PROLETARIUSZE WSZYSTKICH KRAJÓW ŁĄCZCIE SIĘ Nakład 129.243 eg*. Fot. E. Pelczarowa Organ KW PZPR Wydanie świąteczne ROK xvi 23, 24, 25 i 26 grudnia 1967 roku Nr 307/8 (4725/6) Wojna, praca, rodzina, dom... Wszędzie i zawsze może się zdarzyć coś, co człowiek zapamięta. 1 później wspomina niejeden raz. Są to opowieści „z dreszczykiem" z lez ką, wesołe i takie po prostu zwykle, których sens bywa trwalszy niż jedna tylko chwila. Te, na ogół znane prawdy, odczytaliśmy z blisko 100 opowieści nadesłanych nam ka czy pomoc akuszerki rodzącej matce. To opowieści z godziny próby ludzkiego charakteru. To często sytuacje krańcowe, wydaje się ostateczne, po których już tylko milczenie. Są to także drobne na pozór zdarzenia, w których jednak człowiek zachowuje się nie w normalny, codzienny sposób, a inaczej. Gwałtowniej? Spokojnie? Właśnie — to kwestia charakteru, je- Godzina próby przez Czytelników na apel „Wasza przygoda, przeżycie". Skromną ich część, bo zaledwie 17, drukujemy na stronach 6. 7. i 8. Sprawdziło się jeszcze raz, że najlepszym, najciekawszym twórcą jest życie. O-no wrażeń nie szczędzi. Prawie połowa wspomnień dotyczy II wojny światowej, wielu jej frontów, czasu okupacji. Są sytuacje bardzo osobiste, są przeżycia tylko jednego człowieka, w któ ryćh skumulowała się jednostkowa ale naj prawdziwsza prawda o wojnie. Dużo wspomnień związanych z pracą. Dobrych i złych. Dużo przeżyć takich całkiem prywatnych, rodzinnych. Dużo interesujących obserwacji obyczajowych. A w sumie to nie tylko jedna przygoda, jedno przeżycie, jedna akcja party zanc- go wytrzymałości w nietypowych, nieprzewidzianych sytuacjach. Poza wartością historyczno-poznawczą, obyczajową jest więc w tych opowieściach dużo prawdy o ich autorach i ludziach im towarzyszących, bądź tylko obserwowanych. I dając Czytelnikom na świąteczny stół tę garść osobistych przeżyć ich samych, bądź nieznanych im ludzi, liczymy na zrozumienie i życzliwość, zwłaszcza tam, gdzie chropowatość opisu oddaje tylko zarysy przeżycia. (zetem) co na morzu * GDAŃSK (PAP) Jak zwykle większość ma rynarzy i rybaków spędzi święta i Nowy Rok z daleka od kraju na dalekich morzach i łowiskach. Rodziny ich spełnią zaś tradycyjny toast — za tych co na morzu. Z floty PLO liczącej 87 statków zaledwie 17 jednostek znajdzie się w święta w portach macierzystych. Pozostałe załogi świętować będą „Żeromski" na Pacyfiku, „Bolesław Chrobry" w Buenos Aires, „Domeyko" w Nowym Jorku, „Kochanowski" na Oceanie Indyjskim, „Lenino" w Colorn-bo, „Djakarta" i „Bolesław Bierut" na Jeziorze Gorzkim. Załoga „Batorego" o-raz turyści zagraniczni znaj dą się w Zatoce Biskajskiej i na Atlantyku. Załogi 13 trawlerów-przet wórni gdyńskiego „Dałmo-ru" spędzają święta na łowiskach Labradoru i Nowej Funlandii. Jednia na dzień Spokoju, rado Ł cl miłych cfiu/il u/iftckniania, pou/roiu do pracy u/ dofsrum naótroiu i zdrowiu liadakcya ZDARZYŁO Slf PEWNESO %łO\) wmrn wukwmii W oasiA łCuM MUZ¥ JSSt gost 4(§ mimmw WMMBAbusi ki, MĄDoNM¥ i KlB?iJgMgg Fot. J. Piąt 'l ifr-t ViA w 'i w ^ t- . Tfr» V mm -•fra jffrra ffirrófc S4'
  • : > >^v ' • ' ^ ■ ■ •>& .•> >•••;.;. . .:?> .. ■/-, o: . , / W*: 4i x; » ••••'" i, ./ 'i-H s '» < i U >' J- * , Ą A , s . .. yS 'i-' A . O Kasi M feifowjsMego mmm fsk £ PUitKmM wali, że nikt z pracowników kina, którego był dyrektorem, nie zdradził im adresu. Na szczęście niewiele o nim wiedzieli, szukali go, bo chcieli u-ruchomić kino. A było się czego bać. Takich, jak on, hitlerowcy wywo zili w lasy Panowy (lesiste wzgórza niedaleko Wilna). Stamtąd się nie wracało. Wa silewski rniał na swoim koncie niejeden haczyk. Był pierwszym, z pracowników wileńskich kin, który po wkroczeniu do Wilna wojsk radzieckich w 1939 roku, wypożyczył z radzieckiej komendantury taśmę „Wołgi, Wołgi", by po kazać film szerokiej publiczności, reaktywować po krótkiej przerwie pracę kina. Po nacjonalizacji kin przez władzę radziecką, jako wypróbowa ny fachowiec został mianowany kierownikiem największego w Wilnie kina „Pan". Mógł być przez hitlerowców rozstrze lany, za to, że rozwieszał plan sze z płótna — reklamujące „Wiatr ze wschodu" i „Chłop ców z naszego miasta". Gdyby jeszcze Niemcy wiedzieli, że Wasilewski był wice przewodniczącym Związku Pra eowników Kultury i Sztuki" „za komunistów" i jako związ kowy aktywista pracował w Komisji Wyborczej w czasie o-gólnolitewskich wyborów do Rady Najwyższej ZSRR... (Prze wodniczącym był Stefan Ję-drychowski, wtedy jeszcze stu dent uniwersytetu, a w Związ ku działała Hanka Ordonówna, Duszyński, Bielicka). Postanowił jednak za ryzyko wać. Z początku nie było naj gorzej. W „Panie" szły stare filmy niemieckie, austriackie komedie muzyczne. Dyrektorem kina, które odtąd było „nur fiir deutsche Wehrmacht — został mianowany niegroź ny volksdeutsch — pijanica, który się w dodatku na kinie nie znal. Taki spokój panował w paszczy lwa. Bo wraz z Edel mmm* ta* tmm Mm silewski wspólnie z mechanikiem Wojciechowskim, Stankie wiczem i Harasimowiczem — pracownikami „Heliosu" uprze dzili Niemców, wynosząc foto komórki, obiektywy, lampy, wzmacniacze. Władysław Wasilewski — przeżył wraz z kinem szmat czasu od tego dnia 1927 roku, w którym oddał się na służbę X Muzie. Pamięta wzruszenia, których doznawać mógł tylko ten, kto oglądał kino nieme, nie wiedząc, że może być ono inne. Pamięta agonię niemego filmu, która zaczęła się od momentu, gdy opuścili kino wirtuozi klekocącego pianina Pamięta próby udźwiękowienia filmu przy pomocy gramo fonów zsynchronizowanych 2 obrazem. Dziś jest kierownikiem „Mi lenium", największego i najno wocześniejszego kina w naszym województwie. Pasjom swoim pozostał wierny. Im też zawdzięcza piękne dni w życiu. Chociażby ten, kiedy to w 1948 roku wyciągnął ustecką druży nę, którą trenował — do A klasy. Zagrał wtedy po raz o-statni, jako czterdziestoletni oldboy, na środku ataku. Albo ten dzień, w którym otrzy mał z Warszawy dypiom uzna nia za to, że w ciągu kilku miesięcy „podniósł" frekwencję w usteckim „Delfinie" z kilku set do kilku tysięcy widzów w miesiącu. A były to czasy, kiedy pośpieszny pociąg i Gdańska do Słupska szedł — dwa dni, bo dzień trwał „przy stanek" w Lęborku. Pamięta dzień listopadowy, kiedy koledzy z „Milenium" i Wojewódzkiego Zarządu Kin, dziękowali mu za czterdziestoletnią pracę w służbie ki- Jerzy Cieślak OCHODZI godzina 7 rano. Deszcz • ze śniegiem zacina ostro, gwałtownie, oślepiająco. Silny wiatr uszkodził instalację elek tryczną, toteż baza Koszalińskiego Przedsiębiorstwa Tran sportowo-Sprzętowego Budownictwa Rolniczego (przy ul. dwa wozy... Morskiej) tonie w ciemnoś- Zytor. Ja chyba do Dunowa... Znika za drzwiami, nakła-Tak, dziś wyślemy tam dając w biegu płaszcz. mówi dyspo- POD GOŁYM NIEBEM A po co? Sam dam radę... No to świetnie — włącza Najruchliwsza to pora we chybotliwy płomyk świeczki się do rozmowy kierownik ba wszystkich bazach transporto-wydobywa z porannej szarzy- zy, Zygmunt G., — wyznaczo wych. I chociaż część poja-zny dnia nikłe zarysy twarzy ny na Dunowo wóz obsłuży. zdów już opuściła zajezdnię, ludzi siedzących przy dwóch w takim razie wagony. Do- te, które pozostały, rozświetla zestawionych ze sobą biur- brze żeście powiedzieli... ją swymi lampami ciemny, Zbliża się godzina 7.30. — zabłocony plac. Wokół wozów ciach. W maleńkiej dyspozytorni kach. Jeszcze bardziej niewy- raźne są postacie mężczyzn Jie wyjechało samochodów? krążą^kierowcy i monterzy, stłoczonych w korytarzyku z — kierownil drugiej strony otwartego na dyspozytora. oścież okienka dyspozytora. Kierowcy dokonujący czynności przygotowawczych przed wyjazdem, otrząsają się z rao kierownik zwraca się do P' z "?usisz bracie poczekać, az zrobi się jaśniej _ 97 i przestanie padać, wiesz, że — Dlaczego tak mało? nie mamy Sdzie naprawiać gdy — No bo ° nie ma światła, leie, - mówi Andrzej Syk, do stacja benzynowa jest nieczyn w°dzący 4-osobową grupą Fot. J. Piątkowski krego śniegu, głośno narze- na kierowcy nie mogą tanko- monteiów bazy. A musimy kajać. Wać paliwa... najpierw zabrać się do tego — Czemu to przeklęte świa — Cholery można dostać. w'ozu z uszkodzonym sprzę- tło znowu nawaliło? No, da- Dlaczego nie zrobili tego g}ern» .JUZ wczoraj-waj pan tę kartę drogową, wczoraj po południu? CPN szego południa czeka na swo- trzeba jechać, chociaż w taką mają pod samym nosem, w ją kolejkę. pogodę psa by nie wypędził... bazie! Jak człowiek raz nie W małym, ciasnym pomiesz Dziś do Polanowa po cegłę, posiedzi do wieczora i wszyst czemu, które trudno nazwać kiego nie dopilnuje, musi coś warsztatem mieści się na do- nawalić... Pójdę ich pogonić... 3 sprawę tyłiso kabina sa- tak? W okienku głowa następnego kierowcy: "WŁ "T A DRUGIM końcu telefonicznego drutu był wicedy-^ rektor „Korabia" tow. JANUSZ KORCZ. Pierwsze słowa, jakie od niego usłyszałem, brzmiały: — To-niek pobił rekord Pawlaka! i dopiero po chwili, -1- dla wyjaśnienia dodał: — Wyładował 428. tonę ryb w tym roku! To wcale nie przypadek, że w takiej kolejności usłyszałem relację o niecodziennym wydarzeniu w przedsiębiorstwie. W „Korabiu", jak wśród kibiców sportowych, na wyrywki cytuje się wyniki swych rekordzistów. Pamiętąja nazwiska ludzi, kutry, na których pływali, wyniki i datę ustanowienia rekordu. Siedem lat trwał rekord Pawlaka... Był taki okres, kiedy czołówka korabiowskich szyprów sypała rekordami jak z rogu obfitości. Pierwszy, zaczarowaną granicę 400 ton, przekroczył PIOTR JEFIMOW. W 1957 roku na „UST 41" złowił 417 ton. Potem poprawił jeszcze raz swój wynik na 421 ton. W1960 roku ZYGMUNT PAWLAK wywindował rekord na 427 ton! Ustanowił go na „UST 46". Od tamtej pory nic się nie zmieniło. Najbardziej doświad czeni szyprowie przejmowali superkutry, na które „zarabia li" właśnie rekordowymi wynikami. Na tych jednostkach znów zaczęli rywalizować. Z tego wzajemnego — jak mówią — deptania sobie po pię tach narodził się znakomity wynik Kazimierza Jermakowi cza, ustanowiony na „Ust 100-w 1963 roku, 777 ton ryb! Tymczasem na „żółtodzi©= bach" instalowali się młodzi, P1ATKA 1 z Tomasz Nowak — lat 40. Jan Szymański zwymyślał Dyrektor Zenon Lewand po- go, że nie chce natychmiast wiedział o nim: „nie zdarzyło przystępować do pracy. A on mi się słyszeć, że Tomkowi był przecież jeszcze pracowni- coś nie pasuje lub brak mu kiem spółdzielni i przyjechał sprzętu. On ma wszystko zaw tylko „rozejrzeć się". Po sze w porządku. Zrobił mi du- dwóch tygodniach zjawił się żą i miłą niespodziankę". w „Korabiu" do pracy. Niewiele brakowało, aby „Ko- • rab" nie miał tak zdolnego s/y- Zapuścił sob.e ^odę, ® pra. Były żołnierz KB W wrócił o nim, ze ' po odbyciu służby do Włynkówka Skub.ąc s_,ę w tę b odę,, , 1 w styczniu 1952 roku zgłosił się podkoloryzuje i ubarwi n ek ore do pracy w „Korabiu" jako wa- opowiadania. Nie biorą u 3 gowy. Janek Woźniak pracował "ak 'ego 7a * ' ? 7 wówczas jeszcze w dziale kadr towarzystwie się n^e nu . i namówił go, aby złożył podanie Jednak ma mniej czasu dla■ ' o wydanie książeczki rybackiej. Sow- Prze^ dworna Iat^ ^r". * . ' Kiedy jednak zobaczył oblodzone S]S wreszcie z Domu Rytaka kutry, powracające zimą z mo- własnego mieszkania, rza 1 dobrze przyjrzał się lu- Leon Drycz — lat 33, star-dziom, obleciał go trochę strach SZy ry5ajj_ Od pierwszych dni swej pracy udowodnił, że jest rybakiem z prawdziwego zdarzenia. Zaczął w najgorszym ze złych okresów w rybołówstwie — w listopadzie. Ciągłe sztormy, zimno i przede wszystkim niskie zarobki. Zaczął od 400 zł, w następnych miesiącach zarobił 600 zł i 800 zł. Jeśli wtedy się nie załamał. . . W dziesiątą rocznicę rozpoczęcia pracy w rybołówstwie odniósł piękny sukces. Jest jut starszym rybakiem i członkiem załogi, która' pobiła rekord Bałtyku. Marzy o kursie szyperskim. Trzeci rok Już mieszka w Ustce, dokąd prze- nie za bardzo opierzeni jeszcze lion! A tak on będzie pierw- 1 ogarnęły wątpliwości, eary po- drugi j^k pływa'1 n"CgUst Ys"' szjyrowie Niektórzy _ żale- szy! Malinowski dokonał te- ^°^'źniak> na byt wy_ Henryk Janiszewski" - lat dwie po kursach, a inni tylko go, czego jeszcze nikomu w trwały w werbowaniu rybaków, 28, rybak. Nie ma jeszcze bo- mając uprawnienia wydane rybołówstwie nie udało się do co później potwierdził osobistym gatej kariery rybackiej. Na im przez KUM. Wszyscy jed- konać. Na 17-metrowym ku- przejściem z biura na kuter, o Ust 46" płvwa dopiero rok nak z ogromnymi ambicjami, trze wypracował 1 min zł zys ^JowiSał ^Nowakowi a w „Korabiu" od 1965 roku.' Stąd tez wyrównanie pozio- ku. Załodze „Ust 46", po odli- j na szczęście Tomek posłuchał. Zvemunt Tyszkiewicz kiedyś po- mu. Nie było rekordzistów, czeniu kosztów instalacji no- Wziął książeczkę i zameldował się w ^-e rodzinne Strony, ani też zdecydowanych outsi- wej sondy, reperacji starej i na >>Ust 3" u J6zefa wojtaiika. spotkali się, porozmawiali i... derów. Niemal każdy wyładu- remontu, pozostało „tylko" Szybko zdobywał szrzeble Henryk uporem i chłopską za - nek 7mieniał układ tahpli RfM tv<= Z 7 ■ 1zuu?^Wdi t szczecie wz^tością w pracy potwierdza, neK zmieniał A1 tabeli B00 tys zł. ^ _ rybackiej kariery, choc zaw- że Tyszkiewicz miał rację nama- wspołzawodnictwa. Ale w tej — Wyliczyliśmy — mowi Sze był skromnym człowie- wiając go do rybołówstwa, rywalizacji zdobywali doświad Nowak — że musielibyśmy kiem. Co najwyżej zwykł mó Ter7V rhorhoł - lat 25 czenie. Z każdego rejsu oprocz złowić jeszcze 50 ton ryb, aby wić- — A no zobaczymy — f * ? * • iax . ' ryb przywozili wiedzę o mo- uzyskać 1 min zl zysku. Gdy- jak odpowiedział Bronkowi tyfk0 Ciekiem"iteldoświad Su dnrtaamtniach W°" ? M llstopalowe . "to™*- Kopickiomu podczas pamiet- Ćzeniem. Zac'z4l pracę w tym mu ona, Kamień.acn... Jf. nego spotkania przed Domem rnb-,, — Oni juz w zeszłym roku siedzimy w szóstkę w zastęp- Rybaka. Po wymaganym okre Próbula straszyć go pracą na Kykowah się do pobicia tego ^terSn?mia ^ sie 4 lat Piania i pracy na kutrze w zimie,y ale potem" do- rekordu mowi tow Korcz c7asu do czasu ukrao/77IO/a„, rn/ł>J)L rozmowy o pogodzie rozwinęła znający smak morza, jego si- zjawił się w „Korabiu" i zaraz »' taUl/SlaW lAlCZaR się namiętna dyskusja o szan łę i grozę. A tylko jeden z pierwszego dnia wicedyrektor sach załóg we współzawodni- nich — jak zdradziła jego żo- ctwie. Bronek Kopicki — po na — od najmłodszych lat ma tężne chłopisko — krzyknął rzył o pracy w morzu. Dążył wtedy w stronę Nowaka: — do niego etapami z dalekiego Ja was i tak wszystkich zjem! Śląska. Drugi, wychowany w I nikt nie miał wątpliwości, Gardnie, przywykł do wody że mógłby spełnić tę groźbę, na żaglówce. Pozostała trójka A Nowak spokojnie odrzekł traciła do rybołówstwa przy- mu wtedy swoje: — A no, zo padkowo. Urodzonych i wycho baczymy... wanych na Rzeszowszczyźnie Bronek rzeczywiście był i Kielecczyźnie namówili ko- groźny, ale ostatnio nie udało ledzy... Teraz poczuli smak mu sie dotrzymać tempa czo- morza i nie mogą się nim na- łówce. sycić. Najgroźniejszy był jednak — Spało się raz na 48 go- Malinowski. W maju, po 27- dzin — mówili — w przejściu -dniowej przerwie, kiedy ich na łowisko. W powrotnej dro- kuter przechodził planowy re dze, a nieraz i w porcie pa- mont, uzyskał nad nimi nawet troszyli jeszcze złowione dor- 30-tonowa przewagę. Ale dogo sze. Nie mieli czasu dla sie- nili i nawet nieznacznie wy- bie. przedzili Malinowskiego. Os- Teraz mają go za dużo. Sie- tatni rejs przed świętem ry- dzą na lądzie już kilkanaście baka przyniósł im tytuł króla dni. Stale wieje, a oni chcieli- dorszowego. by w morze. Malinowski pobił ich jednak * . . inną bronią. — Gdyby nie remont i nowe Pora przedstawić bohate- »ondy — mówią — byłby, mi- fów* Toman Nowak Jaja Kurnatowski Jerzy ChoeJtoJ mochodu. Ale zawsze część pojazdu jest pod dachem i cho ciaź mechanikom ręce i tak zmarzną, przynajmniej nie le je się za kołnierz (pozostałe dwa kanały naprawcze znajda ją się pod gołym niebem). — Kiedy będzie gotowy ten star, który wczoraj ściągaliśmy z trasy? — kierownik po wyekspediowaniu marudę rów zagląda do mechaników. — Potrzebny jest do wapna... — Gdzieś koło 11 — odpowiadają monterzy . — To pospieszcie się, a co ze skodą? Będzie dziś? DZIES JAK CO DZIEff Trzeba szybko wracać do dyspozytorki, tego „serca" ba zy, gdzie koncentrują się pro blemy każdego dnia, godziny, gdzie zawsze jest gwarno i ruchliwie. — Panie kierowniku — zwracają się do wchodzącego ładowacze. — W taką pogodę mamy przeładowywać wapno? To gorsze od wojny! Siady o-parzeń mam jeszcze od ostatniego razu... — Spróbujcie jednak, wagon czeka od godziny, przyśle my, jak tylko będziemy mogli kogoś do pomocy... Przed bramą wyjazdową za trzymuje się star. — To gdzie z tymi płytkami jechać? Jak zwykle do Kotłowa? — Nie, „najedli się" już nimi, mimo, że przedtem tyle krzyku o nie robili... Trzeba je zawieźć do magazynu... Samochód jednak nie rusza. Protestuje ładowacz. — Co, ja sam nie będę no sił tego ciężaru, gdzie jest ten chłopak, co wczoraj był z nami? Rozładowuje wapno? No. ale ja sam nie dam rady... Udaje się namówić kierów cę, by zgodził się pomóc w czynnościach rozładowczych. Do sposobu tego' częisto trzeba się uciekać, gdyż robotników przeładunkowych ciągle jest rnało. ! Wóz odjeżdża, można odebrać uporczywie dzwoniący te lefon. Kierownik podnosi słu chawkę. — Tak, słucham... Py tacie co z Mścicami? Posłałem dwa ciągniki i jak tylko zrobią stara — dłużycę, podeślę im ten wóz. Zaraz sprawdzę, co z nim jest... Drzwi otwierają się gwałtów nie. Wchodzący woła ze zło4 cią: — Panie kierowniku, zrób pan coś z tymi centralnymi warsztatami, od 7 rano lutują jedną małą żaróweczkę! Cztery godziny już stoję, a mógłbym dawno być w terenie. Kierownik klnąc wykręca numer: — Warsztaty centralne? Co wy tam robicie tak długo z tym starem? Hamul ców nie można zreperować w ciągu 5 dni? Cholery można—! Nic mnie nie obchodzi, samo chód musi być dziś gotowy, dźwig od rana czeka w Mści-cach. I tego ziła skończcie, przecież to wstyd przez 4 godziny certolić s-ię z jedną ża rówką... Gotowość w bazie spa da z dnia na dzień... I znowu szarpniecie drzwiami: — Ci od wapna kazali powiedzieć, że rzucają robotę, wieje silny wiatr prosto w oczy... Interweniuje mechanik: — Panie kierowniku, potrzebna plandeka, bez niej w takim deszczu skody nie zrobimy— Melduję się obsługa samocho du, wożącego dziś cegłę: — My ze specjalnym zleceniem do magazynu, milicja zabrała dowód rejestracyjny, bo opony są w kiepskim stanie— W okienku pojawia się zaroś nięta, nieznana twarz, głos brzmi surowo: — Jakie to przedsiębiorstwo? Bo będziemy trutkę wykładać... Kierownik odzyskał głos: — Zaraz, zaraz, coo?!? Trutkę?f? A wykładaj pan, i to szybko! — krzyczy. Cholery można Z tym wszystkim dostać! • To nie koniec dnia, a więc i zwykłych kłopotów kierującego bazą transportową* Wprawdzie mechanicy bazy do konali nie lada wyczynu, mon tując w deszczu, od którego niewiele uchroniła ich targana wiatrem plandeka, nowy tylny most w skodzie, ale stara — dłużycy nie zreperowano tego dnia w centralnych warsztatach. Wrócili ze stacji robotnicy przydzieleni do rozładunku wapna, a kierowca zameldował o awarii samochodu pod Bielicami. Interwencje, ponaglenia, telefony wypełniają niepostrzeże nie godziny, ba, rozciągają czas pracy ponad normę. Zwłaszcza, że większość spraw załatwia kierownik, gdyż nowo przyjęci dyspozytor i główny mechanik nie znają jeszcze spe cyfiki tej placówki. Wszystko to nie byłoby tak uciążliwe i absorbujące, gdy by baza miała właściwe zaplecze techniczne. Praktycznie nie ma go wcale, a chociaż są siadujące z bazą warsztaty centralne mają ją odciążyć, zwłaszcza w naprawach instalacji elektrycznej w samocho dach, współpraca wygląda mniej więcej tak, jak pokazano w powyższej relacji. Zaczyna już szarzeć, gdy w spokojniejszej nieco atmosferze kierownik może się zająć rozdziałem zadań na dzień nas tępny. W zapadającym zmierz chu (a światło znowu „wysia dło") zielenieje zdobyty przez koszalińską bazę za I miejsce we współzawodnictwie wewnętrznym KPTSBR sztandar przechodni. Są najlepsi w województwie, ale czy osiąganie takich rezultatów nie odbywa się zbyt dużym kosztem? Krystyna Filcek Mmi Drygi Henryk Janiszewski iG&OS Mr 307 (4725) ROK 1953 — zgodnie z nakazem pracy opuściłem mury Politechniki Gdańskiej i znalazłem się w Dziwnowie, uroczej wczasowej osadzie, położonej między rzeką Dziwną, Zalewem Kamieńskim i morzem. Zgodnie z obranym kierunkiem stu- ny dzień — mogłem przystąpić do ostatniej nauki — zejścia pod wodę. Strój nurka waży około 90 kg. Idealne wa runki zdrowotne pozwoliły mi na podjęcie tej niebezpiecz nej próby. Przezorny nurek zażądał ode mnie oświadczenia na piśmie, że schodzę pod Podwodny szantaż diów miałem tu próbkę wszyst kich prac z zakresu budownictwa morskiego — falochron, nabrzeże, slip, pomosty, opas-gi i ostrogi. Na dwie zmiany trwały prace kafarowe, ciesiel skie, zbrójarskie, nurkowe i transportowe. Załoga zwerbowana lub delegowana z Gdań ska, około 100 osób zakwaterowana była w olbrzymim bu dynku — hotelu robotniczym. Brak rąk do pracy doprowadzał mnie do czarnej rozpaczy Na samej budowie najtrud niejsza była sprawa z nurkami. Wszystkie podwodne prace wymagały dużych kwalifikacji, były pracochłonne i wręcz niemożliwe do kontroli. Niczym kwoka, której pis kłęta — kaczki pływają bezkarnie po stawie, biegałem po brzegu pełen bezsilnej złoś ci. Wreszcie podjąłem stanów czą decyzję — w myśl starej zasady, że chcąc kogoś krytykować, trzeba samemu znać się na robocie — zacząłem intensywnie przygotowywać się do zejścia pod wodę. Najpierw 3-tygodniowa praktyka lądowa u cieśli, spawaczy i kowala. Każdą wolną chwilę spędzałem z palnikiem, siekie rą lub młotem w ręku. Wreszcie nadszedł upragnio- wodę na • własne ryzyko. Gdy już ubrano mnie kompletnie, zakręcono szybkę wlotową i stuknięciem w hełm dano znać, że mogą schodzić do wo dy, pod wpływem ciężaru i nadmiaru emocji nogi ugięły się w kolanach. Ledwo wlokąc je po pokładzie krypy dotarłem wreszcie do drabinki. Zanurzając się w wodzie czułem się z każdą chwilą lżejszy, wreszcie dosięgłem stopami dna. Dni nauki podwodnej szły szybko. Umiałem już operować siekierą i piłą, pozostało jeszcze cięcie podwodne palni kiem. Norek nabrał do mnie zaufania i często zostawiał mnie samego pod troskliwą opieką linkowego. Po czternastu dniach nauki spotkała mnie jednak przykra, niezapomniana przygoda. Od początku jakoś wszystko ułożyło się pechowo. Ledwo wszedłem pod wodę, zaplątałem się w stary wrak poniemieckiego samolotu spoczywa jącego spokojnie od łat na dnie zatoki. Prawie 30 minut szamotałem się i uwalniałem z kłębowiska blach i kabli, uważając aby nie przeciąć wę ża powietrznego. Zmęczony, ledwo żywy wróciłem na po- U progu życia Mam dwadzieścia lat. i wte le gorzkich przeżyć. Po u-kcńczeniu zasadniczej sżko ły gastronomicznej nie mogłam dostać stałej pracy w swoim powiatowym mieście. Postanczoiłam pracować Przyjęto mnie w restau racji na kelnerkę, chociaż mój zawód to „kucharz". Wierzyłam wtedy w siebie, że na pewno potrafię ze swoich zadań wywiązać się należycie. Kiedy ledwo zdążyłam poznać jako tako warunki pracy, musiałam się zwolnić, bo wyszło „manko" Jak mi się zdarzyło raz, dra gi, trzeci, to po skończeniu, pracy po kilka razy przeli- czałam bloczki, żeby żnaleSŚ przyczynę braków. Później dopiero dowiedziałam się, że niektórzy klienci wyciągali pieniądze z mojej kieszeni. Dlatego nienawidzę ludzi, te za te parę złotych, które jeszcze w tym samym dniu przepili, zabrali mi całe moje szczęście, ochotę do życia. Gdyby wiedzieli, ile mnie to kosztowało nieprzespanych nocy! Chociaż minął od tamtej pory prawie rok, nie mogę zapomnieć. Nieraz oddawałam do kasy własne ostatnie proszę, byle by tylko wszystko się zgadzało. Jadłam czasem tylko raz dziennie. Czy niektórzy ludzie żyją tylko po to, aby sięgać rę ką po cudze? Najgorsze jest to, że poznałam ludzi z ich najgorszej strony. Może kie dyś znów uwierzę w siebie i w nich? Jamazónka* Gdy m wypoczynku znów znalazłem się w wodzie, nic nie zapowia dało dalszych komplikacji. U-staliłern wtedy swój rekord głębokości — osiągnąłem 10 m. Na dziś miałem już dość. Dwie godziny przebywania pod wodą to nawet dla zawo dowego nurka męczące, a cóż dla takiego amatora — nowicjusza. „Dajcie więcej powietrza, wychodzę" krzyczę do linkowego. Cisza. „Pompa szybciej, więcej powietrza"! wołam jeszcze raz do mikrofonu. Suchy trzask włączanego a-paratu na górze i słyszę głos linkowego: „Panie inżynierze, oni nie chcą pompować..." a później inny głos: „Panie kierowniku, będzie podwyżka czy nie?". Dopiero wtedy uświadomiłem sobie jak lekkomyślnie postąpiłem, dobierając ładzi niepewnych. Bieżna jomych. Przed trzema dniami skom pletowałem obsadę pompy i przydzieliłem nowego linkowe go. Już w pierwszym dniu był zatarg na tle rozliczeń — staw ka 2,50 zł na godz. zgodnie z taryfikatorem nie była do przyjęcia przez nikogo. Trzeba było do pompy wyznaczyć obsługę „na siłę". Nie przypuszczałem, że sprawa przyjmie taki obrót. — JSo jak, będzie podwyżka czy nae? Bo inaczej nie da my powietrza" — płynął z & ry nieubłagany głos. Cichy syk pompowanego powietrza potwierdzał groźbę. Pompa pracowała na zwolnionych o-brotaeh. Postanowiłem sam wydostać się z opresji. Przestałem naciskać zawór wylotowy w hełmie i gromadzić powietrze niezbędne de wypłynięcia. namiastkę ważkości. Dostałem jakichś spazmatycznych torsji. Szybko wypuściłem resztki powietrza i opadłem bezwładnie na dno. Więc to już koniec?! I nagle znajomy głos nurka: „Panie inżynierze, żyje pan?" Strumień świeżego powietrza silne szarpnięcie za kabel telefoniczny i... Za chwilę znalazłem się na wpół przytomny na twardych deskach krypy. Byłem w opłakanym stanie — czerwony, prawie siny, spo eony, z uszu i nosa cienkimi strumykami spływała krew. Nie mogłem utrzymać się na nogach. Fomoc nurka przy by ła dosłownie w ostatniej chwi 3. Zaniepokojony jakimś ruchem załogi na krypie, nurek szybko przypłynął łódką z brzegu. Po kiłkunastuminuto-wych zabiegach mogłem już ustać na nogach. Wspólnie z nurkiem na gorąco „podzięko wałem" obsłudze pompy za głapie żarty. Przydała się trzy letnia zaprawa boksera w gdańjflricj studenckiej drużynie AZS. Przygoda zakończyła się BBCzęśliwie — lekarz stwierdził, że zbyt szybkie wyciągnięcie mnie z wody sp©wodowało początek choroby kesonowej. Po czterech dniach zszedłem jednak znów pod wodę. Matka WIDZIAŁAM. Widziałam twarz wykrzywioną strachem. Octy o rozszerzonych źrenicach, pełnych szaleństwa, wpatrzonych obłędnie w jeden punkt. Łachman ludzki na klęczkach .sunął naprzód. Kosmyki siwych włosów wymykały się spod czarnej chusty, w którą owinięta była głowa. Dopadła. Na poziomie jej oezu znalazły się cholewy. Cholewy czarnych, lśniących butów. W jej oczach błysnęła nadzieja; pozwolono jej dotrzeć aż dotąd. Wtedy jedna noga obuta w lśniący but uniosła się w górę, odchyliła do tyłu i zadała cios w twaarz kobiety. — Hans, kończyć! — powiedział ktoś po niemiecku. Ubrany był w jesionkę z jodełki, W rozchyleniu kołnierza widać było brudną koszulę. Twarz n! to młoda ni stara, szara, zmięta, nijaka. Kilkudniowy zarost. Tylko oczy — czarne, ogromne, puste — pełne spokoju i rezygnacji. Oczy, które widziały śmierć. Oczy, które nie mówią już nic, bo wiedzą, że muszą umrzeć. Szedł powoli popychany eo chwila lufą rewolweru eskortującego go gestapowca. Doszedł do schodów. Zaczął powoli wstępować. Zachwiał się kilka razy. Poręcz była w kilku miejscach załamana. Doszli do pierwszego piętra. Weszli na pomost. Poręczy na końcu nie było. Pod spodem był lej po bombie. Tutaj będzie dobrze! Odwrócił sfę do swojego oprawcy I patrzy!. Patrzył mu chwilęw oczy, a potem powoli odwrócił się piecami. Gestapowiec zawahał się. Z dołu doszedł rozdzierający cisnę, straszny, zwierzęcy krzyk: Jfoek, Ioecek!!** — Uciszcie tę żydowską sukę! — Nie! panie komendant! Nic! Zabijcie mnie. Małe ah bijcie, a jemu darujcie! — krzyczała matka. — Nie martw się, przyjdzie na ciebie kolej — Niemiec. Twarz ZydSwM byta ofor unista, zalana krwią: rasa na policzku, zapueiile oko, srm» skołtunione włosy. — Haas! Sprowadź gro na dał — ptkdEł rozkaz pewca. Syn so&o&bB w dii eftęptały I mj&tL Ges&tpowfee wwpcimął na — StraełaJ! — wraasnął. Drgnął. Błędnym wzrokiem — No, strzelaj, Żydzie! Do niej steadaj! Mdl Ją będziesz żyt — krzyczał oprawca. — Icek! dzSeeke moje, strzelaj! Złożyła ręce jek do msdliiwy. Łzy asfematyslę g 1 spływały po yoHeslteaeh. — Strzelaj! Ja matka twoja clą łaj, Icek! Pa&ezył i sacayna Straszna wśe3ekSs£6 bokiem do matki i zrobił gdyby efedał mu skeczy* do gnrdSa. Od strony ła się seria pistoletu maszynowego. LeśeH obok siebie. Matka nosi On leżał na wznak. MSaiam wtedy 0 M, / — „Ne jak z podwyżką, będzie?" — pytali z góry. „Nie? To w ogóle nie pompujemy". Cisza, nie słychać nawet szmeru dopływu powietrza. Czuję ucisk w skroniach i lekkie zawroty. Zaczynam się dusić. Milczę, udaję, że się za dusiłem, może to ich wzruszy. Lekki szum, trochę zbawczego tlenu, tyle abym nie zadusił się i znów cisza. Minuty wloką się jak godziny, jak doby. Pot spływa po twarzy i całym ciele wąskimi strumieniami. Chcąc zachować jak najwięcej sił i energii położyłem się na dnie. Jaka straszna musi być śmierć przez uduszenie! Próbuję ostatniego fortelu — jedną ręką trzymając się pala, drugą zdejmuję ciężarki i buty. Reakcja natychmiastowa — szybko unoszę się w gG rę L_ przewracając się, kozioł kując zastygam w bezruchu na wysokości 3 m od dna w pozycji nie do pozazdroszczenia głową w dół. Ciężki hełm przeważył cały ciężar. Zacząłem się skręcać — miałem W DRUGIM dala świąt siedziałam wraz z toną rozmawiając o tym i o owym, gdy nagle dało się słyszeć energiczne pukanie do drzwi. Zona pobiegła otworzyć. Do mieszkania wszedł wysoki, zadyszany mężczyzna. — Panie doktorze — wykrztusił — cynek mój ciężko kam — Jakoś m&ą na Sram tą to niedaleko. Kiedy znalazłem się aa dera rae, śnieg padał dużymi płatkami. Ruszyłem w kierunku łasa. Od czasu do czasu zbaczałem ze ścieżki. Coraz eaę~ ściej zderzałem się z drzewem. Zacząłem żałować, że nie sko raystałem z towarzystwa, ja- Korony mmmm mm zachorował, jest nieprzytona- ny. — Daleko to stąd? — spytałem. — Nie, panie doktorze, przez las ze trzy kilometry. Nad samą granicą — dodał wyjaśnia jąco. Szybko się ubrałem, wziąłem walizeczkę i wyszliśmy. Kiedy wyszedłem z pokoju chłopca, podeszła do mnie je-, go zapłakana matka. — Wszystko w porządku, proszę się nie martwić — powiedziałem. Proszę receptę i trzy razy dziennie podawać łe fcL — Odprowadzę pana, panie doktorze, pan tu niedługo mieszka i może zbłądzić™ — zaproponował ojciec chłopca. —- Nie, dziękuję — przerwa kto ad proponował ojciec Było to chyba na początku wiosny 1945 roku. Wyjechałem służbowo starą niemiecką półciężarówką z Krakowa do O-święcimia. Postanowiłem przy okazji zwiedzić obóz zagłady. Gdy wjeżdżałem na teren obozu, zbliżał się zmierzch. Nie wiem, jak tam wygląda dziś. Ale we wspomnieniach tamtych lat obóz jawi mi się jako posępne, rozległe, lecz skąpo zabudowane barakami miasto, o licznych, wąskich, błotnistych uliczkach, których oba boki wyznaczały wysokie ogrodzenia z drutu kolczastego. Nie widziałem żadnego punktu centralnego, od którego można byleby zacząć. I ani śladu żywego ducha. Na oślep brnąłem więc s jednej uliczfci w drugą. Wszystkie były tak bardzo podobne do siebie, jednaki był smutek i jednaka groza. Zacząłem się czuć nieswojo. Na którejś z kolei uliczce natrafiłem na błoto tak wielkie, że położyło ono kres dalszej jeździe. I właśnie wtedy posłyszałem t oddali jakiś głos. Z bocznej uliczki wyłoniła się i skręcać zaczęła wprost na mnie kilkudziesięcioosobowa grupa ludzi, Idących zwartym, niemal wojskowym szykiem. Gdy znalazła się bliżej, rozpoznałem esesmanów. Było to tuż po zakończenia działań wojennych, kiedy zewsząd słyszało się jeszcze e bandach hitlerowskich rozbitków. Chyba nic dziwnego, że struchlałem. Esesmani byli coraz bliżej. Szli wprost na mnie, bezradno-: go w utopionym niemal po osie kół wozie. Już zacząłem odróżniać w półmroku twarze pierwsztege szeregu, ponure, zarośnięte, mundury wymięte 1 brudne.- Gdzieś spoza dalszych szeregów padł jakiś krótki rozkaz. Nie zrozumiałem gro. Kolumna zaczęła się rozdwajać — i oto już mijali mnie gęsiego, po obu stronach wozu. Każdy zaglądał przelotnie do mojej szoferki. Ich spojrzenia były bez wyrazu. Nie wiem w jakim momencie uświadomiłem sobie, że są to jeńcy. Powiedział mi o tym widok kilku konwojujących kolumnę żołnierzy radzieckich. Była to nagła i nieprawdopodobnie radosna ulga. Do szoferki Zajrzało kilka par oczu wesołych, trochę przekornych i zaczepnych. Nie pamiętam, czy i co do mnie mówili, nie pamiętam, czy mówiłem coś do nich. Zatrzymali kolumnę, która już mnie minęła, coś tam trochę pokrzyczeli do jeńców i znów mój wóz otoczyli esesmani. Zanim zorientowałem się, o co chodzi, poczułem, że wraz z wozem unoszę się z błota, że powoli ruszam naprzód. Jeńcy dopchali mnie do najbliższego suchego odcinka drogi. Dalej mogłem już pojechać sam. ( Radzieccy żołnierze pomachali mi wesoło rękami.' 40RSKI) Oświęcim, wiosną 1945 Nagle las się urwał. W cłem Bości i wśród gęsto padającego śniegu, trudno było coś doj rzeć. Na domiar złego zerwał się wiatr. Odczuwałem coraz większe zmęczenie. Miejscami głęboko zapadałem się w śnieg. Kiedy znalazłem się na jakiejś szosie byłem potwornie zmęczony. Gdzie właściwie jestem? — zadawałem sobie w duchu pytanie. Na szczęście śnieg przestał padać. W oddali zabłysły światełka. Poczułem szaloną ulgę. Światła sta wały się coraz wyraźniejsze. Zacząłem odróżniać kontury niskich domów. Przy jednym z nich zauważyłem przez szybę wystawową bufet i dużą sa lę ze stolikami, przy których siedziało tylko parę osób. Wszedłem do środka. — Poproszę dużą kawę — po wiedziałem. — A to pan Polak? — A kto do diabła — odpo wiedziałem ze złością. — Przepraszam. Tak się py tam, bo znam bardzo dobrze Polskę, a nawet kilka lat tam mieszkałem. Przepraszam jesz cze raz... Pijany — pomyślałem o od dalającym się barmanie. Co to właściwie za miasteczko? — spytałem sam siebie. Moje roz ważania przerwał barman mówiąc: — Proszę kawę... Po jej wypiciu poczułem się zaraz lepiej. Nie mając drobnych, wręczyłem barmanowi banknot pięćsetzłotowy. Barman obrócił go kilkakrotnie w rękach, popatrzył jakoś dziwnie na mnie i zapytał: — Co to ma znaczyć? — Jak to co? Płacę. Stał przez chwilę, jak gdyby coś rozważając, rozglądnął się, po czym nachylając się przez bufet szepnął : — Czy pan ma więcęj tą- Odłiczył przeliczając, kieszeni. U wyjścia do mnie jeszcze jego — Polecam się Sledy znalazłem się na aHn ty, zastanawiając się, w Udrą stronę iść na postój wek, podeszło do mnie jakichś dziwnie nych żołnierzy. N» jwyżazy wzrostem, zasalutowawszy, za czął coś mówić, czego nie ber dao mogłem zrozumieć. — Panie, ja pana nie roeu i młesmu. — powiedziałem pkn cierpliwie. C£jp — To pan Polak? — zapytał. — A kto, do diabła, Eskimos? — wybuchnąłem. — Poproszę o paszportu Słysząc to zgłupiałem. — Czyś pan oszalał? — krzyknąłem. — Proszę pana, czeską służbą graniczną Na szczęście, tamtejsza placówka graniczna po moich wy jaśnieniach, wykazała dużo zro zumienia i po skontaktowaniu się z placówką polską, odesła ła mnie do domu. , ic Wszedłem do mieszkania. Żona siedziała w szlafroku na tapczanie. Na mój widok wsta ła i spytała: — Gdzieś, ty tak długo był? — Za granicą — odparłem. — Gdzie? — powtórzyła nie dowierzaj ąco. — Za gra-ni-cą... — odpowie działem głośno i wyraźnie. — Nie bądź zgryźliwy — mruknęła niezadowolona. Wyszła, trzasnąwszy drzwia mi. Opadłem ciężko na foteL Wyjmując z kieszeni papierosy natrafiłem na pieniądze. — Korony!... Postanowiłem ich nigdy nie wydać, ĘGZB3P WOLAK GŁOS Nr 387 (4725) AX. 7 Triumf techniki Na samo wspomnienie zadanego mi przez moje dzieci py tania (wóioczas 4- i 6-letnie): Dlaczego mama stoi na szynach?", włosy stają mi dęba. A było to tak: Korzystając z nieobecności męża i pięknej po gody, wyprowadziłam „samochód" z garażu z zamiarem u-dania się z dziećmi do lasru po szyszki. Piszę „samochód" w cudzysłowie, bo moim zdaniem to był raczej wredny narowi-sty koń. Póki jechał na ustało nym biegu, nic nie można mu było zarzucić, ale wystarczyło powściągnąć mu cugle — zwól nić — a potem znowu zmusić do biegu — stawał okoniem. Udawał że rusza chętnie, a po przejechaniu dwu, trzech metrów, ropierał koła w jezdnię i ani rusz. Czy to można nazwać samochodem? Naturalnie, powiecie: mamy kierowca. Niechaj będzie. Więc jedziemy po te szy szki. Pech chciał, że musieliśmy przejechać przez tory kolejowe. Czy strzeżone? Nie pa miętam. Podjechałam, zwolniłam, tory były wolne (wszystko przepisowo) dodałam gazu. A ten łajdak, ruszył, wjechał na szyny i stanął! Po prostu Wieś Korzenna leży w krętej dolinie, wciśniętej między kilka wzgórz, na tra sie Nowy Sącz — Stróże — Jasło. We wsi tej liczącej ponad sto domów był zarząd gminny, posterunek policji granatowej, kościół, Gminna Spółdzielnia Rolni-czo-Handlowa i dwa pańskie dwory. W pierwszych dniach Ilp- rej miało być siano odbierane. W tym samym czasie, w oddalonej o dwa kilometry Niećwi, zjawił się niespodziewanie oddział partyzancki Batalionów Chłopskich, pod dowództwem Sępa. Przejeżdżający obok maszerującego oddziału listonosz pozdrawiając chłopców z lasu, rzekł: Gdy i to nie puskutkowa- lo, uprzedzono chłopów, że zaraz zacznie się walka. Po otrzymaniu tej wieści chłopi z radością i ulgą za wracali krowie i konne za przęgi, uciekając co sil. Sęp wystrzelił dwie następne zielone rakiety i po dziesięciu minutach oddział jego otoczył posterunek. Po obustronnej wymianie strza łów, dwa celnie rzucone granaty rozwaliły drzwi po sterunku. Od trzeciego gra natu rzuconego do środka zginęli dwaj Ukraińcy, a po zostali dwaj zostali ciężko ranni. Ilinc i granatowi po- W obronie chłopów '< zgasł. Wtedy dzieci zapytały „Dlaczego mama stoi na szynach?" Z zachowaniem zimnej krwi odpowiedziałam, że patrzą, czy pociąg nie nadjeżdża. Ale co się działo w mojej głowie? —... Zapalić! Zapalić szybko! Szkoda czasu! I tak nit zapali. Wysiąść, wysiąść i popchnąć? Ale z kim? Nie! Wysadzę dzieci a potem zobaczymy. 1 chaos w głowie... To wszystko nie trwało sekundy. Nie wiem, kiedy odru-chowo nacisnęłam starter. ZAPALIŁ! Cud! Pełny gaz. Szarp nął i poleciał... Wydostałam się z pułapki ł wjechałam do lasu. Nie miałam lusterka, więc zapytałam dzieci, jakie mam włosy. Odpowiedziały: — normalne. A ja myślałam, że jestem, siwa. H. M. Miastko ca 1944 roku, sołtys wsi Ko rzenna zawiadomił wszystkich gospodarzy, że w najbliższy czwartek muszą odstawić przypadający na każ dego z nich kontygent siana. Chłopi klęli po cichu. No, bo jak tu nie kląć? Łąki nie miał prawie nikt. Siano z koniczyny — jedyny lepszy pokarm na okres zimowy dla krów — żywicielek, trzeba było Niemcom oddać. Krowy żywione samą słomą mleka nie dadzą, a dzieci chcą jeść. Chleba i tak brakuje bardzo często. Ziemniaki i mle ko były głównym pożywię niem ludności. Zbliżał się czwartek. Nie którzy chłopi zamierzali ry zykować i nie odwozić sia na, ale gdy w środę rano przyjechał do Korzennej żandarm niemiecki, nazwis kiem Hinc, w towarzystwie czterech Ukraińców, 1 zapowiedział, że osobiście dopilnuje, aby każdy gospodarz spełnił swój obowiązek wobec Wielkiej Rzeszy i Fuehrera, na wszystkich padł strach. Hinca znano ze swej bezwzględności i o-krucieństwa. Przed rokiem, złapawszy w Korzennej mło dego Żyda wracającego po tajemnie z Grybowa do Roż nowa, skatował go nieludzko, a potem zabił strzałem z rewolweru w tył głowy- Okrucieństwo ukraińskich nacjonalistów wysługujących się szwabom, było również powszechnie zna ne. W czwartek więc, koło godziny ósmej rano pierwsze wozy zaprzężone w konie lub krowy ruszyły w kierunku gznŁny, obok któ — Wy tu sobie spaceru-; Jecie, a w Korzennej Niemcy ściągają od chłopów kon tygent siana. Chłopi klną, ale siano wiozą szwabom. Sęp zatrzymał swą grupę i po wypytaniu listonosza o siły Niemców oraz po zorientowaniu się w sytuacji, postanowił przyjść z pomo cą ograbianym chłopom. Pod swoją komendą miał osiemnastu chłopców. Ich uzbrojenie stanowił jeden lekki karabin maszynowy, jeden zdobyczny sten, szesnaście karabinów ręcznych. Oprócz tego każdy z nich miał po pięć granatów ręcz nych. Korzennę Sęp znał dobrze, błyskawicznie więc rozpracował plan akcji i przedstawił go podkomendnym. Wszystkie grupy ruszyły naprzód. Sęp ze swymi ludźmi doszedł bez trudu na plebanię w Korzennej. Zdziwionemu proboszczowi polecił udać się na posteru nek i powiedzieć żandarmom, że partyzanci otoczy li wieś i załoga posterunku ma się im poddać. W razie oporu wszyscy zginą. Proboszcz po namyśle zgo dził się. Poszedł na posteru nek, lecz już nie wyszedł, gdyż rozwścieczeni żandarmi zamknęli go w areszcie, a sami się jrabarykadowali. Po upływie dwudziestu minut Sęp wystrzelił zieloną rakietę. Ze wzgórz otaczających wieś odezwały się strzały i po krótkiej chwili umilkły. Sęp po wtór nie wezwał żandarmów do poddania się, posyłając do nich księżą gospodynię z pi semnym wezwaniem. Hcjand podnieśli ręce do góry. Rozbrojonych policjantów i Hinca rozebrawszy do bielizny partyzanci puścili. Księdza wraz z gospodynią uwolniono z aresztu, zniszczono akta policyjne, księgi i spisy w urzędzie gminnym, sąsiadującym z posterunkiem. Spotkanie z ojcem — Moi rodzice rozwiedli się i właściwie nie pamiętam ojca x czasów, gdy był jeszcze zupełnie młody. Po rozwodzie matka wyszła ponownie za mąż, zabrała mnie i w trój kę wyjechaliśmy na Pomorze. Ojciec odwiedził mnie kiedyś, gdy miałam pięć lat, ale jego twarzy z tej wizyty nie mogłam sobie nigdy potem przypomnieć. Więcej już nie przyjeżdżał, tylko przysyłał pieniądze. Kiedyś, po paru latach od jego (pierwszego i ostatniego) u nas pobytu — wpadł mi w ręce przekaz pocztowy, adresowany do matki przez pana o moim nazwisku. Akurat mieliśmy jechać na kilka dni do Warszawy. Myślałam przez 24 godziny i wymyśliłam: wysiałam do tego pana, czyli do mojego ojca, list. Napisałam, że chcę go poznać i że tego, a tego dnia, o tej, a o tej godzinie będę czekać na niego. Wyszłam na spotkanie pół godziny za wcześnie, «ia wszelki wypadek^. Jak ja się bałam! Chyba nikt się nigdy tak nie bał, jak ja wtedy! Ojciec się spóźniał, a ja czakałam. Gdyby nic przyszedł, wrosłabym tam w chodnik, ale nie ruszyłabym się. Przyszedł. Kiedy powiedział: — „Dziecko, to ty?" — rozbeczałam się jak wariatka. Jaka ja byłam szczęśliwa! Matka, oczywiście, n»ic nie wiedziała o moim pomyśle I była zaskoczona, kiedy ojciec przyszedł zapytać, czy może mnie zabrać do siebie na popołudnie. (Myślę, że matka ma do mnie do tej pory żal o to, że jej nic uprzedziłam. I chyba ma rację!). Przez kilka dni mojego pobytu w Warszawie codziennie się spotykaliśmy. Ojciec opowiadał mi o sobie, o swoim żyeiu i pokazywał mi stolicę. Ja też mu dużo opowiadałam. W ogóle mieliśmy sobie tyle do powiedzenia! Poznawaliśmy siebie i obojgu nam było ze sobą dobrze. Oczywiście, po kilku dniach musiałam wracać do domu — na Pomorze, ale kontakt między nami się nie zerwał. Mówi się, że jak ktoś ma trochę więcej, niż szesnaście lat, to jeszcze mało przeżył. Ja uważam, że przeżyłam bardzo dożo. Dużo więcej niż to, co napisałam* EWA m Wyrwana morzu Ustecka plaża zapełniona by ła wczasowiczami. Morze niespokojnie falowało. Na maszt nie wciągnięto jednak czarnej flagi zabraniającej kąpieli. Stałam nad brzegiem niepew--na, czy mam wejść do wody. W pewnej chwili odwróciłam się, by popatrzeć na dzieci gra jące w siatkówkę. Nie pamiętam, czy długo kibicowałam. Potężna fala porwała mnie z miejsca, które należało jeszcze do plaży. Nawet teraz, po tylu latach, nie mogę uwierzyć w siłę wody. Coraz bardziej oddalałam się od brzegu i co raz bliżej byłam dna znikło z mojego pola widzenia. Piłam co chwilę słoną wodę. Starałam się za wszelką cenę utrzymać na powierzchni. Miałam prawie 12 lat i nie po trafiłam pływać. Moje ruchy stały się nerwowe... Jeszcze trzy razy zobaczyłam niebo i chyba zemdlałam. Ocknęłam się, gdy był przy mnie jakiś mężczyzna. Wiedziałam, że powinnam chwycić go za ramiona, jednak w tej chwili wszystkie wskazów ki wywietrzały mi z głowy. Złapałam go za szyję i oczywiś cie oboje znaleźliśmy się pod wodą. Zachowałam jednak tro chę przytomności, momentalnie przerzuciłam ręce na ramiona mojego ratownika. Trze ba było teraz dopłynąć do brzegu. Minuty wydawały się wiecznością. Co chwilę fale odrzucały nas, przepływaliśmy po dwa, trzy razy te same odcinki. Wreszcie znalazłam się aa brzegu. Moje plecy m -Z##****** wielu miejscach były pokrwa wionę, nogi poprzecinane o ostre kamienie leżące na dnie. Kamienie, nie tylko porysowa Molo ły moje ciało lecz odstraszyły również ratowników. Tłumaczyli się później naiwnie, że sa mi pokaleczyliby się, a mnie by nie uratowali, że chcieli rzucić koło itp. Człowiek, kt6- W grudniu 1944 roku oddzia kolegą na wigilię do Między- Przyjaźń zawarta przy wigi-ły 11 Armii Wojska Polskiego, rzeczą. lijnym stole w 1944 r. trwa do a ściślej 9 Dywizja i w jej Otrzymaliśmy przepustki i z dzisiaj. Chociaż różnie potoczy składzie 40 PAL, w którym Józkiem Sosną dojechaliśmy ^ l°sV * 2 naszej^ grojnad-pełniłem służbę, dążyły do do celu jakimś samochodem czasie działań wo-miejsca koncentracji rejonu wojskowym, przypadkowo za-Białegostoku. Ostatni postój trzymanym na szosie. Trafiliś-jednostki wypadł to Międzyrze my pod podany adres i tu zoczą Podlaskim i już w następ sialiśmy, bardzo serdecznie Pod choinką i jolką nym dniu pułk dotarł do wy- przyjęci przez dwie miłe poznaczonego rejonu, budując nie. szybko ziemianki v> lesie. Zapadał zmrok, już wkrótce jennych, już na przedmieś- Snieg pokrył ziemię, my spę- mieliśmy siadać do stołu, na- ciach Berlina, pułkownik Ow- dzaliśmy czas na ćwiczeniach, gle konsternacja. Panie domu czinnikow rodem z Odessy, a bądź służbie wartoioniczej, x oświadczyły, że na kolacji będą my dwaj byliśmy ranni, to jed dala od ludzkich osiedli. róurnież starsi oficerowie ra- nak kontakt pozostał. Zbliżały się święta Bożego dzieccy, którzy kwaterują w W dwadzieścia lat później, Narodzenia. Pierwsze święta w ich domu. Front blisko, woj- tj. w grudniu 1964 r. zostaliś- wyzwolonej już częściowo Pol ska radzieckiego i polskiego my zaproszeni przez znanego sce i pierwsze święta poza do dużo u> mieście i w okolicy, to generała do Leningradu. Przez mem. Rodzina została w dale- rzecz normalna, ale tu dwaj dioa tygodnie, wraz z Józkiem kich Baranowiczach zdekom- zwykli szeregowi Wojska Pol- — dziś pracującym w Warsza pletowana w ostatnich latach skiego i starsi oficerowie szta wie, byliśmy gośćmi sędziwe- wojny. Bo ojciec dwa lata jak u bowi Armii Radzieckiej? go generała. Poznaliśmy Jego marł. a rodzeństwo rozsypało Stało się. Zostaliśmy przed- miłą rodzinę, a Nowy Rok się po kraju i za granicą. Żyła starbieni radzieckiemu genera- spotkaliśmy na bankiecie, wy matka i właśnie do niej, ma- łowi i dwóm pułkownikom. Na danym przez kombatantów ja hał się jednak. Gdyby nie on, ftfJf wracałem ^le TO'<> Kępnie wszyscy razem zajęliś- ko goście generała. isie mogłabym wsDominać te- śla™u . . . my miejsca przy wigilijnym Płynęły toasty a wśród nich raz tamtychchwiL nie moeła- Niespodzianka — otrzymuje- stole. Znając język rosyjski, ^a przyjaźń radziecko-pol- bvm zachwycać sie r>if>knem my paczkl świąteczne od miej prowadziłem rozmowę. Choin- ską" i „za pokój na świecie". SSza (StoZT ttówS nadS SC°Tso ,*połeczcńsiwa. Moja lea, barszczyk z uszkami i m- i___' paczka skierowana do „ntezna ne smaczne potrawy, a szcze- " ■ nego żołnierzyka" pochodziła gólnie miłe gospodynie, wytwo Upływa już ósmy rok i w od uczennicy gimnazjum w rzyły ciepły, domowo-rodzinny każde wakacyjne miesiące ja- Międzyrzeczu Podlaskim. Ra- nastrój dę do Ustki. Ciągle widzę ten dość była ogromna, cieszyłem oficerowie radzieccy, ludzie sam Bałtyk, który chciał mnie 2 zawartości • paczki 1 z za- 0 dużej krUłurze ^obistej, zabrać^ Do końca życia jed- proszenia Ba, zaproszenie by- szybko weszli w nastrój. Po kil nak będę pamiętała odwagę ło konkretne i to właśnie na ku toastach W3zyscy cztUiśmy mojego wybawcy. wigilię. Panna Celma wraz ze ^ bcrd2o dobrze_ cieszyliśmy starszą siostrą zapraszały „nie „JV1I ■ ' BOŻENA MAZURKIEWICZ znanego żołnierzyka" wraz z JręJLe przez sprzymierzone armie, z ry mnie wyrwał wodzie, nie był ratownikiem. Miał młodą kocham. Była to dziewczyna z partyzantki, jedna * wielu, które walczyły o to aby nasze jutro było lepsze, żebyśmy mogli żyć w wolnym kraju, by dzieci nie były sierotami. Na dworcu kolejowym w Brześciu, przy stoliku siedziała z dużą walizką. W pewnej chwili wstała i odeszła dalej, zostawiając bagaż. Zainteresował się nim niemiecki policjant. Może myślał, ie w walizce jest żywność. Otworzył. Okazało się, ie to materiały Czapka Pewnego dnia 1944 rofcru pojechałem do 1-asu przywieźć drewna. Załadowałem sanie i Już miałem zamiar wra-cać, gdy zauważyłem coś białego. Podchodzą bliżej i widzę, że po całym lesie porozrzuca-„ no ulotki. Biorę kilka do ręki i o- Wolnej Ojczyzny. Pamiętam gląda,m. Są drukowane w jązy-toast za wyzwolenie Warsza- kach: polskim, rosyjskim i nie-wy i za ostateczne zwycie- mieckiiŁ opisano tu szczegółowo ___. *T-____. ^ wielką bitwę i całkowitą klęskę stwo nad Niemcami. armii niemieckiej pod Stalingra- Gencrał pochodził z Lenitt- dem. Widzę rysunek, przedstaw ia-gradu i tam miał rodzinę, je- tacy Hitlera, patrzącego w lustro. den niif.kr.vmik hnł z rVJo"cja poetycka. 18.23 ™ f,=T rff iU' i®;„ '' If" Melodie srebrnego ekranu. 18.40 nrvVL- p rt.a kvi7 p — frn^m n w ... - Wiad.: 5.30 , 6.30, 7.30 , 8.30, 12.05, 17.00 21.00, 23.50. 5 36 Muzyka. 8.00 Moskwa z me- Dewizowł kuracju. lodią i piosenką — słuchaczom _,.rivc1fl , jJa polskim. 9.00 W Jezioranach. 9.3j audycja j. Kolędy polskie. 10.00 Po raz pierw- kiedgf? panowie na lodzie" — fragm. pow. K. Dickensa „Klub Pickwicka". 11.0o Utwory orkiestrowe z różnych epok. 12.10 Poranek rozrywk. 13.15 Koncert. 14.00 „Strachy" — humoreska A. Czechowa. 14.30 Pocztówki muzyczne. 15.00 Dla dzieci: „Przygoda w Wilanowie" — siuch. 16.00 „Archiwum zagubionych melodii". 16.40 Utwory skrzypcowe. 17 05 Korespondencja zagranicy. 17.15 Dawne ballady Serwis inform. dla rybaków, na dzień 24 bm. (niedziela) 8.45 „Pół godziny magazyn morski H. Koncert życzeń. 5 morzu" — Bieńka. 10.00 na dzień 25 bm. (poniedziałek) 11.00 „Wesele jamneńskie" kanadyjskie. 17.30 Parnasik. 13.00 wykonaniu chóru i kapeli PR w Muzyka taneczna. 18.30 Operowe Koszalinie pcd dyr. J. Kowalczy- gwiazdy naszych czasów. 19.05 ka. 11.25 „O księżnej Annie i Skaldowie w najnowszym reper- świętej górze Rowokołem zwanej" tuarze. 19.30 „Ludwisia" — słuch. — reportaż dźw. T, Grzeehowiaka. 20.30 Rewia piosenek. 21.25 Na 11.45 Piosenki Koszalińskiej Giełdy, międzynarodowej antenie muzycznej. 22.00 „Na strychu przed pół- Ba dzień 26 bm (wtj0rek) nocą" — audycja poetycka. 22.20 O rzekomych listach Chopina do 9 40 w cieniu doliny» _ słu. StatodŁ *£££' 2< łowisko B. Synga w\lumacze- JYieiodie taneczne. niu t adaptaCji B Korowskiego. 10.05 „Kariera" — audycja B. j Żółta ka o Kasi Sobczyk. 10.20jbi-UPSK PROGRAM m „Goście" — humoreska H. Pio- A»t?fca nr Findera 38, Na dni 23, 24, ^JLEFONY KOSZALIN i SŁUPSK 97 — MO. 98 — Straż Pożarna. 99 — Pogotowie Ratunkowe. 25 i 26 1967 r. — Skrytobójcy (NRD, od lat 16). 25 i 26 bm. — Przedział morderców (franc., od lat 16), panor. POLANÓW — 23, 24 bm. — Zem sta O AS (franc., od lat 16) 25, 26 bm. — Trema (USA, od lat 14) SŁAWNO — 23, 24 bm. — Sami na wyspie (jugosł., od lat 14) 25, 26 bm. — Małżeństwo po włosku (włoski, od lat 16) BARWICE — 23, 24 bm. — Bicz boży (polski, od lat 14) 25, 2fi bm. — Jojo (franc., od lat 14) CZAPLINEK — 23, 24 bm. — Sprawdzono — min nie ma (jugo- FALA (Mielno) — 23 i 24 bm. — "V A _ słowiański, od lat 14) TAXI SŁUPSK 51-37 — 39-09 — 38-24 — al. Grodzka. ul. Starzyńskiego, płac Dworcowy, Westerplatte (polski, od lat 14) — panoramiczny. 25 _i 26 bm. — Tom Jones (angielski, od lat 16). JUTRZENKA (Bobolice) — 23 i 24 bm. — Utracony raj (węgierski, od lat 18). 25 i 26 bm. — Siostry — I, li i III seria (radz., od lat 16). SŁUPSK 26 bm. — Tygrys lubi świeże mięso (franc., od lat 16) CZARNE — 23, 24 bm. — Wczesnym rankiem (radz., od lat 14) 25, 26 bm. — Radość o poranku (USA, oi lat 16) CZŁUCHÓW — 23, 24 bm. — 14) — panoramiczny 24, 25, 26 bm. — Wczoraj, dziś jutro (włoski, od lat 16) — panor. ZŁOCIENIEC — 23 bm. — O tych paniach (szwedzki, od lat 16) 24, 25, 26 bm. — Działa Navaro-ny (ang., od lat 14) — panoram. CZŁOPA — 23, 24 bm. — Starcy na chmielu (CSRS, od lat 14) — panoramiczny. 25, 26 bm. — Dziewczyna w hotelu (USA, od lat 16) JASTROWIE — 23, 24 bm. — Kraksa (radz., od lat 14) 25, 26 bm. — Starsza pani bez godności (franc., od lat 16) KRAJENKA — 23, 24 bm. — Ściana Czarownic (pol., od lat 14) 25, 26 bm. — Weekend w Zuyd-coote (franc., od lat 16) — panor. MIROSŁAWIEC — 23, 24 bm. — Chewsurska ballada (radz.. od lat @DYZURY KOSZALIN Apteka nr 11 przy ul. Armii Czerwonej 1, tel. 44-15, dyżuruje 23 i 21 bm. Apteka nr 21 jowniltów PPR, ruje 25 i 26 bm. na UKF b«,17 MHz w godz. 19—24 trowskilego. na dzień 25 bm. (poniedziałek) 19.0o Jazz. 19.25 „Nasza Pani Radosna". 19.35 Ali stars, czyli same gwiazdy. 19.50 Pi-osenki. 20.06 „Wypadki losowe" — mikromusical. 20.21 Ali stars, czyli same gwiazdy. 20.35 Kekoxaz;sci pięciolinii. 20.50 „Wigilijny podarunek" — gawęda. 21.00 Ali stars, czyli sa.ue gwiazdy. 21.17 Jazz. 21.30 Pogwarki u Szymona. 21.45 Opera tygodnia Siemion owa" — film prod. radz. — G. Verdi: „Bal maskowy". 22.w Fakty dnia. 22.07 Gwiazda siedmiu wieczorów — Christophe. 22.15 Nie j£jrELEnrrejA na dzień 23 bm. (sobota) 9.00 Teleferie: — ,,Od Apeninów do Andów" — film (włosko-arg.). 10.25 Przerwa. 14.55 Program dnia. 15.00 „Trzy dni z życia Wani 16.25 Program tygodnia. 16.55 Wiadomości. 17.00 Dla dzieci: Jan Wilkowski MILENIUM — 23 bm. — Quen- t'n Durward (USA, od 1. 11), pan. Seanse o godz. )6, 18,15 i 20.30 21—28 bm. — Grobowiec Ligei (ang., od lat 16) — panoram. Seanse o godz. 16, 13.15 i 2030. 25 bm. o godz. 22.30 — seans a w ang. — Os ustnie polowanie (USA, od lat 18) — panoram. PORANKI: 24 bm, — godz. 11.30 — Samolub (polski, od lat 7). 25 bm. — godz. 31.30 — Szukajcie gitary (franc., od lat 1!). 26 bm. — godz. 11 30 — Fatalny l'st (angielski, od lat 11). POLONIA — Sami swoi (polski, od lat 14). Seanse: 23 bm. o godz. 14, 16.15, 31 przy ul. Wojska 18 20 i 20.45; 24 bm. o godz. 14, 16.15 tel. 28-93, dyżuruje i 18,30; 25—26 bm. o godz. 14, 18.15, 18.30 i 20.45. PORANKI: 24 bm. — godz. 11 — Panienka z okienka (polski, od lat 12) — panoramiczny. 25 bm. — godz. 12 — Zabawa na sto dwa (ang., od lat 12). 26 bm. — godz. 12 — Przybycie Tytanów (włoski, od lat 11). GWARDIA — 23 bm. — Mocne MUZEUM — Pradzieje Pomorza uderzenie (polski, od 1. 14) — pan. 19 teł. 23 i 24 bm. Apteka nr Polskiego 9, przy placu Bo-tel. 50-73, dyżu- przy ul. Pawła 47-16, dyżuruje Mroźny poranek (radz., od lat 14) 25, 26 bm. — Wielki wyścig (USA od lat 11) — panoramicznv DEBRZNO — 23, 24 bm. — Walizka z milionami (franc., od lat 14) 25, 26 bm. — Weź ją, jest moja (USA, od lat 1S) — panoramiczny DRAWSKO — 23, 24 bm. — Czło wiek, którego kocham (radz., od lat 14) — panoramiczny. 25, 26 bm. — Działa Navarony (ans;., od lat 14) — panoramiczny KALISZ POM. — 23, 24 bm. — Małżeństwo z rozsądku (polski, od łat 16) — panoramiczny 23, 26 bm. — Mord w Tokio (japoński, od lat 16) — panoram. OKONFK — 23. 24 bm. — Szyfr" (nolski, od lat 16) 25, 25 bm. — Niedziela w Nowym Jorku (USA. od lat 16) 25, 26 bm. — Fanfan Tulipan (franc., od lat 14) TUCZNO — 23, 24 hm. — Niewierność (włoski, od lat 18) 25, 26 bm. — Na tropach szpiega (radz., od lat 16) — panoram. WALCZ MEDUZA — 23, 24 bm. — Gdzie je?t trzeci król? (polski od lat 14) 25, 26 bm. — Kruk (USA, od lat 14) — panoramiczny PDK — 23, 24 bm. — Morderca na urloiJ'e (jugosł., od lat 16) — panoramiczny. 25, 26 bm. — Sposób na kobiety (anir.. od lat 18) TĘCZA — 23 bm. — Wojenka, wojenka (rum., od lat 14) 24. 25, 26 bm. — Wikingowie (USA. od lat 14) — panoramiczny ZŁOTÓW — 23, 24 bm. — Sami swoi (polski, od lat 14) 25, 26 bm. — Szczur Ameryki SZCZECINEK PDK — 2*. 24 bm. — Bumerang (franc., od lat 16) — panoram (polski, od iat 14) — panoram. 25, 26 bm. — Niebo nad Kłową (franr.. od łat 14) — panoram. PRZV.TA?N — 23 bm. _ Rycerz bez zbroi (bułg., od lat 11) UWAGA. Repertuar kin podajemy na podstawie komunikatu Ekspozytury Centrali Wynajmu Filmów w KoszaTnie. KOSZALIN czytaliście — to posłuchajcie. 22.35 — „Dzień przed wigilijną nocą" — z cyklu: „Ula i świat". 17.20 „Jemila i Johny" — film prod. angielskiej. 17.50 Gawędy wilków morskich. 18.10 Spotkanie z przyrodą. 18.35 „Zabijaka" — nowela filmowa wg Iwana Turgieniewa. 19.20 Dobranoc. 19.3o Monitor. 20.10 Pastorałka, 20.45 Dziennik. 21.05 Teatr Rozrywki — Włady-1-00, sław Krzemiński: „Romans z wodewilu". 22.20 „Dzwonnik z Notre Damę" — film fabuł. 24.10 Program na jutro. Ali stars, czyli same gwiazdy. 23.00 Piosenki po 23.00. 23.50 Na dobranoc. PROGRAM I 1322 m oraz UKF 66,17 MHl na dzień 26 bm. (wtorek) Wiad.: 6.00 , 7.00 , 8.00, 9.00, 12.05, 16.00, 20.00, 23.00, 24.00 X£0, 2.55. 5.33 Muzyka. 6.35 Rozmaitości rolnicze — „Radiowy Kogucik w Jezioranach". 8.05 Melodie na dzień dobry. 8.30 Wędrówki muzyczne po kraju. 9.05 Z polskiej muzyki klasycznej. 9.30 Kolędy polskie. 10.00 Dla dzieci w wieku przedszkolnym — „Różowy królik" — słuch. 10.25 Muzyka. 10.40 Koncert życzeń. 11.40 Anegdoty i fakty. 12.10 Z tańcem i piosenką ludową przez świat. 12.50 Kalejdoskop melodii rozrywkowych. 13.30 Muzyka operowa. 14.10 Piosenki z żołnierskiego plecaka. 14.40 „Mecz" — B. Tomaszewskiego. 15.00 H. Szeryng — skrzypce. 15.27 na dzień 24 bm. (niedziela) 10.20 Program dnia. 10.25 ..Dubrawka" — film (radz.). 11.40 PKF. 11.50 „Jubiler .Jacguelin" — film z serii: ..Uciekinier". 12.20 Wiadomości. 12.30 Koncert chóru Stuligrosza. 13.05 „Przemiany". 13 40 „Na tropie blagi" — teleturniej. 14.20 „Pies mój przyjaciel" — „Listy Anny z podróży". 16.05 Ko- film prod. francuskiej, respondencja z zagranicy. 16.20 Dwa słuchowiska: „Piekło skąpców" oraz „Miłości gra fatalna". 17.30 Muzyka filmowa. 18.00 „Przeżyjmy to jeszcze raz" — audycja sportowa. 18.45 „Działalność rozrywkowa" — humoreska A. Ziemnego. 19.00 Wirtuozi muzyki rozr 19.35 Śpiewa K. Szczepańska. 20-30—23.CO Wieczór literacko-mu-zyczny: 20.31 Podwieczorek przy mikrofonie. 22.01 Koncert. 23.15 Muzyka taneczna. 0.05 Kalendarz. 0.10 Program nocny z Katowic. PROGRAM Ii 367 m oraz UKF 69,92 MHl na dzień 26 bm. (wtorek) 14.40 Teatr Młodego Widza: Zbigniew Nienacki: ,,Krwawa ręka". 15.35 „Turniej turniejów". 16.20 Estrada Pcetycka: „Wilia po dawnemu prosta" — montaż poezJi polskiej. 16.50 „Melodia 67" — film rozrywkowy prod. TV Tallin. 17.15 ..Skalny gazda" — z cyklu: „Ludzie i zdarzenia". 17.3o ..Karnawał ante portas" — kabaret. 18.00 „Opowieści wigilijne" — z Cyklu: ..Piórkiem i wedlem". 18.30 Z cyklu: „Portrety" — Władysław Reymont. 10.20 Dobranoc. 19.30 Dziennik. 20.05 „Nauki małżeńskie parni Caudle" — cz. I. 20.25 ..Ostryga i pieniacze" — film z serii: „La Fontaine wiecznie żywy", 20.50 ..Bigos star owar sza wski" — wodewil. 21.40 „Było to w Rzvmie" — f:lm fabuł. prod. francusko-włoskiej. 23.05 ..Legenda o Rudolfie Va-lentino" — film prod. USA. 23.55 Program na jutro. Środkowego (czynne od godz. 10 do 16 codziennie oprócz poniedziałków). KLUB MPiK — czytelnia — Wystawa twórczości plastycznej w obozach śmierci. KAWIARNIA WDK — Wystawa grafiki Stefana Morawskiego. SALON WYSTAWOWY WDK — II Wojewódzka Wystawa Fotografiki Artystycznej. SŁUPSK MUZEUM POMORZA ŚRODKOWEGO — Zamek Książąt Pomorskich — Wystawa dzieł Jana Matejki — czynr.e 23 bm. od godz. 10 do 16, 24 bm. — od godz. 10 do 12, 25 bm. — nieczynne, 26 bm. — od godz. 10 do 12. KLUB „EMPIK" przy ul. Zamenhofa — Wystawa rysunków słupskich plastyków-amatorów — otwarta 23 bm. i 24 bm. 25 i> 26 bm.. -r- nieczynny. i m KOSZALIN Seanse o godz. 17.30 i 20 24—26 bm. — Gentleman z Co-cody (franc., od lat 14) — panoram. Seanse o godz. 17.30 i 20. Poranki: 24—25 bm. — godz. 12 — Tomcio Paluch (USA, od lat 7). 26 bm. — godz. 12 — Złota kaczka (polski, od lat 7). USTKA DELFIN — 23 bm. — Sygnały nad miastem (jugosł., od lat 11) — panoramiczny. Seanse o godz. 18 i 20. 24—26 bm. — CJuentin Durward (USA, od lat 11) — panoramiczny. Seanse o godz. 18 i 20. PORANKI: 24 i 25 bm. — godz. 12 — Szare kaczątko (radz. od 1, 7). 26 bm. — Zabawa na sto dwa (angielski, od lat 12). GŁÓWCZYCE STOLICA — 24 bm. — Między nami złodzejami (CSRS, od 1.16). Seans o godz. 20.30, 25 i 26 bm. — Fanfan Tulipan Jfrancuski, od lat 14). Seans o godz. 20.30. BIAŁOGARD BAŁTYK — Rzeka Czerwona (USA, od lat 14). CAPITOL — 23 bm. — Dzwony dla bosych (CSRS, od lat 18). 24—26 bm. — Paryż—Warszawa Wiad.: 5.30 . 6.30, 7.30 , 8.30, 12.05, 17.00 21.00, 23.50. 5.33 Muzyka. 8.00 Moskwa z melodią i piosenką — słuchaczom Polskim. 8.35 Koncert solistów. 8.55 „Góralskie Podłazy" — aud. regionalna. 9.20 ..Biedna Małgorzata" — opow. G. Guareschi. 9.40 Przekładaniec muzyczny. 10.40 ..Klucz do serca panny Julii" — opow. J. Biizińskiego. 11.00 Echa Festiwalu Muzyki Rozrywkowej Budapeszcie. 12.10 Poranek Symf. muzyki polskiej. 13.40 Spieka „Śląsk". 14.00 Zespół Dziewiątka. 14.30 Studio M.2. 15.00 Dla dzieci — „Do-rotka" — słuch. l6.oo Gwiazdy siedmiu festiwali Sopockich. 16.30 Koncert chopinowski. 17,05 Korespondencja z za-Rranicy. 17.15 Rodzynki muzyczne. "•30 Kolędy polskie. 18.00 „Ideał . , ,, Czyli Nowa Precjoza" — komedio- nrzygoda . -opera w dwóch aktach. 19.10 Z , ~enJLę. p nowych naurań N. Zabalety. 19.33 * 3JLv, na dzień 25 bm. (poniedziałek) 9.55 ProeTam dnia. 10.00 „Nieśmiały w akcji" — film fabuł. prod. radzieckiej. 11.25 „Najmłodsi wykonawcy muzyki współczesnej". 12.05 „Start i meta" — reportaż sportowy. 13.05 „Kukła w niebezpieczeństwie" — film fabuł. prod. ang. 14.45 Dla dzieci: Krzysztoforski pardubicka" — 15.45 16.35 ,S^oot 67" — polski film. reportaż ^agazyn literacki „To i owo". 20-30 Muzyczny spektakl wsoom- P nień. 21.25 Reportaż. 22.00 Ogólno-polskie wiadomość' sportowe. 22-l0 Gitary 1 smyczki. 22.35 Kon-cert wieczorny 23.10 Muzyka tan. program in Oa UKF 66,17 MHz w godz. 19—24 dzień 26 bm. (wtorek) 16.50 Tele-Echo. 17.25 Kino krótkich filmów. 18.10 Hanka Ordonówna — „Spotkanie z cieniem" — nrogram prowadzi Jerzy Waldorff. 19.20 Dobrano-e. 19.30 Dziennik. 20.05 Studio 63: „Ich erworo" — Gabrieli Zapolskiej. 21.2q „Fantomy" — film baletowy produkcji Telewizji Polskiej, 21.55 „Brzeg rzeki" — film USA. 23.20 Program na Jutro. 19.00 Jugosłowiańskie impresje Muzyczne. 19.25 „Nasra Pani Radosna". 19-35 Tylko po hiszpańsku. *9-57 piosenki ze starych żaglow- na dzień 26 bm. (wtorek) °6w. 20.10 „Ze Szwajcarii do Pol-po żonę" — gawęda. 20.20 Lingwistyczne popisy C. Richarda. 20.40 Wszystko o kuchni. 21.00 Niedziela bedzie dla was. 21.40 Polszczyzna dla wszystkich. 21.50 Opera Jygodnia. 22.00 Fakty dnia. 22.07 ____ _____________ ___ gwiazda siedmiu wieczorów. 22.15 film z serii „Bonanza' zachodu do wschodu słońca. 14.15 „W krainie operetki". '2-35 Muzyczne „who is who ADRIA — 23 bm. — Testament Inków (międzynai-., od lat U) — panoramiczny. Seanse o g jdz. 16, 18.15 i 20 30. 24 bm. — gotiz, 19 — Milioner bez grosza (aug., od lat 14), Oloaz. 12 i 14 — Dziadeii do o-rz^-how (polsk, od lat li). Godz. 16 i u — Zamrożone bły- bez wizy (polski, od iat 11,i — pan. Skawice — I i II częsc (NuD, od GOŚCINO — 23 i 24 bm. — Gdzie lat 1-j) — panoramiczny. jest trzeci król? (pol., od 1 14). 25 bm. — gouz. lo — Syn kapi- 25 i 26 bm. — Rancho w dolinie lana Bloocła (wioski, od lat H) (USA, od lat 14) — panoramiczny. — panoramiczny. icari.ino — 23 i 24 bm. — ko-Godz. 16 i is — Zamrożone bły- chankowie z Marony (pol., od I. 18). Skawice — I i II częsc (NRD, od 25 i 26 bm. — Najpiękniejsze lat 16) — panoram czny. oszustwa świata (franc., od Godz. 22 — film awangardowy lat 16) — panoramiczny. — Panie i panowie (wł., od 1. 18). KOŁOBRZEG 26 bm. — godz. 10 — Syn kapi- PDK — Zycie zamku (francu-tana Blooda (włoski, od lat i2) ski, od lat 14). —panoramiczny. PIAST — 23 bm, — Dwaj z Te- Godz. 16 i 19 — Zamrożone hły- ksasu (USA, od lat 11) — panoram. Skawice — I ii II częsc (NRD, 24—26 bm. — Spacer po linie od lat 16) — panoramiczny. WDK — 23, 24, 25 i 28 bm. — Fantomas (franc., od lat 14), pan. Seanse o gpdz. 16, 18.15 i 20.30. (ang elski, od lat 16). WYBRZEŻE — 23 bm, — Roodan — ptak śmierci (jap., od lat 14*. 24—26 bm. — Testament inkSw PORANKI — 24, 25 i 26 bm. — (mierfzynar., od łat 11) — panor gedz. li — Przygody Tolka Bo- POf.CZYN-ZDROj — 23 i 24 bm. rówki (polski, od lat 7). — Wiosna we wrześniu (CSRS, Godz. 13 — Mocne uderzenie 'at 16). (polski, od lat 14). 25 i 26 bm. — Piękny Antonio 27 bm. — Oferta matrymonialna 'włoski, od lat 18). (włoski, od lat 18). ŚWIDWIN Seanse o godz. 16, 18,15 i 20.30. MEWA — 23 ; 24 bm. — Synowie ZACISZE — Niezłomny Wiking Wielkiej Niedźwiedzicy (NRD, od (USA, od lat 11) — panoramiczny, !at 14) — panoramiczny. 23 bm. — seanse o godzinie 17.30 25 i 26 bm. — Chata Wuja To- Handel, gastronomia i komunikacja w Koszalin e... wadzące sprzedaż mleka i pieczywa, czynne od godz. 7 do 10. „Supermarket" i „Delikatesy' — od godz. 11 do 15. Sakiady gastronomiczne i kieski „Ruch" otwarte 23 bm., wszystkie jak w niedzielę. czynne do godz. 18, KOMUNIKACJA AUTOBUSOWA 1 20. 24, 25 i 26 bm. — s&anse o godzinie 15, 17.30 i 20. PORANKI: Dzieci kapitana Granta (angielski, od lat U). 24, 25 2> bm. seanse o godzinie 12. MUZA — Rio ifon<~h«s (USA, od lat 14) — panoramiczny. 23, 24, 25 i 26 bm. — seanse 0 godz. 15, 17.30 j 20. PORANKI: 24 bm. — godz. 12 — Szukajcie gitary (francuski, od lat 14) — panoramiczny, 25 i 26 bm. — godz. 12 — Panienka z okienka (polski, od lat 12) — panoramiczny. AMUR — 23 , 24 i 26 bm. — U-cieczka w milczenie (NRD, od 1. 14). 18-30; 25—26 bm. o godz. 17.30 i 2C. PORANKI: 24 bm. — godz. 11 1 12.30 — Porwanie królewny (polski, od lat 7). ma (NRF, od lat 14) — panoram. REGA — 23 i 24 bm. — Strzelby Apaczów (USA, od lat 11). 25 i 2S bm. — Kochajmy syrenki (polsk/, od lat 14). WARSZAWA — 23 i 24 bal. — Kontrybucja (polski, od lat 16). 25 i 26 bm. — Dzwonnik z Notre Dame (franc., od lat 16) — panor. TYCHOWO — 23 i 24 bm. — Tań-cznea wiosna (radz., od lat 12). 25 i 26 bm. — Juana Galio (meksykański, od łat 16). USTRONIE MORSKIE — 23 i 21 bm. — Było nas czworo (ra-dri^ck', od lat 14) — panoram. 25 i 26 bm.: Wielka ucieczka (USA, od lat 11) — panoramiczny. BIAŁY BOR — 23, 24 bm. — 26 bm. - godz. li i 12.30 - Klucz S (p0l®k!,' °-d ^ }6) bez dźwięku (radziecki, od 1. ll) ZORZA (Sianów) — 23 i 24 bm 16.55 „Jak wam się podoba" — świąteczny teleturniej rozrywk. 17.55 „Pamiętasz Capri" — film Tele-AR. 18.10 Teatr Telewizji: „Miód ka- ll.45 Program dnia. 11.50 Wyścigi go-kartów" — film fabularny produkcji angielskiej. 12.45 „koncert w pałacu Schoen-burg", film muz. prod. au?triaęk. sztelański" — J. X. Kraszewski. 13.25 „Polowanie na wilki" — 19.20 Dobranoc. 19.30 Dziennik. 20.05 „Nauki małżeńskie pani 15.00 Telewizyjny Teatr Lalek — Caudle" — cz. II. '3.00 „Kantata na Boże Narodzę- „Ali Baba i czterdziestu rozbój- 20.25 „Zona dla Australijczyka" — A. Honnegera. 22.50 Na ników". — film fabuł. prod. polskiej, dobranoc śpiewa J. u, Lewis. 16.00 „S/y SmiaJty" r- tttau M©. 22.00 Program na jutro. 25, 26 bm. — Rodzaj miłości (an gielski, od lat 18) BYTÓW — 23, 24 bm. — Jowita (polski, od lat 16) 25, 26 bm. — Wojna i pokój (ra dziecki, od lat 16) — panoram. DARŁOWO — 23, 24 bm. — Staj n;a_ na Salwatorze (pol., od lat 16) 25, 26 bm. — Jak zdobyto Dz'ki Zachód (USA, od lat 16) — panor. KĘPICE — 23, 24 bm. — Spojrzenie z okna (CSRS, od lat 16) — panoramicznv. 25 i 26 bm. —'300 Spartan (USA, od lat li) — panoramiczny. MIASTKO — 23, 24 bm. — Wes terpłatte (polski, od lat 14) — panoramiczny. 25, 26 bm. — Stazione Termini (włoski, od lat 16» W sobotę, sklepy będą a zakłady gastronomiczne jak w każdą sobotę. W niedzielę, 24 bm., sklepy spo żywcze, nabiałowo-piekarnicze i kioski będą otwarte jak w każdą niedzielę, zaś z usług zakładów gastronomicznych możemy korzys tać do godz. 18. W poniedziałek, 25 bm., czynne będą tylko dyżurujące zakłady gastronomiczne „Victoria" i „Bał tyk". We wtorek, 26 bm., sklepy spożywcze, nabiałowo-piekarnicze i kioski sprzedawać będą jak w każ dą niedzielę, tak samo zakłady gastronomiczne, z wyjątkiem „Bał tyku" i „Victoriiv, ktćre dzień wcześniej pełniły dyżur. KOMUNIKACJA MIEJSKA W sobotę, 23 bm. autobusy MPK kursują na wszystkich liniach do godz. 18.30. W niedzielę, 24 bm. autobusy będą kursować tylko na trzech li niach do godz. is.30 — na linii 1 (szpital — ul. Morska), na linii 2 (Rokosowo — ul. Morska) i na linii 6 (osiedle Karola Marksa — ul. Polskiego Października). Ponadto w komunikacji podmiejskiej autobusy na linii 7 (Ko szalin — Sianów) kursować bedą co dwie godziny od godziny 7.20 do 17.20, a na linii 9 (Koszalin — Świeszyno) także co dwie godziny, ale od godziny 8.25 do 18-.25. Pozostałe linie: 3, 4, 5 i 8 będą nieczynne. W poniedziałek, 25 bm. komunikacja miejska i podmiejska na wszystkich liniach będzie nieczynna. We wtorek, 26 bm., autobusy mieiskie będą kursować tak, iak w niedziele 24 bm.. lecz dłużej, bo do godz. 22. Podobnie w komu nikacji podmiejskiej. Do Sianowa ostatni autobus odjedzie z przystanku przv ul. Walki Młodych o godz. 20.30, a do Świeszyna z przvstanku przy dworcu PKP o godz. 21.52. (hz) ...i w Słupsku 0- W SOBOTĘ 23 bm. sklepy spożywcze i przemysłowe będą czynne do godz. 16. Natomiast „Delikatesy" i „Supermarket" — do godz. 18. O tej samej godzinie zamkną swoje podwoje zakłady gastronomiczne. Dyżurować będą kawiarnia „Kaprys" i restauracja „Piotruś". 23 bm. autobusy miejskie będą kursować do godziny 19. Dnia 24 bm. — jak w każdą niedzielę, to znaczy od 7 rano. Podobnie w dniu 26 bm., natomiast 25 bm. komunikacja miejska będzie nieczynna. 23 bm. autobusy PKS będą kursowały zgodnie z rozkładem jazdy, natomiast 24 bm. do południa, a część kursów wieczornych i nocnych wstrzymano. 25 bm. komunikacja autobusowa PKS będzie też nieznacznie ograniczona. Niemniej na każdej linii zapewniony będzie jeden kurs. 26 bm. autobusy PKS będą kursowały jak w każdą niedzielę. W miarę potrzeb na niektórych liniach zwięk- . szona zostanie liczba autobusów- £ Nagrodzeni Nagrody rzeczowe za bezbłędne rozwiązanie krzyżówki nr 364, ufundowane przez Oddział Wojewódzki PZU w Koszalinie wylosowali: 1. BUDZIK — Henryk Szczęśniak, Białogard, ul. Kisielice Duże 29., 2. TECZKĘ-AKTÓWKĘ — Marianna Czekaj-Zdziech, Powidz, poczta Szczeglino, pow. Koszalin. 3. KOMPLET PRZYBORÓW DO PISANIA — Józef Bojarski, Koszalin, ul. Mariańska 16, m. 8. Nagrody książkowe otrzymują: 4. Tadeusz Wolski, Barwice, ul. Tysiąclecia 45, pow. Szczecinek. 5. Helena Olęcka, Barwice, ul. Bolesława Chrobrego 56, pow. Szczecinek. 6. Alicja Wyrostek, Karwice, powiat Sławno. 7. Janina Jonan, Słupsk, ul. G. Morcinka 1, m. 22. 8. Marta Sienk-ewicz, Słupsk, ul. Nadmorska 69, m. 1. czynne od godz. 7 do 10. „Super market i „Delikatesy" otwarte będą w tym dniu od godz. 11 do 15. Zakłady gastronomiczne (z wyjątkiem restauracji „Piotruś") i kioski „Ruch" — czynne jak w każdą niedzielę. 9 PONIEDZIAŁEK 25 bm. Wszy- !! i „GŁOS KOSZALIŃSKI" ^— oręan Komitetu Woje- • NIEDZIELA 24 bm. sklepy ^wódzkiegro Polskiej Zjedno- iTT* Part" fRedaęuje Kolegium Redak fcyjne — Koszalin, ul. Al ffreda Lampego 20. Telefony: Centrala — 62-61 f (łączy ze wszystkimi dzia- --- - - fłami). Redaktor naczelny — stkie sklepy - nieczynne Z za- ^62-93. Dział Partyjno-Spo- kładow gastronomicznych dyżuru- ____,, _ . _ '' a ją: restauracja „Zatorze" i ka- Jłpczny 44-10 Dział Roi-r wiarnia „Czar". — 43-53. Dział Ekono-f © WTOREK 26 bm. Sklepy, pro- f miezno-Morski — 43-53. f \ — Dział Mutacyino-Re- ^ ' oorterski Mutaeyjno-Re-46-51 24-95. a.....— — - —5.J rr i i i • i i 'Dział Łączności z Czytelni-f Kołobrzeski kolos - 32-30. „oWsłup-j Jski" Słupsk, pl. ZwYcię- \ \stwa 2 I piętro. Telefon — 1 J51-95. Biuro Otrłoszeń RSW1 ..PRASA" Koszalin ul. Al-Jfreda Lampeęo 20 tel 22-91.1 oiaiaiciii „cmuiu- oa prenumeratę1 jaki kiedykolwiek zawi- T kwar-^ o Kołobrzegu. Jego diu- J7<ł ? pnłroesna , ^78 zł roczna — 156 zł> nrzyj \ imu.ia urzędy pocztowe, li- f istonosze oraz oddziały dele- J i*ratury „Ruch" Tłoczono? ^K7Graf Koszalin. uL Al- f a freda Lampesro 18. i - 1 21. grudnia do kołobrzeskiego portu wpłynął norweski motorowiec rn/s „Jocefa" o noś ności 2 tysięcy DWT. Jest on największym statkiem handlowym nął do gość wynosi 76 metrów. Pilot — Wiesław Hildebrant miał nie dala zadanie wprowa dzając statek do portu, okazał się jednak specjalista w swym zawodzie. M/s „Jocefa" zabierze dla szwedzkiego armatora wyroby szamotowe. 0.03 13 » 5' < 03 5 a Di o © O ° 2 els\ o 2 M g-s. 2 w O* 3* 03 o ^ £ f5 s N- ® © _ - ^a o 03 o tj 3 n a: © s 3 3,© j3j w" hg k* a 5* ~ ^ £ o 3i t/i <-" < » 3 O* ^ N C o 2. I I w. 03 03 I sit) hi!« 3 < tj e -o £• ^ n d 1 b •o << X- V gjtj a <3 OJ 03 a ' c £ f? 2-2 s,(5 a. c c a < co W ►-• N N © 13 "U TO > ~K O iN Z r gza h 40 s o ^ 80 ZiMgMi.. « < ł> s: 05 a oS FUW >Z?t> gors^ts Pzl.r =a» SEHH tł{fi^ wC«S- £'" >>£>-. £.«3 "g g. "v ■■ j» m o s 3 « o ^ w •>* ® m H -J -ft»> « r< W £ C>3 " 1 ,--2! a ja. > O ^» - H 3*2*5 o*>> - >«> * o» H g O O fiSa? U ^ u N N < ^ 2 ^ N < STC £:» o( ?. N 2.' ^ fo 2- < >-} 23 «-M-O ^ C« W - «-* W >2 n z* O O < 2-3 2 "03 oa i ?cr 3 •C N S ^ 3* 1 < M. »-. '• M ' N- 5" JO M O 1 s-pn C ^ o o*d O* A <<* 03 ^ <- O < ?j=r a> 0^ hej 5 o o aoj o a® "slsgs ^ 3 5- q* ^ ^ 3 < o sto 5®3.e o o n d ro ^ . ra a {« < a hn w 2.2.3 *• o ffl c (t 9 n o ^ 5 o c-na są 5' njoc! " SOD) 2a N W • - *3n • n tj «ng o^s n m ;> k>q łflo ®ń w> o 05 ł( » •9 m o» 3 o. ~ co ro MU Q. O ss w * * ' jo> ^ aż!* &a.a t X a^o ^ |3 05 a 2* oo j»'ł*o n- e*p? ^ o o 3 n & «< ^ o nin <**2 m w j-. »S5:Wa3 ffl js >-1 ® 5 ^ _,n2 srg e« j1b s ^ wnn-s !*- .1 r*r*. , sa^£f w®3>do« ^ w s s> to; o p5 j b» &h o2^ s:< " C« M 5 ' — ■«ssi|?lazś-? m R si ^ ^ p 5: w b ^ « o. łj •• m ^ ^ p $» s* ■§&§ "s » w f s* ^ ^ ,m *». O SŁ *yj 2^ *kaif< o |-;» S,£ § O i- o g f ^ as!i 2? ! I ! S r~ I fo 0>> tq _ ^ re *^» - a. 3 s4 f°- o co ^ fvi ^ s q o 'o o co fs ^ p o ?vj ^ 2 •s 3 ^ ^ 2 s •» -3 ?r oi co ■e 5 fv). r S"C5 co" o ? ua o s* zs f*ria ns n )BH3n^ S5S « •kii h5 B 03 o o 9° źt.% *"* "< o 3 o 2.M a-0 a? s* 0 S-s* a. ® s O 2.53 3« s- c ? w - M £L n a ^ o "i ►-« 2 o oł 3 er cl r t—* < a & ? a. 03* ** ^ o n < o" » o h. i >1 o ■f3 J^i O" 5' 5 r* ^ oj o ffi i_. cj- 5 ^ n 03 rc 05 03 m j 03 <- •"< ^ N rj CL cr^g"5' '< c 1 n tj act; n i-, w : <13 03 k* j w o c 3*£. 3~* ^ r_>. c o I—- •— o ^ o. ^ ^4 rf ►Ł o. 3 o jb i-1 • jd < N w c era ^ er* •-" ii ra 2. c. 00. q3 o." 2 "a >-i w o c i a Sr , 03 o ^ 50 1 ^ o « 2 o l?. o' 2* 03 3 3 2-s^ 2. w g 3 03 w. 03 1^ a- OJ bc»s "•t3 i° i-i s a r? o cr o" <» ro'< ^ E u; r> 5 o to ~ w m £5 ju p §■ n w" S. r-ą » 3 ł rn v< w c« 3<<^ O" 2. 3 ro N 3 N- < a 1 w t 3 2 i!« '(s ?s j o Z (§ v 3 e v*x$ —" p 2. o r5 3 2 (TO 03 3 ° 3„23 a. o 31 sa 03 Oj O i n jr1 f a-» g r/5 tz 3 ;Vri 03 gw*m^ ' f ) O •-i 3 »»i 03 ffi w ST orą « n* B « >-« E « « vi K. V! 93 o o t3 — ft **s m o ts n ero *!l £2. 3 o ■§ s 5 ^ 2 o «£ o j ?? n ^ g o *n m* © © V © p © ^ b. f£h ^ ■§ c 3 o- ^ ^ - a OK! a g 3 | cr 2 £3 cl n ja ś ^ © a»? m © »*i i-« © s> £ Vi * w S"" n o 93 3 <2 93 ? 2 © j ©< «3 »» *S. a. n' * 3 93 93 85 s w a, © >3 S 2 a y 3 » w £" a- « © rt s« w » B* N S" — Si- c® ST ^ ^ - 0 o i © « <ł 1. - § n j; 3- 93 © 2 O w s ^ 3 5! 83 93 V m> 5 5 2 © » 2. scff§^ a 5 ł « b 2 W B* 03 •3SS-S. 2l ^ 3" - ? 1 93 1 O FI n g# S' »» M * s* 5* o cb g' 3 5 © n ja 3 5 m c "5. p n 2. a o 5T 93 a 2f " © B N "* X' s ® fł- ^ p o co tr «. 93 93 © 3 s,?» © O © © 2. 3-j3 & ^ % 3 © 3" w 1 «0 o N g. o < ^ < «x» O 3 sl a o r^. co. a.i s. n. S cr a o 1 *>3 2!gS* sł^ft "2.1 © 03 cl" 03 ^ 3 ' ju 3 a ?r 03 a m -! N 3 03 a. o* 03 ^ Jj „ — ^ c 3 3 3 © S.o 3 © IM .©"2 3 W" © 3 "5," N © 03 3 PTtJ i-* rł- l-l " c> n CL fi 5 ^ 3 f> •cj N ?r ^ 03 ^ 03 Z? 9-3 '_,. N. © OT_<<; k* o ^ 3 s 3 -^ © 03 C c/)s hm o "1 3" cl^ 0 ^ 3 •3 03 o ^ © N 3 © CX __ *< cr n- a w o © o « 3 |o 3. ^ 3- O ^ o 3" 3 0Q 2< 03 0 2.3 - i-§ a 3 o „ 3 gis n, ^ © 03 N s.5' , " 0 2"^ ' w c/l it *< 03 lilio f£. »t3 Ź SD !-S O 03 fs 3' C 0..03 is>h o 73 $ w B ' „ " n m co n ta "-s -1 m S-o ? ^ q3 f> c - o O g- a» i, o (a o a. < <03/0 n 4 ju O. < i < i o '< 2* s a 93 © ar-01 * « 3 2 ^ ©> -3 ? 93 3 » o O 5*5 ©>3 3 ł S 3" W! © sr« •5-1. fi 93 © m n< © ^ Iri:! •* fcl N ^ J55 {>5 «■♦■ ■*« © 2 93 ^ o © 3 © r/> —. fsj -• w «- © "* © 3 _ 2 ^ b S 3 3 ©5 3 3 v< ^ 55© * S £ I &o ts -ti ^ © b k" ^ © m © rt s 2 B 2. v! © © s*" ^B 93 v) sr 3 * »-• S _ o cw ^ 3* Qi k » (t ©* w 93 >1 IO W 0 n cr es 1 * «s 93 fp e» n 5- p i© 83 p 3 ^ 3 ^ S 5? •».S © * S 3 © 5.3 © ET 3 3 * g. Ś 3 S 5 93 94 3 3* V! r> B S "-o ^ P o w w 3 p ® vt 3 i. 93 B a jf 3 P 0 - " % p i 3 h*4 p pt g* o Ło £ m 0 B 1 w* £ 3 o 1 aui © CU © «*■ si © v! *» © 3 3 Ot BU 3 B «- ** O © _ ^ 0 2 «» 3. s. 1 g © » 3 *** 3 — t« Oł „jj 3 ffn » * p EJ © ■® o*^ s i o fiu o b ^^2- s 5-» © s< © m 3 « 3. & © g* sfg.3 a j s- n b N © S> © 1 vi SS 9Q N " - n o p ^ ft-© ?1 c^> 3* o "t n — &vj 01 © 2«ł1 m- l-t ^ p vj 3 © S2"m 2.5^0 £ »d ś" ^ -0 3 s Cu p - © o - 3*»? 2 • aa p B 0 3 93 "" ^ 09 ul N N p vi &bI I §s4 q» !3 P ..-rs < w a a* pfl s1 3 -b &g 3s»3 < 53* a »«»§. s a© s ® r § ? rs cn 5£s n o «> IS ^r _ © © 5 3" SL &. 3 25 crvj © p © ot 3" •o © " 5* 3 n 80 3" p ?- a 3.S © p a 3 53 p *"* !! © s n o a a ■— w ^ H «!»» " © P 5 rł? ?r° cr w ' 7? • P g- aą 1-ł © n f 59 Oi N n a © vi/ si n t"? £.cją © © rP J** lT? n ©i ©' mam ^ N O- CU O V! „ Vj 0 3 PT 3* \f Sm xo ^ pt m. i 1 "'iv' ': 5 • v- < > ' M ' ■ ■■'. ':: ' > • ''<, "v-x/.< ti aa ? ł:- 0 2. © CL ..: f it; 2: 3 ^ ?r a c/l CL1© vi td © © c 3* st < 2 3 ° w- n j5 m «ac 03 3 N 2 s 2. cu rD N 3 '—' •— !l w fd <-+• p«r^ h 5 ? 3 03 c/3 # ^ iMż: >-■00, w o N 0 w 3 N *-! ©wg 3-ni o «a s. s « •« o a o ^ o a n ■ a 2? © n. © 'S e 5 I » ^ k n ąn <0 xi S* 5 ą as Zebry z łódzkiego ZOO. CAF — Rozmysłowicz irss ..?■ <« a» 13 B §■ «• p I-, ^ 5"^ 3 i © 3 n ** © o" p £■ p g ło fi ? ST «- o» P ^3^2. 3 s-5* * c— s- o «| ss O p o 1 fsj OD co Co N cr4 ^ 3 •< "k ?r fil k m n ^ m © e_ w @