Piątek 14 lutego 2020 Głos Pomorza RELACJA głos słupska 132. IMPREZA Z „GŁOSEM POMORZA W PLENER" ZA NAMI. WĘDRÓWKA PO SŁUPSKU STRONY VI - VII SŁUPSK* JEST KONCEPCJA... OBWODNICOWY ZAWRÓT GŁOWY STRONY 3. VIII 009567291 • winda . garaż podziemny * lokale usługowe www.citycenter.slupsk.p Słupsk 60614 25 55 » domy w zabudowie szeregowej garaż • działka RESTAURACJA CECHOWA MA NOWEGO GOSPODARZA! REKLAMA 009577906 REKLAMA 02 Druga strona Głos Słupska Piątek, 14.02.2020 Grzegorz Hilarecki gi7egorz.hilarecki@gp24.pl WYBORCZA GRA OBWODNICAMI Komentarz ■pewnie wielu dało się zła-|fc)ać na rządowe piękne ^^phasło „sto obwodnic w 10 lat". Brzmi nieźle, a w naszym regionie oznacza, że w końcu powstanie obwodnica Słupska pozwalająca na objazd miasta, dla jadących do Ustki. Poseł Piotr Muller podkreślał, że to obwodnica Słupska i Kobylnicy, ale po prawdzie sam za bardzo nie wiedział, jaki ma być przebieg. I tu rodzi się problem. Jeszcze przed rządami PiS w Polsce przygotowywano obwodnicę Kobylnicy. Przyjęto nawet wariant przebiegu od węzła w Łosinie do ulicy Słonecznej w Słupsku. Ale jak wiadomo, droga krajowa nr 21 w Słupsku Słoneczną nie prowadzi. Po prostu tu miał być kolejny etap ringu, którego projekt miasto zakupiło, ale nic w kwestii realizacji nie robi. Nie wiadomo więc, co stanie się z kolejnymi etapami ringu w Słupsku. Wracając do meritum, modernizacja DK21 przygotowywana jest od dawna. Będzie robiona droga między Ustką a Słupskiem, tylko nasze miasto przy tym nie potrafi zadbać o swoje interesy. Odnowiona DK21 z Ustki dobiegnie bowiem do ulicy Handlowej i zostanie fragment do ronda ringu, który nie jest ujęty w planach rządowych. Tu władze miasta i poseł Muller mają pole do załatwienia czegoś dla Słupska. A wracając do obwodnic, to czekam na drugą jezdnię na całej obwodnicy miasta, tej w ciągu S6. Bo tu PiS inwestycję wstrzymał. I to fakt. Oby faktem też stała się druga obwodnica. ©® Słupsk W sobotę w O T Rondo w Słupsku wystąpiła Aleksandra Barcikowska, zdobywczyni Nagrody Specjalnej Festiwalu Niemen Non Stop, na gitarze akompaniowała jej Kamila Bilińska. Publiczność, wprowadzona w hipnotyczny trans utworami w wersji akustycznej m.in. Luisa Armstronga i Joe Cockera, gromkimi brawami podziękowała za wyśmienity koncert. MAŁGORZATA MA WIELKIE SERCE DLA BEZDOMNIAKÓW Ludzie Anna Czerny-Marecka anna.marecka@polskapress.pl Mija pięć lat od kiedy Małgorzata DwuKt przekroczyła bramę słupskiego schroniska dla zwierząt jako wolontariuszka. Pięć lat kiedy każdą wolną chwilę poświęca na pomoc psiakom, którym w życiu się nie poszczęściło. To był Kres. Kundelek. Dla niego właśnie Małgorzata, pracująca w jednym ze słupskich urzędów, postanowiła w lutym 2015 r., tuż przed walentynkami, zostać wolontariuszką. Patrzył na nią błagalnym wzrokiem ze zdjęć, które wolontariusze umieścili na stronie schroniska. Przychodziła codziennie, by brać go na spacery. - Pierwsze dni, miesiące nie były łatwe - opowiada. - Przeżywałam pobyt każdego bez-domniaka w schronisku. Płakałam z bezradności. Ktoś mi wtedy powiedział „przyzwyczaisz się", ale nie da się być obojętnym, wpaść w rutynę. Opano-wywuję się i nie płaczę już podczas wizyt w schronisku tylko dlatego, że psy to widzą, czują, udziela im się nastrój ludzi, a nie chcę dodawać im bólu. Serce pęka, z jaką łatwością ludzie oddają psy do schroniska, bo stary, bo doniczkę zrzucił z parapetu, bo coś tam. Gdyby wiedzieli, jak bardzo pies tęskni, płacze, chce być przytulany, z depresji nic nie je... Nigdy nie zrozumiem, jak można tak postępować. Pies w domu być musi W jej domu rodzinnym zawsze były psy, kochane i traktowane na równi z innymi członkami rodziny. To rodzinne wychowanie sprawiło, że nie tylko Małgorzata, ale i jej siostra Anna Plaskota pracują w wolontariacie słupskiego schroniska. Oczywiście w domu Małgorzaty psy także być muszą. Do niedawna były trzy: Inka, Lena i Kora. Teraz są dwa. - Lenę kupiłam, bo przypominała mi Czikę z domu rodziców - opowiada Małgorzata. - iliiilLiL Zdjęcie z 2017 roku. Spacer wolontariuszy z psami ze schroniska. Małgorzata z suczką Kawą W2008 roku wzięłam ze schroniska Inkę, schorowaną, wymagającą ciągłego leczenia, praktycznie bez szans na adopcję. Odeszła po szczęśliwych latach u mnie rok temu. W 2017 roku wzięłam ze schroniska Korę. Imię wzięło się od tego, że znaleziono ją w lesie. Była dzika, trzeba było ciężko pracować z nią, żeby odzyskała zaufanie do człowieka. Siła postów Wychodzenie z psami na spacery to nie jedyna działalność Małgorzaty jako wolonta-riuszki. Po pracy codziennie siada do komputera, by zamieszczać na Facebooku posty o psach do adopcji, zwłaszcza tych starych i chorych, których nikt nie chce. I pożegnania tych, które odeszły za Tęczowy Most. Niejednemu czytającemu te wpisy łza kręci się oku, setki udostępnień przynoszą także wymierne efekty. - Dzięki moim postom wiele psów znalazło domy - cieszy się Małgorzata. - Po niewidomego 13-letniego Miszę zgłosił się pan z południowej Polski. Udało mi się także znaleźć kogoś, kto za darmo zawiózł psa i nowego właściciela do domu. Po Lupo przyjechała pani z Łodzi, po Grasa - aż z Niemiec, Blacki pojechał do Warszawy. Ostatnio dzięki postom znalazłam nowe domy dla starych i schorowanych piesków Siwka i Petera. Cudowne odnalezienie! Wolontariuszka śmieje się, że gdziekolwiek się pojawi, musi być też jakiś zagubiony czy bezdomny pies. Chyba je przyciąga. Tak było z Bingo. - Pojechałam do córki do Szczecina. Będąc tam, wyskoczyłam na moment, żeby kupić coś do jedzenia ibilet powrotny do Słupska. A na dworcu podszedł do mnie wychudzony rasowy, olbrzymi pies, w zasadzie to szkielet psa. Zaczęłam go karmić kupionymi parówkami, a kiedy się skończyły, to bułkami, i rozpytywać ludzi, gdzie znajdę pomoc. Okazało się, że pies jest bardzo sławny. Uciekł z międzynarodowej wystawy swojej pani, Rosjance, dwa tygodnie wcześniej. Masa ludzi go szukała, ale udało się dopiero mnie - śmieje się Małgorzata i jednocześnie płacze na wspomnienie, jak żałośnie wyglądał i patrzył na nią Bingo. To był ostatni moment na ratunek dla niego. Ta praca nigdy się nie kończy Od kiedy dzieci Małgorzaty (Maciej, Mateusz i Agnieszka) dorosły, w zasadzie każdą wolną chwilę zajmuje jej działalność na rzecz psów. To nie tylko spacery z bezdomniaka-mi i posty na FB. W ceramikami tworzy przeróżne cudeńka, które potem albo rozdaje na schroniskowych imprezach, albo oddaje na licytację na portalu FB Bezdomniak Słupsk, który prowadzi z Magdaleną Drewniak. - Niedawno za różne oz-dóbki udało nam się kupić 11 szelek dla psów dużych i li dla małych - cieszy się. Wraz z innymi wolontariuszami mają satysfakcję, bo udało im się zawalczyć w budżecie obywatelskim o lampy. Staną na drodze do nowego schroniska, którego budowa już się kończy. Od pięciu lat organizują także psie mikołajki z paczkami dla dzieci ze świetlic środowiskowych. - Namawiam wszystkich, zgłoście się do wolontariatu w schronisku - apeluje Małgorzata. - Każda para rąk się liczy. Dla bezdomnych psów wasza obecność i pomoc to jak wygrana w totolotka. ©® głos słupska ADRES REDAKCJI Stupsk, ul. Henryka Pobożnego 19 www.gp24.pl, email: redafcqa.gp24@potekapre5s.pl REDAKTOR NACZELNY GŁOSU DZIENNIK POMORZA Krzysztof Nałęcz krzysztof.naiecz@potskapress.pl REDAKTOttROWADZĄCY Piotr Peichert tel. 59 848-81-0® gra63«EhM@ Igor Iwański z Borzęcina, syn Marleny i Macieja, ur. 3.02.3200g, 52 cm Alex Szymczak z Krup, syn Roksany i Patryka, ur. 26.01,3280 g Marcel Nowicki ze Słupska, syn Iwony i Grzegorza, ur. 26.01.3500 g. 56 cm ,. - „Ir: Oliwier Kowalski z Warsz-kówka, syn Ewy i Marcina, ur. 26.01,3920 g, 54 cm Wiktor Marcel Langa ze Słupska, syn Eweliny i Marcina. ur. 2.02,4485 g. 60 cm Emilia Piwońska z Ustki, córka Natalii i Rafała, w. 1.02,3200 g. 53 cm Laura Recław z Bolesławie, córka Joanny i Daniela, ur. luty 2020.3180 g. 55 cm Marysia Pająk ze Słupska, córka Gosi i Darka, ur. 1.02,3790 g. 55 cm W słupskim Urzędzie Stanu Cywilnego związek małżeński zawarli Magdalena Hańczyk i Andrzej Brzykcy. Marcelina Michalska ze Słupska, córka Julii i Wojciecha, ur. 24.01,4130 g. 57 cm , - ^.-CS Luiza Szymczyk ze Słupska, córka Moniki i Józefa, ur. 24.01,4040 g, 57 cm Złóż życzenia swoim bliskim i znajomym Twoi bliscy obchodzą święto: urodziny, imieniny, rocznicę ślubu? Zrób im prezent i złóż życzenia w..Głosie Pomorza". A może bierzesz ślub i chcesz się tym pochwalić? Zapraszamy i czekamy na zdjęcia. Fotografie oraz życzenia lub opis uroczystości uwieczniony na zdjęciu, można przynieść do redakcji lub przesłać pocztą na adres: „Głos Pomorza", ul. Henryka Pobożnego 19, 76-200 Słupsk z dopiskiem SERDECZNOŚCI. Życzenia dla najbliższych i zdjęcia można też przesłać na adres: kinga.siwiec@polskapress.pl. Z uwagi na ograniczone miejsce bardzo prosimy, aby treść życzeń była dostosowana do pojemności ramek tekstowych. Prosimy również o podanie najbardziej optymalnej daty emisji życzeń. Życzeń bez zdjęć jubilatów lub solenizantów nie publikujemy. Franciszek Konopacki ze Słupska. syn Magdaleny i Marcina, ur. 31.01.3620 g. 56 cm Ignacy Kiziukiewicz ze Słupska, syn Mai i Jarosława, ur. 26.01,4060 g, 55 cm Julia Bartnik ze Słupska, córka Aleksandry i Damiana, ur. 25.01,3150 g Antoni Retka ze Słupska, syn Izabeli i Jakuba, ur. 26.01,3700g. 58 cm Sara ze Słupska, córka Iwony i Arkadiusza, ur. styczeń 2020.2800 g, 52 cm Życzenia 07 08 Sport Glos Słupska Piątek, 14.02.2020 Porażka zawodników Czarnych Słupsk z liderem z Wrocławia Koszykówka Jarosław Stenceł jaroslaw.stencel@gp24.pl Siódmej porażki w tym sezonie doznali koszykarze Czarnych Słupsk w rozgrywkach pierwszoligowych. Później, głównie dzięki Niedźwiedzłriemu wrocławianie prowadzili 16:7. Początek drugiej kwarty był dobry dla słupszczan. Po trafieniach Frasia i Dutkiewicza Czarni prowadzili nawet 35:31. Prowadzenie utrzymywało się jeszcze na początku trzeciej odsłony (potrafieniu 'akubiaka 42:39). Potem jedn. lepiej grali goście i to oni końc li trzecią kwartę z prowat- niem 62:53. W czwartej <.. ęści słupszczanie zaczęli gonić i po trafieniu Małgorzaciaka zbliżyli się nawet na dwa punkty (74:76). Goście wygrali jednak 81:76. Kolejne spotkanie (15.02) Czarni rozegrają w Łańcucie z zajmującym czwarte miejsce w tabeli Sokołem. ©® W środę do Słupska przyjechał zespół WKK Wrocław, który przewodzi stawce pierwszoligowców. Słupszczanie byli na drugim miejscu. Był to więc najważniejszy mecz 23. kolejlti. Słupszczanie zaczęli mecz bardzo źle. Za to bardzo dobry początek miał 26-letni środkowy zespołu z Wrocławia Piotr Niedźwiedzia, który rozpoczął od zdobycia pięciu punktów dla swojego zespołu MAGAZYN REPORTERÓW Piątek, 14 lutego 2020 n Wokół nas Głos Słupska Piątek, 14.02.2020 Na rowerze FetieUm Ireneusz Wojtkiewicz wojtkiewia@ct.com.pl Nic nic zapowiadało, że się stanie jak w tytule przypominającym dawną piosnkę biesiadną, którą jeden z wierszy brzmi: „Bo mu gacie pękli na samiut-kiejtylT. A zaczęło się beztrosko od przejażdżki zrewitalizowaną ulicą Długą, dawniej Zaułkiem, w której ,.ty-V pojawiła się nowa budowla. Tam gdzie frakcjonowała tapi-cemia Słupskich Fabryk Mebli, którą w1993roku strawił pożar. Rowerzyści na Długiej mogą jeździć z prądem i pod prąd. chociaż oznakowanie robi męt-Sk. o czym więcej będzie irmym razem. Tymczasem o tym. co mnie zaplątało na rowerowym siodełku i skazało na wizytę u krawcowej. Z tyłu za Długą jest jeszcze dłuższa ulica Paderewskiego, dawniej Pankowa. Nazywana tak długo ku pamięci generała czerwonoarmisty, którego ruskie nie pamiętali, bo go nie znali. Zagnały mnie tu sygnały cyklisto w, że po niedawnych felietonach z objazdu słupskiej brzydoty jest nawet gorzej, niż było. Na przykład na ok. 2-hektarowym odłogu po dawnej fabryce cukierków Pomorzanka na rogu ul. Przemysłowej i Paderewskiego urządzono salon... mebli nie-zhcianych i wysypisko śmieci zmieszanych. Przystanąłem i zatopiłem się w lekturze znalezio-iej tu broszury pt. „Super Słupsk". Taka rowerowa i ekologiczna wizytówka, opatrzona wizerunkami znajomych, więc wstyd, że się poniewiera na śródmiejskim odłogu, skąd Pomorzanka wyprowadziła się ponad 40 lat temu. Jedna ze stron jako żywo nawiązuje do innej zwrotki wspomnianej piosnki: „W drugim koncie lafi-rynda - malowane lica / Po sali się szwenda - szuka kibica". Z trzaskiem na szwach spodni wyrywam stąd na pobliską ścieżkę rowerową wzdłuż ul. Paderewskiego. Niewiele ponad 600 metrów na ochłonięcie, ale korci, by zajrzeć, co też się kryje za przecznicą - ulicą Wrocławską, długą na ponad 700 metrów. Wiedzie przez osiedle Na-drzecze, graniczące ze śródmieściem, o czym nieco szerzej w ramce obok. Obejmuje posesje w kwartale ulic Paderewskiego, Poznańskiej, Wrocławskiej i zwiniętych torów na odcinku poniemieckiej liniikolejo-wej Słupsk - Budowo. Osłonięte rzędami garaży i zagospodarowanym podwórkami, które wchłonęły uliczkę Węglową. Co zostało w środku ok. 2-hektaro-wego tego obszaru, widać zapewne z wyższych pięter mieszkalnej zabudowy. Podejrzewam, że to nieciekawy widok. Do tej kolejnej „tyli" dojeżdżam pogiętą odnogą ul. Wrocławskiej. Kiedyś były tu wartownia z uzbrojonymi wartownikami i biuro przepustek, a za nimi wiele utajnionych obiektów. Wszystko pod szyldem Telekomunikacji Polskiej Słupszczanie na co dzień posługują się uproszczoną orientacją przestrzenną, dzieląc Słup>sk wg linii kolejowej Szczecin-Gdańsk, a więc na Zatorze oraz śródmieście. Ale nie brak takich, którzy nie dowierzają własnym uszom, gdy np. w autobusie komunikacji miejskiej na przystankach na ul. Lutosławskiego, Poznańskiej, Pomorskiej czy Przemysłowej słyszą komunikaty, że to os. Nadrzecze i ulica któraś z wymienionych. Nazwy osiedla nie dowiedzą się z ulicznych tablic, bo ich nie ma w całym mieście. Ba, często nie wiadomo, na jakiej ulicy się znajdujemy, bo w wielu rejonach miasta brakuje tablic z ich nazwami. Poza tym sam podział miasta na dzielnice i osiedla jest cokolwiek zagmatwany, mimo że przynajmniej od 2016 r. próbuje się go uporządkować. Kombinacji jest wiele: dzielnice według stron świata albo lewo- i prawobrzeża Słupi, a nazwy osiedli własne, utrwalone latami. A penetrowane przez nas os. Nadrzecze w lewobrzeżnej części Słupska trwa niezmiennie jako dzielnica przemysłowo-składowa-mieszkaniowa, mimo dużych zmian w proporcjach tych funkcji Charytatywny koncert Wilniuków SA, która po restrukturyzacji w2002r. zmieniła nazwę na kojarzącą się z napojem cytrusowym czy podobnym, ale nie z łącznością. To, co teraz widzę, szokuje, a nawet zwala z nóg. Brama otwarta na oścież, nikt niczego nie pilnuje. Jeszcze nie wiem, że wchodzenie tu bez kasku na głowie to akt desperacji. Na wprost walący się 2-kondyg-nacyjny, długi biurowiec. Obok wypalona już piętrowa chata, jak z filmu o złej czarownicy. Dookoła rzędy garażowych i magazynowych boksów z wyrwanymi bramami. Otwarte hale z posadzkami zwalonymi rupieciami z czasów łączności przewodowej - tej cienkiej oraz grubej nad- i podziemnej. I jeszcze jeden padający biurowiec przy płocie ze składem opału, zza którego słyszę: - A przecież można tu urządzić piękny plac zabaw dla dzieci. Dzieci są, tak zwani tubylcy, zainteresowani co ja tu robię na tym rumowisku, które oni często odwiedzają i znają na wskroś. Pomagają odszukać rower, który zapodziałem gdzieś przy stercie śmieci, wyrosłej przy płocie odgradzającym ten telekomunikacyjny bajzel i skansen od zajezdni autobusów Nord Express. Odjechać stąd szybko się nie da, bo spodnie, które wcześniej pękły, omotały siodełko. I znowu przypomina się strofa: „Nic agrafka nie pomoże ani klej nie chwyci, bo się gołe świci". I to radzę ogarniać szerzej niż miejsce do siedzenia.©® Słupsk y/ Zbigniew Marecki azbigniew.marecki@gp24.pl 7 marca (sobota) wsali Polskiej Filharmonii Sinfonia Baltica w Słupsku odbędzie się koncert rozrywkowy „Dar serca w tańcu i piosence". Będzie to koncert charytatywny, z którego dochód zostanie przeznaczony na pomoc dla polskich sierot z Domu Dziecka w Wilnie. Na apel organizatorów do koncertu zgłosiły się prawie wszystkie najbardziej znane zespoły Słupska i powiatu. Nie ma możliwości wszystkich zmieścić w jednym koncercie, więc być może drugi odbędzie się jesienią. Mamy już potwierdzenie, że 7 marca o godz. 17 w słupskiej filharmonii wystąpią znaneilu-biane zespoły oraz soliści: Wojskowy Zespół Wokalny WIARUSY, Zespół Taneczny Młodzieżowego Domu Kultury PLĄS, bardzo lubiana Alina Poźlewicz zaśpiewa polskie i rosyjskie przeboje, a chór Gminnego Centrum Kultury i Promocji w Kobylnicy AleBabki zaprezentuje najważniejsze utwory ze swojego bogatego repertuaru. Wystąpi także Zespół Pieśni i Tańca Pomorzacy z gminy Ustka, laureat Festiwalu Pieśni Patriotycznej i Wojskowej i wielu innych nagród, którego członkowie dają gwarancję wysokiego poziomu tańca i piosenki. Na koniec publiczność zobaczy i usłyszy Kapelę z Gminy Damnica, która posiada już ugruntowaną pozycję na rynku muzycznym. W dorobku ma już dwie nagrane płyty i przygotowuje materiał na trzecią. Grzegorz Gurłacz i jego zespół to w pełni profesjonalna kapela. W przedsięwzięcie zaangażował się także Ruben Silva, dyrektor Polskiej Filharmonii Sinfonia Baltica. - W maju ubiegłego roku na jednym z koncertów gościliśmy grupę dzieci. Jak się później okazało, byli to wychowankowie Domu Dziecka z Wilna. Jestem poruszony losem tych osieroconych dzieci i czuję się w obowiązku każdemu z nich podać pomocną dłoń. Dlatego filharmonia jest współorganizatorem pięknego koncertu charytatywnego - mówi Ruben Silva. Jednym z organizatorów koncertu jest oczywiście Marian Boratyński, prezes Towarzystwa Przyjaciół Wilna i Grodna. - Od 30 lat staramy się wspomagać dzieci z domów dziecka w Wilnie. Większość wychowanków z tych organizacji pochodzi z polskich rodzin. To piękne i wzruszające, że dzieci te zachowały polską mowę i dalej uczą się języka swoich rodziców. Równocześnie to bardzo smutne, że te małe i biedne, sieroce serduszka są pozbawione rodzinnego ciepła. Kiedy możemy -to ich odwiedzamy. Kiedy możemy - to ich do nas zapraszamy. Koncert 7 marca będzie jedną z form naszej wspólnej pomocy dla wileńskich sierot -wyjaśnia. Z kolei Mariusz Smoliński, dyrektor Centrum Edukacji Regionalnej, kolejny współorganizator imprezy dodaje: Koncert „Dar serca w tańcu i piosence" odbędzie się w sobotę, 7 marca, o godzinie 17 w sali słupskiej filharmonii. Z uwagi na wzniosły, charyzmatyczny cel wszystkie zespoły i soliści wystąpią bezpłatnie. Na koncert nie ma bezpłatnych wejściówek. Wszystkich zapraszamy i wszyscy kupują bilety, w ten sposób wspomagając naszą akcję. Bilety na koncert już są do nabycia w kasach filharmonii oraz sekretariacie Towarzystwa Przyjaciół Wilna i Grodna w Słupsku, al. Sienkiewicza 19. ©® Podczas koncertu charytatywnego wystąpią m.in. członkinie zepołu AleBabki z Kobylnicy W TYLI GACIE PĘKLI Głos Słupska Piątek, 14.02.2020 Interwencja in KLIENTKA: DZIWNY ZAKŁAD. PODPISUJE UMOWY, BIERZE PIENIĄDZE I NIC NIE ROBI Za płotem zakładu kamieniarskiego przy ul. Kaszubskiej w Słupsku znajduje się wystawka złożona z jego oferty Siedziba zakładu jest niepozorna Zbigniew Marecki Słupsk Ta pani myśli, że jak działa w pobliżu kościoła, to wszystko może. Być może wiele osób już dało się jej oszukać, ale ja na to nie pozwolę - mówi słupszczanka Mieczysława L. (nazwisko do wiadomości redakcjo. która tak się zdenerwowała, że postanowiła swoją sprawę z zakładem kamieniarskim przy ul. Kaszubskiej nagłośnić. aby ostrzec innych. Sprawa pani Mieczysławy z zakładem kamieniarskim przy ul. Kaszubskiej zaczęła się 6 września ubiegłego roku, gdy podpisała umowę z Lucyną P.-Sz. na wykonie pomnika, który miał być zamontowany na grobie członków jej rodziny. - Uzgodniłyśmy, że usługa zostanie wykonana do 26 lub 30 października 2019 roku. Za całość miałam zapłacić4600 złotych. Zleceniobiorca na początek zażądała wpłaty w wysokości 2600 złotych. Spełniłam jej oczekiwanie. Kilka dni później poprosiła o dodatkowe 1000 złotych, bo brakowało jej pieniędzy na zakup materiałów. Też je dostała, bo zapewniała, że w ten sposób dotrzyma terminu umowy - relacjonuje nasza czytelniczka. Ostatecznie przed terminem wykonania usługi pani Mieczysława przekazała pani Lucynie całą oczekiwaną przez nią sumę. - Mimo to praca nie została wykonana. Było mi bardzo wstyd przed rodziną i znajomymi, gdy l listopada pomnik nie pojawił się na rodzinnym grobie. Poczułam się oszukana. Domyśliłam się, że moje pieniądze pani Lucyna wykorzystała na swoje cele, a nie na realizację mojego zamówienia. Dlatego postanowiłam, że poproszę o zwrot 4600 złotych, bo umowa nie została dotrzymana - mówi pani Mieczysława. Szybko jednak okazało się, że nie będzie to takie proste. Pani Lucyna wyznaczała różne terminy zwrotu pieniędzy i żadnego z nich nie dotrzymała. Najczęściej przy pomocy sms-a przekładała termin spotkania albo informowała, że w danym momencie nie jest w w stanie się wywiązać z wcześniej uzgodnionej obietnicy. - W praktyce do tej pory nie odzyskałam ani grosza - mówi pani Mieczysława, która - poza naszą redakcją - postanowiła się także listownie poskarżyć Urzędowi Skarbowemu w Słupsku, naczelnikowi Wydziału Spraw Obywatelskich Urzędu Miejskiego w Słupsku oraz Cechowi Rzemiosł Różnych w Słupsku. - Mam nadzieję, że gdy o tej sprawie dowie się tyle instytucji, to ktoś wreszcie zareaguje i ukróci te oszukańcze działania - uważa pani Mieczysława. 4600 złotych wpłaciła klientka i do tej pory nie doczekała się pomnika ani zwrotu pieniędzy To wygląda nieco inaczej Z panią Lucyną udało się nam skontaktować telefonicznie. Najpierw chciała się umówić na spotkanie w późniejszym terminie, ale ostatecznie zgodziła się odpowiedzieć na pytania „Głosu". - To wszystko wyglądało nieco inaczej, niż przedstawia to klientka. Ona zrezygnowała z mojej usługi, gdy nie dotrzymałam terminu. Oczywiście zażądała zwrotu pieniędzy, ale zrobiła to w czasie, gdy nie byłam w stanie zgromadzić szybko gotówki, której oczeki- wała, bo w okresie zimowym zawsze przeżywamy spore problemy finansowe "tłumaczy pani Lucyna. Zaraz też dodaje, że jest w stanie oddawać pieniądze w ratach. -Spróbuję się skontaktować z tą panią, choć nie wiem, czy to się uda. Ona jest nieco nerwowa. Może jednak odbierze ode mnie telefon - zastanawiała się pani Lucyna. Po chwili oddzwoniła z informacją, że 12 lutego (w środę) spotka się z panią Mieczysławą. Poranne spotkanie Do spotkania rzeczywiście doszło. W środę o godz. 8.30 pani Lucyna pojawiła się w miejscu pracy pani Mieczysławy. - Przyniosła mi pismo, w którym zapewniła, że do końca lutego odda moje pieniądze. Przyjęłam je, choć nie wiem, czy wywiąże się z tego zobowiązania - mówi pani Mieczysława. Ona z kolei wręczyła pani Lucynie wezwanie przedsą-dowe, które pomógł jej zredagować Miejski Rzecznik Konsumentów w Słupsku. Zgodnie z nim pani Lucyna powinna zwrócić pieniądze w ciągu 10 dni. - Na razie czekam na dalszy bieg wydarzeń. Ciągle jeszcze wierzę, że tym razem pani Lucyna wywiąże się z zobowiązania -mówi pani Mieczysława, bo zależy jej na odzyskaniu jej pieniędzy, a nie na niszczeniu pani Lucyny. Zajmujemy się takimi sprawami - Czy urząd skarbowy zajmuje się takimi sprawami jak ta, o której napisała do państwa pani Mieczysława? - „Głos" zapytał Cezarego Lewińskiego. - Oczywiście, ale o szczegóły proszę pytać rzecznika prasowego Izby Administracji Skarbowej w Gdyni - powiedział naczelnik Lewiński. To nie jest pierwszy spór To nie jest pierwszy spór między panią Lucyną a jej klientami. W podobnych sprawach do naszej redakcji zgłaszało się już wiele osób. Część z nich szukała tylko porady, jak radzić sobie, gdy zakład nie wywiązuje się z umowy, choć wziął zapłatę. Inni chcieli, aby o tym, co się stało, napisać. Stąd opisaliśmy m.in. sprawę pani Emilii M. (nazwisko do wiadomości redakcji) z Siemianic, która 22 lipca 2017 roku poszła do Zakładu Kamieniarskiego przy ul. Kaszubskiej w Słupsku. Tam spotkała panią Lucynę. Panie się porozumiały. Zgodnie z umową we wrześniu 2017 roku pomnik miał stanąć na cmentarzu w Główczycach. - Wpłaciłam zaliczkę w wysokości 800 złotych i spokojnie czekałam - opowiadała pani Emilia. Gdy wrzesień minął, a w październiku pomnik nie pojawił się na cmentarzu, pani M. postanowiła się dowiedzieć, co się dzieje. Wtedy usłyszała, że do 1 listopada pomnik będzie stał na swoim miejscu. Jednak obietnica nie została dotrzymana. - 30 października pani Sz. zadzwoniła do mnie prawie z płaczem, aby mnie przeprosić, bo - jak powiedziała - nie wyrobi się. Zapowiedziała natomiast, że po 3 listopada, w pierwszym terminie nagrobek na cmentarzu się pojawi. Na dodatek miałam jeszcze otrzymać zniżkę - relacjonowała pani M., która pierwotnie za nagrobek miała w sumie zapłacić 3100 złotych. Tym razem obietnica także nie została dotrzymana. Pod koniec listopada pani M. znowu zadzwoniła do zakładu kamieniarskiego przy ul. Kaszubskiej, ponownie ją zapewniono, że za tydzień zlecenie zostanie wykonane. Nic takiego nie stało się. Za to rozpoczęły się problemy z odzyskaniem pieniędzy. Nie wiemy, jak się skończyły, bo czytelniczka już się z nami nie skontaktowała. ©® IV Historia Glos Słupska Piątek, 14.02.2020 Wojciech Frełichowski wojciech.frelichowski@gp24.pl 213 lat temu, 18 lutego 1807 roku, Słupsk zajęły polskie oddziały generała Michała Sokolnickiego. które wchodziły w skład Wielkiej Armii Napoleońskiej. Słupsk został zajęty po kilkugodzinnej zaciętej walce z pruskimi obrońcami miasta. To wydarzenie jest związane z wojną Francji z IV Koalicją an-tynapoleońską (1806-1807), które rozegrały się na obszarze między Gdańskiem a Kołobrzegiem, po linię rzeki Noteci na południu. W oparciu o wymienione twierdze podjęły tu działalność dwa duże zgrupowania pruskiej partyzantki, zorganizowane przez porucznika Ferdynanda B. von Schilla w Kołobrzegu i majora Reinholda von Krockowa w Gdańsku. Ten drugi planował przenieść swoją bazę operacyjną do Słupska. O partyzantce antynapoleńskiej i przebiegu walk rozmawiamy z dr. Tomaszem Katafiaszem, prezesem Oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego w Słupsku, znawcą epoki napoleońskiej i wojskowości. Partyzantka w powszechnym odbiorze kojarzy się raczej z oddziałami leśnymi. Tymczasem dwieście lat temu na Pomorzu pruska partyzantka antynapo-leońska działała w oparciu o miasta. Jak to można wyjaśnić? Można to wyjaśnić przede wszystkim epoką. Czasy się zmieniają i jednocześnie zmieniają się pewne uwarunkowania, w których przychodzi działać. Pod wpływem czasu doskonali się również sztuka wojenna. Istota działań partyzanckich jest jednak zbliżona. Chodzi o to, aby prowadzić tak zwaną wojnę podjazdową czy też wojnę szarpaną. Zatem znienacka pojawiają się, niczym widma we mgle. Tak, jak to miało miejsce 18 marca 1807 roku podczas starcia pod Mianowicami, kiedy to konni partyzanci porucznika por. Ferdynanda von Schilla zaatakowali drzemiących na kwaterze kawalerzystów saskich i polskich ochotników z pospolitego ruszenia. PRUSKA PARTYZANTKA I WALKI 0 SŁUPSK W1807 Y Czyli zaatakowali oddziały wchodzące w skład Armii Napoleońskiej... Tak, Armii, która przemieszczała się w kierunku Gdańska zamykanego pierścieniem oblężniczym. Kawalerię i inne jednostki wysłano na Pomorze Zachodnie i Środkowe, żeby uporać się właśnie z tą partyzantką pruską. Czyli oddziałami rekrutowanymi z ochotników odznaczającymi się pewną przedsiębiorczością, odwagą, nawet ryzykanctwem, którzy deklarowali chęć walki nie dlatego, że zostali zapędzeni do szeregów kijem na mocy jakiegoś reskryptu o poborze wojskowym, tylko zgłaszali się ochotniczo. W działaniach tych oddziałów chodziło o szybkie, niespodziewane uderzenia na linie komunikacyjne przeciwnika, w tym przypadku Wielkiej Armii Napoleońskiej, na kurierów, którzy przemykali między Gdańskiem a Szczecinem i Kołobrzegiem, który również zaczynał być oblegany przez Francuzów. Tu należy zaznaczyć, że Gdańsk i Kołobrzeg, to były dwie twierdze pruskie, które nie poddały się Francuzom w listopadzie 1806 roku po klęsce Armii Pruskiej pod Jeną i po zajęciu Berlina przez Armię Francuzką. To były twierdze nadmorskie, które umożliwiały Prusakom utrzymywanie łączności drogą morską z sojusznikami Szwedami i Anglikami. A czy można użyć w stosunku do pruskich ochotników określania patrioci? Częściowo. Na pewno było to jedną z pobudek, zwłaszcza w stosunku do inteligencji. Tak było na przykład w Gdańsku, kiedy to do oddziału Reinholda von Krockowa zgłaszają się urzędnicy miejscy, a także studenci, a nawet uczniowie, czyli ludzie, którzy już mieli pewne poczucie przynależności państwowej, narodowej. Ale są też ochotnicy, którzy kierują się bardziej przyziemnymi, choć bardzo istotnymi pobudkami. To obrona własnej ojcowizny przed najeźdźcą. Bo choć to Prusy wywołały tę wojnę, to mieszkaniec wsi czy miasteczka nie miał w tym zakresie orientacji. Oni postrzegali Francuzów, Włochów, Polaków jako najeźdźców. Polaków zaś dodatkowo jako buntowników, bowiem w Wielkopolsce wy- Kilka lat temu w Łupawie zorganizowano rekonstrukcję walk wojsk francusko - polskich z pruskimi ochotnikami, które miały miejsce w Słupsku i okolicach w 1807 roku buchło powstanie antypru-skie pod przewodnictwem generała Henryka Dąbrowskiego i Józefa Wybickiego. Poza tym Francuzi dokonują rekwizycji, dokonują napadów po części odbieranych jako rabunkowe. Choć Francuzi starają się przynajmniej po części robić to w formie cywilizowanej. Wydają jakieś asygnaty. Ale wśród ludności rozchodzą się wieści nieprzychylne dla Francuzów, czasem plotki, o jakichś okrucieństwach, gwałtach i pożogach. To potęguje strach wśród ludzi, którzy tym bardziej nabierają ochoty bronienia tego, co moje. I vice versa, tak samo po stronie polskiej tych pruskich partyzantów się demonizuje, bo rzeczywiście ludzie von Schilla dopuścili się kilku morderstw. Zatem sytuacja na Pomorzu i na pograniczu pomorsko-wielko-polskim oraz Pomorza i Pomorza Nadwiślańskiego przypomina przekładaniec. Jedni boją się drugich i jedni i drudzy prowadzą działania dość podobne. Bo nasza kawaleria pospolitego ruszenia też działa na zasadzie oddziałów lotnych, które gwałtownymi wypadami starają się przeciwdziałać między innymi próbom zorganizowania przez von Krockowa w Słupsku bazy dla pruskich partyzantów. EBSi GENERAŁ MICHAŁ S0K0LNICKI Ur. 29 września 1760 w Wierzei, zm. 24 września 1816 w Warszawie, generał wojsk polskich, inżynier wojskowy, polityk, autor rozpraw naukowych i wynalazków z dziedziny techniki. Jego rodzicami byli Franciszek Sokolnicki i Urszula z Poklateckich. W latach 1777-1780 studiował w Szkole Rycerskiej w Warszawie. W1792 został kwatermistrzem generalnym armii litewskiej. W czasie insurekcji kościuszkowskiej 1794 otrzymał nominację na pułkownika. W1806 odbył u boku Napoleona kampanię pułtuską. W1807 w stopniu generała brygady objął dowództwo pierwszej brygady w Legionie trzecim Wojsk Polskich, z którym po energicznym wdrożeniu subordynacji walczył na Pomorzu. Dr Tomasz Katafiasz, historyk, archiwista, prezes Oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego w Słupsku, znawca epoki napoleońskiej Doszliśmy do Słupska, który 18 lutego 1807 roku został zdobyty przez oddzia-ły generała Michała Sokolnickiego. Dlaczego generał zajął się właśnie Słupskiem? Do Sokolnickiego dotarły wieści, że z początkiem lutego graf von Krockow organi- Piątek, 14.02.2020 Historia V ■ mowiwm ROKU. ZBLIZA SIĘ KOLEJNA ROCZNICA f Niedawno w Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku dr Tomasz Katafiasz wygłosił wykład na temat pruskiej partyzantki antynapoleońskiej chodzi położenie Słupska wśród bagien, lasów i wzgórz, które utrudniały podejście do miasta. Dlatego Słupsk wydawał się idealnym miejscem, aby utworzyć tutaj trzecią fortecę, obok Gdańska i Kołobrzegu, która utrudniałaby działania Francuzów na ich głębokich tyłach. Czy walki o Słupsk były bardzo krwawe? To zależy, gdzie te walki były prowadzone, w jakim terenie i w jakich warunkach. Obie strony podawały z powodów propagandowych wyolbrzymione straty przeciwnika. Prusacy doliczali się nawet około setki poległych Polaków. Polacy nie byli dłużni, bo straty strony przeciwnej obliczyli na ponad 70 ludzi. Trzeba tu zaznaczyć, że walkę prowadzono w ciemnościach, bo zapadł już wieczór, a polscy żołnierze nie znali topografii miasta i okolic. W rejonie Bramie Młyńskiej nastąpiło zwarcie wręcz, prowadzono ogień z karabinów i armatek na bliską odległość, co mogło przysporzyć strat. W walce w polu bywało różnie. Straty bezwzględne podczas walk o Słupsk najprawdopodobniej zamykały się liczbą w granicach 20 ludzi po każdej ze stron. Tym bardziej że Prusacy częściowo się rozproszyli i później dopiero w okolicach Lęborka i Wejherowa zbierali się na nowo. Co ciekawe, część strzelców pruskich kapitana Gucmerowa uciekła przez Bramę Holstenów zupełnie nie atakowaną przez Polaków i okrężną drogą przez Charbrowo dotarła w okolice Wejherowa i tam się połączyli Tak wyglądali pruscy partyzanci z oddziału Reinholdta von Krockowa. którzy m.in. brali udział w obronie Słupska w lutym 1807 roku żuje w Słupsku punkt oporu. Co ważne, miasto leży w połowie drogi pomiędzy Gdańskiem a Kołobrzegiem. To kluczowe położenie z punktu widzenia działań podejmowanych z obu pruskich twierdz przeciwko Francuzom. Spodziewano się, że z Prus Wschodnich nastąpi ofensywa połączonych sił prusko-rosyjskich. Ponadto Słupsk zachował jeszcze średniowieczne mury obronne, które ułatwiają obronę. Przekonał się o tym sam von Schill, podejmując w prawie tym samym czasie walki obronne w zamku w Nowogardzie. Do tego do- WILHLEM JOACHIM REINHOLD VON KROCKOW Ur. 18 grudnia 1767 w Żorach, zm. 15 września w Tyniu koło Postomina. Był synem Heinricha Joachima Reinholda z rodziny Krocków na Pomorzu Środkowym (miał majątek w Pieszczu). Dzieciństwo spędził w Berlinie, gdzie uczęszczał do szkół. W1784 r. von Krockow rozpoczął karierę wojskową i niebawem trafił jako oficer do pułku huzarów w Słupsku. Po klęsce Prus pod Jeną udał się do króla Fryderyka Wilhelma III do Królewca, od którego uzyskał pozwolenie na tworzenie oddziałów partyzanckich na Pomorzu w oparciu o twierdzę w Gdańsku. Jednocześnie otrzymał awans do stopnia majora. Z Gdańska wydał patriotyczny apel do mieszkańców Pomorza o wsparcie swojego korpusu. 4 JOACHIM BAPTISTA VON SCHILL Ur. 6 stycznia 1776 w Bannewitz, zm. 31 maja 1809 w Stralsundzie -pruski oficer, uczestnik wojen napoleońskich, bohater narodowy Prus i Niemiec. Urodził się w zniemczonej rodzinie polsko-czeskiej. Był synem Johanna Georga von Schilla, oficera kawalerii służącego w armii austriackiej, a następnie w saksońskiej. W1806 walczył wraz ze swym pułkiem pod Auerstedt, gdzie został ranny. W styczniu 1807 uzyskał patent królewski na tworzenie korpusu ochotniczego (freikorps) na ziemi kołobrzeskiej. W lutym 1807 został porucznikiem, a w czerwcu - kapitanem. Zginął w Stralsundzie w walkach z żołnierzami napoleońskimi. Załadowanie karabinu w epoct skomplikowana czynność z resztą swojego korpusu. Natomiast bardzo dużo było rannych. Wystarczyło byle uderzenie zadane pałaszem czy pchnięcie bagnetem. Ci ranni, przy ówczesnym poziomie medycyny, bywało, że w dużej mierze umierali. Ale akurat tutaj, przy działaniach w Słupsku, o tym nie słyszymy. W raportach do generała Dąbrowskiego raczej nie narzeka się na problem z rannymi. Jak długo Słupsk pozostawał wówczas w polskich rękach? Do 23-25 lutego 1807 roku. Potem Sokolnicki wycofuje się ze Słupska wezwany w kierunku Gdańska. Ale w tym samym czasie również Prusacy von Krockowa, którzy szli na odsiecz Słupskowi, zostają odwołani do Gdańska. Powstaje ciekawa sytuacja, bo miasto zostaje pozostawione same sobie. Zostaje co prawda wcześniej zobowiązane do dostaw zaopatrzenia dla wojsk polskich. Te dostawy mają zostać skierowane w stronę Bytowa i rzeczywiście Słupsk wywiązuje się z tego obowiązku. Ale partyzanci von Schilla zagarniają część z tych dostaw dla siebie. Mało tego. Na początku marca 1807 roku przez Słupsk przechodzą patrole von Schilla. Natomiast w kwietniu spod Gdańska, który w tym czasie jest szczelnie zabloko- wany przez Francuzów, przez Słupsk maszeruje pod Kołobrzeg w celu wzmocnienia wojsk oblężniczych Pierwszy Pułk Piechoty polskiej utworzony w Gnieźnie przez księcia Antoniego Pawła Sułkowskiego. Wiemy, że jeden z batalionów tego pułku przed dotarciem do Koszalina skręcił w kierunku Łazów i potem szedł na Kołobrzeg wzdłuż brzegu morskiego po to, aby właśnie odpędzić partyzantów von Schilla. Natomiast drugi batalion wkroczył uroczyście do Koszalina i przeszedł przez miasto. Przypuszczam, że w Słupsku było podobnie. I tutaj taka moja licentia poetica. Byli to żołnierze z poznańskiej Legii generała Dąbrowskiego, którego kult w tych szeregach był mocno zakorzeniony. Wkraczając do obcego miasta, które niekoniecznie musiało ich przywitać życzliwie, żołnierze dla dodania sobie animuszu w tamtych czasach śpiewali. Co mogli śpiewać żołnierze z Legii Dąbrowskiego wkraczający do obcego miasta? Może niektórzy z nich mieli gdzieś tam z tyłu głowy, że kiedyś było to miasto, które znajdowało się pod zwierzchnością polską. Zatem co mogli śpiewać? Przypuszczam, że prawykonanie „Mazurka Dąbrowskiego". Życiorysy dwódcówsWHdpedia VI Informacje Głos Słupska Piątek, 14.02.2020 W PLENERZE ZDOBYU$MY SŁUPSK! Z „GŁOSE Zwiedzanie zaczęło się w ratuszu Stoisko PGK w Pomorskim Związku Parków Krajobrazowych iSaszaakcja \y Konrad Remełski kremelski@wp.pl Ponad dwieście osób. głównie ze Słupska, a także z pobliskich gmin oraz Sławna i Miastka, a nawet Poznania wzięło udział w sobotniej 132. rekreacyjnej imprezie na orientację „Z Głosem Pomorza w plener". Organizatorami imprezy byli: redakcja „Głosu Pomorza" oraz dyrekcja Parku Krajobrazowego Dolina Słupi, a wspomagał nas słupski ratusz, Muzeum Pomorza Środkowego, Starostwo Powiatowe, Wojewódzki Zespół Szkół Policealnych i Park Wodny Trzy Fale. Tym razem trasa była krótka, bo wyniosła niecałe siedem kilometrów. Wspięliśmy się na dwie wieże - ratuszową i starostwa, odwiedziliśmy gabinety prezydenta Słupska i starosty oraz sale posiedzeń rady miasta i rady powiatu, byliśmy w Zamku Książąt Pomorskich, poddaliśmy się masażom dłoni w dawnym medyku, zwiedziliśmy sale edukacyjne w siedzibie Parku Dolina Słupi, przy okazji edukując się ekologicznie dzięki stoisku Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej. Na końcu wędrówki dotarliśmy do supernowoczesnego kompleksu Parku Wodnego Trzy Fale. Tam zwiedziliśmy wszystkie strefy akwaparku, a na koniec wśród osób, które prawid- łowo pokonały trasę, rozlosowaliśmy upominki. Sobotnia impreza po jej reaktywacji w Słupsku była okazją do wspomnień. Wiele osób wzięło udział w rajdzie po latach przerwy. - Uczestniczyłem dawniej w wielu tych imprezach, a dziś wracam do dawnych tradycji i obiecuję, że już nie opuszczę żadnej - wyznał nam Zbigniew Kamiński, radny powiatowy i dyrektor Szkoły Podstawowej we Wrześciu. - Mamy bardzo pozytywne wrażenia z tych rajdów - dodała Regina Lechowicz ze Słupska. - Róbcie te rajdy częściej! -prosiła nas Jolanta Sobolewska ze Sławna. - Było super! Jestem pierwszy raz w Słupsku i od razu trafiłam na waszą imprezę. Jesteśmy na feriach w Ustce i pomaszerowaliśmy z „Głosem". Organizacja rajdu doskonała - pochwaliła nas Małgorzata Kilińska z Poznania, która wędrowała z mężem Jarosławem i trojgiem dzieci. - Cieszę się, że te imprezy wróciły. Przecież chodziłem z wami od pierwszej imprezy, Pomaszerowaliśmy z „Głosem". Organizacja rajdu doskonała Małgorzata Kilińska z Poznania czyli od 1993 roku. Teraz będę zawsze - obiecał Grzegorz Betiuk ze Słupska. A my uczestnikom rajdu odwzajemniliśmy się obietnicą, że będziemy organizować te imprezy do końca świata i o jeden dzień dłużej. Kolejny rajd już 21 marca po gminie Kołczygłowy. Bardzo dziękujemy za pomoc w organizacji sobotniego rajdu: Marcie Makuch - zastępcy prezydenta miasta Słupska, staroście słupskiemu Pawłowi Lisowskiemu, pomysłodawcy rajdów - Andrzejowi Remelskiemu, Monice Gębczyńskiej - kierowniczce Centrum Informacji Turystycznej i jej współpracownicom, Marzennie Mazur - dyrektor Muzeum Pomorza Środkowego, Annie Krasowicki i Agnieszce Krasce ze starostwa powiatowego, prezesowi akwaparku Grzegorzowi Juszczyńskiemu oraz Monice Setnik i Dawidowi Krzaczkowskiemu z Trzech Fal, Marzenie Osuch, dyrektor Wojewódzkiego Zespołu Szkół Policealnych oraz podległym jej nauczycielom, Małgorzacie Budnik-Żabickiej i Joannie Płaszczyk-Durka z PGK, a także Barbarze Utrackiej-Minko - wicedyrektor Zespołu Pomorskich Parków Krajobrazowych oraz Annie Kasprzak, Marcinowi Millerowi, Elwirze Ahmad i Andrzejowi Grzybowskiemu z Parku Krajobrazowego Dolina Słupi. ©® Chętnych na zdjęcie w fotelu prezydenta było wielu Zwiedzanie wieży ratuszowej, a tam m.in. galerii prezydentów Słupska Glos Słupska Piątek, 14.02.2020 Informacje VII M POMORZA" WĘDROWALIŚMY PO MIEŚCIE &HMI* Na mapie z „Głosu" podbijano pieczątki potwierdzające obecność w punkcie kontrolnym. Największą radość sprawiało to dzieciom Zwiedzanie wystawy prac przygotowanych na 30-lecie pracowni batiku Słupskiego Ośrodka Kultury w Muzeum Pomorza Środkowego Podczas wizyty w słupskim straostwie powiatowym zobaczyć można było m.in. wystawę haftu kaszubskiego Wizyta w dawnym słupskim medyku. Tu uczestnicy rajdu mogli zrelaksować się podczas masażu rąk 1 V I T W siedzibie Parku Krajobrazowego Dolina Słupi zwiedzano Centrum Edukacji Ekologicznej. Ciekawostek związanych z regionem było wiele Ostani punkt wędrówki z „Głosem Pomorza". Akwapark Trzy Fale. Uczestnicy wędrówki mogli skorzystać z wielu wodnych atrakcji POŁ ŻARTEM. PÓŁ AUTOPROMOCJA Głos Pomorza Dzień dobry w poniedziałek Zacznij tydzień z nowym wydaniem gp24.pl vm Z ostatniej strony Głos Słupska Piątek, 14.02.2020 OBWODNICOWY ZAWRÓT GŁOWY, GDY WIĘKSZA I MNIEJSZA POLITYKA WKRACZA W PLANOWANĄ BUDOWĘ DRÓG W NASZYM REGIONIE Grzegorz Hilarecki grzegorz.hilarecki@gp24.pl # Słupskie gierki połityczne Obwodnica Słupska jest dla mnie symbolem zwycięstwa polityki nad rozumem. Nikt rozgarnięty by jej w tym miejscu i tak. jak jest nie zbudował. Ale na niektóre politycz-ne układy nie ma rady. Wiosną, jak tylko warunki pozwolą, na ob wodnicy Słupska pojawi się nowe oznakowanie: na głównych jezdniach będzie linia podwójna ciągła i zakaz wyprzedzania na odcinkach jedno-jezdniowych. To skutek wypadków, których przybywa. W sumie od 2013 roku (obwodnicę oddano w 2010 i przez trzy lata była „bezwypadkowa") odnotowano 22 wypadki, w których śmierć poniosło aż 10 osób. Decyzję o zmianach na obwodnicy podjęto przed styczniowym tragicznym wypadkiem, w którym po zderzeniu czołowym na obwodnicy zginęło dwóch kierowców, wtym znany słupski lekarz. To najlepiej pokazuje, że z tą drogą jest coś nie tak. Tyle że nie coś, a wszystko jest nie tak. Cofnijmy się w czasie o kilkanaście lat. Wtedy w Słupsku odbywały się konsultacje społeczne, jakże wyczekiwanej obwodnicy. - Pamiętam, czynnie w nich uczestniczyłem - przypomina Leżymy nad morzem. Nie mogło więc zabraknąć Sowy, maskotki powiatu w Ustce - na 100. rocznicy zaślubin Polski z Bałtykiem Obwodnica Słupska ma zostać rozbudowana do dwóch jezdni na całej długości. Kiedy? Terminu brak sobie Marek Biernacki, były wiceprezydent Słupska, - Było sporo zainteresowanych. Co ciekawe, wszyscy związani z budową dróg oraz geolodzy optowali za innym jej przebiegiem. Oczywiste jest, że powinna być z północnej strony miasta, a nie południowej. Tak, by był dojazd omijający centrum miasta do Ustki oraz dojazd do terenów inwestycyjnych Słupskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Temperatura tamtych sporów była duża. Lobbing władz samorządowych wielki. Wybrano przebieg południowy. Ponoć dla oszczędności i ze względu na „lepszy" pod budowę teren. Z tym rozprawiał się jeden z geologów, dziś już emerytowany, podczas wspomnianych konsultacji. Dowodząc, że da się od północy zrobić drogęinie będzie droższa! I*w praktyce inwestycję zaczęto. W 2008 roku wojewoda pomorski wydał pozwolenia na budowę - nieco ponad 16-lilometrowej ekspresówki. Po dwóch latach i dwóch miesiącach południowa obwodnica Słupska była gotowa. W jej ciągu są cztery węzły drogowe pozwalające na wjazd i zjazd z niej. Na tych węzłach obwodnica ma dwie jezdnie, natomiast pomiędzy węzłami tylko jedną jezdnię, co było i jest powodem krytyki i przyczyną tragicznych wypadków. - Na całej długości obwodnicy zostanie wykonana korona drogi umożliwiająca, w przypadku wzrostu natężeniaruchu, dobudowania drugiej jezdni - przekonywali pracownicy Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Przetarg, który wygrało konsorcjum firm ze Strabagiem na czele, pokazał, że budowa drogi od południowej strony wcale nie okazała się tańsza, a ponad dwa razy droższa, niż zakładano. Dotegospecjaliścimówią, że z tym wyprofilowaniem przy dodatkowych jezdniach będzie kłopot. Ale na razie my mamy kłopot,bo prace nadrozbudową obwodnicy o drugą jezdnię trwałyby teraz, gdyby nie decyzj e polityczne rządu PiS i wstrzymanie budowy ekspresowej szóstki akurat w regionie słupskim. Tymczasem w Warszawie zapadły decyzje polityczne. GDDKiA w Warszawie opublikowała plany inwestycyjne dotyczące budowy obwodnic 100 miast. W zadaniach ujętych na lata 2020-2030 znalazł sięnowy przebieg DK21 w Kobylnicy i w Słupsku. To oznacza budowę obwodnicy Kobylnicy i Słupska. W planach, nad którymi pracowano jeszcze przed rządami PiS w Polsce, obwodnica Kobylnicy miała łączyć się na ulicy Słonecznej z ringiem, jego kolejną częścią. Ale to już od poniedziałku nieaktulane. Iodrazurodząsiępytania:jak cała DK21 będzie przebiegać przez Słupsk? Czy państwo dofinansuje nam dobudowanie ulic tam, gdzie ring kończy się na Bałtyckiej, do granicy miasta na skrzyżowaniu z ulicą Handlową. Bowiem GDDKiA jest gotowa do budowy DK21 między Słupskiem aUstką. Odpowiedzi na to nikt nie udziela. Znowu zamiast logiki wbudowie dróg jest polityka. ©® KONSULTACJE OBWODNICY KOBYLNCY Do 23 lipca 2015 roku trwały konsultacje społeczne nowego przebiegu drogi krajowej nr 21 w Kobylnicy. Władze Kobylnicy zdecydowały się na jeden z trzech pozytywnie zaopiniowanych przez GDDKiA wariantów przebiegu DK 21 przez Kobylnicę. Ostatecznie wybrano wariant III B. - On najbardziej przypadł do gustu mieszkańcom Kobylnicy - tłumaczył nam wtedy wójt Leszek Kuliński. Przypomnijmy, że konsultacje w sprawie nowego przebiegu drogi krajowej przez tę miejscowość przedłużono, gdy okazało się, że wybrany pierwotnie przez GDDKiA wariant III spotkał się z dużym sprzeciwem społecznym. Wtedy to tuż przed zorganizowanym przez gminę spotkaniem władz z mieszkańcami i urzędnikami GDDKiA, wójt przedstawił dwa nowe warianty: III a i III b. W tym wariancie DK 21 na węźle obwodnicy Słupska zacznie się na nowym rondzie, dalej obwodnicą Kobylnicy, będzie przebiegała przez wschodnią część miejscowości, a zakończy się na nowym rondzie na ul. Słonecznej w Słupsku.