$3Jc fi-j t as . * k B I 8 T 0 k $ <5 § \i 1 CD CO Reporter przy tym bul Stanisław Babi siak cu Jz .£ *N ■o V o .fi o X .£ a CU HD iJ CS N Su £ fcfi a co &C W kłębach ognia i dymu ituje CZERWONA RAKIETA 3&IS& AJKS nfr %H Znajdujemy się na stoku nadmorskich wydm. W dole rozległa plaża. Bałtyk jest tutaj wyjątkowo spokojny. Tyl ko słońce grzeje niemiłosiernie. Spoglądam na termometr leżący na piasku. Słupek rtęci drga na wysokości 35 stop ni powyżej zera. Obok mnie grupa młodych ludzi, każdy z nich ma najwyżej 23—25 lat. To inżynierowie i technicy, pracownicy instytutów naukowych. Przyjechali tu o świcie. Pracują bez wytchnienia od kilku już godzin. Przyjechałem wraz z korespondentem „Trybuny Ludu". Czuję się dość dziwnie. Już wnet b^dę uczestniczył, jako jeden z trzech dziennikarzy, w pięknej i na pewno niepowtarzalnej chwili:' wystrzelenia pierwszej w Polsce rakiety meteorologicznej. Ra kieta nazwana „meteorem" ma zbadać górne warstwy atmosfery. Wykonanie tego zadania pozwoli uczonym na bezbłędne określenie prędko ści i kierunków wiatru na róż nych wysokościach. Jakie ma to znaczenie wiedzą marynarze i rybacy wypływający ku trami na łowiska. — Kiedy to nastąpi? — py tam inż. Jerzego Haraźnego z Instytutu Lotnictwa. — O godzinie trzynastej zero zero. Mgr inż. Jerzy Haraźny jest jednym z współtwórców rakiety. Po ukończeniu studiów na wydziale mechanicznym Politechniki Łódzkiej rozpoczął pracę w Instytucie spe cjalizując się następnie w za kładzie konstrukcji specjalnych tego ośrodka. Inżynier mówi o rakiecie przymocowanej do niewielkiej wyrzut ni na skraju piaszczystej wyd my, że „jest niewielka, kieszonkowa". Spoglądam. Rzeczywiście nie jest ona zbyt duża. Smukła. Pomalowana na jaskrawo czerwony kolor. Podchodzę bliżej, dotykam ra kiety palcami. I znów się dzi wię. Żadnego wrażenia. Absolutnie nic. Wokół poplątana sieć drutów i kabli. „Wrażenie"?! — inżynier akcentu je to słowo, wrażenie przyjdzie później, w momencie, gdy zadygoce ziemia pod no mmm Dokończenie na str. 3 Prezydent Tite Urzybył do Moskwy * Moskwa (pap> j ty piątek rano prezydent Socjalistycznej Fc Jugosławii Josip Broz-cio ~ Prz>rbył samolotem z wizytą oficjalną Związku Radzieckiego. lotnisku prezydenta Ti-» Jego małżonkę oraz towa-^szące im osoby powitali: e^n*ew, A. Kosygin, A. dJkojan i inni przywódcy ra-Oleccy. J* Przededniu wyjazdu pre Tito udzielił korespon m TA^S wywiadu na te rozwoju stosunków ra-J:cko-jugosłowiańśkich. naszej oceny — o-$tn Czy* Prezydent Ti to — między Socjalistycz-, e^fracyjną Republiką Ju ?0sUwii a Związkiem Radziec '0 >ó [;• ry rozwija się pomyślnie. >1 >ł 50sP0darki, nauki i kul ,s^ dobre i jesteśmy za V?.?,eni z tego, że nasza Vki ~raCa -w dziedzinie P°li p. y-wij* się pomysinie, ^kowa „Prawda" oraz in P^skiewskie dzienniki za ny na Pierwszych stro-któr r Pazerne artykuły, w (3en+y r .c^arakteryzują prezy dziaf Jako wybitnego acza międzynarodowego ^___u komunistycznego. 10 ton ołowiu na orbicie! ^NOWY JORK (PAP) ,rakietowej na Kennedy'ego wy n° ™ Piątek „najwięk świecie" rakietę ton o wadze 710 *** ^Or^ WProwa^zlla ^ wokołoziemską 0 s^telltą z ołowiu 9.525 kg! ofIAH SŁOŃCA Ł?cSm l^.ałóv;aw0^ar ni® notowanych bt°b- Straci w?r°sla do 180 fe0 wSXmPały Panują p?ch cześni! u m W północni??11 naiwięcoi kraju» Przy ta^ar- Temnoni l,cierpiał stan O1 50 «? i Vr.a dochodziia M- Celsjusza. J^SzC2i1be'^'e chmurno z opadami wfCiU niewielkie h chw- *Q • Vv iatry umiar pniowo 7?\,SLlne 2 kierunko\\ r* rano«lnich- Tempera- Morze jest zimne, dmucha północny wiatr. Za wcześnie na kąpiel. Ale przecież przyjechali stęsknieni spokoju, kojącego widoku bezkresnego morza. Pod stopami miałki piasek plaży. Można W nim wykopać ..grajdołek", zasłonić od wiatru i ptddać ciało słonecznej operacji. Pierwsze wczasowe turnusy początków zimnego lala. Z Łodzi, Śląska, Krakowa. Tam, gdzie cały rok marzy się o tym, aby kilkanaście dni spędzić nad wydmami. Może ci, którzy przy jadą później zastaną więcej ciepła. Póki co mała pocztówka: pozdrowienia znad białych wydm. Szko da, że wczasy tak krótko trwają. yjlE był to wyczyn w miarę „Wo-schoda" czy „Gemini*\ ale jak wynika z papowskiego komunikatu niewiele państw na świecie pozwoliło sobie dotychczas na taki eksperyment. Nasza duma z racji wystrzelenia pierw szej w Polsce rakiety meteorologicznej jest tym bardziej uzasadniona, że stało się to na spokojnej Ziemi Koszalińskiej, w rejonie Ustki. Tak dalej, a dorobimy się swojego Bajkonuru, co z pewnością spoiwduje wśród przyjezdnych nouyy sposób orientowania się w lokalizacji wojew'dztwa: Koszalińskie? Aha, to jest tam, gdzie wystrzeliwują rakiety. Rakieta wyrzuca szklane igiełki. Spe- Róża wiatrów cjaliści badają skąd i z jaką siłą wieją wiatry. Badanie kierunku i siły wia-trów jest nie tylko zawodowym zajęciem meteorologów, ale poniekąd konikiem i dialektyką wielu ludzi. Stąd praktyczne korzyści wy strzelenia ,.Me-teora" przekracza ją znacznie swój specjalistyczny charakter. Gdybyż to — marzą niektórzy — posiadać taką pryioatną rakietkę. Wstaje człowiek rano, nie jest pewny humoru szefa, co tam zresztą szefa — np, żony. Uruchamia rakietkę — sondę, śledzi obłoki rodzinno-służb owych fluidów, po czym dokładnie zorientowany spokojnie wypływa na wzburzone fale codziennego życia, /Jednia na cfzieił Albo np. grozi przedsiębiorstum jakaś nieoczekiwana kontrola. Kontrolerzy już wjeżdżają w bramę. Odpowiedzialny pracownik naciska właściwy guzik i po chwili melduje .■ dyrektorowi z ulgą — to tylko sprawdzenie warunków bhp. Wszystko zależy teraz od pomysłowości i sprytu dyrektora. Zakładamy przy tym, że kontrolerzy nie posiadają rakietki i działają metodycznie, ale nieco „w ciemno". W ten prosty sposób technika rakietowa mogłaby w sposób radykalny unicestwić w zarodku yjiele źródeł międzyludzkich nieporozumień. Umożliuńłaby też szybkie orientowanie się w nastrojach. Tylko, że z techniką nigdy nic nie wiadomo. Coś się w takiej rakiecie zatnie, odchyli, rakieta zmieni kurs i zamiast np. zbadać nastroje dzieci po hucznym festynie na Górze Chełmskiej przekaże odczucia konsumentów« którzy w piątek dłrgo czekali na skąpy przydział świeżego masła tudzież pieczywa (w przeddzień było święto i piekarnie nie pracowały). Skutek takiej informacji wiadomy. Zostawmy więc specjalistom technikę badania kierunku « siły wiatrów. Jest to zajęcie ciekawe, pożyteczne i służące dobrej sprawie. \zetem) ■HI HENRYK KAWKA MARIAN STRUŻYŃSICI Bałtycki Teatr Dra- matyczny zakończył już swoje występy na toruńskiej scenie. Był to jedyny teatr, który grał w Toruniu przez dwa dni i jedyny, który pokazał obserwatorom festiwalu trzy przedstawiania: „Ifigenię w Aul:dzieM Eurypidesa, „Skandal w Hell-bergu" Broszkiewicza i „Sodomę i Gomorę" Girauaoux. Ogromnym sukcesem było przedstawienie tragedii Eurypidesa. Na sali teatralnej pod czas przedstawienia panowało prawdziwe wzruszenie, urze kał piękny tekst, znakomite sceny chóru. Uznanie zdobył Wojciech Standełło za rolę Agamemnona. Wiele osób, rMio ok 19 * • TemPera-12| dniem do 18 st. jjii.IIR {LjSIfpM Rekordziści i mistrzowie świata w Koszalinie (Inf. wł.) W sobotę i niedzielę (26—27 bm.) w Koszalinie odbędą się wielkie zawody w podnoszeniu ciężarów. Najlepsi sztangiści Pol ski, Ukrainy i NRD rozegrają na naszym terenie trójmecz. Wszystkie zespoły wystąpią w silnych składach. W polskie5 reprezentacji zobaczymy m. in. Baszanowskicgo, Palińskiego, Kozłowskiego i innych. Również w drużynie Ukrainy wy stąpią znani zawodnicy, W su mie — zapowiada sie na wiel kie widowisko z udziałem re kordzistów i mistrzów świata. m • Pe'ne uznanie dla naszego teatru które od lat są pilnymi obser watorami wszystkich osiągnięć i potknięć teatrów Polski Północnej na festiwalowej scenie — gratulowało dyrekto rowi — a zarazem reżyserowi „Ifigenii" — Lechowi Ko-marnickiemu wielkiego osiągnięcia. Zacytuję jeszcze fragment recenzji, jaka ukazała się w „Gazecie Pomorskiej": „Dobrze zaczął się środowy występ festiwalowy Bałtyckiego Teatru Dramatycznego. Oglądaliśmy „Ifigenię w Aulidzie" — spektakl pod wieloma względami bardzo interesujący, o świetnych pomysłach i własnym, indywidualnym sto sunku do tradycji scenicznej antyku..." Recenzent kończy sprawozdanie konkluzją, że przedstawienie to zalicza, jak dotąd do najlepszych chwil festiwalu... W drugim dniu, po południu, teatr nasz wystawił „Skandal w Hellbergu", o któ rym mówiło się, że jest przed stawieniem czystym, popraw nym, a wieczorem „Sodomę i Gomorę", która znalazła wielu gorących entuzjastów. W rozmowach podkreślało się ambicje naszego teatru, umiejętną pracę z aktorem, zaangażowanie i poważne osią gnięcia artystyczne. W imieniu miłośników teatru, Czytelników, tą drogą składamy wyrazy uznania Bałtyckiemu Teatrowi Dramatycznemu. JADWIGA SLIPmSKA Delegacja Wydziału Kultury KG PZPR z wizytq w Berlinie • BERLIN (PAP) Do stolicy NRD przybyła w piątek ną zaproszenie KC SED 4-osobowa delegacja wydziału telegraficznym NAGRODA DLA „CORECZKr1 • PRAGA 17 bm. zakończył glę n międzynarodowy festiwal telewizyjny w Pradze. Jury przyznało główną nagrodę japoAskieJ impresji filmowej „Białe czaple i dzieci", a jedną z czterech dalszych nagród otrzymał polski film „Córeczka" Ewy j Czesława FeteWkich* WYSTAWA POLSKA W LIPSKA • BERLIN Ambasador PRL' w Berlinie Feliks Baramow«ki dokonał w czwartek w Muzeum im. G» Dymitrowa w Lipsku uroczystego otwarcia wystawy, przedstawiającej w ©brazaeh, rzeźbie i grafice walkę narodu polskiego o wyzwolenie spod okupacji hitlerowskiej. PRZTO *FT?r>.azjatyckim „SZ C Z V • KATR W piątek rano przyfeyf do Kairu wicepremier i minister spraw zagranicznych Demokratycznej Republiki Wietnamu — Ńsruyen Guy Tfinh na czele kilkuosobowej delegacji wietnamskiej. Nguyen Guy Trinh wyraził nadzieją, ie algierska konferencja na szczycie przyczyni się do Jeszcze lepszego zorganizowania wspólnej walłd narodów Afryki i Azji przeciwko imperialistom. GwcmHa znów pod Woterloo • BRUKSELA (PAF> W 150. Tocmicę krwawej bitwy pod Waterloo na polu walki w pobliżu Brukseli od były się centralne uroczystości z udziałem przedstawicieli armii brytyjskiej, holenderskiej i zachodnioniemieckiej. Władze belgijskie i francuskie zamierzają odbyć ceremonie rocznicowe nieco później W czwartek wieczorem przez pole bitwy pod Waterloo przemaszerowało kilkadziesiąt osób ubranych w stroje żołnie rzy napoleońskich. 60 z nich nosiło mundury cesarskiej gwardii. kultury KC PZPR. Na jej czele stoi kierownik wydziału kul tury KC, Wincenty Krasko. W czasie trzydniowego pobytu go ście polscy zwiedzą Berlin, Frankfurt i Halle, spotkają się z działaczami Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec, akty wem kulturalnym, pisarzami, przedstawicielami świata arty stycznego NRD Oraz przeprowadzą rozmowy na temat pro blemów związanych z teorią sztuki i twórczości artystycznej, jak również możliwości rozszerzenia współpracy kultu ralnej między obu krajami. „Naród Wietnamu Pd. nie złoży broni..." Rendez vous kosmonautów w Paryżu • PARYŻ (PAP) Stolica Francji staje się miejscem spotkania kosmonautów radzieckich i amerykańskich. Od kilku już dni bawi w Paryżu z okazji międzynarodowej wystawy lotniczej pierwszy kosmonauta Jurij Gagarin. Oczekiwane jest przybycie dwóch kosmonautów amerykańskich Edwarda Whitea i Jamesa McDivitta. Wreszcie, w najbliższych dniach przybywają trzej radzieccy zdobywcy Kosmosu: Władimir Koma-row, Borys Jegorow i Konstantyn Fieoktistow. W siedzibie UNESCO w Paryżu odbywa się obecnie drugie sympozjum międzynarodowe omawiające problemy związane z pewnymi aspektami pobytu człowieka w Kosmosie. W najbliższy poniedziałek rozpoczyna się w Vichy drugi międzynarodowy festiwal filmów lotniczych i * kosmicznych. W Dominikanie pozorny spokój Superfortece przeciw ludności cywilnej • ■ ■ _____świadczył w rozmowie z kores VI ■117011TAIY1 pondentem agencji TASS, iż I łlol if/aiSitiiSI „rewolucyjne siły Wietnamu • «J ",w,i ftwiii Południowego nie złożą broni zanim agresorzy amerykańscy * NOWY JORK — LONDYN (PAP) nie wyniosą się z terytorium Jak wynika z doniesień zachodnich agencji prasowych z naszego kraju, dopóki naród Sajgonu, Stany Zjednoczone wzmogły w ciągu ostatnich kil- wietnamski nie będzie miał ku dni natężenie bombardowań zarówno terytorium DRW, możliwości, by samodzielnie jak i pozycji powstańców pcłudniowowietnamskich. Po raz decydować o swoim losie", pierwszy dowództwo amerykańskie postanowiło wprowa- * dzić do akcji przeciwko partyzantom superbombowce B-52 W Londynie powsteł komitet stanowiące trzon lotnictwa strategicznego. 8-silnikowe odrzu organizacyjny dla spraw po-towce tego typu w zasadzie są przystosowane do zrzucania mocy lekarskiej ludności Wiet bomb nuklearnych. W Wietnamie Południowym użyto ich namu. Inicjatorami utworze-wczoraj o świcie do bombardowania 340-kilogramowymi nia tego komitetu jest przeszło ... .. , ,,70 wybitnych działaczy społecz bombami pozycji partyzantów UCzonychi pisarzy brytyj poludnwwowietnamskich w s^jch' wśr6d nich znany m0-rejome na północ od Sajgonu. mt Bertrand Russel. Eskadra wystartowała w no- ^ w UcS 3G0Uaw te.kd?2tS ^azd organizacji Partii De- iednak 2 bombL^e zderzyły sokratycznej w stanie Wiscon w powietrza'i runęły "do »g gŁgf ^TFilTniny)bUŻU aprobowania polityki zagrani Odrzutowce amerykańskiej ™ marynarki woiennei tvnu z,azd Przygotowano znaczną „Phantom" stacjonujące /ba zbSą^^es^^Sw SetDiaobrzugc^^mbam-Zna3 Zjednoczonych w Wietnamie i kiet i obrzucały bombami na- palmowymi oddziały party Pommikanie- Przed wielkq prowokacją • NOWY JORK go wojskom rozprawić się z si łami powstańczymi yr Santo W Dominikanie panuje od Domingo. piątku, 18 bm. pozorny spokój, wiele jednak sygnałów zawartych w informacjach korespondentów zachodnich wskazuje, że Waszyngton przy gotowuje się do drastycznej akcji przeciwko powstańcom. Wykonawcami tego planu bę dą albo ..samowolnie działają óe" oddzńały junty gen. Imber ta, albo siły „międzyamerykań skie", które zaatakują powstań ców pod pretekstem, że właśnie oni pierwsi naruszyli zawieszenie broni. Korespondent dziennika „Chicago Tribune" Jules Dubois, powszechnie znany w Ameryce Łacińskiej jako oficer CIA, przesłał informację, że „generał Antonio Imbert o-ficjalnie zwrócił się do OPA z żądaniem, aby pozwolono je Prowokacje przeciwko NRD & BERLIN (PAP) W Berlinie zachodnim zorga nizowano szeroką kampanię rewizjonistyczną* skierowaną przeciwko NRD. Na wielkim wiecu zwołanym w czwartek z okazji dwu nastej rocznicy reakcyjnej pró by dokonania zamachu na pa nujący w NRD ustrój (17 czer wca 1953 r.), z nowymi atakami przeciwko Niemieckiej Re publice Demokratycznej wystą pili czołowi politycy Berlina zachodniego: nadburmistrz i kandydat na przyszłego kanclerza NRF, Wiły Brandt, prze wodniczący parlamentu zachód ndoberlińskiego, Otto Bach i wiceprzewodniczący frakcji parlamentarnej TOP Wolfgang Mischnik. Rocznicę tę władze zachod-nioniemieckie wykorzystały do zorganizowania w wielu miejscowościach NRF demonstracyjnych i prowokacyjnych wystąpień skierowanych przeciwko NRD, na których przemówienia wygłasz-ali czołowi politycy zachodnioniemieccy. W miejscowości Helmstedt, położonej niedaleko granicy NRD, przemawiał prezydent NRF, Luebke, w Bundestagu przemówienie wygłosił kanclerz Erhard, a na wiecu w Stuttgarcie przemawiał z tej okazji przewodniczący Bundes tagu, Gerstenmaier. NRF - Mekką przestępców BONN (PAP) Na ostatnim spotkaniu roboczym głównych funkcjonariuszy międzynarodowej organizacji policyjnej (INTERPOL), która odbyła się w Bad Godesberg ujawniono fakty przedstawiające w niezbyt pochlebnym świetle — obecny system prawny w Niemczech zachodnich. 51 proc. wszystkich apelów o pomoc w śledzeniu przestępców mię dzynarodowych kierowanych jest pod adresem urzędu kry minalnego w Wiesbaden (głów nej placówki tego rodzaju w Republice Bońskiej). Codzien nie napływa tutaj 200—300 za pytań. „INTERPOL" ma powody do przypuszczeń, że o-koło 7.500 przestępców całego świata znajduje każdego miesiąca schronienie w NRF. Przed 20.rocznica ONZ • NOWY JORK (PAP) W przyszłvm tygodniu ob-J c\odzone będą uroczystości 2° rocznicy Organizacji Narodów Zjednoczonych, która powoła na 'ostała do życia 26 czerwca 1945 r. Ceremonie te będą odbywać się w San Francisco, W uroczystościach, które trwać będą * dni wezmą dzi?ł reprezentanci 114 krajów członkowskich oraz delegaci 1 "u innych państw pozosta-iących poza organizacją. zgromadzonych przemówią rfl* in. sekretarz generalny y Thani prezydent Johnson N< Medorenko (ZSRR), Adlai Ste-venson (Stany Zjednoczone), lord Car? don fW. Brytania), oraz Roger Seydoux (Francja); ZDYMISJONOWANY? • NIKOZJA W związku z informacja*** prasy ateńskiej o dymisji o wódcy cypryjskiej gwardii n rodowej gen. Griwasa rZ.eCJf b. partyzantów cypryjskicn " świadczył, że „generał Griw*8 nie ma zamiaru « Cypru". Dotychczas Griwas nie zdementował ^ głosek w sprawie swej „dyn" sjiM. __, zanckie, które miały być zgru powane w odległości około 70 km na południowy zachód od bazy* Agencja Reutera donosi z Honkoingu, że w wyniku bitwy powietrznej, jaka rozegrała się wczoraj w prowincji Ninh Binh myśliwce DRW zestrzeliły dwa odrzutowce amerykańskie. Wietnamska Agencja Prasowa podając te informacje dodaje, że tym samym liczba amerykańskich samolo tów zestrzelonych na terytorium DRW od 5 sierpnia 1964 roku wzrosła do 332. * KAIR (PAP) Przebywający w Kairze czło nek KC Narodowego Frontu Wyzwolenia Wietnamu Południowego Nguen Van Thien o- Rewo wybrane rady narodowe przystąpiły do pracy WARSZAWA (PAP) Pierwsze po wyborach, inau guracyjne sesje odbyły się już w radach narodowych wszyst kich stopni. Wybrano prezydia, tj. organa wykonawcze i zarządzające oraz komisje, tj. organa pomocnicze. Uzgodniona z Waszyngtonem Misja „pokojowa" Gommonwealtho * LONDYN (PAP) Przedstawiciele 21 krajów biorących udział w londynsK* konferencji krajów Brytyjskiej Wspólnoty Narodów wili powołać do życia 5-osobową misję, której dzie zbadanie możliwości pokojowego uregulowania kryz^ su wietnamskiego. Misja uda się do Pekinu, noi, Sajgonu i Waszyngtonu, a więc do stolic tych ** najbardziej zainteresowane są kryzysem wietnamsK^ ...i konferencja prasowa JOHNSONA * WASZYNGTON (PAP) , Konferencja prasowa, , łana nieoczekiwanie w c* , tek przez prezydenta J na, w znacznej części po ^ eona była problemowi wi # skiemu. Johnson wał się pozytywnie do pr f cji konferencji Commonw hu w sprawie wysłania, r cjalnej misji, która na ^ te Prezydent Tanzanii, Nyerere ostro zaatakował decyzję u-czestników konferencji o-świadczając, iż jest to wyraźny krok propagandowy i że za danie misji nie może się powieść. komisji dla spraw budownictwa i gospodarki komunalnej powołano dwie odrębne: gospodarki komunalnej i budownictwa. Wiele rad powołało też odrębne komisje dla rozwiązywania problemów zatrudnie- W związku z aktualnymi nia, w czasie bowiem nowej zadaniami niektóre rady doko kadencji przypada wyż demo nały pewnych zmian (w sto- graficzny i nowe zastępy mło sunku do ubiegłych kadencji) dzieży wchodzić będą w wiek w składzie swych komisji. I produkcyjny. tak np. wobec wzrastających Najpilniejszym zadaniem or w najbliższych latach zadań w zakresie budownictwa mieszkaniowego zwłaszcza spółdzielczego oraz rosnącej roli rad jako koordynatora poczynań w tej dziedzinie, w wielu radach zamiast jednej ganów władz terenowych — poza realizacją postulatów wyborców — jest opracowanie projektu planu 5-letniegp dla danego regionu na lata 1966—1970 oraz projektu pla nu i budżetu na rok 1966. Rozszalały się żywioły: powodzie... huragany... susza! ★ Wojsko w akcji ¥ Ewakuacja ludności peszcie trzeba wać 1716 osób. było ewakuo- materialne szacuje się na mi liony dolarów. W Polsce wody powoli opadają. W Innych krajach roa-szaiały się iywloly. Wsdłuż średniego I dolnego biegu Dunaju utrzymuje się nadal poważna sytuacja. Grozi CZECHOSŁOWACJI, JUGOSŁAWII i WĘGROM. Ulewne deszcze, które od wielu dni padają w dorzeczu Dunaju zaostrzają jeszcze bardziej i tak już groźną sytuację. BELGRAD (PAP) W północnej Jugosławii e-wakuowano już 2 tys. dzieci z rejonów leżących w pobliżu Dunaju. W kilku miejscach woda zmusiła mieszkańców do pospiesznego opuszczenia swych siedzib, a w wielu miej scowościach zalała nawet licz ne osady. W rejonie Wiiko-war 90 km na południe od granicy węgierskiej 6 tys. lu* dii utraciło dach nad głową. Nieco dalej na północny wschód w rejonie Nowego Sadu do akcji ratunkowej włączyło się S0 tys. żołnierzy i cywilów, którzy pos- się do 909 cm (!). W niektórych miejscach wody przesą czają się przez wały. W czwar tek Dunaj przerwał wały w Umacnia się wały wzdłui brzegów Dunaju* BURZA NAD PARYSEM PARYŻ (PAP) W nocy ze środy na czwartek nad Paryżem przeszła bu rza połączona * niesłychaną ulewą. Szybkość wiatru dochodziła do 100 km na godz. Wiele dachów zostało uszko- pobliżu stacji pomp w Czi- dzonycU. Straż pożarna inter czowie i prawdopodobnie zale weniowała 150 razy. Burza je wielkie połacie ziemi. Wła nie oszczędziła nawet Łuku dze podejmują kroki w celu Triumfalnego. Wicher zerwał ewakuacji ludności z kilku z frontonu wielki blok kamień zagrożonych punktów. Do re ny, który runą! na jezdnię, jonów, którym zagraża po- wódź, zostały skierowane nowe jednostki armii BUDAPESZT (PAP) POWÓD® W COLORADO — GWAŁTOWNE BURZE W NRF Profanacje cmentarzy • BONN (PAP) 200 cmentarzy żydowskich zostało sprofanowanych od 954 r. w Niemieckiej Repubii ee Federalnej — podała do wiadomości w Monachium ży . dowska gmina religijna Ba- kim odcinku Dunaju w dal- acja ludności z najbardziej pospieszyły helikoptery. Ol- i hodowli owiec. Hodowcy szym ciągu jest groźna. Po- niebezpiecznych miejsc wyspy brzymi przybór wód spowo- bydła szukają : zjedfi°'ó tej dziedzinie. st.®nyrbudo^ czone zamier2^^ąorn0iot ponaddżwiękowy . ien sażerski, który powinien możliwie najlepszy. Mówiąc o pf^ dzynarodowych, JohJlpięte znał, że są one Wi^i względu na sytuację Jea b I O N O c Oż s u •c o o Q łowcy mamutów z epoki 20 LAT KOSZALIŃSKI E80 T P P (Inf. wł.) W dniu 4 lipca br. minie 20. rocznica powstania pierwszego w naszym województwie oddziału powiatowego Towarzystwa Przyjaźni Połsko-Radzieckiej. Obchody 20-lecia zostaną zainaugurowane uroczystym, plenarnym posiedzeniem Zarządu Wojewódzkiego w Koszalinie oraz ZMiP TPPR w Słupsku. W tym mieście bowiem założono pierwszy oddział. Plenum odbędzie się 3 lipca. W uroczystościach jubileuszowych weźmie udział liczny aktyw Towarzystwa, przedstawiciele władz centralnych, a także placówek dyplomatycznych ZSRR w Polsce. Zaproszono również przedstawicieli ZW TPPR z sąsiednich województw. M. in. na rocznicowe obchody do Koszalina zaproszono reprezentacyjny Ze spół Pieśni i Tańca Północnej Grupy Wojsk Radzieckich. Zespół ten rozpocz nie tournee po naszym województwie już w dniu 1 lipca, koncertem pa estradzie amfiteatru na Górze Chełmskiej. Następnie zobaczą go mieszkańcy Kołobrzegu, a 3 lipca — słupszczanie. (el) i^nej (paleolitu), odkryty ; ^o w wiecznie zamarznię-o 210 km na północny k ^ od Moskwy, zawiera \ oraz dary pogrzebowe k^konale zachowane, że radzieccy zdołali °r2yć dość szczegołowo ry- Pogrzeb ^rzebowy sprzed co naj-(. 33 tysięcy lat. Okazje ta-rzadkie: dopiero w 25 ty-później, po pojawie-, ^ społeczności neolitycz-J Grzędy pogrzebowe stały częste. pochowany w zmarzlinie, był męż-^ typu kromanieńskiego. lat około 55, miał 168—173 łowcy w. j ostu. Okolica, w której >ę^Tnarł» była za jego cza-iS- nym stepem» usianym IW.1 ^rzóz i sosen. Wraz ze ^ WsPółpiemieńcami polo-re,nifery, bizony, konie, ^ u' lisy polarne i mamuty. |(\}ę aerał (przyczyny śmier-,ęh^Ustalono), albo gdy go na sobie futrza-; nilIe * takąż koszulę wcią 2€z głowę. Odzienie to Mamutów Pi'*rhiC3ob*one naszytymi nań PaeinrW,W - r. z kości mamuciej, ł ^iał *isa Parnego u-jj y tę osobliwą biżute- ^ ^ stwierdzili, że myśli- ^Vr^C wano w wąskim dole, którego dno Węglem drzewnym i ^r>C7v hematytem. Zwlo-J w ^a^y na plecach, nogi ^ S lągni<5te, a ręce uło-m na taiii- W czasie Pokryto cia^o drugą '^2innile/natytu. W grobie lv Wielki 5 n6Ż 2 kr?:emie- ~skrobak * wisiorek %ow Bader i Michaił Niedziela ir Słupsku Święto Kultury Fizyczne) Oto program tegorocznego, Wojewódzkiego Święta Kultu ry Fizycznej w Słupsku, które obchodzić będziemy w nie dzielę, 20 bm. Godz. 9.30 — zbiórka uczest a ników na pl. Zwycięstwa i przemarsz kolumny sportowej na Stadion 650-lecia. Godz. 10.45 — uroczyste otwarcie imprezy; godz. 11,30 — masowy pokaz gimnastycz ny; godz. 12,30 — na Stadionie 650-lecia — sztafety, tenis ziemny i piłka siatkowa; pokaz gimnastyki akrobatycz ne j; godz. 12,30 — w sali Gryfa — turniej koszykówki, stadion Czarnych — turniej pił- Ł5^2rv ^aciorków z kła ma-V bra każdym przegubie 6 z cienkich pły- ki ręcznej, MDK — podnoszę nie ciężarów, pl. Zwycięstwa — wyścigi gokartów; godz. 13 — na stadionie — mecz pił ki nożnej, pl. Armii Czerwonej — pokaz modeli latających, sala szkoły nr 7 — turniej szermierczy, stadion Gry fa — gymkhana; godz. 15 — stadion — zawody 1-a; godz. 36 — stadion — finał piłkarski, pl. Zwycięstwa — zawody automobilistów, sala LO przy ul. Mickiewicza — gimna styka. Uroczyste zamknięcie zawo dów odbędzie się około godz. 19, po zakończeniu wyścigu kolarskiego na Stadionie 650-lecia. (el) Mija właśnie rok od IV Zjazdu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. (IV Zjazd obradował w dn. 15—20. VI.). Okres to zbyt krótki zapewne dla określenia w pełni historycznej doniosłości takiego wydarzenia jak Zjazd Partii, dzierżącej od przeszło dwóch dziesiątków lat ster rządów państwa ludowego. Wystarczająco długo jednakże dla zorientowania się w nośności zrodzonych na nim idei, ich oddziaływaniu na kształtowanie życia narodowego. MOMENT, w którym zebrał się IV Zjazd, oraz charakter zagadnień, które wypełniły jego obrady, sprawiły, że wpływ podjętych uchwał na życie uwydatnił się niezwłocznie. O znaczeniu Zjazdu świadczy choćby fakt, że przez blisko półtora roku jego problematyka stanowiła kanwę trzech dyskusji o ogól nonarodowym zasięgu. Mamy tu na myśli dyskusję (wiosną ub. r.) nad tezami Zjazdu, je-sienno-zimową kampanię spra wozdawczą w Partii oraz dys kusję przed wyborami do Sej mu i rad narodowych. Możemy więc mówić o jednej, nie przerwanej, wielkiej, ogarnia jącej miliony wymianie poglądów. Wydarzenie, które za pładnia na tak długi czas życie społeczne i polityczne kraju, już samo przez się zasługuje na miano wydarzenia do niosłego. Wspomnijmy, że w okresie przed Zjazdem, Partia przystąpiła do energicznego u suwania trudności spowodowa nych niedość elastycznym pla nowaniem rozwoju gospodarki, brakiem niezbędnych rezerw, nadmiernym wzrostem zatrudnienia itp. Siłą rzeczy tych właśnie zagadnień, a nade wszystko zadania zbliżającej się 5-latki 1966—1970, stanęły w ogniu dyskusji, która ooprzedziła Zjazd. Nieoceniony był jej plon. Weźmy tak węzłowy problem jak stworzenie warunków dla produkcyjnego zastosowania kwalifikacji i talentów kilku milionów młodych ludzi, którzy na wielkiej fali wyżu demograficznego w latach przyszłej 5-latki staną u bram fabryk i zakładów pracy. Rozwiązanie tego zagadnie nia nie jest sprawą prostą. Od zywały się głosy podające w wątpliwość politykę pełnego zatrudnienia. Podobnie dysku syjna była sprawa środków niezbędnych dla dalszego rozwoju rolnictwa. W ogniu polemik znalazła się skala wysiłku inwestycyjnego, na jaki stać kraj i w jakich przemysłach koncentrować środki. Rozwiązania oczekiwały zagadnienia handlu zagranicznego, metod planowania i kie rowania gospodarką narodową. Wymieniliśmy tu wyłącznie problemy rozwoju gospodarki narodowej. Nie mniejszego zna czenia nabrały sprawy poprawienia warunków bytowych ludności, rozwoju usłu.^ dalszej demokratyzacji naszego życia, doskonalenia metod par tyjnego kierownictwa, dalszego utrwalenia zasad naszej po iityki wewnętrznej i zagranicznej. Dziś, w rok po IV Zjeździe, opierając się o jego uchwały pozbywamy się obaw dotyczą cych przyszłości wchodzących w życie przeszło trzech milionów obywateli. Przewidziano środki niezbędne, by młodzież osiągająca wiek produkcyjny znalazła swe miejsce przy war sztacie pracy. Rolnictwo uzyskało realne perspektywy mo dernizacji i intensyfikacji pro dukcji. Podobnie stworzone zo stały warunki dla normalnego rozwoju usług i rzemiosła. Jak wiadomo, braki w tym zakresie wciąż są bardzo dotkliwe. Zdecydowaliśmy się na skupienie głównego wysiłku na rozwoju rozstrzygających dziś przemysłów: elektromaszynowego i chemicznego. Ogromnego rozmachu nabrała walka o jakość produkcji, jej nowoczesność, o zwiększenie jej przydatności dla celów ekspor towych. Dorobkiem myśli Zjazdu są alternatywne plany rozwoju przedsiębiorstw i branż. Efek tów tej metody nie da się jeszcze w pełni ocenić. Dobiegają końca prace nad ulepszeniem systemu planowania i kierowania gospodarką, prowadzone w duchu uchwał Zjaz du. Zmiany zmierzają do tego, by utrzymując korzyści płyną ce 3 centralnych decyzji stworzyć coraz większe możliwości dla racjonalnej inicjatywy bez pośrednich wytwórców. Rozszerzeniu i usamodzielnieniu ulegnie rola zjednoczeń. Zwięk sza ją się uprawnienia rad narodowych i możliwości ich od działywania na rozwojowe pla ny swego terenu. Coraz większego rozmachu i znaczenia na biera koordynacyjna rola rad w realizacji poszczególnych za mierzeń gospodarczych. Niewątpliwie dorobkiem Zjazdu jest racjonalna myśl przenikająca plany rozmieszczenia sił wytwórczych z. u-wz^Iędnieniem stosunków lud nościowych, owa wielka nadzieja tej części Polski, którą zwano kiedyś Polską „B" Burz liwa dyskusja i pierwsze kroki w zakresie deglomeracii prze-inwestowanych terenów na rzecz innych nie doinwestowanych jest również prostym skutkiem mvśli sformułowanych na Zjeździe. Ruszył z miejsca wielki pro blem mieszkaniowy. Szerokie perspektywy budownictwa spółdzielczego, mobilizacja środków i inicjatywy społeczeń stwa są rzeczywiście jedynym sposobem nie fikcyjnego, a rea listycznego rozwiązania tego trudnego zagadnienia odziedziczonego po rządach burżu-azji i zniszczeniach okupacyj nych. Dokończenie z 1. strony fw-^uj.rcyczny, chi-w Euro- gami, i w ułamku sekundy nad całym terenem rozbłyś-nie feeria ognia. Spoglądam na zegarek. Jest godzina 12,45. A więc już tyl ko 15 minut... Nakładam na głowę podany mi przez kogoś hełm ochronny. Jest koloru czerwonego. Białe hełmy ma ją jedynie ludzie obsługujący bezpośrednio urządzenia rakietowe. Inżynier J. Haraźny poleca wejść do wnętrza bun-kru. Znajduje się on w odległości zaledwie kilkunastu metrów od wyrzutni. Chwile gorączkowego oczekiwania. Pa trzę na twarze konstruktorów i techników. Dostrzegam napiętą uwagę. Obok mnie stoi lekarz. Też w hełmie. Jest bardzo młody. Uśmiecha się życzliwie. „Ten hełm, to tylko tak na wszelki wypadek — mówi prawie szeptem. „Tak, tak, to tylko na wszelki wypa dek, gdyby"... — podkreśla ktoś z otoczenia. Rozumiem uśmiech lekarza, nie rozumiem słów. Ich sens wyjaśnio no mi później — już po wszystkim. „To się nie mogło wy darzyć — powiedział inżynier z Instytutu Lotnictwa — silnik, który wypchnął rakie tę w przestrzeń mógł opadając uderzyć w bunkier". O-paść musiał zgodnie z naszymi wyliczeniami w określonym akwenie morza. Ale... I dlatego na „wszelki" wypadek. — A czy hełm byłby wtedy potrzebny? — pytam. — Chyba nie — mówi ktoś głośno i śmieje się. „Silnik — dodaje — opada przecież z wysokości... 7 tys. metrów. — Jest godzina 12.57... Jeszcze więc tylko trzy mi nuty. Przez tubę płynie rozkaz dia kierowców samochodów, aby wyszli natychmiast z wo zćw i szybko oddalili się na 200 metrów w głąb lasu. Ludzie biegną co sił w nogach. Teraz już wszystko gotowe. W napiętą, bezszelestną ciszę pa dają słowa komendy: „dzie sięć sekund", „dziewięć sekund", „osiem", „siedem", „pieć" cztery sekundy, trzy... Następuje teraz najbardziej krytyczny moment. Przy sło wach „trzy sekundy" ma się ukazać w okienku tablicy roz dzielczej zielone światło. Jest! I znowu komenda... ...„dwie sekundy"... I wreszcie — . startuie Gdy pracownik PIHM z Krakowa — Jerzy Zygier na cisnął wyłącznik na tablicy rozdzielczej mieszczącej się w bunkrze dowodzenia, ziemią targnął wstrząs. Wytrys nęły tumany na plaży. Rakie ta ciągnąc za sobą kłąb czerwono-żółtych płomieni oderwała się od wyrzutni i poszy bowała w przestrzeń z szybkością 1100 metrów na sekun dę. Wszystko to odbyło się błyskawicznie. Nie ochłonąłem jeszcze z wrażenia gdy już w oddali narastać zaczął potężniejący z sekundy na sekundę szum. Stawał się on coraz bardziej donośny, aż przeszedł w huk, jaki wydaje przelatujący nisko nad ziemią samolot odrzutowy. To właśnie opadł w morze z wysokości około 7 tys. metrów sil nik. Równocześnie gniazda ra darowe odległe o kilka kilo-fiaeUów od nas zasygnalizo- wały zakończenie lotu rakiety. Osiągnęła ona pułap 37 tys. metrów. Na tej wysokości z maleńkiego magazynku u-mieszczonego w stożku rakie ty rozsypało się w powietrze pół kilograma tzw. „dipoli" czyli maleńkich igiełek szklanych. To te właśnie igiełki rozwiewane wiatrem „mówić" będą o kierunkach i sile wia tru na różnych wysokościach. Ich lot wyłapywany bę dzie przez gniazda radarowe, aż do momentu zupełnego roz wiania się w atmosferze. W chwilę później ktoś kogoś całował, ktoś komuś ścis kał ręce. Oczy wszystkich by ły rozpromienione. Tylko... nigdzie nie było kwiatów, na wet paru goździków czy tuli panów. Myślę, że następnym razem będzie inaczej. Spotkamy się w pobliżu — Ustki dość szybko... STANISŁAW BABI SI AK Zarys następnego planu 5-le tniego. przewidujący ogromną sumę 840 miliardów na inwestycje, otwiera perspektywę dalszego skoku przemysłowego i ogólnogospodarczego Pol ski, jej trwałego wejścia do rzędu krajów wysoko rozwiniętych cywilizacyjnie i kultu ralnie. Istotny krok naprzód jaki został dokonany na drodze do sformułowania zamierzeń nad chodzącego planu 5-letniego, nie oznacza automatycznego u sunięcia z naszego życia wszystkich trudności, które je szcze na nim ciążą. Niejeden z tych problemów stanie się nie wątpliwie w niedługim czasie przedmiotem wymiany poglądów i postanowień powołanych do tego władz partyjnych i państwowych. Linia wytyczona przez IV Zjazd stwarza ku temu wszelkie warunki. Te perspektywy rozwojowe idą w parze z utrwaleniem miejsca Polski w świecie współczesnym. Zjazd zatwierdził realizowaną od przeszło dwudziestu lat politykę przyjaźni i współpracy łączącą Pol skę z bratnimi krajami socjalizmu oraz pokojowego współ istnienia z wszystkimi narodami bez względu na ich u-strój. Wyrazem kontynuacji tej polityki było zawarcie nowego układu o przyjaźni i współpracy z naszym potężnym sąsiadem Związkiem Radzieckim. Zjazd zatwierdził stanowisko KC PZPR dotyczące sytuacji w i ruchu komunistycznym, zmierzające do umocnienia jego jedności pomimo istnienia pewnych rozbieżności, których rozstrzygnięcie z konieczności trzeba pozostawić dalszym dyskusjom i przyszłości. Linia polityczna zatwierdzo na na Zjeździe i jego uchwały przeszły niedawno ogromną próbę życia. Mamy na my śli przeprowadzone dopiero co wybory do Sejmu i rad narodowych. Na nie zliczonych spotkaniach wybór czych kandydatów Frontu Jed ności Narodu z mieszkańcami miast i wsi poddawano kolejnej ocenie i weryfikacji założenia polityki' naszej Partii i rządu. Rozmiar zwycięstwa od niesionego w wyborach pozostaje jeszcze świeżo w pamięci. Polacy wypowiedzieli się za programem i kandydatami Partii oraz sprzymierzonych z nią stronnictw i organizacji społecznych. Nie zachłystując się z powodu sukcesu i nie tracąc miary. Partia i jej kie rownictwo polityczne mogą być dumne z takich wyników, z tak powszechnej i jednoznacz ne.i aorobaty uzyskanej w dro dze demokratycznej wypowie dzi narodu. Po upływie roku możemy ze spokojem stwierdzić, że uchwa ły IV Zjazdu PZPR w pełni odpowiadają potrzebom życia. Znaczy to, że Zjazd uzbroił Partię i kraj w oręż, którego wymaga sytuacja. W tym tkwi siła Partii i jej polityki. Partia ciesząca się uznaniem w naro dzie i spełniająca z jego upoważnienia rolę kierownika nie może być nie przygotowana do udzielenia odpowiedzi na wymagające rozwiązania problemy. Polska Zjednoczona Partia Robotnicza latami swego pełnego chwały dorobku udowodniła, że potrafi znaleźć trafne rozstrzygnięcie dla wszelkich stojących przed na rodem zadań. Zarówno tych, które wymagały ofiary, krwi i męstwa na polu chwały, jak i tych, które wymagały doświadczenia i znajomości praw rozwoju historycznego. IV Zjazd PZPR jest zgodnym z najlepszymi tradycjami Partii i polskiego ruchu komu nistvcznego krokiem naprzód na drodze do urzeczywistnienia marzeń milionów. Na drodze wspartej uchwałami IV Zjazdu Polska Ludowa będzie mogła bezpiecznie kontynuować swoje wielkie dzieło budowy socjalizmu. HENRYK KUJAWSKI Sir. i Spotkania przy kawie Recital Elżbiety Głąbówny Było to już ostatnie, w kończącym się sezonie „Spotkanie przy kawie" w kawiarni WDK w Koszalinie, a do piero drugie — w klubie MPiK w Słupsku. Nie chciał bym porównywać obu tych im prez, by nie oberwać po gło-wie„. od obu stron. A prze• cież wypadnie mi narazić się jednemu miastu. Jakkolwiek program był ten sam i wykonawczyni ta sama, to przecież oba koncerty były jednak w pewnym sensie różne. Stara to prawda, że o randze impre zy, jej znaczeniu decydują w pewnej mierze i... słuchacze. Wystarczyło porównać sale podczas występów, by odczuć różni-ce. Nie pragną bynajmniej kokietować słupskich melomanów, ale jakie nie podzielić się z Czytelnikami miłą wiadomością szczere go zaintersowania się występem Giąbówny w Słupsku. Przykra by ła natomiast obojętność koszalińskich melomanów (w których ist nienie mimo wszystko wierzę). Pa miętamy niedawne dyskusje podczas konkursu, gdy co drugi, ba, każdy Polak czul się tr obouHefzku wydawać autorytatywne opinie na temat pianistki a interpretacji chopinowskiej w szczególności. A tymczasem w kawiarni WDK nie wszystkie miejsca były w ten dzień zajęte. Dzień wcześniej w Słupsku szturmowano niemal do drzwi klubu. Być może iż właśnie jesteśmy świadkami większego rozbudzenia się zaintesowań muzycznych w tym mieście. Po recitalu miałem okazję spotkać się z dyrektorem Mu zeu.m mgr Januszem Przewoź nym, który także nie zamierza zapominać o obecności muzy ki w zamkowych komnatach. Wielce żałuję, że nie mogłem być w niedzielę na uroczystym koncercie. Znając wyko nawc&to poznańskich — skupionych woKół Muzeum Jnstru mentów Muzycznych — skrzy paczkę J. Kaliszewską, kla-wesynistkę Z. Brenczównę i florecistę Wł. Tomaszczuka. są dzę, że w stylowej sali zamko wej dostarczyli oni słupskim melomanom miłych doznań muzycznych przedstawiając dzieła klasyków. Cieszy ten fakt tym bardziej, że w ten sposób zainaugurowano — miejmy nadzieję — stałe im prezy kameralne, które wraz z koncertami symfonicznymi KOS-u i „Spotkaniami przy kawie" w MPiK, stanowić bę dą o bogactwie życia muzycz rvego Słupska. Satysfakcję sprawił mi program jaki przedstawiła Elżbie ta Głąbówna. W okresie dalszych dyskusji nad programem przyszłych koncertów chopinowskich i kształceniem młodych pianistów, przedstawi ła ładnie skonstruowany ze-staw złożony z utworów Ba cha, Schumanna, Liszta, i Cho pina. A więc nie samym Chopinem, chopiniści żyją! Jak to dobrze! A może i ona sama czuła już potrzebę wyrwania się z wąskiego nurtu chopinowskiej sztuki? Tak czy ina- czej przedstawienie takich właśnie utworów pozwoliło le piej poznać pianistkę ,jej upo dobania, aktualne możliwości... Pomijając walory czysto te chniczne (tak pod względem mechaniki jak i brzmienia) trzeba podkreślić temperament, a raczej — jaśniej powiedziawszy — agresywność charakteryzującą pianistykę Głąbówny. Dźwięk instrumen tu jasny i duże brzmienie we wszystkich momentach o dużym ładunku ekspresji był jej walorem. Dla mnie szcze gólnie frapująco t zabrzmiała Toccata D-dur J. S. Bacha a nade imzystko końcowa Fuga. Zdaję sobie sprawę z dyskusyjności tego ujęcia, ale prze cież właśnie taka postać chy ba najpełniej przedstawiła nam Jana Sebastiana, nie sę-dziioego i poważnego (by nie powiedzieć zgorzkniałego) lipskiego kantora, lecz młodego muzyka weimarskiego, pełnego (jeszcze) radości życia. Słu chając Fugi zapominało się o kunszcie polifonicznym tej for my; przyjmowało się ją nie-mai jak pogodną tarantellę! Drugim momentem recitalu, który szczególnie zwrócił uwa gę to Finał Sonaty h-moll. Głąbówna wykonała tę część z rozmachem. I tutaj — jak u Bacha — mieliśmy do czynienia z wirtuozostwem, ale specjalnego rodzaju. Wirtuo-zostwerą nie błahego popisu — lecz pogłębionego -wyrazu. Trudno mi było jednak pogo dzić się z obrazem pierwszef części sonaty Chopina. Czy słu szne było rozbicie lirycznego te matu na drobniejsze elementy? Brak było tutaj szerokiego od dechu, który (mimo różnic dzielących pierwszą i ostatnią część utworu, różnic formy i charakteru) nadałby sonacie większą zwartość. Dotyczy to zarówno wspomnianego tema tu jak i nie nazbyt zręcznego (ale to wina już samego kompozytora) przetworzenia, Z wnym problemem i&yjko nawczym spotkała się Głąbów na przy wykonrrtoaniu „Phan tasiestucke" Schumanna. Wy daje mi się, że nie znalazła ona jeszcze ou>ej miękkości, jeśli nie samego dźwięku to choćby elastyczności frazy, tak, typowej dla muzyki schuman nowskiej. Ale już pewne promyki w miniaturze ,Jfocą", c? i „Bajka" chyba wskazują na właściwą drogę. Z bisów jakie wykonała pia nistka w Słupsku i Koszalinie sprzeciw budziła interpretacja Preludium chorałowego Bacha (którego nie można traktować jak opisowej Toccaty), a za to pełną aprobatę za wykonani2 popisowej Toccaty Jana Ekizra, obecnego pedagoga Głąbówny. Wspomniana agresywność tutaj właśnie znalazła znów swoje ujście i uzasadnię nie. ^ ZBIGNIEW PAWLICKI Głos Nr (3972^ tell kształcenia w Uniwer^di Ludowym w Radawnicf cn pracowników kultur* tu' rekrutowanych spośród -A rzystów. Minimum $rt ^ wykształcenia jest już * st« niczym novum i w nym świetle stawia jekt. Pozwolę sobie wyrazić jedno zastrz ^ Z W ZMW mówi o pi ?clu tysięcznym kursie w dfcj daje się, że w tym siedem miesięcy jest nym minimum, pozwał^ lepiej rozplanować P* zajęć. p< Aby ten eksperyment ^ wiódł, radawnicki j3, ży zorganizować tak, najmniej przypominał narium — tym razem miesięczne i stacjonarfl Trzeba — przede — zatroszczyć się o jf* sol wento w. Załóżmy, * sanci rekrutować # się ** uzdolnionej młodzieży, rej wrodzoną społeczna ro* i artystyczne zamiłować yu winie i pogłębi kurs * ^ Mimo to po pięciu — tfU' miu — miesiącach oPu: wersytet młodzież o mi*1 nym zasobie życiowe* świadczenia, która łatwo roi zdobytą na kursie wiedli trwonić na pełne dobrej - ale nieskuteczne dział PRZEZ ostatnich kil- ziomie procent pracowników kierowników wydziałów i do- Między kurseni a **-1 * ka lat osiągnęliśmy kulturalnych nie posiadają- mów kultury w powiatach) — pracą mogłyby s niemało w rozwoju cych dostatecznych kwalifika Wydział Kultury Prez. WRN Przykład — staże, życia kulturalnego w cji dla wypełniania tej odpo- nie gwarantuje mieszkań. Na P"ez młodych adep^ naszym wojewódz- wiedzialnej i trudnej służby „import pracowników" nie ma r? w najlepszych na p twie. Plany na przy- społecznej. Według danych Wy więc co liczyć. Pozostają dro- Ewkach kulturalny szłość są równie ambitne i da działu Kultury Prez. WRN — gi pośrednie, pozostaje szko- madzkich ośroakacn < lekosiężne. Szczycimy się ro- siedemdziesiąt procent praco- lenie tej kadry, która już jest nych» wiejskich sw j snącą siecią wiejskich klubów wników wiejskich placówek zatrudniona. Jest to jednak zespołach artystyczny f książki i prasy, coraz dosko- kulturalnych to ludzie o nie- proces powolny, przynoszący tekach. Poznając war nalszym wyposażeniem domów dostatecznych kwalifikacjach. — jak na razie — nikłe rezul W doświadczonego ^vv 1 kultury, wysokimi osiągnięcia Wydział Kultury ocenia rów- taty. Wszystkie poczynania w mi amatorskiego ruchu ar ty- nież, że po to, by poprawić sy tej dziedzinie — czy jeśli cho- stycznego. _____ Wydaje się jednak, że zbli? żamy się coraz bardziej do m« mentu, kiedy nie wystarczą już sukcesy ilościowe gdy nad miar bogactwa sprawiać zacznie równie wiele kłopotów, jak trosk przysparzał jego brak. Obecnie — realnie rzecz bio rąc — działalność wiejskich placówek kulturalnych: świetlic w państwowych gospodarstwach rolnych i we wsiach, klubów „Ruchu", prowadzona jest siłami społecznymi. Prowa dzona jest przez ludzi, którzy dobrowolnie podejmują się tej pracy, wkładając w nią kapi tuację, Hejda Stanic (na zdjęciu po prawej) jest autorką wspomnień zatytułowanych „Moja droga do Polski" wyróżnionych na ogólnopolskim konkursie i zamieszczonych w książce pt. „Awans pokolenia". Zostały one adaptowane na scenę przez Bohdana Kurowskiego i przygotowane przez Teatr im. Jaracza w Olsztynie w reżyserii Krystyny Tyszarskiej. Postać Hejdy gra Halina Słojewska (z lewej). Autorka wspomn eń jest rodowitą Warmianką, urodziła się we wsi Wi* prvnv koło Rucianego. Obecnie mieszka w Wejsunach (pow. Pisz), gdzie uczy w miejscowej szkole. Głównym przedmiotem jej zainteresowań jest historia, którą studiuje zaocznie w Studium Nauczyclelskim w Ciechanowie. Sam pamiętnik obejmuje okres pierwszych powojennych lat. .Test w nim wiele goryczy wynikłej ze stosunku do autochtonicznej ludnośri. ale i wielkie go uporu, który pozwoli znaleźć młodej dziewczynie własną drogę do Polski. CAF, fot. Moroz T T T • # * Wyjsc poza abc cy doświadczonego młodzież poznałaby ste warunki, w jakich pracować, mogłaby ] trzyć dobre wzory cji i działalności, co by ją od uciążliwego 06 nia samodzielnie tego, c no już odkryto. Zapew >0 projekt musiałby być J J?, dobrze rozpatrzony i ? a*, sk ltowany. Pomyśleć P ^ wszystkim należałoby^ Stefania Zajkowska 4 tn dusKich na opłacenie ' ,>i' stów, o programie taki .j« i6w szkoleniowych, o niu wreszcie do tej^ którzy swą wiedzę i do eaenie mogliby przekaz® ^ dym: o naszych dla upowszechniania j działaczach. Jest ich P P.S. Wracając jeszcze do koszalińskiego recitalu! Za każdym razem podziwiam odporność solistów, którzy mimo wysiłków obsługi nie przerywają występu. Wy daje mi się te czas byłby zrozumieć, ie stanowisko przy bufecie w Wojewódzkim Domu KULTURY zobowiązuje do... KULTURY. z. P. ..... ...............____należałoby już obec- dzi o długofalowe seminaria działaczach. Jest icn tał własnych chęci i zapału, nie, od zaraz, wymienić ok. Wojewódzkiego Domu Kultu- w województwie .sP°ra.e^t11 J Te chęci, zapał i pasja to czę 300 osób, tj. blisko jedną ry, czy też szkoleniowe nara- 2 ich strony taki ^ sto ich jedyne kwalifikacje, czwartą ogółu etatowych pra- dy organizowane np. dla kie- powinien chyba napo- Osiągają też oni podziwu god cowników kulturalno-oświato równików klubów książki i porów. O funduszac ne rezultaty i za to należy im wych. prasy lub świetlic w PGR by pomyśleć gminne ^ się gorąca v/dzięczność i uzna Dane te niepokoją tym bar- mają piętno poszukiwań i eks nie, związki zawodom . ^ nie. Należy się jednak także dziej, że radykalne zmiany są perymentu. Próbuje się roz- cje gospodarstw rolny — pomoc i opieka. Zdawać — obiektywnie rzecz biorąc nych form organizacyjnych, narodowe. To ^*.nleS,e sobie musimy bowiem sprawę — niemożliwe. Cóż to bowiem różnych metod szkolenia, prze riie, dla wiejskich 1 ^ f z tego, że wielkie zadania — znaczy — „wymiana pracow- kazywania w różnych formach skich klubów, łf$e& chociażby problem organizacji ników"? W teorii idealnej — ciekawych treści. Kładzie się renek troszczyc się ^ gromadzkich ośrodków kultu- zwolnienie wszystkich tych, wielki nacisk na praktykę, na kadrę. . % ry — nie mogą być zrealizo- którzy nie posiadają dostatecz różnicowanie form pracy kul- projekt jest dyskusyj p wane bez pomocy etatowych nych kwalifikacji i na skutek turalnej w zależności od po- ,— CZy warto spróbowa — zawodowych niejako — pra tego nie osiągają w swej pra- trzeb i możliwości środowiska, realizacji. . - r; zawodowych niejako — pra tego nie osiągają w swej pra ? _ łv01jls* ^ ^bcw nie wychodzi. rządzeń nie iro^J. Eksperymentem — a na pew wać. A tak się ^szCj( ^ no odważną próbą — nazwać stety, dziej* 'J należy projekt idący o krok wódzklej V dalej, obliczony również na lonułiooow«j _ / lata, ale rozumiany głębiej — dzsnia notrafi1^ doskonalesda kadry piacow p1 my tych. >6w biltoK łert toopmi Pomatf, ćaerwiec 1965 r. Moj Drogi! WSZYSTKIE drogi w tych dniach wiodą oczywiście do Poznania. Rzecz nienowa. Wiodły już — przypomnę Ci — w XIII Wieku naszej ery, kiedy to ttiiasto zasłynęło z jarmarków dominikańskich, a później świętojańskich. Wtedy konno i na wozach objuczonych towarami — dzisiaj szo są, ekspresem, samolotem. Wtedy z najbliższych okolic, "dzisiaj ze wszystkich dosłow nie kontynentów, zjeżdżają tu kupcy i wystawcy. To już 34. nowożytna poznańska oferta handlowa. W pięknej oprawie i rekordowej obsadzie. Wystawia w Pozna niu 60 państw ze wszystkich kontynentów. Ciasno się już zrobiło na terenach targowych wtłoczonych w zabudo wane śródmieście. Pod ekspo naty wykorzystano już niemal każdy metr kwadratowy ziemi. W moim prywatnym odczu ciu ma ta impreza kilka warstw. Deklarujemy poprzez nią wolę zacieśniania współpracy gospodarczej i handlowej. We wszystkich kierunkach geograficznych, politycz nych, poprzez kurtyny — któ re nazywa się żelaznymi, bam busowymi itp. Demonstrujemy nasze możliwości rozwoju Wymiany handlowej. Są na poparcie tej tezy ważkie fakty: począwszy od roku 195? obroty polskiego handlu zagranicznego wydatnie przewyższają wskaźniki przyrostu dochodu narodowego. W roku ubiegłym obroty handlo We Polski wyniosły 16.675 min złotych dewizowych. Przy porrmę Ci tylko, że 1 złoty de wiaowy równa się 0,225 rubla bib 0,25 dolara USA. Z polskiej ekspozycji targowej zajmującej na MTP 55 Procent ogółu powierzchni wy stawowej, przebija więc chęć dalszej i szybkiej intensyfikacji eksportu. Jakiego Przede wszystkim eksportu? Nawet laik zorientuje się cho-v Po polskich pawilonach, j. Raszyny, urządzenia, środki '5 transportu, a także przemy-«owe artykuły konsumpcyj-Pilskiego preemy sfr ciężkiego obejmuje ogó- łem 1800 wyrobów. Są wśród nich całe rodziny automatów tokarskich o nowoczesnych rozwiązaniach konstrukcyjnych, urządzenia hutnicze i odlewnicze, tabor kolejowy, urządzenia budowlane, modele kompletnych zakładów prze mysłowych, które oferuje „pan Cekop". Krzywdę bym wyrządził polskiemu przemysłowi stoczniowemu gdybym już teraz nie wymienił jego ekspozycji. 25 modeli jednostek pływających różnych typów, wśród których wyróżnia się olbrzymi model statku ba zy —: przetwórni o nośności cie bicykli. W „Uniwersału** rozwiano mi więc trochę narosłych przez lata kompleksów — można handlować też aparatami radiowymi, telewi zyjnymi, kuchenkami gazowymi, gramofonami, a nawet za przeproszeniem — emaliowanymi garnkami. Przepraszam z góry — ale nie potrafię zaspokoić Twojej ciekawości. Nie potrafię opisać ani wszystkich nowości prezentowanych na Targach, ani tym bardziej pawilonów zagranicznych wystaw ców. Po pierwsze dlatego, że czasy encyklopedystów już P0ZNANSKA OFERTA NR 34 jąc kiełbasę z musztardą przy glądają się pokazom mody urządzanym przez „Telimenę". Nie odstrasza ich nawet dość wysoka' cena biletu (21 złotych). To jest ta jarmarczna strona Targów. W recepcji biura prasowego zameldowało się kilkuset dziennikarzy krajowych i po nad 100 z zagranicy. Z zazdro ścią przyglądałem się pracy kolegów z innych pism terenowych, którzy bez trudu wy łuskiwali z olbrzymiej ekspo zycji, płody przemysłu ich wo jewództwa. Byłem w nieco gorszej, ale nie beznadziejnej sytuacji. Pozwól więc, że na koniec napiszę o cossalinianach na XXXIV MTP. Przede wszystkim więc odnalazłem olbrzymią betoniarkę zainstalowaną na „Żubrze" przez Fabrykę Urządzeń Budowlanych. W pierwszym rzędzie maszyn rolniczych pyszni się słupski Stąd rządzi się Rzeczypospolitą W kuluarach nie słyszy się rozmów posłów. Słychać stukot maszyn do szycia, na któ rych przeszywa się długie sza re chodniki. Kręcą się robotnicy z brygad remontowych, a ich sposób wyrażania się nie zawsze może odpowiada surowym kryteriom parlamen taryzmu. Kuluary, ten istotny składnik wszystkich parła mentów świata, to na Wiejskiej szeroki widny korytarz, opasujący półokrągłą salę o-brad.. Składową częścią ku- przez nas w dniu 30 maja? Chyba nie mniej niż posłowie III kadencji, a za ten okres mamy już dokładne liczby. W ciągu czteroletniej kaden cji, Sejm PRL odbył 9 sesji. 8 zwyczajnych (po cztery wio senne i zimowe) oraz jedną nadzwyczajną, celem dokona nia wTyboru nowego, przewód niczącego Rady Państwa. Łącznie sesje trwały 753 dni na 1.460 dni kadencji. Ma to określone skutki prawne, gdyż w czasie trwania sesji luarów jest również restaura Rada Państwa nie może wy- cja z bufetem, pomieszczenie dawać dekretów z mocą usta odpowiadające wymogom lo- wy. Ta praktyka, popularna kalu II kategorii, ale takiego, w początku lat pięćdziesią- 10 tysięcy ton, gigantycznej pływającej fabryki. Wianuszek ludzi, wpatrujących się z nabożeństwem niczym w światowej sławy dzie ło malarskie, otacza zawsze zainstalowaną na targach naj nowszą polską maszynę cyfro wą „Odrę-113'\ A przemysł elektrotechniczny przygotował 1500 eksponatów, spośród których aż* 200 urządzeń jest nowymi, po raz pierwszy ofe rowanymi na Targach. Oglądałem w Poznaniu gustownie, nowocześnie urządzo ny pawilon Przedsiębiorstwa Handlu Zagranicznego „Uniwersał". Radioaparaty, telewi zory, lodówki, artykuły gospo darstwa domowego, sprzęt tu rystyczny, muzyczny itp. Nie jest tajemnicą, że do niedaw na przepaść dzieliła poziom polskich produktów przemysłowych trwałego użytku od poziomu wysoko rozwiniętych krajów. Nie jest tajemnicą, że na tym właśnie ryn ku istnieje potężna konkuęen cja. Wybrałem dobry moment do rozmowy z handlowcami. Przed chwilą właśnie zawarli korzystną, pierwszą na Targach umowę, opiewającą na dostawę dla Szwecji rowerów wartości 60 tysięcy dolarów. Już pół miliona polskich rowerów krąży po świecie, zajmujemy 4. miejsce w ekspor- dawno minęły. Człowiek nie może się znać na wszystkim. Po drugie dlatego, że jestem na bakier z technicznym wychowaniem, a Targi — chociaż nie straciły do końca swego wielobranżowego charakteru — stają się w coraz większym stopniu Targami maszynowymi. Po trzecie wreszcie dlatego, że tego wszystkiego jest niezliczona mnogość. Do największych i najciekawszych należą na pewno pawilony Związku Ra dzieckiego, NRD, Czechosłowacji, Włoch, Francji i Austrii.- Po czteroletniej przerwie z dużą i wszechstronną ekspozycją zjawiła się na targach ekipa Chińskiej Republiki Ludowej. Mnie osobiście intrygowały stoiska młodych państw afrykańskich i azjatyckich. Dużo w nich pięknych wyrobów artystycznych, ludowych, dużo próbek surowców i płodów ziemi. Są więc Targi i pozostaną plastyczną lekcją geografii gospodarczej świata. Ten fakt ściąga na tereny wystawowe nieprzebrane tłu my ludzi, wycieczki z całej Polski. Chodzą, przystają głównie przed tymi maszyna mi, które są w ruchu, zaglądają samochodom pod podwozia, gromadzą stosy reklamowych materiałów, pałaszu „Rosomak kombajn do zbioru buraków cukrowych. Wywieszka infor muje, że w ciągu 8 godzin pra cy zbiera on płody ziemi z 0,6—0,8 ha potrzebując do te go mocy 25 KM. W pawilonie przemysłu okrętowego znalazłem zawory okrętowe produkowane przez Słupskie Zakła dy Sprzętu Okrętowego. Są też oferowane zagranicy zapałki z Sianowa i anonimowo także płyty wiórowe, meble. Dłuższą chwilę stałem w stoisku „Animexu" przed specjalną gablotą, w której poukładano zdrowe, okazałe ziemniaki jadalne i sadzenia ki. Biinifcie, wery, epoki, kaszubskie, wy^zo-borskie Sądzę, że te nazwy mówią Ci wiele. Ta sama cen trala oferuje mięso, konserwy mięsne, rybne, masło, grzy by, dziczyznę, jajka, wódki. I chociaż nigdzie nie napisano, że są to produkty „made in województwo koszalińskie" to jednak samo przez się rozumie sie, że jesteśmy w tej ofercie reprezentowani. Tym optymistycznym akcen tem kończę swoją korespondencję z Targów, zachęcając Cię do odwiedzenia ich osobiście. TADFUSZ KWA SNIEWSKI jednorzędowy którym wymogi te są ,trak tych, rzadko jest dzisiaj sto- W serii „Problemy, poleml-dyskusje" wydawnictwo ••Książka i Wiedza" wydało maju br. książkę koszaliń-autora, dra Bronisława ~[astr*ębskiego pt- „Funkcjo- Rwanie prezydiów rad naro-owych". Książka ta zasługa na popularyzację z wielu T^lędów. Po pierwsze: wy-•^snia sporo zagadnień zwią-% właściwie rozum ia-^ Pracą prezydiów rad naro *cłl stosunkiem do *d narodowych i komisji ra-sieckich. Po drugie: autor, ^leszkający od wielu lat w oszalińskiem, pisze o radach ^ sposób popularny (często » *ntopsji) i równocześnie od ryw<^y. Stwierdza on mię- dzy Innymi, że w określonych warunkach działanie rad ule ga ogólnym prawom rozwoju, że w każdej nowej sytuacji społecznej rady narodowe win ny zarzucić przestarzałe formy pracy, które nie odpowia dają nowej treści. Rzecz oczy wista, że zmiany te nie mogą być dokonywane mechanicznie, lecz w ścisłym związku s ekonomią kraju. W książce B. Jastrzębskiego dużo jest nowatorskich spojrzeń na kwestie rad naro dowych. Wystarczy zacytować fragment: ^procesy ak tywizacji społeczeństwa i ak ceptacji nowych form w dzie dżinie zarządzania są nwarun kowane faktycznym autory- tetem państwa, zaś pojęci* autorytetu jest kategorią zmienną, zależną od poziomu funkcjonowania jego organów w zakresie realizacji interesów i woli obywateli" —■ aby zdać sobie sprawę z teoretycznych wTartości wniesionych przez B. Jastrzębskiej* do wiedzy o radach narodowych. Książka B. Jastrzębskiego jest interesującą nie tylko dla nankowców, ale przede wszystkim dla działaczy rad naro dowych, praktyków. Oni to winni zainteresować się tą książką, która zapewne wzbu dzi dyskusje. O taką właśnie konstruktywną dyskusję cho dzi. (rd) Koszalińska książka o RADACH NARODOWYCH ZA KURTYNĄ MILCZENIA Sprr ^Gdomości. Tak jest i w ję- ypadku zachodnioniemiec-^K>rrux%V toojtskowej dla kra - afro-azjatyck ich. Mimo, iż bonski stara sie, aby kwe U* f*1 "ttie wychodziła na świa to jednak co pe c zas ujawniane są różne . budzące kontrowersje, krn-'0*1^ i obawy zarówno w i **rzeciego śimata" jak > t€7r?-at z okazji wykrytych ^man dziennikarzy . . za.chodmoniem.iec-łtię ^isji wojskowej w Sajgo ^i$yi ie^i cm'*' że szef tej °PTacowal specjalny ra-' Zbierający propozycje Bonn dla reżimu ^2iaŁ*fieqo * określające u-NRF to amerykańskiej przeciwko naro-te ^^^tnamskiemu. Fakty rzeczywisty cha **" * zachodaiowemie ćkiej „pomocy" wojskowej dla krajów słabo rozwiniętych. Pomoc wojskoum jest jedną z form realizacji celóio polity cznych i gospodarczych zachód nioniemieckiego imperializmu w krajach Afryki i Azji. W krajach tych, które w więk szóści stosunkowo niedawno uzyskały niepodległość, wojsko jest nie tylko przedmiotem po dziwa i dumy narodowej, ale r&unueż stanowi najczęściej najbardziej zorganizoutaną si łę, mającą wielki wpływ na wszystko co się tam dzieje. Nie ulega rńęc wątpliwości, że pomoc w wyszkoleniu, u-zbrajaniu i utrzymaniu wojska (a są z tym związane zna czne wydatki i niemałe kłopo ty) pozwala Niemcom zachód nim uzyskiwać znaczne wpły ury w państwach „trzeciego świata". Umożliwia również wywieranie rozmaitych nacisków, jest nierzadko wstępem do szerokiej ekspansji gospo* darczej. Toteż owa „pcwncc", z której NRF ciągnie tak realne i pńelostwame korzyścią wywo- łuje nieprzychyle oddźwięki w świecie pamiętającym wyda rżenia historyczne sprzed ćxoierćwtecza, budzi także zaniepokojenie zachodnicii sojusz ników i konkurentów Bonn. Tu dochodzimy do przyczyn otaczania tajemnicą pomocy wojskowej NRF dla krajów afro-azjatyckich. Była ona tak głęboka, że przez dłuższy czas nie wiedział o udzielaniu takowej pomocy... nawet parlament tego kraju. Dopiero po WCZORAJ przedostaniu się w 1063 r. do opinii publicznej różnych kon kretnych faktów i pod jej na cwkiem — koła rządowe zde cydotoaly się na udzielenie, dość mglistych zresztą, uryjaś nień. Następnie jednak znów zasunięto kurtynę milczenia. Z przesączających się przez nią mimo wszystko, wiadomoś ci wynika, że „pomoc" wojskotoa NRF dla krajów Afry ki i Azji stale rośnie. Tylko na pomoc dla krajów afrykąĄ tkich wydano %o 1964 r. 12B min marek, zaś w roku bieżą cym ma się un/dać 160 min ma rek. NRF jest obecnie na dru gim miejscu po USA, w dosta wach broni i materiałów woj skowyćh dla tych krajów. Przebywa w nich kilkuset o-ficeróto Bundeswehry w charakterze doradców i specjalistów prowadzących szkolenie różnych rodzajów wojsk. Pomoc wojskotoa Bom/n, jako narzędzie nacisku politycz nego na kraje niedaumo wy-zioolone, oddziaływ\ije jednak coraz mniej skutecznie, za czy na też obracać się przeciwko NRF, przynosić jej porażki dy plomatyczne i polityczne. Dowodzi tego konflikt Niemiec zachodnich z Tanzanią, która w zamian za pomoc wojskową nie chciała zerwać stosunków z Niemiecką Republiką Demo kratyczną4 ostatnio Sudom, rów nież zrezygnował z pomocy i instruktorów zachodnionie-mieckich. Pomoc vx>jskowa dla Izraela spotoodowałn ostre starcie NRF z krajami arabskimi. Wydarzenia te wydają. się wróżyć Bonn dalsze kłopoty w „trzeciin świecieKło poty, które coraz trudniej zała godzić milionami marek wyda wanymi na dostaury broni i sprzętu toojskoioego. JL POLAN towane poważnie. Przez kuluary wchodzi się na pustą teraz salę obrad. To stąd rządzi się Rzecząpospoli tą. Tutaj już za parę dni zbie rze się 460 posłów nowej kadencji, czwartej, a marszałek-senior otworzy pierwsze po- sowana. W czasie III kadencji, Sejm uchwalił 93 ustawy, podczas gdy Rada Państwa wydała tylko jeden dekret. Z sali obrad plenarnych, zbudowanej w roku 1927 przez architekta Skórewicza, przechodzimy do powojennej czę- siedzenie Wysokiej Izby. Sala ści gmachu, dzieła profesora niewielka i nie zradiofonizo- Pniewskiego. Tutaj mieszczą wana (każde słowo powiedzia się sale posiedzeń komisji sej m ne niegłośno na trybuńie sly- mowych. Jednocześnie proste chać wyraźnie we wszystkich rzędach) jest przytulna i elegancka. Ściany wyłożone sza rym marmurem, a jedyną de korację stanowi ''wielki orzeł nad prezydium. Na podwyższeniu stół, za którym zasiada marszałek, mając po bokach dwóch wicemarszałków i sekretarzy. Niżej miejsca dla pracowników Kancelarii Sejmu i PAP. Przed nimi mównica, a niżej otoczony ba rierką stolik dla stenografów, którzy zapisują każde słowo, jakie padnie podczas obrad. Stenografowie, aby nie przeszkadzać obradom, dostają i eleganckie. Stylowe meble, gobeliny i białe ściany. W największej sali wisi, bardzo na miejscu, „Konstytucja 3 Maja" Matejki. Stałych komi sji jest 19 i obejmują one swym zasięgiem wszystkie dziedziny życia państwa i pra cy Sejmu. W komisjach — 58 stałych podkomisji. Komisje liczą od 12 do 50 członków i pracuje w nich 516 posłów, jako że niektórzy zasiadaj w dwu komisjach. Tylko nieliczni posłowie, członkowi^ najwyższych władz państw i partii politycznych, nie s? członkami żadnej z nich. W się na miejsce pracy podziem komisjach odbywa się zasadn nym korytarzykiem. Po bo- cza część pracy Sejmu. kach prezydium, ławy clla Rady Ministrów i Rady Państwa. Marszałek Sejmu dysponuje wszechstronnymi udogodnieniami, ułatwiającymi prowadzenie obrad. Naciśnięcie jednego z wielu przycisków zapala na mównicy światełko, przypominające mówcy, iż czas jego wystąpienia się kończy. W naszym Sejmie nie ma miejsca na flibustier Aby Sejm mógł funkcjonować jak należy, musi istnieć odpowiedni aparat. Kieruj nim Kancelaria Sejmu. W skład aparatu Sejmu wchodzi m. in. Biuro Sejmu, dbające o techniczną obsługę obrad Izby i komisji. Biuro to w cza sie III kadencji wysłało 150 tys. i przyjęło 60 tys. pism, wydało 760 biuletynów o obje tości 9 tys. stron maszynopisu oraz opracowało stenogra- stwo, czyli po prostu obstruk my posiedzeń w ilości 380 ar-cję parlamentarną. Przyciski kuszy wydawniczych. Kance „podgrzać" i „ochłodzić" nie larii Sejmu podlega również regulują temperatury obrad, biblioteka, w której posło-lecz ciepłotę powietrza na sa wie znajdują potrzebne im do li. Dwa dalsze guziczki, od pracy materiały. W jej zbio-lat już nie używane, istnieją rach znajduje się 110 tys. tona wrypadek tzw. głosowania mów książek, 36 tys. tomów „przez barani skok". Normai- wydawnictw parlamentarnych nie głosuje się przez podniesie i urzędowych oraz 37 tys. to-n:i ręki, gdyby jednak głosy mów periodyków. Z bogactwa trudno było policzyć, posłowie głosowaliby w ten sposób, że jedni wyszliby przez drzwi, nad którymi przycisk marszałka zapala napis „TAK", inni przez drzwi z na pisem „NIE". Posłowie, którzy wkrótce znajdą się na Wiejskiej zasią dą według starego parlamentarnego schematu. Od lewej, patrzac od strony prezydium: PZPR, ZSL, SD i bezpartyjni. Chociaż część z nich bę- tego korzystają nie tylko posłowie, gdyż w ciągu ostatnich czterech lat przewinęło się przez bibliotekę sejmową 35 tysięcy osób, którym wyda no 80 tysięcy pozycji. No, i jeszcze jeden element sejmowego gospodarstwa. Hotel w wysokim gmachu, przylegającym do sali obrad. 350 miejsc w każdej chwili gotowych na przyjęcie posłów. Czegoś takiego nie m? podobno żaden parlamen' dzie siedziała w prezydium, w świata. Ale poza tym udogoc ławach rządowych i Rady nieniem, nasz najwyższy or- Państwa, dla każdego musi gan władzy odznacza się wy- być miejsce na sali. Kiedy jątkową skromnością. Cały panowała zasada, że jeden aparat obsługi, łącznie z nu- poseł reprezentował 60 tysię- merowymi w hotelu, nie prze- cy wyborców istniała obawa, kracza stu osób. Jeden czło- że z czasem obrady trzeba bę wiek personelu na 4,6 posła, dzie przenieść do Sali Kon- Są parlamenty, gdzie wystę- gresowej. Na szczęście, liczeb pują odwrotne proporcje, ność Sejmu ustabilizowano, i W tej chwili Sejm jeszcze w dębowych ławach poseł- nie pracuje, lecz aparat jego skich znajduje się akurat 460 działa z całą energią. Już nie obitych zielonym lnem foteli, długo trzykrotny stuk laski Gmach na Wiejskiej to nie marszałkowskiej rozpocznie tylko miejsce, skąd się rzą- nową kadencję, a z kuluarów dzi, ale i miejsce ciężkiej, od- usuną się brygady remonto powiedzialnej pracy, jaką jest we i znowu usłyszy się w nici sprawowanie rządów. Ile jej rozmowy posłów. będą mieli posłowie w&tsańr ~ ' StvB iiMiiii OPOWIADANIE Tłumaczył; Al. Mat (2) Głuszew, zdaje się, myślą! o tym samym. —■ Nie możemy stąd odejść —- powiedział. — Wiesz co? — odezwałem się. — Gdyby Niemcy chcieli zaatakować twój obóz, znajdę dość czasu by cię o tym u-przedzić. Pozostań na razie na miejscu, lecz miej się na baczności! Meldunki będę zostawiał w innej kryjówce, tej około starej cegielni... Wiesz gdzie to jest? — Wiem. — Teraz tam posyłaj codziennie. W lesie było już zupełnie ciemno, mimo to zauważyłem, że Głuszew po raz pierwszy w ciąg:u całej naszej rozmowy uśmiechnął się: — W porządku! Sam również uważaj, trzymaj nerwy w garści! Nie pozwolimy się nakryć, jak kocięta... Najważniejsze, bądź ostrożny... Nie opodal dwukrotnie zawył i ucichł motor, to Schubert ponaglał mnie do odjazdu. Uścisnęliśmy na pożegnanie dłonie. Głuszew zarzucił na ramię automat, ujął kije i, poszurawszy nartami, znikł w szarawym mroku nocy, * Zgodziłem się na pozostanie Głuszewa nie tylko ze względu na zachowanie łączności, jakkolwiek i to stanowiło do- statecznie ważny powód, dla którego warto było ryzykować. W uszach dźwięczały mi wciąż słowa Mullera: „Powiodło się nam Krauch! To duży sukces!" Gdyby szlo po prostu o karną ekspedycję przeciwko oddziałowi Ciuszewa, Muller nie zatrzymywałby u siebie zdrajcy Charitonowa a natychmiast przekazałby go gestapo. Ale nie byłby to dla niego żaden sukces... Poza tym Muller nie mógł nie rozumieć, że po ucieczce zdrajcy Głuszew nie będzie siedział z założonymi rękami, lecz podejmie odpowiednie kroki, bv zapewnić bezpieczeństwo oddziałowi. Może przeniesie się nawet w inne lasy. Przecież miejsce rozlokowania oddziału Głuszewa Niemcy już niejednokrotnie ujawniali bądź to z powietrza bądź przez swoich agentów. Mimo to wszystkie ich próby zaskoczenia partyzantów, otoczenia ich i zniszczenia, z reguły nie udawały się. A więc chodziło o coś zupełnie innego. Mój węch agenta mówił mi, że stary wilk Abwehry, osobisty przyjaciel admirała Canarisa knuje coś niedobrego. Ale co? Należało za wszelką cenę, dowiedzieć się tego. W ciągu następnych dwu dni nic szczególnego nie zaszło, jeżeli nie liczyć odprowadzenia Charitonowa do koszar, w których przygotowywano szpiegów i dywersantów do przerzucenia na tyły wojsk radzieckich. Zdrajcy oddano do dyspozycji osobny domek, stojący nie opodal koszar. Potwierdzało to moje domysły. Trzeciego dnia rano Muller wezwał mnie do siebie. — Przysłano do nas oficera SD, nazywa się Gutheil — powiedział. — Będzie przesłuchiwał Charitonowa. Zaprowadzicie go do więźnia i w razie potrzeby pomożecie mu. Ledwie Muller wyrzekł te słowa, gdy do pokoju wszedł bez pukania jakiś krępy mężczyzna ubrany po cywilnemu. —' Czy wszystko gotowe? — spytał nachmurzony, podając niedbale rękę dowódcy. — Czy możemy już jechać, Ilerr Oberst? — Tak, będzie wam towarzyszył Oberfeldfebel Krauch — skinął w moją stronę. — Zna rosyjski, może się wam przydać jako tłumacz i spełniać inne konieczne usługi... Może mu pan zaufać. i ii...... mmmmmmmmmmm GŁOS Nr 146 (3972* -m «■■■...... — Ich danke sehr — wymamrotał, nawet nie spojrzawszy na mnie, Gutheil. — Chodźmy! Wsiedliśmy do oczekującego nas opla. Ja za kierownicą, Gutheil obok mnie. Przez całą drogę Niemiec milczał, pocierając od czasu do czasu skronie ręką ubraną w jasnożół-* tą futrzaną rękawiczkę i mrużąc małe, głęboko osadzone oczy. Dopiero gdy przybyliśmy do koszar i po sprawdzeni* przez wartę naszych dokumentów, minęliśmy bramę, raczył się odezwać: — Tłumacz jest jopi niepotrzebny, zaczekajcie w wozie. — Może lepiej przesłuchiwać w mundurze? — spytałem. — Jeńcy okazują większy respekt przed wojskowymi. — Potrafię i bez munduru wzbudzić respekt. — Może będzie panu potrzebny papier i atrament? Gutheil uśmiechnął się. — Nie mam zamiaru nie zapisywać. Informacje są po^ trzebne tylko dla mnie... Czekajcie! Ostatnie słowa Gutheila zmusiły mnie do zastanowienia się. Dlaczego wiadomości są potrzebne tylko dla nie^o? Przecie nie pisze chyba historii ruchu partyzanckiego n* Białorusi? Nie zjawił się też w koszarach abwehry * ®*i" łości dla czystej sztuki? Słowa te nie dawały mi spokoju przez wiele nastęi^ nych dni, w których towarzyszyłem Gutheilowi do kwatery zdrajcy. Gutheil jeździł do niego z iście niemiecką dokładnością: z rana na trzy godziny i na trzy godziny po południu. Potem przywoziłem go do Miillera, który prowadził od razu do swego gabinetu. Przez ostrożność nie próbowałem nawiązywać rozmowy. Wyczekiwałem, aż sam Gutheil uroni jakie& słówko. Ten jednak milczał. Żeby go sobie zjednać i nie stracić okazji śledzenia przygotowań do jakiejś uknutej przez niego » Mullera akcji, starałem sie na wszelkie sposoby mu dogadzać. A więc zdobywałem dla niego kury, gęsi smalec, jajka, masło, a nawet ryby. Zaopatrzyłem samochód w gruby ciepły pled — do okrywania nóg. Zadbałem też o to, by w je£0 mieszkaniu znalazł się patefon i płyty z sentymentalnymi piosenkami niemieckimi, które, jak się okazało, Gutheil bardzo lubił. (3) Moje starania odniosły skutek. Pewnego razu, gdy zjawiłem się u Mullera po kolejne instrukcje, ten ostatni powiedział: — Ja i Herr Sturmbahnffihrer Gutheil jesteśmy bardzo zadowoleni z waszej pracy, Krauch. Gdy operacja się powiedzie możecie liczyć, że nagroda was nie minie~. Możliwe nawet, że otrzymacie stopień oficerski. Język mnie swędzi!, by zapytać: „A jakaż to operacja?" Wstrzymałem się jednak w porę. Natomiast z miną prawdziwego służbisty uniosłem ramię do przodu, wytrzeszczyłem cczy i wrzasnąłem^ — Heil Hitler! A potem nieco ciszej, z uczuciem dodałem: — Dziękuję panu, ekscelencjo! Na co Muller uważający się za ojca swoich podwładnych 1 ogromnie czuły na oznaki wdzięczności uczynił obłudny protestujący ruch ręką: — Każdemu, co mu się należy, każdemu według zasług, Krauch. Znacie mrtją zasadę. A teraz chcę wam coś poradzić: postarajcie się o większy zapas spirytualiów. Gutheil cissrnie jak smok! Skwapliwie poszedłem za radą zwierzchnika. Odtąd pod siedzeniem w samochodzie zawsze znajdowała się półlitrów-ka z bimbrem. Gutheil pociągał z niej zawsze przed wejściem do domku Charitonowa i potem po opuszczeniu go. „Troska" o osobę Gutheila i związane z tym częste przebywanie w j^go mieszkaniu pozwoliły mi ustalić pewien ważny szczegół: SturmbahnfUhrer od czasu do czasu spędzał noce gdzieś poza domem, Wiedziałem na pewno, że nie chodził do kasyna ani do innych lokali rozrywkowych: miałem tam swoich ludzi. A więc dokąd wymykał się Gutheil? Wyjaśnić to pomógł mi Kurt. Kurt — działający w konspiracji na terenie Brześcia —■ był folksdojczem i cieszył się zaufaniem hitlerowskich władz miasta. Pracował jako szofer w jednej z wojskowych instytucji. Poprzez Kurta i jego towarzyszy z podziemia utrzymywałem łączność z oddziałem Głuszewa w wypadkach gdy nie mogłem stawić s!ę sam w umówionym miejscu ani posłać Schuberta. Właśnie Kurt podczas spotkania w jednej z żołnierskich knajp doniósł mi, że Gutheil, ubrany jak zawsze po cywilnemu, odwiedza jeden z domków na peryferiach miasta. — Ustaliliście, kto tam mieszka? Kurt spokojnie zdmuchnął pianę z kufla i łyknął piwa. — Wyobraźcie sobie zdawało się nam dotychczas, że porządny człowiek! Nazywa się — Wasil Pietruszewicz... Zbieraliśmy o nim informacje już dawniej. — A to dlaczego? — W jego domku... — ściszając glos odpowiedział Kurt. — W jego domku spotykają się ludzie z grupy Stacha. Tej co to działa ped Kobryniem. Chcieliśmy nawiązać łączność. Mówiłem wam o tym... — Kto wie, czy grupa Stacha nie została zorganizowana przez gestapo w celach dywersyjnych? Kurt wzruszył ramionami. — Na razie trudno o tym sądzić... Jesteśmy w posiadaniu danych, według których wykoleili oni kilka transportów pod Brzozą i Iwacewieżami. Poza tym wysadzili kilka samochodów na szosie Brześć — Mińsk. Nie wydaje mi się żeby gestapo chc!ało tolerować takie rzeczy! Zastanowiłem się. Może Kurt ma słuszność. Wiedzieliśmy na pewno, że gestapo imało się podłych sposobów — organizowania fałszywych grup partyzanckich, które nawiązywały łączność z rzeczywistymi partyzantami i bojownikami podziemia, by potem ich zgubić. Ale wiedzieliśmy również, że akcje takich grup z reguły ograniczały się do ograbiania miejscowej ludności. Co najwyżej, by nadać swemu istnieniu pozory autentyzmu, rzekomi partyzanci wykańczali za zgodą gestapo jakiegoś nie cieszącego się zaufaniem wiejskiego policjanta. Ale katastrofy pociągów, wysadzanie samochodów — to już za wiele^. Dookoła nas przy stolikach siedzieli rozwaleni niedbale żołnierze niemieccy. Pompując w siebie piwo ze sznapsem próbowali oderwać się od mrocznych myśli: przed ich ©-czarni majaczyły nieubłaganie i groźnie: front wschodni, partyzanckie zasadzki na leśnych drogach, wybuchy min zakładanych w miastach przez żołnierzy podziemia... I nikomu z nich, pijących, wykrzykujących pijackie piosenki, obłapujących rozmalowane dziewki, nie przychodziło do głowy, że tui obok nich dwóch radzieckich wywiadowców prowadzi konspiracyjną naradę. — A może ten wasz Gutheil — to prowokator? — * n*m mysłem powoli zauważył Kurt. — Może udało mu się skać zaufanie Stacha? Nie rusza go, bo przed tym chce połknąć większą zdobycz — oddział Głuszewa? Niby błyskawica przeleciała mi przez głowę myśl, rzucając jaskrawe światło na wszystko co dotychczas zaobserwowałem. Tajemnicze przesłuchiwania Charitonowa, wyprawy domku Pietruszewicza, narady z Mullerem, przygotowanie jakiejś akcji — wszystko wiązało się w całość. We wszystkim wyczuwało się jego obecność... Odkrycie byio taK zaskakujące, że aż nieprawdopodobne! — Towarzyszu Kurt — odezwałem się możliwie kojniej. — Wkrótce będę potrzebował waszej pomocy. Gzy potraficie zwolnić się i spędzić dzień poza miastem? — Myślę, że tak... Znajdę powód: w Baranowiczach mieszkają moi krewni. — A jeżeli zaproponuję wam odegranie roli żołnierza niemieckiego? Czy podejmiecie się? — W naszym teatrze — uśmiechnął się Kurt — njc w zwyczaju odmawianie wykonania jakiejkolwiek roli. konam każdą, jeżeli wymaga tego dobro sprawy! Skinąłem na kelnera, zapłaciłem i wyszedłem, zostawiają0 Kurta dopijającego swoje piwo. Zdaje się, że wszystko zrobione, wszystko przewi^21 ' Niewypał wykluczony. A jednak uczucie niepewności, wiającc się zawsze u wywiadowcy przed wykonaniem ^ cydującego kroku, nie opuszczało mnie... A co, jeżel* oczyłem jakąś drobnostkę, która może okazać się ' Albo zdarzy się wypadek — jeden z tych, co to *a _ czyhają w uklryciu na naszego brata? Ceną każdej ^ uwzględnionej [drobnostki, każdego nieprzewidzianego rżenia — życie-. (C. d. *•> Angielski brydż z szyfrem YTWORNE salony hotelu Plaża w Buenos Aires były r.ie dawno miejscem wielkiego skandalu, który od bił się szerokim echem w kolach brydżystów na całym świecie. Rozgrywani* tam wla śnie XIII drużynowe misirzo-stwa świata w brydżu, kiedy do kuluarów, wypełnionych li cznymi kibicami, sympatykami tej gry, przenikać zaczęły sensacyjne wiadomości. Wkrót ce ogłoszono oficjalny komu ni kaź, w którym rzecznik Międzynarodowej Federacji Bryd żowej podał do wiadomości, że „doniesiono o pewnych nie formalnościach w grze, które zostały poddane specjalnym badaniom Niewiele to jeszcze vąjjaśnia lo, ale bcnnba pękła wk.rótce z wielkim hukiem. Oto drużyna Wielkiej Brytanii, która pro-wadziła właśnie xc meczu z teamem USA, iv arnice o dru-ais miejsce w turnieju, wycofała si,ę niespodzie wanie z gry, oddając mecz walkowerem. Brytyjczycy oddali także punk ty Argentynie, z którą poprzed nio mecz wygrali* Ostatecznie pierwsze miejsce w turnieju zajęty Włochy przed USA. Argentyną i Wid ką Brytanią mi ostatnim miej XU*,y- ""........ Cóż się okazało ? Oto dwaj czołowi gracze brytyjscy zostali oskarżeni o systematycz-ne oszukiwanie w grze, przez datoanie sobie umownych zna ków podczas licytacji. Oskarżeni zostali Terence Reese, ab sol went Oxfrt-) wówczas 205 osób, pozostawiając zsledwlo 3». W dwa lata póżnisi w 1M7 po-kii. stocznię opuścił pierwszy eta teczek ftalowy zbudowany v»* dług własnei dnkumentscli. By! to 17-metrowy statek pasażerski przeznaczony do obsługi ruchu turystycznego miedzy mlejsco» doku, fabryka będzie praco- wią — jak wasz, zbudowany wościami :et.ni*kowvmi. NAD NIECKĄ DOKU Po kilku latach i ja wróciłem. Wprawdzie nie jako tu- wała dzień i noc. Przy wyle- w Gdyńskiej Stoczni im. Kowaniu dna i ścian doku nie muny Paryskiej. można przerwać pracy ani na A przy jeg0 budowie mają chwilę. Tędy pokazują pę- podobne kłopoty jakie mieli ... ... ^ °I°g ~~ krążyć będą mię- budowniczowie gdyńskiego do rysta, ale to przeciez me ma dzy fabryką betonu l niecką k Naszvm Drzpszkadrały znaczenia. Zwiedzałem kiedyś doku dziesiątki samochodów- Podskórne i kurzawka warnenską Stocznię im. Geor- -wywrotek. Dowozić będą be w Bułgarii która słvn<"e z ce gi Dymitrowa. Wydawało się, ton na plac budowy. tek źródeł doskonałych wód Że trafię do niej jak do włas Rozbudowująca się stocznia jest . , . ■ . ___________________iarg^sarg^g zatoka, nadktćją "zsiadło ' J ; j id k ysprzed gis,'bi^yWw^izfzehnMatze5/> ^,°k61 nieekł "zzosi sie obrzy kię obiekty stoozniowo w się miasto. W głębi, niewiel- ^ «-,rcr»w^ni wia trzebuje dużych przestrzeni. Pod dli wy zapach siarkowodoru. Warnie zostały włączone do K1IKU lat. JuZ z wysokości Wia młot poszłv więc ha]e dawnej fa Przędło 30 oomn nstawio- ~ ' ' duktu, przebiegającego nad bryki pieców, różne warsztaty i . a i torami koleiowymi roztacza matfwyny. Siadem po nich są nych w dole dzień i noc osu- reszm -«rU2U 1 P'dSta przestrzeń, sza niecke. Specjalnymi ryn- się rozległa panorama wiel- Ale już w n?eria;ekiej przyszłości nami Dr7e«vcona siarka woda kiego placu budowy. Na oierw na tch miejscu wyrośnie piękny . p ' / , ^?r f.co & ^ ^ obiekt. płynie do kanału. W 1968 ro- W głębi, za torami kolejo- ku z doku ma ruszyć pierwszy garii. Podjęto budowę zbiorni kowców o nośności 1.200 ton, statków towarowych i pasażerskich. Wówczas też przy- Po aneksji Czechosłowacji cały kapitał (9«.93 proc.) został prte "ięty przez Niemców. Tylko 3 akcje pozostały w rękach Bułgarów. Po wyzwoleniu stocznia w dalszym ciągu buduje małe statki. W latach 1945—1948 zbudowała ich 20 o łącznej nośności 3.500 DWT. 30 lipca 1950 roku wszyst- kim zwężeniem, połyskują w słońcu modre wody Jeziora Warneńskiego. Cały przelot trwa zaledwie kilkadziesiąt sekund. Obraz przemija równie szybko jak film. Gdzieś z boku mignęły łagodne zbocza winnic, serpentyny szos zbiegających się promieniście do miasta, pod samolotem baseny portowe i znajome konstrukcje stocznio wych pochylni. Wrażenie po- szym planie widać wielkie składowisko materiałów budo j t dle do kana_ statek. wlanych. Obok wysoka wie- łu j 0 Jezioro Warneń_ za połączona krytym tasmow m t wyrastają już cem z hałdami kru-zywa. konstrukcje ? śc-a ^v_ Przy niej zasobniki do cemen ł,ol. tu. Bułgarsko-Radziec kiego T o w a rzystwa Budowy i Remontów „KORBSO", które zapoezątko wało nowy okres w rozwoju przemysłu okrętowego w Buł TROCHĘ HISTORII stąpiono do budowy suchego doku, którą zakończono w 1955 rokii. Oddanie tego obieK tu poprzedziło inne ważne miej hali. Obok niej gotowa Do niedawna jeszcze jest już niecka przyszłego su Stoczni im. C . Dymitrowa pod — Tutaj — informują mnie chego doku, w którym bułgar legsly wszystkie obiekty stocz zostaje. Przyjeżdżający cieszą bułgarscy towarzysze — przy scy stoczniowcy będą mogli niowe. Na-eżał do niej także wydarzenie: 1 października się perspektywą spędzenia cza gotowujemy wielka fabrykę budować statki do 65 tys. oddział remontowy dysponu- 1954 roku Związek Radziecki su w tym uroczym zakątku betonu. Kiedy za kilka tygod DWT. jący suchym dokiem, miesz- sprzedał swoje udziały rządo czący statki do 25 tys. DWT. w i bułgarskiemu i wówczas WIOSNĄ, gdy od okresu letnich urlopów dzieli nas już niewie le czasu, najmocniej cdczuwTamy zmęcze-j nie. Pojawiają się do ^Sliwości, z których osłabie-i niechęć do pracy są bo-najbardziej widoczne. Ale j^ok nich daje się we znaki ^senność, bóle czy zawroty ®°Wy, często rozdrażnienie, jj^Hy nerwicowe... Dochodzi-do wniosku, że najwyższy | JJ* czas pomyśleć o urlopie, o .^'jeździe w góry, nad morze, Siara czy też po prostu na | : ^apadają decyzje o letnim ! j^boezynku, nie zawsze — j, Estety — przemyślane i naj K^ądniejsze. Później zaś. po grocie z urlopu dochodzimy ty wniosku, że jesteśmy J^awdzie opaleni, ale nie za ^ wypoczęci. fec/ENI. PRZEMĘCZENI, ^CZERPANI... W ^arto więc, póki jeszcze zastanowić się nad tym, ]e nasz organizm po trzeb u mu dolega. Dolegliwości „J^^ściej określamy słowem Uczenie". Medycyna posłu ,się bardziej precyzyjnymi oknami. Mianer" zmęczenia i prze.iściowy stan fizio charakteryzujący się ^ ^^cią do wykonywania I oraz sennością, a znika-^ Po nocnym wypoczynku. Hą n°5ć icst właśnie samoobro ?r£anizmti przed nadmier-eksploatacją. ^ ; rza się jednak, że kilku-iT?ny nocny sen nie wystar ^Z\x\ 7q Po przebudzeniu nie się całkowicie wypo-Mą ^Vńv/czas lekarze mó-^1.0 Przemęczeniu. Usta do-^ ^ °^ci wydłuża się, docho-fyj^i pdności związane z za-Mft ^ern» a wreszcie — jeśli hy P°zwolimy sobie na dłuż-^ spoczynek — następuje ^ ^yczerpania. Jest to już to)Cn°robowy, pojawiają się w korze mózgowe i, cc N & S5i CS M U £ GS* O s Opaleni aJ!H wypoczęci? Ostatnio rozdzielono zadania. Stocznia remontowa jest samodzielnym przedsiębiorstwem. U Dymitrowa na dwóch pochylniach Rejonu T, tam gdzie powstaje „Kołobrzeg", buduje się statki do 5 tys. DWT, a na bocznej po przed s i ę b i o r s t wo - stocznię im. G. to powołano państwowe — Dymitrowa. Miarą rozwoju warneń-skiej stoczni mogą być nastę pujące liczby; w latach 1937-— 1944 zbudowano łącznie 68 statków o nośności 15.500 ton. chylni mniejsze zbiornikowce. Natomiast w okresie powojea W Rejonie II — statki pasażerskie, zaś nad brzegiem jeziora powstają statki specjał nym od 1945 do 1964 roku 392 statki o nośności 385.5 , , , , ... tys. ton. W bieżącym roku ne: pływające hotele robotni Warneńscy stoczniowcy żarnie- cze i warsztaty remontowe o konstrukcji betonowej. Włączenie *do eksploatacji suchego doku podniesie rangę warneńskiej stoczni i postawi ją w rzędzie dużych stoczni europejskich. Będzie to także miarą wielkiego postępu jaki dokonał się w o-kresie powojennym w prze- jest H. LEWANDOWSKA towarzyszy rozregulo \ e wielu czynności organiz ??o °5?. być zaburzenia bar i 15 tv?Znoro ne ^ obejmować L^łai nerwrowy, ale drążenia, układ pokar ' ^osą przejawiać się bi ?H}vsei!ca' dusznością, prze-oparciami czy sta-^gorączkowymi. Oczy hVrJ yi^le z tych objawów VWliiemy również przv in jj or>pSc^OT^eniach, ale często .wynikiem właśnie prze czy wyczerPania or- sowy sens, gdy w grę wchodzi Brak tlenu odczuwają miesz- kę, spacery, pływanie kontrolowanie- i nadzorowanie kańcy wielkich miast, gdzie nieodzowny. pracy maszyny. ' powietrze jest zanieczyszczone Nie ma recepty na to, czy Prawdą jest, że nie tylko u i odczuwają go również ci, któ odpoczywać z wędką czy z ple pracowników umysłowych lecz rzy pracują w dusznych pomie cakiem, nad jeziorem czy rze-i u robotników obserwujemy szczeniach lub wykonują pra- ką. Dr. Hansen gorąco jednak dzisiaj większe obciążenie u- cę w pozycji siedzącej. Wiado zaleca unikanie miejscowości kładu nerwowego niż mięśnio mo bowiem, że do pęcherzy- modnych, zatłoczonych, gdzie wego. Oczywiście, zjawisko to ków płucnych człowieka sie- o odprężenie układu nerwowe występuje wyraźniej u pra- dzącego w ciągu minuty do- go niełatwo. Z Sopotu czy Za cowników umysłowych i miesz ciera około 8 litrów powie- kopanego wracamy bowiem kańców miast, ale nie zmienia trza. Gdy zaś ten sam osobnik często opaleni, lecz nie wypo-to faktu, że dotyczy ono coraz znajduje się w ruchu, np. idzie częci. A o wypoczynek prze-większej liczby" ludzi. wentylacja minutowa jest zna- cież chodziło. Co jednak oznacza przecią- cznie większa, do płuc docho żenie układu nerwowego, ja- dzi około 20 litrów powietrza. kie procesy zachodzą w móz- sprawnej działalności gu, wówczas, gdy jestesmy wy m6zgu konieczne jest zaś od-czerpani czy przemęczeni . Wia poWjednie jego oazyw-ianie. Po domo, ze w mózgu a ścisłej trzebuje on fosforu, białka, li mówiąc, w całym układzie ner cznych witamin (witaminy gru wowym stale zachodzą proce- py B> witaminy C i PP), a sy pobudzania i hamowania. przede wszystkim tlenu. Stąd Normalnie obydwa te proce- właśnie obserwowane często sy powinny się równoważyć, zmęCzenie ludzi uczestniczą-zapewmając prawidłowe funk w długich konferencjach Cjonowanie organizmu. Sarnię odbywających się w zadymio-tać bowiem musimy, ze układ nych, żle przewietrzanych po-nerwowry odgrywa ^ przeciez mieszczeniach i stąd też w au rolę szczególną, ze jest rów- jej mierze całe nasze zmęcze-nież koordynatorem czynnos- nje ^ rocznej pracy za biur-ci innych układów i narzą- Czy przy maszynie. dów. W przypadku przemęczenia równowaga między pobudzę- JAK ODPOCZYWAĆ? niem a hamowaniem zostaje rza ją zbudować 19 statków o nośności 60 tys. ton. PRZEMYSŁ NARODOWY Postęp jest bardzo wyraźny, a zamierzenia na przy-szłość ambitne. ZjaztJ partii podjął uchwałę ogłaszającą przemysł stoczniowy — przemyśle stoczniowym w Bułga- mys*ern narodowym. Wyra-rii. ^em tego jest budowa suche- Warneńska stocznia ma go doku w Warnie, intensyw-wprawdzie już bogatą trądy- na rozbudowa stoczni w Rus-cję, ale dopiero w ostatnich se ^ budowa nowej stoczni latach zaczyna liczyć się jako rybackiej w Burgas. Niezalet nie od tego, na zapleczu w głębi kraju rozbudowuje się przemysł kooperujący ze stocz niami. Np. w Popowie powstaje duża fabryka armatury i mechanizmów okrętowych. Dotychczas przemysł stoczniowcy stanowi około 3 proc. ogólnej produkcji przemysło-(60 dtoc.) kapńnhi niemieckiego wej Bułcarii. Zgodni? z uchwa ~ł" i"4 ™6h- A,„ la Ziazdu udział jego m* W 1927 roku rarząd fundował «obie dok j>ływsjęcy o '-ro>nac do 17 proc. w 19/0 ncśnośri 2.2*0 ton, sprowadzony 7 rolcu. Obecnie we wszystkich Hamburga. Ale stary grat służył zakładach warneń^kich stoc.£ zaledwie 2 lata i znów nastąpiły ni pracuje około 6 tys. OSÓb. redukcje. W 1929 roku w stoczni W roku 1970 bidzie już 40 pracowało 240 pracowników, spó) tys. stoczniowców. ka nie naletała do solidnych pra- producent statkówr. Powstała — jak informuje zakładowy bfstoryk Dończew — w 1907 roku jako stocznia rybacka, budującą małe drewniane łodzie. W 5 lat później po rozbudowie podjęła remonty statków 150 ?.0(i DWT. w następnych latach powstawały dalsze obiekty, tak. że w 19?6 roku. w którym przekształciła sie w spółkę akcyjna o nar-wie ..Korałnwag" o pr7ewadre codawców. Zarobki wyołacała po trzech miesiacach. oszukując prry ym robotników na każdym kroku. W 1935 roku przebrała sie miarka. Wybuchł pierwszy strajk, Sądząc po tempie w jakim wznosi się nowe obiekty i buduje suchy dok w Warnie, program ten jest zupełnie realny. zachwiana, ustala się stan prze Jednej, obowiązującej wszyst wagi pobudzania nad kich recepty nie ma chodzi S2S5 jednak o to. by czynniki, któ ^lana równowaga niana już bezsenność, niemoż ność zaśnięcia wówczas, gdy jesteśmy zmęczeni. Sen nie as Woschod-2 ^ sa Gemini - 4 aa aa ----------------— , ■ ich oawroinosci^ przychodzi, bo rożne my^i je njecj0tlenienie odwrotnością. Długotrwa-ruchem . „ . ... na świeżym powie trzu, poś- wie . 1 Pomaga nawet U- piech miejskieg0 życia L. spo czenie baranów przechodzą- ^ojem miejscowości wypoczyn Na liście tych, którzy przebywali w przestrzeni kosmicznej tylko pod ochroną skafandra, znalazło się drugie nazwisko: amerykańskiego kosmonauty White a. Powtórzył on eksperyment zrealizowany niedawno w warunkach pionierskich przez kosmonautę radzieckiego Tronowa. Torównanie obu tych eksperymentów wykazuj* wiele cech wspólnych. Zatrzymajmy sią krótko nad dzielącymi je różniieami. * ROZNFICA. ORBIT. — Orbita „Gemini-4** (apogeum: 288 km) była niż&za od orbity „Wo.scboda-2" (apogeum: 4S5 km). Fakt ten mógł być do pewnego stop-cia żródiem złagodzenia kri^teriów, dotyczących środków zabezpieczenia organizmu ludzkiego pr/ed wpływami promieniowania kosmicznego. ROr.NICA w SYSTEMIE SKAFANDRÓW PRZE-STJSZENNYCH I URZĄDZEŃ POMOCNICZYCH. — Vvhite nie korzystał ze skafandra „samowystarczal-re wyżwoliły zmęczenie, prze lecz połączonego elastycznym przewc^dcm ru- st-ałv działać aby zastaoić ie rovv>rm z systemem ekologicznym statku. Mógł nato- miast poddać próbom indywidoalny uktad słlnici. Stad też brała sie iw. in. możliwość b^rpnirpdni^J transmisji telewizyjnej wypadku w przestrzeli, a oi^ tylko transmisji radiofoniesnej, do Jakiej musieli ograniczyć się Amerykanie. RÓŻNICE W SPOSOBIE LĄDOWANIA. — Amerr- kanie skorzystali (w sposób zresztą bardzo prer.yi ryjay) z tradycyjnego systemu wodowania. ZSRR wybrał — tradycyjną dla swoich eksperymentów — metodę lądowania na lądzie stałym. * Nie ulega wątpliwości, ji lot „GeminMM drmtarery! uczonym amerykańskim bogatego Materiału faktograficznego. Dość poważnie (chor jeszcze nie całkowicie) zniwelował ogólny dystans pomiędzy zasobeni radzieckich i amerykańskich doświadczeń w dzie-d*iff:e załogowych lotón kosmicznych^ co pośrednio ilustruje załączona tabela: j przycnoazi, do ro^iie my su ,^1 0^° współczesnego życia człowiekowi „chodzą po gło- Ny raz szvbsze. Często mó N^^i'' -człowiek żyje ner-$ • ^rnn no^'°(:>znyrn sfor h' 00aniu jest słuszno 13ardziej w naszym ^niu°WRn\m: przesyconym y ^'3 świecie odchodzimy ISJl-*.onvwania nieskompli-Qe]+Pra.cy fizycznej, ta-K.%a ^tórei mówimy, że n;e p^jy jej "^Tkonywaniu Pojęcie pra- kowej. Myślenie o codzien- V? pojęcie ^ baL 'lzycz^ego traci ^daaej swój dotychczą- cych przez dziurę w płocie, Pr^CuSy P°^u^zania dominują nyCj1 łopotach domowych i nad hamowaniem, a sen prze- konfliktach w pracy — roz-ciez me jest niczym innym k uśmiećhemł radością. jak, właśnie biernym hamo- J ^ ^ waniem. Pamiętać również należy, że po pierwszym okresie wypo-spragnieni tlenu czynku, kiedy odsypiamy po prostu zaległości, nastąpić po Mówi się, że na urlop jedzie winien okres drugi: wypoczy-my po to, by oddychać świe- nek w ruchu. Umiarkowany źym powietraem. I słusznie, wysiłek fizyczny — w pił ków gazowych, ułatwiających przemieszczanie sic w przestrzeni. Leoaow korzysta! z „samowystarczalnego" skafandra, wyposażonego we własne urządzenia, wytwarzające mikroklimat, niezbędny z punktu widzenia biofrz ologii. Skafander taki .jest hardziej uniwersalny i w sensie perspektywicznym może zapewnić kosmonaucie większą swobodę przebywania w przestrzeni. RÓŻNICE W SPOSOBIE OPUSZCZENIA STATKU, — White opuścił pojazd kosmiczny po rozhermetyzo-waniu całej kabiny (w której znajdował się również drugi uczestnik wyprawy). Leonow korzystał przy wychcdzeniu na zewnątrz statku z usług komory pośredniej. Nie było potrzeby dehermetyzacji samej kabiny, pod osłoną której mógł pozostawać drugi uczestnik wyprawy. System taki, korzystniejszy ze względów „kosmicznego bhp", możliwy był do zastosowania dzięki większej masie radzieckiego statku kosmicznego {„Woschod-2" Tjył blisko o dwie tony cięższy od pojazdu „Geoujai-4SJf _ • J3 5 5 y s T 0 ~ !• 'id 4i M £ JO £ 0 N tt >9 U) . S i- tu li 0." - >» 0 0 O » •N KT Urn X O w rt N U 0 X ^ T5 /-"o 2 5 fl 51"" M t* N « N ,5 Ł) ^ ° * jn s V S 5 s % T « |2* J? it M — M M A Z ZSRR s t!»4 *38 ao.5 USA B N 1W» if4S Wniosek ogólny, jaki można wysnuć z ostatniego eksperymentu amerykańskiego, jest dość oczywisty# Zarówno w ZSRR, jak i w ISA rozpoczęła się nowa era badań przestrzeni: wykonywanych tylko pod ochroną skafandra. Badania te prowadzić będą z czasem do realizacji coraz bardziej złożonych zadań naukowych i technologicznych, poprzedzających etap „zagospodaro wania" okoioziemskieb orbit. Wniosek ogólny, jaki można wysnuć z ostatniego eksperymentu amerykańskiego, jest dość oczywisty# Zarówno w ZSRR, jak i w ISA rozpoczęła się nowa era badań przestrzeni: wykonywanych tylko pod ochroną skafandra. Badania te prowadzić będą z czasem do realizacji coraz bardziej złożonych zadań naukowych i technologicznych, poprzedzających etap „zagospodaro wania" okoioziemskieb orbit. JL. DOHSK1 SUti z GŁOSI O TYTUŁ MISTRZA WĘDKARSKIEGO Koła PZW w naszym województwie organizują obecnie zawody gruntowe dla swoich członków o tytuł mistrza koła. Warto więc przypomnieć główne punkty regulaminu konkursu. Na miejsce zawodów należy wybrać taką wodę, by wszyscy zawodnicy łowili w jednakowych warunkach. Zawody trwają trzy go dżiny: od 9 do 12. Zawodnicy łowią na jedną wędkę, trzymaną w ręku i uzbrojoną tylko w jeden haczyk. Wędki nie wołno odkładać na dłużej, niż wymaga tego założenie przynęty. Wyjątek stanowi szczu-pakówka, którą można położyć na brzegu. Łowić wolno wszystkie ryby, na które w dniu zawodów nie ma okresu ochronnego, oczywiście z zachowaniem wymiarów ochron nych określonych regulaminem, sportowym PZW. O każ dej złowionej rybie należy za raz donieść sędziemu (przypada jeden na trzech zawodni ków). O ile każde prawie koło wędkarskie urządza zawody gruntowe o tyle sport rzutowy cieszy się nieproporcjonal nie małym zainteresowaniem. Na palcach jednej ręki wyliczyć można koła organizujące zawody spinningowe. Wśród wielu wędkarzy pokutuje przekonanie, że do uprawiania sportu rzutowego potrzeb ny jest drogi, zagraniczny sprzęt, którego nie można nabyć. To prawda, że wiele zależy od sprzętu. Jednak trójbój spinningowy rozgrywa się sprzętem użytkowym, takim samym, jakim wędkarze posługują się na łowiskach. Wie Iti doszło już do perfekcji w celności rzutów na wodzie. Dlaczego nie spróbować tego samego, obierając za cel tarcze na zielonej murawie boiska czy łąki? Koła powinny poświęcić więcej uwagi propa gandzie konkurencji rzutowy cłu odławiać czy nie odławiać? Najwięcej dyskusji wśród węd-karay wywołują odłowy siecia- mi i agregatem, dokonywane przez Zarząd Okręgu PZW w administrowanych przez PZW jeziorach. Słyszy się opinie, że odłowy takie zbyt znacznie przetrzebiają rybo-stan niektórych jezior (np. Sosnowskiego), że należy ich w ogóle zaniechać. Jakie jest więc zda nie na ten temat Zarządu Okręgu Związku? Stwierdza on, że odłowy nie powodują większego zubożenia zbiór nika. Odławia się przeważnie sztu ki tzw. przerośnięte i te gatunki ryb, które występują w jeziorze w nadmiernych ilościach, wia dom o bowiem, że nadmiar pewne go gatunku prowadzi do jego skarłowacenia. Ponadto przeprowadza się tzw. odłowy kontrolne w tych rzekach, które mają być zarybione szlachetnymi gatunkami. By np. zapewnić narybkowi pstrąga warunki rozwoju — trzeba wpierw odłowić zagrażające mu drapieżniki. Odłowy wynikają z potrzeby udziału PZW w zaopatrzeniu ryn ku w rybę. W br. określono je na 4 tony, co w przeliczeniu oznacza, że z każdego ha trzeba odło wić 5—10 kg ryb (dla porównania warto podać, że państwowe gospodarstwa rybackie odławiają rocznie około 20 kg ryb z ha). Jak stwierdził prezes ZO PZW J. Bogdan, odłowy te nie wpłyną na zmniejszenie rybostanu naszych jezior. Postanowiono, że odłowy w jeziorach przeprowadzane będą raz na dwa lata i to jesienią. W br. przypada kolej na jeziora zaporowe Konradowo i Krzemień. Połowy nadzorować będą przedstawiciele kół terenowych, administrujących danym jeziorem. Jednocześnie zwiększone zostanie zarybianie wód. (pel.) FLOTA przede wszyst kim rybacka, także handlowa Niemieckiej Republiki Federalnej od dłuższego czasu cierpi na brak dopływu młodych ludzi, chętnych podjęcia pracy na morzu. Przyczyną tego zjawiska jest duża ła twość znalezienia pracy na lądzie. Młodzi Niemcy stali się wygodni. Zamiast pływać po morzach świata, z dala od najbliższych, wolą Poszukiwacze przygód spokojne życie na lądzie gdzie wygodniej i bezpiecz niej. Z tym większym więc za skoczeniem przyjęto wy ni ki apelu ogłoszonego przez hamburskich armatorów, którzy zwrócili się do młodzieży z hasłem: „Praca wa kacyjna w charakterze chłopca okrętowego". Okazało się, że znalazło się aż około 10 tys. chętnych do szorowania pokładów, w tym również dziewczęta. Tymczasem zachodnionie-mieccy armatorzy mogą za oferować zaledwie 700 miejsc gdyż znaczna część floty, liczącej już 3.000 statków różnych typów, w okresie rozpoczęcia ferii szkolnych będzie daleko od kraju lub nie zdąży wrócić do czasu ich zakończenia. VhADYSl:AW ŁUCZAK —Rośnie nam flota! — tym okrzykiem kapitan Bryza skwitował wiadomość o podniesieniu bandę ry na statku pasażerskim „Natalia". — Mamy już „Koszalin* „Sławno", „Ustkę" — ciąg nąl dalej. Buduje się „Kołobrzeg II". Być może jesz cze w najbliższych miesiącach w Warnie położą stęp kę pod „Słupsk". A jak na sze władze nie przegapią okazji, będziemy mieli sta tek co się zowie! bulk-car-riera 23 tys. DWT „Ziemię Koszalińską". — Jak ci wiadomo — zwierzał się Bryza Dzier-żawcy — jeździłem ostatnio trochę po wybrzeżu. Do wiedziałem się, że w Szcze cime mają zamiar nazwać drugi masowiec zamówiony w Trieście „Ziemią Lubuską". To jeszcze nic pew nego, więc jest możliwość zdobycia jeszcze jednego ambasadora" naszego województwa. A nawet gdyby nie udało się uzyskać tego budowanego przez Włochów?, to przecież na tych dwóch masowcach nasza że gluga nie poprzestanie. Be dą dalsze i warto zajrzeć Na łasce dwóch panów do Szczecina, aby porozmawiać z dyrektorem Kar-gierem. — Cieszę się — ciągnął Bryza — że wreszcie żegluga Gdańska" zdecijdowa ła się przeznaczyć dla Ust ki statek pasażerski. Wyznaczenie Ustki jako portu macierzystego „Natalii" jest ładnym gestem ze stro ny tego przedsiębiorstwa. Możemy mieć pewność, że statek ten przez cały sezon pozostanie na naszym wy brzeżu !■ będzie woził turystów i wczasowiczów spę- dzających urlop na środko wym wybrzeżu. Dzieci prze bywające na koloniach będą mogły wreszcie poznać morze. Kołobrzeg ma już swoją Balladynę" i Ustka talię". Jak widzisz „Zeglu ga Szczecińska" nazwala, swe statki od imion postu* ci występujących w utworach Słowackiego, a „Ze* gluga Gdańska" od imion bohaterów Żeromskiego. Ciekawi mnie tylko jakiego statku doczeka się Darłowo? — Wprawdzie — -mówił dalej Bryza — gdańszczanie zdecydowali się jednym statkiem obsługiwać dwa porty i 3 ~azy w tygodniu posyłać „Natalię" do Darło wa. Szczecinianie też żarnie rzają odwiedzać ,.Balladyną" darłowski port. Będzie więc mój stary przyjaciel kpt. Hubert na dwóch g<& nusźkach. Wiem jednak, ze wolałby mieć do dyspozycji własny stożek. Może docze ka się. CISZA Wyświetlani podczas minionych ,,Dni Filmu Radzieckie-g0" i martwi" cieszyli się wśród bywalców kinowych naszego województwa wielkim powodzeniem. Obecnie mamy możność zapoznać się z głównym konkurentem „Żywych i martwych" pretendujących do tytułu najlepszego filmu roku w Związku Radzieckim — słynnym już w świecie filmem W. Basowa „Cisza". Jest to ekranizacja niemniej głośnej powieści Jurija Bondarie-wa pod tym samym tytułem. Powieść tę K. Paustowski nazwał odważnym i gorzkim dokumentem swego czasu. Akcja „Ciszy" — powieści toczy !się w latach 1945—1949, a „ci- ężą" jest trudny okres, gdy do głosu dochodzą szubrawcy i łajdaki, gdy wielka idea jest wypaczana i przygłuszana. Film nie ma tej drapieżności demaskatorskiej, za jaką słusz nie chwalono powieść, znajdu ją się w nim jednak sceny Dwa przekłady z języka niemieckiego choć obie książ ki nie powstały w Niemczech. Obie też interesujące — choć trudne w czytaniu. Peter Weiss ma biografię skomplikowaną przez historią. Czuje się Niemcem, ale od dwudziestu paru lat przebywa na emigracji w Szwecji, usunięty z ojczyzny — a potem z Austrii i z Czechosłowacji —= przez reżim Hitlera. Jego tułaczka jest też tema tem dwóch autobiograficznych opowieści „Ucieczka z domu rodzinnego" i „Azyl", wydanych w jednym tomie przez PIW, (tłum. C. Lewandowska). Dojrzewanie młodego człowieka — dojrzewanie zyczne i polityczne — niepoM koje buntującego się dziecka mieszczańskiej rodziny i tragiczny los emigrantów splata ją się w opowieść, w której wiele z ciepłego sentymentu i z drapieżności nie pogodzonego ze swym losem autora. Szczególnie interesujący jest „Azyl": Sztokholm w latach wojny, sylwetki ludzi przemocą oderwanych od ojczyzny 1 nie umiejących znaleźć celu i sensu w życiu, bowiem nękani są poczuciem winy, iż nie spotkał ich ten sam los śmiertelny, który jest udziałem ich krewnych i znajomych, mordowanych w obozach koncentracyjnych. Jest w tej opowieści wiele z pacyfizmu Remarque'a, jest też dużo ze zdobyczy nowoczesnej prozy. Z nowoczesnością —• przery wanym tokiem akcji, niejasną charakterystyką bohaterów^ niejasnym biegiem wydarzeń. mieśm j a senne marzenia z opisem przewidywań przyszłości — mamy do czynienia także w powieści szwajcarskiego pisarza, Otto F. Waltera „Pan Tourel" (Czytelnik, tłum. S. Błant). Ogólnie określić można by tę powieść jako manifest buntu przeciwko jedno-stajności i szarzyźnie życia w sytej Szwajcarii. Bohater książki a jednocześnie narrator, odkrywa nam powoli od rażające cechy swego charak teru, ale nierozpoznany do końca, potrafi nas zafascynować a jednocześnie zirytować potężnie. Z polskich nowości — książ ką ao czytania jest na pewno tom opowiadań Zofii Chądzyń skiej „Ryby na piasku". Niektóre z tych opowiadań drukowane były w tygodnikach („Świat") z innymi stykamy się po raz pierwszy, a tematem ich wszystkich jest subtelna analiza rzeczywistości, dokonana oczami kobiety i piórem kobiety. Na wielkim transatlantyku płyniemy przez ocean do Ameryki Południowej, słuchamy lirycznych i satyrycznych opowieści o porzuconych mężach i kochankach. Ponadto na półkach księgarskich: piekne, odważne i wzruszające. Jurij Bondariew kończy o-becnie drugą część powieści, w której dzieje rodziny Sergiusza, którego ojca bezpodstawnie aresztowano a jemu samemu uniemożliwiono studia — doprowadzone są do szczęśliwego finału. Film trochę na siłę dopisuje do gorzkiej treści optymistyczny epilog i to jest chyba jego naj-wyraźniejsEe potknięcie. Miłoś ników powieści — film nie zadowoli, innych jednak skłoni chyba do zapoznania się z nią. czapajew I jeszcze jeden film radziec ki — tym razem klasyczna po zycja historii światowego kina, słynny „Czapajew", nakrę eony przed prawie trzydziestu laty a do dziś pozostający żywym i sugestywnym filmem. Oglądaliśmy go w latach czter dziestych — obecnie „starzy" widzowie powitają jego wzno wiernie z sentymentem, a młodzi z ciekawością. Sceny rewolucyjnej epopei jednego z legendarnych przywódców Ar mii Czerwonej, opowiedziane z humorem i patosem (a rząd ko te dwa elementy udaje się połączyć w sposób tak doskonały!) — choć inscenizowane od początku do końca — posiadają taką siłę i taki rozmach, że traktujemy je jako wiarygodną, dokumentalną re lację. To piękny i wielki film, słusznie obdarzony nieśmiertelnością. MIĘDZY NAMI ZŁODZIEJAMI media spełnia dobrze swą roz rywkową funkcję nie stroniąc od głębszego morału. Bracia--Czesi (nomen omen, reżyserem filmu jest V. Czech) zdystansowali nas w śmiałości sa tyrycznego spojrzenia na tzw. dzisiejszą rzeczywistość — jak to już mogliśmy stwierdzić przy okjaizji „Trzech życzeń" i „Starców na chmielu". „Między nami złodziejami" także mówi o tym. A więc — uwaga na czeski film! To film intere sującyl 9 i dalej będę śpiewać Jednych zadowoli tylko wyciskający łzy z oczu melodramat — innych zachwyci znakomita kreacja aktorska Judy Garland i przede wszystkim ze względu na tę aktorkę do obejrzenia angielskiego filmu reżyserii R. Neala zachęcam. Judy Garland to jedno ze zna komitych nazwisk Hollywoodu, w łatach czterdziestych szczęśliwa konkurentka Rity Hayworth. Po kilkunastoletniej przerwie, spowodowanej nerwową chorobą powróciła na ekran i odniosła niezaprze czony tryumf aktorski w tym filmie, który sensowny staje się jedynie dzięki niej — dużego formatu aktorce i pieśniarce. Jak na mój gust śpiewa ona w tym filmie stanowczo za mało a za dużo zajmuje się melodramatem, gdzie to warzyszy jej popularny amant angielski, łudząco podobny do Tadeusza Janczara a nam znany z filmu „Hasło" Odwaga" Dirk Bogsarde. Ale gdy jttź wyjdzie na esfcn&dę — chciało by się jak najdłużej oglądać ją i słuchać. Marta Gdzie granice możliwości? Wzrastające gwałtownie wydobycie ropy naftowej i zastosowanie jej jako uniwersalnego paliwa oraz su rowca w przemyśle chemi cznym wywołało rewolucyj ne zmiany w budownictwie okrętowym. Ostatnie 15-lecie jest okresem niezwykłej kariery wielkich statków. Ropy % naftowej po trzeba dużo, konkurencja narzuca coraz niższe stawki przewozowe. Armatorzy szukają dróg wyjścia przez zamawianie w stoczniach coraz większych statków. W 1950 ro-ku światowe siaty styki notowały zaledwie 8 du żych zbiornikowców o łącznej nośności 240 tys. DWT, czyli średnio, na jeden statek, przy padało wówczas 30 tys. ton nośności. 10 lat później flota dużych zbiornikowców liczyła już ponad 800 statków. Powyżej 75 tys. DWT było ich już 9. W roku 1981 zarejestrowano już dwa statki powyżej 100 tys. DWT. Obecnie lista praw dziwych „mamutów" jest już bardzo obszerna, a wyścig w budowie wcale nie słabnie. Wśród producentów są także, oprócz Japończyków, stocznie europejskie. Stoczniowcy twierdzą, że zdolni są budować zbiornikowce o nośności... 250 tys. ton! Można więc zapytać gdzie są granice możliwości. Na razie najśmielszym spośród armatorów okazał się koncern naftowy „Schelł". Złożył on ostat- Coś z W rubryce „Coś t godnik .Polityka' ggo następującą informacjaób^cza-dnie z liturgicznymi--rfazu jajami chrzestnymi ooj statek cymi w polskiej floci ^y liczący 3 BRT ton t został „Koszalinem , P« zafC-dla mniejszych statKO^^ ^ zerwowane są nazwy "V e%g 50 tys. ludności. W cza KoS7sSr ploatacji statku mian~rvlo & lin znacznie tvs. ludności, co sP£r-r zapa się rytuałowi. Co ro^0porcjo-dło postanowienie V* nalnego powiększenia „Koszalin". Prace są w Od siebie możemy przypuszczenie, że lit m&i uczulenie autora t«;r nie tylko pomieszało ^ ne pojęcia, ale naW^,,te J**5" zwoliło spojrzeć na d^ ma, z którego »ściaj£ą rewelacyjną wiado-rnos Nie bez kozery każe być uważnym, 8vrjliso-naciąć się na prtma we kawały kolegów P° v SŁOWNIK MORSKI ^ regaty — wyścigi jednostek pływających, ł<**ri lowych, wiosłowych, motorowych itp. _ . reja — specjalne poziome drzewce, służące eowania górnego likn żagla, na statkach © jest rejowym. W zależności od masztu, na mocowana i kolejności od pokłada, reja ©trzy*p datkowe określenie (np. fokbomforamreja)* ^ rekin — też jest na statku! Specjahie£<> <ł* przenośne urządzenie z płótna żaglowego BfU wentylacji różnych pomieszczeń statku. 'uiiijrłACjt ruAnytn [)viuicsztzcii swwiut jjfi reling — barierka wokół pokładu statki-.cyCji kach rozpięta lina, chroniąca ludzi przeby**8^ pokładzie przed wypadnięciem za burtę. __h?on* ** rękawica BOSMAftSKiC — też jest skóry, ałe w niczym nie przypomina kofc$e .0 igtf specjalną blaszkę pomagającą przy przepyC* przez kilka warstw płótna żaglowego. nio namówienie na 4 superzbiornikowców ka dy o nośności 165 tys. ton. Zamierza eksploatować jc na szlaku Zatoka — porty zachodniej Eu py. Załadowane ropą h okrążały Afrykę gdyz zanurzenie (16.5 m) &ie zwoli na korzystanie z nału Sueskriego. Przy sach w ciągu roku przewoziły ropę po kofTie o 25 proc. niższym m i co „mniejsze" statki o ności 65 tys. DWT. „Poiitytó* V , _ ty Zofia Nałkowska „Medaliony** (Czytelnik). Dziewiąte wydanie tomu wstrząsających nowel o o-krucieństwie i zbrodniach hitlerowskich w Polsce. Juliusz Kaden-Bandrowski „Wa kacje moich dzieci" (Wyd. Literackie) — Wznowienie lirycznej opowieści o wakacjach synów słynnego pisarza Polski międzywojennej. Maria Kuncewiczowa „Cudzoziemka" (Czytelnik). — Trzecie powojenne wydanie jednej z naj lepszych polskich powieści psychologicznych. Samotność kobiety, jej problemy, jej życie. Aleksandra Tatara-Skocka sowieckie jezioro" i „Ktpttw Rymwid" (ŁAidowa Spółdzielnia Wydawnicza) — dwie opracowane dla teatrów amatorskich adaptacje utworów Steiana Żeromskiego — fragmentów „W&rtn* Z sympatią przyjęta te2 zapewne będzie czeska komedia satyryczna „Między nami złodziejami". Trójka drobnych złodziei, zwolniona na podstawie amnestii z więzienia, osie dla się w spółdzielni produkcyjnej — liczą na dobry zysk przy złupieniu spółdzielczej kasy. Ale spółdzielnią rządzi gsang „amatorów" — wiejskich bogaczy i kasa jest pusta. Zło dzieje postanawiają więc ją zapełnić uczciwym poprowadzeniem spółdzielnia. Jak z te go pobieżnego streszczenia wy nika — jest tu pole do saty-.■rycznych srjsnek, szpileczek i błysikoOSwo ści Bezpretensjonalna. nrosta ale zabawna ko z CICHAt MAŁA PLAŻA "X O kąpieli w morzu, do pły winia najpraktycznie jsze są je&naczęścuyt&e kostiumy wełniane lub elastyczne. Są one dość kosztoume, toteż zastępowane są często przez jedno lub dwuczęściowe kostiumy z tk&niny. Oba rodzaje są jed nakowo modne można wiec wybrać to, co lepiej nadaje się do figury. Na kostiumy prze znaczone do kąpieli nadają się tkaniny ścisłe, gęste, nie zbie gające się pod wpływem wo dy, a więc gruba satyna, po-pelina, lni/me płótno. Wszelkie wiotkie kretony i jedwabie mogą służyć jedynie jako strój do plażowania po kąpie U. Bardzo przydatne podczas zimnego laba są plażowe todzkunka: przed kolana, do kolan, a nawet seupelme długie z ^rotyT czy „malimoMo da posso^ta^ma tu pełne poie dla mdtptmhiicdnej inwencjL Można więc tego rodzaju n>dzkmho tuszyć ze śnieżnobia- łej JrołyT, sięgające kolani i obrzeżone marszczoną, szeroką rla trzy pałce, falbaną przy sztji, wzdłuż zapięcia i u dołu. T*dzianko może mieć też kształt nocnej koszuli z za-okrąglonipni rozcięciami po bokach i zapięciem do talii. Można takie wd^ianko skroić kimono w, by ttoorzyło rodzaj płaszcza aż do ziemi. Te go typu okrycie wygląda szcze golnie ładnie z „malimo" w duży jaskrawy wzór. Zęby zestaw plażowy był me tylko prak,Ujczny, ale i estetyczny — konieczne jest koordynowanie jego elementów. A więc np. do gładkiego jednobarwnego kostiumu pasuje każde wdzianko. natomiast jeśli decydujemy kotftittflOł piej wdJŻanko mego materiału- tawe 0*?, zrobić, czy kupić Z kie wdzianko larów wzoru W na kostiumie. Aby udać snę a W& miasteczko czy ' roc^j zjeść obiad u? jest imjm — potrzebr^ -wygodny, ale ^ i f wy. ^ ry może to oyc z K^Mp> góry do dołu suk^xrnA. Ki nu czy płM ^zoAu < nież rozpinana z > .ln~ua. -nica z koszulo** bmoelnianym ' .^lods™*) spodnie, a dla i najszczuplepwf Ar,^e§o w Koszalinie. "r iBtłid ^pnie odbyła się zaba-a^eczna na wolnym po- ^ (grała orkiestra Gar ^ Koszalińskiego) i o go-e 18 — powrót do Kosza \^ka) kiedy? ^iwauRY QicBrane® KOSZALIN Dyżuruje apteka nr II — nl. Zwycięstwa 32. SŁUPSK Atpeka nr 31 przy Al. Wojska Polskiego 3, tel. 28-93. gWYSYAWA KOSZALIN KLUB TPPR — „Koszalin —• moje miasto". SŁUPSK KLUB „EMPIK** — wystawa prac graficznych uczniów Technikum Gastronomicznego i Hotelarskiego. NIEDZIELA MIASTKO godz. 1.9. BIAŁOGARD — Iflgenia w Auli-dzie — godz. 17 i 20. Nora (Dom lalki) — ytuly mistrzowskie r młodych konstruktorów ^nio w Białymstoku od wa ekipa młodzieżowa pod v ę ogólnopolskie mistrzo kierownictwsm instruktora COK modeli latających. DKDiM w Koszalinie E. Siu-!j pało 120 zawodników z dowskiego. W Białymstoku polski. Nasze wojewódz odnieśli oni duży sukces. W k^^Prezentowała 5-osobo- kategorii modeli na uwięzi 'zwycięzcą indywidualnym został Roman Psiuch, uczeń Szkoły Podstawowej nr 6. Ten sam zawodnik do swego tytułu mistrza Polski zdobył również tytuł wicemistrzowski. Wraz z Bogdanem Niesiołowskim z LO im. St. Dubois zdobył bowiem drugie miejsce w kategorii modeli redukcyjnych na uwięzi. p ogrodzeni książkowe za bezbłędne fe7 a* dnie krzyżówki sylabowej ty glosowali; Ul ^mar Zmaczyński, Kosza-f CjjSzymanowskiego 19, m. 1. iHrjfe.la Dobrzańska, Darłowo, Uszki 13- la Rozbiewska, Sławno, ttl. 'Ua,K' m' s- ara <3 rysa, Słupsk, ulica i 15, m. 1. t&oo a Tybuszewska, Redem-SyceWice, pow. Słupsk. Spotkanie * Klubie UTSK delegacja koszalińska pa.tr &o Towarzystwa Spo-H^llo®łUituralnego Przet>ywała w Wacji na dorocznym t ^ai i tańca, które jest ukraińskich zespołów **^ych. Dzisiaj, tj. w sobo- * kJ^owie delegacji podzielą v °s?av3lcami Klubu ZW UTSK ^nia .e (przy ul. Matejki 3) ami z pobytu na tej im-^stycznej, spotkanie roz-° godz. 20. Po spotka-*slSPy artystyczne* Sinica ma swoją przychodnię OTcwJ w Kobylnicy (powiat V D(Jvl.Wyre,m0ttl't0wanych przez v leszczeni.ach otwarto re-V. Obufski Powiatowej Przycho-uH JT^owej w Słupsku. W ^nych i dobrze wypo-Wc>r Pokoikach znalazły po- ^ty«Lgabinety: lekarsU 1 1 h^e€?■*■ s St- -* «« a I^SSs ® o np B 2 S ? • ? g s w .w » p * S w J3 - 3 2 2 2 S. © S *< * ■o V- B s-s a ? •::v?®::ks; -•~sL * a^St-g n n ©• j» ' " 3 *r s " g 5* ••« • fi* W u « N(^e jj CJ5.S 8 2.-5 O :&&$::¥: N- N V- fl> K "ErtSg *S N 2, S n S3 s * cr 0& p q « * *° zdjęciu: dwaj przyjaciele — duży bernardyn i mały pekińczyk tr.©S©N n > N-2.P sSaa^o-r **" p a otra m « N * «■ S S 3 C f> <_>. N •"•* 63 ^ i ?S ,i N O W PT as" K.P "* 0 s* w -- * w W W N CAF — fot. Miedza « 5 " es n £ p «-p J? ł p N 03 cr?To'<^ JU o o h* ^ ON < ST H (B g o o,5" ^2 « _ ~-3 3 w - O wl O J H. H- M g £ 5"33 M w « 3 o ui n> . 2(t>° Msssafflll gg^SS^o UD EsagSuSogS i£ 2-5 3 £ o o 5. •— 3 NU: *o 52 ° WnM fT 0) 'O fl> ora N 03 (j fti i—i CL 2 ?s O r-03 7? 03 TO .s ».£ © Irftft ittiiatfdji /d v* QU . »3 S"n &,£ w TO O < (T> O *< 3 3 3 E n n W N i&«i 4j i i> I i Lii i L H 9««W|f||f UJ S-s-gj a w w u 6." 05 r5N^ O 3 2 ° 3,5 o ?^ON ^ w O N 3 ^ N «, •W W - 2 W -rj O S 5 .to s.^ § £sSH^ ^ g M O « ~ © o 3 ^ ^ o Cu O" K«vj < ?T n T3 0) ■WjtW 0> W ^ SS^» w qj'«-; ta w a o 3 hi0"3 05 «, n w W N ^ o — ST 3 » w © ^ " ^ T5 « 5 O ■ <4 *1 X fi 9 TO « O N 3 3 N V 31 -• N _ N ° O A«-*1 ■" ""*' Orei "O rN tu ai N ja ?t ?r $ ^ O N W -3 3|-3. 3 L -i> CT5 S. M < o O rv « < n, ju 5* P W OJ ^ 2- ^ >Ssro^2« c 01 ifStj^ o, n oj < p a. aj S N -P -P p *3 dn " •"> 2.-H B O - WN Mi •■ ?&« 3 S.°§ ś g 1 -S w cfl w 3 -S p:p r-r7t CL, -i O r/j cv. 2. iw •-< ^ ? O ® N ?r ?s -d 6 CQ * ^ Sao-e m P< 09 w - as 3 2.S c (S p © 3 ^ w n- q* Pi 0* «? s?^ o§a ra o cr ^ cr1 o ^ >1 B W c ^ ......„ ^ W S "" v £ s* O gj ^ - 5—'• ts ^1 O • P S. N < ?r w ^ M ^ « 3 £' ^ ? N di<^; n s ^ w so ro n> X1 S 3 (Tł (TJ ^ O* ^ N £ s«? 2. S ? cr o* o ? . 5. S* ^ ^ ?r Z. % ^ =J ^ C" Fi 61 ^ ^ C/5 ^5 TO 5T