Pomorza Piątek 12 marca 2021 ROMANA SOBIK. KSIĘGARKA Z USTKI, KTÓRA.. ZESPRZEDAŹY KSIĄŻEK UCZYNIŁA SZTUKĘ CZYTELNICY: MIASTO OFERUJE RUDERY Mieszkania komunalne do remontu oferowane przez miasto są w bardzo złym stanie... STR. 2-3 Podwodny Jeleń Jest pomysł na zgospodarowanie jeziora STR II-III 02 Słupsk Głos Słupska Piątek, 12.03.2021 PGM O STANIE MIESZKAŃ. PRAWO NIE ZABEZPIECZA INTERESU WŁAŚCICIELA Kinga Siwiec kinga.siwiec@polskapress.pl Mieszkania Temat mieszkań komunalnych i socjalnych, a raczej ich kondycji pojawia się wśród naszych czytelników dość często. Od początku roku zgłoszeń o miejskich lokalach w złym stanie technicznym mieliśmy kilka. Ostatnio napisała do nas słupszczanka, która chciałaby dostać mieszkanie komunalne do remontu. Kobieta wpisana jest na listę osób oczekujących, ale żeby przyspieszyć cały proces, stara się o lokal z listy tych. które miasto wydaje w zamian za zobowiązanie się do przeprowadzenia prac remontowych. Pani Izabela regularnie ogląda oferowane mieszkania. Jej zdaniem niektóre są w tak złym stanie, że nadają się tylko do rozbiórki. Oglądałam mieszkania przy ul. Przemysłowej 2 i byłam w szoku, że miasto w ogóle proponuje takie lokale. Ja wiem, że jeśli się zdecyduję na jakieś mieszkanie, to będę musiała w nie włożyć kilkadziesiąt tysięcy złotych. Ale to, co zobaczyłam przy Przemysłowej, moim zdaniem nadaje się tylko do rozbiórki. Inni oglądający też byli oburzeni, że ktoś proponuje nam lokal po pożarze -mówi nasza czytelniczka. W związku z tym, że zgłoszeń dotyczących stanu mieszkań komunalnych i socjalnych tylko od początku roku mieliśmy już kilka, to postanowiliśmy zwrócić się do Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej w Słupsku z prośbą o wyczerpujące wyjaśnienie, skąd biorą się tak liczne skargi. Przytoczyliśmy historię pani Izabeli, a także zapytaliśmy między innymi o to, jaki standard muszą spełniać miejskie mieszkania, czy potencjalni najemcy wiedzą, z jakimi kosztami wiąże się remont i czy z « i * -i:';,.:# ____< J Wh ^ *. ...a. 1 ' -w- > ' - * - . 'i '■■mm i ii:;.- ł i sn Mieszkanie przy ul. Przemysłowej 2 w Słupsku obowiązują standardy w kwestii zdawania mieszkań przez poprzednich lokatorów. Brak pieniędzy na remonty Na początek PGM wyjaśnia, skąd wziął się pomysł na oddawanie mieszkań do remontu. - Słusznie czytelniczka poruszyła temat remontu mieszkań przez potencjalnych najemców. Tworząc takie zasady Słupsk nie jest miastem odosobnionym. Stosuje je wiele miejscowości w kraju, znajdując w tym sposób na pogodzenie sytuacji finansowej z potrzebami mieszkaniowymi swoich społeczności. Problem wymaga wyjaśnień, ponieważ zagadnienie remontów mieszkań - w tym przypadku braku remontów przez miasto - po- strzegane jest nieobiektywnie. Każda gmina zobowiązana jest do zapewnienia potrzeb mieszkaniowych swoich mieszkańców. W przypadku Słupska chodzi o realizację list mieszkaniowych, zabezpieczenie lokali socjalnych osobom z eksmisji, osobom opuszczającym rodziny zastępcze i placówki opiekuńczo-wychowawcze, rodzinom z budynków przeznaczonych do rozbiórki ze względu na stan techniczny zagrażający życiu lub zdrowiu bądź w związku z przeznaczeniem terenów na inwestycje oraz na rewitalizację określonych obszarów. Mieszkańcom trzeba zapewnić pełnowartościowe, a więc wyremontowane lokale mieszkalne, socjalne i zamienne. Oczywiście ma to związek z ogromnymi nakładami. Najprostszy remont mieszkania to wydatek kilkudziesięciu tysięcy złotych z budżetu miasta - wyjaśnia Andrzej Nazarko, dyrektor ds. zarządzania nieruchomościami w PGM. - Mieszkania odzyskiwane są wskutek naturalnego ruchu mieszkańców (czyli zgony, przeprowadzki do innych miejscowości, kupno innych nieruchomości, a także przesiedlenia do nowo zbudowanych budynków). W przypadku mieszkań po zmarłych, w których nie pozostała rodzina, remont musi wykonać PGM. Kolejnym powodem do wydatkowania środków są remonty mieszkań pozostawionych przez osoby wyeksmitowane. Nie możemy liczyć na to, że takie osoby, przechodząc do mieszkań socjalnych za posiadane długi luj) za dewastację swoich mieszkań, zmobilizują się do wyremontowania mieszkań opuszczanych. Martwi fakt, że eksmitowani zupełnie nie dbają o powierzone im mienie, dopuszczając do kompletnej degradacji mieszkań. Co ciekawe, niemal w majestacie prawa i bez większych konsekwencji prawnych. Oczywiście, koszty remontu obciążają miasto. Są to okoliczności obiektywne, na które nie mamy wpływu. Nie mamy też środków finansowych, aby remonty prowadzić. Podobnie było w budynku przy ul. Przemysłowej. W lipcu 2019 r. zdecydowano o wyremontowaniu dwóch mieszkań, jednakże realizacja innych, ważniejszych potrzeb, o których wspominam wcześniej, wymusiła rezygna- cję miasta z remontu i zakwalifikowanie lokali do puli remontowej przez przyszłych najemców. Po raz pierwszy okazywaliśmy je w styczniu tego roku. Dodam, że w budynku przy ul. Przemysłowej o pożarze możemy mówić tylko w jednym z lokali. Nie był to pożar rozległy, wyniknął wskutek zapalenia się starego telewizora. W pozostałych lokalach widać jedynie ślady złej eksploatacji. Z mieszkaniem do remontu będzie szybciej W Słupsku mieszkańcy mogą starać się o mieszanie do remontu. Jest to szansa dla osób, które na liście mieszkaniowej są jeszcze daleko. Za to, że zobowiążą się do odnowienia lokalu za swoje pieniądze, mogą dostać je dużo szybciej. - Rada Miejska w Słupsku wprowadziła przepisy, na podstawie których możliwy jest obrót mieszkaniami poprzez przyznawanie ich w zamian za remont. Proces ten dotyczy osób z list mieszkaniowych, jak i mieszkańców dotychczasowych lokali komunalnych, którzy chcą poprawić swoje warunki mieszkaniowe. Profitem jest to, że osoby z dalszych miejsc na listach mogą otrzymać mieszkania wcześniej -mówi Andrzej Nazarko. - Koszt remontu zaliczony zostaje w cenę mieszkania przy ewentualnym zakupie od miasta. W okresach dwumiesięcznych prezentujemy do oględzin takie mieszkania, a chętni mają pełną dowolność przy ewentualnym wyborze. W pierwszej kolejności, gdy znajdzie się więcej osób do jednego lokalu, otrzymują go oczekujący z mniejszym numerem na liście tzw. remontowej. W tym systemie obowiązuje pełna dowolność. Jeżeli osobie lokal nie odpowiada, może bez jakichkolwiek konsekwencji lokalu nie przyjąć. Podzielam pogląd czytelniczki, że stan aktualny mieszkań przy ul. Przemysłowej jest nie najlepszy, ale nie oznacza to, że jest zobowiązana do przejęcia któregoś z nich. Bez względu więc na stanowi- głos słupska ADRES REDAKCJI Słupsk, ul. Henryka Pobożnego 19 www.gp24.pl, e-mail: redakcja.gp24@polskapress.pl REDAKTOR NACZELNY , GŁOSU DZIENNIK POMORZA Martin Stefenowski tel.94347-35-99 marcin.stefenowski@polskapress.pl REDAKTOR PROWADZĄCY Piotr Peichert tel.59848-81-00 piotr.peichert@polskapress.pl BIURO OGŁOSZEŃ Słupsk ul. Henryka Pobożnego 19 al. Sienkiewicza tel. 59 848 8103 BIURO REKLAMY Słupsk, ul. Henryka Pobożnego 19 tel. 59 848 8101 DZIAŁ ONLINE Słupsk, ul. Henryka Pobożnego 19 tel. 59 848 8101 PRENUMERATA tel. 943473537 POLSKA PRESS WYDAWCA Polska Press Sp. zo.o.. O. Koszalin75-004 Koszalin, ul. Mickiewicza 24, www.gk24.pl, PREZES ODOZIAŁU Piotr Grabowski DRUK Polska Press Sp. z o.o. ul.Słowiańska3a, Koszalin PROJEKT GRAFICZNY Tomasz Bocheński ©® - umieszczenie takich dwóch znaków przy Artykule? w szczególności przy Aktualnym Artykule, oznaaa możliwość jego dalszego rozpowszechniania tylko i wyłącznie po uiszczeniu opłaty zgodnie z cennikiem zamieszczonym na stronach www.gk24.pl/tresci,www.gp24.pl/tresa, www.gs24.pl/tresci, i w zgodzie z postanowieniami niniejszego regulaminu Głos Słupska Piątek, 12.03.2021 Stupsk _03 sko czytelniczki nadal będziemy okazywać lokale będące w różnym stanie technicznym. Budynki na Przemysłowej nie grożą zawaleniem Pani Izabela uważa, że lokale przy ul. Przemysłowej powinny zostać wyburzone, bo żaden remont już im nie pomoże. Zapytaliśmy Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej w Słupsku, czy było przeprowadzone badanie techniczne tych mieszkań i czy zaraz po tym, jak ktoś zdecyduje się na remont i włoży w niego pieniądze, nie okaże się, że np. uszkodzona jest konstrukcja budynku albo wyjdą inne, poważniejsze usterki. - Oferując lokal do remontu, opracowujemy wstępny katalog prac remontowych, w tym sposobu podłączenia urządzeń do instalacji wspólnych, tj. kominów, pionów wodnych i kanalizacyjnych. Jeżeli w trakcie remontu wyniknie potrzeba wykonania prac nieprzewi- dzianych w umowie, ich realizację prowadzi PGM. Jest to konsekwencja zawartej umowy z remontującym. Jeżeli mamy wiedzę o stanie budynku, grożącym katastrofą budowlaną, nie wprowadzamy tam mieszkańców. Sporządza się ekspertyzę techniczną, w wyniku której rzeczoznawca ocenia możliwość dalszej eksploatacji obiektu. Jeżeli okaże się, że dalsze funkcjonowanie budynku grozi katastrofą budowlaną, następuje przekwaterowanie do lokali zamiennych. Te zaś muszą być wyremontowane i o stanie technicznym co najmniej równym z mieszkaniem dotychczasowy - wyjaśnia Andrzej Nazarko. Kosztorysów nikt nie robi Zapytaliśmy, czy wiadomo, z jakim nakładem finansowym muszą liczyć się słupszczanie, kiedy zdecydują się na proponowane mieszkania do remontu. Nikt dokładnych kosztorysów nie robi, ale są pewne udogodnienia dla najemców. - Nie informujemy mieszkańców o koszcie potencjalnego remontu, ponieważ nie wykonujemy szczegółowego szacunku przed okazaniem lokalu. Wskazujemy jedynie elementy, jakie należy wyremontować lub zmodernizować, opi-niujemy zagadnienia podłączeń do instalacji, realnie oceniamy czas realizacji prac budowlanych, zwalniamy z czynszu za okres remontu. Warunkiem przeznaczenia lokalu do remontu przez przyszłego najemcę jest koszt przypadający na metr kwadratowy powierzchni użytkowej. Na dzisiaj jest to wartość przekraczająca 100 zł, którą w oparciu o wiedzę własną bez problemu możemy ocenić na etapie wstępnym - tłumaczy pracownik PGM. - Sam użytkownik musi zdecydować, jaki poniesie koszt. Czy podejmie się zadania gwarantującego wysoką jakość, czy też zdecyduje o koszcie niższym ze względu na swoje możliwości finansowe. Ważne jest, aby zrealizo- * wał przedsięwzięcie w zakresie, jaki przyjął, podpisując umowę na remont. Lokale komunalne, socjalne i mieszkalne Ważną kwestią jest rozróżnienie lokali, jakimi dysponuje samorząd, bo nazewnictwo może czasem mylić. W zasobie mieszkaniowym miasta mamy lokale mieszkalne i lokale socjalne, które różnią się między sobą standardem. Wszystkie je nazywamy mieszkaniami komunalnymi. - Różnica wynika z definicji zawartych w kilku aktach prawnych. Lokal mieszkalny to lokal służący do zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych, wyposażony w określone urządzenia i posiadający parametry np. do zasiedlenia - przynajmniej 10 mkw. powierzchni mieszkalnej dla osoby w gospodarstwie wielorodzinnym. W przypadku lokalu socjalnego dla takiego gospodarstwa przypada przynajmniej 5 mkw. powierzchni mieszkalnej na osobę. Lokal so- cjalny może mieć gorszy stan techniczny, lecz podstawowe urządzenia niezbędne do bytowania winien posiadać lub mieć dostęp do takich - wyjaśnia Andrzej Nazarko. Bez konsekwencji dla dłużników Standardy dotyczące zdawania mieszkań komunalnych są, ale czasami trudno od byłych najemców cokolwiek wyegzekwować. Zwłaszcza gdy ci zalegali z czynszem i powodem opuszczenia lokalu jest eksmisja. - W przypadku, gdy dotychczasowy lokator przechodzi do lokalu w budynku nowo wybudowanym, zobowiązany jest pozostawić dotychczasowy loki w stanie wyremontowanym. Gdy lokator zmienia lokal dotychczasowy na inny z zasobu miasta w związku z potrzebą polepszenia warunków mieszkaniowych, obowiązany jest pozostawić dotychczasowy lokal w stanie wyremontowanym. Podobnie jest, jeżeli loka- tor z własnej woli przeprowadza się do innego mieszkania, niebędącego w komunalnym zasobie - mówi Andrzej Nazarko. - Gdy były już najemca opuszcza lokal i w efekcie eksmisji przechodzi do lokalu socjalnego, winien lokal dotychczasowy wyremontować. Praktyka jest zgoła odmienna. Powodem eksmisji jest najczęściej zadłużenie. Wobec niepłacenia czynszu nie można raczej oczekiwać, że dłużnik mieszkanie wyremontuje. Podobnie jest z osobami eksmitowanymi za dewastację mieszkań. Na taki proceder Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej nie ma wpływu. Istniejące prawo skutecznie nie zabezpiecza interesu właściciela lokalu. Aktualnie nie ma eksmisji bez wskazania lokalu socjalnego lub tymczasowego pomieszczenia, które traktowane jest podobnie. Nie ma więc konsekwencji za niepłacenie czynszu, ponieważ lokum dłużnikom trzeba zapewnić. ©® Inni oglądający też byli oburzeni, że ktoś proponuje nam lokal po pożarze - dodaje To, co zobaczyłam -moim zdaniem - nadaje się tylko do rozbiórki - mówi czytelniczka 04 Wspomnienia Głos Słupska Piątek, 12.03.2021 Głos Słupska Piątek, 12.03.2021 Wspomnienia 05 ROMANA SOBIK - W JEJ WYDANIU SPRZEDAWANIE KSIĄŻEK URASTAŁO DO SZTUKI ludzie bogumila.i7eczkowska@polskapress.pl W poniedziałek na cmentarzu w Ustce pożegnaliśmy Romanę Sobik. znaną księgarkę, która miłość do literatury zaszczepiła wielu pokoleniom ustczan. a dla wielu mieszkańców stała się ikoną usteckiego księgarstwa. - Kto raz przekroczył próg księgarni, ten nigdy później nie przeszedł obok. Nawet jeśli nie kupił książki, zaszedł na pogawędkę. Wystawa kusiła nowościami, wnętrze pachniało świeżo Zadrukowanym papierem i aromatyczną kawą. Od zakupów u pani Romany do dzisiaj uginają się półki niejednej biblioteczki domowej w Ustce. A wielu jest takich, którzy fakt polowania na bestsellery uznają za ważny fragment swojego życiorysu. Dla setek mieszkańców Ustki ta księgarnia istniała od zawsze. Niestety, przyszedł czas, by pożegnać jej założycielkę... Od pierwszego wejrzenia Romana Sobik, z domu Wią-czek, urodziła się 12 lutego 1938 roku w Łodzi, skąd pochodzili jej rodzice - Roman Wiączek i Cecylia, z domu Nowak. Ojciec pani Romany przed drugą wojną światową był oficerem Wojska Polskiego. Brał udział w kampanii wrześniowej w 1939, a po kapitulacji jako jeniec trafił do niewoli niemieckiej, z której w 1941 udało mu się zbiec. Został jednak aresztowany i trafił do niemieckiego obozu pracy w Nowogrodzie Bobrzańskim, z którego wrócił dopiero w 1945 roku. Po wojnie pracował jako wojskowy kwatermistrz w Łodzi, a następnie w drukarni wojskowej w Warszawie na stanowisku dyrektora. Cecylia Wiączek pracowała zawodowo oraz zajmowała się domem i dziećmi. Po wojnie rodzice pani Romany przeprowadzili się do stolicy. Młoda warszawianka mieszkała tam do czasu wyjścia za mąż za Dagoberta Sobika, którego rodzinę także naznaczyły tragiczne wydarzenia z czasów wojny. Rodzice pana Dagoberta: Nikodem Sobik i Małgorzata, z domu Elsner, pochodzili z Rybnika oraz z miejscowości Rowień koło Żor. Nikodem miał własne Przedsiębiorstwo Prze-wozowo-Transportowe w Rybniku. Brał udział w Powstaniach Śląskich razem z Korfan-tym. Został zamordowany w czasie II wojny światowej w Starobielsku-Katyniu. Mał- Im * i iiifłr. nurt""* Urządzanie wystawy przed weekendem, aby klienci mogli się napatrzeć przez szybę. Pani Romana jest wewnątrz, a córka Ilona dogląda „od ulicy" gorzata zajmowała się domem oraz wychowywaniem dwojga dzieci: córki Mirosławy i syna Dagoberta. - Tatę Mamusia poznała, będąc z babcią na wczasach w Międzyzdrojach. Jak głosi fama rodzinna, tatuś, gdy tylko Ją ujrzał, powiedział kolegom: „Ona będzie moją żoną". Był już wówczas oficerem Marynarki Wojennej -wspomina Ilona Sobik, córka pani Romany. -1 tak się stało. Pobrali się 9 czerwca 1955 roku. Najpierw mieszkali w Gdyni, a później tatę przenieśli do ówczesnego Centrum Szkolenia Specjalistów Marynarki Wojennej w Ustce, wówczas o nazwie Ośrodek Szkolenia Specjalistów Morskich. Tata służył jako żołnierz zawodowy w Marynarce Wojennej w stopniu komandora porucznika. Mama pracowała w Wojskowej Księgarni w Ustce. Mieszkaliśmy przez 18 lat na terenie koszar, a później przeprowadziliśmy się do Ustki. Rodzice mieli dwie córki: mnie i Marzenkę, która zmarła w 1973 roku. Gdy miłośników książek z czasem zaczynało brakować, pojawiał się inny asortyment Na werandzie i w pokoiku Pani Romana zajmowała się domem i pracowała. - Pierwsza Jej praca była w sklepie z materiałami piśmiennymi, ale szybko odnalazła się wspaniale w książkach. Kochała je bardzo, mogła godzinami opowiadać o literaturze. Zdarzało się, że była zapraszana do wojskowego przedszkola, aby dzieciom poopo-wiadać bajki - sięga pamięcią do wspomnień rodzinnych Ilona Sobik. - Prowadziła Księgarnię Wojskową - najpierw w Gdyni na Skwerze Kościuszki przy ORP „Buiza", a później już w Ustce. Ustczanie pamiętają księgarnię przy ulicy Marynarki Polskiej, w pobliżu skrzyżowania z ulicą Grunwaldzką. Jednak księgarka wielokrotnie przenosiła swoje zbiory. A z czasem też, gdy o czytelników było coraz trudniej, asortyment się powiększał. - Najpierw funkcjonowała Księgarnia Wojskowa, a później, gdy w kraju następowały przemiany polityczno-spo-łeczne, rodzice wykupili zawartość sklepu i stworzyli księgarnię o nazwie „Roma" - wspomina pani Ilona. - Sklepy mieściły się w kilku punktach Ustki: naprzeciwko Banku Spółdzielczego, gdzie rodzice wynajmowali pokój, księgarnia mieściła się też w połowie ulicy Marynarki Polskiej na werandzie, której dziś już nie ma, obok sklepu papierniczego. Kolejne miejsce, to właśnie róg Marynarki Polskiej i Grunwaldzkiej obok stacji paliw, a następnie stoisko w sklepie pod restauracją „Almara". Ostatnim miejscem księgarni był nasz dom. Rodzice przystosowali pokój na użytek sklepu i tak, bodajże do roku 2000, księgarnia zarówno tu, jak i w poprzednich miejscach stała się takim małym punktem spotkań towarzyskich. Była jeszcze filia księgami „Roma" w koszarach na terenie CSSMW. Spod lady. na zapisy, w kolejkach Pani Ilona sięga pamięcią do wydarzenia, od którego na dobre zaczęła się życiowa przygoda z książkami państwa Sobików. -Historia z książkami rozpoczęła się od akcji, o ile dobrze pamiętam jej nazwę „Kup książkę swojemu synowi - marynarzowi" - w wojsku w CSSMW. Wówczas całe rodziny kupowały książki i zestawy książkowe swoim synom przebywającym w wojsku. Gdy paczki przychodziły, to cały pokój był nimi zawalony i trzeba było wszystko rozkładać i kom- pletować zestawy. Pomagaliśmy przy tym wszyscy, całąro-dzinką. Zresztą w sklepach też pracowała nie tylko Mamusia, ale i pomagał Tatuś i ja - opowiada pani Ilona. - Mama organizowała też liczne kiermasze książkowe na terenie wojska, ale nie tylko. Dawniej książki często kupowało się „spod lady". Nie były tak łatwo dostępne jak teraz. W piątek lub sobotę tuż przed zamknięciem księgarni Mama wystawiała nowe egzemplarze na wystawie, aby przez niedzielę miłośnicy literatury mogli zobaczyć, po co warto stanąć w kolejce w poniedziałek. Pamiętam, jak ludzie zapisywali się, by móc kupić talony na przykład na „Encyklopedię", czy „Słownik Języka Polskiego". „Trylogia" Henryka Sienkiewicza, książki przygodowe, historyczne, kryminały, romansidła... wszystko to schodziło jak przysłowiowe ciepłe bułeczki. Pamiętam, jak kiedyś przyszła do księgarni jedna z pań ekspedientek, która miała ze sobą w kosmetyczce cały dzienny utarg. Położyła ją na ladzie i zaczęła przeglądać książki. Zagadała się z Mamą, kupiła i wyszła, zostawiając kosmetyczkę. Mamusia dopiero po jakimś czasie ją zobaczyła. Cud, że nikt nie zwrócił na nią uwagi ani nie zabrał, a ludzi było sporo. Mama wzięła ją i schowała, nie wiedziała czyje jest znalezisko. Tuż przed zamknięciem sklepu przybiegła spłakana pani i pyta, czy nie zostawiła utargu tutaj. Radość była niesamowita, gdy się okazało, że spokojnie pieniążki czekały na właściciela, a czekoladka, którą Mama dostała, była naprawdę pyszna. Mamusia zaszczepiła w nas miłość do czytania książek. Połykaliśmy je dosłownie. To była przygoda, jakiej dzisiejsze dzieci, młodzież i dorośli najczęściej nie znają. Do wspomnień o Mamie pani Ilona dołącza też wspomnienie najmłodszego pokolenia. - Bardzo pięknie i czule wspomina Prababcię Marzenka. Według niej Babcia naj-pyszniej gotowała, wiedziała o niej wszystko. Znała najdrobniejsze tajemnice. Nawet rodzice Marzenki nie znali tego, co znała Babcia - powierniczka serca Marzenki. Nie było ważne, że czasem Marzenka coś spsociła - Babcia zawsze była z niej dumna. To Ona nauczyła ją czytać, pisać, tabliczki mnożenia. Zresztą Babcia wychowała też swojego ukochanego wnuka - Bartosza, tatę Marzenki, dla którego była najważ- niejszą Osobą na świecie. Pamiętam, jak kiedyś Bartek pojechał z Babcią do hurtowni zapłacić fakturę za towar. Było modne wówczas CB Radio, namówił Babcię, żeby mu kupiła... i kupiła, faktui y nie zapłaciła, ale radio wnusiowi kupiła... Oj, jaka byłam wtedy zła! Fakturę zapłaciłyśmy w późniejszym terminie, a Bartuś cieszył się z kontaktu z całym światem - wspomina pani Ilona. Życiowa misja - Dla mojej Babci księgarnia była całym życiem. Kochała swoją pracę i wkładała w nią całe serce. Setki razy towarzyszyłem Babci w wyprawach do hurtowni książek - na przykład do Gdańska czy Koszalina - opowiada Bartosz Sobik, wnuk pani Romany. - Babcia zawsze starała się, aby w swym asortymencie mieć książkowe nowości i światowe bestsellery. Do tej pory pamiętam kultową trylogię znanego pisarza Roberta Ludluma o agencie Jaso-nie Bourne. Dla mojej Babci oraz Dziadka nie było wyzwań niemożliwych, aby tylko zadowolić swoich licznych, stałych klientów. Pamiętam taką sytuację: jadąc do hurtowni mieszczącej się w Poznaniu, po drodze mieli wypadek swoim polonezem. Dachowali wówczas, ale nawet to ich nie powstrzymało, by rozbitym autem dokończyć „misję " i dostarczyć nowe pozycje książkowe do księgarni. Jestem pewny, że dzięki mojej Babci nie było takiej drugiej księgarni na świecie. Tu zawsze można było przyjść, dowiedzieć się mnóstwa ciekawostek, nie tylko 0 samej książce, ale i o pisarzu. Babcia była kopalnią wiedzy 1 chyba między innymi dlatego ludzie tak chętnie kupowali książki. Wiem, że potrafiła zaszczepić miłość do czytania i pokochania książek. Babcia była dla mnie wszystkim, najważniejszą w życiu Osobą. Już teraz bardzo mi Jej brakuje. Pożegnanie - Księgarnia dla nas, jako rodziny i dla wielu, wielu ludzi była takim azylem kultury -pani Ilonie pozostały wspomnienia i rodzinne fotografie. -Niestety... nie ma już wśród nas miłośniczki książek. Osoby, która u wielu zaszczepiła miłość do literatury. Romana Sobik zmarła 23 lutego w wieku 83 lat, zostawiając w ogromnym żalu swoich bliskich i wielu mieszkańców, stałychbywalców jej księgarni. Uroczystości pogrzebowe odbyły się w kościele pw. NMP Gwiazdy Morza i na cmentarzu w Ustce. ©® Armia ma być oczytana. Kiermasz książek w wojsku Stoisko Romany Sobik. zapewne majowe, przyciągnęło wielu czytelników Romana Sobik, księgarka. której Ustka nie zapomni 06 Informator/kultura Głos Słupska Piątek, 12.03.2021 Ministerstwo przyznało pieniądze, zostaną spożytkowane na zakup spizętu Kinga Siwiec kingaiiwiec@gp24.pl Centrum Kultury i Biblioteka Publiczna Gminy Słupsk ze środkami z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Pieniądze z programu „Infrastruktura domów kultury" zostaną wykorzystane na zakup sprzętu multimedialnego. Kamera, program do obróbki filmów, sprzęt do rejestracji dźwięku, a być może jeszcze aparat fotograficzny - takie zakupy planuje zrobić Centrum Kultury i Biblioteka Publiczna Gminy Słupsk za środki, jakie udało się uzyskać z programu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Infrastruktura domów kultury". Wymienione przedmioty mają uniezależnić CKiBP od zewnętrznych firm, które w dobie pandemii pomagały przy organizacji wydarzeń online. - Chcemy się trochę usamodzielnić pod tym względem, bo ostatni rok pokazał, że zapotrzebowanie na takie usługi jest duże i czasami chcielibyśmy coś zorganizować, ale musimy czekać w kolejce na firmę, która nam w tym pomoże. Dzięki i M I * Wk ^ jP- Jim Pieniądze z programu „Infrastruktura domów kultury" zostaną wykorzystane na zakup sprzętu multimedialnego zakupie sprzętu będziemy mogli np. sami rejestrować koncerty online czy prowadzić warsztaty. Oczywiście konieczne będzie także przeszkolenie naszej kadry, aby sprzęt potrafiła w pełni wykorzystać - mówi Zbigniew Gach, dyrektor Centrum Kultury i Biblioteki Publicznej Gminy Słupsk. - Staraliśmy się o dotację w kwocie 45 tysięcy, ale przyznano nam tylko 20 tysięcy. Mimo to cieszę się, że udało się pozyskać środki z „Infrastruktury domów kultury". To taki nasz mały sukces, bo wniosków składanych co roku jest bardzo dużo, a tych rozpatrzonych pozytywnie stosunkowo niewiele. W latach poprzednich Centrum Kultury i Biblioteka Publiczna Gminy Słupsk pisała wnioski na duże działania inwestycyjne. Tym razem postawiono na sprzęt, bo podczas kolejnych lockdownów to on stał się priorytetowy. W związku z tym, że przyznana kwota dofinansowania jest mniejsza, niż zakładało CKiBP, z części planów zakupo- wych trzeba będzie zrezygnować, ale dyrektor ma nadzieję, że najważniejszy sprzęt audio-wideo uda się zakupić. Celem programu „Infrastruktura domów kultury" Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego jest zapewnienie optymalnych warunków dla działalności domów i ośrodków kultury oraz centrów kultury i sztuki w zakresie edukacji kulturalnej i animacji kultury poprzez modernizację i rozbudowę ich infrastruktury. ©® POGODA Pogoda dla Pomorza Stan morza (Bft) 3-5 Siła wiatru (Bft) 0-7 Pogoda dla Polski Kierunek wiatru X 70 km/h Krzysztof Ścibor Biuro Calyu^ Piątek 12.03.2021 Nad Pomorze dociera wilgotne powietrze polarno morskie z zachodu. W ciągu dnia zachmurzenie będzie umiarkowane i duże okresami pojawi się deszcz. Temperatura max do 6:9 °C. Wiatr dość silny i porywisty z południa. W nocy mokro i wietrznie. Jutro sporo chmur i okresami możliwy deszcz. Temperatura max do 4:6°C. Wiatr z płd., cały czas silny z zachodu. Początek tygodnia deszczowy i wiatr coraz słabszy. v pogodnie zachmurzenie umiarkowane ciągły deszcz ^ ciągły deszcz i burza mgła y marznąca mgła '{>} śliska droga jl9°j temp. w dzień temp. w nocy 1005 hPa łt sztorm le°bal4 #j Władysła w Świnoujście SZCZECIN © 3 o Kołobrzeg ) Rewal 3 « o Darłowo o Mielno — ® KOSZALIN Białogard 1ZZ3B Oi DUstka Słupsk 0 Wejherowo Lębork Ka&jzy iw o Kościerzyna H<3 O, GDAŃSK Połczyn-Zdrój Szczecinek □E Człuchów Drawsko Pomorskie OB Starogard Gdański / 50 km/h .# . # <®r tllfe H<3 . i . i ^ 5 cm m #10 cm #2 cm Stargard Wałcz 7 ° 5 ° 30 2° 3 ° 4 ° Wałcz przelotny deszcz przelotne deszcze i burza pochmurno , mżawka przelotny śnieg ciągły śnieg przelotny śnieg z deszczem ciągły śnieg z deszczem marznąca mżawka marznący deszcz zamieć śnieżna * opad gradu \ kierunek i prędkość wiatru temp. wody grubość pokrywy śnieżnej 19UM** ciśnienie i tendencja o* smog HHHH IKS. l ii Gdańsk 6 "o"": 7 o ""<0? Kraków 11 o 11 o # Lublin 9 ° 9 o Olsztyn 6 ° : 6 o Poznań 9 o 9 " O..... Toruń 8 ° 8 ° Wrocław 11 o 11 ° Warszawa 8 8 ■ilu. Karpacz 8 O : 9 o Ustrzyki Dolne 9 0 9 0 Zakopane 4 0 4 o A #10 cm #2 cm przelotny deszcz przelotne deszcze i burza pochmurno , mżawka przelotny śnieg ciągły śnieg przelotny śnieg z deszczem ciągły śnieg z deszczem marznąca mżawka marznący deszcz zamieć śnieżna * opad gradu \ kierunek i prędkość wiatru temp. wody grubość pokrywy śnieżnej 19UM** ciśnienie i tendencja o* smog mmmm KINA Słupsk. Rejs: Cowduszy gra.pt. godz. 16 Słudzy, pt.godz. 18 Zabij to i wyjedź z tego miasta, pt. godz. 20 Ustka. Delfin Co w duszy gra, pt. godz. 15,17 PalmSprings, pt.godz. 19 Soundofmetal.pt. godz. 21 SANEPID Słupsk 608205830 Człuchów 791220895 Bytów 736333550 KOMUNIKACJA________ Słupsk: PKP 118000:2219436; PKS59 84242 56; dyżurny ruchu 59843 7110; MZK59 8489306; Lębork: PKS 59 86219 72; MZK 59 8621451; Bytów: PKS 59822 22 38; Człuchów: PKS59 8342213; Miastko: PKS59 8572149. DYŻURY APTEK Słupsk pt. - niedz. „DOM LEKÓW", ul. Tuwima 4, tel. 59 84249 57 Ustka pt. Panaceum, ul. Kopernika 18, tel. 59 814 43 67 sob. Pod Smokiem, ul. Kilińskiego 8, tel. 59 814 53 95 niedz. Apteka z pasją, ul. Polna 2, tel. 732 806 600 Bytów pi. - niedz. CENTRUM ZDROWIA, ul. Ks. dr Bernarda Sychty3 Miastko_ pt. - niedz. Centralna, ul. Armii Krajowej 22. tel. 59857 9001 Człuchów pt. Aspirynka, ul. Sobieskiego 5. tel. 506 656 948 sob. Centrum zdrowia, ul. Szczecińska 13, tel. 59 83431 42 niedz. Oberland, ul. Długosza 29, tel. 598341752 USŁUGI MEDYCZNE Słupsk: Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. Janusza Korczaka, ul. Hubalczykówl, informacja telefoniczna 59 846 0100 Ustka:_ Wojewódzki Szpital Specjalistyczny, ul. Mickiewicza 12. tel. 59 814 69 68; Poradnia Zdrowia P0Z, ul. Kopernika 18, tel. 59 8146011; Pogotowie Ratunkowe - 59 81470 09 Bytów: Szpital, ul. Lęborska 13, tel. 59822 8500; Dział Pomocy Doraźnej Miastko, tel. 59 85709 00 Człuchów:_ Centrum zdrowia, ul. Szczecińska 13, tel. 59 8343142 Miraculum, ul. Grunwaldzka 18, tel. 59 862 2477 WAŻNE Słupsk: Połiga997; ul. Reymonta, tel. 59848 0645; Pogotowie Ratunkowe999; Straż Miejska986;598433217; StrażGnwina598485997; Straż Pożarna998; Straż Mejska alarm986: Ustka 598146761697 696498: Bytów 598222569; USŁUGI POGRZEBOWE Kalla. ul. Armii Krajowej 15, tel. 59 842 8196.601928 600 - całodobowo. Pełna oferta pogrzebowa. Hermes, ul. Obrońców Wybrzeża 1 (całodobowo), tel. 59 842 8495,604434441. Winda i baldachim przy grobie; Hades, ul. Kopernika 15, całodobowo: tel. 59 842 98 91,601663796. Winda i baldachim przy grobie. 0110068203 raoMEDfa24 9400 zł' JAKO OPIEKUNKA SENIORÓW ^ W NIEMCZECH I ZADBAJ 0 SWOJĄ PRZYSZŁOŚĆ ' Ola osób z dobrą znajomością języka niemieckiego. ZADZWOŃ! SŁUPSK, TEL 589 892 644 Głos Słupska Piątek, 12.03.2021 Życzenia 07 MESSi I mmmmm ■mmmm BBn W słupskim Urzędzie Stanu Cywilnego związek małżeński zawarli W słupskim Urzędzie Stanu Cywilnego związek małżeński zawarli Katarzyna Król Ewa Garncarczyk i Krzysztof Bartyzel i Grzegorz Kaczmarski Złóż życzenia swoim bliskim i znajomym Twoi bliscy obchodzą święto: urodziny, imieniny, rocznicę ślubu? Zrób im prezent i złóż życzenia w,.Głosie Pomorza". A może bierzesz ślub i chcesz się tym pochwalić? Zapraszamy i czekamy na zdjęcia. Fotografie oraz życzenia można przynieść do redakcji lub przesłać pocztą na adres: „Głos Pomorza", ul. Henryka Pobożnego 19, 76-200 Słupsk z dopiskiem SERDECZNOŚCI. Życzenia dla najbliższych i zdjęcia można też przesłać na adres: kinga.siwiec@polskapress.pl. Z uwagi na ograniczone miejsce bardzo prosimy, aby treść życzeń była dostosowana do pojemności ramek tekstowych. Prosimy również o podanie najbardziej optymalnej daty emisji życzeń. Życzeń bez zdjęć jubilata lub solenizanta nie publikujemy. ■ ♦ iitSIi 1 i W słupskim Urzędzie Stanu Cywilnego związek małżeński zawarli Małgorzata Juszczak i Adam Mierzejewski W słupskim Urzędzie Stanu Cywilnego związek małżeński zawarli Martyna Karczyńska i Rafał Kosicki W słupskim Urzędzie Stanu Cywilnego związek małżeński zawarli Marlena Skórowska i Robert Purowski W słupskim USC związek małżeński zawarli Natalia Vork i Serhii Serpeninov 08 Sport Głos Słupska Piątek, 12.03.2021 W słupskich halach rywalizowali młodzi judocy oraz pięściarze Juda Boks Krzysztof Niekrasz. STEN jaroslawstencel@polskapress.pl Przez dwa weekendowe dni w hali przy ulicy Ogrodowej w Słupsku zostały przeprowadzone mistrzostwa Wybrzeża w boksie. Wstępnie do rywalizacji zgłoszono prawie sto osób w różnym przedziale wiekowym. Ostatecznie do zmagań w ringu przystąpiło 68 zawodników. W tym gronie było 8 pię-ściarek. Poza przedstawicielami z klubów województwa pomorskiego byli też reprezentanci bydgoskiego Zawiszy iTy-grysa Elbląg. Pięć pojedynków finałowych mistrzostw Wybrzeża w boksie zakończyło się triumfem reprezentantów Słupskiego Klubu Bokserskiego Energa Czarni. Na listę zwycięzców wpisali się: Wojciech Duszyński, Wadim Konszewicz, Ryszard Giłej, Remigiusz Runowski i Natalia Kosińska. W Słupsku odbył się turniej judo dzieci o nazwie Gryfek. Podczas uroczystego otwarcia imprezy Katarzyna Znamirow-ska otrzymała nagrodę rzeczową od zarządu Towarzystwa Sportowego Judo Gryf Słupsk za osiągnięcia sportowe w 2020 roku.W tym roku startowało 150 młodych osób z Grudziądza, Koszalina, Wrze-ścia, Żukowa, Bytowa, Elbląga, Kończewa, Gdyni, Bydgoszczy, Gdańska, Pruszcza Gdańskiego i Słupska. Zawody były w dwóch grupach wiekowych: dzieci starsze - roczniki 2010/2011 i dzieci młodsze 2012/2013. Osobno dziewczęta i chłopcy. Rywalizację przeprowadzono w pięćdziesięciu kategoriach wagowych na czterech matach. Turniej stał na wysokim poziomie. Startujący młodzi zawodnicy i zawodniczki potwierdzili już duże umiejętności. ©® £ • /... i PiątekJ2CB20^M Wokół nas I Na rowerze Felieton Ireneusz Wojtkiewicz wojtkiewia@ct.com.pl Kto jeździ, ten wie, że z rowerowego siodełka dobrze widać daleko! szeroko oraz nisko i wysoko. Ponadto dobrze słychać i czuć naturalne środowisko. A jak się lubi takie kontakty z na nadmorską naturą i aktywny wypoczynek, to trzeba jechać nad Bałtyk. Nigdzie indziej, do czego też skłaniają pandemkzne ograniczenia. Tym się kierują tegoroczni wczasowicze, którzy wcześniej niż zazwyczaj rezerwują środkowopomorskie kwatery. Rowery zaklepują, o turystyczne szlaki dopytują. Wiele wskazuje na to, że przebywanie nałonienadbałtyckiej natury będzie należało do największych tegorocznych atrakcji. My, „tubylcy", wiemy dlaczego, o czym piszemy więcej w ramce obok. Dodajmy, że w nadmorskiej części regonu słupskiego łączna długość klifów wynosi ok. 7 km, czyli ponad jedną szóstą takich nabrzeżywlinii otwartego morza. Lubimy nimi jeździć lub wędrować dołem albo górą, gdzie przebiega czerwony szlak turystyczny. Widoki są urzekające, ale też trzeba zachować szczególną ostrożność, gdy w okolicznościach posztormowych na plaże walą się drzewa i osuwają klifowe brzegi. Zważać też trzeba na liczne cieki wodne, które przy ujściu do morza two- rzą grzęzawiska. Można się zakopać w nich po pas i siodełko, co przyjemności nie sprawia. Jadąc na wypoczynek w te nadmorskie rejony, będziemy mieli do czynienia z kilkoma innymi denerwującymi sytu-aqami. Po pierwsze, to wspomniany pas polskiego wybrzeża, którego nie obejmują ogólnodostępne prognozy pogody, że wymienię np. ulubioną stację TVN24. Prezentuje się mapy Polski obwiedzione z trzech stron czterema -pięcioma miastami, a na północy tylko Szczecin i Gdańsk/Sopot, położone nad zatokami czy zalewami, oddalonymi po kilkadziesiąt km od otwartego morza. Pomiędzy nimi synoptyczna biała plama wzdłuż otwartego morza, nad którym znajduje się kilkadziesiąt miast i miejscowości, zamieszkałych przez setki tysięcy ludności, a w sezonie letnim miliony. Inna wkurzająca okoliczność to duże wyręby leśne, których wciąż przybywa w drodze nad morze. Na przykład ponad 4-kilometrowa droga Macho-winko - Poddąbie. Czas najwyższy nie na siekiery, a na narzędzia do robót drogowych, wszak stan tej ruchliwej drogi i brak ścieżki pieszo-rowerowej urągają niemal wszystkiemu. Jak tak dalej rozwiną się te wycinki nadmorskich lasów, to pewnie nie będzie miejsc do nocowania na dziko, które mają być wyznaczone we wszystkich polskich nadleśnictwach. msmsmm Odcinki stromych, urwistych brzegów morskich zwanych klifami stanowią w sumie ok. 45 km polskiego wybrzeża. To niespełna jedna dziesiąta linii otwartego morza, długiego w polskim obszarze na 535 km. W pasie Pomorza Środkowego znajdują się klify: Rowski, Dębiński i Ustecki. Ten pierwszy jest najkrótszy, kilkusetmetrowy w „porywach", wysoki zaledwie na 5 metrów, zbudowany z glin zwałowych. Klif Dębiński stanowią dwa około 2-kilometro-we odcinki o wysokościach od kilkunastu do ponad 35- merów nad poziomem morza. Nachylenie zbocza na odcinkach osypisk jest bardzo strome, wynosi 50 - 60 stopni. Występują tu liczne nisze osuwiskowe - niebezpieczne dla turystów, ale też dodające naturalnego uroku tej części wybrzeża. Klif Ustecki, długi na ok. 2 km, wysoki w granicach 10 -15 m, natura zbudowała z piasków wydmowych, poprzekładanych pasmami z iłów zastoiskowych. Jak podają geolodzy morscy, na których powołują się autorzy przewodników dla żeglarzy, klify się przemieszczają w głąb lądu. Dębiński cofa się ok. 1 m na rok, a ustecki w tym samym czasie wchodzi w głąb lądu na ok. 1,6 metra rocznie. Przypomina się, że przy tej drodze stała tablica informująca, iż to obszar chronionego krajobrazu na wschód od Ustki. Nie ma po niej nawet śladu, a przepisy wciąż wyznaczają jego granice i dość rygorystycznie określają warunki, m.in. wycinki drzew i zabudowy. Wczytując się w te uregulowania, natkniemy się na to, jak one się mają do obszarów w granicach pasów technicznego i ochronnego względem brzegu Bałtyku. Konfrontacja tych wszystkich przepisów z zastaną rzeczywistością nadmorską rodzi pytania: Co tu się dzieje, do diabła?! Odpowiedzi na to, kto i dlaczego zrobił taki bajzel, dostarczają m.in. protokóły ubiegłorocznych kontroli Urzędu Morskiego w Słupsku. Najwyższa Izba Kontroli niemal rozjediała tę instytucję za niewłaściwe wykorzystanie wspomnianych pasów. Ale zamiast przystąpić do realizacji wniosków pokontrolnych, urząd morski zlikwidowano po półwieczu jego funkcjonowania. Decyzja resortowej zwierzchności spotkała się z akcją protestacyjną, której wizualne elementy na al. Sienkiewicza sprawiły, że ostro przyhamowałem. Może dlatego, że temu, czego nie znosi nasze morze, jeszcze nie przyjrzały się pomorskie instytucje ochrony środowiska. Czekam, dzwoniąc, na razie rowerowym dzwonkiem. ©® Dziki ryją na działkach Nękany przez sztormy zjazd ratowniczy na plażę w paśmie klifów nieopodal Poddąbia MOŻE TRZEBA NAD MORZE Stupsk Magdalena Olechnowicz magdalena.olechnowia@gp24.pl Dziki to zmora działkowców, którzy mają swoje ogrody działkowe przy ul. Gdańskiej w Słupsku. Zdaniem prezesa to wina ludzi, którzy zostawiają otwarte bramki. Ci z kolei mówią, że problem trwa od lat a zarząd działkowców nic nie robi, aby się szkodników pozbyć. Jednak nie można odstrzelić dzików ot tak sobie. Musi być decyzja władz miasta. I ktoś musi sfinansować akcję. Rozryte alejki na działkach przy ul. Gdańskiej to niekwestionowany dowód na to, że to dziki są nieproszonymi gośćmi, którzy wyrządzają takie szkody. Same ogrody na szczęście nie ucierpiały. Działkowcy zapobiegliwie są poodgradzani solidnymi płotami, których dziki nie są w stanie staranować. Jednak alejki pomiędzy ogródkami są zdewastowane. - Dbamy zarówno o nasze działki, jak i alejki. Jednak serce pęka, kiedy patrzę, jak posiana trawa cała jest rozryta. Już nic z tym nie robimy, bo na drugi dzień znów jest to samo. Widać, że dziki dość często nas tutaj odwiedzają - mówi pani Ela, którą spotkaliśmy na działce. Niektórzy zastosowali dodatkowe zabezpieczenia. - Zrzuciliśmy się z właścicielami sąsiednich działek na dodatkową bramkę, która zamyka całą naszą alejkę. Dlatego w tym roku pod nasze ogródki dziki nie dotarły, ale główna aleja jest rozkopana - pokazuje pani Basia. „ Problem dzików na działkach nie pojawił się nagle. Pisaliśmy już o nim w poprzednim roku. Prezes zarządu ogrodów działkowych twierdzi, że działkowcy są sobie winni sami. - Ciągle apeluję, aby za każdym razem zamykać furtki. f ' f Niestety, nie wszyscy się stosują do regulaminu. Gdyby bramki były solidnie pozamykane, dziki by się nie wdarły -uważa Roman Brudecki, prezes Zarządu Ogrodu Bohaterów Westerplatte. - Zdarza się też, że działkowcy sami zapraszają dziki, przywożąc na działki jedzenie - mówi prezes Brudecki. Działkowcy najchętniej pozbyliby się dzików. - Przecież stanowią one zagrożenie także dlaludzi. Działki są na terenie miasta. Myśliwi powinni je odstrzelić - mówią zgodnie. Nie jest to jednak takie proste i oczywiste. Myśliwi nie odpowiadają też za straty spowodowane przez dziki. Mówi o tym Prawo łowieckie. - W przypadku szczególnego zagrożenia w prawidłowym funkcjonowaniu obiektów produkcyjnych i użyteczności publicznej przez zwierzynę, starosta w porozumieniu z Polskim Związkiem Łowieckim może wydać decyzję o odłowie, odłowie wraz z uśmierceniem lub odstrzale redukcyjnym zwierzyny - cytuje art. 45- Michał Pobiedziński, łowczy okręgowy słupskiego okręgu Polskiego Związku Łowieckiego. - Oznacza to, że działkowcy powinni zwrócić się z pismem do prezydenta miasta, skoro działki znajdują się na terenie miasta. - Prezydent w uzgodnieniu z nami może wydać decyzję o odłowieniu czy odstrzale dzików - wyjaśnia Pobiedziński. Zawsze pozostaje jednak problem finansowania akcji. Nie chce za to płacić ani miasto, ani działkowcy. Zgodnie z art. 50 Ustawy o prawie łowieckimj który mówi o tym, że to Skarb Państwa odpowiada za szkody wyrządzone przez zwierzęta łowne na obszarach niewcho-dzących w skład obwodów łowieckich, w tej sytuacji za szkody powinien płacić wojewoda. ©® Rozryte alejki na działkach przy ul. Gdańskiej to niekwestionowany dowód na obecność dzików n_U sąsiadów Głos Słupska Piątek, 12.03.2021 A to ciekawe * Sylwia Lis sytwia.lis@polskdpress.pl W końcu pojawił się pomysł na zagospodarowanie i ochronę jeziora Jeleń w Bytowie. Akwen liczący około stu hektarów powierzchni to największa atrakcja turystyczna Pojezierza Bytowskiego. Jezioro Jeleń jest bardzo czystym jeziorem. Zaliczane jest do wyjątkowych akwenów lobelio-wych. Mieszkańcy Bytowa, naukowcy i turyści od wielu lat domagają się ochrony akwenu. Pomysłów na skuteczne i ekologiczne zagospodarowanie brakowało. Pojawiło się światełko w tunelu, bo jeziorem zainteresowani są płetwonurkowie, w których szeregach są naukowcy i specjaliści z dziedziny ochrony przyrody. W latach 1999-2016 w jeziorze zakazane było płetwonurkowanie. Od czerwca 2016 roku jest to jednak możliwe. Michał Górny, który prowadzi bazę nurkową Aąuarius nad jeziorem Mausz, tej zimy zrobił podwodny rekonesans jeziora Jeleń. - Przejrzystość wody jest całkiem dobra, ale zimą zazwyczaj tak jest. Chcielibyśmy wrócić tu jeszcze wiosną i winnych porach roku - mówi. Instruktor ma pomysł na zagospodarowanie jeziora. - Można je pokazać jako wzorcowo zagospodarowane poprzez stworzenie tu bazy edukacyjnej bez uszczerbku na cennych przyrodniczo roślinach - wyjaśnia pan Michał. -Korzyści byłyby dla każdego, począwszy od mieszkańca, przez turystę, a na wędkarzach i płetwonurkach skończywszy. Chodzi między innymi o: ocenę stanu przyrody, przygotowanie dokumentów projektu zagospodarowania z uwzględnieniem cennych elementów środowiska, a dopiero na koniec stworzeniu infrastruktury nawodnej oraz podwodnej. Planujemy stworzenie podwodnej ścieżki ekologicznej i prowadzenie kursów i szkoleń płetwonurków. Instruktor zapewnia, że płetwonurkowie są w stanie systematycznie monitorować jezioro. - Zadbalibyśmy też o systematyczne sprzątanie dna oraz prelekcje dla młodzieży -mówi pan Michał. - Należałoby też zadbać o dobrą współpracę z bytowskim kołem PZW i klubem żeglarskim. To miejsce mogłoby się stać wyjątkowym punktem na mapie turystycznej Pojezierza Bytowskiego, a nawet ewenementem na salę Polski. Doszło już do spotkania płetwonurków z urzędnikami Głos Słupska Piątek, 12.03.2021 U sąsiadów_ III gffc, M&Ł d - 'a -j v" ^ * >"*W lllll UMi IHWI M§ • «?*?«$► - . •" . >ff * %*" ;** ' • j miejskirni i starostwa. - Analizujemy pomysł. Widzimy taką potrzebę, by coś stworzyć nad jeziorem Jeleń. Widzimy wiele korzyści, mielibyśmy wyczyszczone dno jeziora, to sposób na jego zabezpieczenie - mówi Mateusz Osz- maniec, wiceburmistrz Bytowa. Starosta bytowski Leszek Waszkiewicz przyznaje, że pomysł jest bardzo interesujący i wart uwagi. - Potrzebne jest spotkanie w szerszym kręgu - mówi. - Je- stem bardzo zainteresowany tym pomysłem. Płetwonurkowie uważają podobnie. - Trzeba koniecznie powołać zespół roboczy składający się z fachowców w konkretnych dziedzinach - zapowiada Michał Górny. EjOL k ) - W7 # : .| W 1 \\l v w '' .. ^ - , *.$> > ? - IV Historia Głos Słupska Piątek, 12.03.2021 DLACZEGO 8 MARCA 1945 ROKU SŁUPSK STANĄŁ W OGNIU? JEST NOWA HIPOTEZA Wojciech Frelkhowski wojciechMichowski@gp24.pl 8 marca 1945 roku Słupsk - wówczas Stolp - został zajęty przez wojska radzieckie. Jednym z wydarzeń towarzyszących był wielki pożar centrum miasta. Doszło do niego nie tylko w wyniku sowieckiej samowoli. Nowe spojrzenie na ten temat zaprezentowali słupscy historycy. Za czasów PRL-u wydarzenia z 8 marca 1945 roku były przedstawiane jako wyzwolenie Słupska, zaś fakt pożarów i zniszczenia centrum miasta tłumaczono zaciętymi walkami wojsk radzieckich z wycofującymi się Niemcami. Ta narracja już dawno została zweryfikowana - walk o Słupsk praktycznie nie było. Były sporadyczne strzelaniny, choć faktycznie wycofujące się wojska niemieckie wysadziły mosty na Słupi. Zweryfikowano również samą datę zajęcia Słupska przez Rosjan. W latach PRL-u obowiązywała data 9 marca. Wynikała ona z tego, iż dowództwo Armii Czerwonej na cześć zajęcia kolejnych miast lubowało się w oddawaniu salw armatnich w Moskwie. Takie salwy oddano także po zajęciu Słupska i miało to miejsce właśnie 9 marca, dzień po faktycznym zajęciu miasta przez wojska radzieckie. Ale 9 marca Słupsk już płonął. Dlaczego doszło do tego pożaru? Nowe fakty związane z wielkim pożarem centrum Słupska, który wybuchł w nocy z 8 na 9 marca 1945 roku odnalazł Tomasz Urbaniak, pasjonat i znawca historii Słupska. O pomoc w weryfikacji i interpretacji swojego odkrycia zwrócił się do prof. dr hab. Wojciecha Skóry, dyrektora Instytutu Historii Akademii Pomorskiej w Słupsku. Te ustalenia obaj panowie zaprezentowali podczas niedawnego Historycznego Czwartku, cyklicznego spotkania (teraz tylko online) organizowanego przez Bałtycką Galerię Sztuki Współczesnej i Instytut Historii AP. Wspomnienia Mety Dahling Tomasz Urbaniak odnalazł relację naocznego świadka tamtych wydarzeń. To relacja Mety Dahling, mieszkanki ówcze- h- • > 3* Aa. Ruiny słupskiej starówki snego miasta Stolp, która była pracownicą kancelarii prawnej mieszczącej się przy Starym Rynku. Jej wspomnienia zostały zamieszczone w wydawnictwie „Stolper Heimatblatt" w czerwcu 1952 r. Było to pismo wydawane w Republice Federalnej Niemiec przez byłych mieszkańców Stolp. Meta Dahling opisuje, że dzień przed wkroczeniem Rosjan widziała, jak niemieccy żołnierze na Starym Rynku władowywali skrzynie, które następnie znosili do piwnicy budynku nr 12 stojącego po południowej stronie placu. Zauważyła również przewód, który był rozciągnięty pomiędzy budynkami. Jak pisze w swoich wspomnieniach, są- dziła, że żołnierze umieszczali w piwnicach zapasy amunicji, zaś przewód był kablem telefonicznym. 8 marca 1945 roku Meta Dahling, jak wielu mieszkańców miasta Stolp, w obawie przed wkraczającymi Rosjanami schroniła się w piwnicy. W jej przypadku w piwnicy kamienicy przy dzisiejszej ul. Małachowskiego. Późnym wieczorem 8 marca usłyszała wielki huk, a nad centrum miasta widoczna była łuna od pożaru. Po kilku dniach, kiedy znalazła się na Starym Rynku, w miejscu budynku, w piwnicy którego Wehrmacht umieścił skrzynie, był tylko wielki lej. Natomiast większość budynków otaczających Stary Rynek, a także tych z okolicznych ulic była wypaloną ruiną. Zaś z domu, w piwnicy którego składowano skrzynie, pozostała tylko wielka dziura w ziemi. Pożar był metodyczny. a nie chaotyczny Zdaniem Tomasza Urbaniaka oraz prof. Wojciecha Skóry opis Mety Dahling świadczy o tym, że na Starym Rynku doszło do eksplozji ładunków wybuchowych. - Nasza hipoteza jest taka, że Niemcy urządzili pułapkę na Rosjan, aby opóźnić ich marsz w stronę Gdańska (Rosjanie wkroczyli do Słupska od zachodu - dop. red.) - mówił w Historycznym Czwartku prof. Wojciech Skóra. - Skrzynie, o których wspominała Meta Dahling, zawierały materiały wybuchowe. Nie wiemy, czy detonacja, która nastąpiła 8 marca wieczorem, była spowodowana przez Niemców czy też wywołali ja Rosjanie przeczesujący miasto. O tym, że eksplozja musiała nastąpić, świadczy też jedno ze zdjęć południowej pierzei Starego Rynku wykonanych jakiś czas po zajęciu Słupska przez Rosjan. Zamiast budynku numer 12 widać dziurę w ziemi, wokół której są koncentrycznie rozrzucone cegły, właśnie jak od wybuchu. Według obu historyków dalszy rozwój wypadków był następujący. Rosjanie w obawie przed kolejnymi pułapkami postanowili wypalić zabudowę zlokalizowaną na osi komunikacyjnej pomiędzy zachodnią 0 wschodnią granicą miasta. - Należy tu dodać, że do Słupska weszły wówczas tylko czołowe sowieckie oddziały frontowe. Cała reszta armii miała dopiero nadciągnąć do zachodu. I właśnie aby zabezpieczyć ten przemarsz oddziały, które już były w Słupsku, postanowiły na wszelki wypadek wypalić i zbi^r^yc budynjd zlokalizowane przy głównych ulicach na linii zachód-wschód -wyjaśnia prof. Wojciech Skóra. Do tego zadania Rosjanie zapędzili Niemców, których wyciągali z mieszkań i zmuszali do wylewania benzyny na ulice 1 domy. To była częsta praktyka stosowana przez wojska sowieckie po zdobyciu miast. - Nie było wtedy czasu na roz-minowywanie. Zatem podpala się miasto, aby zdetonować ładunki wybuchowe, które mogły zostać ukryte - precyzuje prof. Skóra. Zdaniem dyrektora Instytutu Historii AP, gdyby Słupsk stanął w ogniu w wyniku żołnierskiej furii i rozpasania, to pożary byłyby chaotyczne, zlokalizowane w różnych punktach miasta. Tymczasem z topografii pożarów wynika, że wybuchły one przy głównych ulicach Słupska z zachodu na wschód. Najbardziej ucierpiało centrum miasta, bo tutaj zabudowa była najgęstsza i ogień łatwo przenosił się na sąsiednie budynki. Być może gdyby nie eksplozja na Starym Rynku, centrum Słupska nie zostałoby zniszczone po zajęciu miasta przez wojska radzieckie. ©® Odgruzowywanie obecnej ul. Łukasiewicza po zniszczeniach Uczestnicy Historycznego Czwartku. Od prawej: prof. Wojciech Skóra i Tomasz Urbaniak