Na zdjęciach naszych widzimy: 1) autostradę, wiodącą z Gdyni do Pucka; 2) ulicę 2 mil, zł w rozchodzie (Gdynia — 358,2 mili *) Obrót bieżący obejmuje obroty płatnicze z tytu-tu handlu zagranicznego, usług komunikacyjnych, ubezpieczeniowych, turystycznych, emigracyjnych, obsługi odsetek, dywidend, pro wizy j, tantiem i t. p. zł, Gdańsk — 94 mil. zł) co ostatecznie sprowadza się do powstania dodatniego salda ok. 144 mil. zł, które należy do jednego z najważniejszych aktywów bilansu płatniczego Polski w r. 1934. Przechodząc do danych za rok 1935 znajdujemy, że obrót bieżący po stronie przychodu wynosi 1220,2 mil. zł, po stronie rozchodu — 1169,1 mil. zł. Obroty towarowe wynoszą w przychodzie (wywóz) 873,0 mil. zł, w rozchodzie (przywóz) — 816,0 mil. zł. Udział Gdyni i Gdańska wynosi w przy-chodzie 598,0 mil. zł (Gdynia — 310,9 mil. zł, Gdańsk — 287,1 mil. zł), w rozchodzie — 528,0 mil. zł (Gdynia — 450,6 mil. zł, Gdańsk — 77,4 mil. zł). Dodatnie saldo z udziału portów 1935 r. w płatniczych obrotach towarowych wynosi więc ok. 70 mil. zł. Prócz wpływu portów naszych na pozycję „obroty towarowe**, występuje także ich oddziaływanie na pozycje „usługi**, jak emigracja, turystyka i usługi komunikacyjne, w szczególności morskie i kolejowe. Usługi morskie wynoszą w rubryce przychodu w r. 1934 — 22,9 mil. zł, rozchodu — 8,4 mil. zł. W roku 1935 mamy w przychodzie z tytułu usług morskich 28,1 mil. i 11,8 mil. zł w rozchodzie. Jeśli chodzi o usługi kolejowe to po stronie przychodu 1934 r. figuruje suma 89,8 mil. zł i 40,5 mil. zł w rozchodzie; w roku następnym przychód wynosił 76,8 mil. zł, rozchód 24,0 mil. zł. Analiza pozycji usług kolejowych wykazuje, źe harmonijny wpływ Gdyni i Gdańska na aktywność bilansu płatniczego Polski tutaj się urywa. Dyrekcja Okręgowa P. K. P. w Toruniu, obejmuje również Gdańsk, co pociąga za sobą wydatki na terytorium Gdańska i dochody. Te ostatnie powstają dzięki przewozom towarów importowanych i eksportowanych z Polski za pośrednictwem Gdańska, opłaconych przez kupców polskich i z tej racji nie uwzględnionych w rubryce „przychód** bilansu płatniczego Polski. Niemożność uchwycenia wielkości opłat, uiszczonych za przewóz towarów przez kupców gdańskich i prawdopodobieństwo nieznacznych sum, stąd płynących, były powodem, źe pominięto te sumy w rubryce przychodu. Wydatki P. K. P. w Gdańsku przyjęto jako obciążające bilans płatniczy Polski, gdyż w większej części stanowią rzeczywisty dochód Gdańska; wynoszą one 34,9 mil. zł w 1934 r. i 19,8 mil. zł r. 1935. W całości bilansu płatniczego Polski Gdynia i Gdańsk pełnią funkcję gospodarczą, jako pośrednik obrotu towarowego Polski z zagranicą. Nie można mówić o należytym pełnieniu tego zadania, pomijając jeden z tych portów, gdyż współzależność działania związała Gdynię i Gdańsk organicznie więzami gospodarczymi w jeden instrument. Znaczenie tego instrumentu pośredniczącego sięga do istoty bytu gospodarczego Polski. W zrozumieniu chyba tego „Deutsche Bergwergszeitung** w artykule o Gdyni i Gdańsku stawia kwestię rozwiązania w przyszłości problemu „Gdynia — Gdańsk’* nie „Gdynia czy Gdańsk**, lecz „Gdynia i Gdańsk**. F. BOGACZ „Sprawa Gdańska" — oto tytuł pracy, która ukazała się niedawno na półkach księgarskich. Autorem jej jest były Komisarz Generalny R. P. w Gdańsku, dr. Henryk Strasburger. Jeśli więc tytuł wskazuje, że książka godna jest szczególnej uwagi ze względu na aktualność i doniosłość przedmiotu, to osoba autora i jego autorytet zapewniają pracy dr. Strasburgera wr naszej literaturze politycznej miejsce wyjątkowe. Książka zaczyna się od przypomnienia wielkiej i doniosłej prawdy, że „sprawa Gdańska dotyka podstaw istnienia Rzeczpospolitej". Istota tej „sprawy" W'ynika z dzisiejszej rzeczywistości politycznej, wyrażającej się w tym, że wzajemny stosunek Polski i Gdańska daleki jest jeszcze od stabilizacji. Kto więc dziś mówi lub pisze o sprawie Gdańska — ten mówi o pewnego rodzaju walce, której wynik ostateczny sięgnie „podstaw istnienia Rzeczpospolitej". Książka dr. Strasburgera oddaje żywe tętno tej walki. Nie należy tego rozumieć zbyt dosłownie. Żadnej „bojowości" w książce dr. Strasburgera nie znajdziemy. W zamian za to autor uderza w rozumowe i uczuciowe struny naszej świadomości narodowej, celem zorganizowania i utrwalenia dynamizmu w stosunku społeczeństwa polskiego do sprawy Gdańska. Organizacja potrzebna jest dlatego, że stosunek ten polega, jak dotychczas, głównie na uczuciowych odruchach, po których zwykle następują dłuższe lub krótsze okresy obojętności. 12 Jak pisze dr. Strasburger, „były okresy, kiedy zainteresowanie się społeczeństwa sprawami gdańskimi, a nie tylko sporadycznymi incydentami w Gdańsku, było nierównie większe niż obecnie. Bez udziału rządu albo przy luźnej z nim współpracy, rozwijała się bogata literatura, w szczególności prawnicza, a także historyczna, dotycząca Gdańska. Interesowano się i opisywano pamiątki polskie w Gdańsku. Ukazywały się wydawnictwa ogólne 0 całokształcie spraw gdańskich. Mnożyły się wycieczki związków i młodzieży szkolnej do Gdańska. Te drobne poczynania wskazywały właściwą drogę dla pokonania trudności polsko-gdańskich i dla zbliżenia z Wolnym Miastem. Ta trudność stosunków polsko-gdańskich polegała zawsze na sprzeczności między ścisłym węzłem geograficznym i gospodarczym a obcością zawodową i kulturalną między Gdańskiem a Polską, Wszystko, co choć w drobnym stopniu przyczyniało się do pokonania tej trudności, było robotą pożyteczną. Ten prąd nie tylko nie rozwinął się, ale jak gdyby skurczył się 1 cofnął. Istnieje pewna niewłaściwa wstrzemięźliwość w tej dziedzinie. Wydaje się niektórym ludziom, że praworządny obywatel o tej sprawie mówić, a niekiedy nawet myśleć nie powinien". Otóż temu stanowi rzeczy przeciwstawia dr. Strasburger swą żywą i wysoce aktualną książkę. Rzuca ją na rynek księgarski z widocznym pragnieniem, aby przyczyniła się do wytworzenia w sprawie Gdańska w społeczeństwie polskim jednomyślnej, zwartej woli. Wola ta powinna stać się nie tylko oparciem, ale i nieodzowny m dopełnieniem wysiłków, jakie czyni rząd ku rozwiązaniu problemu gdańskiego. „Społeczeństwo polskie — pisze dr. Strasburger — od ciągłego i stałego interesowania się i udziału w rozwiązaniu tego problemu usunąć się i zadowolić złożeniem w jedne, choćby najbardziej powołane ręce, nie ma możności, ani prawa*4. Stanowisko słuszne a konieczne choćby dlatego, źe dla odebrania nam zdobytej Pozycji w Gdańsku mobilizuje się w tej chwili wolę narodową, myśl polityczną, talenty publicystyczne i naukowe wielomilionowej Rzeszy Niemieckiej. W swej „Sprawie Gdańska" dr. Strasburger stara się ująć całość momentów, które zadecydują 0 ostatecznym wyniku walki. Z drugiej znów strony przedstawia sprawę Gdańska jako fragment innej całości. Całość ta — to nasza polityka handlowa. Polityka handlowa polska jest nie do pomyślenia bez morza. Gdańsk jest zaś nieodłączną częścią polskiego wybrzeża. W obszernym i gruntownym rozdziale, zatytułowanym „Gdańsk a polska Polityka morska44, dr. Strasburger wyjaśnia niedość w Polsce rozumiany fakt, że dla gospodarstwa polskiego wynika „konieczność najpełniejszego i najbardziej racjonalnego wykorzystania obu naszych portów44. Oba porty stanowią jakby jeden wielki punkt przeładunkowy; pod niektórymi względami „postawione są one w identycznej sy~ ' tuacji. Niektóre warunki natomiast są odrębne i wy- wołują konieczność racjonalnego podziału obrotu między oba porty i ich specjalizację w' pewnych kierunkach". Jeśli ujmować naszą politykę handlową morską z dostatecznie wysokiego punktu widzenia, to twierdzenie o konkurencji między Gdynią a Gdańskiem nie da się utrzymać. Dr. Strasburger odrzuca wzajemne skargi — gdyńskie i gdańskie — mające swe źródło w demagogii politycznej, krótkowzroczności, czy ignorancji. I wreszcie czytamy w „Sprawie Gdańska" kardynalną tezę, że „ o ile pragniemy utrzymania i utrwalenia obecnego ustroju prawnego, dbać musimy o rozwój gdańskiego obrotu handlowego". Warto w tym miejscu przypomnieć, że Izajasz Bowman, główny ekspert geograficzny z otoczenia prezydenta Wilsona, nie wahał się napisać w trzy lata po zakończeniu konferencji pokojowej, omawiając jej rezultaty: „Polska traci część biegu Wisły; ale pozostaje jej nadzieja odzyskania straty, gdyż, jeśli Gdańsk się stanie, jak można sobie tego życzyć, prawdziwym ogniskiem handlowym polskim, to ludność jego stanie się w większości polska i będą musiały być powzięte nowe postanowienia na jej korzyść*). — „Sfery gospodarcze — pisze dr. Strasburger — uskarżają się czasami na politykę *) „Le Monde Nouveau“. Przekład z angielskiego Paryż 1928. 13 Gdańsk — ul. Panny Marii naszych władz, o ile odradzają firmom polskim przeniesienie się do Gdyni. W tej sprawie musimy wziąć w obronę stanowisko naszych władz, z zastrzeżeniem jednak, żeby było ono skoordynowane z innymi posunięciami, dotyczącymi Gdańska44. Chodzi tu oczywiście o posunięcia natury ściśle politycznej, a w pierwszym rzędzie o ochronę ludności polskiej Gdańska. „Z perspektywy historycznej — czytamy w omawianej książce — ochrona praw ludności polskiej posiada tam nierównie większe znaczenie, aniżeli obrona Polaków na terytoriach nie przylegających do ziem polskich i nie mających tego geograficznego znaczenia, co ujście Wisły'4. Obrona Polaków gdańskich, to część naszej racji stanu. Swobodna pozycja społeczna, moralna i ideowa grupy ludności polskiej jest warunkiem sine qua non dokonywania się pozytywnej ewolucji roli go-spodarczo-politycznej, jaką Polska powinna odgrywać w Wolnym Mieście. Dokładnie tak samo, jak swobodna pozycja i ciągły rozwój handlu polskiego, stanowią warunek sine qua non rozwoju polskiego życia narodowego i kulturalnego w Gdańsku. Przez gęsty splot tych zagadnień dr. Strasburger prowadzi nas, analizując je do głębi. Wszystkie momenty, zarówno natury gospodarczej, jak mię-dzynarodowo-prawnej i politycznej, uwzględnione zostały z należytą wszechstronnością i obiektywizmem. Przejawia się to, między innymi, rówineż i w ocenie polityki gdańskiej, prowadzonej przez obecny rząd polski. Dr.' Strasburger, poddając politykę tę drobiazgowej analizie, korzysta obszernie z prawa rzeczowej krytyki. Autor nie zaniedbuje przede wszystkim ujawnienia i wyjaśnienia czytelnikom wszystkich trudności, jakie ma do zwalczenia rząd polski. Jeżeli zaś nawet rzeczowa analiza prowadzi dr. Strasburgera do wniosków krytycznych, miejscami nawet ostrych, to nie są one nigdy tylko łatwą krytyką złośliwego publicysty, lecz mają charakter zasadniczy i konstruktywny. Ten konstruktywny charakter ujawnia się szczególnie w rozdziale, poświęconym reperkusjom deklaracji polsko-niemieckiej z 26 stycznia 1934 o dobrym sąsiedztwie i nieagresji, wywołanym na płaszczyźnie spraw gdańskich. — Zdaniem dr. Strasburgera, ewolucja roli, jaką życie poislkie i Polska odgrywają w Gdańsku, powinna być głównym odważnikiem, przy pomocy którego należy ważyć korzyści i straty, wynikające dla Polski z „wielkiej i odważnej decyzji44 z 26 stycznia 1934. Niezliczone są odcienie spraw gdańskich. Jak pisze dr. Strasburger: „ktoś wyraził się, że nie ma sprawy gdańskiej, ale jest sto spraw gdańskich. W tym duchu można by również powiedzieć, że jest sto i jedna spraw gdańskich: sto tych drobnych, skomplikowanych, technicznych i administracyjnych i jedna wielka, obejmująca wszystkie inne, którą określić można słowami: niepodległość Polski44. — Takie ujęcie sprawy Gdańska jest też motywem przewodnim, jest „tonem44 książki dr. Strasburgera. ZBIGNIEW DOMANIEWSKI 14 Możliwości polskich żądań kolonialnych Polskie postulaty kolonialne, przedstawione na forum Ligi Narodów, znalazły swój oddźwięk w utworzeniu Komisji Surowcowej, oraz w przygotowaniach wniosków migracyjnych i kolonizacyj-nych przez Międzynarodowe Biuro Pracy. Sformułowanie tych postulatów najwłaściwiej ujęło całość zagadnień, łącząc problem zaopatrzenia w surowce z ich eksploatacją, a więc z migracją ludzkiego czynnika wytwórczego, oraz ze sprawami jej finansowania. Rozwój kultury materialnej, zmuszając każde Państwo do sprowadzania coraz większych ilości obcej produkcji, zmuszał je również do spotęgowania wytwórczości ekwiwalentów, a tym samym stwarzał konieczność intensywniejszego zatrudnienia obywateli. Stąd również konieczność przybliżonego bodaj wyrównania poziomów narodowych zasobów surowcowych, stwarzających podstawę tej wytwórczości, jak również zniwelowania różnic zasiedlenia oraz skali życiowej obywateli. Stały, ilościowy i jakościowy, wzrost zapotrzebowań surowcowych, usunął w cień dawne, jedyne prawie obiekty handlu kolonialnego, służące do luksusowego spożycia. Powszechna zaś konsumcja masowych Produktów, wpłynęła na zorganizowanie wytwórczości kolonialnej. Organizacja kolonialnego rynku Wytwórczego, domaga się nasycenia go europejską Pracą konstruktywną i europejskim kapitałem. Bogiem tylko te dwa czynniki mogą umożliwić ciągłość i stałość produkcji, czego nie dawał ani pierwotny sposób gospodarowania tubylców, ani tym bardziej ich niechęć do stałej pracy twórczej. 0 wspaniałych rezultatach kolonialnych poczynań, jednoczących europejski kapitał z europejską pracą, świadczy zarówno stały wzrost politycznego i gospodarczego znaczenia dominiów brytyjskich, jak 1 ciągłe zwiększanie się udziału kolonii o znacznym europejskim zaludnieniu — w handlu światowym. Lepsze zagospodarowanie kolonij leży przede wszystkim w' interesie ich metropolii, są one jednak nie mniej zainteresowane w rozszerzeniu zbytu dla ich wytwórczości, co może nastąpić tylko przy zwiększeniu chłonności rynków państw gospodarczo niedorozwiniętych. Minęły juź bowiem te czasy, gdy uważano, źe kraje o wysokim poziomie uprzemysłowienia mogą ciągle wyzyskiwać gospodarczą zależność krajów o małym przemyśle. Potrzeba zbywania własnej wytwórczości prowadzi do konieczności wytwarzania przez inne państwa jej równowartości zamiennych, a więc i do uzyskania przez nie możliwych dla niej warunków. Kraje o mniej więcej zbliżonych poziomach wytwórczości wykazują dzisiaj największe kwoty wzajemnej wymiany. Bowiem nawet najbardziej identyczny stopień uprzemysłowienia, umożliwia określoną specjalizację, uzasadnioną tak szeregiem naturalnych warunków kraju, jak i nieustannym postępem wiedzy i rozwoju techniki. Wyrównanie tych warunków rozwoju i wytwarzania może nastąpić tym łatwiej, im szerzej otworzy się dostęp do krajów kolonialnych i do ich bogactw naturalnych. Mimo, że bogactwa te są eksploatowane w minimalnej tylko części* już dzisiejszy Plantacje juty w San $a|vador 15 udział produkcji dominiów i kolonij w światowej nych Ligi Narodów za okres 1926/1934 (zest. 1), jest wytwórczości surowcowej, obliczanej podług da- tak potężny, że w pełni tłumaczy usiłowania państw. Zest. 1. Udział krajów kolonialnych w światowej produkcji surowcowej Surowiec % Surowiec Kopra 99,9 Orzeszki ziemne Juta - manila 99,1 Chrom Kauczuk 97,--- Kakao Nikiel 96,6 Ruda cynowa Soja 87,8 Kolza-konopie Sezam 83,5 ! 'osia ty Wanad 82,3 Wełna domagających się kolonij. O konieczności tych wyrównań mówią zwłaszcza wyraźnie statystyki spożycia na głowę ludności tak wybitnie kolonialnych surowców, jak bawełna i szereg używek (zest. 2). Domagają się tego tym bardziej statystyki zużycia % Surowiec % 81.3 Ryż 51,7 1 73,3 Ruda manganu 46,1 69,3 „ ołowiu 33,--- 1 62,7 Tungsten 28,- | 62,- Nasiona bawełny 27,6 i 57,8 Ruda cynkowa 25,2 | 54,8 Bawełna 24,9 węgla i prądu elektrycznego, świadczące, źe minimalne spożycie przez Polskę tych czynników energetycznych stawia nas na szarym końcu konsumcji także innych surowców, do przetwarzania których one służą. Zest. 2. Spożycie na głowę ludności w latach 1926/1933 Państwo Bawełna Cukier Kawa Herbata Kakao Kilogram y Anglia 13.2 45.8 0,4 3,81 1,4 Stany Zjednoczone 10,5 50,1 ",7 0,34 1,6 Belgia 9,3 27,7 5,5 0,03 1,- Francja 7,6 26,1 4,3 0,04 0,9 Holandia 5,3 39,- 4,7 1,69 6,--- Niemcy 5,3 25,1 2,1 0,08 1,2 Polska 2,--- 10,5 0,2 0,06 0,2 Udostępnienie źródeł surowcowych w najszerszym nawet zakresie nie rozwdąże jeszcze całości tych zagadnień. Konieczne jest, żeby kraje przeludnione mogły uzyskać, na warunkach możliwych do przyjęcia, szerokie przestrzenie kolonialne, dla osiedlenia nadliczbowej ludności. Szybkie bowiem uprzemysłowienie kraju, warunkowane dawniejszymi możliwościami rentownego zbywania Bele bawełny, przygotowane do eksportu 16 uajlichszych nawet wyrobów na zamkniętych rynkach kolonialnych, pozwalające na wyżywienie najliczniejszej nawet ludności, nie da się dziś zrealizować w granicach państw przeludnionych i spóź-nionych w gospodarczym rozwoju. Posiadłości kolonialne, nawet w dzisiejszym, słabo zagospodarowanym stanie, są zbyt cennym Walorem, pochłaniającym niekiedy, jak w Brytanii 1 Francji do 40 % ich zagranicznej wymiany, aby można przypuścić, że mocarstwa te łatwo zgodzą się na ich odstąpienie. Pewne polityczne ryzyko hie zachęca również do dopuszczenia na te terytoria mocarstw obcych, bądź w formie użytkowników gospodarczych, bądź ich obywateli jako osiedleńców, mimo niewątpliwego i znacznego podniesienia w takich wypadkach walorów' gospodarczych kolonij. Można sądzić, że sytuacja kolonialna uie zmieniłaby się jeszcze przez długi czas, gdyby szereg państw, wyłączonych z tych kolonialnych Przywilejów, a posiadających mocne i zorganizowane atuty w rozgrywkach międzynarodowych, uie zagrażał istniejącemu stanowi posiadania. Konieczność ochrony rozległych posiadłości kolonialnych przed naporem obcych, a zwłaszcza przed żywiołową ekspansywnością ras kolorowych Azji ! wzrastającym wrogim nastawieniem tubylców 2 tychże kolonij, skłania mocarstwa kolonialne do Poszukiwania kompromisowych rozwiązań. W splocie tych rywalizujących przeciwieństw, Polskie żądania kolonialne, w pełni uzasadnione gospodarczo i prawnie, mogą znaleźć ułatwione możliwości politycznych zrealizowań. Na terytoriach kolonialnych rolniczy element ludzki jest jedynie właściwy w początkowych fazach kolonialnego rozwoju, Polska w’iec staje się cennym aliantem państw kolonialnych. Podnosi bowiem tak wartość wytwórczą tych kolonij, jak i stopę ich europejskich obronności przeciwko agresywnemu, wewnętrznemu j zewnętrznemu, naciskowi ras kolorowych, ipwnocześnie niczym nie zagraża stanowi posiada-n,a metropolii. Mogąc bowiem komunikować się 2 terytoriami zamorskimi jedynie za pośrednictwem wąskiego wylotu cieśninow'ego, będzie skazana na ^unieczność stałego zrzeszania swych poczynań kolonialnych z mocarstwami, którym nie trudno jest kontrolować jej morskie komunikacje, a jednocześnie będącymi głównymi kolonialnymi posiadaczami. Nie można natomiast powiedzieć tego o innych państwach, które, posiadając szeroki front morski i bardziej arbitralnie wysuwając swe kolonialne żądania, nie rozporządzają emigracyjnym elementem rolniczym. Geopolityczne położenie nakazuje nam rozwiązywanie naszych potrzeb kolonialnych w ścisłej współpracy z mocarstwami kolonialno-morskimi. Nasza sytuacja gospodarcza jeszcze bardziej nas do tego skłania. Kolonie przynosząc bowiem duże zyski w momencie wtórnym swej eksploatacji, wymagają olbrzymich nakładów' dla ich zorganizowania, oraz przystosowania do europejskiej kolonizacji. Dla ustanowienia określonego poziomu ich organizacyj nie wystarczy najszlachetniejszy nawet zapał, konieczne są długie lata praktycznego doświadczenia, któremu nigdy nie zaszkodzą żmudne i poważne studia teoretyczne. Widząc zbliżający się moment rozwiązań kolonialnych i uświadamiając sobie nasze walory jako współkolonizatora, w dążeniach kolonialnych trzeba dążyć do przekonywania rządów i opinii publicznej państw kolonialnych o poważnej wartości naszej z nimi współpracy. Oczywistą jest rzeczą, że ta współpraca winna nam zapewnić zachowanie kulturalnej łączności polskich osiedleńców z macierzą, oraz całą pełnię korzyści gospodarczych z ich kolonialnych poczynań. Dobre współżycie Francuzów w Kanadzie, a Boerów w Afryce z Anglikami, umożliwiające zachowanie ich kultury narodowej, oraz urzędowego użytkowania ich języka, dowodzi, że takie kolonialne współżycie dwóch narodów mo- i że stać się czynnikiem ich solidarności również i w Europie. ROMAN PIOTROWICZ 17 Z chwilą, gdy wołania narodów, głodnych ziemi, stają się coraz to głośniejsze, żądania uporczywsze, a sprawy osadnicze i kolonizacyjne znajdują w opinii czynników międzynarodowych więcej uwagi i zastanowienia, — państwa, które mogłyby stanowić chłonny teren imigracyjny, stają się coraiz ostrożniejsze w przyjmowaniu napływu cudzoziemców. Wysuwa się coraz więcej zastrzeżeń, ustala się coraz to mniejsze kontyngenty imigracyjne, stawia się daleko idące wymagania co do jakości imigranc-kiego „rekruta". Istnieją jednak państwa, które w żadnym stopniu nie mogą same sprostać zagospodarowywaniu swych olbrzymich połaci kraju, które cierpią na brak rąk do pracy, które rozumieją potrzeby ekspansji ludnościowej państw innych, posiadających zdecydowany nadmiar tych rąk do pracy. Nie znalazły one jednak dotychczas pewnego, jednolitego systemu w swej polityce imigracyjnej. Nie jest to rzeczą zbyt łatwą. Z chwilą, gdy napór przybiera coraz to ostrzejsze formy, wyłania się konieczność pewnej selekcji żywiołu napływowego, zwłaszcza w obliczu ciągłych zmian ustrojowych, jakie zachodzą w poszczególnych państwach. Te i inne obawy powodują pewien zastój w stabilizacji ruchów emigracyjnych na całym zresztą świecie. Dziś, jeśli chodzi o teren imigracyjny, na pierwszy plan wysuwa się Brazylię. Ten olbrzymi kraj, równający się powierzchnią ziemi 85% całej Europy* kraj, w którym zamieszkuje zaledwie 47 milio- nów Judzi, a który w zasadzie może wchłonąć jeszcze, przy dzisiejszym stanie warunków gospodarczych, około 900 milionów ludzi, staje się „ziemią obiecaną" dla narodów ekspansywnych, którym za ciasno jest w swoich zbyt już szczupłych granicach. W naturalnej „obronie" przed tym „ciągiem" na Amerykę, Brazylia nie pozostaje, jak to dawniej nieraz bywało, w niemej bierności, przeciwnie, stara się sprawy imigracji uregulować w myśl swojej racji stanu, znaleźć platformę porozumienia z innymi państwami. Specjalna komisja senacka zajęła się studiami nad udzielanymi przez rząd koncesjami na kolonizację cudzoziemską. Jednocześnie jednak pisma brazylijskie zamieściły cały szereg artykułów, potępiających lekkomyślne oddawanie olbrzymich terenów i zwartą kolonizację cudzoziemską. Jedno z pism, „A Gazeta" w Sao Paulo, z oburzeniem podkreślało lekkomyślność, z jatką odstępuje się obcokrajowcom całe połacie kraju, przewyższające niejednokrotnie obszary państw europejskich, brak ustawodawstwa przeciw frymarczeniu ziemią państwową i współwinę niektórych wybitnych osobistości, nadmieniając zarazem, że niedaleką już jest chwila, gdy Brazylianie zostaną zdystansowani we własnym kraju przez wzbogacających się i umacniających konsekwentnie cudzoziemców. Rząd brazylijski docenia konieczność uregulowania spraw imigracji na swoim olbrzymim terytorium. Deputowany Stanu Rio Grandę do Sul, 5/1 „Pułaski" na redzie Yictorii w Brazylii 18 Asciano Tubina, wysunął nawet daleko idący wniosek uchylenia sławnego artykułu 121 konstytucji brazylijskiej, w celu zwiększenia kontyngentów imigracyjnych. Bo Brazylia cierpi w dalszym ciągu na wielki brak rąk do pracy. Wystarczy wziąć pod uwagę taki na pozór drobny, a jednak charakterystyczny wypadek. Oto do Urzędu Pośrednictwa Pracy w Sao Poulo zgłosiło się swego czasu ponad 200 pracodawców z zapotrzebowaniem na kilkadziesiąt tysięcy robotników. Wspomniany jednak urząd nie był w stanie zadość uczynić ich żądaniom z tej prostej Przyczyny, że wolnego kontyngentu robotników nie posiadał. Dostarczył Ich zaledwie kilkudziesięciu. Prasa Polska w Brazylii pisze, że nowa konstytucja ograniczyła znacznie liczbę emigrantów, mogących osiedlać się w Brazylii. To postanowie-the dotknęła w wysokim stopniu stan Sao Paulo, w którym daje się odczulać bardzo szkodliwie brak rąk do Pracy, w przedsiębiorstwach rolniczych. Z tego też powodu przedstawiciele paulistańscy zamierzają Gnieść w senacie federalnym projekt Poprawki do konstytucji w tym sensie, by emigranci, wezwani przez stan, nie podlegali ograniczeniom kwotowym. Emigranci zaś nie wezwani podlegaliby ograniczeniom, Przepisanym przez konstytucję. Olbrzymie zapotrzebowanie na rynku pracy nie jest pokrywane przez emigrację z powodu małej liczby napływających do Brazylii emigrantów. W związku z tą sytuacją w Sao Paulo, „Correio Paulistano“, wypowiadał się za potrzebą reform ustawodawstwa imigracyjnego, kończąc swe uwagi nrgumentacyjnym stwierdzeniem, że: „Brazylia Potrzebuje rąk roboczych, wobec czego nie należy hamować dopływu imigrantów zza granicy, zwłasz-cza, ie stopa życiowa i siła spożywcza kraju wzrasta nieustannie". Z drugiej jednak strony, w obronie przed zalewem japońskim, prasa brazylijska bije na alarm. Zwłaszcza ze szczególnie ostrym protestem spotkał się w prasie brazylijskiej fakt udzielenia Japończykom koncesji w wysokości przeszło miliona ha, co umożliwia — zdaniem tejże gazety — powstanie w Brazylii czegoś w rodzaju samodzielnego państewka japońskiego. Staje się rzeczą niewątpliwą, stewka wobec zdecydowanej postawy społeczeństwa brazylijskiego przeciw ekspansji japońskiej, akcja rzadu tokijskiego straci na swym tempie i prężności W brazylijskim bukiecie wniosków, koncepcyj, zachęceń i ograniczeń imigracyjnych, trudno dziś doprawdy dopatrzeć się jakiejś jednolitej akcji, wyłowić wątek usystematyzowanej drogi wytycznej, określać plan na przyszłość, trudno nawet snuć przypuszczenia. Z oficjalnych wypowiedzeń rządu brazylijskiego oraz wynurzeń prasy sądzić jednak można, że sprawy te są żywą troską i że dążyć się będzie do ostatecznego ich uregulowania. Jeśli chodzi o emigrację z Polski, to chyba każdemu z nas jest znana jej konieczność. Jednym z terenów, nadającym się najlepiej dla tej emigracji, jest niewątpliwie Brazylia, w szczuplejszym, a Ameryka Południowa w większym zakresie. Przypatrzmy się choćby statystyce ostatnich lat, a jak na barometrze wniosków będziemy mogli dopatrzeć się, że ruch emigrancki w tamtym kierunku przesuwa się, klaruje i stabilizuje. Emigrant nasz był zawsze dobrze widziany i oceniany na terenie Brazylii. Przysłowiowa „polska krzepa“, hart polskiego kolonisty, jego żelazny upór i mrówcza, przykładna pracowitość, jednały mu licznych zwolenników. Wyrosły z gleby chłop polski, daleki jest od bakcyla komunizującej roboty, czego bardzo obawiają się Brazylianłe. Treścią jego życia jest praca, którą podniósł do godności ideału. Nic też dziwnego, że zdobył on sobie na ziemiach Ameryki łacińskiej imię „pioniera cywilizacji44, stając się spośród wszystkich innych imigracji najbardziej pożądanym elementem napływowym nie tylko w Brazylii, ale i w innych krajach Ameryki Południowej. WŁADYSŁAW OSZELDA 19 Oto częściowa, ale jakże wymowna ilustracja owej magicznej liczby ponad 17 milionów, a łącznie z dominiami ponad 20 mil. ton, stanowiących około trzeciej części tonażu światowego, którym dysponuje Imperium Brytyjskie. Jest to wymowna ilustracja zasięgu potężnej floty handlowej Wielkiej Brytanii, floty, dzięki której opasała ona całą kulę ziemską, zdobyła i związała z metropolią olbrzymie obszary, rozrzucone po całym świecie, obszary wielokrotnie przewyższające powierzchnię i liczbę mieszkańców samej metropolii. Patrząc na to mrowie, rozsiane po wszystkich morzach i dokoła lądów świata, musimy sobie uświadomić, iż są to duże i kosztowne statki o tonażu po- nad 3.000 t. r. b. każdy, co ułatwi tuje brytyjska flota handlowa, jak ilustracja ta wyjaśni powszechnie zainteresowań Anglików, żeglugą które właśnie dzięki potężnej ale bliskie i bezpośrednie. Zagęszczenie morskich (Morze Czerwone, Śródziemne) niektórych lądów - tłumaczy w wielostronicowych i wielopunktowych 20 Oto częściowa, ale jakże wymowna ilustracja owej magicznej liczby ponad 17 milionów, a łącznie z dominiami ponad 20 mil. ton, stanowiących około trzeciej części tonażu światowego, którym dysponuje Imperium Brytyjskie. Jest to wymowna ilustracja zasięgu potężnej floty handlowej Wielkiej Brytanii, floty, dzięki której opasała ona całą kulę ziemską, zdobyła i związała z metropolią olbrzymie obszary, rozrzucone po całym świecie, obszary wielokrotnie przewyższające powierzchnię i liczbę mieszkańców samej metropolii. Patrząc na to mrowie, rozsiane po wszystkich morzach i dokoła lądów świata, musimy sobie uświadomić, iż są to duże i kosztowne statki o tonażu po- (W/g wydawnictwa ,,A Welle" był dawnym statkiem rybackim, posiadał 'Wyporność 470 ton i służył jako statek doświadczalny środków łączności. Załoga szkunera „Duhnen“ została uratowana Przez posterunek ratunkowy Puttgarden. Załodze holownika „Fairplay 10", której położenie było rozpaczliwe, wysłano na pomoc trauler „M126". Szalejący sztorm bardzo utrudniał akcję ratunkową. 'W tych warunkach dowódca traulera zaryzykował spuszczenie łodzi ina wodę. Z narażeniem życia, dzięki nadludzkim wysiłkom marynarzy, udało się załodze łodzi przybić do „Fairplay 10" i zabrać lu-d^i. Była to już ostatnia chwila, gdyż w kilka mi-Uut po odbiciu łodzi od holownika, runął na niego olbrzymi bałwan, uniósł go w górę i rzucił z powrotem na kamienie, druzgocąc doszczętnie. Dowódca marynarki niemieckiej, admirał Raeder, wyraził szczególne uznanie dla akcji traulera „Ml26", któ-rego dowódca i załoga wykazali tak wysoki stopień odwagi i wiedzy morskiej. Długotrwałe mrozy styczniowe spowodował* W rb. silne zamarznięcie Morza Bałtyckiego, nawet ^ iego części południowej. Zatoka Pucka zamarzła całkowicie, oraz utrudniona została żegluga w Gdyni. Gdańsku i w porcie helskim. Nawet bardziej na zachód położone porty niemieckie odczuły duże trudności żeglugowe. Największemu zlodowaceniu uległy okolice wyspy Rugii, gdzie zamarzł całkowicie port Sassnitz, oraz wszystkie mniejsze porty, jak również Strałsund. Spowodowało to znaczne zakłócenie żeglugi na południowym Bałtyku. Parostatek-prom „Preussen", kursujący pomiędzy Sassnitz a portem szwedzkim Tralleborg, utknął w polu lodowym przed Sassnitz i pozostał w tym położeniu przeszło 80 godzin, mając na pokładzie kilkunastu pasażerów 1 znaczną ilość wagdnów kolejowych, Tak samo tkwiły w loda cl.1 w ciągu kilkunastu godzin szwedzkie statki-promy „Drottning-Victoria" i „Ko-nung Gustaw V". Żegluga pomiędzy Szwecją a Sassnitz została przerwana całkowicie; dalekobieżne pociągi międzynarodowe linii Berlin — Stockholm przez Sassnitz, trzeba było skierować do Warnemunde, gdyż żegluga statków-pro-mów pomiędzy tym portem, a Gjedser na. wybrzeżu Danii, była możliwa. Natomiast porty Travemunde i Ltibeck zostały całkowicie zablokowane przez zwały kry lodowej, której grubość sięgała 3-ćh metrów. Znajdująca się na południowy-wschód od Sassnitz wysepka Greifswalder Oie 30 ‘ została całkowicie odcięta od stałego lądu przez gęstą krę lodową, tak że trzeba było zorganizować zaopatrzenie ludności w żywność za pomocą samolotów. Idący w tym rejonie ze Szczecina statek „Tankfahrt 2“ nie mógł przebić się przez krę; podczas szalejącej wichury obmarzł do tego stopnia, że zaczął tonąć pod ciężarem lodu. Uratował go trauler marynarki wojennej, który utorował mu drogę w krze, posłał nań ponad to ludzi, którzy oczyścili statek od lodu i konwojował go do Warnemunde. Ten mały statek o 300 tonach miał na pokładzie przeszło 100 ton lodu! Po zimie w r. 1929/30, gdy żegluga na południowym Bałtyku została uniemożliwiona w ciągu 40 dni, tegoroczna zima spowodowała największe zamarzanie Bałtyku w tym okresie czasu. Zwykle zamarzają całkowicie tylko zatoki: Botnicka i Fińska; nawet południowo-zachodnie wybrzeże Finlandii z portem Abo bywa czasem dostępne dla żeglugi w ciągu całego roku, przy pomocy potężnych łamaczy lodu. Porty środkowego Bałtyku, jak Windawa i Libawa są zawsze wolne od lodu, ale pomoc łamaczy jest i w tych portach niezbędna. Natomiast północna Część Zatoki Botnickiej zamarza do tego stopnia, że pomiędzy wybrzeżami Finlandii i Szwecji ustala się przez lód regularna komunikacja samochodowa. Na południowym Bałtyku podobne zlodowacenia, jakie obserwowaliśmy zimą tego roku, zdarzają się przeciętnie raz na 9—10 lat. Nagromadzenie wielkich mas kry lodowej na południowym Bałtyku jest spowodowane przeważnie przez długotrwałe wiatry północno-wschodnie, które poza silnym obniżeniem temperatury, napędzają masy lodowe z północnych części morza Bałtyckiego. R. C. 23 MORZE ŹRÓDŁEM RADOŚCI I SIŁY Pasażerowie na s/s „$ląsk“ „Pracuj na lądzie, odpoczywaj na morzu". Ten, nie sprecyzowany bliżej w formie nakazu, apel, zjednał już sobie tysiące zwolenników, a nawet entuzjastów, których liczba rośnie z roku na rok. Spotykamy coraz częściej ludzi, nieraz o bardzo skromnych dochodach, którzy ciężko pracując przez cały rok i odmawiając sobie najdrobniejszych przyjemności, oszczędzają, by w sezonie wycieczek morskich wypłynąć w szeroki świat, do fascynujących skalistych fiordów, w poświatę białych nocy polarnych, lub na słoneczne wody krajów południa. Ktokolwiek brał udział w jednej z takich morskich wycieczek, lub przeżywał przynajmniej wrażenia z obrazowych opowiadań uczestnika — praw dziwego turysty, ten wie, że takie wycieczki nie mają sobie podobnych na lądzie, że wywierają istotnie niezatarte wrażenie, odświeżają i rozszerzają wszechstronnie umysł, wzmacniają siły i są nieporównanym źródłem radości. Ze nie są to przelotne wrażenia „szczurów lądowych", do których my, Polacy, mieszkający zdała od morza i przez czas dłuższy pozbawieni tego morza, jesteśmy zaliczani, świadczy fakt, że wycieczki morskie cieszą się olbrzymim powodzeniem we wszystkich krajach świata i to powodzeniem tym większym, im dany kraj jest bardziej morskim — im więcej mieszkańców żyje nad morzem, -im bliżej z nim się styka w swojej codziennej pracy. Najlepiej zrozumieli znaczenie udostępnienia morza najszerszym warstwom swoich obywateli nasi zachodni sąsiedzi, czemu dali konkretny wyraz w powołaniu do życia przed trzema laty specjalnej organizacji w łonie wszechpotężnej partii narodo-wo-socjalistycznej, p. n. „Kraft durch Freude" — „Siła przez radość". Organizacja ta ma na celu ułatwienie wyjazdów na wycieczki morskie szerokim rzeszom obywateli, mieszkających w głębi kraju. Początkowo dysponowała ona trzema statkami, a w ostatnim r. 1936 liczba statków została podwojona. Ze sprawozdania tego towarzystwa za rok ubiegły dowiadujemy się, że w roku tym wzięło 24 udział w wycieczkach 130.000 osób, a od początku istnienia organizacji 330.000. Wspomniane sprawozdanie. omawiając dotychczasowe wyniki działalności, przedstawia je m. in. w sposób następujący: „Kto może ocenić znaczenie pracy, zawartej W' owej liczbie (330.000), kto odczuje szczęście ludzi, którzy nareszcie wyszli ze swoich ciasnych miast, by zaczerpnąć oddechu szerokiego świata i morza, i kto ze sfer żeglugowych nie widzi w owych wymownych liczbach ożywczego ducha narodu, który chce brać udział w życiu na morzu i losie ludzi, którzy dla swoich potrzeb i radości z roku na rok objeżdżają morza świata. Żegluga, organizując wycieczki pod hasłem „Siła przez radosne podróże morskie" (Kraft durch Freude-Seereisen), znalazła bez wątpienia najlepszą drogę do serc narodu. Minęły czasy, w których w głębi kraju opowiadano sobie bajki o żegludze morskiej, w których z przykrością i strachem ludzie myśleli, lub wybierali się w podróż morską. Obecnie już setki tysięcy opowiada wśród ludu o bezmiarze, spokoju i wielkości morza, o wielkich sztormach i o cudownym, gwiaździstym niebie nad morzem podczas jasnych nocy; tak samo będą opowiadać dalsze setki tysięcy ludzi, w których zostanie obudzona w ten sposób tęsknota za morzem. Najlepszym tego dowodem jest fakt, że stowarzyszeni nieraz już dwukrotnie brali udział w' wycieczkach morskich. Przychodzą oni powtórnie nie dlatego, że podobało im się urozmaicone życie na statku, lecz wracają na morze, ponieważ nauczyli się je kochać... i przekonali się, że „podróż morska jest potrzebą". Z powyższego wynika, że wspomniana organizacja ma na celu nie tylko uprzyjemnienie wakacyj swoim członkom, ale i inne doniosłe cele o znaczeniu ogólno-narodowwm: wzmacniania sił w najszerszym sensie tego wyrazu oraz upowszechnienia poznania, a zatem i miłości morza. Jeżeli podróże morskie są tak oceniane przez Niemców, którzy mają 1.729 km, tj. ponad 21% granic morskich, nad którymi i z których żyją setki tysięcy mieszkańców, to jakież znaczenie winny one posiadać dla nas Polaków, pozbawionych przez czas dłuższy morza, a obecnie posiadających stosunkowo znikomy jego skrawek, który urósł jednak do tak olbrzymiego i żywotnego znaczenia? Odpowiedź na to pytanie jest niewątpliwa i pozytywna, ale przynajmniej na razie brak odpowiedniego tonażu stoi na przeszkodzie inicjatywie na szerszą skalę. Sytuacja ta może ulec korzystnej zmianie juź w niedalekiej przyszłości, w miarę, jak zostaną oddane do użytku nowobudujące się statki, które zastąpią dotychczasowe nasze transatlantyki („Pułaski", „Kościuszko") Gdyby się okazało, źe wycofane statki będą mogły być przez pewien czas użyte na wycieczki morskie, sprawa będzie możliwa do rozwiązania. Wydaje się więc wskazane, by Zarząd Główny Ligi Morskiej zawczasu zbadał to zagadnienie. Tymczasem w ciągu najbliższych paru lat pozostają do dyspozycji: 1) wycieczki morskie, organizowane przez T-wo „Gdynia — Ameryka Linie Żeglugowe", które jest wszystkim dobrze znane; 2) możliwości wyjazdów indywidualnych, lub małych grup wycieczkowych (do 12 osób) na niekłó-iych statkach towarowych, przystosowanych do Przewozu pasażerów. Wydaje się tedy celowe podać do wiadomości czytelników „Morza" te ostatnie możliwości i warunki wyjazdów. Istnieją one na wszystkich statkach, prowadzonych przez Polsko-Brytyjskie T-wo Okrętowe, które obsługuje dwie regularne linie angielskie: do Londynu—odjazdy co dwa tygodnie, do Hull—odjazdy co tydzień i linia do Le Havre — odjazdy co dwa tygodnie. Ta ostatnia linia zasługuje na szczególną uwagę, wobec projektowanych licznych wyjazdów na wystawę do Paryża. Niewątpliwie część polskich turystów, a szczególnie młodzież szkolna, skorzysta właśnie z tej linii, przy wyjazdach do Francji lub przynajmniej w drodze powrotnej. Kursuje tam statek pasażersko - towarowy s/,s „Warszawa", który może pomieścić ok. 260 pasażerów, przejazd w' jedną stronę wraz z utrzymaniem w czasie podróży zł 200, bilet powrotny zł 350, a więc prawie tyle, co przejazd kolejoww bez utrzymania. Podróż w obie strony trwa 11 dni, w tym 3 dni postoju w Le Havre. Oczywiście można ten sam bilet powrotny z Francji wykorzystać po przeszło dwutygodniowym i dłuższym pobycie. Na wyżej wymienionych liniach do Anglii opłata za przejazd w obie strony kosztuje od 250 złotych (Ł ang. 9.10), wraz z utrzymaniem w czasie podróży. Nadmienić jednak należy, że Anglicy nie pozwalają podróżnym i turystom mieszkać na statku w czasie postoju w porcie, zmuszając ich w ten sposób do bliższego poznania kraju i do odpowiednio Miększych wydatków. Podróż na tych liniach w obie strony trwa 10 do 11 dni, w tym 6 do 7 dni na morzu. Zasługuje na Podkreślenie fakt, źe Anglicy bardzo chętnie i stosunkowo licznie korzystają ze statków polskich i nieraz się zdarza, że wykupują sobie bilety na dwie kolejne podróże okrężne, to też uzyskanie miejsca na tych statkach („Lublin", „Lwów", a w szczególności „Lech" na Londyn) z Londynu w sezonie letnim nie jest łatwe. Większą różnorodność, tak pod względem cen, jak i kierunków podróży, znajdujemy na statkach „Żeglugi Polskiej". M/s „Lewant" i „Lechistan" przyjmują pasażerów do portów Bliskiego Wschodu, cena biletów zł 450 — do Aleksandrii, zł 510 — do Jaffy (Haify), lub z powrotem. Z wymienionych portów można wrócić na s/jS „Polonia" do Konstancy, skąd p»:zez Rumunię do kraju. S/s „Śląsk" przyjmuje pasażerów do Antwerpii, bilet kosztuje zł 100, powrotny 175. Przejazd z Kanału Kilońskiego do portów belgijskich lub polskich i na odwrót kosztuje tylko zł 60. S/s „Cieszyn" do Helsingforsu zł 85—bilet okrężny przez Tallin, Viipuri, ew. Kotka zł 150. Wszystkie ceny obejmują również utrzymanie w czasie podróży. Podczas postojów w portach można bez specjalnej dopłaty mieszkać na statkach, a za pewną dodatkową opłatą można zapswnić sobie utrzymanie. Wymienione możliwości podróży morskich pozwalają zetknąć się bezpośrednio z pracą na morzu, wczuć się w treść mało znanego nam życia, powiększyć światopogląd, wzbogacić umysł, nauczyć się kochać morze i polską banderę. Takie właśnie podróże są najbardziej zalecane przez lekarzy, w szczególności dla ludzi o nadszarpniętych nerwach. Przy sposobności należy podkreślić gościnność polskich oficerów i marynarzy. W szczególności kapitanowie statków często traktują pasażerów prawie jak swoich osobistych gości, starają się uprzyjemnić pobyt na statku — ułatwić zetknięcie obcych często elementów: „szczura lądowego" z potężnym żywiołem — dopomóc pierwszym krokom w obcym środowisku. Koszty związane z wycieczką na statku towarowym są w całokształcie mniejsze, aniżeli na innych statkach. Wprawdzie dwudniowe wycieczki nu wielkich statkach kosztują od zł 50.—, ale jest tam więcej okazji do drobnych wydatków — bufet i t. p„ czego nie ma, a przynajmniej nie w? tak kuszącym stopniu, na statkach towarowych. W tym ostatnim wypadku wydatki poza krajem, którego częścią pływającą jest statek pod własną banderą, są minimalne. Okoliczność tę niewątpliwie będą miały na uwadze odnośne władze przy wydawaniu paszportów zagranicznych na tego rodzaju podróże po radość życia i siły. L 25 SPRAWY KOLONIALNE W związku z sugestiami pew-uych pism angielskich, proponujących zaspokojenie niemieckich żądań kolonialnych kasztem małych Państw, posiadających niewspółmiernie duże obszary kolonialne, belgijskie pismo „Essor MaTitime et Colonial“ z dn. 28.11. r. b. podaje ciekawe zestawienie, które Poniżej zamieszczamy: Powierzchnia ł z aitu.Ci, którzy czytali opisy o naszej zeszłorocznej wycieczce Harcerstwa Związkowego, zamieszczone w „Dzienniku Związkowym", mówią, iż niejednokrotnie czytali je ze łzami w oczach. Powinniśmy wszyscy dołożyć starań, by młodzież nasza czytała te barwne, wzruszające opisy o podróży do Polski, by z tych opisów nabierała ona zachęty do pracy związkowej, do pracy harcerskiej, by te opisy zachęcały ją do wyjazdu do ziemi jej ojców i Pradziadów, by czyniły ją bardziej polską i całym sercem przywiązaną do organizacji, która u-możliwia tej młodzieży wyjazd do Polski z wycieczkami związkowymi". • Dnia 31 stycznia b. r. Polonia w Stanach Zjednoczonych uczciła Pamięć generała Włodżinierza Krzyżanowskiego, który walczył w amerykańskiej wojnie domowej po stronie, która zadecydowała o wyzwoleniu Murzynów i utrwaliła unię, zjednoczenie Stanów Ameryki Północnej. Polacy tej wojnie w przeważającej ^zęści, około 4.000 szeregowych i 'o5 oficerów służyli w armii, północnej. O znaczeniu udziału Polaków' w wojnach Stanów Zjednoczonych pisze w amerykańskiej prasie polskiej L. C. Nyka, przewodniczący Komitetu Obchodów ś. p gen. W. Krzyżanowskiego: „Polacy gotowi byli do największych ofiar w obronie Ameryki. Przez ofiary naszych przodków, przez nasz liczny udział w wojnie hiszpańsko - amerykańskiej, w o-statniej wojnie światowej dowiedliśmy, źe nie jesteśmy żadnymi pasożytami, ie umiemy bronić tego kraju. Dlatego to mamy te same tu prawa i przywileje, co pozostali innonarodowcy, na których się składa ludność Stanów. Dlatego to jesteśmy ważną cząstką tutejszego społeczeństwa. Jako godni potomkowie wielkich bohaterów, sięgać możemy po największe laury w kraju". Na ręce przewodniczącego komitetu obchodu, Prezydent F. D. Roosvelt nadesłał pismo: „Jest zupełnie na miejscu, by 50-tą rocznicę śmierci gen. brygady Wł. B. Krzyżanowskiego uczczono odpowiednim obchodem. Był on jednym z tych dzielnych patriotów, który kontynuował wcześniejszą tradycję, stworzoną przez mężów polskiego pochodzenia, którzy odznaczyli się w uzyskaniu amerykańskiej wolności. Z przyjemnością łączę się z tymi, którzy zamierzają oddać cześć tak nieustraszonemu duchowi". • Ukazał się w Buenos - Aires wielki, dużego formatu, 32-stroni- cowy nadzwyczajny numer „Codziennego Niezależnego Kuriera Polskiego w Argentynie", poświęcony handlowi polsko - argentyńskiemu. Numer ten. ozdobiony na pierwszej stronie podobiznami Prezydentów Polski i Argentyny, oraz marszałka Śmigłego - Rydza, zawiera opinie wybitnych repre-zentatów obu rządów o możliwościach rozwoju polsko - argentyńskiego handlu. Szereg artykułów w języku hiszpańskim informuje o Polsce, jej życiu gospodarczym i osiągniętych już wynikach na polu polsko - argentyńskiej wymiany handlowej. Znajdujemy tu również obszerne artykuły i informacje o Polakach w Argentynie, których ilość sięga obecnie, zdaniem tego czasopisma, 300 tysięcy głów. Podane są również, w języku hiszpańskim, opinie argentyńskie — „so-bre los colonos polacos". Nawet ogłoszenia w tej wyjątkowej publikacji, przynoszącej zasżczyt wydawnictwu pierwszego, mającego za sobą już 10 lat egzystencji, dziennika polskiego w Południowej Ameryce, są bardzo pouczające, obrazują bowiem pionierską pracę polską w Argentynie. Z publikacji tej winien skorzystać każdy, kto interesuje się bliżej życiem rodaków naszych, w czyniącej większe postępy gospodarcze, przodującej w Południowej Ameryce — Republice Argentyńskiej. 33 Z ŻYCIA ORGANIZAC: Zarys rozwoju LMK na terenie m. st. Warszawy Do roku 1929 istniały na terenie Warszawy i woj. Warszawskiego luźne pocztkowo oddziały Ligi Morskiej i Rzecznej. W roku tym łączą się one w Okręg Warszawski, powołując na krótko, niezależnie od Zarządu Okręgu, również i Radę Okręgu Warszawskiego. Planowa działalność Okręgu Warszawskiego zaczyna się od roku 1931, kiedy Zarząd Okręgu Warszawskiego, pod przewodnictwem p. Władysława Ostera, urządził wystawę morską, bardzo udaną pod względem propagandowym. Od roku 1932 prezesurę Okręgu, dawnego Warszawskiego, a obecnie Stołecznego, sprawuje bez przerwy p. inż. Antoni Kamieński. Rozrost organizacji LMK na terenie dawnego Okręgu Warszawskiego, jak również konieczność uzgodnienia zasięgu terenu z wymaganiami statutowymi, doprowadza na Zjeździe w dniu 27 stycznia 1935 roku do podziału dawnego Okręgu Warszawskiego, obejmującego stolicę i województwo warszawskie, na dwa samodzielne Okręgi: Okręg Stołeczny i Okręg Województwa Warszawskiego. Okręg Stołeczny LMK, działając na terenie stolicy państwa, znajduje się pod wieloma względami w zupełnie odmiennych warunkach, niż pozostałe Okręgi. Warunki te powodują konieczność stosowania również odmiennych metod pracy, a zwłaszcza odmiennych kryteriów oceny tej pracy. Każdy Okręg, zorganizowawszy odpowiednią ilość Oddziałów, utrzymując je i tworząc nowe, powiększa ilość swrych członków. Inaczej jest w Okręgu Stołecznym. Okręg ten, obejmując początkowo miasto Warszawkę i województwo warszawskie, po zorganizowaniu województwa, wydzielił je dla dobra organizacji w oddzielny Okręg, — tracąc oczywiście ze swej ewidencji znaczną ilość ówczesnego dorobku. ' Inna znów cecha charakterystyczna dla stolicy. W miastach średnich i małych znają się mniej więcej wszyscy mieszkańcy. Inaczej jest w Warszawie Tu mieszkania w domach są ściśle izolowane i nawet mieszkańcy tej samej kamienicy zupełnie lub prawie zupełnie się nie znają. Natomiast obywatele Warszawy posiadają osobistą łączność z mieszkańcami innych dzielnic. Na tle tych stosunków tworzą się np. takie organizacje, jak „rodziny": urzędnicze, wojskowe, policyjne, kolejowe itp. W tych warunkach zastosowanie zasady tery-torialności w ciasnym tego słowa znaczeniu, a więc tworzenie Oddziałów' według komisariatów czy nawet starostw, natrafia na terenie Warszawy na poważne trudności. Okręg Stołeczny zmuszony był zastosować system mieszany, tworząc Oddziały przy instytucjach obok Oddziałów terytorialnych. Oddziały, tworzone przy instytucjach, realizują tak pożądaną zasadę powszechności. W Oddziałach tych zasiada, obok inżyniera robotnik, obok dyrektora woźny, tworząc jednolity front działaczy ligowych. Wreszcie zaznaczyć trzeba jeszcze jeden rys zasadniczy, charakteryzujący wszystkie ogniwa LMK na terenie Warszawy: powstały one bez jakiegokolwiek nacisku — wyłącznie z inicjatywy członków, świadomych swych obowiązków obywatelskich. Rozrost organizacji na terenie samej Warszawy, bez województwa warszawskiego, przedstawia poniższe zestawienie ilości członków, bez Kół Szkol- nych: I. I. 1932 ........ ... 5.966 I. I. 1933 ... -.............. 5.212 J. I, 1934 6749 l. V. 1934 . .... i ...... . 18.485 1 V. 1935 32.484 1. IV. 1936 39.933 I. III. 1937 44.881 doliczając zaś do ostatniej cyfry ilość członków’ w Kołach Szkolnych w liczbie 19.817, Okręg Stołeczny liczy obecnie wszystkich członków 64.698. Porównując rok po roku cyfry członków Okręgu Stołecznego, widzimy stały, nieprzerwany ich wzrost. Rekordowym był rok 1934, w którym powstało 84 nowych Oddziałów. Praca w Okręgu Stołecznym odznacza się ciągłością planu. Plan ten kładzie nacisk nie tylko na zdobycze ilościowe, lecz również i jakościowe Nie chodzi więc wyłącznie o pozyskanie jak największej ilości członków i inkasowanie ich składek. Zgodnie z duchem naszej organizacji, Okręg Stołeczny stara się za pomocą licznych kursów wykształcić kadry świadomych działaczy ligowych Najważniejsze z nich, to kursy dla działaczy FOM-u, starszych oraz młodzieży męskiej i żeńskiej. Około 1000 słuchaczy ukończyło te kursy; kurs kolonialny 200 słuchaczy, kurs instruktorów-organizatorów 60. Dalszym środkiem wychowawczym jest propaganda przy pomocy żywego słowa, a więc urządzanie odczytów tak w Oddziałach LMK, jak i na terenie innych organizacyj. Przeciętnie sto odczytów, wygłaszanych rok rocznie, szerzy uświadomienie w sprawach morsko-kolonialnych. Dla ułatwienia członkom LMK bezpośredniego zetknięcia się ze sprawami żeglarskimi, wybudowano dwie przystanie: na Czerniakowie i Żoliborzu. Olbrzymia frekwencja i stale zwiększający się tabor żeglarski, świadczą o popularności i celowości tego działu. W celu bezpośredniego zbliżenia członków LMK z morzem, zorganizowano kilkanaście wycieczek nad morze. Ważnym działem pracy Okręgu Stołecznego jest organizacja Święta Morza. Uroczystość ta, urządzana w stolicy, posiada wielkie znaczenie, tak dla naszej organizacji, jak i dla całego kraju. Cel ten został osiągnięty. Doroczne Święto Morza stało się świętem ogólno - narodowym, w którym bierze udział całe społeczeństwo, ą nie imprezą organizacji 34 Pracując na terenie Warszawy, Okręg Stołeczny Pilnie baczył, by nasz stan posiadania nad morzem uie doznał najmniejszego choćby uszczerbku. Gdy więc w lecie r. ub. sprawy w Gdańsku poczęły budzić zaniepokojenie, organizacja nasza uznała za konieczne zamanifestować. Kilkadziesiąt tysięcy członków i zwolenników LMK wraz z innymi organizacjami zaznaczyło kategorycznie* źe nie dopuszczą do zmniejszenia praw Polski na morzu. Głos ten odbił się echem w stolicach Europy. Szczególny nacisk położył Okręg Stołeczny na ■*kcję wśród młodzieży oraz zbiórkę na FOM. Wynikiem pracy na odcinku szkolnym jest obecnie 136 Kół Szkolnych, skupiających 19.817 członków, przy czym do obliczenia przyjęto tylko te Koła, które do grudnia r. ub. nadesłały karty rejestracyjne. Jednakże ilość Kół Szkolnych i członków mało mówi leszcze o żywotności tych ogniw. Decydujące tu są Opłaty, które otrzymuje Okręg z tych Kół. Otóż w roku 1935 Koła Szkolne wpłaciły Okręgowi Stołecznemu tytułem 90% pobranych dziesięcio-groszowych składek, kwotę 4.839,85 zł, a w roku I. 936 — 10.792,02 zł. Na FOM z terenu szkolnego >ypłynęło w roku 1935 — 6.556 zł, a w roku 1936 — II. 597 zł. Zestawienie ilości Kół Szkolnych, ilości członków tych Kół oraz wpłat, da dopiero pełny obraz żywotności ogniw LMK wśród młodzieży szkolnej. Sekcja szkolna urządza parę razy do roku zebrania opiekunów i przedstawicieli prezydiów Kół Szkolnych, w których uczestniczy około 500 osób, kursy modelarstwa, wycieczki nad morze oraz wycieczki Wisłą. W roku ubiegłym w tych ostatnich Wycieczkach wzięło udział 11.414 dzieci. Duży suk-ces wystawy dydaktyczno-morskiej w roku 1935 zachęcił do urządzenia takiej wystawy w roku obec-nym, na znacznie większą skalę. Prace są już w peł-nym toku. W dziale zbiórki na FOM położono szczególny nacisk na powszechność tej zbiórki, a więc, by nie obciążać nią członków, którzy już i tak płacą skład-*i na organizację — lecz by pociągnąć przede Wszystkim do świadczeń na FOM osoby, będące b°za LMK. Wynikiem tej akcji jest zebranie na FOM Ustępujących sum w Warszawie: I rok zbiórki 1934/35 (14 mieś.) . . 193.837,41 zł. II rok zbiórki 1935/36 (12 mieś.) . . 239.138,79 zł III rok zbiórki 1936 (8 mieś.). . 146.305,86 zł Razern 3 lata zbiórki (34 mieś.) . . 579.282,06 zł Na dzień I stycznia 1937 roku Okręg Stołeczny zajął pierwsze miejsce wśród Okręgów co do ilości zebranych kwot na FOM. Wprowadzone obecnie nalepianie znaczków FOM-u na kwity od zapłaconego komornego jest dalszym etapem upowszechnienia zbiórki. Nawet i tu nie ograniczamy się do samego inkasowania ofiar. Szereg kursów, pogadanek, konkursy ' wśród młodzieży szkolnej i t. d., mają na celu realizację akcji uświadamiająco-wychowawczej. Poszczególne Oddziały LMK na terenie stolicy wykazują również ożywioną działalność. Z waźniep szych wymienimy: Związek Pionierów Kolonialnych, który zajmuje się sprawami polityki kolonialnej, utrzymuje ścisły kontakt z polskimi pionierami w Liberii, Ameryce Południowej, Charbinie, na Wyspach Hawajskich itd.; współdziałał on również w urządzeniu wspomnianego wyżej kursu kolonialnego, dostarczając nam wybitnych specjalistów jako prelegentów. Oddział przy Ministerstwie Sprawiedliwości opiekuje się „Kolegium im. Henryka Sienkiewicza" w Kurytybie. Oddział Kobiet ufundował dwa stałe stypendia w Szkole Morskiej w Gdyni, oraz urządza corocznie gwiazdkę dla dzieci kaszubskich we wsiach rybackich. Oddział Stołeczny buduje Dom Rybaka w Hallerowie. Obwód Pocztowy urządza rok rocznie kilka wieczorów morskich. Stolica zna również piękne transparenty świetlne, urządzane przez Oddział przy FJektrowni podczas uroczystości LMK, jak również imponujące dekoracje Oddziałów kolejowych przy podobnych okazjach. Ostatnio położył Okręg Stołeczny duży nacisk na sprawy kolonialne. Wydanie broszury pt. „Nasze sprawy kolonialne", zawierającej zbiór wykładów z kursu kolonialnego, apele kolonialne, urządzone w większości naszych ogniw, cały szereg wykładów i poranków filmowych — miały na celu zrealizowanie tego zadania. Powyższa praca — to tylko część zadań, które Okręg Stołeczny ma wykonać na terenie Warszawy. Reszta czeka na wypełnienie. Na pierwszy plan wysuwa się obecnie zorganizowanie reszty społeczeństwa stolicy. Pracę w tym kierunku już rozpoczęto. Przyświeca jej naczelne hasło dnia: podwoić ilość członków! M. KONARSKI 35 KRONIKA MIESIĘCZNA Dostojnemu Solenizantowi, Naczelnemu Wodzowi, Marszałkowi Edwardowi Śmigłemu - Rydzowi — delegacja LMK, z prezesem Rady Głównej, p. Józefem Kożu-chowskim i p. o. prez. Z. Gł. gen. St. Kwaśniewskim na czele, złożyła w dn. 18 marca życzenia w imieniu całej naszej organizacji, której Marszałek E. Śmigły-Rydz jest członkiem honorowym. • Zarząd Główny LMK na pierwszym posiedzeniu po wygłoszeniu deklaracji Ideowo-Poiitycznej przez płk. Koca, w dniu 3.III.37 r. powziął uchwalę treści następującej ; „Zarząd Główny Ligi Morskiej i Kolonialnej, która od szeregu już lat zmierza do zjednoczenia tv pracy społecznej na rzecz spraw morskich i gospodarczej ekspansji — wszystkich Polaków, bez różnicy poglądów politycznych i społecznych, wita inicjatywę powołania do życia Obozu Zjednoczenia Narodowegch który mobilizować chce wszystkie sity Narodu dla realizacji obronnych haseł Naczelnego Wodza. Liga Morska i Kolonialna współpracuje już od dawna i współpracować będzie zawsze z wszystkimi czynnikami, mającymi obronę Państwa oraz konsolidację społeczeństwa w swym programie, bo głównym Ligi zadaniem jest uświadamianie jak najszerszych mas społeczeństwa polskiego o sprawach obrony morskiej, czynna pomoc Państwu tv rozbudowie Marynarki Wojennej, oraz współdziałanie w wykorzystaniu morza dla rozwoju gospodarczego Państwa • VII Walny Zjazd Delegatów LMK odbędzie się w dniach 7 — 8 maja rb. w Poznaniu, z następującym porządkiem dziennym: I- szy dzień Zjazdu: 1) Zagajenie Prezesa Rady Głównej, wybór Prezydium i Przewodniczących Komisyj; 2) przyjęcie proto-kułu VI Walnego Zjazdu Delegatów LMK z r. 1935; 3) sprawozdanie Rady Głównej i Zarządu Głównego za rok 1935 i 1936: a) programowe; b) finansowe; 4) sprawozdanie i wniosek Gł. Komisji Rewizyjnej; 5) dyskusja nad sprawozdaniami i absolutorium; 6) zmiany statutowe; 7) odczyt prof. St. Pawłowskiego. II- gl dzień Zjazdu: 8) przemó- wienie p. Wicepremiera Kwiatkowskiego; 9) ogólny program prac na r. 1937 i 1938; 10) preliminarz budżetowy na r. 1937; 11) dyskusja nad programem i preliminarzem; 12) wnioski Komisyj i rezolucje (Rady, Zarządu, 0-kręgów itd.), zgłoszone na 14 dni przed Zjazdem; 13) wybory Rady Głównej i Komisji Rewizyjnej; 14) wolne wnioski. • Dotychczasowy dyrektor Biura Zarządu Głównego Ligi Morskiej i Kolonialnej, p. Wiesław Czermiński, po pięcioletniej, wydajnej pracy — z dniem 1 marca Tablica ku pamięci Gen. Orlicz Dreszera, odsłonięta w lublinie dnia 10.H 1937 r. br. ustąpił na własną prośbę z zajmowanego dotychczas stanowi ska, przechodząc na inną placówkę. * W dniu 10.III o godz. 19, w sali konferencyjnej Zarządu Gł. LMK odbyło się zebranie inauguracyjne Głównego Komitetu Święta Morza na rok 1937. Zebranie to. w którym udział wzięli przedstawiciele organizacyj społecznych, Rady Gł. i Zarządu LMK zagaił p. gen. bryg. Stanisław/ Kwaśniewski jako p. o. prezesa Zarządu Gł. LMK,—na przewodniczącego zaś poproszono p. dyr Leonarda Możdżeńskiego. Zebranie przedyskutowało szereg proponowanych haseł oraz szereg spraw, dotyczących programu ramowego, po czym uchwalono przystąpić do natychmiastowej organizacji Święta Morza. Jako dalszy*etap prac Głównego Komitetu, jego Prezydium odbyło w dn. 18 marca zebranie, na którym ustalono tegoroczne hasło świętomorskie oraz omówiono szczegóły programu Święta Morza. • Działalność LMK zarówno w ło nie Zarządu Głównego, jak i na terenie w okresie ostatnim polegała głównie na zjednywaniu nowych członków LMK. Propagan-tę tę ułatwiały okolicznościowe zebrąnia z okazji 17-ej rocznicy odzyskania dostępu do morza i akademie ku czci ś. p. gen. Or-licz-Dreszera, jak również Zjazdy Oddziałów LMK, które w szeregu swoich uchwał podejmowały wzmożenie akcji werbowania nowych członków. W ciągu miesiąca od dnia 15.11 do 15.III w dalszej akcji rozwoju organizacyjnego LMK na terenie 5 województw przybyła następująca ilość nowych członków. Okrtgi * Członka w i c Hanus 2-a Zwyu Papier Zbiór. 1 łódzki 1 25 --- • --- 25 2)Zagł. Wtul. 1 245 208 4.207 4.660 3)Kowogr6dz. 3 34 61 12 113 4)$tołacinj 2 70 1)0 300 478 5. Stanisława 1 21 __ --- 21 Ogółem 8 39S 315 4519 5.289 Świeżo zatwierdzony przez Zarząd Główny Obwód LMK w Częstochowie na walnym zebraniu dnia 28 lutego wykazał nienoto-wany dotychczas, rekordowy wprost rozwój, gdy bowiem na 36 i-VIII 19.16 r. Obwód liczył tylko l Oddział z 1.577 członkami, ^ ciągu sześciu miesięcy wzrósł ua dzień l.II 1937 r. do ilości 21 Oddziałów i 4.100 czł. — oraz 20 Kół Szkolnych o 1.100 członkach. Obwód Częstochowski wydatnie zasilił FAK sumą zł 4.300 1 FOM sumą zł 4.200. Nadmienić mdeży, że Obwód Częstochowski °d września 1936 r. — wzrósł o 300%, Przewidując dalszy podobny rozwój Obwodu, w niedługim czasie można go będzie prawdopodobnie uważać za najlepiej działający spośród wszystkich 172 Obwodów, jakie mamy na całym terenie Rzeczpospolitej. • Dnia 9 marca 1937 r. z inicjatywy prezydium Zarządu Głów'-*}esro został zorganizowany Oddział LMK Imienia Generała Gu-stawa Orlicz-Dreszera. W skład nowego Oddziału wchodzą człon- kowie władz LMK, pracownicy Biura Z. Gł. LMK i szereg osób współpracujących w różnych wydziałach i komisjach, a nie będących' dotychczas członkami LMK. Oddział ten organizacyjnie należy do Okręgu Stołecznego. Na I-ym zebraniu organizacyjnym zapisało się ogółem 45 członków. Zarząd ukonstytuował się w następującym składzie: prezes — gen. St. Kwaśniewski, I wi-cepr. — mec. J. Dreszer, II wi-cepr. — płk. L. Dunin - Wolski, sekretarz — dyr. M. Gronowski, zast. sekretarza — dr. Rosiński, iskarbnik — kpt. W. Langner, zast. skarbnika — dyr. Greulich, członek — p. A. de Rosset. Do komisji rewizyjnej powołani zostali: przewodniczący inż. A. Kamieński, członkowie: kmdr. K. Korytowski, dyr. P. Schónborn, zastępcy — radca M. Pankiewicz i radca J. Grzywaczewski. • Dnia 16 ub. m. odbyło się w lokalu Zarządu Gł. LMK posiedze- nie Jury Konkursu Prasowego na najlepszy artykuł kolonialny, o-głoszonego w listopadzie ub. r. z okazji „Dni Kolonialnych4*. Spośród 49 prac konkursowych, pióra 43 autorów — Jury przyznało: I-szą nagrodę w wysokości 500 zł p. Wandzie Karczewskiej za artykuł p. t. „Przyszłość młodzieży w koloniach", drukowany w „Kurierze Porannym**; Il-gą nagrodę (300 zł)—p. Franciszkowi Hanaso-wi za art. „Szkoła a sprawa ko-ionij zamorskich** (Przyjaciel Szkoły**); Ill-cią (200 zł)—p. Konstantemu Symonolewlczowi za art. „Kolonizacja wewnętrzna a ekspansja zamorska** i „Polskie dążenia kolonialne** („Kurier Po-ranny“); IY-tą (100 zł)—p. Januszowi Stępowskiemu za art. „Polska idea kolonialna** („Polska Zbrojna**). Poza tym Jury wyróżniło prace pp.: mgra H. Szilagyi, St. Mroż-kiewicza, J. Gośliny, M. Pankiewicza i I. P. Zajączkowskiego. k s i ą ż k i Już wyszło z druku drugie wydanie NA TROPACH SMĘTKA' Głosy prasy o pierwszym wydaniu: M. Wańkowicza , -MYŚL POLSKA4*. Książka Wańkowicza jest mądra, piękna, wiarę Przynosząca. Morcinek. -Naród i PAŃSTWO". Treść nas Pochłania tak dalece, że najpiękniej-2a nawet forma w cieniu zostaje. A(iam Uziebło. -NARÓD i WOJSKO“. Książka Jyzyczyni się do zaostrzenia naszej czujności, -Nasz PRZEGLĄD**. Oryginalny, j.z rewelacyjny rodzaj... przejdzie do k^atUry światowej. P. Appenszla- »ODNOWA“. Ciekawa i bardzo Pitnie napisana książka. Wielki i azny reportaż, pełen przemytniczej lechniki. M. R. ^.-OPTYMISTA**. Książka sprawie-§.1VVa i nie żerująca na nienawiści, niej karty, co wzruszają tak, K niektóre ustępy „Krzyżaków**. •>PlON“. Utwór, choć wzniesiony Ą. rzetelnym podmurowaniu stu-Pisany jest językiem równie ki.m’ tek nuft i równie obrazo-ym lak brzegi. Czosnowski. d-OLONIA“. Jest to dosłownie t 'e,°: naukowe, historyczne i poli-zvL^ne’ ale napisane wspaniałym ję-ykJem. B. Surówka, rat °LSKA ZBROJNA". Talent nar-str°rS^'* bystre, wnikliwe oko, spo-2egawczość, sąd o rzeczy, zbudo-nV na fundamencie starej prawdzi-eJ kultury. K. Koźmiński. COŚ ZIENNIK POZNAŃSKI"... jest to 2l.!*upełnie oryginalnego, gatunek Pełnie dla Wańkowicza swoisty,- przez niego zapoczątkowany.:, sztuka właściwfego kojarzenia ilustracji z tekstem, doprowadzona do doskonałości. Mgr. Klafkowski. „EPOKA". Niezwykły to reportaż: nieporównane opisy, świetne charakterystyki, przebogaty materiał obyczajowy, mapy, wykresy, dane statystyczne. J. Wasowski. „FRONT ZACHODNI". Plastyka, jędrność i sita języka nie daje się opisać. Autor stworzył najwspanial-. szą epopeję mazurską, jaką można wyobrazić. Szłapczyński. „GAZETA POLSKA". Ostatnia książka M. Wańkowicza stawia czytelnika wobec pisarza zgoła nowego autoramentu, wobec czegoś, co nie jest ani powieścią, ani nowelami, ani reportażem, ani podróżą, a co czyta się, od pierwszej stronicy do ostatniej, z zapartym tchem. J. Kaden Bandrowskl. „GŁOS NARODU". Jest to pierwsza książka odważnie napisana o kraju uciskanym przez państwo, będące z Polską w porozumieniu. P. W. „GONIEC". Wańkowicz nie usiłuje nas judzić przeciw Niemcom. J. Janowski. „ILUSTR. KURIER CODZ.“ ...i te reporterskie i publicystyczne i tamte wojskowe i gawędziarskie zdolności najwspanialej rozwinął Wańkowicz w publicystycznym reportażu z Prus Wschodnich.,, jest to... nie tylko najlepsza publikacja z roku 1936, ale trwały nabytek polskiej literatury... Pr of. Sinko. „JUTRO PRACY". Książka jest wynikiem poważnych studiów. J. Zaremba. „KULTURA". Dam całe „Noce i Dnie" Dąbrowskiej wraz z „Krzyżowcami" Szczuckiej za „Na tropach Smętka". Alfred Jesionowskl. „KURIER POR." ...jest pisarz, którego pióro, aby czuć się w swoim żywiole, biec musi szlakiem wielkich przygód i przeżyć zbiorowych. W. Rzymowski. „KURIER POZNAŃSKI". Zmysł poetycki... Instynkt rasy... Niepospolity dar obserwacji... Należy do typów myśliwców , — zawsze tropi rzeczy nowe od Białorusi do Meksyku. Jest w tej książce coś więcej niż literatura. Rzekłbyś — jakiś zabieg guślarski. Z. Wasilewski. „KURIER WARSZ.“. Nie każdy badacz rozporządza taką bystrością, taką intuicją. Talent pisarski bucha w narracjach całym impetem. A. Grzymala-Siedlecki. „KURIER WILEŃSKI". Dziwna książka i jedyna. Jakoś nie mogę znaleźć jej odpowiednika. Jej układ jest to dzieło specjalnego dowcipu i celowości. Jakaż to barwna i efektownie ułożona książka. H. Romer. „LUD POMORSKI**. Szczęśliwie rozwiązana rozpiętość między felietonami i dziełem naukowym. „MERKURIUSZ POLSKI". Skończony i wysoce artystyczny przykład odrębnego od repoTtażu, a polskiego typu literackiego, jaki tworzy Wańkowicz. 2am$W|e„|d przyjmuje Insł. Wyd. „Biblioteko Polska" Warszawa, Nowy Śwlał 23/2S 37 K R O N I K A Ogólne obroty portu gdyńskiego za miesiąc luty 1937 r. wyniosły 611.432.8 ton, z czego na obroty zamorskie przypada 609.304.5 ton. Z ostatniej cyfry na przywóz przypada 109.767.8 ton, a na wywóz 449.536.7 ton. Obroty przybrzeżne łącznie z W. M. Gdańskiem wyniosły 940.2 ton, a obroty z wnętrzem kraju drogą wodną — 1.188.1 ton. W porównaniu ze styczniem r. b. ogólne obroty towarowe zmalały o przeszło 58.000 ton, natomiast w porównaniu z lutym r. ub. zwiększyły się o przeszło 79.000 ton. • Według ogłoszonych ostatnio obliczeń, ogólne obroty Gdyni z zapleczem drogą wodną wyniosły w r. 1936—102.000 ton, z czego przypada na ruch do zaplecza 46.000 ton, w kierunku zaś odwrotnym 56.000 ton. Obroty Gdy • ni w ruchu wodnym śródlądowym w r. 1935 wyniosły 132.000 ton, a w r. 1934 — 116.000 ton. Głównym artykułem handlu zaplecza z Gdynią jest cukier, który stanowi poważną pozycję 36.500 ton, natomiast z Gdyni wysyła się w głąb kraju na statkach rzecznych następujące towary: ryż — 17.800 ton, nasiona oleiste — 2.750 ton, kakao — 1.800 ton, suszone owoce — 1.750 ton, tłuszcze i oleje roślinne — 22.857 ton. Jak wynika z tego zestawienia, drogą wodną przewożone są do Gdyni i z Gdyni przeważnie towary wysokowartościowe, co wskazuje już samo przez się, jak wielkie znaczenie ma komunikacja wodna z Gdynią. Warto przy tym nadmienić, że w ruchu w kierunku do wybrzeża główną rolę odgrywa dorzecze górnej Noteci, podczas gdy transporty w głąb kraju idą głównie do Warszawy i portów, położonych nad Wisłą środkową. Konkurencję Gdyni z Gdańskiem w tej dziedzinie utrudnia w znacznym stopniu fakt, źe Gdynia leży o 25 km od ujścia Wisły i nie posiada bezpośredniej komunikacji wodnej śródlądowej, a holowanie na morzu statków, przeznaczonych do żeglugi śródlądowej, jest niebezpieczne i kosztowne. To też Gdańsk w dalszym ciągu odgrywa główną rolę w ruchu wodnym śródlądowym z zapleczem polskim. I tak w r. 1934 ogólne obroty Gdańska z Polską drogą wrodną wyniosły 536.594 ton, z czego na ruch w dół Wisły przypada 381.263 ton, a w górę rzeki 155.331 ton; w r. 1935 ogólne obroty Gdańska z wnętrznem kraju drogą wodną wyniosły 568.839 ton, z czego w dół Wisły 419.910 ton, a w górę 148.929 ton. • W przeciągu miesiąca lutego r. b. zawinęło do portu gdyńskiego i wyszło zeń na morze ogółem 783 statki o łącznej pojemności 775.801 t.r.n., z czego przeszło 394 statków o pojemności 392.207 t.r.n., a wyszło 389 statków o pojemności 383.594 t.r.n. Na pierwszym miejscu stała bandera szwedzka — 206 statków, 149.243 t.r.n., na drugim polska — 87 statków — 94.171 t.r.n., na trzecim niemiecka — 117 statków — 84.280 t.r.n., na czwartym duńska — 102 statki — 76.407 t.r.n., na piątym angielska — 26 statków—• 60.949 t.r.m; dalej szły bandery; norweska, Stanów Zjednoczonych A. P., fińska, estońska, grecka, Z.S.R.R., włoska, łotewska, holen- derska, panamska, rumuńska i hiszpańska (2 statki — 3.760 t. r. n.). Przeciętnie biorąc, w porcie przebywały jednocześnie 52 statki, przy czym średni tonaż statku zawijającego do Gdyni, wynosił 995.4 t.r.n., a średni postój 51.7 godzin Ogólne połowry morskie w miesiącu lutym r. b. dały 1.454.070 kg ryb o wartości 283.853 złotych. W stosunku do lutego r. ub. stanowi to znaczny spadek ilościowy, bo z górą o 70 %. Mimo jednak tak znacznego spadku ilościowego, wartość połowów pozostała bez zmiany, co wytłumaczyć się daje wzrostem cen na surowiec rybny, a zwłaszcza cen na szproty, które w porówmaniu z rokiem ubiegłym podskoczyły czterokrotnie. Tak znaczne podwyższenie ceny szprotów spowodowane zostało znacznie mniejszymi połowami — w miesiącu lutym r. b. złowiono ogółem 1.312.600 kg szprotów, co stanowi wprawdzie 90% całego połowu, ale wynosi tylko 1/3 połowów szprotów w lutym r. ub. Na zmniejszenie się ogólnych połowów ryb w roku bieżącym wpłynęły niesprzyjające warunki atmosferyczne. • Jak wiadomo, jesienią roku ubiegłego gmina m. Gdyni, nie chcąc dopuścić do całkowitej likwidacji stoczni, nabyła od stoczni gdańskiej wszystkie udziały stoczni gdyńskiej za cenę 100.000 złotych. Nabywając stocznię gdyńską, miasto nie miało zamiaru prowadzić jej we własnym zakresie, a zamierzało powołać specjalną spółkę, lub też odsprzedać udziały przedsiębiorcom prywatnym. Po dłuższych rokowaniach Używajcie perfumy, wody kolońskie Cockteil Opium —Puder witaminowy = „OROSA" 38 stocznię gdyńską przejęła „Wspólnota Interesów", która ze swej strony część udziałów, a mianowicie po 8 % odstąpiła Ostrowieckim Zakładom Hutniczym i firmie Zieleniewski. Miasto Gdynia otrzymało 8% tytułem prowizji założycielskiej. W dniu 23 lutego odbyło się pierwsze zebranie akcjonariuszy, na którym powołano radę i zarząd stoczni. • Dzięki uruchomieniu w r. 1932 y porcie rybackim w Gdyni hali 1 chłodni rybnej, jak również dalszym inwestycjom, jak nowe magazyny śledziowe, nowe chłodnie śledziowe, zamrażalnia ryb, nowe tory kolejowe itp., port rybacki 'w Gdyni stale się rozwija, gdyż stwarza dogodne warunki transportu i przechowywania zarówno dla własnego rybołówstwa morskiego, jak i dla przewozu ryb. D rozwoju portu rybackiego w Gdyni świadczą wzrastające cytry dowozów: w r. 1934 dowie-z,°no (import i własne połowy) ogółem 27.949 ton ryb, w r. 1935 p 38.551 ton, a w r. 1936—56 023 ton ryb. Poza wyżej wspomnia uymi udogodnieniami, na tak silny Wzrost dowozów ryb do Gdyni Wpłynął również rozwój handlu 1 Przemysłu rybnego. Gdynia sta-ła się ostatnio największym na "Wybrzeżu ośrodkiem przemysłu Wędzarniczego i konserwowego tak. że już obecnie magazyny 1 .'wyposażenia transportowe są niewystarczające i trzeba myśleć 0 dalszej ich rozbudowie. • W początkach marca Górnośląskie Zjednoczenie Hut Królewskiej 1 Laury rozpoczęły w*- porcie gdyńskim prace nad montażem 3 nowych dźwigów, przeznaczonych na nabrzeże Stanów Zjedn. Dźwigi1 te, o wysięgach 20-me'trowych, oędą miały nośność 3 ton. Na dzień 1 stycznia 1937 r. W skład polskiej floty handlowej ^chodziło 96 statków o łącznej Pojemności 97.444 t.r.b., co stanowi wzrost w ciągu 1936 r. o 7 statków łącznej pojemności 16.183 t-r.b. Mimo tego wzrostu, polska jlota handlowa stoi jeszcze dale-' poza flotami państw bałtyc-k*ch czy skandynawskich, najbliższych jej sąsiadów. Np. Norwegia posiadała na dzień 1 stycz-ma r. b, 1.874 statki o łącznej Pojemności 4.118.215 t.r.b. Szweda — 1.240 statków o łącznej potomności 1.492.950 tr.b., Dania jbez Islandii) — 731 statków — '•111.758 t.r.b., Finlandia — 412 statków — 504.378 t.r.b., Łotwa— 102 statki — 181,105 t.r.b Z RUCHU WYDAWNICZEGO Leon Koczy: „Polityka Bałtycka Zakonu Krzyżackiego*4, rozprawa z pracy zbiorowej „Dzieje Prus Wschodnich", Toruń 1936. Instytut Bałtycki, str. 73. Nowe spojrzenie na osiedlenie się i działalność Zakonu Krzyżowców u ujścia Wisły, ich władanie ziemiami nadbałtyckimi i układ stosunków z państwami Bałtyku: Danią. Szwecją, a dalej z Francją i Anglią—stało się podstawą omówienia nieco odmiennych wniosków co do oceny polityki Zakonu. W ogólnej działalności Krzyżaków autor odnajduje dwojakie cele: polityczne i gospodarcze. Jeśli chodzi o zadania gospodarcze, Zakon, mając pewien program, związany z Hanzą, położył na tym polu duże zasługi. W dziedzinie polityki morskiej (nie wschodniej, na ziemiach zajętych, lub zajmowanych), bałtyckiej, działalność Zakonu zawsze była nacechowana biernością i tylko jedyny raz, w czasie nieudanego wypadu na Gotland, mogła poszczycić się pewną przedsiębiorczością. Autor podkreśla zaniedbania Zakonu w dziedzinie morskiej, które wypływają nie skądinąd, jak tylko z braku siły zbrojnej na morzu. W tym bodajże upatrywać należy. wraz z autorem, zupełnej klęski Krzyżaków i ich niemieckich spadkobierców w dziedzinie politycznego opanowania Bałtyku. # Karol Buczek: „Geograf icz-no-historyczne podstawy Prus Wschodnich", rozprawa z pracy zbiorowej „Dzieje Prus Wschodnich", Toruń 1936, Instytut Bałtycki, str. 78. Literaturze historycznej i krajoznawczej o Prusach Wschodnich przybyła jeszcze jedna rozprawa, omawiająca stronę geograficzną i historyczną powstania i ukształtowania się Prus. Znacznie szerzej potraktowana została część pierwsza — geograficzna, obejmując omówienie przeszłości geologicznej kraju i szczegółowy opis części kraju, każdej o odmiennym charakterze. Strona historyczna traktuje przede wszystkim o wczesnych wiekach układania się wpływrów poszczególnych państw czy plemion, ich kultury, które spowodowały zakreślenie takich, a nie innych granic kraju Prus Wschodnich. m „Dolina dolnej Wisły**, przewodnik krajoznawczy, opracował dr. Rajmund Galon, Toruń, 1935, Nakład Imst. Bałtyckiego, str. 111. Ten nowy przewodnik krajoznawczy po ziemiach dolnej Wisły odda cenne usługi turystom, szukającym piękna krajobrazu polskiego. W wędrówce po kartach przewodnika odnajdujemy malowniczość Wisły z jej sadybami, rozrzuconymi na stokach, pełne romantyzmu grody nadwiślańskie, potężne zamki i kościoły i prastare domy mieszczańskie. Czytelnik - turysta znajdzie tu także opis i wyświetlenie zjawisk przyrody, wpływającej na ukształtowanie się życia ludzkiego i geograficznego doliny Wisły, to też wydawnictwo to, ozdobione ilustracjami, zaopatrzone w 3 mapki i niezbędne dla turystów wskazówki, jest książką godną polecenia. • „Słowniczek Morski** z przedmową Prof. Dr. A. Brucknera. Toruń, 1935. Nakładem Instytutu Bałtyckiego, str. 84. Na niewielki ten słowniczek składa się zwięzłe tłumaczenie słów i terminów fachowych zaczerpniętych z naszego języka marynarskiego, żeglarstwa i rybactwa. Jako książeczka podręczna jest to wydawmictwo pożyteczne, aczkolwiek zawiera tylko fragment całokształtu bogatego słownictwa morskiego, będącego w użytku ludzi, pracujących na morzu. Krótka uwaga od wydawcy i załączona karta pocztowa do uzupełnienia braków, tłumaczą najzupełniej pewne niedokładności. Basil Carey: „Kapitan Krysty- na“. Powieść. Przekład J. Sujkowskiej, Wyd. Księg. Wt. Michalaka i Ski. Warszawa 1937, str. 338. Nieznany u nas jeszcze pisarz angielski, Basil Carey. w książce tej, będącej morskim romansem awanturniczym, maluje surowe, dzikie i nieokiełznane życie na morzach Południa, Fantastyczne przygody w cudownym klimacie, pobudzają wyobraźnię czytelnika. Bohaterowie tej książki — to ludzie silni, twardzi, brutalnie pokonywujący każdą przeszkodę. Całość, trochę może rażąca realizmem, wydaje sie jednak prawdziwym odzwierciadleniem życia awanturników z wysp Pacyfiku. 39 ZADANIA: 8. KONIKÓWKA ŁOWIECKA Ruidham ikonilka szachowego. należy odczytać o&mOoiwietnsfz. Ute.-ry ,w czarnych kratkach ni© wtdhodlzą w skład ■wiersza; Czytane potzlioimio, daj a oime iMcjały autora wiiie-rsaa oraz tytuł jego- dfeicła. „Andrus“ (Kraków) ‘9. SZARADA KWIETNIOWA Przeczytałaim w gazecie,, Wy już chyba też w Secie, Ze jest tania wydacaflca niad> motrze. Siledejm złotych w dwie strony, nocleg też zapewniony! Wiszalk ipięć cudnieI Rotzkosznie! Mój Boże! Choć wietrzyk,i są chłodne Plerwsze-czwaaite pogodne Pieć-raz w słońca złocistej poświacie. Można jechać choć 'zaraz, 0 4 eon to się staram 1 pojadę! A Wy czy chęć macie? NI sześć-siedem-szóstege me ma przeszkód do tego, blasków słońca trzy-fplerwsze nie płoszą! Dwa imi serce,, że dużo zyskasz z talką podtróżą i ocfieitchniesz * prawdiziWą rozkoszą! Żegnaj nętłzoie podwórko, żegnaj krzywa dwa-cziwórko, żegnaj mata podmiejska mieścino! Za diii kSlkia w tej porc&e będę 5 oto te nad morzem, — a codziennych trosk roje—niech zginą! „Llgla“ (Warszawa) 10. REBUS Z podanego na końcu działu rebusu — naileży odczytać dtóewięciowyr azowe senten-cj Cnałne zdań i'e. „Omega" (Zielonka) Za roawiazainfe podanych zadań Redakcja „Morza" przeznacza 6 wartościowych nagród Iksią iłowych. Rozwiązania zadań na- leży nadsyłać do Redakcji „Moinza" do dnia 28.IV tor. z dopisktem „Rozrywki Umysłowe", ROZWIĄZANIA „MORZE" — NR. 2 —ŁUTY 1937 R. 3. BIAŁA KRZYŻÓWKA Poziomo: K — OM — MAK — ARAK — RAJAH — TATAR — KARUK — RABA — PAS — NA — K. PioiniOiwo: KOMAR — MARAT — KAJAK — KATAR — HARAP — RUBAN — KASAK. CENY OGŁOSZEŃ W TEKŚCIE: 1300 złotych; Vż strony 700 złotych; Vs strony 500 złotych i lU slrony 400 złoiycb ZA TEKSTEM; 1200 „ V2 „ 650 „ W „ 450 „ „ V< „ 350 „ PRENUMERATA „MORZA" rocznie 12 złotych, półroczni* 6 złotych i kwartalnie 3 słotę Adres Redakcji i Administracji: Wamawa, Widok 10. Telefony: Redakcji 290-95, Administracji 699-66, P.K.O. Konto Nr. 367 Rękopisów nadesłanych Redakcja nie zwraca Wyd: LICA MORSKA I KOLONIALNA Redaktor : JANUSZ LEWANDOWSKI Opłatę pocztową uiszczono ryczałtem Diuk 1 ilustracje wykonano w Zakładach Graficznych Dom Prasy, S. A., Wamawa Gigantyczny program zbrojeń morskich W. Brytanii na rok 1937 przewiduje budowę aż ł48 nowych okrętów wojennych. Zdięcia nasze przedstawiają fragmenty ćwiczeń floty wielkobrytyjskiej. Na prawym zdjęciu u dołu — ąowospuszczony na wodę kontrtorpedo-wiec HLM.S. „lmpu!sive“.