faserplast W tygodniu Hit tygodnia rolnik znalazł żonę? i finał stódmej edycji KURKI Głos Pomorza KURY ŻYWE BROJLERY Waga ok. 2,5 kg - cena 4 zł/1 kg < SPRZEDAŻ W GOSPODARSTWIE > 17 grudnia w godzinach 9.00-12.00 i 14.00-16.00 Hubert Lewna 83-335 Łączyńska Huta 1181 łel. 534 855 252 4,20 ZŁ W TYM 8%VAT Nr ISSN 0137-9526 Nr indeksu 348-570 9 5 2 0 5 311 Piątek 11 grudnia 2020 magazyn Dodatek telewizyjny na tydzień ODCHOWANE-ROSA1 BARDZO DOBRE NIOSKI ZAMÓWIENIA NA 2021 ROK HUBERT LEWNA 83-335 ŁĄCZYŃSKA HUTA 118 KOM. 534 855 Z52______ Ustka Kandydat na burmistrza miasta został usunięty z PO strona 4 Word KONMGT MARKOS STAKO» Słupska porodówka została zamknięta Zdrowie Szpital zawiesił tymczasowo działalność oddziału. Powód: koronawirus wśród personelu s^onae Dziś dodatek o masakrze robotników na Wybrzeżu w Grudniu1970roku. PAMĘTAMY! AUTOPROMOCJA GRUDZIEŃ 009964635 REKLAMA 9770137952053 t^br\ni;/ nu/ilłr»ł' ZDJĘCIE DNIA WALUTY Z 10.12.2020 Glos Dziennik Pomorza Piątek, 11.12.2020 Pogoda w regionie o°c Dzisiaj , Barometr y^k - ^ 1006 hPa 3°C iA V / zachmurzenie duże Sobola 4°C 1°C Sobota » Barometr 1003 hPa Wiatr ESEIlkm/h Uwaga zachmurzenie duże Niedziela Barometr 1010 hPa Wiatr SE 7 km/h Uwaga pochmurno 4°C o°c —' 02 peryskop Pomysł na lokal po Cepelii w centrum Słupska. Otwarcie już w sobotę 09.12.2020, godz. 21.50 Mufti Mułti: 4,6,7,8.19,21,32,44, 58,65,67,68,71,72,73,74,75, 78,79,80 plusem jest 67 Ekstra Pensja: 2,20,28,30,35+2 Ekstra Premia: 10,13,27,30,34+4 Mini Lotto: 4,5,9,33,40 Kaskada: 1,4,5,6,10,13,14,17,18, 19,21,22 SuperSzansa:9,9,4,9,2,7,2 ' 10.122020.godz. 14 Multi Multi: 2,3,8,12,13,20,21, 22,26,27,29,33,34,39,52,54, 72,78,79,80 Plus 2 Kaskada: 1,2,4,5,8,12,14,17,18, 19,23,24 Super Szansa: 8,5,3,1,9,1,0 Problemy ze słońcem, temperatury powyżej 0 Pogoda na weekend o stopni, a między Słupskiem Kinga Siwiec a Lęborkiem mogą pojawić się kinga.siwiec@poiskapress.pl słabe opady śniegu - mówi meteorolog Krzysztof Ścibor. Od piątku zimno zacznie ustę- W sobotę będzie poch- pować. murno, ale bez opadów. Temperatury wzrosną do 2-4 stopni - W najbliższych dniach bę- na plusie. W niedzielę także dziemy mieli problem ze słoń- niebo będzie zasnute chmu- cem, które raczej do nas nie rami, a na wschód od Słupska wyjrzy. Jednak zimno będzie może popadać. Termometry powoli ustępować. W piątkowy pokażą od 3 do 4 stopni. W we- poranek temperatura będzie ekend wiatr nie powinien nam jeszcze oscylować w granicach dokuczać - będzie raczej słaby. nmtm Stupsk Kinga Siwiec kinga.siwiec@polskapress.pl Na mapie Słupska pojawi się całkiem nowe miejsce. Nowe, choć nawiązujące do tradycji. W Słupsku powstanie nowa - i jak do tej pory pierwsza kluboksięgamia. Miejsce, które połączy w sobie sklep pełen księgozbiorów oraz miejsce, w którym w spokoju zanurzymy się w lekturze przy kawie czy ciastku. Kluboksięgamia będzie mieścić się w lokalu, gdzie przez lata funkcjonowała Cepelia. A nazwa - jakby inaczej - będzie nawiązywać do tego kultowego dla wielu słupszczan sklepu. - Dla mnie to miejsce było niezwykłe, dlatego kiedy dowiedziałam się, że miasto ogłosiło przetarg na lokal po Cepelii, moje wieloletnie marzenia o otworzeniu kluboksięgarni nabrały realnego kształtu i pomyślałam, że to naprawdę dobra okazja, by zacząć działać -powiedziała nam Agnieszka Zielińska, właścicielka na dwóch mszach świętych dla najmłodszych. - Poprosiliśmy go, żeby zawitał do nas również w przyszłym roku - mówi proboszcz nożyńskiej parafii. - Każde dziecko otrzymało coś słodkiego w podarku USD 3.65740 EUR 4.42760 CHF 4.H39 0 GBP 4,8708 (-) (+) wzrost ceny w stosunku do notowania poprzedniego (-)spadek ceny w stosunku do notowania poprzedniego Po kilku dniach lekkiego mrozu następuje kilka dni z odwilżą. W weekend pogoda będzie łagodna Kluboksięgamia będzie mieścić się w lokalu, gdzie przez lata funkcjonowała Cepelia. A nazwa -jakby inaczej - będzie nawiązywać do tego kultowego dla wielu słupszczan sklepu kluboksięgarni, która będzie nosiła nazwę Cepelin. Nazwa nawiązuje nie tylko do kultowej już Cepelii, ale też do legendarnych zeppelinów - niemieckich sterowców, których baza znajdowała się w pobliskich Jezierzycach. Właścicielka Cepelina przy- znaje, że sobotniego wydarzenia nie nazwałaby wielkim otwarciem, a raczej skromną parapetówką, bo obostrzenia związane z panującą epidemią koronawirusa wciąż zabraniają prowadzenia działalności stacjonarnej lokalom gastronomicznym - a takim po części będzie kluboksięgamia. Otwarcie Cepelina odbędzie się w sobotę, 12 grudnia. Jednocześnie ruszy strona internetowa, przez którą słupszczanie będą mogli kupować książki z darmową dostawą do domu. AUTOPROMOCJA PODOLE WIELKIE fi 3 1 Z E l X t I •E2HEP1' feMETPOL MQWI Ln n O S o Ę cr> o_ vo £- fSj QJ a> w ŁO rip n fi Glos Dziennik Pomorza Piątek, 11.12.2020 materiał informacyjny 03 MATERIAŁ INFORMACYJNY LSP LIFE Świąteczne zakupy w czasie pandemii Jak chronić się przed koronawirusem? Świąteczne przygotowania czas zacząć, a ty przez koronawirusa boisz się iść na zakupy nawet do pobliskiego sklepu? Unikasz dużych marketów? Czujesz strach przed dotykaniem klamek w drzwiach, poręczy przy schodach, a w końcu też koszyków i wózków na zakupy, by się nie zakazić? Już nie ma takiej potrzeby! Z pomocą przychodzi szwajcarska technologia, dzięki której stworzono wirusobójcze rękawiczki. Są już dostępne w Polsce. Zacznij je nosić i rób zakupy bez lęku. Wirusobójcze rękawiczki Rozwiązaniem są więc wirusobójcze rękawiczki, które zabijają zarazki i same się odkażają. Tak właśnie działa technologia Livinguard - dezaktywuje 99,99% wirusów i bakterii, z którymi mamy kontakt. To szwajcarski wynalazek, który wykorzystuje różnicę w ładunkach cząsteczek. Powierzchnia tkaniny, z której wykonane są rękawiczki, została naładowana dodatnio, a więc inaczej niż „ujemne" drobnoustroje. Gdy wirusy i bakterie osiadają na takich rękawiczkach, od razu zostają „złapane" przez tkaninę i zniszczone - właśnie ze względu na różnicę ładunku. Pozostałości po tak zniszczonych drobnoustrojach nie Teraz, gdy oprócz maseczki, mam jeszcze do kompletu wirusobójcze rękawiczki Fine Guard, nie boję się iść na zakupy. Dzięki temu pomogę żonie w przygotowaniach do świąt - mówi Marek (75 i.), emeryt z Wrocławia Koronawirus przenosi się drogą kropelkową. Po kaszlnięciu lub kichnięciu przez zakażoną osobę osiada na przedmiotach i pozostaje tam aktywny. To znaczy, że dotykając takich zainfekowanych przedmiotów, możemy sami zarazić się wirusem i jeszcze dalej go roznosić. Nie ma co się oszukiwać, że do sklepów przychodzą tylko zdrowi klienci. Wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest nosicielami koronawirusa. Mimo że u nich akurat choroba przechodzi bez większych objawów, to jednak stanowią zagrożenie dla innych. Wystarczy, że w sklepie na chwilę zsuną maseczkę z ust i kichną... Są niestety także i tacy, którzy ignorują objawy - kaszel czy brak smaku i węchu, i z pełną świadomością choroby wychodzą z domów na zakupy. To właśnie dlatego zgodnie z przepisami podczas zakupów trzeba mieć rękawiczki. Dają dodatkową - oprócz maseczek - ochronę przed koronawirusem, którym można się zarazić, dotykając bezwiednie rękami twarzy. i maseczki, została za to wyróżniona tytułem „Lidera innowacyjnych wyrobów sanitarnych i rozwiązań higienicznych". Lepsze i tańsze niż jednorazowe Wirusobójcze rękawiczki Fine Guard Glo-ves są miękkie i wygodne w noszeniu. Wykonane są z mieszanki bawełny i lycry, więc dają znacznie większy komfort używania niż tradycyjne gumowe rękawiczki. Przepuszczają powietrze i dzięki temu zapobiegają nadmiernemu poceniu się rąk, a dzięki zastosowanej technologii Livin-guard jednocześnie zabijają drobnoustroje i jeszcze same się odkażają. Choć rękawiczki same się sterylizują, to dla własnego komfortu można je myć. Najlepiej w chłodnej wodzie raz w tygodniu lub co dwa tygodnie, w zależności od częstotliwości i sposobu ich używania. Odrobina mydła wystarczy, by pozbyć się widocznych zabrudzeń. Należy jednak unikać silnych środków czyszczących, takich jak wybielacze, bo mogą one zniszczyć technologię Livinguard zastosowaną w rękawiczkach. Rękawiczek nie suszy się mechanicznie, wystarczy zostawić je na powietrzu aż same wyschną. Co ważne, technologia Livinguard pozostaje w pełni efektywna aż do 50 myć. Rękawiczki mogą więc służyć nawet przez dwa lata, jeśli będą prane co dwa tygodnie. Są więc tańsze w użyciu niż rękawiczki jednorazowe, które choć kosztują niewiele, powinny być zmieniane, a więc wyrzucane po każdym użyciu. Pełna ochrona Aby w pełni zabezpieczyć się przed zakażeniem koronawirusem podczas świątecznych zakupów, warto zaopatrzyć się jeszcze w maseczkę, która - tak samo jak rękawiczki - ma właściwości wirusobójcze. To bardzo ważne, ponieważ często się zdarza, że zarówno klienci, jak i sprzedawcy w sklepach noszą swoje maseczki pod brodą. Ich beztroska i lekceważenie przepisów nas może kosztować zdrowie. W maseczkach Fine Guard też zastosowano szwajcarską technologię, która zabija drobnoustroje. Wykonane są z bezzapa-chowego, przyjemnego w dotyku materiału, który nie podrażnia skóry, więc nadaje się nawet dla alergików. Maseczki są idealne do noszenia w zamkniętych pomieszczeniach, a więc właśnie w sklepach, gdzie spotykamy najwięcej ludzi. Można w nich oddychać bez wysiłku przez wiele godzin. Maseczkę da się idealnie dopasować do twarzy dzięki regulowanym gumkom. A więc nie parują w niej szkła okularów! To duża ulga. W tej maseczce wszystko widzi się zarówno na świeżym powietrzu, jak i po wejściu do sklepu. Bawełniane rękawiczki Fine Suard wygodne, oddyckajace zabijaj a wirusy dzięki technologii liyiaggard są już groźne - albo same odpadają, albo są usuwane podczas mycia tkaniny. Co ciekawe, technologię Livinguard opracowano już kilka lat temu, w czasie poprzedniej epidemii wirusa Sars, o którym dziś mało kto pamięta. Nie doszło wtedy do rozprzestrzenienia się wirusa na taką skalę jak teraz, więc technologia była na świecie wykorzystywana do filtracji wody. Gdy zaczęły się pojawiać doniesienia z Wuhan i stało się jasne, że stoimy u progu naprawdę poważnej pandemii koronawirusa, od razu wykorzystano ją do produkcji tekstylnych maseczek i rękawiczek. Skuteczność tej technologii potwierdzili naukowcy z Berlina, Akwizgranu i Arizony. Docenili ją także polscy specjaliści, którzy uznali ją za „innowację roku w kategorii zdrowie", A firma LSP Life, która sprowadziła do Polski wirusobójcze rękawiczki PRODUKTY SKUTECZNIE CHRONIĄCE PRZED KORONAWIRUSEM Przełomowa szwajcarska technologia . , \$/) livinguard 77/O skuteczności <$ZTU* ^ow,: Badania i certyfikaty Technologia Livinguard* jest chroniona przez ponad 12 patentów. Freie Ur>iversitat Berlin „Tkaniny poddane obróbce pomocą technologii l.ivinguard mogą /niszczyć 99,9% SARS-CoV-2' Uniwersytet w Arizonie „Nasze testy laboratoryjne potwierdziły, że tkanina poddana technologii Livinguard dezaktywuje ponad 99% koronawirusa" Austriackie laboratorium notyfikowane Hygcen potwierdziło zgodność z norm^ ISO 10993* -1:2018 Zamów na www.lsplife.pl 04 wydarzenia Głos Dziennik Pomorza Piątek, 11.12.2020 Piotr Wszółkowski nie będzie się odwoływał od uchwały Zarządu Krajowego PO: - Mam swój Kandydat na burmistrza Ustki usunięty z Platformy Obywatelskiej Ustka Bogumiła Rzeczkowska bogumila.rzeakowska@pokkapress.pl Zarząd Krajowy Platformy Obywatelskiej usunął z listy członków Piotra Wszółkowskiego. Powodem -samowola w kandydowaniu na burmistrza Ustki. Bytyjuż członek PO twierdzi, że rae złamał statutu partii. O uchwale Zarządu Krajowego Platformy Obywatelskiej RP z 8 grudnia poinformował nas Rafał Konon, szef usteckiego koła PO. - W wyborach na burmistrza Ustki wystartowały dwie osoby. Jednak rekomendację koła i zarządu powiatowego otrzymała tylko Adriana Cerkowska-Mar-kiewicz - mówi przewodniczący Rafał Konon. - W związku z tym Piotr Wszółkowski namój wniosek został skreślony z listy członków przez Zarząd Krajowy Platformy Obywatelskiej. Przyczyną wykluczenia z partii jest złamanie statutu. Dlatego, że Piotr Wszółkowski wystąpił przeciwko swojej koleżance. Tokame usunięcie z szeregówpartii. Dodajmy, że według statutu Platformy wykluczenie jest najostrzejszą restrykcją, którą od razu zastosowano wobec Piotra Wszółkowskiego, bo wcześniej nie było wniosku o ukaranie go przez sąd koleżeński z jednoczesnym zawieszeniem jako członka. Wykluczenie natomiast stosuje się „w szczególnie uzasadnionych przypadkach". dorobek, imię i nazwisko i jest to dla mnie rzecz wystarczająca - odpowiada Piotr Wszółkowski o uchwale Zarządu Krajowego PO dowiedział się 9 grudnia, jak twierdzi, od posła Zbigniewa Konwińskiego, który przesłał mu screena uchwały. - Jestem bardzo zaskoczony, ponieważ od początku zapowiadałem, że będę kandydował. Nie ukrywałem tego absolutnie. Byłem szczery do bólu - mówi Piotr Wszółkowski. - Przewodniczący koła Rafał Konon powiedział, że jedna osoba otrzyma rekomendację partii, ale to nie wyklucza kandydowania innych. Teraz jednak jestem atakowany, bo kandyduję na burmistrza Ustki. Piotr Wszółkowski zaprzecza, że wystąpił przeciwko swo-jej partyjnej koleżance. - Przecież pani Cerkowska-Markiewicz nie idzie do wyborów pod szyldem PO. Była jednym z czterech przesłuchiwanych przez słupski zarząd kandydatów, a Platforma zdecydowała, że jako partia nie wystawi kandydata - tłumaczy. - Ja grałem czysto od początku. Nie wiem, w jaki sposób złamałem statut. Zachowałem się w porządku. Mam czyste intencje. O wyjaśnienie poprosiliśmy więc Rafała Konona, który w rozmowie z nami z 17 listopada, zapowiadał: - Koalicja Obywatelska poszerzona o grupy społeczne z Ustki na pewno wystawi kandydata naburmistrza. Kto jednak nie dostanie naszej rekomendacji, może kandydować na własną rękę. To, że Platforma jednak nie idzie do wyborów jako partia z koalicjantem, jest już oczywiste, bo komitet wyborczy „Najlepszy Wybór dla Ustki", zarejestrowany przez Adrianę Cerkowską-Markiewicz (choć nie pod jej nazwiskiem), jest komitetem wyborców, anie partii. Jednak dlaczego Piotr Wszółkowski został usunięty z partii, podczas gdy może startować w wyborach „na własną rękę". - Zpełną świadomością tego, co robi - dopowiada dzisiaj Rafał Konon. - Każdy z członków wie, że jeśli nikt nie otrzymałby rekomendacji, kandydować mogliby wszyscy. Jednak w sytuacji, gdy jedna osoba ją dostała, ta druga powinna ją popierać. Wszyscy wiedzieli, czego mogą się spodziewać. Piotr Wszółkowski nie będzie się odwoływał od uchwały Zarządu Krajowego PO: - Mam swój dorobek, imię i nazwisko i jest to dla mnie rzecz wystarczająca - odpowiada. REGION Powiatbytowski Noga z gazu. Suszarki na drogach. Policyjna akcja „Prędkość" Dziś -11 grudnia - na drogach powiatu bytowskiego należy spodziewać się wzmożonych kontroli prędkości. Działania mają na celu zmniejszenie zagrożenia bezpieczeństwa na drogach z powodu nieprzestrzegania ograniczeń prędkości. Nadmierna prędkość wciąż jest najczęstszą przyczyną zdarzeń drogowych. Mimo licznych policyjnych kontroli, informacji mediów o tragicznych skutkach przekraczania prędkości nadal zdarzają się kierowcy, którzy nie stosują się do ograniczeń prędkości, narażając na niebezpieczeństwo siebie oraz innych uczestników ruchu drogowego. W trakcie najbliższych działań bytowscy policjanci wykorzystają ręczne mierniki prędkości oraz pojazdy wyposażone w wideorejestratory. Mundurowi pojawią się w miejscach, gdzie dochodzi do zdarzeń drogowych oraz tam, gdzie kierowcy notorycznie naruszają przepisy. Policjanci przypominają, że bezpieczna prędkość to ta, dostosowana do natężenia ruchu, obowiązujących limitów prędkości, warunków atmosferycznych, stanu nawierzchni, własnych umiejętności, (zida) Psia mama ze szczeniakami odebrana z łańcucha Powiat bytowski Sylwia Lis sylwia.lis@polskapress.pl Interwencja inspektorów ochrony zwierząt w gm. Bytów. Tym razem odebrano i uratowano psią mamę ze szczeniakami. - Psia mama uwiązana na podwórku na łańcuchu, a obok niej biegające szczeniaki - informują inspektorzy ochrony zwierząt. - Taki widok zastaliśmy w jednym z gospodarstw w gminie Bytów. Na pytanie o sterylizację były już właściciel odpowiedział, że „ nie ma sensu, bo psów już i tak nie chce". Wiele razy już widzieliśmy takie psie, łańcuchowe rodziny w gospodarstwach i za każdym razem tak samo pęka nam serce. Brak sterylizacji, brak opieki weterynaryjnej, brak ocieplenia w budzie na zimę i właściciel, który nie widzi problemu, ani sensu poprawy warunków. Psia rodzinka została odebrana i jest już bezpieczna w naszym Schronisku w Dąbrówce, gdzie mama i maluchy czekają na nowy, dobry dom. OTOZ Animals codziennie otrzymuje dziesiątki zgłoszeń dotyczących znęcania się nad zwierzętami. Inspektorzy bardzo często interweniują od rana do wieczora, ratując wiele żyć. W 2019 r. inspektoraty przeprowadziły ponad 6 tysięcy interwencji. Codziennie przyjmują kolejne dziesiątki zgłoszeń z województwa pomorskiego.©® Interwencja inspektorów ochrony zwierząt w gminie Bytów. Psia ___009982967 Odeszła kochana i dobra Maria Grabka O chwile zadumy proszą Dzieci, Wnuki, Prawnuk Msza żałobna 12 grudnia 2020 r. o godz. 73° w kościele NSJ. Pogrzeb na Starym Cmentarzu w Słupsku - wystawienie w kaplicy o godz. 8.40, wyprowadzenie godz. 9.10. 1 Wspomnienia. Te najważniejsze... Wspomnij bliskich. Zapal im świeczkę. Sprawdź na nekrologi.net i gp24.pl/nekrologi W %> "' M * WiwMMm rodzinka została odebrana i jest już bezpieczna Glos Dziennik Pomorza Piątek, 11.12.2020 wydarzenia 05 Rok po zabójstwie Wojciecha N. i ukryciu zwłok w lesie pod Słupskiem śledztwo nadal trwa. Prokuratorzy nie ujawniają jego szczegółów SlupskLębork Bogumiła Rzeczkowska bogumiia.rzeczkowska@polskapress.pl Pomorski wydział Prokuratury Krajowej prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa i ukrycia zwłok Wojciecha N. z Lęborka. Prokuratorzy nie ujawniają, co po 12 miesiącach ustalono w postępowaniu. 46-letni Wojciech N. z Lęborka zaginął 2 grudnia 2019 roku. Wówczas jego żona powiadomiła policję. Po kilku dniach wizerunek i dane Wojciecha N. umieszczono na policyjnej stronie zaginionych. W tej sprawie pierwsze czynności wykonywała Komenda Powiatowa Policji w Lęborku. Jednak funkcjonariusze zaczęli podejrzewać, że mogło dojść do zbrodni i jednocześnie trwały czynności operacyjne na terenie kilku miejscowości województwa pomorskiego. Sprawdzono miejsca pobytu zaginionego, odtworzono trasę, którą mógł się przemieszczać, wytypowano osoby, z którymi w dniu zaginięcia się spotykał. Przeczesywano rzekę Słupię, aż doszło do zatrzymania podej- rzanych. Do jednego z nich CBŚP dotarło w słupskim szpitalu. Akcja była błyskawiczna, bo policjanci dobrze znali zarówno podejrzanych, jak i ofiarę. To było morderstwo Zwłoki mężczyzny zostały odnalezione 8 grudnia 2019 roku, zakopane w kompleksie leśnym między Siemianicami a Jezierzycami. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci było wykrwawienie się na skutek licznie zadanych ran ostrym narzędziem. Sprawa z prokuratury lęborskiej trafiła do Prokuratury Okręgowej w Słupsku. Wtedy zatrzymano w sumie 9 mężczyzn, także świadków, w tym jednego w Zabrzu. Sąd Rejonowy w Słupsku na wniosek Prokuratury Okręgowej w Słupsku aresztował Tomasza N., Łukasza D., Fabiana M., Krzysztofa S. Później zatrzymano i aresztowano Adama M. ze Słupska, który miesiąc wcześniej z Łukaszem D. wyszedł z aresztu w toczącej się do dzisiaj sprawie podpalenia mieszkania przy ul. Fałata w Słupsku. Czterem podejrza- Jedno z aresztowań w Sądzie Rejonowym w Słupsku w grudniu ubiegłego roku. Wtedy zatrzymano w sumie 9 mężczyzn; także świadków, w tym jednego w Zabrzu nym zarzucono zabójstwo. Prócz tego części zatrzymanym zostały przedstawione zarzuty posiadania narkotyków, broni palnej gazowej, utrudniania śledztwa, zacierania śladów przestępstwa. Rok temu w areszcie przebywało pięciu. - Zatrzymane osoby to mieszkańcy Słupska oraz Trójmiasta, w większości bardzo dobrze znani policji z uwagi na ich wcześniejszą karalność oraz powiązania ze światem przestępczym - informował wówczas Paweł Wnuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej wSłupsku. - Wszyscy występujący w sprawie podejrzani nie przyznają się do popełnienia zarzucanych im przestępstw. Akta do krajówki 23 grudnia 2019 roku śledztwo Prokuratury Okręgowej w Słupsku zostało przejęte do dal- szego prowadzenia przez Pomorski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Gdańsku Prokuratury Krajowej w Warszawie. Co więc wydarzyło się w ciągu długiego roku? Na razie się nie dowiemy.[/b] Pytaliśmy Prokuraturę Krajową, na jakim etapie jest postępowanie wszczęte na początku grudnia 2019 roku? Czy wobec osób aresztowanych w tej sprawie nadal jest stosowany ten środek zapobiegawczy? Ile osób łącznie przebywa w areszcie? Ile jest podejrzanych o zabójstwo, ile o inne czyny związane z tą sprawą? Do kiedy śledztwo zostało przedłużone? Kiedy zostanie zakończone? Oto odpowiedź: - Pomorski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Gdańsku prowadzi czynności procesowe w celu wyjaśnienia wszystkich okoliczności sprawy, a także zebrania, zabezpieczenia i w niezbędnym zakresie utrwalenia dowodów dla sądu - poinformował nas dział prasowy Prokuratury Krajowej. - Termin zakończenia postępowania uzależniony jest od wykonania przez prokuratora zaplanowanych czynności procesowych i wyjaśnienia okoliczności będących przedmiotem śledztwa. Z uwagi na dobro postępowania przygotowawczego na obecnym etapie nie udzielamy bliższych informacji co do wykonywanych i planowanych czynności procesowych. ©® Dolina Charlotty Resort & SPA Świąteczną oferta naturalnych wyrobów wfaónycli *l2)oliny dharfotty 009970304 Zapraszamy do składania zamówień na wyroby własne przygotowywane w wędzarni w Dolinie Charlotty. Wieloletnie doświadczenie i wiedza Mistrza Stefana Warcholaka to gwarancja dobrych receptur i wysokiej jakości produkowanych wyrobów. 667 710 814 / 667 710 742 y - • • Namówienia 06 wydarzenia Głos Dziennik Pomorza Piątek, 11.12.2020 Blisko setka nowych zakażeń w regionie w ciągu ostatniej doby Blisko setka nowych zakażeń w regionie Zdrowie Kinga Siwiec kingą siwiec@polskapress.pl W Polsce w ciągu ostatniej doby potwierdzono prawie 14 tysięcy nowych zakażeń. Zmarło prawie pół tysiąca osób. W Słupsku i regionie blisko sto nowych przypadków, ale bez ofiar śmiertelnych. Czy po 27 grudnia trafimy do czerwonej strefy? Do 27 grudnia obowiązują obostrzenia, które zakazują m.in. otwarcia ośrodków kultury, siłowni i hoteli. Kilka tygodni temu rząd przedstawił schemat dalszego działania, które uzależnione będzie od średniej liczby zachorowań w całym kraju. Jeśli spadnie ona poniżej 19 tysięcy dziennie na przestrzeni tygodnia, to Polska znajdzie się w tak zwanej strefie czerwonej. Abyśmy trafili do strefy żółtej, dobowy średni przyrost z całego tygodnia musi spaść do 9 400, a żeby w kraju pojawiły się znów strefy zielone, liczba zakażeń niemoże przekraczać 3 800 dziennie. Gdyby decyzja miała zostać podjęta dziś na podstawie raportów zakażeń z ostatnich 7 dni (od piątku, 4 grudnia) to w Polsce zostałyby wprowadzone zasady dla czerwonej strefy, ale niewiele brakuje, abyśmy trafili do żółtej -średnia liczba zachorować nieco przekracza 10 tysięcy dziennie. W ciągu ostatniej doby w całym kraju potwierdzono 13 749 nowych przypadków zachorowań. Zmarło 470 osób, z czego 113 z powodu covid-l9, a357z powodu współistnienia covid-l9 z innymi chorobami. W Pomorskiem zachorowało 887 osób, zmarło 19 (z tego 5 z powody koronawirusa, a 14 w związku z występowaniem covid-l9 z innymi chorobami). W Słupsku i powiecie w ciągu ostatniej doby nie było przypadków ofiar śmiertelnych, ale zachorowało 98 osób (51 w powiecie i 47 w* samym Słupsku). ©® 009495207 AUTOPROMOCJA * TAXI I r , 598422700 607 271717 jra H jgęz NAJTANSZETAXIW SŁUPSKU Czytaj tak, jak lubisz flp24.pl ISJ24.pl Nieczynna porodówka w słupskim szpitalu! Personel zakażony Magdalena Olechnowicz magdalena.olechnowia@polskapress.pl Szpital zawiesił tymczasowo działalność oddziału ginekologiczno-położniczego. Przyczyną są zakażenia koronawirusem wśród personelu oddziału. Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Słupsku napisał oficjalne oświadczenie: „Z przykrością informujemy nasze pacjentki, że jesteśmy zmuszeni do zawieszenia działalności oddziału położniczo-ginekologicznego na czas zlikwidowania ogniska zakażenia oraz powrotu do pracy zdrowego personelu. O ponownym uruchomieniu działalności niezwłocznie poinformujemy Państwa. Jednocześnie zwracamy się z prośbą o korzystanie z usług oddziałów położniczo-ginekologicznych sąsiadujących z naszym szpitalem. Za powstałe niedogodności serdecznie przepraszamy." Pod komunikatem podpisali się prezes zarządu Andrzej Słupski szpital zawiesił tymczasowo działalność oddziału ginekologiczno-położniczego Sapiński oraz Aneta Barna-Feszak, wiceprezes zarządu." Najbliższe oddziały położniczo-ginekologiczne znajdują się w szpitalach w Miastku, Bytowie, Lęborku oraz Koszalinie. Są one poinformowane o sytuacji w szpitalu w Słupsku i za- pewniają, że pacjentki ze Słupska zostaną u nich przyjęte. - Jesteśmy przygotowani na tę sytuację. Jeśli będzie taka konieczność, zwiększymy obsadę personelu w oddziale - zapowiada Renata Kiempa, prezes szpitala w Miastku. - W oddziale ginekologiczno-położni- czym mamy 25 łóżek, ale na pewno każdemu, kto do nas dotrze, zapewnimy opiekę i przyjmiemy poród - zapewnia pani prezes. Sugeruje jednak, aby - dla bezpieczeństwa - wcześniej zadzwonić i zapytać o to, czy są miejsca. ©® Nie żyje Arkadiusz Kubiak, nauczyciel historii, wychowawca wielu pokoleń usteckiego „Kopernika" Ustka Bogumiła Rzeczkowska bogumila.r7eczkowska@polskapress.pl W wieku 59 lat zmarł Arkadiusz Kubiak, znany i ceniony od dziesięcioleci w usteckiej i słupskiej oświacie nauczyciel historii. Odszedł człowiek z pasją, którą przekazywał swoim uczniom i niezliczonym laureatom wielu konkursów. Poświęcił im całe swoje życie. Arkadiusz Kubiak Informację o śmierci Arkadiusza Kubiaka podał Zespół Szkół Ogólnokształcących i Technicznych w Ustce. Arkadiusz Kubiak pracę w usteckim Liceum Ogólnokształcącym im. Mikołaja Kopernika w Ustce rozpoczął w pierwszej połowie lat 80. Uczył historii, wiedzy o społeczeństwie, także podstaw przedsiębiorczości. Kilka lat temu przeszedł na emeryturę pomostową. W Ustce był ceniony przez wiele pokoleń absolwentów „Kopernika", rodzi- ców, swoich współpracowników. - Arek pisał historię naszej szkoły, najpierw jako absolwent, później jako nauczyciel. Swoją postacią pisał także historię miasta - wspomina Katarzyna Ozimek, dyrektor ZSOiT w Ustce. - Miłością do historii zaraził ogromną liczbę absolwentów, wśród których jest znaczna liczba laureatów konkursów historycznych. ©® AUTOPROMOCJA Prenumerata pocztowa na 2021 • miesięczna • kwartalna • półroczna roczna - 48 zł (oszczędzasz 29,50 zł) - 144 zł (oszczędzasz 96,90 zł) - 288 zł (oszczędzasz 206,70 zł) - 588 zł (oszczędzasz 437,90 zł) Pomorza Szczegóły u listonosza i w najbliższym urzędzie pocztowym zadzwoń: 94 340 1114 od poniedziałku 'do piqtku w godz. 9:00-15:00 email: prenumerata.gdp@polskapress.pl CZEKAMY DO 21 GRUDNIA! Glos Dziennik Pomorza Piątek, 11.12.2020 artykułreklamowy 07 4-krotnie popraw jakość słyszenia i wyeliminuj szumy uszne To małe urządzenie może zapewnić ^GIGANTYCZNĄ POPRAWĘ Qj słuchu nawet od 1. użycia! To najskuteczniejszy sposób na wsparcie narządu słuchu, jaki w 2020 roku pojawił się na polskim rynku! Chcesz mieć wzorowy słuch bez pisków, szmerów i dudnienia w uchu? Załóż miniaturowy aparacik i jeszcze tego samego dnia: swobodnie rozmawiaj przez telefon, ciesz się telewizyjnym seansem bez podgłaśniania, jak dawniej zatańcz do ulubionej piosenki z radia. Dzięki miniaturowym rozmiarom urządzenia nikt nie zauważy różnicy w Twoim wyglądzie, za to Ty usłyszysz kolosalną różnicę w jakości dźwięku. Już od 1. założenia! * $ Przeczytaj, jak możesz dostać darmowy egzemplarz błyskawicznego wzmacniacza słuchu. ...... Chcesz drugi produkt w PREZENCIE? Zadzwoń w przeciągu 5 dni! ! g" f ilitilil ^ piew ptaków za oknem, S śmiech wnuczka w słuchawce telefonu, ukochane melodie ~ jest tyle drobiazgów, które umilają życie... Od teraz możesz usłyszeć jejiawet z dużej odległości i bez zakłóceń. Pomoże Ci douszny „drobiazg" o wielkiej mocy. Audio-techno-logiczny cud już od 1. zastosowania pomaga wzmocnić odbierane dźwięki, wyeliminować szumy uszne i uwolnić od słabego słuchu. Ig ZAKŁÓCENIA SŁYSZENIA WYŁĄCZ JE W 5 MINUT! \ TOPwzmacniacz słuchu f | nowej generacji: Błyskawicznie wzmacnia dźwięki otoczenia i podgłaśnia je do 82% Natychmiast separuje mowę ludzką od odgłosów tła Automatycznie blokuje szumy, dudnienia, piski i trzaski fantomowe Pomaga usłyszeć i rozróżnić pełen zakres i każdy rodzaj dźwięków - od szeptu do chóralnego śpiewu Najlepszy domowy sposób na szybką poprawę słuchu Zaburzenia słyszenia da się pokonać w każdym wieku. Szybko i dyskretnie! Może to potwierdzić już 127 453 Polaków korzystających z tego niezwykłego urządzenia. Aż 97/100 osób przyznaje, że odkąd stosuje foniczny hit, wreszcie uwolniło się od zawstydzających przesłyszeli Ludzie stosujący wzmacniacz słuchu nie muszą już przerywać rozmów krępującym „Słucham?" czy „Powtórz" Wśród użytkowników powyżej 60. roku życia szczególnie cenione jest nawet 4-krotne wzmocnienie oraz wyostrzenie dźwięków z telewizora, telefonu i radia oraz wyciszenie szumów usznych. Wystarczy jeden ruch włączający aparat i koniec z sąsiedzkimi skargami na dudniący odbiornik! Od teraz rozmowa telefoniczna z lekarzem, urzędnikiem czy konsultantem telewizji kablowej będzie autentyczną wygodą a nie stresem, że coś źle usłyszysz. Błyskawiczne wzmocnienie duchu oraz wytłumienie irytujących szumów i trzasków to jednak tylko część zalet dyskretnego fono-korektora. Czy wiesz, dlaczego 15 kolejnych osób codziennie uznaje to miniaturowe urządzenie za swój absolutny niezbędnik? który sprawdzi się w każdym wisky Na rynku wzmac-^ niaczy słuchu ~ wreszcie mamy urządzenie na miarę technologii XXI wieku: niewielkie i... inteligentne. Ten audio-wzmacniacz samoczynnie odróżnia mowę ludzką od zgiełku i szumu. Dopasowuje też swoją moc, by maksymalnie wyostrzyć dźwięki wydawane przez ludzi Równocześnie bezbłędnie wykrywa kierunek, z którego dochodzą fale dźwiękowe. Np. wiesz, skąd nadjeżdża samochód i słyszysz, w jakiej jest odległości. Marek Jarocki, ekspert laryngologii Miniaturowe rozmiary - ogromne korzyści dla Gebie Ten kompaktowy audio-wzmacniacz bez problemu ujmiesz w 2 palce. Jednak odległość. z jakiej zbiera dźwięki, sięga 1 500 kroków. Oznacza to, że usłyszysz bez problemu: Szept- do 2,5 m Szum wody z kranu - do 10 m Dialog -do20m Śpiew ptaków - do 300 m Ruch uliczny - do 0,7 km Najlepszy wzmacniacz słuchu według ekspertów MedicReportersI Czysty i pełny zakres dźwięków? Nawet w 5 minut! Zaawansowany wiek, przebywanie w hałasie, przebyte choroby - te wszystkie czynniki mogą stępić Twój słuch oraz wywoływać męczące szumy uszne. Eksperci są zgodni: ten problem sam nie zniknie. Na szczęście współczesna nauka podsuwa Ci idealne rozwiązanie: malutki, prosty w obsłudze, dyskretny wzmacniacz słuchu, który zdołał już zaskarbić sobie uznanie ponad pół miliona Europejczyków. Pora na Ciebie! Zamów mini-korektor i już od 1. użycia czerp ze słyszenia maksymalną przyjemność. „Wreszcie słyszę wszystko bez zakłóceń!" Cieszę się doskonałym dźwiękiem za ! dnia oraz idealną | ciszą w nocy! Ten aparacik w jedną chwilę wyłączył ogłuszający szum i „zwrócił" piękne dźwięki. Dziękuję! Janina, 68 łat, Białystok DYSKRECJA, LEKKOŚĆ, PROSTOTA Taki jest BESTSELLEROWY wzmacniacz słuchu na rynku: NIEWIDOCZNY -dzięki miniaturowym rozmiarom i kolorowi dopasowanemu do skóry pozostaje niezauważalny dla Twojego otoczenia - opływowe kształty zapewniają pełen komfort noszenia, nawet przy podpieraniu głowy i leżeniu na boku DOPASOWANY DO CIEBIE -3 rozmiary nakładek gwarantują optymalne zamocowanie go w uchu. Nie wypadnie nawet przy bieganiu czy schylaniu się HALO,ODBIERZ PREZENT! KOMUNIKAT SPECJALNY: Zadzwoń jak najszybciej - masz szansę otrzymać audio-asystenta nowej generacji ze 100% refundacją od producenta. Nie musisz dosyłać żadnych zaświadczeń! Spiesz się, liczba darmowych urządzeń jest ograniczona. „Tak dobrego słuchu nie miałam od 15 lat" I Dzięki temu i wzmacniaczo-| wi odzyskałam normalne życie. | Znów z przyjem-j nością rozma-^ wiam z sąsiadami, telefonuję, odbieram domofon, słyszę każdy dzwonek do drzwi. W nocy za to świetnie się wysypiam, bo szumy uszne zniknęły całkowicie. Zofia, 65 lat, Gniezno „Odzyskałem świetny słuch w 1 wieczór" I Nie zliczę, ile razy wywołałem panikęwrodzi-nie, bo bliscy nie mogli się do mnie dodzwonić. Cały I czas bezpiecznie siedziałem w mieszkaniu, tylko nie słyszałem telefonu. To małe audio-urządzenie rozwiązało problem. Z nim słyszę nawet, jak u sąsiada leci woda. Za to on wreszcie nie słyszy mojego telewizora. Zbigniew, 76 lat, Radom RegiJartin "7gl^p^Cjpk!ćorn" Pierwsze 100 osób, które zadzwonią do 26.12.2020 r., otrzyma 100% REFUNDACJI OD PRODUCENTA. X™"°>87 730 3166 SZYBKA WYSYŁKA! pon.- pi 08:00-20:00, sob -nd. 09:00-20:00. Zwykłe połączenie lokalne bez dodatkowych opłat. 08 Kraj Glos Dziennik Pomorza Piątek, 11.12.2020 Ziobro opuści rząd po kompromisie z UE? Warszawa Kacper Rogacin kacper.rogacin@polskapress.pl Jeśli premier Mateusz Morawiecki zgodzi się na kompromis ws. budżetu unijnego. Zbigniew Ziobro będzie domagał się dymisji szefa rządu-podajeRMF FM. Po unijnym szczycie Solidarna Polska ma podjąć decyzją co do dalszej obecności w Zjednoczonej Prawicy. Stanowisko Polski i Węgier ws. powiązania budżetu unijnego z praworządnością od tygodni było jednakowe - albo Unia zrezygnuje z tego zapisu, albo oba kraje zawetująbudżet. Wielkim orędownikiem takiego podejścia do sprawy był w Polsce Zbigniew Ziobro. Minister Sprawiedliwości i inni politycy Solidarnej Polski otwarcie mówili: weto albo śmierć. Sytuację zmieniła wtorkowa wizyta Viktora Orbana w Warszawie. Premier Węgier spotkał się z premierem Mateuszem Morawieckim oraz prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim, a następnie do rozmowy zaproszono liderów partii koalicyjnych - Jarosława Gowina i Zbig- niewa Ziobrę. Po spotkaniu stanowisko Polski i Węgier uległo zmianie. Z przecieków medialnych dowiedzieliśmy się, że podczas ostatniego w tym roku szczytu unijnego Polska i Węgry mogą przyjąć kompromisowe rozwiązanie. Propozycja zakłada, że do rozporządzenia dot. praworządności zostaną dodane specjalne wytyczne, które mają uchronić kraj e wspólnoty przez bezprawnym nadużyciem przepisów. Informację podała m.in. agencja Reuters. Zmianę stanowiska polskiego rządu jednoznacznie skrytykował Zbigniew Ziobro. „Konkluzje interpretujące i wytyczne nie są prawem! Prawem jest rozporządzenie. Jeżeli rozporządzenie łączące budżet z ideologią wejdzie w życie, będzie to znaczące ograniczenie suwerenności Polskiizłamanie eu-ropejskich traktów. Nie zgadzamy się na to!!! Walczmy o interes Polski" - napisał na Twit-te-rze minister sprawiedliwości. Ale tonie wszystko - jak podaj e RMF FM, Ziobro domaga się od Jarosława Kaczyńskiego dymisji premiera Morawiec-kiego, jeśli ten zgodzi się na kompromis ws. budżetu unijnego. Szczyt UE: szansa na kompromis, ale Holandia stawia warunki Bruksela Kacper Rogacin kacper.rogacin@polskapress.pl Przyjęcie przez Polskę i Węgry kompromisu ws. budżetu unijnego jest najbardziej prawdopodobnym scenariuszem. choć na ostatniej prostej pojawmy się pewne komplikacje. Premier Holandii Mark Rutte postawił trzy warunki, które są przedmiotem dyskusji. Przez długie tygodnie Polska i Węgry twardo stały na stanowisku wykluczającym jakiekolwiek powiązanie pieniędzy z budżetu unijnego z praworządnością. Po wizycie Viktora Orbana w Warszawie Polska i Węgry obrały kurs na kompromis. Niemiecka prezydencja zaproponowała Polsce i Węgrom, że przepisy nie zostaną zmienione, ale wprowadzone zostaną dodatkowe wytyczne dot. stosowania mechanizmu wiążącego praworządność z pieniędzmi. Najważniejszym zapisem dla Polski i Węgier jest zobowiązanie Komisji Europej- Polska i Węgry są gotowe zaakceptować kompromis ws. budżetu UE. Twarde stanowisko zajmuje Holandia skiej, by poczekała z używaniem tego mechanizmu, do czasu aż wypowie się na ten temat Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej -informuje RMF FM. Premier Mateusz Morawiecki pojawił się w Brukseli w czwartek i przypomniał, że Polska zadba o swój interes, ale dał do zrozumienia, że jeśli wytyczne zostaną zawarte w przepisach, to weta nie będzie. - Chcemy, żeby budżet był uruchomiony jak najszybciej, ale nie odejdziemy od tego, żeby bronić polskich interesów poprzez maksymalną pewność co do tego, że w konkluzjach określone będą wytyczne dla KE. Chcemy, żeby to było absolutnie jasne, że jeżeli te wytyczne, które być może będą przyjęte na Radzie Europejskiej, nie będą przez KE wkomponowane w ich wytyczne, w ich mechanizm stosowania prawa, to my nie będziemy w stanie uzgodnić procedury budżetu, pójść dalej z naszym procesem - powiedział premier. W przyjaznym tonie wypowiadała się również Angela Merkel.- Od kilku dni, również ja osobiście, bardzo intensywnie pracowaliśmy nad tym, aby postarać się w pewien sposób rozwiązać trudności i problemy, które napotkaliśmy i rozwiać wszelkie wątpliwości ze strony Polski i Węgier - powiedziała kanclerz Niemiec. Dość nieoczekiwanie na ostatniej prostej pojawiła się przeszkoda. Premier Holandii przedstawił swoje warunki i wątpliwości dotyczące kompromisu ws. budżetu unijnego. Ostatnią kwestią są wątpliwości dotyczące odsunięcia w czasie działania mechanizmu. A ten zapis jest kluczowy dla Viktora Orbana, który chce, by mechanizm zaczął działać dopiero w2022roku - już po wyborach, na Węgrzech. 009984154 WSZYSTKO ZACZYNA SIĘ OD SPOTKANIA |_ĄJ TOWARZYSTWA ZACHĘTY SZTUK PIĘKNYCH TOWARZYSTWO ZACHĘTY SZTUK PIĘKNYCH Wszystko zaczęło się 160 lat temu od spotkania grupy przyjaciół w pracowni przy ul. Miodowej w Warszawie. W czasie kiedy Polski nie było na mapie, grupa twórców i mecenasów postanowiła założyć stowarzyszenie, które miało otoczyć opieką polską sztukę i artystów. Towarzystwo dało początek dzisiejszej Zachęcie —Narodowej Galerii Sztuki. Dzisiaj nadal istnieje i realizuje te same idee w nowej rzeczywistości. DOŁĄCZ DO NAS TZSP.art.pl Rocznica założenia Towarzystwa przypada w roku, który dla wszystkich okazał się wyjątkowym wyzwaniem. Sztuka jednak nigdy wcześniej nie była tak dostępna. Bez wychodzenia z domu można obejrzeć wystawy oniine, wziąć udział w warsztatach, przeglądać publikacje i prace z kolekcji, odwiedzić księgarnię artystyczną i poznać niedostępne zakamarki galerii. SPOTKAJMY SIĘ -> ZACHETA.art.pl Głos Dziennik Pomorza Piątek, 11.12.2020 Świat 09 Testowanie pasażerów odmrozi branżę lotniczą? Amsterdam Kazimierz Sikorski kazimierc5ikof5lti@polskapress.pl Linie lotnicze Dełta Air Lines i KLM uruchamiają 15 grudnia specjalne loty między Atlantą a Amsterdamem, których pasażerów obejmie się procedurą testów pod kątem koronawirusa. Delta Air Lines, KLM Królewskie Holenderskie Linie Lotnicze, rząd Holandii oraz lotniska Schiphol w Amsterdamie i Hartsfield-Jackson w Atlancie opracowały rozwiązanie, aby zapewnić bezpieczne podróże między obydwoma krajami. System testów PCR pozwoli uprawnionym klientom na wjazd do Holandii, zwalniając ich z obowiązkowej kwarantanny po przylocie. Pozostałe loty KLM i Delta nie są objęte testami i mogą nimi podróżować wszyscy pasażerowie, ale po przylocie do Holandii muszą odbyć 10-dniową kwarantannę. - To bardzo ważny krok w kierunku odbudowy międzynarodowej branży turystycznej i lotniczej oraz rozwiązanie, z którego chcemy sko- rzystać, dopóki szczepionka przeciw C0VID-19 nie będzie powszechnie dostępna na całym świecie - powiedział Pieter Elbers, prezes i dyrektor generalny KLM. Wspomniane loty na trasie Atlanta-Amsterdam, objęte specjalną procedurą testów pod kątem C0VID-19 będą oferowane od 15 grudnia br. cztery razy w tygodniu: dwa loty na pokładzie KLM i dwa linią Delta. Na pokład będą wpuszczani pasażerowie, którzy poddali się procedurze testów CPR i uzyskali negatywny wynik. Podróżny z Atlanty do Amsterdamu na stronie klm.com lub Delta.com wybiera specjalnie oznaczony lot objęty procedurą testów. Na 5 dni przed przybyciem do Holandii wykonuje pierwszy test PCR, a następnie izoluje się do dnia wyjazdu. Przed wejściem do samolotu w Atlancie wykonuje szybki test antygenowy. Po wylądowaniu w Amsterdamie powtórnie poddaje się testowi PCR. W przypadku negatywnego wyniku, podróżnyjest zwolniony z kwarantanny w Holandii. ©® Prezydent Macron na wojnie z islamskim radykalizmem Paryż Kazimierz Sikorski kazimierziikor5ki@polskapress.pl Prezydent Macron tłumaczy, że nowe ustawodawstwo wymierzone w islamski radykalizm jest potrzebne, aby wzmocnić świecki charakter Francji. Prezydent Francji Emmanuel Macron prosi o wsparcie dla swojego gabinetu w sprawie projektu ustawy zwalczającej radykalny islamizm. Krytycy zarzucają mu, że nowe prawo byłoby wymierzone we wszystkich muzułmanów. - Wrogiem Republiki jest ide-ologia polityczna zwana radykalnym islamizmem, której celem jest podzielenie Francuzów między sobą - mówił premier Jean Castex na łamach „Le Monde". Walka z poligamią Gabinet Macrona zatwierdził projekt ustawy skierowanej przeciw radykalnemu islamowi, ma on między innymi ograniczyć poligamię i przymusowe małżeństwa. -era Projekt ustawy przygotowany przez gabinet Macrona ma m.in. ograniczyć poligamię i przymusowe małżeństwa Projekt ustawy wzmacniający zasady Republiki wprowadza szereg nowych środków: Poligamia jest już zakazana we Francji, ale nowe prawo zakazałoby również władzom wydawania dokumentów pobytu, jeśli okaże się, że starający się o miejsce nad Sekwaną są poli-gamistami. Marlene Schiappa, minister do spraw obywatelstwa, po- wiedziała: Nie nadamy statusu rezydenta osobom poligamicznym. Każdemu, kto już mieszka we Francji z więcej niż jedną żoną, zostanie mu odebrany status rezydenta. Małżeństwo zostanie unieważnione, gdy urzędnicy po rozmowie z przyszłymi małżonkami udowodnią, że zawarto je pod przymusem - zapowiada Marlene Schiappa. Okazuje się, że we Francji małżeństwa zawierane pod przymusem dotyczą około 200 tysięcy kobiet. Ochrona kobiet i dzieci Projekt ustawy określa też bardziej rygorystyczne kryteria zezwalające na nauczanie w domu dzieci w wieku powyżej trzech lat, aby uniemożliwić rodzicom wyprowadzanie maluchów ze szkół publicznych i zapisywanie ich do potajemnie działających islamskich placówek. Projekt wprowadza również kary roku więzienia i grzywny do 15 tysięcy euro dla lekarzy wystawiających tzw. świadectwa dziewictwa dla tradycyjnych małżeństw religijnych. Kolejna klauzula łamie mowę nienawiści w Internecie, umożliwiając sędziom prowadzenie przyspieszonych procesów podejrzanych o terroryzm. Nowe przepisy zakładają, że organizacje pozarządowe i charytatywne podejrzewane o infiltrację przez radykalnych isla-mistów będą musiały zwrócić wszystkie fundusze publiczne, jeśli okaże się, że nie przestrzegały zasad i wartości Republiki. Materiał Informacyjny MAKRO & Restauracje oferujące świąteczne i noworoczne dania na wynos znajdziesz tu: www.makro.pl/zamawiaj-z-dostawa jk % " łfcew. W m H * m IC F * #D ąj S woj ej n i 0 d po czą ć llfl H tfZamawiamNaWyrios śk X > * ^Gastro § #WspieramGastro SUKCES TO NASZ BIZNES 10 krzyżówka Głos Dziennik Pomorza Piątek, 11.12.2020 brat Kośmy z „Potopu* -V nieroztropność odkryta weranda r" koń w plamy r- obserwator ścisły —V jasna na piwie r~ student r~ gwał-towny płacz miękka tkanina ptak w klatce szturm na pozycję wroga klub z Sara-gossy krzew parkowy barierka wokół balkonu dawna torba podróżna ustrój polityczny wykaz statek Kolumba ^ i 1 1 ł specjalnie tuczony - ł \ nieza-ludniony obszar - 1 \ plan leśny ptak komedia Zapolskiej u stopień czcionki - 17 arkusz blachy - 1 ciężka praca, orka - 10 włoski motocykl Br dla chemika 18 \ ogłoszenia prasowe nocna w fabryce - wielki gad z Komodo - jasnosc Edwarda dla przyjaciół - i dzierżawa lokalu - \ 14 V zebra - r 16 \ stolica Albanii siatkarski klub z Bełchatowa r~ prymitywny młyn ptak śmieszka dawne porwanie panny zabawka na sznurku mocny truneK klasztor prawosławny hobby „Wielka to żart" starożytne liczydło pracownik fermy mlecznej - 1 12 rodzaj upięcia włosów drzewo podmokłych terenów - ł francuski burmistrz l ł u 1 koszmar tulipan lub róża baśniowy garbusek \ —► 26 płynie w korycie - ochronki dla malusz-ków ł serwowane w gospodzie siwizna na ... na prawo jazdy bogini z warszawskiego pomnika 25 11 skroni kabaret z Zielonej Góry tango Grechuty aplauz - rzeka Kościuszkowców - zacisk ,przy akumulatorze - motyw dekoracyjny - i 2 f u i 13 francuska rzeka, dopływ Rodanu Zamów prenumeratę Głosu! leci do światła 27 roślina nadwodna popularny kabaret obóz tatarski wielki ssak morski - ciężki metal „rabatowy" kraj - i i 1 jezioro w pobliżu Mrągowa ocena szkic, kontur \ 1 r ł Bielska lub Burgunda szkoli uczniów w rzemiośle wersja Fiata część OSODO-wości ryba mu-listych wod 19 pachnący krzew parkowy leśny ul \Vóiftrtvk> \ f/ewv ' Hf r'«8SSf5»» r \ ł 7 \ u 15 surowe przepisy wyrwana z kalendarza nad . gł0^ świętego czynsz epidemia, zaraza dawne usuwanie chłopów z ziemi włoski wulkan bohaterka „Nad Niem-nem" woda na herbatę 2021 - ł 5 V m Zadzw 0 u 1 * na półkach w sklepie roń pod numer: 943401114, u i \ od poniedziałku do piątku, w godzinach od 9.00 do 15X30 piłka poza boiskiem roślina wodna dwie w podwoziu wydział uniwersytetu pies □ończv rzecz niezwykle pięKna człowiek nieobliczalny stolica kraju faraonów kobiece imię "V kwit kasowy - \ ł 1 20 y vi iv4ij lilia afrykańska filmowa na Mariensztacie U l 4 katorga, znoj - 4 drwina, ironia 1 1 9 r~ zbiera dane na ulicy Mona obraz Leonarda da Vinci - resztka świecy - dawna moneta kość wirtualna postać potocznie przyjaźń melodia ó wyziewy głos budzika u druh Portosa i Aramisa - i 24 ojciec F72wa \ zamiast szelek -+■ i 1 L&.C1 W CL twarda skała wymarły, nielotny ptak okrasa do potraw duża ilość 6 kotlet wołowy atrybut praczki r~ przeciwpowodziowy podmuch wiatru - ł 8 metal w słowie winda - i film Wojciecha Smarzowskiego dobry lub zły znak u 1 i 4 owoc ostu kobieta w raju 22 oliwne lasy - szef wyższej uczelni - i 3 i mała beczka -+■ \ kuchenny pomocnik - dębią obrazu -*• 21 ssak z Andów - r 23 dzielny Szwejk - informacje na dysku - Czesław, muzyk i piosenkarz - michałek na rabacie rodzaj surduta —* potrawa z surowego mięsa - rysunek wgłębny - ostra krawędź - 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 Litery z pól ponumerowanych od 1 do 27 utworzą rozwiązanie - sentencję łacińską. piaoaz oNanai 'paizcDiMOd omi\h :3invzVimzou Litery z pól ponumerowanych od 1 do 27 utworzą rozwiązanie - sentencję łacińską. piaoaz oNanai 'paizcDiMOd omi\h :3invzVimzou Głos Dziennik Pomorza Piątek, 11.12.2020 U Po pandemii część z nas będzie jak człowiek pierwotny Str. 12-13 Asiu, jeśli żyjesz, daj znak... Pojechała w Tatry i zniknęła Str. 14-15 Czas, gdy rzucili pomarańcze, czyli jak świętowaliśmy. Str. 16 magazyn Anna Tarnowska, modelka, zdobywczyni wielu tytułów Miss, prywatnie partnerka Rafała Brzozowskiego Uosobienie piękna i pokory W naszym związku każde z nas pracuje na własny rachunek. Nie wykorzystuję naszych relacji do zdobywania zleceń czy kształtowania wizerunku - mówi Anna Tarnowska str.» 12 magazyn Glos Dziennik Pomorza Piątek, 11.12.2020 Ojciec Tomasz Franc OP: Po pandemii będziemy jak neandertalczycy - Po pandemii część z nas będzie jak człowiek pierwotny z maczugami. Wyjdzie z jaskiń, nie dbając o relacje i siebie, bo w czasie pandemii zabrakło troski - mówi ojciec Tomasz Franc OP, dominikanin i psychoterapeuta Jolanta Tęcza-Ćwierz jolanta.cwierz@polskapre5s.pl Rozmowa - Przed nami lawina stanów depresyjnych. Ludzie tracą najbliższych, pracę, relacje -mówi Tomasz Franc. dominikanin i psycholog. Z czym się idzie do psychoterapeuty? Z bólem egzystencjalnym, z którym sobie nie potrafimy poradzić. Z napięciem, pytaniami, niepokojem, powracającymi wydarzeniami z historii, z trudnościami w relacjach. Nie chodzi tylko o klasyczne zaburzenia psychiczne czy choroby, ale także o to, co jest trudne do zwerbalizowania, nad czym się zastanawiamy i szukamy pomocy. Czasem nawet niełatwo nam to nazwać. Terapia jest leczeniem przez słowo, za pomocą szukania sensu, nadawania znaczenia, wydobywania z czeluści z naszej nieświadomości konfliktów emocjonalno-psy-chicznych, które próbujemy nazwać. Czy spowiedź może być formą albo namiastką terapii? Spowiedź jest sakramentem uzdrowienia, przebaczenia. Szczególnie jeśli dotyczy dłuższego okresu, daje możliwość spojrzenia na życie z perspektywy. Podsumowania pewnych wydarzeń, zobaczenia rozwoju duchowego albo zaniedbań, które nas odciągały od relacji z Bogiem. Spowiedź zawsze porusza się w kategoriach świadomych -tego, co przeżywamy. A terapia daje nam możliwość zobaczenia wnętrza naszych czynów przez dłuższy, systematyczny kontakt z jedną osobą, terapeutą. Spowiedź dotyczy tego, co rozum potrafi nazwać, zmierzyć, wyliczyć i odnieść do sumienia, do normy, którą reprezentuje dekalog, ewangelia czy nauczanie Kościoła. Terapia pozwala nam głębiej w psychice i emocjach odnaleźć korzenie tego, co determinuje nasze zachowanie. W spowiedzi mamy anonimowość, moje imię, nazwisko nie są ważne. Liczy się moje sumienie, wpatrzone w Boga, przed którym staję. W terapii anonimowość jest związana z tajemnicą terapii, ale doskonale wiemy, jak się nazywa terapeuta, a on zna nasze życie, rodzinę, nasze skryte myśli, a nawet marzenia senne. Czym różni się pomoc terapeutyczna od duszpasterskiej? Spowiedź to sakrament, czyli spotkanie mojego sumienia z wartościami duchowymi w odniesieniu do Boga i Kościoła. Terapia jest relacją z terapeutą w oparciu o metodę psychoanalityczną, behawioralną, systemową, psychodynamiczną, którą terapeuta się posługuje. Po drugie spowiedź dotyczy tego, co świadome, dobrowolnie uczynione. Nie potrafimy się z tym zgodzić, mamy wyrzuty sumienia, które odnoszą się do dekalogu i nauczania Kościoła. Terapia często zahacza 0 nieświadomość, odkrywa całą głębię różnych pobudek, które pochodzą m.in. z okresu dzieciństwa albo z wypartych impulsów związanych z naszą popędowością, lękami, obawami. Przystępując do sakramentu, mamy do czynienia z tu i teraz od ostatniej spowiedzi. To jest okres miesiąca, kilku tygodni. Terapia często odnosi się do odległych zachowań i relacji. Podczas terapii pojawiają się różne osoby: ojciec, matka. W spowiedzi zwykle mówimy o sobie. W psychoterapii celem jest pomoc we wzroście własnego ego (nie mylić z egoizmem), wewnętrznej siły, tak żebym mógł podejmować decyzje niezależne od impulsów wewnętrznych. Terapia pomaga mi znosić w sobie różne uczucia, też negatywne, żebym nie ulegał rozbiciu. Celem terapii są zdrowe relacje 1 zdrowa osobowość. Celem duchowym spowiedzi jest przede wszystkim wzrost w relacji do Boga. Tam jest miejsce na budowanie czy dzielenie się doświadczeniem wiary Kościoła, które kapłan uobecnia. Czy ludzie spowiadają się z depresji, poczucia winy. niemożności porozumienia srfiG. cząwszy od używek, a skończywszy na treningach, po których widoczny ma być szybki efekt. Na terapię trafiają osoby, które szukają głębszego spotkania z sobą samym, wewnętrznie piękne, które potrzebują czegoś więcej. Zatrzymania się. Poświęcenia sobie czasu. Potrzebują też odbudowania więzi naderwanych przez rytm życia i nadmiar pracy. Odczarowuje ksiądz terapią Często stygmatyzujemy tych, którzy trafiają do terapeuty. Myślimy, że to nieudacznicy, którzy nie radzą sobie w życiu. Moim zdaniem są to ludzie, którzy mają odwagę zobaczyć, że potrzebują czegoś więcej i mocniej, nawet jeśli mówią o tym w kategoriach szukania pomocy. Człowiek nie jest stworzony do tego, by być sam. Znalezienie w terapeucie sojusznika, towarzysza czy lustra, w którym można się przejrzeć i skonfrontować w neutralnej, bezpiecznej atmosferze, jest nieodzowne do wzrostu w poznaniu siebie. Terapia to wyraz odwagi i troski o siebie. Spowiedź i terapia pokazują, że jest coś więcej niż własne ego. Taki sposób podejścia do rzeczywistości to geniusz ludzkiego ducha. Spotkanie religii i psychologii miało burzliwe początki. Czy dzisiaj został zawarty sojusz? Dla mnie człowiek jest osobą, która oprócz psychiki i emocji ma także głębię duchową. I żeby móc integralnie się rozwijać, należy na nie spojrzeć kompleksowo. Daleki byłbym od łączenia psychoterapii i duchowości w jednym systemie leczniczym albo - co gorsze - w jednej osobie leczącej, tworząc patchwork psychoterapeutyczno-ducho-wy. Mimo że oddzielałbym psychoterapię od kierownictwa duchowego i spowiedzi, to osobom wierzącym zalecałbym zadbanie o jedno i drugie. Wśród terapeutów spotyka się postawy związane z neutralnością, która jest niezbędna w procesie terapii, ale wydaje mi się w koślawy sposób rozumiana. Jeżeli pojawia Pandemia, mówi ojciec Franc Jest bardzo trudnym czasem. Część z nas sobie z tym nie poradzi emocjonalnie, inni wyjdą z tego z bliznami, ale zahartowani i umocnieni z bliskimi? Czy ksiądz może odesłać ich na terapię? Mądry, roztropny kapłan będzie miał wyczulone ucho i będzie się zastanawiał, czy jest to sytuacja jednorazowa, czy powtarzalna, w której człowiek sobie nie radzi, czy ta sytuacja wynika z niedostępnych środków do pracy nad sobą. Może zalecić terapię, ale nie może do niej zobowiązać czy nakazać. Mamy dziś problemy z budowaniem relacji i idi podtrzymaniem. Widać towga-binecie? Coraz głębsze są rany związane z poczuciem samotności, zagubieniem, wyobcowaniem, z przeciążeniem rzeczywistością, stresem. Dojmujące pogłębienie poczucia pustki i zależności od czegoś, czego nie widzimy (np. wirusa), jest przerażające. Wydaje mi się, że w tym momencie każdy jest bardziej skupiony na tym, by przetrwać ten czas, ale jestem przekonany, że przed nami lawina szukania pomocy w stanach depresyjnych, w sytuacjach mierzenia się z utratą najbliższych, pracy czy relacji. Kościół, religia, sakramenty będą tu miały znaczące miejsce, ale szeroko rozumiana pomoc psychologiczna, psychiatryczna może okazać się niezbędna. Jak radzić sobie z koniecznością izolacji, z lękiem, niepewnością, bezradnością? Najważniejsze, mimo izolacji społecznej, by nie pozostawać z tym samemu, nie izolować się pychicznie we własnych czterech ścianach. Nie można dać się zdominować irracjonalnym myślom, które mogą nas przerażać i podsuwać czarne scenariusze. Wtedy już krok do utraty poczucia bezpieczeństwa. Warto wyłączyć internet, telewizor, otworzyć oczy, rozsunąć zasłony, zobaczyć słońce i twarze innych ludzi, wyciągnąć dłoń do sąsiada, porozmawiać. Wyjść z przerażającej bańki napchanej naszymi lękami. Bycie w negatywnym błędnym kole jest bardzo charakterystyczne dla depresyjnego postrzegania rzeczywistości. Wszystko, co się wydarza, potwierdza, że będzie źle. Zapalanie sobie świateł nadziei w oparciu o dzielenie się z innymi tym, co najprostsze i codzienne w moim życiu, jest wyrwaniem się z tego koła. Jak zmieni nas pandemia? Część z nas będzie jak neandertalczycy z maczugami. Wyjdzie z jaskiń, nie dbając o relacje, o siebie, zadowalając się impulsywnością, nie radząc sobie z emocjami, bo w czasie pandemii zabrakło poczucia troski o to, co najgłębsze. A część wyjdzie przełamana, być może z bliznami po różnych pytaniach, z dotarciem się w różnych relacjach, ze zweryfikowaniem swojego życia, ze zmierzeniem się z kryzysami, ale przez to zahartowana, umocniona. Śmielej idąca w życie, w pionierskim nastroju odbudowy rzeczywistości. Miejmy nadzieję, że ta druga grupa będzie liczniejsza. W końcu neandertalczycy wyginęli, a homo sapiens przetrwał. Kto szuka pomocy upsy- choterapeuty? Współczesna kultura proponuje doraźny sposób radzenia sobie z problemami. Po- Głos Dziennik Pomorza Piątek, 11.12.2020 magazyn 13 się temat religijności u wierzącego pacjenta, to terapeuta koślawy w neutralności będzie go unikał albo stygmaty-zował, dając poczucie, że to wyraz dziecinności czy nerwicy. Nie będzie w stanie zrozumieć. Tak samo jeśli duchowny w konfesjonale zacznie kropić wodą święconą wszelkie problemy w relacjach i powtarzać formułę o konieczności nawrócenia i poprawy, a nie będzie zachęcał, aby pogłębiać pracę na sobą w oparciu chociażby o psychoterapię, szczególnie dla osób, które borykając się ciągle z tymi samymi grzechami, cierpią i nie wiedzą, jak sobie poradzić. Podstawą zdrowego rozwoju jest wolność, którą w psychoterapii przeżywamy jako wolność od wszystkiego, co nas niezdrowo determinuje, a w konfesjonale jako wolność ku wartościom,.ku przekraczaniu ograniczenia i egocentryzmu w miłości względem Boga czy bliźniego. Jeżeli terapeuci tego nie zrozumieją, będą zarzucali spowiedzi odrealnienie. A jeżeli spowiednicy tego nie zrozumieją, to będą myśleli, że terapeutom zależy tylko na tym, żeby zredukować ducha do emocjonalno-psychicz-nych kategorii. Jak ma się poczucie winy dowyizutówsumienia? Wyrzuty sumienia odniósłbym do konkretnego czynu, którego dotyczą, a poczucie winy porównałbym do mgły, którą czyn pozostawia. Poczucie winy jest dojmującym doświadczeniem, często związanym z sumą różnych porażek. Czasem trudno zweryfikować, czego konkretnie dotyczy, jest jak cień przesłaniający nasze szczęście, plany, rela-qe. Wyrzut sumienia jest najczęściej konkretny. Dotyczy osoby, którą zraniłem, rzeczy, którą zrobiłem źle. Spowiadamy się z grzechów związanych z wyrzutami sumienia, ale często gdy grzechy są odpuszczone, zostaje w nas poczucie winy jako emocja, konsekwencja grzechu, zranienia - trochę jak blizna na ciele. Zapominamy o niej, ale kiedy na nią popa-trzymy, przypomina nam się historia wypadku. Z takim poczuciem winy warto pójść na terapię. Słowo grzech prawie zrakło ze stowrrika. mamy co najwyżej słabości. Jeśli zatraca się w nas poczucie grzechu, to zatraca się również zdolność do oceniania czegoś, co jest dobre, a co złe w naszym sumieniu. I to niepokojące. Mówienie o słabościach często jest relatywizmem. Rozumienie pojęcia grzechu pomaga nam nie brnąć w sytuację, gdzie zaczynamy prawdę nazywać inaczej albo nieprawdę nazywać normą. Grzech pozwala uporządkować rzeczywistość. Coś jest złe lub coś jest dobre w odniesieniu do sumienia, które (w Kościele katolickim) ocenia rzeczywistość przez dekalog. Uznanie grzechu jest też odwagą nazywania w sobie różnych rze- Celem terapii są zdrowe relacje i zdrowa osobowość Celem spowiedzi-przede wszystkim wzrost wrelacpdoBoga czy, stawaniem w prawdzie. Słabość, borykanie się z czymś, niestosowność - to często zmiękczenia. Jeśli jestem w stanie uznać w swoim życiu zło, to mam możliwość naprawy. Jeżeli ciągle jestem słaby i skoncentrowany na klepaniu siebie po plecach i głaskaniu po głowie, to być może nigdy nie zauważę kogoś, kogo skrzywdziłem. Czy znajomość psychologii ułatwia księdzu posługę w konfesjonale? Psychologia pomaga mi myśleć o człowieku w trochę inny sposób niż tylko zdro-worozsądkowo-duchowy. W konfesjonale nie zastanawiam się, z jakiego rodzaju zaburzeniem mam do czynienia, bo to nie jest moja rola, ale z pewnością mam dodatkowe ucho do słuchania, a to cenna pomoc. Zresztą wielu kapłanów szkoli się w kontekście psychologicznym. Księża mają listy kontaktów do psychologów, do których mogą odesłać penitentów. Obawiam się jednak, że w odwrotną stronę raczej to nie działa. Terapeuci z tego nie korzystają. To błąd. Często terapeuci nie potrafią przekierowywać z problemami natury egzystencjalno-duchowej do kapłanów. A czyjpko osobie duchownej łatwiej księdzu nieść pomoc przy psychoterapii? W gabinecie jestem terapeutą i psychologiem - a nie posługującym księdzem. Pacjenci w gabinecie wiedzą, że jest ksiądz osobą duchowną? Oczywiście, chociaż w gabinecie nie noszę habitu. Nie byłbym wtedy w stanie przyjąć pacjentów z ich całą złożonością. Z ich potrzebą szu kania kontaktu ze specjalistą terapii, a nie z duchownym. Na terapię przychodzi para małżeńska, która chce się rozwieść. Wtym wypadku musi ksiądz odłożyć na bok nauczanie Kościoła o nierozerwalności małżeństwa. Czy jako psychoterapeuta potrafi ksiądz być neutralny światopoglądowo? Neutralność jest niełatwa nie tylko dla księdza terapeuty, ale też dla świeckich terapeutów, ponieważ wymaga dużej dyscypliny w kontekście nieprzerzucania własnych przekonań na pacjenta. I powściągliwości w udzielaniu rad. Termin ..psychoterapia" z językagreckiego oznacza: „leczenie duszy". Czy ksiądz się czuje lekarzem dusz? Jako kapłan tak, jako terapeuta nie. Jako terapeuta czuję się kimś, kto pomaga osobie przywracać jej wewnętrzną wolność. Cży jest jeszcze coś, co księdza zaskakuje w ludzkiej duszy i psychice? Zdolność do powstawania z popiołów. Regenerowania swojego życia. Zdolność do odwagi uporania się z własnym cieniem w sobie. Z wydobyciem człowieczeństwa, z przekraczaniem siebie. To jest fascynujące. Bez względu na to, jak trudne czy bolesne były doświadczenia, towarzyszenie w takim procesie jest dla mnie pouczającym spojrzeniem na rzeczywistość. Ja- ko terapeutę najbardziej zaskakuje mnie to, że choć czasem doświadczone traumy są przeogromne, to nie muszą być ostatecznym słowem w życiu zranionej osoby, przeszkodą do odnowy, regeneracji, do wewnętrznego odbudowania siebie w procesie terapii. Odbudowa zaczyna się od zaufania. ©© ••i" rwi OJCIEC TOMASZ FRANC Tomasz Franc OP, dominikanin i certyfikowany psychoterapeuta Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Pracuje na Oddziale Zaburzeń Osobowości i Nerwic Szpitala Psychiatrycznego im. Babińskiego w Krakowie. Pracuje również w gabinecie prywatnym. Członek Zespołu Krakowskiej Szkoły Psychoterapii Psychoanalitycznej. ARTYKUŁ REKLAMOWY Przeziębienie? Infekcje wirusowe? Wirusy wyzwaniem naszych czasów Innowacyjny olejek z majeranku Przeziębienia, infekcje górnych dróg oddechowych odpowiadają za 90% wszystkich zachorowań. Są one w większości wywoływane przez chorobotwórcze wirusy. Patogeny te są tak mikroskopijne, że przenikają przez błony naszych komórek. Wirusy przełamują bariery obronne naszego organizmu i powielają się w zainfekowanych komórkach. Jest to coś charakterystycznego wyłącznie dla wirusów. Nie mogą dokonać tego nawet groźne bakterie, patogenne grzyby czy pasożyty. Wirusy, jak wiemy, bardzo łatwo przenoszą się z osób zakażonych na osoby zdrowe. Zakonni zielarze i staropolskie Zielniki Lekarskie zalecały majeranek na „zaziębienie na- rządów oddechowych". Obecnie majeranek jest jednym ze składników wspierających walkę z infekcją. Jest też przydatny przy zaburzeniach oddychania. Badania naukowe potwierdzają Dotychczas powstało ponad 600 prac naukowych na temat olejku z majeranku. Badania przeprowadzano m.in. na Uniwersytecie Medycznym w Warszawie oraz na Politechnice w Krakowie. Według najnowszych badań naukowych eteryczny olejek majerankowy jest pomocny w leczeniu kataru, kaszlu, zapalenia oskrzeli oraz zapalenia zatok przynosowych. Olejek majerankowy pomaga w łagodzeniu przeziębień, ma udowodnione właściwości wykrztuśne, łagodzi kaszel, pomaga usunąć luźny śluz z układu oddechowego, działa przeciwzapalnie i łagodnie rozkurczowo, ma zdolność akty- wowania gruczołów potowych w organizmie. Uspokaja i działa przeciwbólowo. Ma to znaczenie przy łagodzeniu bólów głowy i bólów mięśni towarzyszących wielu przeziębieniom i grypom. Znane i potwierdzone jest działanie przeciwdrobnoustrojowe olejku z majeranku: działa on antybakteryjnie, przeciwgrzy-biczo i antyseptycznie na wiele wirusów. * * 1 i • Tajemnica działania olejku z majeranku Olejek eteryczny z majeranku jest rozpuszczalny w tłuszczach. Dlatego właśnie łatwo przenika przez błony tłuszczowe naszych komórek. Wnika do ich wnętrza w ślad za chorobotwórczymi wirusami. Jak wykazują badania naukowe olejek z majeranku może skutecznie hamować namnażanie się tych patogenów wewnątrz naszych komórek. Ma to duże znaczenie dla wzmocnienia odpowiedzi immunologicznej naszego organizmu na ataki wirusów. Daje też nadzieję na skuteczną alternatywę na czyhające na nas jesienne i zimowe wyzwania zdrowotne. Karol, 50 lat, zarządca budynku To działa, już dobrze się czuję Jestem zarządcą kilku budynków Agencji Nieruchomości. Chodząc od budynku do budynku ciągle wchodzę z ciepłego do zimnego. Ostatnio przewiało mnie niemiłosiernie, poczułem łamanie w kościach i bóle mięśni. Postanowiłem więc wcześniej wrócić z pracy i się położyć. Rano poczułem się jeszcze gorzej. Niestety musiałem pojawić się w pracy. Czekając na windę, zaczepiła mnie sąsiadka, której powiedziałem jak się dzisiaj źle czuję. Słysząc to poprosiła bym chwilkę zaczekał i zaraz wróciła trzymając szklankę z czymś i buteleczkę. Powiedziała: „Karol to olejek z majeranku, pomógł mi i moim znajomym, napij się proszę, weź moją buteleczkę do pracy i za kilka godzin weź drugą dawkę. Bierz przez kilka dni na wszelki wypadek. Jestem pewna, że i Tobie pomoże".Posłucha-łem sąsiadki bo to wiekowa Pani i na pewno zna się na rzeczy. Następnego dnia rano poczułem jakby wszystko minęło, byłem mile zaskoczony. Natychmiast poszedłem do apteki kupić dla siebie ten olejek z majeranku i czekoladki dla mojej wybawiciel-ki sąsiadki. PAMIĘTAJMY! Przy wyborze olejku z majeranku bardzo ważne jest wybranie tylko i wyłącznie preparatu do użytku wewnętrznego! (nie do masażu, nie do inhalacjiJ. 14 magazyn Głos Dziennik Pomorza Piątek, 11.12.2020 Bartosz Dybała bartosz.dybala@polskapress.pl Łatwiej byłoby napisać, że Joanna Felczak góry kochała nad życie. Ale tak nie było. Mimo to coś ciągnęło ją w Tatry. Wybrała się tam we wrześniu. Dlaczego? Może szukała spokoju, wytchnienia od codziennych zmartwień? Tego nie wiadomo. Podobnie, jak tego, co stało się z kobietą. Ślad po niej zaginął i mimo intensywnych działań ratowników TOPR oraz policji, do dzisiaj Joanny nie odnaleziono. Ze zdjęć patrzy na nas uśmiechnięta kobieta o blond włosach i niebieskich oczach. To 40-letnia Joanna Felczak, która 19 września przyjechała do Zakopanego, kolejnego dnia opuściła pokój pensjonatu, w którym się zatrzymała, wyszła w Tatry, a następnie ślad po niej zaginął. -Nie mam pojęcia, co mogło się stać - mówi nam Kamilla, siostra zaginionej kobiety. Asia Joanna Felczak w czerwcu ubiegłego roku wynajęła małe mieszkanie w Warszawie. Wcześniej przez kilka miesięcy mieszkała i pracowała w Londynie. Nie odnalazła się jednak w stolicy Wielkiej Brytanii, wolała wrócić do swoich, do Polski. Zawodowo jest analitykiem biznesowym. Nie ma własnej rodziny. Siostra Kamilla mówi o Joannie, że jest introwertyczką, ale lubiącą kontakt z ludźmi, czułą kobietą, otwartą na pomoc innym. - Asia nie jest osobą, która poświęca się jedynie pracy. To nie jest jej życiowa misja. Ważne są dla niej relacje międzyludzkie - opowiada nam Kamilla, która mieszka z mężem w Katowicach. Ostatni raz Joanna odwiedziła ich w lipcu. - Od tamtego czasu już u nas nie była. Zapraszaliśmy Asię regularnie, ale jakoś nie było okazji, by przyjechała. Pandemia koronawirusa też nie sprzyjała temu, by się spotkać -mówi. Siostry rozmawiały głównie telefonicznie. - Nie tak często, zazwyczaj raz w tygodniu. Nie miałyśmy takiej potrzeby, żeby kontaktować się ze sobą częściej. Chyba że działo się coś nadzwyczajnego - wspomina. Jakoś w minione wakacje Joanna zaczęła mieć stany depresyjne. Dlaczego? Tego nikt nie wie, nie zwierzała się. -Głównym objawem było to, że nie mogła spać. Ale poszła do lekarza, przepisał jej leki, zaczęła czuć się lepiej, tak mówiła. Powiedziała mi, że ma potrzebę pójścia do pracy, kontaktu z ludźmi, że nie chce sie- Pojechała w Tatry i już nie wróciła. Jej siostra błaga:Asiu, jeśli żyjesz, daj znak dzieć w domu. Lgnęła do innych, wydawało się, że jest z nią lepiej - dodaje siostra zaginionej. Ostatni raz przez telefon rozmawiały 13 września. - To była normalna rozmowa, jakich dużo było wcześniej -wyznaje Kamilla. Monitoring Ostatni raz widziano ją w schronisku Murowaniec na Hali Gąsienicowej. Zarejestrował ją tamtejszy monitoring. Wiadomo, że po wyjściu ze schroniska ruszyła w kierunku rozwidlenia szlaków Czarny Staw/Kasprowy Wierch/Liliowe/Świnicka Przełęcz. We wtorek 22 września telefon kobiety na moment zalogował się w rejonie Hali Gąsienicowej. Potem sygnał się urwał. Potrzeba Joanna nie jest wielką miłośniczką gór. - Była kilka razy w Beskidach. W sierpniu tego roku wybrała się z koleżanką w Tatry. To chyba była jej druga w życiu wyprawa w te góry. Mówiła, że poprzednim razem była tam bardzo dawno temu. Może zaczęła tam chodzić, bo taką miała potrzebę? Niektórzy wybierają się w góry, by się wyciszyć. Myślę, że Asi właśnie o to chodziło - przypuszcza siostra. Gdy kobiety rozmawiały 13 września, Joanna nie wspomniała, że wybiera się w Tatry. Wyznała to natomiast znajomym z pracy. Chwaliła się, że ma zarezerwowany nocleg, że planuje wybrać się na Kasprowy Wierch. O tym, że Asia zaginęła, Kamilla dowiedziała się 21 września. Ok. godz. 17 do jej drzwi zapukali policjanci. -Siostra jest u nas zameldo- wana, dlatego policja przyszła do mojego mieszkania. Okazało się, że zaginięcie zgłosił właściciel pensjonatu w Zakopanem, w którym Asia się zameldowała. Powinna opuścić pokój do godz. 11. Nie wymeldowała się jednak, właściciel pensjonatu nie mógł się do niej dodzwonić. Zaniepokojony, że mojej siostrze mogło się coś stać, na przykład zemdlała, wywiercił dziurę w zamku, otworzył drzwi do pokoju: mojej siostry tam nie było. Została zamknięta walizka, kurtka, butelka wody. Rzeczy osobiste, peleryna, buty znajdowały się w walizce - wspomina kobieta. Pewne jest raczej, że kobieta wyjechała do Zakopanego sama. W pensjonacie z nikim jej nie widziano, na śniadania schodziła w pojedynkę. - Od właścicieli wiemy, że w pokoju mieszkała tylko ona. Nikogo więcej tam nie było - mówi dalej siostra zaginionej. Dodaje, że Asia nie jest typem ryzykanta. Nie była ufna wobec obcych. Można wykluczyć raczej, że poznała kogoś na szlaku i gdzieś z tą osobą poszła. Mam przeczucie, że żyje - Nie wiem, co mogło się stać. Moim zdaniem na pewno nie doszło do samobójstwa. Nie wierzę w taką wersję. Mam przeczucie, że Asia żyje i wróci do domu - mówi nam koleżanka zaginionej (chce zachować anonimowość). Praca Poznały się w Krakowie pięć lat temu. Obie działają w branży IT. Kontaktowały się kilka razy w roku. Głównie, żeby wymieniać doświadcze- W Tatry wybrała się we wrześniu. Dlaczego? Może szukała spokoju, wytchnienia od codziennych zmartwień? nie zawodowe. - Gdy Asia z Krakowa przeprowadziła się do Katowic, pomogłam jej tam w wynajęciu mieszkania. Później - nim jeszcze wyjechała do Londynu - przez jakiś czas mieszkała we Wrocławiu, gdzie nawet się spotkałyśmy, żeby omówić sprawy zawodowe, podzielić się wiedzą - mówi nam koleżanka Joanny Felczak. Nie można powiedzieć, że są bliskimi znajomymi. - Nie wiedziałam, co dzieje się w życiu prywatnym Asi. Choć np. wspomniała mi, że bierze udział w rekrutacji do pracy w UK i planuje wyjazd do Londynu. Gdy wróciła do Warszawy, akurat obie byłyśmy po zmianie pracy, trochę rozmawiałyśmy, miałyśmy wspólny temat. Któregoś razu wspomniałam, że wybieram się w góry. Że gdyby Asia miała ochotę, może się ze mną zabrać. Bardzo dużo chodzę po górach, często bywam w Tatrach. Asia była chętna -wspomina kobieta. Tatry Najpierw umówiły się na lipiec, ale Asia odwołała wyjazd. Z jakiegoś powodu nie dała rady wybrać się do Zakopanego, jednak do wyprawy ostatecznie doszło - tyle że w połowie sierpnia. Był to weekendowy wypad, z jednym noclegiem. Na szlak wyszły wcześnie rano, aby uniknąć tłumów turystów, jakie latem spotyka się w Tatrach. - Nie znałam do końca możliwości Asi, nie wiedziałam, jaką ma kondycję. Pytałam, co by chciała zobaczyć w Tatrach, ale nie była w stanie powie- dzieć. Mówiła, że była w górach bardzo dawno temu, nad jeziorem. Wysłałam jej topografię Tatr, żeby przed wyprawą się z nią zapoznała. Ostatecznie wystartowałyśmy z parkingu Palenicy Biał-czańskiej, szlakiem zielonym przez Dolinę Roztoki oraz czarnym szlakiem do Doliny Pięciu Stawów. Stamtąd wybrałyśmy drogę powrotną przez Świstówkę do Morskiego Oka, potem był powrót na parking - wspomina koleżanka zaginionej 40-latki. Pamiętała z pracy, że Asia zawsze chodziła bardzo energicznie. Tak też poruszała się po górach. - Miałyśmy bardzo dobre tempo. Dobrze sobie radziła, nieco opadała z sił przy bardziej stromych podejściach. Widziałam, że jest w niej potencjał. Natomiast nie dostrzegłam, żeby była zachwycona górami. Gdybym miała obstawiać, to powiedziałabym, że już w Tatry nie wróci - opowiada. A jednak wróciła. Na wyprawę wybrała zupełnie inną część Tatr niż wtedy, gdy była tam z koleżanką... Policja W poszukiwaniach Joanny Felczak brali udział policjanci z różnych wydziałów zakopiańskiej komendy policji wraz z ratownikami Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego i funkcjonariuszami Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Pomagała też straż pożarna. Na apel o pomoc licznie odpowiedzieli ratownicy grup ratowniczo-poszuki-wawczych. Do działań wykorzystywane były specjalistyczne, policyjne drony oraz śmigłowiec TOPR-u. Mundurowych wspomagały w działaniach także specjalnie Glos Dziennik Pomorza Piątek, 11.12.2020 magazyn 15 wyszkolone psy tropiące wraz z przewodnikami. Policjanci i ratownicy przeszukiwali niedostępny teren w pobliżu szlaków turystycznych oraz inne niebezpieczne miejsca w rejonie Hali Gąsienicowej w Tatrach. Bez skutku. Przełomu nie ma. - Mamy bardzo mało informacji o celu wędrówki tej kobiety - mówił nam w październiku Jan Krzysztof, naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. - Tak naprawdę nie wiadomo, co się stało z panią Joanną - podkreśla Roman Wieczorek, rzecznik prasowy komendanta powiatowego policji w Zakopanem. Góry są piękne, ale i wymagające. - Chwila nieuwagi może kosztować życie. Są takie rejony Tatr, w które nikt nie chodzi bądź zdarza się to bardzo rzadko. Jeśli ktoś tam zginie, może nigdy nie zostać Pytałam, co by chciała zobaczyć w Tatrach, ale nie była w stanie powiedzieć. Mówiła, że była w górach bardzo dawno t-. 5;- V B@§^§iSlfgp^ \k ^ # - Chwaliła się( że ma zarezerwowany nocleg, że planuje wybrać się na Kasprowy Wierch odnaleziony - dodaje Roman Wieczorek. Doradza, by po Tatrach nie podróżować samemu. - A jeśli już, to warto powiadomić rodzinę, gdzie jesteśmy, którędy idziemy, o której wrócimy - kwituje. Apel Kamilla mówi o siostrze, że to bardzo pomocna osoba. - Ma dobre serce. Stara się pomagać, na ile potrafi. Jeszcze przed pandemią zgłosiła się do pomocy jako wolontariusz w świetlicy środowiskowej. Udzielała tam dzieciom korepetycji - opowiada siostra. -Chwaliła się, że jednemu dziecku po tych korepetycjach z sukcesem udało się zdać egzamin. Była naprawdę szczęśliwa. Żartowałam, żeby wybrała się na studia pedagogiczne, bo chyba odkryła, co powinna w życiu robić - mówi Kamilla. Wierzy, że Asia wróci do domu. Apeluje do siostry, że jeśli żyje, to żeby dała jakiś znak... Ktokolwiek ma informacje na temat miejsca pobytu zaginionej, proszony jest o kontakt z Komendą Powiatową Policji w Zakopanem pod numerem telefonu 47 83 47 400 lub 112. ©© . MATERIAŁ INFORMACYJNY T-MOBILE Jak trafić ze świątecznym prezentem? Postaw na sprawdzone, technologiczne pomysły Święta już tuż-tuż. Widać to na ulicach i w sklepowych witrynach. Tym bardziej warto już dziś pomyśleć o tym. co nasi najbliżsi chcieliby znaleźć w tym roku pod choinką. Z pewnością prezentem, który nikogo nie rozczaruje, będzie wysokiej klasy smartfon. smartwatch lub inne technologiczne akcesoria. W tym roku komunikacja z najbliższymi jest ważniejsza niż kiedykolwiek przedtem. Przez trwającą epidemię nie wszyscy będziemy mogli zasiąść w pełnym składzie przy wigilijnym stole. W związku z tym często jedynym źródłem kontaktu z rodziną i przyjaciółmi są rozmowy telefoniczne i internet. Nowoczesna technologia pod choinką Dlatego T-Mobile ma dla swoich klientów mikołajową ofertę urządzeń, które -oprócz tego, że ułatwią nam kontakt z bliskimi - staną się również wyjątkowo trafionym świątecznym prezentem. A takim może być np. jeden z najnowszych telefonów koreańskiego producenta - Samsung Galaxy SIO Lite. Telefon odznacza się nowoczesnym designem i ponadprzeciętną wydajnością i niezawodnością - którą gwarantuje m.in. procesor Qualcomm Snapdragon 855, czy bateria o pojemności 4500 mAh. W abonamencie 145 zł miesięcznie cena telefonu to teraz zaledwie 1 zł, co oznacza blisko sześćset złotych świątecznej obniżki. Ponadto w ramach usługi użytkownicy mogą liczyć na nielimitowane rozmowy, MMS-y i SMS-y oraz internet bez limitu gigabajtów. Biorąc pod uwagę rosnące wymagania użytkowników oraz fakt, że internetowa technologia piątej generacji szturmem zdobywa polski rynek telekomunikacyjny, operator przygotował także ofertę urządzeń, które poradzą sobie z obsługą 5G. Superszybki internet świetnie działał będzie np. na najnowszym produkcie Sam-sunga - modelu Galaxy A42 5G. W abonamencie 105 zł miesięcznie telefon może być nasz już od 1 zł. Aby cieszyć się urządzeniem, operator udostępnił w ramach oferty nielimitowane rozmowy, MMS-y i SMS-y oraz gigabajty bez limitu. Smartwatche w supercenie Osoby aktywnie spędzające czas, w mikołajowej ofercie T-Mobile mają do dyspozycji także szeroki wybór smartwatchy i smartbandów, dostępnych zarówno w abonamencie, jak i na raty 0% w ofercie bez abonamentu. Na szczególną uwagę zasługują modele - Samsung Galaxy Watch3, Samsung Ga-laxy Fit 2, czy Huawei Watch GT 2. Do nabycia jest również smartwatch od OPPO lub dla młodszych użytkowników -Family Watch MT40. Operator przygotował szeroką ofertę zniżek na ultranowoczesne elektroniczne zegarki. Mianowicie, osoby, które w grudniu zdecydują się na nową ofertę abonamentową z telefonem, otrzymają 300 zł rabatu na szeroki wybór smartwatchy. Świąteczne zestawy MIX BOX - skomponuj własny zestaw prezentów dla melomana Mikołaj w tym roku nie zapomniał także o fanach dobrej muzyki. Wysokie wymagania związane z jakością dźwięku z pewnością zaspokoi oferta atrakcyjnych MIX BOX-ów w kilku wersjach. Po rozpakowaniu pierwszego z nich obdarowana osoba otrzyma smartfon Xiaomi Redmi 9AT wraz z zapewniającymi świetną jakość dźwięku słuchawkami blueto-oth Xiaomi. Zestaw dostępny jest już za 1 zł w miesięcznym doładowaniu 50 zł. Pakiet obejmuje nielimitowane rozmowy, SMS-y, MMS-y, możliwość oglądania wideo bez zużycia GB oraz 9 GB do wykorzystania na inne cele. Osoby chcące słuchać muzyki w większym gronie z pewnością zainteresują się drugim MIX BOX-em od T-Mobile. Zawiera on bowiem smartfon LG K22 oraz głośnik bluetooth LG, który uświetni każdą imprezę. W trzecim wariancie operator przygotował smartfon Nokia 2.3 oraz firmowy bidon. Dwa ostanie zestawy dostępne są już od 1 zł, przy doładowaniu 40 zł miesięcznie. W skład pakietu wchodzą również nielimitowane SMS-y i MMS-y, nielimitowane rozmowy w T-Mobile i Heyah, 400 minut do wszystkich oraz 6 GB internetu. Po świętach praca będzie prostsza Telekomunikacyjny Mikołaj pomyślał także o osobach, dla których najnowsza technologia nierozerwalnie wiąże się z życiem zawodowym. Klienci korzystający z oferty MagentaBIZNES i miłośnicy technologii spod znaku nadgryzionego jabłka, mogą znaleźć pod choinką iPhone'a 11 za 399 zł zamiast 599 zł z ratą 100 zł netto na 24 miesiące. Ale to nie wszystko. Swoim najbliższym możemy podarować m.in. smartwatch marki OPPO, czy Samsunga Galaxy Watch Active za 9 zł zamiast 199 zł z ratą 30 zł netto na 24 miesiące. Święta i ferie z nielimitowanym internetem Czas świątecznego leniuchowania z pewnością uprzyjemni nam serfowa-nie w sieci lub oglądanie filmów online. Teraz będzie to szczególnie łatwe, gdyż operator - dziękując za współpracę swoim klientom - udostępnił im nielimitowany internet na święta za darmo na całe dwa tygodnie. Usługę można łatwo aktywować za pomocą aplikacji „Mój T-Mobile". A ponieważ dwa darmowe tygodnie nielimitowanego internetu można aktywować od 10 grudnia aż do 4 stycznia 2021 r., sami możemy zdecydować, w jakim okresie będzie on najbardziej przydatny. 16 magazyn Głos Dziennik Pomorza Piątek, 11.12.2020 Zadzwoń i zamów już dziś z dostawą do domu: 602 883 921,33817 34 24 / 25, zamów na: www.asepta.pro zapytaj w APTECE u farmaceuty Suplement diety jest środkiem spożywczym, którego celem jest uzupełnienie normalnej diety będący skoncentrowanym źródłem witamin lub składników mineralnych lub innych substancji wykazujących efekt odżywczy lub inny fizjologiczny. Na przedwojennych zdjęciach zobaczymy jarmarki i stoiska z choinkami. Rok 1932 Czas, gdy rzucili pomarańcze, czyli jak kiedyś świętowaliśmy Tłumna wieczerza wigilijna. Rok 1926 Agnieszka Kamińska agnieszka.kaminska @polskapress.pl Historia Choinki na dachach aut. kolejki po karpia, dzielenie się opłatkiem i tłumne wieczerze, których w tym roku ze względu na pandemię może zabraknąć. Oto święta Bożego Narodzenia i przygotowania do Wigilii uwiecznione na starych zdjęciach z PRL i czasów przedwojennych. Spójrzmy na zdjęcie wykonane w 1979 r. przed Wigilią. Chodnikiem idzie trzech mężczyzn, jeden z nich niesie choinkę, na ramieniu ma sznur z papierem toaletowym, symbolem deficytu w czasach PRL, przedmiotem pożądania większości polskich rodzin. Gdy na początku pandemii, kilka miesięcy temu, Po- REKLAMA lacy zaczęli gromadzić zapasy, w $klepach znów zabrakło tego właśnie produktu i znów papier toaletowy stał się znakiem rozpoznawczym trudnych czasów. Jednak w PRL brakowało nie tylko środków higienicznych. Towary były reglamentowane, obowiązywały na nie kartki. Starsi czytelnicy doskonale pamiętają przedświąteczne kolejki przed sklepami, bo „rzucili pomarańcze". W latach osiemdziesiątych po wędliny na święta trzeba było stać nawet całą noc. Nie lada wyczynem było zaopatrzenie się w karpie. Ci, którym to się udało, na długo przed Bożym Narodzeniem trzymali je w wannie, by ubić w Wigilię i ze świeżej ryby przygotować potrawę. W ówczesnych przepisach kulinarnych publikowanych w prasie, w odpowiedzi na niedobór w zaopatrzeniu, radzono zastępować karpia śledziem lub nawet kaszanką. Z kolei barszcz wigilijny, jak podawała słynna wtedy „Przyjaciółka", można było wzbogacić rurą, czyli kością wieprzową ze szpikiem. W „Kobiecie i Życiu" z 1982 r. znajdziemy z kolei przepis na pieczeń świąteczną, 009980597 do przyrządzenia której nie trzeba było używać mięsa, wystarczyły jaja. W innym numerze zamieszczono przepis na świąteczne ciasto ze sztucznego miodu. Na starych zdjęciach widzimy też, jak sprzedawano choinki. Klienci przywiązywali zakup sznurkiem do dachu auta. Do czasu, bo w PRL wiele rodzin zaczęło zaopatrywać się w sztuczne choinki, które - jak mówią historycy -stały się symbolami awansu społecznego. W1972 roku wystartowała nawet kampania promująca takie drzewka po hasłem „Tradycji zadość -lasom na zdrowie". Co z aspektem religijnym? - Choć w czasach komunistycznych władza starała się pozbawić święta religijnego charakteru, to jednak ludzie uczestniczyli w pasterkach, śpiewali kolędy. Niebyło telefonów komórkowych, więc wysyłano kartki, na których widniały motywy religijne. Niekiedy problemy stwarzał Mikołaj, który w pewnym okresie był Dziadkiem Mrozem lub (w kilku regionach) Gwiazdorem. Osoby podszywające się pod tę postać robiły todość nieudolnie, zakładały szpetne maski plastikowe lub zrobione z kartonu, których dzieci po prostu się bały, czasem wpadały nawet w histerię -mówi dr Rafał Witkowski, etnograf, autor opracowania „Polskie tradycje świąteczne". Na starszych, przedwojennych zdjęciach zobaczymy Olejek z majeranku Gripaxln C37* TT olejki: bazyliowy i kamforowy oraz wzbogacony czystek Gripaxin C37 jest skuteczny w okresie jesiennych i zimowych zmian pogody (05) układ oddechowy (^) odporność (j) zatoki aż (3~7)substancji aktywnych Starożytna formuła majerankowa Ponad600 badań naukowych o majeranku jarmarki. Sprzedawano tam bombki i świeczki choinkowe, w które zaopatrywali się zwykle najbogatsi mieszkańcy. Są też fotografie z czasów okupacji wykonane na uchodźstwie, widzimy na nich np. żołnierzy, którzy łamią się opłatkiem. - Ta tradycja, mimo biedy, zawieruchy wojennej, potem komunizmu, przetrwała. Można było nie mieć wigilijnych potraw, ale opłatek albo chleb, którym się dzielono, był zawsze. Ten zwyczaj cementował rodziny w trudnych czasach. Wigilie zawsze były rodzinne i tłumne, ale w tym roku, z powodu pandemii, może się to zmienić - dodaje dr Rafał Witkowski. W wielu rodzinach do wigilijnego stołu być może nie zasiądą wszyscy ci, którzy spotykali się przy nim w latach ubiegłych. Pandemia przecież co dnia zbiera śmiertelne żniwo. Poza tym rządzący apelują, żeby te święta spędzić w kameralnym gronie i zrezygnować z odwiedzin bliskich, szczególnie tych w podeszłym wieku. Dla niektórych osób to może oznaczać wręcz samotne święta. To będzie niełatwy czas dla izolowanych chorych w szpitalach i przebywających w kwarantannach. - Oby pustych miejsc przy stole nie było więcej niż jedno, jak nakazuje tradycja... W niektórych domach to będą bardzo dziwne święta. Będziemy składać sobie życzenia, zachowując dystans, być może puste będą kościoły podczas pasterek, co wcześniej się nie zdarzało - martwi się dr Rafał Witkowski. ©® promocja reklama 17 Zgłoś kandydatów do plebiscytu sportowego. Wybierzmy najlepszych zawodników i trenerów Plebiscyt sportowy Już w poniedziałek rozpoczynamy tegoroczną edycję Plebiscytu Sportowego. W tym wyjątkowym roku, w którym pandemia tak bardzo wypłynęła na nasze życie, plebiscyt będzie dotyczyć nie tylko mijającego roku. lecz ostatniego dziesięciolecia. Plebiscyt Sportowy „Głosu Pomorza" to najstarszy i najbardziej prestiżowy ranking sportowy w naszym regionie. W tym roku nagrody dla najpopularniejszych sportowców, trenerów i drużyny zostaną przyznane już po raz 61. Od kilku lat plebiscyt jest prowadzony w szerokiej formule, w której głosami naszych Czytelników nagradzani są nie tylko zawodnicy, lecz także trenerzy, drużyny i ludzie sportu wszystkich dyscyplin i wszystkich szczebli. Wyjątkowa edycja plebiscytu Jednak tegoroczna edycja akcji będzie wyjątkowa. Pandemia koronawirusa zmieniła wszyst- jak w poprzednich edycjach plebiscytu, tak i w tym roku zaprezentujemy też młodych sportowców, którzy są na początku swojej kariery. W tym przypadku tytułSportowyTalentniebędzie oczywiście dotyczyć dekady. Kandydatów do wyróżnień nominują dziennikarze z naszego działu sportowego, kluby i związki sportowe oraz nasi czytelnicy. Na laureatów czekają m.in. medale oraz nagrody pieniężne. Sportowców nagrodzi także kapituła Niezależnie od wyboru najpopularniejszych sportowców w głosowaniu naszych czytelników, kapituła plebiscytu pod przewodnictwem redaktora naczelnego Marcina Stefanowskiego przyzna prestiżowe tytuły w trzech kategoriach: Sportowiec Roku, Trener Roku, Drużyna Roku. Znasz sportowca, który zasługuje na wyjątkowe wyróżnienie? Nie czekaj i już dziś zgłoś swojego kandydata do naszej akcji na stronie gp24.pl/plebiscyt-sportowy Głosami czytelników zostaną przyznane prestiżowe tytuły Sportowca, Trenera i Działacza Sportowego Dekady kie dziedziny życia - także sport. Wydarzenia sportowe, zarówno mniejsze, gminne i powiatowe, jak i te największe na świecie jak Igrzyska Olimpijskie w Tokio, zostały odwołane, a w zawodach, które się odbyły, nie mogli wziąć udziału kibice. Ograni- czenia związane z pandemią zmieniły terminarze rozgrywek, a wielu zawodnikom i ludziom sportu nie udało się uniknąć zachorowania. Biorąc pod uwagę te wyjątkowe okoliczności postanowiliśmy, że wtymroku środowisko sportowe naszego regionu doce-nimy w dłuższej perspektywie -ostatniego dziesięciolecia. Pięć kategorii Głosami naszych czytelników zostaną przyznane tytuły najpopularniejszego Sportowca De- kady (osobno wśród kobiet i mężczyzn), Trenera Dekady i Drużyny Dekady. Nagrodzimy także menedżerów sportu, organizatorów i animatorów życia sportowego, przyznając głosami czytelników tytuł Działacza Sportowego Dekady. Podobnie 009982480 REKLAMA Burmistrz Miasta Ustka informuje Na tablicy ogłoszeń Urzędu Miasta Ustka, ul. Księdza Kardynała Stefana Wyszyńskiego 3, został wywieszony na okres 21 dni wykaz nieruchomości stanowiących własność Gminy Miasto Ustka, obejmujący działkę nr 2871 o pow. 0.0566 ha, położoną w Ustce przy ul. 11 Listopada, uregulowaną w księdze wieczystej KW SL1 S/00016833/2, przeznaczoną do zbycia w drodze przetargu ustnego nieograniczonego. Słupsk WYCIĄG Z WYKAZÓW Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej Sp. z 0.0. w Słupsku, działając w imieniu Prezydenta Miasta Słupska, informuje o wywieszeniu wykazu garaży przeznaczonych do najmu w trybie bezprzetargowym. Pełną treść wykazu umieszczano na tablicach ogłoszeń: 1. Urzędu Miejskiego w Słupsku (przy pokoju nr 214 - II piętro), 2. Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej Sp. z 0.0. w Słupsku: • siedziba Administracji Zasobów Gminnych, plac Zwycięstwa 4 w Słupsku (tablice: na elewacji budynku oraz przy pokoju nr 10), • siedziba Administracji Wspólnot i Lokali nr 1, ul. Prusa 6 w Słupsku (tablica ogłoszeń I piętro), • siedziba Administracji Wspólnot i Lokali nr 2, ul. Niemcewicza 14 w Słupsku (tablica na parterze), • siedziba Zarządu PGM Sp. z 0.0, ul. Tuwima 4 w Słupsku (tablica na I piętrze), oraz na stronach internetowych: www.slupsk.pl, w Biuletynie Informacji Publicznej www.bip.um.slupsk.pl,www.pgm.slupsk.pl (w zakładce lokale użytkowe, garaże i reklamy). Szczegółowe informacje dotyczące trybu bezprzetargowego wynajęcia garażu uzyskać można w biurze lokali użytkowych, garaży i reklam - PGM Sp. z 0.0., plac Zwycięstwa 4 w Słupsku (pokój nr 10) - tel. 59 848 77 00. Prezydent Miasta Słupska zastrzega sobie prawo odwołania lub unieważnienia ww. procedury wynajęcia garażu bez podania przyczyny w trybie właściwym dla ogłoszenia. H Słupsk WYCIĄG Z WYKAZÓW Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej Sp. z 0.0. w Słupsku, działając w imieniu Prezydenta Miasta Słupska, informuje o wywieszeniu wykazów garaży przeznaczonych do najmu w przetargach ustnych ograniczonych. Przetargi odbędą się w dniu 19 stycznia 2021 r. w pokoju nr 3 (parter) w budynku Administracji Wspólnot i Lokali Nr 1 PGM Sp. z 0.0. przy ul. B. Prusa 6 w Słupsku: o godzinie 13.15 przetarg na najem garaży (I przetarg), o godzinie 13.50 przetarg na najem garaży (II przetarg). Warunkiem przystąpienia do przetargu jest: - wpłacenie wadium do dnia 13 stycznia 2021 r. na konto mBank nr 81 1140 1153 0000 2180 29001001 z opisem w tytule wpłaty: WADIUM na garaż (adres garażu wraz z powierzchnią). Dowód wpłaty wadium każdy zainteresowany uczestnictwem w przetargu zobowiązany jest mieć w dniu przetargu do okazania komisji, - brak zadłużenia wobec Miasta Słupska (np. z tytułu: opłat lokalnych, czynszu najmu oraz opłat niezależnych od wynajmującego - opłaty za media). Pełną treść ogłoszeń umieszczano na tablicach ogłoszeń: 1. Urzędu Miejskiego w Słupsku (przy pokoju nr 214 - II piętro), 2. Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej Sp. z 0.0. w Słupsku: •siedziba Administracji Zasobów Gminnych, plac Zwycięstwa 4 w Słupsku (tablica ogłoszeń przy pokoju nr 10), •siedziba Administracji Wspólnot i Lokali nr 1, ul. Prusa 6 w Słupsku (tablica ogłoszeń I piętro), • siedziba Administracji Wspólnot i Lokali nr 2, ul. Niemcewicza 14 w Słupsku (tablica na parterze), • siedziba Zarządu PGM Sp. z 0.0., ul. Tuwima 4 w Słupsku (tablica na I piętrze), oraz na stronach internetowych: www.slupsk.pl, w Biuletynie Informacji Publicznej www.bip.um.slupsk.pl,www.pgm.slupsk.pl (w zakładce lokale użytkowe, garaże i reklamy). Szczegółowe informacje dotyczące przetargów uzyskać można w biurze lokali użytkowych garaży i reklam - PGM Sp. z 0.0. plac Zwycięstwa 4 w Słupsku (pokój nr 10) -tel. 59 848 77 00. Prezydent Miasta Słupska zastrzega sobie prawo do odwołania lub unieważnienia przetargów bez podania przyczyn w trybie właściwym dla REKLAMA_009979403 ^ Słupsk m ffesłies WYCIĄG Z WYKAZÓW Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej Sp. z o.o. w Słupsku, działając w imieniu Prezydenta Miasta Słupska, informuje o wywieszeniu wykazów lokali przeznaczonych do najmu w przetargach ustnych ograniczonych. Przetargi odbędą się w dniu 18 stycznia 2021 r. w pokoju nr 3 (parter) w budynku Administracji Wspólnot i Lokali Nr 1 PGM Sp. z o. o. przy ul. B. Prusa 6 w Słupsku: o godzinie 12.45 przetarg na najem lokali (II przetarg), o godzinie 13.15 przetarg na najem lokali (I przetarg). Warunkiem przystąpienia do przetargu jest: - wpłacenie wadium do dnia 13 stycznia 2021 r. na konto mBank nr 81 1140 1153 0000 2180 2900 1001 z opisem w tytule wpłaty : WADIUM na lokal użytkowy (adres lokalu wraz z powierzchnią). Dowód wpłaty wadium każdy zainteresowany uczestnictwem w przetargu zobowiązany jest mieć w dniu przetargu do okazania komisji, - brak zadłużenia wobec Miasta Słupska (np. z tytułu : opłat lokalnych, czynszu najmu oraz opłat niezależnych od wynajmującego - opłaty za media). Pełną treść ogłoszeń umieszczano na tablicach ogłoszeń: 1. Urzędu Miejskiego w Słupsku (przy pokoju nr 214 - II piętro), 2. Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej Sp. z o.o. w Słupsku: • siedziba Administracji Zasobów Gminnych, plac Zwycięstwa 4 w Słupsku (tablica ogłoszeń przy pokoju nr 10), • siedziba Administracji Wspólnot i Lokali nr 1, ul. Prusa 6 w Słupsku (tablica ogłoszeń I piętro), • siedziba Administracji Wspólnot i Lokali nr 2, ul. Niemcewicza 14 w Słupsku (tablica na parterze), • siedziba Zarządu PGM Sp. z o.o, ul. Tuwima 4 w Słupsku (tablica na I piętrze), oraz na stronach internetowych: www.slupsk.pl, w Biuletynie Informacji Publicznej www.bip.um.slupsk.pl.www.pam.slupsk.pl (w zakładce lokale użytkowe, garaże i reklamy). Szczegółowe informacje dotyczące przetargów uzyskać można w biurze lokali użytkowych garaży i reklam - PGM Sp. z o.o., plac Zwycięstwa 4 w Słupsku (pokój nr 10) - tel. 59 848 77 00. Prezydent Miasta Słupska zastrzega sobie prawo do odwołania lub unieważnienia przetargów bez podania przyczyn w trybie właściwym dla ogłoszenia. 18 magazyn Głos Dziennik Pomorza Piątek, 11.12.2020 Anna Tarnowska. Pięknym dziewczynom nie jest łatwiej Agata Maksymiuk ^ata.maksymiuk@pdskapress.pl Rozmowa Uosobienie piękna i pokory to pierwsze, co przychodzi do głowy po rozmowie z Anią Tarnowską, szczecinianką ijedną z najpiękniejszych kobiet w Polsce i na świecie. Zdobywczyni licznych tytułów Miss, dziś pracuje jako wzięta modelka. Ludzie mówią, że to lekka praca, ale często nie wiedzą, o czym mówią. Tym bardziej cieszymy się. że Ania zna-lazła chwilę, by obalić kilka stereotypów i odsłonić kulisy zawodu, w którym wizerunek gra pierwsze skrzypce. Anna Tarnowska, wielokrotna Miss, modelka i narzeczona Rafała Brzozow-skiego. To tak oficjalnie, a bardziej prywatnie? Prywatnie jestem człowiekiem - takim z krwi i kości, jak każdy. Nie myślę o sobie przez pryzmat innych czy pracy, jestem jaka jestem (śmiech). Kiedy ludzie pytają: „czym się zajmujesz?", chętnie opowiadam. Najczęściej zdarza się to podczas castingów. Wyjaśniam wtedy, że pracuję jako modelka, a do tego występuję w reklamach i serialach. Dzielę się też moimi zainteresowaniami. Wśród znajomych wygląda to trochę inaczej. Wielu z nich dziwi się, kiedy wychodzi na jaw, że na koncie mam kilka tytułów Miss (śmiech). Oczywiście to nie tak, że się tego wstydzę! Po prostu nie lubię się chwalić. „Cześć, jestem wielokrotną Miss, a ty czym się zajmujesz?". Kto tak mówi?! Uważam, że jeśli ktoś skojarzy mnie z konkursami czy występami w telewizji, to po prostu o to zapyta, a jak nie będzie chciał, pewnie to „wygoogla". Twoja praca wiąże się jednak z pewnością siebie. To coś, co ma się w sobie, czy trzeba się tego nauczyć? Zawsze lubiłam pracę przed aparatem i kamerą. Podczas udziału w konkursach Miss miałam sporo styczności z występami na żywo przed publicznością, z nagraniami, z wywiadami czy z sesjami zdjęciowymi. Nigdy nie odczuwałam tremy, bardziej ekscytację. Pamiętam finał Miss Polonia. Rodzice i przyjaciele pytali mnie wtedy - jak możesz się nie stresować? W zasadzie sama nie wiem jak (śmiech). Pewnie, że czuję ten dreszcz i adrenalinę związaną z wyjściem na scenę, ale to emocje, które działają na mnie motywująco, nie paraliżująco. Rodzice nie mogą się temu nadziwić i wciąż powtarzają: przecież jako dziecko byłaś taka nieśmiała! Teraz powiedziałabym, że jestem osobą obserwującą. Lubię najpierw zbadać otoczenie, zanim się odezwę. Należę do spokojnych osób, nie wyrywam się przed szereg. Jako dziewczynka rzeczywiście byłam nieśmiała, ale wybory Miss i praca w modelingu pozwoliły mi to zmienić. No popatrz, a mówią, że to tylko uśmiechanie się i pozo- waniedozcfęć. Tak mówią (śmiech). Ale tak nie jest. Każdy, kto miał choć trochę styczności z planem zdjęciowym czy nagraniowym, ten wie, o czym mowa. Wszystkie wybory Miss to świetne przeżycia. Zwiedziłam w ten sposób pół świata i poznałam wspaniałych ludzi. Tylko że jedrio-cześnie to był szalenie wymagający okres. Podczas przygotowań do konkursów nie ma miejsca na słabości # i narzekania. Harmonogram dnia jest bardzo napięty, a człowiek szybko robi się zmęczony. Mimo to, trzeba dostosować się, zachować uśmiech na twarzy i podtrzymać dobry wygląd. Taka praca to prawdziwa szkoła pokory. Aparat i kamera mocno wyciągają energię. Potwierdzają to nawet osoby, które nie pozują, a po prostu od czasu do czasu znajdą się na planie. Często biorę udział w sesjach promujących bieliznę. To wspaniała sprawa, ale na pewno nielek-ka. Przez cały czas muszę kontrolować każdy jeden mięsień mojego ciała -od palców u stóp, aż po czubek głowy. Wystarczy, że na chwilę odjadę gdzieś myślami, a już słyszę głos fotografa - ożyw twarz, ożyw twarz i skup się! Inaczej, ale równie wymagająco jest przy reklamach. To niby tylko kilka minut, które można zobaczyć w telewizji, ale żeby tych kilka minut powstało, potrzeba sporego zespołu ludzi i godzin oczekiwania na występ. Myślę, że każdy aktor to potwierdzi - w tej ; Anna Tarnowska: Mam artystyczną duszę, lubię kreatywność pracy najtrudniejsze jest czekanie. Totaka praca, która chyba nie sprzyja nawiązywaniu stałych relacji? Mam to szczęście, że mój partner pracuje, może nie w tej samej, ale w podobnej branży. Dlatego doskonale się rozumiemy. Ale to prawda! Życie z osobą, która nie zna specyfiki tego zawodu, może być trudne. Wyobraź sobie -wracasz do domu po kilkunastu godzinach na planie zdjęciowym, padasz na kanapę i mówisz - ale jestem zmęczona. A w odpowiedzi, zamiast słów wsparcia słyszysz: ale przepraszam, co ty takiego robiłaś? Przecież tylko pozowałaś do zdjęć. To na pewno nie pomaga w związku. Na szczęście to problem, który mnie nie dotyczy. W takim razie zostawmy ten problem na boku, a przejdźmy do oinega Wyszperałam w intemecie. że Twój udział w wyborach Miss, to wcale nie było spełnienie marzeń, a efekt namowy przyjaciółki. O mały włos, a zostałabyś kimś innym? Żartuję sobie - uważaj o czym marzysz, bo może się to spełnić (śmiech). Od zaw- sze marzyłam o podróżach. Nie za bardzo wiedziałam, jak będę podróżować, ale czułam, że będę. Nagle pojawiły się wybory i odpowiedź na to pytanie sama mnie znalazła. Nie zmienia to faktu, że nigdy nie miałam aspiracji, by zostać Miss. Pamiętam, to był czas, kiedy zaczęłam pracować w szczecińskiej agencji modelek. Na jednym z pokazów poznałam Gosię Roż-niecką, też Miss, która akurat organizowała wybory Miss Ziemi Zachodniopomorskiej. Zaczęła mnie namawiać do udziału. Pierwsze moje myśli były zlepkiem w stylu -ja Miss? Boże, nie! Absolutnie nie... (śmiech). I kiedy już wydawało się, że zostałam przekonana do castingu, to w ostatniej chwili wykręciłam się zajęciami na uczelni. Gosia była jednak uparta i przyjechała do mnie z kartą castingową. Szybko okazało się, że konkurs odbędzie się w bardzo gorącym dla mnie czasie. Wyjazd na targi do Niemiec, szkoła i jeszcze obóz sportowy. Nie miałam możliwości uczestniczenia we wszystkich zgrupowaniach i próbach. Nawet na sam finał musiałam „urwać się" od obowiązków. Poszłam na żywioł i okazało się, że wygrałam. Ajak Twoi rodzice do tego podchodzili? Byłaś w wieku kiedy większość ludzi decy-dujeotym, czym zajmie się w przyszłości Nie czułaś presji żeby porzucić tę ..zabawę^ i zająć się poważnymi sprawami-skończyć szkołę, zostać lekarzem? Ale trafiłaś! Moi rodzice są lekarzami, podobnie jak byli nimi moi dziadkowie. Na szczęście nigdy z ich strony nie odczuwałam presji, że muszę zdobyć wykształcenie medyczne. Cieszę się z tego, bo wiem, że nie nadawałabym się do tej pracy. Nie lubię widoku krwi, jestem nad-wrażliwa, przeżywałabym każde cierpienie jak swoje. Byłabym naprawdę fatalnym lekarzem (śmiech). Do tej pracy trzeba mieć predyspozycje. Moi rodzice je mają, ja nie. Mimo to, mama i tata zawsze bardzo mnie wspierali i pomagali, kiedy tego potrzebowałam. Właśnie, wspomniałaś o „zabawie". Dziś wiem, że modeling to poważna praca, ale rzeczywiście dorastałam w poczuciu, że tak nie jest. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że takie podejście warunkuje miejsce, w którym się dorasta. Szczecin to piękne miasto, ale raczej trudno jest się w nim utrzymać z modelingu czy aktorstwa. Nie jest to niemożliwe, ale w stolicy na pewno łatwiej o pracę. To chyba dlatego tak do tego podchodziłam. Tak szybko wesziaśwtę branżę, że zastanawiam się, czy wogólezdążyłaś poznać inny rynek pracy? Tak, tak... Obroniłam pracę magisterską w Szczecinie i później przez rok pracowałam w banku. Kiedy przeprowadziłam się do Warszawy, związałam się z jedną z korporacji, działałam w marketingu. Każde z tych stanowisk było dla mnie bardzo wartościowym doświadczeniem i pomogło mi się rozwinąć. Tylko że gdzieś w środku czułam, że to nie to. Ja po prostu nie mogę pracować w biurze w godzinach od -do. Mam artystyczną duszę, lubię kreatywność, mam swoje pomysły, kocham je realizować. Lubię, kiedy coś się dzieję, kiedy każdy następny dzień kryje niespodziankę. Dlatego praca modelki i aktorki jest dla mnie idealna. Ale to też praca, która mocno szufladkuje. AniaTarnowska, narzeczona Rafała. Ania, ta wysoka blondynka ze Szczecina. Ania, ta co pozuje w reklamach bielizny. Do tego dochodzi jeszcze hejŁ Staram się nie zwracać szczególnej uwagi na złośliwe komentarze. To tak już chyba jest, że kiedy ludzie widzą atrakcyjną dziewczynę, z góry zakładają, że jest głupia jak but. Ale to dotyczy nie tylko mojej branży. Pamiętam, że pracując na etacie, podczas jednego z wyjazdowych spotkań miałam okazję dłużej porozmawiać z dyrektorem firmy. Po spotkaniu powiedział mi wprost - wiesz co, myślałem, że jesteś głupsza. Nie wiedziałam, jak mam na to zareagować. Takie uwagi zawsze szokują. Mówi się, że ładnym dziewczynom jest łatwiej. To nieprawda, uroda czasem pomaga, a czasem przeszkadza. Tak samo jest z ocenianiem ludzi przez pryzmat ich partnerów. Ja i Rafał Brzozowski jesteśmy parą, ale jesteśmy też dwiema różnymi osobami. Tak, jesteśmy zaręczeni i tak, mamy wspólne plany na przyszłość, tylko nie można zapomnieć, że każde z nas ma za sobą inny bagaż doświadczeń, inne spojrzenie na sprawy i inne talenty do pokazania. Oczywiście, że się uzupełniamy, ale jesteśmy dwoma odrębnymi jednostkami. Czuję, żeniejesteśfankąna- ^ówkówtabloidówipoftaE plotkarskich. Czasem zauważę w inter-necie czy w prasie nagłówki w stylu - pokazała męża, pokazał żonę. Brzmi to co najmniej, jakby ta osoba chowała swojego partnera w szafie i wyciągała go stamtąd tylko na specjalne okazje. Bo przecież jedyną funkcją tej osoby jest „bycie partnerem". Nie podoba mi się to, bo w ten sposób utrwala się szkodliwe stereotypy. W naszym związku każde z nas pracuje na własny rachunek. Nie wykorzystuję naszych relacji do zdobywania zleceń czy kształtowania wizerunku. Przez długi czas agencja reklamowa, z którą współpracuję, nie wiedziała, że jesteśmy parą. Dowiedzieli się po kilku latach z mediów. Poszłam z Rafałem na galę Telekamer, nasze zdjęcia znalazły się w sieci. Agencja była zaskoczona: jak ja mogłam to ukrywać?! Ja tego nie ukrywam, ale też się tym nie chwalę. W zasadzie zaczęły-, śmy od tego rozmowę. ©© Glos Dziennik Pomorza Piątek, 11.12.2020 ogłoszenia drobne 19 Drobne Jak zamieścić ogłoszenie drobne? Telefonicznie: 94 3473516 Przez internet ibo.polskapress.pl W Biurze Ogłoszeń: Oddział Koszalin: ul. Mickiewicza 24,75-004 Koszalin, tel. 94 347 3516,347 3511,347 3512, fax 94 347 3513 Oddział Słupsk ul. Henryka Pobożnego 19,76-200 Słupsk, tel. 59 848 8103, fax 59 848 8156 Oddział Szczecin: ul. Nowy Rynek 3,71-875 Szczecin, tel. 9148133 61,48133 67, fax 91433 48 60 RUBRYK! W OGŁOSZENIACH DROBNYCH: i NIERUCHOMOŚCI i HANDLOWE i MOTORYZACJA Nieruchomości MIESZKAM tA- ZAMIENIĘ i FINANSE/BIZNES i NAUKA i PRACA REKLAMA_ i ZDROWIE i USŁUGI i TURYSTYKA i BANK KWATER i ZWIERZĘTA i ROŚLINY, OGRODY i MATRYMONIALNE i RÓŻNE i KOMUNIKATY i ŻYCZENIA /PODZIĘKOWANIA i GASTRONOMIA WŁASNOŚCIOWE 3-pok.na mniejsze bez pośredników tel. 511687000 K-lin DZIAŁKI, GRUNTY SPRZEDAM DZIAŁKI 1,1 ha i 3,2 ha Szczeglino, tanio 571808954 DZIAŁKI, GRUNTY KUPIĘ KUPIĘ ziemię rolną do 1 hektara, 609-499-555. GARAŻE blaszane nowoczesne -drewnopodobne, 798-710-329 POŚREDNICTWO "OMEGA" ■ wyceny, obrót Słupsk, ul. Starzyńskiego 11, tel. 598414420,601654572 www. nieruchomosci.slupsk.pl NIERUCHOf 577 410 005 ul. Zwycięstwa 10, Koszalin, w godz. 9-17 MŚCI "OMEGA" ■ wyceny, obrót Słupsk, ul. Starzyńskiego 11, tel. 598414420,601654572 www. nieruchomosci.slupsk.pl [ www.proJaheim.pl J SZUKAM średniego pokoju do wynajęcia w domku. Tel 663304622 Handlowe STAROCIE, antyki kupię, 506022528. ABAKUS BEZPŁATNIE Przyjmiemy do sprzedaży mieszkania w rejonach: WF Nasz Dom f Przylesie Na Skarpie dołącz do grona zadowolonych Klientów (obok Związkowca) tel. 661-841-555 www.abakus-nieruchomosci.pl Motoryzacja OSOBOWE SPRZEDAM VW Passat Sedan, 1,6, benzyna, 1997r.,stan bdb, 502-668-343 OSOBOWE KUPIĘ I piętro, balkon 2 pok. rej. Moniuszki 230 000,- do negocjacji pilna sprzedaż 2 pok. balkon tylko 189 900,- rej. Wańkowicza 44 m2, balkon, po remoncie tylko 259 000,- rej. Radogoszczańskiej MASZYNY URZĄDZENIA KUPIĘ wiertarką stołową, kowadło, tel. 790-246-933. MATERIAŁY BUDOWLANE ! NAJTANIEJ Używane konstrukcje stalowe, blachy dachowe, profile i rury stalowe tel.889009001 NIEMICA CHOINKI świąteczne, świerk prosto z plantacji. HURT-DETAL. 602218305 ZŁOM kupię, potnę, przyjadę i odbiorę, tel. 607703135. ABASKUS -Auto skup tel. 533-299-577 Absolutny skup aut, 728773160. AUTO skup wszystkie 695-640-611 TŁUMIKI, katalizatory, złącza. Czekaj Zbigniew. Koszalin, Szczecińska 13A (VIS). Tel: 94-3477-143; 501-692-322. KUPIĘ stary samochód lub motocykl, min. 40-letni. Może być niekompletny lub uszkodzony, 609-499-555. Finanse biznes KREDYTY, POŻYCZKI KREDYT 50 tys. rata 545 zł RRSO 8,3%. Tel. 730 809 809 KREDYTY tanio Słupsk, 609300225. ZATRUDNIĘ ELEKTRYK - praca od zaraz/ NIEMCY -tel. 774270543 Cert. 9875 KSIĘGOWĄ do prowadzenia ksiąg handlowych. Słupsk, tel. 598428041, e-mail: biuro@finanser.eu MALOWANIE, tapetowanie, docieplenia - praca od zaraz/ NIEMCY -tel. 774270543. Cert. 9875 PANIE do sprzątania z orzeczeniem w Szczecinie. Umowa o pracę. TEL 664032479 POMOCNIK na budowę, 693-462-137 PRACA w OPIECE NIEMCY. Legalne zatrudnienie, stawki do 1600 euro. Tylko sprawdzone oferty, elastyczne terminy wyjazdów, bezpłatny transport. Bonus świąteczny do 300 euro na rękę. ZADZWOŃ TERAZ: 505 404 214, 501409214. PRACOWNIK myjni samochodowej Koszalin,tel 504 038 700. PRACOWNIKA ogólnobudowlanego-elewacje Koszalin tel. 602-213-532. PRZYJMĘ do pracy-układanie kostki brukowej, izolacje, inne prace budowlane. tel. 606 87 97 47 PRZYJMĘ Kierowcę kat. B, Niemcy ok. Baden-Baden. Tel. +49177 830 67 07 STOLARZ - praca od zaraz/ NIEMCY -tel. 774270543 Cert. 9875 ŚLUSARZ/ spawacz - praca od zaraz/ NIEMCY - tel. 774270543 Cert. 9875 ZATRUDNIĘ spawacza, ślusarza. Stała praca. Koszalin tel. 883371404 ZATRUDNIĘ sprzątaczkę - Koszalin, tel.883371404 Zdrowie NEUROLOGIA SPEC. Neurolog. NFZ. Bez kolejek. Codziennie. Koszalin, 605-284-364. ALKOHOLIZM - esperal 602-773-762 Usługi AGD RTV FOTO 59/8430465 Serwis RTV, LCD, plazma i ROLNICZE i TOWARZYSKIE PRALKI Naprawa w domu. 603775878 BUDOWLANO-REMONTOWE REMONTY mieszkań. Tel. 604743127 ROBOTY budowlane, wykończeniowe. Słupsk, okolice, 792225239 INSTALACYJNE GAZOWE urz.junkersy, kuchenki. Naprawa/wymiana. 606-579-846 HYDRAULICZNE, tel. 607703135. PORZĄDKOWE CZYSZCZENIE dywanów, 889-571-282 SPRZĄTANIE strychów, garaży, piwnic, wywóz starych mebli oraz gruzu w big bagach, 607-703-135. Różne KASA za stare książki 609-643-399 Rolnicze MASZYNY ROLNICZE KUPIĘ ciągniki, przyczepy, maszyny rolne. Tel. 535135507. ZWIERZĘTA HODOWLANE SPRZEDAŻ kur rocznych oraz kurek odhodowanych tel. 785-188-999 Dzień dobry w poniedziałek. Zacznij tydzień z nowym wydaniem Środa jest dla zdrowia. Kup gazetę z dodatkiem Strona Zdrowia Weekend tuż-tuż. Kup magazynowe wydanie gazety Głos Pomorza Głos Szczeciński Głos Koszaliński gp24.pl gs24.pl gk24.pl Głos www.gp24.pl ww*Lgk24.pl www.gs24.p Prezes oddziału Polska Press Piotr Grabowski, piotr.grabowski@polskapress.pl Redaktor naczelny Marcin Stefanowski, tel. 697 770 227 marcin.stefanowski@polskapress.pl Zastępcy redaktora naczelnego Ynona Husaim-Sobecka, Szczecin, tel. 697770 218 ynona.sobecka@polskapress.pl Wojciech Frelichowski, Słupsk, tel. 519 503 638 wojciech.frelichowski@polskapress.pl Dyrektor działu reklamy Ewa Żelazko, tel. 500 324 240 ewa.zalazko@pokkapress.pl Dyrektor drukarni Stanisław Sikora, tel. 602740087 s.sikora@pprint.pl Dyrektor działu marketingu Robert Gromowski, tel. 502 339113 robert.gromowski@polskapress.pl Prenumerata, teL 94 340 H14 Głos Koszaliński - www.gk24.pl ul. Mickiewicza 24, 75-004 Koszalin, tel. 94 347 35 00, fax 94 347 3513 tel. reklama: 94 347 35 72, redakęja.gk24@pokkapress.pl, reklama.gk24@polskapress.pl Głos Pomorza - www.gp24.pi ul. Henryka Pobożnego 19, 76-200 Słupsk, tel. 59 848 8100, fax 59 848 8104, tel. reklama: 59 848 8111, redakqa.gp24@pokkapress.pl, reldama.gp24@polskapress.pl Głos Szczeciński - wwwgs24.pl ul. Nowy Rynek 3, 70-533 Szczecin, tel. 9148133 00, fax 9148133 60, tel. reklama: 9148133 92, redakqa.gs24@polskapress.pl reklama.gs24@polskapress.pl ODDZIAŁY Szczecinek ul. Plac Wolności 6,78-400 Szczecinek, tel. 94 374 8818, fax 94 374 23 89 Stargard ul. Wojska Polskiego 42,73-110 Stargard, tel. 91578 47 28, fax 9157817 97, reklama tel. 91578 47 28 ©® - umieszczenie takich dwóch znaków przy Artykule, w szczególności przy Aktualnym Artykule, oznacza możliwość jego dalszego rozpowszechniania tylko i wyłącznie po uiszczeniu opłaty zgodnie z cennikiem zamieszczonym na stronach www.gk24.pl/tresci,www.gp24.pl/tresci, www.gs24.pl/tresci, i w zgodzie z postanowieniami niniejszego regulaminu. Polskie Badania Czytelnictwa Nakład Kontrolowany ZKDP POLSKA PRESS GRUPA WYDAWCA Polska Press Sp. z o.o. ul. Domaniewska 45,02-672 Warszawa, tel. 22 20144 00, fax: 22 2014410 Prezes zarządu Dorota Stanek Wiceprezes zarządu Dariusz Świąder Członek zarządu Paweł Fąfara Członek zarządu Magdalena Chudzikiewicz Dyrektor artystyczny Tomasz Bocheński Dyrektor marketingu Sławomir Nowak, slawomir.nowak@pokkapress.pl Dyrektor zarządząący biura reklamy Maciej Kossowski maciej.kossowski@pokkapress.pl Dyrektor kolportażu Karol Wlazło karol.wlazlo@pokkapress.pl Agencja AIP kontakt@aip24.pl Rzecznik prasowy Joanna Pazio tel. 22 20144 38, joanna. pazio@pokkapress.pl 009929062 GARAŻE Blaszane BRAMY Garażowe Najniższe CENY Różne wymiary Transport cały kraj Montaż GRATIS Dogodna RATY 94-318-80-02 91-311-11 -94 58-588-36-02 95-737-63-39 59-727-30-74 512-853 323 www.konstat-garaze.pl 20 sport Głos Dziennik Pomorza Piątek, 11.12.2020 i Weronika Urbaniak (SP1 Słupsk) wykonuje rzut Emocjonujące walki w szkolnej lidze Judo Czas pandemii jest bardzo trudny dla sportu. Mimo to są furtki w obostrzeniach i z tego chętnie korzystają kluby i organizacje sportowe. Towarzystwo Sportowe Judo Gryf Słupsk było organizatorem zawodów w roku szkolnym 200/2021. Była to rywalizacja w ramach pierwszego rzutu Słupskiej Szkolnej Ligi Judo. Swoją aktualną dyspozycję sprawdziło 54 młodych zawodników (dotyczy dziewcząt i zawodniczek, którzy wywodzili się z dziewiętnastu szkół słupskich, powiatu słupskiego, Bytowa i powiatu bytowskiego. Walki odbyły się w hali judo na słupskim stadionie 650-lecia i stały na dobrym poziomie. Walczący zawodnicy i zawodniczki zaprezentowali efektowne rzuty i akcje w parterze. Wszyscy dawali z siebie maksimum wysiłku. W poszczególnych kategoriach wago- wych pierwsze miejsca w stawce dziewcząt wywalczyły: waga 40 kg - Iga Kawałek (SP 10 Słupsk), 50 kg - Hanna Harbaczonek (SP Pomysk Wielki), 57 kg - Natalia Miszkurka (SP Kończewo), 63 kg - Hanna Chmielnicka (SP 10), 70 kg - Oliwia Szycko (SP 4 Słupsk). Zwyóęzcywgronie chłopców: waga 24 kg - Szymon Paczkowski (SP 5 Bytów), 26 kg - Jan Gajewski (SP Stanowice), 27 kg - Milan Tsyhanov (SP 2 Bytów), 29 kg - Wojciech Bielawa (SP Siemianice), 30 kg - Artur Heimrath (SP 7 Słupsk), 32 kg - Kamil Jędrzejczak (SP 4 Słupsk), 36 kg -Kuba Pacewicz (SP Kobylnica), 38 - Mateusz Moszczyński (SP 10), 42 kg - Jakub Martyna (SP Kobylnica), 44 kg - Aleksander Przyborek (SP Kończewo), 48 kg - Bartek Harbaczonek (SP Pomysk Wielki), 50 kg - Łukasz Bielawa (SP Siemianice). 60 kg - Adrian Jakubiniec (SP 2 Słupsk), 73 kg • Artur Zaborowski (SP Kobylnica). Drużynowa klasyfikacja (punktacja wspólna dla dziewcząt i chłopców): 1. SP Siemianice -17 punktów, 2. SP Kończewo -16 pkt, 3. SP Kobylnica -13 pkt, 4. SP 4 Słupsk -10 pkt, 5. SP 2 Bytów - 9 pkt, 6. SP 10 Słupsk - 8 pkt. (fen) Dziś Grupa Sierleccy Czarni zagra we Wrocławiu Michał Piątkowski michal.piatkowv5ki@polslcapress.pl hoszyktmlca Kolejny wyjazdowy mecz czeka koszykarzy Mantasa Cesnauskisa. Po serii ważnych zwycięstw słupszczanie zmierzą się z rezerwami Śląska Wrocław. Dla Czarnych Panter będzie to już czwarty mecz z rzędu na boisku przeciwnika. W trzech poprzednich pojedynkach koszykarze Czarnych sprawdzili się perfekcyjnie i wykonali swój plan w stu procentach. Wygrali na niezwykle ważne rywalizacje (GKS Tychy i WKK Wrocław) i nie dali też żadnych szans czerwonej latarni pierwszoligowych rozgrywek Nysie Kłodzko. Obecnie w słupskiej ekipie naprawdę trudno znaleźć jakiekolwiek słabe punkty. Znakomicie spisuje się duet (Adrian Kordalski - Piotr Śmigielski), który jest prawdziwą zmorą wszystkich defensyw w lidze. Pod koszem trudno zatrzymać jest Dawida Słupińskiego, aswój rytm powoli odnajduję też Damian Pieloch, który chociażby wostatnimmeczu aż pięciokrotnie celnie przymierzył zza linii trzypunktowych rzutów. Czarni znakomicie też spisują się w obronie, a idealnym tego przykładem był mecz W akcji filar słupskiego zespołu, rozgrywający Adrian Kordalski (z lewej) z WKK Wrocław. Znana ze swoich ofensywnych możliwości ekipa ze stolicy Dolnego Śląska miała ogromne problemy ze sforsowaniem słupskiej obrony i większość rzutów oddawała przy presji defensorów gości, co bez wątpienia było jednym zkluczydotak ważnego zwycięstwa. * Śląsk II Wrocław to młoda drużyna, nieprzewidywalna i groźna szczególnie na własnym boisku. Obecnie wrocławianie z bilansem siedmiu zwycięstw i pięciu porażek zajmują siódmą lokatę w tabeli. Liderem przeciwników Czarnych jest Szymon Tomczak, który w każdym meczu notuje równo 15 oczek, do których dokłada prawie 9 zbiórek. Warto uwagę zwrócić też na Kacpra Gordona, który przez wielu obserwatorów uważany jest za duży talent polskiego basketu. Początek meczu już dziś (11 grudnia) o godzinie 18 i obejrzeć go będzie można na platformie internetowej tvcom.pl Inne mecze XIV kolejki: Decka Pelplin - Górnik Wałbrzych, Pogoń Prudnik - WKK Wrocław, Politechnika Opole -Sokół Łańcut, Dziki Warszawa -Eneiga Kotwica Kołobrzeg, GKS Tychy - Księżak Łowicz, Nysa Kłodzko - Znicz Pruszków, Miasto Szkła Krosno - Wisła Kraków. Wyniki zaległych spotkań: 4. kolejka- Rawlplug Sokół Łańcut - Miasto Szkła Krosno 94:73 (21:27,24:21,22:13,27:12), 8. kolejka - Dziki Warszwaa - Zetkama Doral Nysa Kłodzko 92:60 (25:19, 26:12, 20:19, 21:10). Tabela ligowa: 2.GórnikTrans.euWałbrz. 13 24 1124-1000 3.WKK Wrocław 13 23 1106-1012 4.GKS Tychy 13 21 1121-1110 5.Rawlplug Sokół Łańcut 13 20 1173-1042 6.Dziki Warszawa 13 20 1067-1026 7.TBS Śląsk II Wrocław 12 19 1001-994 8.Księżak Łowicz 13 19 1093-1122 9.Weegree AZS Pol. Opole 13 19 1106-1140 10.Enerp Kotwica Kołob. 13 18 995-1008 H.Decka Pelplin 13 18 1095-1155 12.Elek.-lnv.ZB Pruszków 13 18 870-948 B.Wisła Chemart Kraków 13 18 1029-1115 14.Miasto Szkła Krosno 11 16 855-876 15.Pogoń Prudnik 12 16 960-1025 16.Zet. Doral Nysa Kłodzko 13 13 1013-1208 Sportowy weekend w naszym regionie Miastkowianie zaprezentowali bardzo dobrą dyspozycję w memoriale Boreckiego i Wojdy Sport BOKS XVTurniej im. Aleksego Antkiewicza w Słupsku (sobota - godz. 15, hala przy ul. Ogrodowej). BRYDŻ Jesienny cykl turniejów "0 Okno Bońka" (poniedziałek - godz. 1630) - spotkanie na platformie www.bridgebase.com. Turniej "0 Puchar Prezesa NOT Słupsk (wtorek -godz. 1630) - spotkanie na platformie www.bridgebase.com. KOSZYKÓWKA Liga województwa pomorskiego U-14: Eneiga Frages Infocity Słupsk - Stowarzyszenie Gdyńska Akademia Koszykówki (sobota - godz. 10, hala przy ul. St. Banacha 17 w Słupsku). Liga województwa pomorskiego U-13: Eneiga Adkonis Konmet Słupsk - Stowarzyszenie Gdyńska Akademia Koszykówki (sobota - godz. 12, hala przy ul. St. Banacha 17 w Słupsku). LEKKOATLETYKA Akcja "Biegam, bo lubię" (sobota - godz. 930) -sympatyków biegowej rekreacji zapraszamy na stadion 650-lecia przy ul. A. Madalińskiego wSłupsku. PIŁKA NOŻNA II liga: Bytovia Bytów - Górnik Polkowice (sobota -godz. 16, bytowski stadion przy ul. A. Mickiewicza). XXIII Turniej Piłkarski św. Janka Bosko (sobota -godz. 930) - grać będą zawodnicy z roczników 2011 i młodsi z następujących drużyn: AP Eneiga Gryf Słupsk, Żaki Sławno, Żelki Żelkowo, UKS GAP Bmskowo Wielkie i Salos Słupsk. Miejsce rywalizacji to hala Zespołu Szkół Samorządowych przy ul. Głównej 63 w Kobylnicy. PIŁKA RĘCZNA II liga kobiet: Słupia Słupsk - MKS Brodnica (sobota - godz. 13, hala ILO przy ul. Szarych Szeregów). SIATKÓWKA Turniej młodziczek w Słupsku (niedziela - godz. 11) - akces zgłosiły zespoły: Zatoka Puck, Gedania II Gdańsk, Energa Czarni Słupsk. Rywalizacja w hali przy ul. St. Banacha 17. REKREACJA Bezpłatne spotkanie sympatyków nordic walking z instruktorem (sobota - godz. 11) - Tablica "Nordic Walking Park Słupsk" koło "Leśnej Chaty" na terenie Słupskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Parku Kultury i Wypoczynku. (fen) Zapasy Żukowo (powiat kartuski) było miejscem rywalizacji młodych uczestników ogólnopolskiego turnieju wkategorii młodzików. Był to jednocześnie XXVI Memoriał im. Henryka Boreckiego i Edwarda Wojdy. W roli głównego organizatora zawodów wystąpił Andrzej Wroński (dwukrotny mistrz olimpijski, mistrz świata i trzykrotny mistrz Europy), który pierwsze treningi rozpoczynałwMorenieŻukowo. W tym kaszubskim klubie również jako zawodnik ćwiczył Kazimierz Wanke (obecny szkoleniowiec ZKS Miastko). Ich trenerem był śp. HenrykBorecki. W zawodach uczestniczyło 94 zapaśników z dziewięciu klubów. ZKS Miastko reprezentowało 7 zawodników i 1 zawodniczka. Ich występy trzeba ocenić pozytywnie. Pierwsze miej- W Żukowie miasteccy zapaśnicy i ich trener Kazimierz Wanke mieli powody do ogromnej radości i sporej satysfakcji sca w młodzikach (do lat 14) wywalczyli Leon Rudnik (kategoria do 35 kg) i Alex Ruszczyk (75 kg). W grupie wiekowej minizapasy (do lat 11) pierwsze miejsce zdobył Leon Brodziński (35 kg). Na trzecich pozycjach uplasowali się: Szymon Kozłowski (26 kg), Tola Rudnik (29 kg), Antoni Petrończak (32 kg), Antoni Synak (35 kg). Piątą lokatę zajął Dawid Wiktorczyk (do 35 kg). - Do Żukowa mam wielką sympatię, bo w nim się wychowałem i poznałem tajniki zapasów. Swojego szkoleniowcaHen-ryka Boreckiego bardzo miło wspominam. Zawsze bardzo chętnie wracam wspomnieniami do rodzinnych stron. Zadowolony jestem z postawy podopiecznych. Na wyróżnienie zasłużył 8-letniLeonBrodziński, który walczył ze starszymi od siebie rywalami. Wygrywał z nimi wysoko na punkty. Kładł też na łopatki rywali. W jego kategorii rywalizowało 12 zawodników. Nasz „rodzynek" to Tola Rudnik, która otrzymała nagrodę dla najlepszej zapaśniczki. Najmłodszy z miasteckiej ekipy był Szymon Kozłowski, który walczył dzielnie i wygrał dwie walki. Poziom zmagań w skali szkolnych ocen był na szóstkę -taką notę wystawił trener Wanke. (fen) Bezpłatny dodatek Z OKAZJI 50. ROCZNICY GRUDNIA'70 11/12/2020 & INSTYTUT m PAMIĘCI # NARODOWEJ DZIENNIK meno mi Dziennik GAZETA, Bałtyckie pomorska WB8?*+ vlW Mmmm m Tnv /"\x ATr A MM WSSSBR POLSKA NIE PŁACZCIE MATKI, TO NIE NA DARMO... Grudzień '70 był krwawą rozprawą komunistycznego reżimu z robotnikami Wybrzeża, którzy w reakcji na ogłoszoną podwyżkę chcieli władzy wykrzyczeć swoje niezadowolenie. Jej odpowiedzią były serie z broni maszynowej, aresztowania, katowanie zatrzymanych. Ból i gniew potęgowało upokorzenie, gdy ofiary grzebano nocą, po kryjomu. Na długo zapadły one w pamięć mieszkańców Wybrzeża Jednym z zamordowanych podczas Grudnia 70 był Zbyszek Godlewski, pierwowzór tytułowego bohatera „Ballady o Janku Wiśniewskim" Q tik DR JAROSŁAW SZAREK (PREZES INSTYTUTU PAMIĘCI NARODOWEJ) Grudniowy ból był tym większy, że krew przelano tuż przed Bożym Narodzeniem; najbardziej rodzinnymi świętami, gdy przy wigilijnym stole siada się wśród najbliższych, aby przełamać się opłatkiem, zaśpiewać kolędy, a puste nakrycie czeka na niespodziewanego gościa. Wówczas to dodatkowe miejsce w wielu domach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga przemawiało w przejmujący sposób, przywołując zamordowanych salwami wojska i milicji oraz przebywających w więzieniach. Wydarzenia te wstrząsnęły nie tyko Polakami. Fotografie, jakie przedostały się do zachodniej prasy, przedstawiające tłumy robotników, ludzi zastrzelonych na ulicach, płonące komitety partyjne, ukazywały rzeczywistość za żelazną kurtyną. Partia, mająca w nazwie przymiotnik „robotnicza", po raz kolejny obrała sobie za cel robotników. Choć świat nie zareagował, to te obrazy poruszyły nieliczne sumienia. Ojciec Święty Paweł VI słał na ręce Prymasa Stefana Wyszyńskiego słowa modlitwy, otuchy i pokoju. Z kolei były jugosłowiański działacz komunistyczny, z czasem krytyk tego systemu, emigrant Milovan Mas pisał z patosem: „Oś świata przechyliła się w owych pamiętnych dniach w stronę polskiego Wybrzeża - tam broczyło krwią serce ludzkości, serce, które bije dla wolności". Dramat robotników Wybrzeża oddał w swych pieśniach czeski poeta i bard Kareł Kryl: „Organy w Oliwie zamarły w pół dźwięku / Jest cicho nad brzegiem, ulice we mgle / A mózg, który winien •prowadzić ich rękę / Automat i czołgi kieruje na cel [...] / Już radość świąteczna gdzie indziej rozbrzmiewa / Organy w Oliwie żałobnie dziś łkają / Żołądek twój głodny kolędy ci śpiewa, / W refrenie nie dzwony lecz strzały zagrają / W imię socjalizmu". Pieśń powstała, gdy Kryl był już na emigracji, gdyż w sierpniu 1968 roku, również „w imię obrony socjalizmu", blisko ćwierć miliona żołnierzy wojsk Układu Warszawskiego - wśród nich oddziały ludowego Wojska Polskiego -tłumiła naiwne nadzieje jego rodaków, że możliwy jest „socjalizm z ludzką twarzą". Praska Wiosna i polski Grudzień '70 były końcem tych złudzeń, końcem wiary w reformowalność komunizmu. Trwał nadal dzięki miliardom dolarów i technologiom, które w ramach polityki odprężenia zaczęły płynąć z Zachodu od końca lat 60. XX wieku do Związku Sowieckiego, a w Polsce umożliwiając do połowy dekady, chwilową poprawę warunków życia. ■niTffiTTisTńn Grudniowe doświadczenia nie poszły jednak na marne, 0 czym śpiewano w powstałej wtedy najsłynniejszej pieśni, upamiętniającej śmierć 18-let-niego Zbigniewa Godlewskiego w gdyński „czarny czwartek" - „Nie płaczcie matki, to nie na darmo / Nad stocznią sztandar z czarną kokardą / Za chleb 1 wolność, i nową Polskę / Janek Wiśniewski padł". Cena była ogromna, ale płonące komitety partyjne i protesty rozszerzające się w głąb kraju, zmusiły Moskwę do wymiany rządzącej od 1956 roku ekipy oraz do jej rozmów ze strajkującymi w styczniu 1971 roku. To budziło poczucie siły świata pracy. Wybrzeże nie pozostało też całkiem osamotnione. W głębi kraju, w dziesiątkach fabryk, rozpoczynały się strajki, nastroje protestu narastały w kolejnych ośrodkach i tylko kwestią czasu było przerwanie pracy w następnych miastach. Mimo spacyfi- kowanych po marcu 1968 roku środowisk akademickich, tam też narastał ferment, pojawiały się setki ulotek. W Krakowie przez trzy dni milicja rozpraszała demonstrujących studentów. Dziesiątki osób zostały zatrzymane, mimo że rektorzy wydali oświadczenie, iż relegują z uczelni każdego zatrzymanego. Studentom nakazano opuścić akademiki, a gdy czynili to opornie, wyłączono ogrzewanie i prąd. Ulotki wzywały do protestów, studentki wywieszały plakaty: „Jesteśmy z walczącymi robotnikami Gdańska, Szczecina, Słupska. Potępiamy barbarzyństwo [...] Dziewczęta!!! Jako przyszłe matki nie pozwólmy na to, aby w okresie pokoju pod gąsienicami czołgów, ginęły matki z dziećmi!". Była to skromna zapowiedź wspólnych już zmagań z komunizmem w latach osiemdziesiątych. W końcu stycznia 1971 roku doszło do wydarzeń, które po- zostawiły kolejne doświadczenia. W Szczecinie do strajku Stoczni im. War-skiego dołączyły niemal wszystkie zakłady w mieście. Iskrą, która doprowadziła do wybuchu, było kłamstwo zawarte w informacji o rzekomych zobowiązaniach podjętych przez stoczniowców. Tym razem domagano się już nie tylko chleba, ale prawdy. Strajkujący żądali także natychmiastowych wyborów do oficjalnych związków zawodowych i wyłonionych w czasie protestu rad. Zmusili do przyjazdu do Szczecina i podjęcia rozmów nowego I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka. Nie wywalczyli jednak cofnięcia podwyżki cen, to udało się dopiero kilka tygodni później strajkującym łódzkim włókniarkom. W przetaczających się przez całą Polskę dyskusjach powszechne było żądanie wyciągnięcia odpowiedzialności wobec osób winnych rozlewu krwi. Na pierwszomajowych pochodach w 1971 roku stocz- niowcy pojawili się z transparentami domagającymi się ukarania winnych. Odpowiedzią władz były represje. W następnych latach komuniści robili wszystko, aby stłumić pamięć o Grudniu '70. Ona jednak trwała i odżyła w końcu lat siedemdziesiątych, stała się czynnikiem formującym gdańską opozycję, która co roku od 1977 organizowała obchody pod stocznią, w miejscu, gdzie padli zabici. Najpierw przychodziły setki i w końcu tysiące osób. Pamięć 0 Grudniu '70 przetrwała 1 stała się jednym z fundamentów, na których powstała „Solidarność". Który skrzywdziłeś ■ człowieka prostego.... Wśród pierwszych żądań sierpniowego strajku zgłoszono postulat: „Do dnia 17 grudnia 80 roku zbudować pomnik ofiarom poległym w 70 roku". Tylko dzięki determinacji strajkujących stało się to możliwe, gdyż dyrekcja czyniła wszystko, aby była to tylko skromna tablica w stoczniowej izbie tradycji. W cztery miesiące później stanęły monumenty w Gdyni i Pomnik Poległych Stoczniowców, do dzisiaj jeden z symboli miasta - słynne trzy gdańskie krzyże z kotwicami - czytelnie i dobitnie wskazujący korzenie i przesłanie „Solidarności". Na jednej z umieszczonych na nim płaskorzeźb wyryto słowa wiersza: „Który skrzywdziłeś człowieka prostego / Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając, / (...) Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta / Możesz go zabić - narodzi się nowy. / Spisane będą czyny i rozmowy". Grudniowa zbrodnia nie została osądzona, sprawcy uniknęli kary, ale trwa pamięć 0 Grudniu '70. To z niego wyrósł? solidarność" i „nowa Polska". Czy jest taką, za którą stoczniowcy i portowcy oddali życie przed pół wiekiem? Czy taką będzie w przyszłości, zależy od nas samych, od naszego wysiłku, poświęcenia 1 wierności, a nadzieję niosą słowa psalmu z okalającego pomnik muru: „Pan da siłę swojemu ludowi / Pan da swojemu ludowi / błogosławieństwo pokoju"... PIĄTEK 11 GRUDNIA 2020 50. ROCZNICA GRUDNIA '70 | 3 Pierwszą, nieudaną, próbę odsunięcia Gomułki od władzy „partyzanci" z grupy Mieczysława Moczara podjęli w marcu 1968 roku GRUDZIEŃ 1970 W KC PZPR Przez wiele lat pozycja I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki była niepodważalna i cieszył się on niekwestionowanym autorytetem. Ale w rzeczywistości w drugiej połowie lat 60. w kierownictwie PZPR toczyła się nieoficjalna rywalizacja, walka o schedę po nim PROF. DR HAB. JERZY EISLER (DYREKTOR IPN WARSZAWA) W walce o przejęcie władzy po Gomułce uczestniczyły dwie konkurujące ze sobą 0 wpływy nieformalne grupy. Jedną z nich przezywano „śląską". Skupiała wokół jej niekwestionowanego lidera, członka Biura Politycznego 1 zarazem I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach, Edwarda Gierka, pragmatycznie nastawionych młodszych działaczy z terenowego i centralnego aparatu partyjnego. Jednak niezależnie od ambicji politycznych Gierka to nie „Ślązacy", ale skupieni wokół ministra spraw wewnętrznych gen. Mieczysława Moczara „partyzanci" byli uważani za głównych rywali Gomułki, a sam Moczar za jego potencjalnego następcę. Sugerowano przy tym, że w 1968 r. „partyzanci" podjęli nieudaną próbę odsunięcia Gomułki od władzy, ale „Wiesław" - głównie za sprawą aktywnego zaangażowania się w pacyfikowanie Praskiej Wiosny - utrzymał silną pozycję. 7 grudnia 1970 r. odniósł swój życiowy sukces w zakresie polityki zagranicznej. W Warszawie miała miejsce uroczystość podpisania układu o podstawach normalizacji stosunków między PRL a RFN. Uroczystości „patronował" Gomułka, dla którego był to z pewnością jeden najważniejszych i najszczęśliwszych dni w całej jego karierze politycznej. Powszechnie bowiem wiadomo, jak wielką wagę przywiązywał on do kwestii uznania granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. W tym samym czasie w ścisłej tajemnicy dobiegały końca ustalenia w kwestii wprowadzenia w Polsce na 11 dni przed świętami Bożego Narodzenia drastycznej podwyżki cen głównie na żywność. Nie dowiedziono jak dotąd, że ktokolwiek celowo wmanewrował w nią Gomułkę, przewidując protesty społeczne, ostre na nią reakcje władz i być może w dalszej konsekwencji zmiany polityczne na najwyższych piętrach władzy. O ile nie ma wątpliwości, że w trakcie tragicznego tygodnia od 14 do 20 grudnia 1970 r. - wśród części działaczy w kierownictwie PZPR - miały miejsce poufne działania, które od pewnego momentu miały na celu doprowadzenie do zmian na szczytach władzy, o tyle nie ma najmniejszych śladów, by takie kroki podejmowano przed 14 grudnia, to znaczy pierwszym dniem ulicznych demonstracji w Gdańsku. Innymi słowy to, że była prowadzona skrycie walka o zmianę szefa partii już w trakcie rewolty grudniowej, nie ulega najmniejszej wątpliwości, ale też nie ma żadnych dowodów na to, że cała „operacja cenowa" i zawczasu stopniowe eskalowanie napięcia społecznego, miały za zadanie doprowadzić do usunięcia Gomułki. Kluczowa dla dalszego biegu wydarzeń decyzja o użyciu na dużą skalę wojska oraz określająca zasady używania broni palnej została podjęta na naradzie u Gomułki 15 grudnia o godzinie 9.00. Obok gospodarza uczestniczyli w niej: przewodniczący Rady Państwa, marszałek Polski Marian Spychalski, premier Józef Cyrankiewicz oraz sekretarze KC: Bolesław Jaszczuk. Mieczysław Moczar i Ryszard Strzelecki, a także „wezwani na posiedzenie": kierownik Wydziału Administracyjnego KC Stanisław Kania, minister obrony narodowej gen. Wojciech Jaruzelski, minister spraw wewnętrznych Kazimierz Świtała i komendant główny MO gen. Tadeusz Pietrzak. W trakcie tej narady zebranym przekazano między innymi informację o śmierci poprzedniego dnia dwóch milicjantów. Była to ewidentnie wiadomość nieprawdziwa, która jednak z pewnością miała decydujący wpływ na podjęcie decyzji i określenie warunków użycia broni palnej. 14 grudnia w ogóle nie było ofiar śmiertelnych, a dwóch milicjantów zginęło w czasie całej rewolty w grudniu 1970 r. Ponieważ naprawdę trudno uwierzyć w to, żeby wtakważnej sprawie, jak kwestia ewentualnych ofiar śmiertelnych wśród milicjantów, mogła zajść przypadkowa pomyłka, nieodparcie nasuwa się wniosek, że tę nieprawdziwą wiadomość celowo podsuwano Gomułce. Osoby, które to zrobiły, zapewne liczyły na jego jeszcze większe wzburzenie i na to, że w konsekwencji podejmowanych przez niego pod wpływem tego typu informacji decyzji, sytuacja polityczna w kraju ulegnie dalszemu zaognieniu. Do tragicznego rozwoju wydarzeń na Wybrzeżu przyczyniał się dodatkowo chaos kompetencyjno-decyzyjny, jaki panował w Trójmieście, gdzie powstało kilka ośrodków kierowania i dowodzenia - łagodnie mówiąc - słabo ze sobą współpracujących. To z kolei było następstwem faktu, że na Wybrzeżu znalazło się trzech członków Biura Politycznego: Zenon Kliszko, Ignacy Loga-Sowiński i Stani- sław Kociołek oraz pozostający w dobrych relacjach z Gomułką wiceminister obrony narodowej gen. Grzegorz Korczyński, a także bliski Gierka i Moczara wiceminister spraw wewnętrznych gen. Franciszek Szlachcic. Wszystkie te osoby, nie bacząc na własne kompetencje (lub ich brak) pragnęły dowodzić i wydawać nierzadko sprzeczne ze sobą polecenia i rozkazy. Tymczasem w Warszawie w gmachu KC zaczęły się odbywać nieformalne - jak to później określił Józef Tejchma - rozmowy „niegrupowe". „Byłem uczestnikiem - wspominał po latach - a nawet jednym z głównych inicjatorów tych rozmów. Pojawiła się i utrwaliła we mnie myśl, że Gomułka musi odejść natychmiast, jego dalsze próby sterowania sytuacją utraciły sens i pogarszały położenie. [...] Zadzwoniłem do Wojciecha Jaruzelskiego, bez niego niebyło możliwe posunięcie polityczno-kadrowe najwyższego rzędu. Zadzwoniłem do sekretarza Warszawy Jozefa Kępy, bez jego zgody nie było pewności, jak zachowa się aktyw partyjny stolicy. Rozmawiałem ze Stanisławem Kanią, który miał nadzór nad MSW. Kontaktowałem się ze Stefanem Olszowskim, który kontrolował prasę. Mogło to wyglądać na spisek. Było to jednak połączenie chłodnej oceny ze spontaniczną reakcją na powstałą sy-tuację. Nie wiedząc nic pewnego o stanowisku Moskwy mogłem się domyślać, że nie sprzeciwi się rozwiązaniom zmierzającym do uspokojenia sytuacji w kraju". Na Kremlu także podjęto konkretne działania. 16 grudnia wieczorem premier Aleksiej Kosygin spotkał się z przebywającym w Moskwie wicepremierem Piotrem Jaroszewiczem. Poinformował go, że strona radziecka nie miałaby nic przeciwko zmianom na szczytach władzy, a gdyby do takiej zmiany miało dojść, to ich zdaniem najlepszym kandydatem na nowego I sekretarza KC PZPR byłby Gierek. Kosygin poinformował też Jaroszewicza, że zdaniem radzieckiego kierownictwa, to onbyłby w aktualnej sytuacji najlepszym kandydatem na premiera. Ustalili także, iż nazajutrz Jaroszewicz wróci do Warszawy. Kosygin poinformował też Jaroszewicza, że równolegle z Gierkiem rozmawia Breżniew. Wydarzenia w Polsce uległy tragicznemu „przyspieszeniu" 17 grudnia, kiedy to doszło do masakry w Gdyni oraz najbardziej gwałtownych walk ulicznych w Szczecinie. W tej sytuacji przyspieszono działania wśród współpracujących ze sobą działaczy. Po rozmowie z gen. Jaruzelskim i telefonicznej konsultacji z Gierkiem, 18 grudnia wieczorem Kania i Szlachcic samochodem wyruszyli do Katowic. W willi Gierka odbyła się nocna rozmowa, w trakcie której przybysze przekonali gospodarza, że w zaistniałej tragicznej sytuacji w kraju powinien pojechać do Warszawy i zgodzić się zostać I sekretarzem KC PZPR. W sobotę 19 grudnia zebrało się Biuro Polityczne. Pod nieobecność Gomułki, który został zabrany do szpitala, Gierek został oficjalnie zgłoszony Komitetowi Centralnemu jako jedyny kandydat na stanowisko I sekretarza KC PZPR. Nazajutrz, w niedzielę, o godz. 16.00 zebrało się VII plenum KC PZPR. KC został poinformowany, że Biuro Polityczne jednogłośnie zgłasza kandydaturę na funkcję I sekretarza KC PZPR. Czasu na dyskusję prawie nie było, gdyż nowy I sekretarz o godzinie 20.00 miał wystąpić z przemówieniem w telewizji. Tak kończyła się najbardziej gwałtowna, krwawa faza kryzysu z Grudnia '70. 4 | 50. ROCZNICA GRUDNIA 70 PIĄTEK 11 GRUDNIA 2020 GRUDZIEŃ '70 W GDAŃSKU I GDYNI Detonatorem wybuchu społecznego niezadowolenia była ogłoszona przez władze PRL drastyczna podwyżka cen żywności, która tuż przed Bożym Narodzeniem 1970 r. uderzyła szczególnie w będących na dorobku młodych robotników. To właśnie oni stali się siłą napędową grudniowej rewolty i jej głównymi ofiarami DR PIOTR BRZEZIŃSKI (IPN GDAŃSK) Partyjni dygnitarze zdawali się bagatelizować sytuację. W dniu ogłoszenia podwyżki, w sobotę 12 grudnia 1970 r., do Stoczni Gdańskiej im. Lenina przyjechał wicepremier Stanisław Kociołek, który spotkał się z miejscowymi członkami PZPR, aby wytłumaczyć im sens podwyżki. Spotkanie okazało się klapą. Jak relacjonował reporter Michał Mońko: „Słychać buczenie, tupanie, a wreszcie pokrzykiwania. Kociołek próbuje przekonywać stoczniowców do swoich racji. Mówi coraz głośniej, coraz agresywniej, coraz bezczelniej. Ale w ogólnym chaosie jego wypowiedzi nie trafiają do ludzi". Wkońcu wzburzeni stoczniowcy ostentacyjnie wyszli. Mimo to Kociołek nie powiedział Władysławowi Gomułce, że stoczniowcy są przeciwni podwyżce. __ W poniedziałek 14 grudnia rozpoczął się strajk w Stoczni Gdańskiej. Krótko po godz. 6 pracę przerwały pierwsze wydziały. W ślad za nimi poszły następne. Około godz. 10 przed budynkiem dyrekcji zgromadziło się kilka tysięcy robotników, domagających się odwołania podwyżki, podniesienia pensji i przybycia do stoczni przedstawicieli władz partyjnych. Przed południem kilkusetosobowy pochód udał się pod gmach KW PZPR. I sekretarz Alojzy Karkoszka przebywał wtedy w Warszawie na plenarnym posiedzeniu KC. Rozmowę z robotnikami zainicjował jego zastępca Zenon Jundziłł, który wezwał ich do powrotu do pracy, dodając przy tym nieporadnie: „Co ja wam tu mogę pomóc". Manifestanci wybuchnęli śmiechem. Część z nich wróciła do stoczni, inni poszli na politechnikę, aby wezwać studentów do poparcia strajku. Jeszcze inni udali się do budynku Polskiego Radia, chcąc nadać komunikat o strajku na cały kraj. Aparatura nadawcza została jednak zawczasu zdemontowana. Warto dodać, że od rana wśród manifestantów działała 200-osobowa grupa ubranych po cywilnemu milicjantów, którym powierzono zadanie fotografowania uczestników demonstracji i prowadzenia tzw. działań dezintegracyj-nych. Niebawem do strajku dołączyły kolejne zakłady, a po południu zaplanowano ponowny wiec pod KW PZPR. Tuż przed godz. 16 pokojowa manifestacja została brutalnie zaatakowana przez oddziały milicji w rejonie wiaduktu Błędnik przez oddziały milicji. Atak sprowokował demonstrantów do obrony i zapoczątkował kilkugodzinne walki uliczne, które z czasem przeniosły się w rejon dworca PKP i budynku KW PZPR. Doszło wtedy do pierwszych prób podpalenia „domu partii". W trakcie walk obrażenia odniosło przynajmniej kilkadziesiąt osób, a milicja aresztowała 330 manifestantów. Spalono dwa kioski i zdemolowano szesnaście sklepów, z których dziesięć obrabowano. Rankiem 15 grudnia kolejna demonstracja udała się pod Komendę Miejską MO przy al. Świerczewskiego (obecnie ul. Nowe Ogrody). Manifestanci domagali się uwolnienia aresztowanych poprzedniego dnia kolegów. Doszło do ostrych walk ulicznych, podczas których funkcjonariusze MO użyli broni palnej. Padli pierwsi zabici. Co ciekawe, pierwsza ofiara została zastrzelona około godz. 9, czyli na kilka godzin przed tym zanim wydane przez Władysława Gomułkę polecenie o użyciu broni zostało przekazane do Gdańska. Co więcej, Gomułka podjął tę decyzję w oparciu o fałszywą - jak się później okazało - informację mówiącą, że w Gdańsku zabito tego dnia dwóch milicjantów. Odepchnięci spod komendy KM MO demonstranci zdewastowali siedzibę Wojewódzkiej Komisji Związków Zawodowych i .podpalili POSTULATY ROBOTNIKÓW MIAŁY CHARAKTER TYPOWO SOCJALNY: PODNIEŚĆ MINIMALNE WYNAGRODZENIE. ZMNIEJSZYĆ ROZPIĘTOŚĆ ZAROBKÓW. ZREKOMPENSOWAĆ PODWYŻKĘ CEN ŻYWNOŚCI ITP. gmach KW PZPR. Według szacunków MSW, w manifestacjach uczestniczyło około 20-30 tys. ludzi. Po godz. 15 demonstranci zostali wyparci spod gmachu KW PZPR. Zgodnie z oficjalnymi danymi, tego tragicznego dnia śmierć poniosło sześciu manifestantów. Jeden funkcjonariusz ZOMO został ciężko pobity i zmarł kil- Starcia uliczne w gdyński „Czarny Czwartek" trwały do godz. 14 kanaście dni później, a jeden milicjant zmarł po dwóch dniach w wyniku zatrucia gazami, którego nabawił się podczas rozpędzania manifestacji. W sumie, rannych zostało przynajmniej 300 osób. Około 500 osób aresztowano, z czego 130 zatrzymano pod zarzutem kradzieży. W trakcie całodniowych walk ograbiono i zdemolowano 54 sklepy, spalono gmach KW PZPR (nazywany odtąd przez gdańszczan „Reichstagiem") i siedzibę Naczelnej Organizacji Technicznej. Częściowo spalone zostały również budynki KM MO i dworca PKP. Wieczorem 15 grudnia Stanisław Kociołek wygłosił przemówienie radiowo-tele-wizyjne, w którym wezwał gdańszczan do powrotu do pracy. Mimo to, nocą z 15 na 16 grudnia woj sko otoczyło Stocznię im. Lenina. Trudno się dziwić, że w tej sytuacji nie podjęto w niej normalnej pracy. Około godz. 8 grupa kilkuset młodych robotników wyszła przed bramę nr 2. Prawdopodobnie chcieli sformować demonstracyjny pochód, lecz zostali ostrzelani przez żołnierzy blokujących stocznię. Dwie osoby zginęły na miejscu, a kilkanaście zostało rannych. Stoczniowcy postanowili kontynuować strajk okupacyjny. W skład komitetu strajkowego wchodzili: Jerzy Górski, Zbigniew Jarosz (przewodniczący), Stanisław Oziembło, Ryszard Podhajski, Kazimierz Szołoch, Lech Wałęsa i Zofia Zejser. Przesłana strajkującym wieczorem, za pośrednictwem dyrektora stoczni, przez gen. Grzegorza Korczyńskiego groźba zbombardowania zakładu skłoniła ich jednak do zakończenia protestu i opuszczenia stoczni nocą z 16 na 17 grudnia. Około południa 18 grudnia jako ostatni strajk zakończyli pracownicy Zarządu Portu Gdańsk. Tym samym, gdańska rewolta została spacyfiko-wana. Protest w Gdyni miał zupełnie inny charakter. Rankiem 15 grudnia 1970 r. zastrajkowali pracownicy Stoczni im. Komuny Paryskiej. Za ich przy- kładem poszli portowcy i pracownicy innych zakładów. Ludzie uformowali pochód, który pomaszerował pod Prezydium Miejskiej Rady Narodowej (obecnie Urząd Miasta). Poszli tam, bo w Komitecie Miejskim PZPR nikt nie chciał z nimi rozmawiać, a I sekretarz Hugon Malinowski uciekł na ich widok do sztabu Marynarki Wojennej. Jan Mariański, przewodniczący PMRN, poprosił demonstrantów, aby wybrali kilkuosobową delegację. W przeciwieństwie do gdańszczan, gdynianie sprawnie wybrali swoich reprezentantów, którzy weszli do Prezydium. Ludzie zgromadzeni na ulicy w napięciu oczekiwali na wynik negocjacji. W końcu Mariański uznał strajk za legalny i zawarto pisemne porozumienie. W tym czasie w Gdańsku płonął już gmach KW PZPR. Postulaty robotników miały charakter typowo socjalny: podnieść minimalne wynagrodzenie, zmniejszyć rozpiętość zarobków, zrekompensować podwyżkę cen żywności itp. Demonstranci nie podważali ani socjalistycznego ustroju PRL, ani monopolu władzy PZPR. Jakmeldo-wali obserwujący ich funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa: „Wszyscy zgromadzeni wypowiadali się za PZPR, za ustrojem socjalistycznym, wyrażali natomiast niezadowolenie, co do ostatniej podwyżki". Nie było to żadne „powstanie" ani „kontrrewolucja", lecz protest w obronie godnego życia. Po zawarciu porozumienia robotnicy wrócili do swoich zakładów i zawiązali Główny Komitet Strajkowy dla miasta Gdynia - protoplastę Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego z 1980 r. W skład jego prezydium weszli: Izydor Chłędowski, Edmund Hulsz, Włodzimierz Ilnicki, Kazimierz Kalkowski, Jerzy Kowalczyk, Krzysztof Muskała, Marek Piasecki, Stanisław Słodkowski (przewodniczący) i Weronika Szymańska. Komitet planował zorganizowanie strajku okupacyjnego i przystąpił do opracowywania ulotek. Nie było mowy o demonstracjach i walkach ulicznych. Mimo to, komu- Odepchnięci spod gdańskiej komendy KM MO demonstranci podpalili siedzibę WKZZ i gmach KW PZPR niści postanowili zakończyć jego funkcjonowanie. Nocą z 15 na 16 grudnia siły MO i ZOMO wtargnęły do siedziby komitetu strajkowego. Brutalnie pobito jego członków, a następnie aresztowano i wywieziono do więzienia w Wejherowie. Aresztowanie członków komitetu nosiło znamiona prowokacji. Po pierwsze, oburzyło gdyńskich robotników, którzy natychmiast zaczęli domagać się ich uwolnienia. Po drugie, pozbawiło gdynian sprawnego przywództwa, a tylko ono mogło odwieść ich od pójścia do pracy feralnego 17 grudnia, kiedy to władze centralne zdecydowały się zamknąć Stocznię im. Komuny Paryskiej. O zamknięciu stoczni zdecydowały zresztą w dużej mierze niepokojące meldunki funkcjonariuszy MSW, które zaczęły dochodzić z Gdyni po aresztowaniu komitetu strajkowego. Później okazało się, że część z nich była mocno przesadzona. Wyglądało to wręcz tak, jakby komuś specjalnie zależało na sprowokowaniu władz centralnych do siłowego stłumienia gdyńskiego protestu. Do dziś nie wiadomo, czy wieczorne wystąpienie radio-wo-telewizyjne Stanisława Kociołka z 16 grudnia było jedynie tragiczną pomyłką, czy elementem celowej prowoka- cji. Fakty są jednak takie, że w chwili, gdy wojsko przygotowywało się do blokady stoczni, Kociołek - jak gdyby nigdy nic - wezwał gdyńskich robotników do stawienia się w pracy. Większość z nich z ulgą odebrała apel wicepremiera i postanowiła nazajutrz wrócić do pracy. Tym razem wystąpienie Kociołka pociągnęło za sobą jeszcze większe ofiary, niż dzień wcześniej w Gdańsku. W czwartek 17 grudnia od rana pociągi podmiejskie co kilka minut dowoziły setki ludzi na przystanek Gdynia Stocznia. W okolicznych zakładach pracowało wtedy ponad 30 tys. osób. Co więcej, z powodu remontu trakcji elektrycznej musieli tutaj przesiadać się wszyscy pasażerowie Szybkiej Kolei Miejskiej, także ci jadący do Gdańska i Wejherowa. Dziś jest to mało uczęszczane miejsce, lecz pięćdziesiąt lat temu tętniło życiem. Zagęszczenie ludzi, w połączeniu z panującym na peronie zamieszaniem, musiało wywołać panikę. Potężniejący z każdą chwilą tłum ludzi nie dostrzegał śmiertelnego zagrożenia. Było jeszcze ciemno. Na nic zdały się ogłaszane przez głośniki komunikaty o zamknięciu stoczni, gdyż nie wszyscy je słyszeli, a nawet jeśli słyszeli, to nie do końca w nie wierzyli. Ludzie, zamiast się wycofać -zawieszonym nad peronem wąskim pomostem lub wprost przez torowisko - w stronę ul. Czerwonych Kosynierów (obecnie ul. Morska), poszli wprost pod karabinowe lufy. Do dziś zresztą nie wiadomo, dlaczego - skoro chodziło o blokadę stoczni - żołnierze ustawieni byli tuż za przystankiem, czyli aż kilometr od stoczni. Czyżby planujący tę operację wojskowi nie zdawali sobie sprawy z grożącego niebezpieczeństwa? A może właśnie zależało im na wywołaniu dodatkowego zamieszania. ZAPĘDZANO ICH DO BUDYNKU PMRN. TAM BYLI OKRUTNIE BICI I PODDAWANI TAKIM TORTUROM. JAK NP. OBCINANIE WŁOSÓW NOŻEM. TEJ NIEWIARYGODNEJ BRUTALNOŚCI MILICJI NIE DA SIĘ LOGICZNIE WYTŁUMACZYĆ „Padła komenda ostrzegawcza dowódców: »Nie zbliżać się, bo wojsko będzie strzelać!« - wspominał płk Eugeniusz Stefaniak. - Nadal bez skutku. Wówczas padł wystrzał armatni z czołgu - dla postraszenia. Efekt huku, błysku i świstu był piorunujący. Pocisk poszybował na przeciwległe wzgórza. Na 30-40 sekund gromada ludzka zastygła w bezruchu. Po chwili rozległy się głośne wołania: »Chłopaki, oni strzelają ze ślepaków, chodźmy, pokażemy tym gnojkom!«. Tłum nieśmiało ruszył". Niektórzy chwycili za kamienie, inni obrzucali żołnierzy wyzwiskami. Ci zaś, zgodnie z rozkazem, zaczęli strzelać. Serie z karabinów maszynowych zebrały krwawe żniwo. „Ja sobie nawet nie zdawałem z tego sprawy, że tam człowiek w ogóle mógł zginąć. To w ogóle do głowy mi nie przychodziło. Pamiętam, jak myśmy tych ludzi wynosili i płakali. A ile krwi na tym pomoście było. Ja sam wyniosłem z osiem osób przynajmniej" -wspominał Sławomir Grześkowiak. Stłoczonych na przystanku ludzi zaatakowały też helikoptery. Zrzucały petardy i gazy łzawiące. Świadkowie widzieli też, że strzelano z helikopterów z broni maszynowej. Inni wspominają snajperów strzelających z okolicz- nych bloków. W sumie w okolicach przystanku Gdynia Stocznia zginęło tego dnia -według oficjalnych danych -13 osób. Najmłodsza z nich miała zaledwie 15 lat. IMHIF Około godz. 9 na ul. Czerwonych Kosynierów ludzie podnieśli ciało jednego z zabitych (najprawdopodobniej 18-let-niego Zbigniewa Godlewskiego) i ruszyli przez miasto niosąc jego ciało na drzwiach. Doszli aż do gmachu PMRN. Tam rozpędziły ich siły porządkowe. „Byliśmy po prostu wściekli - wspominała idąca w pochodzie Ewa Jażdżewska. -1 wydawało nam się, że musi to zobaczyć świat, bo to jest niewyobrażalne". Pochód ten opisuje „Ballada o Janku Wiś-mewSjfrn*. / W okolicy przystanku Wzgórze Nowotki (obecnie Wzgórze św. Maksymiliana) uzbrojeni w kamienie manifestanci wdali się w regularną walkę z milicją. Zginęło kolejne 5 osób. Starcia uliczne trwały do godz. 14. Do wieczora milicjanci urządzali natomiast łapanki na przechodniów. Sprawdzali ich ręce. Ci, którzy mieli je zabrudzone, byli aresztowani, jako podejrzani o udział w starciach. Zapędzano ich do budynku PMRN. Tam byli okrutnie bici i poddawani takim torturom, jak np. obcinanie włosów nożem. Tej niewiarygodnej wręcz brutalności milicji nie da się logicznie wytłumaczyć. Wielu świadków tamtych wydarzeń uważa, że Gdynia poniosła karę za Gdańsk, za zniszczenia sklepów i spalenie siedziby PZPR. Możliwe też, że komuniści ukarali Gdynię za zorganizowanie sprawnie działającego komitetu strajkowego. Z ich perspektywy był on bardziej niebezpieczny od największej ulicznej manifestacji, wytrącał bowiem eksponowany przez peerelowską propagandę argument, że za grudniowymi protestami stali zwykli chuligani i kryminaliści. Według oficjalnych danych, 17 grudnia na ulicach Gdyni żołnierze i milicjanci zabili 18 młodych mężczyzn. Większość z nich stanowili chłopcy w wieku 15-20 lat. Podobnie było z rannymi. Spośród 75 postrzelonych tego dnia osób, zaledwie trzy przekroczyły trzydziestkę. Wśród zabitych w Gdyni było jedenastu robotników, sześciu uczniów i jeden student. Do manifestacji i walk ulicznych doszło też w Elblągu i Słupsku. 18 grudnia milicjanci zastrzelili młodego elblążanina, który wcale nie brał udziału w demonstracjach. Władze komunistyczne kazały pochować swoje ofiary nocą, w asyście funkcjonariuszy SB, dopuszczając do pogrzebu tylko najbliższą rodzinę. Na uczestników rewolty spadły surowe represje, zwolnienia z pracy i różnorodne szykany ze strony bezpieki. W sumie, na terenie całego województwa gdańskiego, aresztowano wtedy 2 300 osób. Grudzień '70 był buntem pokoleniowym, wywołanym przez wchodzącą w dorosłość generację powojennego wyżu demograficznego. Ludzie ci nie akceptowali otaczającej ich szarej rzeczywistości, a jednocześnie - jak wykazuje analiza grudniowych postulatów - wcale nie zamierzali obalać ustroju PRL, a tylko go usprawnić i zracjonalizować. Nawet tak skromny katalog społecznych żądań okazał się nieak-ceptowalny dla bojących się utraty władzy komunistów. Z perspektywy półwiecza Grudzień '70 stanowi też ponurą przestrogę. Przestrogę przed tym, do czego doprowadzić mogą, nieli-czące się z głosem własnego społeczeństwa, oderwane od rzeczywistości, despotyczne rządy, które w obronie swojej władzy i przywilejów nie wahają się użyć brutalnej siły przeciwko bezbronnym obywatelom. W zderzeniu z nimi zwykli ludzie - a takimi en masse byli uczestnicy grudniowej rewolty - nie mają większych szans na wygraną. Tym bardziej należy więc docenić ich odwagę i poświęcenie, pielęgnować pamięć o nich i dbać o to, aby w naszym kraju nigdy więcej nie powtórzyły się równie tragiczne wydarzenia. w Pogrzebani nocą POLSKA CBUPft Więcej informacji na temat osób zabitych podczas grudniowej rewolty znaleźć można w książce Piotra Brzezińskiego, Roberta Chrzanowskiego i Tomasza Słomczyńskiego. „Pogrzebani nocą. Ofiary Grudnia 70 'na Wybrzeżu Gdańskim. Wspomnienia, dokumenty". Wyd. Polska Press sp. z 0.0., Gdańsk 2015. 6 | 50. ROCZNICA GRUDNIA 70 PłĄTEK ' GRUDNIA 2020 REWOLTA GRUDNIOWA 1970 R. W SZCZECINIE W PRL pod koniec lat sześćdziesiątych narastał kryzys społeczny, polityczny i ekonomiczny. Władze sięgnęły po nieudolne reformy gospodarcze, chcąc ratować niekorzystną sytuację w kraju, a zwiastunem reform miała być tzw. regulacja cenowa (podwyżka cen), obejmująca głównie podstawowe artykuły spożywcze. Wprowadzono ją w niedzielę, 13 grudnia 1970 roku W dniach 17-19 grudnia 1970 r. w Szczecinie zginęło 16 osób w większości bardzo młodych DR HAB. SEBASTIAN LIGARSKI (NACZELNIK ODDZIAŁOWEGO BIURA BADAŃ HISTORYCZNYCH IPN SZCZECIN) W efekcie kolejnej „operacji cenowej", najwięcej traciły osoby onajniższych dochodach. Rząd zamierzał zrekompensować podwyżkę m.in. poprzez dodatki do pensji dla najniżej uposażonych i rodzin wielodzietnych. Tak drastyczny wzrost cen spowodował reakcję społeczeństwa, nie tylko w Gdańsku czy Gdyni, ale również w Szczecinie i całej Polsce. Do 17 grudnia w Szczecinie panował spokój, choć w raportach SB odnotowywano napiętą sytuację w zakładach pracy. Tego dnia około godziny 10.00 odbył się w Stoczni im. Adolfa Warskiego wiec, podczas którego domagano się odwołania podwyżki cen oraz rozmowy z I sekretarzem KW PZPR w Sżczecinie Antonim Walaszkiem. Rozmowy jednak nie odbyły się, a Walaszek miał stwierdzić, że z „motłochem rozmawiać nie będzie". O godzinie 10.30 ponad sześciuset stoczniowców opuściło stocznię. Po sformowaniu pochodu i dołączeniu do niego pracowników pobliskich przedsiębiorstw, wyruszono w stronę KW PZPR. Siły porządkowe nie chcąc dopuścić, by robotnicy przedostali się do centrum, zaatakowały ich. Doszło do gwałtownych starć, które trwały przez cały dzień i objęły po pewnym czasie dużą część miasta. Sformowano kilka następnych pochodów, które za cel obrały budynek KW PZPR przy pl. Żołnierza Polskiego. Zbierający się przy nim ludzie zaczęli rzucać w niego kamieniami i butelkami z benzyną. Spowodowały one pożar, który ogarnął cały budynek. I sekretarz KW PZPR Antoni Walaszek podjął decyzję o jego ewakuacji, zaś tłum nie dopuścił straży pożarnej do budynku. Do miasta ściągnięto posiłki wojskowe, w tym te, które wcześniej pacyfikowały Gdańsk i Gdynię. Około godziny czternastej tłum wokół budynku Polskiej Zjed- I < IjL, „ wL-Z'%, :4 j ; noczonej Partii Robotniczej (PZPR) liczył w przybliżeniu 20 tys. osób. Mniej więcej dwie godziny później rozpoczęto także szturm na Komendę Wojewódzką Milicji Obywatelskiej (KW MO) przy ul. Małopolskiej i wojewódzki areszt śledczy, w którym jakoby przebywać mieli aresztowani wcześniej de monstranci oraz przedstawiciele domniemanego Komitetu Strajkowego ze Stoczniim. Warskiego. Budynek również podpalono. Według Michała Paziewskiego pierwsze strzały z okien komendy wojewódzkiej milicji w kierunku ludzi padły NASTĘPNEGO DNIA LUDZIE ZBIERALI SIĘ OD RANA NA PL. ŻOŁNIERZA POLSKIEGO W SZCZECINIE. TŁUM ZAATAKOWAŁ TAM WOZY PANCERNE KAMIENIAMI I BUTELKAMI Z BENZYNA l około godziny 15.30. Z zachowanych rozmów telefonicznych pomiędzykomendantem wojewódzkim MO płk. Julianem Urantówką a komendantem głównym MO gen. Tadeuszem Pietrzakiem wynikało, że znajdujący się w komendzie funkcjonariusze mieli bronić się jak najdłużej bez użycia broni: JulianUrantówka: Rzucają kamieniami. Tadeusz Pietrzak: Rzucają kamieniami? JulianUrantówka: Tak. Tadeusz Pietrzak: Urantówka, uważam, podejmijcie sami decyzję, kiedy trzeba użyćbroni. Julian Urantówka: Towarzyszu Ministrze, dopóki nie będą wkraczać do gmachu, bronimy się, niebędziemyużywać. Tadeusz Pietrzak: Rozumiem. Julian Urantówka: Tak. Tadeusz Pietrzak: Wyłączam się, organizuj obronę. Czołem! Niedługo po tej rozmowie w wyniku działań wojska i mi-licji pod komendą zginęło dwanaście osób. Podobnie jak w Trójmieście, w Szczecinie wprowadzono godzinę milicyjną od 18.00 do 6.00. Do walk doszło jeszcze w kilku innych miejscach w mieście (Prokura- tura Wojewódzka, PMRN, Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej [PWRN]), a ich wynikiem była śmierć kolejnej osoby. Następnego dnia ludzie zbierali się od rana na pl. Żołnierza Polskiego w Szczecinie. Tłum zaatakował tam wozy pancerne kamieniami i butelkami z benzyną. Odpowiedziano ogniem. Do starć z wojskiem doszło też pod stocznią. W kilku innych punktach miasta, gdzie robotnicy próbowali formować pochody i atakować budynki instytucji państwowych koj arzonych z władzą, też użyto broni palnej. Tego dnia zatrzymano ogółem ponad 200 osób, w większości ludzi młodych lub bardzo młodych. W następnych dniach nadal dochodziło wmieście do potyczek z użyciem broni przez wojsko i milicję. W dniach 17-19 grudnia 1970r. w Szczecinie zginęło 16 osób, w większości bardzo młodych. 18 grudnia w kilku szczecińskich zakładach doszło do proklamowania strajku (Stocznia „Parnica", Port, Stocznia im. „Warskiego", Stocznia Remontowa „Gryfia"). Największy Komitet Strajkowy powstał w Stoczni im. „Warskiego". Liczył 10 osób, a na jego czele stanął Mieczysław Dopierała. Począt- kowo sformułowano pięć żądań do władz, by z biegiem czasu i dołączeniu kolejnych zakładów do strajku dodawać kolejne postulaty. W nocy z piątku na sobotę utworzono w „Warskim" ponadzakładowy komitet strajkowy (Ogólno-miejski Komitet Strajkowy [OKS]), który za podstawę działania przyjął 21-punktowe żądania rezolucji „Warskiego" i Stoczni „Gryfia". Władze podjęły pertraktacje ze strajkującymi w chwili, gdy wBiurze Politycznym KC PZPR dochodziło do zmian personalnych. Łącznie w OKS zaangażowanych było około 100 zakładówpracy. Pełnił on de facto najważniejszą rolę w mieście, gdyż decydował o wznowieniu ruchu tramwajowego czy „funkcjonowaniu elektrowni, gazowni, komunikacji, straży pożarnej, wodociągów czy o zaopatrzeniu sklepów". Do podpisania ustaleń, pomiędzy OKS a regionalnymi władzami partyjnymi, doszło 20 grudnia 1970 r. Były one korzystne dla władz i stąd rozgoryczenie protestujących, którzy nie wahali się nazwać członków OKS zdrajcami. Nie chciano zakończyć strajku i zdecydowano się na jego kontynuowanie. W ciągu następnych kilku dni zmieniała się ilość zakładów, które strajkowały. Na czele OKS, który obradował w budynku dyrekcji „Warskiego", stanął Edmund Bałuka. Strajkformalnie zakończono 22 grudnia 1970 r., bez żadnych warunków i z poparciem dla nowych władz. Odsunięcie od władzy Gomułki nie uspokoiło jednak nastrojów społecznych, o czym świadczył największy bezprecedensowy w krajach Europy Środkowo-Wschodniej i najlepiej zorganizowany strajk w Szczecinie w styczniu 1971 r., na czele którego stanął Edmund Bałuka. W nocy z 24 na 25 stycznia 1971 r. do Szczecina przyjechał nowy I sekretarz KC PZPR Edward Gierek wraz z członkami rządu. Nocne, pełne emocji i pretensji rozmowy zakończyły strajk, lecz pamięć o ofiarach rewolty grudniowej trwała w mieście przez następne dziesięciolecia. DR HAB. SEBASTIAN LIGARSKI W nocy z 12 na 13 grudnia 1970 r. władze dokonały w kraju podwyżki cen. Jej celem było powstrzymanie narastającego kryzysu gospodarczego. Wobec faktu, że system ekonomiczny PRL cierpiał na chroniczny niedobór wszystkiego, akcja ta nie miała szans powodzenia. 12 grudnia odbyły się zebrania z aktywem partyjnym, na których tłumaczono zasady podwyżki oraz system tzw. bodźców materialnych, który miał osłabić jej siłę. Niektóre spotkania przebiegały w milczeniu, inne w niezwykle gorącej atmosferze, jak w Łodzi, gdzie jedna z kobiet przerwała wystąpienie sekretarza Komitetu Dzielnicowego PZPR i ze słowami: „dosyć już tych podwyżek, nie mamy siły pracować, bo przymieramy z głodu" opuściła salę obrad. W innym miejscu dopytywano, czy prawdą było, iż milicjanci i żołnierze dostali podwyżkę płac, oraz domagano się wyjaśnienia, dlaczego nikt nie wystąpił w mediach, aby poinformować społeczeństwo o tej decyzji. To ostatnie nie do końca było prawdą, bo tego samego dnia wieczorem premier Józef Cyrankiewicz wystąpił w telewizji informując o mających nastąpić zmianach cen. Podobne pytania i oceny miały miejsce w całej Polsce. Pierwsza kontestacja systemu w grudniu 1970 r. miałapostaćnapisównamu-rach oraz ulotek i odnotowano ją już w noc samej operacji. Wzywano w nich do masowego nieposłuszeństwa wobec władz. Jedną z podstawowych form protestu społeczeństwa wobec ogłoszonej podwyżki były strajki. W ciągu całego grudnia odnotowano ich 33 poza Wybrzeżem, brało w nich udział około 12 500 osób. Wiele z nich miało krótkotrwały charakter i po rozmowach z dyrekcją lub przedstawicielami władz lokalnych szybko się zakończyły. Zazwyczaj oferowano ludziom rekompensaty lub wypłaty premii, aby tylko ukorzyć ich gniew. Niekiedy tłumaczono, że dyrekcje zakładu nie miały żadnych możliwości, aby pomóc robotnikom. Strajki w swojej początkowej fazie zmierzały ku wywarciu presji na władze, aby odwołać podwyżkę cen i poprawić życie codzienne strajkujących. Sytuację podgrzewały nieoficjalne informacje 50. ROCZNICA GRUDNIA '70 z Gdańska, które pomimo blokady, docierały w głąb kraju. Zaowocowały one wzrostem napięcia i wybuchem protestów solidarnościowych w niektórych miejscach, jak np. w Słupsku, gdzie do pracy nie przystąpiła I zmiana w Zakładach Przemysłu Okrętowego. Sytuacji nie uspokoił komunikat PAP 16 grudnia 1970 r. Wręcz przeciwnie, potwierdził on tylko informacje napływające z Wybrzeża i spowodował eskalację konfliktu. Do protestów i starć z milicją oraz wojskiem doszło w kilkudziesięciu miejscach w kraju (m.in. w Słupsku, Białymstoku, Krakowie, Bydgoszczy, Chorzowie, Olsztynie, Wałbrzychu). W miastach pojawiły się ulotki: „Precz z czerwonymi katami Gdańska", „Śmierć mordercom robotników w Gdańsku", „Precz z rządem ucisku. Niech żyją elementy w Gdańsku", „Mordercy w rządzie", „Wolność nie zna ceny - mordercy są w ORMO, UB i MO", „Mordercy precz", „Niech żyje rok 1956", „Dziewczęta!!! Jako przyszłe matki nie pozwólmy na to, aby w okresie pokoju gi-nęły pod gąsienicami czołgów matki z dziećmi! Aby puszczano psy na ludzi, którzy walczą o swoje prawa. Niech żyje prawdziwa wolność!", „Patrioci powstańmy, bo na Pomorzu rzeź", „Niech żyje antykomunistyczne Wybrzeże!" i napisy na murach: „MO równa się SS", „Polacy do broni. Solidaryzujmy się z Gdańskiem". Narastająca złość potęgowana była przez plotki dotyczące liczby ofiar. Stefan Kisielewski zanotował w swoim dzienniku liczbę około 200-300 zabitych, Mieczysław Jastrun „licznych zabitych". Do największych demonstracji, poza Wybrzeżem, doszło w Krakowie, Elblągu i Słupsku. W stolicy Małopolski 16 grudnia pojawiły się w akademikach ulotki wzywające do udziału w wiecu. „Wieczorem licząca 100 osób grupa młodzieży wznosiła w rejonie rynku okrzyki: »Niech żyje Gdańsk«, »Pomścimy Gdańsk«, »Przyłączcie się do nas«. Demonstrację zakończono, kiedy przybyły oddziały ZOMO. 17 grudnia na rynku zebrało się od 600 do ponad 3 tys. osób (w źródłach poj awiaj ą się różne liczby), które wznosiły antykomunistyczne okrzyki, śpiewano Międzynarodówkę. Podczas wielogodzinnej manifestacji usiłowano wznosić barykady. Demonstrację rozproszyły duże siły ZOMO, ROMO i WP, Zatrzymano 102 osoby". W ciągu kilku kolejnych dni sy- W powszechnej opinii Rewolta Grudniowa 1970 r. skoncentrowana była w trzech miastach na Wybrzeżu (Gdańsk, Gdynia i Szczecin) oraz Elblągu. Nic bardziej mylnego. Protest przeciwko przedświątecznej podwyżce cen objął w praktyce cały kraj, a strach przez gniewem „mas pracujących miast i wsi" był we władzach tak ogromny, że przygotowywały się one do obrony gmachu Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Warszawie tuacja się powtarzała, co zaowocowało ogłoszeniem wcześniejszych ferii oraz odcięto prąd i ogrzewanie w akademikach. W Słupsku do największych walk doszło 17 grudnia. Tego dnia, około godz. 17:00, grupy młodzieży zbierały się w centrum miasta, a ich liczebność w tym miejscu urosła do około 500 osób. Według SB, byli to młodzi robotnicy ubrani w ortalionowe kurtki oraz ci, których „określa się jako »urodzeni w niedzielę« i pospolici chuligani". Już około godziny 17:30 rozpoczęła się pacyfikacja prowadzona przez oddziały ZOMO. Około godziny 20 zakończono akcję. Niemniej, w ciągu kilku kolejnych dni, nieustannie patrolowano miasto, natychmiast reagując na młodzież stojącą po kilka osób. W nie- których przypadkach używano pałek, aby zmusić młodych ludzi do rozejścia się do domów. 22523 W Elblągu 18 grudnia doszło do starć z milicją i wojskiem. Na wieść o wykupowaniu przez młodzież materiałów łatwopalnych władze postanowiły otoczyć kilka budynków użyteczności publicznej kordonem sił „porządkowych" i przygotowywały się na odparcie ataków. Około godz. 15:00,200 osobowa grupa próbowała podpalić Komitet Miej -ski i Powiatowy PZPR, lecz nie udało się jej tego dokonać. Starcia z miliqą i wojskiem trwały w okolicach ulicy l Maja, a tłum atakował pocztę, bank, centralę telefoniczną oraz czołgi. W wyniku starć śmierć poniósł Tadeusz Sawicz. Mili-cjai wojsko do późnych godzin popołudniowych pacyfikowały miasto. O podobnych zdarzeniach informowano z Białegostoku, gdzie podczas manifestacji oddano strzały w powietrze, a w Olsztynie aresztowano pasażerów jednego z pociągów, którzy wznosili antykomunistyczne hasła. Na Dolny Śląsk echa buntu na Wybrzeżu dotarły 15 grudnia 1970 r. Do największych akcji strajkowych w solidarności z Wybrzeżem doszło we Wrocławiu. 17 grudnia w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego pracę przerwało 500 osób, w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego około 2000 osób. W następnych dniach pracę przerwano w „Aspie" (200 osób), „Polarze" (120 osób). Języcz- kiem u wagi był fakt, że w wielu z tych zakładów prowadzono produkcję „S" na zamówienie wojska. Ewentualne protesty budziły obawę, co do zachowania tajności tej produkcji. Należało, więc je zakończyć jak najszybciej. We Wrocławiu 17 i 18 grudnia ludzie wyszli na ulice, podobnie jak w Wałbrzychu, gdzie 18 grudnia młodzież uzbrojona w kije i kamienie dwukrotnie starła się z jednostkami ZOMO. Do strajków doszło także w Dzierżoniowie, Bielawie, Świdnicy, Wałbrzychu, Górze Śląskiej. mmmm HR52BKS3 Pomimo zmian na szczytach władzy (Gomułkę zastąpił Gierek) nie doszło do uspokojeniu sytuacji w kraju. Trwały przez cały czas strajki, gdyż nowy rząd nie odwołał podwyżki cen. Stało się to dopiero po strajku włókniarek w Łodzi l marca 1971 r. Rewolta grudniowa to bunt pokoleniowy, zawiedzionych nadziei i braku perspektyw ludzi młodych. Urodzeni w PRL, z wiarą, że ich byt będzie się poprawiał z roku na rok, w rytmie haseł propagandowych o wzroście gospodarczym i lepszym jutrze, młodzież w całym kraju zderzała się z codziennością. Jej wyznacznikiem było 15--letnie oczekiwanie na mieszkanie, dni bezmięsne, notoryczne braki w sklepach, buble i marazm. O tragicznych warunkach bhp w zakładach nie wspominając. Potrzebna była iskra, aby wzniecić płomień. Iskrą była podwyżka płac, a płomień rozpalił cały kraj. I/WA GrA .} { I ZAMlEWI^ tEGriTyHA-c^ę Podobne ulotki ukazywały się w wielu «. wtE? U A: DWIC £OST <1 smalcu'." 3>2Hm\C KC.F2PS i * CZY TYLKO WYBRZEZE? GRUDZIEŃ 1970 ROKU W POLSCE 8 | 50. ROCZNICA GRUDNIA '70 PIĄTEK 11 GRUDNIA 2020 ROBERT CHRZANOWSKI (IPN GDAŃSK) Na ulicach Gdańska śmierć poniosło 8, w Gdyni 18, a w Elblągu l osoba. Dwie pozostałe to funkcjonariusze MO: Marian Zamroczyński, zlinczowany przez robotników 15 grudnia 1970 r. (zmarł dwa tygodnie później), i Jerzy Kozaczuk, który zmarł nagle 17 grudnia, najprawdopodobniej wskutek zatrucia środkami chemicznymi używanymi w czasie tłumienia demonstracji. Pierwsze ofiary śmiertelne w Gdańsku padły 15 grudnia; zginęło wtedy 6 osób (Andrzej Perzyński, Waldemar Rebinin, Kazimierz Stojecki, Bogdan Sypka, Józef Widerlik, Kazimierz Zastawny). Natomiast 16 grudnia śmierć poniosły 2 osoby (Jerzy Matelski, Stefan Mosiewicz) Sześć ofiar gdańskiego Grudnia zginęło od kul milicji i wojska, dwie osoby poniosły śmierć w innych okolicznościach (Kazimierz Stojecki został przejechany przez transporter opancerzony, a Bogdan Sypka zginął od uderzenia w słup, kiedy wyskakiwał z jadącej ciężarówki, którą próbował skierować na kordon milicji). Większość z nich, pięciu, pracowała w największym gdańskim zakładzie pracy, Stoczni Gdańskiej im. Lenina. Pozostali byli pracownikami: pogotowia ratunkowego (Waldemar Rebinin), „Techmetu" w Pruszczu Gdańskim (Kazimierz Zastawny); natomiast Bogdan Sypka studiował na Akademii Rolniczej w Szczecinie. Znane są dość dokładnie okoliczności i miejsca śmierci zabitych w Gdańsku. Andrzej Perzyński, Waldemar Rebinin, Kazimierz Stojecki i Bogdan Sypka zginęli w rejonie Dworca Głównego PKP i Komitetu Wojewódzkiego PZPR, czyli w ciągu ulic Podwale Grodzkie i Wały Jagiellońskie; Kazimierz Zastawny został zastrzelony na tyłach Komitetu na ulicy Garncarskiej, a Józef Widerlik w trakcie walk w rejonie Komendy Miejskiej Milicji Obywatelskiej przy ówczesnej ulicy Świerczewskiego (obecnie Nowe Ogrody). Natomiast Jerzy Matelski i Stefan Mosiewicz zginęli od kul wojskowej blokady otaczającej Stocznię Gdańską im. Lenina 16 grudnia, kiedy żołnierze otworzyli ogień do wychodzących przez bramę nr 2 robotników. Inaczej wygląda sytuacja w przypadku zabitych w Gdyni. Wszyscy zginęli lub odnieśli śmiertelne rany jednego dnia, w „czarny czwar- OFIARY GRUDNIA 1970 R. W WOJEWÓDZTWIE GDAŃSKIM Brutalna pacyfikacja robotniczej rewolty przez władzę komunistyczną w województwie gdańskim kosztowała życie 29 osób. 27 z nich: robotnicy, studenci i uczniowie, padło ofiarą działań oddziałów milicji i wojska tek", 17 grudnia. W przeciwieństwie do Gdańska wszyscy ponieśli śmierć od kul. Ale podobnie jak w Gdańsku, najwięcej z nich, bo aż siedmiu, pracowało w głównym zakładzie pracy w mieście -Stoczni im. Komuny Paryskiej (Jerzy Kuchcik, Stanisław Lewandowski, Józef Pawłowski, Ludwik Piernicki, Jan Polechońki, Zygmunt Polito, Marian Wójcik). Większość pozostałych również była związana z branżą morską; byli pracownikami portu (Brunon Drywa, Zbigniew Godlewski, Jan Kałużny), Stoczni Marynarki Wojennej (Zbigniew Wycichowski), „Dalmoru" (Apolinary Formela) i Gdyńskiej Stoczni Remontowej (Zbigniew Nastały, uczeń przyzakładowej szkoły zawodowej). Inni byli studentami (Waldemar Zajczonko, AWF w Gdańsku), uczniami szkół średnich (Stanisław Sieradzan, technikum, Janusz Żebrowski, liceum) i podstawowych (Zyg- munt Gliniecki, Jerzy Skonieczka). Odmiennie niż w Gdańsku, dokładne okoliczności, a nawet miejsca śmierci niektórych zabitych w Gdyni do dziś są bliżej nieznane ibu-dzą kontrowersje. Powszechnie przyjmuje się, że zdecydowana większość z nich, 12 osób, zginęła w czasie dwóch starć z blokadą wojskową w rejonie stacji Gdynia-Stocz-nia; około godziny 6.00 (Brunon Drywa, Jan Kałużny, Jerzy Kuchcik, Józef Pawłowski, Ludwik Piernicki, Jan Polechońki, Zygmunt Polito i Marian Wójcik) i około godziny 9.00 (Zygmunt Gliniecki, Zbigniew Godlewski, Zbigniew Nastały i Stanisław Sieradzan). Przez wiele lat jako miejsce śmierci Stanisława Lewandowskiego również podawano rejon stacji, jednak obecne badania wskazują, że został zastrzelony przy Pogotowiu Ratunkowym na ulicy Żwirki i Wigury. Pozostali (Apolinary Formela, Jerzy Skonieczka, Zbigniew Wycichowski, Waldemar Zajczonko i Janusz Żebrowski) mieli ponieść śmierć na dość rozległym obszarze między ówczesnym Prezydium Miejskiej Rady Narodowej (ob. Urząd Miejski) a lasem przy Szkole Podstawowej nr 32 na ulicy Kieleckiej (ob. nie istnieje). Jednak parę przypadków budzi wątpliwości. Apolinary Formela przez wiele dni po 17 grudnia był traktowany jako zaginiony, a sama Służba Bezpieczeństwa jako miejsce jego śmierci wskazywała plac Kaszubski, gdzie także milicja miała użyć broni. Także niektóre zeznania wskazują, że Stanisław Sieradzan nie zginął przy stoczni, lecz właśnie w rejonie Prezydium, i to nie od kuli, ale w wyniku pobicia (później sprawcy mieli strzelać do zwłok, aby zatuszować prawdziwą przyczynę śmierci). Choć większość ofiar gdyńskich zginęła na miejscu, część z nich zmarła w szpitalach po dłuższym czasie. Ostatnim z nich był Zbigniew Wycichowski, którego zgon nastąpił dopiero 11 stycznia 1971 r. To właśnie na nim władze zamknęły oficjalną listę zabitych w 1970 r. Jedyną ofiarą śmiertelną w Elblągu był kierowca Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych, Tadeusz Marian Sawicz. Zginął 18 grudnia na ulicy 1 Maja przed barem mlecznym, gdzie jadł obiad. Śmiertelny strzał został oddany z przejeżdżającego samochodu milicyjnego. Zabici na ulicach Gdańska, Gdyni i Elbląga w Grudniu 1970 r. byli w większości ludźmi młodymi. Na 27 osób, tylko czterech z nich przekroczyło 30. rok życia: Brunon Drywa - 34 lata, Jan Polechońki - 30 lat, Kazimierz Stojecki - 58 lat i Marian Wójcik - 33 lata. Najmłodsi mieli 15 lat (Jerzy Skonieczka i Zygmunt Gliniecki, obaj urodzili się w kwietniu 1955 r.), jednak większość z nich mieściła się w przedziale 20-24 lat. Będąc młodymi ludźmi w zdecydowanej większości byli to kawalerowie, jedynie sześciu z nich (Waldemar Rebinin, Kazimierz Stojecki, Jerzy Matelski, Brunon Drywa, Jan Polechońki i Marian Wójcik) pozostawiło po sobie dzieci. Jednak niektórzy z pozostałych zabitych planowali wkrótce założyć rodziny. Stanisław Lewandowski, Józef Pawłowski, Zygmunt Polito i Marian Sawicz mieli w najbliższym czasie wziąć ślub ze swymi wybrankami, a Lewandowski i Sawicz mieli już wyznaczone terminy uroczystości. Pod względem pochodzenia największą grupę stanowiły osoby pochodzące z Pomorza (ówczesne województwo gdańskie i bydgoskie); takimi korzeniami może się legitymować 10 osób. Liczni byli także potomkowie przesiedleńców z Kresów (5 osób), acz trzeba pamiętać, że niektórzy z nich urodzili się już na Wybrzeżu. Reszta przyjechała z różnych stron Polski; w grupie tej dominuje tzw. ściana wschodnia (Lubelskie i Podlasie), skąd wywodziło się 6 zabitych. Jakie był pochodzenie społeczne ofiar Grudnia? Praktycznie wszyscy pochodzili z ubogich rodzin robotniczych lub chłopskich. Bardzo nieliczni wywodzili się z rodzin urzędniczych (Apolinary Formela jako syn naczelnika poczty, a Zbigniew Godlewski zawodowego oficera). Warto też zaznaczyć, że rodziny Józefa Pawłowskiego i Józefa Widerlika (właściciele cegielni) lepiej sytuowane przed wojną, zostały zrujnowane przez „władzę ludową". Mimo upływu pięćdziesięciu lat oficjalna lista zabitych w grudniu 1970 r. nigdy nie została podważona. Krążące plotki o ukrytych w lasach masowych grobach okazały się fałszywe. Czy oznacza to, że lista ta jest kompletna? Niekoniecznie, część ofiar mogła zostać ukryta w dokumentach stanu cywilnego poprzez podanie nieprawdziwej przyczyny śmierci, niektórzy ranni mogli umrzeć po arbitralnie wyznaczonej przez władze dacie 11 stycznia 1971 r. (warto wskazać na przypadki Jerzego Tonowicza i Emiliana Bilińskiego, których śmierć była łączona przez ich rodziny z obrażeniami, jakich doznali z rąk milicji w Grudniu 1970 r.). Pokazuje to, iż należy prowadzić dalsze badania w tej sprawie. (artykuł jest zmodyfikowaną wersją rozdziału książki „Pogrzebani nocą" wydanej w 2015 r. przez Polska Press sp. z 0.0.) W czasie Grudnia 70 w województwie gdańskim zginęło 29 osób Szczecińscy robotnicy rozpoczęli walkę o godne życie w czwartek, 17 grudnia 1970 roku * JŁ m * i m ^ Broszura ..Szczeciński Grudzień 1970. Pamiętamy!" autorstwa dr Sebastiana Kaniewskiego ze wstępem dr. hab. Sebastiana Ligarskiego. Broszura z biogramami 16 ofiar Grudnia '70 w Szczecinie do pobrania na stronie: szczecin.ipn.gov.pl DRSEBASTIAN KANIEWSKI (IPN SZCZECIN) Wmieście od rana wyczuwało się napiętą atmosferę. Pierwsze zlecenia wyjazdu karetek tego dnia w Szczecinie pojawiły się około południa. Zgodnie z raportami, najwięcej wyjazdów miało miejsce po południu, w rejon placu Żołnierza Polskiego, przed ówczesną Komendę Wojewódzką MO (dziś pl. Solidarności) oraz około godziny 18 w rejon więzienia na ul. Potulicką. Rannych transportowano do pobliskich przychodni, Stacji Pogotowia Ratunkowego oraz szpitali. Około godz. 21 pod Komendą Wojewódzką Milicji Obywatelskiej, zgodnie z relacją szefa sztabu batalionu czołgów, który w grudniu 1970 r. prowadził działania na pl. Żołnierza Polskiego, „zaczął prószyć śnieg. Pojawiły się na nim plamy krwi, śnieg nasiąkł krwią". Było to miejsce naj-krwawszych starć Grudnia '70 w Szczecinie. Śmiertelne rany odniosło tam dwanaście osób. Trzynasta ofiara odniosła śmiertelna ranę w okolicach siedziby 36. Pułku Inżynieryjno-Budowlanego przy ul. Sambora. Ogólnie, w dniach 17-22 grudnia zginęło szesnaście osób. Zgodnie z zachowaną dokumentacją medyczną siedemnastą ofiarą jest nienarodzone dziecko, które zmarło w wyniku poronienia. Rany odniosło w Szczecinie 110 osób. Większość spośród osób zabitych i rannych otrzymała postrzały w górne partie ciała - 44 osoby, wobec 41 osób z ranami postrzałowymi nóg. Część z nich do dziś ma problemy z poruszaniem się lub wykonywaniem codziennych czynności. Niektórzy odnieśli rany w częściach miasta zupełnie oddalonych od głównego teatru walk. Jedna z rannych, idąc w centrum Szczecina (około 2 km od miejsca starć z milicją i wojskiem), została postrzelona z jadącego SKOT-a. W szpitalu była poddana rekonwalescencji przez 11 miesięcy. Najmłodsi zamordowani mieli szesnaście lat. Jadwiga Kowalczyk była jedyną kobietą, a właściwie jeszcze dziewczynką. W roku 1969 ukończyła szkołę podstawową. Jej marzeniem było zamieszkanie na wsi i zajęcie się hodowlą koni. Dlatego po ukończeniu „podstawówki" rozpoczęła naukę w Szkole Przysposobienia Rolniczego. Później chciała studiować w Akademii Rolniczej. 17 grudnia wróciła ze szkoły, położyła plecak i mając jeszcze na sobie płaszcz podeszła do okna, zajmując przy nim miejsce siostry. Zginęła w mieszkaniu. Siostra do dziś mówi, że „ta kula była przeznaczona dla niej". Stefan Stawicki był uczniem 2 klasy Zasadniczej Szkoły Budowy Okrętów, którego marzeniem była praca na statku i podróże. Zginął pod stocznią, idąc do szkoły. Pierwszą ofiarą szczecińskiego Grudnia był Henryk Perkowski. W listopadzie 1970 r. złożył podanie o przeszeregowanie do wyższej grupy zarobkowej. Pozytywną opinię i zgodę na przeszeregowanie otrzymał 15 grudnia 1970 r., dwa dni przed śmiercią. Był jedyną osobą, która nie zginęła od ran postrzałowych, lecz pod kołami SKOT-a, oraz jedyną ofiarą, której ciało zostało wydane rodzinie, aby OFIARA. KTÓREJ OKOLICZNOŚCI ŚMIERCI DO DZIŚ NIE SĄ WYJAŚNIONE. JEST SZEREGOWY STANISŁAW NADRATOWSKI sama mogła zorganizować ceremonię pogrzebową pod Białymstokiem. Miał 20 lat. Ofiarą, której okoliczności śmierci do dziś nie są wyjaśnione, jest szeregowy Stanisław Nadratowski. 19 grudnia 1970 r. ok. godz. 23.30 został znaleziony z raną postrzałową głowy w podwórzu kamienicy przy ul. Kaszubskiej 63/64. Jako powód śmierci rodzice jednoznacznie wskazywali odmowę wykonania rozkazu strzelania do stoczniowców oraz głośno wyrażane negatywne nastawienie do MO. Wojskowa Prokuratura Garnizonowa w Szczecinie wszczęła śledztwo w sprawie śmierci Stanisława Nadratowskiego. Jako przyczynę śmierci podano nieostrożne obchodzenie się z bronią. Od samego początku występowało wiele nieścisłości i ewidentnych błędów w prowadzeniu postępowa- nia. Świadkowie często zmieniali zeznania, fotografie z miejsca znalezienia ciała przedstawiały manipulacje dokonane w ułożeniu ciała i broni. Znaleziony został tylko jeden pocisk, pomimo oddania dwóch strzałów z karabinu KB AK. 4 października 2019 roku KŚZpNP w Szczecinie podjęła na nowo śledztwo w sprawie ustalenia przyczyny śmierci Stanisława Nadratowskiego. Ze względu na trudności spowodowane m.in. degradacją badanego materiału kostnego, a zwłaszcza czaszki zmarłego nie zdołano uzyskać dowodów, pozwalających na jednoznaczne i kategoryczne ustalenie toru lotu pocisków. Miał 20 lat. W dniu śmierci poniżej 20 lat mieli również Stanisław Kamać (18 1.) oraz Michał Skipor(l9l.). Zbigniew Semczyszyn był jedyną ofiarą, która 17 grudnia została śmiertelnie raniona poza placem przy KW MO. Sprzed siedziby 36. Pułku inżynieryjno-budowlanego w Szczecinie przy ul. Sambora został przeniesiony do pobliskiej bramy, w której przed przyjazdem karetki zmarł w wyniku rany postrzałowej głowy. Miał 23 lata. Spoza Szczecina pochodził Roman Kużak. Mieszkając i pracując w Szczecinie na dwóch etatach, cały czas pomagał ubogim rodzicom i rodzeństwu mieszkającym w Polanicy. Miał 23 lata. Zygmunt Toczek pracował jako nauczyciel tokarstwa w Zasadniczej Szkole Metalowej, której był absolwentem. Był pracownikiem sumiennym i posiadał wysokie kwali-fikacje. Jego brat Henryk, wspólnie z pracownikami Stoczni Szczecińskiej im. A. Warskiego oraz uczniami i pracownikami Zasadniczej Szkoły Budowy Okrętów i Technikum Budowy Okrętów zorganizowali l maja 1971 r. Czarny Pochód. Część uczestników wzniosła transparenty z hasłami wyrażającymi żądania ukarania sprawców zbrodni dokonanych podczas Rewolty Grudniowej w 1970 r., a Henryk Toczek rękę ubraną w czarną rękawicę. Miał 23 lata. Janusz Wrzodak jest jedną najbardziej tajemniczych ofiar Grudnia '70 w Szczecinie. Według karty ewidencyjnej z Wojskowej Komendy Uzupełnień, po ukończeniu siedmiu klas rozpoczął naukę w Technikum Budowy Okrętów. Niestety w TBO nie odnaleziono żadnej dokumentacji świadczącej o tym, że kiedykolwiek podjął tam naukę. Według słów matki Janusz pracował w Przedsiębiorstwie Transportowym Handlu Wewnętrznego. W archiwum zakładowym nie udało się jednak odnaleźć jego akt oso-bowo-płacowych. Miał 27 lat. Najdłużej trwała walka o życie rannego Daniela Kućmy. Pomimo przeprowadzenia trzech operacji, lekarzom nie udało się go uratować. 21 grudnia 1970 r. zmarł na stole operacyjnym. Daniel cały czas podnosił swoje kwalifikacje i w marcu 1969 r. uchwałą Państwowej Komisji Egzaminacyjnej otrzymał tytuł mistrza w zawodzie stolarz budowlany. Miał 24 lata. Przed ukończeniem 30 roku życia zginęli także: Eugeniusz Błażewicz (221.), Walde- mar Szumiński (22 1.) oraz Wojciech Woźnicki (211.). Zaledwie dwie osoby przekroczyły 30. rok życia. Edward Prysak 17 grudnia jechał do rodziców na święta. Pracował pod Poznaniem, ale pomagał rodzicom i rodzeństwu mieszkającym w podcedyńskiej wsi Stara Rudnica. Mając przesiadkę w Szczecinie, zapewne udał się wpobliżeKWMO. Miał 42 lata. Najstarszą ofiarą był Julian Święcicki. Był bardzo lubiany i określany jako spo- NAJDŁUŻEJ TRWAŁA WALKA O ŻYCIE RANNEGO DANIELA KUĆMY. 21 GRUDNIA ZMARŁ NA STOLE OPERACYJNYM kojny, koleżeński i uczynny. Od października 1970 r. był na emeryturze. Miał 59 lat. Ciała większości zabitych 17 grudnia składane były w garażu należącym do stacji pogotowia ratunkowego przy al. Wojska Polskiego. Spośród szesnastu ofiar Grudnia *70 w Szczecinie dziewięć zostało pochowanych bez obecności rodziny z powodu braku informacji opogrzebie. Niektóre ofiary zostały pochowane jako NN. Na osobny artykuł zasługują losy innych ofiar Grudnia '70. Członkowie szczecińskich komitetów strajkowych poddawani byli inwigilacji oraz psychicznym i fizycznym prześladowaniom. Część z nich zmarła w niewyjaśnionych okolicznościach. Czynności podejmowane przez funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa były wykonywane na wyraźne polecenie zwierzchników, co nadal wymaga wnikliwych badań. 10 | 50. ROCZNICA GRUDNIA '70 PIĄTEK 11 GRUDNIA 2020 PIĄTEK 11 GRUDNIA 2020 50. ROCZNICA GRUDNIA '70 111 NOCĄ POGRZEBANI. OFIARY GRUDNIA '70 W SZCZECINIE I ICH POCHÓWKI Jedną z najważniejszych norm społecznych jest obowiązek godnego chowania zmarłych. Śmiertelne ofiary robotniczej rewolty z grudnia 1970 r. zostały pochowane; ale sposób, w jaki to zrobiono, jest mało znany, a wielce wymowny DR PAWEŁ MIEDZI NSKI (IPN SZCZECIN) Matka Michała Skipora miała złe przeczucia. Gdy nie wrócił na obiad, jej niepokój zaczął rosnąć. Całą noc stała w oknie, czekając na powrót syna. Rano poszła do pracy. Potem wraz z mężem szukała go w każdym szpitalu, urzędzie. Byli i na milicji, i w prokuraturze. W przychodni zdrowia przy ul. Starzyńskiego pokazywali zdjęcie syna. Ktoś go rozpoznał i dowiedzieli się, co się stało. Wtedy udali się ponownie do prokuratury. Tam poinformowano ich, że wszyscy zabici, w tym ich syn, zostali już pochowani. Nie uwierzyli. Nadal szukali zwłok w kolejnych szpitalach. Dotarli do prosektorium na Golęcinie. Tam znaleźli rzeczy syna. Potem udali się do KW MO, gdzie pokazano im fotografie zwłok. Matka nie była w stanie ich oglądać, nie mówiąc o rozpoznaniu na nich własnego dziecka. Zrobił to jej mąż. Po kilku miesiącach udało się dokonać ekshumacji i powtórnego pochówku w rodzinnym grobowcu. _____ Gdy po dwóch dniach od wyjścia z mieszkania, Waldemar Sumiński nadal nie wracał, jego siostra już wiedziała, że musiało stać się coś złego. Odwiedziła kolejne szpitale. Matka Waldemara szukała informacji w prokuraturze. Odesłano ją do gmachu KW MO. Tam jakiś oficer SB pokazał jej zdjęcia. Na jednym z nich rozpoznała syna. Miał umrzeć w szpitalu. Pojechała tam wraz z córką. Dowiedziały się, że ciało kilka dni wcześniej zabrano do prosektorium. Chciały odebrać zwłoki, lecz ciała już nie zastały, dowiedziały się, że zostało pochowane. Nikt z rodziny nie wiedział o śmierci, tym bardziej o pogrzebie. Na cmentarzu wskazano im grób, na którym znajdowała się tabliczka z napisem „NN". Pytały pracowników cmentarza, jak wyglądała ceremonia. Dowiedziały się, że pochowano go ubranego, w trumnie. Bały się, że nie zadbano nawet o to. Po mieście krążyły plotki, że zabitych chowano w plastikowych workach. Kobiety starały się o ekshumację i powtórny pochówek, lecz były zbyt słabe i zbyt osamotnione w starciu z władzą. Nie zdołały uzyskać Inna data śmierci Stefan Stawicki wyszedł do szkoły 18 grudnia. Był uczniem Zasadniczej Szkoły Budowy Okrętów. Nie dotarł do niej. Zatrzymała go kula wystrzelona podcżas walk pod stocznią. Rano jego rodzice zastanawiali się, czy pozwolić mu iść. Pozwolili, bo uznali, że miałby „nieobecność". Atmosfera jednak była napięta, dla jej rozładowania ojciec powiedział żartem, że gdyby pod stocznią strzelali, ma położyć się na podłodze tramwaju. Gdy Stefan nie wrócił wieczorem, rodzice mieli jeszcze nadzieję, że zanocował u jakiegoś kolegi. Szukali go najpierw w szkole, gdzie im powiedziano, że jakiś uczeń II klasy został postrzelony, lecz nie wiedziano który. Nadzieja nie pozwalała im przyjąć, że to ich syn. Stawicka dzwoniła ze szkoły na pogotowie, lecz tam nic nie wiedziano. Później szukała informacji w Prezydium Rady Dzielnicowej. Pomógł jej je- P0 ŚWIĘTACH BUSCY KUŻAKA UDALI SIĘ NA KOMISARIAT MO W POLANICY I ZGŁOSILI ZAGINIĘOE SYNA. W STYCZNIU 1971R. NADSZEDŁ UST.AWNIM INFORMACJA OD PRZYJACIELA SYNA 0 JEGO ŚMIERCI den z urzędników, który pojechał na milicję. Daremnie. Stawicka szukała dalej w szpitalach. W końcu dowiedziała się, że jej syn jest w Szpitalu Wojskowym. Sądziła, że jest ranny. Natychmiast z mężem pojechali do szpitala. Tam nie od razu dowiedzieli się, że ich dziecko nie żyje. Dopiero po wielu staraniach i upływie laiku godzin pozwolono im zobaczyć jego zwłoki. Chcieli zorganizować pogrzeb. Odmówiono im, nakazując czekać w domu. O 22.15 pojawiły się osoby ubrane po cywilnemu, informując o pogrzebie, który miał wkrótce nastąpić. Dwiema taksówkami rodzice wraz z najbliższą rodziną pojechali na cmentarz, czekali jakiś czas. Potem przywieziono ich nad grób. Po silnych i stanowczych naleganiach pozwolono otworzyć trumnę. Syn był ubrany w to, co matka przyniosła do prosektorium. Pogrzeb trwał krótko. Obok przygotowano cztery kolejne groby. Następnego dnia Stawicka pojechała z koleżankami z prcfcy na cmentarz, by złożyć kwiaty na grobie. Krzyknęła wtedy: „Mój Boże, zobaczcie, mój syn umrze jutro". Na tabliczce było imię i nazwisko oraz data śmierci. Zamiast 18 - 24 grud- Matka Janusza Wrzodaka o tym, że syn nie żyje, dowiedziała się cztery dni po jego śmierci. Do jej mieszkania około północy zapukało dwóch mężczyzn. Jeden z nich przedstawił się jako pracownik Miejskiej Rady Narodowej. Poinformowali ją, że jeszcze tej samej nocy odbędzie się pogrzeb jej syna. Odmówiła udziału w nim. Następnego dnia udała się na cmentarz, gdzie wśród świeżych mogił znalazła grób Janusza. Również w pogrzebie Romana Kużaka nie uczestniczył nikt z rodziny, bo ona o niczym nie Pogrzeb Zygmunta Toczka. Siostrze Zygmunta puściły nerwy, zaczęła histerycznie krzyczeć. Jeden z funkcjonariuszy włożył jej w usta rękawiczkę, nakazał milczenie wiedziała. Syn miał przyjechać do rodzinnego domu w Polanicy Kłodzkiej na święta Bożego Narodzenia, ale nie dotarł. Rodzina, bardzo zaniepokojona tym, co się działo na Wybrzeżu, wiedziała tylko tyle, ile podawała oficjalna prasa i telewizja. Niepokój sięgał zenitu. Po świętach bliscy Kużaka udali się na komisariat MO w Polanicy i zgłosili zaginięcie syna. W styczniu 1971 r. nadszedł list, a w nim informacja od przyjaciela syna o jego śmierci. Siostra zabitego potwierdziła ją, dzwoniąc do prokuratury wojewódzkiej. Wraz z ojcem natychmiast przyjechała do Szczecina. Grób był anonimowy. Nie było żadnej tabliczki ani innej informacji o tym, kto jest w nim pochowany. Rodzina chciała ekshumować ciało syna. Drama- tyczne starania o wydanie zgody trwały aż do lutego 1971 r. Matka zabitego Janusza odchodziła od zmysłów. W gabinecie kolejnego decydenta, sekretarza Prezydium MRN, upadła i na kolanach błagała o pomoc. Prokurator Stanisław Kolarz kluczył, nie chciał podjąć decyzji. Ostatecznie Romana Kużaka pochowano po raz drugi w Polanicy. Wanda Karczewska szukała dwóch synów: Jerzego i Wojciecha. Pierwszego, mocno pobitego, odnalazła dopiero po trzech miesiącach w areszcie na ul. Kaszubskiej. Drugi, starszy, miał mniej szczęścia. Karczewska zajęta szukaniem mieszkającego wciąż z nią nieletniego syna, była przeko- nana, że starszy, mający już żonę i dziecko, wyjechał na święta do swoich teściów. Gdy jednak spotkała się z synową, zorientowała się, że musiało się stać coś złego. Tym bardziej że ktoś podrzucił do skrzynki na listy dokumenty z kaitką, że zostały odnalezione na placu przed gmachem KWMO. Niedługo później przyszło wezwanie na milicję. Synowej okazano fotografie zabitych. Na jednej z nich rozpoznała męża. Polecono jej odebrać ze szpitala przy ul. Unii Lubelskiej rzeczy po mężu. Matka Wojciecha dopiero w styczniu 1971 r. dowiedziała się, gdzie pochowano jej syna. Chciała ekshumować ciało, aby przekonać się, czy tam rzeczywiście pochowane jest jej dziecko, jednak synowa nie zgodziła się na to. O śmierci Edwarda Prysaka rodzina dowiedziała się z gazety - z komunikatu zamieszczonego 18 stycznia 1971 r. w „Kurierze Szczecińskim". Nikogo z bliskich nie było na pogrzebie. Rodzice, mieszkający w małej wsi pod Siekierkami nad Odią, bali się dochodzić okoliczności śmierci zabitego. Następnego dnia po spaleniu komitetu partii, Eugeniusz Błażewicz wyszedł do pracy znacznie wcześniej, o 5 rano, mimo że trwała godzina milicyjna. Nie chciał spóźnić się do pracy. O 9.00 jego matka odebrała telefon. Anonimowy rozmówca powiedział jej, że jej syn nie żyje. Natychmiast z mężem udała się do Szpitala Wojskowego przy ul. Piotra Skargi. Nikt nie udzielił jej żadnej informacji ani pomocy. Podobnie było następnego dnia. Dopiero trzeciego dnia jeden z lekarzy pozwolił rodzinie sprawdzić czy wśród rzeczy pacjentów nie ma przedmiotów należących do syna. Zakrwawiony sweter z małą dziurą z przodu i wielką z tyłu należał do Eugeniusza. Rodzicom nie pokazano zwłok syna. Poinformowano, że mają zostać przewiezione do prosektorium. Rodzice Błażewicza pojechali tam, lecz poinformowano ich, że informacje uzyskają „w swoim czasie". Zdruzgotani udali się do KW MO, by prosić o zgodę na obejrzenie zwłok ich Eugeniusza. Tu też kazano im czekać. Gmach komendy opuściła sama matka, ojciec wyszedł dopiero po 48 godzinach. O 2 w nocy z 22 na 23 grudnia pojawili się u nich cywile informując, że za chwilę będzie chowany ich syn. Rodzice i siostra zabitego pojechali na cmentarz taksówkami, zabierając ze sobą ubranie dla niego. Na miejscu nakazano im czekać w zamkniętych pomieszczeniach zarządu zieleni miejskiej. W tym czasie ojcu udało się wymusić zgodę na identyfikację i ubranie zwłok. Po około dwóch godzinach zabrano ich i przywieziono nad przygotowany grób, obok którego stała trumna z otwartym wiekiem. Był też ksiądz i fotograf. Ceremonia pochówku odbywała się w świetle reflektorów. Żałobnicy dojrzeli, że obok znajdował się świeży grób z tabliczką - Zygmunt Toczek. Po złożeniu ciała Błażewicza na grobie położono tabliczkę. Z błędnie wpisaną datą śmierci. Bgggggrgsig Kazimierz Toczek zaczął szukać syna Zygmunta po czterech dniach. Szukał w kolejnych szpitalach. Ktoś mu podpowiedział, aby udał się do -jak to określił - „trupiarni" na Golęcinie. Tam nikt nie chciał mu udzielić informacji, jednak jeden z pracowników prosektorium skrzywił się wymownie, słysząc nazwisko poszukiwanego. Nakazał czekać w poczekalni na prokuratora. Znajdowało się tam kilkanaście osób. W szpitalu Kazimierz Toczek przypadkiem spotkał pracującą w nim sąsiadkę. Kobieta zaprowadziła go do bocznego wejścia, gdzie przez szparę w starych drzwiach zobaczył leżące w pomieszczeniu zwłoki. Miedzy nimileżałjego syn. Powrócił do poczekalni, w której już pojawił się prokurator. Wzburzony ojciec żądał wydania zwłok. Polecono mu zostawić adres i telefon kontaktowy oraz oczekiwać na informacje. Pojechał do domu po ubranie dla syna. W tym czasie obowiązywała już godzina milicyjna. Postanowił więc, że zawiezie ubranie następnego dnia rano. W domu rodziców zebrało się rodzeństwo Zygmunta. Atmosfera tego spotkaniabyła mieszanką skrajnych emocji - od rozpaczy do zupełnej apatii. Do świadomości rodziców jakby nie docierał fakt, że syn leży w prosektorium i że czekają na pogrzeb. Wieczorem trzeba było wezwać pogotowie, matka Toczka dostała zastrzyk uspokajający. Przed północą dwoma samochodami przybyli przedstawiciele władzy. Toczkowie nie chcieli się zgodzić na pogrzeb nocą, bez księdza. Usłyszeli, że „jeśli nie są zainteresowani, to syn zostanie pochowany w przeście-radleinawetniebędą wiedzieli gdzie". Na cmentarzu, w pomieszczeniu obok kaplicy czekali około pół godziny, zabrano od nich ubranie dla zmarłego. Później zostali dowiezieni na miejsce pochówku. Na ławce stała trumna, wokoło kręcili się ludzie w mundurach. Niewiele było widać w świetle reflektorów. Otworzono trumnę. Ciało było ubrane w garnitur dostarczony przez ojca. Ktoś z rodziny założył Zygmuntowi muchę. Zapytano ich czy są katolikami i czy chcą księdza. Cała ceremonia trwała około 10 minut. Spieszono się, bo obok stały dwie kolejne trumny. Siostrze Zygmunta puściły nerwy, zaczęła histerycznie krzyczeć. Jeden z funkcjonariuszy włożył jej w usta rękawiczkę, nakazał milczenie. Wtedy jej mąż postawił się. „Pozwólcie jej się wykrzyczeć!" - zażądał. Pozwolili. Stanisław Nadratowski - jako jedyny z listy ofiar rewolty grudniowej, opublikowanej przez prokuraturę w lokalnej prasie w styczniu 1971 r. - został pochowany w dzień. Był, podobnie jak jego ojciec i brat, stoczniowcem. Powołano go do zasadniczej służby wojskowej. Trafił do jednostki, która pacyfikowała robotniczą rewoltę. Zginął podczas służby w niejasnych okolicznościach. Jego pogrzeb odbył się w przeddzień Wigilii, z pełnym ceremoniałem, z udziałem warty honorowej. Obok rodziny uczestniczyli w nim: ksiądz, sześćdziesięciu ministrantów i kilkaset osób. Rodzice chcieli pochować syna w garniturze. Wojsko jednak nalegało, aby ubrać zwłoki w mundur. Rodzina zgodziła się. Stocznia, gdzie pracował ojciec tragicznie zmarłego, obiecała autokar, który jednak nie przyjechał. Nie przeszkodziło to wielu ludziom dotrzeć na cmentarz. W kaplicy została wystawiona wojskowa warta honorowa. Trumnabyła zamknięta. Otworzył ją ojciec. Matka zakryła roztrzaskaną głowę chustą. Ten oficjalny, państwowy pogrzeb miał być demonstracją, że „po dwóch stronach były ofiary". Jak czas pokazał-nieudaną. TOCZKOWIE NIE CHCIELI SIĘ ZGODZIĆ NA POGRZEB NOCĄ. BEZ KSIĘDZA. USŁYSZELI. ZE JEŚLI NIE SA ZAINTERESOWANI. TO SYN ZOSTANIE POCHOWANY W PRZEŚCIERADLE I NAWET NIE BĘDĄ WIEDZIELI GDZIE" Szef szczecińskiej bezpieki, komendant wojewódzki MO, płk Julian Urantówka wyznaczył do organizacji pochówku zabitych mjr. Kazimierza Marczewskiego, zastępcę naczelnika wydziału dochodzeniowo-śledczego. Wcześniej polecił mu ustalić liczbę zabitych i ich tożsamość. Na polecenie Feliksa Uciechowskiego, przewodniczącego MRN Stanisław Mucha, kierownik Wydziału Spo-łeczno-Administracyjnego MRN wraz z funkcjonariuszem SB rozpoczęli przeprowadzanie pogrzebów. Jeździli nocą do wytypowanych rodzin dwoma samochodami „składając kondolencje i proponując udziałw pogrzebie". Kolejność i adresy, pod które jechali, ustalał funkcjonariusz SB. Rodziny były przewożone pod główną bramę Cmentarza Centralnego. Tam przejmowała je inna ekipa funkcjonariuszy. wmm Podporucznik Leonard Ryszkiewicz, inspektor wydziału kryminalnego KM MO, otrzymał polecenie - „zjedz obiad, najedz się, wieczorem czeka nas robota". Odszukał grabarzy i przywiózł ich na cmentarz; pomagał mu por. Władysław Mamoń, por. Henryk Bąkowski woził rodziny. Zwłoki z prosektorium na Golęcinie przywieźli: st. sierż. Inrenusz Kordulewski i kpr. Bolesław Ulężałka. Dowożono je milicyjnym „Starem" i „Żukiem", odpowiednio ładując na nie trzy i jedną trumnę. Pogrzeby organizowano w ścisłej tajemnicy. Nie informowano o nich nawet pracowników cmentarza. Kierownik cmentarza 22 grudnia 1970 r. dostał polecenie, aby wieczorem nie wychodził z domu. Domyślił się, o co chodzi. Wieczorem przyjechali po niego trzej cywile, polecili też zabrać ze sobą jedzenie. Pojechali do dyrekcji cmentarza. Tam było kilku cywili, rozpoznał wśród nich dwóch milicjantów z HI Komisariatu. Był dyrektor Zjednoczenia Gospodarki Komunalnej zarządzający cmentarzem, był fotograf. Zebranym przewodził ubrany w mundur mjr Marczewski. Po jakimś czasie do zespołu dołączył starszy wiekiem ksiądz. Zwłoki chowali grabarze cmentarni przywiezieni z domów przez MO. Pierwszy pogrzeb zaczął się około 18.00. O tej porze roku ciemno było już od kilku godzin. Teren cmentarza obstawiali milicjanci wyposażeni w broń długą. Otworzono pierwszą trumnę. Było wniej nagie ciało młodego mężczyzny, ubranie leżało obok. Major Marczewski miał pretensje do podwładnych, ci jednak nie chcieli ubrać zwłok. Zrobili to grabarze. Do zwłok były przyczepione karteczki z cyframi -na stopie, ręce i piersi. Otworzono drugą trumnę, leżały w niej inne zwłoki niż te, które planowano pochować jako pierwsze. Te właściwe znalazły się w trumnie trzeciej, również były nagie. Znów ubierali je grabarze. W tym czasie ro- już w biurze cmentarza, przyprowadzono ja i okazano ciało. Potem zawieziono je samochodem na miejsce, gdzie miało zostać pochowane. Groby były przygotowane, w dwóch rzędach oddalonych od siebie o około 150 metrów. Zabitych chowano raz do jednego, raz do drugiego rzędu. Pogrzeby trwały całą noc. Ostatni skończył się około 5 tano następnego dnia. Łącznie tej nocy było ich trzynaście. Władzy tak zależało na szybkim pogrzebaniu ofiar, że aż pięć osób pochowano jako „NN". Dopiero później ustalano ich tożsamość - a w zasadzie ustalały to rodziny -na podstawie zdjęć, jakie wówczas wykonano zabitym. Dwie osoby - Henryk Perkowski i Roman Kużak - zostały pochowane poza Szczecinem. Na ich pogrzeby przybyły tłumy. Nie doszło na nich do żadnych incydentów, których tak bardzo bała się bezpieka. 12 | 50. ROCZNICA GRUDNIA 70 PIĄTEK ^1 GRUDNIA 2020 1 NAJTRUDNIEJSZA KOLĘDA Kościół katolicki wobec Grudnia '70 „To był bardzo częsty temat rozmów w czasie kolędy, z którą po tych smutnych świętach Bożego Narodzenia odwiedzaliśmy domy naszych parafian. Trudno było się dziwić ludzkiemu gniewowi. Zawziętość, nieutulony żal, nieukojony ból. Wściekłość. Pojawiało się lakoniczne, lecz najtrudniejsze pytanie: »Dla-czego?«. Niemało czasu trzeba było poświęcić w niejednym domu. r+Wracaliśmy późną nocą. Czasem i noc była za krótka, by uspokoić emocje i nastawić umysły na drogę miłości ojczyzny" - wspominał ks. Hilary Jastak, jeden z najbardziej zaangażowanych kapłanów w udzielaniu pomocy ofiarom Grudnia i pielęgnowaniu o nim pamięci. Od początku starć kapłani starali się tonować nastroje. W zdecydowanej większości stali po stronie robotników i nieraz wyrażali dla nich poparcie. Jednak w obliczu dezinformacji i kolejnych komunikatów o chuligańskich wybrykach, grabieżach i podpaleniach - nawet gdy nie wierzyli reżimowym mediom - musieli przynajmniej ważyć swoje przemyślenia, komentarze i postawy. Mimo to wielokrotnie z ambon padały nawiązania do „czarnego tygodnia", których treść, często zawoalo-waną, wszyscy doskonale rozumieli. Blokada informacyjna nałożona przez komunistów na zrewoltowane miasta Wybrzeża spowodowała, że przekazy dotyczące tego, co się tam dzieje, dotarły do prymasa Stefana Wyszyńskiego z opóźnieniem. 18 grudnia ofiarował on poranną mszę w intencji zabitych w Trójmieście. Dzień później wycofał list pasterski na dzień Świętej Rodziny „w sprawie zagrożonego bytu narodu". Dokument był wyjątkowo kontrowersyjny dla władz, które na chwilę przed wprowadzeniem podwyżek zażądały jego wycofania. W obliczu tragedii nabierał kontekstu politycznego, tym bardziej że postulaty robotnicze były jasne. Prymas tłumaczył, iż „nie jest słuszne płaczących zasmucać". W pierwszy dzień świąt w archikatedrze warszawskiej kardynał wygłosił specjalne przemówienie na temat protestów. Mówił o „istnej tragedii, ................... fi Podpalanie budynku Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku od strony kościoła św. Elżbiety, 15 XI11970 r. padkowy kamień, a ks. Tadeusza Korbeckiego... pałki bezlitosnych zomow-ców. Podpalając „Reichstag", demonstranci dbali, aby pobliska świątynia nie ucierpiała. Zakonnicy pilnowali strychów, na wypadek wrzucenia petardy z helikoptera. Ostatecznie jedynym skutkiem walk były tylko dwa stłuczone okna. Co ciekawe, kilka dni później ktoś podrzucił kopertę z pieniędzmi na nową szybę i karteczką z przeprosinami. Jeszcze w trakcie protestów i walk w wielu kościołach gdańskiego Śródmieścia rozlegały się modlitwy w intencji spokoju. W reakcji na wydarzenia biskup Nowicki zarządził odprawienie podczas niedzielnych mszy w Gdańsku i Sopocie specjalnej modlitwy o opiekę nad narodem. Połączono ją z odśpiewaniem anty-fony Pod Twoją obronę, co na kilka dni przed Wigilią robiło duże wrażenie. W „czarny czwartek" wGdyni akcenty kościelnebyły jeszcze silniejsze. Pochód z niesionym na drzwiach ciałem , Janka Wiśniewskiego" zatrzymał się na chwilę obok kościoła Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Kilka osób naprędce do niego weszło i wróciło z krzyżem, który umieszczono w nogach zabitego. Około południa centrum walk przeniosło się w okolice Prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Atakowany tam tłum kilkakrotnie cofał się na wzgórze, gdzie stoi franciszkański kościół św. Antoniego, ale też nacierał na podchodzących milicjantów. Wielu uciekających kryło się w świątyni, w której... trwały gorączkowe prace remontowe w dolnym kościele, ponieważ za kilka dni zaplanowano jego uroczyste poświęcenie. Kościół ostrzelano pociskami gazowymi, a jeden z nich wpadł do środka. Do wyprowadzenia części ukrywających się wewnątrz osób posłużył podobno pogrzeb parafianki. W Elblągu kościół św. Jerzego stał się kontrapunktem dla lokalnych aparatczyków. Złośliwa plotka głosiła, że ukryli się w nim, uciekając przed tłumem. Z kolei w kościele św. Mikołaja uspokojono załamanego nerwowo żołnierza, który w trakcie pacyfikagi protestów przyszedł tam, oświadczając, że woli się zabić, niż strzelać do ludzi. „Jak co roku chciałbym i w tę noc świętą zawołać: Najmilsi bracia moi i siostry: życzę wam gorąco radosnych świąt! Ale czy mogę to uczynić, czy mogę mówić o radosnych świętach wobec okropnych wydarzeń ostatnich dni? Czy w takiej więc sytuacji mogę dziś wołać: PODPALAJĄC „REICHSTAG". DEMONSTRANCI DBALI. ABY POBLISKA ŚWIĄTYNIA NIE UCIERPIAŁA. ZAKONNICY PILNOWALI STRYCHÓW. NA WYPADEK WRZUCENIA PETARDY Z HELIKOPTERA Radosnych świąt? Otóż jak najbardziej!" - tymi słowy rozpoczął homilię biskup Nowicki podczas pasterki A.D. 1970, starając się wlać odrobinę światła w udręczone serca gdańszczan. Przecież Boże Narodzenie to czas miłości, radości i przebaczenia. Duchowni musieli się wówczas zmierzyć z trudnym zadaniem moralnym i duszpasterskim. Jak w obliczu takiego dramatu mówić o miłości bliźniego i przebaczeniu? Brutalna pacyfikacja strajków przyniosła wiele ofiar, a w polskich domach zagościły rozpacz i ból, niekiedy trauma, ale też gniew... W obliczu tragedii kapłani służyli przede wszystkim wsparciem duchowym i moralnym. Stawali się powiernikami osobistych historii, często naznaczonych cierpieniem i lękiem o przyszłość. Ta często niedostrzegana rola księży była jednak fundamentalna dla tysięcy wiernych. Okazją do spotkań były wizyty duszpasterskie. „Grudniowa" kolęda 1970/1971 na pewno należała do najtrudniejszych w całym okresie powojennym. DR PIOTR ABRYSZEŃSKI, DR DANIEL GUCEWICZ (IPN GDAŃSK) Znieruchomiały dźwigi, cisza spłynęła na Wybrzeże. Mgły już nie było, mżył deszcz ze śniegiem. Miasta żyły jak sparaliżowane. Nikt się nie przepychał na dworcach, przemysłowe sklepy nie notowały utargów. Tylko w zakrystiach kościołów tłoczyli się ludzie, zamawiając msze. Tylko dzwony płakały nad miastem, bo ludzie zapiekli się w bólu i schronili przed złem i władzą w domach - jak w twierdzach". W tak sugestywny sposób Barbara Seidler przedstawiła sytuację w spacyfikowanym Trójmieście 18 grudnia 1970 r. „W tłumie, demonstrującym dziś w Gdańsku pod wpływem ciemnych elementów w związku ze zmianą cen, zauważono sutanny" - usłyszał biskup gdański Edmund Nowicki od przedstawiciela władz późnym popołudniem 14 grudnial970r. Niemal wtej samej chwili centrum miasta stało się areną pierwszych walk ulicznych między protestującymi robotnikami a oddziałami milicji. I choć jest oczywiste, że duchowni nie brali udziału w demonstracjach, a tym bardziej w starciach ulicznych, to mimowolnie stali się oni uczestnikami Grudnia '70, a świątynie - niemymi świadkami tragedii. Najbliżej wydarzeń znaleźli się księża pallotyni. Wszak ich dom przy kościele św. Elżbiety stał zaledwie kilkanaście metrów od Komitetu Wojewódzkiego. Przechodzący obok świątyni robotnicy zdejmowali kaski, a wśród intonowanych pieśni były i religijne. Podczas walk wielu kryło się w murach kościoła, gdzie jednak nie wtargnął żaden milicjant. Trafiła tam za to petarda z gazem, zmuszając zgromadzonych do wyjścia na zewnątrz. Podczas pacyfikacji protestu, w okolicy dworca, poturbowano orionistę z Malborka ks. Władysława Pędzika, którego z jednym butem i bez kapelusza odwieziono do szpitala. Rozchodziły się plotki o śmierci dwóch pallotynów niosących pomoc rannym na ulicach. Dwóch z nich faktycznie ucierpiało: ks. Władysława Ciastonia ugodził przy- >IĄTEK i GRUDNIA 2020 50. ROCZNICA GRUDNIA 70 113 przez jaką przeszedł ostatnio naród polski, gdy ulice miast spływały bratnią krwią". I dodawał: „Gdybym mógł w poczuciu sprawiedliwości i ładu wziąć na siebie całą odpowiedzialność za to, co się ostatnio w Polsce stało, wziąłbym jak najchętniej". Wskazywał, że być może za mało ostrzegał i pouczał, mając na myśli nie tylko tych, którzy go słuchali w świątyniach, lecz przede wszystkim rządzących. Apelował równocześnie o nieszuka-nie winnych i nieoskarżanie, tylko chrześcijańskie uderzenie się w piersi i pracę na rzecz wspólnej ojczyzny. Na koniec wyraził nadzieję, że „szczęśliwą winą" tragedii jest szansa na realizację w Polsce „prawdziwego demokratyzmu". Apel prymasa Polski trafił następnie do miejsc dotkniętych tragedią. Odczytano go między innymi na specjalnych nabożeństwach odprawianych w intencji poległych. Były one organizowane zaraz po świętach w kościołach Gdańska, Gdyni i Sopotu. W kościołach całego kraju z początkiem nowego roku wybrzmiała natomiast odezwa Rady Głównej Episkopatu Polski, którą zredagował kardynał Karol Wojtyła. Przesłanie kierowano „do wszystkich rodaków wspólnej ojczyzny". Pisano w nim o „męce całego narodu" i „walkach nieoszczę-dzających własnych rodaków". Podkreślano, że „ojczyzna jest wspólnym dobrem wszystkich Polaków", lecz stawiano wiele warunków, które trzeba spełnić, aby naród mógł funkcjonować swobodnie. Przede wszystkim należało „uczynić wszystko, aby w ojczyźnie każdy czuł się bezpieczny i uszanowany". Biskupi przypomnieli nawet swój apel z okresu Marca '68 i ponownie skrytykowali stosowanie brutalnej przemocy wobec społeczeństwa. Nocne Ponurym epilogiem grudniowego dramatu były naprędce urządzone pochówki ofiar wTrójmieście, Elblągu i Szczecinie. W obawie przed możliwymi manifestacjami władze nie chciały dopuścić do normalnych pogrzebów. Podobno Zenon Kliszko nakazał chowanie „skrycie na cmentarzach, pod płotami, wyrównując ziemię". I choć tę makabryczną myśl odrzucono, to i tak pochówki urągały wszelkiej tradycji, zwyczajom i prawu kościelnemu. Mimo prób komunistom nie udało się bowiem zaangażować do tego kapłanów diecezjalnych. Ich udział stanowiłby jawne przyzwolenie na zło i uczyniłby Kościół współwinnym tragedii i niegodnego potraktowania doczesnych szczątków poległych. Skorzystano więc z pomocy CHOĆ POSTULATY ROBOTNICZE W WIĘKSZOŚCI ODNOSIŁY SIĘ DO POPRAWY SYTUACJI EKONOMICZNEJ. TO BYŁY WŚRÓD NICH I TE DOTYCZĄCE SFERY WYZNANIOWEJ duchownych uległych i dyspozycyjnych: kapelanów wojskowych, członków ruchu „księży pozytywnych", tajnych współpracowników SB. W swym sumieniu księża ci mogli to tłumaczyć obowiązkiem świadczenia uczynków miłosierdzia wobec ciała. Jednak ich udział bardziej był podobny do ode-grania roli figurantów, którą się posłużono do uspokojenia bliskich ofiar. Co więcej, za jej odegranie przynajmniej kapelani wojskowi otrzymali wynagrodzenie... Nowi przywódcy partiiirządu, I sekretarz KC Edward Gierek i premier Piotr Jaroszewicz, wswych pierwszych wystąpieniach mówili o współdziałaniu wierzących i niewierzących oraz normalizacji stosunków między państwem a Kościołem. Dali wyraźny sygnał i nadzieję na poprawę sytuacji Kościoła, dotąd pomijanego i marginalizowanego w sferze publicznej. Wskazywali tym samym, że w celu zaprowadzenia porządku zamierzają wykorzystać jego ogromny autorytet. Nie uszło to uwadze hierarchów, choć ich działania nie były obliczone na zysk. Przede wszystkim starali się zapobiec dalszemu rozlewowi krwi. Gdy w styczniu 1971 r. przez kraj przetoczyła się kolejna fala strajków, rządzący znów zwrócili się w stronę Kościoła. W Szczecinie i Trójmieście przeprowadzono rozmowy z częścią duchownych, wprost prosząc o tonowanie wzburzonych nastrojów. Podczas spotkania przewodniczącego Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Gdańsku Tadeusza Bejma z biskupem Nowickim ten pierwszy przekonywał: „Wszystko jest już na najlepszej drodze. Powoli spokój znowu zapanuje w Trójmieście". Przedstawił dotychczasowe decyzje rządu i wskazał, że zaczęto je realizować. Próbował przy tym przekupić hierarchę obietnicą zwrotu kościoła św. Stanisława w Gdań-sku-Wrzeszczu, który od 1939 r. służył celom świeckim. Bejm mocno zaakcentował: „Wszystko zrobimy, ale w spokoju" oraz zaapelował o „alliance w tej sprawie": - Zwracam się z prośbą do ks. biskupa o jutrzejszy apel do ludności o spokój. - My jesteśmy po to, by był pokój. Aniołowie w Betlejem śpiewali „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi..." - „.. .pokój ludziom dobrej woli" - dokończył przewodniczący. - Przez dwa tysiące lat Kościół to czyni i czynićbędzie - odparł hierarcha. I zarządził odmówienie wkościołach bardzo ogólnej modlitwy o pokój... Nie przeszkodziło to komunistom przedstawiać tego jako swojej zasługi i dowodu na to, że księża spełnili ich oczekiwania. W styczniu też podjęto pierwsze po długim czasie kontakty na linii Episkopat-rząd, mające na celu poprawę wzajemnych stosunków. Choć biskupi domyślali się, że nowe władze nie mają czystych intencji, to nie zamierzali odtrącać wyciągniętej ręki. Nie czynili tego adhoc, zwłaszcza że nadal nie spełniono żądań robotników. Z tego powodu z inicjatywy prymasa 14 lutego w świątyniach całej Polski wybrzmiał list pasterski Episkopatu odnoszący się wprost do rewolty, a użyte wnim sformułowania były jednoznaczne: „W bolesnych wydarzeniach grudniowych niebacznie użyto broni. Wywołało to tragiczne w skutkach następstwa! Ulice miast Wybrzeża spłynęły krwią, a cały naród doznał głębokiego wstrząsu". Biskupi wzywali cały naród do modlitw za ojczyznę na specjalnych nabożeństwach. Ich celem było uspokojenie sytuacji, bo „gdzie nie ma wewnętrznego pokoju, zagrożona jest niepodległość". Szczególnie prymas obawiał się, że eskalacja konfliktu w Polsce może skutkować interwencją zewnętrzną, na wzór tej sprzed półtora roku w Czechosłowacji. Tego dnia modlono się za ofiary, ale też za sprawców nieszczęść i decydentów. Atmosfera w kraju wciąż była napięta, czego potwierdzeniem były strajki paraliżujące Łódź. Dzień po modlitwach rządzący zapowiedzieli wycofanie się ze stanowiącej zarzewie konfliktu podwyżki cen. Nie brakło komentarzy, że przyczynił się do tego właśnie głos wiernych. Jeszcze w czasie świąt, w ramach tradycyjnej pomocy charytatywnej najuboższym niektóre rodziny poszkodowanych i aresztowanych zostały objęte wsparciem ze strony swoich proboszczów. Z iniq'a-tywy prymasa utworzono dla nich specjalny fundusz pocho- llfiig ........... Płonący Komitet Wojewódzki PZPR w Gdańsku, 15 XI11970 r. dzący ze zbiórek przeprowadzonych we wszystkich polskich kościołach w dniu modlitw za ojczyznę. Pomoc otrzymały nie tylko rodziny zabitych, ale również rannych i aresztowanych. Choć postulaty robotnicze z tego okresu w większości odnosiły się do poprawy sytuacji ekonomicznej, to były wśród nich i te dotyczące sfery wyznaniowej. Chodziło między innymi o powrót religii do szkół czy dostęp Kościoła doradiaitelewizji. W Gdańsku najważniejsze było jednak podniesione przez stoczniowców żądanie wydania zgody na budowę kościoła na Przymorzu. Mówił o tym choćby Henryk Lenarciak podczas spotkania z Gierkiem w Gdańsku 25 stycznia 1971 r. Od dekady komuniści nie godzili się na wzniesienie nowoczesnej i monumentalnej świątyni na tym rosnącym z roku na rok osiedlu, parafianie zaś musieli korzystać zka-plicy-baraku. Nie pomagały podania, delegacje i inne interwencje. Zmiana nastąpiła po rewolcie grudniowej i wpisaniu tego żądania do listy oficjalnych postulatów robotników. Ostatecznie zgodę wydano w lipcu 1971 r. W ciągu kilku lat stanął słynny „Okrąglak", nazywany przez niektórych symbolicznym pomnikiem ofiar Grudnia '70. Analogiczna sytuacja dotyczyła Kościoła Morskiego ojców redemptorystów w Gdyni. Po kilkunastu latach starań na jego budowę zezwolono dopiero w listopadzie 1971 r. Trzeba też odnieść się do, niestety, zafałszowanej historii zrujnowanego w 1945 r. kościoła św. Brygidy w Gdańsku. Według powielanej później relacji jego (od)budowni- czego i wieloletniego proboszcza ks. Henryka Jankowskiego komuniści zgodzili się na odbudowę dopiero po rewolcie grudniowej. W rzeczywistości stało się to już w lutym 1970 r. i było efektem wieloletnich, usilnych próśb biskupa Nowickiego. Jeszcze przed protestami ruszyły pierwsze prace remontowe. Mimo to nie można odebrać ks. Jankowskiemu dokonania imponującego dzieła szybkiego odrestaurowania świątyni oraz tego, że jako jeden z pierwszych kapłanów dbał o pielęgnowanie pamięci Grudnia i jego ofiar. EB1BS Kościół w okresie PRL był dla wielu Polaków enklawą prawdziwej wolności, rzecznikiem łamanych praw społeczeństwa i oparciem dla jego dążeń. Obrona autonomii Kościoła była więc nie tylko obroną status quo duchowieństwa, ale również wszystkich wierzących i niewierzących. W historiografii przyjęło się określać postawę Kościoła w czasie Grudnia *70 jako powściągliwą. Określenie to wydaje się jednak krzywdzące - sugeruje bowiem wycofanie się z poparcia dla słusznego protestu. Właściwsze jest mówić o ostrożności. Nie można przecież oczekiwać, by kapłani wzywali do otwartej walki przeciwko reżimowi, zwłaszcza w sytuacji, gdy posługiwał sięon przemocą na tak wielką skalę. Nawoływanie do spokoju było jedynym możliwym rozwiązaniem. Nie chodziło oczywiście o uczynienie zadość prośbom władz, a służyło przede wszystkim bezpieczeństwu strajkujących i ich bliskich. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia zdrowia i życia swoich parafian księża nie mogli się po prostu zachować inaczej. Wyważone stanowisko zajęte przez hierarchię pozwo- liło na dalsze poszerzanie praw i wolności wyznaniowych i obywatelskich w ogóle. Było to zasługą konsekwentnego i realistycznego postępowania Prymasa Tysiąclecia, które małymi krokami kruszyło mur komunizmu. GRUDNIOWA KOLĘDA „Grudniowa kolęda. Kościół katolicki w Trójmieście wobec Grudnia 70" Książka IPN Gdańsk stanowi pierwszą próbę kompleksowego przedstawienia reakcji Kościoła katolickiego na rewoltę grudniową 1970 r. w Trójmieście. Opisano w niej również działania władz komunistycznych które w obliczu kryzysu starały się wykorzystać autorytet duchowieństwa do własnych celów. Internetowa promocja książki w środę 16 grudnia, godz. 12.30 Transmisja: IPNtv https://www.youtube.com/watch?v=gyAdmXFvY-A&feature=youtu.be ŁUŻSZY III RP Pomimo pięcioletniego śledztwa i osiemnastoletniego procesu sądowego, w którego trakcie przesłuchano blisko 1100 świadków i zebrano ogromny materiał dowodowy, Grudzień '70 wciąż pozostaje zbrodnią bez kary i jaskrawym przykładem słabości polskiego sądownictwa DR PIOTR BRZEZIŃSKI (IPN GDAŃSK) Upadek komunizmu umożliwił podjęcie śledztwa w sprawie grudniowej masakry. W październiku 1990 r. śledztwo w tej sprawie wszczęła Prokuratura Marynarki Wojennej w Gdyni. Od samego początku budziło to kontrowersje, gdyż instytucja ta zasłynęła bezwzględnym ściganiem opozycjonistów w czasie stanu wojennego. W dodatku, kierujący śledztwem prok. Jan Siemianowski, nie miał wcześniej bliższych związków z Wybrzeżem i musiał praktycznie od zera zgłębiać zarówno skomplikowaną materię dochodzenia, lokalną specyfikę, jak i topografię terenu. Publicysta i autor sześciu książek o Grudniu *70 Zbigniew Branach określił wręcz jego początkowe działania mianem poruszania się po omacku. E355Ej Na działaniach Prokuratury Marynarki Wojennej swoiste piętno wywierał też zapewne fakt, że wszyscy jej pracownicy byli do niedawna podwładnymi gen. Jaruzelskiego. O stosunku wojskowych prokuratorów do tego śledztwa najlepiej świadczą słowa prok. Siemianowskiego, który przyznał, że niektórzy z nich „nie mieli ochoty uczestniczyć wpracach naszego zespołu". Kolejną trudność sprawiali świadkowie, którzy ma-taczyli podczas składania zeznań, bo trudno inaczej nazwać sytuację, gdy byli dowódcy wojskowi twierdzą, że nie mieli pojęcia o tym, że w grudniu 1970 r. były ofiary śmiertelne. Prokuratorzy mieli też trudność z dotarciem do niektórych z nich, bo przedstawiciele kierowanego przez gen. Floriana Siwickiego MON, nie podawali im aktualnych adresów zamieszkania ofice-rówpacyfikujących Wybrzeże. W kwietniu 1993 r. prok. Siemianowski postawił zarzuty gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu, gen. Stanisławowi Kruczkowi, gen. Mieczysławowi Urbańskiemu, płk. Kazimierzowi Świtale, mjr. Wiesławowi Gopowi i Stanisławowi Kociołkowi. Nie udało się jednak ustalić, kto konkretnie strzelał do manifestantów i we wrześniu 1993 r. prokuratura wydała postanowienie o częściowym umorzeniu śledztwa. W jego sentencji stwierdzono, że z powodu niewykrycia sprawców umorzono postępowanie wobec milicjantów i żołnierzy, którzy w dniach 15-18 grudnia 1970 r. w Gdańsku, Gdyni, Elblągu i Szczecinie strzelali do manifestantów. Tym samym bezpośredni sprawcy masakry już na wstępie stali się bezkarni. Na mocy tego samego postanowienia umorzono również śledztwo wobec dwunastu nieżyjących już wówczas czołowych peerelowskich dygnitarzy i oficerów biorących udział w pacyfikacji Wybrzeża: Władysława Gomułki, Józefy Cyrankiewicza, gen. Mieczysława Moczara, Zenona Kliszki, gen. GrzegorzaKorczyńskiego, gen. Bolesława Chochy, gen. Stanisława Antosa, gen. Henryka Słabczyka, gen. Franciszka Szlachcica, płk. Romana Kolczyńskiego, płk. Stefana Losiaka i kpt. Mariana Zatorskiego. ESSE35S3 W październiku 1993 r. minister sprawiedliwości i prokurator generalny Jan Piątkowski odebrał śledztwo Prokuraturze Marynarki Wojennej i przekazał je Prokuraturze Wojewódzkiej w Gdańsku. Kierujący nią prok. Leszek Lackorzyński powierzył śledztwo prok. Bogdanowi Szegdzie i prok. Maciejowi Schulzowi. Niestety, wgląd w dokumentację zebraną przez prokuraturę wojskową umożliwiono im dopiero pół roku później. Na dodatek w sierpniu 1994 r. prok. Lackorzyński został zawieszony w czynnościach przez nowego, postkomunistycznego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Włodzimierza Cimoszewicza. W międzyczasie doszło do ważnego przełomu. Jak wspominał prok. Lackorzyński: „W kwietniu 1994 r. nieoczekiwanie pewna osoba, za pośrednictwem dwójki dziennikarzy, przekazała mi akta śledztwa, prowadzonego przez Prokuraturę Re-j onową w Gdyni w 1971 r. Akta te miały zostać zniszczone, ale na szczęście ktoś zdążył je wcześniej wynieść. W aktach były protokoły z sekcji zwłok i pociski wyj ęte z ciał zamordowanych robotników. Dowody te obalały podstawową tezę Prokuratury Marynarki Wojennej, że nikt nie strzelał w tłum, a zabici zostali postrzeleni w wyniku rykoszetów". Kule nie miały żadnych zniekształceń, co dowodziło, że nie było tu mowy o rykoszetach, lecz KULE NIE MIAŁY ŻADNYCH ZNIEKSZTAŁCEŃ, CO DOWODZIŁO. ŻE NIE BYŁO TU MOWY 0 RYKOSZETACH. LECZ STRZELANO WPROST DO BEZBRONNYCH LUDZI strzelano wprost do bezbronnych ludzi. 12 oskarżonych W kwietniu 1995 r. prok. Bogdan Szegda skierował do Sądu Okręgowego w Gdańsku akt oskarżenia wobec 12 byłych członków władz państwowych i oficerów MON i MSW. Wśród oskarżonych znaleźli się: - Wojciech Jaruzelski (gen. armii, minister obrony narodowej); - Kazimierz Świtała (płk, minister spraw wewnętrznych); - Stanisław Kociołek (wiceprezes Rady Ministrów); - Tadeusz Tuczapski (gen. broni, wiceminister obrony narodowej); - Józef Kamiński (gen. broni, dowódca Pomorskiego Okręgu Wojskowego); - Stanisław Kruczek (gen. brygady, dowódca 8. Dywizji Zmechanizowanej); - Edward Łańcucki (gen. brygady, dowódca 16. Dywizji Pancernej); - Mirosław Wiekiera (ppłk, dowódca 3. batalionu 55. pułku zmechanizowanego); - Wiesław Gop (mjr, dowódca 3. plutonu 2. kompanii szkolnej Podoficerskiej Szkoły Obrony Terytorialnej 10. pułku Wojsk Obrony Wewnętrznej); - Władysław Łomot (płk, dowódca 32. pułku zmechanizowanego); - Bolesław Fałdasz (płk, zastępca ds. politycznych dowódcy 32. pułku zmechanizowanego); - Karol Kubalica (płk MO, komendant Szkoły Podoficerskiej Milicji Obywatelskiej w Słupsku). Prokurator wniósł, aby sąd przesłuchał 1091 świadków. Trzykrotne odwołania Prezes Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku Zbigniew Szczurek wyznaczył do tej sprawy trzech sędziów: Włodzimierza Brazewicza, Tomasza Panasiuka i Ryszarda Milewskiego. Przewodniczącym składu sędziowskiego został sędzia Brazewicz. Szybko okazało się jednak, że w kwestii grudniowej masakry sądowa machina III RP była zadziwiająco niewydolna. Jak wspominał prok. Lackorzyński: „Sąd trzykrotnie podejmował próbę zablokowania procesu. Najpierw stwierdził, że akta są niekompletne i chciał zwrócić sprawę do prokuratury. Potem stwierdził, że Jaruzelskiego powinien sądzić sąd wojskowy, a nie cywilny. Na koniec chciał, by Jaruzelski odpowiadał nie przed sądem, a przed Trybunałem Stanu. Za każdym razem dzięki sędziom Sądu Apelacyjnego w Gdańsku decyzję Sądu Wojewódzkiego uchylano". Oskarżeni konsekwentnie nie G(Uińsk. Grudzień '70 ponownie w sądzie mm NIC NIE WIEDZIELI ponownie oddalony •fcłteoa&tjtSj. §T|psSE;»rodziBy RZECZSBPgUSM Sankcje nabrały Jaruzelski. BSŻjKS wya tik* chce osf«i4u» Pfism MM>>m.. v>r& ■>!*&} tma m. Tht- i»jfv ż# fam i «?*><>*? m i ' '^ ■■■(■'4 sśfgsg ?>/ \n*t» -?< im >?£;*•* «5 x kSferc '»> ?«tr ifessEif Mr Rippon gl?es nev the cost of joining El Pa* 4 , 4 {i*>-; ?-• >-« Sfcs i £$i>f '<■ \ y 'V Kf t j>«cwsr ą** * iś>% »>*>■ !< 'Ag# I i* ; M pp&K, « £tefe*4- ,nv. <'si ■ s , ■ «: iin'4 &%■ t i f-y- -i ~ h? t ^ \ ,m»ł y- ">'h(rr j,',r * \ Wwss? yęy.r--, !> - fi*!' | $m*txsxQm «#• Sijsss. O? : iMM m k> i V htm Mi ? żt 'VI) -- '■< 1 tlPH" «\TO?*r>'?rsł-.c r%- <'«f; - v <„ ^ Mm *>■£ ■< ■ 'Hi * ws-Aziń-} ©» <> tfef to i' < i m w » ** » mm *&&*** M mtm® mi wm mi<* • H-a? ś&h ttstoki *. « W ;4»: m i&frsM m } itK. imom m :- i *r Whm i W® ?4r Wfom mwśzteśi tłw "■&<$ es# , ejw&wifoi?. H < 8 % 1mms® md ti.Wm. t C WW y. s&t ' * mn or « U,> ć: <-4 re> > < t ,*$!, !<>!>». »*' «Srśmat« im w psłdmiiy iZOm, ■'•)?) & ttom* U#ik>. ^ tmm. m &?*.. li A its fiKfrmt. 8sm <■<& V *►' »'5>: !V- >< i sa*m mm. M*%i. M im* , V", V* 0 i ; A-l tf- } setf¥6fftg !(ł » x V,-„V !.»r »i ih« 3 a fenSs*™, m Uóft $j!«V S'S S-O f,r;-wTłr. - jak WĘ Na uwagę zasługuje najnowsza szczecińsko-gdańska wystawa „Powstanie Grudniowe 1970roku". Ekspozyqa, składająca się z 32 wielkoformatowych paneli, ukazuje wątki, które dotychczas były rzadko prezentowane na wystawach dotyczących Grudnia 70. Jakprzebiegała rewolta grudniowapoza Wybrzeżem? Jak zareagował na nią Za-chód? Jak wyglądała walka o pamięć Grudnia '70? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań będzie można znaleźć na wystawie prezentowanej równolegle w kilku lokalizacjach: Gdańsk - plac Solidarności (11.12.2020-7.01.2021), Gdynia - skwer Kościuszki (11.12.2020-7.01.2021), Elbląg -plac Solidarności (15.12.2020-7.01.2021), Szczecin - plac Adama Mickiewicza (2.12.2020-30.03.2021). Dodatkowo pizy katedrze pw. św. Mikołaja zapraszamy na wystawę „Grudzień 1970 w Elblągu w dokumencie archiwalnym", która przybliża przyczyny, przebieg i rozwój sytuacji w Elblągu w grudniu1970r. oraz styczniu 1971 r. poprzez wybrane frag- menty dokumentów i relacji prasowych. l7gnidniaziniqatywyIPN Gdańsk odbędzie się odsłonięcie tablicy pamiątkowej na budynku SKM w Gdyni Wzgórzu św. Maksymiliana, poświęconej młodym ofiarom Grudnia '70, zastizdonympi^ez mflicję i wojsko w okolicach przystanku SKM. Podczas uroczystości rozdana zostanie bezpłatna broszura „Grudzień 1970 na Wy-brzeżu Gdańskim. Pamięci ofiarom zbrodni komunistycznej" zawiemjącabiogramy zamordowanych oraz informacje o miejscu spoczynku ofiar Grudnia *70. Publikacja jest już dostępna online. Dodatkowo przedstawiciele IPN Gdańsk zapalą znicze na grobach wszystkich ofiar rewolty grudniowej pochowanych na terenie Pomorza Gdańskiego, jaki wpozostałych częś-ciach Polski. Na uwagę zasługują dwie publikacje IPN Gdańsk. „Grudniowa kolęda. Kościół katolicki w Trójmieście wobec Grudnia '70" autorstwa dr. Piotra Abryszeńskiego i dr. Daniela Gucewicza stanowi pierwszą próbę kompleksowego przedstawienia reakcji Kościoła katolickiego na rewoltę grudniową 1970 r. wTrójmieście. Opisano w niej również działania władz komunistycznych, które w obliczu kryzysu starały się wykorzystać autorytet duchowieństwa do własnych celów (więcej na temat książki na stronach: 12-13). Kolejna z publika- JAN HLEBOWICZ (IPN GDAŃSK) Podwyżka cen ogłoszona 12 grudnia 1970 r., tuż przed świętami Bożego Narodzenia, wywołała społeczne oburzenie. Stanisław Kociołek, wicepremier PRL, członek Biura Politycznego, przyjechał do Gdańska, aby stonować nastroje robotników. Nie został dobrze przyjęty - stoczniowcy zwyczajnie go wygwizdali. Powiedział wtedy ze złością: „Ja, towarzysze, po pomoc do was nie przyjechałem. Macie robić swoje!". Stocznia Gdańska im. Lenina zastrajkowała 14 grudnia. Robotnicy ruszyli pod gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR, skandując hasła: ^Złodzieje!", „Chcemy chleba!", „Precz z Gomułką!". Demonstracje robotników w Gdyni rozpoczęły się dzień po pierwszych manifestacjach w Gdańsku. W wyniku krwawej pacyfikacji robotniczej rewolty przez władzę komunistyczną w województwie gdańskim życie straciło 29 osób. 27 z nich padło ofiarą akcji oddziałów milicji i wojska. Na ulicach Gdańska śmierć poniosło 8, w Gdyni 18, a wEIblągu 1 osoba. W wyniku obrażeń odniesionych podczas walkwGdańsku zmarł też jeden funkcjonariusz ZOMO i jeden milicjant. W 50. rocznicę rewolty grudniowej IPN Gdańsk przygotował wiele inicjatyw, które nie tylko popularyzują wiedzę o Grudniu '70, ale znacznie ją poszerzają. fragmentów wspomnień uczestnikówiświadkówwyda-rzeń, quiz z wiedzy o rewolcie grudniowej, wirtualne spacery i gry miejskie poświęcone tematyce Grudnia '70. Dodatkowo do całego nakładu „Dziennika Bałtyckiego" 14 grudnia zostanie dołączona biało-czerwona opaska odblaskowa z okolicznościowym logotypem 50. rocznicy Grudnia *70, a na peronach największych stacji SKM wTrójmieście oraz wpociągach SKM zostaną umieszczone plakaty zachęcające do odwiedzenia stron internetowych IPN z informacjami o obchodach. Pełna lista działań IPN Gdańsk wraz ze szczegółowym opisem dostępna jest na: https://gdansk.ipn.gov.pl, https://ipn.gov.pl/. Zachęcamy do odwiedzin naszych witryn oraz mediów społeczno-ściowych. Wspólnie uczcijmy 50. rocznicę Grudnia '70. Pamiętajmy! Planowane wydarzenia i uroczystości mogą ulec zmianie ze względu na sytuację epidemiczną. cji to wydanie drugie rozszerzone albumu „Zbrodnia bez kary. Grudzień '70 w Gdyni. Przebieg wydarzeń, represje, walka o prawdę, najdłuższy proces IIIRP" autorstwa dr. Piotra Brzezińskiego, Roberta Chrzanowskiego i Anny Nadarzyńskiej -Piszczewiat. Książka zawiera około trzystu zdjęć i blisko sto dokumentów. Zamieszczono w niej fotografie wszystkich ofiar gdyńskiego czarnego czwartku. Są to często ich ostatnie zdjęcia, pokazujące młodych, wchodzących wżycie ludzi, którzy zostali nagle zamordowani (więcej na temat publikacji na stronach 14-15). Oprócz wyżej wymienionych inicjatyw IPN Gdańsk zaplanował liczne działania edukacyjne, które ze względu na sytuację pandemiczną pojawią się głównie w przestrzeni wirtualnej: e-prelekcję poświęconą przebiegowi Grudnia '70, info-grafikę (wspólnie z Oddziałem IPN w Szczecinie), animację słowno-wokalną „Grudzień 1970", filmowe kalendarium Grudnia *70 z wykorzystaniem opirtl bestialskiej} orgmo m00... PAMIĘCI Apolinarego Formeli 20 lał Stanisława Lewandowskiego 26 lat Jerzego Skonieczki 15 lat Zbigniewa Wycichowskiego 20 lat Waldemara Zafezonki 20 lat Janusza Żebrowskiego 17 lal fpatak $MQ n wmymM tego n|fe$sc9 W 50. rwmką '70 1970 mMim 18 | 50. ROCZNICA GRUDNIA '70 PIĄTEK 11 GRUDNIA 2020 * Mi i Download on tbe H App Storę || ST ON W GoogłePtey ■ »«na]gp 111.....liilillil PIĄTEK 11 GRUDNIA 2020 50. ROCZNICA GRUDNIA "70 119 PRZYJDZ • ZOBACZ • PAMIĘTAJ INSJYTUT PAMIĘCI NARODOWEJ INSTYTUT PAMIĘCI NARODOWEJ 1970/2020 20 | 50. ROCZNICA GRUDNIA '70 PIĄTEK 11 GRUDNIA 2020 INSTYTUT PAMIĘCI NARODOWEJ Polskie Miesiące Grudzień 1970 Poznaj nowy portal Instytutu Pamięci Narodowej polskiemiesiace.pl