800 śwertelnych ofiar powodzi w Rio ds Janeiro • MEKSYK (PAP) POKÓJ w KOSMOSIE doniosły układ 25-27 luty br. Posiedzenie Światowej Rady Połcofu * PRAGA (PAP) W dniach od 25 do 27 lutego odbędzie się w Pradze posiedzenie Prezydium Światowej Rady Pokoju. Przewodniczący Czechosłowackiego Komitetu Obrońców Pokoju J. Mack oświadczył, że przedyskutowane będą przede wszystkim problemy związane z wojną w Wietnamie oraz bezpieczeństwem europejskim. Jak długo z Bonn rozbrzmiewać będą głosy o zbrojeniach i odwecie, musimy nasilać swe ostrzeżenia — oświadczył Mack. łjfl PADAŁ do przedsię- * biorstwa jak po o-ogień. — Załatwiłem gwoździe! — Ale mam kaca — kosmicznego — chwalił się pospiesznie kolegom. U pryncypała wysłuchiwał no wych dyspozycji, brał delegację i hajda „w Polskę". Po nową partię śrubek i po nowego kaca. Kolega Zaopatrzeniowski. Kolega Zaradny. Wielcy improwizatorzy zaopatrzenia. Najtęższe w przedsiębiorstwie głowy — ze wzglę du na wi/mogi bhp, ze względu na obowiązujący często w zaopatrzeniu styl załatwiania spraw przez bufet. Zaopatrzeniowski i Zarad ny posmutnieli ostatnio. Czyżby się obawiali, że to związku z porządkowaniem organizacji produkcji sztuce pt. „Produkcja" prze staną odgrywać role amantów? Nie smęćcie się! Mieliśmy ostatnio rzadką przyjemność przejrzenia zamówień na materiały skiero wane przez niektóre koszalińskie fabryki do centrali zaopatrzeniowych. W potwierdzeniach zamówień po jednej stronie rubryczka z treścią: gwoździe, śruby, kleje, lakiery itp. Po drugiej imperatywy: zrealizu-jem.y w S proc., w 10 proc., w 20 procentach, Niektóre centrale w dążeniu do u-spraionienia organizacji pracy ufundowały sobie nawet lakoniczną pieczątkę: „Nie zrealizujemy" (tu westchnienie — niechby się o taką pieczątkę postarały Kolega Zaopatrzeniowski władze kinematografii i o-patrywały nią szczodrzej scenariusze filmów). Zakrzyknie ktoś — jeśli tak się z fabrykami obchodzą, to dlaczego te ostatnie nie stosują forteli? Można przecież zgłosić zapotrzebowanie 10-krotnie przewyższające rzeczywiste potrzeby i wówczas... Próbowano i tego sposobu. Cóż, kiedy łaska centrali na pstrym koniu jeździ. Jedna z fabryk koszalińskich zamówiła 10 razy więcej elektrod niż potrzebowała. Pech chciał, że dostawca akurat miał możliwość i fantazję wywiązać się w pełni z zamówienia. Wypełniły się magazyny fabryki po brzegi a wtedy bank głos zabrał. 1 miał coś nieprzyjem neoo do powiedzenia. Tłumaczą się, podwykonawcy, kooperanci. Jaśnie panie centrale zaopatrzeniowe zwolnione są od wszelkich tłumaczeń. Wyłgają się lada pieczątką. Centrale daleko. Wydłużają się linie zaopatrzeniowe. Nawet na frontach dru giej wojny światowej oznaczało to zahamowanie posterów ofensywy. Nie smećcie sie więc kolego 7aopatrzeniowskit Kolego Zaradny... (tk) Wnuk godny dziadka * RZYM (PAP) Policja włoska aresztowała wnuka Mussoliniego, Marzio Ciano, który wraz z innym faszystą chciał skraść wieniec jaki złożył na grobie Nieznanego Żołnierza przewodniczący Prezydium Rady Najwyższej ZSRR Nikołaj Podgorny. WIZYTA POLSKIEGO MINISTRA WE FRANCJI W CENTRUM ZAINTERESOWANIA EUROPY I ŚWIATA Rozmowa dc Gaulle-Rapacki PARYŻ (PAP) ULMINACYJNYM punktem drugiego dnia wizyty ministra Rapackiego w Paryżu było przyjęcie polskiego gościa przez prezydenta republiki, generała de Gaulle'a. W paryskich kołach dziennikarskich mówi się, że głównym tematem rozmowy były sprawy europejskie wraz z problemem niemieckim, które były już w pierwszym dniu wizyty tj. w czwartek przedmiotem rozmów politycznych. W piątek rozmowy rozpoczęły się w szerokim gronie w MSZ, pod przewodnictwem o-bu ministrów — Rapackiego i Couve de Murville'a. W godzinach południowych szef polskiej dyplomacji w towarzystwie ambasadora PRL, Jana Druto złożył wizytę premierowi Pompidou w Pałacu Ma-tignon. Około godziny 13 mi- Presfdesit I* Bros Tito przybył do ZSRR * MOSKWA (PAP) Prezydent Jugosławii i przewodniczący Związku Komunistów Jugosławii Josip Broz Tito przybył w pią'ek do Związku Radzieckiego. Prezydentowi Tito towarzyszą sekretarz Komitetu Wykonawczego KC ZKJ Mijalko To-dorovic, sekretarz związkowy do spraw przemysłu i handlu Hakija Pozderac, zastępca sekretarza stanu do spraw zagra nicznych M. Pavicevic i inni. Dostojnego gościa na granicy Związku Radzieckiego witali zastępca przewodniczącego Prezydium Rady Najwyższej ZSRR Georgij Dżocenidże o~ raz inni przedstawiciele władz ZSRR i kierownictwa KPZR. nister Rapacki wydał w salonach ambasady PRL śniadanie na cześć swego francuskiego kolegi, min. Couve de Murvil-le'a. W godzinach popołudnio- i wych nastąpiła — wspomnianą] już wizyta u generała de Gaul- ] le'a. Wieczorem klub francus-! kiej prasy dyplomatycznej go-* ścił ministra A. Rapackiego. Wizyta ministra Rapackiego we Francji znajduje bardzo 1 szerokie odbicie w relacjach! największych światowych a-5 gencji prasowych. Agencja f Reutera w dwóch obszernych! komentarzach stwierdza, że rozwijające się przyjazne stosunki polsko-francuskie zostaną jeszcze bardziej umocnione dzięki trzydniowej wizycie pol skiego ministra w Paryżu. Podkreśla się. że w centrum uwagi rozmów polsko-francus-! kich znajdują się doniosłe zagadnienia polityczne, jak również kwestie dotyczące współpracy między obu krajami w dziedzinie gospodarczej, naukowej i technicznej. BZIE te czasy, kiedy machało ssę patykami, za wzór mając tajemniczego Zorro? Rączy koń poszedł w odstawkę, a jego miejsce zajął potężny T-34. Zniknęli osobnicy z przysłoniętymi o-czyma, pojawili się w helmofonach. Świat zapełnił się Jankami, Gustlikami, Grzesiami, Olgierdami, a przynajmniej co drugi pies to Szarik. Nawet jeśli temu oryginalnemu do ogona nie dorasta. Marzą nieletni „pancerni": żeby tak naprawdę dosiąść czołgu, żeby tak krzyknąć w prawdziwy mikrofon: „Ja Rudy! Jak mnie słyszycie? Odbiór...". Z braku prawdziwych czołgów konstruuje się je z krzeseł, stołów, foteli. Kij lub szczotka urasta do rozmiarów lufy. Kto się chce Uczyć i być kimś, musi należeć do jakiejś załogi. Jednej z dziesiątków tysięcy w Polsce. Ruch pancernych nie ominął i Koszalina. Młodzieży I harcerstwu przybył jeszcze jeden element wielkiej gry. W ubiegłą niedzielę pancerni z miasta i powiatu zameldowali się in corpore na placu Komendy Hufca. Ale nie była to zwykła zbiórka. Przyszli na nią prawdziwi żołnierze, przynieśli wojskowy sprzęt. Zaczę-fa się frajda, jakiej nie było. Prawdziwe niemal wojskowe zajęcia. Twardo bronili mali pancerni honoru swoich załóg, swoich proporczyków i imion legendarnych już bohaterów. Wojskowym nie pozostało nic innego, jak po zakończeniu zajęć przypiąć najlepszym miniaturki odznaki „Wzorowego żołnierza". Kroniki milczą wprawdzie o tym czy Sza-rikom dostały się pęta kiełbasy, ale podobno co inteligentniejsze psy wyciągały łapy z gratulacjami do swoich przełożonych. Zabawa trwa. Czuwaj, pancerni! Zdjęcia ■Józef Piątkowski (Dokończenie na 3. stronie) Sami Grzesie i Szariki Z Brazylii napływają w dalszym ciągu tragiczne wiadomości o skutkach katastrofalnej powodzi w stanie Rio de Janeiro. Jak wynika z ostatnich doniesień, liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do 850 ludzi. Straty materialne szacuje się wstępnie na około 10 milionów dolarów. MOSKWA (PAP) W piątek w pałacyku Ministerstwa Spraw Zagranicznych ZSRR przy ulicy Aleksieja Tołstoja podpisano UKŁAD O ZASADACH DZIAŁALNOŚCI PAŃSTW W BADANIACH I WYKORZYSTANIU PRZESTRZENI KOSMICZNEJ, W TYM TAKŻE KSIĘŻYCA I INNYCH CIAŁ NIEBIESKICH.' Układ podpisali minister spraw zagranicznych ZSRR A. Gromyko, ambasador Stanów Zjednoczonych w Moskwie L. Thompson i ambasador W. Brytanii w Moskwie J. Harri-son. Na uroczystości podpisania układu obecny był przewodniczący Rady Ministrów ZSRR A. Kosygin. W piątek złożyli swe podpisy pod moskiewskim egzemplarzem układu przedstawiciele: Bułgarii, Meksyku, NRD, ZRA, Polski, Czechosło- wacji, Włoch, Rumunii I Turcji, Węgier, Mongolii. Sierra Leone, Finlandii, Japonii, Islandii, Danii, Belgii, Nowej Zelandii, Szwecji, Jugosławii, Kanady, Izraela. Luksemburga i NRF. LONDYN (PAP) Również w piątek podpisany został w Londynie traktat zawarty między W, Brytanią, USA i ZSRR w sprawie zakazu użycia broni nuklearnej w przestrzeni kosmicznej. Dokument ten podpisany został o godz. 10.45 GMT w Foreign Office przez ministra George Browna, ambasadora ZSRR Michaiła Smirnowskiego i a-merykańskiego charge d'affai-res Ph.ilipa Kaisera. Tak więc w tym samym dniu takie same dokumenty podpisane zostały w Moskwie Waszyngtonie i Londynie. Str.- 2 iGŁOS Nr 25 (4443) 6 łys. chłopów południowowlefnamskfcłi usuniętych ze swych domów Operacja „ielazny trójkąt" bez sukcesów ŻACIĘTE WALKI W REJ ONIE BAZY DA NANG • LONDYN (PAP) „Największa amerykańska lądowa operacja wojskowa w wojnie wietnamskiej oficjalnie zakończyła się. Wojska USA pozostawiły bez dachu nad głową 6 tysięcy południowo-wietnamskich chłopów" — tak rozpoczyna swą relację a-gencja Reutera o zakończeniu operacji „Ccdar Falis w rejo nie „żelaznego trójkąta" (na półnoe od Sajgonu). Operacja amerykańska trwa- czołgi oraz dodatkowe jednost-ła 20 dni. Wzięło w niej udział ki bojowe. ponad 25 tysięcy żołnierzy. O- Siły partyzanckie spaliły w publikowane w piątek rano w ubiegły czwartek dwa wiel-Sajgonie oficjalne oświadczę- kie helikoptery amerykańskie, nie podaje, że obszar „żelazne przeznaczone «Lo transportu go trójkąta", wynoszący 155 żołnierzy. Trzeci helikopter km kwadr, doszczętnie znisz- został uszkodzony. Operację czono. Ponad 6 tys. południo- tę partyzanci przeprowadzili wowietnamskich chłopów zo- w pobliżu granicy z Laosem, stało usuniętych ze swych do- gdzie przerzucono oddziały mów. Całe wioski zbombardo- piechoty morskiej USA. Rów-wano i spalono, po czym buldo nież w czwartek zestrzelono żery zrównały wszystko z zie- helikopter amerykański w po-mią. Z punktu widzenia woj- bliżu nadmorskiego miasta skowego operacja „Cedar Tuy Hoa, położonego w pół-Falls" nic przyniosła interwen- * nocno-wschodniej części Potom amerykańskim spodzie- łudniowego Wietnamu. Przed Wojewódzkq Konferencjg PZPR Rozmowy z delegatami w Miastku (INF. WL) no-bytowych robotników rol- nych. Podobny charakter mia- D OBIEGAJĄ końca spotkania z delegatami na Woje- ły wypowiedzi dotyczące wa-wódzką Konferencję Sprawozdawczo-Wyborczą PZPR. runków życia i pracy robotni-Wczoraj obradowali delegaci miasteckiej organizacji ków leśnych. partyjnej. W spotkaniu uczestniczyli tow. tow. Zdzisław W dyskusji nawiązano też do Kanarek — sekretarz KW PZPR i Andrzej Bercza — kie- problemów rozwijającego się równik Wydziału Ekonomicznego KW. przemysłu miasteckiego i łą- czącej się z tym potrzeby dal-O problemach pracy partyj- re problemy gospodarcze i spo- szej aktywizacji nej oraz o realizacji wniosków łeczne powiatu. ośrodków miejskich — Kępic, z konferencji powiatowej naó- Najwięcej uwagi poświęco- Białego Boru, Polanowa. Dele-wił tow. Mieczysław Lepczyń- no sprawom wsi, a zwłaszcza gaci zabierali również głos w ski — I sekretarz KP PZPR. miasteckim pegeerom. M. in. sprawach budownictwa miesz-W dyskusji poruszono istotne poruszono problem zaopatrzę- kaniowego, mówili o potrze-zagadnienia związane z pracą nia wsi w nawozy sztuczne, bach szkolnictwa, wiążących wewnątrzpartyjną oraz niektó- polepszenia warunków socjal- się z realizacją reformy szkolnej. (mg) N. Podgorny gości w Mediolanie wanych rezultatów. Przypuszczano, iż znajduje się tam dowództwo sił partyzanckich o-raz znaczna liczba oddziałów Narodowego Frontu Wyzwolenia. Partyzanci jednak w Lotnictwo amerykańskie kontynmije barbarzyńskie a-taki nał)emokratyczną Republikę Wietnamu. Bombowce marynarki wojennej USA zniszczyły 38 ba- Śledztwo przeciwko obywatelowi NRF w Leningradzie MOSKWA (PAP) Jak donosi agencja TASS, w Leningradzie trwa śledztwo przeciwko obywatelowi NRF F. Schaffhauserowi aresztowanemu w tym mieście w dniu 5 stycznia. Schaffhauser przyjechał do Leningradu jako turysta, jednakże właściwe cele jego podróży były zupełnie inne. W Komitecie Bezpieczeństwa Państwowego poinformowano korespondenta TASS, że Schaffhauser został aresztowany za działalność dywersyjną przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Chuligańskie wybryki przed ambasada ZSRR w Pekinie porę wycofali się z bombardo- rek północnowietnamskich w wanego, palonego i doszczęt- rejonach Vinh i Thamh Hoa. nie burzonego rejonu. W rezultacie w ciągu 20-dniowej operacji nie doszło do poważniejszych starć w tej strefie. Według informacji, jakie napłynęły w piątek rano, na polach ryżowych, położonych w odległości zaledwie 24 km od wielkiej amerykańskiej basy lotniczej w Da Nang toczą się zacięte walki między partyzantami a oddziałami amerykańskiej piechoty morskiej. Bitwa ta rozpoczęła się w czwartek rano, kiedy kompania żołnierzy piechoty marskiej USA została ostrzelana huraganowym ogniem z moździerzy i karabinów. Wojska USA wezwały na pomoc lotnictwo, artylerię, WCZORAJ w Koszalinie odbyła się narada sekretarzy rolnych KP PZPR poświęcona problemom kontraktacji zbóż. Obradom przewodniczył sekretarz KW PZPR tow. inż. WŁADYSŁAW PRZYGODZKL Jak stwierdzono na naradzie, Zwiększyć obszar kontraktacji zbói RZYM (PAP) Przewodniczący Prezydium Rady Najwyższej ZSRR, Nikołaj Podgorny, zwiedził w piątek zakłady trustu chemicznego „Pirelli" w Mediolanie. Odpowiadając na powitania w czasie zwiedzania zakładów „Pirelli", N. Podgorny stwier-mniejszych j dził, iż firma ta na zamówienie radzieckich organizacji handlu zagranicznego pracuje obecnie nad propozycjami w sprawie dostaw do ZSRR wyposażenia dla wielkiego zakładu produkcji wyrobów gumowych. Wyraził on przekonanie, że w propozycjach, jakie przedstawi firma , ^Pirelli", znajdą zastosowanie najnowsze osiągnięcia włoskiej i światowej myśli technicznej i że obie strony zawrą korzystne wzajemne porozumienie. PEKIN (PAP) Agencja TASS pisała w piątek rano: we wszystkich nowiatarb wano- Geesy rozpoczęły cił uwagę, że jak dotąd w nie- we wszysvkicn powiatach za kredytową, sprzedaż nawozów wielkim stopniu wykorzystuje ?gf*lnowie;l" sztucznych. Na razie nawozów się w naszym województwie ™ Pomformowa- nie t)raicujeł nje ulega jednak możliwości zwiększenia kon- warun- wątpiiwości, że w wielu po- traktacji zbóż w gospodar-kontraktacja Warunki te w;atach będą konieczne dódat- stwach słabych ekonomicznie S,\ę Z f°?vszechny™ kowe przydziały, zwłaszcza na- oraz większych obszarowo. A 9*?lic/'a fię' ze wozów azotowych. Zwrócono przecież właśnie w tych go-^ ^ zbiorow kosza- uwagę że nie ma obecnie po- spodarstwach istnieją najwię- przynajmniej 50 t°f ht zbóż 'rzeb!r «™niczania wolnoryn- ksze rezerwy produkcyjne. o .0 ty, ha więcej niż pW JSEZZ wane w jak najszybszym rozdysponowaniu posiadanych zapasów. Jeżeli nawozów zabrak nie, władze wojewódzkie zwrócą się o dodatkowe dostawy. Sygnalizowano, że w rb. należy się spodziewać zwiększonych dostaw zbóż z gospodarstw chłopskich, w związku z czym istnieje pilna potrzeba (U Aresztowania « Ghanie LONDYN (PAP) Agencja Reutera donosi z Akry, stolicy Ghany © aresztowaniu 5 współpracowników b. prezydenta ghańskiego Rwanie Nkrumaha. Podano tam, że nastąpiło to „w interesie bezpieczeństwa państwa". OZPOCZĘTE 26 bm. wieczorem wybryki chuligańskie j przyspieszenia budowy maga- przed bramą ambasady ZSRR w Pekinie, organizowa-j zynów zbożowych w geesach ne przez członków czerwonej gwardii z pekińskiego In-1 oraz zastosowania w magazy-stytutu Lotniczego i przedstawicieli tzw. „punktu łączności j nach odpowiednich urządzeń czerwonych buntowników jednostki wojskowej nr 193" — trwają. Kranika sądowa Niesławny koniec pewnego biura Przed Sądem Wojewódzkim zakończyła sic; rozprawa przeciwko 60-letniemu Stanisławowi Jasiu-Kiewiczowi z Koszalina, b. właścicielowi prywatnego biura pisania podań. Prokurator zarzucał mu powoływanie się na wpływy wśród urzędników samodzielnej sekcji paszportowej przy KW MO w Koszalinie przy podejmowaniu się pośrednictwa w załatwianiu różnym osobom wyjazdu za granicę oraz nabywanie i sprzedawanie obcych środków płatniczych. Jasiukiewicz — co dowiedzione zostało podczas rozprawy, mimo że nie przyznał się do winy — potrafił w okresie od 1964 roku do 17 lutego ubiegłego roku pobrać od zainteresowanych opuszczeniem Polski różne sumy pieniędzy oraz „prazenty" w postaci przedmiotów trwałego użytku, Jak również nabyć od dwóch innych o-sób kilkadziesiąt dolarów USA. Oskarżony uznany został win-ym zarzucanych mu czynów i kazany na karę łączną 3 lat wię-ienia, 65 tys. zł grzywny i trzy-etnią utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych. Sąd Wojewódzki, mimo sugestii Jednego z obrońców oskarżonego, nie przychylił się i nie zwolnił go od odbycia kary pozbawienia wolności. Wyrok nje- Tłum członków czerwonej Kampania antyradziecka gwardii i „buntowników" za- została rozpętana w całym blokował dostęp do ambasa- mieście. dy radzieckiej i przez megafo- W piątek od rana po uli-ny ustawione na samochodzie cach jeżdżą samochody z gło-nadaje antyradzieckie audy- śnikami, przez które nadaje cje. Organizatorzy chuligań- się tendencyjną wersję incy-skich wybryków obrzucali o- dentu sprowokowanego przez belgami obywateli radzieckich studentów chińskich na placu udających się do gmachu am- Czerwonym w Moskwie. Ko-basady. Na samochodach in- lumny demonstrantów wzno-stytucji radzieckich i przed- szących hasła przeciwko stawicielstw dyplomatycznych Związkowi Radzieckiemu kie-innych państw członkowie rują się ku ambasadzie ZSRR. czerwonej gwardii wymalo- Bramy i ogrodzenia ambasady wali antyradzieckie hasła. Bi- oraz przedstawicielstwa han-li pięściami i pałkami po da- dlowego pokryte są antyra-chach i szybach samochodów, dzieckimi napisami, przeszkadzali w jeździe. mechanicznych. Po wprowadzeniu nowych warunków * * KRWAWE STARCIA NA JAWIE NASUTIGN O WYDARZENIACH Z PAŹDZIERNIKA 1965 R. Ważą się losy prezydenta Sukarno DJAKARTA (PAP) Jak podaje radio Djakarta, przewodniczący tymczasowego doradczego zgromadzenia ludowego, oświadczył na konferen-kontraktacji wzrosło zaintere-1 cj* prasowej, że prezydent Sukarno może być usunięty ze sowanie rolników zagospoda- j stanowiska głowy państwa tylko w wyniku uchwały parla-rowaniem gruntów PFZ. GRN j mentu. W marcu lub najpóźniej w kwietniu ma się zebrać będą musiały zająć się tą spra , ' czas której omówiona będzie ta kwestia. Zgromadzenie pod ej mie decyzję co do przyszłego losu prezydenta Sukarno. wą. Podsumowując dyskusję sekretarz KW PZPR tow. Władysław Przygodzki rwró- Brczyiia sprzedoje państwową fabrykę samochodów Prezydent bazylii Braneo wydał dekret o wystawieniu na sprzedaż największej w kraju państwowej fabryki samochodów. Jej sprzedaż kapitałowi prywatnemu jest tłumaczona lako początek procesu denacjonaJizacji całego przemysłu państwowego. Gratulacje Johnsona Koreańskiej Agencji Prasowa] PHENIAN (PAP) Ostatnio w różnych rejonach Chin, m. in. w Pekinie, w prasie i na plakatach hunwejbinów prowadzi się kłamliwą propagandę, jakoby w naszym kraju nastąpił jakiś „prze- absolutnym wymysłem nie o- organizacyjnym i ideologiez- wrót" i że w wyniku tego po- partym na żadnej podstawie, nym oraz że przywódcy partii wstały zamieszki polityczne — w naszym kraju tego rodzą- i rządu i cały naród koreań- głosi oświadczenie Centralnej jn wydarzeń nie było i być rJe ski zespala jedna idea. Koreańskiej Agencji Telegra- może. Informacje takie stano- „Żadna kłamliwa propagan- ficznej. Tego rodzaju kłamli- wią oszczerstwo, którego nie da — podkreśla oświadczenie we materiały wykorzystywane można tolerować, rzucone na — wobec naszego kraju nie są przez agencje, prasę i radio partię, rząd, naród i armię lu- jest w stanie wywołać zamętu krajów kapitalistycznych. dową naszego kraju". w światowej opinii publicznej. Agencja prasowa KRLD o- Oświadczenie pokreślą, ie Tego rodzaju kłamliwej pro- świadcza w związku z tym, że fartia Pracy Korei jest zwar- pagandzie należy położyć „propaganda rozpowszechnia- *a mon°kt względem kres . na przez chińskie hunwejbi- Na wieikich hieroglifów aa nllcacfc Pekhra. nowskie dzienniki 1 ulotki jest Fot. „France Soir" Wm$ W Nowa organizacja prawicowa w USA NOWY JORK (PAP) Znaczną część swej wypo- Yutha" aresztowano tam znacz wiedzi poświęcił Nasution wy- ną liczbę członków prosukar-darzeniom z października 1965 nowskiej partii narodowej, roku. Zakomunikował on m. in., że prezydent Sukarno prowadził rozmowy z jednym ze współorganizatorów zamachu w dzień po jego dokonaniu. Sprawa ta według relacji Nasutiona wyszła na jaw dopiero obecnie po przeprowadzeniu śledztwa i badań w związku z ujęciem generała Supardjo, który odgrywał jedną z czołowych ról w tych wydarzeniach. Supardjo aresztowano w styczniu br. Ukrywał się on w Djakarcie. Wypowiedź Nasutiona wyraźnie obciąża prezydenta Sukarno i zmierza do jego zdyskredytowania w oczach społeczeństwa indonezyjskiego. Stołeczne dzienniki indonezyjskie zamieszczają wiadomość o krwawych starciach, do jakich doszło w tych dniach w miejscowości Klaten (Jawa środkowa) między zwolennikami Sukarno a prawicowymi bojówkami studenckimi. W wyniku tych zajść zginęło dwóch zwolenników ruchu proprezydenckiego, a trzech studentów muzułmańskich odniosło rany. Walka na noże i kastety trwała około godziny. Jak donosi oficjalny organ armii indonezyjskiej „Berita Jubileuszowe n cs rodziny • RZYM W szpitalu AveIlmo koło Neapolu 44-letnia Włoszka — Rosa Pezzano — urodziła dwudziestl piąte dziecko. Była to dziewczynka. Po urodzeniu ważyła 4,1 kg. Na pytanie dziennikarzy, czy liczy się Jeszcze z możliwością powiększenia rodziny, pani Pezzano oświadczyła: — Naturalnie. Przecież nie mogę zrobić zawodu personelowi szpitala, który przyzwyczaił się już, że co jakiś czas pojawiam się tutaj. Matka 25 dzieci 1est żoną robotnika neapolitańsk^gó (lat 45). Rodzina państwa Pezzano składa się obecnie z 13 dzieci. Pozostałe zmarły. Dwoje wstąpiło Już w związek małżeński. Przyszedł także im świat pierwszy wnuczek. W miejscowości Culpeper w stanie Wirginia powstała nowa organizacja prawicowa pod nazwą „Centrum studiów nad wolnością". Uroczyste o-twarcie szkoły odbyło się we wrześniu ub. roku, jednakże dopiero teraz przeniknęły wiarygodne informacje na ten temat — pisze korespondent PAP red. W. Górnicki. „Centrum studiów nad wolnością" jest rodzajem stałego seminarium antykomunistycznego dla aktywu organizacji prawicowych. Znamienne są szczegóły towarzyszące inauguracji szkoły. Podczas tej ceremonii odczytano telegram gratulacyjny od Johnsona. Jest to pierwszy znany w historii politycznej USA wypadek, aby urzędujący prezydent Stanów Zjednoczonych solidaryzował się z ruchami skrajnie prawicowymi Nadeszły również depesze gratulacyjne od szefa FBI Edgara Hoovera oraz szefa połączonych sztabów gen. Wheelera. Dyrektorem szkoły jest b. agent FBI John Fischer. Określił on zadania swej instytucji jako „przygotowywanie pełno-kwalifikowanych bojowników zimnej wojny ze szczególnym uwzględnieniem wojny psychologicznej i dywersji ideologicznej przeciwko komunizmowi". Celem szkoły w Culpeper jest nie tylko szkolenie kadr dla zimnej wojny, lecz — jeśli sądzić z pierwszych doniesień — również prowadzenie konkretnej akcji antykomunistycznej na zagranico. GŁOS Nr 25 ——-—-[rmm—« ■■■■ ■iwi—■—— ———■ i ...................i.............mii sta (Dokończenie ze str. 1) — Tak się dziwnie składa, że jak w 1945 roku znalazłem się w Białogardzie, tak do dziś tutaj siedzę. Okupację przejeździłem — z konieczności. Uciekłem z obozu jenieckiego, nie mogłem się nigdzie zameldować, więc wędrowałem. Przewoziłem ludziom różne dokumenty. W 1945 r. znalazłem się w Toruniu, pracowałem w komendzie milicji, a potem pojechałem do Białogardu, do majątku Rudno. Tam właśnie skierował mnie wojewoda pomorski. Zostałem zarządcą majątku. A cały dobytek — jeden koń, pięć wołów i 400 ha nie zagospodarowanej ziemi. Wkoło niedobitki SS. Strzelali raz do mnie z lasu. To ja do Od 21 lat... gminy i urządziliśmy obławę. Wyłapali część, część przepłoszyli, ale wolałem być ostrożny. Drzwi na noc w pokoju zapierało się kołkiem dębowym (zamka nie było), na skobel kładłem dwa granaty, karabin przy łóżku, pod poduszką pistolet. Cała strzelnica... W roku 1947 przekazaliśmy majątek spółdzielni parcelacyjno-osadniczej. Przeniosłem się do majątku Ostrtfbardo. Byłem i wójtem... Pamiętam jak dziś. 10 października, to moje urodziny. O północy ściągają mnie z łóżka. Wzywa pełnomocnik rządu. — Zostaniecie wójtem — mówi. — No i zacząłem działać. Zorganizowałem szkołę rolniczą, pierwszą na tym terenie. W Sadkowie. Przez jakiś czas uczyłem także dzieci w wiejskiej szkole. Poprzedni nauczyciel wyjechał i ślad po nim zaginął. W 1954 r. awansowałem. Mianowano mnie zastępcą dyrektora do spraw produkcji Zjednoczenia PGR Połczyn-Zdrój. Należały do nas gospodarstwa 3 powiatów: białogardz-kiegp, świdwińskiego i drawskiego. A potem, tak jak pegeery' przeżywałem wszystkie etaov reorganizacji. Kiedy w 1956 r. powstał ZW PGR, awansowałem znowu na wicedyrektora ZW. Podlegał mi Rejonowy Inspektorat PGR (pow. koszaliński, kołobrzeski, świdwiński, drawski i oczywiście białogardzki). Wreszcie w marcu 1958 otrzymałem polecenie zorganizowania Inspektoratu PGR w Białogardzie. I do dziś tutaj siedzę... Towarzysza BERNARDA PALUSZYŃSKIE-GO znają w Białogardzie wszyscy. On natomiast zna pegeery, jak przysłowiową własną kieszeń. Związany z rolnictwem od pokoleń, instynkt rolnika poparł gruntowną wiedzą, którą wyniósł z poznańskiej WSR i warszawskiej SGGW. Białogardzki Inspektorat to poważna placówka. Wystarczy przypomnieć, że w tej pięciolatce wartość inwestycji realizowanych w gospodarstwach tego powiatu oblicza się na około 90 min zł. Inspektorat odpowiednio się przygotował. Więcej, niż połowę dyrektorów gospodarstw stanowią absolwenci szczecineckiej WSR. (Już kilkakrotnie pisaliśmy o białogardzkim eksperymencie, którego jednym z inicjatorów był właśnie tow. Paluszyński). Wydatnie podnosi się poziom fachowy średniej kadry w pegeerach. — Teraz najważniejszym zadaniem dla nas — pegeerowców — jest zapewnienie robotnikom odpowiednich warunków socjalnych — mówi tow. Paluszyński. — Wraz ze wzrostem kultury ludzi, rosną ich wymagania. Na przykład załoga PGR Tychowo podjęła wspólną inicjatywę z jednostką straży pożarnej — budują basen przeciwpożarowy, jednocześnie przystosowując go do kąpieli dla dzieci. W Wicewie z inicjatywy organizacji partyjnej zorganizowano klubo-kawiarnię, powołano drużynę piłki nożnej LZS „Orkan". To nie są sprawy małe, choć pozornie niewspółmierne do takich inwestycji jak budowa mieszkań, obiektów gospodarczych, zakupu maszyn. Tow. Paluszyński docenia wagę i jednych, i drugich. Jako dyrektor Inspektoratu i członek egzekutywy KP PZPR, na Konferencji Wojewódzkiej, na którą jest delegatem ze szczególną uwagą będzie śledził dyskusję dotyczącą problemów pegeerowskich. (j. c.) SIĘŻYC jest wspólny". Tak fffl brzmi jedno ze stwierdzeń ukła-|1| du „O zasadach działalności |gm państw w dziedzinie badania i IhIIwykorzystania przestrzeni kos- * 9 micznej". Układ ten, którego depozytariuszami są Związek Radziecki, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, otwarty będzie dla wszystkich krajów świata. Trudno nie doceniać znaczenia, jakie dla żopobieżenia groźbie masowej zagłady ludzkości posiadać będą postanowienia tego Układu. Takie, jak zakaz umieszczania na orbitach okołoziemskich i wystrzeliwania w przestrzeń kosmiczną obiektów z bronią masowej zagłady na pokładzie. Czy też zakaz wykorzystywania w celach wojskowych Księżyca i innych ciał niebieskich. Sukces pokojowej polityki Związku Radzieckiego której w pierwszym rzędzie zasługą będzie ustanowienie owej „kosmicznej strefy zdemilitaryzowanej", podobnie jak zawarty przed trzema laty układ o częściowym zakazie doświadczeń z bronią nuklearną, stanowi niewątpliwie świadectwo siły instynktu samozachowawczego ludzkości. Wystarczy pamiętać, jak potężne są siły prące ku zagładzie. Kiedy wysłannik prezydenta Kennedy'ego przybył w 1963 r. do Moskwy, by złożyć podpis pod układem, mającym położyć kres zatruwaniu atmosfery okołoziemskiej zabójczymi opadami nuklearnymi, był to wprawdzie tylko początek, ale zarazem i ukoronowanie wieloletnich wysiłków dyplomacji radzieckiej. wieloletniej walki przeciwko politykom w rodzaju senatora Goldwatera. Także i teraz zamknięty zostaje etap wytrwałych wysiłków. Rozpoczęty jeszcze w 1957 r„ kiedy to w parę miesięcy po wystrzeleniu pierwszego sputnika Związek Radziecki wystąpił z intencją zawarcia powszechnego układu o zakazie wykorzystywania przestrzeni kosmicznej dla celów wojskowych. Całego dziesięciolecia trzeba było, by człowiecza logika przetrwania wzięła górę nad polityką ślepej nienawiści, nad polityką samozagłady. Powstały więc warunki, by „denuklary-zacja" Kosmosu stała się faktem, zanim zdążyłoby stamtąd zagrozić naszemu globowi śmiertelne niebezpieczeństwo. Istnieje ono jednak w całej swej grozie na powierzchni planety, na której żyjemy. Kierowana przez Pentagon na wietnamskie miasta i wsie zbrodnicza konwencjonalna „śmierć z powietrza" niesie z sobą coraz realniejszą groźbę rozszerzenia się na inne kontynenty, tym razem już w postaci atomowej. Dojście do skutku porozumienia, zakazującego bombom atomowym wstępu na Księżyc, stanie się jeszcze jednym dowodem, że nie tylko konieczne, ale także w pełni możliwe jest zawarcie podobnego porozumienia, którego treścią byłaby Ziemia. Planeta na której żyjemy i na której żyć winny również przyszłe pokolenia ludzi. LEON SZULCZYftSKI (Interpress) Komisje „dobrej robofy" Dwie reorganizacje W Powiatowym Przedsiębiorstwie Remontowo-Budowlanym w Złocieńcu powołano Zakładową Komisję Usprawnienia Produkcji i Zarządzania stosunkowo późno, bo dopiero w grudniu ubiegłego roku. Rozpoczęła ona działalność od spotkania z całą organizacją partyjną oraz od przedstawienia swego planu pracy Konferencji Samorządu Robotniczego. Na Konferencji zgłoszono kilka wniosków. Jeden dotyczył u-sprawnienia koordynacji pracy między działem transportu i sprzętu, a działem produkcji pomocniczej. Sprawność transportu zależy, wiadomo, od dobrej konserwacji, szybko przeprowadzanych remontów samochodów. Remonty przeprowadzał właśnie dział produkcji pomocniczej. Zepsuł się samochód? — kierowca składał odpowiedni meldunek swemu kierownikowi. Ten z kolei uzgadniał sprawę z kierownikiem działu produkcji pomocniczej, a kierowcy musiał zlecić dostarczenie samochodu do remontu... Można by wymieniać wiele drobnych czynności, którymi obarczeni byli kierownicy i sami kierowcy. Drobne zgrzyty i przestoje powodo- wały, że tu i ówdzie brakowało na budowach materiałów. Konsekwencje odczuwało całe przedsiębiorstwo. W wyniku badań przeprowadzonych przez komisję okazało się, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby połączyć o-bydwa działy. Wniosek, po zrealizowaniu, wyeliminował praktycznie dotychczasowe perturbacje. Być albo nie być — tak o-kreślają członkowie komisji problem zaopatrzenia przedsiębiorstwa w materiały budowlane. Trudna sytuacja zaistniała od 1 stycznia, tzn. od zlikwidowania własnej beto- niarni, która dostarczała pustaków, belek, nadproży. Zgodnie z decyzją Wojewódzkiego Zrzeszenia Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, zaopatrzenie przedsiębiorstwa w te materiały przyjęło Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Produkcji Betonów w Jastrowiu. Od razu zwiększyły się kłopoty i trudności. Stąd wniosek komisji, skierowany do WZGKiM w Koszalinie — albo zapewnić sprawne zaopatrzenie, albo, jeśli to niemożliwe, ponownie uruchomić własną betom' arnię. Przedsiębiorstwo przeprowadza połowę inwestycji i remontów w gospodarce komunalnej. Wiadomo z praktyki lat ubiegłych, że dla tych prac dokumentacja przygotowywana jest często w ostatniej chwili. Trudno więc naprzód przewidzieć, jakie materiały zamówić, żeby ich później nie zabrakło na budowach. Znamienne, że członkiem komisji jest przedstawiciel Wojewódzkiego Zrzeszenia Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, który jeszcze ani razu nie brał udziału w pracach komisji. (LL) Michete Morgan wygrywa proces PARYŻ (PAP) ZNANA gwiazda filmu francuskiego, Michele Morgan wygrała po czterech latach prawowania się proces o mieszkanie, który prowadziła przeciwko polsko--francuskiej „śmietance" almanachu gotajskiego. Kością niezgody było mieszkanie, które zajmowała wraz z mężem i Pozwy »błąutnej krwi« oddalone synem w zabytkowym pałacy^ ku na Wyspie Św. Ludwika w Paryżu, zwanym hotelem Lam ber . Właściciele domu, prze by wający na emigracji arystokraci polscy: Zamoyscy, Czartoryscy, Radziwiłłowie oraz potomkowie francuskich Bur-honów, sprzeciwili się przedłużeniu kontraktu o najem Aktorka jednak, przywiązana do mieszkania i związanych z nim wspomnień po mężu odmówiła żądaniu i wszczęła proces, który przeszedł wiele instancji, nakazów eksmisji o-raz odwołań, by zakończyć się wreszcie w tych dniach przyznaniem jej przez sąd racji. Pozwy „błękitnej krwi" zostały oddalone. Sami Grzesie i Szariki Festiwale pod znakiem 50® rocznicy (Inf. wł.) Pod znakiem 50. rocznicy Wielkiej Rewolucji Październikowej rozpoczęły się w woj. koszalińskim przygotowania do eliminacji trzech ogólnopolskich amatorskich festiwali i konkursów: wykonawców piosenki radzieckiej, teatrów poezji i recytatorów. Eliminacje powiatowe VI Ogólnopolskiego Konkursu Piosenkarzy - Amatorów — Wykonawców Piosenki Radzieckiej zakończone zostaną do 5 marca, a eliminacje wojewódzkie wraz z koncertem laureatów odbędą się 19 marca br. w koszalińskim WDK. W niektórych powiatach (Sławno, Słupsk, Szczecinek, Białogard) soliści i zespoły intensywnie przygotowują się do tegorocznych eliminacji. [\haągr& tBnezai Nagrody książkowe za bezbłędne rozwiązanie krzyżówki sylabowej nr 317 wylosowali: 1. Stefan Demków, Koszalin, ul. Projektantów 9, m. 6. Ł Zofia Kraśniewska, Kołobrzeg, ul. Lubelska 32, m. 12. 3. Jarosław Gajewski, Szczecinek, ul Świerczewskiego 25. 4. Jerzy Dziduch, Słupsk, ul-Przemysłowa 120, m. 5. 5. Irena Szmelter. Siupsk, ul. Wita Stwosza & Walczą oni z takimi trudnościami jak brak instruktorów i odpowiedniego repertuaru. Przewodniczącym jury konkur su został Andrzej Januszkie-wicz. Rozpoczęła również pracę wojewódzka komisja organizacyjna III Festiwalu Amatorskich Teatrów Poezji. Ich liczba w naszym województwie wzrosła kilkakrotnie, obserwuje się wzmożone zainteresowanie tą przystępną a ciekawą formą pracy. Sięgają one do utworów pisarzy nie tylko polskich i radzieckich, ale na festiwal tegoroczny przygotowują najciekawsze utwory pisarzy postępowych z całego świata, związane tematycznie z 50. rocznicą Wielkiej Rewolucji Październikowej. Eliminacje powiatowe zakończone zostaną do 10 kwietnia, a wojewódzkie odbędą się w dniach 19, 20 i 21 maja. Tradycyjny, XIII z kolei O-gólnopolski Konkurs Recytatorski otoczony zostanie szczególną opieką Komisji Kultury ŻW TPPR. Opracowano kalendarz eliminacji powiatowych. W roku bieżącym organizatorzy trzech konkursów pragną zwrócić większą uwagę na poziom zespołów, które uczestniczyć będą w eliminacjach wojewódzkich i reprezentujących woj. koszalińskie w elimina-.cjach centralnych, (tkb) Delegat na wojewódzka konferencję partyjną — inż Paluszyński z Białogardu. Fot. J. Piątkowski GŁOS Nr 24 (4442) Str. Ł ULTURALNA WYSTĘPY PRZED EGZEKUTYWĄ Nietypowe, ale z pewnością bardzo pożyteczne było ostatnie posiedzenie egzekutywy KMiP PZPR w Koszalinie. Członkowie egzekutywy udali się bowiem do Dobrzycy, gdzie obejrzeli występy zespołów miejscowego Ośrodka Kultury, przyjrzeli się innym formom działalności (zajęcia dla dzieci, biblioteka, działalność kółka fotograficznego) i dopiero po tej części artystycznej przystąpili do formułowania opinii i wniosków o pracy Ośrodka w Dobrzycy. PICASSO — FLORENCJI Pablo Picasso ofiarował jeden ze swych obrazów na fundusz pomocy dla Florencji. Jego sprzedaż odbędzie się 5 lutego w Nowym Jorku, a przebieg licytacji, uzupełniony zostanie transmisjami z muzeów USA i Europy, które mają u siebie dzieła Picassa. Przypuszcza się, że dzieło „florenckie" osiągnie wartość 100 tysięcy dolarów. 25 NOWYCH POLSKICH FILMÓW W bieżącym roku polska kinematografia wyprodukuje 25 filmów fabularnych, to jest tyle samo ile było w roku u-biegłym. Oto niektóre dzieła: „Jowita" — wg „Disneylandu" S. Dygata, „Cała naprzód" o marynarskich przygodach, ^Morderca zostawia ślad" o poszukiwaniu kartoteki konfidenta gestapo (wszystkie filmy % Z. Cybulskim), „Westerplatte", „Kontrybucja", „Nasze życie", „Noc" — tematyka II wojny, „Lalka" wg Prusa, „Powrót z gwiazd" wg Lema, „Mocne uderzenie" — komedia muzyczna, „Bokser". MŁODZI ROBOTNICY W TEATRZE Ubiegłej niedzieli widownię BTD w Koszalinie zapełniła młodzież robotnicza. Nie tylko obejrzała ona spektakl „Księżniczka Turandot", ale wysłuchała informacji o pra-ey teatru i przygotowaniu o-wego przedstawienia, obejrzała scenę, kulisy. W nadchodząca niedzielę podobna imoreza odbędzie się w Słupskn. Te nowe formy pracy ZW ZMS zasługują na pochwałę i systematyczną kontynuację. „HALKA" W ANKARZE Za kilka dni do Ankary wyjadą Eugeniusz Papliński i Robert Satanowski. Tamtejsza opera zaangażowała ich do pracy nad realizacją „Halki". MUZYKALNI MECHANICY 35-osobowa grupa pracowników świdwińskiego pomu ucz? się muzycznego abecadła w miejscowym PDK. Zajęcia prowadzi instruktor PDK — Tadeusz Szewczyk. Najzdolniejsi uczniowie stworzą zespół instrumentalny. JANOWSKA I SIEMION W IZRAELU Na trzytygodniowe tournee po Izraelu udają się Alina Janowska i Wojciech Siemion. Wystąpią oni w sztuce A. O-sicckiej i A. Jareckiego „Oskarżeni". PRZYPOMINAMY 0 STUDIUM Pisaliśmy już o tym, ale jeszcze przypominamy: od lutego w Wojewódzkim Domu Kultury rozpocznie się Studium dla instruktorów muzyki 1 śpiewu bez formalnych kwalifikacji. Po 3-letnim Studium dla instruktorów zespołów a-matorskich jest to druga pożyteczna inicjatywa WDK i Kuratorium OS. BYDGOSKIE GITARY.. „.zdobyły sobie uznanie w kraju i za granicą. Fabryka elektrycznych gitar dostarczy w bieżącym roku 4,5 tysiąca tych instrumentów typu (jakże inaczej) „bigbeat". Bydgoszcz dostarczy także rynkowi muzycznemu 16,5 tysiąca akordeonów. „DO YOU SPEAK ENGLISH?" Na razie odpowiadają „not" ale od października mieszkańcy Świdwina będą się mogli uczyć angielskiego i niemieckiego na kursach organizowanych przez PDK. Zajęcia odbędą się dwa razy w tygodniu. (ś—k—m) W 1960 r. przybywa (wraz z mężem architektem) do Koszalina artystka plastyk, Aleksandra Sieńkow-ska. Studia artystyczne odbyła w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Sopocie, pod kierunkiem prof. P. Potworowskiego (malarstwo) i prof. J. Wnukowej (tkanina artystyczna). Malarstwo artystki, dotychczas nieliczne, jest nieco trudne do scharakteryzowania, mimo iż obrazy posiadają wyraźną linię przewodnią, choć nieco alegoryczną. Wydaje się jednak, że obok wpływów mistrza P. Potworowskiego, w dzisiejszej postaci malarstwo to jest tworzone w konwencji lekko zaznaczonego nadrealiz-mu, gdzie występuje dość sztywna barwna płaszczyzna oraz ostro wycięta sylwetka przedmiotu. Uproszczoną formę cechuje odcień jakby na-iwni^ci, ale kolor bywa zawsze owocem głębokich przemyśleń. Sztuka ta, to w pewnym sensie nadawanie formy subiektywnej, irracjonalnym przeżyciom, czy stanom psychicznym. Ta dziwność asocjacji i swobodnych myśli nie może oczywiście wywoływać masowego oddźwięku •— nie jest komunikatywna. Przemówić jednak może do jednostek poprzez jakiś konkretny ton, a to z kolei zależy od stanu duchowego odbiorcy. Cokolwiek byśmy jednak nie powiedzieli, obrązy te cechuje logika kolorystyczna. Jest to też przekład, że rola artysty przestała sprowadzać się do kopiowania, a polega na żywym udziale w kształtowaniu nowej wizji, nowego otoczenia. Sylwetki artystów Aleksandra Sieńkowska Niezależnie od malars+wa. zainteresowanie artystki od wczesnych lat studiów stanowią efektowne zestawienia dekoracyjnych kształtów i materiałów, z których montuje znane w kraju barwne pocz-tówki-collages. Te składanki — papiery, nalepiane, stanowią wyjście poza powierzchnię płótna, są zerwaniem z płaszczyzną obrazu. Likwidują modelunek światłocienia, stanowiąc transpozycję odkryć malarskich ' na formy zbliżone do teatralnych. Jeden motyw Mozart — Weber i... Mówka Współczesna muzyka niemiecka nie znajduje się w szczęśliwym położeniu. Zawsze punkt odniesienia jest tak wysoki i niedosiężny, że wszelkie porównanie staje się niebezpieczne. Niebezpieczne są również w programie wyjazdowych koncertów zestawienia dawnych tradycji i nowych o-siągnięć. Na pewno można wymienić kilka nazwisk niemieckich muzyków znanj'ch we współczesnym świecie. Ba, Darmstadt stał się swego czasu nawet prawdziwą kuźnią nowej twórczości. Niełatwo jednak jednym tchem i bez zająknięcia wymieniać niemiec kie nazwiska wielkich mistrzów baroku i klasycyzmu, wspaniałych romantyków i... kompozytorów współczesnych. Wielka tcadycja — o paradoksie — stoi jakby na przeszkodzie nowej muzyce. Niełatwo się od niej uwolnić gdy w dodatku więź z nią uważa się za najistotniejszy element rozwoju. Piszę o tym, gdyż nieraz — z okazji wizyty niemieckich POMYŚLNE rezultaty konkursu na „najlepszy klub wiejski w województwie koszalińskim", w którym triumf święciły Główczyce i Gościno, sprawiły, że w roku oświatowym 1966/67 współzawodnictwem o palmę pierwszeństwa objęto wszystkie placówki kulturalne na wsi. Wiejscy rywale Wojewódzka komisja konkursowa „na najlepszą placów kę kulturalno-oświatową na wsi" której przewodniczy — Teofil Stanisławski z ZW ZMW odbyła kilka roboczycn narad dla ustalenia kryteriów oceny placówek 4 kategorii, na jakie je podzielono. Trudno bowiem byłoby stosować te same wymagania wobec małego klubu „Ruchu" co i wobec gromadzkiego ośrodka kultury. Do I kategorii zaliczono kluby geesowskie i „Ruchu", do II — świetlice wiejskie, do III — biblioteki, do IV — wiejskie i gromadzkie ośrodki kultury. Sformułowanie tych ocen i zasad punktacji z uwzględnieniem specyfiki woj. koszalińskiego było żmudną i trudną pracą. Jak zapewnia K. Parysek — z sekretariatu komisji, zrobiono wszystko, by działalność i wysiłek poszczególnych placówek ocenić trafnie i sprawiedliwi®. W powiatach działają powiatowe komisje konkursowe, które rozesłały do placówek w terenie regulaminy. Niestety, nie ustrzeżono się pewnych opóźnień, w rezultacie czego nie wszystkie kluby, świetlice i domy kultury zdołały na czas zapoznać się z regulaminem konkursu. W efekcie liczba zgfoszeń }esT jT-.zcze niewielka; napłynęło po kilka deklaracji z powiatów: Człuchów, Złotów, Białogard, Koszalin i Kołobrzeg. Na przystąpienie do współza wodnictwa nie jest za późno, warto jednak przyśpieszyć | zgłoszenie do konkursu. Papiery, deklaracje, sprawozdania są niezmiernie ważne, a-le decydować przecież będzie konkretna praca, prowadzona od początku roku oświatowego. Niektóre placówki już mają bardzo ładne osiągnięcia. Byłaby wielka szkoda, gdyby przez zaniechanie uczestniczenia w konkursie lub zlekceważenie wymogów porządkowych miała nie znaleźć oceny i uzna nia czyjaś praca, pomysłowość | i osiągnięcia w upowszechnianiu kultury. A liczyć się będzie wszystko, od estetyki wnętrza po organizowanie imprez artystycznych, czy wyjazdów do teatru. Każdemu we-dJhig wyników w pracy z irwzglę-Anieotam jego możliwości, (tkb) wykonawców — byliśmy świad kami koncertów utworów współczesnej twórczości kompozytorów NRD. Ceniąc wiedzę (na pewno gruntowną), jakby poprzez pozytywy nie rzetelne opanowanie rzemiosła, nieczęsto mogliśmy akceptować same utwory. Tak mógł się przebić prawdziwy talent. Właśnie na ostatnim koncercie SIEGFRIED RAPP, jednoręki pianista z Weimaru, profesor Wyższej Szkoły Muzycznej im. Liszta, wykonał Koncert fortepianowy op. 71 (!) Dietera Nówki. I znów, jak już niejednokrotnie, słyszeliśmy nową wersję barokowej polifonii i przetworzenie barokowych form. Samo w sobie nie byłoby to złe, gdyby w ślad za tym szła wyraźna inspiracja. A tymczasem można jedynie mówić o pewnej poprawności w drugiej (Canzona) i trzeciej części (Toccata) i o nieporadności Preludium i Ricarcaru (I cz.). Być może, że moje spostrzeżenia, dokonane podczas jednorazowego wysłuchania są niesprawiedliwe?. Sądzę jednak, że znużenie słuchaczy było w pełni usprawiedliwione. Żałujemy, że muzycy niemieccy nie prezentują nam utworów swych najbardziej uznanych czy ciekawych kompozytorów. Rozumiem, iż możliwości Siegfreda Rappa ograniczają wybór repertuaru, że wdzięczność dla kompozytora, który specjalnie dlań napisał utwór — zobowiązuje. Tylko w przypadku zagranicznych koncertów chodzi o prezentację naprawdę rodzimych najwyższych osiągnięć. Żałuję, że nie zrezygnowano z utworu Nówki na rzecz np. Koncertu na lewą rękę Ravela, który byłby prawdziwym wydarzeniem programowym. Prawdę powiedziawszy, gdyby nie bis, to niewiele moglibyśmy powiedzieć o sztuce pianistycznej S. Rappa. Dopiero Preludium i Fuga Maxa Regera wykazała, iż muzyk ten dysponuje biegłym opanowaniem klawiatury i ładnym zróżnicowanym uderzeniem. Ciekawy byłby na pewno recital S. Rappa. Już nawet sobie wyobrażam taki z Chaconną Bacha — Brahmsa! Żałuję, że spotkanie z tym pianistą odbyło się wraz z koniecznością wysłuchania Koncertu Nówki. Bo tak chciałoby się posłuchać po prostu muzyki! Chwilowy jej brak na pewno wypełniły Uwertura „Euryan-the" PC. M. Webera i Symfonia C-dur „Jowiszowa" W. A. Mo- zarta, poprowadzone przez kierownika Orkiestry Symfonicznej w Neubrandenburgu, HANSA-GEORGA REICHER- TA. Pierwszy z utworów poprowadził wprawdzie nieco spokojniej niż nasi dyrygenci, dostojniej i bez romantycznych uniesień, ale ponieważ wypracowanie barwy i proporcji było bez zastrzeżeń, przeto z satysfakcją zanurzyliśmy się w atmosferę romantycznej baśni rycerskiej. Również Symfonia Mozarta mogła dać sporo satysfakcji. H. G. Reichert narzucił zespołowi właściwą tej wzniosłej mozartowskiej muzyce atmosferę, a że jednocześnie wypracowano solidnie szczegóły, przeto mogę pisać nie tylko o udanych ramach (I i IV części), w jakich zamknięte zostało dzieło. Także trzeba wspomnieć o ładnych staccatach grupy instrumentów dętych i pięknym brzmieniu wiolonczel. Trudno natomiast zgodzić się z triem Menueta (czy nawet z całym Menuetem) oraz z Andante, które wprawdzie utrzymał dyrygent w doskonale równym i doskonale umiarkowanym tempie, lecz zbyt ostre akcenty — sforzata niweczyły wypracowany nastrój. W sumie jednak możemy z uznaniem mówić o występie muzyków niemieckich i dobrej prezentacji klasycznej i romantycznej literatury. ZBIGNIEW PAWLICKI — szopki — prezentowany w setkach różnych wariantów, wygląda trochę jak scenografia dla teatru lalek. Jest w bogatym zestawie poszukiwanie świeżości, szczerości, i prostoty. Wyklejanie brokatem, cyn-foliami, staniolem (złotym i srebrnym) obrzędów jasełkowych stanowiły wspaniały świat barwnej fantazji, z całą gamą symbolicznych postaci. Kryje się w tym urok dla artystów i ciekawy materiał twórczy. Zaprezentowany na wystawie w kawiarni Ratuszowej w Koszalinie, w 1963 r. „świat szopek" nawiązuje trochę do tradycji malarstwa ludowego, które odbiega swą formą od aktualnie obowiązującej konwencji plastycznej. W szopkach tych uderza przede wszystkiem duże bogactwo indywidualności, wyrażające się w rozlicznych modyfikacjach stylu. Niezależnie od wspomnianych spraw artystycznych, Aleksandra Sieńkowska współdziała z Pracownią Sztuk Plastycznych w Koszalinie, w ramach której wykonała już ponad 40 prac. Przewagę stanowią projekty kolorystyczne elewacji domów mieszkalnych i adaptacje wnętrz lokali użyteczności publicznej. Pamiętamy p. Sieńkowską, jako nauczycielkę rysunków dzieci w Wojewódzkim Domu Kultury (w Koszalinie). Przez 2 lata uczyła ryswików i kostiumo- logii w Zasadniczej Szkole Zawodowej w Koszalinie. Debiutem ogólnopolskim artystki był udział w III Festiwalu Malarstwa Współczesnego w Szczecinie w 1966 r. Prace artystki posiadają prezydia Wojewódzkiej i Miejskiej rad narodowych w Koszalinie oraz Galeria Malarstwa Współczesnego w Słupsku. P. Sieńkowska iest od 1961 r inicjatorem i organizatorem (wspólnie z Wydziałem Kultury Prez. MRN) małych kameralnych wystaw w Kawiarni Ratuszowej w Koszalinie. Zespół 10 grafik I. Kotlarczyk był 50. wystawą, co należy szczególnie wysoko cenić. Bywalcy kawiarni mogą podziwiać piękne prace graficzne, rysunki, gwasze, monotypie i inne, wybitnych artystów plastyków polskich. Dowodem uznania dla artystki, za jej wkład pracy społecznej w rozwój różnych form żyda kulturalnego w Koszalinie i w województwie jest, obok nagród, nadanie jei w marcu 1P65 r. Honorowego Dyplomu Uznania — za zasługi dla miasta Koszalina. Tęsknota za stylem „staroci" z początków naszego stulecia, która w poważnym stopniu kształtuje całą osobowość artystki, przejawia się również w sentymencie do przedmiotów codziennego użytku i otoczenia. Do dziś na przykład frapuje ją jarmark — kalejdoskop rzeczy i zdarzeń, kolorowy świat egzotyki dający oczom rozrywkę wizualną i penetrujący oferty lokalnego środowiska, gdzie często przedmiot plastyczny (zarówno jako wyrób pseudo jak i ten z pogranicza folkloru) przenikają się wzajemnie, wędrują różnymi kanałami do nabywców. Tradycja ta pojmowana szeroko nie przesłania jej jednak nowoczesnego spojrzenia na tyle, aby nie mogła z niej wyprowadzić nawet najbardziej nowoczesnych form, które w tym przypadku są nie kłamanym poszukiwaniem własnej prawdy. Przedstawiony wycinek pracy artystycznej i społecznej p. Aleksandry Sieńkowskiej nie stanowi oczywiście pełnego rejestru wyników i możliwości, ograniczonych, niestety, poważnie brakiem pracowni malarskiej. Wiele szkic6w i pomysłów plastycznych, wiele form popularyzacji plastyki pozostaje w teczkach, w sferze zamierzeń i planów. Kto lubi świat baśni, dziwność i oryginalność, ma sentyment do rzeczy i zdarzeń z epoki lamp naftowych, ten z rn»w- ^-cia będzie rad, że istnieje i pracuje w naszym środowisku artystka hołdującą tym urokom. JERZY SZWEJ Koncerty muzyki i słowa Zaczęło się od „Romeo i Luli?'. Był to pierwszy koncert Koszalińskiej Orkiestry Symfonicznej, w którym muzyce Prokofiewa (II s-uita) towarzyszyły fragmenty z dramatu Szekspira, recytoioane przez aktorów. Uroczy koncert i znakomity pomysł dyrektora Andrzeja Cwojdzińskiego, który doszedł do wniosku, że w ten sposób można mniej osłuchanym z muzyką mieszkańcom naszego województwa pomóc, przybliżyć im arcydzieła literatury muzycznej. Na szczęście pomysł ten miał swój ciąg dalszy. Oto w ubiegłym sezonie byliśmy świadkami koncertu, na którego program złożyły się muzyka i poezja doby Renesansu. Znóio wystąpił zespół Koszalińskiej Orkiestry Symfonicznej i recytatorzy Teatru „Dialog". Nawet strona wizualna tego koncertu została starannie przygotowana. Kostiumy recytatorów, świecżhiki na estradzie stwarzały nastrój, wnosiły atmosferę stylowości. Ta udana impreza przekonała mnie, że tego rodzaju koncerty popularne mają wszelkie szanse zjednania nowych słuchaczy Koszalińskiej Orkiestrze Symfonicznej. Przed paroma tygodniami, z tego samego cyklu koncertów popularnych, mieliśmy możność wysłuchania programu, na który złożyły się muzyka i poezja romantyczna. I znów posiadacze abonamentów na koncerty J3T mówili z satysfakcją o tej formie imprez muzycznych, chociaż tym razem można było mieć ^ zasadnicze uioagi do doboru muzyki i tek- ' stów. Po prostu spotkały się dtoa różne nurty romantyzmu. Prezentacja tego kierunku w muzyce polskiej (Moniuszko), niemieckiej (Mendelssohn), skandynawskiej (Grieg) i francuskiej (Bizet) była w nastroju odwrotna do poezji Mickiewicza, Słowackiego, Norwida. Przyznaję, że zamiast „Ody do młodości" czy też monologu Kordiana na Mont Blanc po „Tańcu Anitry" z suity Griega „Peer Gynt" wolałabym może właśnie fragment z „Peer Gynta" Ibsena, a do „Arlezjanki" Bizeta — po prostu fragment z zapomnianego poety pro-wansalskiego — Mistrala. Wydaje mi się, że w tego rodzaju koncertach nie należy bać się ilustracyjności literackiej. Wręcz przeciwnie! Przyznaję, usłyszałabym chętnie suitę Tadeusza Bairda „Colas Breugnon" z czytanymi fragmentami tej znakomitej i popularnej powieści Rollanda. Myślę, że tego typu montaże oper miałyby również swoich zwolenników. Chociażby „Cyganeria" Pucciniego przygotowana na zasadzie estradowej i do tego nieco tekstu z powieści Murgera pod tymże tytułem. Tak można przygotoroać „Traviatę" Verdiego i połączyć ją z fragmentami „Damy Kameliowej" Dumasa. Wydaje mi się, że do tych programów warto wykorzystywać mu zykę pisaną z inspiracji dzieł Szekspira. 1 dwa tego rodzaju programy w sezonie — o-p er owy i złożony z muzyki i poezji — przyniosą słuch aczcsn wiele satysfakcji i spełnia w znacznym ttopuiu rolę popularyzatorską. JOT IOŁOS Kr 26 (4443) i 3 Idego 1957 ^ Str. 5 Id Khbu InSeligencji „Na przełaj** w Wałczu 3 luf ego 1967 W piątą rocznicę powstania Klubu „Głos" przeznaczył na artykuł prawie pół gazetowej strony. Dziesięciolecie Klubu czcimy poświęcając jeszcze więcej miejsca. Jak tak dalej pójdzie (na co się poważnie zanosi) na półwiecze nie pozostanie nam nic innego jak „wypożyczyć" Klubowi całą gazetę. Nie byłoby w tym zbytniej przesady, jako że historią, tematyką pracy i opiniami (także prasowymi) o „Na przełaju" można by jaż teraz zapełnić cały numer, a na ostatniej stronia jeszcze dopisać (c. d. n.). Niniejsza relacja o działalności wałeckiego Klubu powstała na podstawie praey Jerzego Radlińskiego „Pierwszy w Polsce" („Kroniki kulturalno-oświatowe" CPARA — 1964) artykułu Edmunda Hrywniaka „Z kronik Klubu Inteligencji „Na przełaj" w Wałczu" („Rocznik nadnotecki"—1966), a przede wszystkim rozmowy, w której wzięli udział: lek. med. Jerzy Czech, lek. med. Dawid Fuchs, Wacław Gąska — dyrektor Liceum Ogólnokształcącego, lek, med. Henryk Horwich, Bernard Jakubowski — kierownik Biblioteki Powiatowej, Włodzimierz Kolb — geodeta, Bogdan Radzik — prawnik, Jarogniew Skrzypczak — z-ca prokuratora powiatowego, Piotr Siergiej — pracownik Prezydium PRN, Edmund Hryw-mak — prawnik, prezes klubu, Janina Szyjkowska, Henryk Kupidura. państwowymi i politycznymi (listę gości Klubu zamieszczamy osobno). Faza trzecia — to ów fragmentarycznie na wstępie streszczony i jeszcze niepełny program tego, co powinno nastąpić. Jest to program wewnętrznej aktywizacji Klubu, wszystkich jego członków (łącznie z nowymi), a nie tylko — co Klub poczytuje sobie za słabość — prezesów i zarządu. Chodzi po prostu, aby Klub bogaty o krajowe konfrontacje wywarł rzeczowy, konstruktywny wpływ na przemiany wałeckiego środowiska, aby więcej uwagi (nie rezygnując w dalszym ciągu ze spotkań) poświęcić sprawom lokalnym, najbliższym. Oczywiście będzie się to odbywało w miarę sił i czasu. Każdy członek Klubu gdzieś pracuje, także społecznie, ma swoje prywatne życie. Zaangażowany stosunek do rzeczywistości jest tu rozumiany w sposób: Impas W dniu jubileuszu zarząd Klubu przedstawi jego członkom nowy program pracy. Jest on wynikiem zdania sobie sprawy z własnych słabości, z faktu, że nadchodzi czas uregulowania wielu wewnętrznych spraw, dostosowania działalności Klubu do aktualnej sytuacji kulturalnej i społecznej Wałcza. Główne zarzuty, jakie stawia sobie zarząd brzmią: a) zestarzeliśmy się, b) Klub nie reprezentuje całej inteligencji Wałcza; w mieście przybyło inteligencji technicznej, zwłaszcza budowlanej — trzeba stworzyć warunki współpracy z nią; c) prawie wcale nie zwracamy o- wagi na młodych. Dotyczy to zarówno braku młodzieżowej problematyki na klubowych wieczorach jak i braku samej młodzieży w Klubie, lub choćby tylko na jego imprezach. d) powinniśmy wreszcie uregulować nasze życie wewnątrzkłubowe. Wyznaczyć stałe dni imprez, zapewnić warunki wypoczynku i rozrywki, a co się z tym nierozerwalnie wiąże — zdobyć na stałe i urządzić lokal Klubu z wszystkimi niezbędnymi akcesoriami; e) lepiej jesteśmy zorientowani w ogólnej problematyce kulturalnej, społecznej i gospodarczej kraju, ani- " żeli naszego, wałeckiego terenu. Nietrudno zrozumieć, że skoro Jubileusz czci się także krytycznym rozrachunkiem dziesięcioletniej przeszłości, jeżeli szuka się realnych, dostosowanych do warunków i możliwości dróg wyjścia, to nie mamy do czynienia z błyskotką, lecz z rzetelnie przemyślaną postawą wobec samych siebie i swojego środowiska. Na takie dictum może sobie pozwolić grupa ludzi, którzy mogą poszczycić się osiągnięciami, a dorobek nie przysłania im rzeczywistego sensu istnienia. Jest prawdą, że wałecki Klub, jako jedyny w województwie i jeden z nielicznych w kraju, ściąga na siebie zrozumiałą uwagę, a tym samym znajduje się niejako pod kontrolą o-pinii publicznej. Że w jego rzeczywiście udanych poczynaniach, a prze de wszystkim w systematyczności działania, upatruje się w dalszym ciągu wzorca do naśladowania. A tymczasem Klub jest zjawiskiem naprawdę wałeckim. W tym bowiem mieście, na przekór jego prowincjo-nalizmowi lat pięćdziesiątych, znalazła się grupa upartych, mocnych ludzi. Oni to właśnie wiedzeni wewnętrzną koniecznością zaspokajania potrzeb człowieka kulturalnego „skrzyknęli" się, aby niedostatek instytucjonalnej kultury uzupełnić społecznie tworzoną. Upór i rozsądek tych ludzi są kamieniem węgielnym powodzenia Klubu, który był, jest i będzie niczym innym jak tylko Klubem. Aby to lepiej wytłumaczyć i zrozumieć, trzeba się odwołać do historii. Trzecia faza Pierwsza datuje się oczywiście od powstania Klubu i można ją określić fazą nawiązywania lokalnych, towarzyskich kontaktów. Jest to okres prezesury Bogdana Radzika — zresztą rzecznika interesów Klubu na każdym dostępnym mu forum (ale o tym później). Faza druga (prezesura Jerzego Czecha) zamyka się właściwie w stwierdzeniu: skoro nas prowincjo-nałów, mieszkających o ponad 100 kilometrów od Poznania, Szczecina i uboższego od nich Koszalina nie stać na wycieczki w ten atrakcyjny świat, to spróbujmy go do siebie zapraszać. Ten okres trwający do dziś charakteryzuje się szerokim oddechem, mnogością i wielorakością spotkań z czołowymi przedstawicielami polskiej nauki, literatury, filmu, teatru, plastyki, muzyki, a także działaczami gdy nie byliśmy instrumentem władzy, ale na pewno chcielibyśmy być i chyba rzeczywiście byliśmy tej władzy pomocnikami w kształtowaniu aktywnej postawy wobec życia, w kształtowaniu odpowiedzialności za czyn i słowo". Pierwszy prezes — Bogdan Radzik — na głoszenie tych zasad wykorzystywał i trybunę narady klubów inteligencji, i prasę, i każdy ważny gabinet, Klub zaś praktycznie dowodził sensu swego istnienia. Trzeba było jednak aż 10 miesięcy, aby został wpisany do rejestru stowarzyszeń i związków Prezydium WRN, u-zyskując w ten sposób osobowość prawną, a co najważniejsze, urzędową aprobatę swojej działalności i społecznej użyteczności. Wszystkie uprzedzenia, podejrzenia brały się właściwie z nieświadomości tego typu zjawiska. Byli i są ludzie, którzy Klubu po prostu nie znają, nie bywają w ni:n, a nie wiedząc o co rzeczywiście chodzi, żywiąc nieuzasadnione obawy, wolą się obrażać. Jasne się więc staje, dlaczego w imię konieczności istnienia Klubu łatwiej, wręcz bezpieczniej było sięgać po krajową problematykę niż parać się lokalną i być posądzanym o brzydkie rzeczy. Dopiero z biegiem czasu, gdy ugruntowała się opinia o pożyteczności Klubu, gdy się to w praktyce sprawdziło, można było przystąpić do formułowania nowych programowych założeń. Proza dla dorosłych Jak zwykle i wszędzie, najtrudniejsze były początki. Zanim wykrystalizował się jaki taki cykl imprez, □ chcę by£ potrzebny. I abj ta rzeczywiście społeczna działalność stała się realną, pod uwagę brane są zwyczajne sprawy. Takie właśnie jak porządny kulturalny klub-lokal, jak dyskusja choćby nad estetyką istniejącego i powstającego miasta, jak wytwarzanie przychylnej atmosfery wokół np. teatru czy orkiestry symfonicznej, jak nawiązanie do raz już podjętej, ale zarzuconej problematyki historycznej Wałcza i okolic. Są to zatem dziedziny znajdujące się na odległość wyciągniętej ręki, ale przez to ważne. Naturalne byłoby pytanie: dobrze, ale dlaczego do Wałcza wraca się dopiero teraz? „Uprzedzeni, bo nas nie znają" Choć o wałeckim Klubie było i jest głośno w Polsce, a mówi się o nim prawie wyłącznie dobrze, żeby nie użyć określenia: entuzjastycznie „to jest Polska właśnie", to przysłowie o tym, że najtrudniej być prorokiem we własnym kraju, sprawdza się właśnie w Wałczu. Od razu trzeba powiedzieć: władze partyjne i państwowe darzą Klub nie tylko całkowitym zaufaniem, ale także popierają finansowo. Z Prezydium PRN Klub otrzymuje . 20 tysięcy złotych rocznie. Nieprzychylni Klubowi biorą się z tych, którzy jeszcze teraz, mimo dziesięcioletnich doświadczeń, nazwę Klub Inteligencji traktują jak synonim elitarności, libertynizmu, nie wspominając o snobizmie. Klub rodził się w atmosferze oczyszczania powojennej historii Polski z błędów i zła. Powstał wprawdzie jako jeden z ostatnich w naszym kraju, ale został przyjęty nie bez pewnej słuszności ogólnej, jako jeszcze jedno ognisko politykierstwa. I choć od samego początku za generalną linię swej pracy przyjął KULTURĘ i tylko kulturę, choć udowadniał Statutem i programem, że nie chce być i nie może wysepką elity inteligenckiej, nie przyjmował zasady np. cenzusu wykształcenia, ale liczył na osobiste chęci stania się kulturalnym — to musiał dosłownie walczyć o zrozumienie tych oczywistych prawd. Jerzemu Radlińskiemu powiedział Ędmund Hrywniak: „Oczywiście, ni- Klub musiał być samowystarczalny. Pierwsze prelekcje, dyskusje, imprezy zamykały się w rodzinnym jakby kółku. Sławę Klubu na cały kraj, a poczucie własnej wartości jego członków, miały przynieść pierwsze konfrontacje, rozmowy i dyskusje z zapraszanymi gośćmi. Do dziś pamięta się na przykład zadziorną i zaskakującą dyskusję na temat współczesnej plastyki z u-działem poznańskich plastyków z grupy „R-55", poprzedzoną wystawą dzieł. Wówczas to wałczanie odkryli w sobie trochę dotychczas drzemiącą ciekawość współczesnych tendencji w malarstwie, goście zaś ponieśli „w kraj" wici o pasji i niespodziewanej rzeczowości tego spotkania, I już obojętne, czy działo się to w okresie nawiązania ścisłych i przyjacielskich więzów z poznańskim środowiskiem naukowo - artystycznym, czy późniejszym gdy kontakty rozszerzano na całą Polskę; jedni goś-eie polecali Klubowi drugich, tym zaś gorąco polecali Klub. („Takie małe miasteczko ten Wałcz, a takie ma wielkie serce"). Pałeczkę naukowej i kulturalnej sztafety przekazywano sobie z rąk do rąk i jak w prawdziwie, sportowej — podjęta na starcie w Wałczu, powraca na metę w tym samym mieście. Nie chcę bynajmniej przez to powiedzieć, że Klub składa się wyłącznie z koneserów. Oczywiście fakt, że są tu lekarze, prawnicy, nauczyciele, inżynierowie, działacze kulturalni, państwowi tudzież reprezentanci innych zawodów pozwala w wielu dyskusjach wystąpić stosunkowo dobrze zorientowanym. Ale ' generalną zasadą wałeckiego Klubu stała się gościnność, serdeczność, prawdziwa ciekawość, rozwaga i rze czowość dyskusji, atmosfera szacunku i zaufania dla wiedzy, umiejętności czy stanowiska ich gościa. Nic albo prawie nic z pustego piękno-słowia, „wymądrzania się", czy wręcz przeciwnie — padania na twarz przed Autorytetem. I goście płacili pięknym za nadobne. Traktowali swoich słuchaczy jak mądrych, kulturalnych, dorosłych ludzi, którzy tym bardziej są potrzebni, że umieją myśleć i rozumieć. Twórcom wałczanie byli potrzebni, choćby dlatego, że stawali się odbiorcami o jakich się często marzy przy biurku czy atelier. Działaczom — jako sprawdzian choćby fragmentaryczny, efektów społecznego i gospodarczego działania. Dlate- go goście — działacze szeroko rozwijali oficjalne sformułowania i pojęcia. Tak było podczas spotkania z I sekretarzem KW — Antonim Kuligow-skim. Zdobyczą tego ze wszech miar udanego wieczoru było zrozumienie, że polityka partii, przecież niełatwa do realizacji, natrafiająca na wiele przeszkód, jest zgodna z ich własnymi przekonaniami, dążeniami, jest ich własną polityką. W atmosferze wzajemnej szczerości i poszanowania, swobody wypowiedzi, ugruntowało się przeświadczenie o — użyjmy tu może uroczystego terminu — jedności władzy i obywateli. Tak było też na spotkaniu z b. przewodniczącym Prezydium WRN — Zdzisławem Tomalem. Wałczanie (a pod tym terminem należy rozumieć nie tylko członków Klubu, ale uczestników wszystkich imprez) zdobyli od swoich znakomitych gości — bez przesady — ogromną wiedzę o wielu dziedzinach życia. Plastycy nauczyli ich patrzeć na plastykę, poeci — rozumieć np. współczesną poezję, muzycy (np. dyrektor KOS — Andrzej Cwojdziński) odkrywali im technikę dyrygowania, sposób komponowania utworu, rozumienia funkcji każdego pojedynczego muzyka i orkiestry. Tego uniwersytetu kultury Wałczowi można naprawdę zazdrościć. I jego „istnienie" jest niezaprzeczalną zasługą Klubu. Sam ten fakt wystarczy za odpowiedź na takie na przykład pytanie: a co daliście środowisku?. „Daliśmy siebie" Jeśli gdziekolwiek szukać materializacji słowa „oddziaływanie" to z pewnością w Wałczu. Rzecz jasna, oddziaływania nie można niczym zmierzyć, można je wyczuć, może dojrzeć w kulturze codziennego bytowania, sposobie myślenia. Wiązaili swe poczynania z działalnością Towarzystwa Rozwoju Ziem Zachodnich, Towarzystwem Wiedzy Powszechnej i in. Teraz zamierzają współpracować z KTSK. Z inspiracji klubu, z dyskusji nad historią ziemi wałeckiej zrodziła się 400-stro-nicowa księga dra Zygmunta Borasa „Zarys dziejów starostwa wałeckiego do okresu rozbiorów Polski" — jedyny jak dotychczas tak pełny podręcznik historii tej okolicy. Tu wykluła się myśl o współpracy powiatów nadnoteckich, wprawdzie stonowana, ale mająca swój potencjał. Na klubowych zabawach dawano przykład (400 osób) jak ładnie, kulturalnie i wesoło można się zabawić. Tu zdobywano widza koszaliń-kiemn (i nie tylko) teatrowi, a słuchaczy — koszalińskiej (i nie tylko) orkiestrze. Tu postulowano, a władza je uznawała, przedsięwzięcia zmierzające do likwidacji pijaństwa i chuligaństwa. I wreszcie — to przypadek jednostkowy, ale niemal symboliczny — Klub „odzyskał" dla Wałcza Andrzeja Dudę, jednego z niewielu Polaków mieszkających w tym mieście w latach 1908—1919. Głośny w kraju „Na przełaj" zachęcał fachowców (np. dyrektora Oddziału NBP — Józefa Sadowskiego, b. długoletniego mieszkańca Krakowa) do osiedlenia się w Wałczu, mieście, w którym nie grozi uduszenie się prowincjonalną atmosferą. Spotkania i imprezy nie zawsze odbywały się regularnie. Bywały o-kresy zastoju, wyczerpania lub po prostu braku pomysłów. Ale w skali dziesięciolecia można by było właściwie nie zważać na nie, żywiąc w pełni uzasadnioną świadomość faktu obalenia barier dzielących do roku 1957 Wałcz od „reszty świata". Dosłownie: świata, bo Klub organizował następnie wycieczki nie tylko do Tuczna i Kołobrzegu, ale także Drezna, Berlina, Pragi, Bratysławy, Budapesztu. Można by było także powiedzieć z całą sprawiedliwością, że m. in. dzięki Klubowi — Wałcz stał się znany w Polsce, a to się liczy. Można by było. Ale ludziom nawet „starzejącym się" to nie wystarcza. Nie wystarcza to, że dali środowisku po prostu samych siebie. Tak niewiele. Bo chcieli się poznać, zrozumieć, zwyczajnie, pożytecznie spędzać czas, zaspokajać swoje normalne zamiłowania po dniu ciężkiej pracy. Sława i dorobek być może przerosły ich zamiary. Ale, jak to wykazano na początku — oni chcą być aktywni, nie tylko brać, ale i jeszcze dawać coś z samych siebie. Samym sobie, a to znaczy Wałczowi. I chyba nie tylko. Wypadałoby na zakończenie tej relacji złożyć, nieco wprawdzie za wczesne, ale jubileuszowe życzenia. Nie wiem jak je sformułować: może zwyczajnie — aby spełniły się Wasze zamiary. A może wystarczy powiedzieć: dziękujemy Wam za to, że istniejecie. ZBIGNIEW MICHTA Gośćmi DZIAŁACZE Feliks Barbarowlcz, Czesław Kałużny (MKiS), Antoni Kuli-gowski, Jerzy Mężykowski (MHZ), Józef Macichowski, Wincenty Raczkowski, Grzegorz Radomski (MKiS), Zdzisław Tomal. DYPLOMACI Pracownicy ambasad Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej, Węgierskiej Republiki Ludowej, Demokratycznej Republiki Wietnamu. Jan DrohojowskL NAUKOWCY Zygmunt Boras (historyk), Jerzy Giedymin (logik), Tadeusz Grombecki (astrofizyk), Zofia Hołowińska (archeolog), Artur Hutnikiewicz (filolog), Stanisław Markiewicz (religioznawca), Jerzy Młodziejowski (muzykolog), Mieczysław Pieczyński, Michał Sczaniecki (historyk). LITERA CT Bohdan Adamczak, Bohdan Arct, Danuta Bieńkowska, Mieczysława Buczkówna, Ryszard Danecki, Janusz Teodor Dybowski, Jan Maria Gisgcs, Władysław Jan Grabski, Stefania Grodzieńska, Małgorzata Hillar, Mieczysław Jastrun, Anatoliusz Jureń, Stefan Kisielewski, Jerzy Korczak, Zofia Kossak-Szatkowska, Maciej M. Kozłowski, Kazimierz Ko-żniewski, Władysław Lachnitt, Włodzimierz Maciąg, Jerzy O-fierski, Władysław Ogrodziń-ski, Klemens Oleksik, Stanisław Piętak, Leszek Prorok, Janusz Rychlewicz, Marek Sa-dzewicz, Tadeusz Sokół, Stanisław Strumph-Wojtkiewicz, Wiesława Szymborska, Melchior Wańkowicz, Wiktor Woroszylski, Wojciech Zukrow-ski. ! AKTORZY Zbigniew Cybulski, Mieczysława Ćwiklińska, Ignacy Gogolewski, Halina Pawłowicz, Kira Pepłowska, Jerzy Pietraszkiewicz, Kazimierz Rudzki, Wojciech Siemion (dwukrotnie), Mieczysław Szenert, Beata Tyszkiewicz, zespół „Hybrydy", studenci PWST z Warszawy. MUZYCY, ŚPIEWACY, TANCERZE Barbara Bittnerówna, Adam Chmielewski, Andrzej Cwojdziński, Maria Fołtyn, Władysław Kędra, Zbigniew Kur-tycz, l^laciej Łukaszczyk, Józef Stompel. PLASTYCY Stanisław Bekasenas, Henryk Derwich, Andrzej Kalinowski, Ryszard Lech, Andrzej Matuszewski, Irena Psarska, Leonard Tomaszewski. DZIENNIKARZE, PUBLICYŚCI Jan Babiński, Józef Balce-rak, Irena Dziedzic, Wanda Fałkowska, Stanisław Gosz-czurny, M. Jaskólski, Leon Kasman, Jerzy Kiss-Orski, Eugenia Kochanowska, Tadeusz Kwaśniewski. Jerzy Lo-vell, Zbigniew Michta, Jerzy Mikke, Stanisław Mioduszewski, Michał Misiorny, Józef Muszkat — Jotem, Czesław Ostańkowicz, Zdzisław Piś, Andrzej Przypkowski, Tadeusz Rafałowski, Alojzy Sroga, Stanisław Strugarek, Jan Józef Szczepański, Jadwiga Sli-pińska, Bohdan Tomaszewski, Andrzej Trepka. SPORTOWCA Jerzy Chromik, Teodor Ko-cerka, Zdzisław Krzyszkowiak, Jan Mulak, Wojciech Zabłocki. MARYNlSCI Henryk Nowicki, Adam Smoliński. \ Str. • GŁOS 3* 25 (4443) Spadkobiercy krzyżackich tradycji „Życie Warszawy" w jednej 1958—1965, cofa się często do z korespondencji z Rzymu, pi- pontyfikatu Piusa XII, rzadziej sało 20 kwietnia 1963 r. o wy- Piusa XI, przedstawia zwięzły stąpieniu angielskiego dzienni- zarys stosunków watykańsko-karza, który zdenerwowany -niemieckich i działalność koś-zachowaniem niemieckich du- ciołów w Niemczech w latach chownych w Rzymie w czasie trzydziestych, po dojściu Hi-konferencji prowadzonej przez tlera do władzy, w okresie dru-biskupow niemieckich w Biu- giej wojny światowej i w rze Prasowym Soboru powie- pierwszych latach powojen-dział: „Denerwują mnie księ- nych. Analizując stosunki ża niemieccy. Tutaj w Rzymie wyznaniowe w oou państwach wszędzie ich pełno i głośno, niemieckich, pokazuje iak ro-Wydawać by się mogło, że na- S^V Watykanie wpływy zadają ton Soborowi i reformie chodnioniemieckie, jaki był i Kościoła. A ze wszystkich Koś- jes^ stosunek ^ Watykanu do ciołów świata chyba właśnie odradzającego się w NRF re-niemiecki powinien zachowy- wizjonizmu, do naszej granicy wać się najciszej i najspokojniej, po tym, co zaszło w latach, 1939—1945 za wiedzą i cichą zgodą katolików niemieckich". na Odrze i Nysie, przedstawia poparcie jakiego Kościół u-dziela militarystycznym dążeniom NRF i jego rolę w za-chodnioniemieckiej Bundes-wehrze. Stosunkowo dużo miejsca St. Markiewicz poświęca znanemu orędziu biskupów polskich z 18 listopada 1965 r. Przeprowadzona przez niego analiza działalności papiestwa oraz kościołów i rządzącej w NRF par-Przytoczone tu słowa angiel tii chrzęści jańsko-demokra-akiego dziennikarza są jeszcze tycznej pozwala lepiej zrozu-jednym potwierdzeniem, że mieć genezę tego orędzia i je-wpływy episkopatu zachodnio- go polityczne znaczenie oraz niemieckiego w kurii rzym- wymowę. „Orędzie — pisze we skiej są ogromne, że ta zauwa- wstępie St. Markiewicz — jest żana na każdym kroku pew- rezultatem końcowym pewne-ność siebie księży niemiec- go procesu, którego rozwój siakich jest zewnętrznym przeja- rałem się opisać", jest pośred-wem demonstrowania szcze- nim rezultatem sojuszu waty-gólnej roli, jaką hierarchia za- kańsko - zachodnioniemieckie-chodnioniemiecka odgrywa w go, mającego wielowiekowe Watykanie. Nam Polakom, historia dostarczyła wielu dowodów, że kraj nasz nie był lubiany w Watykanie, że niejednokrotnie dzie Delegatów Kółek Rolniczych musieliśmy bronić przed pa- 8 grudnia 19 6 r. +rT\r>i;Vi'r»h łntf>_ Stanisław Szefler: „Postąp tech-tronem DOlskiC ln niczny a życie ozłowieka" (KiW) resow zagrozonych germańską, — kolejny tomik z serii „Proble-krzyżacką, czy pruską ekspan- my polemiki, dyskusje"; TVir t'p* ri7ivvn«20 Że wv- rnist<>ria Komunistycznej Partii «ą. i>)lc xe" vnrł'0;TT \ , y Hiszpanii" (KiW, tłum. J. 1 O. darzenia W trójkącie; Watykan Perłinowie) — obszerny zarys his-•—NRF—Polska Śledzone są W torii KPH opracowany przez Ko- naszym kraju ze szczególną Dotores^njarruH; Pad kieru,nikiem uwagą, a każda nowa publi- T. i. Ojzerman: „Powstanie «ło-kacjn ziednuje sobie wielu zofii marksistowskiej'' (KiW, tłum.: Wł. Jankowski, St. Kelles-Krauz, . , . , , . L. Smolińska) — monografia his-Własnie w ostatnich tygod- toryczns; niach ubiegłego roku ukazała ,,'z dziejów stosunków poisko- ciP nslrhripm Wvf) MON nb- -radzieckich" (KiW) — II tom za-Się naKiaaern wy a. JVlU£i OD wiertJląCjr materiały z sesji nauko- szerna (4o0 stron) praca fttani- wej zorganizowanej przez Zakład Sława Markiewicza zatytuło- Historii Stosunków Polsko-Radziec- wana: „Spadkobiercy krzyżac- ^pan oraz^ZG tpph w ». kich tradycji . Autor wraca W przyja-£nl. pomocy wzajemnej i swej książce do problemów O- współpracy między Polską a owianych w pracy Watykan z^kam„tr , materlały do h}s. i I\RF wobec spraw polskach torii stosunków polsko-radzieckich" wydanej w 1964 r. W swei o- fKiw> — tom v obeimuiący okres: statniej książce przedstawia Mlknl- najwazn-eisze wydarzenia z lat sica-nem-ś: 't,sw> — po- 1958—1965, zarówno W działał- pularna monografia klęsk zadawa- ności kościołów w NRF i NRD, 111 Rzeszy n* frontach II jak i W „polityce niemieckiej Stanisław K. Sz-wentner: „Polacy Watykanu. Próbę wprowdzenia z piekia rodem" (Wycl. Morskie) — do tej polityki pewnych zmian PTf,03 °„wal;e Polon" gdańskiej z — , i ^xi* ^ i ^ Zt .i 6 m y podjęto w czasie krótkiego Mika Waltari: „'Erripcjanin Sinu- pontyfikatu Jana XXIII i dla- he" (Czytelnik tłum. Zygmimt fppn wła^nip St Ma^kipwicz janowski) — głośr.a powieść histo- łort«4 IOW ,1; ryc^a zawierająca barwny obraz od tegOZ 1953 roku, rozpoczyna epoki rewolucji religijnej i spo- analizę wydarzeń W tróikącie łee^nęj za fanona Echnatona; _ 'NTRIT _' Wiłlam Faulkner: ..Absalomie; Watykan ink* Jr-. i.,Ka. Absalomłe „ (piw., tłum. Zofia Kierszys) — wyd. drupie; Iwan Tnrgitwiiew: ..Dzieła wy- Przyznać trzeba, że lata 1958— 1965 obfitowały w bardzo zna mienne wydarzenia,, z których SS^Z^:' P. Hprtr. Posuwie- Pw' Hf-t-*/ ___ ____— tom I — ..Zapiski myśliwego", biskupów zachodnioniemiec- '..wSenne kich wysuwają się na pierwszy wody", tom iii — ooowiadania. plan Prżwy«ław Bnrełiard: Węgry Autor koncentrując się na o- ^edz?„ Powszechna) - popularny ... , , , , . , przewodnik turystyczny. pasie i analizie faktów z lat soborowe dyskusje i słynne o rędzie episkopatu polskiego do J. K. tradycje nieżyczliwości wobec Polski. Władysław Gomułka: „O lepsze jutro polskiej wsi" (KiW) — przemówienie wygłoszone na III Zjeź- Na zdjęciu: upragniona wolność dla więźniów największego hitlerowskiego obozu zagła- dy — Oświęcimia. ÓJ pobyt w Oświęcimiu zakończył się w zupełnie nie o-czekiwany sposób. Któż mógł przewidzieć, że ten leżący na jednej z górnych prycz siódmego bloku, zawsze milczący Niemiec Schlueter okaże się denuncjatorem? Wprawdzie wiadomo było że to kryminalista, ponieważ nosił zielony winkel, ale przecież mimo to w Krankenbau ratowano mu zdrowie i pomagano w miarę możliwości tak samo, jak innym. Odwdzięczył się za wszystko po swojemu. Już od dłuższego czasu przemycaliśmy do obozu kobiecego różne lekarstwa. Warunki egzystencji były tam nieporównanie trudniejsze, niż u nas. Dur plamisty, biegunka i inne choroby powodowały masowe zgony. Do Leichenhalle przywożono stamtąd codziennie po kilkadziesiąt, nieraz po kilkaset zwłok. Kobiety za prośrednictwem naszego dotychczasowego Lageraelteste Schustera pro siły o leki i środki opatrunkowe. W tym celu Włodek wypisywał jako lekarz bloku większe zapotrzebowanie i targował się z SDG o dodatkowe przydziały. Re-nek Kromer, który w naszym bloku pełnił funkcję aptekarza, pobierał leki i następnie załatwiał przesyłki na FKL. Oczywiście wed ług regulaminu obozowego było to przestępstwo, za które groziła utrata funkcji i nawet kara bunkra. Obowiązek solidarności był jednak sprawą ważniejszą niż obawa przed odpowiedzialnością. W gruncie rzeczy nie było to żadne bohaterstwo. Pomijając możliwość denuncjacji, akcja pomocy była tak zorganizowana, że prawdopodobieństwo wykrycia przez esesmanów było minimalne. Zdrajca Schlueter podpatrzył nas. Nie wiem, co wówczas myślał: że han- dlujemy lekami, czy też chciał się przypodobać e-sesmanom i zasłużyć na wygodną funkcję po wyzdrowieniu. Tego właśnie dnia widziałem go pod drutami obozu cygańskiego w rozmowie z obersturmfueh-rerem Thilo. Natychmiast tknęło mnie złe przeczucie, gdyż nigdy nie zdarzyło się, aby Thilo w wyraźnie konfidencjonalny spo- CAF—WAF nie dałyby efektu i wybrał inne rozwiązanie. W tej niewesołej sytuacji odczuliśmy czyjąś zupełnie wyraźną choć nieuchwytną opiekę. Obercapo Otto — Niemiec, komunista, uczestnik walk w Hiszpanii, już po dwóch dniach przydzielił nam lekką pracę na suchym gruncie. Front wschodni zbliżał się coraz bardziej. Potężniał sób rozmawiał z jakimkolwiek więźniem. Natychmiast pobiegłem do bloku. — Schlueter coś knuje! — powiedziałem Włodkowi. — Trzeba uważać! Ledwie zdążyliśmy uporządkować wszystko co należało, Thilo wpadł do bloku. Panował nad sobą, ale widać było, że jest wściekły. O nic nie pytał, nie przeprowadzał żadnych dochodzeń i z miejsca wyrzucił nas trzech do obozu roboczego. Myśleliśmy, że na tym sprawa się zakończy — okazało się jednak, że to dopiero początek. Thilo osobiś cie polecił skierować nas najpierw do kommanda Koenigsgraben, a następnie najbliższym transportem wysłać do kopalni węgla pod ziemię. Kommando Koenigsgraben było po kompanii karnej najcięższym przydziałem. Więźniowie pracowali przy wykopie rowów melioracyjnych w bagnistym terenie nad Sołą, zanurzeni po pas w błocie. Zesłanie do pracy pod powierzchnią ziemi było równoznaczne z wyrokiem śmierci. Thilo zrezygnował więc z dochodzeń, które prawdopodobnie dochodzący z oddali huk dział — słychać go było wy raźnie już nie tylko nocą, ale nawet w biały dzień. Twarze więźniów poweselały, każdy silniejszy grzmot powodował ukradkową wymianę spojrzeń pełnych nadziei i radosnego oczekiwania. Esesmani zastosowali dodatkowe środki ostrożności. Przed każdą z obozowych bram zbudowali naziemne gniazda karabinów maszynowych, zwrócone do wewnątrz. Ponadto zdwoili posterunki na wieżach wartowniczych. rozstawionych wzdłuż drutów. Wszystko w celu opanowania rozruchów jakie mogły nastąpić wśród więźniów na wypadek załamania się frontu i przekroczenia Wisły przez oddziały radzieckie. Po kilku dniach nawiązałem kontakt z obozową organizacją ruchu oporu. Skierowano mnie do jakiegoś majora na szóstym bloku, który wyjaśnił mi plan samoobrony więźniów na wypadek próby likwidacji obozu przez esesmanów. — Obejmiesz — powiedział mi — dowództwo nad zgrupowaniem, które w razie ogłoszenia alarmu zbierze się w pobliżu kuchni. Stąd zaatakujesz bramę, a po jej wyłamaniu gniazdo karabinu maszynowego, z którego ostrzelasz narożną wieżę. To twoje zadanie. — Skąd ludzie będą wiedzieć. że ja dowodzę? — zapytałem. — Ci, którzy powinni wiedzieć, są już powiadomieni. Reszta podporządkuje się. Niezależnie od tego dobrze będzie, jeśli zawczasu pozyskasz sobie sam kilkunastu całkowicie pewnych więźniów. To ci ułatwi akcję. — Ilu ludzi ma liczyć zgrupowanie? — Trudno określić, to będzie zależało od sytuacji. Może jeden, dwa tysiące. — Ćzy jest jakaś broń? — zapytałem jeszcze. — Nie ma. Musicie liczyć na własne ręce. — Rozumiem! Cały teren znałem na pamięć. Największą trudność stanowił wybór miejsca zbiórki alarmowej — ustawienie baraków obozu Birkenau było tego rodzaju, że właściwie nie istniały martwe pola, chroniące nas w tym przypadku przed ogniem niemieckiej broni maszynowej. Trzeba było wpierw zlikwidować wieże strażnicze, z których ogień krył międzybarakową przestrzeń wzdłuż i wszerz obozu. Zadanie to przypadało innym zgrupowaniom bojowym. Cały plan samoobrony niezależnie od trudności organizacyjnych sprowadzał się właściwie do jednego stwierdzenia: masakra była nieunikniona, a wynik wątpliwy. Ostatecznie nie mieliśmy innego wyjścia — tak czy owak czekała nas śmierć. Wybraliśmy śmierć w walce. Nie zdołałem jednak wykonać zadania. Koledzy z Schreibstuby chcieli nas jak najszybciej usunąć spoza zasięgu władzy Thila. Właśnie zestawiono transport więźniów, który miał odejść w głąb Rzeszy. Włączono i nas. Przed przerzuceniem na kwarantannę zameldowałem o wszystkim majorowi i przekazałem mu kilku zwerbowanych do akcji więźniów. GRACJAN FIJAŁKOWSKI PODPORA BUDŻETU Ostatnio opublikowano sprawozdanie z wvkonania budżetu księstwa Liechtenstein za 1965 r. Jak informuje „Filatelista" ogólne wniywy do budżetu w 1965 r. wyniosły ponad 38 min franków szwajc., z czego na pocztę przypadło 15,5 się znaczek z reprodukcją portretu dziewczynki. 20-lecie UNESCO Kamerun upamiętni! wydaniem znaczka przedstawiającego dwóch Murzynów przy pisaniu. Różne rasy gołębi przedstawione zostały na siedmioznacz-kowej serii, wydanej przez nych, kwiatów polnych i mo- dało okolicznościowy znaczek min franków a op*^' celne t>rIi- Niewątpliwie duże zain- przedstawiający rodzinę czy- Kubę wyniosły 9 min franków. Czys tresowanie wzbudzą znaczki tającą książkę. Monaco wydało trzy znacz- -----t ser'i „malarstwo eurooełskie Na Cyprze ukazała się nowa v, ZZ w zbiorach polskich". Zbiera- seria stała, składająca się aż m cze znaczków sportowych bę- z ją zn-cz^ów z reprodukcjami tr^te^ u®ry książęcej Uka-dą musieli zadowolić się po- antycznych posągów, naczyń, wydany w "niem swych zbiorów i ,nhvttAu7 ■ńW1?.zku 2 kongresem oceano jedynie o jeden znaczek, po święcony XX Wyścigowi Pokoju i o serię przedolimpijską ty zysk z samych znaczków wyniósł 12.3 min franków. Warto DCdk-e£lić, że wpływy poczty Liechtensteinu w ostat- Sta dziesięcioleciu zwiększyły *k'm°net L architekto- nrKasta. się aż 15-krotnie. PRZEWAŻAJĄ MOTYWY wraz z bloczkiem. Wydane zo-sfann trkże znaczH noHviecn_ ne VI Kongresowi Związków Zawodowych, 100. rocznicy u-rodzin Marii Skłodowskiej-Cu- Plan emisji polskich znaczków na bieżący rok przewiduje wydanie 13 pozycji. W pierwszym kwartale br. ukażą się jedynie dalsze znaczki z serii „Pomniki Walki i Męczeństwa" oraz seria poświęcona jeździectwu. Bieżący rok obfituje w serie motywowe. szczególnie z tematu flora i ZAGRANICZNE fauna. Wydane zostaną m. in nicznych. rocznicę otwarcia Pocztowej Kasy Oszczędności Filipiny upamiętniły ' wydaniem trzech znaczków, na których przedstawiono budynek PKO. wiono statki które brały udział w badaniach oceanograficznych. Dla wyrażenia solidarności z walczącym Wietnamem NRD wydała znaczek z dopłatą, Górna Wolta wydała znaczek przedstawiający dziewczynkę rie, 50. rocOTilcy Rewolucji lotniczy z podobizną W. Chur- z karabinem, sadzącą kwiaty. Październikowej 1 Dniowi chilla. w Nepalu ukazał się zna- Znaczka. W Japonii weszły do obiegu czek upamiętniający oddanie dwa znaczki poświęcone trój- do użytku gmachu Światowej NOWOŚCI skokowi i strzelaniu. Oba Organizacji Zdrowia w Gene- znaczki wydrukowane zostały wie. na tym samym arkuszu. Niger wydał dwa znaczki znaczki z reprodukcjami ryb W związku z akcją rwalcza- W związku z Tygodniem lotnicze poświęcone zdobywa-e etycznych, roślin chronią- nia analfabetyzmu Chile wy- Dziecka w Jugosławii ukazał ni u Kosmosu. Przed 15 laty KOSZALIŃSKI OH&AN KW 2JŁt>w0C20MI3 60#CKN*R3 Koszalin, 28 stycznia 1552 r. donosił • •• W dalszym ciągu w zakładach produkcyjnych i instytucjach odbywają się masówki i zebrania protestacyjne, na których koszaliński świat pracy zdecydowanie protestuje przeciwko utworzeniu neohitlerow- skiego Wehrmachtu. * Robotnicy i chłopi podejmują liczne zobowiązania dla uczczenia 10. rocznicy powstania PPR. * W Koszalinie odbyło się spotkanie bokserskie między reprezentacją Koszalina i rezerwami Warszawy. Zwyciężyli koszalinianie 14:6. Z koszalińskich bokserów wyróżnili się Kosicki i Zuratoicz. * Kina wyświetlają: „Nowa Huta" w Koszalinie — „Śpiewak nieznany" prod. francuskiej, „Młoda Gwardia" — JDom na pustko- uńu' 'prod. polskiej, nia" w Słupsku — z przeszkodami" prod. czecho słowackiej. * W województwie występuje Państwowy Teatr Polski ze Szczecina ze sztuką M. Gorkiego „Śmiali ludzie". * Rozbudowujący się Koszalin potrzebuje coraz więcej gazu. Stary piec nie mo» że zaspokoić potrzeb. Dlatego też w ub. roku rozpo-. częto budowę nowego pieca o zdolności produkcyjnej większej o 30 proc. od produkcji starego. Zostanie on uruchomiony już w bieżącym roku. Nowy piec będzie wyposażony w nowoczesne urządzenia pomiarowe, dzięki którym będzie można uzyskać wyższy wskaźnik wydajności gazu. Opracował: MAR „Żona" Angielski biochemik Fryderyk Sanęer otrzyma! W 1958 r. naprode Nobla. Kiedy pytano go, co zrobi z •-trzymanymi pieniędzmi, odrzekł bez namysłu: -T- O, moja żona z pewnością znajdzie doskonały sposób szybkiego ich wydania! GŁOS T* 25 Str. 1 ,=> — Czy Niemcy wiedzieli, że w zagłębia lubińsko-gło- ffowskim leży miedź? Są tacy, którzy pogłoskom tym dają wiarę, chociaż odpowiedź jest prosta: skoro wiedzieli, dlaczego jej nie wydobywali. Nawet nie robili w tych okolicach poszukiwań. W okolicach Bolesławca i Złotoryi, w tzw. starym zagłębiu miedziowym są trzy kopalnie. Były one eksploatowane przez Niemców i zostały przez nich zatopione. Dopiero ogromnym nakładem kosztów i sił odbudowali je Polacy. Bo roku 1965 wydobywaliśmy 15 tysięcy ton rudy miedzi rocznie, co stanowiło 0,4 proc. światowego wydobycia. | IEOCZEKIWANIE, w £ roku 1963 staje się jasne, że miedź będzie wkrótce, a raczej już jest, trzecim po węglu i siarce dobrem narodowym. Polska, pod względem zbadanych zasobów rud miedzi wysunęła się na 6. miejsce w świecie i na pierwsze w Europie. P>.ewe-lacyjne to odkrycie poprzedziły żmudne badania nau kowców Politechniki Wrocławskiej (prof. Zwierzycki) i geologów. Prowadzone w końcu lat pięćdziesiątych koło Wscho wej, w wo . :r: • rv im wiercenia wskazały na rudę o małej zawartości miedzi. Jednak na złoża właściwe trafiono w obrębie Wału Przed-sudeckiego, w okolicach Lubina i Polkowic. W roku 1960, kiedy trwały żmudne prace geologów, trudno było na mapie doszukać się tych miejscowości. Lubin, miasteczko powiatowe, liczyło 4,5 tysiąca mieszkańców, a Polkowice były ledwie osada. Złoża rudy miedzi ciągną się pasem od Legnicy aż pod Zieloną Górę. Ale niełatwo do nich dojść. Leżą one głęboko. Nie ma śladów, ani tym bardziej dowodów, by Niemcy dokonywali poszukiwań na takiej głębokości. Miedzi — jak się okazało — towarzyszą i inne szlachetne metale: srebro, nikiel, kobalt, złoto, cynk, ołów. Ziemia zazdrośnie strzeże swych skarbów. Na głębokości 500 m zaczęły się dramatyczne trudności. Pierwsze szyby zostały zalane wodą. W historii budownictwa kopalń w naszym kraju nikt nigdy nie natrafił na tak trudne warunki pracy. Grunt wokół szybów zamraża się na głębokość kilkuset metrów przy pomocy specjalnych urządzeń. Mimo to, lodv puściły i po raz drugi oba szyby główne zostały zalane.. Właśnie wtedy, kiedy po długich miesiącach żmudnej pracy, zostały już prawie oczyszczone z wodnistej kurzawki. Dziś wydarzenia te są już legendą. Mówi się językiem naukowym, że na głębokości 490—500 m leżą niebezpieczne dla górników warstwy górotworu złożone z iłołupków i dolomitów wodonośnych. Przy budowie pierwszych szybów L-l i L-2 opracowano specjalną metodę przechodzenia przez te warstwy. Szyb obudowuje się wewnątrz stalowymi obręczami i wzmacnia cementem. Dziś na dużej głębokości w jednym i drugim szybie górnicy spokojnie rąbią chodniki. A tych będzie, w Lubinie i Polkowicach, 120 km pod ziemią! Budowniczowie kopalni miedzi w nowym zagłębiu (lubiń-sko-głogowskim) są ludźmi skromnymi. Może zbyt przejmują się swoją pracą i kłopotami, na które co krok natrafiają, może nie mają czasu na propagandę dobrej roboty. Kiedy np. podniesiono na Górnym Śląsku połowę wieży nadszybia, głośno pisała o tym prasa, podawało radio, zachwalała telewizja. Na terenie głównych kopalni Polkowice I dokonuje się przesunięcia budynku nadszybia, o wadze 1500 ton (78 m długości, 14 m sze- rokości i 21 m wysokości). Cztery niepozorne silniczki (o mocy 4,5 KW) ciągnąć będą po szynach gigantyczną konstrukcję, która przesunie się milimetr po milimetrze na odległość 80 m. Wewnątrz nadszybia trwają nieprzerwanie prace wykończeniowe. Szkli się okna, wstawia urządzenia i maszyny. Dzięki wynalazkowi, (którego autorami są Wacław Minta i Władysław Polak) montaż nadszybia i wieży zostanie przyśpieszony o 20 miesięcy, a gospodarka narodowa zaoszczędzi 101,5 min zł. wać kwas siarkowy, wytapiać srebro, a nawet złoto. Dziś umie my pozyskać metodą przemysłową, z rudy miedzi, tylko srebro i nikiel. Pozostałe metale można oddzielać tylko metodą laboratoryjną. Czyżby przyszłość należała znów do alchemików? Już obecnie w zakładzie doświadczalnym, w Polkowicach, produkuje się koncentrat rudy miedzi o dużym stężeniu. Przerobiono dotąd 85 tys. ton rudy uzyskanej przy drążeniu chodników. Zdaniem dyrektora naczelnego, mgra inż. Tadeusza Zastawnika, wartość uzyskanej miedzi zrekompensowała w pełni koszt budowy tego nowoczesnego zakładu, służącego do wzbogacania rudy. Z żużlu pomiedziowego wytwarza Przymierze Porozumienie między Francuską Partią Komunistyczną, a Federacją Lewicy Demokratycznej i Socjalistycznej (FGDS) nastąpiło 20 grudnia ub. r. W ostatnim tygodniu FGDS osiągnęła podobne porozumienie ze Zjednoczoną Socjalistyczną Partią Francji. To przymierze sił lewicy francuskiej ma na celu obecnie nie tyle stworzenie frontu ludowego tego typu, jaki utworzono we Francji w 1934 r., ile siQ l wytypowanie wspólnych kan- W Bonn po staremu. Zmieni! się rząd — pozostała stara polityka. Bonn kontynuuje szantaż atomowy, nie uznaje status quo w Europie. Dowodem tego była niedawna prowokacyjna wizyta Kiesingcra w Berlinie zach. Abstrahując oiwRaŁUBANAS1 AM TOGO Zdzisław PIŚ Podniesiona już i przesunięta została wieża nadszybia (52 metry wysokości). Przejechała ona na rolkach około 70 metrów. Zwiedzając kopalnie nie mogliśmy początkowo zrozumieć na czym to osiągnięcie polega. Usprawnienie racjonalizatorskie było proste i logiczne: kończono równocześnie budowę szybu i montowano nadszybie. Inaczej budowę nadszybia można by rozpocząć dopiero po ukończeniu wszystkich prac przy drążeniu szybu. Kto by przypuszczał, że budowa kopalni miedzi pochłonie tyle wody! Z jednej strony zamraża się ją wokół szybów, bo jest groźna, a z drugiej — kopie się 68 studni głębinowych, by dostarczyć wody na budowę! Z wodą w ogóle są kłopoty w okolicy. Jej poziom znacznie się obniżył, narzekają na to okoliczni rolnicy. Kłopot jest też z wodą o dużym zasoleniu (20—25 proc.). Solanka niszczy maszyny i urządzenia. Politechnika Gdańska o-pracowała specjalne powłoki zapobiegające korozji metalu. Ale na to trzeba było trochę czasu, chociaż tych kilka miesięcy, jakie potrzebowali naukowcy, to bardzo niewiele. Słoną wodę, wydobywaną na powierzchnię trzeba odprowadzać specjalnymi kanałami. By uchronić przed nadmiernym zasoleniem Odry, buduje się 4,5-kilometr długości basen o betonowym dnie i brzegach. Będzie w nim składany urobek pomiedziowy, solanka natomiast nie będzie ściekać na pola. W przyszłości urobek ten będzie mógł być pożytecznie wykorzystany dla potrzeb naszej gospodarki. Dziś, na całym świecie, nikt nie wie, co z tym robić. Dotąd czynna jest w Polsce jedna tylko huta miedzi w Legnicy. Jej moc w najbliższych latach znacznie się zwiększy. Powstanie druga, nowoczesna huta miedzi „Głogów". Miedź będzie się otrzymywać metodą katodową. Ponadto w głogowskiej hucie będzie się produko ☆ Czy wiecie że • •• _.Bvło to w gó- ..-PENTAGON — oracza pięciokąt mb pięciobok. Jest to też potoczna naz.,va ministerstwa wojny rach Turyngii w USA, pochodząca od kształtu bu-184.1 r. Feldżan- 0 mld. dolarów, nim MiUerarad, suma ta stanowi 53 proc. wartości który już po raz całego majątku rządowego USA drugi próbował w iraju i za granicą. Pentagon ucieczki z nie- jest ra jn właścicielem 1.230.000 mieekiego stała- ha ziemi w Europie i innych częś-£u. 3 ucieczka u- ciach świata. Na potrzeby Penta-dała się... gonu pracuje przeszło 90 proc. uro" przemysłu lotniczego USA. Ki proc. Ostatnio w Togo armia prreJęła władzę. Na czele rządu stanął 29-letni podpułkownik Eyadema. Był to w ciągu minionych 2 lat trzynasty udany przewrót w A* fryce, a drugi w Togo. Mitterand teryzują wypowiedzi udzielone przezeń lewicowemu tygodnikowi ,,Le Nouvell» Observateur": „Jestem zwolennikiem Europy politycznej, rir.drzędnel wobec Europy gospodarczej. Ale zbyt często robi się ze zbudowania Europy rodzaj tamy przeciw ZSR"?. G-lv komuniści m"Wi'' o Europie, nie mają na my^iii E'iropy ojczyzn, le^z oodobnie lek 1a, pralna Europy, nastawiającej się na pokojowe współistnienie". Pod Kfonachium w NRF buduje się „park cudów", wzorowany na podobnym parku, stworzonym ku ucicsze dzieci przez Wal ta Disneya w Kalifornii. Bawarski „Disneyland", choć podobnie jak miasteczko Disneya będzie miniaturą zabytkowych osiedli, odtworzonych z całą precyzją — ma przecież swoją zachocii.ionierniec-ką specyfikę: ziemie Rzeszy przedstawione są tam w przedwojennych granicach. Po tyiu lekcjach życiowego realizmu aż dziw bierze, że ojcom przyszłych użytkowników bawarskiego „Disneylandu" jeszcze takie cuda nie zbrzydły . .. Fot. J. Piątkowski mmmmm •••.. ----------^ Za niespełna 10 lat Lubin będzie miastem liczącym 35^ tys. mieszkańców, a najmłod-1 sze śląskie miasto Polkowice * — rówieśnik naszych Kępic — 30 tys. Ludność historycznego Głogowa wzrośnie do 45 tys. osób, a Legnicy do 120 tysięcy. . ______________- ______ W Lubinie czynna jest szkoła •!,w. r' 1?/"°,• 3<~den z 6 przemysłu okrętowego i teleko- ___. i i j i -u i synów ko.ejarza. Stitdi-iląc zdo- munikacyjneso. Ogółem pracuje rzemiosł budowlanych, szkoda; bywa dyplomy: prawa socjologii, dla Pentagonu ok. 14 min osób. górnicza i technikum Z trzema ; historii literatury francuskiej, w - wvd-'8ł«mi W budowie 5f-tno«zdobytiiu dyplomu z historii (4-go) \\> »» ~ , i prze5Łzkxxi2i:a nw wojna. W 1344 r. wa szkoła. Patronat nad kopal- § po wyzwoleniu Francji mając lat niami miedzi objął Związek śj30 — zostaje deputowanym do Młodzieży Socjalistycznej. Dy-j zosTal^mmistmm rekcja chwali ?obie ooczynanial upadek iv Republiki zastaje ąo u tej organizacji. Uniwersytet 1 szczytu kariery, w v Republice Robotniczy ZMS pomaga wie- g lu ludziom uzupełnić wykształ- 1 cenie i zdobyć nowe kwalifikacje. W samym Lubinie co piąty mieszkaniec uczęszczał na kursy. Praca górników jest ciężka. Większość z nich pochodzi z okolic Wałbrzycha i z Górnego Śląska. — Co innego jednak praca w kopalni miedzi, a co innego w kopalni węgla — mówią górnicy. Na dole, w chodnikach, jest gorąco. Temperatura dochodzi do 25, a nawet 30 stopni! Praca górników jest przedmiotem badań służby zdrowia, Akademia Medyczna we Wrocławiu prowadzi badania specjalistyczne, szuka środków zapobiegania chorobom zawodowym, które już dają znać o sobie. Czy rudy miedzi znajdują się jeszcze w innym rejonie kraju, poza Wałem Przedsu-deckim? Owszem. Złoża ich ciągną się szerokim pasmem na północny-wschód Wielkiego Niżu. Głębokość pokładów rudy sięga tam jednak 1.500 metrów! — Jak dotrzeć do tej miedzi, niech się martwią nasi następcy za kilkaset lat — mówią żartem lubińscy geologowie. Niewątpliwie postęp techniczny ułatwi im to znakomicie. Do miedzi jest już blisko, chociaż bardzo głęboko. Za niespełna półtora roku pierwsze szyby w Polkowicach i Lubinie ruszą pełną parą. GtiMA WOLTA Sart&trwe fdango I I . i. o\ ■Sokodes BIih ba "Atakcsme 1 i «? i " IKIu to i >-UJ 5 o X < Akra _ ^^ZATLANTYK^z Z PRASY Amerykańska operacja w „żelaznym trójkącie" przyniosła przeciwne zamierzonym rezulta ty. Nie znalezio-r.ono partyzantów ale spalono wszystkie 1 p o 3.P1 a p P as 8':! olf | » 3 » w 2 2. ft? 2. 2 te P ST. v3 "2 £>0 i Bgprl o 3 <2 S SL 2. cni p ,A *» !"* ■ «. 3S3 p 3 -• (0 ^ p, Ł3 " "3" 3. - 3 te "3. * - p M <4__ 2. te _ te p a 2 p N- o a < a a < i i a O ?i. ►» JJ; p te a 2" a . p p p - ™ S ^ a f p - _ A N Cr — vs >0 35 S' ■ ?rrt rt a ot *».«• 03 N 39 >-d -i p £ **• cr o a -i 13 rs 3 © a tS° 2. < M«* __ O o* ^2 W 9 NW HO SH HH O t* W > SI n »25 o tę en fs n- w ;r cu te o «T "•8 ,*• ' i : o ■ 3 P r* P PT S O 3 O N £ 3 3 s> 3* p ftiS®, g Pa-® o -3 3 CP o. 2.3 3 P w a a-?3" N g 1 m e o B •§ 2. ?=r « n- » » • £ 3 £ o, N te" ^ ^ 3 3* 1 5 9 O* o ją A >1 3O?Ł P i I 6 /» W •05S 3 «s cs>« w *® I 3 I 3" ^ S? S ° p te 2 .a £> a g N " a 2. W A O " : « o •e 3 fi -i p fi Vi .N 3 •• » £ <ĆD 1 ^3 w al 3 2* © < £ n> 5 — ca . 2 N £, ^ «-< «4 S. n » 89 a te 2Ł a « 3 = ^ g. N w a g* 89 ■» ° 2 3 re ^ a o =' B g.o« 3 tJ n 3 a^i ■« s ■n n o »r "flo1 "fi 2. « SI ^ te < a * *< r2 3 S® M w = a2. 3 3 i " N ®S < 3 N fi P p P # L ^ b 3 3. N* I O Vi -0 >(b ■■■ a. 3 N £* 5* ca "O 0 & 3 fo ^ ^ E ^ ,5 rt> (T) 5* c - w cL £ » W g S* ^; k>j o £ 2 P S. P- TJ 43 a & o «o. W a w o a 13 o SL s* s •a o S o «3 O a P 2 S N« P "T o to » 89 te o 3 «s» o o 3|3 <89 S. C 3W| c m -o 3 ? 0 I 2 1 Soir1^' Q} O C gr|>'2.>,2. 3 O- to 5T1 to "O S 0^2 O to os • a ^T> W N 2" -5* N* ^ ,-*4 £0 £ 3 -* r3 i^s cu «< 3 r-f- 3 M '•<: o" N w s g M 3 r>-V " O 3 PT 2. g. « ^ 0 3 O 3 £. S O jr- D w 5. 3 n ?d' 3" ą 05 'o !T <5* 3 ^ C ^ p o ts ^ fc_, ^ O t/l r-f !*^ S s3 N V! 3 O-. ^ o ^3 O O NJ' ^ O- 3 oś _. 3 xs X) p p 3 ~ S W* N V> 3 ?r -O P O "-! P N- a w S"», 2.3 - „o N' 3 P P a o H'3o S535? n -~j a 3 ^ cl > ^3 n-TJ 0) p 3 3. • JO •O fD J19 p N u N 2. O O" <_,. O T) ^ fD $3 t»> T3 p . 3 hJ3- 0 o ?r ^ 1 ro g.5 _, a S; o to £ OS 3 M 5"^ g* I r*i Oj | CO Q O- 03 " *" 2 ■« o '< N 3* 3 N g •05 £0 >~S 3 3 2. ^ et, P ,._4 HV ę_J> h-. n>* C 3 o 03 5.5 w i < a« ł p >"! p 3 o ^ n 2 2. W K JLo*« ® f N M ,ell° -■was 3 ° 2'-2 3 -Ci ^ "2 -rO fD C S"2.cr G 3^ M 3 S N-^' 2 M ►Ci T3 c o K w CD -—i- P "C> 3 3 fi "< S- N H n jd P O ^ a « G ^ i t N 3. r" 0 a ^ a t 1 I ^ 3 !D W 3 3 •s.s ■? a? S- c ►M Q •d p SI ►, a ffi o CK! P tS 3 cr 3 3 53 4» 3 «' *> « fi- rt p ° ? N < ^ •O 3 « ■"J Om'. N ^ >89 s (9 <1 ^ N JT* 89 <5 ® 3" • (W g O N fl> 3 5! 3 _ O 5. ►t 3 «*- N p — O' SC |»«a VI ts N w E ^ S"3 " #9 - a 3 S"? « £. SI *3 ©' i. 31 ^ O- 89 Ww 09 N 3?-63 N 55 ^ ™ o «- a x- r' -» ja „ « ->C 3 * 2 ""•<* rt m n ® te o s- & a O &9 I I N * i VJ ^ O- ~. ►1 P t3 ^ 1,3 <3 © 2- S ST o *-p » N » N p 2 P s ^ 3 s. o> •-*« ^5 C^ł {U ^ ^ 1,3 <3 © 2- S ST o • w ts o O *-p •J 3 » N » N p 2 P s ^ 3 s. o> •-*« ^5 C^ł {U ^ ?T ti ■o a o p 3 n N W) © .■•źS' 3 "C w < •-! M ° t3 o a • N - C2 ^ »— M O N w «q-K S-s te B135 3 2 © Ml O W C«? . 5 P 5; : rs» ^ ć« 5 c- 5 c 3 18 5 2 * < o, 5*2. © 3 I J99 3 < P < 3^. 3 O" 0 ^ N- Oi « a* 1 O K* a hj N hT p 3 a p Vi N N * a * « 3 1 3 n te a a S.H ^e o cr v> ' o" P" ' 7 v3" '"D O So *rS 13 CD -CD co A ę« •0 @-e •CO 3 . V! >-( <0 i «-+. n 2-^S-p95^ : waa! •30-30 ^ 2 cr N O o n> ^ "£• » •3 m tO N ^ ^ CPCl O* 3 p *3 >—• p O 3 rfU i* O < p 3 1 p » ET z 3 p 5' 2. 3 ^ ■f> S 0 fi N i A W 2.-5 n <<" 3 r: ~* a--- N 3 A N- 3 ^ ,l<: o Sr> p ot p w <-t Jr *y p r+ u, < CL < O 35 -'r- • N 13« V O '1 -• Tn *~i O . OT *"*■ ^ <1 fvJ4 3 N » 2 -§ 3 ^ O/i 3 ^ 3 w o 3 o a ?r p a o n w ^ 3. ^ rs sr^S? ?r E 3 ~ ^ (0 ^ 2 p a 5 n- —i o p a o i n- S. O 3 ui «< 3 p ?r tr & 2. c o n 3 p a 3 VI ** p p 3 ►1 a 2. .2 N ^ I S- ^ 1 I- 2. Hc E © : <*.« 2p e 3 ^ c £: | 2. o P i te „ "3 ? a o > 3 * Z W A* o •a a m a n 2 2 £2, ?r p W d w o N XV 5- 3 o 3 to >1 siU o 3 3 m t to N 2. a < a a § 3 N ii. £■ v> P" te aj"'u 3 5"10 ^ 3 o *-t o a, 3 n p t—» o ^ * 0 i=j o n> N ?? £a c o o 3 fts: N p I << N i- N /B tr: te O ^ X"3 -3 sS >-i i-j c t> p N to < x* 2 3 a o P c ^ 3 w o 2.- -f>S< O M ~ o^g* a ' P "3 2 3 O- 3 "■ o 0 3* O 3 -i rt O '2.» fi ^ 'SJ fo 3 >n 2.-® o p te a 3 fi- 3 Et te I-3- m' w 3 ^ 2 TO 3 A 2 0 S-^-Se-ł^* r- & ST 5 w n 3 ® W &S-3 ^ "n. « 09 O u > j TO 3. O a* ^ Q> ^ p S'I § S°g o , 2. o A t* waŁ TT 3 O << 3r* N- O 5 jr oi i4 a- P-« fj Ł « ^ *-*• »3 <-s 3 ii a. s;* x." 03 a a o n3 c 2 a 3 SŁ ►a te p p W !" O 3 » ^ p 2. a •A 3 WE. ? 3 o £. ui c/i p E&2. 3 p O 3 N O 3 e 3' 09 3 N 2 M 09 3 1—■ eri-■ J39 ("rtj a ^ o S to K ^ S =3 3 ■ N p ■13.3 8 c m N 3 *± 3 W •—rfD 3* 1 O N- £" ^ & ° C S!" N V? ^ 2- p 3 a 3^ w t- 0 N Eg *■2 p p TO 01 Bkrf •3 3t 3 p §« 3^ ^ S to 3 W o p 3 I a' 2- 3 *5 o 3 ^ 2.^9 o. 3. O N Ul 2. a ta •te 'f? o ^ S-3 2-2. SS2.2. i n o i 5?" 3" < 2* te 2. «NJS MgS 2."®1 c g, a » 3 ^ 3»pq ?T 2. o 2- o. 3> A" J ^ 3 c ^ iłs ?r 3 Q •O O t-t O ?*& p1 to p c N- a 2. a 3 o 3 o a' w ?r W w ST 0 Q n P- 2. B « c a 4 •° ti' M 5" £ h3 - v to ~ ^ eiJNc c p, ° *5Ig^SS » 2 ^ s s a «i w S S. e S * o oJBJŁS" . C« CO S. ' a ^ ^ S E1S'K C *-a™3 « i ! jŁs^tfE 5n.£.O S Ł B ^ O P.« Ex* 3 i »n«o prt«»a p,m &i3.§|58£|5 - asa" o s «■ M w » to ws® W "O H e f> <> » "* ®- ^ | gg-ff 2-c Pwf 1 85 d"^** S.» o •< *<; -"Orfti n N .J & 2': ^ r* Ss 2-£K°5wB ib s- g 40 js |b — o ?•< irl 6« "" sssg" SE 'S 2 5>'w « 2.Jev" S ^ ^ ąoS>® «i 2 ^ N •— &s ef N Piti»Ss^ w^«j» » 4 sr ir 3 - ŁS" h2b!t o rj n " »5-S:^ B s E H » M S o * -i c s. S' OJnb » i-* 3 £ n «* —. ®» sSS &«< a,?* WB © «-S2o Es v «2®i & »£.£C MN *?» b 1 St3 1 ■ C ^ "«4 w sa d K« •fl K Od I* IW O - 5" i* G N 65 N p Is N o « „ & b 5.E: £' E — j» n o Bą* rt - 3 2- •Ss" S © . p ce v; » ° o*® I N* ^ >< ?& 1 » « cr .S-a 5© :!~ 3'® •< 3 al1 S,?Ł E^ 2 • m c^2 w &) & i z *