£ I Trójka aktorów, mała scena kameralny spektakl. Wręcz intymny... STR. 2 Piątek 10 lipca 2020 Głos Pomorza LUDZIE PODROZOWAC JEST... BOSKO. 46-LETNIA MIESZKANKA SŁONOWIC ŚWIAT OPŁYNĘŁA STRONY 4-5 MARKET BEST AGD Gospodarstwo Domowe PRZYJDŹ I SPRAWDŹ - DUŻY WYBÓR WIELKIE PROMOCJE! NAJNIŻSZE CENY W MIEŚCIE! SŁOIK 4L Z UCHWYTEM I SZCZYPCAMI 7,99 SOKOWNIK ZE STALI NIERDZEWNEJ 8L CENY BALONÓW DO WINA 10L 39,90 15L 49,90 20L -59,90 25L -69,90 34L 79,90 54L -99,00 CENY BECZEK: 10L -13,90,20L -19,90,30L - 23,90, 40L - 29,90,60L - 42,90,80L - 59,90 WENTYLATOR BIUROWY 30CM 59,90 WENTYLATOR PODŁOGOWY B0TTI40CM WYS.126CM 68,90 CENA BALONU DAMA 5L Z ZAKRĘTKĄ) CENY BECZEK: 10L -13,90,20L -19,90,30L - 23,90, 40L - 29,90,60L - 42,90,80L - 59,90 Bałtycka 15 (przy Biedronce) Słupsk WYBORY PARLAMENTARNE I PREZYDENCKIE NA WSI 02 Druga strona Glos Słupska Piątek, 10.07.2020 PO PREMIERZE: TROJE LUDZI ZAGUBIONYCH W PARZYSTYM ŚWIECIE Słupski Nowy Teatr tym spektaklem po raz kolejny pokazuje, że nie boi się trudnych wyzwań Anna Czerny-Marecka anna.marecka@polskapress.pl k w „Wzór na pole trójkąta" to najnowsza premiera Nowego Teatru w Słupsku. Trójka aktorów, mała scena, kameralny spektakl. Wręcz intymny, zważywszy na temat. Niektórzy widzowie wychodzili z premiery zszokowani. Ja -pozytywnie zaskoczona. Pomysłem. realizacją, grą młodych aktorów. Trójkąty miłosne to odwieczny temat książek, sztuk teatralnych i filmów. Zwykle chodzi o układ: mąż, żona i ta trzecia, czasem żona, mąż i ten trzeci. Ta trzecia, ten trzeci wchodzą w związek z jednym z małżonków, a przeciwko drugiemu. Klasyka i dramatów, i fars, i komedii romantycznych. Są też trójkąty łóżkowe, tworzące się tylko dla seksu. To domena filmów erotycznych i pornograficznych. Nowy Teatr nie idzie tym wydeptanym śladem. Na szczęście, bo przyzwyczaił widzów, że czasem chce zaskoczyć. We „Wzorze na pole trójkąta" mamy związek trojga ludzi, którzy chcą żyć we trójkę: kochać się, jeść śniadania, podróżować, wychowywać dziecko. Co powoduje całą serię problemów psychologicznych, obyczajowych, moralnych. Bo okazuje się, że kiedy w związku zamiast Ja i Ty są My i Wy, mało co jest proste. Nie ma bowiem wzoru na taki układ w rzeczywistości, w której ludzie łączą się w pary. Konflikty powstają w samym trójkącie, ale też w sytuacjach, kiedy konfrontuje się on ze światem - jego moralnością, zasadami, wierzeniami religijnymi. W takich scenicznych sytuacjach sztuka staje się bardzo aktualna, wchodząca z impetem chociażby w dyskusje o rodzinie, grzechu, zbawieniu, Biblii i jej apokryfach, aborcji, genetyce, a nawet... wychowaniu seksualnym. Momentami widzowie mogą wręcz poczuć się zszokowani, a nawet zastanawiać się, czy spektakl nie ociera się o bluźnierstwo, chociażby gdy bohaterowie mówią o sobie „święta trójca" czy przywołują obraz raju, w którym żonami Adama miały być Ewa i Lilith, przemieniona potem w węża. Mocne są też sceny, gdy planują dziecko genetycznie pochodzące od ich trojga, a kiedy jedna z kobiet zachodzi w ciążę, to... Nie, nie mogę zdradzać szczegółów akcji, zostawiam ich odkrywanie widzom. Bywa też zabawnie. Na przykład w scenie meldowania się w hotelu albo podczas pokazu erotycznych pozycji dla dwoją i dla trojga. Taka Wisłocka w teatrze, a wspomnę „Wzór na pole trójkąta" to najnowsza premiera Nowego Teatru tylko, że naczelna edukatorka seksualna PRL-u żyła w trójkącie właśnie. Ta lekcja wychowania „do życia w rodzinie" jest świetnie wymyślona, pikantna, ale bardzo daleko od pornografii. I takie jest całe przedstawienie. Intymne, ale nie ekshibi- SPEKTAKL „WZÓR NA POLE TRÓJKĄTA" Reżyseria: Jan Hussakowski ^utor: Michał Zdunik Projekt scenografii i kostiumów: Agata Stanula Obsada: Monika Janik, Monika Kulczyk (gościnnie), Wojciech Marcinkowski Premiera 27.06.2020 r. Mała Scena-Nówy Teatr w Słupsku; 05.07.2020 r. Festiwal Nowe Epifanie w Warszawie cjonistyczne. Odważne, ale nikogo nieobrażające. Grające na różnych strunach, bogate emocjonalnie. Wewnętrznie spójne. Aktorzy dają popis prawdziwego kunsztu. Młodzi, piękni, wyraziści i przekonujący. Bardzo zgrani ze sobą. Widać, że dopracowali role w każdym najdrobniejszym szczególe. Bardzo podobała mi się także scenografia. Cała masa poduszek z rzuconym na nie z projektora obrazem falującego morza. Jasne wnętrze, aktorzy w pastelowych strojach. Czystość i niewinność. Malar-skość. N owy Teatr tym spektaklem po raz kolejny pokazuje, że nie boi się trudnych wyzwań i spektakli, które niosą z sobą coś więcej niż rozrywkę. Tego się po nim spodziewam i to w najnowszej premierze dostałam. Brawa i czekam na następne zaskoczenia. Momentami widzowie mogą wręcz poczuć się zszokowani Głos Słupska Piątek, 10.07.2020 Informacje 03 Minął tydzień - przegląd wydarzeń ze Słupska i regionu m m ... ■ i > >i W ZAKAŻONY OSTRZEGA PRZED LEKCEWAŻENIEM REŻIMU SANITARNEGO Słupski sanepid odnotował kolejny przypadek zakażenia koronawirusem i zaliczył go do ogniska szpitalnego. Chory na Covid-19 prawnik z powiatu słupskiego uczestniczył w zebraniu w jednej ze spółek miejskich w Ustce. - Byłem bardzo ostrożny i w kontaktach z ludźmi zachowywałem wszelkie zasady sanitarne. Ale cóż, trafiło na mnie - mówi prawnik. - Podczas walnego zgromadzenia wspólników spółki zachowywaliśmy bezpieczną odległość. Jednak być może uścisk dłoni sprawił, że doszło do zakażenia. Początkowo objawy były mylące, ponieważ wtedy w czasie upałów okna w domu były pootwierane i łączyłem je ze zwykłym przeziębieniem. Jednak piątego dnia straciłem węch. Na szczęście nie miałem duszności. Od kilku dni czuję się dobrze. Właściwie można powiedzieć, że czuję się zdrowy, ale przede mną kolejne testy. Prawnik został objęty WÓZ DLA ŁEBY Jeden z 16 wozów strażackich obiecanych przez rząd samorządom za wysoką frekwencję w I turze wyborów prezydenckich otrzyma Łeba. Przypomnijmy: aby zachęcić mieszkańców i gminy do 20 tys. mieszkańców do większej aktywności w wyborach prezydenckich, przed I turą Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji ogłosiło akcję „Bitwa o wozy". Ministerstwo obiecało sfinansować zakup 16 nowych średnich wozów ratowniczo-gaśniczych dla jednostek ochotniczych straży pożarnych w tych gminach. Jak się okazało, w województwie pomorskim w I turze wyborów prezydenckich najwyższa frekwencja wśród gmin do 20 tys. mieszkańców była w Łebie. Wyniosła ona aż 84,88 proc. Zatem zgodnie z ogłoszonymi przez MSWiA zasadami akcji „Bitwa o wozy" średni wóz ratowniczo-gaśniczy otrzyma Ochotnicza Straż Pożarna w Łebie. Wartość takiego pojazdu to ponad 800 tys. * Sanepid odnotował kolejny przypadek zakażenia koronawirusem i zaliczył go do ogniska szpitalnego kwarantanną. Testy przeszedł po upływie wyznaczonego czasu od ostatniego kontaktu z osobą zakażoną. O pozytywnym wyniku dowiedział się we wtorek. Przebywa w domowej izolacji. - Pomaga nam rodzina i inne osoby. Nie brakuje wsparcia. Jednak wiele osób lekceważy sobie zasady sanitarne. Brak maseczek w sklepach, nieodkażanie rąk i nieużywanie rękawiczek w czasie zakupów - tak nie uporamy się szybko z koronawiru-sem - ostrzega prawnik. Osoby, które zakaziły się w czasie wykonywania pracy w Ustce, sanepid powiązał z ogniskiem szpitalnym. To relacje rodzinno-zawodowe. Ogniwami w łańcuchu tych zakażeń są dwaj prezesi usteckich spółek samorządowych i prawnik. Ognisko związane z oddziałem szpitalnym w Słupsku to 11 przypadków zakażenia (dane ze środy), w tym 5 pracowników szpitala. Osoby te mieszkają w Słupsku, powiecie słupskim i powiecie bytowskim. W pierwszej edycji „Bitwy o wozy" MSWiA sfinansuje 16 pojazdów pożarniczych dla OSP. W drugiej edycji - 49 złotych. - Z tego miejsca dziękujemy serdecznie wszystkim, mieszkańcom i turystom, którzy się do tego sukcesu przyczynili - czytamy na facebookowym profilu OSP Łeba. Dodajmy, że w I turze wyborów prezydenckich w Łebie najwięcej głosów zdobył Rafał Trzaskowski. Głos na tego kandydata oddało 44,69 proc. głosujących łebian. Obecnie urzędujący prezydent RP Andrzej Duda w i turze wyborów w Łebie otrzymał 29,46 proc. głosów. Tymczasem MSWiA ogłosiło nową edycję akcji „Bitwy - o wozy", która będzie dotyczyć II tury wyborów prezydenckich. Tym razem środki zostaną przeznaczone na zakup 49 nowych wozów bojowych dla 49 gmin. W każdym z byłych 49 województw (według stanu granic województw na 31 grudnia 1998 r.) gmina do 20 tys. mieszkańców z najwyższą frekwencją w II turze wyborów prezydenckich otrzyma wóz strażacki. pmmm ELU, NIECH CIĘ WSZYSTKIE ANIOŁY PONIOSĄ W GÓRĘ Kilkaset osób uczestniczyło w środęj w ceremonii pogrzebowej Elżbiety Zięciak, znanej tancerki i nauczycielki tańca. Pogrzeb odbył się na starym cmentarzu. Urnę z prochami zmarłej złożono w rodzinnym grobie. Ceremonię pogrzebową prowadził ks. Zbigniew Krawczyk, proboszcz kościoła Mariackiego. Pojawili się najbliżsi, współpracownicy, przyjaciele, znajomi i liczne grono wychowanków pani Elżbiety, bo, jak obliczono, umiejętnościami tanecznymi zdążyła się podzielić z przeszło czterema tysiącami osób ze Słupska i regionu. Wzruszająco o zmarłej mówiła Krystyna Danilecka- Wojewódzka, prezydent Słupska, która przypomniała jej drogę życiową. Od czasu, gdy jako młoda dziewczyna uczyła się tańca w Domu Kultury „Kolejarz". Tam, jako 18-latka, poznała przyszłego męża Adama, jej równolatka. Razem szli przez życie i razem tańczyli. Prezydent poznała ich, gdy przyszli do słupskiego ratusza z prośbą o pomoc PO TRAGICZNYM WYPADKU W BYDLINIE. ZBIÓRKA NA RATOWNIKÓW Dwójka ratowników, którzy ucierpieli w tragicznym wypadku z Bydlinie, potrzebuje pomocy. Wymagają stałej opieki medycznej i rehabilitacji. Na portalu zrzutka.pl trwa zbiórka. - Pomóżmy chłopakom stanąć na nogi. Na co dzień to oni pomagają innym, teraz sami potrzebują waszego wsparcia - z taką odezwą do internautów zwrócili się organizatorzy zbiórki na rzecz Janka i Darka, dwóch ratowników, którzy na początku maja ucierpieli w tragicznym w skutkach wypadku w Bydlinie. - Janek, który jest cały czas hospitalizowany, wymaga kosztownej rehabilitacji, gdyż ma bardzo poważne złamania nóg. Darek doznał urazu klatki piersiowej oraz kolana. Prosimy was kochani o pomoc, gdyż wymagają stałej opieki medycznej oraz rehabilitacji, aby móc wrócić do codziennych obowiązków, czyli do pomagania innym. Jak do tej pory w pomoc W ostatniej drodze Elżbiecie Zięciak towarzyszyli najbliżsi, przyjaciele, znajomi i wychowankowie w zorganizowaniu turnieju tańca towarzyskiego. Potem pani Elżbieta została trenerką, mentorką i nauczycielką. Przez wiele lat uczyła tańca w SP nr 14 (obecnie SP nr 3) w Słupsku, skąd wywodzili się późniejsi tancerze i tancerki występujący w zespołach Paktan, Alfa czy słupskich cheerleaderek. Uczyła także w szkole w Siemianiacach, I LO w Słupsku, w słupskim mechaniku i Gimnazjum nr 5. Równie wzruszająco mówiła Maria Kiersnowska, jedna z wychowanek pani Elżbiety, która - jak mówiła - była jej taneczną matką. - Życie zatoczyło krąg: w ostatnich miesiącach to ja czuwałam przy niej. Jestem ogromnie wdzięczna, że mogłam. Wiedziała o mnie wszystko i zawsze była na miejscu, gdy potrzebowałam rady -wspominała pani Maria. Głos zabrała również Jolanta Wiśniewska, dyr. SP nr 3, która żegnała zmarłą w mieniu grona pedagogicznego i uczniów. Krótką mowę wygłosiła także przedstawicielka Pomorskiego Związku Tańca Sportowego. inii Do czołówki audi z karetką, którą ratownicy jechali z Ustki do Słupska, doszło na prostym odcinku DK21 ratownikom zaangażowało się około 50 osób, wpłacając kwoty od kilku złotych do tysiąca. Dzięki temu udało się uzbierać ponad pięć tysięcy złotych, to jest jedną dziesiątą założonej sumy. Do końca akcji pozostało kilkadziesiąt dni. Policja od dwóch miesięcy prowadzi postępowanie w sprawie karambolu w Bydlinie, w którym brali udział ratownicy. Przypomnijmy, że do tragicznej w skutkach czołówki audi z karetką, którą ratownicy jechali z Ustki do Słupska, doszło 7 maja na prostym odcinku Drogi Krajowej numer 21 w miejscowości Bydlino. Zginęły dwie osoby. W tym miejscu obowiązuje ' podwójna ciągła. Śmierć na miejscu poniósł kierowca i pasażer audi, które miało jechać z dużą prędkością, wyprzedzać ciąg innych pojazdów, by uderzyć w tył cysterny, a następnie odbić na przeciwległy pas, którym jechała karetka. Na tył ambulansu najechał motocyklista. 04 Ludzie i pasje Glos Słupska Piątek, 10.07.2020 Głos Słupska Piątek, 10.07.2020 Ludzie i pasje_05 MARZENIA O PODRÓŻACH SIĘ SPEŁNIAJĄ. JAK MIESZKANKA SŁONOWIC OPŁYNĘŁA ŚWIAT spaliśmy obydwoje. Okazało się, że we dwoje da się ten czas przetrwać, choć czasem może być trudno. Dla nas najtrudniejsza była strefa ciszy, gdy na oceanie nie było wiatru. Wtedy dziennie płynęliśmy 9 mil, choć zwykle pokonywaliśmy 120 mil. Wówczas ocean był jak lustro, a z nieba lał się żar. Taka pogoda trwała tydzień. Przez moment pływaliśmy w ciepłej wodzie, choć do dna było kilka kilometrów. Jednak szybko wokół nas pojawiły meduzy z bolesnymi parzydełkami, które uniemożliwiły pływanie. Zrobiło się bardzo nieprzyjemnie i z ulgą stamtąd odpłynęliśmy, gdy wreszcie zaczął wiać wiatr. W tym czasie nie używaliśmy silnika, bo z powodu ceny paliwa z niego zazwyczaj korzysta się tylko w sytuacjach skrajnych. Dla nas najważniejszy był żagiel, który na tzw. końskich szerokościach na Pacyfiku także zdjęliśmy w oczekiwaniu na wiatr, aby się nie niszczył. O końskich szerokoś-. ciach mówi się dlatego, że w minionych wiekach w oczekiwaniu na wiatr żeglarze zjadali konie, które wieźli ze sobą jako żywy zapas mięsa. My na szczęście mieliśmy już o wiele lepiej, bo płynęliśmy z lodówką, zamrażarką i pokładową fabryką wody. Ta sytuacja z postojem na środku oceanu uczy jednakpokory i cierpliwości, co człowiekowi współczesnemu przychodzi z trudem - mówi pani Joanna. Kolejnym etapem rejsu była cudna i czysta Polinezja Francuska, choć według pani Joanny tanio tam raczej nie jest. Tam rzeczywiście mężczyźni na co dzień chodzą w bardzo ładnych spódnicach i noszą korale. - Mają chyba tylko jeden problem: z otyłością. Tam prawie nie ma szczupłych ludzi. Dotąd nie wiem, dlaczego się tak dzieje. Na Samoa też było wielu grubasów, ale ich nadwaga była spowodowana przez Mc Donalda, który oduczył miejscowych gotowania. Tam nie było lokalnych restauracji - wyjaśnia pani Joanna. Ponadto odwiedzili wyspy Tahiti i Bora Bora, które są w pełni skomercjalizowane. -Oczywiście są tam piękne widoki, ale w pewnym momencie, jak się zwiedza je jednym ciągiem, to to wszystko się zlewa i nie robi już wrażenia -uważa pani Joanna. Prawda i mit Indonezji Rozczarowała ją natomiast Indonezja. Choć kulinarnie jej odpowiada, to jednak cały kraj był bardzo brudny, a śmieci były wszędzie. - To, co ludzie kojarzą z Indonezją, to zdjęcia zamkniętych terenów należących do ośrodków wczasowych. W sumie na Indonezję patrzy się z przerażeniem - precyzuje. Odwiedzili jednak wyspę Komodo, aby obejrzeć tamtejsze smoki, czyli największe jaszczurki na świecie. - Tam wędrowaliśmy z przewodnikiem, więc było bezpiecznie, ale na innej wyspie, gdy zobaczyliśmy te smoki, to szybko uciekaliśmy, bo one jednak potrafią prędko biegać - śmieje się pani Joanna. Na Bali odwiedzili zaś świątynię małp w Ubud, gdzie żyją makaki. - Są tam szczęśliwe, ale trzeba bardzo uważać, bo lubią okraść turystów - dodaje. Z kolei gdy jacht zacumował w porcie na wyspach Vanuatu, to pani Joanna odkryła, że tam znają koperek i ogórki mało-solne. - Byłam w wielkim szoku, bo większość świata koperku nie zna. Na tych wyspach widziałam również 20-metrowe drzewa z wiszącymi na nich grejpfrutami, które miejscowi zrywali długimi tyczkami. Tam był także przepiękny bazar, gdzie znajdowały się tony niezwykle tanich ananasów. Na nim zetknęłam się również z taką odmianą pomelo, którego u nas nie ma. Owoc nie wyglądał przyjaźnie, ale był tak soczysty, że z jednego można było wydobyć litr soku. Przywożone do nas pomelo są po prostu suche -uważa pani Joanna. W tym archipelagu żeglarze odwiedzili także wyspę Malekula, gdzie niegdyś żyli ludożercy. Zostali tam przyjęci bardzo miło po tym, gdy dali prezent wodzowi i zapytali, czy mogą robić zdjęcia. - W archipelagu Wanuatu było także wiele pięknych atoli, czyli błękitnych lagun wewnątrz wysepek. Ich wadą jest to, że tam nie ma żadnego terenowego zasłonięcia, więc jak przyjdzie wiatr, to może być niebezpiecznie. Poza tym takie zatoczki lubią rekiny, więc trzeba na nie uważać. Myśmy z nimi tam nie mieli problemu. Tylko raz na atolu Ahe, gdy kupiłam tuńczyka i go oprawiałam na jachcie, a resztki wyrzuciłam do wody, to świeża krew przyciągnęła rekiny. Wtedy zało-ganci sąsiedzkiego jachtu mnie ostrzegli, abym uważała -mówi pani Joanna. Płakała, gdy zobaczyła radość biednych dzieci Na Luizjadach, należących do prowincji Papui-Nowej Gwinei, gdzie popłynęli zachęceni przez przyjaciół, spotkali ludzi żyjących tradycyjnie, którzy mająbardzo niewiele. - Zawieźliśmy im wiele różnych rzeczy, m h Z dużymi żółwiami z wyspy Rodrigues na Oceanie Indyjskim M Spotkanie z dziećmi mieszkańców Wyspy Kuwanak w Papui Nowej Gwinei - archipelag Luizjady włącznie z igłami i nićmi, za które dawali nam owoce. Ugościli nas upieczoną kurą, co było wielkim wyróżnieniem, bo tam zwierząt, które mogą dać jaja, się nie zabija. Widziałam tam także dzieci, które naprawdę się cieszą z drobnostek. Szalały z radości, gdy daliśmy im balony, bo nie pomyślałam o piłkach. Widziałam też bardzo chore dzieci z dziwnymi ranami na rękach, które cierpią, ale nie płaczą, bo wiedzą, że pobliżu nie ma lekarza i leków. Na ich widok leciały mi łzy. Płakałam z bezsilności. Uważam, że tym ludziom trzeba pomóc, bo w naszej cywilizacji już nikt tak nie żyje. Zamierzam zrobić akcję pomocową dla nich -Zdradza pani Joanna. Odwiedzili także bezludne wyspy, które sprawiły im wielką frajdę, bo przez kilka godzin mogli się poczuć jak Robinson. - Nic nas nie atakowało - śmieje się pani Joanna. Na Oceanie Indyjskkim zacumowali na wyspie Christmas Island, gdzie żyją czerwone kraby, a wokół jest pięknie i bezpiecznie. - Tam już wpłynęliśmy bez australijskich restrykcji, choć nadal nie mogliśmy wyrzucać odpadów biologicznych, czyli resztek z warzyw. Po kilku dniach popłynęliśmy na Wyspy Kokosowe, gdzie oczarowały mnie piękne atole z krystalicznie czystą wodą. Tam nikogo - poza kurami i świniami - nie było. Za to w wiacie czekała pachnąca to- aleta, która była czynna. Widocznie ktoś tam o nią dba. Obok wisiały hamaki i znajdowały się narzędzia, gdzie można było wykonać tabliczkę upamiętniająca nasz pobyt -opowiada pani Joanna. Gdy żeglarze dopłynęli na wyspy Rodrigues i Mauritius, okazało się, że tam można się leczyć i dostać lekarstwa za darmo. - To rozwiązanie dotyczy nie tylko miejscowych mieszkańców, ale także wszystkich przybywających na wyspę. Po prostu marzenie. Ponieważ bolała mnie noga, skorzystałam z pomocy lekarza i rzeczywiście nic nie płaciłam - relacjonuje mieszkanka Słonowic. Ważne dla niej było także to, że na tych wyspach można już było kupić tanio alkohol, bo w innych miejscach bywał z tym problem. Na przykład w Australii obowiązuje częściowa prohibicja, bo sprzedawca nie sprzeda go osobie, która pojedzie autobusem. Nie weszli na Madagaskar, bo dowiedzieli się, że jest niebezpieczny i mieli w pamięci historię znajomego, którego na tej wyspie kompletnie okradziono. - Bardzo żałowałam, bo wychowałam się na książkach Arkadego Fiedlera, który pisał o Madagaskarze, ale nie zaryzykowaliśmy. Od razu popłynęliśmy do Afryki Południo-wej,-§dzia&przyjaciółmi pojechaliśmy na safari. Zobaczyliśmy nawet nosorożce, których podobno nie można zobaczyć z bliska. Pierwszy raz po roku spaliśmy w normalnym łóżku u poznanych Polaków, którzy w RPA mieszkają od 30 lat, a teraz żyją w zamkniętym osiedlu z drutami kolczastymi. Tam dowiedziałam się, że około 60 procent czarnych mieszkańców RPA choruje ma Aids. Afryka ma z tym wielki problem. Dla wielu z nich ta choroba oznacza wyrok śmierci, bo oni się nie leczą - relacjonuje pani Joanna. Kolejnym celem rejsu była Namibia, gdzie żeglarze odwiedzili strefę diamentową, która była odgrodzona zasiekami. -Obeszliśmy sąsiadujące z nią miasteczko i popłynęliśmy dalej. Na Świętej Helenie oprowadzał nas najstarszy na wyspie przewodnik. Odwiedziliśmy grobowiec Napoleona, który jest pusty, bo jego ciało wywieziono do Paryża - dodaje pani Joanna. Będzie książka i kolejna wyprawa Wyprawę formalnie zakończyli na Wyspach Kanaryjskich, gdzie zamknęli pętlę. Tam musieli przejść dwumiesięczną kwarantannę. Kolejna - dwutygodniowa - czekała ich w Polsce. Teraz znowu przyzwyczajają się do życia na lądzie. Za jakiś czas będą remontować jacht i zarabiać na kolejną wyprawę, bo morza i oceany ciągle im się śnią. Pni Joanna także przygotowuje się do pisania książki. Nie będą to jednak zwykłe wspomnienia i opis wrażeń, okraszony kolorowymi zdjęciami, który przywiozła do kraju wiele. Chce je połączyć z ciekawostkami, poradami praktycznymi oraz przepisami kucharskimi, bo lubi gotować i w czasie wyprawy wiele się nauczyła o kuchni na wodzie. To wszystko może się przydać tym, którzy mają podobne marzenia jak ona i jej partner. Atockkawe Zbigniew Marecki zbigniew.marecki@polskapress.pl Jeśli się marzy o podróżach, to trzeba to po prostu zrobić -mówi Joanna Palkowska ze Słonowic. Ona sama niedawno razem z przyjacielem wróciła z wyprawy, podczas której na swoim 16-metrowym jachcie opłynęli świat. Zajęło im to blisko 19 miesięcy. Urodzona w Słupsku i wychowana w Zębowie 46-letnia mieszkanka Słonowic jest od czterech lat kapitanem żeglugi wielkiej. Ten patent pozwala jej na komercyjne prowadzenie żeglarskich jednostek turystycznych o długości do 24 metrów. Z żeglarstwem jest związana już blisko 26 lat. - Najpierw żeglowałam z kolegami na Mazurach, potem po Bałtyku, a w końcu zaczęło mnie ciągnąć w szerszy świat. Przez wiele lat żeglarstwo było jednak dla mnie tylko formą rekreacji - opowiada. Przedtem urodziła dziecko, ukończyła szkołę kosmetyczną i w Białogardzie założyła zakład kosmetyczny. W 2004 roku kupiła dom : w Stanowicach, aby być bliżej rodziców. Wtedy swój biznes przeniosła do Słupska, a jednocześnie zaczęła brać udział w różnych rolach w komercyjnych wyprawach oceanicznych. - Razem z klientami pływałam na Morze Śródziemne, do Andaluzji, na Karaiby czy Wyspy Kanaryjskie. Tych wypraw nie dało się pogodzić z kosmetyką, więc z niej zrezygnowałam i coraz bardziej oddawałam się żeglarstwu. Trzy lata temu, gdy się okazało, że wielu moich znajomych wyruszyło w długie wyprawy morskie, zaczęliśmy z moim partnerem rozmawiać o tym, czy nie opłynąć świata we dwoje i dość szybko zaczęliśmy realizować ten zamiar - relacjonuje pani Joanna. Nie szukali rozgłosu Wypłynęli z Polski na swoim 16-metrowym jachcie zbudowanym we francuskiej stoczni Jeanneau. Zrobili to po cichu, bo nie zależało im na rozgłosie. Zresztą partner pani Joanny do tej pory nie chce opowiadać mediom o swoim udziale w wyprawie. O ich planach wiedział tylko Urząd Gminy w Kobylnicy, bo wzięli ze sobą gminną flagę, aby się z nią fotografować w różnych miejscach na świecie. - Te zdjęcia wysyłaliśmy do gminy dość systematycznie. Dlatego zainteresowani wie- Wypoczynek pod palmami na Wyspach Kokosowych na Oceanie Indyjskim dzieli, że jesteśmy w podróży dookoła świata. Nam to wystarczało, bo ten wyczyn, który już teraz nie jest tak wielki jak kiedyś, chcieliśmy zrobić dla siebie. Dla nas to i tak jest wielka sprawa, bo wróciliśmy zdrowi i w jednym kawałku, a na dodatek spełniliśmy chyba największe swoje marzenie - dodaje pani Joanna. Aby je zrealizować, wszystkie koszty pokryli z własnej kieszeni. Okazały się spore. Większe niż zakładali. W praktyce wydali na wyprawę całe swoje życiowe oszczędności. - Znajomi teraz mówią, że jesteśmy szczęśliwymi bankrutami - śmieje się pani Joanna, gdy rozmawiamy w jej domu kilka dni potem, jak z partnerem zakończyła w nim kwarantannę. Uważa, że formalnie ich wprawa zaczęła się na Wyspach Kanaryjskich, gdzie odwiedzili przyjaciół i posłuchali kolejnych rad doświadczonych podróżników. Oczywiście przedtem dość długo się przygotowywali, korzystając z własnych doświadczeń żeglarskich, wiedzy zdobywanej z różnych źródeł i pomocnych wskazówek znajomych, którzy podobne projekty zrealizowali wcześniej lub mieszkają gdzieś w świecie. Jeszcze w Europie zatrzymali się w Portugalii, którą od dawna bardzo lubią i często odwiedzają. Szybko jednak zaczęły się kolejne koszty, bo gdy wypłynęli poza Europę, to wszellae zatrzymania na spotykanych po drodze wyspach wiązały się z odpra- W Parku Komodo w Indonezji, gdzie żyją olbrzymie warany wami i kwarantannami, a te zwykle mniej lub więcej kosztowały. - Najdroższa nasza odprawa odbyła się na Samoa Amerykańskim i kosztowała nas ponad 500 dolarów amery- kańskich - zdradza pani Joanna. Mieli też trochę awarii, które powiększały koszta, zwłaszcza że zwykle wiązały się ze sprowadzaniem części. Oceaniczna pętla W praktyce zdecydowali się na opłynięcie trzech oceanów, czyli zrobienie tzw. dużej pętli w czasie bez sztormów. - Nasz zamiar się powiódł. Udało się nam uniknąć sztormów, choć Południowa Afryka, gdzie są potężne prądy morskie, trochę nas sponiewierała. Przez pewien czas nie mogliśmy się stamtąd wydostać. Byliśmy już blisko Australii, więc zdecydowaliśmy się na to, aby i tam wpłynąć. Ominęliśmy za to Nową Zelandię, bo tam musielibyśmy się pozbyć wszystkich zapasów, gdyż tego wymaga miejscowe prawo. Gdybyśmy tam ponownie musieli kupić prowiant na pół roku, to nasze koszta byłyby o wiele wyższe -relacjonuje pani Joanna. W połowie Cieśniny Torresa między Australią a Nową Zelandią zawisł nad nimi helikopter australijskiej straży granicznej, która wypytała ich o wszystkie dane i powitała na nowym kontynencie. A i tak przeżyli w Australii dokładną dezynfekcję jachtu i jego przeszukanie przez miejscowego urzędnika. - Tam na przykład nie można wwozić miodu. Naruszenie tego zakazu jest traktowane jak straszne przestępstwo, zagrożone wysoką karą pieniężną. Na szczęście miodu nie mieliśmy - śmieje się pani Joanna. W swojej podróży zatrzymali się na Wyspach Zielonego Przylądka, które w opinii wielu już nie są tak bezpieczne jak niegdyś, ale oni sami nie mieli złych doświadczeń, choć wcześniej byli już tam kilkakrotnie. Na krótko zatrzymali się na Karaibach, które już znali, a stamtąd popłynęli do Panamy w Ameryce Środkowej. Po drodze spotkali Indian Kuna, którzy mieszkają na Archipelagu San Blas, położonym na Morzu Karaibskim. - Są nazywani zbieraczami, bo gromadzą wszystko, co tylko przyniesie im morze. Można więc sobie wyobrazić, jak te wyspy wyglądają. Sami Indianie są sympatyczni, choć już z podejściem komercyjnym, bo za wykonanie zdjęcia żądają dolara. Po prostu chcą też coś mieć z tego, że im się robi zdjęcia - ocenia pani Joanna. Ciekawym, ale zarazem kosztownym (2500 dolarów amerykańskich) wydarzeniem było przejście jachtu przez Kanał Panamski, gdzie system śluz podnosił go i opuszczał na ponad 20 metrów. Żeglarze zwiedzili także Panama City, gdzie szklane wieżowce sąsiadują ze slumsami, a cudne stare miasto jest bardzo zaniedbane, choć powoli zaczyna się remontować budowle z czasów, gdy tam rządzili Amerykanie. Potem zaczął się długi rejs przez Pacyfik. Końskie szerokości były wyzwaniem - 50 dni na morzu bez ludzi i portów było dużym wyzwaniem dla psychiki. Nie widzieliśmy wtedy ani jednego statku. Szanse na jego spotkanie były małe, więc w nocy niekiedy 06 Glos Słupska Piątek, 10.07.2020 Niezwykły młyn w Barlinku. Co kryje się w środku? Barlinecki Młyn-Papiernia to jeden z najciekawszych zabytków w regionie. Warto tu przyjechać, aby zobaczyć ten obiekt, poznać jego historię. Początki młyna znajdującego się pomiędzy Barlinkiem a Żydowem sięgają 1733 roku, kiedy to mistrz papierniczy Elias Meisner uzyskał od króla pruskiego Fryderyka Wilhelma I pozwolenie na lokację papierni w Wilczym Zakątku nad Płonią. Przez dziesięciolecia budynek zmieniał właścicieli, a także przechodził metamorfozy związane z nadejściem rewolucji przemysłowej (od połowy XIX w. zmechanizowano tam produkcję papieru poprzez zastosowanie papiernicy - maszyny do produkcji ciągłego papieru). W roku 1869 podupadającą fabrykę papieru przebudowano na młyn zbożowy. Działania wojenne ominęły zabudowanie młyna, z czasem część pomocniczych zabudowań została zniszczona, a później rozebrana. Młyn „Papiernię" przekazano Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska". Najdłużej we młynie pracował pan Włodzimierz Hawryluk, od 1954 roku aż do zamknięcia w 1972 roku. Młyn popadał stopniowo w ruinę. Tylko dzięki mieszkającemu tam panu Hawrylukowi nie został zdewastowany i rozkradziony. - Moment, w którym pojawiliśmy się we młynie (1982 rok), jest raczej początkiem nowego rozdziału w historii tego miejsca, niż nas samych. Staramy się bronić młyn przed działaniami niedostosowanymi do jego tradycji, otoczenia, przyrody, krajobrazu. Od 2008 roku w miarę uzyskiwanych środków dokonujemy kolejnej przebudowy młyna, tym razem na ośrodek naukowo-dydaktyczny - mówi Małgorzata Cykalewicz, prezes Stowarzyszenia na rzecz Ochrony Dziedzictwa „Młyn Papiernia". Dzisiejsi młynarze przybyli tu blisko 40 lattemu jako studenci architektury na ówczesnej Politechnice Szczecińskiej. Dziś aktywnie działa tutaj pokolenie ich dzieci, a nawet wnuków. Młyn udostępnionyjest zwiedzającym, którzy mogą zobaczyć autentyczne wyposażenie wraz z licznymi przedmiotami i detalami pochodzących z okolic. Z powodu pandemii odbywają się tylko umówione „rodzinne" wizyty (do 5 osób na raz). Kontakt przez http://mlynpapiemia.org.pl/ oraz na Facebooku. W piątek, 3 lipca, w słupskiej filharmonii odbył się autorski koncert Kingi Łozińskiej, tegorocznej maturzystki V LO w Słupsku, stypendystki starosty słupskiego. Wydarzenie było możliwe dzięki pomocy Centrum Edukacji Regionalnej w Słupsku. Młoda artystka zaprezentowała między innymi utwory ze swojej pierwszej płyty zatytułowanej „A TY?". Kindze towarzyszył zespół: Kaja Goleń - wokal, perkusjonalia. Roksana Białek - wokal, perkusjonalia, Mateusz Kielar - gitara, Kacper Sochacki - gitara basowa oraz Tadeusz Picz, muzyk ze słupskiej orkiestry - skrzypce, pianino. Nad swoją płytą Kinga pracowała ponad rok. Jest autorką tekstów, do części z nich skomponowała także muzykę. - To są piosenki o mnie, o emocjach, które są we mnie bardzo głęboko i nie potrafię ich pokazać na zewnątrz, mogę jedynie o nich opowiadać przez swoje utwory -mówiła „Głosowi". (MARA) 'Kołysanka. iiia Łani lvi m fWmelk& Kołysanka dla Łani Druga wojna światowa, Polska. Do leśnych partyzantów dołączają dwie siostry z pobliskiej wsi: Danusia i Jadwiga. Starsza -Danusia - brutalnie zgwałcona i pobita przez Sowietów umiera podczas porodu, zostawiając na świecie swoją małą córeczkę, również Danusię. Między młodszą z sióstr, Jadwigą, a partyzantem rodzi się uczucie. Jednak zakochani nie będą mogli długo cieszyć się swoją obecnością: ktoś wsypał oddział partyzantów. Jadzia i „Ryś" zostają rozdzieleni. Mała Danusia znajduje opiekę u sióstr szarytek. Współcześnie. Pewnego dnia na skutek niespodziewanego splotu wydarzeń Alicja spotyka bezdomnego starszego mężczyznę... fPW Anna Czerny-Marecka ; anna.marecka@polskapress.pl M Mimśm \ Trwa piąta edycja cyklu letnich koncertów w Parku Waldorffa w Słupsku pod nazwą Garden Party u Karola. Na trzeci koncert organizatorzy zapraszają w niedzielę. 12 lipca, na godzinę 12. Wystąpi duet wiolonczelowy Cello 2 Cello w składzie: Ibea Bu (Izabela Buchowska) - cello, electric cello, Kova (Agnieszka Kowalczyk) - cello, electric cello. Zespół łączy klasyczną wirtuozerię z improwizacjami, rockową energią, prezentując hity pop, rock, jazz, a także najbardziej znane utwory z muzyki klasycznej i filmowej w bardzo ciekawych aranżacjach. Reprezentuje go jedna z amerykańskich agencji artystycznych, dzięki której artystki mogą koncertować na całym świecie. Artystki występowały w Chile, Argentynie, Japonii, Chinach, Wietnamie, Indiach, Emiratach Arabskich, Grecji, Włochach i USA. Izabela Buchowska Jest absolwentką Akademii Muzycznej im. I. J. Paderewskiego w Poznaniu. Umiejętności doskonaliła na wielu kursach mistrzowskich. Jestlaureatką wielu Duet Cello 2 Cello zagra w Słupsku w niedzielę. 12 lipca nagród i stypendiów, m.in. Talent Roku 2007 w kategorii antycznej muzy Euterpe przyznanej przez Fundację Środowisk Twórczych i nagrody Foerderer Gesselschaft der Musikhoch-schule Luebeck (2006). Występowała jako solistka i kameralistka podczas licznych festiwali, m.in. na słynnym Schlezwig-Holstein Festival w Niemczech i Chopin and Friends Festival w Nowym Jorku. Agnieszka Kowalczyk Absolwentka Akademii Muzycznej w Poznaniu. Przeła- muje swoje klasyczne wykształcenie i poszukuje inspiracji w muzyce innych gatunków. Współpracowała z wieloma muzykami sceny jazzowej, rockowej czy elektronicznej, m.in. z zespołem Nicole Mitchell, Dee Alexander, grupą Adre' N'Alin czy An_Arche. Współpracuje też z Rayem Wilsonem, ostatnim wokalistą Genesis. Zagrała na festiwalach Open'er, Tauron Nowa Muzyka, Transatlantyk. Współpracuje z reżyserami teatralnymi i twórcami muzyki teatralnej. W razie niepogody wydarzenie zostanie przeniesione do sali Polskiej Filharmonii Sinfonia Baltica przy ul. Jana Pawła II. W portierni filharmonii można odbierać darmowe wejściówki na koncert. Organizatorzy przypominają o zachowaniu zasad związanych z epidemią korona-wirusa - przysłonięciu ust i nosa (maseczki, przyłbice) i konieczności zachowania dystansu do innych uczestników imprezy. ©® Pyszny makaron zbobem Co jest potrzebne: 200 g makaronu zielonego ze szpinakiem, 200 g makaronu tradycyjnego, 400g bobu, 4 łyżki pesto, 60 g startego parmezanu, sól i pieprz oraz 3 ząbki czosnku i jedna cebula, 3 łyżki oleju lub oliwy. Jak to się robi: Makarony gotujemy zgodnie z przepisem podanym na opakowaniu. Oddzielnie gotujemy bób. Po ugotowaniu makaronu doda-. jemy do niego pesto i bób. Całość mieszamy. Jednoczęśnie na patelnię (zimną) wlewamy 3 łużki oleju (najlepiej rzepakowego, bo do smażenia nadaje się najlepiej), smażymy czosnek pokrojony w plasterki i cebulę pokrojoną w kostkę. Smażymy tak długo, aby ani czosnek ani cebula się niezbrązowiły, a zeszkliły. Dodajemy do tego sporo pieprzu i odrobinę soli. Można też dodać ostrą paprykę chilli. Gdy cebula i czosnej jest gotowy pojlewamy tym makaron i mieszamy. Na koniec posypujemy makaron serem, ale nie jest to konieczne. Można tez dodać posiekaną natkę pietruszki, a dla wzbogacenia makaronu także podsmażone pieczarki lub inne grzyby. (BS) Głos Słupska Piątek, 10.07.2020 07 j SĘCZKI NA URODZINY FN PR7 "A y „)Nir \%J LJ111V* ii i l/o Wrl W i 19 Andrzej Gurba andrzej.gurba@polskapress.pl *—m to min < -2T W tym roku miasto Bytów obchodzi swoje674. urodziny. Z tej okazji burmistrz Bytowa zaprasza do udziału w pieszych wycieczkach krajoznawczych z przewodnikiem. W dniach 10-12 lipca będzie można odkryć trzy spośród ośmiu ścieżek przyrodniczych wyznaczonych na terenie gminy Bytów. W piątek oraz sobotę spacery rozpoczną się przy Punkcie Informacji Turystycznej nad jeziorem Wiejskim w Rekowie. Istnieje możliwość skorzystania z bezpłatnego przejazdu z Bytowa do Rekowa i z powrotem. Wyjazd autokaru o godz. 10:30 z parkingu przy ul. Wolności. Udział w wydarzeniach jest bezpłatny. Należy zapoznać się z regulaminem uczestnictwa nawww.bytow.com.pl. Informujemy, że obowiązują zapisy pod numerem telefonu 59 821 55 6l w godzinach pracy Urzędu Miejskiego w Bytowie. W piątek, 10.07.2020 r., 0 godz. 11 uczestnicy spotkają się przy Punkcie Informacji Turystycznej w Rekowie i ruszą trasą „Wśród leśnych jezior 1 bagien", by zobaczyć „Torfowiska z bliska z przewodni- ■ • i 5® ,... .... ■■ . Pływające wyspy w Rekowie kiem Jarosławem Czarneckim". Podczas ok. 9 km wędrówki zobaczą: l. Oczko wodne na torfowisku kotłowym o powierzchni ok. 14 ha oraz głębokości 8 m. 2. Pływające wyspy na Jeziorze Leniwym 3. Jezioro lobeliowe Rekówek. Planowany powrót do Bytowa ok. godz. 15. W sobotę, 11.07.2020 r., o godz. 11 uczestnicy spotkają się ponownie przy Punkcie In- I&5 vt formacji Turystycznej w Rekowie i podążą trasą ścieżki „Atrakcje przyrodnicze okolic Rekowa", by zdobyć górę Siemierzycką z przewodnikiem Krzysztofem Połczyńskim. Przebieg trasy: 1. Błękitne zwierciadło - jezioro lobeliowe Płoczyca 2. Opuszczona osada 3. Leśne archiwum - torfowiska kotłowe 4. Góra Siemierzycką 5.Rekowskielasy. Planowany powrót do Bytowa ok. godz. 15. i s. - •> ■ '»>v, . . -i»"' Ostatniego dnia, w niedzielę, 12.07.2020 r., o godz. 11:00 uczestnicy spotkają się na pierwszym miejscu postojowym na lobeliowej ścieżce pieszo-rowerowej (ul. Różana). Stamtąd wyruszą Szlakiem lobeliowym z przewodnikiem Adamem Mohrem. Podczas wycieczki krajoznawczej będą podziwiać jeziora lobeliowe: Głęboczko, Stary Staw i Jeleń. Każdego dnia przewidziano poczęstunek na trasie oraz konkursy. Krzysztof Ścibor Biuro Calvus^ Pogoda dla Pomorza Stan morza (Bft) 3-2 Siła wiatru (Bft) 2-3 Kierunek wiatru sw Piątek 10.07,2020 Nad Pomorze napływa łagodne powietrze polarno morskie. W Jf ciągu dnia sporo ▼ ^ chmur i opadów deszczu. Temperatura 20 km/h max do 18:24°C. Wiatr umiarkowany z płd.- |g zach. W nocy zanika-jący deszcz. Jutro o H9Xk8 więcej stońca i tylko na śwlnouJście pojezierzach może pokropić deszcz. Na termometrach max do 18:20 °C. Wiatr dość silny z zachodu. W niedzielę okresami możliwy przelotny j24°IEl deszcz, wietrznie i nie za ciepło max 18:20°C. pogodnie ciągły deszcz 1008 hPa H 17 17 o Kołobrzeg Darłowo 0 rem Sławno asm °Ustka O SŁUPSK o Rewal ITSrigg 4P 17 Łeba [1311 Władysławowo o H# Q Wejherowo Lębork aaasi^'1' 12S1S Kartuzy GMŃSK V Białogard Bytów 4^' *0 cm Kościerzyna *0 cm *0 cm 23903 ftooKISH Starogard iCĆJmmi Gdański Połczyn-Zdrój 2HS SZqEcn ^2°||g Drawsko Pomorskie Stargard 2$10PSi / ggojjgj 10 km/h Wałcz 19° 18° 19° 23° 24° 22° zachmurzenie umiarkowane przelotny deszcz przelotne deszcze i burza pochmurno mżawka * -ciągły deszcz i burza przelotny śnieg ciągły śnieg przelotny śnieg z deszczem ciągły śnieg z deszczem mgła y marznąca mgła i, śliska droga marznąca mżawka marznący deszcz zamieć śnieżna A opad gradu \kierunek i prędkość wiatru 19° temp. w dzień temp. w nocy temp. wody grubość pokrywy śnieżnej . ciśnienie i tendencja smog IS1 Gdańsk 2CT 18° Kraków 30° 20° Lublin 26° 21° Olsztyn 21° 18° Poznań 26° 19° Toruń 24° 19° Wrocław 30° 18° Warszawa 27 18° Karpacz 29° 16T Ustrzyki Dolne 26° 20° Zakopane 24° 15° *0 cm *0 cm / ggojjgj 10 km/h Wałcz 19° 18° 19° 23° 24° 22° 0 KINA Słupsk Kino nieczynne Naprzód, sob. godz. 14 Emma, sob. godz. 17 Lola, sob. godz. 20.15 Ustka Chłopiec i wilk, pt. godz. 16.30, sob. godz. 16, niedz.godz. 15.30 #tuiteraz, pt. godz. 18.15, sob. godz. 18, niedz. godz. 19.45 Tylko sprawiedliwość, pt. godz. 20.15, sob. godz. 20, niedz. godz. 17.30 Lębork Fregata Gang zwierzaków, pt., sob. niedz. godz. 15.15 Wierzę w ciebie, pt., sob. niedz. godz. 17.20 Niewidzialny człowiek, pt., sob. niedz. godz. 20 KOMUNIKACJA Słupsk: PKP 118 000; 2219436; PKS5984242 56; dyżurny ruchu 59 843 7110. MZK59 848 93 06; Lębork: PKS 59 8621972; MZK 59 8621451; Bytów: PKS 59822 2238; Człuchów; PKS598342213; Miastko: PKS598572149. DYŻURY APTEK___ Słupsk_ pt.-niedz. Dom Leków, ul. Tuwima 4, tel. 59 842 4957 Ustka_ pt. Remedium, ul. Kardynała Wyszyńskiego 1 b, tel. 59 814 6969; sob. Stokrotka, ul. Darłowska 7a, tel. 605 352 090; niedz. Apteka z pasją, ul. Polna 2,tel. 732806 600 Bytów pt.-niedz. Centrum Zdrowia, ul. ks. Bernarda Sychty 3. tel. 59 822 6645 Miastko Wracam do zdrowia, ul. Dworcowa 3, tel. 59 857 5155 Człuchów pt. Dbam o zdrowie, ul. Sobieskiego 1, tel. 736 697918; sob. Aspirynka, ul. Sobieskiego 5, tel. 506 656 948; Centrum zdrowia, Szczecińska 13, tel. 59 834 3142 Lębork pt. Dr Max. ul. 1 Maja la, tel. 59 726 0919; sob. Dbam o zdrowie, al. Wolności 40, tel. 59 862 83 00; niedz. Miraculum, ul. Grunwaldzka 18, tel. 598622477 USŁUGI MEDYCZNE Słupsk: Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. Janusza Korczaka, ul. Hubalczykówl, informacja telefoniczna 59 846 0100; Ustka: Wojewódzki Szpital Specjalistyczny, ul. Mickiewicza 12 tel. 59 814 6968; Poradnia Zdrowia P0Z, ul. Kopernika 18, tel. 59 8146GJJo Pogotowie Ratunkowe - 59 81470 09; Lębork: Szpitalny Oddział Ratunkowy 59 863 30 00; Szpital, ul. Węgrzynowicza 13,59 863 52 02; Bytów: Szpital, ul. Lęborska 13, tel. 59 822 85 00; Dział Pomocy Doraźnej Miastko, tel. 59 857 09 00 Człuchów: Pogotowie ratunkowe, tel. 59 83453 09. WAŻNE Słupsk: Poiqa997;uL Reymonta,teL598480645; Pogotowie Ratunkowe999; Straż Miejska986:598433217; Straż Gmmna598485997; UrządCełny-587740830; Straż Pożarna998; Pogotowie Energetyczne 991; Pogotowie Gazownicze992; Pogotowie Ciepłownicze993; Pogotowie Wodno-Kanalizacyjne994; Straż Miejska alarm986: Ustka 5981467616976% 498; Bytów 598222569 Dzień Pszczelarza w Słupsku. Pokazy i oferty pszczelich pro< J J 1 i Zbigniew Marecki zbigniew.marecki@polskapress.pl Impreza odbędzie się 8 i 9 sierpnia na pasażu ulicy Wojska Polskiego. Będzie okazją do zaprezentowania się pszczelarzy, którzy pokażą m.in. ul ze szklaną ścianą. będą oferować pszczele produkty. Pomysłodawcą imprezy jest Krzysztof Startek, właściciel pasieki „Królowa Marysień- ka" z gminy Kobylnica. On także zaproponował powieszenie w miejskim lasku barci miodnej, nawiązującej do historycznych metod utrzymywania pszczół w lasach. Barcie miodne zawieszono już także w lasach koło Warcina. Według naukowców miód bartny wytworzony w dziuplach drzew czy w specjalnie zawieszonych kłodach zawiera więcej pyłu kwiatowego, wosku i żywicy drzew niż ten pochodzący z uli. ©® 08 Sport Głos Słupska Piątek, 10.07.2020 Lato z Koszykówką rozpoczęte! haszybówka Chociaż w niedzielne popołudnie za oknem strugi deszczu i boisko na Wiatracznej zostało zastąpione „staruszką" Gryfią, to w turnieju panowała atmosfera iście tropikalna. Pierwszy turniej, którego organizatorem byli STK Czarni przy wsparciu programu Akademii Pomorskiej Aktywna Akademia 5+, to 14 drużyn (rozegranych 45 spotkań), gorące nazwiska, m.in. Kacper Borowski, Bartosz Sprengel, Hubert Wyszkowski czy Adrian Kordalski, choć ten ostatni w roli widza. Drużyny podzielono na 2 grupy, a rywalizacja była niezwykle zacięta. Do półfinałów przechodziły po 2 najlepsze drużyny z grupy. W grupie A były to: Smali Balls i Ostry Cień Mgły, a z grupy B - Sanatorium Spurs i Trzech Nie Pali. O awansie Trzech Nie Pali z drugiego miejsca w tabeli grupy B decydował bilans tzw. małych punktów, bo drużyna uzyskała identyczną ilość zwycięstw i porażek jak Pantery (z prezesem STK czarni w składzie) i Al. W pojedynkach półfinałowych wygrali zwycięzcy obu grup, Smali Balls pokonali Trzech Nie Pali 11-6, a Sanatorium Spurs wygrało z Ostrym Cieniem Mgły 11-1. W finale lepsi okazali się Smali Balls, którzy pokonali Sanatorium Spurs 11-4. W drużynie zwycięskiej zagrał zawodnik drużyny juniorów ENERGA MJMS Słupsk Michał Oleksy, skład uzupełniali Adam Kalinowski i Eryk Adamiec. Zapraszamy serdecznie na kolejne turnieje - Lato z Koszykówką w każdą niedzielę lipca i sierpnia na godzinę 16:30, boisko Orlik przy ul. Wiatracznej w Słupsku, a w razie niesprzyjających warunkówpogo-dowych, do hali Gryfia. Michał Piątkowski A | aktywna | Akademia PR0WI0C3A KULTURY i sztuki ADRES REDAKCJI Słupsk, ul. Henryka Pobożnego 19 www.gp24.pl, e-mail: redakcja.gp24@polskapress.pl REDAKTOR NACZELNY GŁOSU DZIENNIK POMORZA Krzysztof Nałęcz krzysztof.nalecz@polskapress.pl REDAKTOR PROWADZĄCY Piotr Peichert tel.59848-81-00 piotr.peichert@polskapress.pl BIURO OGŁOSZEŃ Słupsk ul. Henryka Pobożnego 19 al. Sienkiewicza tel. 59 848 8103 BIURO REKLAMY Słupsk, ul. Henryka Pobożnego 19 tel. 59 848 8101 DZIAŁ ONLINE Słupsk, ul. Henryka Pobożnego 19 tel. 59 848 8101 PRENUMERATA tel. 943473537 POLSKA PRESS WYDAWCA Polska Press Sp. z 0.0., 0. Koszalin75-004Koszalin, ul. Mickiewicza 24, www.gk24.pl, PREZES ODDZIAŁU Piotr Grabowski DRUK Polska Press Sp. z 0.0. ul.Stowiańska3a, Koszalin PROJEKT GRAFICZNY Tomasz Bocheński ©® - umieszczenie takich dwóch znaków przy Artykule, w szczególności przy Aktualnym Artykule, oznacza możli -wośćjego dalszego rozpowszechniania tylko i wyłącznie po uiszczeniu opłaty zgodnie z cennikiem zamieszczonym na stronach www.gk24.pl/tresci,www.gp24.pl/tresci, www.gs24.pl/tresci, i w zgodzie z postanowieniami niniejszego regulaminu. Glos Słupska Piątek, 10.07.2020 Wokół nas I i Na przebudowywanej ul. Piłsudskiego jest prawie gotowa ok. 600-metrowa droga rowerowa KRĄG SOLENIZANTA (II) HeKetan Ireneusz Wojtkiewicz wojtkiewicz@ct.com.pl Wracamy na ok. 20-kilome-trowy krąg, wiodący przez sześć parków miejskich Słupska. Taką trasę, wymyśloną naprędce na dzień 28 czerwca, gdy autor spełnił powinności wyborcy i solenizanta, można objechać jednym etapem. a opisać w przynajmniej w dwóch odcinkach. Przypomnijmy. za nami parki im. Jerzego Waldorffa oraz Park Kultury i Wypoczynku nad Słupią. Przed nami jeszcze kawałek drogi i cztery parki. Drugi etap zaczynamy na rondzie im. Stanisława Kiejdy u zbiegu ulic Poznańskiej i Koszalińskiej. Dalej prosto drogą rowerową na ringu do skrzyżowania z ul. Grottgera, gdzie skręcamy w lewo na zaniedbany jej odcinek. Mimo apeli stowarzyszeń rowerzystów nadal brakuje tu ponad 400-me-trowego łącznika ze ścieżką pieszo-rowerową wzdłuż ul. Kołobrzeskiej. Ta ostatnia, długa na ok. 1,7 km, wiedzie poprzez skrzyżowanie z ul. Szczecińską do wylotu ul. Stanisława Szpilewskiego przy pętli autobusowej. Trzeba więc podjechać w kierunku Kobylnicy lub śródmieścia, aby przedostać się na drugą stronę ul. Szczecińskiej . To odcinek na tzw. rogatkach miasta, których wygląd i funkcjonalność oraz bezpie- czeństwo pieszych i rowerzystów pozostawiają wiele do życzenia. I taka jest trasa do nowego Parku Zachodniego - 3-hektarowego obszaru ze stacyjką rowerową i samoobsługowym punktem obsługi technicznej rowerów. Fajnie, ale przydałby się tu kawałek zadaszenia, a więcej o tym parku w ramce obok. Dalsza trasa prowadzi ul. Marii Zaborowskiej, której część łącząca z ringiem jest wprzebudowie. Możnaskorzy-stać z równoległej, nowej drogi rowerowej w ul. Legionów Polskich, którą zjedziemy na rondo im. gen. Józefa Hallera. Dalej w kierunku śródmieścia znajduje się przebudowywana ul. Piłsudskiego. Na razie zyskała ponad 600-metrowy odcinek nowej, asfaltowej drogi rowerowej. Fajnie się nią pomyka, ale trapi ponad 330-metrowa przerwa - prawostronna w kierunku ul. Sobieskiego - między rondem im. Kolbego a skrzyżowaniem z ul. Małcużyńskiego. Drogowcy wprawdzie coś tu kombinują, ale więcej marudzą, niż budują. Przebąkują, że kolorowa nawierzchnia dróg rowerowych na ringu i ul. Małcużyńskiego jest dużo droższa niż czarna asfaltowa na ul. Piłsudskiego. Dojeżdżając ul. Piłsudskiego do skrzyżowania z ul. Sobieskiego, będziemy mniej więcej na półmetku trasy. Przed nami jeszcze ok. 2 km przyjemnej jazdy ścieżkami rowerowymi do skrzyżowania ul. Sobie- WARTO WIEDZIEĆ Park Zachodni jest jedną z nowo zorganizowanych enklaw zieleni w Słupsku. Ma niespełna 3 hektary powierzchni w formie nieregularnego pasa, rozciągającego pomiędzy ulicami Stanisława Szpilewskiego a Romana Dmowskiego, równolegle do ul. Szczecińskiej na osiedlu Niepodległości. Ta pierwsza ulica o nawierzchni gruntowej to początek dawnej, wiodącej przez Słupsk nadmorskiej Drogi Książęcej. Ta druga asfaltowa łączy się ul. Marii Zaborowskiej - powojennej założycielki i kustosza muzeum miejskiego w Słupsku. Była teściową wspomnianego Stanisława Szpilewskiego, zasłużonego dla regionu słupskiego historyka. W Parku Zachodnim znajduje się pierwsza i jedyna w granicach miasta stacyjka rowerowa, wyposażona w samoobsługowy punkt obsługi technicznej. Poza tym w parku funkcjonują place zabaw, strefy sportowe, piknikowe i rekreacyjne. W drzewostanie i krzewach rozmieszczono domki dla ptaków i hotele dla owadów. Przez park wiedzie asfaltowa ścieżka pieszo-rowerowa. Długa na ok. 1 km, wliczając przyłączoną do niej ścieżkę zdrowia, biegnącą wzdłuż części ul. M. Zaborowskiej. skiego i Grunwaldzkiej. Dalej prosto ok. 400 metrów w kierunku widocznego akwaparku, przed którym ścieżka w prawo prowadzi na koronę Klasztornych Stawów. Następnie dojeżdżamy do stacji kolejowej Słupsk Północny. Cieszy tu nowy parking rowerowy, ale przydałoby się jego zadaszenie. Kolejny park to Stawek Łabędzi, do którego dojedziemy niezbyt bezpieczną dla cyklistów ul. Portową i Bałtycką lub ścieżką pieszo-rowerową na ul. Poniatowskiego. Niepokoi zaniedbany stan łukowatego, metalowego mostu na Słupi (w ciągu ul. Orzeszkowej). Ta wiekowa konstrukcja aż się prosi o rewitalizację. Poza tym nad stawkiem infrastruktura rowerowa jest skąpa, brakuje zwłaszcza stojaków do parkowania rowerów przy ławkach. Jakoś przysiadam tu na toast imieninowy -napojem izotonicznym z bi-donu zaopatrzonego w zamrażany wkład. Wszystkim cyklistom i sobie przy okazji życzę, aby w trasy rowerowe wkomponowano także w nadrzeczny Park Chopina. Obecnie trudno to miejsce nazwać parkiem. Jest w przebudowie, ani do przejazdu, ani przejścia. Chyba że ktoś się zdecyduje na wspinaczki wertepami, co jest niezbyt bezpieczne na sporej długości nadrzecznych bulwarów wzdłuż ul. Francesco Nullo. ©® Pamięć o krwawej niedzieli Fkmrięc Zbigniew Marecki zbigniew.marecki@gp24.pl W sobotę (11 lipca) ogodz.18 w kościele Najświętszego Serca Jezusowego w Słupsku rozpocznie się msza św. celebrowana w intencji ofiar krwawej niedzieli na Wołyniu. W tym roku mija bowiem 77. rocznica mordów ukraińskich nacjonalistów na polskich mieszkańcach Kresów. Następnie zebrani spotkają się pod Krzyżem Wołyńskim na starym słupskim cmentarzu. Krwawa niedziela na Wołyniu miała miejsce 11 lipca 1943 roku. Była punktem kulminacyjnym rzezi wołyńskiej, czyli akcji masowej eksterminacji polskiej ludności cywilnej na Wołyniu przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów Stepana Bandery (OUN-B), Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) oraz ukraińską ludność cywilną. Tego dnia zaatakowano w 99 miejscowościach, głównie w powiatach włodzimierskim i horochowskim. W następnych dniach masakry były kontynuowane. W nocy z 10 na 11 lipca 1943 oddziały UPA przy wsparciu chłopstwa ukraińskiego zmobilizowanego w tzw. Samoobronnych Kuszczowych Widdiłach przystąpiły do skoordynowanego ataku na miejscowości, w których żyli Polacy, głównie w powiatach włodzimierskim i horochowskim, a także kowelskim. Jednej z pierwszych masakr dokonano w Dominopolu, rozstrzeliwu-jąc przy okazji współpracujący dotąd z UPA oddział partyzancki Stanisława (Celestyna?) Dąbrowskiego. Sprawcy (przypuszczalnie upowcy zahonu „Sicz" Antoniuka) zabili około 220 Polaków. Około godziny 2:30 UPA napadła na Gurów, za- bijając 200 Polaków. Pół godziny później ci sami sprawcy przeszli do Wygranki, gdzie zamordowali 150 osób. Oprawcy działali w wyspecjalizowanych grupach - jedne pododdziały otaczały wieś kordonem, inne zajmowały miejscowość, gromadziły ofiary w jednym miejscu i dokonywały masakry. Oczyszczaniem terenu z niedobitków oraz grabieżą zajmowali się ukraińscy chłopi. Oddziały UPA po dokonaniu masakry w jednym miejscu szybko udawały się do następnej osady, którą zamierzano wymordować. W kilku przypadkach (Chrynów, Krymno, Kisielin, Poryck, Zabłoćce) dokonano zbrodni na Polakach zebranych na mszy w kościele[5l. W Chrynowie zamordowano 150 osób, w Krymnie 40, w Porycku200, a w Zabłoćcach 76. W Kisielinie zginęło 90 Polaków, lecz część wiernych zdołała zabarykadować się na piętrze plebanii i obronić przed atakami upowców. W wyniku ataków na kościoły zginęło dwóch księży (Józef Aleksandrowicz w Zabłoćcach oraz Jan Kotwicki w Chrynowie), zaś ks. Witold Kowalski z Kisielina został ciężko ranny. Ksiądz Bolesław Szawłowski według sprzecznych relacji zginął także 11 lipca (w kościele w Porycku) lub też został jedynie ranny, a upowcy odnaleźli go i dobili dzień póź-niej[8]. Ludność polska ginęła od kul, siekier, wideł, kos, pił, noży, młotków i innych narzędzi zbrodni. Nierzadko zbrodnie były dokonywane ze szczególnym okrucieństwem, ofiary były torturowane. Często polskich zabudowań nie palono od razu, lecz dopiero po kilku dniach, by wtym czasie schwytać i zabić ewentualnych niedobitków, którzy powróciliby do swoich domów. ©® w Ar H *mmm - Pod Krzyżem Wołyńskim złożone zostaną kwiaty i oddane będą honory pomordowanym ofiarom n_Wspomnienia Głos Słupska Piątek, 10.07.2020 Głos Słupska Piątek, 10.07.2020 Wspomnienia_DI WYBORY: GRONKIEWICZ-WALTZ, KWAŚNIEWSKI, WAŁĘSA I KANDYDACI Z... TORUNIA I WŁOCŁAWKA Wybory Konrad Remełski Za dwa dni wybory, a my postanowiliśmy przyjrzeć się wyborom parlamentarnym i prezydenckim w trzech popegeerowskich wsiach -w Słosinku w roku1989, Przeradziu w1995 roku i w Dorna nicy w1997roku. Już z pobieżnego przeglądu artykułów w „Głosie Pomorza" z tego okresu wynika, że pe-geerowscy wyborcy nie wykazywali większego zainteresowania wyborami, myśląc raczej o tym, co włożyć do garnka i jak przetrwać do kolejnej wypłaty przede wszystkim kuroniówki lub zasiłku z „opieki" niż o programach wyborczych kandydatów na prezydenta RP. posłów czy senatorów. Przed pierwszymi częściowo wolnymi czerwcowymi wyborami parlamentarnymi w 1989 roku na Święcie Ludowym w Słosinku zjawili się kandydaci na senatorów z regionu słupskiego: Henryk Grzecza, Antoni Szreder i Henryk Gański oraz kandydaci na posłów: Franciszek Klonczyński, Bronisław Luty, Romuald Machaliński, Bożena Krasula i Jan Sieńko. Kandydaci reprezentowali partie: PZPR i ZSL oraz niezależne komitety. Wszyscy przedstawili swe programy wyborcze. Najbardziej malownicze wystąpienie miał rolnik Franciszek Klonczyński spod Borowego Młyna, który zapowiedział, że do Sejmu z batem pójdzie, by „rozgonić to leniwe towarzystwo, które nie chce pomóc polskiemu rolnikowi". Z kolei najbardziej barwną postacią był Henryk Gański, kandydat niezależny z Bytowa. Jak wspominają starsi mieszkańcy Słosinka, takiego najazdu z gmin Koczała i Miastko - Słosinko jeszcze nie widziało. - Na Święto Ludowe przyjechały zespoły sportowe, reprezentujące państwowe gospodarstwa rolne z Koczały, Dretynia i Miastka. W czasie turnieju rekreacyjnego grano w siatkówkę, odbył się turniej dyrektorów w wędkowaniu, pchnięcie kulą, wyciskanie odważnika, wyścig na szczudłach. W turnieju piłki siatkowej zwyciężyła drużyna z PGR-u Koczała. W zawodach strażackich pierwsze miejsce zajęła drużyna pożarnicza z Zakładu Rolnego ze Świerzenka. W punktacji łącznej I miejsce zajął PGR Miastko i otrzymał puchar przewodniczącego ZW ZMW w Słupsku - Wybory czerwcowe 89 roku - od lewej: Henryk Grzecza. Franciszek Klonczyński i Romuald Machaliński pisał wówczas „Głos Pomorza". Święto Ludowe w Słosinku z wyborami i kandydatami w tle to nie tylko turniej pegeerów, ale i gry, i zabawy dla dzieci, występy zespołów wokalnych, tanecznych i instrumentalnych, m.in. z GOK-u w Koczale, orkiestry z Piaszczyny i orkiestry dętej PSM z Miastka. - Wielkim zainteresowaniem cieszyły się pokazy walk karate i zapasów. Handlowcy z Koczały i Miastka przygotowali kiermasze han-dlowo-gastronomiczne z atrakcyjnymi towarami i artykułami spożywczymi. Dzieci i młodzież obejrzały filmy wideo. Zaprezentowano też wystawę twórczości ludowej. Księgarnia Dom Książki przygotowała atrakcyjną sprzedaż książek rolniczych. Nie lada atrakcję dla młodzieży stanowiło spotkanie z komputerem z WOPR z Miastka - relacjonował na łamach „Głosu" miejscowy reporter. Nie zabrakło części oficjalnej. Poza prezentacjami kandydatów dokonano odsłonięcia tablicy pamiątkowej na głazie narzutowym z okazji - jak niektórzy żartowali -„okrągłej" 44. rocznicy powstania Zakładu Rolnego w Słosinku. Uczestnicy festynu nie przywiązywali dużej wagi do prezentacji kandydatów. Bardziej zainteresowani byli bufetem obficie zaopatrzonym i stoiskami handlowymi, chociaż jeden z kandydatów wzbudził wśród męskiej widowni szcze- 1 mmmm Romuald Machaliński ze Słupska - kandydat na posła gólne zainteresowanie, częstując ich zachodnimi trunkami. - Trochę gorsze od naszej gorze-lanki i bardziej głowa po nich boli - oceniali ich jakość pracownicy pegeeru. Był rok 1989. Mieszkańcy Słosinka i okolic nie zdawali sobie jeszcze sprawy z tego, co niedługo ich czeka: upadek pegeeru, utrata pracy i pegeerow-skich profitów (działki, mleko, przydziały paszy) i co za tym idzie - pegeerowska bieda. Warto wspomnieć, że spośród kandydatów na posłów i senatorów, którzy uczestniczyli w Święcie Ludowym w Słosinku żaden nie uzyskał mandatu. Przeradź przed drugą turą W listopadzie 1995 roku odbyła sie druga tura wyborów prezydenckich, w których walczyli -Lech Wałęsa z Aleksandrem Kwaśniewskim. Wśród mieszkańców Przeradzia próbowaliśmy wysondować, jakie mają typy. Przeradź był wówczas synonimem biedy. Z ponad stu mieszkańców pracę miało pięć osób. Pozostali na kuroniówkach. Dziewięć rodzin żyło tylko z zasiłków udzielanych przez miastecki Ośrodek Pomocy Społecznej. Spośród ponad osiemdziesięciu osób uprawnionych do głosowania, w ostatnich wyborach wzięło udział tylko... pięć osób! Wielu chciało głosować, ale do najbliższego lokalu wyborczego, czyli do Miłocic - prawie dziesięć kilometrów. Nikt nie załatwił im transportu. Samochód we wsi był rarytasem. Przejazd pekaesem w obie strony do urny wyborczej kosztował 3,20 zł. Za te pieniądze można było kupić sobie kilka bochenków chleba. - Nie głosowałam, bo nikt po mnie nie przyjechał. A jestem chorowita na nogi i co będę pieszo szła - mówiła wówczas rencistka Maria Dzierko. -Gdybym miała głosować, to tylko na Kwaśniewskiego, bo może lepiej będzie. Pani Dzierko po chwili zmieniła zdanie. - Właściwie mógłby być Wałęsa, bo mówili w telewizji, że jak on nie będzie, to wtedy domowa wojna. A my wojen mamy dosyć. Ja nie czytana i nie pisana, a swoje wiem. Sąsiedzi pani Dzierko - Maria i Józef Cwylowie byli za...Gronkiewicz-Waltz. - Nie głosowałem i nie będę glosował, bo tu nie widzę prezydenta ani jednego, ani drugiego. To jest wszystko motłoch, a nie prezydenctwo. Jak oni ludźmi kręcą! Jeden kandydat tylko jest - Waltz-Gronkiewicz - przekonywał emeryt. Na pytanie, dlaczego pani Hanna dostała tak mało głosów, odpowiedział: - To już jest druga sprawa. Tego nie można powtarzać. Wie pan, też już mam swoje lata i swoje wiem. A ci dwaj to się tylko o stołki biją. Ta kobieta dopiero by mo- gła coś pokazać. To młoda i uczona kobieta. Jakby zamiast Kwaśniewskiego stanęła ona, to by było dobrze, bo ani ten, ani ten jako prezydent nie nadają się. To mi nie wystarczy, że Wałęsa umie przeżegnać się czy coś wpiąć w klapę. Tu trza mieć swoje zdanie. Kiedy trzeba pogłaskać, to pogłaskać, a kiedy uderzyć w stół, to musi pęknąć - radził kandydatom na prezydenta emeryt. Tylko Wałęsa! Helena Tryk: - Za Wałęsy się nam polepszyło. Żyjemy nadzieją, że coś się zmieni. Gdyby nie Wałęsa, już dawno by nas nie było. Wałęsa daje nam życie. On tyle zwalczył - Ruskich wypędził, komunę zlikwidował. . Kiedy zapytaliśmy o zlikwidowane pegeery, pani Tryk tłumaczyła nam: - Trudno. On wiedział, co robi. Za Kwaśniewskim Sylwester Biernacki głosował jako jeden z nielicznych mieszkańców Przeradzia. - Ja akurat jestem za Kwaśniewskim, bo najmądrzej mówi z tych wszystkich. W drugiej turze też pójdę na tego samego. - Panie, dobrze, że mam syna z samochodem, to mnie zawiózł na wybory. Głosowałem na młodego Kwaśniewskiego, bo on jeszcze najmądrzej gada - zwierzył się nam Jan Gasztych, emeryt z 43-let-nim stażem pracy w pegeerach. - Głosuję na niego, bo to jest przyszłość narodu. Nie obiecuje, tylko mówi, że Polacy mają swój rozum i wiedzą, kogo wybrać. Wałęsa za dużo kibicuje, a nie robi. Za te pegeery rozwalone ja bym wszystkich powiesił do góry. Ile tu ziemi leży nie uprawianej. Po co tym ludziom płacić kuroniówki. Oni by to samo zarobili w pegeerze. Byłoby zboże, inwentarz i wszystko - dodał emeryt. Pan Gasztych pamiętał, że w pobliskich oborach jeszcze niedawno było ok. 70 krów i kilkadziesiąt cieląt. Prawie czterysta hektarów ziemi co rok plonowało. Po 89 roku w Przeradziu pozostały rozwalone budynki gospodarcze, zniszczony pałac, walące się chałupy i nieużytki dookoła. Domanica przed wyborami We wrześniu 1997 roku przed wyborami parlamentarnymi odwiedziliśmy podmiastecką Domanicę, która za poprzedniego ustroju była jednym z majątkównależących do miasteckiego pegeeru. Stały tu obory na kilkaset krów. Wszyscy ludzie mieli pracę. Jednak już wtedy Domanica Księgarnia Dom Książki przedstawiła atrakcyjną ofertę wydawnictw książkowych W części artystycznej wystąpiły dzieci ze Szkoły Podstawowej w Słosinku Pokaz karate był jednym z ciekawszych punktów programu była na szarym końcu. Kiedy w pobliskim Słosinku ludzie wprowadzali się do bloków z gorącą wodą, łazienkami i centralnym, domaniczanie nie mogli się doprosić o ubikację i kanalizację. Kiedy upadła „komuna", pracownicy pegeeru poszli na kuroniówki. Od kilku lat bie-dowali, ledwie wiążąc koniec z końcem. Spośród ponad dwudziestu dorosłych osób raptem kilkoro miało pracę i to tylko tymczasowo. Domanicy zabrano jedyny telefon we wsi i zlikwidowano sklep. Rozebrano obory, które były symbolem lepszych czasów. Prawie dwadzieścia rodzin żyło wówczas w nędzy. - Obiecał nam szef komitetu bezrobotnych, że robotabędzie w lesie, ale do końca nie wiadomo. Ja już za wodę od pół roku nie płacę, bo nie mam z czego - opowiada. - Cały czas jadę w sklepie na krechę. Co zarobię, to oddam i tak w kółko -użalał się nam Kazimierz Kancelarczyk. - A czemu nie mam głosować? - powiedział wówczas reporterowi „Głosu" Dariusz Stanke. Nie znał jednak żadnego kandydata do parlamentu, bo nikt się taki w Domanicy nie zjawił. - W telewizji oglądam tę propagandę, ale co z tego, jak u nas na „dwójce" tylko Bydgoszcz dają. A na co mi taki kandydat z Torunia czy Włocławka. To jest jednak głupota, co oni gadają w tej telewizji - powiedział. Piotr Drożdż, ojciec dziewięciorga dzieci, też nie wiedział jeszcze, na kogo zagłosuje. - Chciałbym na takiego, co będzie szedł za bezrobotnymi. Za komuny pracy było w bród, a teraz jest ciężko. Pegeerowcy zostali oszukani. Co mamy robić? Jaki rząd by tam nie pow- * stał, to i tak o nas zapomni. -Będę głosował, ale nie wiem, kiedy te wybory są. Czy będzie jakieś zawiadomienie? - pytał Stanisław Kos. - Przecież zawsze głosowałem, to i teraz pójdę - to głos Tadeusza Oleksiejuka.- Ano, mam swój typ, ale nie chcę go zdradzić. Chociaż nie wiem, czy jak zagłosuję na tę partię, czy to pomoże naszym ludziom. Prawie wszystkie partie już były przy władzy i co z tego wyszło? Balcerowicz obiecuje, „Solidarność" obiecuje, ale przecież byli przy władzy i co mamy? - zastanawiał się. - Właśnie przed chwilką z żoną gadaliśmy o wyborach. Jeszcze nie doszliśmy do poro- Wystąpiła też Miastecka Orkiestra Dęta zumienia, czy pójdziemy, czy nie, czy w ogóle się opłaca. Bo wziąć poprzednie wybory i jeszcze poprzednie, była rozmowa z kandydatami na radnych, obiecywali gruszki na wierzbie. I z tego nawet nie wyszło tyle, co brudu za paznokciami - zwierzał się Aleksander Kozicki. - Panie, po wyborach koryto zostanie to samo - przekonywał naszego reportera Bronisław Stanke, wychowujący samotnie dwoje dzieci. - Może jeszcze nie po tych wyborach, ale kiedyś na pewno się coś tu u nas zmieni. Świat się przecież cały źmienia, to i Domanica też musi. Takie to były dywagacje wyborców z popegeerowskich podmiasteckicłi wsi przed wyborami, które odbyły się w ubiegłym wieku. Każdy mógł się sprawdzić w wyścigu na szczudłach IV Informacje Głos Słupska Piątek, 10.07.2020 Po rozpoczęciu robót w jednym z dworcowych pomieszczeń natknięto się na wielkie plansze Umieszczone są na nich hasła propagandowe z czasów PRL DWORZEC KOLEJOWY W KORZYBIU ZMIENIA OBLICZE I PRZEZNACZENIE Wojciech Frełkhowski wojciech.frelichow5ki@gp24.pl horzybie W Korzybiu w gminie Kępice trwają prace przy rewitalizacji budynku dworca kolejowego. Inwestorem jest gmina, która urządzi tam bibliotekę, salę szkoleniową oraz pokoje noclegowe. Budynek dworca kolejowego w Korzybiu został przejęty przez gminę Kępice już kilka lat temu. Samorząd miał zamiar uczynić w tym miejscu ośrodek animacji kultury i spotkań dla mieszkańców tej miejscowości. Plan zakładał urządzenie biblioteki wraz z czytelnią, kącika zabaw dla dzieci, sali szkoleniowo-inte-gracyjnej oraz kilku pokoi gościnnych. Jednak do urzeczywistnienia tych planów konieczne było finansowanie. Udało to się w 2018 roku, kiedy kępicki samorząd zdobył ponad 1,3 min zł dotacji z Narodowego Programu Rozwoju Bibliotek. To inicjatywa pilotowana przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w celu poprawy stanu czytelnictwa w Polsce. Dotacja pokryje 75 procent kosztów adaptacji pokolejowego obiektu Korzybiu. Resztę dołoży gmina Kepice. Samorząd podkreśla, że budynek zostanie zrewitalizo-wany z zachowaniem jego kolejowego charakteru. Będą tam m.in. elementy ze starych po- Trwają prace przy rewitalizacji budynku dworca kolejowego ciągów i wyposażenia kolei. Zagospodarowany zostanie również teren wokół dworca. Marta Borodziuk, dyrektor Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy Kępice, zauważa, że w Korzybiu mieszka wielu ludzi, którzy pracowali przed laty na kolei. Samorząd chce zachęcić mieszkańców, aby podzielili się swoimi pamiątkami, zdjęciami i przedmiotami, które mogłyby być eksponowane w wyremontowanym dworcu. Co ciekawe, po rozpoczęciu robót w jednym z dworcowych pomieszczeń natknięto się na wielkie plansze, na których umieszczono hasła z czasów PRL propagujące miniony system polityczny. Dworzec kolejowy w Korzybiu powstał WI878 roku. Był elementem węzłowej stacji kolejowej Zollbriick. Stąd rozchodziły się tory w kierunku Słupska i Szczecinka, Bytowa i Sławna (rozebrane w1997 r), a także do Polanowa (rozebrane w1945r.). Dworzec kolejowy w Korzybiu powstał w1878 roku Inwestorem jest gmina Po rewitalizacji zachowa swój kolejowy charakter