Nr 2/2021 DZIEJE MIECZYSŁAWA KAMIONKA, PIERWSZEGO BURMISTRZA PEŁCZYC Cz. III: Urząd burmistrza Po wyzwoleniu Kamionka wracając w marcu 1945 r. do kraju dotarł do Pełczyc w tym czasie noszących niemiecką nazwę Bernstein. Miasto nie było mu znane jednak zatrzymał się w nim. W książce meldunkowej widnieje , że zamieszkał tu w dniu 16.08.1945 r. Jest to nieścisłość wynikająca z tego ,że w marcu najprawdopodobniej nie było oficjalnych zameldowań dopiero później meldowano tych co przejęli nieruchomość do zamieszkania. Trudno dziś powiedzieć dlaczego zdecydował się zostać w mieście. Tym bardziej ,że wojna trwała i los tych ziem nie był przesądzony. Miastem rządził wówczas radziecki komendant miasta. Zwrócił on uwagę na wysportowanego i inteligentnego byłego marynarza polskiej floty. Dodatkowo znał on język niemiecki i rosyjski. Zaproponował mu stanowisko burmistrza miasta. W tych czasach przemian i rozpoczynającego się ruchu ludności idealniejszego kandydata znaleźć nie mógł. Na co nie bez przyczyny został powołany na stanowisko burmistrza, znał bowiem bardzo dobrze język niemiecki i rosyjski. Podobnie jak w Pełczycach było w Drawnie gdzie pierwszym burmistrzem został człowiek znający się na zarządzaniu . Błędne są osady mówiące , że komendanci wojenni na burmistrzów powoływali przypadkowe osoby i kluczem nie była ideologia a operatywność. Kamionka został burmistrzem dniu 20.03.1945 r. z nadania komendanta wojennego. W pierwszej kolejności zabrał się za organizację zarząd miejskiego m. Bursztynowo, który w swej podstawowej formie postał w dniu nominacji pierwszego burmistrza 20 marca 1945 r. Pierwsi pracownicy nie mieli nawet wiedzy i podstawowego wyszkolenia w pracy samorządowej. Jednak dzięki nim magistrat poprzez reprezentatywność polskich władz miasta stał się tu głównym miejscem polskości Na teren miasta przybywali coraz liczniej Polacy powracający z niewoli niemieckiej, część z nich znalazła zatrudnienie w stworzonym przez Kamionkę urzędzie . Całkowity brak łączności z tzw. powiatem w Myśliborzu w wielu kwestiach zwracano się o pomoc do Komendatury Wojennej , która dalej funkcjonowała. Zmiana nastąpiła po pierwszej lustracji Obwodowego Pełnomocnika Rządu. W wyniku tej wizyty nastąpiła reorganizacja Zarządu, Dokonano pierwszych zmian kadrowych wprowadzając lub pozostawiając ludzi kompantentnych , których nadal było mało. Ukształtowany Zarząd Miejski liczył dziewięciu ludzi łącznie z gońcem i woźnym. Utworzone zostały referaty : aprowizacji i handlu; przemysłowego i księgowości i zdrowia : działał Urząd Mieszkaniowy , który połączony został z ewidencją ludności; funkcjonował Urząd Stanu Cywilnego i jeden referat był wolny. Założono księgę kasową, księgę rejestru inwentarza żywego, księgę danych statystycznych miasta, kartotekę ewidencji ludności. Dwukrotnie przeprowadzono też rejestrację ludności niemieckiej. Nie od razu założono księgi stanu cywilnego, zgonów, urodzin i ślubów. Co też tłumaczy zameldowanie się Kamionki w sierpniu 1945 r. Największą bolączką zarządu miejskiego był brak sił fachowych dla obsady referatu aprowizacji i handlu oraz działu przemysłowego i księgowości, na które mimo ,że parokrotnie zostało zrobione zapotrzebowanie z powodu braku kandydatów był nadal w fazie szczątkowej swej działalności. Jedną z pierwszych spraw jaką miał polski burmistrz do rozstrzygnięcia był kwestia mieszkaniowa. W mieście i w pobliskim terenie przebywały znaczne ilości wojska włącznie z władzami i nie byli to wyłącznie Czerwonoarmiści ze swoimi władzami wojennymi. W rejonie pojawiło się taką ze Wojsko Polskie mające za zadanie wykonywać roboty rolne w poniemieckich opuszczonych majątkach. Były to tzw pododdziały rolno - gospodarcze tzw kompanie żniwne,. Ilość nagromadzonego wojska spowodowało chwilowe przeludnienie miasta, wystąpił kryzys mieszkaniowy gdyż wszystkie mieszkania zostały zajęte. Współwiną za to obarczano również fakt , iż ludność niemiecka nie została jeszcze wysiedlona. Brak mieszkań skutkował nikłym napływem ludności polskiej na teren miasta. Procentowy stosunek ludności niemieckiej do polskiej był wysoki wystarczy wspomnieć, że na jednego Polaka przypadało 11 Niemców. Z tego też powodu sprawa ich wysiedlenia była pilna. Rozpatrywano nawet częściowe usunięcie ludności niemieckiej z miasta. Zdarzały się już wypadki samowoli ze strony niemieckiej, na co władze polskie niewiele zaradziliśmy. Jednak mimo trudności życie w mieście pod rządami Kamionki się normowało powstały 4 sklepy spożywcze, restauracja, zakład krawiecki, zakład zduński, piekarnia, rzeźnia miejska, oraz uruchamiano kilkanaście przedsiębiorstw drobnego rzemiosła i handlu. Została uruchomiona prowizoryczna elektrownia, przyjęta od Rosjan, którą przebudowano i wyremontowano. Niestety miała mała moc i na potrzeby miasta nie starczała. Ponieważ w pobliskim Barlinku znajdował się w fabryce pługów silniejszy agregat zamierzano go sprowadzić do Pełczyc. Drugim problemem było zorganizowania mielenia zboża a problem tkwił w maszynie parowej owego agregatu.. Została stworzona rozlewnia mleka, do której po pertraktacji z Komendą Wojenną od każdej poniemieckiej krowy, która jest w posiadaniu Niemca, nałożono kontyngent 4 litry mleka dziennie. Wszyscy Polacy otrzymywali po 0,5 litra na osobę i dzieci niemieckie do 2 lat 0,25 litra na osobę. W tym czasie 20 dzieci było w wieku szkolnym stad nastąpiła pilność zorganizowania szkoły, wystąpiono o zatwierdzenie osoby wykształconej Romana Sroki na tymczasowego nauczyciela uznając ,że daje on gwarancje nauczania dzieci na dobrym poziomie. Kamionka jak mógł pracował nad poprawą opieki zdrowotnej W mieście istniał szpital obsługiwany przez siostry Niemieckiego Czerwonego Krzyża, który bezstronnie z zaangażowaniem walczy z wszystkimi trudnościami a był to trudny okres wystąpiły liczne przypadki tyfusu ,szczególnie u ludności niemieckiej. Staraniem Zarządu Miejskiego został urządzony dodatkowy budynek szpitalny i przeprowadzono akcję szczepień przeciw durowi brzusznemu, która objęła około 400 Niemców i 80 % Polaków. Mimo tego problem zwiększenia ilości zgonów występował. Rolnictwo Ogólny obszar rolny wynosił 1226 ha, z czego Polacy zajmowali wraz z majątkiem administrowanym przez Urząd Ziemski 706 ha. Obszar uzgodniony z Komendanturą Wojenną do zbioru wynosi 190 ha. zbóż, które zostały w całości ( tzn 50 ton żyta ) zebrane z wymłócone. Kamionka zakładał ,że projektowany obszar uprawny na rok 1946 wyniesie 200 ha., z czego 80 ha. zostało zaorane pod oziminę i prawie są obsiane. Do zbioru ziemniaków władze rosyjskie przeznaczyły dla Polaków 38 ha. Urząd Ziemski przyznał jednak 140 ha., z czego zostało już wykopane 20 ha. maszyną i 5 ha. Ręcznie. Pełczyce posiadały 9 koni , problemem był brak rąk do pracy przy wykopkach gdyż władze sowieckie zatrudniały w 70 % wszystkich zdolnych do pracy Niemców Burmistrz Kamionka porządził miastem do lutego 1946 r. Po odejściu z stanowiska burmistrza dniu 01.02.1946 r. nie był bez wpływu na rządzenie miastem , był nadal radnym i członkiem Sądu Rozjemczego. W roku 1947 pełnił funkcję wiceburmistrza. Ponownie został wybrany na włodarza miasta w dniu 18.06.1947 r. Sprawa burmistrza Kamionki W maju 1945 Mieczysław kamionka zaginął. Zaniepokojeni pozostali włodarze miasta zwołali posiedzenie prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Odbyło się ono w dniu 21 .05.1949 r. Doczyło ono stwierdzenia stanu kasy Zarządu Miejskiego w Pełczycach. Na posiedzeniu obecni byli: Mieczysław Wieczorek , Władysław Sokół, Jan Cesielski, Sergiusz Szipluk. Z poza grona na posiedzeniu był również członek Zarządu Miejskiego w Pełczycach obywatel Józef Kwitowski. Głos zabrał Mieczysław Wieczorek. Rozszerzył on problematykę spotkania. W swoim krótkim zagajeniu rzekł: - obywatele zebraliśmy się tu nie tylko po to abyśmy sprawdzili stan kasy zarządu. Jak wszystkim jest wiadomo w tajemniczych okolicznościach zniknął dotychczasowy burmistrz Mieczysław Kamionka. Miejmy nadzieję ,że sprawa niedługo się wyjaśni. Dlatego też musimy wybrać tymczasowego burmistrza, którego jednocześnie upoważnimy do podpisywania pism urzędowych. Proponuję na te stanowisko obywatel Józefa Kwitowskiego. - Myślę, że ta kandydatura jest odpowiednia i nikt nie ma do niej żadnych zastrzeżeń - dodał. Prezydium jednogłośnie wybrało kandydaturę Józefa Kwitowskiego, który wyraził zgodę na piastowanie funkcji pełniącego obowiązki burmistrza . Były to czasy stalinowskie i nic dziwnego, że nikt nie miał odwagi zapytać się co się stało i gdzie jest burmistrz Mieczysław Kamionka. Przecież nawet za głupi żart , krytykę władzy można było trafić na wiele lat do więzienia. Proces degradacji Kamionki trwał dalej. Otóż w dniu 26.07.1949 r. odbyło się nadzwyczajne posiedzenie Miejskiej Rady Narodowej w Pełczycach . Obecni byli zastępca przewodniczącego Władysław Sokół , członkowie rady : Sergiusz Szipluk, Konstanty Majewski, Jan Ciesielki, Józef Majchrowski , Władysław Sulowski, Stanisław Stanisz, Roman Śniadecki, Czesław Piotrowski, Stanisław Moras. Porządkiem obrad był wybór nowego burmistrza Pełczyc. Tym razem posiedzenie zagaił zastępca przewodniczącego Władysław Sokół , który wstał powoli z krzesła i po chwili oznajmił : - Witam wszystkich towarzyszy serdecznie i dziękuję za przybycie. Przed przystąpieniem do typowania kandydatów na burmistrza proszę wskazać osoby, które znają się sprawach samorządowych , będą dbać o miasto, prowadził gospodarkę publiczną w myśl wytycznych rządu i społeczeństwa. Przed przystąpieniem do typowania kandydatów proszę o wybór komisji skrutacyjnej. Co oczywiście szybko zrobiono. Po głosowaniu w skład komisji weszli: Czesław Piotrowski ,Stanisław Stanisz, Roman Śniadecki. Następnie Władysław Sokół poprosił o podanie kandydatur na burmistrza. Pierwszy wstał radny Ciesielski i zaproponował radnego Władysława Sulowskiego . Ciesielski uzasadniając kandydaturę przypomniał ,że jego kandydat to kombatant, dzielnie bronił we wrześniu 1939 r. suwerenności Polski . Walczył o Wał Pomorski w 1 Armii Wojska Polskiego, był ranny. Za zasługi w walce z hitlerowcami pisemnie dziękował mu sam generalisimus Stalin i że dobrze znane mu są problemy mieszkańców. Kończąc wyraził nadzieję ,że w razie wyboru sobie on na stanowisku burmistrza. Kontrkandydatem został podany przez radnego Stanisza Hieronim Śmigielski, który w uzasadnieniu stwierdził, że towarzysz Śmigielski będzie godnie nasz wszystkich reprezentował , zna się na pracy samorządowej, jest człowiekiem zasługującym na zaufanie, lojalny. Następnie odbyło się tajne głosowanie wygrał je stosunkiem głosów 9 do 2 Hieronim Śmigielski . Otóż popełniono wówczas błąd i stała się rzecz nietypowa, otóż Pełczyce posiadały dwóch burmistrzów Mieczysława Kamionkę i Hieronima Śmigielskiego, gdyż ten pierwszy nie został odwołany. Ponadto w dalszym ciągu nie było nic wiadomo o losach burmistrza Kamionki. Lekceważenie nawet zdrowego rozsądku zaszło tak daleko, że uznano iż Kamionka nie musiał być odwołany gdyż uznano ,że burmistrzem ma być tylko osoba , która posiadała poparcie komunistów. Był to już czas gdy wszelkie głosowania na kandydatów na burmistrza, przewodniczącego rady, członka zarządu były tylko fikcją , gdyż z góry wiedziano kto kim będzie . Tak też było w Pełczycach , 17.10.1949 roku na posiedzeniu plenarnym miejscowej Miejskiej Rady Narodowej wybierano przewodniczącego , nowego radnego, wybór vice-burmistrza . Rozpatrywano też sprawę byłego burmistrza "ob. Kamionki". Klub radnych PZPR wystawił kandydata na przewodniczącego ob. Romana Śniadeckiego. Pretendent jednogłośnie został wybrany przewodniczącym . Jedynym kandydatem i jednogłośnie na nowego radnego został wybrany mający poparcie Związku Nauczycielstwa Polskiego Kierownik Szkoły w Pełczycach Dominik Zarudzki. Po tym wyborze burmistrz Śmigielski wystąpił z wnioskiem o skompletowanie Zarządu Miejskiego poprzez wybranie vice-burmistrza.. Wskazał przy tym swego kandydata, był nim Dominik Zarudzki. Głównym powodem ustanowienia tego stanowiska miał być brak zastępstwa na wypadek nieobecności etatowego burmistrza. Oczywiście Zarudzki został wybrany vice burmistrzem jednogłośnie . Smigielski zdawał sobie sprawę ,z niejednoznaczności sprawowania przez siebie urzędu głównego włodarza miasta i wystąpił z kolejnym wnioskiem o rozpatrzenie sprawy byłego burmistrza Kamionki. Wnioskował "że ze względu na powołanie mnie na te stanowisko i aresztowanie Kamionki rada winna go odwołać uchwałą". Po dyskusji rada przyjęła wniosek burmistrza i postanowiła z dn. 01.07.1949 r. zwolnić z funkcji burmistrza Mieczysława Kamionkę uchwalając jednogłośnie uchwałę nr147. c.d. Gerard Sopiński LEŚNY CMENTARZYK W lesie koło Kalisza Pomorskiego blisko jeziora Szerokiego ok. 400 m od drogi Biały Zdrój - Dominikowo znajduje się mały cmentarzyk leśny. Spoczywają tam osoby związane z dawnym nadleśnictwem Biały Zdrój. Wśród kilku mogił najbardziej rzuca się w oczy nagrobna stela pamiątkowa ku czci Ivana Siewera. Ponieważ w tym czasie nazwisko to występuje wśród leśników Białego Zdroju sądzić można , że był on ich bliskim krewnym. Na kamieniu nagrobnym zwieńczonym wyrytym wizerunkiem Krzyża Żelaznego z literka W ( od imienia Keisera - cesarza Wilhelma II ) i datą 1915 napisano " porucznik strzelców 2 batalionu strzelców X Bismarcka" pod imieniem i nazwiskiem widnieje , że urodził się w Białym Zdroju 5 stycznia 1898 r. i poległ 9.09.1916 r. w marszu na Dyneburg. Po czym widnieje cytat z Nowego Testamentu Może bowiem po to oddalił się od ciebie na krótki czas, abyś go odebrał na zawsze ( z List do Filemona 15 ). Stosunkowo dużo wiemy o jednostce w której służył. Batalion powstał 13 kwietnia 1821 r. w Greifswaldzie po czym od 1884 stacjonował w Chełmnie nad Wisłą. W dniu 16 czerwca 1913 r. batalion zmienił nazwę z pomorski batalion Jäger nr 2 na Batalion Jäger Fürst Bismarck (Pommersches) nr 2. 02.08.1914 r. w ramach planu mobilizacyjnego, obok istniejącego batalionu, stworzono oddział rezerwowy, złożony z 2 kompanii dodatkowych rekrutów. W okresie I wojny światowej do 1915 r. batalion funkcjonował w ramach: II Korpusu Armii d-ca gen. Alexander Adolf August Karl von Linsingen , a od 1915 r. w XVII Korpusie Armii gen. Günthera von Pannewitz , jako Zapasowy Batalion Strzelców Nr 2 (Ersatz-Bataillon Jäger Nr 2) w III Batalionie Piechoty Regimentu Nr 344 (III. Btl./Inf.-Rgt. Nr 344). Przyglądając się nagrobnemu napisowi zauważyć można ,że Siewert poległ jako 18 latek, stąd pojawiają się wątpliwości co do jego stopnia oficerskiego. W istniejącej monografii batalionu Jägerbatalion Fürst Bismarck (Pommersches) nr 2. wyd. Berlin 1925 r. nie znajdzie się Ivana Siewerta porucznika tylko Paula Siewierta strzelca, który poległ 9 sierpnia 1915 r. Czyli zupełnie innej postaci. Czy Ivan mógł być 18 letnim porucznikiem. Odpowiedź jest prosta, oczywiście, że mógł. Niestety w wspomnianej monografii nie ma go także w spisie oficerów batalionu. Jego kolegą batalionowym był późniejszy generał leutnant Otto Hellmuth Böhlke rocznik 1893 (urodził się w Lubaniu k. Kościerzyny), który tak jak Ivan był ochotnikiem wojennym z dnia 4 sierpnia 1914, w 21,maja 1915 r. został starszym strzelcem a 2 czerwca 1915 r. podoficerem by 1 września 1915 zostać podporucznikiem rezerwy. Najprawdopodobniej obaj mieli przebieg służby podobny. Tak samo jak Siewert, Otto Hellmutha Böhlke nie jest wymieniany w monografii. Dlaczego ? Otóż najprawdopodobniej obaj zostali jako ochotnicy przeniesieni we wrześniu 1914 r do Mobile Jäger Battalion 2. Czyli zaplecza mobilizacyjnego batalionu. Böhlke od marca 1915 do 8 października 1916 walczył na froncie rosyjskim i najprawdopodobniej znał więcej szczegółów z życia chłopaka z Białego Zdroju . W 1945 r. był generałem Wehrmachtu. W tym samym czasie w batalionie służył pochodzący z Pszczyny późniejszy gen. piechoty Otto Lasch (1893-1971) też syn nadleśniczego lecz książęcego z Pszczyny, w 1945 generał piechoty i dowódca twierdzy Królewiec za której to poddanie Hitler skazał go zaocznie na śmierć przez powieszenie. Z radzieckiej niewoli wyszedł w 1955 r. Lasch w sierpniu 1914 r. był już oficerem, dlatego najprawdopodobniej nie było między nimi przyjacielskich relacji. Nazwisko Siewert pojawia się w 1938 kiedy to jako zarządca lasów w prowincji szczecińskiej wydzielał tereny leśnie pod mający powstać poligon lotniczy na północ od Prostyni (Wildforth). Krzysztof Ignaszewski, Andrzej Szutowicz W kilku poprzednich artykułach przedstawionych w cyklu "Na Tropach rycerskiej przygody" koncentrowałem się na książkach, starając się odświeżyć dawne powieści i legendy, które znakomicie wypełniają naszą wiedzę krajoznawczą o postaciach niegdyś należących do historii Księstwa Pomorskiego i Nowej Marchii. Dzisiaj po raz pierwszy odwołuję się do bohatera filmu fabularnego. Od roku 2018 wielu widzów telewizyjnych pasjonuje się oglądanym serialem filmowym "Korona królów", ukazującym w barwny sposób dzieje Królestwa Polskiego i dynastii nim rządzących w średniowieczu, a dokładniej od czasów króla Władysława Łokietka po panowanie dynastii Jagiellonów. W II sezonie serialu szereg postaci i epizodów ukazuje zawiłe dzieje monarchii ostatniego Piasta. Tutaj też, jako bohater epizodyczny, pojawił się Hasso von Wedel. Wittelsbacha i Wedla filmowe amory Hasson pojawia się jako poseł cesarski i towarzyszy Ligęzie i Guncelowi w powrocie na Wawel. (odcinek 147) Tutaj na polskim dworze olśniewa posła swoją osobą królewna Kunegunda Kazimierzówna. Później Wedel towarzyszy cesarzowi Ludwikowi Wittelsbachowi w 1345 roku w podróży do Kunegundy, przyszłej żony i przy zawieranym sojuszu z polskim królem (odc. 154). Jednak w chwili zagrożenia ze strony czeskiej Ludwik nie wywiązuje się z zawartego sojuszu (odc. 155). Przyszły zięć Kazimierza Wielkiego jest bardziej zajęty amorami z Kunegundą, niż chęcią rozwiązania konfliktu politycznego (odc. 156). W tym czasie na orszak bawarski jadący ulicami Krakowa, dochodzi do napadu. Ciężko ranny został wówczas sokolnik, ale dzięki pomocy lekarza dochodzi do sił. Hasso von Wedel zakochuje się w jednej z wawelskich dworek (odc. 157). W 1345 roku Wedel był obecny w Krakowie na ślubie Ludwika z Kunegundą córką Kazimierza Wielkiego. Wittelsbach umilał wszystkim na dworze czas niespodziankami. Ale Ludwik nie zyskiwał przyjaźni. W karczmie doszło do kolejnej awantury z Bawarczykami. Z otoczenia Ludwika wyróżnia się Hasso von Wedel, który poprosił o rękę Jolenty. Jednak jej ojciec chce, aby córka trafiła do klasztoru. Mimo próśb Cudki, Kazimierz przyjmuje w tej sprawie postawę neutralną. W efekcie dochodzi do pojedynku Niemierzy z Wedlem (odc. 158). Królewna Kunegunda chciała ruszyć w drogę z mężem Ludwikiem Wittelsbachem. Z nimi miał ruszyć Hasso von Wedel (odc. 159). Jednak do wyjazdu Kunegundy nie dochodzi, a po jakimś czasie Ludwik dowiaduje się, że Kazimierz nie zamierza mu wypłacić całego wiana córki Kunegundy (odc. 160). Wedel nadal znajduje się w otoczeniu Kunegundy, która cały czas oczekuje Ludwika na Wawelu (odc. 216). W końcu Kunegunda doczekała się wyjazdu do męża (odc. 218). Nie upłynęło wiele czasu, kiedy Wedel wraca na Wawel w poselstwie od Wittelsbacha, które doniosło Kazimierzowi Wielkiemu o śmierci Kunegundy (odc. 225). A co na ten temat mówi historia ? Podczas polsko-brandenburskich negocjacji zapla-nowano małżeństwo cesarskiego syna - margrabiego Ludwika nazywanego "Rzymianinem" i młodszej z polskich królewien Kunegundy. 1 stycznia 1345 roku wyznaczono posag dla Piastówny na sumę 8.000 kop groszy praskich. Połowę z tej sumy miał król Kazimierz III wypłacić w dniu ślubu. W sprawie reszty, miały być prowadzone rokowania. Przy tym nietypowym Roz-wiązaniu upierał się król polski, który znał kłopoty finansowe Wittelsbachów. Układ zaręczynowy Kunegundy i margrabiego Ludwika Rzymianina zawarto w Krakowie 5 stycznia 1345 roku. W układzie stwierdzono, że małżeństwo zostanie dopełnione w ciągu roku. Chodziło zapewne o to, aby Kunegunda ukończyła 12 lat, bo w ówczesnym obyczaju uznawano, iż dziewczynki już w tym wieku mogły być wydawane za mąż. Jej przyszły mąż Ludwik, liczył sobie wtedy 15 lat. Król polski Kazimierz III zobowiązał się w układzie do niesienia pomocy Wittelsbachom przeciwko Luksemburgom. A cesarz, ojciec Ludwika, zobowiązał się do zapisania Kunegundzie 12.000 kop groszy praskich na zamkach i miastach bawarskich lub brandenburskich. Ta ostatnia gwarancja satysfakcjonowała polskiego króla, bo miał nadzieje, że córka otrzyma miasta położone w Nowej Marchii. Układ z 5 stycznia 1345 roku zobowiązywał margrabiego Ludwika do niesienia pomocy Polsce przeciwko Luksemburgom. Już w pół roku później król polski mógł się przekonać ile były warte umowy z Wittelsbachami. Kiedy w lipcu 1345 roku spadł najazd wojsk Jana Luksemburskiego na Małopolskę, Ludwik nie wywiązał się z danego słowa i nie zjawił się z posiłkami. Władca polski zagroził zerwaniem zaręczyn. Wtedy z pomocą margrabiemu brandenburskiemu przyszedł wojewoda poznański Mikołaj z Biechowa. Ten podobno wstawił się u króla, aby zezwolił Ludwikowi na przyjazd do Krakowa. Margrabia Ludwik Starszy szybko udał się do Krakowa wraz z młodszym bratem, który bez dalszej zwłoki zawarł ślub w Krakowie 25 lipca 1345 roku. Po uroczystościach ślubnych obaj margrabiowie wyruszyli w drogę powrotną do Brandenburgii, ale Kunegunda nadal pozostała na dworze ojca. Powracający z Krakowa margrabiowie byli uradowani z uratowania małżeństwa brata. Jeszcze na terytorium Polski Ludwik Starszy wystawił dokument dla wojewody poznańskiego Mikołaja z Biechowa i za jego usługi nadał mu 30 grzywien brandenburskich srebra z rocznej renty zbieranej w Choszcznie. Tymczasem Kazimierz III nie zgadza się na wysłanie córki do Brandenburgii. Rokowania wlokły się do końca grudnia 1349 roku, a potem pojawiły się ważne sprawy państwowe, które stanęły na przeszkodzie i Kunegunda nadal przebywała pod opieką ojca w Polsce. W 1352 roku sytuacja wewnętrzna w Brandenburgii uległa pewnej stabilizacji, toteż margrabia Ludwik Rzymski postanowił odwiedzić żonę w Krakowie. Margrabia odbył długą podróż do Krakowa na koszt miast Strzelec Krajeńskich, Dankowa i Dobiegniewa. Po krótkim pobycie w dniach 19-20 maja, opuścił Kraków bez żony. Jednak król polski wypłacił Ludwikowi 1.350 grzywien monety polskiej oraz wymógł na nim wyznaczenia oprawy dla Kunegundy na dochodach najważniejszych miast Nowej Marchii. Ludwik Rzymianin był mocno zadłużony u rycerstwa i miast Nowej Marchii, które wiedząc o sumie pieniędzy, która miała wpłynąć z Polski do kasy księcia, już czekały na ich przejęcie na poczet długów. Pod naciskiem stanów, 7 października 1354 roku margrabia Ludwik powołał radę złożoną z przedstawicieli rycerstwa i miast. Na czele tej rady stanęło czterech rycerzy i czterech rajców największych miast Nowej Marchii. Rycerzy reprezentowali: starosta Nowej Marchii Hasson von Wedel ze Złocieńca, Henryk Starszy von Wedel, Betekin von Ost i Henryk von Uchtenhagen. Natomiast miasta: rajcy z Choszczna, Chojny, Strzelec i Gorzowa. Rada ta miała przejąć od Ludwika posag Kunegundy i nim dysponować. Dwa dni po układzie ze stanami, 9 października 1354 roku, Ludwik Rzymianin zapisał "oprawę wdowią" żonie, na wypadek swej wcześniejszej śmierci. Zapis zabezpieczył na dochodach otrzymywanych z miast Strzelce i Dobiegniew. A w końcu tego roku miasta Choszczno, Chojna, Mieszkowice, Lipiany, Myślibórz, Strzelce, Gorzów i Barlinek, wystawiły dokument, w którym obiecywały złożyć hołd lenny Kunegundzie, gdy przed Wielkanocą 1355 roku wraz z posagiem przybędzie do Brandenburgii. Ale do przyjazdu Kunegundy w tym terminie nie doszło. Kunegunda przyjechała do Ludwika pomiędzy 29 czerwca, a 13 sierpnia 1356 roku, kiedy margrabia zapisał swej żonie oprawę na dochodach z miast: Choszczno, Strzelce, Barlinek, Gorzów, Myślibórz, Lipiany, Chojna i Mieszkowice. Zapewnił jednak mieszkańców tych miast, że ich prawa i przywileje nie zostaną z tego powodu uszczuplone. Kunegunda wkrótce po przybyciu do Marchii zmarła (26.04.1357). W ten sposób upadła nadzieja króla Kazimierza III Wielkiego na znaczne zwiększenie wpływów polskich w Nowej Marchii. Ludwik Rzymianin w 1360 roku ożenił się po raz drugi, z Ingeborgą meklemburską. Ale nie doczekał się potomstwa. Kiedy zmarł po pięciu latach 14 maja 1365 roku, został pochowany w klasztorze franciszkańskim w Berlinie, obok Kunegundy. Hasson von Wedel Jak podaje strona internetowa "Encyklopedia "Korony królów", serialowy bohater Hasso von Wedel to rycerz i poseł cesarski. przyjaciel Ludwika VI Rzymianina, pochodzący z Holsztynu, mąż Jolenty, zięć Cudki i Niemierzy z Gołczy. Był w wielu zaawansowanym, bo miał trzech synów. Scenarzyści filmowi nie określili, który to Hasson von Wedel został włączony przez nich do fabuły filmu. Oczywiście błędem jest przypisywanie mu pochodzenie holsztyńskie, skoro żył w drugiej połowie XIV wieku i był związany z margrabią brandenburskim Ludwikiem Rzymianem. Tutaj ewidentnie chodzi o Wedla z brandenburskiej Nowej Marchii, bo tylko tacy przewijali się w otoczeniu Wittelsbachów w latach 40-tych i 50-tych XIV wieku. Imię Hasson występowało w rodzinie Wedlów we wszystkich jego liniach. Bywało tak, na przykład w czasach nas interesujących, to samo imię nosiło kilku przedstawicieli rodu. Filmowa postać łączy w sobie moim zdaniem postacie dwóch przedstawicieli rodu Wedlów: Hassona Starszego von Wedel (1320 -†1352/54) ze Świdwina, wójta Nowej Marchii, posła z ramienia margrabiego Ludwika oraz Hassona Młodszego von Wedel (wsp. 1345-1378) ze Złocieńca, wójta całej Nowej Marchii i towarzysza margrabiów w wielu podróżach. W 1355 roku był marszałkiem margrabiów. To on był obecny 13 lutego 1368 roku przy zawieraniu pokoju drawskiego przez Kazimierza Wielkiego z margrabim Ottonem. A potem 28 maja 1374 roku składał hołd lenny Luksemburgom. Oczywiście filmowa miłość Wedla - Jolenta jest pomysłem scenarzystów. Taka córka Cudki, z którą miał mieć Kazimierz Wielki potomstwo naturalne, w rzeczywistości nie istniała. G.J.Brzustowicz Moje spotkanie z Panem Premierem Ostatnio media przypominały postać byłego premiera RP z lat 1991-1992 Jana Olszewskiego (1930-2019). Krewnego biskupa Michała Janochy i rewolucjonisty - socjalisty Stefana Okrzei (powieszony w 1905 r. za udział w zamachu na oberpolicmajstra Nockena ). Olszewski brał udział w Powstaniu Warszawskim, był działaczem mikołajczykowskiego PSL a potem antykomunistycznej i niepodległościowej opozycji i obrońcą jej członków. Rok był pracownikiem Ministerstwa Sprawiedliwości 1953/1954. Był posłem na Sejm trzech kadencji. W dniu 6 grudnia 1991 został Prezesem Rady Ministrów. Nie był nim długo bo, w nocy 4/5 czerwca 1992 r. został pozbawiony urzędu na skutek uchwalenia przez Sejm votum nieufności co do tej pory przez gro Polaków uznawane jest za zamach na demokratyczne przemiany w Polsce. Rocznice odwołania rządu Olszewskiego miały czasami uroczysty charakter. Tak było w 1995 r. Plakaty warszawskie ogłosiły, że uroczystości rozpoczną się Mszą Św. w kościele św. Krzyża a zakończone miały być popołudniowym spotkaniem z premierem. Postanowiłem wziąć w tym udział i specjalnie przyspieszyłem swój wyjazd do Warszawy ze Stargardu Szcz. O ustalonej godzinie siedziałem w ławce kościelnej, wierni i solidaryzujący się z byłym premierem podobnie jak ja wypatrywali jego a pana Olszewskiego nie było. Rozpoczęła się Masz Św. odprawiający ją zagaił, że pana premiera nie ma bo zatrzymały go ważne sprawy, ale na pewno dotrze. Tak też się stało. Jan Olszewski po jakimś czasie wszedł do świątyni i grzecznie się wszystkim kłaniając zajął miejsce w jednej z ławek. Po uroczystościach kościelnych w sposób zwarty uczestnicy śpiewając przeszli do pomnika kard Wyszyńskiego gdzie Jan Olszewski złożył kwiaty, to samo było przy pomniku Piłsudskiego, następnie przeszliśmy do Grobu Nieznanego Żołnierza, tam po złożeniu kwiatów jakiś pan podziękował nam za przybycie i pożegnał. Wówczas spytałem się gdzie będzie spotkanie z Panem Premierem. Na to otrzymałem odpowiedź ze spotkanie odbyło się wcześniej kilka godzin przed Mszą Św. Jak to przecież miało być po południu? Spytałem zdziwiony. Zmieniliśmy program- otrzymałem odpowiedź. I co i uważa pan ,że jest wszystko w porządku ? - spytałem. Przecież ja jechałem na to aż spod Szczecina - dodałem, ktoś z uczestników powiedział " i ja " i jeszcze kilka osób odezwało się podobnie mówiąc skąd przyjechali. Pan prowadzący kazał nam się rozejść jednak ja go spytałem czy uważa ,że wszystko jest w porządku. Dodałem od siebie, że jeśli nie można się spotkać to, może Pan Premier coś powie od siebie. Ale pan premier milczał. Co mnie zdziwiło bo był przecież adwokatem. Wówczas powiedziałem : Panie Premierze, powiedz pan coś. Nic nie powiedział, opuścił głowę a raczej wzrok i stał. Patrząc krótko na tę scenę uznałem, że Marcin Wolski w swoim programie satyrycznym, Polskie ZOO przedstawiając premiera jako misia Koala trafił w dziesiątkę. Akurat moim staraniom wtórował tylko jeden z obecnych , ten co przyjechał ze Szczecina. Wkrótce Jan Olszewski opuścił nas a reszta też się rozeszła. Nie wiem czy powiedziałem czy pomyślałem wówczas, że przy takim podejściu i energii Jan Olszewski nigdy premierem nie będzie i tak się stało. Mimo tego epizodu należy uznać Jego wyjątkowość, dlatego nie na darmo otrzymał Order Orła Białego. Wspominał Andrzej Szutowicz Sroga zima zaciągnęła sinymi chmurami niebo, zasypała drogi i pola. Zwierzęta i ludzie pozaszywali się w najcieplejsze miejsca. W sali rycerskiej na zamku w Drawnie 7 stycznia Anno domini 1592 roku, ogień w kominku trzaskał wesoło i wydzielał łagodne ciepło. Blask oświetlał ściany, na których wisiały liczne trofea myśliwskie i broń. W błyszczących tarczach odbijał się migoczący ogień. Pod oknem, w którym szyby ściśnięte były przez mróz, zasiadał na drewnianym fotelu Rüdiger von Wedel. Obok niego uwijała się służba. Młodzi chłopcy podkładali drew, inni dolewali wina lub okrywali pana skórami. Rüdiger lubił w takie zimowe wieczory opowieści, które umilały czas. Tego wieczoru jego zainteresowania rozmową były szczególnie zaspokajane. Goście, którzy zawitali do Drawna, a był wśród nich poseł księcia pomorskiego von Massow oraz radca von Horn, siedzieli teraz w sali rycerskiej. Obaj Pomorzanie byli bardzo ciekawi, jak wygląda sławny kolonizator Naddrawia, a także historii jego rodu. Wedel podniósł się z fotela, podszedł do wielkiej ściany, opowiadał i wskazywał elementy wyposażenia sali rycerskiej związane z jego przodkami: - Wielu moich krewnych ruszało niegdyś na pole bitwy. Ten oto miecz jest przekazywany z pokolenia na pokolenie. Należał podobno do króla Czech Ottokara, który w swej ostatniej chwili przekazał go w darze Ludwikowi von Wedel. Po przegranej przez króla bitwie, Ludwik powrócił do swej ojczyzny i przywiózł ze sobą miecz na pamiątkę. Początkowo oręż ten znajdował się w krypcie kościoła w Krępcewie. Gdy nastały czasy rabunków, a nie oszczędzano nawet kościołów na Pomorzu, został przewieziony i ukryty na zamku w Drawnie. Istnieje w naszej rodzinie przekonanie, że tak długo, jak miecz ten będzie należał do rodziny, to będzie istniał zamek w Drawnie. A ta tarcza, z namalowanym herbem polskiego rodu Doliwów, została przywieziona jako trofeum po walkach z Wielkopolanami. To z kolei najstarsza tarcza rodowa z herbem Wedlów. Jest to pamiątka po Henningu von Wedel, który poległ pod Gdańskiem w 1308 roku. Rüdiger chętnie pokazywał wszystkie skarby drawieńskiej zbrojowni. Potem przyszła kolej na trofea myśliwskie. Wskazywał wielkie rogi jelenie i czaszki tura, upolowane niegdyś w puszczy nad Drawą. - W średniowieczu była to kraina, gdzie żył zwierz niezwyczajny jak tur, żubr i orzeł. Pono spotykano tutaj nawet takie stwory jak gryfy, jednorożce czy smoki. Jeszcze dzisiaj rozległa puszcza ciągnie się szerokim pasem wzdłuż rzeki Drawy i niejedno dorodne zwierzę można w niej upolować. Podszedł do wielkiego kufra pod ścianą. Uniósł wieko i wyjął w garści plik dokumentów opatrzonych pieczęciami. Ze starych dyplomów wynikało, że głośno było o Wedlach na Pomorzu i w Marchii. Rüdiger chętnie odpowiadał na pytania gości, czasami dzieje przeplatał sagami. Opowiedział jak ród Wedlów dbał o tradycje. Jedną z nich było nadawanie od dawna nazw zakładanym przez siebie wioskom i zamkom od swoich imion czy nazwiska. I tak na terenach należących do Wedlów powstały: Alten Wedel, Neuwedel, Wedelsdorf, Hassendorf, Zulisdorf, Lamprechtsdorf i Jakobsdorf.1 Podobno jest w puszczy takie miejsce, które jest nazywane Świętą Halą. Rosną tam ogromne dęby i buki, które pamiętają przybycie Wedlów w te strony. Każde z tych drzew jest przypisane jednemu rycerzowi lub damie z tego rodu. Najstarsze z nich - ogromny dąb, którego i siedmiu mężów nie obejmie, jest nazywany Ludwikiem na cześć Ludwika I von Wedel. Z największych drzew upamiętniających bohaterów z tego rodu są dęby: Zulis, Henryk i Hasson, a z buków: Betekin, Wedegon i Ludolf. Rüdiger pochwalił się, że i jego imieniem ojciec nazwał jedno z drzew rosnących w tamtym miejscu.Dolano wina i wniesiono ciepłe jadło. Polana trzaskały w kominku. Pomieszczenie zaczął ogarniać przedwieczorny mrok. Zapalono więc świece i pochodnie. Wtedy to posłom rozwiązały się języki. - A jak powstało Drawno ? - pytali, a Rüdiger chętnie ciągnął swoją opowieść: - Gdy moi przodkowie postanowili wznieść warowną siedzibę nad Drawą, pobudowali na półwyspie dużego jeziora nad Drawą zamek. Potem u jego stóp założyli miasto. Temu zamkowi nadali nazwę Neunwedell, czyli Dziewięciu Wedlów jako, że w jego założeniu miało udział dziewięciu braci von Wedel i wszyscy mieli doń jednakowe prawo "wspólnej ręki". Z biegiem czasu litera "n" wypadła z pierwszej sylaby i miasto było nazywane Neuwedel, czyli Nowy Wedel. Złośliwi, dodają, że Wedlowie wybrali dobre miejsce aby założyć gród rabusi (Raubritterburg), z którego dogodnie było napadać na karawany kupieckie przejeżdżające przez "polski most" na Drawie2. Ale to plotki, moi przodkowie rozbójnictwem się nie zajmowali. Rüdiger podniósł głos aby podkreślić ostatnie zdanie. Milczący dotąd von Massow zauważył: - Tutaj wszystko wasze jak okiem sięgnąć. Rozległe lasy, jeziora i rzeki. Wiele osad, które mijaliśmy po drodze. Liczna zwierzyna w lasach, jeziorach i rzekach - W rzece Drawie można znaleźć pośród wielu gatunków ryb, najsmaczniejsze pstrągi. I one jak głosi jedna z rodowych legend, znalazły się w Drawie za sprawą mego rodu. Jeden z mych praszczurów z Drawna przystał niegdyś na pakt z diabłem. Obiecał mu swą duszę, ale ten musiał wykonać przez niego wymyśloną pracę. Postanowił, żeby czart w ciągu jednej nocy udał się w góry i przyniósł w swoim fraku pstrągi. Ryby miały zostać wpuszczone do jeziora Czarnego, z którego wypływał wartki strumień. Szatan przystał na warunek. Zaraz po zmierzchu wystartował w długi lot w góry, gdzie w strumieniach i rzeczkach przy pomocy troli i czartów nałapał wielką ilość tych ryb. Wszystkie zapakował w swój frak i ruszył w drogę powrotną. Gdy był nad jeziorem Czarnym, Wedel ujrzał jego ciemny cień na niebie nad puszczą drawską i kazał wystrzelić z zamkowych armat. Huk dział obudził ptactwo domowe oraz w okolicznych wioskach. Koguty zaczęły piać w środku nocy. Ptaki śpiewały od Święciechowa po Osieczno, od Brzezin do Korytnicy, jakby nadszedł wschód słońca. Gdy czart usłyszał pianie kogutów, znajdował się nad Zatomiem. Był przekonany, że nie zdążył i cały trud poszedł na marne. Wściekły, puścił poły fraka i wszystkie ryby wyrzucił nie do jeziora, lecz do rzeki. Odtąd pstrągi są w Drawie. * * * Goście uśmiechali się, ale nie podważali historii opowiadanych przez Wedla. Chętnie natomiast podstawiali swe kielichy pod strumień drawieńskiego piwa. Nastrój w sali rycerskiej stawał się coraz weselszy, a goście coraz odważniejsi w swoich pytaniach: - Panie Rüdigerze, mówią na Pomorzu, że to Borkowie są starzy jak diabeł, ale widać, że to wasz ród miał od dawna związki z diabłem. Żartował von Horn. - A tak. I odpowiem kolejnym podaniem. Pewien z Wedlów wielokrotnie był nachodzony przez diabła. Czart wykorzystał już wiele sposobów, aby zdobyć jego duszę, ale wszystkie okazały się bezskuteczne. Chwycił się innego sposobu. Pewnego razu, gdy właściciel Drawna i Tuczna wracał przez puszczę z polowania, poczuł się zmęczony trudem gonitwy za zwierzętami, powstrzymał konia, zsiadł i przysiadł na kamieniu przy drodze, aby odpocząć, czekała go bowiem jeszcze droga powrotna. Wyjął torbę i zaczął się posilać. Nagle nadjechał czarny wóz, zaprzężony w cztery czarne konie. Woźnica wstrzymał pojazd obok siedzącego szlachcica. Z wozu wychyliła się głowa w masce i zaprosiła go do środka, proponując podwiezienie do Drawna. Zmęczony Wedel chętnie na to przystał. Gdy wóz ruszył w szaleńczym tempie, zdawało mu się, że unosi się w powietrzu. Wóz nie trząsł po leśnych wybojach. Gdy przyjrzał się podróżnemu, zauważył końskie kopyta i pojawiły się u niego złe przeczucia. Szybko przeżegnał się i zaczął modlić się do Boga. Wtedy stracił w mgnieniu oka świadomość. Gdy przyszedł do siebie znajdował się ponownie opodal kamienia, obok którego wsiadał do wozu. I tak modlitwa ocaliła Wedla przed porwaniem do piekła. I tak goście słuchali opowieści za opowieścią. Rankiem wydawało im się, że poznali wszystkie tajemnice rodu znad Drawy. GJB Fot. gen gw. Borys Isajewicz Galpierin wśród dowódców pułków dywizji w 1944 r. https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Commander_of_75th_RD_Gen._Gorishnii_V.A._and_Commanders_of_the_Regiments._1944.jpg Zdobywcy Drawna Grigorij Aleksiejewicz Haljuzin (???????? ??????-???? ???????) ur. 10 lutego 1897 w okręgu Czelabińsk zmarł 27 września 1975 w Moskwie. Służbę wojskową rozpoczął w 1916 w armii carskiej, w której został podoficerem. W tym tez roku ukończył kozacką szkołę pułkową w Carskim Siole. Walczył z Niemcami na froncie zachodnim. Potem do 1920 z kontrrewolucją na froncie wschodnim i zachodnim. Pozostał w Armii Czerwonej w której do wybuchu wojny z Niemcami w 1941 r. dosłużył się stanowiska dowódcy 33 Korpusu Strzeleckiego. Na tym ostatnim stanowisku walczył m.in. pod Briańskiem, bił się bez powodzenia pod Orłem .We wrześniu 1943 został dowódcą 89 Korpusu Strzeleckiego 61 Armii. Walczył na Białorusi. W lutym 1944 został dowódcą 9 Gwardyjskiego Korpusu Strzeleckiego .Uczestniczył w Lubelsko - Brzeskiej Operacji, zajął Brześć ,za co korpus otrzymał miano Brzeski. Uczestniczył w Operacji Ryskiej w szeregach 1 Armii Uderzeniowej 3 Przybałtyckiego Frontu. Walczył o zdobycie Rygi. Następnie brał udział w walkach na terenie Polski, wyzwolił Sochaczew. W lutym jego korpus w składzie: 12 Gwardyjska Dywizja Strzelecka ,75 Gwardyjska Dywizja Strzelecka i 415 Dywizja Strzelecka zajął rejon południowej części dzisiejszej Gminy Drawno tj od Barnimia do Suliszewa. Pododdziały tego Korpusu a konkretnie 75 Gwardyjskiej Dywizji Strzeleckiej w pierwszej dekadzie lutego 1945 wkroczyły do Drawna. 75 Gwardyjska Dywizja Strzelecka na dzień 1 lutego 1945 r. roku dywizja liczyła 5216 żołnierzy i 873 koni. Dowódca dywizji Wasilij Akimowicz Goriszni (ukr.?????? ???????? ????????) (1903-1962) Ukrainiec. W Armii Czerwonej służył od grudnia 1919 r. Uczestniczył w wojnie domowej, walczył z Denikinem, Machno i przeciw Polsce . Następnie służył w wojskach wewnętrznych i do 1939 r. został szefem wydziału Sztabu Wojsk Pogranicznych i Wewnętrznych i pomocnikiem szefa i następnie NKWD Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Uczestniczył w agresji na Polskę w 1939 r. W czerwcu 1941 został szefem Wydziału Przysposobienia Bojowego Sztabu Wojsk Pogranicznych NKWD Białoruskiej SRR. Początkowo w wojnie z Niemcami walczył w składzie grupy pograniczników NKWD brał udział w walkach w rejonie Wołkowyska i w bitwie smoleńskiej, Brał udział w bitwie pod Moskwą. Od lutego dowodził dywizjami NKWD Uczestniczył w obronie Woroneża i Kupiańska ,bił się nad Wołgą pod Stalingradem . W marcu 1943 r. jego 95 Dywizja NKWD za walki pod Stalingradem otrzymała miano 75 Gwardyjskiej Dywizji Strzeleckiej . Walczył pod Kurskiem i w bitwie o Dniepr, za co otrzymał tytuł Bohatera Związku Radzieckiego. Później jego dywizja walczyła w operacji białoruskiej i po krótkim pobycie w Polsce w walkach o Rygę. 27 grudnia 1944 r. dywizja znalazła się w rejonie Mińska Mazowieckiego, skąd w styczniu 1945 w składzie 61 Armii brała udział w walkach o przyczółek magnuszewski;16 stycznia zajęła Grodzisk, 18 stycznia Sochaczew, 19 stycznia Łódź, od 26 stycznia blokowała Piłę. 31 stycznia szpica dywizji osiągnęła Klasztorne i w lutym znalazła się na południe od Drawna, które opanowała 10 lutego 1945 r. Data ta nie powinna budzić wątpliwości gdyż w dzienniku bojowym 61 Armii wyraźnie pisze ,ze 75 Gw.DS. opanowała Drawno, Święciechów i Rościn i wyszła na rubież kaliską. Potwierdza to dziennik bojowy 9 Gwardyjskiego Korpusu Strzeleckiego podając, że Drawno zajął 241 gw.ps w dniu 10.02.1945 r. o g. 10.00. Tego samego dnia 212 gw.ps zajął Rościn, po czym oba pułki poszły na Kalisz Pom. natomiast 231 gw.ps opanował Święciechów i pozostał tam prowadząc uporczywe walki z Niemcami. Szef Sztabu Szefem sztabu był płk gw. Borys Isajewicz Galpierin . Oficer ten urodził się w 1910 roku w Baku w rodzinie żydowskiej , Od 1 października 1928 r. służył w Armii Czerwonej. Ukończył Moskiewską Szkołę Piechoty. W sierpniu 1941 r. wstąpił do partii komunistycznej KPZR (b) . Podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej: był dowódcą batalionu karabinów maszynowych 11. Brygady Zmotoryzowanej, dowódcą 1083 pułku strzeleckiego w 312 Dywizji Strzeleckiej, dowódcą 669 kobryńskiego pułku strzelców 212 Dywizji Strzeleckiej 61 Armii i szefem sztabu 75 Gw.DS. Na tym stanowisku dotarł pod Neuwedell odznaczony był : dwoma Orderami Czerwonego Sztandaru, Orderami Wojny Ojczyźnianej I stopnia, i II stopnia, dwoma Orderami Czerwonej Gwiazdy i medalami. Pułki i ich dowódcy W skład dywizji wchodziły : 212 gwardyjski pułk strzelecki "Ryski", którego dowódcą w okresie 09.01.1945 - maj 1946 był ppłk gw. Afanasij Prokofiewicz Worobjow, wiadomo ,że urodzony był w 1907 r. W wojsku służył od 1929 r. Odznaczony był Orderem Lenina, Wojny Ojczyźnianej i Czerwonej Gwiazdy. Kolejnym pułkiem dywizji był odznaczony Orderem Suworowa III kl. 231 gwardyjski pułk strzelecki d-ca ppłk. gw. Adelzjan Hajrutdinowicz Zaliałow, którym dowodził w okresie 09.01.1945 - 04.06.1945. Trzecim pułkiem strzeleckim dywizji był 241 gwardyjski pułk strzelecki dowodzony w okresie od 22.11.1944 do maja 1946 przez ppłk gw. Aleksandra Wsiliewicza Wołoszanienko ( na zdjęciu drugi z prawej ).Wszystkie pułki były wyróżnione za walki o Rygę. Ponadto w dywizji nie małą role odgrywały : 159 gwardyjski pułk artyleryjski ppłk gw. Ryłkowa , 84 samodzielny gwardyjski dywizjon przeciwpancerny, 87 Samodzielny batalion inżynieryjny gwardii, d-ca major Fioszin. 241 gwardyjski pułk strzelecki Pułk za walkę o Rygę odznaczony był Orderem Czerwonego Sztandaru. Zastępca do spraw politycznych dowódcy pułku był ppłk gw. Tołczyński, zastępcą mjr gw. Niekrasow, szefem sztabu pułku był mjr gw. Kowaliew. Pułk przeszedł szlak od Klasztornego. W dniu 3.02.1945 r. o godz 14.00 pułk zajął bojem Dobrojewo, o g.14.30 Radęcin i wspólnie z 212 gw.ps Radachowo. 241 gw.ps umocnił się w Radęcinie a w dniu 04.02.1945 r. jego jedna kompania opanowała Nestorowo. 06.02.1945 r. pułk wyszedł z zajmowanego rejonu i opanował zachodni brzeg rz. Drawa od Barnimia po Drawnik. Pozostałe pułki 75 Gw.DS zajęły rejon Kiełpina. 08.02.1945 r.; 241 gw.ps walczył od strony zachodniej o Drawno, które opanował 10.02. 1945 r. Po walkach o Kalisz pułk przegrupował się 14.02.1945 r. po trasie Dębsko, Drawno, Kołki i ześrodkował się rejonie Brzezin. 20 lutego 1945 r. 75 Gwardyjska Dywizja Strzelecka zajęła Żalęcino koło Stargardu. Potem trasa wiodła przez Stargard i Dąbie, na początku kwietnia 1945 r. sforsowała Odrę i walczyła na terytorium Niemiec o Neuruppin i wyszła nad Elbę w, gdzie na drugim brzegu doszło do spotkania z jednostkami 102 Dywizji 9 Armii USA generała majora Franka Augustusa Keatinga (odznaczony Orderem Czerwonego Sztandaru, przyszły gubernator wojskowy Niemiec od maja 1945 r. Od stycznia 1946 r. dowódca wojsk w Berlinie, zastępca gubernatora wojskowego strefy USA w Niemczech). Po wojnie Goriszni nadal dowodził dywizją. W lipcu 1945 r. w mieście Bleicherode na obszarze odpowiedzialności dywizji i przy jej udziale zorganizowano Instytut Rabe którego celem było gromadzenie materiałów i ludzi w celu odtworzenia niemieckiej rakiety. Ciekawe ile materiałów dotyczących rakiety V-2 pozyskano w jednostce w Drawnie ? W lutym 1946 roku na jego bazie powstał Instytut Nordhausen (dyrektor L.M. Gajdukow i inżynier S.P.Korolew ) , który istniał do października 1947 roku. W instytucie zatrudnieni zostali niemieccy specjaliści. 75 Gwardyjska Dywizja Strzelecka uchodziła za jedna z najznamienicznych w siłach zbrojnych ZSRR, jej 200 żołnierzy defilowało w pardzie zwycięstwa w Moskwie, Wśród 14000 odznaczonych orderami i medalami było w dywizji 73 Bohaterów Związku Radzieckiego. W lipcu 1946 r. generał Goriszni objął dowództwo 17 Samodzielnej Brygady Piechoty w Moskiewskim Okręgu Wojskowym, od września 1946 r. do grudnia 1951 r. dowodził 4 Gwardyjską Dywizją Zmechanizowaną Kijowskim Okregu Woskowym. W 1952 r. ukończył wyższe kursy akademickie przy Wyższej Akademii Wojskowej im. Woroszyłowa i został dowódcą 1 Gwardyjskiego Korpusu Piechoty w Moskiewskim Okręgu Wojskowym. 3 sierpnia 1953 r. otrzymał stopień generała porucznika, od czerwca 1956 r. do maja 1957 r. dowodził 25 Korpusem Piechoty, później 45 Specjalnym Korpusem Armijnym w Symferopolu, w 1961 r. został zwolniony do rezerwy. Był deputowanym do Rady Najwyższej RFSRR 2 kadencji (1947-1951) i Rady Najwyższej USRR 3 kadencji (1951-1955). Natomiast dowódca 9 Korpusu Strzeleckiego generał Grigorij Aleksiejewicz Haljuzin po walkach pod Szczecinem i nad morzem bałtyckim ponownie ciężko zachorował i znalazł się w szpitalu. Po wojnie służył nadal, ukończył kursy na Akademii im. Woroszyłowa w 1948. W 1949 został zastępcą komendanta Akademii Wojskowej im. Frunze. Na emeryturę przeszedł w 1953 r. Posiadał wiele odznaczeń w tym dwa ordery Lenina dwa czerwonej Czerwonego Sztandaru i jeden czerwonej gwiazdy a także Order Suworowa II kl i Order Kutuzowa II kl. Kto splądrował Drawno 13 lutego 1945 roku? Na poparcie tezy , że Drawno zostało zajęte przed 12.02.1945 r. przytoczyć można zadania jakie postawiono dowodzonej przez Nikołaja Pawłowicza Simoniaka 3 Armii Uderzeniowej. W raporcie Nr 18 dowódcy 1 Frontu Białoruskiego marsz. G. Żukowa 3 Armia Uderzeniowa otrzymała zadanie przegrupować swoje siły na zachód z tego jeden strzelecki korpus do 13.02.1945 r. miał udać się w rejon Drawna by zmienić tu oddziały 61 Armii. Zadanie to otrzymał i wykonał 7 Korpus Strzelecki dowodzony przez gen. Włodzimierza Afanasjewicza Czistowa ( 1899 - 1958 ), dowódca ten do 14 .02.1945 r. miał siłami korpusu osiągnąć rubież od Starego Łowicza poprzez Kalisz, Prostynię, Głebokie ,Suliborek , Recz. Zważywszy ,że raport został sporządzony w dniu 10.02.1945 r. o godz. 15.15. to siłą rzeczy Drawno w tym czasie musiało być już w rękach Rosjan. Co wcześniej zostało udowodnione dziennikami bojowymi . 12.lutego 1945 r . pierwsze oddziały 3 AUd. zaczęły wchodzić w rejon Drawna. Jest możliwe ,że z tego dnia meldunki o osiągnięciu miasta potraktowano jako meldunki o jego zdobyciu, stąd do Moskwy poszła wieść ,że Drawno zostało zajęte 12.lutego 1945 r. i data ta została niemal na trwałe wpisana w historię miasta, czego dowodem są obchodzone Dni Osadnika. Ostatecznie rejon Drawna (włącznie) do Dominikowa ( sztab 3 AUd) zajęła podległa 7 Korpusowi Strzeleckiemu, 146 Dywizja Strzelecka, którą dowodził Ormianin syn jubilera gen. major Siergiej Isajewicz Karapietjan ( 1899 - 1954 ) Na północ od tej dywizji rozmieściła się 265 Dywizja Strzelecka dowodzona przez gen. mjr Daniła Jefimowicza Krasilnikowa ( 1899-1946 ) oraz podporządkowany korpusowi 115 Rejon Umocniony. A na południe od Kalisza Pomorskiego zajęła pozycje 364 DS. ( d-ca płk Iwan Andrejewicz Woronow ur.1905 r. ) Natomiast sztab 7 Korpusu rozmieścił się w Drawnie. Wynika stąd, że odpowiedzialnego za podpalenie Drawna należy szukać wśród wymienionych dowódców oddziałów 3 Armii Uderzeniowej działających w rejonie Neuwedell a nie spośród zdobywców miasta. Andrzej Szutowicz Literatura https://ru.wikipedia.org/wiki ???????,_????????_?????????? ( podgląd 1.03.2021r.) 9-? ??????????? ?????????? ????????? ??????????????? ?????? ???????? ?????? ( podgląd 1.03.2021r.) https://ru.wikipedia.org/wiki/75 -?_???????????_??????????_??????? ( podgląd 1.03.2021r.) https://pl.wikipedia.org/wiki/Wasilij_Goriszni ( podgląd 1.03.2021r.) Krystian Czapiewski, Dziennik Bojowy 9 Gwardyjskiego Korpusu Stzreleckego; 61 Armii, 75 Gwardyjskiej Dywizji Sztrzeleckiej. Zatom i astronomia Uzupełnienia Zatom (niem. Zatten) - w 1945 r. Czatów. Zatom należy do grupy nowych wsi, które powstały na naszym obszarze Drawy w okolicach roku 1600, w następstwie karczunku. Jako data założenia wsi podawany jest rok 1601 kiedy to była lokowana przez margrabiego Jana. Historycznie wyróżniał się tym, że była to wieś państwowa, posiadająca dziedzicznych gospodarzy, niemała ilość rodzin związana była z tym miejscem od stuleci. Podczas klasyfikacji wiosek z 1718 roku, Zatom należał do okręgu Bierzwnik (niem. Marienwalde) i oprócz sołtysa mieszkało w nim sześciu chłopów, czterech półchłopów i ośmiu najemców. Gospodarze rolni z Zatomia byli zobowiązani do płacenia dziesięciny od hodowli cieląt, jagniąt i koziąt. Podatek ten został w 1832 przemieniony w stałą roczną rentę, która wynosiła dla każdego pełnego rolnika siedem srebrnych groszy i sześć fenigów, a dla półrolnika trzy srebrne grosze i dziewięć fenigów. W 1840 prawo własności wyprodukowanej żywności przeniesione zostało na gospodarzy rolnych (dotychczas wszystko, co wzeszło na danych włościach należało do państwa). Jednak w okresie przedwojennym charakter wsi ulegał zmianie. Potężne niegdyś gospodarstwa zastąpione zostały mniejszymi. Charakterystycz-nym obiektem Zatomia był wspaniały pomnik ku czci poległych w wojnie 1914 - 1918 (na zdjęciu jako fragment przedwojennej kartki pocztowej), jednak na szczególną uwagę zasługiwał miejscowy kościół ewangelicki. W dniach 30.01. - 02.02.1945 r. podczas obrony rejonu Zatomia, 6 niemieckich czołgów typu tygrys królewskich tzw. Panzerkampfwagen VI Ausf. B "Königstiger", Tiger II (Sd.Kfz.182) z 503 batalionu czołgów ciężkich, dowodzonych przez SS - Obersturmführera Maxa Lipperta wspierało działania 365 spadochroniarzy majora Hörla z pułku spadochronowego mjr Schachta. Wiadomo, że w Zatomiu doszło do zniszczenia jednego czołgu niemieckiego. Polegli w tej walce zostali pogrzebani na miejscowym cmentarzu , który usytuowany jest na zachód od wsi. Pierwotnie był to cmentarz ewangelicki dziś pełni funkcje cmentarza komunalnego z fragmentem alei lipowej jednak jego część ewangelicka jest nieużytkowana. Granicę historyczną cmentarza wyznaczają drzewa obwodowe. Tygrys Królewski - czyli Panzerkampfwagen VI Ausf. B "Königstiger", Tiger II, (Sd.Kfz.182) był to ciężki czołg produkcji niemieckiej największy i najcięższy z czołgów użytych w boju podczas II wojny światowej. Königstiger oznacza w języku niemieckim tygrysa bengalskiego, jednak w wojskach alianckich przyjęła się nazwa Tygrys Królewski, będąca błędnym, bo dosłownym tłumaczeniem tego terminu z języka niemieckiego. Tygrysy Królewskie Czołgi te przybyły transportem z Berlina do Drawna 28.01.1945 r. wchodziły w skład "SS -Panzer - Abteilung 503" czyli 503 batalionu czołgów ciężkich SS, który toczył zacięte boje w okolicy Radęcina, Zatomia i Barnimia. W samym Drawnie działał warsztat polowy tej jednostki. Zniszczony w Zatomiu Tygrys został po wojnie ze złomowany. Panzerkampfwagen VI Ausf. B "Königstiger", Tiger II: Załoga - 5 osób, masa 69,7 t, długość całkowita (z lufą armaty) 10,26 m, długość kadłuba 7,26 m, szerokość 3,75 m, wysokość 3,09 m. Uzbrojenie - 1 armata 88 mm KwK43 L/71, 2 karabiny maszynowe 7,92 mm MG 34 (w tym jeden sprężony z armatą); opancerzenie - 25-150 mm; napęd - silnik 12 - cylindrowy Maybach HL 230 P30, moc 514,5 kW (700 KM); paliwo - benzyna; osiągi - prędkość maksymalna po drodze 38 km/h, zasięg po drodze 120 km, zasięg w terenie teren 80 km; Pokonywane przeszkody: wzniesienia o nachyleniu 60°, rowy o szerokości 2,50 m, przeszkody wodne o głębokości 1,6 m, ściany pionowe o wysokości 0,85 m. W dniu 4.01.1945 r. "Tygrysy" dotarły do Choszczna, by tam brać udział w obronie miasta Podczas wojny całkowitemu zniszczeniu uległ wspomniany kościół ewangelicki Jego powstanie zbiegło się z okresem powstania wsi. Do roku 1878 był kościołem filialnym zatomskiej świątyni był kościół w Radęcinie. Kościół był skromny z wysuniętą, odeskowaną, ukośnie nabijaną drewnianą wieżą. Kręta drewniana kolumna podtrzymująca balkon organisty miała wyeksponowaną datę 1615. Obok wyryto nazwisko Hans Hadermann, artysty, który wykonał wystrój jego wnętrza. Kościół wyremontowano w 1930 r. Miał dwa dzwony, które zostały odlane w 1654 r. przez Dietricha Kesslera. Na większym z nich jako przedstawiciela państwowego patronatu figurowało nazwisko Dyrektora Urzędu Marienwalde Bernda von Waldow. Po wojnie Zatom przez długie lata nie posiadał świątyni. Dopiero w 1991 r. wieś doczekała się nowego kościoła. Jest to świątynia katolicka pw. NMP Matki Kościoła wybudowana w latach 1987 - 1991 wg projektu inż. Ryszarda Plucińskiego. Poświęcona została 19.05.1991 r. W kościele znajduje się współczesny duży obraz Matki Bożej. Od zachodu znajduje się kruchta ze schodami i wejściem. Po stronie północnej wybudowano niewielką zakrystię. Wnętrze kościoła wydaje się przestrzenne, gdyż architekt zrezygnował ze stropu. Przed kościołem stoi dzwonnica i kapliczka. Świątynia należy do Parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Barnimiu. Obecnie Zatom jest to miejscowością bardzo zadbaną, pełni funkcje letniskowe. Wieś jest mekką miłośników astronomii amatorskiej. O wyjątkowości tego miejsca świadczy jego położenie - w centrum strefy tzw. "najmniejszego skażenia światłem - czarnej dziury na mapie LP Europy". Jest to najciemniejsze miejsce Polski północno - zachodniej. Dzięki specyficznemu mikroklimatowi określane często "Małymi Bieszczadami Północy". Od 2010 z inicjatywy Roberta Twarogala organizowane są tu cyklicznie Zloty Miłośników Astronomii. Robert Przemysław Twarogal (ur. 22.07.1973). Magister politologii. Miłośnik i popularyzator astronomii. Zawodowo specjalista ds. marketingu i ubezpieczeń społecznych. Absolwent: Szkoły Podstawowej Nr 2 im. Wojska Polskiego w Obornikach (1988), Liceum Ogólnokształcącego w Obornikach w 1992. Policealnego Studium Zawodowego w specjalności bankowość w Pile (1994). Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa w Poznaniu. Zatrudniony był jako handlowiec w PBK Leasing S.A. (Poznań). Pracował na stanowisku kierowniczym jako specjalista od marketingu w PHU Budostal w Obornikach. Potem przeszedł do Banku Spółdzielczego w Obornikach, gdzie początkowo był pracownikiem administracyjnym. W okresie grudzień 2002 - czerwiec 2008 był referentem sekcji kredytów w Ludowym Banku Spółdzielczym w Obornikach. Od czerwca 2008 - grudnia 2018 był inspektorem ds. marketingu i zabezpieczeń w tym samym banku. Obecnie jest pracownikiem ZUS w Poznaniu. Był aktywnym członkiem Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii. Działał w Oddziale PTMA w Szczecinie funkcjonującego przy Instytucie Fizyki Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie. Był członkiem jego komisji rewizyjnej. W 2014 przy czynnym poparciu prof. dr Edwina Wnuka reaktywował, a praktycznie utworzył od podstaw oddział PTMA w Poznaniu. 24 lutego 2014 stanął na jego czele jako prezes zarządu. Reaktywowany Oddział Poznański PTMA działał początkowo w Klubie Osiedlowym "Krąg" w Poznaniu, następnie oddział został przeniesiony do Obserwatorium Astronomicznego na ul. Słonecznej. 14 maja 2014 został wybrany na walnym zebraniu w Białymstoku, członkiem Sądu Honorowego przy ZG PTMA. Ze względów zawodowych i innych zrezygnował z członkostwa w PTMA. Skupił się na działalności popularyzacyjnej. W latach 2009 - 2011 zaangażowany był w organizowanie akcji "Pokazy Nieba w Toruniu". Podobne przedsięwzięcia realizował w innych miastach szeroko rozumianego Pomorza. Założył niezwykle popularny portal www.forumastronomiczne.pl. Wykorzystując szczególne położenie Zatomia jako miejsca "najmniejszego skażenia światłem" czyli najciemniejszego miejsca Polski północno-zachodniej, z własnej inicjatywy przystąpił do organizacji I Zlotu Miłośników Astronomii w Zatomiu. Odbył się on w dniach od 8-10 października 2010. Ostatecznie zatomskie zloty poprzez swoją cykliczność weszły na stałe w kalendarz promocyjny gminy Drawno. Do tej pory zrealizowano ich osiemnaście. Kolejny "XIX Zlot w Zatomiu" planowany jest na 26 - 29 września 2019. Zloty i portal skutecznie ożywiły sołectwo i promują Zatom w Polsce i nie tylko. Wykorzystując czas zlotowy spotyka się z uczniami szkół, organizuje dla nich prelekcje, pokazy astronomiczne, zapoznaje z nowoczesnym sprzętem obserwacyjnym nieba. Jest nieformalnym liderem wśród miłośników astronomii Polski północno - zachodniej i głównym propagatorem astronomii na tym obszarze. Prowadzi z młodzieżą obserwacje nieba. Więcej informacji na temat zlotów przeczytać można na www.forumastronomiczne.pl. Na zdjęciu przedsta-wiono uszkodzony tygrys królewski w Choszcznie. Czołg ten w lutym 1945 r. walczył na szlaku Radęcin - Drawno. Fot. Ze zbiorów dr. Sławomira Gizińskiego. POMNIK W GIŻYNIE Giżyno jest wsią o bogatej historii, położone jest na północny-wschód od Kalisza Pomorskiego. Jej właścicielami byli znamienici w swoich czasach Wedlowie, Güntersbergowie, Golzowie, Blanckenburgowie,Boninowie i inni. Wśród kilku miejscowych zabytków uwagę przykuwa charakterystyczny pomnik. Upamiętnia on 22 mieszkańców Giesen ( Giżyna), którzy jako żołnierze niemieccy polegli lub zmarli w czasie Wielkiej Wojny w latach 1914 - 1918 oraz dwóch żołnierzy zmarłych ponad 3 lata po wojnie w styczniu 1922 r, Granitowa stela ( ustawiona pionowo płyta z inskrypcją także pionowa płyta nagrobna ) pomnika jest umieszczona na kamiennym postumencie. Wyryto na niej niealfabetycznie w dwóch kolumnach stopnie, imiona, nazwiska i datę śmierci tych żołnierzy. Jest wśród nich kpt.Bruno Oskar Franz Neumann, który był właścicielem miejscowego majątku rycerskiego ( Rittergutsbesitzer ). Jego ojcem był Rudolf Hermann Neumann syn pochodzącego z Choszczna właściciela majątku w Giżynie Ferdynanda Samuela Neumanna i Fryderyki Ernestyny z d. Schiele . Żoną Rudolfa Hermanna była Teresa Wilhelmina Maria Modrow. Bruno Neumann żonaty był z Anną Heleną z d. Friese. Wiadomo ,że mieli syna Joachima Bruno Kurta Neumanna (ur, 18 lutego 1904 r ) i córkę Christel Charlottę Marię Neumann ( ur.2 stycznia 1907 r.) . Kpt. Bruno Neumann zmarł 10 listopada 1918 r. w szpitalu w Berlinie , pochowany został 15 listopada 1918 r. Postument pomnika poległych w latach 1914 - 1918 stoi po prawej stronie schodów prowadzących do szachulcowego dawnego ewangelickiego a dziś rzymskokatolickiego kościoła filialnego z przełomu XVII/ XVIII w. Jest on pw. Matki Bożej Królowej Polski z ciekawą wieżą drewnianą konstrukcji słupowej z izbicą. Jest także dzwon spiżowy z 1832 r. Kościół przynależy do parafii pw. Matki Bożej Królowej Polski w Kaliszu Pom. Przy kościele znajdują się także inne pamiątkowe takie jak : kamienie poświęcone członkom rodziny Neumann i płyta nagrobna barona Zygmunta von der Goltz z 1786 r. Wiadomo ,ze obok już wymienionych zostali tu pochowani inni przedstawiciele rodziny Neumann ; siostra Brunona Neumanna Elisabeth, która zmarła w Külkenmühle k. Podlesia ( 8 marca 1920 r.) i zmarły w 1921 roku we Frankfurcie nad Odrą 19 letni syn kapitana Rudolf Neumann. Ciekawym miejscem Giżyna jest przypałacowy park z rodzimym i aklimatyzowanym drzewostanem oraz spichlerz z przełomu XIX-XX wieku. Niestety pałac po rozwiązaniu miejscowego PGR popadł w ruinę i ostatecznie nie zachował się. Historia Giżyna została dokładnie przedstawiona min w książce dr Grzegorza Jacka Brzustowicza "Rycerze i młyn szlifierski" (wyd. 2004) a także na kaliskiej stronie internetowej w opracowaniu Bogumiła Kurulczuka. W górnej części giżyńskiego pomnika widnieje napis mówiący komu jest on poświęcony: Den Helden des Weltkrieges 1914-1918 BOHATEROM WOJNY 1914-1918 das dankbare Giesen WDZIĘCZNE GIŻNO Es starben für Vaterland POLEGLI ZA OJCZYZNĘ Poniżej napisu znajdują sie wspomniane dwie kolumny z nawiskami. W niniejszym opracowaniu nazwiska zostały zebrane alfabetycznie: Dienstgrad (stopień wojskowy ) Name (nazwisko) Vorname ( imię) Geburtsdatum (data urodzin) Todesdatum (data śmierci) Bemerkungen ( kolumna/ uwagi) Musk. BIRKHOLZ Paul 05.10.1915 2 Gefr. DUMKE Emil 01.01.1915 1 Ldstm. DUMKE Hermann 24.04.1917 2 Ers.Res. GRADE Artur 06.06.1915 1 Krgs. Fw GRADE Erhart 22.02.1915 1 Ldstm. GRADE Walter 29.09.1917 2 Offz.Stellv. HOFF Albert 12.10.1916/18 1 Landst. KATT Ewald 06.04.1916 2 Gefr. KÖPP Otto 23.04.1917 1 Utffz. LÜCK Otto 16.01.1922 1 ( zmarł po wojnie ) Hptm. NEUMANN Bruno 20.02.1869 10.11.1918 1 ( zmarł w szpitalu w Berlinie dzień przez zawieszeniem broni. Był właścicielem majątku rycerskiego ) Ldw. FIETZ Hermann 08.08.1917 2 Utffz.( Res,) SCHMIDT Otto 25.07.1918 1 Ldw. SCHIEPP Julius 07.01.1917 2 Pion. SCHWANDT Hermann 28.10.1918 2 Pion. SCHWANDT Wilhelm 25.04.1918 2 Gefr. SPLETTSTÖßER Max 05.09.1915 1 Inf. STARK Franz 08.05.1917 2 Musk. STROHSCHEER Gustav 28.01.1922 2 ( zmarł po wojnie ) Musk. WEINKE Fritz 13.01.1915 1 Utffz. WEINKE Reinhold 07..03.1915 1 Füs. WEINKE Wilhelm 13.09.1916 2 Poniżej nazwisk widnie napis: NAME SEI GEWEIHT DER UNSTERBLICHKEIT Nazwiska ich pozostaną nieśmiertelne Objaśnienia skrótów stopni wojskowych widniejących na pomniku: Ers.Res - Ersatz Reservist (zapasowy rezerwista), czyli w praktyce szeregowiec; Füs. to Füsilier (fizylier), czyli w praktyce szeregowiec. Gefr.to Gefrejter, czyli w praktyce starszy szeregowiec; Hptm. - Hauptmann, czyli kapitan; Inf. - Infanterie (piechota); Krgs. Fw - Kriegsfreiwillige (ochotnik wojenny), czyli w praktyce szeregowiec; Landst.- Landsturmmann (szeregowiec Landszturmu), czyli szeregowiec pospolitego ruszenia; Ldw. to Landwehrmann ( szeregowiec Landwehry ), czyli szeregowiec Obrony Krajowej; Musk.to Musketier (muszkieter), czyli w praktyce szeregowiec. Offz.Stellv to Offizierstellvertreter (zastępca oficera), czyli podchorąży (aspirant oficerski), kandydat na oficera; Pion. - Pionier (saper), czyli w praktyce szeregowiec: Utffz. - Unteroffizier (podoficer młodszy), czyli w praktyce kapral. Krzysztof Ignaszewski , Andrzej Szutowicz NA IKONĘ ŚW, PATELEJMONA Gdy w zwalczaniu chorób zawodzą medykamenty, leczy wiara i święci. Ufność w Ich moc pozwala przeżyć najtrudniejsze chwile. Dziś one globalnie i trwożnie nadeszły. Pozostając w modlitwie i w nadzieli, by minął ten zły czas, niektórzy wierni zwracają się ufnie ku Świętemu Męczennikowi - Uzdrowicielowi Pantelejmonowi z grona Czternastu Świętych Wspomożycieli. Wierzą, że pokrzepi nie tylko świąteczni Pełny miłosierdzia święty Pantelejmonie W szacie męczennika lekarzu dusz i ciała Wielki Uzdrowicielu i chorych patronie Swą wiarą zgniotłeś żmiję by, nie zabijała Modlitwą to zrobiłeś, Pan wysłuchał Ciebie Ożyło martwe dziecko, przejrzał niewidzący. Mocą Twych ziół przygarniasz będących w potrzebie Sprawiłeś by wstał człowiek obłożnie cierpiący. Byłeś "lwem we wszystkim" zwanym Pantaleonem Chrystus przy chrzcie zmienił Ciebie w Uzdrowiciela Tak stałeś się bożym sługą Pantelejmonem Przewodnikiem chorych w drodze do zbawiciela Wspomagasz gdy samotności cisza doskwiera Gdy w bólu nasze prośby do Nieba wznosimy Chronisz żołnierzy gdy śmierć im w oczy spoziera Ufni w Pana o modlitwę za nas prosimy Miej w baczeniu swoim człowieka ciepiącego Który stanął z nadzieją przy Twojej Ikonie Wsłuchaj się w głos serca Ciebie wzywającego Święty Wspomożycielu przy Chrystusa Tronie W okresie przeżywania Świąt Zmartwychwstania Pańskiego życzymy zdrowia oraz spokoju. Niech Zmartwychwstały Chrystus wszystkich ma w Swojej opiece , niech wspomaga swymi łaskami w życiu i pracy. Niech chroni przed epidemią , która zalewa falami świat. Życzymy bogactwa duchowego, którego w ten Wielki Czas na pewno nie zabraknie. Chrystus Zmartwychwstał. Redakcja Kawaliery 1 Dzisiaj to wioski: Sicko koło Recza, Drawno, Żółwino, Suliszewo, Słowin i Kostrzewa. 2 Neuwedeller Sagen, H-R, nr 104, R. 1964, s. 4-5. --------------- ------------------------------------------------------------ --------------- ------------------------------------------------------------ 1