>R0Łgf4Emg2g &0W5TMCM KRAJm, tĄCZCfVm t organ komitetu wojewódzkiego pzpr w koszalinie 10 SIR OM Rok XXIII Nr 10 (7237) SOBOTA — NIEDZIELA, 11—12 STYCZNIA 1975 r. Cena 2 zł FERIE ZIMOWE-jakie będą? mm P powietrzu Edward Gierek z WIZYTĄ NA KUBIE B WARSZAWA (PAP). No zaproszenie I selera tarza Komitetu Centralnego Komunistycznej Par tii Kuby Fidela Castro 10 bm. w godzinach ran nych udał się z oficjalną, przyjacielska wizytą na Kubę I sekretarz Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Edward Gie rek z małżonką. (dokończenie na str. 2) CZESŁAWA CZECHOWICZ flioeiaż DEPESZA P. JAROSZEWICZA DO PREMIERA NORWEGII WARSZAWA (PAP). Prs zęs Rady Ministrów Piotr Jaroszewicz wystosował de peszę z pozdrowieniami do prpmiera Norwegi' Trygve Brattelego z okazji 65. rocz nicy jego urodzin. RADZIECKIE ZB02E DLA POLSKI vi , RZESZÓW (PAP). Do punktu przeładunkowego Medyka — Żurawica nadszedł pierwszy transport ra dzieckiego zboża Tym samym ZWiaz^k Radziecki roz począł realizację umowy handlowej na rok 1375 pod pisanej 20 grudnia ub roku w Moskwie ZSRR dostarczy Polsce w tym roku o-gółem 1 min ton zboża, z czego w pierwszym kwarta le br port przeładunkowy Medyka — Żurawica odbie rze 150 tys. ton jeczmienia i 30 tys ton pszenicy. Chciałam zobaczyć, jak wygląda na eo dzień, od podszewki — praca sióstr PCK opiekujących się samotnymi, starymi, schorowanymi ludźmi. Z Weroniką Nowakow-ską^ siostrą PCK, wybrałam się do jej podopiecznych. 95-łetni starzec, zawiadomiony, że przyjdzie „ktoś z redakcji" poprosił siostrę, żeby ubrała go w odświętny, granatowy garnitur z przypiętym do klapy krzyżem zasługi, Tak oczekiwał, stojąc. Bo nikt tu nigdy nie przychodzi. Jakikolwiek gość, nawet taki jak ja, „służbowy", to dla staruszka wielkie przeżycie. OŚWIADCZENIE owi ANWARA SADATA KAIR (PAP). Prezydent Egiptu Anwar Sadat o^wiad czył, że podziela pogląd pre zydenta Algierii, Ruari Ftu medfena, iż w razie amerykańskiej interwencji zbrój nej przeciw krajom naftowym Arabowie powinni wy sadzić w powietrze szvby wiertnicze i inne instalacje. POMOC ZSRR DLA CYPRU CZYTELNICY O PIERWSZYM NUMERZE MAGAZYNU W ub. sobotę wydaliśmy pierwszy numer 16-stronicowego MagOzynu Jak przyjęli go nasi Czytelnicy, jaka jest ich opinia o tej nowości „Głosu"? Najpierw zasięgnęliśmy opinii tych, którzy nas ^ aazeit? sprzedam* kioskarzy ,.Ruchu" w Koszalinie. W kiosku nr 24 przy ul. Grottgera notujemy: - Panie, przydałoby mi $ię jeszcze ze 100 numerów. Magazyn rozszedl się błyskawicznie. (dokończenie na str. 5) Dzień dobry sąsiedzie... Nagrodzony w konkursie KTSK, „Głosu Koszalińskiego" i „Pobrzeza" reportaż JOZEFA NARKOWICZA — str. 0 (dokończenig na str, 5) MOSKWA (PAP). W związku z tym, że w wyni kU działań wojennych na Cyprze wieje rodzin zostało bez dachu nad głową, Komitet Wykonawczy Towarzystw Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca ZSRR wysłał do Czerwone go Krzyża Cypru druga par tię towarów przeznaczonych dla poszkodowanej ludności. SPOTKANIE TITO - WHITLAM BELGRAD (PAP). Prezy deht Jugosławii Josip Bmz Titrt przyjął wczoraj premiera Australii Gougha Wbitlama. W tym samym dniu premier Australii, któ ry od czwartku przebywa w Jugosławii z. trzydniową Wizytą oficjalną, kontynuował rozmowy z premierem Jugosławii, Dżemalem Bi-jediełem. Nasza minisonda w następnym wydaniu Magazynu Rys. Zbigniew ZlomecW 9 Wstępna ocena efek-a tów roku ubiegłego 0 Zadania na rok bie-żą cy — str. ) Strona 2 MAGAZYN * Głos Koszaliński nr 10 A PREZYDENT USA Gerald Ford podpisuje ustawę o reformie handlu, która znosi bariery w stosunkach handlowych ze Związkiem Radzieckim. / A NAJWIĘKSZA w historii aukcja złota. Rzqd USA przeznaczył do sprzedaży 56 ton złota. Przetarg nie przyniósł spodziewanych rezultatów. Sprzedano 3/8 oferowanego złota uzys kujqc 100 min dolarów zamiast jak oczekiwano 350 min doi. A NA BLISKIM WSCHODZIE ddbyła się seria spotkań i roi mów. W Bejrucie toczyły się rozmowy między prezydentem Libanu Sulejmanem Farandżśjq i prezydentem Syrii Hafezem Asa dem. W Jordanii przebywał z wizytq cesarz kanu Mohammad Reza Pahlawi, gdzie spotkał się z królem Husajnem. Z Jordanii irański monarcha udał się do Egiptu dla odbycia rozmów z prezydentem Anwarem Sadatem. ▲ PRASA ŚWIATOWA I wielu polityków krytykuje wypowiedź sekretarza stanu USA Henry Kissingera dotyczqcq możliwości użycia przez USA siły na Bliskim Wschodzie w celu ustanowienia kontroli nad polami naftowymi. ▲ Z BAZY MORSKIEJ USA na Filipinach wypłynęła amerykańska VII Flota kierujqc się na Ocean Indyjski. W zespole okrętów znajduje się lotniskowiec o napędzie atomowym „Enterprise". ▲ W LONDYNIE odbyły się dwudniowe rozmowy ministrów finansów krajów należących do EWG. Omawiano problem tzw. % YGODNIA petrodolarów oraz sposoby ponownego ich wprowadzenia w sy stem gospodarki świata kapitalistycznego. A BRYTYJSKI minister spraw zagranicznych James Callag-han kontynuował podróż po krajach Afryki podjętq w celu znalezienia rozwiqzania problemu rodezyjskiego. A W MIEJSCOWOŚCI Penina (Portugalia) rozpoczęła się konferencja konstytucyjna nt. przyszłości Angoli z udziałem przedstawicieli rzqdu portugalskiego i przedstawicieli trzech angolańskich ruchów narodowowyzwoleńczych. A XXIV sesja Komitetu Wyzwoleńczego Organizacji Jedności Afrykańskiej oficjalnie uznaje Narodowy Zwiqzek na Rzecz Całkowitej Niepodległości Angoli (UNITA). A PREMIER Malty Dom Mintoff podczas swej wizyty w ChRL został przyjęty przez Mao Tse-tunga. A MINIONY tydzień upłynqł pod znakiem niesłabnqcych prowokacji Izraela na granicy z Libanem. Soldateska izraelska wykorzystywała do tych celów artylerię, lotnictwo i okręty wojenne. Artyleria izraelska kilkakrotnie ostrzeliwała gęsto zaludnione tereny Libanu południowego. A WOBEC stałego naruszania przez Sajgon porozumienia paryskiego siły wyzwoleńcze podjęły w Wietnamie Południowym operacje wojskowe. Lotnictwo sajgońskie dokonało ciężkich bombardowań terenów wyzwolonych. Wzrost napięcia wystąpił również w Kambodży. A MINISTER spraw zagranicznych Izraela Jigael Allen udał się z wizytq do Stanów Zjednoczonych. Jednym z głównych celów tej wizyty jest uzyskanie pomocy finansowej przez Izrael od USA. A ARABIA SAUDYJSKA zawarła porozumienie ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie zakupu amerykańskich samolotów wojskowych. Wartość kontraktu szacuje się na około 800 min dolarów. A W MOSKWIE odbyło się posiedzenie Komitetu Ministrów Obrony Państw - Uczestników Układu Warszawskiego. Biorq-cych udział w posiedzeniu ministrów obrony przyjqł na Kremlu przewodniczący Prezydium Rady Najwyższej ZSRR Nikołaj Pod-górny. r Po wyborach w Danii KOPENHAGA (PAP). Według informacji podanych wczoraj wynika, że w czasie czwartkowych wyborów parlamentarnych w Danii żadna z partii nie odniosła zdecydowanego zwycięstwa. Naj większy sukces odnotowała Duńska Partia liberalna u-zys kując w sumie 42 manda ty tzn. o 20 więcej niż poprzednio. Liberałowie nie zdołali Jednak wyprzedzić Partii Socjaldemokratycznej, która uzyskała 53 mandaty. Pozostała ona w ten sposób największą partią w 179 o-»obowym parlamencie. W wyborach uczestniczyło ogółem 10 partii politycznych i zdaniem obserwatorów, pomimo niewielkiego przyrostu mandatów uzyskanych przez cztery partie cen trolewicowe nowy parlament będzie nadal „politycznie roz bity" podobnie Jak po wyborach w 1973 roku. Oczeku Je się, ię dojdzie do oatrej konfrontacji między obecnym premierem Po ulem Hartllnglem i przywódcą socjaldemokratów Ankerem Joergensenem. Na zdjęciu: głosuje premier Danii Poul Hartling CAP AP-telefot« Licytacja mebli po J. Kennedym NOWY JORK (PAP). Jac-ąueline Kennedy Onassis, wdowa po prezydencię Johnie Kennedym, obecnie żona milionera Onassisa, wyst?wi ła na licytację ok. 30 przedmiarów stanowiących wyposażenie jej mieszkania 1 mieszkania jej obecnego mę ia. Szczególnym powodzeniem cieszyły się meble należące kiedyś do prezydenta i£en-Bedy'Q$o. Kupiec tzarne^o fotela, który należał do Job na Kennedy'ego w okresie studenckim, oświadczył, że kupiłby go za każdą cenę, a nie za jedyne 300 doi., któ re przyszło mu zapłacić. Sprzedane zostały również meble stanowiące wyposażenie mieszkania Kennedych po ślubie i część mebli używanych przez syna Kennedych, Johna Kennedy'ego ju ni ora. Edward Gierek z wizytą na Kubie (dokończenie ze str. 1) W podróży na Kubę I sekretarzowi KC PZPR towarzyszą: członek Biura Politycznego, sekretarz KC PZPR — Edward Babiuch, członek Biura Politycznego KC PZPR, minister spraw zagranicznych — Stefan Ol szowski, kierownik Kancela rii Sekretariatu KC PZPR — Jerzy Waszczuk, I sekretarz KW PZPR w Łodzi — Zbigniew Zieliński, zastępca przewodniczącego Komisji Planowania przy Radzie Ministrów — Tadeusz Gradów ski, I zastępca kierownika Wydziału Zagranicznego KC PZPR — Henryk Żebrowski, wiceminister spraw zagranicznych — Romuald Spa- sowski oraz grupa doradców. Na lotnisku Okęcie I sekre tarza KC PZPR żegnali: przewodniczący Rady Państwa — Henryk Jabłoński, prezes Rady Ministrów — Piotr Jaroszewicz, członkowie Biura Politycznego i Se kretariatu KC PZPR, władz naczelnych stronnictw politycznych, Prezydium Rządu. Obecny był charge d'affai res a. i. Republiki Kuby w Polsce — Jose M. Antelo Vilianueva. W drodze na Kubę samolot wiozący I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka wraz z małżonką i towarzyszącymi mu osobami przelatywał nad terytorium Czechosłowa cji, Republiki Federalnej Niemiec, Francji, Hiszpanii i Portugalii. Edward Gierek przekazał z pokładu samolotu depesze z pozdrowieniami do sekretarza generalnego KC KPCz Gustava Husaka, kanclerza RFN — Helmuta Schmidta, prezydenta Francji — Valery'ego Giscard d'Estainga, oraz pre zydenta Portugalii — Francisco da Costa Gomesa. Samolot Polskich Linii Lot niczych „Lot" „Henryk Sienkiewicz" wiozący E. Gierka z małżonką i towarzyszącymi mu osobami, zatrzymał się na krótki postój techniczny na portugalskiej wyspie Santa Maria w ąrchi-pelagu Azory. IHIHHIl ■■■ III— I ■■■—i11| IM i "i' li WOKOt PROBLEMU BLISKOWSCHODNIEGO Pokojowego rozwiązania trzeba szukać w Genewie LONDYN (PAP). Przebywający w Izraelu lord Ca-radon, dawny stały przedstawiciel Wielkiej Brytanii w ONZ i współautor rezolucji nr 242 stwierdził w wywiadzie dla dziennika izraelskiego „Jedijot Achro-not", że Jego zdaniem tekst tej rezolucji mówi o ..wycofaniu się Izraela ze wszystkich terytoriów okupowanych od czerwca 1967 r.". Lord Caradon uważa również, że uregulowanie konfliktu bliskowschodniego po winno nastąpić tylko w ramach genewskiej konferencji pokojowej, która Jak najszybciej powinna wznowić swe prace. Premier Izraela Iechak Rabin oświadczył, i* w zamian za układ pokojowy z Egiptem Izrael jest gotów wycofać się „z prawie całego Synaju". Premier oznaj mił równocześnie, te Izrael nia zamierza prowadzić rokowań s Organizacją Wy- zwolenia Palestyny [ Jest przeciwny wznowieniu konferencji genewskiej,, przekładając ponad nią strategię porozumień częściowych. Syria skrytykowała wywiad Rabina jako kolejną daremną próbę rozbicia solidarności arabskiej. Syryjskie źródła oficjalne stwier dziły, że propozycja zawarcia separatystycznego układu pokojowego z Egiptem jest nowym manewrem zmierzającym do opóźnienia realizacji uchwał Rady Bez pieczeństwa ONZ, przewidujących wynegocjowanie trwałego uregulowania konfliktu bliskowschodniego na genewskiej konferencji pokojowej. Źródła te przypomniały, że postanowienia te zobowiązują USA, podobnie Jak ZSRR, do poszukiwania pokojowych rozwiązań na forum genewskim. (ZSRR Jest za Jak najszybszym wznowieniem konferencji genewskiej). LĄDOWANIE BEZ OPON PRAGA (PAP). Wyjątkowe szczęście mieli podróżni i członkowie załogi samolo-iu czechosłowackich linii lotniczych „TU-134", lecące-cego 6 bm. z Belgradu przez Zagrzeb do Pragi. Sa molot podczas planowego lądowania w Zagrzebiu znalazł się w dramatycznej sytuacji. Cztery koła Jego podwozia po lewej stronie kadłuba zostały raptownie zablokowane w chwili, gdy maszyna dotknęła płyty lot niska. Na skutek silnego tarcia całkowitemu zniszczeniu uległy wszystkie o-pony. Samolot z trudem u- trzymał równowagę, pędząc na prawych kołach jeszcze ok. 1000 metrów z szybkością ok. 200 km na godz., a później — przechylony na le wą stronę — zatrzymał się. Nikt z 28 podróżnych i członków załogi, znajdujących się na pokładzie samo lotu, nie odniósł żadnych obrażeń, a niektórzy nawet nie wiedzieli o niebezpieczeństwie. Na podkreślenie zasługuje opanowanie kapitana samolotu Józefa Epsztajna, który dzięki doskonałym u-miejętnościom pilotażu nie dopuścił do tragedii i uratował podróżnych oraz pozostałych członków załogi samolotu. DO ..PIOTRA' NA PIWO" RZYM (PAP). 9 bm. otwarta została pierwsza w historii restauracja w Watykanie. Jest to lokal samoobsługowy z 254 miejscami siedzącymi. Turyści zwiedzający muzea watykańskie (1,5 miliona rocznie) mogą tam zjeść proste barowe posiłki, a także napić się piwa, wody mineralnej oraz białego lub czerwonego wina z pod-rzymskich winnic należących do Watykanu. W pierwszym dniu nowa restauracja cieszyła się olbrzymim powodzeniem przede wszystkim wśród rzymian, zawsze ciekawych no wości w „Wiecznym Mieście" Jak pisze AFP, klienci już ochrzcili nowy lokal dając mu nazwę „U Piotra". WYPADEK U WYBRZEŻY JUTLANDII GDAŃSK (PAP). 9 bm. o godz. 23 uległ katastrofie trawler rybacki s/t „Brda" należący do gdańskiego Przedsiębiorstwa Połowów Dalekomorskich i Usług Ry backich „Dalmor". Wchodząc w czasie silnego sztormu do portu duńskiego Hanstholm w północno-zachodniej Jutlandii trawler doznał awarii steru. Pomimo rzucenia dwóch kotwic silny wiatr i wysoka przy-bojowa fala rzuciły jednostkę na falochron portowy. Trawler uległ silnym uszko dzeniom i przechylił się na lewą burtę. O północy duński helikopter rozpoczął akcję ratowniczą, w której wyniku wysadzono na ląd 17 członków załogi. Jeszcze wczoraj trwały postukiwania 10 zaginionych członków załogi trawlera. Uratowani członkowie załogi czują się dobrze i są otoczeni na miejscu troskliwą opieką przez przedstawiciela armatora. NIEPOKOJ W INDIACH DELHI (PAP). Skierowanie na wody Oceanu Indyjskiego przez USA okrętów wojennych, a wśród nich lotniskowca „Enterprise" o napędzie atomowym wywołało żywe reakcje w kołach politycznych Delhi oraz zaniepokojenie społeczeństwa Indii. W kołach politycznych Delhi zwraca się uwagę na fakt, że wysłanie przez Sta ny Zjednoczone okrętów wo jennych w rejon Oceanu In dyjskiego zbiega się z niedawnymi groźbami sekretarza stanu USA, Henry Kissingera, na temat zbrojnej interwencji przeciwko krajom arabskim, produkującym ropę naftową. W dniu 9 stycznia 1975 roku, po długich I ciężkich cierpieniach zmarła RYSZARDA K0WACKA współpracownik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno--Epidemiologicznej w Słupsku Wyrazy serdecznego współczucia MĘŻOWI, DZIECIOM i RODZINIE składają DYREKTOR, UAL>A ZAKŁADOWA i WSPÓŁPRACOWNICY W dniu 9 stycznia 1975 roku zmarł, w wieku 54 lat JAN KLAS1ŃSKI długoletni pracownik WPHS Oddział w Kołobrzegu Wyrazy głębokiego współczucia RODZIMIE składają DYREKCJA, RAD.4 ZAKŁADOWA, POP out WSPÓŁPRACOWNICY Gfot Koszaliński nr TO MAGAZYN Strona 3 Z prac Prezydium Rzqdu 9 Skracanie normatywów czasowych inwestycji 0 Zaopatrzenie ludności wiejskiej w materiały budowlane WARSZAWA (PAP). Jak Informuje rzecznik prasowy rządu — wczoraj Prezydium Rządu na swoim kolejnym posiedzeniu rozpatrzyło spra wy związane z przyspieszeniem osiągania projektowanych zdolności produkcyjnych w nowo uruchamianych i modernizowanych obiektach przemysłowych. Podjęto w tej mierze szereg postanowień. Określają one warunki skracania okresów osiąga ma projektowanych zdolności wytwórczych, a w konsek wencji szybszego uzyskiwania efektów gospodarczych ze zrealizowanych inwestycji. W większości podstawowych gałęzi przemysłu obowiązujące okresy normatyw ne ulegają skróceniu o 2 do 6 miesięcy; nie dotyczy to obiektów kopalnictwa węgla, przemysłu koksowniczego i petrochemicznego, a także mięsnego i piwowarskiego. Dla inwestycji typu moder nizacyjnego, dokonywanych w czynnych zakładach produkcyjnych ustalono norma tyw czasowy o 30 do 50 proc. krótszy niż dla zakładów bu dowanych od podstaw. Za konieczne uznano uruchamianie produkcji jeszcze przed kompleksowym przędę ciem inwestycji do eksploatacji. Podjęte postanowienia mają na celu dalsze usprawnienie 1 zdyscyplinowanie pro-eesu osiągania projektowanych zdolności produkcyjnych, a w ten sposób obniżenie społecznych kosztów in westycji i ich eksploatacji. Z kolei Prezydium Rządu, na podstawie materiałów przedłożonych przez Najwyż szą Izbę Kontroli oraz infor macji Ministerstwa Handlu Wewnętrznego i Usług, omó wiło sytuację w dziedzinie zaopatrzenia ludności rolniczej w materiały budowlane. Duże zainteresowanie ludności wiejskiej budownictwem inwentarskim i miesz- kaniowym, wywołane z jed nej strony wzrostem dochodów pieniężnych, z drugiej zaś — dążeniem do rozwoju produkcji, powoduje że zapotrzebowanie wsi na materiały budowlane stale rośnie. Biorąc to pod uwagę pań stwo kieruje na wieś coraz większe ilości materiałów bu dowlanych. W latach 1971— —1974 dostawy cementu na zaopatrzenie rynku wiejskie go wzrastały średnio rocznie 0 8,9 proc., materiałów śćien nych o 11,8 proc., wapna bu dowlanego o 7,9 proc., a ma teriałów pokryciowych o 9,6 proc. Pomimo to rolnicy mają nierzadko trudności z naby ciem potrzebnych im materiałów budowlanych. Jedną z przyczyn — jak wykazały kontrole NIK — jest przechwytywanie części materia łów budowlanych przeznaczo nych do sprzedaży wolnoryn kowej przez różne instytucje 1 organizacje gospodarcze na różnorodne pozaplanowe inwestycje; Obchodząc istniejące przepisy, dokonują one nierzadko zakupu potrzebnych im materiałów w sklepach prowadzących sprzedaż wyłącznie dla ludności, t Biorąc to pod uwagę Prezydium Rządu zobowiązało ministra handlu wewnętrzne go i usług do uściślenia zasad i trybu rozdziału i sprze dąży materiałów budowlanych na wsi, w sposób zapewniający optymalne w da nych warunkach zaspokojenie potrzeb zarówno ludności rolniczej, jak i wszystkich organizacji i uspołecznionych jednostek gospodarczych. Pod jęte zostaną kroki dyscyplinujące i. porządkujące tę waż ną gospodarczo i społecznie sferę działania. Następnie rozpatrzono i za aprobowano projekt uchwały Rady Ministrów o utworzeniu w Katowicach Oddziału Polskiej Akademii Nauk. Słupskie zakłady sprz< tu Okrętowego „Seza- mor" w Słupsku mają poważny udział w budowie statków morskich, które spływają na wodę z pochylni i doków polskich stoczni. Najlepiej obrazuje to schematyczny przekrój statku, gdzie oznaczone są zamontowane urządzenia rodem z „Sezomo ru". iNajwięcej ich, około 12, znajduje się na śródokręciu. Najpoważniejszą jednak pozycję stanowi łańcuch kotwicz ny, umieszczony w części dzio bowej statku. Załoga „Sezamoru" już po nad 5 lat specjalizuje się, m. in. w produkcji łańcuchów technicznych i kotwicznych -jest jedynym producentem w kraju tych ostatnich oraz skomplikowanych w wykonaniu łączników Kentera, do spi nania przęseł łańcuchów , Łańcuchy kotwiczne sq wykonywane ze stalowych prętów, a ich ogniwa łączy się przy użyciu 3 agregatów ze zgrzewarkami. Długość jednego odcinka łańcucha * kotwicznego wynosi 25 albo 27.5 m. Waga najlżejszego ogniwa łańcuchowego przekracza nie co kilogram, najcięższego -wynosi 75,5 kg. W br. wyprodukowano w „Sezamorze" łańcuchy techniczne i kotwiczne o łącznej długości, pozwalającej na ułożenie ich wzdłuż drogi Słupsk - Koszalin i bez' ma- ŁAŃCUCHY Z „SEZAMORU" ła z powrotem. Część łańcuchowej produkcji wyeksporto wano do W. Brytanii, RFN, Danii, Holandii, Finlandii i Norwegii, (wir) Zdjęcia: IRENEUSZ WOJTKIEWICZ Polipy albo powiastka bez morału Życiowe doświadczenie nauczyło mnie, te aby cokolwiek załatwić naprawdę skutecznie, należy działać okrężną drogą. Tak też pomyślałem sobie, stwierdzając pewnej bezsennej nocy, że najwyższy czas usunąć polipy z nosa. No bo jak tu z czymś takim iść do przychodni? Potraktują człowieka formalnie, najpewniej zechcą ciąć bez znieczulenia... Albo do spółdzielni lekarskiej? Trafi się tam taki, co to dorobić wprawdzie lubi, ale prywatnie, pod nazwiskiem, woli nie ryzykować... A więc do specjalisty praktykującego pry watnie? Bez czyjegoś polecenia tak jakoś głupio.~ Do białego rana /usiłowałem wygrzebać z pamięci jakiegoś bodaj dalszego krewnego, który by miał coś wspólnego ze specjalistą od polipów. Potem przyszła kolej na znajo mych, znajomych znajomych... 1 nagle olśnienie: przecież do Kowalskiego (to mój kolega z pracy, szkoda tylko, że właśnie jestem z nim skłócony) przychodzi czasami na brydża niejaki Łapciuszko. Tenże Łap-ciuszko przechwalał się kiedyś, że na wcza sach poderwał dziewczynę, która jest przyjaciółką przyjaciółki Malinowskiego. No a Ma linowski jest przez Wiśniewskiego spokrewniony z peionym facetem osobiście doglądają zym volkswagena będącego własnością dokto ra Z. — znanego specjalisty w dziedzinie chi rurgii nosa. Wiadomo, jakimi względami do która Z., musi cieszyć się człowiek, któremu tenże doktor powierzył swojego nowiutkiego volkswagena... Jeśli więc okaże się, że doktor Z. prowadzi prywatną praktykę — jestem uratowany! Cel uświęca środki, przeto przeprosiłem się z Kowalskim i następnie wpadłem doń na brydża z butelką koniaku. W gruncie rzeczy fajny gość z tego Kowalskiego; w mig\ zaaranżował brudzia z Łapciuszką, co było konieczne do przejścia na intymne tematy, a mianowicie ustalenia, jaki stosunek łączy aktualnie Łapciuszkę z dziewczyną, która jest przyjaciółką przyjaciółki Mali-nowskiego itd. Dalej poszło już jak po maśle. Po jakichś ■ dwóch tygodniach, kiedy wreszcie otrzymałem od Łapciuszki telefoniczną wiadomość, że „dojście" jest załatwione, zjawiłem się u doktora Z. z bukietem w ręku (no i polipami w nosie). Gabinet jego opuściłem wprawdzie bez polipów, ale z głębokim poczuciem niedosytu. Doktor Z. dał mi bowiem do zrozumienia, że polipy usunąłby równie solidnie wtedy, gdyby facet, z którym przez Wiśniewskiego spokrewniony jest Malinowski (będący przyjacielem przy jaciółki Łapciuszki itd.) rozbił jego ukochanego rolkswagena w drobiazgi. I że w o-góle z takim głupstwem należało przyjść do niego do przychodni... Chociaż już bez polipów noc znowu miałem bezsenną'. Faktycznie, w oczach do która Z. wyszedłem na analfabetę w kwestii porządków panujących w społeczeństwie. Przecież po to pogłębia ono podział pracy w swoim łonie, po to wykształca coraz to nowych specjalistów tudzież całe wy specjalizowane instytucje, żeby każdy wiedział, do kogo zwracać się z taką a nie inną sprawą. Zeby każdy był sprawniej i szybciej załatwiony. Ale już z rana, przy śniadaniu konsumo wanym w barze, zwątpiłem nieco. Mamy wprawdzie od pewnego czasu Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Przemysłu Gastronomicznego, jednak jak karmiono mnie wczorajszym bigosem (albo — żebym nie mówił, że nie ma wyboru — ledwie w gorącej ico-dzie zamoczoną kiełbasą), tak karmią nadal... Zupełnie zaś z pantałyku zbiło mnie zasłyszane chwilę później • opowiadanie o perypetiach związanych z budową koszaliń skiego „Pałacu Ślubów". Chodzi o trochę aluminiowej blachy prze widzianej na wystrój owego obiektu. Otóż, żeby sprawy tego rodzaju załatwiać spraw niej i szybciej — w Poznaniu powołano do życia instytucję wyspecjalizowaną, a miano wicie Zjednoczenie Produkcji Elementów Wyposażenia Budownictwa. „Metalplast". Przedsiębiorstwo to, zastrzegając sobie monopol w dziedzinie m. in. projektowania (jak gdyby inni architekci nie mieli zielonego pojęcia co to jest metal i jak go stosować) oraz dostaw, rozpoczęło swoją działalność od wydania opasłego tomu drobiazgowych instrukcji. Obok szczegółowo wy-łuszczonych kwestii proceduralnych, związa nych z projektowaniem i zamawianiem e-lementów metalowych, w tomie tym znalazły się nawet... teksty piosenek, jakie w tej lub w innej sprawie (odrębny tekścik na każdą możliwą okoliczność!) należy kierować do „Metalplastu". Szacowna ta instytucja uważa najwidoczniej, że architekci są również... analfabetami. To tak na marginesie. Rzecz w tym, że koszaliński „Pałac Ślubów" ma stanąć w tym roku, podczas gdy starania o wspomniane blachy aluminiowe, podjęte jedyną odtąd legalną drogą (przez „Metalplast"), utknęły na zapewnieniu, że zostaną one zaprojektowane i dostarczone może w 1977, ale raczej w 1978 roku... „Pałac Ślubów" ma jednak stanąć w tym roku — i to przyozdobiony aluminium. Jakim cudem? Cóż... Miłe niespodzianki zdarzają się wprawdzie, ale tak na wszelki wypadek dobrze jest mieć pod ręką jakiegoś Łapciuszkę. t SCORPION Strona 4 MAGAZYN Głos KoszatifisfTl nr ^ Wstępna oceno wyników ubiegłego roku Zadania na rok bieżgcy KOSZALIN. Wczoraj w Komitecie Wojewódzkim PZPR odbyło się kolejne posiedzenie Wojewódzkiego Zespołu do Spraw Konkursu „Gmina — mistrz gospodarności . Tematem posiedzenia była wstępna ocena efektów Konkursu w naszym województwie w roku ubiegłym oraz omówienie najważniejszych zadań czekających gminy uczestniczące w konkursie w roku bieżącym. W obradach zespołu wzięli udział: I sekretarz KW partii, Władysław Kozdra, prezes WK ZSL, Stanisław Włodarczyk, wojewoda koszaliński, Stanisław Mach, sekretarz KW PZPR, Zbigniew Głowacki i przewodniczący WK FJN, Józef Macichowski. Obradom przewodniczył sekretarz KW PZPR, Jerzy Chudzikiewicz. — przewodniczący Wojewódz kiego Zespołu do Spraw Konkursu. Główne efekty uczestnictwa gmin naszego województwa w konkursie „Gmina — mistrz gospodarności" omówił w imieniu Prezydium Zespołu, wicewojewoda kosza- liński, Tadeusz Galifc. Zwrócił on uwagę na znaczenie konkursu jako kolejnego etapu organizowanej inspiracji społecznych inicjatyw, które coraz wyraźniej zaczęły się uwidaczniać w naszym województwie po XIII Konferencji Wojewódzkiej PZPR i liście I sekretarza KW partii, Władysława Kozdry. Większość zadań konkursowych była zbieżna z tymi inicjatywami. Konkurs więc pozwolił rozszerzyć je i ująć w odpowiednie ramy organizacyjne. Z drugiej strony — rozbudzone ambicje naszego społeczeństwa, nie notowana dotąd aktywność mieszkańców spowodowała, że zadania ujęte w ogólnopolskim programie konkursu zostały znacznie wzbogacone przez aktyw w gminach i powiatach, zaś realizacja z reguły wyprzedziła i te, zwiększone plany i zadania. W efekcie np. na 419 km planowanych ogrodzeń wykonano ponad 500 km, o 47 proc. zwiększono planowaną liczbę wyremontowanych budynków mieszkalnych, a o 43 proc. planowaną budowę obiektów inwentarskich. Podobnie przekroczono plany remontów i budowy świetlic i klubów, obiektów szkolnych i innych. Na szczególne podkreślenie zasługuje udział w tych pracach czynów społecznych mieszkańców województwa. Łączna ich wartość w roku ubiegłym oceniana jest na 315 min zł. Podobnie korzystny wpływ miał konkurs na wyniki produkcyjne w koszalińskim rolnictwie. O najważniejszych zadaniach, wynikających z programu naszego udziału w konkursie w roku bieżącym mówił przewodniczący Wojewódzkiego Zespołu Konkursowego, sekretarz KW, Jerzy Chudzikiewicz. Przystępując do ich omawiania, scharakteryzował obecną sytuację w rolnictwie województwa. Zwrócił uwagę, że obok bardzo dobrych wyników osiągniętych w roku ubiegłym w wielu dziedzinach rolnictwa, a także w realizacji programu rozwoju sadownictwa, zanotowaliśmy również zjawiska ujemne. Do nich należy niewątpliwie zaliczyć niewykonanie planu rozwoju warzywnictwa. Zapowiedział również, że wojewódzka instancja partyjna zamierza tej sprawie poświęcić w najbliższym czasie znacznie więcej uwagi i podjąć odpowiednie działanie, zmierzające do nadrobienia opóźnień. Szczególną rolę będą miały do spełnienia w tej dziedzinie zarówno koła gospodyń wiejskich, jak i kobiecy aktyw w państwowych gospodarstwach rolnych. Aktywności społecznej powinno towarzyszyć odpowiednie działanie administracyjne. — Jest zrozumiałe — stwierdził tow. J. Chudzikiewicz — że nasze zadania na rok bieżący muszą znacznie wy- przedzać już osiągnięte wyniki, chociaż są one rzeczywiście wysokie. Odpowiednie przygotowania w tym kierunku rozpoczęte zostały już jesienią powszecnnym przeglądem maszyn i narzędzi rolniczych. Wychodzimy z założenia, że nie wolno nam zrezygnować z ani jednej maszyny rolniczej, której użycie moice usprawnić naszą bataiię o cnieb. Konieczne są daisze zmiany w strukturze zasiewów, zmierzające do zwięKszenia areału zasiewu zbóz o najwyższej plenności. Musimy również utrzymać wyaoKi poziom nawożenia mineralnego. Wśród zadań KonKudowych w dalszym ciągu na pierwsze miejsce wysuwa się systematyczne podnoszenie poziomu estetycznego, łaau i porządKU na wsi koszalińskiej. W tym celu potrzebne jest łączenie wysJków poszczegolnycii zespołów w gminach, oraz współpraca między gminami a nawet powiatami. W dyskusji mówiono szeroko o doświadczeniach pierwszego roku udziału gmin w konkursie, wsKazywano na konkretne przykłady korzyści społecznych, jakie z tego wyniesiono oraz o zamierzeniacn na przyszłosć. O Diezących pracach Wojewódzkiego Zespoiu Konkursowego, zmierzających do ustalenia ostatecznycn wyników konkursu poinformowała zebranycn sekretarz WK FJN, Barbara Poiak. Na zakończenie spotkania zabrał głos I sekretarz KW PZPR tow. Władysiaw Kozdra, który powiedział m. in.: Mamy za sobą rok dobry.ch i mniej dobrych doświadczeń. I jedne, i drugie powinniśmy skrupulatnie wykorzystać, bowiem rok, w który wkroczyliśmy, jest rokiem szczególnym. Jest to rok nie tylko 30-lecia wyzwolenia Ziemi Koszalińskiej, co skłania nas ao podejmowania wielu nowych zadań, ale również rok Wojewódzkiej Konferencji Partyjnej i VII Zjazdu naszej partii. A więc i nasze wysiłki we wszystkich dziedzinach winny być na miarę tego roku. Przede wszystkim zaś powinniśmy skoncentrować tt wysiłki w podstawowej dla nas kwestii: porządkowania i upiększania naszego województwa. I tu liczymy na wzmożony wysiłek całej naszej wojewódzkiej organizacji partyjnej, stronnictw politycznych, ogniw administracji, bardzo nam bliskich organizacji młodzieżowych oraz wszystkich ludzi zespolonych we Froncie Jedności Narodu. A wszystkie te wysiłki można objąć ramami naszej kampanii „Gmina — mistrz gospodarności'". Jeżeli rok ubiegły mamy prawo nazywać rokiem udanego startu do batalii o ład i estetykę województwa, to rok bieżący winien być rokiem generalnego przełomu, wydatnego zbliżenia się do wyznaczonego celu. W. WISNIEWSKI SŁUPSK, Dzisiaj, 11 bm. o godz. 18.30 w Zamku Książąt Pomorskich Muzeum Pomorza Środkowego otwiera wystawą „Koloryzm w malarstwie polskim';. Wystawę, przygotowaną przeć? Muzeum Narodowe w Poznaniu, uzupełniają zbiory Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum lm. Leona Wyczółkowskiego w Byd- foszczy. Muzeum Pomor25ł rodkowego w Słupsku. Po otwarciu — w zamku o godz. 19 w koncercie kameralnym wystąpi szczecińskie trio stroikowe w składnie Kajmund Drążkiewlcz — obój, Jan Bajon — klarnet, Waldemar Ogo nowskl — fagot. (tm) „DELEGACJA" NA KOMIN SŁUPSK. Niedawno rozpoczął się rozruch pierwszego kotła nowej, wielkiej kotłowni KR-1. Obok kotłowni stoi najwyższy w województwie komin liczący 110 m. Wykonawcy mówią żartem, że po to, by wymienić w przyszłości żarówkę na szczycie komina (zainstalowano tam światła ostrzegawcze) odpowiedni pracownik będzie chyba musiał brać... delegację służbową. Droga na szczyt komina bowiem, wymiana świateł i zejście z powrotem zajmie kilka go- dzin, tyle, co miast... (tm) wyjazd do któregoś 11 z pobliskich Rolnicy w ławkach szkolnych MIASTKO. Pierwsze lekcje odbyły się w grudniu zaś następne wyznaczono na styczeń i luty Oczywiście, chodzi o kursy zawodowe organizowane dla rolników. Otwarto je w 13 większych miejscowoś ciach a program nauki zawiera 8 podstawowych tematów z zakresu produkcji roślinnej i zwierzęcej. Powiat miastecki jako pierwszy w ■województw? zmienił formy szkolenia zawodowego rolników. Zrezygnowano e tzw. masówki i pogadanek organizowanych raz na dwa tygodnie, a wpro wadzono system szkolenia kursowego. W ciągu wyznaczonej wcześniej dekady odbywają się codziennie zajęcia lek cyjne, na których omawia się kolejno wszystkie tematy objęte programem. Słuchacze w krótkim czasie zapoznają się z całym cyklem materiałów fachowych, wykładanych przez specjalnie przygotowany do szkolenia zespół lek torów. Rekrutuje się on niemal wyłącz nie z gminnej służby rolnej oraz specjalistów zatrudnionych w związkach i zrzeszeniach branżowych. Stwierdzono, że kursy cieszą się dużą popularnością wśród rolników. Wysoką frekwencję na lekcjach zapewniają tak że bardziej atrakcyjne metody prowadzenia zajęć. Lektorzy dysponują zestawami filmów, rzutnikami, literaturą fachową. Na zakup dodatkowych ppmocy naukowych wydatkowano ponad 100 tys. zł. Nie bez znaczenia jest również to, że wykładowcy posługują się wynikami doświadczeń prowadzonych pod nadzorem służby RRZD w Grzmiącej i przykładami wziętymi z gospodarstw specjalistycznych. Takich gospodarstw jest w powiecie około 260, w tym ponad 200 specjalizuje się w hodowli byd ła, a około 30 w wychowie trzody chlew nej. Kursy nie są jedyną formą kształcenia zawodowego rolników. We wsiach, w których znaczna liczba rolników roz wija jeden wybrany kierunek produkcji .organizuje się szkolenie specjalistyczne. Oczywiście, na życzenie rolników i przy pomocy fachowców ze zwią?ków branżowych. Takie dodatkowe lekcje pobie rają m. in. rolnicy w Barwinie i Mlło-cicach. — wsiach znanych z hodowli za rodowej trzody chlewnej. Dobra metoda pogłębienia wiedzy w zakresie wybranej specjalności produkcyjnej. (4) SZCZECINEK. Już niedługo jadąc samochodem z Pozna nia do Koszalina przez Szczecinek, można będzie omijać zatłoczone ł wąskie ulice miasta. Objazd umożliwi obwodnica, której pierwszy etap budowy zakończono w roku ubiegłym. W tym roku Rejon Eksploatacji Dróg Publicznych w Szczecinku, jako główny wykonawca, przystą pi do dalszej budowy obwodnicy. ' Przystosowana do szybkiego ruchu samochodowego arteria miejska odciąży niewątpliwie ruch kołowy w mieście. Na zakończonym już odcinku obwodnicy Zakład Ener getyczny zainstalował słupy oświetleniowe. Całkowite zakończenie budowy obwodnicy planowane jest jeszcze w tym Toku. (ur) MISTRZOWIE RACZĄ ŻARTOWAĆ? KONKURS FOTOGRAFICZNY pn. „PRZEMIANY" KOSZAI.IN. Komenda Chorągwi ZHP ogłasza dla harcerzy konkurs fotograficzny, któ rego celem jest zaprezentowanie przemian, jakie dokonały się na środkowym wybrzeżu w okresie istnienia PRL. Każdy autor może nadesłać do 0 prac czarno-białych w formacie 18X24 cm. Na odwrocie każdej pracy należy podać: nu mer kolejny, tytuł fotogramu, imię i. nazwisko, adres szkoły oraz nazwę drużyny. Termin nadsyłania prac na konkurs upływa z dniem 15 lutego 1975 r. Adres: Komenda Chorągwi ZHP, 75-S04 Koszalin, ul. Zwycięstwa 137/139, z dopiskiem „Konkurs fotograficzny" Dla autorów najlepszych fotogramów przewidziano nagrody rzeczowe. (kar) O TELEWIZJI... ...oraz innych interesujących problemach mówić będzif, dzisiaj, 11 bm., na spotkaniu z młodzieżą w słupskim MDK, znany reżyser telewizyjny, Kazimierz Orac7 (sala widowisko wa MDK, godz. 17.30). W SŁUPSKU W pierwszym numerze no wego, sobotnio-niedzielne-go Magazynu „Głosu" mistrzowie sztuki kulinarnej znanych zakładów gastrono micznych pospieszyli z radami praktycznymi dla pań domu, zaskoczonych niespodziewaną wizytą gości, niespodziewaną, podkre ślali i podali przepisy na gorące i szybkie dania. Szybkie, podkreślali. Spróbowałam wejść w ro lę zaskoczonej niespodziewaną wizytą pani domu. Przymierzam się do prze. pisów i cóż widzę? Do kwasówki . smołdzińskiej trzeba mieć pod ręką — drobiazg — kości szpikowe i kwas f kiszonej kapusty. Cóż czynię? Sadzam gości w fotelach, stawiam przed nimi koniak i gnam po kwas, zaś kości szpikoroych można poszukiwać w sklepach mięsnych długo. Tak długo, że — siłą rzeczy — danię nie pędzie już szyb kię. Zupa palucza, dla odmia ny, wymaga posiadania ot tak, ni stąd ni zoicąd, pół kg wołowiny bez kości... Żeby zrealizować szybko in ny przepis, trzeba jednak mieć w lodówce te tuszki z kalmara. I koncentrat po midorowy trzeba mieć, hej łza się kręci. Nie wątpię, że potrawy zaproponowane przez mistrzów są smakowite, lecz panowie, mistrzowie nie czarujmy się. Nie są szyb kie. I raczej niemożliwe do przygotowania, gdy gość stoi w progu a my nie prze widzieliśmy, że będą nam potrzebne tuszki z kalmara. Może następne przepisy kulinarne bardziej będą zgodne z ich tytułową zapo wiedzią? Panowie mistrzo-ivie, nie żartujcie boleśnie z pań domu, My pracujemy bez puli i bez zaopatrzeniowców. (ag) Od kiczu do autentycznego dzieła sztuki droga niedaleka. Całe szczęście, źe sympatyczny rogacz nie zna dyskusji „Jeleń' na rykowisku a sprawa polska". Brawa dla fotoreportera, który jednak przy tym skoku był. Fot. CAF - lokaj Cłos Koszaliński nr 10 MAGAZYN Strona 3 * (dokończenie ze str. 1) Siostra Weronika poświęca mu cztery godziny dziennie. Sprząta, nosi węgiel, rąbie drzewo, pali w piecu, przynosi obiad w menażkach z baru mlecznego, pomaga jeść, zmywa, załatwia wizyty lekarskie i wszelkie sprawunki, pilnuje przyjmowania leków, płaci za mieszkanie i. światło, a przed każdymi Zaduszkami porządkuje grób córki staruszka na koszalińskim cmentarzu. 95-letni Władysław G. wszystkich swoich przeżył, wszystkich bliskich pochował i został zupełnie sam, jeśli nie liczyć siostry Weroniki. Sąsiedzi (w mieszkaniu ze wspólnym przedpokojem i kuchnią Władysław G. zajmuje jeden pokój) są dobrzy. To znaczy: nie wtrącają się. Nie dokuczają. Nie interesują się po prostu. Czyż więc nie są dobrzy? Czasem poskarżą się ppiekun- 1 cs z PCK, że starzec znów wylewał mocz z wiaderka do zlewu... Z tym jest wieczny kłopot. I jeszcze taki kłopot, że Władysław G. wszystkie rzeczy, które uważa za cenne, a głównie pieniądze, chowa starannie przed złodziejami, a potem zapomina, gdzie co ukrył i tak kiedyś ukrył całą rentę, 2 tysiące złotych, że do dziś nie odnalazł. Opiekunka z PCK przez miesiąc utrzymywała go z własnych pieniędzy. Weronika Nowakowska opiekuje się jeszcze 79-letnią Anną W. Staruszka ma wzrok bystry, słuch dobry, lecz chodzi z trudem i zupełnie już nic koło siebie nie zrobi. Ale też niełatwo jej dogodzić, wszystko źle, wszystko nie tak. Mieszkanie (w nowym budownictwie, parter) utonie niedługo w powodzi starych szmat, papierów, potłuczonych kubków, dziurawych butów i dziurawych rondli. Wszystko się przyda, nic nie można wyrzucić. Opiekunka z PCK myje staruszkę, opatruje obolałe nogi, przynosi obiad., sprząta... Niestety, nie może juz wykroić czasu na spacery z podopieczną. Pracuje jeszcze w poliklinice MSW, ma własną rodzinnę... Anna W. prosi: czy n:e mógłby przychodzić ktoś młody, uczeń jakiś, harcerz, choć na pół godziny, przy ładnej pogodzie — „podtrzyma mnie z jednej strony, laską się podeprę z drugiej i przejdę chociaż raz dookoła bloku. Czy nikogo takiego nie ma?" * * * Wciąż znacznie więcej jest schorowanych, starszych osób potrzebujących systematycznej opieki, niż sióstr PCK, chętnych do tej pracy. Uciążliwej, często brudnej i niekiedy mającej wprost posmak ostatniej posługi... W 1973 roku, na przykład, lekarze koszalińscy w '1 63 decyzje o potrzebie opieki, a sióstr było zaledwie 3. W 1374 roku — w 75--tysięcznym Koszalinie — 15 sióstr obsługiwało 40 chorych i fizycznie niespraw nych osób. Gdyby sióstr było 50, może — z trudem — zaspokoiłoby się najpilniejsze potrzeby. Znacznie lepiej ta forma opieki wygląda w Słupsku': 52 siostry PCK mają pod opieką 32 chdrych. W całym województwie pracuje obecnie 270 sióstr PCK. Opiekują się prawie 500 chorymi. Trzeba powiedzieć, że jest to stosunkowo nowa, od niedawna rozwijająca się forma dopomożenia ludziom starym, aby jak najdłużej mogli przebywać u siebie", we własnym domu. Z reguły bowiem ludzie starzy nie chcą iść do domów opieki, nie lubią domów opieki — i wypada się z tym liczyć. Poza tym domów opieki jest za mało. Kwestia: czy budować więcej domów opieki, czy rozwijać różnorodne formy pomocy w miejscu dotychczasowego zamieszkania starych ludzi, rozstrzyga się (z medycznego i humanitarnego punktu widzenia) na rzecz tego drugiego rozwiązania. Od niedawna też podniesione zostały w PCK stawki za godzinę usług opiekuńczych, co w niektórych mniejszych miastach, np. w Drawsku i .Złocieńcu, wpłynęło na większe zainteresowanie s:ę kobiet tą pracą. Tym bardziej, że stwarza ona możliwość dodatkowego, do^ć pokaźnego zarobku, bez „kolizji" z inną, wykonywaną już pracą lub z prawami F!"PP w + nry. R?z jeszcze przebiegam myflą rozliczne czynności, wchodzące w zakres obowiązków sióstr PCK i — szczerze mówiąc zastanawiam się, czy po to, aby rąbać drzewo, nosić węgiel, pr?ć, myć okna, wynosić śmieci, uiszczać opłaty za mieszkanie — trzeba kończyć 80-godzinny, specjalny kurs (obowiązkowy, aby zostać przez PCK zaangażowaną). To nie znaczy, że kwestionuję kurs, potrzebę umiejętności pielęgnacji starego człowieki w przewlekłej przeważnie chorobie. Teoretycznie bowiem siostry PCK są do oiole?na-cji w chorobie. Praktycznie robią wszystko. Dlaczego? Bo nie robi tego nikt inny. Bo nikomu innemu się nie chce. Program rozwoju ochrony zdrowia i opieki społecznej w województwie koszalińskim na lata 1973—90 przewiduje — w zakresie opieki nad człowiekiem starym — różne pożyteczne przedsięwzię- cia. M. in do roku 1975 w każdym mieście powiatowym jeden z zakładów zbiorowego żywienia winien przygotowywać wystarczającą ilość dietetycznych, lekko-strawnych posiłków. Na razie, siostry PCK w mieście wojewódzkim chodzą z menażkami do barów mlecznych albo pichcą same. Program przewiduje „rozszerzenie pomocy z zakresu zwyk1*ch usług domowych poprzez organizację placówek świadczących ten rodzaj pomocy we wszystkich miastach powiatowych i mniejszych do 1980 roku' ■ ty Ikr nie bardzo wfadomo. kto konkretnie m ~ się tym zająć, kiedy zacznie, a. i termin jest cokolwiek odległy. 1 jeszcze czytam W programie, że „... w dalszym ciągu do pomocy ludziom w podeszłym wieku w wykonywaniu najprostszych czynności domowych będzie się korzystać z pomocy organizacji społecznych, takich jak: Liga Kobiet, koła gospodyń wiejskich, organizacje młodzieżowe i zespoły samopomocowe Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów". Tej pomocy było do tej pory — bez obrazy mówiąc — niewiele. Przy czym •nniejszy żal o to można mieć do związku emerytów, niż do organizacji młodzie towych. Zwłaszcza organizacji młodzie-, żowych. * Jest taka wychowawcza innowacja-, że młodzież szkolna ma obecnie powszechny obowiązek udzielania się przez ileś godzin rocznie w pracach społecznych Wypisano wiele uwag krytycznych na temat, jak pogodzie pojęcie obowiązku z niewątpliwą zasadą dobrowolności, integralnie zawierającą się w pojęciu cz^nu społecznego czy -pracy społecznej. Nie o tę jednak sprzeczność idzie mi w tej chwili, lecz o przedziwne wręcz sposoby realizacji przez młodzież owego, skoro już jest, obowiązku Przepraszam, może powinnam mówić o części młodzieży Są jednak młodzieńcy ! dziewczęta, którym zakłady pracy rodziców potwierdzają wykonanie niesprecyzowanych bliżej czynów społecznych. Są uczniowie, którzy dopra"żają się, aby im wolno było posprzątać sklep czy kiosk warzywny, bo trzeba „zaliczyć" pracę społerzną, a przecież nie leży ona na ulicy... Są tacy, którzy chodzą po domach z centralnym ogrzewaniem i oferują noszenie węgla-. Dwoje uczniów dwukrotnie odwiedziło starszego pana Cz z Koszalina i wvko-oafo nkies drobne podusi, bowiem bra-Kowało im coś niecoś do lim;tu prac społecznych Uzyskawszy potwierdzenie na niśmie, nie zjawili się więcpj. Żadna koszalińska szkoła nie zgłosiła do PCK swojej „oferty", aby rzecz załatwić z najlepszym dla wszystkich pożytkiem, w sposób zorganizowany. Ani żadne koło czy drużyna organizacji młodzieżowej. * Można oczywiście pokpiwać sobie z „dobrych uczynków", trącących umorał-niającą lektura dla dzieci, co w niczym nie zmienia faktu, że Anna W., lat 79, nim przeniosła się do nowego bloku, wychodziła przed dom i prosiła przechodniów, żeby pomogli porąbać drzewo lub dźwignąć wiadro wody Teraz prosi, żeby ktoś pomógł jej choćby przez pół godziny pospacerować na powietrzu. CZESŁAWA CZECHOWICZ CZYTELNICY 0 PIERWSZYM NUMERZE MAGAZYNU (dokończenie ze str. 1) Kiosk nr 138 (na przeciwko gmachu WZSP): — Nie starczyło mi Magazynów nawet do teczki. Ani się obejrzałem, jak rozsprzedałem wszystkie. Będę musiał skoczyć do któregoś z kolegów i odkupić parę sztuk. Dziennikarz podpowiada: Tu obok, widziałem jeszcze kilka egzemplarzy... Fo chwili okazuje się, że i sqsiedni kiosk jest już bez Magazynu „Głosu", Podobnie było na peronie dworca PKP, tak samo na dworcu, a także na ulicach Świerczewskiego, Zwycięstwa, Waryńskiego, Młyńskiej i w wieiu, wielu innych punktach, — A co mówią Czytelnicy? Anna Węgrzynowska (uczennica Liceum Medycznego w Koszalinie): - Bardzo mi się podobała strona młodzieżowa. Wreszcie coś i dla nas. Informacja o piosenkarzu amerykańskim oraz felieton Maćka podobały mi się najbardziej. Grażyna Afeltowicz (też z Lic. Medycznego): - Jestem kibicem sportowym, więc szkoda mi niedzielnego wydania „Głosu", ale w zamian aż 16 stron, i jest co poczytać. Oczywiście, kolumna młodzieżowa, ale nie tylko. Takie wydanie każe spędzić z „Głosem" dłuższy czas. Taksówkarz (taxi nr 6 Koszalin): - Zostałem zaskoczony objętościq naszej gazeiy. W pierwszym numerze trudno mi było połapać się, gdzie redakcja rozmieściła dotychczasowe stałe rubryki. Od dawna czytam „Głos", Magazyn przypadł mi do gustu. Eugeniu:* Grygorczyk. emeryt z Wałcza: - Należę chyba do najstarszych I najwierniejszych czytelników „Głosu*? Nie wszystkie zmiany w ciągu oH-.mich lat przypadały mi do gustu. Ale ta ostatnia - cieszy. Pierwszy numer Magazynu podoba mi się. Jest co poczytać. Mam tylko jedno pytanie — czy na ostatniej stronie^magazynu będą publikowane zdjęcia z albumu „Wenus Polska"? Dzisiaj prezentowana dziewczyna jest bardzo ładna, ale taką czapeczkę można teraz zobaczyć na każdej ulicy. Czesław Drużba, emerytowany nauczycie! z Koszalina: - Dobra rzecz, jest co czytać, różne materiały, każda strona inna. Dobrze się czyta. Wojciech Petryna, chemigraf z Koszalina: — 16 stron, to już jest coś! Każdy tu znajdzie coś dla siebie A w rewanżu zadam pytanie: Jak pan ocenia zdjęcia? Przecież to — między innymi - moja robota. Cieszę się, że pierwszy numer Magazynu spotkoł się z tak wielkim zainteresowaniem. Henryk Piątek, pracownik KMiP PZPR w Koszalinie: - Szkoda, żs nie ma niedzielnego wydania — „do obiadu", w dzień wolny od oracy. Wydaje mi się że tak redagowany Magazyn starczy na dwa dni. Może tylko trochę za mało o samym Koszalinie. Marian Szulik z Białogardu: - Bierze się tę gazetę do ręki jak jakiś tygodnik. - tyle w niej stron. Nie wiadomo, od czega zacząć. Ja zacząłem od wcześniej zapowiadanych pozycji i nie rozczarowałem się. Według mnie brakuje jednak w Magazynie ciekawych reportaży zagranicznych, czy to sensacyjnych czy ze szlaków turvstvcznych. Danuta Szukalska, sekretarz ZW Ligi Kobiet: - Wiadomo, mnie bardzo podobała sie strona o kobietach Worawdzie na 16 stronach trochę trudno od razu połapać się — iak w codziennych wydaniach „Głosu" — ale to raczej klęska urodzaju. Z zainteresowaniem czekam na następne numery Magazynu. Leszek Foszcz, geodeta z Koszalina: - Dobrv numer. Jako wędkarz ze zrozumiałym zainteresowaniom przeczytałem publikację o zaiazdach. Podobnie — renortaż „Sami nie swoi" Zresztą, orzeczytałem Maaazyn od deski do deski. Dobra jest strona hobbystów i młodzieżowa. Ta ostatnia powinna Wam zjednać wielu młodych Czytelników. Panienka z informacji RUT w Koszalinie, numer służbowy 24: - Wyróżniam reportaż „Sami nie swoi" i „kryminał" ot. „Zbrodnio prawie doskonała". Znalazło się miejsce i dla nas - telefonistek. Dziękuję za siebie i za koleżanki. Uwagi Czytelników notowali: Anna Zalewska i Leszek Figas OD REDAKCJI: Schlebiają nam wyrażone wyżej opinie - domyślamy się jednak, że soore w nich kurtuazji. Schlebiają, ale przede wszystkim zobowiązują do podjęcia starań, by nowy magazyn sobotnio-niedzielny był coraz lepszy, by iuspokoir wymagania możliwie wszystkich Czytelników, Fragniemy przy tym, skłaniając tematyczny profil Magazynu ku problematyce społeczno-gospodarczej i społeczna-kulturalnej, przejąć i kontynuować osiągnięcia, jakie r.o*owało w tym wzaledzie „Pobrzeże", które z nowym rokiem ustąpiło miejsca ilustro wanemu tycodnikowi makroregionalnemu „Czas". Jest rzeci oczywista że nie mor* być riobreao pisma bez ścisłe i wsoól- oracv jeao rednkeii z Czytelnikami. Dlatego. d*'®kuiac za życzliwe orr.*iec'e nierwszeao wydania Maaazynu sobotnio-niedrielneao. zwracamy sie do Was x aneWm o nadsyłanie brHź telefoniczne fnr te!efonu Koszalin 534-53) uwaa • wn5osl'ów dotyczą ech tre'-'. ^adu tematycznego ornr opracowania arof'~7n°ao nasiennych 'ego wydań Wszystkie je będziemy starali się w miarę możliwości uwzględniać w naszej pracy. Strona & MAGAZYN G/os Koszaliński nr id b b H m m b w m B O m o b b Nieszczęścia, dzieci i samochody zbliżają sąsiadów. (Zasłyszane). 1. Dom stoi na skarpie. Przypomina pudełko zapałek, ustawione pionowo. W dzień pogodny fasadę domu zalewają pro mienie słońca. Nawet w dzień pochmurny dom jest jasny, kolorowy. Piotrek mówi, że dom jest wesoły, jak by się uśmiechał. Piotrek mówi, że tra banty są wesolutkie, uśmiechają się do innych samochodów. Oczy mają duże, sze roko otwarte, wypatrujące przyjaźnie. Ma ska trabanta to nos wesolutkiego czło wieka. A tu jest buzia — pokazuje na aluminiową kratę, zwaną atrapą. Przymknij oczy, a zobaczysz, że trabant we solutko się uśmiecha, volkswagen ma oczy żaby — orzeka Piotrek. Dom jest jasny. Jego oczy, to znaczy jego okna, wychodzą w stroną południo wą. Ulica poniżej balkonów biegnie wąwozem. Na stokach wąwozu rosną krzaki. W krzakach — mówi Piotrek — moż na urządzić zasadzkę. Oczywiście, zasadz kę na niedobrych. To dobrę miejsce na zasadzkę — orzeka Piotrek. W całym o-siedlu nie ma drugiego tak dobrego miejsca. Jeśli jeszcze raz chłopcy znad Dzierżęcinki zakradną się tutaj, to Piotrek urządzi na nich taką zasadzkę, że już się więcej tu nie pokażą. Po drugiej stronie ulicy biegnącej wąwozem jest jakby namiastka wsi: poje-dyńcze gospodarstwo rolne. Na skrawku łąki koło gospodarstwa pasą się konie, po podwórku chodzą kury. Z trzech stron gospodarstwo otaczają nowe domy mieszkalne. W ciągu dwu ostatnich lat przy bliżyły się one do zabudowań gospodarskich. Od nowych domów oddziela je tyl ko sad i kawałek kartofli. Na polu nad skarpą wiosną tego roku przez kilka dni kręcili się geodeci. Gospodarz od dawna przeczuł los, jaki spotka gospodarstwo. Może usiłował bronić się przed zbliżającymi się nowymi domami, które stanęły na uprawianym przezeń polu, a teraz przybliżają się coraz bardziej do stodoły, obory i chlewików. Może jednak nie bronił się, postanowił jedynie trwać do końca, do chwili, aż przyjadą spychacze, by wyburzać dom i obory. Nie może przecież mieć nadziei, że miedzy budynkami 5-kondygnacyjny-mi i 11-kondygnacyjnymi zostanie jego gospodarstwo.- Gospodarz ożywił się w chwili, gdy na pole wjechały pierwsze maszyny budowlane. Wtedy wyremontował dom i postawił nową stodołę, wokół zabudowań posadził sad i zbudował — prymitywną co prawda — szklarnię. U-czynił to wszystko, gdy nikt mu jeszcze nie wręczył papierka zawiadamiającego 0 przewidywanej rozbiórce gospodarstwa 1 zakazującego działalności inwestycyjnej. W nowych domach, które stają na polu zaanektowanym przez rozprzestrzeniające się miasto, tysiące ludzi znajdzie ra dość z posiadania dachu nad głową i własnego kąta. Gospodarz wie, że musi ponieść ofiarę na rzecz miasta i tych tysięcy ludzi. Rozprzestrzeniające się miasto zmieni tryb jego życia i pracy — zamieszka na którymś piętrze nowego, miej skiego budynku, zapuka do bramy fabrycznej w poszukiwaniu pracy. Na ekspansji chce stracić najmniej. Swój wysiłek i pieniądze — choć los gospodarstwa przesądzony — lokuje w ziemię i mury, by zaprocentowały, gdy przyjdzie komisja szacująca wysokość odszkodowa nia, które — być może — ma stać się zabezpieczeniem jego starości. Dom zbudowano w 1965 r. Pod mieszkaniami na wysokim parterze — cztery garaże. Z dwudziestu rodzin, które w 1965 r. otrzymały klucze do mieszkań — zostało tylko trzynaście. W siedmiu miesz kaniach zmienili się lokatorzy. Zamiany dokonali dwaj lokatorzy mieszkań trzy pokojowych i pięć rodzin z kawalerek. W kawalerce na drugim piętrze mieszka już trzecia z kolei rodzina. Jedna rodzina z mieszkania 3-pokojowego przeprowadzi ła się do mieszkania 4-pokojowego. druga — do dwupokojowego. Z kawalerek wszyscy przeprowadzali się do większych mieszkań spółdzielczych. Z powodu przepro wadzek zmienił się skład społeczno-zawodo wy lokatorów. W chwili oddania budynku do użytku stosunkowo sporo przydziałów otrzymali fachowcy z wyższym wykształ ceniem i ludzie piastujący kierownicze stanowiska. W kilku przypadkach traktowano te mieszkania jako zastępcze, tymczasowe. Mieszkanie po lekarzu fsprowa dzony z Gdańska na stanowisko ordynatora) objęła urzędniczka, po inżynierze budownictwa — nauczyciel gimnazjalny, po inżynierze mechaniku — robotnica z dwiema córkami (jedna się uczy,druga jest kelnerką), po taksówkarzu — małżeństwo emerytowanego robotnika, po hi storyku sztuki — robotnik, po rozwiedzio nym urzędniku — rodzina robotniczo-u-rzędnicza (ona pracuje w biurze, on — robotnik), po robotniku budowlanym — kreślarz z biura projektów. 2. Przychodząc tu pierwszy raz przebiegłem wzrokiem listę lokatorów, szukając nazwisk znajomych. Znalazłem jedno: Adam Goc. Poznałem go kiedyś, rozma- wiałem może pół godziny. Był dyrektorem wojewódzkiej organizacji handlowej. Niski, energiczny, przesadnie ugrzecznio-ny. Od tego czasu spotykaliśmy się na ulicy. Dzień dobry — dzień dobry, niech pan do mnie kiedyś wpadnie na kawkę, porozmawiamy, Od siedmiu lat spotykam Goca prawie co dzień. O szóstej rano drobnym krocz kiem, z siatką i brzęczącymi butelkami, mknie do sklepu. Za pięć siódma pod dom zajeżdża wołga. Goc z żoną biegną po schodach do samochodu. Goc siada z przodu, przy kierowcy, żona — na tylnym siedzeniu. Tak było. Od dwóch lat wołga nie pojawia się pod domem ani rano, ani po południu. Goc wychodzi z domu rano o wpół do siódmej. Pędzi z żoną w stronę autobusu. Spotykamy się często. Dzień dobry — — dzień dobry. Na tym koniec. Goc nie jest już dyrektorem wojewódz kiego zrzeszenia handlowego. Zdaje sobie sprawę, że wiem o tym, choć nigdy go o to nie pytałem. Goc się domyśla, że wiem także, gdzie obecnie pracuje. Lecz czy wie, że'wiem także o okolicznościach jego degradacji? stwie rolnym. Przychodzi jednak co dzień na swoje dawne podwórko. Tu ma kole gów, kawałek placu porośniętego trawą i krzaki na skarpie. Pani ładna — to matka Jurka. Kto by tam pamiętał nazwiska sąsiadów, choć każdego z lokatorów zna się przynajmniej z widzenia i o każdym wiadomo, na któ rym piętrze mieszka. Mówi się pani ład na i wiadomo, że to matka Jurka, loka torka z ostatniego piętra. Mówi się nau czycielka i każdy wie o kogo chodzi. Mó wie się dziadek, a jest nim dozorca z parteru. Mówi się elektryk, a każdy przed oczyma ma blondyna w średnim wieku, którego żona jest pielęgniarką, chyba w każdym mieszkaniu robiła już zastrzyki. f W tym domu pani ładna urodziła Jurka. Miała wtedy nie więcej, niż dziewięt naście lat. Była świeżo po maturze i po kilku miesiącach pracy w biurze bodaj zakładu energetycznego. Męża pani ładnej rzadko widać koło domu. Gdy Jurek miał trzy lata jego ojciec rozpoczął studia zaoczne na politechnice. — Nie możemy się doczekać mieszkania — zwierzała się pani ładna matce Zdegradowany. Nikt nie kwestionuje je go wkładu pracy i zasług. Należy do pionierów życia gospodarczego na tym terenie. Z miasteczka powiatowego w woj. byd goskim przyszedł tutaj na stanowisko dy rektora wojewódzkiego zrzeszenia hanalo wego. Długo się utrzymywał na dyrektor skim stanowisku. Może wyliczyć sklepy i magazyny, które powstały za jego czasów, przy jego udziale. Robił wrażenie pewnego siebie. Miał pozycję i bliskie kontakty z ludźmi, od których wiele zależało, w tym jego pozycja i kariera. U-służny wobec tych ludzi. Gdy trzeba by ło — gościł ich. Gdy trzeba — podejmował podsyłane mu delegacje lub był fun datorem nieoficjalnej, towarzyskiej rzec można, części imprez oficjalnych. Nikt nie miał pretensji o przyjmowanych gości. Nikt nie interesował się wołgą, która pod jeżdżała pod dom. Ani telefonem, pierw szym telefonem w domu, który na koszt przedsiębiorstwa doprowadzono do jego mieszkania. Czas pionierskich zrywów wyniósł go na wyżyny kariery, lata stabilizacji przynio sły ze sobą wyższe miary zdolności ludz kich, a tym już nie sprostał. Zmieniali się ludzie, którzy byli jego oparciem i Goc został bez tarczy ochron nej. Trwał bez tej tarczy czas pewien. To właśnie w tym okresie byłem świadkiem dialogu, kiedy kwestia Goca sprowadzała się do zwięzłego1 tak jest, tak jest. Potem była rozmowa decydująca. Miał pan samodzielne stanowisko i wie le lat, żeby zrobić maturę — taki sens miała rozmowa. — Nie tylko maturę; mógł pan zrobić studia. Cenimy pańskj wkład pracy i doświadczenie, lecz do kie rowania tak wielką organizacją ekonomiczną dziś potrzebna jest również wie dza... Zobowiązuje się zrobić maturę — Goc miał przerwać wywód. Miał pan na to dużo czasu — usłyszał w odpowiedzi — Pańskie doświadczenie zostanie wykorzystane w innej pracy. Został w handlu. Jako kierownik dzia łu w niewielkiej organizacji hurtowej. Po pewnym czasie awansował na stanowisko zastępcy dyrektora. 3. Piotrek wbiega do mieszkania, "drzwi zostawia otwarte na oścież i zdyszanym głosem woła: — Mamo, może przyjść Jurek? — Może. Piotrek chodzi do pierwszej klasy, Jurek do trzeciej, lecz zabawy mają współ ne. Jurek już nie mieszka w tym domu. Wiosną tego roku wyprowadził się do jed nego z nowo wzniesionych domów z dru giej strony wąwozu, tuż przy gospodar- Piotrka i Olki podczas kolejnego czekania na połączenie telefoniczne. — Naprzy krzam się państwu telefonowaniem, ale może kiedyś będą miała okazję czymś się odwzajemnić. Najgorzej ma mąż — ciągnęła. — Proszę sobie wyobrazić: siada do rysunków technicznych, a tu w jednym pokoiku dziecko, ja i telewizor. Gdyby chociaż była kuchnia... Ale wie pani, że to kawalerka, z wnęką kuchenną w przed pokoju. Wkrótce ojciec Jurka został magistrem, a pani ładna wyjechała do USA. Nie było jej pół roku. Jurek pokazywał kolegom przychodzące zza Oceanu pocztówki. Piotr kowi udało się nawet wycyganić jedną z nich. Po powrocie z USA nie poszła do swojej dawnej pracy, podjęła się prowadzę nia kursów języka angielskiego. W kilka miesięcy po jej powrocie * przed domem stanął nowy wartburg, a pani ładna nie długo paradowała w sukienkach i sweterkach przywiezionych z USA, zmieniła się jej figura. Jurek powiedział Olce w wielkiej tajemnicy, że będzie miał braciszka lub siostrzyczkę. Córkę pani ładna urodziła bodaj w tydzień po przeprowadzce na nowe mieszkanie. 4. Przybiegła po południu. Łzy sypią się jak bób. Słowa nie może z siebie wydo być. Nieszczęście, na pewno wielkie nie szczęście. Wreszcie można coś zrozumieć ze słów, które wypowiada w łzach. Ojciec nie ży je. Nie wiedziała co się z nim dzieje. Różnie myślała, ale nie liczyła się z naj gorszym. Właśnie wraca z komendy milicji, gdzie dowiedziała się o śmierci ojca i gdzie przeszła przesłuchanie. — Oni myślą, że jestem winna jego śmierci — szlocha nauczycielka. — Nie myślą tak — uspokaja matka Olki — Muszą sprawę zbadać, wyjaśnić. Nauczycielka wysyła telegramy o śmier ci ojca. Do Łodzi, Warszawy, Kutna. Nauczycielka przez kilka lat mieszkała sama. Niemłoda już. Poprzednio pracowa ła w szkole wiejskiej. Po kilku latach pracy w mieście ściągnęła do siebie ojca. Starszy, chudy pan, emeryt, pracował na kolei. Na powitanie sąsiadów niezmiennie odpowiadał: dzień' dobry szanownemu panu. Lubił spacery. Wychodził po południu za miasto, szedł drogą między polami, a potem chodził po lesie i wra cał o zmierzchu. Z córką na pewno mu się nie układało. Trudno nawet powiedzieć, na ile przyczyną była córka, na ile jego charakter, nowe miasto i samotność. Nie widywało się go w towarzystwie kolegów. Choć... Kilka razy wracał do domu wyraźnie podchmielony, a córka mówiła, że pił z kobietami. (Niech pani wyobrazi sobie, że staruszek przygruchał taką jedną. Wra cam kiedyś wcześniej z pracy, oczom nie wierzę! Stary siedzi z kobietą, rumieńce na twarzy, wódka na stole. A kobieta — pożal się Boże...). Dochodziło do nieporozumień r*iiędzy ojcem i nauczycielką. Kilka razy wyjeż dżał. Szedł na dworzec, bilet kosztował go grosze albo nie kosztował nic, najbliż szym pociągiem jechał w swoje strony. Nauczycielka tym się nie martwiła: po ty godniu przychodziła wiadomość, że jest u swoich, po dwóch tygodniach — wra cał. Tym razem także była sprzeczka. Po południu ojciec wyszedł z mieszkania, na noc nie wrócił. Po tygodniu nie- było żad nej wiadomości. Po dwóch tygodniach nauczycielka zgłosiła w milicji zaginięcie ojca. Znaleziono go po miesiącu na terenie lasów podmiejskich. Samobójstwo. 5. Dziadek jest dozorcą. To dobry dozór ca. — Tacy dozorcy są tylko w Poznaniu — mówi matka Olki i Piotra, sama po-znanianka. Odkąd zamieszkał tu dziadek rzadziej znikają żarówki na schodach i wyłączniki światła. Goni dziadek z piwnicy najmłod szych, wykurzył także grupkę mtodzień ców, którzy mieli tam miejsce zbiórek. Od czasu dziadka nie było włamania do piwnic lub prób podpalania starych mebli. Dziadek ma donośny głos. Kiedyś klął na brak kultury wśród lokatorów. A brak kultury bierze się stąd — dowodził dziadek — że człowiek nie zna człowieka i wstydu przed nikim nie ma. Na schodach, w piwnicy, koło domu robi to — dowodził — czego w swoim mieszkaniu nigdy nie uczyni. Dziadek teraz mniej narzeka na brak kultury, choć przechodząc pod balkona mi musi nadal uważać, żeby na głowę nie spadły śmieci, puszki lub kości. Ludzie zdążyli się* już poznać — dowodzi — więc trochę się krępują. — Dziadek teraz narzeka na psy. — Ludzie dostali fisia na punkcie psów. Co mieszkanie — to pies. Dawniej tego nie było. Gdyby mieszkali tu wyłącznie ludzie wywodzący się ze wsi, dziadek rozumiał by ich przywiązanie do psów. Ci, co przy byli ze wsi, dawno już nie pamiętają, jak więś wygląda — orzeka. On, dziadek, zna wieś. Często jeździ, z dawnego gospodarstwa, które zostawił przed dwudziestu przeszło laty, przywozi jabłka i śliwki. Ci, co ze wsi — spostrzega dziadek — psów nie trzymają. Moda inteligencka — pryncypialnie wyrokuje dziadek. Żeby ludzie chociaż zajmowali się swoi mi pieskami. Wypuszczą na dwór i są szczęśliwi. A psy brudzą schody. Wycieraczki obsikane, po każdej nocy w kątach leży — za przeproszeniem — psie gówno. Spod piątki pojechali na urlop, a pies nocami wył na klatce schodowej i chodził koło domu jak chory. Zlitował się dziadek — bo stworzenie to biedne — podrzucił mu kości i postawił miskę z resztkami zupy. Ale tak naprawdę powi nien był zgłosić, że błąka się bezpański pies. Psy to zmora i moda. Nawet panienka idąc na randkę ciągnie ze sobą psa, jakby pies był jej potrzebny w rozmowie z chłopcem.. Około szóstej rano dziadek czatuje na schodach. Ktoś wypuszcza psa bez opieki — to dziadek goni go .ze schodów. — Do czego to doszło? Tfu, żebym mu siał cudze psy pilnować! Dziadek zna lokatorów lepiej, niż im się wydaje. Wie, pod którym numerem wybuchają kłótnie i kto pijany wraca do domu. Ma o każdym lokatorze swoje zda nie. Lokatorzy sami o sobie wydają świa dectwo. Co ma myśleć o takich, którzy mieszkając tyle lat nie dość. że sami ko ło dziadka przechodzą jak mumie, przez usta ich nie przejdzie zwyczajne dzień dobry, to dzieciom też nie powiedzą, że starszemu należy okazać szacunek. Myś lą, że jak ktoś jest dozorcą, to można go nie dostrzegać, traktować jak człowie ka gorszej kategorii. Myślą, że jeśli ktoś jest dozorcą, to już nic innego nie potra fi, jak tylko ludzkie brudy sprzątać? Trzeba wiedzieć, że dziadek świat widział, przed wojną na., saksy" jeździł. Pa wojni* stał w pierwszym szeregu walki o nowe: sołtysem i wójtem był, a wieś opuścił w czasie kolektywizacji i w mieście miał pod sobą wielki magazyn GS, gdzie poc dachem leżały towary szacowane na milionj. Nig dy w m>h mar^a nie ^"io. Dziadek lubi drzewa. Gdy został maga zynierem, plac obsadził drzewami. Kiedy tu się sprowadził jako dozorca, w pierw szej jesieni sadził drzewka wokół domu. — Wymyślili, że tu musi być chodnik. Tu — ani krok w prawo, ani krok w le wo. JOZEF NARKOWICZ (Reportaż opublikowaliśmy ze znacznymi skrótami). fit a a m a a a b a m m m a G/os Koszaliński nr Ib I MAGAZYN Strona 7 r m urM "Wiad^c* ~ po innie, że • Polsce można na upartego ho dr. vać kilkadziesiąt odmian .jabłoni, I tyleż hodowano w przeszłość;. Ala wiadomo również, żs tyl ko nieliczne gatunki -najdują u nas optymalne-warunki -.veg-tacj. i dają dobre pło ny jabłek I wła?nie tych kilka odmian — odpowiednio u-:;• achetnionych w sadach doświadczalnych, a następnie rozpowszechnionych w miejsce mało wydajnych — może nam zapewnić wielokrotnie większą ilość jabłek na nasze stoły, niż gdybyśmy się upierali przy hodowli wielogatunkowej. Zdawałoby się więc, że w naszym kraju, gdzie owoce nie są jeszcze artykułem powszechnym w każdej rodzinie, głównie dlatego, że jest ich za mało i są za drogie, propozycja Instytutu Sadownictwa, zmierzająca do zwiększenia produkcji owoców drogą redukcji odmian, cd początku' zostanie pryyjęta jako roz-v:ią-anie ' naj«łu;?mei?ze. A jednak .. ..''liż pode .a? pier aszeg."> po ;vo.im? zjazdu uczonych zajmujących się sadownictwem, na którym obecn - dyrektor Instytutu Sadownictwa, prof. S. Pieniążek przedstawił taka propozycję, został przez innego polskiego uczonego okrzyczany: „tygrysem, którego należałoby zamknąć, bo zniszczy polskie sadownictwo". Wszyscy, którzy znają prof. Pieniążka przyznają, że nazywanie go tygrysem co najmniej nie miało sensu. Natomiast co do reszty zdania są do dzisiaj podzielone. Całkiem niedawno w „Twórczości" ukazał się artykuł Jarosława Iwaszkiewicza, w którym nestor polskich ptsarzy zarzuca, że prof. S. Pieniążek i kierowana przezeń placówka doprowadziły do zubożenia krajobrazu (nowoczesne gatunki drzew owocowych są nieefektowne, nisko pienne) ograniczenia wachlarza naszych doznań smakowych (wiadomo: co cztery odmiany jabłoni, to nie trzydzieści kilka) itd. Jeszcze ostrzejszy konflikt występuje wtedy, gdy chodzi o zwiększenie produkcji żywność- szczególnego rodzaju —• mięsa. Sprawa mięsa nie budzi u nikogo moralnych oporów do momentu, kied;' nie przestaniemy rozca*r war jej w kategoriach ilościowo-jakościow ch produktu finalnego, a więc rąbanki, schabu, polędwicy, a jeszcze lepiej — od razu bryzolu z pieczarkami. Kiedy jednak popatrzymy na produkcje mięsa jako na zamierzone działanie człowieka: niezgodne z fizjologią zwierzęcia okarmianie go po to, z?hy je następnie zarżnąć — już wygląda to nieco inaczej. A jeszcze gorzej, kiedy do produkcji zwierzęcej wkraczają nowe technologie, przy których człowiek przestaje się liczyć z elementarnymi potrzebami zwierząt jako istot żywych. Na niedawnym kongresie wybitnych hodowców w jednym z krajów zachodnich prezentowany był kasetowy system chowu kur — niosek. Widziałem taką fermę w Rumunii. Kilkanaście tysięcy niosek umieszcza się w kilkunastu tysiącach siatkowych kaset zamontowanych w jednym pomieszczeniu. Kura przebywająca w takiej kasecie nie ma możliwości poruszania się. Jedzenie i picie podaje jej automat, podobnie automat zabiera zniesione przez nią jajko i usuwa odchody. Zamiast koguta otrzymuje zastrzyk hormonalny. I w takich warun- kach kura przebywa Eilka lat, aż do całkowitego ^eksploatowania jej organizmu, Fodczas prezentowania tego systemu, jeden z ucźonych zaprotestował ostro. — To jest barbarzyństwo! zawołał. Pewnie miał rację, choć może nie całkowicie. Ja na przykład znałem rodzinę urzędniczą, która chowała co roku na własne potrzeby wieprza. Zwierze było każdorazowo traktowane niemal z czułością. Wybierano mu imię, noszono smakołyki, chętnie demonstrowano znajo-wyrn jak bardzo są do siebie wzajemnie przywiązani. A kiedy wieprz ważył około 200 kg rodzina zabijała kochanego Kubusia, Wojtusia itd. i zjadała bez najmniejszych oporów. I w tym systemie hodowli — zdawałoby się — przesadnie humanitarnym, sentymenty się kończą, gdy idzie o byt. Do naszej redakcji przychodzi wiele listów w sprawie niektórych zjawisk towa rzyszących wielkiej hodowli, zwłaszcza przemysłowym fermom tuczu trzody i bydła, a także w sprawie odłowów ryb na wodach śródlądowych przy pomocy agregatów prądotwórczych, niektórych rozwiązań w gospodarce łowieckiej itp. itd. Autorzy tych listów domagają się od nas interwencji. Są zdania, że postępowanie takie jest pogwałceniem wszelkich humanitarnych zasad. Jesteśmy zdania, że głosów tych nie wolno lekceważyć. Są one bowiem dowodem wrażliwości społeczeństwa, a często sygnałem, że gdzieś przekracza się dopuszczalne granice. Ale czy jest inna droga do zapewnienia wszystkim dostatku wyżywienia niż nowoczesne technologie hodowli? (WIEW) Awans rzecz... wstydliwa Spotkałem przed kilkoma dniami swego znajomego, który awansował na bardzo odpowiedzialne stanowisko. Pogratulowałem mu serdecznie i zadałem szablonowe pytanie: „Jak to robisz". Znajomy zaczął się dziwnie wiercić i opowiadać mi historyjkę, która gra niczyła ze scenariuszem do telewizyjnej „Kobry". Podobno ktoś kogoś za coś, a on wtecly jak się nie za-weźmie... Muszę przyznać, że przyglądałem się ze zdziwieniem znajomemu. Wiem o tym człowieku sporo. Wiem, że jego SUKCES był wypadkową rzetelnej pra cy i zdrowych aspiracji, że w awansie nie było niczego niezwykłego:, poza wysoką oceną tego, co robił w swoim zawodzie Zastanawiałem się więc, po co opowiadał mi tę dziwną i — jak sądzę — zmyśloną historyjkę. Swoimi przemyśleniami chciałbym się podzielić, bo upatruje w tym przykładzie dość niebezpieczne zjawisko z którym czas najwyższy skończyć. Otóż awanse, sukcesy w ocenie większości nas łączą się albo z karierowiczostwem, albo też z jakimiś większymi czy mniejszymi sensacjami. Stąd często głosimy pogląd, że sukces osiągnięty po prostu rzetel ną pracą, jest sukcesem niepełnym, kalekim. Doszukujemy się nieistniejących podtekstów, jakichś powiązań, sensacji. Na fali tego sposobu myślenia rodzą się takie przypadki, jak ten, o którym, pisałem na wstępie. Znajomy po prostu wstydził się powiedzieć zwyczajnie: „Pracowałem, to i osiągnąłem sukces". Opowiedział uńęc naprędce zmyśloną historyjkę Niebezpieczeństwo polega na tym, że — po pierwsze — z biegiem czasu on sam może w nią uwierzyć i — po drugie — że takim opowiadaniem ugruntoioujie się fałszywą opinię o awansie. My po prostu kochamy słuchać o Kowalskim, który rozpił się dokumentnie, spadł na dno, a potem z mozołem i samozaparciem wygrzebał się na właściwy mu poziom. Albo o innym, który — grzecznie mówiąc — „w sile wieku" poznał młodą dziewczynę, czym zwichnął swoją karierę, ale później opamiętał się i jak nie wziął do roboty... A co powiemy o człowieku, który pracował przy szlifierce, kończąc zaocznie technikum, a potem, kiedy awansowano go na majstra, skończył studia i został kierownikiem zakładu, bo znał pracę, ludzi, bó miał odpowiednie przygotowanie? Powiemy o nim TWARDZIEL, ale o sukcesie — ani słowa! A co powiemy o młodym, . dwudziestokilkuletnim człowieku, który po skończeniu politechniki poszedł na budowę i dzięki solidnej pracy, po niespełna czterech latach został dyrektorem technicznym, znaczącego w wojeioództwie przedsiębiorstwa budowlanego? Powiemy MŁODY, ale o sukcesie — ani słowa! A co powiemy... A co powiedzą oni sami, twórcy sukcesóio osiągniętych pracą? Ano będą — jak mój znajomy — mącili, by pozostać iv zgodzie z utartym szablonem. Dlatego krew mnie zalewa, kiedy ktoś usiłuje TŁUMACZYĆ się z sukcesu osiągniętego włas ną pracą. RYSZARD KURYLCZYK Korespondencja z USA SKĄD PAN JEST? 7!" M2BS V ol A. ' x rn» Autor poniższej publikacji jest Amerykaninem pnlskfego pochodzenia, stałym korespondentem prasy polonijnej, akredytowanym w Warszawie. Sądzimy, że jego relacja z urlopu w Ameryce może się okazać interesująca dla polskiego czytelnika. Zgodnie z dobrymi polskimi obyczajami zachowujemy w oryginalnym kształcie myśli i pisownię Autora. Mój wiśniowy polski fiat 1300 był bodajże pierwszym samochodem tej marki, jaki oglądała Północna Ameryka. W przeciwieństwie do innych poselstw zagranicznych, które z reguły chętnie, reklamują wyroby własnych krajów, polskie placówki dyplomatyczne na ,-,nowym lądzie" posługują się autami amerykańskimi. Ponadto wyokrętowanie ze „Stefana Batorego" nastąpiło- w Montrealu na pół roku- przed sensacyjnym zwycięstwem załogi fabrycznej polskiego fiata w rajdzie „Press on Regardless". Zatankowałem w pierwszej lepszej montrealskiej stacji benzynowej, bo ze względów bezpieczeństwa opróżnia się baki przewożonych na „Batorym" samochodów. Przed polskim- fiatem 125p ciągnęła się prawie 1500: kilometrowa wstęga 6-pasmowej autostrady z Montrealu do Detroit w USA. Już pokonywałem te trasę w przeszłości amerykańskim, ramblerem (samochodem wielkości I25p) oraz renówką 4L. Komfort, jazdy w polni dorównywał temu pierwszemu, a znacznie przewyższał standard francuskiego „pudełka od zapałek". Tym bardziej, że polski fiat był przeciążony różnymi bagażami do ostatnich granic. Odbiło się to nieco na przyspieszeniu, ale w sumie nie można było narzekać. Potomek, mariażu polsko-włoskiego dotrzymywał tempa ruchowi miarowo pędzącemu na ogół z szybkością 120 km na godz. Szokuję rejestracją Jak odbierała samochód „Made in Poland" ulica amerykańska? Ogólnie rzecz, biorąc polski fiat wtapiał się niepostrzeżenie w wielobarwną mozaikę ulic i szos amerykańskich. Różnorodność tutejszego parku samochodowego znacznie się zwiększyła w ostatnich latach. Obok klasycznych amerykańskich krążowników, namnożyło się różnych wozów „compact", czyli mniej więcej tej wielkości co 125p. Dnży w tym udział mieli Japończycy: nie tylko znane marki jak datsun i toyota, ale także subaru, honda, mazda (z silnikiem „wankla'*), 0 których 5 lat temu żaden Amerykanin nie słyszał. Nie brakowało też popularnych volkswagenów, zwłaszcza „garbusów", a dla urozmaicenia trochę wozów marki renault fiat (włoski), volvo. Ponadto dziś tzw. „wielka czwórka" producentów amerykańskich prześciga się w wypuszczaniu na rynek mniejszych, bardziej ekonomicznych modeli. Kryzys paliwowy zrobił swoje! W sumie wiec żerańslci fiat nte rzucałby się w oczy, gdyby nie... warszawska rejestracja. Pasażerowie prawie każdego wyprzedzającego go samochodu odwracali się, by sprawdzić, czy przednia tabliczka rejestracyjna będzie tak samo „egzotyczna" jak tylna. Choć zdawać by się mogło, że białe czcionki na czarnym tle nie mają wiele wspólnego z egzotyką, należy pamiętać, że północnoamerykańskie tabliczki różnią się wzorem 1 barwą, zawierają lokalne hasełka. We frankofońskiej prowincji Quebec jest to slogan: „La belle province". Stan Michigan szczyci' się tym, że jest „water wonderland" (baśniową krainą wód), stan Illinois, że jest „land of Lincoln" (miejscem urodzenia Abrahama Lincolna). Jeden ze stanów zdaje się, że Indiana, zawiera na swych tabliczkach apel do kierowców." „drive safely" (jedź bezpiecznie). „Czerń jest piękna..." Pewnego razu jedna z dwóch młodych dziewcząt jadących volkswage-nem spuściła szybę, by zapytać „Skąd pan jest?". Okazało się, że znaczek „PL" nic nikomu nie mówił, Czv aby to nie inicjały właściciela, a może 0-znacza to „policja"! Starałem się zaspokoić tę ciekawość zaopatrując w6z w biało-ezerwoną tarczę o napisie „Poland". Takie kalkomanie są w powszechnym użyciu, ale służą nie 0-kreśleniu miejsca rejestracji wozu, lecz przynależności etnicznej kierowców. Obok „Poland" są naklejki oznajmiające wszom i wobec „Deutsch-land", „Italia", a w Detroit przynajmniej najczęściej można było spotkać czerwono-zielono-czarną tarczę z napisem „Afro". Murzyni stanowią ponad (50 proc. ludności tego półtorami-lionowego miasta przemysłowego i choć ich przodkowie nie Dochodzili z jednego określonego kraju afrykańskiego, od lat bojowo podkreślają dumę ze swego Dochodzenia. Istnieje więc specyficzny styl ubierania „Afro", jest afro-fryzura, afro-muzyka, afro-potrawy. Czarnoskórzy obywatele USA nazywają się wzajemnie „soul brothers" (braćmi o wspólnej duszy, co chyba po polsku można by oddać jako współrodacy), a często na zderzakach samochodów murzyńskich widnieje napis: „Black is beautiful" — czerń jest piękna. ROBERT STRYBEL Strona 8 MAGAZYN G/os Koszaliński nr 10 WOM—LIB CZYLI PUŁAPKA NA MYSZY, KTÓRA NIE DZIAŁA 1 Zbliżamy się do końca wieku, zatem znowu • wypłynęła na światło dzienne kwestia kobieca. Kwestia kobieca jest jak kwestia yeti, węża z Loch Ness lub kwestia Atlantydy. Jest, wszyscy wiedzą o niej wszystko, ale tak naprawdę, to jej nie ma i może dlatego nikt nic o niej nie wie. Skoro więc coś jest, czego w gruncie rzeczy nie ma, to to, co jest, jest tajemnicą. <*) Ostatnio telewizja przypomniała nam film — KOCHAĆ. Pokazała nam również film ANA TOMIA MIŁOŚCI. Jeden szwedzki, drugi polski, Ten szwedzki był również trochę polski z powodu Zbigniewa Cybulskiego. Dwa filmy, ale takie jakby robione przez kalkę. Oba zaczynają się od pogrzebu. 1 oba są o miłości wdów. Naturalnie o nowych miłościach, bo żyć trze-b a. Zatem są to filmy o kwestii kobiecej a re-bours. W rzeczy samej chodzi o kompleksy, których nabawiły się kobiety za przyczyną su-frażystek. Za przyczyną Simone de Beavoir rów nież. Wspomniałem te dwa filmy dlatego, że są one dowodem krachu idei emancypacji. 3 Płeć jest nie tylko sprawą ciała, ale przede • wszystkim psychiki. Kobieta ubrana w spod nie jest dowcipem na temat męskości. Podobnie jak mężczyzna ubrany w biustonosz. Spod- nie jednak są filozofią, biustonosz nie — ł to ca ła sprawa. Mężczyzna w biustonoszu to patologia, schorzenie. Kobieta w spodniach to bunt przeciwko męskiej supremacji, to rewolucja, to intelektualny gwałt. Ale jest to bunt z nudów. Ciotki rewolucji protestują zewnętrznie. Na pokaz. Robią efekt. Zakładają pułapkę. Oczywiście na mężczyzn. Jest to intryga szyta grubymi nićmi, ale że większość pierwszej płci jest ślepa, więc nie dostrzega tego prymitywnego ściegu. A Międzynarodowy Rok Kobiet jest rokiem **• słusznym. W USA powstało pismo ONLY FOR WOMEN — tylko dla pań. Panowie pre-zentują tam swoje akty Pismo jest nudne i głu pie; głupie dlatego, że kobiety nie podniecają się aktami mężczyzn. Kobiety podniecają się psychiką mężczyzn. Na wyobraźnię działają im mężczyźni, którzy po prostu są mężczyznami, a nie kapciami. Kobiety zawsze ubierają, mężczyźni rozbierają — boioiem takie są prawa płci. Ale ONLY FOR WOMEN o tym nie wie. Nie chce wiedzieć. Mężczyzna rozebrany jest śmieszny. Jest jakby nowoczesną rzeźbą. Wszystko niby jasne a jednak śmieszne. Rozebrany mężczyzna jest rzeczą . Rozebrana kobieta jest ideą. 5 Biologia kobiety jest z gruntu inna od bio-• logii mężczyzny. Sufrażystki jednak spod znaku Women Liberation udają, że tego nie wiedzą. Buntując się przeciwko hegemonii mężczyzn buntują się przeciwko sobie. Tworzą piekło, w którym smażą się same. Protestują prze ciwko mężczyznom, ale ten protest adresują do mężczyzn: zobaczcie jakie jesteśmy mocne, niepodległe, silne, zdecydowane na wszystko. Potem wracają — z babskiego mityngu — do domowych pieleszy i wkładają peniuary z szyfonu. Siadają przed lusterkami i zaczynają codzienny obrzęd nad własnym ciałem, aby było piękniejsze, zwodnicze. Doktryny idą w kąt do następnego mityngu Niech żyje wolność płci. Niech żyje równouprawnienie. No, niech żyje — tylko czy to jest życie? /I Tysiące ton pudru, szminek, lakierów do " * • paznokci, tuszów maseczek etc. produkują codziennie fabryki piękna Złudy. Uiaodzenia. Alchemia wymyślona została przez kobiety. Im też służy Od tysięcy lat. Ta alchemia jest. pułapką skuteczną. Czy jest nią jednak ideologia WOM-LIB? SAS By i bal... Czytam f czytam rozmaite porady dla pań: co robić, aby wyglądać wiecznie młodo. „Przekrój" ostatnio lojalnie poinformował, że w pewnym wieku hormony się roz-strajają, włosy zaczynają wypadać, wzrok słabnie i talia się pogrubia, ale nie trzeba się przejmować, lecz wklepywać w skórę krem z wyciągiem z tkanek zwierzęcych. Zapytałam w drogerii o taki krem, sprzedawczyni spojrzała na mnie jak na sadystkę. Na balu sylwestrowym postanowiłam wyglądać zwodniczo wprost młodo. Jak wiadomo, najlepszym sprzymierzeńcem kobiecej urody jest sen. Lecz w noc poprzedzającą Sylwestra u siąsiada za ścianą odbywało się przyjęcie okolicznościowe. Odśpiewano po wielekroć piosenkę z refrenem ... a ta przepióreczka", były też tańct z hołubcami. Wstałam w nie najlepszej formie. Dzień był roboczy, tzn. ciężki. Gdy dobiegły końca po-dżiny pracy i Szef pożegnał Personel lampką szampana, życząc wszelkiej pomyślności, wybiegłam na obiad. W restauracjach było mnóstwo podchmielonych panów i żadnych wolnych miejsc. Głodna, postawiłam się do kolejki w „Delikatesach". Czekanie upływało nawet dość szybko w atmosferze nadciągającego wieczornego szaleństwa, akcentowanego już teraz szaleństwem zakupów. Do domu dotarłam późnym popołudniem i wedle zaleceń („co robić, aby zabłysnąć na balu") powinnam była natychmiast wziąć ciepłą kąpiel z dodatkiem sosnowych gałek. Nie miałam gałek, głód skręcał wątpia, nastawiłam makaron, wyprowadziłam psa na siusiu, przy okazji wyniosłam śmieci, albowiem dzieci — młode kobiety — stosowały się właśnie do rad („co robić, aby zabłysnąć na balu"). Tak więc i łazienka była wciąż zajęta, stół do prasowania zajęty, suszarka do włosów zajęta, lokówka elektryczna zajęta. Zjadłam makaron, nakarmiłam kota, dopchałam się do łazienki, zgodnie z poradami rozmazałam krem na dekolcie, założyłam maseczkę upiększającą na twarz i zażywałam relaksu na leżąco. Za piątym wstaniem do telefonu (najlepsze życzenia noworoczne, czy to baza, gdzie się bawisz i poproszę pana Zdzicha) zauważyłam, że okłady z esencji herbacianej, stosowane dla blasku oczu, wyplamiły na rudo poduszkę. Otworzyłam drzwi małżonkowi, który powiedział, że po ciężkiej pracy będzie się właśnie relaksował. „Znakomicie już odświeżone i wypoczęte zmywamy maseczkę" — czytamy w poradach. Zmyłam. Następnie pieczołowicie zwężałam linię nosa pudrem w kamieniu id kolorze ciem niejszego różu, niestety, nie ■ doprowadziłam dzieła do końca, to jest nie pokryłam powiek cieniowanym kolorem czarnej porzeczki. Jakoś się odechciało. Z tym nosem w kolorze ciemniejszego różu uprzątnęłam z grubsza dziki bałagan po wyjściu dzieci na sylwestrowy bal. Zastosowały się do porad i wyglądały pięknie. Młode były same z siebie. Na bal jeden pan przyniósł tranzystorowy telewizor i kto się dopchał, ten oglądał. Wróciliśmy do domu po obejrzeniu kolejnych przygód Arsena Łupina. Za ścianą odbywało się całkowicie uzasadnione przyjęcie okolicznościowe. 1 ^ wystawy malarstwa, zatytułowanej „Impresje", eksponowanej w świdwińskim Zamku. „Erotyk" Marii Monikowskiejt Fot. Jerzy Patan Sensacyjna hipoteza o pochodzeniu homo sapiens Im dłużej trwają badania nad kształtowaniem się człowieka, czyli homo sapiens, tym w odleglejsze czasy przesuwamy okres pojawienia się istoty obdarzonej inteligencją. Opracowane ostatnio wyniki badań, przeprowadzonych w Etiopii przez ekipę francuskich naukowców pod kierownictwem dyrektora paryskiego Muzeum Człowieka — Yves Coppensa, jeszcze raz potwierdziły tę regułę. Odkryto tam bowiem obok szczątków australo-piteka — stworzenia spokrewnionego z praprzodkami człowieka — dużą ilość narzędzi, których wykonanie wymagało już rozwiniętej inteligencji. I tak, uznawany dotychczas okres pojawienia się istoty obdarzonej inteligencją, został znowu cofnięty w czasie — tym razem o ponad milion lat. Czy to odkrycie jest przypadkowe? Oddajmy głos Coppensowi: „O-becny stan naszej wiedzy wskazuje, że człowiek narodził się w Afryce wschodniej i że przed dwoma milionami lat przez Afar (Etiopia) oraz cieśniny Bab i Mandeb na południu Morza Czerwonego przeprawił się na kontynent azjatycki, a następnie powędrował w inne strony naszego globu". Zapewne, jest to tylko hipoteza, ale ma ona podstawy w znaleziskach na obszarach .Czadu, Kenii, Tanzanii i Etiopii. W tym rejonie świata odkryto wszystkie ogniwa ewolucyjne, pozwalające odtworzyć historię człowieka od samego początku. W okresie rozwoju człowieko-watych zachodziły na naszej planecie istotne zmiany. W okresie między 20 i 10 milionami poprzedzających nas lat nastąpiło osuszenie klimatu w strefie tropikalnej. Lasy stawały się coraz rzadsze, rozprzestrzeniało się natomiast poszycie trawiaste. Aby zdobywać pożywienie, Istoty człowiekowate musiały opuścić leśne schronienia. Skoro zaś zabrakło gałęzi drzew, którymi można było przenosić się z pomocą czterech chwytliwych łap, z miejsca na miejsce — musiały po raz pierwszy zacząć używać kończyn do poruszania się po ziemi. Właśnie w Kenii znaleziono eżłowiekowate, już dwunożne: jednego, nazwanego keniapitekus, pochodzącego sprzed 20 min lat, oraz drugiego — keniapitekusa, młodszego sprzed 14 min lat. Wiele wskazuje na to, że na tym szczeblu rozwoju — keniapiteku-sów młodszych — zapoczątkowany został proces rozwijania się mózgu. Przy szkielecie bowiem tego typu istoty człowiekowatej znaleziono kamienie z otworami, wydrążonymi sztucznie. Był to więc zaczątek wytwarzania najprostszych narzędzi. Ewolucja człowiekpwatych trwała. Z linii keniapitekusów pochodzi w Afryce wschodniej i południowej — ale tylko w Afryce — kolejna grupa . człowiekowatych: australopiteki. Istoty te pojawiły się przed 6 min lat i zniknęły przed milionem lat. Odkryto je w wielu wykopaliskach afrykańskich — w Kenii, w Republice Południowoafrykańskiej, w Tanzanii. Najbardziej bogate były jednak znaleziska ekspedycji, kierowanych przez Yves Coppensa. Zebrały one w Etiopii ponad 50 ton kości, ponad 50 rodzajów kręgowców, w tym licznych australopiteków. Od australopiteków zaczęfa się kultura Takie są przynajmniej wyniki badań całego materiału, zebranego przez ekspedycje Coppensa. Ogólnie biorąc, można wyróżnić istnienie dwóch morfologicznych typów australopiteków. Pierwszy typ prezentuje istotę bardzo mocno zbu* dowaną, o potężnej muskulaturze i silnie rozwiniętych szczękach, o wzroście dochodzącym do 160 cm. Te istoty — jak się wydaje — wyłącznie trawożerne, mimo .dość pokaźnej czaszki (530 cm sześciennych), nie odznaczały się przebiegłością. Drugi typ, zwany austra-lopitekiem afrykańskim, zbudowany był bardziej harmonijnie, kształtami bardziej przypominał człowieka. Miał wprawdzie mniejszą pojemność mózgu (444 cm sześciennych), ale odznaczał się rozwiniętą częścią czołową głowy. W odróżnieniu od poprzedniego był wszy-stkożerny. Najistotniejsze jednak są rezultaty badań nad szczątkami austra-lopiteka, które odnaleziono w warstwach sprzed 3 min lat. Na plan pierwszy wysuwa się jego zdolność do wytwarzania narzędzi o przeznaczeniu bardziej wyspecjalizowanym, co świadczy o pojawieniu się stosunkowo już rozwiniętej inteligencji. Mamy więc do czynienia z nowym typem istoty człowiekowatej: — homo habilis. Wprawdzie przypomina jeszcze au-stralopiteka, lecz ma o wiele więcej cech ludzkich. Pojemność jego czaszki wykazuje znaczny postęp: osiąga 750 cm sześciennych. Później nastąpią kolejne etapy: homo habilis przekształci się w homo erectus, z niego wywiedzie się neandertalczyk, a w końcu — obecny homo sapiens. W całym tym ciągu ewolucyjnym okresem zwrotnym było pojawienie się inteligencji. Od tego momentu istoty człowiekowate stały się ludźmi, którzy — wyruszając na pierwsze wędrówki — przedostali się przed 3 milionami lat z Afryki do Azji. Tak przynajmniej głosi jedna z hipotez, której zapalonym rzecznikiem jest również Yves Coppens. KAZIMIERZ JANOTA Rys. Z. Jujka 0030 maluję: to Głos Koszaliński nr TO MAGAZYN Strona 9 ki st 1 JEREMIAH JOHNSON Ucieczka od cywilizacji nie jest wymysłem dwudziestego wieku. Już Jan Jakut: Rousseau, francuski filozof żyjący w XVIII wieku, zachwalał życie na wsi, z dala od wielkich dworów i miast. Bo czymże wlaści wie jest ta ucieczka? Chyba przede wszyst kim pogonią za tym wszystkim, co uosabiał raj — Wiecznym szczęściem. Współczesny człowiek, zmęczony szalonym tempem życia, również chętnie ucieka na przysłowiowe łono natury, by chociaż przez weekend odetchnąć świeżym powietrzem, uwolnić się od ludzi i ich problemów. Ten przesyt współczesnością sprawił, że coraz chętniej również film sięga po tematy retro, które mają przypomnieć czasy, w których uzyskanie wolności i niezależności przychodziło — być może — łatwiej. Fala tego typu wspomnieniowych filmów zalewa kino ame rykańskie. Sfrustrowane społeczeństwo chęt nie ogląda się wstecz, szukając tam wzorca prawdziwego, silnego człowieka, stanowiącego archetyp obecnego Amerykanina. Sydney Pollack oparł swój film na au tentycznej historii o Jeremiahu Johnsonie, zabójcy, Indian, Zmodyfikował ją jednak, bo tego wymagała idea, którą chciał prze kazać za pośrednictwem swego bohatera. Jeremiah, ulegając londonowskiemu zewowi krwi, ucieka z miasta, by żyć w Górach Skalistych. Nie jest poszukiwany przez prawo, ma po prostu dość zależności od innych ludzi. Chce sam decydować o sobie. Nie jest jedynym, który tak myśli. W górach żyje więcej podobnych mu samotników. Na jednego z nich natyka się Jeremiah zaraz na początku swej wędrów- ki, To spotkanie z zamarzniętym człowiekiem, który zginął dlatego, że nikt nie pospieszył mu na pomoc, bo był samotny, powinno być ostrzeżeniem dla Jeremiaha. Daje też na wstępie odpowiedź na pytanie o niezależności człowieka nie tylko od bliźniego, cle i przyrody. Reżyser raz po raz udowadnia, że niezależność człowieka jest właściwie mitem, który nigdy thyba się nie sprawdzi. Ale ten mit jeit drogi ludzkiemu sercu. Chociaż więc ucieczka nie ma sensu; Jeremiah ciąg le wędruje dalej, nie mogąc zrozumieć, że nie można uciec przed samym sobą, a w górach, z dala od cywilizacji, również obo wiązują prawa — i to znacznie surowsze niż w mieście. Za poznanie tej prawdy bohater będzie musiał zapłacić bardzo ciężką cenę. Popadnie bowiem w konflikt z Indianami, za to, że nie uszanował ich zwyczajów. Jeremiah zwycięży, ale będzie to gorzkie zwycięstwo, które nie da mu żadnej satysfakcji. Ten głęboko humanitarny film Pollacka jest szalenie prosty, i autentyczny. Jest tak prosty, jasny 1 czytelny, jak historia o Jeremiahu Johnsonie, wspaniale granym przez sławnego już aktora Roberta Redforda, Kilka słów na temat zdjęć. Surowa przyroda Gór Skalistych jest przepięknie i l prawdziwym mistrzostwem fotografowana przez Andrewa Callaghana. Za te wspania łe zdjęcia przyrody zyskał on sobie miano fachowca o malarskiej wyobraźni. W. KONARSKA ri. m i i n | Młodzi romantycy W Filharmonii naszej trwa nieustanny przegląd gościnnie występujących dyrygentów. Statystycznie wygląda to-tak, iż szef koszalińskich -filharmoników, Andrzej Cwojdziński, prowadzi w bieżącym sezonie 2 programy drugi dyrygent, Fred Wojtan, 5 programów, natomiast dyrygenci zaproszeni — 16 programów. Ma to swoje dobre i złe strony; do złych zaliczyć należy m. in. fakt, że przy takiej liczbie dyrygentów gościnnych nie może być mowy o określonym profilu programowym, gdyż kształtuje go wypadkowa gustów kilkunastu osób; do dobrych stron — możliwość poznania innych artystów, nierzadko bardzo ciekawych, których osobowość i doświadczenie mogą w sumie przynieść dużo korzyści naszej or kiestrze . Do takich artystów należy niewątpli wie STANISŁAW MICHAŁEK, dyrygent ostatniego koncertu symfonicznego (S stycznia). W ciekawym programie poprowadził orkiestrą bardzo dobrze, ż ogromnym temperamentem i doświadczeniem, oszczędny w gestach, raczej modelujący kształt dźwiękowy utworu, niż taktujący — przy czym szczególne brawa należą się za skrajne pozycje wieczoru; od nich też chciałbym zacząć, bo zawsze milej chwalić... Trzy miniatury Michała Spi-saka, uroczy, stylizowany tryptyk na • małą orkiestrę, wykonano bardzo dobrze. Dyrygent nadał mu dobry puls, zadbał o czytelność i proporcje. Ładnie zagrały swe odpowiedzialne partie instrumenty dęte drewniane — jeszcze raz potwierdzając dobrą formę tej gru py naszej orkiestry — dobrze, z lołaś-ciwą artykulacją, grał kwintet. Lekka, pogodna muzyka Spisaka, przed dziesięciu laty zmarłego polskiego twórcy, jak zwykle podbiła słuchaczy, nawet w tych prościutkich, bezpretensjonalnych miniaturkach pokazując swe wspaniałe walory — przede ivszystkim dowcip, mistrzostwo w operowaniu orkiestrą, klarowność formy i faktury. Dziwnym prawem inercji naszych na wyków programowych wiele dobrych, ciekawych dzieł, sławnych nawet kom pozytorów, tkwi w mroku zapomnienia. Los taki dzieli m. in. III symfonia D-dur Franciszka Schuberta, dzieło młodego jeszcze, osiemnastoletniego twórcy. A jakże niesłusznie. Jest to utwór bardzo oryginalny, bardzo schubertowski; nie widać w nim śladu wpływów uwielbianego przezeń Beetho vena, ani klasyków, czaruje swą mło dzieńczą inwencją i może bezproblemową, ale jakże uroczą narracją, pory wa temperamentem i radością życia. W swej witalności nie daje wytchnienia nawet w zwykle spokojnej, lirycznej drugiej części. Stanisław Michałek poprowadził tę symfonię bardzo żywo, dbając raczej o ogólny rysunek architektoniki, niż o szczegóły czy epizody kompozycji. I chy ba słusznie, gdyż mało skontrastowana tematycznie myzyka — i to jest man kament nie tylko tej symfonii Schuber ta — zyskała w ten sposób na zwartości. Pełno w niej jednak momentów o ogromnej urodzie, przenikniętych o- wym niepowtarzalnym wiedeńskim wdziękiem, taneczną lekkością i kokieterią. Trochę te niuanse, te subtelności uleciały z nurtem rwącej do przodu muzyki, trochę zabrakło tak pożądane go tu grazioso. Nie ma to jednak wpływu na ogólne bardzo dobre wraże nie z wykonania; orkiestra może zaliczyć je do swych osiągnięć (utwór jest bardzo trudny), zaś dyrygentowi należą się słowa uznania za pokazanie tej mało znanej symfonii i za nadanie wykonaniu udanego kształtu artystycznego. Mniej udany był natomiast akompaniament w koncercie f - m oll Chopina. Partia orkiestry w koncertach Chopina wymaga ogromnej pieczołowi tości, gdyż może dlatego, iż jest łatwa, jest często lekceważona i po pro stu czytana; tak też uczyniono na omawianym koncercie. Choć dzięki ru tynie i świetnej znajomości partytury przez dyrygenta orkiestra była zawsze razem z solistką, było to za mało> aby mówić o wspólnym muzykowaniu. Brzydkie, nieczyste brzmienie kwintetu, za cieżkie i za głośne, permanentne lekceważenie takich niuansów, jak akcenty i sforzanda, toporna dynamika i niewyważone proporcje grup — to du ża lista niedociągnięć, a można by ją kontynuować. I wreszcie rzecz nie do wybaczenia dyrygentowi — to tzio. v id e, czyli opuszczenie pewnych (dwóch) fragmentów w ekspozycji orkiestrowej I części koncertu. Ekspozycja orkiestrowa obydwu tematów kom pozycji (allegra sonatowego) nie jest formalnością, lecz ' istotnym elementem jej architektoniki i żaden wrażliwy muzyk nie zastosuje takiego cięcia na żywym organizmie muzyki; zwłaszcza w przypadku muzyki Chopina, do której winniśmy chyba żywić szacunek, a nawet pietyzm. Szkoda, iż tak potraktowano ten a-kompaniament — tym bardziej, że solistka, ELŻBIETA TARNAWSKA, gra ła koncert f-moll bardzo ładnie, demonstrując talent pianistyczny dużej miary. Utwór to bardzo trudny, wyma gający wielkiej wrażliwości, muzykalności i świetnego przygotowania pianistycznego. Te warunki młoda pianistka posiada i można jej rokoiuać dużą karierę artystyczną. Dobrze czuje muzykę Chopina, gra go w ramach „polskiej szkoły" bardzo nowocześnie, nie senty mentalizując, a przecież sugestywnie oddając niepowtarzalną poetycką aurę tej muzyki; w wirtuozowskich partiach kompozycji zademonstrowała świetną technikę, autentyczny ,,pazur" pianistyczny. Zrozumiała trema krępowała nieco grę pianistki, szczególnie zauważalnie w pierwszej części, i miała na pewno wpływ na czasem nerwowe, powierzchowne realizowanie ornamentyki — tak przecież ważnej u Chopina. Ale sruobodny oddech w graniu z orkiestrą zdobyć można tylko drogą doświadczenia i częstych koncertów — i tych, koń cząc recenzję z bardzo udanego wyst.ę put należy młodej artystce życzyć jak najwięcej. KAZIMIERZ ROZBICKI KORESPONDENCJA Z NOWEGO JORKU POWRÓT SHERLOCKA HOLMESA O jakiej to sztuce nowego autora tak piszą nowojorscy krytycy teatralni: „Urocza, magiczna, niesłychanie teatralna, prima i brawo, cudowna, nadzwyczajna, fascynująca, nieporównywalna, cudowna"? O jakim to filmie, którego premiera odbyła się przed paroma dniami w Nowym Jorku, tak piszą krytycy filmowi: „Najwspanialsze przeżycie dla zmęczonej duszy, film rozkoszny, najlepsze dwie godziny odpoczynku w życiu, nieporównywalna z niczym rozrywka, najcudowniejsze przeżycie"? Zachowam tajemnicę jeszcze, by przypomnieć trochę historii. Od romantyzmu.przez galerię ludzkiej deprawacji..^ W dawnych "dobrych" czasach morderca z książki kryminalnej używał sztyletów, trucizny, pistoletu. Jeden strzał i jedno pchnięcie wystarczyło. Morderca nie znęcał się nad ofiarą, nie krajał jej w paski. Ofiara, przeważnie w opinii mordercy, zasługiwała na to, co jej się przytrafiło, albo była bardzo zła, albo niepotrzebnie odziedziczyła pieniądze, na które apetyt miał ktoś inny. I detektyw w owych czasach też był inny: kulturalny, inteligentny, sympatyczny, zawsze też osiągał cel w imię zasady, iż cnota musi zatriumfować. Wszystko to zmieniły dwie generacje amerykańskiej literatury kryminalnej oraz wysiłki reżyserów teatralnych i telewizyjnych zwłaszcza tych ostatnich, którzy dostarczać musieli coraz to nowe makabryczne sztuki. Coraz bardziej okaleczona musiała być na telewizyjnym ekranie ofiara i coraz więcej ofiar. Zbrodniarz przekształcał się w patologicznego zboczeńca i seksualnego maniaka, zaś detektyw z miłego pana przemienił się w gbura, który leje po twarzy przesłuchiwane kobiety, przecudowne dziewczęta, traktując je z zasady jak szmaty. rr.powrót do romantycznej mgiełki Okazuje się. jednak, te z tą nowoczesnością w literaturze fryminalnej jest podobme jak z ultranowoczesnymi meblami: przez pewien czas ludzie się zachwycają, a później sg tym zmęczeni i zaczynają wszystko wyrzucać na strych, skąd z uśmiechem przeproszenia ściągają stare, wygodne, miłe graty i potępiane przez długi czas meble dawnych stylów. W tej chwili Nowy Jork, jako stolica amerykańskiego teatru, filmowych premier i wydawnictw wszelkiej literatury, przeżywa renesans dawnych modeli ofiar, morderców i policjantów, stworzonych przez dawnych autorów. Sherlock Holmes i belgijski detektyw Poirot spacerują ręka w rękę po Broadwayu, a w witrynach sklepowych można oglądać ich fotografie, tuż obok fotografii ich twórców. I obie cytowane na początku recenzje dotyczą właśnie tych bohaterów, dzieł pióra Conan Doyle'a i Agaty Christie. Recenzenci zachwycają się nie dlatego, że aktorzy lepiej grają niż w innych sztukach, czy dlatego, że scenariusze sztuki i filmu są odkrywcze, nowe i lepsze. Nie, po prostu nastąpił splot okoliczności: zmęczenie ludzi nadmiarem okrucieństwa, nadmiarem obnażonych ludzkich wnętrzności i obnażania ludzkich myśli i zboczonych bredzeń. Konsument, nawet kryminalnych utworów, zaczął wzdychać do romantycznej mgiełki, do odprężenia wewnętrznego. To, co od roku towarzyszy całej amerykańskiej twórczości filmowej i teatralnej, a mianowicie powrót do romantycznej przeszłości, zaczyna się ujawniać także i w literaturze kryminalnej. Istnieje nowe dążenie do odrealnienia zbrodni, przestępstwa, do podania jej ze zmrużeniem oka, bowiem bez zmrużenia oka nie można bawić się ani Sherlockiem Holmesem i doktorem Watsonem, ani dzielnym, zarozumiałym i łysym detektywem Poirot, największym na świecie detektywem, jak sam o sobie mówi w powieściach. Premierze sztuki z Sherlockiem Holmesem, otrzepanym z kurzu zapomnienia, i premierze filmu z Herkulesem Poirot towarzyszą nie tylko liczne recenzje w najpoważniejszych nawet tygodnikach społecznych i politycznych Stanów Zjednoczonych, ale także eseje naukowców uniwersyteckich o znaczeniu tych bohaterów dla dzisiejszego życia i o powodach, dla których widz chce je oglądać. JAN ZAKRZEWSKI Strona 10 MAGAZYN G/os Koszaliński nr TO Grube story zaciągnięte na oknach nie przepuszczą blasku dnia. Przyćmione światła lamp ukrytych w narożnikach za zmyślnymi kinkietami, południowe rytmy z magnetofonu, woń koniaku i dobrych papierosów zmieszana z zapachem „Old Spice'a". Gzte;ej panowie w wieku około czterdziestu lat czują się znakomicie w takim wnętrzu. Rozpięte pod szyją ko szule, rozluźnione krawaty, marynarki na wieszakach... — W poniedziałkowe przedpołudnie, trud ho wydajnie pracować — wyjaśnia kierów nik dużego zakładu w powiatowym mieście. — Stefan ma takie miłe mieszkanko i tylko wtajemniczeni się tu spotykają, sami swoi. Najmilszym zajęciem Stefana jest gra •w pokera. Na pytanie, z czego żyje, odpowiada, że koledzy go utrzymują. Stefan uważa, że ma niemały powód do dumy: jeszcze nigdy — jak twierdzi — nie zhańbił się pracą. Zna za to ludzi, którzy u nie go bywają, ich drobne słabostki, ich szcze gólne upodobania. Opłaci mu się schlebiać ich gustom. Ostatnio np. zaprosił pannę Rytę, uroczą blondynkę, aż ze Szczecina, z którą zabawiali się w parostatek. Zabawa — zdaniem gości Stefana — była bezpretensjonalna. Panna Ryta z zapalonym cygarem (hawańskim), frywolnie zlokalizowanym, zademonstrowała zebranym urodę portowego miasta. W pewnym momencie, stojąc tyłem do okna, ukłoniła się uczestni kom spotkania tak głęboko, że od cygara zajęła się firanka. Musieli interweniować strażacy, to i owo przeniknęło do wiadomości publicznej. Z Mariolą, z którą bawili się *w „gwiazdę", były potem kłopoty — zaszła v/ ciążę. Na szczęście udało się zamknąć jej buzię okrągłą sumką. — Nie znajdzie nas tu ani szef, ani żona, ani milicjant. Niezła melina i — przyzna pani — gustowna. «_*_* Dom, w którym mieszka Jan T. sąsiaduje z piwiarnią. Nic więc dziwnego, że w jego mieszkaniu dominuje zapach piwa. Przynosi się je w starej kance na mleko i przelewa do musztardówek. — Jan T. pracuje w melioracji. — Rowy się kopie, rurki układa, żeby łąki osuszyć, rozumie pani. Po ciężkiej pracy trzeba się czasem trochę zabawić — wyjaśnia gospodarz, po szyję otulony starą pierzyną. _ — ćały tydzień Fela tu „u-rzęduje", a że jest dobra, to kuzynów ma od metra. — A żebyś wiedział, że mam bardzo dużo kuzynów — potwierdza Fela, wysuwając spod pierzyny kudłatą głowę. — Co to, już nawet krewni nie mogą mnie odwiedzać? Masz coś przeciwko ? — A co mam mieć — odzywa się z drugiego łóżka trzeźwiejący facet. — Wiedział, kogo do domu bierze. Fela! kochanie, ściągnij mi buty, bo prześcieradło pobrudzę. Cholerne dzisiaj błoto. Historia Feli jest długa i smutna. Przed kilkunastoma laty była żoną dyrektora. Ładne mieszkanie, 1 dwoje dzieci, gosposia, przyjęcia. Fela-dyrektorowa nie musiała pracować. Miała dużo wolnego czasu. Aż za dużo. Liczba „kuzynów" rosła, aż się mąż zgniewał i wypędził żonę z domu, a jej osobiste rzeczy wyrzucił na ulicę. Fela co kilkanaście dni zmieniała miejsce zamieszkania, trochę chorowała. Teraz ma niespełna czterdzieści lat, rentę inwalidzką i niewielka torbę turystyczną, w której * łatwością mieści się jej całe mienie. Przed pięcioma laty Jan T. znalazł ją w nocy na parkowej ławce, ofiarował mieszkanie i połowę swojego łóżka. — Nie zameldowałem jej u siebie, bo 'już . chyba nigdy bym się od niej nie odczepił — bez żenady wyjaśnia goscodarz. — Z taką nie można się wiązać. Co do-#jAUie, to zaraz przepije. Wczoraj wzięła rentę, a dzisiaj już grosza nie ma. Jeszcze •dobrze nie wytrzeźwiała po wczorajszej libacji, Wszystkim „Po dyszlem" stawiała, a potem nie miała czym płacić, to ją pobili. O, jakie ma siniaki! Fela oburza się, unosi ambicją 1 próbuje fcpuścić łóżko. — Co, może nie mam prawa zjeść w restauracji i ten kieliszek wódki wypić? Kai 4y ma prawo. Prosiłam, żeby mi władza idała mieszkanie, wyższą rente. żeby mi pomogli. Ale nikt mi nie pomógł, życie mi ftyikc ziarnowali U. „♦_» Na szerokim tapczanie pijana kobieta z papierosem w ustach karmi piersią brudne niemowlę. Krystyna D. ma trzydzieści lat, siedmioro dzieci 1 przyjaciela (mąż ją o-puśeił), który ją utrzymuje i któremu niedawno urodziła dziewczynkę. W barwny życiorys ma wpisanych kilka wyroków sądowych. Ostatnio siedziała za brak opieki nad dziećmi. Teraz sześcioro dzieci przebywa w domu dziecka, siódme jest z matką. W małym pokoiku brudno, gęsto od dymu i od „przyjaciół". Nikomu nie przeszkadzają suszące sie pod sufitem pieluchy, które, choć już od kilka tygodni używane, nie miały jeszcze koritakUi z wodą i mydłem. Przed paroma laty władze, wzruszone trudnymi warunkami pięcioosobowej wówczas rodziny, ofiarowały jej M-4 w nowym budownictwie. Dzisiaj z dawnego mieszkania pozostał rodzinie maleńki pokoik, resztę wynajęli obcym ludziom. — Jestem wolnym człowiekiem i mam prawo robić, co mi się podoba. Prawo to ja dobrze znam, nikt mi nie będzie przyjaciół dobierał. Przyszli do mnie, bo ich zaprosiłam. No to co, że dziecko, mała nam nie przeszkadza. — Właściwie co noc powinniśmy wzywać milicję — mówi sąsiadka Krystyny D. — Hałas, śpiewy, bijatyki są na porządku każdego wieczoru. Dziecko płacze całymi godzinami. Wystawiają je w koszyku na korytarz, jak im za bardzo przeszkadza. Tam się schodzą sami z marginesu... «_*_• Trzykrotnie karteczką i urzędową pieczątką plombowano mieszkanie Janiny K. Po powrocie z więzienia nigdy nie miała dość czasu, by dokładnie zerwać plomby. W pokoiku na poddaszu jest ciemno, zimno i brudno. Janina mieszka sama. Ciemno, bo odcięli ddpływ prądu — po prostu nie płaciła. Zimno, bo nie ma węgla. Brudno, bo tak lubi i nikomu nic do tego. W brudnej pościeli leży w ubraniu młoda kobieta. Obok łóżka sterta popiołu i nie dopałków papierosów. Po kątach mnóstwo butelek po winie, wódce, sterty brudnych naczyń, na których gniją resztki jedzenia. Janina K. ma syna, ale nie wie, ile dziec ko ma lat i kto je wychowuje. Nigdzie nie pracuje, bo żadna praca jej nie odpowiada. Z czego żyje? Mówi, że to jej sprawa, jeszcze na razie ma sposoby zarobienia pieniędzy. Często jednak poszukiwanie tej „pracy" kończy się przed kolegium do spraw wykroczeń. — Kelnerki w restauracjach zrobiły się takie wrażliwe, że już nic im powiedzieć nie można. Zaraz się obrażają i po milicję dzwonią. Sąsiadom też ciągle coś się nie podoba. To nie jej wina, że mają małe dzieci i że po nocach spać nie mogą, tylko słuchają co się u niej w mieszkaniu dzieje. Przychodzą różni znajomi, ale rzadko nocują, bo w pokoju jest tylko jedno wąskie łóżko. Czy chciałaby podjąć stałą pracę? — Z robotą, wie pani, to tak jak z chłopem. Jak się spodoba, to człowiek jest chętny... •_*_• Do mieszkania" Heleny W. wchodzi się swobodnie o każdej porze dnia i nocy. Gospodyni jest gościnna i nie ma nic do u-krywania. Warunki sanitarne, w jakich mieszka Helena W. przekraczają wszelkie wyobrażenie. Tr udno byłoby znaleźć brud nie jsze mieszkanie. Ściany osnute są czarnymi pajęczynami, popiół z kuchni wyrzuca się po prostu na podłogę. Nogi grzęzną w gęstej papce. Gospodyni nie uznaje zamiatania. Jak się za mocno kurzy, polewa podłogę wodą. W pokoju, przy rozpalonym piecu bez drzwiczek, leżą trociny, kawałki drewna i węgla. Może wybuchnąć pożar? No to co? Całe umeblowanie pokoju to rozwalona szafa, stół i łóżko. W takiej scenerii Helena W. przyjmuje swoich gości. — Czego się mam wstydzić. Widać podoba im się u mnie, skoro przychodzą. Niech powiedzą ci dwaj, co siedzą na łóżku, czy im u mnie źle. Maryśka! wyłaź z tej szafy, to nie twój stary. Nie bój się, już ja go urządzę, jak tu przyjdzie. Helena W. ma czterdzieści pięć lat, ale wygląda na siedemdziesiąt. Stara, zniszczo na kobieta. Żyje z renty i z tego, co jej kto da. Gości częstuje tym, co sami przyniosą: piwem, wódką, denaturatem. Zakąska niepotrzebna. Ma dwóch synów w poprawczaku, ale nie wie dokąd i za co ich zabrali. Mąż też jest, ale „urzęduje" w innej melinie. Sootykają się w południe w „dołku", wypijają po piwie i każdn ze swoim towarzystwem spędza wieczór. — Dlaczego tu nie ma światła? Wyłączyli, bo nie płaciłam. Z czego mam płacić? Z tej renty? Zresztą światło mi niepotrzebne. Urodziłam się, po ciemku, to i umrzeć mogę bez światła. Chciałam lepsze mieszkanie, ale mi nie dali. Powiedzieli, że to mieszkanie zdewastowałam, więc lepsze się nie należy. •_•_« Relacja z wizyty w kilku mieszkaniach. Wszędzie brud, ubóstwo i alkohol. Najczęściej ani gospodarze, ani ich goście nie pracują, mimo że są w tak zwanym wieku produkcyjnym. Wszyscy jednak zgodnie narzekają na brak troski ze strony władz i Pana Boga. Każdemu z nich władza a także różne instytucje i organizacje społeczne wielokrotnie dawały szansę uporządkowania życia. Nie chcieli i nadal nie chcą zmienić obyczajów.™ „ JkNNA ZALEWSKA " © m 0 POKOLENIE Kolejnym generacjom młodzieży na Zachodzie nadawano swego cjasu nazwy: „stracone pokolenie", „młodzi gniewni", itd. Potem słownik widać się wyczerpał. Upowszecft-niająca się narkomania, a Ikoholizm, przes tępczoś e nie doczekały się nowych etykiet. Badania przeprowadzone ostatnio w Szwaj carii wykazały, żo w tym ustabilizowanym, spokojnym kraju co czwarty rekrut zdążył już wypraktykować zażywanie narkotyków, zaś 90 proc. ma doświadczenia w piciu alkoholu. Są to zresztą doświadczenia niebagatelne, bo w przypadku 10 proc. rekrutów oznaczające kon sumpcję tygodniową 9 litrów piwa, 1 litra wódki bądź 4,5 litra wina. W zamożnej RFN bije się na alarm, iż coraz częściej dzieci chadzają na rozbój. Niedawno pojmano 9-łet-niego przywódcę bandy, która napadała i ograbiała kierowców. Na początku grudnia sensacją prasowa był 11-latek, który w Saarlouis przez kilka dni terroryzował całą fabrykę, grożąc wysadzeniem jej w powietrze i pertraktując telefonicznie na temat wysokosci okupu. NA ZACHODZIE BEZ ZMIAN Bsrtsellerem stała się w USA książka O, Settman-na. „The Good Old Days — they ware terrible" (..;>= dobre c.?.?.sy — ene były okropne1^ Która udowadnia, te mankamenty w-po1. v~?.n_ege :;.-cia amerykańskiego mają swe korzenie w od1?fł*i przeszłości kraju. Tak więc już w 1382 r. nowojorski Park Centralny był niebezpieczny o zmierzchu - powodu plagi napadów bandyckich. W tych samych latach radny Teddy Roosevelt grzmiał o „komunistycznej zarazie", kiedy to pracujący po 16 godzin tramwajarze ośmielili się żądać ustanowienia 12-godzinnego dnia roboczego. Podobnie otwarcie jak teraz kwitnął handel narkotykami, przy czym sprzedawcy uliczni oferowali heroinę jako środek przeciwkaszlowy, Krzewiła się również prostytucja i w 1890 r, policja zarejestrowała w Nowym Jorku ponad 40 000 prostytutek. Tak samo, jak obecnie, absolwenci studiów wyższych szlifowali bruki przed biurami pośrednictwa pracy i musieli opłacać słone łapówki za posady urzędnicze. I wcale nie mniej było kłopotów z przestępczością młodzieży i dzieci, gangi nie różniły się brutalnością, a jedynie nazwami Bez zmian pozostała także sytuacja w szkołach, gdzie i wtedy wychowawcy nie byli nigdy pewni swego życia. 1870 r. w Massachusetts czterech uczniów postawionych do kąta za złe zachowanie wprawdzie nie zastrzeliło nauczycielki, jak się to dzisiaj załatwia, za to uka-mieniowało ją na śmierć. A wreszcie, niewiele jest nowego w dziedzinie wypadków ulicznych. Ba! — pod kołami powozów i pod kopytami koni ginęło ongiś w Nowym Jorku więcej osób — w proporcji do liczby mieszkańców — aniżeli obecnie pod kołami samochodów. LUDZKIE ; mięso l_ W związku ze zwyżką ™ cen podstawowych surow-ców naturalnych, amery-W kański biochemik dr Donald Forman z kliniki me-dycznej w Evanston (Illinois) dokonał przelicze A nia wartości rynkowej człowieka według notowań m giełdowych. Jak wynikało ze szczegółowych kalkulacji, osobnik gatunku homo sapiens, rozbity na czynniki pierwsze, wart jest aktualnie po 7 centów za każdy kilogram żywej wagi, co oznaczą 5,5-krotny wzrost w porówaniu z okresem przedwojennym. Sam dr Forman, szczupły (70 kg) intelektualista, mógłby po laboratoryjnym przetworzeniu na paliwa energetyczne i minerały dostarczać gospodarce USA deficytowych surowców za 5,60 doi. > H # H • 23 @ Mioira© BARAN 21 111-20 IV: Wkrótce minq niepokoje, utarczki i zazdrość, a sto sunki z najbliższą osobą ułożą się całkowicie po twojej myśli. Powinieneś się jednak zastanowić nad przyczyną okresowych „kry zysów". Może znajdzie się sposób, żeby do nich nie dopuszczać? BYK 21 IV—21 V: Nikt i nic nie przeszkadza ci w pracy z wyjątkiem... ciebie samego. Nie „przeżywaj" drobnych, nieuniknionych przeciwności natomiast zdo bądź się na większą staranność — właśnie w drob nych sprawach. BLIŹNIĘTA 22 V-21 VI: Twoje życie osobiste będzie teraz ruchliwsze, barw niejsze, bardziej urozmaico ne. Jeśli jednak chcesz być stale atrakcyjny dla innych, sam uznaj ich atrakcyjność; okazuj ludziom zainteresowanie i sympatię. RAK 22 VI—22 VII: Możesz bez obawy przystać na nowe warunki pracy. Wkrótce przekonasz się, że otwierają one przed tobą urozmaicone i pomyślne perspektywy, leżące w zasięgu twoich możli wości. LEW 23 VIł—23 VIII: Jeśli nie chcesz zaostrzyć sta nu napięcia w stosunkach z najbliższą osobą, nie wy suwaj nowych problemów i staraj się „wygasić" dys kusję nad poprzednimi. PANNA 24 VIII—23 IX: Wyniki minionego roku powinny dodać ci bodźca do pracy i zaufania do własnych sił i umiejętności. Przydałoby ci się jednak więcej dyplomacji w stosunkach z przełożonymi. WAGA 24 IX—23 X: Chwi Iowo karnawał nie przynie sie ci nowej znajomości, która by się liczyła w two im życiu. Za to da ci wie le okazji do odświeżenia i umocnienia dawnych przyjaźń!. Fot. Jerzy Patan SKORPION 24 X-22 XI: Masz nowe pomysły, które chciałbyś wprowadzić w życie w swoim miejscu pracy? Dlaczego więc nie próbujesz tego zrobić? Szanse są po twojej stronie, a początek roku sprzyja inicjatywom. STRZELEC 23 Xl~21 XII: Daj dowód lojalności, na który czeka bliska osoba;, unikaj dwuznacznych sytuacji i postępowania wywołującego zazdrość. Osoby które darzysz towarzyskim zainteresowaniem, nie są warte nieporozumień miedzy wami. KOZIOROŻEC 22 XII--20 I: Postępując energicz nie i zdecydowanie unikniesz kryzysu, który .zapowiadał się groźnie. Gdy minie napięcie, możesz za cząć realizować dawne za miary, WODNIK 21 1-18 II: W sprawach uczuciowych nie wszystko pójdzie teraz po twojej myśli. Jednak nie poddawaj się zniechęceniu i zaufaj osobie na któ re] ci zależy. Po pewnym czasie sporne kwwrtie wyjaśnią się na Iwoją korzyść. RYBY 19 II—20 III: Nie zmniejszaj tempa i wysiłków w pracy, gdyż mimo nieoczekiwanych trudności masz zapewnione powodzenie. (P Al) IRENA KACPER m ® G/os Koszaliński nr 10 MAGAZYN Strona Tl KORESPONDENCJA Z LONDYNU NIEBOSZCZYK CZUJE SIĘ DOBRZE „Dzień szakala" jeden z trzech słynnych bestsellerów F. Forsytha znajduje się ciągle na liście najbardziej poczytnych książek. Dwa filmy oparte na powieści „The day of the jackal" i „The odessą file", choć ustępują literackim oryginałom, cieszą się w Londynie powodzeniem od wielu miesięcy. Forsyth, z zawodu reporter, fascynuje krytykę literacką umiejętnością łączenia realiów z fikcją. Jeden z czarnych charakterów „Odessy" konstruuje bombę, która ma uśmiercić pozytywnego bohatera poszukującego zbrodniarza z SS. Czytelnik uczestnicząc w każdej fazie tej wielce fachowej roboty wie, że od takiej bomby nie ma ucieczki... Gdy wynajęty przez OAS rewolwerowiec londyński poszukuje na cmentarzach nazwiska mężczyzny w jego wieku, gdy potem, otrzymuje jego świadectwo urodzenia, wreszcie adresuje list do Home Office o wydanie paszportu — wszystko to są realia. Nawet adres (co widzi każdy na filmie) jest jak najbardziej autentyczny. Ulica Petty France, London SW 1. Według wzorów „dreszczowca" vJohn Stonehouse zapewne czytał „Dzień szakala", może oglądał film, w każdym razie postępował tak samo, jak bohater tej książki. Interesował się niedawno zmarłymi mężczyznami w jego wieku w londyńskich szpitalach, sprawdzał czy mają krewnych, odwiedzał wdowy. I nie popełnił błędu. Joseph Marham liczył sobie 41 lat, gdy umarł w marcu ubiegłego roku w jednym z londyńskich szpitali, tyle samo co poseł Stonehause... Ponad miesiąc prasa angielska fascynowała się zaginięciem laburzystowskiego posła — Johna Stonehouse, gdy nagle wyjechał z Londynu do Miami i tam zaginął po nim ślad. Jego żona Barbara, występując przed kamerami telewizji, mówiła o swym mężu per „nieboszczyk". Wszystko wskazywało na to, że kąpiel w ciepłych wodach oceanu skończyła się tragicznie, że komuś zależało na tym, aby na plaży w Miami urwał się ślad. Ale komu? 11 reporterów tygodnika „Sunday Times" i 8 z „Observera" podjęło własne śledztwo, aby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego poseł Stonehouse (który tak tajemniczo zaginął 20 listopada na plaży w Miami, aby odnaleźć się w Wigilię w Melbourne) uciekł z Londynu. Stonehouse, który przybył do Australii, posługując się fałszywym paszportem, zwracając się do władz australijskich o prawo pobytu w tym kraju oświadczył, że w Anglii był szantażowany i poddawany presji, że jego celem jest rozpoczęcie nowego życia. „Pożyczał od Piotra...'1 Przez kogo był szantażowany poseł Westmin-steru? Jeśli był szantażowany rzeczywiśęie to dlaczego nie poinformował o tym policji, ale wybrał drogę fałszerstw? Na pytania te dziennikarze nie znaleźli odpowiedzi. W wyniku ich śledz- twa rysuje się natomiast sylwetka posła, w którego życiu splatają się dwa nurty: zabiegi o zrobienie wielkiej fortuny i wielkiej kariery politycz nej. W polityce udało mu się do 1970 roku dojść do stanowisk ministerialnych, ale gdy Harold Wilson znów zdobył władzę w 1974 roku, Stonehouse musiał przesiąść się na tylne ławy poselskie. Nie wszedł do nowego gabinetu i nic nie wskazywało na to, aby Wilson miał w stosunku do niego jakieś plany. Próbował więc Stonehouse zwrócić na siebie uwagę próbą stworzenia w ramach grupy parlamentarnej Partii Pracy nowej prawicowej grupy nacisku. Zauważmy w tym miejscu, że przed laty poseł deklarował się jako lewicowiec. Starania jego w Westminsterze skończyły się fiaskiem, być może dlatego, że ci, którzy go znali — nie darzyli zaufaniem człowieka, który ugrzązł w wątpliwych interesach. Stonehouse był faktycznym właścicielem trzech przedsiębiorstw. Gdy założył w Londynie nowy bank pod nażwą British Bangladesz Trust, został jego przewodniczącym bez uposażenia. Chodziło o stworzenie pozorów, że była to praca społeczna. Tak naprawdę to poseł był właścicielem i tego banku, miał bowiem większość akcji, które kupiły.... jego firmy. Cała ta sprawa jest wyjątkowo zagmatwana, a finansowo-handlową działalność posła „Sunday Times" określa krótko: „pożyczał od Piotra, aby oddać Pawłowi". Jedno jest pewne — poseł był w długach, wielkich długach, i nie ulega wątpliwości, że musieli nań naciskać wierzyciele. Co to znaczy „firma"? Na marginesie wyjaśnienie: gdy piszę „przedsiębiorstwo, firma", nie wyobrażajcie sobie zaraz wielkiego gmachu z armią urzędników. Wystarczy pokoik, półetatowa sekretarka, telefon, a najważniejsze — aby blankiety korespondencji były luksusowe, to budzi zaufanie. Takich przedsiębiorstw w tym kraju są tysiące. Istnieją tylko po to, aby ukrywać dochody ich właścicieli. Unikać płacenia podatków, umożliwiać przerzuty kapitałów, spekulowanie. Wspominam o tym nie sugerując, że poseł Stonehouse uwikłany był w taką właśnie działalność, ale po to, aby pokazać klimat, w jakim one dzia-łaja, a z drugiej strony ogromną trudność, przed jaką staje nawet policja w rozwikłaniu ich interesów, a cóż dopiero mówić o dziennikarzach, którzy nie mają dostępu do ksiąg. Stonehouse nie osiągnął sukcesów finansowych, choć jeździł po świecie i oferował swoje usługi. Jeden z prezesów banku amerykańskiego powiedział, iż tego co proponował poseł — nie mógł przyjąć żaden bank na świecie. Nie wiemy co to był za „interes". Człowiek, który współpracował z posłem przez 15 lat, określił jego interesy jako moralnie wątpliwe. Wszystko to, choć — podkreślam — sam Stonehouse nie ujawnił jeszcze, co miał na myśli mówiąc, iż był szantażowany — sta wia wiele ogromnych znaków zapytania ćo 30-240. 3. SZLIFIERKA do wałów korbowych typ 3A423 - dł. wału 1600 mm. SZCZEGÓŁOWYCH INFORMACJI odnośnie możliwości obróbczych ww. obrabiarek udzielamy telefonicznie nr tel. 23-00-81 wewn. 354 K-7/B STARE pianino w dobrym stanie — sprzedam. Wiadomość: Sławno, M. Fornalskiej 11/4, tel. 34-40, po godz. 16. G-112 SKODĘ S 100 (105 tys.) — sprze- 8 HA ziemi, budynki z wygoda -dam. Koszalin. Łużycka 37/1. mi — sprzedam (szkoła, sklep, G-114 PKS na miejscu). Cena 190 tys. zł. SAMOCHÓD wartburg, typ 353 de lux« — sprzedam. Koszalin, tel. 321-22, cały dzień. G-107 Kanclerz, Stołczno, p-ta Krępsk. Gp-143 FIATA 1500. nowego 1975 r. — sprzedam. Słupsk, tel. 45-60. G-108 BONY PeKaO — kupię. Słupsk, .. ---------tel. 41-41, od szesnastej. G-110-0 TAKSOMETR — sprzedam. Kosza--------- linf Armii Czerwonej 57/4. BONY kupię. Koszalin, tel. 252-28, G-109 po szesnastej. Powiatowe Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Miastku informuje WSZYSTKICH ODBIORCÓW WODY m. MIASTKA ie od 14 stycznia 1975 r. godzina 9 do dnia 15 I br. godz. 19 przystępuje do chlorowania urzqdzeń wodociągowych W ZWIĄZKU Z POWYŻSZYM należy zabezpieczyć się w niezbędne ilości wody na czas dezynfekcji W WYMIENIONYCH GODZINACH woda niezdatna będzie do picia jak i potrzeb gospodarczych Za wynikłe szkody użytkowania wody w ww. godzinach Przedsiębiorstwo nie ponosi żadnej odpowiedzialności K-107-0 OŚRODEK Szkolenia Zawodowego Kierowców LOK Słupsk, ul Wojska Polskiego l. tel. 25-95 przyjmuje zapisy na kurs kat. C: kierowców po rocznej praktyce » kat. B zawód, absolwentów kursów R zawód., rozpoczętych przed 25 czerwca 1974 r. — bez odbycia praktyki. Wykłady odbywać się będą w niedziele. Otwarcie kursu — 12 I 1975 r., godz. 9 w siedzibie Ośrodka, K-80-0 DWA mieszkania spółdzielcze M-3 w Oławie (20 km od Wrocławia, 10 do Jelcza) zamienimy na podobne w Koszalinie. Oferty: Ko-szaAin, Biuro Ogłoszeń._G-lll KURS dla palaczy c.o. i obsługi kotłów przemysłowych organizuje w styczniu 1975 r. Ośrodek Szkole nia Polskiego Zrzeszenia Inżynierów i Techników Sanitarnych w Koszalinie, ul. Zwycięstwa 140, tel. 277-51, wewn. 200. Zapisy w G-106 godz. Od 8 do 15. K-U9-0 WOJEWÓDZKIE PRZEDSIĘBIORSTWO PRZEMYSŁU CHŁODNICZEGO w Koszalinie uprzejmt& zawiadamia ie w dniach od 14 do 18 stycznia 1975 r. tut. PRZEDSIĘBIORSTWO ZWOŁUJE ZEBRANIA ORGANIZACYJNE PLANTATORÓW TRUSKAWEK poszczególnymi plantacjami zblokowanych w następujących terminach: 1) Użytkownicy plantacji w SARZYNIE w dniu 14 stycznia br. o godz. 16 2) Użytkownicy plantacji przy ul. LECHICKIEJ w dniu 15 stycznia br., o godz. 16 3) Użytkownicy plantacji w NIEKtONICACH w dniu 16 stycznia br., o godz. 16 4) Użytkownicy plantacji przy ul. SZCZECIŃSKIEJ (Stare Bielice) w dniu 17 stycznia br., o godz. 16 5) Użytkownicy plantacji w KRETOMINIE w dniu 18 stycznia br., o godz. 14 WSZYSTKIE WYŻEJ wymienione spotkania odbędą się w świetlicy zakładowe! tut. Przedsiębiorstwa, przy ul. MIESZKA I nr 67. K-108 Strona 12 MAGAZYN Cios Koszaliński nr 70 lYTiTW r'' :n*iwv-np fmymmm. SPEkAkTO mmamaomm* Esperancki las... Działający w Pile (woj. poznańskie) Klub Esperan tvstów „Ago" wykorzystał dla popularyzacji «idei międzynarodowego języka... koszalińskie lasy. Pilscy esperantyści posadzili w pobliskim, położonym już na terenie naszt go województwa nadleśnic twie Zdrojowa Góra, w okolicach Dobrzycy (pow. wałecki), młcde drzewka i w ten sposób powstał ,,Esperanta Arbaro" (espe rancki las) Ku czci zasłużonych polskich działaczy esperanckich posadzili oni również pięć pamiątkowych dębów. Uhonoro- wano w ten sposób zasługi twórcy esperanta — Ludwika Zamenhofa, jego żony — Klary, wybitnego mikrobiologa a zarazem propagatora esperanta — Odo Bujwida, tłumacza „Faraona" — Kazimierza Beina oraz „ojca poezji esperanckiej" — Antoniego Grabowskiego. Najmłodszy esperantysta Najmłodszym koszalińskim esperantystą jest 4-letni Dariusz Sobieraj, który z „dziecinną" łatwością opanował już niemały zasób słów i zwrotów w uniwersalnym języku. Zamiłowanie chłopca do esperanta ma swe źródło w zainteresowaniach „rodzinnych"; ojciec Darka jest aktywnym esperantystą, lektorem na kursach-tego ję- ■>EB5fc.WI Sarna przyziemność... Było już w tej rubryce 0 kocie jako takim, teraz pora na kilka uwag praktycznych. Bierzemy kota pod dach najczęściej z litości, co samo w sobie wymownie świadczy o wyglądzie i kondycji zwierzaka. Bywa mały, wychudzony, za pchlony, często skaleczony. Jeżeli jest zdziczały 1 nerwowy, zaszywa się gdzieś w kąt — zostawmy go zatem w spokoju na wieczór i noc. W nocy wyjdzie „zwiedzić" obcy teren. Rano zastaniemy go w jakimś zupełnie nieprawdopodobnym miejscu; możliwe, że zastaniemy też w paru miejscaęh niemiłe „wizytówki". Przeważnie zirytowana pani domu wyrzuca brudasa na schody i nie ma sprawy. Kto jednak decyduje się kociaka zatrzymać, powinien wiedzieć, że: Oswojonego już nieco z nowym miejscem kota trzeba po pierwsze nakarmić. Poczęstunek, jak wie my, polepsza wszelkie wza jemne stosunki... Następnie udajemy się do piaskownicy po piach. Kup- ka piachu, nasypana chwi Iowo na kilka starych gazet, umieszczona w łazience i pokazana kotu (najlepiej zwierzę od razu posadzić na piachu i zachęcić „do czynu", jak to się robi z niemowlakiem) — uwalnia kota od przykrej dla niego samego konieczności załatwiania się gdzie bądź. Kot lubi czystość i od maleńkiego szuka piasku w celach toaletowych. Potem najlepiej kupić dużą kuwetę fotograficzną dla tegoż celu. W pierwszych dniach po bytu kota w domu trzeba zostawiać uchylone drzwi do łazienki, żeby zwierzę mogło łatwo trafić „za potrzebą", potem kot nauczy się prosić miauczeniem o otwarcie. Po pierwszym poczęstun ku i urządzemu „kociego WC" zwierzę trzeba i mcż na wykapać. Jest to operacja przykra dla obu stron, kot bowiem nienawidzi wody, wyrywa się i drapie. Mniej się boi i wyrywa, gdy nie zanurzamy go do wody, lecz mocno trzymając jedną ręką (poświęćmy może starą, skórzani rękawicę) — polewamy kubkiem lub słabym strumieniem z pry sznica. Nie wolno lać wody na głowę i uszy. Woda powinna być ciepła, szampon insektobójczy (np. „Fafik"). Po kąpieli trzymamy zwierzę owinięte ręcznikiem przez kilkanaście minut. (ag) KAMERĄ •tągasBi i Tifiwrtn- .Tjr-Bmwair8rZBANEk ///mz PÓŁKI-HyC /\ /A DZBANKIEM TAlERZ SKOCZYŁ ( ZiEMiĘ i | DOKOILŚKĄ NjEoofoY! IMĘ potoczy*, PoPROSZf MiĘ!" 1 r- BUDNA MiOTK* w h*Clfc SToI, li BY CHCiĄfcA,LEcZ SiĘBOi/^ TEZ _ BO JAK wTAlSltU SiE ROZlt^Nf, . To J/S BĘDA/BitRAĆ PÓiNlEj. (i t C,CHOĆ GRUBAS,ZMPĄfc KiiA i OCHOCZO Mi m WyWiJA.* oUZ MO- .,TAĆ Dl i/ż EJ TAK PtĄSĄ, iESiE^ LR/Y. Strona f\ MAGAZYN Głos Koszaliński nr 10 NOWY REKORD ŚWIATA W GRZE SZACHOWEJ Dwaj młodzi szachiści kanadyjscy 14-letni Ray Wood i 15-letni Oni Deline ustano wili nowy szachowy rekord świata, rozgrywając ,,maraton" trwający 122 godziny. Poprzedni rekord, należący do Brytyjczyków, ustanowio ny >v 1970 rwynosił 101 godzin. AKADEMICKIE MISTRZOSTWA ŚWIATA W PIŁCE RĘCZNEJ W Bukareszcie kontynuowane są Akademickie Mistrzostwa Świata w piłce ręcz-nej. 8 najlepszych zespo łów z grup eliminacyjnych walczy w dwóch' grupach półtinałowych, przy czym Polska ma za przeciwników Jugosławię, Bułgarie i Rumunią (gr. „B"). W gr. „A" walczą: ZSRR, NRD, Hiszpania i CSRS. Polacy spotkali się z Jugosławią, uzyskując wynik remisowy 18:18 (9:11). len remis otwiera przed Polską jeszcze możliwość walki o brązowy medal. Muezą oni jednak odnieść wysokie zwycięstwo nad Bułsfarią, przy równoczesnym zwycięstwie Rumunii nad Jugosławią. Taka sytuacja wytworzyła się z tej racji, że wyniki spotkań e-liminacyjnych zaliczono do rozgrywek półfinałowych. W drugim meczu gr. „B" Rumunia pokonała Bułgarię 29:16. PIŁKARSKI PUCHAR ANGLII W trzech powtórzonych mewich III rundy piłkarski?go Pu charu Anrlii padły następujące rozstrzygnięcia: Dcrby County — Orient 2:1 Tottenham Hotspur — Nottingham Forest 0:1 TT «t Bromwich Albion — B"l-ton Wanderers W. Montreal 1976 m Emblemat Igrzysk Olimpijskich w Montrealu — kanadyjski bóbr przepasany wsfęgą w barwach olimpijskich — znajdzie się również na plakatach igrzysk. Organizatorzy olimpiady 0-głosili konkurs na nazwę emblematu. CAF — AP Turniej Wyzwolenia Warszawy W drugim dniu międzynarodowego turnieju koszykarzy o puchar prezydenta m. st. Warszawy nie doszło do wyrównanych ^ier. Faworyci wszystkich spotkań nie mieli trudnego zadania. Reprezentacja Moskwy od niosła drugie wysokie zwycięstwo, tym razem nad Budapesztem 114:58 (73:32). Zespół mistrza ZSRR — CSKA, pokazał koszykówkę godną imprez najwyższej rangi. Praga — Warszawa II 110:92 (58:40). Drugi zespół Warszawy, oparty na zawodnikach Legii t Skry 1 AZS, rozegrał znacznie lepsze spotkanie niż w inauguracyjnym dniu. Nie wystarczyło to oczywiście do pokonania Pragi, której skład nieznacznie odbiega od reprezentacji CSRS Sofia — Warszawa I 87:72 (50:40). Słaba forma zademonstrowana przez pierwszą reprezentację Warszawy w pierwszym dniu imprezy okazała się nieprzypadkowa. W meczu z Sofią, drużyną demonstrującą popraw ną technicznie i agresywną koszykówkę, zespół którego trzon stanowili zawodnicy Polonii przegrał zdecydowanie i całkowicie zasłużenie. Proell-Moser najszybsza Triumfatorką narciarskiego slalomu giganta o Puchar Świata, rozegranego w szwajcarskiej miejscowości Grin-delwald, została czterokrotna zdobywczyni tego trofeum, Austriaczka Annemarie Proell-Moser. Na trasę długości 1230 m (różnica poziomów 310 m) wyruszyła ona z pierwszym numerem startowym i odniosła wyraźne zwycięstwo wyprzedzając o 1,40 sek. reprezentantkę Lichtensteinu Hanni Wenzel oraz o 1,79 sek. Rosi Mittermaier (RFN). Był to drugi slalom gigant, w tegorocznej edycji pucharu i drugie zwycięstwo Moser, która w łącznej punktacji po siedmiu konkurencjach prowadzi mając 94 pkt. przed Rosi Mittermaier — 61 oraz Amerykanką Cindy Nelson — 59 pkt. PONIEDZIAŁEK - 13 PROGRAM I TV TR: 12.45 Historia, 1. 10 xvxcllcii.ic1. 71 15.uU IN U iv i' (IN OL UAX pi/XXLiy C4Xlfe) XJld UZitCX; JU lUfcC i.ś.«>U i^liiO atduxunu H.Oo iVi(JXXxKa XT U iXXOi44 ^auiuulUc^u iO.XO 4.1 Cy J\ xu« tjwaliici U x*p4 ' lo.*4# llcł x#.*u uUjifl- iXUC; OOilCii X>ZxCllXXXXk i-o.i. u 1 ta IX' xvi U, XDxx-udiwO-xvxvi-i W. X: luiiwu wox^x — „nu* W/A.: XX. JTXaXXiXl, JL, o^i lxx 0iuuWiio, A. .TwG Vv aXvt.ly xv, X.. oid L^&Ć.Ce*jr iłoAi, X. XVi.ciCJ.iU w AAX) XV. OUctauuijjwi, JL. xx. fcjtaii tt.OvVi.ld x Xxi, <ńX.«>vl ufd ,,C/XU xi" ilici"' — plUjji, iliU&J* Zl.uO ,,jLw3tr — icpUitaZ i^AUUiiAM II Xv Aikl~»ałiicJ w X VP A-l Lenili ii jj. lu.J.0 Wi^Uuiu J WctUU UU X L AuaibCtAt J ' ' — iuu,uw> ia.ju |,V> UJUCI v_U'' — iau, i>.uu. „w^i.1 v~^.C .ei«.«* z nuaeuuui-&d" — iiiiił jjioa. iranc. z seui „Arsen Lu^in' uia a^iioi: a.ou J. fO-lSkl, Ki. V iu.uO J. poisKi, Ki. vi xi.uo wycnowame plastyczne, ki. VU—vMU ib.4o dzitci: „i^ejjeiiciy z WiSianego DlZfcgU'' lv.iu „oak 'POWSbald Ortj — iinn aoK. piou. rauz. j<.40 JJia młouiiti^y; spotłiaiiie z piZfcwouuitj^.^c.yui yCo 4Lić3±vi w' — i. iiOiaaajerxi lii.M k.ioxuk3 Porno.za ^aciioaniego io.4o be-^am la.10 -frzyponunamy, radzimy, ia.30 Dzienni.* zu.iii „Tan cerka z Rottenouiga" — powtórzenie filmu m.lO Wiadomości sportowe 2i.20 Świat i Polska 2Z.0S Kabaret Starszych Panów: „Zupełnie inna historia" Wyk.: I. Kwiatkowska, K. Jędrusik, B. Krafftówna, M. Czechowicz, E. Dziewoński, w. Go łas i in. PROGRAM II 17.20 J. angielski — 1. 14 17.50 Z cyklu: „Czas i ludzie" — film dok. prod. szwajcarskiej pt. .„Pełny brzuch" 18.45 Dla młodzieży: decyzje piętnastolatków 19.30 Dziennik 20.20 „Zycie w bieli" — film dok. prod. TV CSRS z cyklu: „Rok w przyrodzie" 20.45 Spotkanie z B. Zagórską — recital piosenkarski 21.15 Teatr TV — Romanse polskie: S. Żeromski — „Uciekła mi przepióreczka'^ Wyk.: z. Za pasiewicz, E. Starostećka, A. Mi lewska, J, Duryasz i in. 22.55 J. niemiecki — 1. 12 ŚRODA - 15 I PROGRAM I TV TR: 6.30 i 7.00 Powtórz, lekcji II semestru z j. polskiego i chemii 12.45 Fizyka, 1. 44 i 13.25 Uprawa roślin 7.30 Z cyklu „Aktorzy filmu radzieckiego" — film fab. prod. radź. Dla szkół: 9.00 Chemia ki. VII 10.00 Fizyka, kl. VII 11.05 Fizyka, kl. VIII 12.00 Chemia, kl. VIII Politechnika TV — kurs przygoto wawczy: 14.40 i 15.15 uynanuka punktów materialnych, cz. I i II 15.50 NURT (Nauczanie początkowe matematyki) 13.40 Dla młodych widzów: „Sk.zydła" 17.30 „Słomiany wdowiec" — od cinek ser. filmu prod. jugosłowiańskiej c cyklu „Teatr w do mu" L8.00 „Znaki czasu": pamię tnikaistwo polskie 18.30 Kronika Pomorza Zachodniego 18.3U „Profesor Krawiec" — polski film dok. 19.20 Dobranoc: Bajki z mchu i paproci 19.30 Dziennik 20.20 ..Stopień ryzyka" — powtórzenie filmu 21.50 Wiadomości sportowe 22.00 Twarze teatru: j. Nowak (aktor Teatru Starego w Krakowie). TYOZIBk PIĄTEK - 17 I W- ,,,.y PROGRAM II 17.40 J. francuski — 1. 34, cz. II 18.10 Kino Miniatur: „Wyprą wa na planetę Ziemia" — prod. bułg. „Hipoteza" — prod. węgierskiej i „Wycieczka w Kosmos" — prod. polskiej 18.45 Śpiewa E. Andor (sopran), solistka Opery Budapeszteńskiej 19.30 Dziennik 20.20 Informator turystyczny 20.50 Listy z Polski 21.30 „Król Olch" — progr. mu zyczny 21.45 Dobry wieczór z Waldemarem — progr. czechosło wackiej TV 22.35 NURT (Powtórzenie wykładu z progr. I) 23.05 J. angielski — 1. 14 CZWARitK - 16 I PROGRAM I TV TR: 6.30 i 7.00 Powtórzenie wykładów z fizyKi oraz uprawy rosun 13.45 maiematy«.a i 14.^0 uprawa roślin — powtórzenie materiału z II semestru Dla szitół: 9.00 Przysposobienie o-bronne, kl. Viii i I—HI lic. 10.00 Historia, kl. VI 11.05 J. polski, kl. vii—viii 15.05 Matematyka w azkoie 16.40 Dla młod^cn widzów: Euran z .brat kiem 17.40 „Muzyka w starej Warszawie" — progr. muzyczny 18.05 Kronika Pomorza Zachodniego 18.25 „Wróbei' — reportaż 19.00 Przypominamy, rauzimy 19.20 Dobranoc: „Bolek i Lolen wyruszają w świat" 19.30 Dzień mk 20.20 „Gorzki smak wina" — film prod, USA z serii „Co-lumbo" 21.50 Wiadomości sportowe 22.00 „Czym żyje świat": „Współistnienie w kosmosie". PROGRAM II 17.10 J. rosyjski — 1. 14 kursu i stopnia 17.40 Z cyklu Ludzie nauki — prof. dr K. Romaniuk 18.40 „Z różnych stron świata" — francuska grupa „Aunisi Sei ntogne" z Santes — progr. mu zyczny 19.00 Kalejdoskop sportowy 19.30 Dziennik 20.20 Dziec ko w świecie dorosłych: nauczy ciel widziany oczami ucznia 21.00 Kształt słowa 21.50 Klub Filmowy: ,,I pozdrawiam jaskół ki' — film fab. prod. CSRS 23.30 J. francuski — powtórz. 1. 34. PROGRAM I 9.30 Z serii: „Droga" — ,.05t# tnich gryzą psy" - film ;er, prod. TVP TV TR: 6.30 i ?.0« Powtórzenie materiału II seme« stru z matematyki i uprawy roślin 12.45 J. polski, 1. 55 »s.25 hodowla zwierząt) pow-orka wybranych zagadnień) PoJUecłi nika TV — Kuis pizygoto^aw-czy 14.40 i 15.15 Nierówności -1-georaiczne, cz. I i II Dla szkoi: 9.00 Program dla kl. III 11.03 Wychowanie obywatelskie, kl. VII 12.00 wychów, obywatelskie — kl. VIII 15.50 NuKT (rsy choiogia) 16.40 Dla dzieci: Pora na Telesfora: 17.15 Dla młoGi..e-ży: poradnik młodego turysty 17.40 W XXX rocznicę wyzwoie nia Warszawy — progr. specjał ny 19.20 Dobranoc: ..Ja ci jeszcze pokażę" 19.30 Dziennik 20.20 ,,Z życiem Warszawo" — progr. rozrywk. z okazji XXX--rocznicy wyzwolenia stolicy 21.20 Panoiama 22.00 „Pochwala śpiewania" — recital A. Rusowicz i Niebiesko-Czarnych 22.45 Wiadomości sportowe. PROGRAM II 17.55 J. niemiecki 1. 13 kursu podst. 18.20 Z cyklu: „Świat, Który nie może zaginąć" — „MieszKancy raty koiaiowej" — seryjny film aok. prod. ang. 18.45 „Atmosfera wokół atmosfery" 19.30 Dziennik 20.20 Ścieżka zdrowia 20.35 — „Podróże G. P. Telemanna" — film TVP pt. „Z Żar do Pszczyny" 21.05 „Z kamerą przez świat" 21.50 „Homo Varsoviensis" — film dok. prod. TVP 22.35 NURT (Powtórzenie wykładu z progr. I) 23.05 J. rosyjski, 1. 14 powtórzenie. SOBOTA - 18 I PROGRAM I TV TR: 6 30 i 7.00 Powtórz, wy "kładów z j. polskiego, 1. 55 i ho dowli zwierząt 13.45 Fizyka, podsumowanie wiad. semestru II 14.20 Mechaniz. rolnictwa, powtórz, wiad. Dla szkół: 11.05 Zoologia, kl. VII 9.30 ,Homo varsp viensis" — film dok. prod. TVP 14.55 Progr. I proponuje 15.10 Red. Szkolna zapowiada 15.20 Film 15.40 TV Informator Wydawniczy 16.10 Dla dzieci: „Sobótka" 16.30 Z cyklu: „Zodiak" — Pod znakiem Koziorożca 17.10 Dla młodzieży — harcerskie popołudnie 18.00 Z cyklu: „Światłoczuły notatnik" 18.30 Pegaz 19.20 Dobianoc: Jak Piotr wylądował na Marsie 19.30 Mo nitor 20.20 „Goya" — cz. II filmu fab, prod. NRD 21.25 „Profesora Weltschmerza recepta na życie" — progr. rozrywk. z udziałem m, in, B. Krafftówny, M. Englerta, B Pawlika, W. Po kory i W. Siemiona 22 25 Wiadomości sportowe 23.20 „Canzo-nissima" — włoski progr. ioz-rywkowy. PROGRAM II 16.55 Z cyklu: „Morskie zawo dy" Dokerzy 17.25 Spotkanie ze sztuką 18.10 Sprawozdanie z międzynarod zawodów we florecie mężczyzn 19.30 Monitor 20.20 Z cyklu: „Zobaczmy to jeszcze raz" — „Z najlepszymi życzeniami dla pracowników huty „Małapanew" w Ozimku 22.00 Wieczór autorski J. Słot-wińskiego UWAGA! TELEWIZJA ZASTRZE GA SOBIE PRAWO ZMIAN W PROGRAMIE! — Właściwie... — Odchrząkną! — Rzeczywiście... To znaczy... Chciałem tak się trochę przejechać... — Tym jachtem — podsunął Olszewski. — Akurat tak się złożyło, że jeden mój znajomy cudzoziemiec zaproponował mi prze jażdżkę jachtem i... — I dlatego miał pan zamiar zastrzelić tu obecnego porucznika Kociubę. — Ja nie miałem takiego zamiaru, panie poruczniku. To tamci... To tamten. To ten O^tapiuk... — Coś mi się wydaje, fce pan za dużo chce zwalić na swoich kolegów — uśmiechnął się Olszewski. A to nieładnie, nawet bardzo nie ładnie. No cóż... Powrócimy jeszcze chyba nie raz do tej interesującej rozmowy. — Powiedziałem rnła prawdę, pa**''* nomcz Biku — zapewnił Małogórski. — Daję najświętsze słowo honoru.że powiedziałem praw dę. Zostałem w to wszystko wplątany, omotany, wciągnięto mnie. Nie zdawałem sobie sprawy. Bo proszę sobie wyobrazić.... — Dobrze, do^r^p. niech s®^ pan n!«» meczy — przerwał mu Olszewski. Te wszystkie za-pewn^nia są n?,i-upeln?ei vto«7"«*. — Czy nie mógłbym za kaucją...? — spytał nieśmiało Małogórski. Olszewski potrząsnął głową. — Nie. Nie mógłby pan za kucją. Żałuję, ale to niemożliwe. W tej chwili wszystko co mogę dla pana zrobić, to zakończyć tę rozmowę. Po w.^c'n kiego, Olszewski we- soto spojrzał na Kodiubę. — No i co? Chyba dobijamy do końca tej cholernej sprawy. — Wszystko na to wskazuje — przyznał Kociuba — Czy będziesz jeszcze przesłuchiwał Landbergową? — Oczywiście. Chciałbym ustalić jej powią zania z handlarzami złotem I dolarami. Nie ma chyba wątpliwości, że te dolary wiozła ŁZEYDLER - ZBOROWSKI KRZYŻÓWKA (102) dla Argentyńczyka, który miał zabrać oprócz tego na swój jacht Kalinę i Małogórskiego. Przypuszczalnie dostawali złoto, za które sku pywali papierowe dolary, zarabiając ciężką forsę na różnicy kursu. Chłop zawsze woli mieć złoto aniżeli papierki. — Trochę jest dla mnie niejasna sprawa zamordowania Mierzyckiego — powiedział Kociuba. Olszewski pochylił się nad biurkiem I zaczął porządkować porozrzucane papiery. — To proste. Landbergowa była u niego, żeby omówić sprawę płacenia ewentualnego haraczu. W jej obecności napisał kartkę do gosposi ponieważ rzeczywiście miał wyjechać w teren. Wtedy Landbergowa powzięła zamiar zlikwidowania niebezpiecznego wspólni ka. Zadzwoniła do Małogórskiego, prosząc go żeby wystukał na maszynie tę kartkę, którą następnie otrzymał Wojtek Kalina. ROZDZIAŁ XVII Nie była zadowolona z siebie. Zaczynała się denerwować. Ona, taka zawsze opanowana, spokojna, znana ze swej zimnej krwi. Czyżby przemęczenie? A może rzeczywiście istniały jakieś konkretne powody do niepokoju? Od powrotu z Rzymu z nikim nie mogła się skomunikować. Wielokrotnie dzwoniła do Landbergowej. Na próżno. Zatelefonowała do „pałacu" Powiedziano jej, że Małogórski wyjechał i nie zostawił żadnych wiadomości. Ksawery, który odebrał telefon, był bardzo lakoniczny i nie miał zamiaru przedłużać rozmowy. Nawet Wojtek nie pokazywał się, ani nie dzwonił. Co to wszystko znaczy'; Czyżby zaczynało coś się psuć? Wzięła wóz i pojechała do Konstancina. Willa była zamknięta Ani żywej duszy Ogrodnik i gosposia także gdzieś zniknęli. Hortensja miała na nią czekać. Dlaczego wyjechała? Przecież się umówiły. Co i towarem? Zaczęte transakcje trzeba finalizować. Nie można czekać. Jeszcze dwa razy jeździła do Konstancina, zawsze z tym samym rezultatem a raczej bez rezultatu Zatelefonowała do Szczecina Pomocnik Wróblewskiego powiedział że szef wyjechał i nie wiadomo kiedy wróci. To ją do reszty zniecie:.Jwiło. Postanowiła na miejscu czegoś się dowiedziać. Początkowo miała zamiar jechać wo/em, ale po namyśle zrezygnowała z tego. Za długa i zbyt męczą ca podróż Wsiadła w samolot i poleciała Dariusz Drucik miał zakłopotaną minę. — Nie wiem gdzie szef. Wyjechał. — Nie mówił kiedy wróci? — Nic nie mówił Pojechał i już. —- Możecie mi pożyczyć jakiś wóz? — Dlaczego nie. Można. Pani bierze tę wołgę. (cdn) r „GŁOS KOSZALIŃSKI* -organ KW PZPR Red8g'iJ« Kolegium — ul. Zwycięstwa 137' 139 (budynek WRZZ) — 75-004 Koizatin Telefony; centrala: ł/9-21 (łączy ze wszystkimi działami) „Głos SłupskJ" — plac Zwycięstwa I piętro. 76-201 Słupsk, tel 51-«5 Biuro Ogłoszeń Koszalińskiego Wydawnictwa Prasowego - ul Pawła Findera 27a. 15 ?2i Koszalin tel 222-91 Wpłaty na prenumeratę (miesięczną — 30 5P zł kwaitalną - 9i zł. półroczną — 18? zł, roczną — J4e zł) przyjmują urzęriy pocztowe, listonosze oraz oddziały i delegatury Przedsiębiorstwa U-powszechmenla Prasy t Książki. WszełKlch informacji e warunkach prenumeraty udzie łają wszystkie ^ac^wtu „Ruch" t poczty Wydawca: Koszalińskie Wydawnictwo m Prasowe RS W „Prasa Książka •Ruch" ul Pawła Findera 27a, 75-721 Koszalin centrala telefoniczna: 540-27 Tłoczono: Pra-iowe Zakłady Graficzne Koszalin. ui Alfreda Lampego 18. nr Indeksu 33024. J 5łos Koszaliński nr TO fMAG AZYN Strona 15 STYCZEŃ 11 SOBOTA - HONORATY 12 NIEDZIELA - BENEDYKTA C.thjhpoiiy KOSZALIN i SŁUPSK 97 — MO 98 — Straż Pożarna 99 — Pogotowie Ratunkowe (tylko nagłe wypadki) 827-11 — Młodzieżowy Telefon Zaufania (w Koszalinie) f ©¥f UltY KOSZALIN Apteka nr 11, ul. Armii Czerwonej l, tel. 244-15 SŁUPSK Apteka nr 19. uL Pawła Findera 38, tel. 4t-U BIAŁOGARD Apteka nr 1, pl. Wolności 19, ted. 23-36 KOŁOBRZEG Apteka nr 41, ul. Zwycięzców 1, tel. 21-66 SZCZECINEK Apteka nr 63, uL Polna Sa-tel. 26-49 słupsk bałtycki TEATR DRAMAtyczny — sobota, g. 19 — Granica USTKA Godzina 16 — Bliski nie- ■ "TEATR znajomy w wykonaniu zespołu Bałtyckiego Teatru Dramatycznego. MUZEUM ARCHEOLOGICZNO--HISTORYCZNE: * Muzeum przy ul. Armii Czer wonej 53 — wystawa eitnograficz na pn. „Jamno i okolice" Czynne codziennie oprócz po-niadziałków w godz. 10—16, we wtorki w godz. 12—18. * ul. Bogusława II 15 — nieczynne (remont) SALON WYSTAWOWY BWA — ul. Piastowska — Malar»two Pawła Niedzielskiego s Koszalina SALA WYŚTAWOWA KLUBU MPiK — Prace nagrodzone w konkursie nt. „Uzdrowisko Połczyn Zdrój SALON WYSTAWOWY WDK — Wystawa fotografiki. SŁUPSK MUZEUM POMORZA ŚRODKOWEGO — Zamek Książąt Pomorskich — remont MŁYN ZAMKOWY — Czynny w godz. 10—16. Kultura ludowa Pomorza Środkowego BASZTA OBRONNA - czynna w godz. 10—16. Dzieje i współczesność ziemi słupskipj KLUKI: Zagroda Słowińska — czynna w godz. 10—16. Kultura materialna i sztuka Słowińców KLUB MPiK - Wystawa fotograficzna pn. ,STF — 74" NOWA BRAMA — Galeria PSP — czynna w godz. 12—16. twYMMnr (salon ekspozycyjno-aprzedażny). SMOŁDZINO — Muzeum Przy rodnicze SPN — czynne w godz. lfr—16. KOŁOBRZEG MUZEUM ORĘŻA POLSKIEGO (wieża Kolegiaty) — nieczynne / KAMIENICZKA przy ul. Emilii Gierczak — nieczynne Ekspozycja artylerii^ czołgów, samolotów i samochodów wojskowych .obok kamieniczki przy ul- E. Gierczak — otwarta w godz. 8—20 MAŁA GALERIA PDK -Wystawa grafiki Wojciecha Sa-wilskiego SŁAWNO SAJ-ON WYSTAWOWY PDK — Wystawa prac poplenerowych Osieki 73 czyuna w godz. 17—20. SZCZECINEK MUZEUM REGIONALNE (ul. Ks, Elżbiety 6) — Wystawa pn. „Dzieje ziemi szczecineckiej" — czynna codziennie oprócz dni poświątecznych w godz. 10—16, w środy w godz. 10—20 SlUŁiWlIJU SOBOTA PROGRAM I 9.30 „Rozstanie" — film fab. prod. węgierskiej 14.55 Program I proponuje 15.10 Redakcja Szkolna zapowiada • 15.20 „Mazurek Dąbrowskiego" — film prod. polskiej 15.40 TV Informator Wydawniczy 16.00 Dziennik (kolor) 16.10 Dla dzieci: „Sobótka", Zręczne ręce... i coś więcej 16.35 ,,Na pomoc dziełom sztu ki" — film dok. 17.05 Dla młodzieży: „Spotkaj my się na antenie" 17.55 z cyklu: „Światłoczuły notatnik" (kolor) 18.15 Poligon — wydanie spec jalne 18.30 „Pegaz" — magazyn aktualności kulturalnych (kolor) 19.20 Dobranoc: Piotr 19.30 Monitor (kolor) 20.20 „Goya" — film fab. pro dukcji NRD-ZSRR, w reż. K. Wolfa (kolor) 21.25 „Wszystko za wszystko" — program publicystyczny 22.40 Dziennik (kolor) 23.00 wiad. sportowe 23.15 Konkurs piosenki Euro-wizji — Brighton 74 (kolor) 0.30 Program na niedzielę. PROGRAMY OŚWIATOWE: TV TR: 6.30 Jęz. polski — 1. 54, 7.00 Hodowla zwierząt — 1. 51 13.45 Fizyka — 1. 15, 14.20 Mecha nizacja rolnictwa — 1. 17; Dla szkół: 9.00 Nauka o człowieku — kl.^ VIII, 11.05 Geografia — kl. PROGRAM II 17.35 Program dnia 17.40 Orkiestra kolejarska x Czechowic — reportaż 18.00 „Taropak" — program publicystyczny 18.15 Studio Jazzów# Polskie-~ program muzyczny 18.45 „Problemy wielkiego mia fko'''or) film prod' japońskiej 19.20 Dobranoc 19.30 Monitor (kolor) 20.20 z cyklu: „z klasyki humoru" — „Bajki i satyry". Wy konawcy: d. Rastawicka, T. Szmi gielówna, D. Zaborowska, T. Bartosik, E. Karewicz, R. Kłosowski i inni. 21.15 24 godziny (kolor) 21.25 Wieczór autorski Marka Piwowskiego 22 55 Program n* niedziel*. NIEDZIELA PROGRARi I TV TR: 6.30 Fizyka — 1. 15 ' 7.00 Mechanizacja rolnictwa — 1. 17 7.30 TV Kurt Rolniczy 8.C5 Przypominamy, radzimy 8.15 Nowoczesność w domu 1 zagrodzie 8.40 Bieg po zdrowia 8.55 Program dnia 9.00 Teleiauek: Niewidzialna ręka — Zrób to sam, TV Klub Śmiałych, — Zastęp pancernych — Z serii — „Czterej pancerni 1 pies" — film pt. „Moat" 10.30 Antena — informacja • programach TV 10.50 Z cyklu: „Drogi zwycięstwa" — Front wyzwolenia — film dok. prod. polskiej 12.35 Dziennik (kolor) 12.55 „Ludzie naszej wsi" — Republika B — fel. filmowy , 13.10 Z cyklu: „Artyści, których podziwiamy" — W. Małcu żyński 14.00 Dla dzieci: W. Bogusławski — „Lodoiska" (ze Szczecina) 14.55 Nie tylko dla pań 15.25 „Tę melodię znam" — przeboje z musicali 15.40 Program rozrywkowy 16.55 Losowanie Toto-Lotka 17.10 Tele-Echo 18.00 Sprawozdawczy maga-Eyn sportowy 19.15 Dobranoc: Wieczorynka (kolor) 19.30 Dziennik (kolor) 20.20 Bajka dla dorosłych 20.25 Z cyklu: „Droga" — Oetatnich gryzą psy" — film TVP 21.25 „Zegnaj Marylin" — progr. rozrywkowy z udziałem: I. Cembrzyńskiej, K. Jędrusik, I. Karfcl, D. Rinn, G. Żak, T. Ross, A. Fedorowicz i In. 22.20 Informacyjny magazyn •portowy 23.20 Program na poniedziałek PROGRAM II 13.40 Program dnia 13.45 „Piosenka bez talentów" 14.20 z bratnich anten — Urnia III (kolor) 14.50 Dla młodych widzów: „Przy kominku" 15.50 Wojskowy film dokumentalny — Ofensywa wyzwoleńcza 16.20 „Rozśpiewana niedziela" — program estradowy TV CSRS 17.05 Świat — obyczaje — polityka 17.35 Filmy Janusza Morgensterna: „Do widzenia, do jutra* film prod. polskiej. W rolach gł.: T. Tuszyński, Z. Cybulski, B. Kobiela i J. Federowic* 19.20 Dobranoc 19.30 Dziennik (kolor) 20.20 „Balet na wesele królewskie". Wyk.: Cappella Craco viensis i zespół madrygalistów pod dyr. S. Gałońskiego oraz I. Jasińska — sopran, E. Sąsia dek — tenor, G. Banaś — lutnia, zespół baletowy 1 absolwenci Studium Cyrkowego. 21.00 „O królach 1 kapuście" — progr. publicyst, (kolor) 21.45 „Chłopcy z Tiburtino" — ode. I włoskiego filmu seryjnego pt. ..Pamiętnik wychowawcy" (kolor) 23.00 Program na poniedziałek Telewizja zastrzega sobie prawo zmian w programie! KOSZALIN , ADRIA — Jeremiata Johnson (USA) pan. — g. 15.30 17.45 i 20 Sobota, g. 22 — Seans awangardowy — Szczęśliwego Nowego Roku (franc., sensacyjny) Niedziela, g. 10.30 — Potop, 1 i II cz. (polski) pan. KRYTERIUM (kino studyjne) — Ostatni seans filmowy (USA, 1. 18) — g. 17.30 i 20; w niedzielę seans dodatkowy o g. 15 Poranki — niedziela, g. 10 — Mała akademia filmowa, g. 12 — Akademia Bolka i Lolka ZACISZE — Porozmawiajmy 0 kobietach (USA, 1. 18) pan. — g. 17.30 i 20 — Zapamiętaj imię swoje (polski) — niedziela, g. 15.30 MUZA — sobota — kino nieczynne; niedziela — Osobliwa miłość (włoski, 1. 15) — g. 17.30 v 1 20 MŁODOŚĆ (MDK) — Janosik (polski) — g. 17.30 Poranki — niedziela, g. 11 i 13 — Rycerz i kmieć (polski) ZORZA (Sianów) — Iwan Wa- sil.jewicz zmienia zawód (radz.) Poranek — niedziela — Jezioro Starej Sowy (NRD). FALA (Mielno) — Gniazdo (polski) pan. Poranek — niedziela — Przygody w kropli wody (polski) JUTRZENKA (Bobolice) — Janosik (polski) Poranek — niedziela — Dwa jabłuszka (polski) SŁUPSK MILENIUM - Nie ma róży bez ognia (polski, 1. 15) — g. 16 18.15 i 20.30 Sobota, g. 22.30 — seans awangardowy — Grzeszna natura (włoski, 1. 18) Poranki — niedziela, g. 11.30 i 13.45 — Semurg — ptak szczęścia (radziecki) pan. SOBOTA PROGRAM I Wiad.: 0.02. 3.00, 4.00, 5.00, 6.00. 7.00 8.00, 9.00, 10.00. 12.05, 15.00, 16.00, 19.00, 22.00, 23.00 i 24.00 0.32—5.00 Program nocny z Gdańska 5.04 Poranne rozmaito ści rolnicze 5.25 Melodie na dzień dobry 5.30 Gimnastyka 5.40 Muzyczne wycinanki 5.50 Poradnik rolnika 6.05 Sportowcy wiejscy, na start! 6.10 i 6.35 Takty i minuty 7.00 Sygnały dnia 7.17 Takty i minuty 7.35 Dzień dobry, kierowco 7.40 Pro pozycje da listy przebojów 805 U przyjaciół 8.10 Melodię naszych przyjaciół 8.35 W kręgu muzyki instrumentalnej 9.05 Dla kl. III i IV (wych. muzyczne) 9.30 Moskwa z melodią i pio senką 9.45 Śpiewa I. Santor 10.08 Stara i nowa muzyka wojskowa 10.30 „Cudzoziemka" — ode. pow. 11.40 Melodie z polskich operetek 11.00 Z lubelskiej fonoteki muzycznej 11.18 Nie tylko dla kierowców 11.25 Co słychać w świecie? 11.30 Kon cert chopinowski z nagrań M. Koreckiej 11.57 Sygnał czasu i hajnał 12.25 Śpiewa K. Gott 12.40 Koncert życzeń 13.00 Hiszpańskie rytmy ludowe 13.15 Roi niczy kwadrans 13.30 Rytmy mło dych 14.00 Ze świata nauki 1 techniki 14.05 Spotkanie z piosenką radziecką 14.30 Sport to zdrowie! 14.35 z fonoteki „Polskich Nagrań" 15.05 Listy z Pol ski 15.10 Muzyka i poezja 16.10 Radiowa kranika muzyczna 16.40 Podróże muzyczne po kraju 17.00 Radio-kurier 18.00 Muzyka i Ak tualności 18.25 Nie tylko dla kierowców 18.30 Przeboje non-stop 19.15 Gwiazdy polskich e-strad 19.45 Z księgarskich witryn 20.00 Program z dywanikiem 21.05 Murzyńskie zespoły z Filadelfii 21.30 Kronika sportowa i komunikat Totka 22.15 Spotkanie z zespołem „Homo Homini" 22.30 Sobotnia dyskoteka" 23.05 Korespondencja z zagranicy 23.10 Sobotnia dyskoteka 23.59 Zakończenie programu. PROGRAM II wiad.: 3.30, 4.30, 5.30, 6.30,! 7.30, 8.30, 11.30 13.30, 21.30 i 23.30 4.37 Początek programu 4.35 Dzień dobry, pierwsza zmiano 5.00 Poranek muzyczny 5.35 Suk ces 74 5.40 Melodie na dziś 6.10 Kalendarz 6.15 Jęz. angielski 6.35 Komentarz dnia 6.40 W ludowych rytmach 6.50 Gimnasty ka 7.00 Minioferty 7.10 ■ Soliści w repertuarze popularnym 7.35 Posłuchaj i przemyśl 7.45 Muzyka popularna 8.35 Sprawy codzienne 9.00 Koncert Chóru PRiTV we Wrocławiu 9.20 Bezpieczeństwo na jezdni 9.30 F. Schubert: II symfonia B-dur 10.00 Teatr PR: „Liii" — słuch, wg. noweli W. Reymonta 11.00 Dla szkóJ średnich (wych. oby watelskie) 11.20 F. Dotanlni: „Doubles" 11.35 Rodzice i dziec ko 11.40 Pieśni i tańce s, Zagłę bia Śląskiego 11.57 Sygnał czasu i hejnał 12.05 Mazowieckie I nutki 12.20 Ze wsi i o wsi 12.35 Koncerty Brandenburskie Bacha 13.00 Dla kl. III i IV (jęz. polski) 13.20 G. Torelli: koncert a-moll op. 2 nr 8 na 2 skrzypiec smyczki i klawesyn 13.35 Proszę mówić, słuchamy 14.00 Więcej, lepiej, taniej 14.15 „Dopóki to- Iczy się wózek życia" — rep. 14.35 Pieśni kompozytorów rosyjskich 15.00 Dla dziewcząt i chłopców 15.40 Utwory A. Webera w nagraniach Kwartetu Smyczkowego Julllarda 15.50 Przegląd czasopism regionalnych 16.00 Czata 18.15 S. Froko- POLONIA — Francuski łącznik (USA, 1. 15) - g. 18, 18.11 1 20.30 -Poranki — niedziela, g. 11.30 i 13.45 — Czekam w Monte Carlo (polski) USTKA DELFIN — Konformista (włoski, 1. 18) — g. 18 i 20; w niedzielę seans dodatk. o g. 16 BYTÓW „ , . ALBATROS — Spragniona miłości (bułgarski, l. 15) PDK — Na torze czeka morderca (CSRS. 1. 15) DARŁOWO — Potop, et. « (polski) pan. . „ GOŚCINO — Chłopi, ex. I i " (polski, l. 15) KARLINO — Zemsta wilka morskiego (rumuński) KĘPICE — Nie ma mocnyen (polski) tXKINO Poranek — niedziela, g. 11 — Błąd szeryfa (NRD) pan. GŁÓWCZYCE STOLICA — Jaskółka (węgier ski, i. 15) - g. 19 DĘBNICA KASZUBSKA JUTRZENKA — Na niebie i na ziemi (polski) — g. 18; w niedzielę seans dodatk. o g. 16 Poranek — niedziela, g. 14 DAMNICA RELAKS — Ponieważ się kochają (rumuński. 1. 15) — g. 19 BIAŁOGARD BAŁTYK — W pustyni i W puszczy cz. I i U (polski) pan. CAPITOL — Jutro będzie za późno (CSRS, 1. 15) BIAŁY BOR — Pechowy zalot nik (radziecki) KOŁOBRZEG WYBRZEŻE — Taka ładna dziewczyna (franc., I. 1S) PDK — Strach na wróble (USA. 1. 15) , PIAST — Iwan Waslljewic* zmienia zawód (radziecki) MIASTKO — sobota — kino nieczynne; niedziela — Czyste ręce (rumuński, 1. 15) POLANÓW — Wilk morski (ru muński) POŁCZYN ZDRÓJ PODHALE — Pójdziesz ponad sadem (polski, l. 15) GOPI.ANA — Pierwsza spokojna noc (włoski, L 18) ŚWIDWIN WARSZAWA — Bezbronne nagietki (USA, 1. 15) MEWA — 10 dni bezpłatnego urlopu (bułgarski. 1. 15) SŁAWNO — Potop, CZ. II (polski) pan. USTRONIE MORSKIE — Gniew na podróż (bułgarski) barwice — Dowódca łodzł podwodnej (radziecki) pan. CZAPLINEK - Nie będę ci* kochać (polski, l. 15) CZŁUCHÓW — Potop, cz. Ę (polski) pan. CZARNE — Nagrody ł odznak czenia (polski. 1. 15) DEBRZNO KLUBOWE — Drogi męiczyzal (CSRS. I. 15) , , PIONIER — W pustyni 1 M puszczy, cz. I i II (polski) Pa?j DRAWSKO — Potop, CZ. I* (polski) pan. JASTROWIE — Akcja „Boro-ł ro" (CSRS) pan. KALISZ POM. — Zapla zbrod^ ni (polski. L 15) KRAJENKA — Slub l»ea o-brączki (CSRS) MIROSŁAWIEC ISKRA — Jaków Bogomołowj (radziecki) pan. GRUNWALD — Sutjeska (Jugo słowiański, 1. 15) pan. OKONEK — Pod prąd (węgier ski, l. 15) PRZECHLEWO — Przygody Ro binsona Cruzoe (radziecki) pan. SZCZECINEK — Potop, CZ. II (polski) pan. TUCZNO — Ciemna rzeka (poj ski, 1. 15) WAŁCZ PDK — Goście (USA, 1. 18) TĘCZA — Ojciec chrzestny; (USA, l. 18) pan. ZŁOCIENIEC — sobota — kino nieczynne; niedziela — Lautarzy (radziecki, 1. 15) ZŁOTOW — Nie ma mocnych (polski) "liiimin Miii IIBIi InlH iIHI—M WHWIW— fiew: II koncert skrzypcowy g-rmll op. 63 16.43 Warszawski Merkury 18.20 Terminarz muzyczny 18.30 Echa dnia 18.40 Radiolatarnia czyli przewodnik popularnonaukowy 19.00 Z nagrań klawesynistki W. Landowskiej 19.15 Jęz. francuski 19.30 .Matysiakowie" 20.00 Ze świata opery 20.30 Notatnik kul turalny 20.40 Kącik starej płyty 21.00 Wesoły kramik 21.15 W. Lutosławski: 5 pieśni do słów K. Iłłakowiczówny 21.50 Wiad. sportowe 21.55 Spotkanie z mistrzami gitary klasycznej — aud. 22.30 Zespół „Dziewiątka" 23.00 Gra na fortepianie i dyryguje P. Badura-Skoda 23.35 Co słychać w świecie? 23.40 Tańce hiszpańskie P. SarasategD gra skrzypek A. Rosand 24.00 Zakończenie programu. aud. 11.57 Sygnał czasu i hej-naj 12.10 Publ. międzynarodowa 12.25 Melodie starego kina 12.45 Bach na wibrafonie — gra C. Guilhot 13.00 Wizerunki ludzi myślących 13.30 Wybieramy naj lepsze kapele i zespoły ludowe 14.00 Recital z pauzą 14.10 Tygodniowy przegląd prasy 14.30 „W Jezioranach" 15.00 Koncert życzeń 16.05 Teatr PR: ,,Za cenę mercedesa" — słuch. 16.45 Gwiazdy polskiej piosenki 17.15 Niedzielne spotkania Studia Młodych 18.00 Komunikaty Totaliza tora Sportowego i wyniki gier liczbowych 18.08 Radiowa rewia rozrywkowa 18.53 Dobranocka 19.15 Przy muz5'ce o sporcie 20.00 Dyskusja na tematy międzynarodowe 20.15 Grają J. Hodges 1 L. Brown 20.40 Z teatralnego afisza — aud. 21.00 Urszula Si- <§> RADIO PROGRAM III Wiad.: 5.00, 6.00 i 12.05 Ekspresem przez świat: 7.00 , 8.00, 10.30, 15.00, 17.00 i 19.30 4.57 Początek programu 5.05 Hej, dzień się budzi! 5.30 Zegarynka 6.05 Zegarynka 6.30 Polityka dla wszystkich 6.45 Zegarynka 7.05 Zegarynka 8.05 Kier masz płyt 8.30 Co kto lubi 9.00 „Przyjaciele i wrogowie" — ode. pow. 9.10 Przedstawiamy ze spół „Nagrodzona piekarnia Mar coniego" 9.30 Nasz rok 74 9.45 Interradio 10.15 Mayall gra Ma-yalla 10.35 J. F. DobrDwolski solo 11.00 Mistrzowie piosenki kia sycznej 11.20 Zycip rodzinne 11 50 J. F. Dobrowolski w zespole 12.05 Z kraju i ze świata n.25 Za kierownicą 13.00 Męskim o-kiem — mag. 15.05 Program dnia 15.10 Piosenki z różnych obrotów 15.30 60 minut na godzinę 16.30 Gra i śpiewa zespół C. Santany 16.45 Nasz rok 75 17.05 „Przyjaciele i wrogowie" — ode. pow. 17.15 Kiermasz płyt 17.40 „Życie za McKinleya" — rep. 18.00 Muzykobranie 18.30 Polityka dla wszystkich 18.45 Muzykalny detektyw 19.15 Książ ka tygodnia 19.35 Zapraszamy do Trójki 21.50 Opera tygodnia 22.00 Fakty dnia 22.08 Gwiazda siedmiu wieczorów — zespół „Sly and the Family Stone" 22.15 „Ziemia obiecana" — ode. pow. 22.45 Dwie wersje piosen-li „Alabama" 23.00 Swoje ulubio ne wiersze recytuje K. Królikie wicz 23.05 Najlepsza płyta zespołu „Pink Floyd": .Ciemna strona księżyca" 23.45 program na niedzielę 23.50 Na dobranoc śpiewa M. Grechuta. NIEDZIELA PROGRAM I Wiad.: 0 02 S 00 4.00, 5.00 6.00 7.0!) 8 00 9 00 10 00, 12 05 15 00, 16.00. 19.00. 22.00. 23.00 i 24.00 0.12—5.00 Program nocny z Bia łegostoku 5,05 Melodie na niedzielę 6.05 Kiermasz pod kogut kiem 7.05 Wiad. sportowe 7.15 Kapela F. Dzierżanowskiego 7.30 Moskwa z melodią i piosenką 8.15 Po jednej piosence 8.30 Prze krój muzyczny tygodnia 9.05 Fala 75 9.15 Radiowy Magazyn Wojskowy 10.05 Radiowy Teatr dla Dzieci Młodszych. Baśnie pod choinkę: „Ekspedycja — przyjaźń" 10.25 Lista przebojów 11.00 Niedzielna musicorama ~ pińska przedstawia — aud. 21.30 Radiovarietć 22.30 Rewia piosenek 23.05 Ogólnopolskie wiadomości sportowe 23.20 Karnawałowe rytmy 23.59 Zakończenie programu. PROGRAM II Wiad.: 3.30, 4.30, 5.30, 6.30, 7.30, 8.30. 11.30 13.30, 21.30 1 23.30 5.27 Początek programu 5.35 Zapraszamy do Warszawy 6.10 Kalendarz 6.15 Mozaika polskich melodii ludowych 6.35 Wiadomości sportowe 6.40 Muzyka popularna 7.35 Felieton literacki 7.45 W rannych pantoflach 8.25 Zawsze w niedzielę 8.35 Publicy styka międzynarodowa 8.45 Dla was gramy i śpiewamy 9.00 Po szukiwania (IX) — magazyn Literacki 9.30 Sonaty P. Hind£-mitha gra L. Rogg na organach katedry w Zurichu 9.50 Tygodniowy przegląd prasy 10.00 Nowości „Polskich Nagrań" 10.Jo Zespół „Dziewiątka" 11.00 Studio Młodych: Rozgłośnia Harcerska 11.40 Czy znasz mapę świata 11.57 Sygnał czasu i hej nał 12.05 Felieton muzyczny J. Waldorffa 12.35 Zagadka literacka 13.00 Poranek symfoniczny muzyki romantycznej 14.00 Podwieczorek przy mikrofonie — „Bank Gwiazd" 15.30 Radiowy Teatr dla Dzieci i Młodzieży: „Młody wygnaniec" — słuch. 16.30 Koncert chopinowski z na grań S. Francois 17.00 Warszaw-ski Tygodnik Dźwiękowy 17.30 Medium czyli magazyn miłośników sztuki słuchowej 18.00 Mu-lu,"?owa różnych narodów 18.35 Felieton 18.45 Kabarecik re klamowy 19.00 Wybieramy premierę roku 1974. „Przeciętny" — słuch. A. Minkowskiego 20.00 A. Głazunow: koncert skrzypcowy a-moll op. 82 20.20 Recital forte pianowy A. Ratusińskiego 21.00 Wojsko — strategia — obronność 21.15 C. Gesualdo da Venosa: Responsoria: In monte 01iveti i Animam mearo dilectam 21.50 H. Berlioz: „Korsarz" — uwertura koncertowa op. 21 wg Byro na 22.00 Lokalne wiad sportowe 22.10 Koncert Poznańskiego Chóru Chłopięcego 22.30 Muzyka symfoniczna 23.00 M. Ravel: kwartet smyczkowy F-dur 23.35 I. Strawiński: „Gra w karty" — balet w trzech rozdaniach 24.00 Zakończenie programu. PROGRAM III Wiad.: 5.00, 6.00 i 12.05 Ekspresem przez świat: 7.00, 8.00, 10.30, 15.00, 17.00 l 19.30 6.05 Melodie-przebudzanki 7.00 Śpiewają Peter, Paul and Mary 7.15 Polityka dla wszystkich 7.30 Posłuchajmy jeszcze raz 8.35 Co kto lubi 9.00 „Przyjaciele i wrogowie" — ode. pow. 9.10 Gra F. Hubbard 9.25 Program dnia 9.30 22 dni pod mostem — aud. 9.53 Grające listy 10.15 Ilustrowany Magazyn Autorów 11.15 Wielkie recitale: „Schwetzinger Festpiele 1974" — recital schu-bertowski 12.05 , o człowieku który nie chciał odkryć Ameryki" — iv cz. słuch, dokumentalnego 12.30 Aktorzy o piosen ce 13.00 Zapraszamy do teatru „Apollo" (I) 13.15 przeboje z no wych płyt 14.05 Peryskop - prze gląd wydarzeń tygodnia 14.30 Zapraszamy do teatru „Apollo" 14.45 Za kierownicą . 15.10 . Old Timersi" w klubie Atlantis 15.50 Zapraszamy do studia: W Niko-łow — aud. 16.15 Nieznane o zna nych 16.45 Zapraszamy do teatru „Apollo" 17.05 „Przyjaciele 1 wrogowie" — ode pow. 17.15 Antologia piosenki francuskiej ii.40 Rozmowa o filmach 17.55 Mini-max 18.30 Teatr PR: Abi-gail na scenę"... - słuch. Hanny Krzyżanowskiej 19.10 Zapraszamy do teatru „Apollo" 19.35 Muzyczna poczta UKF 20.00 Amfi- rrflh, Xc. /i.la ~ SawSda 20.10 Gdyby Beethoven odzyskał słuch — dygresje muz. 20.50 Nowe na firnnlaivjaStiIildiia ^ Jazzowego pr hattan^M bezlU(*nej wyspie Man Lm l?i - aud- 21-20 Dookoła 22 Ort p w21.°Pera tygodnia ftiSfnJi y- dma, 22>08 Gwiazda Slv inrt ,yfle£zor6w - zespół ..Sly and the Family Stone" 22.15 t chow* »Dyplomata" 22.30 *nane 1 p■ Sanders w Tu-kio 23.00 Swoje ulubione wiersze ^ytuje K. Królikiewicz 23 05 Sztuka D. Ojstracha 23.45 program na poniedziałek 23.50 Na dobranoc śpiewa G. Wielikano- SOBOTA 8.40 Studio Bałtyk — prow. J. Stemowski 12.05 Aktualności wybrzeża z Gdańska 16.15 Muzyka i reklama 16.20 Przegląd nowości wydawniczych 16.27 Kosza liński przegląd muzyczny — aud. M, Słowik-Tworke 17.00 Przegląd aktualności wybrzeża 17.15 z tygodnia na tydzień — felieton aktualny w. Króla 17.22 Starty — mag. młodzieżowy pod red, G. Preder 17.45 Młodzieżowe studio stereo — aud. W. Sta chowskiego 18.25 Prognoza pogody dła rybaków. PROGRAM I 10.00 — Tu druga zmiana. NIEDZIELA 9.00 Na czym zawiesić serce •- felieton literacki H. L. Pio- KOSZUORI na falach średnich 188,2 i 202,2 m oraz UKF 69,92 Mwz trowskiego 9.10 Czterech kaprali podchorążych rezerwy i ten pią ty — opow. Cz. Kuriaty 11.00 Koncert życzeń 22.00 Wyniki losowania Gryfa i lokalne wiadomości sportowe. KOSZALIN W PROGRAMIE OGOLNOPOLSKIM: Pr. II, godz. 18.30—21.00 — na UKF 69,92 MHz — muzyczny pro gram stereofoniczny. pzćHDT" ~ Sfrena '16 MAGAZYN Głos KeszaMsR nr 15 A. Kotenko, A. Dawidowicz KONKURS DNI Co sobotę Czytelnicy nasi będą mogli uczestniczyć w błyskawicznym konkursie pn. „KONKURS 7 DNI". Dlaczego „Konkurs 7 dni"? Ponieważ do jego rozwiązania będzie potrzebna znajomość treści „Głosu Koszalińskiego" z ostatniego tygodnia sprzed daty ogłoszenia zadania konkursowego. NAGRODA: ZEGAREK na rękę lub, na przemian, RADIO tranzystorowe. Ledwo na wschodzie rozjaś nilo się niebo, już stal pod bramami pałacu. Słońce zaczęło wznosić się po nieboskłonie gdy otwarło się w bramie małe okienko. - Chcę widzieć chanaI Gdy słońce było już w zeni cie, otwarły się podwoje bra my i zaczął iść przez niekończące się korytarze i sale. U wejścia do pokojów cha na stało 40 łaknqcych i 40 pragnqcych. Wielmoże przechodzili na chańskie pokoje poza kolejką. Trzy noce spał na gołej po sadzce: wszystkie miejsca na dywanach były zajęte. Gdy kolejka doszła do nie go, chan udał się na wojnę. Kiedy chan powrócił, boha tersko rozgromiwszy wrogów, uchylił z bojaźnią drzwi. Kiedy wszedł, chan ucztował z przyjaciółmi. Przy progu uklęknqł i zaczqł pełznqć na kolanach. Został zauważo ny. Kiedy chan kopnqł go, on z radosnym uśmiechem przylg nqł do wyszywanych złotem pantofli. Kiedy próbowano go oderwać, wczepił się w chanowe szarawary. I oto wtedy chan westchnqł wziqł pióro i podpisał poda nie o przydział nowego chała ta. Tłum. S. Z. A oto dzisiejsze zadanie tanie: odpowiedź na py- W jednym z numerów „Głosu Koszalińskiego" w tym tygodniu zamieściliśmy obszerną informację, żywo obchodzącą wszystkich posiadaczy samochodów osobowych, ciężarowych i ciągników. Jaki był tytuł tej informacji i w jakim dniu się ona ukazała? DYKErro* teatru By* Sina Fotografia z albumu „Wenus polska" GINA urodziła się 4 lipca 1927 roku w Su* biaco we Włoszech w rodzinie bogatych prze mysłowców. Majqc 13 lat rozpoczęła naukę w klasie śpiewu rzymskiej Akademii Santa Cecilia, później studiowała malarstwo w Aka demii 5ztuk Pięknych w Rzymie. Na ekranie zadebiutowała w 1946 r. W filmie „Czarny orzeł". Rok później zdobyła II miejsce na konkursie piękności w prowincji Latium i III w konkursie Miss Italia. Dopiero te tytuły utorowały jej drogę do prawdziwego filmu. Do 1951 roku zagrała 19 ról, żadna jednak nie pozostała na dłużej w pamięci wi dzów. Prawdziwy sukces przyniósł francuski film „Fanfan Tulipan", w którym Gina była partnerkq niezapomnianego Gerarda Philipe. Film traktował o przygodach zuchwałego żoł nierza z czasów Ludwika XV, a Gina grała Cygankę Adelinę, towarzyszkę owego wojaka. Wniosła ona do tego filmu świeżość, temperament, urodę i seksapil. Ocena widzów i krytyków była zaskakująco zgodna: Ginę uzna no za erotycznego idola europejskich widzów. Styl jej uczesania, makijażu, był gruntownie studiowany przez kobiety, które chciały być dokładnie takie same jak Gina. Po raz Hruqi odniosła ona sukces u boku Gerarda Philipe we francuskim filmie „Piękności nocy", nakręconym w 1952 r. W rok oói niej Gina znalazła wreszcie role dla siebie we włoskim filmie „Chleb miłość i fantazja". W latach 1954-56 Gina,bvła niekoronowanq królową europejskich ekranów. Rekordy biły jej filmy: „Rzymianka" (według Moravii), „Chleb, miłość i zazdrość", „Najpiękniejsza kobieta świata". Upojona sukcesami Gina chciała dyktować warunki producentom. Pokłóciła się z Carlo Pontim - ponoć o honorarium za kolejny film „Chleb, miłość, i...", no i w ten sposób przyczyniła się nieświadomie do utrwalenia popularności swej największej rywalki, Sophii Loren. Aktorka ma w swej karierze, podobnie jak wiele innych gwiazd, swój amerykański epizod. Bez specjalnych sukcesów powróciła Gina do Włoch i wtedy okazało się, że nie umiała po kierować swq karierq. Gdy ona była w Ameryce, Sophia Loren zajęła jej miejsce na włos kim ekranie. Na rywalizację było za późno. Ginie pozostały role w drugorzędnych filmach słabszych reżyserów, choć 'nie można jej odmówić ni urody, ni aktorskiego doświadczenia, dzięki któremu coraz mniei zarzutów można postawić stylowi jej gry. Bardzo rzadko widuje się obecnie Ginę na ekranie. Polscy widzowie pamiętajq jq jeszcze z filmu Skolimow skiego „Król, dama, walet". Od wielu lat pasja Giny była fotografia. Wy dane albumy z iej zdjęciami zyskały pochlebna ocene i zniknęły natychmiast z półek. Ostatnio Gina, która mimo swych prawie 48 lat nadal iest atrakcyjnq kobietq, rozpoczęła swa dziennikarska kariere. (kon) Na zdjęciu - Gina w iedn«rn z mnie] znanych filmów pt. „Piękny listopad". Fot. CWF AKT ŁASKI W rubryce „Z sali sądowej" reporter szwajcarskiej gazety doniósł o niezwykłym humanitaryz- mie Wysokiego Sądu: „O-skariony został skazany na karę dożywotniego wię zienia Sąd postanowił zaliczyć mu na poczet kary 191 dni, które spędził w areszcie śledczym." WYZNANIA STRIPTIZERKI 2Metnia striptizerka Ann •Marie, znana pod scenicznym pseudonimem „Mała Ania" jeszcze w college'u w Chicago zdała sobie sprawę, że po siada „kopalnię złota". Fantastycznie zbudowana blondynka postanowiła zbić kapitał na - jak się wyraziła -męskiej obsesji na punkcie damskiego biustu. Rzuciła więc studia i rozpoczęła tournee po Ameryce. Tygodniowo ,,wyciqga" do 3.500 dolarów. „Podczas, gdy inni wydajq pieniądze na drogie futra czy cadillaki, ja chciałabym nabyć farmę. Być może mam już dość tego wytrzeszczania na mnie oczu i dlatego chcę o-siedlić się z dala od ludzi" -wyznaje Ann Marie. ETIUDA — rodzaj krótkiego filmu, zrealizowanego dla celów szkoleniowych przez początkujących filmowców i studentów szkół filmowych. IKONOGRAFICZNY FILM — rodzaj filmu polegający na „o-żywieniu" nieruchomych form plastycznych (obrazów, rysunków, zdjęć) — za pomocą ruchów kamery, względnie wycinkowych fragmentów odpowiednio zmontowanych. KOPIA FII.MOWA — EKSPLOATACYJNA — jest to kopia wywołana jako pozytyw i przeznaczona do publicznego wyświetlania. Na kopii filmo- wej, miedzy Ścieżkami perfora cyjnymi. umieszczone są klatki obrazu, obok których Rys Hovtv wzdłuż jednej ze icieiek per-foracyjnych biegnie wąski pasek zapisu dźwięku. Ścieżkę dźwiękową charakteryzuj® ruch ciągły, a nie skokowy, jak przy obrazie. Stosuje ii< więc przesuw 19 klatek co pozwala na skopiowanie zapisu dźwięku dla projekcji o ruchu przerywanym. Ażeby posuw kopii w projektorze odbywał się precyzyjnie, po obu jej stronach znajdują «ię otwory czyli perforacja. KADR — skomponowany pla stycznie obraz filmowy. Klatka filmu wyświetlana na ekranie. Rozwiązania należy nadsyłać do dnia 20 stycznia br. na adres redakcji „Głosu Koszalińskiego": 75-604 KOSZALIN, ul. Zwycięstwa nr 137 z dopiskiem: KONKURS 7 DNI (wyłącznie na kartach pocztowych!) Po kobietach typu „kumpel" znów jest modna „la 'emme fatnle". a icięc — powłóczyste, uwodzicielskie spojrzenia i w ogóle wszystko, czym naszych dziadków uwodziły nasze babki. Fot., CAF