Wydanie świąteczne 25, 26, 27 marca 1967 roku Nr 73/4 (4491/2) 12 stron ZALUDNILIŚMY niezabyszewską świetlicę. Trzydziestu chłopa w sile wieku i jedna kobieta na okrasę. Oni usiedli w jednym krańcu sali, my w drugim — jak na wiejskiej zabawie. Przyglądamy się sobie z zaciekawieniem ,ale bez nieufności. Znają nas przecież od piętnastu lat — reprezentujemy ich gazetę. Nasza wiedza o nich, też sięga dalekiej przeszłości. Sławna była dramatycz na deklaracja protestująca przeciw niesprawiedliwym decyzjom traktatu wersalskiego: „My, niżej podpisani, jesteśmy Polakami. Nasi ojcowie byli również Polakami i mieszkali w tych okolicach od czasów niepamiętnych i, przynależeli do Polski. Chcemy wraz z naszymi braćmi należeć do wspólnej ojczyzny"... Deklarację podpisali Sikorscy, Cebulscy, Werrowie, Kreftowie, Styp-Rekowscy i ich współziomkowie z Niezabyszewa, Rekowa, Studzienic, Płotowa, Osławy-Dąbrówki... Wspomnienia nie wygasły. Żyją w pamięci, układając się dzisiaj w obrazy na kształt symbolu. Chwalczewski nie musi się przedstawiać, po sposobie mówienia rozpoznasz w nim nauczyciela: — Teraz mamy wczesną wiosnę. Tamta, 22 lata temu, była mroina. W ten mróz uciekający hitlerowcy kazali się wszystkim precz wynosić. Kto tam Kaszuba oderwie od ziemi z której wyrósł? Jeszcze raz oszukał ciemię- - Wio&annkę jego działania. rale, a nowych, lepszych nie " Dąbrowie miejscowi dostarczą. pospołu z robotnikami z pebe- — Przypływu młodzieży jesz b62 .V111!3?11 cze nie ma, ale odpływ, moim 5'P3 / f1??, pisane . Od wypit-zdaniem zahamowany. Mło- *i . bitki droga niedaleka, dzież zatrzymuje na wsi mecha j112 dawno prosiliśmy o zlik-wą-nizacja, czyniąca pracę na roli do warne wina w spółdzielni... lżejszą no i rosnącą dochodo- . j1 gospodarze po-wość. Telewizor mamy prawie Wla^u-. ^ tym przypadku de-w każdej zagrodzie, w każdym <**>* Szg*a: Przewodni-prawie podwórku motor. Uczy- ^zący PRN Mazurek my ich rolnictwa i nie skąpimy aeid-ą^ego na sali prezesa złotówek na oświatę. Czy ktoś "°d ^utra wstrzymacie na nas spojrzał krzywo, gdy P*1™ zbieramy na budowę szkól? P™y«emy później Tylko powinna być lepsza lącz ^SSLia ność z miastem. Ludzie z za- ^I^ZTe Styka ze złości Pokrzywdzony jestem. Elektry bas wieczorny i^ykfiaweześ fIkowali cala wieś' tylko mnie bus wieczorny umyica za wczes jednego pominęli- Nie wiem 11A do Płotowa w ogóle leb^Spia" skasowali kursy, z nami się nie ci,' za projektą podłączenia 7 licząc... tysięcy złotych. Siedzę jak ta — Nowe domy jak wyrosły? ostatnia sierota z babą w ką_ Po „fajerancie robotnicy z cie wieczorami. Nawet gazety przedsiębiorstw brali się do nie ma jak przeczytać.. & ™ T>^ty SPrawa skomplikowana. > ^ wchłonie każdą 1 bę Ktoś tam czegoś przed latami młodych rzemieślników, tylko nje dopatrzył. I snuje się spra-im pomozmy urządzić się i która obciąźa przecież bez_ przetnijmy uprzedzenia.^ Bo pośrednio bardzo konkretnych strach przed „domiarami ma ludzi, pośrednio zaś symbo-wieDcie oczy... liczną „władzę". Sprawa, któ- I tak krzyżują się po sali są- rej od rękj załatwić niepodob-dy i opinie. Punktem wyjścia na Ale też przekreślić jej nie do nich są własne trudności i sposób odczucia — punktem docelo- Mijają godziny w niezaby-wym — sprawy gromady. Kaz- szewskiej świetlicy. Robi sie da zagroda w Niezabyszewie ciemno na dworze. Pod na-oddzielona jest płotkiem. Pło- SZym a właściwie „Ruchu" a-tek na wsi, przestał byc o płot- dresem mają właściwie tylko , . . ... jedną pretensję: „żeby gazeta, Ich sądy pozwalają zmienia która przecież żyje tylko je-sądy o nich. Bo gdzie się po- den dzień, docierała do nich dział gospodarz potulny, sie- na czas". Ale przecież wiemy dzący jak mysz pod miotłą? wszyscy, tu zgromadzeni, że Z ziemniakami to ktos wszystko o czym była mowa „przefajnił". Każą wszystkie dotyczy w równym stopniu ich od razu wymienić na sadze- ^ icb g3Zety niaki. Kogo na to stać? I czy Czy potrafimy wiernie im to potrzebne? Co innego w służyć? Po to się właśnie spo-przypadku tych .którzy kon- tykamy. Z niezabyszewskimi traktują dla Centrali Nasien- gospodarzami „pełną gębą". Z nej czy Krochmalni. Ci wymię- prawdziwego zdarzenia. niają i słusznie. — Po co się tak kurczowo T. KWAŚNIEWSKI trzymamy nieżyciowych przepisów. Jak wymiana owsa na owies nasienny, to cała gromada pod jeden strychulec o- i ZdfCCiS . trzymuje „Przebój II". A może i ktoś ma bardzo dobre stano- f Eli Z 3. Pelcz&rOWd wiisko i chce inną odmianę, plenmiejszą? Za dużo jeszcze tego przymusu, za mało zaufania do chłopa... — Sypiemy coraz więcej nawozów. Rękami będziemy rozrzucać 800 kg nawozów na b°ktarz®. Konn° ale za małe i za słabe. Siewnik zbożowy (tańszy) wytrzyma i 15 lat, nawozowy — (droższy) i dwóch nie wytrzyma. Gdzie tu oolityka? Wcale sie im nie podoba, że 'zopy w kółkach za 60 tvs. zł buduje się takie małe, ale za tó o 1,5 metra za wysokie. (. Przecież nie będa w szopie konali w piłkę"). Albo, że są tak sztywne zarzadzenia w -prawie oowiekszania gospodarstw. („My tu z^e^i nie m^r-"•ujerny. uprawisjae len bez -omieci"). Biadola tylko, krytykują? Nie. Bo jednocześnie: — Może by tak kółko zespołowo zagospodarowało jezioro, — Co ty wyrabiasz — zapytała ze zdumieniem Tuppen-ce, wchodząc do sanKtuarium Biura Detektywów, to znaczy do gabinetu, w którym urzędował sam Tommy Blunt. On to właśnie w swojej osobie leżał na ziemi wśród sterty porozrzucanych książek. — Chciałem uporządkować wszystkie te książki na górze, ale to przeklęte krzesło usunęło mi się spod nóg. — A co to takiego? — zainteresowała się Tuppence biorąc do ręki zakurzony tomik. — O, „Pies Baskervillów". Wiesz, chętnie to sobie jeszcze raz przeczytam. — Mam genialną myśl — stwierdził Tommy otrzepując się starannie z kurzu. — Pół godziny z Wielkimi Mistrzami... Widzisz Tuppence, wydaje mi się, że jesteśmy ciągle jeszcze amatorami w tej dziedzinie. Dobrze byłoby przyswoić sobie pewną technikę. Wśród tych starych książek są kryminały pisane przez największych specjalistów w tym zakresie. Mam zamiar wypróbować rozmaite metody i porównać rezultaty. — Hm, powiedziała Tuppence — często zadawałam sobie pytanie jacy ci wielcy detektywi byli w życiu prywatnym... — Wzięła do ręki drugi tomik. — Niełatwo na przykład stać się drugim dr Thorndyke. Nie masz żadnej wiedzy medycznej ani prawniczej a nigdy nie słyszałam, aby chęć do nauki była twoją cechą dominującą. — Być może — obraził się Tommy — ale kupiłem za to świetny aparat fotograficzny i będę fotografował ślady kroków, robił powiększenia itp. W tym momencie zadzwonił na biurku dzwonek, co miało oznaczać, że przybył klient. Zatrzymany przez Alberta, chłopca na posyłki, oczekiwał aż pan Blunt zezwoli mu wejść do swego gabinetu. Tommy gwałtownie zaczął wpychać książki pod biurko, ale po kilku nieudanych wysiłkach oświadczył: — Właściwie nie ma po co się tak spieszyć. Albert powie, że telefonuję właśnie do Scotland Yardu. Ty idź do drugiego pokoju i pisz na maszynie, kochanie. Pomyślą, że jesteśmy okropnie zajęci. Poczekaj... a móże lepiej będzie, abyś robiła notatki pod moim dyktandem. Spojrzymy na ofiarę, zanim powiemy Albertowi, aby ją wprowadził. Przytknął oko do judasza tak przemyślnie zainstalowanego, że pozwalał bez trudu oglądać każdego kto wszedł do przedpokoju. Ofiarą okazała się młoda dziewczyna w wieku Tuppence, wysoka brunetka z nieco wzgardliwym wyrazem twarzy. — Suknia tania i bardzo ekscentryczna — orzekła Tuppence. — Każ ją wprowadzić Tommy. W minutę później młoda dama znajdowała się już w gabinecie słynnego mr. Blunta. Tuppence siedziała na krzesełku ze skromnie spuszczonymi oczami, trzymając w ręku ołówek i notes. — Moja zaufana sekretarka, Miss Robinson — przedstawił Tommy od niechcenia. — Może pani mówić przy niej otwarcie. Zagłębiając się w fotel, przymknął oczy i powiedział jakby do siebie: — Zmęczyła się pani, jadąc autobusem. — Przyjechałam taksówką — oświadczyła klientka. — O — powiedział Tommy, trochę zirytowany. Zerknął z niezadowoleniem na rąbek biletu wystający z rękawiczki przybyłej. Spojrzała w tym kierunku i uśmiechnęła się. . — Ach, to dlatego tak pan myśli... Podniosłam go z chodnika. Mam znajomego chłopca, który kolekcjonuje bilety... Tuppence zakaszlała, Tommy posłał jej piorunujące spojrzenie. — Pomówmy o sprawie, która panią tu sprowadza — powiedział szybko. Postaramy się pani pomóc, miss... — Nazywam się Kingston Bruce — powiedziała klientka. Mieszkam w Wimbledon. Wczoraj wieczorem pewna dama, która u nas bawi z wizytą, zgubiła różową perłę znacznej wartości. Pan St. Vincent polecił mi pańskie biuro. Moja matka wysłała mnie do pana, aby się dowiedzieć czy zechce pan się tym zająć. Mówiła to wszystko niechętnie, tonem niemal kłótliwym. Nie ulegało wątpliwości, że matka i córka mają na tę sprawę odrębny punkt widzenia i panna Kingston Bruce nie przyszła tu z własnej woli. — Tak więc przedstawia się sprawa — powiedział Tommy bezradnie. — Czy wzywali państwo policję? _ Nie — odpowiedziała panna Kingston Bruce. Śmieszne było wzywać policję po to, aby później stwierdzić, że ta idiotyczna perła leży pod jakąś szafą czy kanapą. — Ach — szepnął Tommy. — A więc ten klejnot gdzieś się po prostu zawieruszył? Młoda kobieta uniosła w górę ramiona. — Tyle hałasu o nic... — Oczywiście — powiedział Tommy z wahaniem. Ja zresztą jestem ostatnio tak zajęty... — Rozumiem to doskonale — powiedziała młoda kobieta wstając. W oczach jej zabłysło coś w rodzaju satysfakcji co nie uszło uwagi Tuppence. — Tym niemniej — ciągnął dalej Toram — przypuszczam, że znajdę chwilę czasu aby udać się do Wimbledon. Miss Kingston Bruce zawahała się, a potem powiedziała dość sucho: — W takim razie oczekujemy pana przybycia. Do widzenia. — Śmieszna dziewczyna — powiedział Tommy po jej wyjściu. — Sam nie wiem co o niej myśleć. — Zastanawiam się czy ona sama nie ukradła tej perły — powiedziała w zamyśleniu Tuppence. — Wyszedłem na durnia z tym biletem autobusowym, co? — Raczej tak. Gdybym była na twoim miejscu miałabym się na baczności przed tą dziewczyną. To wyjątkowa spryciara. Ale przy tym nie jest szczęśliwa, biedne dziecko... —Zdaje się, że wiesz już wszystko o niej — zauważył nieco sarkastycznie Tomm — i to wyłącznie na podstawie kształtu jej nosa. — Jestem pewna co zastaniemy w jej domu — ciągnęła Tuppence nieczuła na ironię — gromadę snobów, którzy chcą się wedrzeć do najlepszego towarzystwa. Dziewczyna idzie za nimi, ale czuje do siebie wstręt. Tom rzucił ostatnie spojrzenie na książki leżące w nieładzie. — Myślę — powiedział, że zabawię się dziś w dr Thorndyke. Ciąg dalszy na 4. stronie •Str. 4 GŁOS Nr 73 (4491) SIEDZIMY parę godzin twarzą w twarz I trudno pojąć, że z Bogumiłem Kobielą można rozmawiać aż tak poważnie. Może dlatego, że sięgamy pamięcią w dawne lata, a szczególnie w legendarny okres Bim-Bomu, który stal się już symbolem całego pokolenia zjawiskiem niepowtarzalnym, prototypem teatru młodych i studenckiej cyganerii, niczym współczesny „Zielony Balonik". lem pełnego smaku aktorstwa właśnie w Bim-Bomie. — Co było siłą tego teatrzyku wokół którego narosio tyle kultu i mitów? — Przede wszystkim atmosfera, której nie da się już wskrzesić, podobnie jak młodości. Tworzył ją nie tylko zespół na scenie, bez podziału na amatorów i zawodowców, ale widownia, która wraz z nami podporządkowała się własnym obyczajom, stworzyła odrębny sposób bycia bez naśladownictwa i pierwowzorów. I nitwie codziennego dnia, ot zwyczajnie, aż przerażenie o-garnia, zmusza do refleksji i żalu za beztroską, nie docenia ną atmosferą tamtych lat. No, ale wracajmy do współczesnoś ci... — Co było po Bim Bomie? — Ulecieliśmy jak dobrze uskrzydlone ptaki na swoje własne gniazda. Większość do uzyskanych zawodów lekarzy, inżynierów czy ekonomistów. Ja ze Zbyszkiem, jako jedyni wówczas zawodowi aktorzy, wylądowaliśmy w stołecznym „Ateneum", potem filmy, Wa-gabunda,telewizja. Zaraziliśmy tylko teatrem Jacka Fedoro-wicza, Tadeusza Chyłę i Wo-wo Bielickiego, którzy pozdra dzali swoje wyuczone zawody. I tak jak trafnie przepowiedział ojciec, gram tego wariata raz lepiej raz gorzej, ale na pewno już do końca życia. grafa, światła i określoną widownię z własnego jej wyboru. Aktualnie gram w stołecz nej „Komedii" pod dyrekcją Siemiona w sztuce „Czy pani kogoś szuka", którą napisałem do spółki z Gruzą. Lubię także pracę w filmie, pomimo że jest niezwykle mę cząca za cenę doskonałości każ dego ujęcia, które powtarza się nieraz po kilkanaście razy. Pozostaje jednak pewność, że na ekran pójdzie to najlepsze. Estrada jest zawsze ryzykiem ze względu na konieczność improwizacji. I chociaż zdaję sobie sprawę, że posiadam zdolności i predyspozycje do tej formy aktorstwa, równo cześnie odczuwam wewnętrzny opór. Na ostatnim miejscu bez wahania stawiam pracę w telewizji, bardzo drażniącą niedopracowaniem akcji, a przez to możliwością tylko połowicznego wypowiedzenia, z dener- /fgata Christie. Kobiela bez maski Fot. J. Piątkowski — Czy od tego okresu rozpoczyna się Pana kariera aktorska? — Byłoby to zbyt łatwe, bo Bim-Bom poprzedziły lata studiów i rok doświadczenia w Teatrze „Wybrzeże". Mój życiowy los rozstrzygnął się po maturze (z nie najlepszymi wy nikami) w 1948 r. i chyba najtrafniej określił go mój ojciec zaskoczony wyborem zawodu: i co ty tam chcesz robić — chyba grać wariata! Z niemałym trudem przebrnąłem egzaminy do Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, którą u-kończyłem w 1953 roku ze Zbyszkiem Cybulskim, Kaliną Jędrusik, Leszkiem' Herdege-nem i całą plejadą może mniej popularnych, ale znakomitych aktorów rozsianych dziś po całym kraju. Po rocznym stażu na deskach „Wybrzeża" zazna- Jak zwać? Oburzony zaliczeniem go na łamach ,,Nowin Rzeszowskich'' do chuliganów, ob. X napisał do redakcji list wierszem grożąc, że naskarży na nią w Warszawie. Redakcja sprawę zbedaia ponownie. Okazało się, że ob. X rozbił zebranie wiejskie, naubliża* sołtysowi i radnemu potem zaś r.a kolegium orzekającym zażąda! od oskarżycieli pocałunków w pewną część ciała, podobnie zachował się w czasie rozprawy przed sądem. Po dokładnym zbadanfri sprawy redakcja uznała pretensje ob. X, stwierdzając, że określenie chuligan nie jest dla niego właściwe. Obywatela X należy bowiem zakwalifikować do warchołów, roz-rabiaczy i awanturników Ciekawe, czy zostanie on usatysfakcjonowany zmianą nomenklatury? Z tej gleby rodziły się wyłącznie nasze własne pomysły, których tworzywem była filozofia i satyra, poezja i prawda życia obnażona z obłudy, drób nomieszczaństwa i oficjałek. Jako przykład trafności takiego wyboru i jego żywotności powołam się na jedną tylko pointę sprawdzoną tragicznie po kilkunastu latach na jej współtwórcy — Zbyszku Cybul skim. Otóż graliśmy w Bim-Bomie taką scenkę: Cmentarz. Pogrzeb Wielkiej Osoby. Do nagrobka podchodzą dostojnie de legacje z kamiennymi twarza-mi.składając wykwintne wieńce. Po tym ceremoniale odwracają się już uśmiechnięci i z ul gą wymieniają propozycje: ...a teraz na brydżyka, no, panowie może tak po koniaczku! Skoro przewaliły się już wszystkie delegacje, do opustoszałego grobu zbliżył się zwyczajny człowieczek w wytartym palcie. Stojąc przez chwilę w głębokiej zadumie wyjął z zanad rza tykający budzik i złożył go na nagrobku. Koniec. Świa tła. Brawa. Ta sama scena powtórzyła się na pogrzebie Zbyszka. Nikt jej nie reżyserował i nikt się nie umawiał. Kiedy delegacje i tłumy opuściły cmentarz, pozostał cały dawny BIM-BOM, ktoś pamiętał o tykającym budziku... I wtedy właśnie zdałem sobie sprawę jak szybko i niepostrzeżenie najlepsze lata życia przeleciały, przeciekły między palcami w ciągłej go- Jednak wbrew pozorom, nie jest to łatwe ,ani zawsze przy jemne. Nie umniejszam wielkiej rangi aktora dramatycznego, ale z praktyki i doświadczenia twierdzę absolutnie, że znacznie łatwiej jest wywołać nastrój powagi niż rozśmieszyć i ubawić. Tworzeniu nastroju grozy towarzyszy cały zespół środków technicznych i psychicznych, stopniowe narastanie akcji, psychologiczne przy gotowanie odbiorcy przy bogatym repertuarze ^klasyki dramatu. Aktor estradowy może liczyć tylko na trafność interpretacji i umiejętność zaskoczenia. Ten sam tekst można przetworzyć w dziesiątkach wa riantów, w których jeden gest lub słowo decyduje o sukcecie bądź klęsce. — Jest Pan aktorem teatru, estrady filmu i telewizji — która z tych dziedzin odpotoia-da Panu najbardziej? — Oczywiście teatr. Tutaj mam wszystko pod ręką; ubezpieczony przez suflera, sceno- wującym pośpiechem i ciągłą obawą przed nieprzewidzianą awarią. Ale pragnę być równo cześnie szczery: telewizja wyrabia popularność, a który aktor nią pogardza? — Jednak program „Poznajmy się" chwycił — dlaczego zszedł z ekranu? — Nie zakładaliśmy wcale, że będzie to pozycja stała. O-becnie pracuję z Gruzą nad kolejną edycją. W międzyczasie prezentowaliśmy ten program w telewizji szwedzkiej z niesłychanym powodzeniem, zaskoczenie było niesamowite, bo tego rodzaju rozrywka była tam zupełnie nie znana. — A Pana życie prywatne? — Idealny spokój w domu, pomimo czteroletniego stażu małżeńskiego, ale bez potomności. Moja żona, lekarz medycyny dzięki temu spokojowi posiada możliwości pełnego zainteresowania swoim zawodem. * W chwilę później byłem Jui tylko widzem I śfucna-ezem recitalu. I znów nie mogłem pojąć, że rozmawialiśmy aż tak poważnie, chociaż nie dzieliła nas większa odległość niż teraz. Była nią jednak niewidzialna maska, symbol teatru i aktora, a równocześnie indywidualność sztuki Bogumiła Kobieli. Zadzwonił do mnie Misza, — Wpadnij — mówi — trzydziestka mi już stuknęła . Posiedzimy, pogadam.y... — Dziękuję — mówię — przyjdę. — Podziękujesz potem. Tylko żebyś był o 18.30 — tnur.' ...O 18.30 z paczką losów loteryjnych („Za 30 kopiejek mo zecie wygrać moskwicza"!) zadzwoniłem do drzwi Miszy. Długo nikt nie otwierał. Wreszcie usłyszałem szybkie szuranie domowych kapci i na progu pojawił się Misza. Był w piżamie i wyglądał na zmęczonego. Wetknąłem mu w rękę losy na loterię i wykrzykną lem: — Sto lat solenizantozoif Nie udało mi się dokończyć powitania. Misza zatkał mi ręką usta i pociągnął w głąb mieszkania. W pokoju było ciemno. Na tle okna wyraźnie rysowały się rurowe profile taty, mamy, wuja i jeszcze dziesięciu-dwunastu krewnych i przyjaciół Miszy. Wszyscy patrzyli w jeden punkt. Popatrzyłem i ja: w ką cie niebieskim ogniem płonął telewizor. Szedł piąty odcinek filmu telewizyjnego. Misza ręczną latarką oświecił moje miejsce i wyszeptał: Rozmawiał: EDMUND HRYWNIAK 21.20 — „Na taśmie montażu — tranzystory" Kawior leży. O 22.30 wszyscy rzucili się na kanapki — Walentyna Leontiewa zaprosiła na „Ekran wielkiej chemii". Wuj-wodzirej fachowo zapukał w karafkę. — No tmęc tak — powiedział — 23.00 -Jazda figurowa na lodzie". Transmisja z Pragi. Mamy trzydzieści minut. Urodziny — Ojciec nie zasiania „.O 19.30 pojawia się plansza: „Antrakt muzyczny". Zapalono światło i wszyscy rzucili się do stołu. — Szybciej, towarzysze, szybciej — komenderował wuj -wodzirej — nie ma czasu. Tata rozlewał, mama roznosiła, wuj czytał program telewizji: — No więc tak: 19.35 — „Rozmowy o najważniejszym". Mamy trzy i pół minuty. Pierw szy toast proponuję kolektyw nie: za zdrowie solenizanta, za zaroicie rodziców, za zdrowie gości! Światło gasimy bez u-przedzenia. Światło rzeczywiście zgaszono bez uprzedzenia. Akurat w tym momencie, kiedy sięgałem po kanapkę z kawiorem. Odbiór był bez zakłóceń. 20.00 — „Rodzicom o dzieciach", Kawior leży na stolo. 20.50 — JTańc&cie a nosUT, Wystarczy, żeby zjeść i porozmawiać. Kto nie zdąży do zgaszenia światła, niech zapamięta rozkład: w linii pionowej zakąski gorące, w poziomej — zimne, grzybki — na środku. Czas wolny minął szybciutko. Na minutę przed początkiem audycji wujek uprzedził. — Transmisja potrwa do pierwszej w nocy. Walka zapo wiada się interesująco. Proszę nie robić zamieszania, nie przeszkadzać, odchodzić bez po żegnania. Zabrzmiał sygnał „Interwizji"... ...W piątek zaproszony jestem na wesele Pieti. Zajrza-iem do programu telewizji na piątek: 18.30 — „Sto pomysłów dwóch przyjaciół". 24.00 — „Pokaz mody z Budapesztu". Ta-aak!~. A. IN IN, L. OSADCZUK TUNOST-) titmw &. Z, róźwMj peHy Ciąg dalszy z 3. strony — Nie widzę w tej sprawie nic wspólnego z medycyną — zauważyła Tuppence. — Być może, ale po prostu umieram z chęci zastosowania mojego nowego aparatu fotograficznego. Ma rewelacyjny obiektyw. — Znam ten rodzaj aparatów — powiedziała Tuppence. Są tak skomplikowane, że w pewnych przypadkach człowiek dałby nie wiadomo co, aby mieć zwykłego Brownie. — Tylko człowiek pozbawiony krzty wyobraźni może się zadowolić zwykłym Brownie. — Dobrze. Zakładam się z tobą, że miałabym lepsze rezultaty niż ty, będąc w jego posiadaniu. Tommy nie podjął wyzwania. Zabrał aparat, wsiedli do samochodu i udali się do Wimbledon. Dom państwa Bruce okazał się wielkim gmaszyskiem upstrzonym niezliczona ilością wieżyczek i fasad. Pęki purpurowego geranium otaczały go dokoła. Wysoki człowiek z krótko przyciętą siwą bródką, o wyglądzie wojskowego, otworzył drzwi zanim Tommy zdążył zadzwonić. — Czekałem na pana — powiedział nieco uszczypliwym tonem. Mr Blunt, jak sądzę? Jestem pułkownik Kingston Bruce. Czy zechce pan wejść? Wprowadził ich do małego pokoiku, wychodzącego na tyły domu. — Młody St. Vincent wyrażał się bardzo pochlebnie o pana agencji. Ja sam stykałem się wielokrotnie z waszymi ogłoszeniami w prasie. To świetna myśl — gwarantowanie pomyślnych rezultatów w ciągu 24 godzin... Właśnie tego mi trzeba. Klnąc w duszy Tuppence za ten genialny pomysł reklamowy, Tommy odpowiedział z godnością: — Oczywiście, panie pułkowniku! Proszę zaznajomić mnie z przebiegiem wypadków. — Bawi u nas w gościnie nasza stara i bliska przyjaciółka, Lady Laura Barton, córka zmarłego niedawno hrabiego Carowway. Nasi amerykańscy przyjaciele, państwo Hamilton Bett, którzy właśnie przyjechali do Europy bardzo ją chcieli poznać. Nic łatwiejszego — powiedziałem im wtedy. Spędzicie u mnie weekend. Wie pan jacy są Amerykanie, jeśli chodzi o osoby utytułowane... A więc jak już mówiłem państwo Bett przyjechali do nas na weekend. Wczoraj wieczorem, właśnie graliśmy w brydża zameczek od wisiorka pani Hamilton Bett zespuł się, zdjęła go więc i położyła na małym stoliku, mając zamiar zabrać ze sobą, gdy będzie szła na górę. Zapomniała jednak. Muszę tu panu wyjaśnić mr Blunt, że wisiorek składał się z dwu brylantowych skrzydeł otaczających wielką różową perłę. Wisiorek odnaleziono rano w tym samym miejscu, ale perła znikła. — Kto znalazł Wisiorek? — Pokojówka Gladys Hill. — Podejrzewa ją pan? — Od lat jest u nas i zawsze uważaliśmy ją za uczciwą. Ale oczywiście, nigdy nic nie wiadomo. — Oczywiście. Może pan zechce wyliczyć mi wszystkie osoby ze służby oraz poinformować, kto był obecny na obiedzie. Kucharka, jest u nas zaledwie od dwu miesięcy, ale nie wchodziła do salonu. Tak samo pomocnica kucharki. Następnie pokojówka, Alicja Cummings. Jest u nas od wielu lat. I pokojówka Lady Laury. — Doskonale. A kto brał udział w obiedzie? — Mrs. i mr. Bett, my — moja żona, córka i Lady Laura. Był także młody St. Vincent, a po obiedzie złożył nam krótką wizytę pan Rennie. — Kto to jest? — Okropny człowiek! Zażarty socjalista. Przystojny chłopak, muszę to przyznać. Powiem panu w zaufaniu — boją się go bardziej, niż zarazy. Niebezpieczny typ. — A więc — powiedział sucho Tommy — jego pan podejrzewa. — Tak, mr. Blunt. Sądząc z opinii jakie wygłasza, jest to człowiek pozbawiony wszelkich zasad. — Chciałbym jeszcze wiedzieć jak zareagowała na zniknięcie perły mrs. Bett? — Chciała abym wezwał policję — wyznał pułkownik. Przedtem oczywiście przetrząsnęliśmy wszystkie zakamarki, aby sprawdzić czy perła gdzieś się nie zawieruszyła. — Ale państwo odwiedliście ją od tego zamiaru. — Jestem przeciwny wszelkiemu rozgłosowi, a żona i córka przyznały mi rację. Zwracając się do pana nic nie ryzykujemy. Gwarantuje pan przecież rezultaty w ciągu 24 godzin. — Tak — potwierdził Tom, bez najmniejszego entuzjazmu. — Jeśli wezwiemy jutro policję, będziemy mogli powiedzieć, że uważaliśmy klejnot za zagubiony i szukaliśmy go. A pozatem żadnemu z domowników nie wolno było opuścić ani na chwilę domu. — Z wyjątkiem pana córki — zauważyła Tuppence niewinnie. — Z wyjątkiem mojej córki — zgodził się pułkownik pogodnie. — Ona sama naj^hmiast zaproponowała, że uda się do pana. Tommy podniósł się. — Zrobimy wszystko, aby pan był zadowolony, panie pułkowniku. Chciałbym obejrzeć salon i stół. na którym zostawiono wisiorek. Chciałbym także zadać kilka pytań mrs. Bett. Następnie przesłucham służbę... albo raczej powierzę to zadanie mojej asystentce. Pułkownik Bruce otworzył drzwi i poprowadził ich przez długi hall. Idąc. usłyszeli głosy dobiegające z jednego z pokojów. Mówiła młoda dziewczyna, która dożyła dziś rano wizytę w agencji. — Wiesz doskonale, mamo, że ona zabrała srebrną łyżeczkę i ukryła ją w mufce... W chwilę później weszli do pokoju ^ w którym toczyła się ta rozmowa i zostali przedstawieni mrs. Kingston Bruce, zmaltretowanej, mówiącej płaczliwym głosem: — ...ale ja wiem kto zabrał tę różową perłę — zakończyła nieprzerwany potok wymowy. — Ten wstrętny młody socjalista. Można się wszystkiego po nim spodziewać... — On tego nie zrobił, wykrzyknęła z furią miss Kingston Bruce. — Nie spuściłam go ani na chwilą z oku. Patrzyła na nich wszystkich wyzywająca. Ciąg dalszy ba 5. stronie IGŁOS/Kr 73 (4491) Str. 6 Nieprzebrane tłumy obiegły pałac Kong Khoti. Flagi spuszczone do połowy masztu. Na drewnianej platformie spoczywają zwłoki legendarnego Nizama Hajderabadu. Umarł w wieku 84 lat, jako siódmy i — jak trafnie głosiła stara przepowiednia — ostatni z absolutnych władców tego kraju. Jeszcze przed dwudziestoma laty włości Nizama miały powierzchnię równą całej Anglii i Szkocji, a jego majątek szacowano na 2 biliony dolarów. Mało było na świecie ludzi równie majętnych i despotycznych. Dla 17 milionów podwładnych słowo Nizama było prawem. Gdy 15 sierpnia 1947 roku India uzyskała niepodległość, Nizam, podobnie jak wielu spośród 600 maharadżów, nie przyjął tego do wiadomości nie zgodził się na akces do Republiki. W rok później oddziały indyjskiej armii pomaszerowały na Hajderabad. W ciągu 108 godzin siły zbrojne, broniące królestwa Nizama, skapitulowały. Jego włości uległy konfiskacie. Pozostały najmożniejszemu z możnych na pocieszenie: roczna pensja od cządu, wynosząca 900 tysięcy/dolarów i osobisty majątek wartości 200 milionów dolarów. Od roku 1963, kiedy to po raz ostatni przywdział mocno już podniszczony europejski strój, aby przywitać króla Jordanii, Husajna, sędziwy Nizam wyłączył się już zupełnie z publicznego życia. Zamknięty w swym wypełnionym po brzegi klejnotami i rupieciami pałacu przeliczał nieustannie wydobywane ze schowków monety, ogarnięty panicznym lękiem przed nędzą. Nielicznym ludziom, których dopuszczał przed swe oblicze, żalił się na ogromne wydatki związane z wiowego wschodniego przepychu. Wielka jadłodajnia, działała niesprawnie i domownicy skarżyli się na niedostatek żywności. Niektóre z przedsiębiorczych pań instalowały sobie co prawda cichcem małe blaszane piecyki, by przyrządzać posiłki, ale na wieść o tym Nizam wpadał w gniew. Było to jego zdaniem karygodne marnotrawstwo, sam co dzień układał menu i sprawdzał skrupulatnie rachunki wszystkich najdrobniejszych dostawców. Mimo że w pałacu stały całe sznury Rolls-Royców i Cadillaców, 0 najbogatszym nędzarzu świata utrzymaniem swego domu liczącego ponad 1800 osób rodziny i służby. W jego „zena-nie" — bo słowa harem nie używał nigdy — w antysani-tarnych warunkach żyło kilkadziesiąt kobiet. Trzy główne żony sprawowały rządy nad wielką gromadą konkubin wyższej rangi, które kiedyś obdarzyły księcia potomstwem, i tych gorszych, które były bezdzietne. Kobietom Nizama, które ongiś często otrzymywał jako podarki urodzinowe od swych podwładnych, nie wolno było opuszczać murów haremu. W ostatnich Jatach czasem buntowały się i kiedyś podobno dwie, czy trzy z nich wymknęły się potajemnie nocą do... kina. Zycie dworu nie miało w sobie nic z przysło- sędziwy starzec uznawał tylko jeden samochód, swój wysłużony Ford — model 1928. Z tego też okresu pochodziły jego własne stroje. Opowiadano mi, że kiedyś w czasie przyjęcia pękły zbutwiałe już spodnie Nizama. Maharadża przeprosił gości i powrócił dopiero po godzinie, gdy nadworny krawiec na pogotowiu je załatał, tymczasem w ogromnych, zakurzonych garderobach wisiało i leżało, gdzie popadnie, setki strojów, tysiące różnych wymyślnych turbanów i czapek, które Nizam kolekcjonował z równą pasją jak i największe brylanty świata. Jadał zawsze samotnie, siedząc w kucki na podłodze, nieodmiennie z tej samej zwyk- łej metalowej misy. Złota zastawa na 150 osób nie była nigdy przez niego używana. Pił tylko wodę pochodzącą z określonego źródła. Nawet gdy wyjeżdżał poza obręb swego pałacu czy Hajderabadu, brał jej ze sobą większe zapasy. Jednego tylko ani sobie, ani swym żonom, synom i wnukom nie żałował. Opium. Przed kilku tygodniami mieszkańcy Hajderabadu byli świadkami niezwykłego wydarzenia. Do pałacu Nizama wkroczył oddział indyjskiej policji w bojowych hełmach. To rząd nadesłał posiłki by w razie śmierci ekswładcy nie doszło do rozruchów na tle roszczeń spadkowych. Nizam już od dawna zaniemógł i raz po raz dochodziły pogłoski o jego zgonie. Ale ciągle życie się w nim kołatało, podtrzymywane wiarą w cudotwórczą moc jego nadwornego lekarza, rzecznika tradycyjnej muzułmańskiej medycyny Junani — sędziwego Ha-kima. Hakim ów zmarł i wtedy było już wiadome, że Nizam pójdzie jego śladami» gdyż nie zgodził się na dopuszczenie do swego łoża żadnego innego doktora. W kącie komnaty z opuszczoną głową stanął dziedzic jego fortuny: maharadża Muk-karram Jha. Syn najstarszego syna Nizama i tureckiej księżniczki. Osman Ali, ostatni z władców Hajderabadu, najbogatszy nędzarz i najsamotniejszy człowiek z ludzi, posiadający na świecie największą rodzinę — jak go określała prasa — stał się już tylko legendarną postacią indyjskiej historii. TERESA GUMOWSKA /fGATA QnRtsrtB Stacja wśród gór Prawie cały obszar Kirgizjl pokrywają łańcuchy górskie Tien-szanu, których najwyższe szczyty sięgają powyżej 7000 metrów nad poziom morza. Stacje przekaźnikowe radia i telewizji usytuowane są wśród szczytów górskich, co zapewnia dobry odbiór programu w całej Kirgizji. Obsługa stacji przekaźnikowych pracuje w bardzo niskiej temperaturze w terenie pokrytym wiecznymi śniegami i lodowcami. Jedna z najwyżej położonych stacji przekaźnikowych w górach Tien-szanu — „Sie-wlernaja". % CAF — TASS W Londynie już wiosna, od śródmiejskiego Hyde Parku, gdzie aż pstro od kwiatów — po brzegi Tamizy, gdzie wśród zieleni króluje gmach parlamentu. W Paryżu, jak donoszą zorientowani, pierwsze pokazy tegorocznej mody na wiosnę i lato potwierdziły absolutne zwycięstwo mini-skirt, spódniczek wysoko ponad kolana. Tymczasem w ich ojczyźnie, Anglii, nieoczekiwanie zatrąbiono na odwrót. Wielka firma odzieżowa „C sp. A", która m. in. prowadzi trzy ogromne domy towarowe na Oxford Street, jednej z głównych ulic Londynu, skazała mini-skirt na banicję. 330 ekspedientek domów towarowych „C sp. A" otrzymało od dyrekcji pisemne ostrzeżenie, że noszenie spódniczek krótszych niż pięć centymetrów ponad kolana będzie równoznaczne z natychmiastowym zwolnieniem z pracy. Powód, jak wyjaśniono reporterom: zbyt krótkie spódniczki ekspedientek mają destrukcyjny wpływ na klienta, który zamiast wybierać towar — obserwuje sprzedawczynie. W euforii barwy i wiosny londyńskie sklepy lansują na ten sezon dla pici obojga spodnie zmieniając* kolor, czyli dżinsy leony. Zwykle na oko, płócienne farmerki. po kąpieli w odoo-vi^d-nim płynie, błyskawicznie zamieniają się: z czerwonych na różowe x brązowych na żóite, z zielonych na niebieskie itd. Ponowne przepłukanie w innej mieszance chemicznej przywraca poprzedni kolor. Można więc iść z duchem innowacji, można też żyć w zgodzie z przyzwyczajeniom i tradycją. To samo można zresztą powiedzieć o nowym kościele w Brixham, którego budowę zakończono przed paru dniami. W trosce o frekwencję i wv-godę wiernych, na dachu kościoła zbudowano obszerny parking samochodowy. Po raz któ- Zdziwionym reporterom proboszcz parafii powiedział — cytuję za londyńskim „Timesem'' — .,w ośrodkach przemysłowych, takich jak Woolwich, sytuacja Kościoła staje się taka. że jeśli szybko nie podejmie się radykalnych kroków reformatorskich to wkrótce zabraknie Kościoła* do reformowania. Natomiast duch zachowawczy (ale nie samozachowawczy — jak tu podkreślają niektórzy) kierował premierem Wilsonem, który wrócił z wiosennym atakiem na zbuntowaną grupę posłów parlamentarnej frakcji jego własnej Partii Pracy. Aż 63 posłów wstrzy- 0 modzie, tatuażu i psie, który może ugryźć tylko raz ryś z rzędu w ciągu ostatnich miesięcy na łamy londyńskich gazet wrócił też kościół parafialny w Woolwich. Jest to świątynia pod wieloma względami unikalna, która obecnie nie ma sobie równych w kraju. Przede wszystkim modlą się w niej zgodnie wierni Kościoła Anglikańskiego i prezbi-terianie. Ale że mimo to kościół świecił pustkami, proboszcz pod koniec ub. roku zamienił jedną galerię na sslę zebrań publicznych, a drugą na mały bufet, który może wydawać do 70 gorących posiłków dziennie. Ostatnia wreszcie nowość: w podziemiach świątyni, przebudowanych kosztem 30 tys. funtów szterlingów, otwarto płytotekę, czyli salę tańca dla młodzieży z magnetofonem i szaią grającą, . mało się od głosowania za rządowym projektem wydatków wojskowych, domagając się różnych zmian, a przede wszystkim ich redukcji, zgodnie z poprzednimi oświadczeniami członków rządu i zgodnie z wymaganiami trudnej nadal sytuacji finansowej Wielkiej Brytanii. Nie pierwszy to zresztą wypadek zbuntowania się grupy posłów przeciwko własnemu rządowi, w proteście przeciwko bądź to polityce ekonomicznej, bądź angażowaniu się na wschód od Suezu, bądź też popieraniu amerykańskiej agresji w Wietnamie. Po raz pierwszy rebelianci dowiedzieli się od premiera, że „pies może ugryźć tylko raz, a kiedy gryzie ponownie — traci licencję". W rezultacie takiego oświadczenia zaczęła się tu gorzka debata na temat, kto jest psem i kto kogo licea-. cjonuje: premier — posłów, czy posłowie — premiera. A że w przypadku dalszego oporu szef rządu zapowiedział gotowość rozwiązania parlamentu i rozpisania nowych wyborów, sprawa nabrała niebłahego znaczenia. Niektórzy obawiają się, co jest zresztą oddzielnym, a obszernym tematem, że wewnętrzne kontrowersje w łonie Partii Pracy mogą się przerodzić w ostry spór i zaciętą walkę, którą Labour Party przeżyła już ze szkodą dla siebie przed objęciem kierownictwa przez Harolda Wilsona. Głośne echa dyskusji w Izbie Gmin ożywiły też Izbę Lordów, która niedawno na jednym ze swych posiedzeń zajmowała się problemem tatuażu. Lord R. (myślę, że przy tej okazji nie ma potrzeby podawania pełnych nazwisk) w obszernym wystąpieniu udowadniał, że tatuaż, bardzo obecnie rozpowszechniony wśród brytyjskiej młodzieży, jest szkodliwy tak dla młodego organizmu, jak dla zdrowia psychicznego młodego człowieka. Lord podał przykład pewnej panny, która mając lat 16 kazała sobie wytatuować na ramieniu imię swej szkolnej sym patii, „George", a w dwa lata później' musiała się poddać operacji kosmetycznej, aby u-sunąć napis, ponieważ kolejna sympatia, tym razem już narzeczony, miał na imię Henry. W konkluzji lord R. postulował wydanie przepisów zabraniających tatuowania się osobom poniżej lat 18. Debata ostatecznie nie dała żadnych tnnkretnych wniosków, ale polemika byłą pełna temperamentu i ożywienia. ANDRZEJ NOWALIŃSKI rćiwwef pwtif Ciąg dalszy z 4. strony Tom przerwał taktownie prosząc o chwilę rozmowy z mrs. Bett. — O ile dobrze zrozumiałam, panie Blunt, jest pan prywatnym detektywem, który w ciągu 24 godzin rozwiązuje najtrudniejsze problemy? — Szybkość to moja dewiza mrs. Bett. Czy pozwoli pani zadać sobie kilka pytań? Dalej wszystko potoczyło się bardzo szybko. Tommy obejrzał uszkodzony wisiorek, stół na którym go znaleziono, a pani Bett określiła w dolarach jego wartość. Ale Tommy miał wrażenie, że śledztwo nie postępuje naprzód. — Myślę, że to wystarczy — powiedział wreszcie. — Miss.Robinson, proszę mi łaskawie przynieść z hallu mój specjalny aparat. Miss. Robinson w pośpiechu wykonała polecenie. — To moje ulepszenie — powiedział skromnie Tommy. — Z pozoru niczym się nie różni od zwykłego aparatu. Sfotografował wisiorek, stół, cały pokój oraz niektóre jego fragmenty. _ . Miss. Robinson polecono zbadać służbę, a mr Blunt widząc wokół siebie oblicza pełne nadziei uważał za stosowne wygłosić znamienną opinię: — Sprawa przedstawia się tak — albo perła jest jeszcze w domu, albo jej tu nie ma. — Bardzo słusznie — zauważył pułkownik z dużo większym respektem w głosie, niż należałoby się spodziewać po tego rodzaju stwierdzeniu. — Trzeba więc przeszukać dom. — Doskonale. Daję panu carte blanche. Proszę przetrząsnąć dom od piwnic do strychu. _ . Mrs Bett zaprowadziła Toma do swego pokoju, gdzie zaczął robić natychmiastowy użytek ze swego aparatu fotograficznego. — Posłuchaj — powiedziała Tuppence — służba jest poza wszelkimi podejrzeniami, jestem tego zupełnie pewna. Udało mi się natomiast pociągnąć za język_ pokojow-kę Lady Laury. Zdaje się że kiedy była ostatnio z wizyn tą u Kingstonów, poszła na herbatę do jakichś ich sąsiadów. Kiedy wróciła, z mufki jej wypadła mała srebrna łyżeczka. Wszyscy myśleli, że zabrała ją przez nieuwagę. Dowiedziałam' się i innych ciekawych rzeczy. Lady Laura całe życie spędza na wizytach. Sama nie ma złamanego grosza i wobec tego chętnie odwiedza swych przyjaciół, zafascynowanych jej tytułem. Być może to zbieg okoliczności, ale już pięć kradzieży zdarzyło się w różnych domach gdzie bawiła z wizytą. Czasami chodziło o rzeczy bezwartościowe ale ginęły także i klejnoty o dużej wartości. — Do licha! A gdzie jest pokój tej starej sroki? Drzwi pokoju Lady Laury były uchylone. Ukazała się w nich młoda czarnowłosa dziewczyna. — To Eliza 1— wyjaśniła Tuppence — pokojówka Lady Laury. Tommy wszedł do pokoju a potem do przylegającej doń łazienki, zachwycając się jej ultranowoczesnym urządzeniem. — Czy panienka jest bardzo zajęta — zwrócił się do Elizy. — Tak. Sprzątam właśnie łazienkę. — To świetnie. Może mi panienka wobec tego pomoże zrobić kilka zdjęć. Nie dokończył, ponieważ nagle trzasnęły drzwi łączące łazienkę z sypialnią. Eliza aż podskoczyła z wrażenia. — Kto to zrobił? — To na pewno wiatr — powiedziała Tuppence. — Wejdźmy do pokoju — zaproponował Tommy. _ Eliza chciała otworzyć drzwi, ale klamka wyślizgiwała jej się z rąk. — Co się stało — zapytał żywo Tommy. — Ach, proszę pana ktoś musiał zamknąć drzwi od tamtej strony. Chwyciła ściereczkę i znowu spróbowała. Tym razem klamka ustąpiła i drzwi otworzyły się. Pokój był pusty. — Widocznie zacina się zamek — powiedziała Eliza. ^ — Ciekawe, mruczał pod nosem Tommy. Zbadał uważnie drzwi, zamykając je i otwierając. Funkcjonowały bez zarzutu. Korzystając z nieuwagi Elizy szepnął Tuppence: — Posłuchaj, mam myśl. Zostań tutaj, przeglądnij dokładnie pokój. Zabierze ci to trochę czasu. Potem postaraj się porozmawiać z tą starą, ale nie obudź w niej żadnych podejrzeń. Nie pozwalaj jej opuszczać domu. Ja jadę samochodem i wracam najszybciej, jak tylko mi się uda. — Błagam cię, bądź ostrożny. I nie zapominaj o pannie Kingston Bruce. Dowiedziałam się dzisiaj, o której wyszła z domu, aby się z nami zobaczyć. Zanim dotarła do naszego biura upłynęły dwie godziny. Dwie godziny? Co ona robiła w tym czasie? — Masz rację przyznał Tommy. Idź więc tym śladem, ale nie pozwalaj Lady Laurze wychodzić z domu. A co to znowu takiego? Jego wyostrzony słuch uchwycił jakiś szelest za drzwiami. Gdy otworzył nie było już nikogo. — A więc do widzenia. Wracam szybko. Tuppence trochę zaniepokojona obserwowała przez okno, jak Tommy wsiada do samochodu. Nagle ujrzała jakiegoś młodego człowieka, który wyłonił się zza furtki i szybko przeszedł alejką w kierunku domu. Tuppence wybiegła z pokoju jak błyskawica, pędząc do drzwi. Na progu stał wysoki, przystojny człowiek, w źle skrojonym ubraniu. — Czy zastałem miss Kingston? — Może pan zechce wejść. Usunęła się na bok i zamknęła za nim drzwi. — Pan Rennie jak sądzę — zaczęła słodko. Rzucił jej krótkie spojrzenie. — Hm, tak. — Proszę niech pan wejdzie. Tuppence zamknęła starannie drzwi pokoju. — Chciałbym zobaczyć się z miss Kingston Bruce. — Nie wiem czy to będzie możliwe — powiedziała spokojnie Tuppence. — Do diabła, kim pani właściwie jest — rozzłościł się młody człowiek. — Jestem pracownikiem Biura Detektywów Blunt — odpowiedziała lakonicznie Tuppence i zauważyła jak mr. Rennie wyraźnie drgnął. Dokończenie na 8. stronie Str. 8 GŁOS Nr 73 (4491) GRZEJE tak nieprawdopodobnie, że chce się wyjść z wozu i śpiewać. Pola zielone... Nie, nieprawda, szare, gdzieniegdzie łacha zieloności jakby jeszcze nie wierząca zbyt wcześnie zbudzonej wiośnie. Pusto na drogach i polach. Dzieci biegają przed domami. „Codzienną pracą umacniamy Polskę Ludową". Białe litery na czerwonym tle. Hasło przybito solidnie do piętrowego budyneczku. I jeszcze kilka innych mobilizujących wezwań. Jestem tu po to, żeby sprawdzić, czym będzie ta wiosna dla gospodarza. Od biedy można się było nie ruszać z domu. Wiadomo: siewy. A te hasła potęgują ciekawość. Chce się zajrzeć pod nie: prawda to czy propaganda tylko? Gospodarz od kilku dni żyje w aureoli laureata. Jedno z trzech najgospodarniej-szych i najpiękniejszych w województwie państwowych gospodarstw rolnych. BUKOWO, parę kilometrów na południowy zachód od Człuchowa. SlewnDd Mnrwwwe pnefcomtnwiwŁ Łamiące się tryby zastąpili łańcuchami, Jednemu dopasowali gumowe kola te starego kombajnu. 4 siewnlki nawozowe, 4 roztrząsacie obornika, 3 siewniki zbożowe („te dwie tuleje dopasują w poniedziałek") — zmechanizowany oddział Bukowa lada dzień pójdzie na łąki i pola. * Nie zobaczę — nie uwierzę. Łaźnia — kilka kabin z natryskami, umywalka, toaleta, centralne ogrzewanie. Przerobiona niedawno ze starego chlewu. Droga przez pegeerowskie osiedle — nie asfaltowa, ale/twarda i równa. Do pobliskiej stacji kolejowej jeździ się po niej z pustymi przyczepami. Z pełnymi, albo z obornikiem, wraca inną drogą. Żeby między domami nie śmiecić. Te drogi też zrobili sami. Długi barak, za ostatnim z 11 domów (po wojnie były tylko 4, ale więcej nie potrzebował były bauer gospodarzący na 124 hektarach, gdy tymczasem oni mają ich 714) — za ostatnim z nowych domów ten długi barak, a w nim klubo-kawiarnia, salka teatralna z biblioteką (175 tomów, 35 czytelników), puste jeszcze, ale zelektryfikowane i skanalizowane trzy pomieszczenia na lekarskie gabinety (podłoga kiepsko przybita). Na końcu — sklepik. To, co najważniejsze, można w nim kupić. Żeby tylko młodzi mniej piwa i wina pili. Bo potem Jan Górnowicz musi ich wypraszać Czesłcrw Kunała Oto wróciła ta chwila więc i ty jesteś dosłor&rdejsza w wizji z powietrza — Gonię wzrokiem za wiatrem który przestawił czas i czytam nasze zdarzenia bogatszy o wszystkie przeczucia ciebie-- Jakże iść tu innym gdy młody poeta w tym mieście naprawdę widział nad rzeką drzewo> którego nigdy nie było — Widział je jak uńdzi się anioła więc szumi w nim drzewo i każdej wiosny poeta zieleni się że nikt prócz niego drzewa nie uńdzi i nazwę drzewu od miasta daje i petycje o jego obywatelstwo w urzędach składa-- To wszystko jedno czy twoja niezwykłość w mojej zwykłości — czy dzień wymierza wierszem w śmierć Oto Widzę niewidoczny węzeł naś Wiosenny powrót dwie warstwy wiatru których już nic nie rozdzieli jak przejście oddechu 10 oddech Mówiłem poecie ciebie jak kiedyś staruszce nad grobem by zachowała nas w ziemi A wiesz jest legenda w tym mieście o świecie lochów pod ziemią bez początku i końca którymi wielu żyje a nikt tam nie był Legenda przypomniała mi nas Czas zastygł twój gest na zawsze we mnie — Nikt nie zabierze mi miejsca po tobie bo jest ono tobą korzeniami moich żył które kwitną w noc świętojańską Więc tego na wieki zakwitania nikt mi nie zabierze — Po ile wypadnie na kieszeń? spytali co bardziej niecierpliwi. — Człowieku, co ci do głowy przychodzi? — odpowiadał mechanik pytaniem na pytanie. — Ani grosza. Kupimy sprzęt do gabinetów. Cóż w tym dziwnego, że ludziom pachnie forsa. Zwłaszcza teraz. Pierwszy przecież raz w historii ich gospodarstwa z funduszu premiowego przypadło średnio po 6 tysięcy na głowę. Czołowa trójka traktorzystów wzięła w rękę w kolejności: 9,700, 9,500 i 9,100 złotych. 50 ludzi z Bukowa rok temu żyło jeszcze na garnuszku 670 tysięcy złotych strat. Po dwunastu miesiącach — 488 tysięcy złotych zysku. Wysokie premie. Nagroda WK FJN. Może się w głowie przewrócić, no nie? * Największym zmartwieniem dzieei jest brak huśtawek i karuzeli w ogródku ich zabaw. — Panie Górnowicz, kiedy będzie huśtawka? Będzie, będzie. Nie zniknęła przecież. Leży w magazynie, żeby jej przez rfmę ani deszcz, ani śnieg, ani mróz nie zniszczyły. Jeszcze parę dni pogody i Górnowicz przyjdzie zakładać wśród tumultu, to kręcąco-bujające się żelastwo. Niech się bawią. Ale teraz jeszcze cisza. Na piętrze magazynu, pod dachem, żółte ziarna pszenicy, jęczmienia, owsa. Pszenica i owies kupione w stacjach hodowli roślin. Jęczmień własnej u- prawy, zaliczony przez szczecinecką stację o-ceny nasion do 1 klasy jakości. Na 40 hektarach zasieją pszenicę. Na 45 — jęczmień. Na 30 —- owies. Suche, nieruchome na razie drobiny. * Mechanik, Stefan Guzik, nisld, krępy mężczyzna od wij a kolejno palce. — Skajewski jest siódmy. Franciszek Skajewski jest dyrektorem tego gospodarstwa. Możemy poplotkować o nim, nie usłyszy. Ostatnie dni urlopu spędza przy rodzinie w Chojnicach, a Guzik go zastępuje. Skajewski jest siódmym dyrektorem za czasów Guzika. Mechanik mieszka tu od 1949 roku. W końcu nie tak źle. Są gospodarstwa, którymi zdążyło rządzić kilkunastu dyrektorów. Ale Skajewski to coś zupełnie innego. Leksowie zawdzięczają mu błyskawiczną decyzję o remoncie ich mieszkania. Szwajcar — usilne starania o umieszczenie w domu dziecka trojga osieroconych przez matkę dzieci. Traktorzyści — pełne niemal wykorzystanie ich własnych sił i mocy ciągników. Gospodarstwo: dyscyplinę („no, no, nie za ostro się bierze?"), porządek, organizację pracy zapewniającą prawie maksymalne wykorzystanie swoich możliwości produkcyjnych. Zyskał posłuch, szacunek, zaufanie. W ciągu dwóch lat zrobił tyle, na co inni potrzebowaliby z dziesięciu. — Jaki dowódca, takie wojsko — powie Leks Dowódca na urlopie. Wojsko działa jak w zegarku. * Ten czerwony traktor na gąsienicach sterczy pod oborą jak wyrzut sumienia. Ale co oni mogą? POM w Karlinie niezmiennie odpowiada: nie przyjmiemy do kapitalnego, nie mamy części zamiennych. DT nie wyjedzie siać, choć byłby tak potrzebny. 12 ursusów i zetorów gotowych jest Jednak do akcji. Dwa ursusy Guzik z dwoma kowalami sami wyremontowali przez zimę. Jeszcze jeden właśnie kończ*, ze świetlicy. W wieku 63 lat nie podziela się gazowanej radości nastolatków. Barak zrobili właściwie też sami. Otwarli w październiku ubiegłego roku. I tu, w gabinetach, umieszczą sprzęt kupiony za nagrodę Frontu. A za biurem będzie przedszkole. Dwa pokoje, boazeria z płyt (stolarz zrobił), nowe piece (taki jeden kolejarz postawił). Jeszcze sprzęt, jeszcze przedszkolanka i matki mogą w sezonie wyjść do roboty. Na kartce — afiszu najwyraźniej dziecięcą dłonią wypisane zaproszenie. W niedzielę, 12 marca dziecięce występy w świetlicy, * Najpierw traktory wyjadą na łąki z nawozami. Potem na pola — włókować, bronować. Potem przed jarymi wysieje się nawozy sztuczne. Pod owies — 26 kwintali NPK Pod jęczmień — 50 kwintali. Pod pszenicę — 30. I jeszcze 1860 ton obornika. Ten z zimy leży już w pryzmach na polu. Świeży też szybko się wywiezie. 220 świń i 279 sztuk bydła — jest co sprzątać. Dopiero po tych wszystkich przygotowaniach padnie w glebę ziarno. Rok temu tygodniowy raport podawał do 16 kwietnia obsiano pszenicą 50 hektarów, owsem — 36. Ale rok temu na Święto Kobiet szło się przez zaspy. Teraz — bez płaszczy. * — A dajcie mi święty spokój! Nie widzicie, że robota! W porządku, poczekamy. Wreszcie schodzi ze strychu nad dlugaśną oborą młody, uśmiechnięty mężczyzna. — Leks, dzień dobry. Odstawia widły, którymi zrzucał słomę uwijającej się jak w ukropie żonie. Od słowa do słowa i nadstawiam uszu: pionier, autentycz ny człowiek z pionierskiego zaciągu w 1954 roku. Formierz — odlewnik z Nowej Huty, której zresztą od owego czasu jeszcze nie wi dział. Kiedy inni sprawdzili, że obiecywane im złote góry są po prostu górą gnoju i pry-snęli gdzie się da, on (nie tylko zresztą on) pozostał. Najpierw w Płonnicy, później w Bukowie. Musi mieć mocny charakter, skoro już piąty raz wybrano go sekretarzem POP, przewodniczy Radzie Zakładowej, jest członkiem człuchowskiego KP. Ale przede wszystkim oborowym. Spisuję z oborowego porządku dnia; 4—4.15: mycie wymion 4.15—6: udój. I tak dalej: mycie, udój, karmienie, zadawanie paszy. Dwie przerwy: od 8—10 na śniadanie i od 14—*16 na obiad. Godzina 20 — koniec roboty. —• Tak zawsze? — pytam. — Mniej więcej. No, trzeba wcześniej wstać, a teraz kiedy krowy nie wychodzą na pastwisko, kończymy robotę wcześniej, gdzieś tak już o w pół do ósmej. Dwoje ludzi i z półtorej setki krów. Zmechanizowane dojenie, mleko z wymienia płynie zamkniętym obwodem do kadzi w sąsiedztwie. 2600 litrów średnio od jednej krowy. Mało? Pewnie, można więcej. — Przepraszam, jeszcze muszę zrzucać słomę. * Nie szukajmy sensacji. W Bukowie, tak jak wszędzie, cudów nie ma. 50 ludzi po prostu mieszka i pracuje. Ale pracuje z głową i miesz ka coraz lepiej. Przeciętna 4 zbóż — 20,3 q z ha, to jeszcze nie szczyt ich możliwości. Nie ma tu jednak pustych dni, martwego sezonu. Niech nie zwodzi ta pozorna cisza, pustka na rozległych podwórzach. Niedługo się zacznie. Ale nie będzie bieganiny, nerwowości. Wszyscy wiedzą gdzie ich miejsce przy siewie, sadzeniu, żniwach. Skoro świt rozlega się dzwonek. Każdego dnia trwa gra w zielone. ZBIGNIEW MICHTA MOTTO: Na wiosnę kwiatki rosną I kwitnie miesiąc maj... (z piosenki o Kochasiu, który poszedł w siną dal) Człowiek czuje się podle, duszą — jak mówią poeci — targa jakiś niepokój... a ciało, eh, szkoda gadać. Jakby się poło żył, to by spał i spał i spał a z wydajnością pracy beznadziejnie. A w ogóle to radosne piosenki o wiośnie brzmią wręcz ironicznie. Dlaczego tak się dzieje? Rozjaśniło nam się trochę w głowie po rozmowie z lekarzem — dyrektorem Woj. Przychodni Zdrowia Psychicznego — HENRYKIEM SEM-MŁEREM. — Panie Doktorze, kogo lab co należy przeklinać za to, że obecnie czujemy się tak źle? — Przeklinać w ogóle nie należy, a odpowiedzialność za złe samopoczucie trzeba złożyć na karb wielu czynników. Czas przedwiośnia i wczesnej wiosny zbiega się ze szczególną sytuacją w naszym organizmie i otoczeniu: zachwiana jest prawidłowa struktura odżywia nia, organizm odczuwa dotkliwy brak witamin, zwłaszcza witaminy C. Bo nawet w jabłkach czy mrożonkach jej ilość jest niewystarczająca. Ta awitaminoza czyli niedobór witamin wpływa na organizm niekorzystnie. Poza tym okres, ten przynosi często, i to dość gwałtowne, zmiany ciśnienia atmosferycznego, niestałość pogody, a większość ludzi, zwłaszcza ci o labilnym czyli chwiejnym, wrażliwym wegetatywnym układzie nerwowym, reagują na to niepoko- cze naczyń krwionośnych nie są od woli zależne. Dlatego owe zmiany frontów, czyli pogoda może wywołać migreny, bóle głowy, stany osłabienia, pogarszać stan wrzodu żołądka i tak dalej. Poza tym, zakłócenia w systemie naczynio--ruchowym w połączeniu z a-witaminozą zmniejszają naszą odporność na wirusy i bakterie. Stąd skłonność do przeziębień, grypy, anginy. racjonalniej się odżywiać, brać witaminy i prowadzić jak najbardziej higieniczny tryb życia. Dużo wypoczywać, zażywać spacerów i... czekać maja. — Słabsza połowa rodzaju ma na przedwiośniu dodatkowe kłopoty z cerą. Co robić na przykład z piegami? — Proszę Pana, na zmęczonej i wyblakłej przez zimę cerze nie tylko piegi są dla pań problemem. Cera jest, jak cały organizm, nadmiernie wrażliwa. Trzeba ją bardzo starannie pielęgnować. A piegi? No, jeśli kobiety nie uważają ich za ozdobę, to niech je zrobią modnymi, jak prezes Klubu Piegowatych Jacek z TV, Zanim zakwitnie maj... jem, uczuciem zmęczenia i innymi nieprzyjemnymi sensacjami. — Czyli częsta zmiana frantów, o których mówi Wicherek, jest dla nas szkodliwa? — Sam Pan wyczuwa, Redaktorze, że słowo „front" brzmi groźnie, prawda? No, a zmiana frontów zawsze pociąga jakieś konsekwencje. Moi dziadkowie mówili: zbiera się na deszcz. Wicherek mówi wyłącznie o frontach i straszy ludzi. Żarty na bok, nic nie poradzimy na to, że wszystkie organy wewnętrzne i ich praca zależne od układu wegetatywnego tak reagują na przed-wiosenną aurę. Wyjazd do Zakopanego zależy od naszej woli... — ... no ł od posiadane) gotówki, nastroju szefa, ochoty, żony itd., Panie Doktorze. — Mówimy o medycznych aspektach zagadnienia. Otóż, praca serca, płuc, wątroby, hormonów, skurczę i rozkur- — Ala ta chandra, Panie Doktorze, skąd ta chandra? — Chandry miewają ludzie niezorganizowani wewnętrznie. — Dziękuję za komplement, Ja Właśnie miewam chandry. *— Bo widzi Pan, ów ważny wegetatywny układ nerwowy odpowiedzialny jest za nasze nastroje i samopoczucie. Przygnębienie, rozdrażnienie, trudności w skupieniu uwagi zdarzają się obecnie częściej niż w innej porze roku. — Z wyjątkiem jesieni . . . — Podobna sytuacja w atmosferze, podobne reakcje organizmu. Tak, przedwiośnie to nie najlepszy okres. Cechuje go, jak mówi medycyna, „męczli-wość fizyczna i psychiczna". — Ładne słowo. Takie jak ,,u-piór dzienny" w pralni miejskiej. — Ale precyzyjne, choć go nie bronię. Jak można na te wszystkie ujemne zjawiska dać radę? Chyba trzeba jak naj- Fo<. J. Piątkowski — Dlaczego więc, Panie Doktorze, cieszymy się na wiosnę, jak nagi w pokrzywach? ■— Bo wszystko, co złe, mija. Mija również okres niekorzystnych frontów atmosferycznych, awitaminozy i zmęczenia. Przy stabilizacji pogody w maju, gdy wiosna rozkwita w pełni, przy słońcu i cieple wszystko staje się wręcz promienne. Przez kontrast z niefortunnym marcem maj staje się prawdziwym rajem. Słońce, świeże witaminy, no i cudowna, kolorowa przyroda staje się najlepszym lekarstwem na przed-wiosenne zmęczenie. Zresztą, na tych wiosennych sprawach inni znają się lepiej. Poeci, pisarze, dziennikarze... — Dziękuję w imieniu służby, Panie Doktorze. Jeszcze jedno pytanie: jakie mogą być trwałe, ujemnie skutki owego osłabienia i zmęczenia? — Trwałe? Hm, chyba takie, że osłabieni i zmęczeni wczesną wiosną stajemy się mniej odporni na... uroki kobiet. Stąd tak często na wiosnę, w maju rodzi się miłość... — Pan poeta, pan poeta ... — Miłość, narzeczeństwo, małżeństwo... — ... I siedem Innych grzechów głównych. Dziękuję, Panie Doktorze, za pouczającą rozmowę. Rozmawiał: TADEUSZ KUBIK GŁOS Nr 73 (4491) ■ —i i.......................................mmmm*......................................................................................................str# TEGOROCZNA wiosna sportowa w Koszalińskiem upłynie pod znakiem dwóch kółek. W cieniu XX Wyścigu Pokoju pozostaną inne sportowe wydarzenia. Wspaniała impreza. Przez dwa tygodnie trzymać będzie w napięciu miliony sympatyków sportu w Polsce, NRD, Czechosłowacji i w innych krajach. Na ekranach telewizorów, widzowie po raz pierwszy zobaczą walkę kolarzy na ulicach i stadionach Słupska, Koszalina. Nazwy naszych miast wymieniane będą w wielojęzycznych sprawozdaniach reporterów. W rytmie p ©1ei o n u Przepraszam, to tylko dla kibiców wyścig, trwa dwa tygodnie. W Słupsku, Koszalinie, Sławnie wyścig rozpoczął się już we wrześniu ub. roku. Trwa cicha rywalizacja między miastami etapowymi. Ma ona elementy szlachetnej sportowej walki. Co prawda, na innej płaszczyźnie, lecz nie należy się dziwić. Każdy chce być pierwszy. Sądzę, iż pojedynek ten wyjdzie na dobre obu stronom. Gwoli prawdzie odnotujemy, że Słupsk już od startu u-ciekł Koszalinowi. Słupszczanie posiadali prawie gotowy o-biekt sportowy na przyjęcie kolarzy, gdy tymczasem stadion Bałtyku w Koszalinie był wówczas w kompletnym „proszku". Złośliwi koszalinianie, twierdzą, że gdyby peleton nie zatrzymywał się w Koszalinie, stadion Bałtyku pozostałby nadal w swoim pierwotnym stanie. W tej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak przyklasnąć, chwalić i orga- nizować wielkie międzynarodowe jubileuszowe imprezy. Bo czy nie warto? Oprócz stadionu, naprawione zostaną drogi, załatane jezdnie i chodniki. Zresztą nie tylko Koszalin na tym zyska. Domy w Słupsku, Bytowie pachnieć będą nowymi tynkami i błyszczeć wiosenną czystością. Mieszkańcy pozostałych miast i wsi, przez które przebiega trasa wyścigu, przystępują do wiosennych porządków w swoich zagrodach i obejściach. Porządkiem, gospodarnością, czystością powitają oni uczestników jubileuszowego XX Wyścigu Pokoju. Zanim 10 maja ruszy wielki wyścig z Warszawy, już 2 kwietnia wystartują w województwie do wiosennej batalii piłkarze wszystkich klas. Na boiska wybiegnie w tym dniu 106 drużyn (1.766 zawodników). Rozpoczną się pierwsze piłkarskie emocje. Oczywiście, główna uwaga sympatyków futbolu zwrócona będzie na dwóch naszych III-ligowców: Darzbór i Lechię oraz drużyny ligi okręgowej. Czy Lechia utrzyma się w III lidze, bo o Darzbór jesteśmy spokojni? Kto zostanie mistrzem województwa? Czarni, Victoria, Korab czy Gwardia? Oto pytania, które sobie już dziś zadają kibice w Szczecinku, Słupsku, Sianowie, Ustce i w Koszalinie. Z boisk piłkarskich przenieśmy się na salę obrad Prez. WRN. W ub. tygodniu Zrzeszenie LZS dokonało podsumowania swojej działalności za ostatnie cztery lata. Od V Zjazdu Zrzeszenie poczyniło postępy w podniesieniu sportu wyczynowego. Jeśli natomiast chodzi o masowość i popularyzację sportu na wsi, to, moim zdaniem, największym dorobkiem LZS jest wprowadzenie na wsi stałego systemu rozgrywek klasy C w piłce nożnej, siatkówce i tenisie stołowym. VI Zjazd Zrzeszenia LZS zamknął okres obchodów 20-le-cia organizacji w województwie. Tak się już składa, że również dla elzetesów tegoroczna wiosna początkuje kolejne dwudziestolecie. STANISŁAW FIGIEL Indyczkę nadziewać wqfróbkq Kilka praktycznych -wskazówek, aby świąteczne jadło wypadło na medal. Nadzienie do indyczki trzeba zrobić z posiekanej wątróbki, masła jajek, tartej bułki, dodając trochę mleka dla spulchnienia, szczyptę soli. cukru i 10 dkg rodzynków. Nadziać fodgardle i piec około godziny, zależnie od wieku wagi indyczki. Co do szynki, „vox babuli" mówi, te tylko szynka gotowana w domu jest dobra. Trzeba ją włożyć do kotła z wrzącą wodą. gotować dopóki drewniany szpikulec nie wchodzi miękko i wyjąć dopiero, gdy woda ostygnie. Nie zapominać a radisć armoraciae. czyli o chrzanie, naturalnej witaminie C, koniecznym dodatku do wielu mies. - W sprawie bab namawiam raz na odmianę ńa „dziada" Ciasto musi być wysokiej klasy, l kg mąki krupczatki, 15 żółtek 15 dkg drożdży (bo nadzienie ciężkie), 20 dkg masła. 30 dkg cukru, szczypta soli, Ui laski wanilii, ciepłe mleko. Pamiętać: ciasto nie może być zbyt rzadkie, aby nie zrobił się zakalec, Po wyrośnięciu ułożyć w formę warstwę ciasta, na niej masę migdałową, znów warstwę ciasta, na niej masę czekoladową przykryć ciastem, posypać 15 dkg rodzynków i skórką pomarańczową. nałożyć kandyzowane owoce i dać ostatnią warstwę ciasta. Piec przeszło godzinę, bo ciasto ciężkie. A dlaczego ,.dziad"? Bo ma zwyczaj wykipieć z jednej strony, co wygląda na brodę. Żeby przepełnić czarę słodyczy w dni pobożnego obżarstwa, trzeba zrobić mazurek pomarańczowy. Wziąć trzy pomarańcze, jedną cytrynę utrzeć na tarce, dodać jedną szklankę cukru, smażyć 10 minut w rondelku rozłożyć na kruchym cieście i włożyć do pieca na kilka minut. Gdy tak pani domu namęczy się, urobi ręce do łokci, otrzyma najwyższą pochwałę: takie samo święcone było u rodziców i u dziadków! kolorowi B q d ż m y Moda męska, ulega po wielu latach ogromne mu przeobrażeniu. Oto wiosenny płaszcz w jasnym kolorze, o znów bardzo masywnych ramionach, no i koniecznie mały kapelusz przypominający melonik z lekko opuszczonym ku przodowi rondkiecn. WIODĄCA kolekcja wiosenno-letnia „Mody Polskiej" zaprezentowana w warszawskim Pałacu Prymasowskim 1 marca składa się z ponad stu modeli. Za każdym razem rz'T-H sie w nczv ied-na zasadnicza cecha: moda jest bajecznie kolorowa! Wszystkie odcienie barw słońca „od wschodu do zachodu" — jak oświadczyła nasza dyktatorka modv, pani Jadwiga Grabowska. A zatem: bądźmy kolorowi... (woy) I I ROK wiosny najbardziej muszą odczuwać rolnicy. To wielka radość po zimowej przerwie zaprzęgać konia do pługa i w wiosenny, ciepły poranek wędrować w pole, nasłuchiwać jak śpiewają skowronki i jak żytko roś* nie... My, działkowcy, mamy wiele wspólnego z rolnictwem. Nazywają nas nawet mikrorol-nikami. Naszym bogactwem nie są hektary, lecz zwykle pięcioarowy kwadracik ziemi, który niejeden z nas potrafił zamienić w prawdziwe cudo. Na mojej działce rośnie ponad tysiąc tulipanów, w tym wiele rzadkich odmian, kilkaset narcyzów, kilkadziesiąt krzewów róż i peonii... Mam też spory zagon truskawek, dobrą setkę krzewów agrestu, czarnych, białych i czerwonych porzeczek, trochę malin oraz 24 drzewka czereśni, wiśni, śliw, grusz i jabłoni. Zbudowałem altanę (4 metry kwadratowe powierzchni), w której mieści się arsenał narzędzi — szpadel, grabie, kilka rodzajów motyk i motyczek, ogrodowy, plecakowy opryskiwacz, gumowy wąż do podlewania, roboczy, granatowy kombinezon, gumowe buty oraz ogrodowa apteczka, złożona z kilkudziesięciu butelek i pudełek ze Środkami ochrony roślin. Całe gospodarstwo! Nasz działkowy świat budzi się wcześnie. Już spod śniegu wychodzą z ziemi krokusy. Fot. J. Piątkowski Radości mikrorolnika Ten w pełni poznał urok wiosny na działce, kto zasadził zagon hiacyntów i może się nimi zachwycać jak w promieniach ostrego, wiosennego słoń ca zakwitają niebiesko, różowo i biało. Działka to dobre hobby, przyjemna i pożyteczna pasja. Daje możność ucieczki od kołowrotka codziennych kłopotów. Praca na działce stanowi dobrą zaprawę fizyczną, zwłaszcza dla tych, którzy zawodowo pracują za biurkiem. Niejeden z nas, licząc sobie już ponad czterdzieści pięć lat, przerzuca wiosną na działce kilkadziesiąt ton ziemi. Bolą wtedy kości, bąble wyskakują na dłoniach, ale bez śladu mija bezsenność, na którą zaczynaliśmy narzekać u schyłku zimy i młodniejemy o 10—15 lat! Wracamy z działek spoceni, zziajani, z wilczym apetytem i poczuciem, że nie zmarnowało się popołudnia. Z dumą niesiemy do domów bukiety wiosennych kwiatów, pęczki pierwszych rzodkiewek. Żo- ny przestają nam wypominać, że „trzeba mieć bzika, żeby aż trzysta złotych wydać na kupno cebulek jakichś tam gladio-li"... Na wiosnę pracy jest moc. Dnie stają się nagle bardzo krótkie. Grabimy, kopiemy, usuwamy zbędne gałązki z krzewów i drzew, bielimy pnie, opryskujemy, siejemy, wykładamy ścieżki cegłami, które zbiera się tu i ówdzie i owinięte po jednej w gazetę, znosimy na działki przez cały rok. Jesteśmy za pan brat z każdą roślinką, zapamiętale niszczymy chwasty, godzinami potrafimy polować na kreta, który bezceremonialnie zaczął przewracać nam z wielkim pietyzmem ukształtowane grządki... Stopniowo zdobywamy na działkach coraz więcej umiejętności i doświadczenia. Początkowo ledwie, ledwie radzimy sobie z uprawą pietruszki i fasolki, ale po latach niejeden z nas staje się mistrzem, potrafi tworzyć nowe odmiany kwiatów i drzew. Księgowi, lekarze, mecenasi, tokarze,, szlifierze, sklepowi, kierowcy itd., którzy przedtem nic nie mieli wspólnego z rolnictwem, solidną wiedzą z dziedziny a-grotechniki, nawożenia, gleboznawstwa, hodowli roślin potrafią nagle zadziwić zawodowych agronomów. Wielki czar ma nasz zielony kwadracik. Urlop na działce przekładamy nad wczasy w najbardziej znanych miejscowościach. Odpada podróż, bo zamiast kilkuset kilometrów, wystarczy przejechać kilka autobusem. Można wyspać się dowoli w altanie, wypocząć. Usiąść na ławce wśród pnących róż, poczytać książkę, gazetę. A jak wielką radość daje zbiór plonów! Nasza działka łączy przyjemne z pożytecznym, dostarcza rocznie kilka, kilkanaście tysięcy zł dochodu. Nie należy tego oczywiście rozumieć dosłownie. Tyle oszczędzamy na kupnie warzyw, o-woców i kwiatów, o tyle wzbogacamy nasz domowy budżet. Zielony, kwadracik wyczarowany własną pracą, jakżeż więc jest pożyteczny! Pewnie niektórzy uważają, że mamy lekkiego bzika. Uśmiechają się z politowaniem gdy obywatel dyrektor, główny księgowy czy mecenas, w podniszczonej marynarce i przydeptanych pantoflach, z łopatą na ramieniu maszeruje ulicą na działkowy ogródek. Satysfakcja jednak po naszej stronie, gdy wracamy z działek z naręczami kwiatów i koszami pełnymi owoców. Zresztą co nam! Prawie 400 tysięcy obywateli liczy w Polsce bractwo miłośników zielonego kwadratu. W Koszalińskiem jest nas 14 tysięcy. Niech się schowają filateliści, wędkarze i myśliwi. To my mikrorolnicy, stanowimy w tym kraju największą potęgę hobbystów! Jeden z 400 tyśięcy... Na zdjęciu: obok materiałów o suchej, gładkiej fakturze bardzo modne są też tkaniny o splocie samodziałowym. podkreślonym wtedy zazwyczaj kraciastym wzorem. Żakiet kostiumu zawsze noszony jest z paskiem. Na zdjęciu: najmodniejsze są tzw. „małe" głowy I na nich — olbrzymie kapelusze typu „safari", „aureola" (na zdjęciu) albo cow-boyskie. W dziedzinie klipsów zmiany prowadzą od tandetnego plastyku do kolorowej rafii i słomki lub metalu. CAF — fot. Langda Mistrzostwa powiatu koszalińskiego szkół ogólnokształcących w siatkówce przyniosły podwójne zwycięstwo Liceum im. Stanisława Dubois, w konkurencji kobiet i mężczyzn. * Rozpoczęły się rozgrywki pil karskie o mistrzostwo klasy wojewódzkiej. Szczęśliwie wystartowały drużyny koszalińskie ,odnosząc zwycięstwa we wszystkich trzech spotkaniach. M. in. Gwardia pokonała drużynę Stali 10:0. * W dalszym ciągu pracownicy zakładów pracy, chłopi i pe geerowcy podejmują liczne zobowiązania dla uczczenia 60. rocznicy urodzin prezydenta Bieruta. Wysyłane są także listy do prezydenta. Przed 15 laty (Gm™ KOSZALIŃSKI KW fcXS*ri3 ZOtDNOCIDWtJ M*TM BOftOTNlCZtJ Koszalin, 26 marca 1952 r. donosił... Dlaczego Prezydium MRN w Szczecinku nie dba o jak najszybsze uruchomienie łaźni miejskiej? — zapytuje korespondent „Głosu". Kina wyświetlają: „Nowa Huta" w Koszalinie — „Ostatni rejs" prod. NRD, „Młoda Gwardia" — „Rywale" prod. radzieckiej „Polonia" w Słupsku — „W zelkopańskie hulanki", prod. radzieckiej. * We wszystkich powiatach odbyły się ostatnio powiatowe zjazdy członków spółdzielni produkcyjnych i komitetów za lożycielskich. Spółdzielcy omawiali dotychczasoyjy dorobek, dzielili się doświadczeniami o-raz omawiali zadania związane z przygotowaniem i przeprawa dzeniem akcji siewnej. * - W Koszalinie odbyła się miej pmka konferencja sprawozdaw-czo-wyborcza ZMP. Zorganizowano 48 nowych kół. We wrześniu 1950 r. organizacja liczyła 1011 członków ,a obecnie liczy ponad 2 tys. * W grom,adzie Kleszczyna roz vńja się życie kulturalno-ośioia towe. M. in. nowo powstały amatorski zespół sceniczny przygotowuje pod kierownictwem ob. Pruwora, ucznia szkoły dramatycznej, dramat Żeromskiego „Grzech". Zostanie on wystawiony na początku kwietnia. * Zorganizowany w Krajence kurs kierowców samochodowych wzbudził duże zaintereso wanie wśród młodzieży chłopskiej. * W sali Domu Kultury w Koszalinie zebrało się przeszło 1000 mieszkańców Koszalina na wiec protestacyjny, zwołany przez Wojewódzki Komitet Obrońców Pokoju, by wyrazić swe oburzenie przeciwko bezprzykładnej zbrodni imperialistów amerykańskich — użyciu broni bakteriologicznej przeciwko narodowi koreańskiemu. Oprać. MAR ne dni wojny „Jeżeli te wszystkie moje wspomnienia z czterech lat wojny pozwoliły wam odczuć, czym była ta wojna, i skłoniły do pomyślenia raz jeszcze, że nowej trzeciej wojny światowej nie powinno, nie może być — to do tych uczuć i myśli nie mam już nic do dodania. A jeżeli nie potrafiłem zmusić ludzi, aby to raz jeszcze poczuli i o tym pomyśleli — to znaczy, że wszystko, co napisałem, nie warte jest funta kłaków". Wydaje mi się, że w tych prostych i surowych zdaniach zawarta jest chyba najpełniejsza charakterystyka pisarstwa Konstantego Simonowa, autora znanego polskim czytelnikom, głównie z. powieści „Dni i noce", „Żywi i martwi" oraz „Nikt nie rodzi się żołnierzem". Wydaje mi się również,, żę dla dopełnienia sobie o-brazu pisarstwa Simonowa koniecznym jest przeczytanie wydanej ostatnio przez wydawnictwo „Książka i Wiedza" małej, niepozornej książki zatytułowanej „Każdy dzień jest długi" (przekład Janiny Dziar-nowskiej). Konstanty Simonow w ciągu czterech lat wojny był korespondentem wojennym gazety „Krasnaja Zwiezda". Wędrował po różnych odcinkach frontu — z południa na północ, od Morza Czarnego do Mo rza Barentsa — i ze wschodu na zachód, od Stalingradu do Berlina. „Każdy dzień jest długi", to nie publikowana dotąd część jego dziennika z lat wojny. Wielkie sprawy przeplatają tu się z małymi, są tu wydarzenia epokowe (opis podpisywania aktu bezwarunkowej kapitulacji przez delegację niemieckiej armii) i drobiazgi pow- szedniego dnia wojny. Autor stara się przekazać czytelnikowi to, co widział * na wojnie bezpośrednio, i to, co myślał 0 niej. Wtedy, w tamtych trudnych dniach, a nie w momencie przygotowywania swego dziennika do druku. „I dlatego też ■— pisze we wstępie — będę się starał ograniczyć do minimum moje komentarze 1 wyraźnie oddzielić je od tekstu przez wydrukowanie kursywą". Przyznam się, że jako czytelnik, jestem wdzięczny autorowi i za to wyznanie, i za to, że tego tekstu drukowanego kursywą jest w książce bardzo mało, choć w trakcie pierwszego czytania zżymałem się i miałem autorowi za złe, że nie chce ułatwić czytelnikowi lektury swej książki. Dopiero po przeczytaniu zdań, które przytoczyłem na wstę- pie, po zamknięciu książki zro- 9 zumiałem, że autor chciał w ten właśnie sposób nakłonić czytelnika do indywidualnych, na własną rękę niejako wyciąganych wniosków z każdego przedstawionego epizodu, z każdego opisywanego, okrutnego dnia wojny. Wszystkie te dni, zarówno z okresu cofania się armii radzieckiej, jak też z okresu zwycięskiego szturmu Berlina — uważa autor za jednakowo okrutne. Był jednak jeden dzień wojny dla autora najstraszliwszy. „Ze wszystkich strasznych dni wojny które opisuję, pierwszy dzień spędzony w Majdanku był i będzie dla mnie zawsze na jstraszniej szy"... Znalazłem się w Majdanku na drugi dzień po jego wyzwoleniu... wydawało mi się, że zwiariuję. Widziałem na własne oczy, słyszałem na własne uszy, a jednak wcdąż nie mogłem uwierzyć, że to wszystko było naprawdę... Wspominam o tym dlatego, że dobrze rozumiem, jak trudno uwierzyć w realność tej przekraczającej granice prawdopobieństwa potworności ludziom, którzy tego nigdy nie widzieli i tylko o tym czytają... I chociaż normalna świadomość ludzka wzbraniała się przed przyjęciem do wiadomości takich fak tów, chociaż trudno uwierzyć, że to rzeczywiście było — musimy bezwzględnie pamiętać o tym i teraz, po dwudziestu latach. Ja w każdym bądź razie uważam, że nie mam prawa zapomnieć". J. KIEŁB /fGATA GHR/STIB CAŁA NAPRZÓD Oto wchodzi niebawem na i nasze ekrany jeden z trzech | ostatnich filmów Zbigniewa | Cybulskiego — komedia „Cała | naprzód". Reżyseria — Stani-s sława Lenartowicza, piękne |zdjęcia szczecińskiego portu i f afrykańskich pejzaży — Ta-jjdeusza Wieżana. (Stanisław ^Lenartowicz zrealizował swe-jjgo czasu „Giuseppe w Warszawie"). W „Cala naprzód" Zbigniew Cybulski gra także komediową rolę. Tyle, że nie jest w połowie dobrodusznym fajtłapą. Jest pomysłowy, odważny, rycerski, o niebywałym powodzeniu u kobiet. I nie może być inaczej, skoro w Szczecinie opowiada koledze lądowemu szczurowi o niezwykłych przygodach, które spotkały go w obcych portach i z których wychodził zwycięsko. To bardzo wesoła, żywa komedia, choć pod koniec na równi ze słuchaczami czujemy się trochę zmęczeni mnogością przygód Janka - marynarza. Niezbyt wyrazista jest też pointa filmu, mająca postawić ironiczny cudzysłów i dyskretnie wskazać, że życie polskiego marynarza nie polega na przygodach w haremie, znajomościach z ekscentrycznymi baronowymi, unieszkodliwianiu band handlarzy narkotyka mi i angażowaniu omal niecałej floty dla nastraszenia dziennikarza. Ale ponieważ jest to właściwie film jednego aktora a tym aktorem jest Cybulski, który z dowcipem i temperamentem gra a jeszcze dowcipniej komentuje swoje przygody, „Całą naprzód" możemy więc nazwać udanym filmem. Filmem, który cieszyć się będzie chyba zasłużonym powodzeniem. Być może, w kolorach ten film byłby atrakcyjniejszy, na czarno- -białym ekranie jest jednak także na co popatrzeć. WEEKEND W ZUYDCOOTE Dunkierka, 1 i 2 czerwca 1940 r. Pierścień niemieckich wojsk zacieśnia się coraz bardziej, na wąskim skrawku ziemi setki tysięcy żołnierzy brytyjskich i francuskich. Plaże, w pokojowych czasach przedstawiane na plakatach jako oazy spokoju, zaściela teraz gęsto sprzęt wojskowy i kryją się na nich przed bezli- tosnymi nalotami Niemców ludzie. Anglicy ewakuują swoich, Francuzów pozostawiając na pastwę losu. Oto obraz sobotniego i niedzielnego dnia, jakie spędza wśród ludzi Julien Maillat, bohater „Weekendu w Zuydco-ote" i książki Roberta Merle pod tym samym tytułem. Gra go Jean-Paul Belmondo. Nazwano go współczesnym Fabry-C3rm del Dongo, tak jak Dunkierkę — współczesnym Wa-terloo. Mnie gra Belmonda skojarzyła się z tytułem innej francuskiej powieści: z „Humanistą na wojnie" Paula Ca-zin. Belmondo dziesiątki razy unika śmierci, jest koleżeński i ironiczny, ginie wreszcie bezsensownie, tak jak ginęli jego koledzy. Wojna jest tu ukazana z perspektywy kilku ludzi, którzy chcą być normalni w powszechnym chaosie. Największe zaś wrażenie na mnie robił kontrast między grozą sytuacji a pospolitością bohate- rów, humorem rozmów, jakie toczą. Film zrealizowano z wielkim rozmachem, pragnąc dorównać amerykańskim superprodukcjom. Tę rozrzutność dekoracji i rekwizytów czuje się na ekranie, czuje się też troskę ó wierność historii, choć „Weekend" nie jest fabularyzowanym filmem dokumentalnym a po prostu filmem — z grozą, tragedią, romansem i gorzkim śmiechem. CHATA WUJA TOMA Czołówka (a właściwie dodany na zakończenie •Występ Eart.hy Kitt, nie opuszczajcie kina, dopóki się projekcja nie skończy!) filmu błyszczy od pokaźnego gwiazdozbioru nazwisk pierwszorzędnych. Kogo tam nie ma! I Eartha Kitt, i Juliette Greco, i Mylene De-mongeot, i Eleonora Rossi Drago, i 01ive Moorfield, i O. W. Fischer, i John Kitzmiller, pamiętny bohater „Vivere in pace" w głównej roli dobrego Wuja Toma. Reżyserował tę zabawę Geza Radvanyi, też nazwisko w kinematografii światowej nie takie ostatnie. A jednak efekt nie jest Zachwycający. Nie skąpili grosza Niemcy i Jugosłowianie, „Chata Wuja Toma" była pierwszym filmem 70 mm wyprodukowanym w NRF. W całej długiej (prawie trzy godziny!) projekcji czuje się sztukowanie i chęć dogodzenia wszystkim. Dla dzieci jest landrynkowa opowieść pani Stowe o biednych Murzynkach, których wystarczy tylko kochać, a wtedy z c)chotą pracują. Dla dorosłych dodano moc dekoltów i zapierający dech w piersiach romans. W ten sposób nie ocalał film dla dzieci a i dorośli nie zostali nasyceni. MARTA CENIENI ZA GRANICĄ Polscy artyści graficy, projektujący znaczki pocztowe, znani są nie tylko w kraju ze swego wysokiego poziomu rozwiązań plastycznych. Niektóre serie polskich znaczków, np. psy, koty, konie wzbudzają podziw kolekcjonerów zagranicznych. Nasi artyści-graficy projektują także znaczki dla innych krajów. Np. duże uznanie zdobyła polska artystka, Kazimiera Dąbrowska, dzięki której znaczki Watykanu, ze względu na wysoki poziom graficzny, zyskały na atrakcyjności. Inny nasz plastyk, Ryszard Dubicki, w konkursie ogłoszonym przez Tunezję na znaczek dla uczczenia „Dnia ONZ" zdobył II nagrodę. Znaczek według tego projektu, z nazwiskiem autora na dolnym marginesie, został następnie wprowadzony do obiegu. Ostatnio Dubickie-go zaliczono do grona projektantów stale zapraszanych do udziału w konkursach graficz- menty poczty obozów jeniec-nych na nowe emisje ONZ. kich, koncentracyjnych i gett. ZWALCZANIE NIEFILATELISTYKI Międzynarodowa Federacja Dziennikarzy Filatelistycznych powołała na kongresie w Monachium (1966 r.) specjalną ko misję do zwalczania niefi-latelistyki. W początkowej fazie swych prac komisja skryty kowała wszelkie nieoficjalne materiały pseudo — poczt, które organizuje się tylko dla wyciągania pieniędzy od naiwnych filatelistów. W przysz łości nie będą uznawane tzw. poczty rakietowe, szybowcowe itp. Jak informuje „Filatelista", bez żadnych zastrzeżeń uznano ostatecznie jako filatelistyczne pełnoprawne doku- NOWOSCI ZAGRANICZNE W ZSRR wszedł do obiega znaczek wydany z okazji 350--lecia śmierci N. Cerwantesa. Zamieszczono na nim podobiznę Cerwantesa oraz scenę z Don Kichota. Afganistan wydał trzy znacz ki o tematyce turystycznej, na których reprodukowano różne budowle. W Bułgarii ukazało się 9 znaczków poświęconych złotym znaleziskom w Panagór-sku, pochodzącym z IV wieku p.n.e. W Czechosłowacji ukazała się seria z reprodukcjami dzieł znanych malarzy czechosłowac kich; W Kuwejcie, Somalii, Meksyku ukazały się okolicznościowe znaczki poświęcone 20--leciu UNESCO. Na wszystkich znaczkach zamieszczono m. in. emblemat organizacji. Liban wydał pięć znaczków lotniczych z okazji „Dnia Dziec ka". Ukazał się także blok. W Liberii weszła do obiegu seria „dzikie zwierzęta". Na znaczkach przedstawiono żyra fę, lwa.krokodyla, szympansa, tygrysa, nosorożca i słonia. W Urugwaju ukazał się znaczek z przywieszką, propagujący akcję zwalczania pożarów. W związku ze zmianą taryfy pocztowej Szwecja wydała trzy znaczki z serii stałej we wzorze „trzy korony". Z okazji 1. rocznicy utworze nia w Nepalu organizacji Czer wonego Krzyża ukazał się zna czek z reprodukcją Czerwonego Krzyża z podobizną króla. W Pakistanie wszedł do obie gu znaczek poświęcony instytu towi zdrowia, z podobizną A-vicenny, lekarza — propagatora leczenia ziołami* (Dokończenie ze str. 5) — Proszę niech pan siada. — Nie owijając rzeczy w bawełnę muszę panu powiedzieć, że doskonale wiem o tym, że miss Kingston była u pana dziś rano. Strzała była rzucona na oślep, ale celnie. Widząc konsternację młodego człowieka, Tuppence powiedziała żywo: — Trzeba odnaleźć tę perłę, mr Rennie. To jest najważniejsze. Nikomu w tym domu nie zależy na rozgłosie. Czy nie moglibyśmy się jakoś porozumieć? Młody człowiek patrzył na nią uważnie. — Jestem ciekaw co pani właściwie wie o tej sprawie — powiedział w zamyśleniu. — Niech mi pani pozwoli chwilę się zastanowić. Ukrył twarz w dłoniach a potem postawił zupełnie nieoczekiwane pytanie: — Czy to prawda, że młody St. Vincent jest zaręczany? — Ależ tak. Znam przecież jego narzeczoną. Mr Rennie przybrał ton konfidencjonalny. — To było straszne — powiedział. Oni zapraszali go tutaj o każdej porze dnia i nocy... Rzucali mu po prostu miss Kingston w ramiona. I to wszystko dlatego, że pewnego dnia odziedziczy tytuł. Gdyby nie to, że zależy jej na mnie.... — To nieważne ^powiedziała szybko Tuppence. — Czy może mi pan wytłumaczyć mr Rennie dlaczego pan sądzi, że to miss Kingston zabrała tę perłę? — a... ja wcale tak nie uważam^. — Ależ tak — powiedziała łagodnie Tuppence. — Pan przypuszczał, że detektywi już sobie poszli i sądząc, że droga jest wolna przyszedł pan tutaj, aby porozmawiać z miss Kingston. Przecież to oczywiste. — Ona się tak dziwnie zachowywała — powiedział młody człowiek. Wyglądało, że chce mi coś powiedzieć ale nie ma odwagi. — Niech pan więc teraz z nią porozmawia szczerze. Zależy mi jedynie na tym, aby perła się znalazła. W tej chwili pułkownik Kingston Bruce otworzył drzwi pokoju. — Wchodząc — rzucił wściekłe spojrzenie przybyłemu. . — Zależy panu oczywiście na tym abym sobae poszedł? — powiedział mr Rennie. — Już idę. — Niech pan wróci później szepnęła mu Tuppence w przelocie. Sama poszła za pułkownikiem, który mruczał coś pod nosem o bezczelności niektórych młodych ludzi. W jadalni zgromadzona była cała rodzina. Jedna tylko o-soba była jej nieznana. — Lady Lauro przedstawiam pani miss Robinson, która jest tak miła, że chce nam pomóc w poszukiwaniu perły. Lady Laura pochyliła głowę a potem zaczęła się jej przyglądać przez pince-nez. Była to chuda, wysoka kobieta, ze smutnym uśmiechem na twarzy inteligentnej i przenikliwej. Tuppence wytrzymała jej spojrzenie i Lady Laura opuściła wzrok. Czas mijał. Tommy nie wracał, a co gorsze nie wracał również mr Rennie. Wychodząc ^ sypialni, Tuppence natknęła się na miss Kingston .która ubrana do wyjścia schodziła po schodach. — Obawiam się że nie będzie pani mogła teraz wyjść. — powiedziała spokojnie Tuppence. — A cóż to panią może obchodzić — zapytała zimno młoda osoba. — Jeśli pani wyjdzie, zawiadomię policję. Młoda dziewczyna zsiniała na twarzy. Podeszła bliżej. — Moja droga. Ja rozumiem wszystko — zaczęła Tuppence... Ktoś dzwonił do drzwi. Ku zdziwieniu zobaczyła Tommy'ego, jak wbiega na górę przeskakując po trzy stopnie naraz, za nim pędzi jakiś tęgi wysoki mężczyzna. — Inspektor Marriot ze Scotland Yardu — przedstawił się z uśmiechem. Nagle miss Kingston prawie odepchnęła Tuppence I zbiegła po schodach, akurat w momencie gdy ponownie otworzyły się drzwi i stanął w nich mr Rennie. — Wszystko zepsułeś - powiedziała Tuppence do Tom-my'ego. — Naprawdę — mruknął Tommy, pc czym pośpieszył do pokoju Lady Laury. Wyszedł stamtąd po chwili niosąc w ręku kawałek mydła. Inspektor szedł powoli na jego spotkanie. — Poszła z nami bez żadnego oporu. To recydywistka. — oświadczył. Ona dokładnie wie kiedy należy przestać grać komedię. A co z perłą? — Mam nadzieję — powiedział Tommy wręczając mu mydło — że znajduje się właśnie tutaj. Oczy inspektora rozjaśniły się. — Stary genialny trick. Przecina się na dwie częci mydło, wkłada się klejnot, a potem zakleja ślady ciepłą wodą. Winszuję panu, dobra robota! Podbiegł pułkownik. — Drogi panie, nie wiem jak mam panu dziękować. Lady Laura także pragnie wyrazić panu swoją wdzięczność. — Miło mi, że jest pan zadowolony. Ale ja się bardzo spieszę. Mam bardzo ważne spotkanie z członkiem gabinetu. Wsiadł szybko do samochodu, Tuppence pośpieszyła za nim. Zanim ruszyli krzyknęła zdezorientowana: — A Lady Laura? Dlaczego jej nie zatrzymali? — Jak to? Nie powiedziałem ci tego? — zdziwił się Tommy. — To nie Lady Laura. To Eliza. — Rozumiesz — tłumaczył dalej. Nieraz usiłowałem o-twierać drzwi gdy miałem namydlone ręce. Ale nigdy mi się to nie udawało. Palce wtedy się ślizgają. Nie mogłem więc zrozumieć, co robiła Eliza z mydłem. Potem dopiero kiedy wzięła ściereczkę, aby otworzyć drzwi, pomyślałem sobie, dla zawodowej złodziejki to nie głupie być pokojówką damy podejrzanej o kleptomanię. Postanowiłem zrobić jej zdjęcie moim aparatem. Dałem jej także coś do potrzymania, aby zdjąć odciski palców. Po czym pojechałem do Scotland Yardu. Natychmiast wywołano mi zdjęcie zidentyfikowano odciski, i stwierdzono, że Eliza to stara znajoma Scotland Yardu. — Kiedy pomyślę — powiedziała Tuppence — że tych dwoje głupców nawzajem się podejrzewało... Ale dlaczego trzymałeś przede mną w tajemnicy dokąd idziesz? — Przede wszystkim dlatego, że wydawało mi się iż Eliza nas podsłuchuje a poza tym— —t— A poza tym?.- — Moja uczona przyjaciółka zapomina — oświadczył z godnością, że dr Thorndyke zachowuje swój sekret do ostatniej chwili. Tłum.: WANDA MAJEWSKA GŁOS nr 73 (449fj iStr. 8 ŚWIĄTECZNY Tradycyjnie już zapraszamy Czytelników do udziału w świątecznym konkursie. O-becne zadanie polega na podaniu imion i nazwisk (lub tylko nazwisk) oraz jednej nazwy i jednego tytułu. Obok pytań będą- cych jednocześnie bliższymi określeniami danej postaci lub rzeczy, zamieszczamy — jak widać — związane z nimi rysunki. Naszym zdaniem, konkurs nie jest trudny. Oto pytania: m KOfcOBRZEG U 1. Kto jest kapitanem tego statku? — podać i-mię i nazwisko. »3ANEK« 2 Jak się nazywa aktor, • zdobywca tegorocznej „złotej maski"? imię i nazwisko. — podać O Podać w kolejności star-tów nazwiska wszystkich dotychczasowych radzieckich kosmonautów. y Ą Jak się nazywał pierw-■ • szy koszaliński wojewoda? — podać imię i nazwisko. "T Jak się nazywa (Imię 1 * • nazwisko) najlepszy sportowiec Ziemi Koszalińskiej w 1966 roku? C Jak brzmi tytuł sztuki Ł. Jak nazywa słę nowe — ostatniej premiery miasto w województwie? BTD oraz imię i nazwisko jej autora? Odpowiedzi (uwaga!) WYŁĄCZNIE NA POCZTÓWKACH prosimy nadysłać do dnia 1 kwietnia br. włącznie pod adresem Redakcji „Głosu" — Koszalin, ul. Alfreda Lampego 20, z dopiskiem „Konkurs świąteczny". Wśród tych uczestników którzy bezbłędnie odpowiedzą na wszystkie pytania rozlosujemy: • APARAT FOTOGRAFICZNY 6 ADAPTER @ ZEGAREK NA RĘKĘ (z kalendarzem) oraz 7 wartościowych nagród KSIĄŻKOWYCH. Życzymy powodzenia. Oczekujemy odpowiedzi. ■ MIM I ilB«was8a3Bg.: MARSZE w przeciwnych kierunkach W tegoroczne święta nie wszyscy w Niemczech zachodnich ograniczą się do wzmożonej konsumpcji czy weekendowego wypoczynku. W ponad dwustu miastach NRF odbędą się marsze wielkanocne i dziesięć z nich zakończy się wielkimi wiecami. Marsze mają już wieloletnią tradycję. Organizują je zachodnioniemieccy członkowie ruchu na rzecz pokoju, ludzie dobrej woli, którzy-patrzą trzeźwo na rzeczywistość NRF i świata, po trafią z niej wyciągać wnios ki. Swoją czynną postawą manifestują oni m. in właśnie udziałem w marszach wielkanocnych które s<ą pokojowymi demonstracjami, świadczącymi, że niecałe społeczeństwo NRF solidaryzuje się z polityką rewi-zjonizmu i odwetu. W toku prac przygotowawczych do obecnych mar szów odbyło się we Frankfurcie nad Menem zebranie działaczy związkowych, naukowców, przedstawicieli duchowieństwa. Padło na nim sporo odważnych słów, wypowiedzi w tym kraju bynajmniej nie popularnych. Pastor Herbert Mo-chalski stwierdził np.: „Na- sze roszczenia w sprawie rewizji granic stanowią źródło stałego niepokoju w Europie... Jako Niemcowi spędza mi sen z oczu myśl, że także Hitler łączył swoje roszczenia terytorialne z deklaracjami pokojowymi i żądaniem prawa do samostanowienia". Inny uczestnik spotkania, prof. dr Walter Fabian, w swym przemówieniu powiedział: „Miernikiem nowej polityki zagranicznej musi być uznanie granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. Co nam to pomoże, że nie u-znajemy NRD i nie rezygnu jemy z prawa do wyłącznej reprezentacji narodu niemieckiego? Nie możemy reprezentować nikogo, kto nas do tego nie upoważnił". WCZORAJ fłzii JUTRO Tegoroczne mars\ze wielkanocne organizowane są pod hasłami wyrzeczenia się broni atomowej przez rząd zachodnioniemiecki i dążenia do zmniejszenia „Maniery" Jest po godzinie piętnastej. Robotnice opuściły hale fabryczne. Grupa młodych kobiet idzie ulicą. Z tyłu dopę-dza je mężczyzna. Kopie jedną z nich w nogę. Obydwoje śmieją się do siebie, jakby zna leźli tysiąc złotych na chodniku... W restauracji siadają dwie kobiety. Jedna z nich ma na głowie kapelusz w męskim typie". Podchodzi młoda kelnerka i nie patrząc w ich stro nę woła: Czapy z głów[ Zacze- pione obrzucają kelnerkę tzw. ciężkim słowem. Kelnerka tłu maczy się naiwnie, twierdząc, że się pomyliła... Ulicą przechodzi dwóch mło dzieńców. Na widok dziewcząt jeden z nich spluwa po mary-narsku i opluwa jedną z panienek. Wyrostki śmieją się do rozpuku. Podobnych przykładów moglibyśmy cytować więcej. Te trzy wystarczą, żeby zilustrować najlepiej „maniery", które wciąż jeszcze są w modzie. Nie słychać jakoś o kursach savoir-vivre, o zachowaniu się w publicznych miejscach. Naprawdę, warto sięgać częściej po dziełka Jana Kamyczka, zbrojeń w Europie. Apel o udział w marszach podpisało kilkanaście tysięcy osób w tym wiele wybitnych o-sobistości ze świata naukowego, duchownych, pisarzy i publicystów, artystów, pedagogów, przedstawicieli ruchu związkowego i studenckiego. Pokojowe marsze wielkanocne ludzi dobrej woli nie odbywają się w NRF w aurze przychylności czy aprobaty. Z najróżniejszych stron mnożą się złośliwe napaści na ich uczestników, nacjonaliści i rewizjoniści gdzie się da miotają pod ich adresem różne oszczerstwa i obelgi. Ostatnio np. jeden z organów związków przesiedleńczych w zjadliwym artykule uraczył u-czestników marszu wieloma epitetami, formułowanymi z iście pruską elegancją i wytwornością. Wśród tych inwektyw ironiczne wyrażenie „wielkanocni cho dziarze", uznać można za jedno z najłagodniejszych. W poprzednich latach u-czestnicy marszów spotkali się ponadto z wieloma szykanami i trudnościami ze strony oficjalnych władz. Nikt natomiast nie przeszkadza w innych marszach, pochodach i capstrzykach o-raz wiecach czy zgromadzeniach, jakie co roku odbywają się jak Niemcy zachodnie długie i szerokie. Również o-becnie trwają przygotowania do nowej fali takich rewizjonistycznych i odwetowych imprez, organizowanych przez różne ziomkostwa, związki przesiedleńcze, kombatanckie i paramilitarne. Organizacje przesiedleńcze o-pracowały już obszerny program swoich dorocznych kongresów, zjazdów itp., na których znów będą wysuwać żądania przywrócenia granic z 1937 roku, rzucać oszczerstwa pod adresem naszego kraju, biadać nad urojonymi krzywdami. Pierwsza z tych imprez — młodzieżowa — już się odbywa w Dinkelsbuehl, dalsze przewiduje się na kwiecień, maj, czerwiec. Rewizjoniści i nacjonaliś* ci dalej maszerują w raz o-branym kierunku, nie chcąc dostrzec, co znajduje się na końcu tej drogie 4. POŁAM PÓŁ WIEKU WIELKIEGO KRAJU RAP W poprzednim magazynie prezentowaliśmy Ukraińską Socjalistyczną Republikę Radziecką. Dziś ważniejsze dane dotyczące kolejnej republiki związkowej ZSRR: Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Białoruska s-rr zajmuje obszar 208 tys. km kw. Leży w europejskiej części ZSRR. Stolicą jej jest Mińsk, inne większe miasta to Witebsk, Homel, Mohylew, Bobrujsk i Grodno. 80 proc. osiem i pół miliona liczącej ludności stanowią Białorusini, Reszta, to Rosjanie, Ukraińcy, Polacy i Litwini. 30 proc. ogólnej powierzchni republiki zajmują lasy. W okresie władzy radzieckiej Białoruś z zacofanego kraju rolniczego stała się krajem przemysłowo-rolni-czym: produkcja przemysłowa wzrosła tu 22-krotnie w stosunku do okresu przed rewolucją. Rozwinął się zwłaszcza przemysł maszynowy (38 proc. wzrostu), chemiczny, włókienniczy, drzewny i papierniczy — co wiąże się z bogactwem miejscowych surowców, drewna, włókna lnianego. W produkcji tego włókna Białoruś BIAŁORUSKA SRR zajmuje 2 miejsce w ZSRR, w produkcji ziemniaków — trzecie.. O 1 min ha zwiększył się ob szar zasiewów, przez osuszanie poleskich bagien poszerza się obszar łąk. Ogromne zmiany nastąpiły też w życiu kulturalnym kraju. Przed Rewolucją Białoruś miała aż 82 proc. a- nalfabetów, obecnie kraj pokryty jest gęstą siecią szkół, bibliotek i placówek naukowych. Pierwsza wyższa uczelnia — uniwersytet w Mińsku •— powstała w 1921 r. Obecnie Białoruska SRR ma 24 szkoły wyższe. Doniosłe fakty si« ZAWARTE ostatnio układy o Przyjaźni, Współpracy i Wzajemnej Pomocy między Polską a CSRS i NRD oraz NRD a CSRS znajdują się w centrum uwagi prasy światowej. „Podpisanie tych doniosłych dokumentów — pisała „Prawda" to umocnienie frontu sił, przeciwstawiających się agresywnej polityce NRF tym perfidniejszej i niebezpieczniejszej, iż uprawianej pod hasłami rzekomego pojednania: Komentatorzy prasowi podkreślają, że nie idzie tli o utworzenie jakiegoś zawężonego „żelaznego trójkąta" lecz wręcz przeciwnie, o jak najszerszy front państw zdecydowanie odrzucających absurdalne żądania i pretensje NRF. Świadczy o tym m. in. wizyta po.skiej delegacji partyjno-państwowej na Węgrzech i zapowiedź wyjazdu naszej delegacji do Bułgarii. Na tym tle warto zacytować opinie brytyjskiego korespondenta tygodnika „Tribune" red. Geissa o wschodniej polityce państwa bońskiego: „Jeśli nowe podejście NRF do Europy wschodniej zmierza do izolacji NRD i rewizji granicy Niemiec z Polską, polityka ta może odnieść sukces jedynie przez nową wojnę europejską. Granica ^żynarodo^0^ w opracowaniu RED. H. BANASIAKA na Odrze i Nysie jest w rzeczywistości nienaruszalna. Rząd boński powinien przyjąć ten fakt do wiadomości". Po stwierdzeniu, że większość niemieckich intelektualistów uważa wschodnią granicę Niemiec za stałą korespondent „Tribune" pisze: „Rząd NRF wykorzystuje szowinizm części swego społeczeństwa po to, aby szantażować resztę świata w celu poparcia swych roszczeń terytorialnych nie tylko wobec Polski, ale i wobec Niemiec wschodnich (NRD) oraz w celu uzyskania dostępu do broni atomowej. Terytorium na wschód od granicy na Odrze i Nysie pozostanie polskim bez względu na to> czy NRF zgodzi się na oficjalne uzna.nie tego faktu, czy nie". Niewątpliwy sukces Gaułiści z trudem uzyskali przewagę w nowo wybranym francuskim Zgromadzeniu Narodowym. Pierwsza tura wyborów — jak stwierdza prasa francuska — przyniosła niezaprzeczalne sukcesy V Republice. Był to wyraz aprobaty tego co uosabia szef państwa francuskiego, a więc głównie działalności de Gaulle'a na rzecz niezależności Francji, polityki odprężenia ze Wschodem i potępienia wojny w Wietnamie. ' Druga tura wyborów- w której wybierani byli realizatorzy socjalnej i ekonomicznej polityki Francji, nabrała cech zdecydowanego votum nieufności dla rządu Pompidou, w związku z wydatkami na atomową siłę uderzeniową, brakiem dostatecznych kredytów na rozwój oświaty, budownictwa mieszkaniowego i służby zdrowia. Nowym ważnym zjawiskiem w życiu politycznym Francji jest niewątpliwie sukces zjednoczonej lewicy. Ona właśnie zaakceptowała to, co jest w gaulizmie do przyjęcia — tj. jego politykę zagraniczną, będąc zarazem rzecznikiem radykalnego społecznego i ekonomicznego postępu oraz reform. Niezaprzeczalnie lewica stała się obecnie nie tylko główną siłą opozycyjną, ale i alternatywą dla Francji. 3 kwietnia zbierze się nowy parlament francuski. Brak zdecydowanej większości posłów V Republiki w parlamencie, jak pisze prasa francuska zmusi niewątpliwie siły degau-listowskie do kompromisów i manewrów, po to, aby zachować rządy. Omawiając wyniki wyborów sekretarz generalny FPK tow. Waldeck Rochet stwierdził: „Najważniejszym wydarzeniem wyborów jest a -probata mas republikańskich dla unii sił lewicy, a zwłaszcza dla FPK | Federacji Lewicy Demokratycznej i Socjalistycznej (FGDS). Obecnie pilnym zadaniem lewicy jest utrwalanie tej unii i wypracowanie wspólnego programu działania w nowej sytuacji powyborczej". Niełatwa kadencja W północnoindyjskim stanie Radżastan wprowadzono bezpośrednie rządy prezydenckie. W Delhi podkreśla się, że jest to pierwszy poważny kryzys polityczny, w obliczu którego stoi rządząca Partia Kongresowa po wyborach powszechnych, przeprowadzonych ostatnio w Indii. W chwili obecnej rząd ponownie wybranej premierem p. Indiry Gandhi będzie musiał stawić cz»ła silnym ugrupowaniom opozycyjnym w 4 innych stanach indyjskich, gdzie partia nowego premiera nie zdołała uzyskać bezwzględnej większości. Pierwsza decyzja rządu Indiry Gandhi oddania Radżastanu pod bezpośrednią kontrolę prezydencką jest zapowiedzią podobnych! kryzysów między władzami centralnymi Indii a władzami stanowymi, sformowanymi przez grupy opozycyjne. Tak więc nowa kadencja "p. Indiry Gandhi już na początku nie zapowiada się zbyt łatwo.~ Indira Gandhi — jedyne dziecko b. premiera Nehru, urodzona w 1917 r. od najmłodszych lat związana była z ruchem wyzwoleńczym ł dziąłal nością Indyjskiego Kongresu Narodowego Po stu diaeh w Sanitini-ketan i Oksfordzie zaczyna ak-_ tywnie działać w Kongresie w związku z czym zostaje aresztowana przez władze angielskie. W tym samym czasie wychodzi za maż za Feroze Gandhi — również działacza politycznego, później członka oarlamentu (nie miał on nic wspólnego i głośnym Mahatmą Gandhi). Po proklamowaniu niepodległości Indii Indira podeimn^p działalność sno?eczną oraz polityczną u boku swego ojca. W r. 1955 zostaje wybrana członkiem tzw. komitetu roboczego Kongresu, w latach 1959—60 zastępuję oica na sta no wisien przewodniczącego tej partii. Zostaje ministrem radia i informacji w gabinecie Shastriego, a następnie — po jego nagłym zgonie — szefem rządu z ramienia Partii Kongresowej. Choć niezwykle trudna sytuacja gospodarcza Indii zrodziła napięcie polityczne i ułatwiła aktywizacje sił reakcyjnych — Indira Gandhi mimo naciska prawicy i kół imperialistycznych stara się kontynuować linię polityczną nakreśloną przez Nehiru. Taktyka agresorów Mimo kolejnych obłudnych oświadczeń USA • chęci pokojowego rozwiązania konfliktu wietnamskiego — narada wojenna na wyspie Guam była kolejnym przygotowaniem do dalszej eskalacji wojny w Wietnamie. O aktualnych wydarzeniach wokół problemu wietnamskiego informujemy naszych Czytelników bieżąco. Dziś chcemy zwrócić ich uwagę na tragiczny plon tej wojny i sposób jej prowadzenia — przez wojska USA. Oddajmy zresztą głos samym Amerykanom: Gen. DAVID M. SHOUPA — b, naczelny dowódca marines w latach 1960—1963 r. powiedział: „Wkiada nam się w głowę że jest konieczne, by nasze siły zbrojne walczyły, by żołnierze nasi ginęli, by zabijali i kaleczyli inne istoty ludzikie — łącznie z kobietami i dziećmi, ponieważ nadszedł czas powstrzymania niepożądanej ideologii, zanim wśliznie się ona do naszego kraju Do walki przeciwko niej wybraliśmy miejsce oddalone o 8 tys. mil i oddzielone od nas oceanem. Uważam, że gdybyśmy trzymali i dal* nasze brudne, zakrwawione palce od tych krajów, one same znalazłyby swe własne rozwiązania". Mjr pilot CHARLES N TANNER, zestrzelony nad DRW w ub. r. wyznaje: „Otrzymałem rozkaz dokonania nalotu na zamieszkałe obszary 2 użyciem bomb rozpryskowych, napalmowych i burzących. Obiektem nalotu była niewielka wioska Mui Iao. Podobnie Jak i inni lotnicy — zacząłem rzucać bomby. Morze ognia ogarnęło wieś, wszystko widać było. jak na dłoni. Ujrzałem. jak ze wsi wybiegają ludzie, ratując się przed ogniem i — przeszły mnie dreszcze — ale rzucałem bomby prosto na ich głowy — jak wymagał rozkaz". Jak z tego wynika — wojska USA i ich satelitów stosują w Wietnamie amerykańską taktykę spalonej ziemi w myśl hasła: „Wszystko palić, wszystko niszczyć. Wszystko masakrować". Ofiarami tej taktyki padło dotychczas milion mieszkańców Wietnam* PM. i tysiące mieszkańców DRW. • FAKTY' KOMENTARZE • OPINIIE • iStr. 10" GŁOS Nr 73 (4491) ZBRODNIA W HOLANDII Tłum. Wanda Wąsowska (6) —- Przede wszystkim chcę panu pokazać plany, zrobione przeze mnie z dużą dokładnością — zaczął profesor._Pierwszy z nich to parter domu państwa Popingów: na lewo kory-sarz; na prawo salon, potem pokój jadalny; w głębi kuchnia; zą, nią komórka, zwana szumnie garażem; w której pan Po-pinga trzymał zazwyczaj swnje rowery i łódź. — Czy państwo znajdowali się wówczas wszyscy w salonie? — Tak. Dwukrotnie tylko pani Popinga, a później Anna, wychodziły do kuchni, by przygotować herbatę, służąca bowiem już poszła spać. A oto plan pierwszego piętra: dokładnie nad kuchnią łazienka; od frontu dwa pokoje; na lewo pokój państwa Popingów, na prawo gabinet, w którym Anna sypiała na kanapie; za nim pokój, w którym ulokowano mnie. — A niech mi pan powie, z którego pokoju mógł być oddany strzał? To znaczy — które pokoje miały okna na tę stronę dziedzińca, gdzie mieścił się garaż? — Na tę stronę wychodziły okna pokoju, łazienki i pokoju jadalnego na parterze. — Proszę mi opowiedzieć wszystko, co się działo tego wieczoru. — Odczyt mój spotkał się z ogromnym zainteresowaniem i u-znaniem. Wygłosiłem go w sali, którą pan widzi... Przez otwarte drzwi dostrzec można było długie wąskie pomieszczenie przystrojone girlandami z kolorowego papieru. Odbywały się tu najwidoczniej wszelkie większe przyjęcia towarzyskie, bale, bankiety, jak również przedstawiania teatralne. Świadczyła o tym znajdująca się na końcu sali nieduża estrada z dekoracją wyobrażającą pałacowy park. — Po odczycie udaliśmy się w stronę kanału Amsterdiep. — Szli państwo wzdłuż wybrzeża? Czy zechce mi pan powiedzieć, w jakim szyku? — Na przedzie szedłem ja z panią Popinga, która jest kobietą bardzo inteligentną i kulturalną. Potem Konrad Popinga i Beetje. Pan Popinga flirtował z tą głupią farmerką, która umie tylko śmiać się z byle czego, żeby szczerzyć do mężczyzn zęby. Myślę, że ta smarkata nie zrozumiała ani słowa z mego odczytu. Za nimi szli państwo Wienands z dziećmi, a wreszcie Anna i młody uczeń pana Popingi, zupełnie nieciekawy chłopak. Nazywa się Korneliusz, czy coś w tym rodzaju. — Więc gdy doszli państwo do domu... — Zapewne powiedziano już panu, że poruszałem zagadnienie odpowiedzialności morderców. Anna, siostra pani Popinga, która skończyła prawo, zaraz po przyjściu do domu zadała mi parę pytań. W dalszej rozmowie poruszyliśmy też temat, dotyczący roli adwokata w procesach kryminalnych. Później wyłoniła się kwestia policji używającej w swych dochodzeniach naukowych metod i pamiętam, że poradziłem Annie, by zapoznała się z dziełami wiedeńskiego profesora Grosza. Podtrzymywałem swoją tezę, że zbrodnia nigdy nie może pozostać nieukarana. Mówiłem o odciskach palców i o analizie wszelkiego rodzaju szczątków, o dedukcji... Tymczasem Konrad Popinga najwidoczniej się nudził, bo zaczął nas usilnie namawiać na posłuchanie radia. Maigret uśmiechnął się nieznacznie. — I wreszcie dopiął swego! W radio grzmiała muzyka jazzowa. Popinga przyniósł butelkę koniaku i zdziwił się, gdy wymówiłem się od picia. Nie wyobrażał sobie widocznie nie-pijącego Francuza! Sam wypił chyba sporo i ta mała farmerką również. Ogromnie byli głośni i weseli... Zaczęli tańczyć... „Zupełnie jak w Paryżu..." cieszył się Popinga. — Pan go nie lubił! — stwierdził Maigret. — Można to i tak określić. Raczej był mi obojętny. Bardzo prymitywny typ. Na przykład pan Wienands, choć z zawodu matematyk, słuchał naszej dyskusji z zainteresowaniem. Ale ci państwo musieli wyjść, bo dziecko ich zaczęło płakać. Far-merka jeszcze została, była niezwykle ożywiona. Kiedy zdecydowała się wreszcie wyjść, Konrad zaproponował, że ją odprowadzi. Oboje wsiedli na rowery i odjechali. Aha, z nimi również wyszedł ten nijaki chłopczyna, Korneliusz. On podobno miał jechać w inną stronę, miał też rower. Pani Popinga odprowadziła mnie do mego pokoju... Gdy się tam znalazłem, zająłem się uporządkowaniem swoich papierów i różnych drobiazgów. Następnie usiadłem, aby zrobić parę notatek dla przygotowywanej przeze mnie książki. W tym momencie usłyszałem strzał, który był tak głośny, iż miałem wrażenie, że ktoś strzelił w moim pokoju... Wyskoczyłem na korytarz. Łazienka była niedomknięta... Popchnąłem drzwi... Zobaczyłem okno otwarte na roścież. Z ogrodu, od strony garażu, słychać było czyjeś jęki. — Czy w łazience światło było zapalone? — Nie... Wychyliłem się przez okno, opierając się o parapet... Pod ręką poczułem rękojeść pistoletu... Schwyciłem go zupełnie machinalnie... W ciemności dojrzałem jakąś postać leżącą na ziemi koło garażu... Rzuciłem się z powrotem na korytarz, gdzie prawie zderzyłem się z panią Popinga... Nim zdążyliśmy się znaleźć na schodach, dołączyła się do nas Anna; była tak wzburzona, że nie narzuciła nawet nic na koszulę. Zrozumie pan to lepiej, gdy ją pan pozna. — Czy pan Popinga żył jeszcze, gdy państwo tam dobiegli? — Był już konający. Patrzył na nas przerażonymi oczyma, przyciskając jedną rękę do piersi... W momencie, gdy próbowałem go podnieść, zesztywniał. Dostał kulę w samo serce. —■ Czy to jest wszystko, co pan wie? — Zatelefonowaliśmy zaraz do żandarmerii, do lekarza^. Wezwaliśmy pana Wienandsa, żeby przyszedł nam pomóc... Czułem ogromne zmieszanie... Policjanci prosili mnie o wyjaśnienie, dlaczego miałem ten rewolwer w ręku... Następnie poproszono mnie grzecznie o pozostanie do dyspozycji policji. — Od tego czasu minęło sześć dni, czy tak? — Tak... Pracuję teraz nad rozwiązaniem tego problemu, bo to jest problem nie lada, przyzna pan! Nieeh pan tylko spojrzy na moje notatki! Maigret oczyścił fajkę z popiołu, nie rzuciwszy nawet •-kiem na notatki profesora. — Nie wychodzi pan z hotelu na miasto? — Nikt mi tego nie broni, ale wolę uniknąć wszelkich nieporozumień. Pan Popinga był bardzo lubiany przez swoich uczniów, których teraz spotyka się na ulicach bez przerwy,. — Czy dotychczas nie znaleziono żadnych dowodów rzeczowych? ł D. e. n. UWAGA: Rolnicy - bodowcy bydła! PRZEDSIĘBIORSTWO OBROTU ZWIERZĘTAMI HODOWLANYMI W SŁUPSKU, UL. STARZYŃSKIEGO 3, TEL. 45-21 w m-cach: kwietniu, maju i czerwcu bydło rasy neb JAŁÓWKI UŻYTKOWE CIELNE o wadze 430 kg i 4 miesiące cielne w cenie 8.500—12.000 zł. Doprowadzony materiał musi być badany dwukrotnie na gruźlicę i chorobę Banga, oraz posiadać świadectwo miejsca pochodzenia, jak również świadectwo pokrycia. Rolnicy posiadający jałówki kontraktowane powinni dostarczyć pełną dokumentację dotyczącą pochodzenia danej sztuki. TERMINY SPĘDÓW; Kwiecień 7IV1967 Będzino godz. 10 19 IV 1967 Drawsko godz. 10 ' Kołobrzeg „ 10 Wiekowo łf 10 11 - » Bytów „ 10 20 „ „ Smołdzino 10 Złotów „ 10 Ustka »» 10 ' 12 „ 99 Sianów „ 10 21 „ „ Biały Bór ♦l 10 Bobolice „ 10 Szczecinek 10 ; 13 „ 99 Białogard „ 10 25 „ „ Barwice « 10 Gościno „ 10 Połczyn 99 10 ; 14 „ 99 Sławoborze,, 10 26 „ „ Czaplinek w 10 Świdwin „ 10 Złocieniec w 10 . 18 „ 99 Sławno „ 10 27 „ „ Potęgowo 99 10 V Darłowo „ 10 Maj 2 V 1967 ' Będzino godz. 10 11 V 1967 Drawsko godz. 10 Kołobrzeg 99 10 Wiekowo 99 10 3 „ 99 Bytów 99 10 12 „ 99 Smołdzino 99 10 Złotów 99 10 Ustka 99 10 4 „ m Sianów 99 10 16 „ 99 Biały Bór 99 10 Bobolice 99 10 Szczecinek 99 10 5 * n Białogard 99 10 17 n 99 Barwice 99 10 Gościno 99 10 Połczyn 99 10 9 - 99 Sławoborze 99 10 18 „ 99 Czaplinek n 10 Świdwin 99 10 Złocieniec 99 10 0 1 99 Sławno 99 10 19 „ 99 Potęgowo 9$ 10 Darłowo 99 10 Maj Czerwiec 1 VI 1967 Będzino godz. 10 13VI1967 Drawsko godz. 10 f Kołobrzeg „ 10 Wiekowo » 10 f 2 „ 99 Bytów „ 10 14 „ 99 Smołdzino » 10 ( Złotów „ 10 Ustka » 10 i 6 * 99 Sianów „ 10 15 „ 99 Biały Bór n 10 { Bobolice „ 10 Szczecinek » 10 i 7 - 99 Białogard „ 10 16 „ 99 Barwice „10 \ Gościno „ 10 Połczyn „ 10 { 8 * 99 Sławoborze,, 10 20 „ 99 Czaplinek „ 10 { Świdwin „ 10 Złocieniec - 10 ł 9 * 99 Sławno „ 10 21 „ 99 Potęgowo „ 10 { Darłowo „ 10 f K -787-0 f Czerwiec DYREKCJA KOSZALIŃSKIEJ WYTWÓRNI CZĘŚCI SAMOCHODOWYCH W KOSZALINIE, UL. POLSKIEGO PAŹDZIERNIKA 3, zatrudni GŁÓWNEGO EKONOMISTĘ z wykształceniem wyższym lub średnim ekonomicznym. Warunki pracy i płacy do omówienia w Dyrekcji Przedsiębiorstwa. K-825-0 WOJEWÓDZKIE ZJEDNOCZENIE PRZEDSIĘBIORSTW PAŃSTWOWEGO PRZEMYSŁU TERENOWEGO w KOSZALINIE, UL. JANA Z KOLNA 10, zatrudni natychmiast pracownika z wyższym lub średnim wykształceniem na stanowisko ST. EKONOMISTY d/s KOSŻTÓW, technika na stanowisko INSTRUKTORA d/s NORMOWANIA PRACY, pracownika z wyższym wykształceniem na stanowisko ST. EKONOMISTY d/s ORGANIZACJI PRACY, MASZYNISTKĘ ■a średnim wykształceniem i kilkuletnią praktyką oraz GŁÓWNEGO KSIĘGOWEGO w Szczecineckich Zakładach Piwowarsko-Słodowniczych w Szczecinku z wyższym lub średnim wykształceniem i kilkuletnią praktyką w księgowości na kierowniczym stanowisku. Warunki pracy i płacy do uzgodnienia w. Zjednoczeniu, K-824-0 UWAGA $ •średnicy rolnicy! OKRĘGOWA CENTRALA NASIENNICTWA OGRODNICZEGO I SZKÓŁKARSTWA W POZNANIU ul. Kopanina 28/32 tel. 651-14, 647-96 POLECA do sprzedaży wiosną br. kwalifikowane nasiona warzyw i kwiatów w szerokim asortymencie odmianowym — kłącza i cebulki kwiatowe — róże wielkokwiatowe i kwalifikowane sadzonki truskawek — SPRZEDAŻ PROWADZĄ SKLEPY: Spółdzielni Ogrodniczych Gminnych Spółdzielni „Samopomoc Chłopska" Przedsiębiorstwa „Warzywa — Owoce" MHD i PSS (sklepy nasienne) oraz Wzorcowy Sklep Nasienny OCNOS POZNAŃ, ul. Głogowska 91, tcl. 663-95 poza tym Punkt Wysyłkowy OCNOS Poznań, ul. Głogowska 91, tel. 663-95 przyjmuje pisemne zamówienia detaliczne i wykonuje wysyłki za zaliczeniem pocztowym. Kupujcie nasiona kwalifikowane tylko ze znakiem firmowym CNOS — pełny asortyment tych nasion posiadają w/w sklepy. { K-67/B ZJEDNOCZENIE BUDOWNICTWA ROLNICZEGO W KOSZALINIE, UL. LEGNICKA 6/10, zatrudni pracownika, na stanowisko STARSZEGO INSPEKTORA d/s kosztów. Wymagane minimum średnie wykształcenie i praktyka. K-888 Radioodbiorniki turystyczne TYLKO DLA PANÓW A JEDNAK N AJ EKONOMICZNIEJ I RÓWNIE PRZYJEMNIE MOŻNA SIE GOLIĆ ŻYLETKA produkcji krajowej np.. „GERLACH"-„EM ŁÓDŹ"-* LIR'; Każda koszłufe łyiko 1 zł! ICH JAKOSC ULEGŁA WYBITNEJ POPRAWIE I ZAPEWNIA WIELOKROTNE UŻYCIE. DO NABYCIA: we wszystkich sklepach drogeryjnyeh i spożywczych MHD, WSS ,Społem" i kioskach „Ruchu". Z pewnością każdy z Panów dobierze najwłaściwszy rodzaj i markę żyletki dla siebie. KUPUJĄC ŻYLETKE PRODUKCJI KRAJOWEJ. PRZY MINIMALNYM WYDATKU ZAPEWNIMY SOBIE DOBRE SAMOPOCZUCIE NIE TYLKO W OKRESIE ŚWIAT. CZEGO ŻYCZY DYREKCJA WP „ARGEB" W KOSZALINIE K-854-8 OGŁOSZENIA DROBNE TKWP PRZYJMUJE zapisy na kursy organizowane w Kołobrzegu: kelnerski, kucharsko-garma-żt-ryjny, radiotelewizyjny, palaczy centralnego ogrzewania, kroju i szycia oraz dziewiarskie. Zgłoszenia kierować: Kołobrzeg, ul. Walki Młodych 17/13. K-890-0 MOŻNA NABYĆ NA WYJĄTKOWO DOGODNYCH WARUNKACH PŁATNICZYCH POPRZEZ „ORS" PRZY ZBIOROWYM ZAKUPIE. (5 odbiorników na 1 czek limitowany „ORS") Rata 40-50 złotych UNIEWAŻNIA SIĘ skradzioną legitymację Związków Zawodowych Pracowników Handlu nr 917442 wydaną przez MHD Szczecinek, na nazwisko Helena Terpiłowska. G-831 SPRZEDAM tanio 5 ha ziemi, budynki, sad, zelektryfikowane, powiat Sochaczew, woj. warszawskie. Wiadomość: Polewczak Bolesławiec Śląski, Żeromskiego 20. G-830 TANIO sprzedam dom murowany jednorodzinny, zabudowania, 6,82 arów; wieś Radosław, pow. Sławno — Nawalany. Gp-832 typ cena wys. raty wys. wpłaty wraz z kosztami „ORS" SYLWIA 1.000 zł 40 zł 154 zł MINOR 1.250 zł 50 zł 193 zł ARA 1.250 zł 50 zł 193 zł GULIWER 1.450 zł 55 zł 220 zł . KROKUS 1.600 zł 60 zł 247 zł ZBIOROWĄ SPRZEDAŻ ODBIORNIKÓW TURYSTYCZNYCH ORGANIZUJĄ ZAKŁADY USŁUG RADIOTECHNICZNYCH I TELEWIZYJNYCH POPRZEZ ZAKŁADY PRACY I INSTYTUCJE. Szczegółowych informacji udzielają oraz zgłoszenia przyjmują Dyrekcje Wojewódzkich Oddziałów „ZURT" oraz sklepy „ZURT". K-66/B-0 KANADA — USA 2:1 • Niewiele brakowało w czwartek na hokejowych MS w Wiedniu a doszłoby do drugiej wielkiej sensacji w meczu Kanada — USA. Po dwóch tercjach prowadzili bowiem Amerykanie — 1:0. Ostatecznie nieznaczne zwycięstwo c niosła Kanada — 2:1(0:0, 0:1. SZERMIERZE KRAKOWA ZWY CIĘŻ A JĄ W LENINGRADZIE W Leningradzie rozegrano spotkanie szermiercze pomiędzy reprezentacjami Krakowa i Leningradu. Był to czwarty mecz obu drużyn, a po raz pierwszy przyniósł sukces reprezentacji Krakowa 3:1. Poprzednie trzy spotkania kończyły się remisowymi rezultatami 2:2. Szermierze krakowscy wygrali walki w szabli 5:4, w szpadzie — 5:3 i we florecie kobiet — 5:4, natomiast przegrali floret męski — 3:6. We Wrocławiu zakończyły się dwudniowe mistrzostwa pływackie Szkolnego Związku Sportowego. Startowało 190 zawodniczek zawodników. W punktacji ogólnej pierwsze miejsce zajęła Juve-nia Wrocław — 227 pkt, przed MKS Pałac Warszawa — 105 i MKS Ar-kpaia Szczecią — 05965^ GŁOS Nr 73 "(4491) Str. 11 Obrady Polskiego Towarzystwa Historycznego Dnia 29 marca br. (w środę) o godz. 18 w gmachu Wojewódzkiego Archiwum Państwowego w Koszalinie, ul. Związku Walki Młodych nr 16, odbędzie się walne zebranie sprawozdawczo-wyborcze koszalińskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego. Porządek zebrania: prelekcja mgra A. Czarnika — „Z dziejów ruchu hitlerowskiego na Pomorzu Zachodnim w latach 19ć?3—1939", sprawozdanie ustępującego Zarządu PTH z działalności zą rok ubiegły, dyskusja — wnioski, wybory nowego Zarządu Oddziału PTH w Koszalinie. Na zebranie, obok członków Oddziału ,PTH serdecznie zaprasza sympatyków oraz wszystkich zainteresowanych tema-tenuprelekcji. Pogotowie telewizyjne Jak już informowaliśmy, w czasie świąt ZURiT pełnić będzie specjalne dyżury. W Koszalinie zgłoszenia awarii odbiorników telewizyjnych przyj mować będzie SOT przy ul. 1 Maja 20—24 (tel. 27-30) w Słupsku — w dn. 26 bm. — SOT przy ul. Drewnianej (tel. 48-83), a w dniu 27 bm. — SOT przy ul. Zawadzkiego (tel. 56—62). Dyżury trwać będą od godz. 10 do 16. gdzie © TC IEDF^ Koncert chopinowski. 12.25 Kon- tai skrzypcowy. 21.20—22.40 cert estradowy. 12.50 Mówi tech- jowe Mistrzostwa Świata; w przer- nika. 13.00 Z muzyki P. Czajków- wie — wiad. sportowe. 22.40 Melo- <łMl 1«H t H li ! lip ■ »»■'' Soboła — niedziela — poniedziałek 25,26,27 III 1967 r. I^TELEFOMY 97 — MO. 98 — Straż Pożarna. 99 — Pogotowie Ratunkowe. (HlYZURY koszalin Dyżurują apteki: sobota, niedziela — nr 2.1, pl Bojowników PPR 5 (tel. 50-78). Poniedziałek — nr 52, ul. Świerczewskiego 11/15 (tel. 69-SS). SŁUPSK Dyżur apteki: w sobotę i niedz. nr 31, przv ul. Wojska Polskiego, tel. 2S-S3 W poniedziałek: nr 32, przy ul. 22 Lipca 15, tel. 23-44. jgg»WS¥AW¥ Seanse o godz. 15,30, 17,15 i 20. WAŁCZ (sobota — niedziela — poniedz.). MEDUZA — Katastrofa (pol., od ciiai_ jygoama W soboty i niedzielę o Rodź. 22 lat 16). — seans awang. — Kruk (USA, od 27 III — Kasiarz (ang., od lat lat 18), 14) panoram. Poranki: godz 31 i 13. PDK — Wyprawa 7 złodziei (USA, ZG Iii — Mandrin (franc., od lat od lat 14) panoram. 11) panorama, TĘCZA — Kronika pewnej 27 III — Królowa śniegu (radz., zbrodni (NRD, od lat li) panoram od lat 7). 27 III — Gamoń (franc., od lat WDK — Grek Zorba (USA. od 14) panoram. lat 16) — sobcta. ZŁOCIENIEC Walizka z im ionami (franc., od MEWA — Gdzie jest trzeci kroi i>.t 14) — niedziela — poniedziałek), (pol., od lat 14), Seanse o godz. 10. 18,45 1 20. 27 IJI — Trema (USA, od lat 14). Poranki: godz. U i 13 WIEDZA — Strzał we mgle 26 III — Niedźwiadek Tuptus (radz. od lat 11). (radz., od lat 7) zestaw. 27 III — Bandyci z Orgosolo (wł., 27 III — Srebrny faworvt (CSRS, od lat 14). od !"*. 12). " .ZLOTÓW — Niedziela sprawie- ZACJSi-E — Fanfan Tulipan dliwości (pol., od lat 13). (franc.. od lat 14), 27 III — Jumbo (USA, od lat 7) Seanse o gonz. 15,30, 17,39 i 20 panorama (sobota — niedziela — poniedzia- BIAŁOGARD skiego. 13.45 „Na perskim jarmarku" — opow. S. Mioduszewskiego. 14.00 Muzyczna podróż po Europie. 14.30 Uniw. Rad. 14.40 Błękitna sztafeta. 15.00 Utwór Fr. Liszta. 15.15 Piosenki żołnierskie. 15.30 Dla dzieci — „O starodawnych instrumentach muzycznych". 16.05 Publicystyka międzynarodowa. 13.15—18.45 W Warszawie i na Mazowszu. 18.45 Melodie rozr. 18.50 Felieton. 19.05 Muzyka 1 aktualności. 19.30 Matvsiakowie. 20.00 Re-— P. Fc urn i er — wiolonczela. 20.30 Giełda piosenki 21.00 Z kraju i : Kronika sportowa die i rytmy taneczne. Koszalin na falach średnich 188,2 i 202,2 m oraz UKF 69,92 MHz PROGRAM na dzień 25 bm. (sobota) 7.00 Ekspres poranny. 16.15 Koncert życzeń. 17.00 Przegląd ak-; świata. 21.27 tualności. 17.18 Pioser.ka dnia i ko-21.40 Muzyka munikaty. 17.25 Muzyka i rekla-rozrywkowa. 22.00 Hokejowe Mi- ma. 17.30 ,,W powiatowych do-s5 ^ Beethoven. 18.20 Dziesięć minut o filmie" — felieton T. Fisz-bacha. 18.40 Serwis informacyjny dla rybaków. na dzień 26 bm. (niedziela) 10.00 „Kareta Króla Jana" — reportaż I. Bieniek. 10.20 Koncert chóru i kapeli PR w Koszalinie pod dyr. J. Kowalczyka. na dzień 27 bm. (poniedziałek) 10.00 Teatrzyk Satyry „Mątwa" Przed -- „Program z pisanką" — h. l. BAŁTYK lat 16) Tom Jones (ang.. od CAP1TOL — Małżeństwo na niby jazz. 2i.50 Opera tygodnia rozrywkowy. 23.10 Po raz pierwszy na antenie. PROGRAM 111 na ŁJKF 66,17 MHz w godŁ t9—24 na dzień 25 bm. (sobota) 19.00 Piosenka, song, canzona. 19.20 Na harmonijce i na listku. 19.25 „Kamień i cierpienie" — K. Schulza. 19.25 Hanienka — chanson. 19.59 Trio Oscara Peter-sona. 20.15 Od zachodu do wschodu słońca. 20.35 Włoskie przeboje śoiewa F. Bongusto. 20.55 Przed ,, _ - - . mikrofonem grupa J. Loussier. Piotrowskiego. 10.^0 „Świąteczny 21 10 Biuro rzeczy znalezionych, spacer z melodią". 11.00 Koncert hiszpańsku. 21.40 życzeń. 11.4o „Wiosna nad mo- 21.25 Tylko po — v. rzem" (CSRS od lat 16) panorama. 27 III — Między linami ringu (usa, od lat Ifi). Bellini: „Norma". 22.oo Fakty Kuriaty. dnia. 22.'07 Gwiazda siedmiu wieczorów — E. Piaf. 22.15 „Nie pij impresje liryczne Cz, GOŚCINO — Co słychać młody przy pracy" — słuch, kryminalne, łowisku (w«?*r.. od lat 16). 30 J Śzigeti — skrzypek do- 27 III — Zabłąkana w Rzymie skonały. 22.55 „Pieśń o Rolandzie" skich — czynne w sobotę i niedz. 2g od godz 10 do 16. W poniedziałek 7) III — Eskapada (pol., od lat ?staw. meczynss QC B W KOSZALIN adria — Mocne uderzenie (pol., od lat 14) panorama. Iiforaater świąteczni Handel i gastronomia w Koszalinie... ZORZA — (Sianów) — Winretou II s. (jog. od lat 11) panorama — (sobota — niedziela). Za króla i ojczyznę (ang., od lat 16) poniedziałek. FALA — (Mielno) — Miłość blondynki (CSRS, od lat 1), (sobota — nitdziela). Szkatuła pani Józefy (franc., od lat 14) panorama — (poniedziałek). J JUTRZENKA — (Bobolice) — Pis ŚWTDWIN i czoftte gołąbki (po!, od lat 11) (so- ' MEWA bota — niedziela) Bandyci z Orposolo (wł.. od lat 14). (poniedziałek). człow 27 (wł., od lat 16). KARLINO — Jesienny dzień (wietn., od lat 14). 27 III — Znowu Max Linder (franc , od lat 14). KOŁOBRZEG PDK — Powrót na ziemię (pol., od łat 1") panorama, PIAST — W kraju Komanczów (USA, od lat 16) panorama. WYBRZEŻE — nieczynne. POŁCZYN — Oskarżony (CSRS, od lat 14). 27 III — Kiim pan jrst dr Sorge (franc., od lat 18) panorama, ska zostaje zawieszona. W poniedziałek kursować będą tylko autobusy na czterech liniach: „jedynka", „dwójka" i „szóstka" — co pół godziny w godz. od 7—22, z tym, że trasa linii nr 6 zostaje przedłużona do osiedla K. Marksa. Auto- Dziś, tj. w sobotę sklepy spożywcze i mięsno-wędliniarskie czynne będą do godz. 18, zaś sklepy przemysłowe do godz. 17. Również zakłady gastronomiczne zamykają swoje pod- , .... „ . , , . woje o godz. 18 za wyjątkiem busy lmu nr kursować będą baru „Neptun" i restauracji ?° .godzinę, jak w niedzielę 1 „Gwarna", które dyżurują do swl o ni e'd z.^' god z.'°l i?30 - LNa.poleon (poL' od lat 1G) pan°' Przy muzyceo .sporci_e_._20.26_ Wiad. Wyspa złoczyńców (pol. od lat 9). POLONIA — Pięciu mężów pani Li/y (USA, od lat 16) panoram. W soliote i niedzielę, seanse: 14, 16,15, 18,30 i 20,45. W poniedz. seanse: 16,15. 18,30 i "0,45. Poranki: poniedz. godz. 1? i 14 — Syn kapitana Blooda (wł., od lat 12). GWARDIA — Strachy zamku SpesFart (NRF. cd lat l£). (sobota). Oklahoma 'USA. otl lat 14) panor. (ni"dz, i poniedz.■) Seanse: 17,30 i 20. Poranek: poniedz. godz. 12 — Wv5-i tajemnicza (ang., od lat 14). IjSTKA od lat 16) panorama. BIAŁY BÓR — Ogniomistrz Ka-leń (pol., od lat 16). 27 171 — Czarny monokl (fr., od lat 16). BYTÓW — Węzły rodzinne (radz., od lat 14) panorama. 27 III — Strzelby Apaczów (USA, od lat 11). DARŁOWO — Rudobrody (jap., od lat 16) panorama. 27 III — Żołnierki (wł.. od łat. 18). KĘPICE — Nikt nie chcias! u-miera- (radz., od lat 16) nanorama 27 ITI — Czlowiejt ucieka (ang., 23.15 Nowości programu III. Program nocny z Lublina. PROGRAM n 367 ni oraz UKF 69,92 MHz na dzień 26 bm. (niedziela) Wiad.: 6.30, 7.30. 8.30, 17.00, 21.00, 23.50 0.10 12.05, 19.20 — Dobranoc. 19.30 — Monitor. 20.00 „Sophia Loren w Rzymie" — program filmowy. 20.50 — Spotkanie z Barbarą Bittnerówną. 21.30 — Hokejowe Mistrzostwa Świata. Sprawozdanie z meczu CSRS — Kanada. II i III tercja. W przerwie — Dziennik. Po transmisji ok.: 22.50 — „Uwaga, kot!" — film sensacyjny prod. francuskiej. 23.40 — Program na jutro. na dzień 26 bm. (niedziela) 9.45 — Program dnia. 9.50 — PKF. 10.00 — Dla dzieci: Kino „Ptyś": 1. Kronika. 2. Film z serii: „Dis-nayland". 11.00 „Malarstwo Rembrandta" — program z Muzeum im. Pusz- 7 30 Przegląd prasy. 8.00 Moskwa ^il51a,1-w Moskwie. i.«u r-'"-M" j , ------. 11.35 — „Czarownica czy zona? — film z serii: „Czarownice". DELFIN — Długie łodr.ie Wikin- or* lat W) panorama natomiast komunikacja miej- Pąk kluczy (kilkanaście sztuk) jest do odebrania u sekretarza Prez. GRN w Siemyślu, pow. Kołobrzeg. b KOSZALIŃSKI' Komitetu Woje- ni „Czar" i restauracji „Metro". W poniedziałek sklepy przemysłowe będą zamknięte, a spożywcze ze sprzedażą mleka czynne jak w każdą niedzielę. Podobnie zakłady gastronomiczne czynne będą jak w każdą niedzielę. Jeśli chodzi o komunikację miejską to w niedzielę autobusy MPK nie kursują, natomiast w poniedziałek — tak jak w każdą niedzielę, ((h) Spor! -k Soorł GŁOS organ \ wódzkiego Polskiej Zjedno- \ czonej Partii Robotniczej. J Redaguje Kolegium Redak- * cyjne — Koszalin, ul. Al-*j freda Lampego 20. Jlefony: Centrala — 62-61 \ ) (łączy ze wszystkimi działa- \ 126-93. Dział Partyjno-Spo- ; Juniorzy Startu W!. ^łeczny — 44-10. Dział Rol-fny — 43-53. Dział Ekono-\ miczno-Morski — 43-53. \ — Dział Mutacyjno-Re- ^ x porterski — 46-51, 24-95. a ^ Dział Łączności 1 Czytelni- ^ kami — 32-3C ^f_łos Słup- ^ nych w czwartek zakończyły ski" Słupsk, pt. Zwycię- * ei, TENIS STdfcOWY ©bronili tytuł mistrzów Polski W późnych godzinach noc- Słupsk, pt. Zwycię- się w Człuchowie pojedynki o ,stwa 2, I piętro. Telefon —^ drużynowe mistrzostwo Polski >1-95. Biuro Ogłoszeń RSW ^ juniorów w tenisie stołowym. ,.PRASAM Koszalin, ul. Al-^ W decydującym meczu o pierw \ freda Lampego 20 tel. 22-91. ^ SZe miejsce Start Włocławek (Wpłaty na prenumeratę .(miesięczna — 13 zł, kwar ■t pokonał swoich imienników z Pabianic 5:1. Tym samym juniorzy Startu Włocławek 0-bronili zdobyty przez nich w ubiegłym roku tytuł mistrzów Polski. Drugie miejsce zdoby-gatury „Ruch". Tłoczono^) ła drużyna Startu Pabianice, a \ stonosze oraz oddziały dele- a »__i________Tlnp?nnn i , KZGraf. Koszalin, ul Al-, freda Lampego 18. W-l f trzecie — AZS Łódź. Na pozostałych miejscach w grupie finałowej uplasowali się: Spójnia W-wa, Energetyk Łódź i Broń Radom. (sf| g6'.v (ang. od lat 14) panoram. Sobota, niedzje a, poniedziałek. Seanse: 18 i 20. Poranki: ni^dz. i poniedz. godz. — Gdzie jest gcncTał (pol. od łat główczyce -» STOI.1CA — Dwie noce jednego dnia (jug. od lat 16). Sobota i niedziela. Seanse o godz. 20,30 03t*tr>i Iwiadefc (NItF. od lat 15*, (^oniedzia*ek). Seans o godz. 29,30. BARWICE — Taki jest Bałujew (radz., od iat 14) panor. 27 III — Ostatni zachód słońc* (USA, od lat 14). CZAPLINEK — Szyfry (polski, od lat 16). 27 iii — Niewierność (włos., od lat 18). CZAKNE — Sobótki (polski od lat 14) panoram. 27 III — Dni grozy i śmiechu (USA. od lat 11). CZŁOPA — Ojciec żołnierza (radz. od iat 12). 27 III — Ameryka oczyma Francuza (fr.. od lat 15) panoram. CZŁUCHÓW — Bumerang (pol., od Jat 14) panorama. 27 III — Świat Henry Orienta (USA, od lat 14) panoram. DEBRZNO — Ktoś obok ciebie (NRD. od lat IG). 27 III — Dwaj z Teksasu (USA, od lat V) panoram. DRAWSKO — Małżeństwo z rozsądku (pol., od lat 16) panoram 27 III — Koty (franc., od lat 18) panoram. JASTROWIE — O carski tron (bułg.. od lat 14). 27 III — Dzwonić Northside 777 (USA od lat 14). KAT.'SZ POM. — Kronika jednego dnia 27 III — Wielki skok (franc. od lat 16). KRAJENKA — Jedyna szansa (NRD, od Jat 16). 27 III — Rancho w doiinie (USA, od lat 14) panoram MIROSŁAWIEC — Umarli milczą I i II s. (NRD. od lat 16). 27 III — Zagubione kroki (franc., od lat 18), panoram. OKONEK — Ballada o dziewczynie (wietn.. od 'at 14). 27 III — Spacer po linie (ang., od lat 16). SZCZECINEK PDK — Niagara (USA, od lat 16). PEZYJAZN — Sublokator (pol., od lat 16) 27 III — Książę i żebrak (ang. od lat li). TUCZNO — Lekarstwo na miłość (pol., od lat 14). 27 HI — d&«a]ca caseka (USA, od lat l«k MTASTKO — Bariera (pol., od lat l*). 27 ITI — Mściciel w masce (ang., od lat 1'). POLANÓW — Cisza (radz., od łat l*) panorama. ?7 III — Człowiek z Rio (franc., od lat 14) SŁAWNO — Zejście do piekła śpol.. od lat 16) panorama. 27 ITI — Nia^ara (USA, od lat 16). RADIO PROGRAM 1 1322 m oraz UKF 66,17 MHz melodią i piosenką słuchaczom polskim. 8.35 Radioproblerny. 9.30 Franc. sztuka toalet. 10.00 Rozm. muzyczne. 10.40 S**vit;cone u J. O. Ks. Radziwiłła Sierotki" — J. Słowackiego. 11.00 Jak w kinie. 12.10 Warszawski Tygodnik Dźwiękowy. 12.50 Muzyczne bajeczki. 13.30^ Rytmy Płd. Ameryki. 14.00 Dziewiątka. 14.30 Pół godziny ~ p,rawski _ „Kotek Protek". M. Lggert i J. K.epura. 15.00 Dla 9C. _ wioito ara" _ dzieci — „Latarnia" — słuch.. 15.50 Pisanki muzyczne. 16.00 Teatr JL Deszczowa suita" _ Nowości - Spektakl wspomnien. tekst . reż''seria _Wjaerem\ Przy. 16.30 Koncert chopm w ki f bora, muzyka — Jerzy Wasowski. Witold Małcu2yns_Ki. l( 2fli Muzyka 170o _ Teatr Niedzielny -rozrywkowa. 17.30 Magazjm lite- Wdowa pułkowniku" - Ju- racki „To i owo'13.30 Koncert Smu^_ rozr. — Od studia do stuaia. 19.00 _ War,_aw„ •. tv„ Rewia piosenek. 19.30 Peryferie 18;30 _ "Mistrzostwa Eurony w niedzieli. 20.05 Niedzielne wieczory gjmnastvce mężczyzn. Sprawozda-muzyczne - najnowsze nagrania. nie , Tarnpere (Finiandia). 12.00 — Wiadomości. 12.15 — „Kwiaty, wiosenne kwiaty" — progr. muzyczno-baletowy, 12.55 — „Koń a sprawa polska' — z cyklu: „W starym kinie". 13.55 — „Krzyżtopór" — z cyklu: "7p?nńł „Piórkiem i węglem". v 14.20 — Dla dzieci: Zbigniew Po-rawski — „Kotek Protek". 15.25 — „Wielka gra" — tele- na dzień 25 bm. (sobota) PROGRAM I 1322 m oraz UKF 66,17 MHz na dzień 27 bm. (poniedziałek) 22.00 Ogólnopolskie wiad. sport. 22.20 25 minut z big-bandem PR. 22.45 Muzyka taneczna. Wiad.: 5.00, 6.00, 7.00, 8.00, 12.06, 15.00, 17.55, 20.00, 23.00, 24.00, I.00, 2.00. 2.55. 5.06 Rozm. roln. 5.36 Muzyka. 5.50 Gimnastyka. 6.10 Ondestra PR w. ^ . R ftn 7 „ nn „ n0 w Łodzi. 6.45 Kalendarz. 7.05 Mu- ™iad": 006-00'20 2,'00' ,, ^°0' ' zyka i aktualności. 7.30 Piosenka 12.05, 16.00 Z0-00* 2».00, dnia. 7.34 Muzyka. 7.45 Błę- 1,®,» 2' , „ kitna sztafeta. 8.15 Koncert rozr. J-ł® Kalendarz rad. 7.15 Muzyka. 8.49 Rozmowy na tematy prawne. 8-4C Śmigus z Beskidach. 9.05 Słyń- ------------------ 9.00 Muzyka. 9.20 Koncert muzyki n.e orkiestry. 10.00 Słuch, dla dzie- fabularny prod. USA. polskiej. 10.00 „Dunieczka i Niki- C1 „Dziwne obrazki . 10.<54 0— Program na jutro, ta" - J. Siemionowa. 10.2o Muzy- Orkiestry rozr. I0.4o Koncert zyka francuska. 11.00 Muzyka rozr. czen. 11.40 Theatrum Króla Jego- flzień 27 bm (Doniedziałek) II.30 Poznajemy nasze pieśni i tań- mości. 12.10 W 20. rocznicę śmierci na azien 27 bm- (Poniedziałek) ce ludowe. 12.ID Muzyka. 12.25 Roi- Sen. Waltera-Swiei czewskiego — niczy kwadrans. 12.40 Więcej, le- audycja pt. „Generał wouiosci . piej, taniej. 13.00 Melodie rozr. 13-20 Suity franc. 14.00 Humoreska 13.20 Koncert orkiestry mandoli- „Fatalne uczucie". 14.15 Prze- nistów. 13.50 Radioreklama. 14.00 boje nie tylko dła młodych. 15.1a Zagadka literacka. 14.3o Przekrój Popołudnie przy muzyce. 16.20 muzyczny tygodnia. 15.05 Kultura Rad. Teatr Sensacji „Druga pilnie poszukiwana. 15.30 Hokejo- szklanka herbaty". 17.10 Śpiewa we Mistrzostwa Świata: Polska — „Śląsk". 17.30 Czy pani gra w zie- Rumunia (z Wiednia). 16.10—19.00 lone? 18.00 Wyniki Toto-Lotka o- Popołudnie z młodością. 18.00 Mu- raz regionalnych gier liczbowych. fi]mowv " " 18.05 Popołudnie z młodością. 19.05 15 00 — 20.00 — Dobranoc. 20.10 — Dziennik telewizyjny. 20.40 — „To jest twój nowy syn' — film telewizyjny prod. polskiej, Reżyseria — Jerzy Zarzycki. W rolach głównych: Danuta Szaflar-ska, Krystyna Sienkiewicz, Bogumił Kobiela, Wojciech Pokora Czesław Wołłejko. 21.05 — Drugi program z cyklu „Czarne na białym" pt. „Szachownice w parze". 22.00 — „Rio Bravo" — film 10.55 — Program dnia. 11.00 — „Rozkosze wędkarstwa' — film prod. fińskiej. 11.30 — „Czarodziej z Bagdadu' — film fabuł. prod. USA. 13.00 — „Przemiany". 13.25 — „Studio UNO" — telewizyjny program rozr. (włoski). 14.20 — Kino Krótkich Filmów 14.45 — „Dzielnica" — reportai zyka na parkiecie. 19.00 Piosenki z pointą. 19.10 Public, międzynar. 19.20 Wędrówki muzyczne po kraju. 20.30—23.00 Wieczór literacko--muzyczny: 20.31 Zgaduj-zgadula. 22.01 Muzyka. 22.30 Koncert rozr. 23.15 Gra zespół J. Miliana. 23.35 PROGRAM n Serenady i kołysanki. 0.10—3.00 357 m oraz UKF 69,92 MHz Program nocny z Warszawy. Kwadrans z kwintetem wok. „No- TrTfj^tr ModeSoWidza — wi". 19.20 Najnowsze nagrania Kulmowa „Zielony a- muz. oper. 20.30—23.00 Wieczór li-teracko-muzyczny. 23.15 Rewia tan. na dzień 27 bm. (poniedziałek) Wiad.: 6.30, 7-30, 8.30, 12.05, J7.00, 21.00, 23.50. 6.40 Muzyka poranna. 8.35 Koncert solistów polskich. 9. Muzyka rozr. 9.30 W Jezioranach. 10.00 Przeboje, które się nie starzeją. 10.50 „Jan z Kolna" — S. Żerom- madeo' 15.50 — „Zmagania hokejowych tytanów" — część II — film dokumentalny z mistrzostw świata W hokeju na lodzie. 16.15 — „Dyngus, dyngus" — program muzyczny. 16.45 — Teatr Telewizji: „Zbrodnia przy ulicy Lourcine" — farsa Eugeniusza Labiche. 17.50 — Hokejowe Mistrzostwa Świata CSRS — Szwecja — II i III tercja — z Wiednia. 19.20 — Dobranoc. 19.30 — Dziennik telewizyjny. 20.00 — „Profesor Tutka wyjaś- PROGRAM 11 367 m oraz UKF 69,92 MHz na dzień 25 bm. (sobota) Wiad.: 5.00, 5.30, 6.30, 7.30, 8.30, 10.{>0, 12.06, 16.00, 19.00, 23.50. 5.06 Muzyka. 6.20 Gimnastyka. 6.4o Proponujemy, informujemy, przypominamy. 7.1)0 Muzyka. 7.45 kich. 12.10 Poranek symf. 14.00 Piosenka dnia. 7.49 Melodie Nad pięknym modrym Dunajem. na dzień dobry. 8.15 Kurs jęz. ros. 15.00 Dla dzieci — „Królewna Ka- 8.35 „O generale Swierczewskim" sia". 16. Ludwik Sempoliński — audycja dokument. 9.00 Polskie przedstawia stare przeboje War- ballady ludowe. 9.20 Muzyka ope- szawy. 17.05 „Yeti — legenda czy rowa. 9.50 „Armatka wodna" — prawda. 17.30 Podwieczorek przy Kanada — 'ZSRR E. Fejesa. 10.05 Melodie filmowe mikrofonie. 19.00 Paryskie nowa- — z Wiednia. i operetkowe. 10.50 „Ulderyk" — lijki muz. 19.30 „Umarli nie płacą — Wiadomości sportowe. G. Papiniego. 11.10 Felieton. 11.20 podatków" — słuch. 20.30 Reci- 22.50 — Program na jutro. skiego. 11.00 Muzyka dla wszyst- nia sens tajemniczego rysunku" — wg opowiadania Jerzego Szaniawskiego. 20.15 — „Wieczór ze szpakiem." — III wiosenny. 21.20 — Hokejowe Mistrzostwa Świata. Sprawozdanie z meczu II 1 III tercja ^wasscaggaM ■ ..uma 1 5- ST o » 33 << ^ M * < ■*< O b-< c-+ » ?r 2. o g 3 o 2 C_i /D w o N ^ ►-•O " M> M » W 5-« fD c V — a 3 < to H O S. kj w ru . d W M fD o, „ » £n ft • (9 >1 O h w. * o jr ^ w C ns 2. 5 Si)32oS*n S 3*5 H a w 2.* s o «t » 2 s 5f " A »0" A « M . M N Ul ^ ^ §.5« £.S <0 §58* n|-&M 3 SI* 3 3 W O N a _ 2 o 2L ^ n ■(JoĘ o 2 n 2 S£b<< g 3 S» * p Oi - - -o o W 3 £2£S £3' -w H N P K- < ZL» O O H. £ 2. ™ 5^ (ł 2? £-3, N g- c rLN»ffi 3 ^ O j«ś» K. SS,S*S "2. n Sr a*"n 2 -• tJ c i s 2 2* s ST **JT '• s. s° "2 5 3 o-. E&ti c 3 3 3 N » n •<: »s"3'N » iS M "< Sw-s S.»^ 5* ~n 3 3 W 3 M o-2 ® v-« 5 >° 2 js o,% « *• r - a -5 «■ e-a. A M rT CW .-2 a s? ^ £• . n 2. ss 52 o* so 3fc-.fi P «-.. ,P "lEŚSs: Z*Z~"§i 2*" <* « S- * s srls» &'< o ? » Sw £ *sr. " UHM n- K' S W 5" w i w o S » « ~ * U,5» W f? 5C ^ Xi s"< • 2 _ p, " 3? O *" EU „*3 3 5 H" l&l*3"' S" p 33? 3 2.» 2 ta B°o •233- <ę 9 Ą ą Sn n Ki li? OJ» 5; H B ow srgiw JfBS* 2 pc 2 3 3 3 3 ■< Z' X"< StlNilMSU a O.2'<5 5.-S5 ^ B »™»n i! ■-< ?r •n r; "2 3 H5 3 S O 3 ,2^0 X © ». 3 ■••mi rl 2 i ^ n & n 3 ^ ^ 3 m n S.0 B< N *• 2. o £. "—" o » N "I to -t 3^ B.vs O -« S o o 3 s s ^ 2- S * sc.T5 rr o MNM M> M N* M JJ3 w fi W w !i.w N O w 3 && san ■a ^2 ^ M 6) Ą ^ C X3 O K- n els (0 tn 03 -1 CA N N ^ ?r „ M CO M o ^ T3 T3 - % I » | S 3 >£> JD 3 Wrt CD wt< ?r ?r N *rb JD ►-i 2.<< 03 e g 3 3 5.S w « « N/» S N W 3 S? 03 • ^ N 2 oj o«s.?i fB 03 e-1 03 O W • WrfS ^»s S>C1 » 3 o. fD N SJ-rt) O M wers K Ń xr" fD »/T) «' cn» N .SN SfD S» O N CO w u, t*r O ł-* -M $£. &3 « N f» Łj. $3 SU-^ Zajęczy? ° N 3 O. "B N » 9 S"93 3 cl n> 1-^ — o ^ ę» ^ oj o* ° 3 ^ N ffD c N N - „ » '% O w.vj c S(w 2 •-sr^i o o a i O » o ®*13 » O HO- -s£s o k a ~, 13 S By J P rl- ® 3 » 3 S'i?t» I g | ® 3 » 1 M rfi *"*• ^ "" 2 ^ n << N W 3- ,2- §■ «• •"9 a M T5 » ™S.g ? ^=3 3 n » a. i o 0 « 9 5 S 3 VI