3,70 ZŁ W TYM 8%VAT Nr ISSN 0137-9526 Nrindeksu 348-570 9 '7 70137 952053 Piątek 2 listopada 2018 magazyn Głos mm Dodatek telewizyjny na tydzień piłka nożna: 4. kolejka lig! mistrzów uefa - j* co rtfe>» *t^ł^svęvv<ó»*c>*y"Jj9«>g raśróó mmlHAsMiTf-Jmtit.i HAX%SMMŚaOU CtfiAi* matm* < StopiUatimTY | Watro jotauyć ■\Ł Śledczy sprawdzają, czy 17-latkowi ze Słupska ktoś pomógł w samobójstwie strona 6 Trwa kwest V A Po cichu Ii pieniędzy niż przed rokiem -, dyrektor słupskiego hos raj na cmentara^iw regi estowano dla tej instytucji. ife Reportaż UidraewobHczuśmieniopowiadąją różne Mstorie. Doceniająwartość życia. Wie to kapelan z hospicjum strony 17-18 ! I-H m i I [i J 11 -"t A ' .'"Z 977013795205344 02 magazyn Glos Dziennik Pomorza Piątek, 2.11.2018 Policja szuka złodziei, a złodzieje teraz okazji Alek Radomski aleksander.radomski@gp24.pl Słupsk i ajpierw torebka z ponad stoma tysiącami złotych, później kilkanaście tysięcy ukra-I dzione z domu staruszków. Ostatnio torebka z cenną zawartością wyciągnięta przez stłuczoną szubę z mercedesa. N Słupsku lepiej nie stwarzać złodziejom okazji, a o tego ypu kradzieżach słychać ostatnio częściej niż zwykle, baniem policji, ich liczba vcale nie jest jednak większa liż zazwyczaj. Wybita szyba n mercedesie zaparkowanego między blokami przy ul. Wyszyńskiego i strata pozostawionej na siedzeniu torebki z portfelem. Do tej kradzieży doszło w ostatnią sobotę. Sprawcy lub sprawców jak na razie nie udało się ująć. Właścicielka dokumentów liczy na pomoc świadków i obiecuje nagrodę (tel. 794 757 100). Policja słupska szuka też złodzieja, który kilka dni wcześniej ukradł torebkę z pieniędzmi firmowymi. Mowa o 108 tysięcy złotych. Do tej zuchwałej kradzieży doszło po wybraniu pieniędzy z banku w piątek, 19 października, około godziny 14 w pobliżu myjni samochodowej przy ulicy Szczecińskiej 57. Sprawcę zarejestrowały kamery monitoringu, jego wize- runek ujawniła rodzina okradzionej i też wyznaczyła nagrodę za informacje. Śledczym nie udało się jeszcze ustalić złodziei, którzy 25 października, podając się za domokrążców, pozbawili parę 88-latków oszczędności w wysokości kilkunastu tysięcy złotych. Do kradzieży miało też dochodzić ostatnio w Ustce. - Tego typu przestępstwa nie zdarzają się częściej niż zwykle -zapewnia nadkom. Robert Czerwiński, oficer prasowy słupskiej policji. - Pamiętajmy, że to okazja czyni złodzieja. Nie zostawiajmy portfeli i torebek w autach i nie nośmy przy sobie dużej gotówki. Pomóc mógłby monitoring miejski, ale nie działa w Słupsku. ©® Warsztaty awangardowego teatru tańca w czterech odsłonach listka Wojciech Frelkhowski vojciech.frelichowski@gp24.pl iałtycka Galeria Sztuki Współczesnej organizuje warsztaty teatru tańca Butoh ntensive. Pierwsze zajęcia 6 istopada. Warsztaty poprowadzi Anna Pabiś, rezydentka Centrum Ak-ywności Twórczej w Ustce. Butoh Intensive to metoda opracowana przy współpracy z Anya Deubel w Berlinie. Metoda czerpie z teatru awangardowego, tańca współczesnego, terapii Gestalt, technik medytacji oraz psychologii CG Junga. Podstawą jest pragnienie wychodzenia poza granice swego' ciała, swej wyobraźni, swego umysłu, swego serca w celu-lepszego zrozumienia siebie i otaczającego nas świata. Pierwsze zajęcia odbędą się we wtorek, 6 listopada, w godz. 17-20 w Centrum Aktywności Twórczej w Ustce, ul. Zaruskiego la. Kolejne zajęcia w dniach: 13,20 i 27 listopada. Zapisy: Joanna Żuraw, j.zuraw@bgsw.pl, tel. 515 089 986. Chętni uczestnicy warsztatów mogą wziąć udział w końcowym performance dla publiczności w dniu 28 listopada. . ĆĄ DĄ Pogoda w regionie Początek listopada, a pogoda wiosenna Listopad kojarzy się z jesiennymi szarugami, ale w tym roku jego początek nas rozpieszcza. Pogoda jest kwietniowa, bo dziś na Pomorzu miejscami będzie nawet 15 stopni! Co prawda spodziewane są niewielkie opady, ale będą miały one charakter przelotny, o niskiej intensywności. Korzystając z dobrej pogody, warto jeszcze raz wybrać się na cmentarze. Stosunkowo ciepło będzie także w sobotę, choć ranek będzie - po zimnej nocy - orzeźwiający. Potem jednak temperatura będzie rosnąć. Szykuje się znakomita pogoda na jesienny spacer. Podobnie zresztą w niedzielę - na dodatek powinien wiać łagodny, południowy wiatr. Łagodna, wiosenna, a nie jesienna aura ma nam towarzyszyć na Pomorzu aż do środy. Pogoda zepsuje się w czwartek - spodziewane są deszcze. Jutro u nas Ta wiedza ratuje życie Udar mózgu może dopaść każdego. Warto znać jego główne objawy. 5 kuchnia Z egzotyczną nutą Kumkwat, rambutan, pitaja czy persymona? Poznaj nowe smaki. % Nasze zoo Żegnaj, przyjacielu Odejście ukochanego psa dla wielu osób jest olbrzymią traumą i żałobą. . v;: Dzisiaj 15°C 7°C Barometr 1023 hPa Wiatr zachodni. 13/h Uwaga Przelotny deszcz Sobota 11°C 2°C Barometr 1028 hPa Wiatr zachodni. 12/h Uwaga Sporo przejaśnień Niedziela 10°C 3 c Barometr 1025 hPa Wiatr południowy. 14/h Uwaga Sporo przejaśnień Magdalena Olechnowicz magdalenaoledTnowia@pc)lskapress.pl KIEDYŚ TO BYŁY DZIADY! Zaduszki Dziś Dzień Zaduszny. Dla mnie normalny dzień w pracy, dla niektórych po prostu dzień wolny. Być może ci wybiorą się na cmentarz, zapalą wygasłe od wczoraj znicze. Mało kto dziś wie, że praktyka zapalenia zniczy związana jest z przedchrześcijańskim zwyczajem rozpalania ognisk na mogiłach, obejściach i rozstajach dróg. Chrust na te ogniska składano przez cały rok. Wierzono, że płomienie ogrzewają dusze błąkające się po ziemi i chronią przed złymi mocami. We wschodnich częściach Polski urządzano w Zaduszki uczty, spożywane w domach lub na grobach, aby zapewnić sobie przychylność zmarłych i pomóc im w osiągnięciu spokoju. Obrzęd ten zwano dziadami. W Polsce zachodniej pod kościoły i na cmentarze przynoszono jedzenie, które rozdawano żebrakom, tzw. dziadom kościelnym, prosząc ich o modlitwę za zmarłych z rodziny ofiarującego. Niektórzy bogaci gospodarze zapraszali żebraków do swoich domów na ucztę zaduszną i nocleg. Wierzono bowiem, że duch przodka może przybrać postać dziada. Wierzono, że w noc zaduszkową dusze zmarłych, uwolnione z czyśćca, powracają aż do świtu na ziemię i błąkają się po rozstajnych drogach, cmentarzach czy uroczyskach - szukając pomocy, modlitwy lub ofiary. W niektórych regionach twierdzono, że duchy zmarłych dzieci powracają nocą jako ptaki i w Dzień Zaduszny siadają na gałęziach. Głos Pomorza „Umarłych wieczność dotąd trwa Dokąd pamięcią im się płaci Chwiejna waluta. Nie ma dnia By ktoś wieczności swej nie stracił" 006786737 nekrologi Zamieść nekrolog, kondolencje lub wspomnienia 0 najbliższych, którzy odeszli, w Głosie Pomorza 1 bezterminowo na stronie www.riekrologi.net w- v Wyrazy współczucia i szczerego żalu Andrzejowi Sapińskiemu Prezesowi Zarządu Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku z powodu śmierci Mamy składają Wójt Gminy, Rada Gminy oraz Pracownicy Urzędu Gminy Słupsk Głos Dziennik Pomorza Piątek, 2.11.2018 reklama 03 TfP&l&tl 1 TfUKO PO 7.11 co -rypaieŃ mov/a soppis op^rtaiu 'UJ* ' SMARTTV DZWIEK H A RM A N/KAR DON KLASA A+- LG TELEWIZOR LED 49iJfe14V gff-, lAFTOf T i \jjy HfrIS yS 45W / Ultra Ultra HD LG TELEWIZOR LEO S5UJ6S17 39 aci p *. 43W lao cm WYSOKOŚCI UiiŁiFlirl i GAI HA SZKLE f»ftOWAl>NICfc TELESKOPOWI* ririiriir ph-karnsk 31 fcjVIfclV> H8S34ACR0 SONY TmEWIZORTip KD60XF8305^J JBfl I22Z3MM W nnjH V ll i7*Mmą M H "■>. • ^ i ©1 i i XBQX ONE KONSOLA XB0X ONE S^J U m |ĘZ3S33P. fzisaklF IESniS^k ~ IV" sa UAYBH WOLNOOfiROmWA | WC£XMKAmtM$/ KWWWM* ■mutwi wTJ KLASA A+++J Łl^jrp (1) moeSIT ffifcS&wr^ 4-2^9 LAPTOP 1S.6 ■i mmh| ODKURZACZ JBIP ORA s/M 1032 / PHILIPS ODKURZACZ SP££DPROMAX /> PROMOCJA „BLACK FRIDAY WEEKS TYDZIEŃ 1" OBOWIĄZUJE OO 31 tO.ZOTBR. DO 07.11.2018 R. TERMIN OBOWIĄZYWANIA CEN PRODUKTÓW OKREŚLONY JEST INDYWIDUALNIE I PODANY PRZY INFORMACJACH CENOWYCH W SKLEPACH i NA EURO.COM.PL. TERMIN OBOWIĄZYWANIA CEN PRODUKTÓW MOZĘ ULĆC ZMIANIE POPRZEZ PUBLICZNE POINFORMOWANIE KLIENTÓW W SKLEPACH I/LUB MEDIACH. ZASTRZEGA SIE MOŹUWOSC WSTĄPIENIA BŁĘDÓW W PROCESIE PRZYGOTOWANIA OGŁOSZENIA OO DRUKU. W NISKTÓRYCH PRZYPADKACH CENY PRODUKTÓW W SKLEPACH MOGĄ BYĆ NIŻSZE NIŻ W OGkOSZCNIU t 04 na dobry początek Glos Dziennik Pomorza Piątek, 2.11.2018 KALENDARIUM 1772 Król pruski Fryderyk II na mocy swego zarządzenia dokonał sekularyzacji majątków biskupich, kapituł i klasztorów. Dotyczyło to m.in. klasztorów norbertanek w Żukowie i benedyktynek w Żarnowcu. Wiele wsi na Kaszubach stało się własnością królewską. 1906 W Chmielnie (pow. kartuski) rozpoczął się jeden z pierwszych strajków szkolnych na Kaszubach. Nauczyciel w kronice szkolnej napisał, że dzieci szkolne odmówiły odpowiedzi wjęzyku niemieckim. Uczyniły to na rozkaz rodziców, podbudowanych przez polskie gazety i polskich duchownych. 1949 W Teatrze Wybrzeże (na sopockiej scenie) odbyła się premiera sztuki George'a Bernarda Shawa „Szczygli zaułek". 1955 Ogłoszenia drobne. Zgubiono jedną damską pończochę nylonową (w zawiniątku). Łaskawego znalazcę proszę o zwrot pod adres: Sopot, ul. Paderewskiego 5. 1961 Centralny pomnik odsłonięty został na cmentarzu żołnierzy francuskich przy ulicy Powstańców Warszawy w Gdańsku. 1978 Spółdzielnia Pracy SPELWAR przystąpiła do remontu mola. Wymieni się między innymi do 150 pali podtrzymujących molo. 1988 Na wniosek ministra przemysłu premier Ireneusz Sekuła (z upoważnienia premiera Mieczysława Rakowskiego) podpisał postanowienie o postawieniu Stoczni Gdańskiej im. Lenina wstań likwidacji. Stoczniowcy dowiedzieli się o tym od dyrektora Czesława Tołwińskiego podczas wodowania statku dla armatora fińskiego. 1996 Otwarcie Klubu Seniora przy ul. Józefa Czyżewskiego 13 w Sopocie. (GRAN.) TWEET TYGODNIA Tak tylko - absolutnie bez żadnego trybu - napiszę, że polskim politykom spożywanie alkoholu generalnie nie szkodzi. Bo jakoś trudno mi sobie przypomnieć kogoś, kto przez alko wyleciał z polityki. POLITOLOG OLGIERD ANNUSEWICZ DZIENNICZEK RED. Z. JUJKI M£BOISZStę,Ź£&lkOGfl 2AS7{iA2UUće WPOWWe NR. 2883 iiMijan ............... liii m CYTAT TYGODNIA Piątkowa noc przejęła i mnie i moje konto na tweeterze. Kogo nigdy w życiu taki „piątek" nie przejął - niech pierwszy rzuci kamieniem! (...) Czasem jeszcze, niestety, scena polityczna myli mi się z rockową Paweł Kukiz. tłumacząc się z nocnych wulgarnych tweetów, m.in. na temat Marka Jakubiaka, Jacka Wilka i Kornela Morawieckiego WSPOMNIENIA 20.09.1956- 24.12.2017 Zenon Włodarczyk Przez wiele lat pracował w Szkole Policji w Słupsku. Jego pasją było bieganie. Startował w maratonach i półmaratonach w ramach mistrzostw Polski policjantów. Można go było spotkać w imprezach biegowych nie tylko w naszym regionie. Zenek zawsze służył swoim bogatym doświadczeniem. Był niezwykle ambitnym biegaczem. Dopadł go jednak zawał serca w domu. (FEN) 19.05.1944-4.01.2018 Janusz Gdański Byłznanym działaczem sportowym. Mocno związany byłzszachami. Działałwsłupskim Piaście, który zanotował wiele sukcesów. Pełniłrole sędziego i organizatora międzynarodowych festiwali szachowych o puchar prezydenta Słupska. Zawodowo pracował m.in. w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Słupsku (wykładowca, kierownik domu studenta). Wieloletni radny Rady Miejskiej wSłupsku. (FEN) 24.09.1985 - 26.06.2018 Paweł Dorawa Kochałfutbol, kochał ludzi, a przede wszystkim kochał swojego trzyletniego syna Piotra. Dla tego 33-letniego mężczyzny piłka nożna była bezgraniczną miłością. Miał piłkarski talent. Byłwycho-wankiem biesowickiego Echa, z którym był związany przez wiele lat. Reprezentowałteż barwy Diamentu Trzebielino. Ten błyskotliwy i szybki napastnik lubił strzelać gole. W naszym regionieojego grze wielu kibiców wypowiadało się bardzo pozytywnie. W dniu 26 czerwca tego roku w godzinach popołudniowych Paweł montował kabel telewizyjny w domu w Przewłoce. Podczas tej pracy spadł z drabiny tak nieszczęśliwie, że zmarł. - Grałem razem z Pawłem. To był znakomity kolega. Szczery i otwarty. Dobrze mi się z nim współpracowało na boisku. Mieliśmy znakomite kontakty koleżeńskie-tak wspominał Dorawę Robert Piasecki, trener i piłkarz biesowickiego Echa. (FEN) 7.06.1940 - 3.08.2018 Jerzy Rumaczyk Był bardzo dobrym i znanym bramkarzem nazywanym „Czarną Panterą", bo ubrany na czarno. Na zawsze pozostał w pamięci starszych kibiców ze Słupska z lat 50., 60. XX wieku. W Czarnych rozegrał ponad 260 meczów. Popularne „Smoluchy" grały na stadionie PKP (ul. B. Krzywoustego), któryjuż nie istnieje. Swoje doświadczenie przekazywał młodym bramkarzom Gęślików. (FEN) 9.04.1969-24.10.2018 Zbigniew Jaroszewicz Wwieku49lat odszedł 21 października 2018 r. Zbigniew Jaroszewicz, ^wieloletnim piłkarzem Sparty Sycewice. W polowie lat 90. XX wieku grałrównieżwtrzecioligo wym Gryfie Słupsk, dla któregc strzelił 6 bramek w37 spotkaniach. Kibice zapamiętają go jako nieustępliwego obrońcę i pomocnika. Spoczął na Nowym Cmentarzu wSłupsku przy ulicy Zachodniej (sektor 22, rząd7, nr grobu 10). (STEN) NA PEWNO MtA/(57£& 74U (N7£L (G6N7M£ (A/rGL^OA... NO, szumzmm mcie#E - MOZA,SZUM V / N/CI z M€7eeffl w mtzez GWi- NIE, Nie (A/YSRAU MNte rf h )j TATO. CZ* MlN/67£Q SEZ7£łu f14 34** 0** 20 5955 59J SZCZECIN 23 XI w% I "S . < 0 (Hł -•rr. as civ.., *1 M Ot* MM? ?» % * 5SM 3uct> ■:n■ -.'yyc * * 1 * -i O.ł ?0 kup 3. ImJB 359 E233 Glos Dziennik Pomorza Piątek, 2.11.2018 artykuł reklamowy 15 a 00869903: Historia rosyjskich robotników, którzy odkryli metodę bezinwazyjnej odbudowy zniszczonego mechanizmu erekcji. hit na a męzczyz *4/o Odbuduj zniszczony mechanizm erekcji! Blisko 40% większe libido 3-krotnie większa moc i młodzieńcza grubość - wciąż są możliwe! Naturalny preparat o potwierdzonej klinicznie 100% skuteczności, po 7 dniach od zażycia okazał się gwarantem efektów niezależnie od wieku, schorzeń i zażywanych leków. w, odzyskało dawaa s-mmmńc f7%*% kf: ' c st e" -tó t dkryto, że napar z roślin Tundry H i Tajgi blisko o 1/3 rozszerza niskich temp. i regularnego spożywania naparów, „zwykłe" zioła dały tak „niepożądane skutki uboczne". Jak się okazało, mieli rację. Te biostymulacyjne molekuły aktywne, stały się środkiem w 100% bezpiecznym i nierzadko skuteczniejszym od niebieskiej tabletki. W 2015 r. inż. Vladimir Nabokovic, by mieć pewność swoich przypuszczeń, postanowił napisać o tym rewolucyjnym odkryciu do cenionego prof. Aleksieja Kizi-lova z Petersburskiego Instytutu ds. Urologii. Ten, zdumiony relacjami robotników i Nabokovicia samemu nie mogąc uwierzyć, wyekstraktował przesłane próbki tłoczonych na zimno roślinnych molekuł i poddał je badaniom klinicznym. (i), o naczyń krw„ podczas zbliżenia. Dzięki temu silnie działa na libido i potencję, dając facetom szczególną, „niedźwiedzią moc" w łóżku. Co ważne, nawet tym od lat cierpiącym z powodu przerośniętego gruczołu prostaty, choroby wieńcowej serca czy problemów z ciśnieniem. Co więcej, bez obaw mogą go stosować także ci po zawałach, udarach mózgu, nowotworach czy zażywających regularnie leki. Fakty są niepodważalne, a badania nie pozostawiają złudzeń. Niezależnie od tego, czy mężczyzna ma 40, czy 85 lat - dzięki specjalnie opracowanej molekularnej formule (patent nr: 4,502,218), preparat okazał się niebywale skuteczny, bez najmniejszego udziału niebezpiecznych farmaceutyków czy sztucznych wspomagaczy. Swoją popularnością podbił kraje takie jak Niemcy, Wielka Brytania czy Czechy. Z pewnością podbije kolejne. To przypadkowe wzwody okazały się lekarstwem! Wielu rosyjskich robotników pracuje przy wydobyciu metali ciężkich. To tam każdego ranka wspólnie parzą sobie ziołowe napary i... pewnego dnia, przez przypadek podczas prac zauważyli krępujące dla nich niekontrolowane wzwody. Z czasem odnaleźli odpowiedź na pytanie, czym zostały wywołane... I to bez udziału kobiet. Podejrzewali, że to właśnie pod wpływem ¥ ^ #1 psHU ty * fSffps. Po 60-tce byłem już seksualnym inwalidą, zacząłem obawiać się o swój związek. Ze względu na wieńcówkę i inne problemy zdrowotne nie mogłem korzystać z aptecznych preparatów. Lekarz polecił mi naturalne tab. biostymulacyjne. Mówił, że mają nawet 98% skuteczności, no i faktycznie Przez powiększoną prostatę problemy zaczęły narastać. Nie miałem wyjścia, spróbowałem 60 tab. i... Znów odzyskałem dawną moc, mam chyba nieco większy rozmiar, a chce mi się czasami bardziej niż, gdy byłem młody! 29 lat po ślubie z żoną przeżywamy drugą młodość. Jest ogień! Andrzej K. (67 lat) z Bud 'Podane efekty w przypadku niewielkiej dysfunkcji prostaty i spadku libido były osiągane jui po 4-6 tyg. W przypadku całkowitego zaniku libido i/lub silnego przerostu prostaty - po 10-12 tyg. kuracji. „Badane substancje wykazały 98% skuteczności działania proseksualnego. Zapytani przez Kizloya mężczyźni miedzy 40. a 85 rokiem życia, jednoznacznie potwierdzili. że preparat do około 4-8 tyg. regularnego stosowania: • Przywraca libido i wydłuża czas wzwodu średnio o 89%. * Zwiększa twardość i niezłomność członka o nawet 67% w stosunku do stanu wyjściowego. # Ich mocna erekcja wydłużyła długość przeciętnego stosunku aż 4-krotnie. #8 na 10 przypadków mężczyzn wielokrotnie zwiększyło swoją częstotliwość współżycia, w bardzo krótkim odstępie czasu. Po odbyciu pełnego okresu kuracji, substancje czynne wywołały stałe rozszerzenie naczyń krwionośnych o 30-35%. Dzięki temu po 8-tyg regularnego zażywania preparatu, mężczyźni odzyskiwali dawną sprawność seksualną już po 4 minutach od każdego kolejnego zażycia, a ich prącie zwiększyło rozmiar od 3 do 8 cm w porównaniu do wcześniejszych stosunków. Dalsze spektrum badań wykazało, że w niektórych przypadkach rozrost prostaty został trwale wyregulowany i zreduko- wany o 57%. Co więcej, w pojedynczych przypadkach preparat zwiększył apetyt na seks nawet o 72%! Dzięki biomole-kułom biorący udział w testach mężczyźni (7/10 przypadków), całkowicie pozbyli się wszelkich problemów z erekcją w zaledwie 8-tyg., bez konieczności późniejszego ponawiania kuracji. Najcięższym przypadkom zajęło to pełne trzy miesiące* O opinie zapytaliśmy cenionego rosyjskiego, eksperta ds, Urologii, Antoniego Ra-pacza: Sekret tkwi w molekułach, które transportują m.in. fitotestosteron (naturalną viagrę), czyli składnik działający identycznie, jak te zawarte w jadzie czarnej wdowy. Przedłużają one młodzieńczą sprawność na lata, a co więcej, opóźniają proces starzenia układu rozrodczego aż 4-krotnie. W rezultacie organizm ponownie pracuje na najwyższych obrotach, automatycznie likwidując problemy nie tylko związane ze słabym wzwodem, czy brakiem chęci na seks, ale i oddawaniem moczu, spowodowanym dysfunkcją prostaty. W najcięższych przypadkach wieloletniego braku erekcji, przy regularnej aplikacji biomolekuł, naprawia się mechanizm jej uzyskiwania. Wykształcenie pamięci mięśni gładkich prącia pozwala na natychmiastową erekcję już po 15 sekundach od ich zażycia. Co ważne, na skuteczność preparatu nie wpływają negatywnie wiek, schorzenia, jak i stosowane leki. Nie wywołuje on skutków ubocznych, a jego zażywanie w żaden sposób nie koliduje ze stosowanymi lekami, nie wywołuje też erekcji sztucznie. Molekuły działają na poziomie komórkowym, wzmacniają i rozszerzają światła zwężonych na skutek zmian miażdżycowych naczyń krwionośnych. Zwiększa to aż 3-krotnie swobodny napływ krwi tętniczej do prącia, którego zaburzenia są główną przyczyną problemów z erekcją. To włośnię dzięki wykształceniu nowej pamięci mięśniowej, proces ten zostaie zażeanany i nie wvmasa w przyszłości ponawiania kuracii." Pan Andrzej K. z Bud jako jeden z pierwszych może pochwalić się swoimi Kuracja biomolekułami zwiększa światło tętnicze w penisie dzięki dostarczeniu bioaktywnych substancji czynnych, umożliwiając pełne erekcje i zwięksźenie grubości członka o 30-35%. doświadczeniami. Opowiada, jak biomole-kuły odmieniły jego życie seksualne, (patrz ramka) Biomolekularny preparat wprowadzono do Polski na początku tego roku. Technologia produkcji specjalnie zaprojektowanego rdzenia preparatu nie jest tania, ale dzięki specjalnej refundacji uczestnictwa w Fabryce Zdrowia, ograniczona liczba osób może skorzystać z niego aż o 73% taniej. Preparat jest dostępny tylko w sprzedaży tel. Nie wymaga recept i krępujących wizyt w aptece. Tabletki trafiają prosto do Twojej skrzynki (dyskretne opakowanie). Przed odbiorem paczki odpowiednio wcześniej skontaktuje się z Tobą dostawca. Ponadto, otrzymasz do Niego prywatny kontakt, by móc osobiście umówić się na odbiór paczki. Ilość opako-wań jest ograniczona - decyduje kolejność zgłoszeń. SPECJALNA REFUNDACJA Pierwsze 1 en — które zad7i? °sób, §Jiston*H nni do b/omoTe?Ja7n7nf=Preparat Z* i i / ^anizmuL0,^0^ ■ wzmo cnienlł^f' ' zr7lr>iejszen?J w erekcji pr°staty tytko za 32*?0'' ^esytka Gratis!.*7* 16 magazyn Glos Dziennik Pomorza Piątek, 2.11.2018 Śmierć jest tak trudnym tematem, że niektórzy, trafiając do hospicjum, wciąż nie potrafią o niej rozmawiać - mówi ks. Adam Trzaska, kapelan hospicjum w Krakowie Ksiądz Trzaska, ten, który pomógł przejść na drugą stronę ponad 8 tysiącom ludzi Maria Mazurek * I - K Pomoc medyczna udzielana przez hospicja ma na celu łagodzenie skutków choroby, a nie usuwanie jej przyczyn Mędzyżyciemaśnuercią Rozmowa z ks. Adamem Trzaską. kapelanem hospicjum im. św. Łazarza w Krakowie Ile lat ksiądz tu jest? W sierpniu minęło siedemnaście. Podobno mało kto ma w sobie tyle siły. aby przez lata trwać przy umierających. Być może, gdyby nie jedna historia... Wie pani, wiele razy byłem tu świadkiem cudów pojednań i nawróceń, ale cudu uzdrowienia - tylko raz, na samym początku. Trafił tu pacjent z zaawansowaną chorobą nowotworową. W rozmowie ze mną powiedział, że nie życzy sobie żadnych sakramentów. Trwało to dwa czy trzy dni, potem stracił przytomność. Jego siostra i brat przyszli do mnie prosić, abym udzielił mu sakramentu chorych. A ksiądz nie mógł? Tym, co ogranicza nas w udzielaniu sakramentów, jest wolność drugiego człowieka. Powiedziałem więc, że pacjent wyraźnie zaznaczył, że sobie tego nie życzy i że nie mogę postąpić wbrew jego prośbie tylko dlatego, że stracił przytomność. Oni wyjaśnili: „Proszę księdza, brat po prostu wstydził się księdzu przyznać, że choć ma ponad sześćdziesiąt lat, nigdy nie był u spowiedzi ani komunii. Tak nam się życie ułożyło, że rodzice tego nie dopilnowali, a potem tak już zostało". To był dla mnie argument, bardzo konkretny. A lekarz, który miał wtedy dyżur, powiedział, że pacjentowi zostały godziny. Godziny, nie dni. On był już w agonii: nieprzytomny, z bezdechami, z zaleganiem w płucach. Udzieliłem więc tego sakramentu. Następnego dnia rano przyszedłem do hospicjum, pewny, że on już nie żyje. A on leżał spokojnie, wciąż nieprzytomny, ale już bez za-legań, bezdechów. W którymś z kolejnych dni się wybudził. Poszedł do pierwszej spowiedzi, komunii, przyjął bierzmowanie. Stan jego zdrowia wciąż się poprawiał. Kiedy wstał z wózka inwalidzkiego, poprosił o wypisanie do domu. Potem przyszedł do hospicjum jeszcze raz, z życzeniami wielkanocnymi. Zrobił kilka przysiadów, żeby pokazać, że jest całkowicie zdrowy. Ten cud miał być znakiem dla księdza? Tak myślę. Pan Bóg dał mi ten cud, żebym wierzył w to, co tu robię. Żebym miał świadomość, że ludzie potrzebują obecności Boga w sakramentach, których im udzielam. Ile łóżek jest w hospicjum? 43 łóżka, na których rocznie umiera 500 osób. Pacjenci trafiają tu statystycznie na ostatnie 10-12 dni swojego życia. Czasem są to godziny, czasem na rok, ale najczęściej kilka, kilkanaście dni. Z matematyki wynika... Że codziennie umiera tu około dwóch pacjentów. Może to głupie pytanie, ale czy jest jakaś zależność od pory dnia albo pogody? Tak. Jesteśmy częścią tego świata, wszystko oddziałuje na naszą biologię: ciśnienie powietrza, pełnia księżyca, pora dnia. Najczęściej pacjenci odchodzą w nocy, podczas snu. Ale bywa, że umierają w dzień. Wtedy często czuwa przy nich rodzina, personel, wolontariusze, ja. Jedna historia sprzed lat szczególnie zapisała się w moim sercu. Pacjentka zaprosiła mnie na swoją śmierć. Była z wykształcenia pielęgniarką, uczennicą Hanny Chrzanowskiej. Przyjęliśmy ją w styczniu. Przy jednym z pierwszych spotkań dopytywała się, czy będę przy jej śmierci. Nie mogłem obiecać; przy niektórych śmierciach jestem, przy innych nie, pacjenci umierają o różnych porach, a ja spędzam tu parę godzin dziennie. Ale nalegała. Mogłem obiecać tylko tyle, że postaram się być. Odcho- Głos Dziennik Pomorza Piątek, 2.11.2018 magazyn 17 Ks. Adam Trzaska w hospicjum św. Łazarza, gdzie pełni posługę kapelana: - Pacjenci trafiają tu statystycznie na ostatnie10-12 dni swojego życia. Czasem są to godziny, czasem na rok, ale najczęściej kilka, kilkanaście dni... dziła w Wielką Środę. Odprawiłem mszę, poszedłem do niej. Jak już wydawało mi się, że odeszła - skończyłem odmawiać wszystkie modlitwy i wstałem, żeby dać znać personelowi, że ta pani umarła - to wtedy otworzyła jeszcze na chwilę oczy, sprawdziła, czy jestem i dopiero wtedy odeszła. To było dla mnie niezwykłe doświadczenie, ale opowiadam pani o tej sytuacji nie tylko dlatego. Dlaczego jeszcze? Bo doskonale pamiętam też jej sąsiadkę, która przy tym była i bardzo to przeżywała. Zadzwoniła do kogoś i relacjonowała: „Tak, jeszcze oddycha, przyszedł ksiądz, teraz odmawia Ojcze Nasz, a teraz -Zdrowaś Mario, tak, jeszcze oddycha". Transmisja umierania na żywo. Może to był jej sposób na oswojenie się ze swoim umieraniem? Tak. Sądzę, że to mogło być jej pierwsze spotkanie z umierającym człowiekiem. A ci ludzie przecież wiedzą, że są na podobnej drodze. Że już niedługo będzie ich czas. Nawet jeśli o tym nie mówią, to czują to. Często nie mówią? Często. Śmierć jest tak trudnym tematem, że niektórzy, trafiając do hospicjum, wciąż nie potrafią o niej rozmawiać. Dlaczego tęgo nie potrafimy? Dlaczego nie wiemy nawet jak zachować się wobec tych. którzy stracili kogoś bliskiego? Uciekamy od tych tematów, bo to nie jest łatwe. Boimy się rozmawiać z ludźmi w żałobie, żeby nie rozgrze-bywać ran. Nie wiemy, czy mają na to ochotę. A z drugiej strony - czy omijając coś, co w czyimś życiu jest ważne, pomożemy mu, czy zaszkodzimy? No właśnie: pomożemy czy zaszkodzimy? Różnie. Myślę, że trzeba obserwować takiego człowieka, jakoś umiejętnie zagaić: „Jeśli tylko czujesz potrzebę, możemy o tym porozmawiać". Żeby ten człowiek wiedział, że chcemy z nim być nie tylko, jak się uśmiecha, ale również wtedy, gdy jest mu ciężko. Ksiądz mówił, że często w umieraniu towarzyszy personel, rodzina, ksiądz. Czy są tacy. którzy wolą umierać w samotności? Jedni czekają ze śmiercią na przyjazd kogoś bliskiego, inni czekają z nią na to, jak będą sami. Pamiętam pacjenta, przy którym stale była jedna z trzech córek i żona. Żona cały czas czuwała; na- Sostra Ela. która pracowała jako lekarz, powiedziała: „Niech ksiądz patrzy w oczy umierającym. Tam widać kawałek Nieba" wet spała na parapecie przy łóżku męża. Raz zadzwonił jej telefon, wyszła na korytarz. I wtedy on umarł. Myślę, że nie chciał, żeby ukochana osoba widziała ten moment. Chciał jej tego oszczędzić. Skąd wiadomo, że człowiek - za godzinę, dwie, dobę - umrze? Człowiek, dochodząc do granicy śmierci, zmienia się. Zaczyna słabnąć, przestaje wstawać z łóżka, traci przytomność. Potem zmienia się jego oddech; jest coraz rzadszy, z okresami bezdechu. To są rzeczy, które może zaobserwować nawet osoba bez wykształcenia medycznego. Lekarze i pielęgniarki pewnie dołożyliby do tego różne objawy medyczne, plamy opadowe i tak dalej. Ale czasem nie da się zaobserwować wszystkiego. Mimo że do hospicjum, które nierozerwalnie kojarzy się z umieraniem, trafiają pacjenci na ostatni okres swojego życia, to nawet tutaj ich śmierć potrafi zaskoczyć. Pamiętam księdza Jana, michalitę, który umierał u nas niecałe dwa lata temu. W Sylwestra wspólnie odprawialiśmy mszę, mówiąc przy ołtarzu, w których krajach, o której godzinie - naszego czasu - będzie Nowy Rok. Myślałem, że rano znów wspólnie odprawimy mszę. Ale umarł na drugi dzień o 6 rano. Dokładnie wtedy, kiedy na Dominikanie - na której przez wiele lat był misjonarzem - zaczął się Nowy Rok. Często w dacie, godzinie śmierci czyta ksiądz takie symbole? Pan Bóg do nas mówi, przemawia do nas w różny sposób; mam takie przekonanie, że przez takie różne "zbieżności także. Ja je widzę. Pani Ewa, wieloletnia szefowa naszych wolontariuszy, całe życie modliła się do św. ojca Pio. Kiedy sama zachorowała na nowotwór, przy jej łóżku odprawiano mszę. Jeden z księży przywiózł relikwie świętego ojca Pio. Pani Ewa powiedziała mi, że wtedy pan Bóg odjął jej cierpienie. Że stał się cud. Nie wyzdrowiała, ale przestało ją boleć. Ból wrócił po pół roku, w święto podwyższenia krzyża. A umarła we wspomnienie św. ojca Pio. I jak mam nie widzieć w tym znaku? Wiem poza tym, że całe mieszkanie miała udekorowane aniołami, bardzo je lubiła. Jej pogrzeb odbył się w Święto Archaniołów. Co jest najtrudniejsze w umieraniu? Dla umierających? Nam, którzy tego nie przeżywamy, trudno z całą pewnością stwierdzić. Na pewno ból, niemożność złapania oddechu. Samotność, która czasem towarzyszy umierającym, może być nie do zniesienia. Lęk przed tym, co po drugiej stronie, też bywa trudny. A lęk o tych. których się tu zostawia? Też. To dotyczy szczególnie młodych rodziców, którzy zostawiają tu niepełnoletnie dzieci. Co jakiś czas mamy tu takie historie; one są dla personelu najbardziej przejmujące. Ale osobiście najbardziej lubię młodych pacjentów. Wydaje mi się, że młodzi ludzie są w swoim umieraniu najbardziej szczerzy. Czasem brutalni, ostrzy, ale szczerzy -wtedy, kiedy są wdzięczni i kiedy przeżywają trudności, lęki, bunt. A starsi... starsi to umieranie jakoś zawoalują, otoczą miękkimi słowami. Bo całe życie przygotowywali się do tej roli. Dosłownie. Do tego. żeby zagrać umieranie. Ostro powiedziane. Ale coś w tym jest. Czasem mówi się, że Bóg zabiera przedwcześnie ludzi wyjątkowych, których chce mieć u siebie. To brednia, która ma pocieszyć rodzinę czy coś w tym jest? Święty Jan Paweł II, kiedy był jeszcze kardynałem w Krakowie, chował młodego księdza. Powiedział, że Bóg jest miłością i że w tej swojej miłości odwołuje człowieka w najlepszym momencie. Wierzę w to, choć czasami trudno jest nam to zrozumieć. Przed wakacjami byłem w domu umierającego trzydziestolatka. Przy nim klęczała mama, trzymając go za rękę. Obok stała żona z ich pięciomiesięcznym dzieckiem. No i jak w takiej sytuacji po ludzku wytłumaczyć sobie, że Bóg, który jest miłością, zabiera tego człowieka w najlepszym momencie? Jak tu zostaje malutkie dziecko, które będzie wychowywać się bez ojca? Ale mimo to wierzę, że Bóg jest ponad tym i podejmuje właściwą decyzję. Powiedział to ksiądz jego żonie? Nie mogłem. Ale spytałem, czy dziś - wiedząc, że z tym człowiekiem przeżyje tylko trzy lata - cofnęłaby czas, nie związała się z nim. I co odpowiedziała? Że nie cofnęłaby czasu. Że te trzy lata były dla niej darem. Myślę, że taka wspólna historia może ubogacić, a nie tylko zranić odchodzeniem. Bo miłość jest wielkim darem. Jakiś czas temu nasz umierający pacjent i jego partnerka postanowili się pobrać. Ta kobieta wytłumaczyła mi, że to przez nią jeszcze nie zostali małżeństwem - bo ona już raz miała męża i on umarł. Bała się, że kolejny mąż też może umrzeć, więc nie zdecydowała się z tym mężczyzną - którego kochała i z którym wspólnie przeżyła lata - na sakrament małżeństwa. Dopiero w obliczu jego umierania zdecydowała się wyjść za niego. Tu, w hospicjum. Do dzisiaj widzę tego człowieka w łóżku, ubranego w garnitur, kremowy. Ona - w żółtej, kanarkowej garsonce. Widzę łzy przy składaniu przysięgi małżeńskiej, po mszy - szampana i tort zjedzony z gośćmi, ich bliskimi. Zostawiłem ich w tym pełnym szczęściu, idąc do siebie - a mieszkam tuż obok, na plebanii przy Arce Pana. Jak doszedłem do mieszkania - trwało to kilka minut - zadzwonił telefon. Pacjent umarł. Czyli jeszcze - taka myśl się we mnie zrodziła -pan Bóg chciał, żeby się pobrali. Choć nauka Kościoła mówi, że sakrament małżeństwa jest dla żyjących, nie przekracza granicy wieczności („tam nie będziemy się żenić ani za mąż wychodzić" -mówi pan Jezus w Ewangelii), to jednak pan Bóg chciał tego dla nich. Chciał tego sakramentu. W ostatnią niedzielę też jechałem udzielić do domu chorego sakramentu małżeństwa. Dwie godziny przed uroczystością dzwoni kobieta, mówi, że narzeczony jest nieprzytomny, że chyba nie ma sensu, żebym przyjeżdżał. Pomyślałem, że mimo wszystko przyjadę, chociaż pomodlę się przy tym człowieku. Ale jak przyjechałem, on odzyskał przytomność. Był sakrament, przysięga małżeńska, łzy, szczęście. Czy ludzie w obliczu umierania. odnajdują sens życia? Jego wartość? Myślę, że zawsze, kiedy człowiek coś traci, docenia, czym było. I ci, którzy są obok nich, też to odczuwają. Opowiadają czasem piękne historie, jak po diagnozie, po pierwszej chemii, ich życie się wzbogaciło. Małżonkowie mówią, ile jeszcze wspólnie zrobili, ile miejsc odwiedzili, jak w tych ostatnich miesiącach zbliżyli się do siebie. Wiedzieli, że choroba jest nieuleczalna, ale walczyli jeszcze o wspólne chwile. Ksiądz się często uśmiecha przy tym spotkaniu, mimo że rozmawiamy o śmierci. Tu chyba wszyscy się dużo uśmiechają. Jak pani się przejdzie po oddziałach, przyjrzy personelowi, zobaczy pani dużo uśmiechu. Hospicjum kojarzy się z ponurym miejscem... Z umieralnią. Ale tylko tym, którzy nigdy tu nie byli Jak ktoś tu był, uważa raczej, że to miejsce radości i nadziei. Kiedy tu przyszedłem, siostra Ela, która pracowała jako lekarz, powiedziała mi: „Proszę księdza, niech ksiądz patrzy umierającym w oczy. Tam widać kawałek Nieba". Widzi go ksiądz? Czasami widzę w oczach umierających ludzi szczęście. Oni widzą już więcej i coś nam zdradzają z tamtej, dla nas jeszcze niedostępnej, rzeczywistości. ©® -18 magazyn Głos Dziennik Pomorza Piątek, 2.11.2018 Anna Fryczkowska: Pewnym tragediom nie da się zapobiec W przypadku zaginięcia nie można przeżyć żałoby, bo nie wiadomo, czy się ma do niej prawo i czy nie będzie ona zdradą w stosunku do zaginionego dziecka - pisarka Anna Fryczkowska opowiada o swojej nąjnowszej książce opartej na faktach „Równonoc" _ .AnitaCzupryn a.aupryri@polskatimes.pl Rozmowa Kto zabił? Przestało mnie to już interesować. Kiedyś czytałam niemal wszystkie kryminały, jakie ukazywały się w Polsce. Sama też kilka napisałam. Od paru miesięcy jednak nie dotykam tego gatunku. Dla mnie ta formuła już się wyczerpała. Już się nie da wymyślić bardziej zniszczonego życiem detektywa, już wszystkie najdziwniejsze zbrodnie zostały opisane, a czytelnicy na pamięć znają wszystkie zmyłki, poza tym i tak wiadomo, że zabił najmniej podejrzany. Zresztą, zawsze bardziej ciekawiło mnie, nie kto, ale dlaczego zabił. Zapytałam nie bez powodu. Swoją najnowszą książką „Równonoc" łamiesz wizerunek pisarki kryminałów. Historia zaginięć dzieci w Zachodniopomorskiem, która wydarzyła się 20 lat temu, była już opisywana w reportażach, powstał również film. Czym właściwie jest Twoja książka? Ani reportaż, ani do końca powieść, bo oparłaś się na faktach. I dlaczego zdecydo-wałaś się na taką formę? Gatunek fabularyzowanej rzeczywistości to coś, co bardzo lubię czytać. Książek tego typu wydaje się mnóstwo, głównie w Stanach Zjedno-* czonych; rzucają one nowe światło na coś, co, wydawałoby się, dobrze znamy. Nawiasem mówiąc, moją ulubioną ostatnio książką była napisana przez Lily King „Euforia" o Margaret Mead, jednej z dwóch najbardziej znanych antropolożek świata. Autorka zmieniła nazwiska i trochę danych, ale i tak wiadomo, o kogo chodzi. Ta powieść jest fascynująca! Kiedy piszesz reportaż, to do końca musisz być lojalna wobec twardych faktów. Również wobec bohaterów, bo czasem powiedzą coś, czego napisać nie wolno, bo mogłoby to ich skrzywdzić, albo zatruć życie w miejscu, w którym mieszkają. Słowem - reportaż zawiera w sobie wiele obostrzeń, do których się stosujesz w ramach własnej uczciwości i rzetelności. W tym przypadku otrzymałam od wydawnictwa „Od Deski do Deski" fakty i usłyszałam: „Możesz z nimi'zrobić, co chcesz". Nie dostałaś akt sądowych, bo te sprawy nie znalazły swojego finału w sądzie. A zatem co? Dostęp do policyjnych śledztw? Nie. Na początku mnie to załamało. Policja w małych ośrodkach prowadziła oddzielne dochodzenia w sprawie zaginięcia czterech chłopców i te dochodzenia zostały zamknięte. Rozumiem, że policji niespecjalnie zależy na tym, żeby te sprawy ponownie rozgrzebywać. Zaczęłam więc pracę na własną rękę. Czytałam wszystko, co się ukazało do tej pory, rozma-| wiałam z Renatą Waligórską | z organizacji Missing Zaginieni, która zajmowała się tymi zaginięciami i nagle spostrze-! głam, że historia zaczyna mi i się układać. Pewnie, gdybym miała dostęp do akt, wniosłyby one coś nowego, ale to byłaby już inna książka. Mnie jednak nie interesowało samo ' dochodzenie, takie rzeczy opisywano już wiele razy. Z początku myślałam, żeby spróbować rozgryźć tę tajemnicę od strony samych chłopców, ale przecież nie mamy pojęcia, gdzie oni teraz są, czy w ogóle gdziekolwiek są. Zdecydowałam więc zająć się tymi, którzy byli najrzadziej opi-| sywani. Czyli rodzicami „marcowych chłopców", jak ich nazwały media, bo cała czwórka przypomnę, zginęła w marcu 1998 i 1999 roku. Rodzice pokazali się w filmiku dokumentalnym na ten temat. Czytałam ich listy, badałam efekty spotkań z jasnowidzami, czytałam materiały, jakie trafiły do organizacji Missing Zaginieni, mniej znanej niż Itaka, ale działającej z dużą dynamiką. Wolonta-riuszka z Missing bardzo zachęcała, żebym pojechała do rodziców chłopców. Nie zrobiłaś tego. Dlaczego? Czuję tak wielką empatię z nimi, że choćby z tego powodu o pewnych rzeczach nie mogłabym napisać. Pomyślałam, że "jeśli trochę od nich odejdę, to opowieść stanie się bardziej uniwersalna. Liczby są nieubłagane. Statystyki podają, że jeśli w pierwszym miesiącu zaginiony się nie znajdzie, to później szanse maleją Reportaż, choć przefiltro-wany przez wiedzę, doświadczenie i wrażliwość reportera, opowiada prawdę o rzeczywistości. Jaką prawdę pokazuje „Równonoc"? Tych prawd jest wiele. Po pierwsze, jest to opowieść o stracie. Ale czy do końca? W przypadku zaginięcia nie można przeżyć żałoby, bo nie wiadomo, czy się ma do niej prawo i czy nie będzie ona zdradą w stosunku do zaginionego dziecka. Nie żałoba, nie pogrzeb. Ani żałoba, ani pogrzeb, bo właściwie wypadałoby cały czas czuć nadzieję; kocha się dziecko. Opowiadam o strasznej huśtawce, na której siedzą rodzice zaginionych dzieciaków. Jedna z kobiet, której dziecko zaginęło, mówiła o tym, że budzi się jednego dnia i czuje spokój, nadzieję, bo „przecież bym poczuła, gdyby nie żył", ale drugiego dnia po obudzeniu ogarnia ją czarna rozpacz i chciałaby wiedzieć: „w te, albo wewte". Po czym łapie się na myśli, że „wewte" może oznaczać, że chciałaby, aby jej dziecko nie żyło. Od tego napięcia można oszaleć, ono rozwaliło niejedną rodzinę. Twoja bohaterka, mama Szymona, idzie na policję zgłosić zaginięcie syna; policjant puszcza perskie oko. mówiąc, że chłopak pewnie został na noc z dziewczyną i nie ma się czym przejmować. Zderzyłaś to ze sceną, kiedy na policję udaje się jego ojciec i w poważny sposób zostaje potraktowany. Bo w tych historiach chciałam też opowiedzieć trochę o kobiecości i męskości. Rozmowa na policji była zderzeniem prywatności z instytucją. Prywatnością w Polsce tradycyjnie zajmują się kobiety, instytucję na ogół reprezentują mężczyźni. Zatem z tą instytucją łatwiej się porozumieć ojcu zaginionego dziecka, niż matce. To krzywdzące, niesprawiedliwe, w takiej sytuacji łatwo przypiąć kobiecie łatkę rozhisteryzowanej mamuśki. Ile więc w Twojej książce jest faktów, a ile przypuszczeń? Fakty dotyczą historii zaginięć chłopców. Ich rodziny -postaci matki, ojców polepiłam źe świadectw osób, z którymi rozmawiałam. W recenzjach pojawiły się zarzuty, że wymyśliłam sobie postać jednej osoby - nie powiem, kogo, żeby nie spoilerować - która łączy postaci wszystkich marcowych chłopców. Aleja tej postaci sobie nie wymyśliłam. Był ktoś, kto miał kontakt przynajmniej z dwójką marcowych chłopców i miał dużą sposobność kontaktować się z pozostałą dwójką. To oczywiście nie czyni z tej osoby sprawcy, ale mój detektywistyczny umysł bardzo pociągała możliwość, że jest ktoś, kto znał przynajmniej dwie ofiary, a kogoś takiego zwykle szuka się przy seryjnych zabójstwach. Faktem jest, że ktoś taki istnieje, że ciążą na nim różne oskarżenia, że przerzucano go z miejsca na miejsce i że został w końcu odsunięty od pracy z dziećmi. Jak już mówiłam, policja trak- towała te sprawy oddzielnie. Weź pod uwagę, że były to jeszcze czasy właściwie przedintemetowe. Sprawy połączyli dopiero, całkiem niedawno, wolontariusze z organizacji Missing Zaginieni, bo rzuciły im się w oczy podobieństwa między tymi zaginięciami. Kilka miesięcy temu wysłali list do ministra sprawiedliwości z prośbą o oddanie tej sprawy do policyjnego Archiwum X. Na razie jednak nie ma konkretnej odpowiedzi. Myślisz, że Twoja książka mogłaby stać się takim impulsem. aby policja wróciła do sprawy zaginionych chłopców? Dobrze by było. Bardzo bym chciała, żeby te sprawy trafiły do Archiwum X, bo miałyby szanse na jakieś rozwiązanie. Na ile to. czego nie wiedziałaś, te wszystkie białe plamy wtych historiach, zama-lowywałaś czysto literackimi opisami? Pewnie wiesz, że czasem są rzeczy, które praktycznie same się piszą i chwilami ta książka sama się pisała. Z drugiej strony bardzo mnie to emocjonalnie wyczerpywało. Żeby się odgrodzić od tych emocji, stworzyłam fikcyjną postać, która w książce nie odzywa się ani razu - to dziennikarka, może pisarka, która słucha moich bohaterów. Pozwalałam im powiedzieć tylko tyle, ile chcą jej powiedzieć; nie wchodziłam w ich głowy. Sytuacja fikcyjna, ale prawdopodobna, bo sama też byłaś dziennikarką. Wiem, jak tego rodzaju rozmowy wyglądają. Można być najnormalniejszą rodziną pod słońcem, ale pewnych rzeczy się nie przewidzi i się nim nie zapobiegnie Dla mnie to bardzo bolesna książka i to z kilku powodów. Oto został złamany porządek świata - być może mamy w genach to. że łatwiej jest nam sobie poradzić z tym. że pierwsi z tego świata odchodzą rodzice, a nie dzieci. Druga rzecz to właśnie żałoba, której nie można odbyć. Interesował mnie świat, który dla tych kilku rodzin został wybity ze swoich kolein. Wrócę tu do kryminału, od którego rozpoczęłyśmy tę rozmowę. Kryminał to gatunek, który przywraca porządek świata. Jest zakłócenie, czyli zbrodnia, szukamy winnego, który zostaje ukarany. Świat symbolicznie zostaje poukładany na nowo. W przypadku „Równonocy" brak tego poukładania. Czytelnik zostaje z takim samym niedosytem jak bohaterowie. Nie przywróciliśmy porządku. A co więcej, zostajemy ze świadomością, że pewnym tragediom nie da się zapobiec. Można być najnormalniejszą rodziną pod słońcem, ale pewnych rzeczy się nie przewidzi i się nim nie zapobiegnie. „Pani też nie jest bezpieczna, tylko tego pani nawet nie wie" - mówi jedna z Twoich bohaterek. Brzmi złowrogo. Zdanie jest autentyczne, pochodzi z wypowiedzi osób, których dotknęło podobne nieszczęście. Oni zresztą tego nie muszą mówić, są żywym dowodem na to, że nie panujemy nad wszystkim. Może właśnie dlatego inni zaczynają ich unikać. No właśnie, pokazujesz również, jak w tym nieszczęściu reaguje otoczenie. Ludzie, dopóki można pomóc, pomagają. Rozwieszają plakaty, pocieszają, współczują. Ale mijają miesiące i okazuje się, że dziecko ciągle się nie odnalazło. I wtedy myślą sobie: ..A może to jest zaraźliwe'? Tak! Rodziny, których dzieci zniknęły, stają się zakłócę- Glos Dziennik Pomorza Piątek, 2.11.2018 Anna Fryczkowska: Moja książka „Równonoc" to opowieść o stracie. Ale czy do końca? niem we wszechświecie. Po dzieciach ani widu, ani sły-chu, więc może to nie los, lecz ci rodzice byli winni? Może to w nich coś tkwi? Tego rodzaju myślenie też się w ludziach pojawia, więc, kiedy spotykają rodziców w mieście, na ulicy, przechodzą na drugą stronę, nie patrzą w oczy, udają, że nie widzą, nie znają, zmieniają sklep, żeby kupować gdzie indziej. To jest straszne. Oczywiście ci rodzice też żyją cały czas w poczuciu winy, zastanawiają się, co jeszcze mogli zrobić, co mogli zrobić lepiej. Rodzice, którzy stracili swoje dzieci a w tym wypadku chyba trzeba tak powiedzieć, bo dzieci nigdy się nie odnalazły, wciąż żyją nadzieją? I jaka jest to nadzieja - taka. że kh dzieci się odnajdą, czy - że oni sami dowiedzą się prawdy, jakakolwiek by ona nie była? I jeszcze - kiedy ta jedna nadzie-ja zmienia się w tę drugą? To nie jest proces jednoznacznie określony. Jest różnie. Część czeka do tej pory, część mówi: „Żebym chociaż ciało znalazła". Zdarza się, że rodziny dokonują choćby symbolicznych pogrzebów, stawiają pusty grób. A jeśli czekają, to w jaki sposób? Pokój dziecka staje się sakralną, nienaruszalną sferą w mieszkaniu? Jest tyle sposobów, co ludzi. Często te pokoje zostają nienaruszone. To ze strony rodziców symboliczne dochowywanie wierności dziecku, wierze, że ono wróci. Pojawiają się nawyki: chodzenie w miejsce, gdzie ostatni raz widzieli syna czy córkę, albo powtarzanie czynności, jakie się z nimi robiło. Jeśli na przykład kupowało się dziecku jakiś rodzaj batoników czy jogurtów, to dalej się je kupuje. W te rytuały ludzie wtłaczają swoje skomplikowane emocje. Czasem to trochę pomaga. Przychodzi taki moment kiedy nadzieja umiera? Pewnie z czasem jest mniej żywa, mniej widoczna, ale ciągle jest. Nawet w zdaniu: „Chciałabym chociaż ciało znaleźć" pojawia się to „cho- ciaż", więc w podtekście słyszymy: „Ale wolałabym odnaleźć go dorosłego". Konstrukcja „Równonocy" opiera się na różnych fazach tej nie żałoby, jaką przeżywają rodzice. Na ile one różnią się od rzeczywistej żałoby? Psychologia rozpisuje fazy żałoby w mniej lub bardziej przybliżony sposób, ale w tym przypadku jeszcze trudniej to sklasyfikować. Ja je sobie rekonstruowałam na własny użytek z tego, co opowiadali mi ludzie. Można je podzielić na: oczekiwanie, złość, nadzieję, rozpacz, znów nadzieję, wściekłość zarówno na zaginionego, jak i na małżonka, który czegoś nie zrobił, wściekłość na siebie, na instytucje, które zawsze robią za mało, bo można zrobić więcej. Te fazy się przeplatają, mieszają. Policja w końcu też wymięka. Statystyki podają, że jeśli w pierwszym miesiącu zaginiony się nie znajdzie, to później szanse maleją. Zdarzają się przypadki, kiedy ktoś odnajduje się po latach, ale liczby są nieubłagane: pierwsze dwa tygodnie, pierwszy miesiąc - w tym czasie znajduje się ponad 90 procent zaginionych. Często rodzeństwo już nie wytrzymuje, bo zaginione dziecko staje się ważniejsze niż te, które siedzą dookoła stołu. Znam historię rodziny, w której zaginął chłopiec, młodszy niż dzieci rodziców z mojej książki. Ci rodzice przeszli podobną drogę, zresztą wszyscy przechodzą podobną, jeśli chodzi o drogę poszukiwań. Ale ci na poszukiwania wydali fortunę, zastawili dom, mają na głowie komornika. Rodzina za chwilę nie będzie miała gdzie mieszkać i dalej szuka dziecka. Jeśli więc pytasz o nadzieję, to tutaj ona jest. Nielogiczna, nieracjonalna, czasem niszcząca. Historia, jaką napisałaś, zaczyna się w momencie zrównania dnia z nocą. Dła matki obie te pory zlewają się w jedno. Ponieważ matka nie śpi. Czeka. Ciśnie mi się na usta: „Kto z rodziców tego nie przeżył"? Wydaje mi się, że wszyscy to przeżyli, albo przeżyją. Czekasz na dziecko, które wróci z imprezy, czy z wycieczki, bo z jakiegoś powodu nie możesz się z nim skontaktować. Tak, to nas wszystkich dotyczy. Dlatego stworzyłam i taką bohaterkę, która w podobny sposób straciła jednego syna i teraz się trzęsie o drugiego. Myślę sobie, że takim trzęsieniem się można tego dzieciaka zadusić. Złamane po takiej stracie serce rodzica ma szanse się skleić? Też zadawałam sobie to pytanie i szukałam odpowiedzi dla moich bohaterów. Stosują oni bardzo różne sposoby. Można by je podsumować jednym zwrotem: „Żyjemy dalej". Ale jak żyć dalej, kiedy świat się zawalił? Wypłakali wszystkie łzy. wyczerpały ich silne emocje, doszli do ściany. Do pustki i jak piszesz, w końcu ta pustka osiąga dojrzałość. Co to oznacza? Nadchodzi taki moment, kiedy człowiek z powodu wszystkich sprzecznych uczuć, jakie nim miotały, czuje się tak wyłomotany, że powoli zaczyna je od siebie odłączać. Trudniej wtedy kochać, tęsknić, nienawidzić, bo jest się trochę gdzie indziej, obok. Z jednej strony można by się cieszyć, że nasz organizm sam broni się przed tym. co nas niszczy. Nasz organizm jest silniejszy, niż nam się wydaje, to prawda. Strategie, jakie przyjmuje nasz umysł, żeby przetrwać, też są niezwykłe. magazyn Jakie sposoby mają rodzice. których dzieci zaginęły, na przetrwanie, na dalsze życie? Mówiłam o symbolicznym pogrzebie - ponieważ nie ma ciała, rodzice starają się pochować rzeczy, które należały do dziecka i zrobić taką ceremonię, w której ludzkość od tysiącleci uczestniczy, żeby w sobie zakończyć ten etap i wejść w nowy. Chcą iść dalej, bo jeszcze mają dla kogo żyć. Inni - i również o tym piszę, pokazując bohatera, którego lubię i podziwiam za stoicką postawę - zaczynają myśleć, że to dziecko zostało im podarowane. Miało go nie być, ale się urodziło w wyniku mało prawdopodobnego zbiegu okoliczności, wobec tego całe te czternaście lat, kiedy z dzieckiem byli, traktują jako podarunek od Boga. W ten sposób oswajają stratę: zamiast ją rozpamiętywać, pamiętają dar. Inaczej w takiej sytuacji cierpią kobiety, inaczej mężczyźni i też to pokazujesz. Kilka osób zwróciło mi na to uwagę. Tyle że wcale nie miałam takiego zamiaru. Być może różnica w opisie wynika z tego, że płacząca na wizji matka występuje częściej niż płaczący ojciec; społeczeństwo bardziej pozwala nam, kobietom na publiczne okazywanie emocji. Od facetów wymaga się, żeby byli twardzi, byli opokami, więc myślę, że musi im być jeszcze trudniej. Muszą sobie poradzić w środku, a na zewnątrz pokazywać spokojną twarz. To jest też pytanie o kondycję rodziny, która doświadcza takiej straty. Co się dzie-je z małżeństwem, z rodziną? Jeśli małżeństwo popadnie we wzajemne oskarżenia: „To twoja wina", o co jest bardzo łatwo, to związek się kończy. Łączy ich tylko poszukiwanie dziecka. Obrzucają się wzajemnie oskarżeniami i nie są już w stanie ze sobą żyć. Jeśli uda im się w to nie wpaść, wychodzą z takiego doświadczenia silniejsi jako związek. Powód jest prosty: nikt inny nie jest w stanie ich zrozumieć, więc zostają swoimi najbliższymi powiernikami. Niosą ciężar, który mogą zrozumieć jedynie inni rodzice zaginionych dzieci. Co w tym dramacie utraty dziecka jest najgorsze? Niełatwo na to pytanie odpowiedzieć. Może to jest tak, jak napisałam na końcu książki, a co już zacytowałaś - że nikt z nas nie jest bezpieczny. Nie ma sposobu, nie ma takiej metody zaklinania rzeczywistości, żeby jeśli los, opatrzność, Bóg, siły natury, przypadek, w zależności, w co lub kogo wierzymy, więc jeśli ktoś 19 tam lub coś się uprze, nieszczęście się wydarzy. W życiu wiele zależy od nas samych, ale są też rzeczy, które od nas nie zależą. Kiedy sobie to uświadomimy, pojawia się strach. Strach?! A nie? Ja pisałam tę książkę w strachu. Można budować najnormalniejszą, najszczęśliwszą rodzinę, wedle wszystkich przepisów, jakie istnieją na niebie i ziemi. Cudowny mąż, dwójka dzieci, spokojne życie. Tacy są moi bohaterowie. I co? Nie udało im się zakląć rzeczywistości. Pojawia się więc strach. W tobie nie? Jeśli wiem, że są rzeczy, na które nie mam wpływu, to mnie hartuje i pojawia się spokój. Wybieram akceptację rzeczywistości jakakolwiek by ona nie była. Z pełną świadomością, że już ży-jąc-tracimy życie. Uwielbiam to zdanie. Domyślam się. że książka profesor Marii Janion o tym tytule jest G znana. Jeśli więc wiemy, że tak jest to może łatwiej poradzić sobie ze stratą? Dobrze byłoby przejść z etapu strachu w etap spokoju, oddzielić, ile ode mnie zależy, a ile nie. Jeśli dojdę do tego etapu, to będę zadowolona. Na razie wiem, że życie jest nieprzewidywalne, więc nie jestem bezpieczna. Jak myślisz, co się stało z tymi chłopcami, którzy zagi-nęłi? Nie przestaję o tym myśleć. To mogło być działanie jakiegoś seryjnego mordercy pedofila, który po roku, bo rok później te zaginięcia ustały, przeniósł się w inny region Polski, albo wyjechał za granicę. Czasem myślę, że marcowi chłopcy gdzieś tam siedzą wszyscy razem, uwięzieni, i czekają na swój czas. Mimo wszelkich podobieństw zaginięcia mogły być też niezależne od siebie i spowodowane choćby utonięciami czy ucieczkami, takimi na dobre. A może być też tak, że marcowi chłopcy nie żyją. „Równonoc", Anna Fryczkowska, 2018. Dramat rodziców, których dzieci zniknęły. Wydawnictwo: Od deski do deski 20 magazyn Głos Dziennik Pomorza Piątek, 2.11.2018 Postawiłem pomnik na kazachskim stepie swojej mamie i trzem braciom Z sąsiadami, z którymi żyłem na zesłaniu. Zgodnie z tamtejszym zwyczajem zrobiłem na cmentarzu poczęstunek Alicja Zielińska azielinska@poranny.pl Ośmioosobowa rodzina Poznańskich, jak tysiące innych Polaków w 1940roku. została wywieziona do Kazachstanu. Wróciła tylko babcia i trzech wnuków. W1991 roku Edward Poznański, który jako 9-latek trafił na zesłanie, pojechał znowu na Syberię i postawił pomnik swojej mamie i trzem braciom, którzy tam zmarli. Zawsze w Dzień Wszystkich Świętych wszystkie moje myśli są przy nich, wspomnienia napływają, łzy same lecą z oczu. Zresztą co tu mówić, ja się za nich stale modlę, codziennie różaniec odmawiam, trzyicztery części nieraz - mówi łamiącym się głosem Edward Poznański i zaczyna swoją bolesną opowieść. - Urodziłem się 13 października 1930 roku w Wasilkowie. Mieszkaliśmy w tym samym miejscu, gdzie teraz, tylko że to był szerszy plac. W1939 roku zdałem do trzeciej klasy, ale na rozpoczęcie kolejnego roku szkolnego wybuchła wojna. 25 października przyszli do na-> szego domu w nocy enkawudziści. Powiedzieli, że ojciec ma broń. Ojciec zaprzeczył, ale nic to nie pomogło, nawet niczego nie szukali. Aresztowali ojca za to, że był przewodniczącym Związku Narodowego w Wasilkowie, a tak naprawdę dlatego, że był Polakiem. 13 kwietnia 1940 roku przyszli po nas. Też w nocy. Wszedł enkawudzista z pomocnikami, był Żyd i Polak. W pierwszej chwili ten enkawudzista spojrzał na naszą gromadkę i mówi do swoich kamratów, że to jakaś pomyłka: sześcioro ma- łych dzieci, stara babciaimama. Najmłodszy braciszek miał wtedy zaledwie roczek, reszta braci: trzy lata, pięć, siedem, ja dziewięćinajstarszyjedenaście. Aten bezczelny sąsiad, Polak odpowiedział, że to żadna pomyłka i jeszcze dodał: zło trzeba wyrwać z korzeniami. Po wojnie uciekł na Ziemie Odzyskane, nie pokazał się tutaj. Tyle co, że pozwolili nam przyszykować jedzenie. Mama rzuciła się gotować mięso, mieliśmy akurat świeżą cielęcinę, babcia pakowała rzeczy. Jechaliśmy 24 dni, aż dotarliśmy do Pawłodaru, a potem barkami popłynęliśmy do Irty-szyska. Tam załadowano wszystkich na ciężarowe samochody i powieźli dalej. Był początek maja, na polach już nie było śniegu, ale przy chałupach jeszcze leżał, wysoko prawie na metr. Parę dni koczowaliśmy pod gołym niebem. Bardzo się przydały chodniki, które mamusia zabrała przezornie z domu. Potem zaczęli nas segregować do różnych sowchozów. My trafiliśmy do takiego, gdzie stały chałupki tak prymitywne, że pożal się Boże,bez podłóg, okienka malutkie, bez szyb. Dorośli zaczęli stawiać piece. Raz na pięć dni przywożono żywność: chleb, mąkę i pamiętam, nawet cukierki. Ale tak było tylko na początku. Potem wszyscy musieliiść do pracy, dzieci także, bo inaczej nie dawano przydziału najedzenie. Ja chodziłem na wypasy bydła, a mama ibab-cia zajmowały się krowami, miały pod opieką po 15 krów, musiały je doić, paść. Młodsi bracia zostawali sami, bez żadnej opieki. Najgorzej było zimą. Mam w pamięci tala obrazek. Zaczął padać śnieg i krowy rozbiegły się w różne strony. Mamusia pobiegła za stadem, ale nie dałaradyjeprzypędzić. Bardzo się zmęczyła, ledwie żywa wróciła do chałupy. Ja z bratem To był wzruszający moment. Stoję przy pomniku swoich bliskich w suworowskim sowchozie w 1991 roku ruszyliśmy szukać tych krów. Goniłem po śniegu na bosaka, w krótkich spodenkach, wreszcie dopadłem do jednej, wskoczyłem nagrzbietichociaż stopy trochę ogrzałem. Znowu jak na-stawałburan, to tak wiało, że nie było widać nic na krok. Ludzie błądzili w śniegu, padali w zaspy nawet kilka metrów od domu i zamarzniętych odnajdywano wiosną, jak śnieg odtajał. Wiało tak po kilkanaście dni bez przerwy. A gdy już zelżałtenbu-ran, to musieliśmy krowy gonić do pojenia dwa kilometry dalej, bo studnia była zasypana. W1941 roku, kiedy wybuchła wojna sowiecko-niemiecka, trochę nam się poprawiło. Ogłoszono amnestię, mogliśmy się przesiedlić. Z UNRY przychodziły nawet paczki. Ale trwało to krótko i znowu wróciła zesłańcza gehenna. Najtrudniej mówić o śmierci bliskich. Pan Edward z trudem wraca do tych wspomnień. Pierwszy zmarł najmłodszy braciszek Zygmuś, w 1942 roku zachorował na odrę. Został nawet pochowany w trumience, bo jeszcze były dostępne. Wiosną 1943 roku zachorowała mama. Pamiętam, jąknie miała siły iść, pomagałem jej, wreszcie upadła i nie mogła wstać. Pobiegłem, by ktoś ją przywiózł, ale żywa do domu nie dojechała, zmarła w drodze. Była akurat Wielkanoc. Pochowaliśmy ją już bez trumny, bo nie było desek. Potem zachorowali bracia Antoś i Janek. Wzięli ich do szpitala. Babcia chodziła odwiedzać. Nazbiera trochę ziaren zboża w polu, zmiele, upiecze jakiegoś placka i niesie wnukom. Chłopcy narzekali, że im zimno, babcia chciała zanieść koc, ale lekarz powiedział, że nie trzeba, bo następnego dnia ich Wypiszą do domu. A rano już obaj nie żyli. Zaprzęgłem woły i zabrałem ich. Wykopałem z babcią dół i pogrzebaliśmy ich sami. Najstarszy brat był narobotach. Zostaliśmy już tylko we trójkę z babcią: ja, Piotr i Edek. Najgorszy był 1943 rok. Nic nie mieliśmy do jedzenia. Panował straszny głód. Cudem tylko przeżyliśmy. Tak trwało do 1946 roku. Jak przyjechaliśmy do Polski, to zaczęła się znowu tułaczka. Tu w Wasilkowie nic nie było, na budowę nie dawali pozwolenia. Pojechaliśmy na wieś do kuzyna i pracowaliśmy za parobków, każdy u innego gospodarza. O trzeciej rano musiałem wstawać, by wygonić krowy na pastwisko. Jeszcze przez wiele lat miałem drugą Syberię. Czas mijał. Pan Edward cały czas myślał o swoich bliskich, którym nie dane było wrócić do domu. Kiedy wreszcie pojawił się sprzyjający moment, postanowił, że musi postawić im pomnik w kazachskim stepie, gdzie oddali życie. - Zanim to się stało, poruszyłem niemal niebo i ziemię -uśmiecha się pan Edward.—Pisałem nawet do samego Breżniewa. Oczywiście nie dostałem żadnej odpowiedzi z Moskwy. Na podwórzu u Susienowa Mamieta, Turka, z którym mieszkaliśmy od 1940 do 1946 roku Odesłali mój list do ambasady radzieckiej w Warszawie i sprawa utknęła w miejscu. Zwróciłem się więc z prośbą do MSW o wydanie pozwolenia na wyjazd do Kazachstanu, żeby odwiedzić cmentarz, gdzie pogrzebani są mamusia i trzej bracia. Odpisano mi, że moja prośba będzie rozpatrzona po wypełnieniu kwestionariusza i dostarczeniu zaproszenia. Napisałem do premiera, że jestem niewykształcony, ale nie taki głupi za jakiego ma mnie minister. Przecież zmarli bracia i mama nie wystawią mi zaproszenia. To było pod koniec lat 80., w Związku Radzieckim trwała pierestrojka, do władzy doszedł Gorbaczow. Dostałem wezwanie do wydziału paszportów w Białymstoku. Naczelnik wydziału mówi: - Panie Poznański, a dlaczego pan jeździł po paszport do Warszawy? To ja zdzi-wionypytam: -Agdziemamsię starać? Nieboszczyki mi zaproszenia nie wystawią. Naczelnik dał kartkę, długopis i kazał wszystko opisać. Zapewnił, że z ich strony nie ma żadnych przeszkód. Po pół roku dostałem odpowiedź, że potwierdzają, iż w latach 1940 - 1945 zmarli w Kazachstanie Kazimiera Poznańska - moja mama i trzej bracia wymienieni kolejno z imienia. Mogłem już udać się do Kazachstanu. Moja walka o to trwała kilka lat. Miałem taką nieodpartą chęć, żeby postawić pomnik, że nie ustępowałem. Wiedziałem, że muszę to zrobić, to jest mój obowiązek. Myślę, że ci wszyscy urzędnicy, do których się zwracałem, z czasem mieli mnie dość. Jak opowiadałem, że ojciec został aresztowany przez NKWD, a nas małe dzieci wywieźli na Syberię i sześć lat tam cierpieliśmy głód i poniewierkę, to czułem, że oni się bali tego wszystkiego słuchać. Ja natomiast niczego się nie bałem. A co mogli mi zrobić? Zamknąć do więzienia? Nie miałem nic do stracenia. Po tym wszystkim czego doświadczyłem, nic mi już nie było straszne. - Zanim postawiłem pomnik w Kazachstanie, to ze cztery razy tam jeździłem. To były całe wyprawy - dodaje pan Edward. - Nie liczyłem czasu, wsiadałem w pociąg i jechałem. W sowchozie, gdzie byliśmy na zesłaniu, przyjęli mnie bardzo serdecznie. Odnalazłem znajomych. Chciałem zakwaterować się w hotelu robotniczym, ale oni nie chcieli słyszeć, jedna rodzina zaprosiła mnie od razu do siebie. Traktowali jak kogoś bliskiego. Biednie tam ludzie żyją, ale są bardzo życzliwi, dzielą się wszystkim. Kawałek słoniny, trochę mąki, woda i już placek gotowy. Okazali pomoc we wszystkim. Przewodniczący sowchozu pomógł w załatwieniu pomnika, zrobiono go aż w Omsku, to 300 kilometrów stamtąd, z marmuru, porządny. Sowchoz sfinansował cały transport. Mogił mamusi i braci nie odnalazłem, nie zostało po nich śladu, ale razem ze znajomymi z sowchozu ustaliliśmy miejsce, gdzie byli pochowani i tam w symbolicznym miejscu postawiłem pomnik. Na tablicy kazałem umieścić napis: Kazimiera, Józef, Jan, Antoni i Zygmunt Poznańscy, zmarli w latach 1941 -1945. Żyliście niedługo, cierpieliście wiele, spoczywajcie z Bogiem, drodzy anieli. Edward i Piotr z rodzinami. Suworowsk, 2 października 1991 r. Na pomniku dodano imię ojca. Po aresztowaniu w październiku 1939 roku Józef Poznański zaginął bez wieści. W 1989 roku rodzina dostała pismo, że został zrehabilitowany, a jego nazwisko znajduje się na liście białoruskiej, prawdopodobnie został zamordowany wraz z innymi jeńcami w obozie w Charkowie. ©® Głos Dziennik Pomorza Piątek, 2.11.2018 magazyn 21 Petarda, czyli Paweł Fajdek (prawie) bez tajemnic Marta Zalewska marta.zalewska@pomorska.pl Rozmowa Z Pawłem Fajdkiem. medalistą w rzucie młotem o pierwszej „połenionej" książce Nie za wcześnie na książkę? Jest pan sportowcem w sile wieku, przed panem jeszcze przynajmniej jeden cel do zdobycia - olimpijskie złoto, a tu książka. Gdybym napisał autobiografię, to na pewno byłoby za wcześnie, ale to książka zupełnie inna. O mnie, oczywiście, że o mnie, ale nie biograficzna. Najkrócej określiłbym ją „jak bawię się sportem", ale tytuł musiał być jeszcze krótszy, więc jest „Petarda". To jest zbiór anegdot i - mam wrażenie - naprawdę niezwykłych historii z mojego życia. Nie tylko już z czasów kariery, choć sportu jest w tej książce naprawdę dużo, ale także z dzieciństwa. A ponieważ mam zamiar napisać w życiu trzy książki... Iłży?! Pierwsza już jest. Drugą, mam nadzieję, napiszemy za dwa lata po igrzyskach olimpijskich w Tokio i chciałbym, żeby miała roboczy tytuł „Do trzech razy sztuka". A trzecia zacznie powstawać dzień po zakończeniu kariery. Też ma roboczy tytuł? Tak. „Cała prawda o lekkiej atletyce". Uuuu. to niektórzy nie będą mogli pewnie spać spokojnie. No pewnie nie! To naprawdę temat na później. Z pewnością jest wiele rzeczy, które można opisać i które zadziwią kibiców naszej dyscypliny. Jest pan po sezonie, który możemy nazwać średnio udanym, czy jednak dobrym? Oczywiście, mierzyłem wyżej/dalej, zwłaszcza jeśli chodzi o odległości. Cóż, ze zdrowiem czasem się nie wygra. Miałem trochę problemów, straciłem przez to trochę czasu i nie wróciłem do pełnej dyspozycji. Spokojnie, jeszcze przede mną sporo sezonów. Największym tegorocznym osiągnięciem jest srebro Mistrzostw Europy. 5a-mo srebro może nie jest zdziwieniem, ale to. że przegrał pan z innym polskim zawodnikiem już może zaskakiwać. Zaraz, zaraz! Wojtek Nowicki od lat jest w światowej czołówce, robi szybkie postępy i porażka z rum nie jest jakimś powodem do wstydu. Zdarzało się już przecież, że Wojtek był wyżej ode mnie. Poza tym mam świadomość tego, że nie byłem w tym sezonie sobą i mam spore rezerwy. Mam nadzieję, że gdy pogadamy za rok po Mistrzostwach Świata w Katarze będę miał już cztery złota. Przywiązuje się p do tych medali? Gdybym poprosiła o pokazanie jakiegoś szczególnego to dałoby się go szybko odszukać? Pewnie. W moim rodzinnym domu, gdzie dzisiaj mieszka mój ojciec, w salonie jest nad kanapą gablota - tam wszystkie wiszą. Oczywiście tylko te najważniejsze są na wierzchu, bo w sumie sporo ich; reszta też jest łatwa do znalezienia, mój tata o to dba. To ile tych medali jest? Oj nie wiem, ale dużo. Najważniejsze, że z uniwersjady są cztery złote, z Mistrzostw Świata trzy złote, a reszta bę- dzie tam później. Chciałbym skompletować kiedyś tylko złotą gablotę. Ten z Pekinu też jest? Wiadomo! To jak to z tym medalem było? Teraz, po latach, może pan wszystko szczerze opowiedzieć. Ale ja już opowiedziałem szczerze, chociażby w „Petardzie". Nie ma w tej historii, która przyczepiła się do mnie i pewnie już nigdy się nie odczepi, niczego sensacyjnego, poza tym, że nie pierwszy i nie ostatni raz w życiu wykazałem się bałaganiarstwem. Mistrz się bawi. złotem płaci. To było jednak lepsze wytłumaczenie. Lepsze, lepsze, ale niestety nieprawdziwe. Dwa lata po Pekinie będąc w Tajpej zrobiliśmy materiał wideo, w którym próbowałem zapłacić złotym medalem uniwersjady za kurs taksówką. Nie przeszło, w tamtej części świata jednak pieniądze cenią wyżej, niż medale. Opisał pan dokładnie tę historię w ..Petardzie'? Pewnie, przecież wtedy stałem się celebrytą (śmiech), a moje nazwisko trafiło na łamy gazet na całym świecie. Jestem przekonany, że sporo ludzi wtedy dowiedziało się, że jest coś takiego, jak rzut mło- tem. I jest taki facet, co kilka godzin po zdobyciu mistrzostwa świata zgubił medal. Na szczęście tylko na chwilę. Przeglądałam pana książkę i powiem tak; wesoło macie w tej lekkiej atletyce. I to jak! Generalnie lekkoatleci to weseli ludzie. Lubimy się śmiać, lubimy żartować i lubimy wikłać się w momentami przedziwne sytuacje. Ale mamy też umiejętność wychodzenia z nich w taki sposób, że później się z tego możemy śmiać. Jak chociażby z tej sytuacji ze zgubionym medalem? Dokładnie. Na pewno z tej książki czytelnicy dowiedzą się rzeczy, o których nigdy nie słyszeli. Dowiedzą się też tych, o których słyszeli, ale niekoniecznie prawdę. Uwierzą panu? Sądzę, że tak, bo w książce nie unikam też trudnych momentów, które na pewno wygodniej byłoby zapomnieć. Tu jest sto procent prawdy i nie ma żadnej ścierny. Te trudne momenty, to... A mówiła pani, że pani czytała. Medal w Pekinie raz. bójka we Francji dwa? Chociażby. Bójka, do której doszło oczywiście nie z mojej winy, ani z winy nikogo z naszej ekipy. To była chwila, w której wszyscy wiedzieliśmy, że musimy zareagować, bo jednej z naszych koleżanek może stać się potworna krzywda. Wyszliśmy z niej bez szwanku, chociaż kilka godzin po tym zajściu obawiałem się, że w moim przypadku będzie inaczej. Przeszły panu wtedy przez głowę myśli o zakończeniu kariery? Na pewno przeszły wielu ludziom, którzy widzieli wtedy moją nogę. Nie wyglądało to dobrze, ale na szczęście zagoiło się na mnie wszystko, jak na psie. Jak na Coco. czy jak naChanef? Hahaha. Moje psy ran jeszcze w życiu nie miały i oby nigdy nic się im nie stało. Są oczkiem w głowie Pawła Fajdka? Oczkiem w głowie jest moja córeczka Laila. Ale psy oczywiście są pełnoprawnymi członkami naszej rodziny i uczestnikami naszego życia. Jeżdżą ze mną na obozy, czasem na starty. Prezydent Lublina je dobrze zapamiętał. Na pewno. Przyjechałem na Mistrzostwa Polski do Lublina trochę za późno i przed ko- Paweł Fajdek - polski lekkoatleta specjalizujący się w rzucie młotem, najmłodszy w historii złoty medalista mistrzostw świata nferencją nie zdążyłem zostawić Coco i Chanel w hotelu. Poszły więc ze mną i... No, zostawmy to, być może ktoś będzie czytał ten wywiad przy śniadaniu (śmiech). Współautorzy książki długo musieli piana namawiać do jej napisania? Nie, decyzja zapadła podczas jednego spotkania, podczas uniwersjady na Tajwanie. To był mój ostatni uniwersjadowy start; usiedliśmy we trzech, żeby chwilę pogadać, a ja opowiedziałem kilka śmiesznych historii. Chłopaki mówią - Paweł, kurde, trzeba to opisać. No i opisaliśmy. Miał pan czas. żeby się w tę książkę zaangażować na poważnie? Sam proces tworzenia książki był prześmieszny. Siedzieliśmy wieczorami na balkonie hotelu w Portugalii, gdy byłem tam na zgrupowaniu i zaśmiewaliśmy się do łez przy kolejnych historiach. Dla mnie to była kapitalna zabawa, gdy przypominałem sobie różne wydarzenia. I z każdą kolejną godziną obawiałem się, że nie wystarczy nam stron w książce na zmieszczenie wszystkiego. Ale trochę przebraliśmy, wybraliśmy najlepsze i tak powstała „Petarda". Jeszcze przed drukiem pokazaliśmy tekst książki kilku osobom, ze świata lekkiej atletyki,-ale nie tylko. Dla mnie najlepszą oceną było to, że gdy dzwonili po przeczytaniu, to się śmiali. To nie ma być książka pouczająca, tylko rozweselająca. I mam nadzieję, że udało nam się właśnie taką napisać. Córka kiedyś ją przeczyta? Na pewno, jest w końcu moim największym kibicem. Ma swoją koszulkę z napisem „kibicuję tatusiowi". To jest mega fajne, że dziecko rozpoznaje mnie w telewizji i kibicuje. Zresztą nie tylko mnie, także wujkom i ciociom, których poznała przy okazji różnych spotkań i ich też kojarzy. Zawsze krzyczy i widać to, że już jest zarażona sportem. Kibicuje mi tak mocno, jak Sandra, moja partnerka. Partnerka, którą, jak czytałem w książce, zdobywał pan wrzucając do bagażnika. No metoda może rzeczywiście nie była do końca kon-wenq'onalna, ale jak się okazało później skuteczna (śmiech). To, że ja się umiem z tego śmiać to może nic nadzwyczajnego, ale to, że Sandra się z tego śmieje zasługuje już na najwyższe uznanie. ©® 22 REKLAMA nasze dobre Głos Dziennik Pomorza Piątek, 2.11.2018 008693383 jj nasze dobre Oddaj głos na swojego kandydata , . K|f\r £ wyślij SMS pod nr 72355 (koszt2f46złzVAT)0 treSCK NUD Mecenas: w0»a i J Pomorze Zachodniopomorskiego : * Zachodnie Wyposażenie gastronomii i pralni SUMA korzyści Działamy na wielu płaszczyznach związanych z gastronomią i higieną, Głównie skupiamy się na realizacji inwestycji od projektu do oddania kuchni pod klucz. - wyposażenie i obsługa gastronomii, - systemy utrzymania higieny, - wyposażenie i obsługa profesjonalnych pralni, - serwis gwarancyjny i pogwarancyjny. Podejmujemy się profesjonalnej i kompleksowej obsługi w zakresie: - konsultacji inwestycji i doradztwa, - projektowania technologii, - instalacji i uruchomienia urządzeń, - szkolenia personelu. ^5) suma i GASTRONOMIA* PRZEMYSŁ SPOŻYWCZY • PRALNIŁ JOMIA • PRZEMYSŁ SPOZYWCZY • PRALNIE • PROJEKTY TECHNOLOGICZNE SUMA ul. Morska 44, Koszalin tel. 94 341 53 32 e-mail: biuro@sumaservice.pl, www.sumaservice.pl REKLAMA nasze dobre Oddaj głos na swojego kandydata wyślij SMS pod nr 72355 (koszt 2,46zł z VAT) ' * Lr, fU wĘwm Mecenas Marszałek Województwa Zachodniopomorskiego Pomorze Zachodnie Darmowa o ms ■ mm ■ ds^r Trs— I l ofi i I & https://gk24.pl/nasze-dobre/ AUTO DIUG Słupsk, ul. Poznańska 74 tei. (59) 848 99 99, www.autodiug.pl nasze dobre Oddaj głos na swojego kandydata wyślij SMS pod nr 72355 (koszt 2,46złzVAT) 0 tfCŚCi* ND.37 NAJWIĘKSZY PRACODAWCA NA POMORZU ŚRODKOWYM I PRZETWÓRCA ŁOSOSI NA ŚWIECIE Morpol należy do Grupy Marinę Harvest, która jest światowym liderem hodowli łososia i jednym z największych producentów ryb i owoców morza na świecie. To firma z pozycją światowego lidera dostarczającego przedsiębiorstwom handlu detalicznego oraz gastronomii najwyższej jakości przetworów z łososia po konkurencyjnych cenach. Morpol słynie z poszukiwania nowatorskich rozwiązań w procesach przetwarzania i pakowania wyrobów. We współpracy ze swoimi odbiorcami hurtowymi tworzy unikalne produkty dostosowane do ich indywidualnych potrzeb.W firmie Morpol uznaje się, iż ogromny wkład w sukces firmy mają zawsze jej pracownicy. Morpol zatrudnia ponad 4 tys. osób. Pracownicy mają wiele różnych możliwości, w tym pracę na różnych stanowiskach w przetwórstwie ryb, kontroli jakości, kadrach, rozwoju produktu, zarządzaniu zakładami, sprzedaży i finansach. Ponadto Morpol należy do Grupy Marinę Harvest zatrudniającej ogółem ponad 11 tys. osób w 22 krajach. JEŚLI SZUKASZ DOBREJ PRACY, APLIKUJ: kadry@morpol.com MORPOL S.A. Duninowo 39 76-270 Ustka, Poland Tel. 48 59 814 38 67 morpol anmhconsumer prodycts company POWITAJ nowy suv fiat 500x . ZASMAKUJ PRZYSZŁOŚCI. DZIŚ Głos Dziennik Pomorza Piątek, 2.11.2018 nasze dobre 008705563 REKLAMA nasze dobre Oddaj głos na swojego kandydata wyślij SMS pod nr 72355 (koszt 2,46złzVAT) 0 24 nasze dobre Glos Dziennik Pomorza Piątek, 2.11.2018 Oddaj głos na swojego kandydata wyślij SMS pod nr 72355 (koszt 2,46złz vat) o treści: ND. 29 Ubojnia Drobiu HUBART Bruskowo Wielkie 24 ,76-200 Słupsk tel. 59 846 15 31, kom. 609 846 111 Świeże i zdrowe produkty drobiowe z naszego regionu • MIĘSO Z KURCZAKA ♦ MIĘSO Z INDYKA ♦ WĘDLINY C -. 3 \ ^ */a O* W sieci sklepów firmowych Hubart znajdą Państwo wysokiej jakości mięso i przetwory drobiowe pochodzące z naszego zakładu. SKLEPY FIRMOWE Centrum Handlowe Manhatan, Słupsk, ul Wileńska 39 Hala Targowa „Pod wieżą" Słupsk, ul. Banacha 6a Hala Targowa, Słupsk, ul. Wolności 36/37 Hala Targowa Wileńska, Słupsk, ul. Marii Konopnickiej lla KONTAKT: +48 698 437 714 INF0@N0RDP0LTREES.C0M inwm/w. 018666521 REKLAMA nasze dobre Oddaj głos na swojego kandydata wyślij SMS pod nr 72355 (koszt 2,46złz vado treści: ND.41 Marszalek Województwa i Zachodniopomorskiego ; Mecenas: Pomorze Zachodnie https://gk24.pl/nasze-dobre/ Glos Dziennik Pomorza Piątek, 2.11.2018 nasze dobre Z POMORZA Oddaj głos na swojego kandydata KIH V wyślij SMS pod nr 72355 (koszt 2,46złzVAT) 0 tf&ŚGI N LA A nasze dobre 25 008706783 FESTIWAL TWÓRCZOŚCI LUDOWEJ etn o baitica EtnoBaltica to dwudniowy przegląd twórczości ludowej Pomorza, który odbędzie się w dniach 9-10 listopada w Swołowie. Na festiwalu zaprezentują się artyści ludowi i twórcy rękodzieła. Nie zabraknie oczywiście, tańca i pieśni na żywo oraz przysmaków z gęsiny. Pierwszego dnia na scenie rywalizować będą Koła Gospodyń Wiejskich. Drugi dzień natomiast będzie konkursem, w którym wezmą udział najlepsze zespoły ludowe z Pomorza. Ideą festiwalu jest promowanie i wspieranie oddolnego ruchu ludowego poprzez obcowanie z żywą kulturą. i\ ... Do zobaczenia w Swołowie! refowi Odlodowo, czyli Lody naprawdę naturalne Na Festiwal Kwiatów Jadalnych przywiózł lody ze świeżej lawendy. Tam skosztował kwiatów pysznogłówki i też zamienił je w lody. Kiedyś koledzy po fachu Marcina Baczewicza, szefowie kuchni kołobrzeskich hoteli zapytał go z powątpiewaniem: - Ale lodów z topinambura pewnie nie zrobisz? Następnego dnia były gotowe. Borowikowe też nie nastręczyły problemu. Takie wyzwania Marcin Baczewicz, właściciel i założyciel kołobrzeskiej lodziarni ODLODOWO lubi najbardziej. Poważnym zadaniem były lody ziołowe, np. sorbet ze świeżej melisy. - Ktoś, kto wie jak jest delikatna, wie, że zrobienie takiego sorbetu to sztuka - mówi właściciel. Sorbet wyszedł wyśmienicie. W gastronomii pracuje od 1994 r. Był barmanem, kucharzem, szefem kuchni, managerem. W 2014 r. zajął się lodami. Na bazie autorskiej, mleczno-śmietan-kowej masy, z wyłącznie z naturalnych składników. - Na prawdziwej śmietanie i mleku, które nie mają nic wspólnego z procesem UHT. Robił lody, na które receptury tworzył sam, na bazie naturalnych owoców, warzyw, serów, pierników, grzybów, nawet szynki parmeńskiej i łososia! Zamawiały je u niego najlepsze hotele w w Kołobrzegu. Rok później otworzył swoją pierwszą lodziarnię. Mówiąc dokładniej pierwszy punkt z lodami. Małą „dziuplę", z niewielkim okienkiem przy ul. Okopowej. Szybko okazało się, że stworzył miejsce kultowe. W długo nie topniejących kolejkach ustawiali się młodzi i starzy kołobrzeżanie, turyści. Kolejka do ODLODOWA była wyjątkowo demokratyczna. Stały w niej dzieciaki, ich rodzice, skromne babcie i dziadkowie, ale i np. właściciele wielkich, nadmorskich biznesów. Wszyscy z niecierpliwością czekali na kolej- ne, lodowe niespodzianki. Smaki lodów robiły i robią wrażenie: ogórek z miętą, gorgonzola z gruszką, wanilia z kozim serem, bazylia i suszonym pomidorem, sorbet truskawkowy ze świeżym tymiankiem, śmietanka z palonym masłem, karmel z solą, buraczkowe z przyprawą korzenną, jeśli owocowe, to pełne kawałków owoców, a jeśli czekoladowe to tak, że ma się wrażenie jedzenia zmrożonej, puchatej tabliczki pysznej czekolady. Wszystkie receptury Marcin Baczewicz do dziś tworzy sam. Pomysły na nowe smaki podrzucali sami klienci. Jego zapisany odręcznie zeszyt, w 2015 r. liczył ok. 80 pozycji. Dziś jest ich ponad 200. Gdy trzy lata temu rozeszło się, że myśli o otwarciu kolejnego punktu, klienci dzwonili, zagadywali: „U nas na osiedlu zwija się biznes, może tam pan zajrzy? Prosimy!" Dziś Marcin Baczewicz ma już w Kołobrzegu trzy punkty. Wśród nich jest siedziba ODLODOWA i przestronna kawiarnia w jednym, przy ul. Za-plecznej. Jest i mała kawiarenka przy ratuszu. Lody z ODLODOWA robią coraz większą karierę. Można je kupować w ponad 30 punktach w województwie (zwykle kawiarniach i hotelach), ale ta liczba stale rośnie. Przybywa też zapytań o współpracę z hotelami w województwie pomorskim. Kolejnych wielbicieli naturalnych lodów z Kołobrzegu przybywa. Również za sprawą portalu Onet, który umieścił ODLODOWO wśród 10. najlepszych lodziarni na wybrzeżu. Z Marcinem Baczewiczem rozmawiamy w kawiarni przy ul. Zaplecznej. Oprócz lodów zjemy tu np. pyszne ciasta, oczywiście z naturalnych składników. Są wyciskane soki i specjalnie dla ODLODOWA palona kawa: - Jasne, że mógłbym rozwijać firmę szybciej, taniej, ze znacznie większym zyskiem - mówi. - Wystarczy pójść na skróty, kupo- -wać kiepskiej jakości mleko i śmietanę, stabilizatory, sztuczne aromaty. Mógłbym opłacić technologa i kasować pieniądze. Nie o to mi chodzi. Moi klienci mają jeść zdrowo. Mamy zalew lodów nazywanych rzemieślniczymi, tradycyjnych, wyprodukowanych w manufakturze itd. Ważne, by nie nadużywać słowa naturalne. U mnie nie ma np. lodów o smaku gumy balonowej, bo tak jak ta guma niewiele mają wspólnego z naturą. Pracuję za to np. nad lodami na mleku ryżowym. Bo często słyszę od klientów: „tak bym zjadł palone masło, ale nie toleruję laktozy". Znajdę i na to lekarstwo. Tinasze dobre 'Ml POMORZA Oddaj głos na swojego kandydata iir% 9 Marszalek Województwa i > Pomorze Zachodniopomorskiego ; Zachodnie Firma oferuje Państwu kompleksowe usługi Hydrauliczne, m.in. wykonanie instalacji sanitarnych i grzewczych Montaż: pomp ciepła, wentylacji mechanicznej i kotłów gazowych Instalacje centralne ogrzewanie w Twoim mieszkaniu lub domu nowoczesne i energooszczędne instalacje grzewcze instalacje wodno-kanalizacyjne i inne systemy związane z gospodarką wodno-ściekową kompleksową usługę montażu ogrzewania podłogowego kompleksowy montaż systemu wentylacji mechanicznej (rekuperacji) Posiadamy wszystkie niezbędne uprawnienia do wykonywania instalacji wewnętrznej gazu Montaż termokominków przeznaczonych do ogrzewania wody we wszystkich typach instalacji centralnego ogrzewania Montaż gazowych kotłów kondensacyjnych Instalacja centralnego odkurzacza Instalacja kolektorów słonecznych próżniowych i płaskich Instalacja wewnętrzna wod.-kan. Montaż pomp ciepła - gruntowych oraz powietrznych zcateoo wc swociztwa usrug szycK- sus „ ■ "OSiSDS-T- i- sV-0* C S 005'>V:ćs0C,ZS-r ■£ udbikumers:ouane oeri /i-tatar re#ei€ jprawr- er a — aas"© śo m -„er .wai A ec e~" 5 0" = «Zyce |'» r*'5"Z. "> ofe rwe * - ar s t.. ~~e:e ~ e ust ..z na r; INSTf)L i TERM łNSTAL-TEBM : 'istcs BTini. co r~ https://gk24.pl/nasze-dobre/ 28 krzyżówka Glos Dziennik Pomorza Piątek, 2.11.2018 laska żebraka -* nowa wersja starego filmu ~v tkanina na garnitury ~v serowe miasto w Holandii r~ lewy dopływ Narwi deska slalo-misty r~ •syty i owca cała detale, szczegóły r~ w gestii czarownika r~ strumyk r~ kuzyn bażanta bardzo silny cios cichy szmer zasłona przed owadami rodzaj pończoch wiedź- pracuje ma pod wodą mieszkanka miasta na Śląsku arabskie księstwo z Ottawą - \ i 1 \ ł \ ł sygnał kończący lekcję \ i 1 U niszczy metar - 30 model Nissana - długa żerdź - zabiegi, usiłowania - 4 płyną — P0. Renie niemowlę - 2 kuzyn trznadla - 8 Bartosz, polski siatkarz - 21 grecki bożek miłości 17 1 20 głębia obrazu znak zodiaku Kozidrak — roślina doniczkowa r Indianin jak fryzura - metalowa listwa i 1 żyłka, zacięcie egipska bogini, małżonka Ozyrysa ł w ręku żniwiarza działanie z sumą 19 dawna strojna suknia instrument muzyczny fotograficzny dawniej nazywany Persją powierzchnia gruntu - l 13 włoski wulkan -*■ i 31 - 1 ciężki metal Dldl ojca U 1 i ł w parze z wątkiem - \ twórca greckiej bajki - przełożony klasztoru cystersów 5 rodnik aromatyczny kraina w Grecji - 15 25 egoista, samolub - 3 dzienny w markecie - kloc drewna cząstka czosnku 32 1 ł r krążek zamiast żywej gotówki drzewo z kolcami - 9 wb^ana paszportu - i w izbie lordów np. sol - SL- płaca 1 10 staropolski pan w kon-tuszu nie ma w sobie delikatności Leon lub Arosa 18 boczne w kościele ^ i 6 muzyczna obróbka piosenki unikat kuzynka lamy zdradzony mąż czczony w dawnym Egipcie 1 14 r * ł \ i U chude w kartonie suma pieniędzy zagłada, zguba dydelf odstępca wiary mały stragan * 1 numer stronicy rezerwa -*• ł 12 espresso z mlekiem stan lub rzeka w USA król sawanny program wTVP U prezydencki sprzeciw U 1 \ mocarny mężczyzna derka do .Przykrycia - alko-loid w herbacie 1 Anawa" Grechuty ogół świeckich w kościele -*• 7 1 r 26 i ł r 1 smaczny z zająca wieś na Mazowszu (skojarz z puszczą) kolejna faza 24 urodzóny w niedzielę r~ mały chłop-piec muzyczne talerze umiar dodatek do alkoholu ~v przynosi szczęście? grecki bóg wojny biała szata kapłana ■BP- ryfer egzotyczne drzewo wskaźnik biblijny potwór morski biały w tytule westernu \ i taniec sceniczny ' 1 wolne od nauki 1 1 i r 1 arogant 22 Buloński ozdobny kilim - l mieszana na korcie płynny miócf słodki wyrób -+■ ł gatunek nietoperza \ -*• ł facet z zarostem stopień w judo 29 marka kawy kuzynka śledzia rodzaj kroniki kryminalnej Pięcioksiąg Mojżesza cukrowa na patyku pokój, mniszki Niemczyk —► 11 kochanką Aleksandra Wielkiego i 16 długa o o dzieją słynny gawędziarz tatrzański Dowieść ch rodu Litwin albo Łotysz zakrywa dziurę U 1 1 1 pora wakacji -*• oblewa korek ptasi śpiewak -*■ ł 1 \ ocena 23 muza poezji miłosnej - gruba zasłona 1 olejek różany - 11 skrzynka z karmą U martwica tkanek 27 Andrzej, polski pięściarz 28 płynie przez Zagrzeb -*• w parze , z igłą - Bullock, gwiazda filmowa - maszyna do cięcia kłód - 1 2 3 I4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 • JO 31 32 Litery z pól ponumerowanych od 1 do 32 utworzą rozwiązanie - myśl Ignacego Krasickiego. •"łV0V93Zad 093M(]VW IdflTO 31 'VNIM0N 3IN :3INVZVlMZ0H Litery z pól ponumerowanych od 1 do 32 utworzą rozwiązanie - myśl Ignacego Krasickiego. •"łV0V93Zad 093M(]VW IdflTO 31 'VNIM0N 3IN :3INVZVlMZ0H Głos Dziennik Pomorza Piątek, 2.11.2018 ogłoszenia drobne 29 ftfflhnCfc Jak zamieścić ogłoszenie drobne? Telefonicznie: 94 347 3516 Oddział Koszalin ul. Mickiewicza 24,75-004 Koszalin, tel. 94 347 3516,347 3511,347 3512, fax 94 347 3513 Łf will IW przez internet: ogloszenia.gratka.pl Oddział Słupsk: ul. Henryka Pobożnego 19,76-200 Słupsk, tel. 59 848 8103, fax 59 848 8156 W Biurze Ogłoszeń: Oddział Szczecin: ul. Nowy Rynek 3,71-875 Szczecin, tel. 9148133 61,48133 67, fax 91433 48 60 RUBRYKI W OGŁOSZENIACH DROBNYCH: ■ NIERUCHOMOŚCI ■ FINANSE/BIZNES ■ HANDLOWE ■ NAUKA ■ MOTORYZACJA ■ PRACA i ZDROWIE i USŁUGI i TURYSTYKA ■ BANK KWATER ■ ZWIERZĘTA ■ ROŚLINY, OGRODY i MATRYMONIALNE i RÓŻNE i KOMUNIKATY Nieruchomości MIESZKANIA-SPRZEDAM APARTAMENT 80m2 K-lin 609-665-977 SŁUPSK (Górna), balkon, 696036162. MIESZKANIA DO WYNAJĘCIA 1-POK. z garażem, 600-191-301. DOMY - SPRZEDAM PENSJONAT, 595.000zł, Wielkopolska, tel.601748251 lub zamienię LOKALE UŻYTKOWE - DO WYNAJĘCIA Firma ELTECH Kołobrzeg ul.Szarych Szeregów 4 wynajmie pomieszczenia pod handel lub usługi. Parter 177 m2 oraz pierwsze piętro 170 m2 tel.693 483 380 DZIAŁKI, GRUNTY SPRZEDAM DZIAŁKA 75 ar. Konikowo 602480015 DZIAŁKA bud. pięknie położona na górce, przy lesie K-lin, 609-665-977 GARAŻ, Zubrzyckiego Koszalin do wynajęcia, 501-482-249. ___008235241 GARAŻE Blaszane BRAMY Garażowe LPRODUCENT KOJCE dla Psów Najniższe CSikR7 Różne wymiary Dogodne iiS/SSTi? Transport i montaż GRATIS cały KRAJ 94-318-80-02 91-311-11-94 58-588-36-02 95-737-63-39 59-727-30-74 512-853-323 www.konstal-garaze.pl "OMEGA" - wyceny, obrót Słupsk, ul. Starzyńskiego 11, tel. 598414420,601654572 www. nieruchomosci.slupsk.pl Handlowe STAROCIE, antyki kupię, 506022528. KSIĄŻKI, płyty muzyczne. Skup. 509-675-586,508-245-450. ABAKUS najchętniej wybierane biuro nieruchomości Bezpłatnie zgłoś mieszkanie obecnie szukamy 2 lub 1 - pokojowego Klienci wrócili z zagranicy płacą GOTÓWKĄ zadzwoń: 661-841-555 (obok Związkowca) tel. 661-841-555 www.abakus-nieruchomosci.pl 3 pok. Loggia Na Skarpie 215 000,-możliwa zamiana po remoncie wolnostojący dom rej. Żeromskiego 559 000,- TANI wolnostojący dom można wejść i zamieszkać Świeszyno - 374 000,- AUTO-LOMBARD, skup złota, RTV K-lin ul. Młyńska 63, 509-345-577. ! NAITANIEI Używane konstrukcje stalowe, blachy dachowe, profile i rury stalowe tel.889009001 NIEMICA STYROPIAN producent, dostawa, tel. 52/331-62-48. ZŁOM kupię, potnę, przyjadę tl. 607703135. Motoryzacja OSOBOWE KUPIĘ A do Z skup- skupujemy każde pojazdy, płacimy nawet za wraki, oferujemy najwyższe ceny, 536079721 AUTA i busy kupię, 504-672-242 AUTO Auto - Skup. Tel.791-035-861. AUTO skup wszystkie 695-640-611 AUTO skup, każde. 797552040 AUTOKASACJA Bierkowo. Skup całych i uszkodzonych. 59/8119150, 606206077. <* MASZ dłużnika- sprzedaj dług. Gotówka, tel. 94/347-32-86. TŁUMIKI, katalizatory, złącza. Czekaj Zbigniew. Koszalin, Szczecińska 13A (VIS). Tel: 94-3477-143; 501-692-322. WSPOMAGANIE kierownicy. Koszalin, Kupiecka 3.606-998-591. Naprawa. KUPIĘ stary samochód lub motocykl, min. 40-letni. Może być niekompletny lub uszkodzony, 609-499-555. Finanse biznes KREDYTY, POŻYCZKI KREDYTY tanio. Słupsk, 59/842-92-38. BUDOWLAŃCÓW 503135643 BUDOWLAŃCÓW, 512-226-077 GK DO pracy fizycznej młodego, wynagr. tygodniowe tel.794-690-168 Koszalin FIRMA DOMAR w Tatowie zatrudni na stanowisko: operator spycharki, Oferty prosimy przesyłać: szymon. agatowski@domar-k.pl Tel. 94316-09-40 FIRMA DOMAR w Tatowie zatrudni: kierownika robót wodnokanalizacyjnych oraz kierownik^ robót drogowych. Oferty prosimy przesyłać: jolanta.czupajlo@domar-k.pl Tel. 94316-09-40 FIRMA zatrudni: Kwalifikowanych POF do patroli interwencyjnych, wymagane prawo jazdy. Miejsce: Szczecin, system 24/48, Umowa o pracę. Tel: 667-998-342 (oferta zatrudnienia tymczasowego PERSONALA wpis do rejestru agencji zatrudnienia Nr 13354) NIEMIECKA firma zatrudni sprzedawców gastronomii systemowej (również bez doświadczenia). Wynagrodzenie: 2.100 EUR plus prowizja. Miesięczny czas pracy wynosi ok. 200 godzin. Wymagania: prawo jazdy kat. B, min. znaj. niemieckiego. Zapewniamy zakwaterowanie. Kontakt: 0049/33843-50840 lub E-Mail: info@ grill-niemegk.de OPIEKUNKI do Niemiec tel. 535 340 311 www.ambercare24.pl dzisiaj 70 ofert! PRACA hotel Sopot zakwaterowanie 512 811683 PRACA w magazynie - od zaraz! Nowa, wyższa stawka 17,5 zł brutto/h + premie i.dodatkowy bonus 1000 zł brutto! Darmowy transport i obiady! Zadzwoń już dziś: 695-060-634. APT 364. PRACA w Niemczech dla Opiekuna/ki Seniorów. Atrakcyjne wynagrodzenie, szybkie wyjazdy, pełna organizacja wyjazdu i pobytu. Promedica24:505 337 777. PRACOWNIKÓW do pracy przy produkcji elementów betonowych ogrodzeń. 605948883,60-594-88-83, Słupsk TERMOGAZ sp. z.o.o. zatrudni operatora minikoparki oraz pracowników do budowy sieci i przyłączy gazowych. Wysokie wynagrodzenie, możliwość zdobycia uprawnień.Tel.609 505 642 WYNAJMĘ stanowiska fryzjerskie w centrum Koszalina, 602-739-358. ZATRUDNIĘ KIEROWCE C+E MIĘDZYNARODÓWKA 663617137 ZATRUDNIĘ kierowcę C+E, transport krajowy. Sławno. 502066767, 504255395 ZATRUDNIĘ MECHANIKA AUTO SERWIS WULKANIZACJA WŁYNKÓWKO TEL502173561 ZATRUDNIĘ pomocnika na budowę tel. 665-232-070. i ŻYCZENIA /PODZIĘKOWANIA i GASTRONOMIA i ROLNICZE i TOWARZYSKIE Zdrowie CHIRURGIA Ogólna, Estetyczna, USG laseroterapia. Brodawki, korekta uszu, mezoterapia, trądzik zmarszczki. K-lin, 94/353-89-34:507-233-959. GINEKOLOGIA 515417467GINEKOLOG -farmakologia NEUROLOGIA SPEC. Neurolog. NFZ. Bez kolejek. Codziennie. Koszalin, 605-284-364. STOMATOLOGIA STOMATOLOGIA specjalistyczna: dzieci i dorośli, anestezjolog, protetyka. K-lin, Małopolska 1"B", tel. 94/343-84-68. Również w soboty. INNE SPECJALIZACJE ALKOHOLIZM - esperal 602-773-762 ALKOHOLIZM- leczenie, zastrzyki, Esperal tel: 601-968-537 Usługi 59/8430465 Serwis RTV, LCD, plazma PRALKI Naprawa w domu. 603-775-878 BUDOWLANO-REMONTOWE BALUSTRADY bramy 602 825 699. CYKLINOWANIE bezpył. 502-302-147 CYKLINOWANIE bezpył. 511 323-367 CYKLINOWANIE parkietu, układanie, szczotkowanie, bejcowanie, olejowanie, woskowanie, deski dębowe lite i dwuwarstwowe. facebook/Pardet696727338 CYKLINOWANIE, 888 151 889 DACHY- dekarstwo 94/3412184 GLAZURA terakota gładzie 693277634 STANY surowe 94/3412184 SUCHE zabudowy 94/3412184 INSTALACYJNE GAZOWE -urządzenia, naprawa/ wymiana 606-579-846 GK HYDRAULICZNE, tel. 607-703 135. PORZĄDKOWE SPRZĄTANIE strychów, garaży piwnic, wywóz starych mebli oraz gruzu w big bagach, 607-703-135. DETEKTYW-KOSZAUN.PL 602601166 ogloszenia.gratka.pl Matrymonialne 37-LATEK pozna kobietę, 604-660-404. PANI 60+ pozna pana, wolnego, wysokiego, bez nałogów, 660-234-188. Różne KILKADZIESIĄT TYSIĘCY ZŁOTYCH zapłacę za zbiór czystych znaczków CHINY z lat 1960-1968. Kupię też pojedyncze serie i kasowane. KONTAKT: 576848220. Rolnicze C-325,C-355, zarejestrowane, 735-459-941 KUPIĘ ciągniki, przyczepy, maszyny rolne. Tel. 602 811423. ZWIERZĘTA HODOWLANE BYCZKI i jałóweczki 690-001-442 gk KURKI odchowane, kaczki, gęsi, indyki, perliczki, przepiórki. Dowóz. 600 539 790 SKUP bydła w każdej kondycji GOTÓWKA z vat. tel 791-248-252, 665-804-060. j SKUP cieląt i bydła opasowego tel 608368694 Towarzyskie ADA Słupsk, 513-751-832. AMANDA Koszalin tel. 881-617-579. ATRAKCYJNA dojrzała, 661177611. BASIA Słupsk 797-221-767 FAJNA blondynka Koszalin 516603622 KOSZALIN, 531-600-712. WIOLA po 40-tce. K-lin, 691-857-735. ŻANETA 461,693-771-552 Koszalin REKLAMA 018497918 HElt .'OO. AGENCJA procy I (certyfikat nr 5950) %p. t •.©. poszukuje do pracy w Niemczech: HYOPfllJUKOW. n fKTRYKtiW StUSARZt, OfKanrr srot9R?v. im Ann IflKH.BNIKnw POMOCNIKÓW Mile widziana podstawowa znajomość j. niemieckiego! lub angielskiego oraz prawo jazdy kat. B. Kontakt: filia Koszalin ul. Adama Asnyka 5 i V 532 249 928 www.gp24.pt;wwwgk24.pt; wwwgs24.pl Prezes oddziału Polska Press Piotr Grabowski Redaktor naczelny Krzysztof Nałęcz Zastępcy YnonaHusaim-Sobecka Marcin Stefanowski (internet) Dyrektor działu reklamy Ewa Żelazko, tel. 9434735 27 Dyrektor drukami Stanisław Sikora, tel. 94 340 35 98 Dyrektor działu marketingu Robert Gromowski, tel. 94 3473512 Prenumerata, tel 94 3473537 Głos Koszaliński-www.ek24.pl ul. Mickiewicza 24,75-004 Koszalin,tel. 94 34735 99, fax 94 34735 40. tel. reklama 94 3473512. reklama.gk24@poJskapFess.pl Głos Pomorza - wwwgp24.pl ul. Henryka Pobożnego 19, 76-200 Słupsk tel. 59 848 8100. fax 59 848 8104. tel. reklama 059 848 8101, redakqa.gp24@polskapress.pl, reklama.gp24@polskapress.pl Głos Szczeciński - wwwgs24.pl ul. Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin, tel. 9148133 00. fax 91433 48 64, tel. reklama 9148133 92, redakqa.gs24@polskapress.pl reklama.gs24@polskapress.pl ODDZIAŁY Kołobrzeg ul. Ratuszowa 3/13,78-100 Kołobrzeg. tel. 94354 50 80, fax 94 3527149 Bytów ul. Wojska Polskiego 2,77-100 Bytów, tel. 59 822 6013, tel. reklama 59 848 8101 Szczecinek ul. Plac Wolności 6,78-400 Szczecinek, tel. 94 374 8818. fax 94 374 23 89 Świnoujście ul. Armii Krajowej 12, 72-600 Świnoujście,tel. 9132146 49, fax 9132148 40, reklama tel,91578 47 28, . Stargard ul. Wojska Polskiego 42,73-110 Stargard, tel. 91578 47 28. fax 9157817 97, reklama tel. 91578 4728 ©® - umieszczenie takich dwóch znaków przy Artykule, w szczególności przy Aktualnym Artykule, oznacza możliwość jego dalszego rozpowszechniania tylko i wyłącznie po uiszczeniu opłaty zgodnie z cennikiem zamieszczonym na stronach www.gk24.pl/tresci, www.gp24.pl/tresci,www.gs24.pl/tresci, i w zgodzie z postanowieniami niniejszego regulaminu. Polskie Badania Czytelnictwa Nakład Kontrolowany ZKDP irnii iiimmni POLSKA PRESS WYDAWCA Polska Press Sp. z o.o. ul. Domaniewska 45,02-672 Warszawa, tel 22 20144 00. fax: 22 2014410 Prezes zarządu Dorota Stanek Wiceprezes zarządu Dariusz Świder Członek zarządu Paweł Fąfara Członek zarządo Magdalena Chudjikiewia. Dyrektor artystyczny Tomasz Bocheński Dyrektor marketingu Sławomir Nowak, slawomir.nowak@polskapress.pl Dyrektor zarządzający biura reklamy Maciej Kossowski maciej.kossowski@polskapress.pl Dyrektor kolportażu Karol Wlazło karol.wlazlo@polskapress.pl Agencja AIP kontakt@aip24.pl Rzecznik prasowy Joanna Pazio tel. 22 20144 38, joanna. . paztp@polskapress.pl . 30 Mariusz Grabowski PUM ^ Głos Dziennik Pomorza Piątek, 2.11.2018 Design międzywojennej Polski : Zamiast rozpowszechnionego dziś hasła „design n Rzeczypospolitej" właściwiej byłoby mówić o „estetyce przedwojennej Polski". Modernizm w architekturze, art deco w sztuce, funkcjonalność we wzornictwie. Estetyka w prowincjonalnym kraju na dorobku była dla naszych dziadków słusznym powodem do dumy. Druga Rzeczpospolita naprawdę mogła się podobać. Najważniejszym wydarzeniem, dającym wgląd w estetyczne apetyty ówczesnej Polski, była Powszednia Wystawa Krajowa, trwająca od 16 maja do 30 września 1929 roku w Poznaniu. Zorganizowano ją w dziesiątą rocznicę odzyskania niepodległości i traktowano jako propagandowe wyzwanie: miała pokazać ówczesny nasz dorobek gospodarczy, kulturalny, naukowy i polityczny. 65 hektarów powierzchni wystawy, blisko 1,5 tysiąca wystawców, 12 pawilonów, ponad 4 miliony gości - tak wielkie przedsięwzięcie wymagało nowego języka estetycznego. Po fakcie okazało się, że można mówić o charakterystycznym polskim wzornictwie. Gdy czyta się dziś sprawozdania z poznańskiej wystawy, zdumiewa jej niebywały estetyczny rozmach. W pawilonach tematycznych prezentowano przemysł ciężki, metalowy, lotniczy, samochodowy i elektronikę. Swoje pawilony miały też przemysł drzewny, handel, ubezpieczenia i rzemiosło. Już sam widok Pawilonu Przemysłu Wód-czanego, z sięgającymi nieba charakterystycznymi trzema wieżami, sugerował, że podstawową ideą wystawy jest nowoczesność, ujęta w karby modernizmu. W takim duchu prezentowały się pawilon nawozów sztucznych, zaprojektowany przez Szymona Syrkusa, pawilon centrocementu autorstwa duetu architektów Lechert & Szanajca, pawilon Ministerstwa Poczt i Telegrafów Juliana Putermana i pawilon firmy Herse, nad którym pracował Bogdan Pniewsła. Przegląd dokonań estetycznych n RP zacznijmy od architektury. O ile w pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości dominowała nad Wisłą architektura skłaniająca się w stronę tradycji i akademizmu (monumentalny budynek Pocztowej Kasy Oszczędności w Krakowie), to przełom lat 20. i 30. należał już bezapelacyjnie do modernizmu i funkcjonalizmu, z typowymi dla tych kierunków odniesieniami estetycznymi i materiałowymi. Na placach budowy pojawiły się stal,betoniszkło,budynkiposzy-bowały wgórę. Najlepszym przykładem modernistycznego odde- chu jest Prudential, polski drapacz chmur z 1931 roku, zaprojektowany w stylu silnie antycypującym wpływy art deco czy wieżowce w Chorzowie i Katowicach. W1936 roku, właśnie w Katowicach, rozpoczęto budowę monumentalnego Muzeum Śląskiego. Zaprojektował je Karol Schayer, abudynek miał się stać kwintesencją polskości lat 30. Każdy czas wymaga swoich symboli, a symbolem dominującego wówczas w Polsce modernizmu było to muzeum: jego ol-brzymiabryła wrzuciebyła zbliżona do litery H, główną elewację gmachu w części środkowej tworzyła wysmukła wieża 0 gładlach ścianach, którą przecinały wąskie, wysmukłe szczeliny okien. Nic dziwnego, że „le-witujący" - jakto określano war-tykułach prasowych - gmach, długości 83 metrowi wysokości 30, robił wielkie wrażenie na katowiczanach. Tak właśnie miała w przyszłości wyglądać architektura nowej Polski, zmartwychwstałej z zaborów. O ile umysły architektów 1 projektantów opanowały idee modernizmu, we wzornictwie i sztuce dominowało wspomniane już wyżej art deco. „Geometryczna prostota, elegancja form i oszczędny ornament to symbole epoki" - zachwalali znawcy stylu. Polska wersja art deco była dosyć oryginalna -czerpała sporo ze sztuki ludowej, głównie regionu krakowskiego, oraz tradycji. Symbolem tego kierunku stali się artyści z Warsztatów Krakowskich, stowarzyszenia o charakterze spółdzielczym, grupującego artystówtzw. młodego pokolenia (m.in. Józef Czajkowski, Zofia Stryjeńska, Kazimierz Młodzianowski, Bonawentura Lenart). Piętnem warsztatów naznaczone są meble, tkaniny, ceramika, rzeźba, nawet zabawki. Tu dygresja: wielkie dni artyści Warsztatów Krakowskich przeżywali na odbywającej się w 1925 roku Międzynarodowej Wystawie Sztuki Dekoracyjnej w Paryżu, okrzykniętej „wystawą art deco". Dekoracj ę przyjętego z entuzjazmem przez krytyków pawilonu polskiego wykonała Zofia Stryjeńska. Dekoracja składała się z cyklu dwunastu miesięcy (6 malowideł, po 2 miesiące na płótno), ukazującego prace wiejskie typowe dla poszczególnych miesięcy. Dzieło to przyniosło Stryjeńskiej nie tylko europejską sławę, ale pięć nagród paryskiej wystawy. W doniesieniach prasowych można było ponadto przeczytać, że u gości odwiedzających polski pawilon zachwyt budzą kilimy z motywami ludowymi. Ponoć skradziono ich podczas ekspozycji kilkadziesiąt. Portret Iry Perot, obraz Tamary Łempickiej, jednej z nąjbardziej znanych malarek epoki. Rok 1930 Podobny sukces polska sztuka odniosła w 1939 roku, na Wystawie Światowej w Nowym Jorku. Polski pawilon zalały tłumy zwiedzających, choć było to - w powszechnym odczuciu - „najsmutniejsze miejsce na całej wystawie". Gości przyciągała ponad 40-metrowa modernistyczna wieża o ażurowej konstrukcji pokrytej polerowanymi płytami z brązu, zaprojektowana przez Jana Cybulskiego i Jana Galinowskiego, a symbolizująca polską straż przed nadciągającymi hordami barbarzyńców. Ponurej symboliki tej wieży nikomu nie trzeba było wyjaśniać. Skoro jesteśmy już przy spółdzielniach artystycznych, warto wspomnieć również o powstałej w 1926 roku grupie Ład, która odcisnęła silne piętno naj polskiej sztuce dekoracyjnej, zwłaszcza mieszkaniowej. Tworzyli ją profesorowie i studenci warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych. Zacytujmy fragment statutu grupy: „celem jest projektowanie, wyrób i zbyt: tkanin, sprzętów z drewna i metalu, kamienia, szkła, skóry, gliny, tektury, papieru i wszelkich przedmiotów przemysłu artystycznego, oraz dostarczanie całkowitych urządzeń wnętrz, z wyraźnym dążeniem do doskonałości formy/i wykonania". Powszechnie jednak kojarzymy Ład z oryginalnymi w for-mie i wykonaniu meblami. Przez lata tzw. styl ładowski, solidny, proporcjonalny, opary na szlachetnym litym drewnie, łączonym bez gwoździ, uważano za najodpowiedniejszy dla wnętrz reprezentacyjnych. Niekiedy nazywano go „stylem narodowym", bo spółdzielnia stosunkowo często dostawała zlecenia na wyposażenie wnętrz ministerialnych i biurowych. Do 1939 roku meble Ładu zobaczyć możnabyło ponadto w ambasadach i konsulatach na całym świecie. „Polskie meblarstwo to Ład" - mówił Lucjan Kintopf, jeden z założycieli spółdzielni. Miał rację, niezniszczalne produkty Ładu przeżyły swoich twórców, choć sama spółdzielnia dotrwała tylko do czasu PRL, kiedy została wcielona w struktury Cepelii. Autorzy wydanego w 2003 roku albumu „Nie tylko plakat. Polska grafika reklamowa dwudziestolecia" zwracają uwagę na mało znany aspekt sztuki użytkowej, jakim jest grafika użytkowa. Jednym z jej wyrazów jest plakat propagandowy, który po 1918 roku stał się prawdziwą polską specjalnością. Takie plakaty powstawały w związku z wojną z bolszewikami, plebiscytem na Górnym Śląsku i na Mazurach, a później przed spodziewanym konfliktem z hitlerowskimi Niemcami. Umieszczane w miejscach publicznych, musiały oddziaływać na postawy mas, ludzi słabo wykształconych, nierzadko analfabetów. Dlatego cechowała je prostota, a niekiedy celowo przemyślany prymitywizm. Odwoływały się do patriotycznych uczuć, nawoływały do wstępowania doarmii, zachęcały do pomocy wojsku. O ile ujęta w określoną estetykę propaganda odwoływała się do ludzkich emocji, to rzemiosło apelowało do marzeń i pragnień, związanych najczęściej z luksusowym stylem życia. W dwudziestoleciu szczytem marzeń przeciętnego Polaka było odwiedzenie ekskluzywnego domu mody Bogusława Hersego na rogu Marszałkowskiej iKredytowęj. Totamrodziła się moda, tam się pojawiały odzieżowe nowinki, tam testowano nowe trendy. Historycy obyczaju dowodzą, że to właśnie u Hersego narodziła się popularność bielskich wełen i odzieży z polskiego lnu, dotąd traktowanego przez polski przemysł po macoszemu. Gdyby jednak spytać przeciętnego warszawiaka tamtych czasów o symbole estetycznego luksusu, wskazałby bez wahania dwa - buty od Hiszpańskiego i futro od Chowańczaka. W produktach firmy Hiszpański paradowali premier Sławoj-Składkowsła, Jan Kiepura, Stani-sławZbyszko-Cyganiewicz, a nawet marszałek Finlandii Carl Gustaw Mannerheim, nie mówiąc już o polskim korpusie oficerskim, dla którego polerowane na szklankę obuwie było kwestią priorytetu. Z kolei Andrzej „Arpad" Chowańczak ubierał m.in. Ignacego Mościckiego, Połę Negri i ambasadora Józefa Potockiego. Wyroby obu fum stanowiły symbol polskiego rzemiosła, ba, stały się wzorem do naśladowania dla rzemieślników wwielu krajach Europy(choć nie tylko, bowiem futra Chowańczaka masowo podrabiano w Chinach). Międzywojenna Polska, z nieśmiało skrywanymi pretensjami do mocar-stwowości, musiała prezentować również potęgę w bardziej poważnych dziedzinach. Na przykład samochodowej. W 1927 roku na polskie drogi wjechało jedno z najoryginalniejszych aut w historii polskiej motoryzacji - CWS T-l, skonstruowane przez inż. Tadeusza Tańskiego w Centralnych Warsztatach Samochodowych. 6-osobowy pojazd można uznać nie tylko za symbol polskiej myśli technicznej, ale również za wzorzec automobilowej elegancji. Dostojny kształt, wnętrze wykończone skórą, nowość, jaką były gumowe wykładziny na podłodze. CWS wielokrotnie przerabiano, przystosowując auto m.in. do półciężarówki, ambulansu pocztowego czy wojskowej sanitarki - ale jego podstawowa cecha, jaką była prostota w obsłudze, nie uległa zmianie. W CWS wszystkie śruby i nakrętki miały jednakowy rozmiar i można je było odkręcać jednym kluczem. Od legendarnego samochodu inż. Tańskiego tylko krok do innych przykładów dumy Polaków z rodzimej myśli technicznej : do transatlantyków Piłsudski i Batory, odbywających transoceaniczne rejsy, do budzącego zachwyt parowozu Pm36-i, który pociągi o masie 300 ton ciągnął z prędkością 120 kilometrów na godzinę, wreszcie do chluby przemysłu lotniczego - bombowców PZL.23 Karaś i PZL.37 Łoś. Wszystkie są fragmentami mozaiki, przedstawiającej dwudziestolecie w aspekcie potęgi wizualnej. Czasami owe estetyczne porywy tchnęły prawdziwą gigantomanią. Nad wyposażeniem Batorego, pływającego symbolu polskiej kultury i sztuki, czuwała specjalna Komisja Artystyczna, złożona z profesorów akademii: Wojciecha Jastrzębowskiego, Lecha Niemojewskiego i Tadeusza Pruszkowskiego, Stanisława Brukalskiego, a ponadto ministra oświaty Wacława Jędrzejewicza. Nadzorowała ona pracę ponad 80 artystów różnych specjalności (w ekipie znaleźli się m.in. Zofia Stryjeńska, Bolesław Cybis, Antoni Kenar). Zadbano o każdy szczegół, począwszy od kompleksowego umeblowania wszystkich kabin i salonów, nagromadzenia w nich przedmiotów codziennego użytku i bibelotów. Specjalnego eksperta powołano nawet do zaopiniowania ostatecznego kształtu sztućców, rząd nie poskąpił wydatków - budowa statków i ich wyposażenie kosztowały budżet 11 milionów złotych. Dziś po obu luksusowych transatlantykach pozostała jedynie legenda, podobnie jak po magazynie Hersego i futrach Chowańczaka. Zwiedzający Katowice zatrzymają być może oko na wciąż imponującym, choć przebudowanym gmachu Muzeum Śląskiego, a miłośnicy niezniszczalnych - jak wydawało się ich twórcom - mebli Ładu natkną się na ich resztki w którymś ze starych warszawskich mieszkań. Ale to tylko resztówka dawnej potęgi. Barwny świat estetyki D Rzeczypospolitej odszedł w przeszłość bezpowrotnie. Głos Dziennik Pomorza Piątek, 2.11.2018 sport 31 Rafał Gikiewicz: Jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa Karol Maćkowiak Dortmund sport@glos.com Przyszedłem do Unionu zrobić awans. Nie mam czasu na dłuższą grę w 2. Bundeslkłze - mówi Rafał Gikiewicz. bramkarz Unionu Berlin po przegranym meczu II rundy Pucharu Niemiec z Borussią Dortmund 23. Odpadacie z Pucharu Niemiec po bramcezizutu karnego w ostatniej mamcie do-grywki. Trudno o bardziej bolesne okoficznośd... Moim zdaniem takich sytuacji, jak ta, po której sędzia podyktował rzut kamy, jest kilkanaście w meczu. Jeżeli był faul, to trochę głupi, bo moim zdaniem rywal był bez szans na zdobycie bramki. Z drugiej strony - jeśli biegasz, walczysz przez 120 minut, to w końcówce z koncentracją może być różnie. Trener powtarzał nam, że nie mamy nic do stracenia, że mamy się cieszyć tą chwilą i tak też robiliśmy. Lkzyfiśae na rzuty karne, natomiast byłtylcojeden -Marco Reusa. Byliśmy już przygotowani na serię jedenastek, miałem kartkę z pełną analizą, kto gdzie strzela, przyklejoną na bi-donie. Zdradzę tylko, że również byłem wyznaczony do strzelania. Tobyłwield mecz w wykonaniu Unionu. natomiast pana dyspozyga-nierówna. Na pewno przy drugim golu mogłem zrobić coś.więcej. Znam Maximiliana Philippa, mieliśmy okazję razem trenować i ten chłopak potrafi uderzyć w różny sposób. Podchodzę do swojej postawy krytycz- * rNBt.: Rafał Gikiewicz chce z Unionem Berlin zagrać w I.Bundeslidze nie, bo tylko dzięki temu mogę się rozwijać, doskonalić i iść do przodu. Mimo 31 lat na karku, nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa. Ten mecz potwierdza aspiracje Unionu do awansu doi Bundes&g)? W meczu z Borussią była w nas wielka wiara i to pokazaliśmy. Pokazaliśmy jaja, ale i umiejętności. Kosztowało nas to spotkanie wiele nerwów i sił, a za chwilę kolejne spotkanie ligowe. Boli nas serce, byliśmy blisko serii jedenastek. Wracając do pytania - przyszedłem do Unionu zrobić awans. Nie mam czasu na dłuższą grę w 2. Bundeslidze. Marzy mi się zagrać w derbach z Herthą, to byłoby coś wielkiego. Niestety, mamy w tym sezonie problem ze strzelaniem bramek. Alezdrugiej strony straciliście zaledwie siedem-najmniej wlidze. Jesteście nie-pokonani. macie cztery zwycięstwa i siedem remisów. To prawda, ale i tak zawsze znajdzie się ktoś w Polsce, kto powie, że to słaba liga... Poza tym uważam, że mamy jakieś sześć punktów za mało. Nie możemy się podniecać tym, co jest, być minimalistami. Jeśli chcemy mieć ten awans, nie możemy sobie pozwolić na straty, bo punkty, które teraz tracimy, mogą się okazać decydujące na koniec sezonu. Jest pan zaskoczony tym. jak dobrze radzi sobie Dortmund, grając tak młodymi zawochicami? Myślę, że jest to w tej chwili najlepiej grający zespół w Europie. Kto wejdzie na boisko nawet spośród rezerwowych, prezentuje świetny poziom. Na przykład w meczu z nami nie było Łukasza Piszczka czy Mario Goetze, a nie wpłynęło to negatywnie na poziom ich gry. Ale podkreślam - mimo wszystko my jesteśmy z siebie dumni. Jest pan wygadany, emocjonalny, momentami wręcz im-puisywny-w szatni również? Po to mnie tu ściągnęli. Co prawda ostatnie dwa lata nie grałem, ale w klubie mocno we mnie wierzą. Tutaj presja i oczekiwania wobec mojej osoby są znacznie większe niż we Freibuigu, trener nie zdecydował się na zmianę w bramce, pomimo że był to mecz pucharowy i w takich spotkaniach nieraz gra drugi bramkarz. Czuję, że tu liczą na mnie, a ja sam wiem, że nie przychodzi się do klubu, który jest w czołówce ligi pod względem możliwości finansowych, żeby grać w U lidze. Transfer do Unionu to była nąpepsza decyzja w pana dotychczasowej karierze? Karierę to ma Łukasz Piszczek. A tak poważnie miałem latem kilka ofert, m. in. z Jagiellonii Białystok, a nawet z Bundesligi. Jak patrzę, co tam nieraz robią bramkarze, to myślę, że dałbym radę. Czy to wyjdzie wszystkim na dobre, okaże się dopiero po sezonie. Jeśli wywalczymy awans i zapiszemy się w historii, to wszyscy będą zadowoleni. ©® Mecze piłkarskiego Pucharu Niemiec zobaczyć można w Eurosporcie i Eirosport Player. Piątek w dziesięciu meczach Serie A strzelił dziewięć goli Piątek chwilowo zgasł. Krychowiak się podpalił PSkanocna Michał Skiba @Skibowy Krzysztof Piątek bezskuteczny w trzecim meczu z rzędu-jego Genoa pechowo przegnała z Milanem. Real Madryt w końcu zwycięski-Santiago Sołari zadebiutował od pogromu w Pucharze Hiszpanii Najpierw wydatnie pomógł Genoi zdobyćbramkę wyrównującą, ale w doliczonym czasie gry szczęśliwym lobem dał Milanowi wygraną. To AlessioRoma-gnoli, a nie Krzysztof Piątek był bohaterem starcia na San Siro. Polak pierwsze podejście do piłkartóej „La Scali" w Mediolanie miał kiepskie. Włoscy dziennikarze nazwali go „Hologramem". „Najlepszy strzelec Serie A złapał zadyszkę" - ocenili Piątka dziennikarze Fox Sports. Polski napastnik oddał w pierwszej połowie dwa zablokowane strzały, a potem przepadł. Druga szansa na strzelenie gola na San Siro przyjdzie bardzo szybko, bowiem Genoa zostaje w stolicy mody - Piątek i spółka w sobotę zagrają z Interem Mediolan. Były piłkarz Cracovii po znakomitym starcie sezonu teraz dołożył na konto trzeci mecz z rzędu bez gola. Blokadę zdjąć z siebie próbują piłkarze Realu Madryt. Już nie Górnik Zabrze w Pucharze liczy na rywala z ekstraklasy P&kamoina Kaja Krasnodębska redakcja@polskatimes.pl W sześć dni Górnik rozgrywa trzy spotkania. TezZagłębiem Lubin oraz Legionową zakończyły się wygranymi. Wsobotę najtrudniejszy: wyjazdowy mecz z Legią. Paweł Bochnie-wicz chce trzech punktów. 1:0 z Legionoyią. Niedosyt? Na pewno chcieliśmy wygrać w tym spotkaniu wyżej, ale trzeba szanować końcowy wynik. Przyjechaliśmy tutaj, żeby wywalczyć sobie awans do kolejnego etapu i zadanie zostało wykonane. Nie było ważne jak wysoko zwyciężymy, czy strzelimy jedną bramkę czy trzy. Musieliśmy zwyciężyć z występującym trzy klasy rozgrywkowe niżej, zwyciężyliśmy i teraz czekamy na kolejne losowanie. Wcześniej była Unia Hrubieszów z ligi okręgowej. Wbrew pozorom gra z drużynami z takich lig wcale nie jest prosta. To zupełnie coś innego, niż to co mamy na co dzień. Osobiście wolałbym wylosować jakiś klub z ekstra- klasy. Mam nadzieję, że wreszcie się uda. Jak przygotować się do gry zlll-Tgowcem? Oglądałem skróty spotkań i mniej więcej znałem zawodników. Rzeczywiście na mecz z zespołem z El ligi nie da się jednak przygotować tak szczegółowo, jak na starcie z kimś z ekstraklasy, której piłkarzy widujemy na co dzień, znamy ich możliwości, taktykę. Zawsze też jest możliwość obejrzenia całych meczów, w przypadku niższych lig jest to utrudnione. Środowe starcie na pewno nie było też łatwe. Gospodarze mieli swoje sytuacje i tylko dzięki dobrej postawie Tomka Loski zagraliśmy na zero z tyłu. Wybronił kilka groźnych strzałów, dodał nam pewności z tyłu. Patrząc jed- Za granicą kluby przez cały sezon potrafią grać co trzy dni. Puchar Polski nie będzie dla Górników wymówką przed meczem z Legią. nak na przebieg całego spotkania, byliśmy lepszą drużyną. Wygraliśmy zasłużenie. Tojuż wasz dnę? mecz bez straconegogola. Dwa czyste konta bardzo cieszą, bo dodają pewności siebie. Całkiem inaczej się gra, kiedy regularnie tracisz bramki, a inaczej gdy wiesz, że jesteś w stanie zatrzymać rywala. Wtedy więcej rzeczy się udaje, bo nie ukrywam, że z Legionovią czy wcześniej w lidze Zagłębiem szczęście również nam sprzyjało. Nie ma jednak co się zastanawiać ©@ z Julenem Lopeteguim na ławce, a z Santiago Solarim. Były świetny piłkarz „Królewskich" ma ugasić pożar na Santiago Bemabeu, ale nie wiadomo, jak długo będzie pracował z pierwszym zespołem. - Bądźmy szczerzy, wszyscy jesteśmy trenerami tymczasowymi. Taki jest ten zawód - tłumaczył przed meczem Pucharu Hiszpanii z UD Melilla, wiceliderem czwartej grupy trzeciej ligi hiszpańskiej. Real nie zachwycił, ale wygrał 4:0. To druga wygrana madryt-czyków w ósmym spotkaniu. Barcelona skromnie pokonała na wyjeździe drugoligową Leonesęl:0. W tym spotkaniu nie wystąpił Lionel Messi, który dopiero wraca do zdrowia po kontuzji pęknięcia kości ręki w meczu z Sevillą. Miał nie trenować przez trzy tygodnie, a do zajęć z piłką wrócił po 10 dniach. Gwiazdor „Blaugrany" na pewno zagra w meczu 4. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów z Interem w Mediolanie - już 61i-stopada. Pauzować na pewno będzie Grzegorz Krychowiak. Loko-motiw Moskwa wygrał w Pucharze Rosji z Jenisejem Krasnojarsk 4:1. „Krycha" za nadmierną ostrość w odbieraniu piłki dostał czerwoną kartkę w 72. minucie. Na szczęście było już 4:0 dla Lokomotiwu... ©® LOTTO Czwartek. 01.11 MULTIMULTI - GODZ. 14.00 2.11.17,21,24,26,31,32,42,43, 46,50,51,59.60.67.70.75.77. 80 plus 24 KASKADA 1.2,5,8,9,10,11,12,16,21,22,24 Środa, 31.10 MULTI MULTI - GODZ. 21.40 5,11,16.19,24,27.30,31.34,38, 43,46,48,50,52,56,57,64.74, 80 plus 52 KASKADA 1,3,4,5,7,10,12,13,14,15,17,23 EKSTRA PENSJA 18,19,25,31,33 + 3 MINI LOTTO 2,5,30,32,36 (STEN) 32 sport Głos Dziennik Pomorza Piątek, 2.11.2018 Wicemistrzyni olimpijska pokazała klasę. Słupszczanka z nowym rekordem Polski Krzysztof Niekrasz krzysztof.niekrasz@gp24.pl Strzelectwo Przez cztery dni Łeba żyła międzynarodowymi zawodami strzeleckimi Baltic Cup 2018. W tym roku do nadmorskiej miejscowości zjechało ponad 300 zawodników i zawodniczek (organizatorzy byli przy-r gotowani nawet na przyjęcie 400 osób) z Litwy, Rosji, Szwecji i Polski. Były też kadry narodowe Polski juniorów i seniorów. Krajowi uczestnicy reprezentowali 30 klubów z Klubem Strzeleckim Gryf Słupski i liderem Amicusem Lębork (główny organizator tej międzynarodowej imprezy) na czele. Wśród startujących zawodników nie zabraldo uczestników igrzysk olimpijskich ze srebrną medalistką w karabinie pneumatycznym Sylwią Bogacką (Gwardia Zielona Góra), tegorocznego mistrza świata w karabinie dowolnym 3x40 strzałów Tomasza Bartnika (Legia Warszawa). Byli też inni olimpijczycy: Klaudia Breś (Zawisza Bydgoszcz) i Piotr Daniluk (Flota Gdynia). Rywalizacja odbywała się w strzela-niach pneumatycznych z pistoletu i karabinu z udziałem mło-dziczek, młodzików, juniorek, juniorów, kobiet i mężczyzn. Zawody pomimo dużej liczby startujących przebiegły bardzo Drezno szczęśliwe dla zawodników MMAtaleo Dwóm zawodnikom ze Słupska z klubu MMAtaleo udało się wygrać swoje walki zawodowe w gali, która odbyła się w Dreźnie. Michał Rogowski na pełnym dystansie pewnie wypunktował swojego lokalnego rywala Josepha Uhliga. Nato-* miast Tomaszowi Sobczakowi udało się po 75 sekundach pod- sce przypadło jej koleżance klubowej Kindze Pellowskiej - 350 pkt); Lidia Frankowska (Zawisza) w karabinie pneumatycznym 40 strzałów - 409,3 pkt i Kajetan Krzyśka (Zawisza) w karabinie pneumatycznym 40 strzałów-403,2 pkt. W konkurencjach kobiet i mężczyzn zwyciężali członkowie kadry olimpijskiej: S. Bogacka w karabinie pneumatycznym 60 strzałów -1 strzelanie - 246,1 pkt (do finału weszła z piątym wynikiem 616,2 pkt), II strzelanie Aneta Stankiewicz (Zawisza) -625,1 pkt; K.Breś-wIill strzelaniu w pistolecie pneumatycznym 60 strzałów; T. Bartnik w I i II strzelaniu w karabinie pneumatycznym 60 strzałów; P. Daniluk w I i II strzelaniu w pistolecie pneumatycznym 60 strzałów. Lokaty niektórych lęborczan: juniorka Julia Okuniewska - trzecia i piąta w karabinie pneumatycznym 60 strzałów; junior Stanisław Boniaszczuk - dziewiętnasty i ósmy w karabinie pneumatycznym 60 strzałów; młodziczka Maria Baranowski - dwa razy piąta w karabinie pneumatycznym; młodzik Jakub Kozłowski - dziewiąty i czwarty w karabinie pneumatycznym 40 strzałów. Lokaty innych strzelców ze Słupska: juniorka Zuzanna Desperak -ósma i dwudziesta druga w pistolecie pneumatycznym 60 strzałów; młodzik Jarosław Rudyi - szesnasty i ósmy w pistolecie pneumatycznym 40 strzałów. ©0 dać rywala duszeniem (gilotyna) i tym samym wygrał przed czasem z Pascalem Kloserem. Trener Paweł Kawałko dziękuje sponsorom: Nauka Jazdy „Tomcio", Ferro di Cavallo - pizzeria, PepSport.pl, Adkonis Ferma Kur, Needer -busy, Invest House. ©® JAROSŁAW STENCEL o 2 Michał Rogowski Tomasz Sobczak W Przodkowie ważny mecz Gryfa IHtka nożna Jarosław Stencel jaraslaw.stencel@p0lsk3press.pl Przed nami spotkania 16. kolejki IV ligi. Lider tabeli Gryf Słupsk tym razem rozegra spotkanie wyjazdowe. Słupszczan podejmować będzie spadkowicz z ID ligi, zespół GKS Przodkowo. Mecz rozpocznie się w sobotę o godz. 13.00. Słupszczanie są poważnie osłabieni, ale na pewno nie poddadzą się i będą walczyć o pełną pulę. Wśród zawodników z Przodkowa najgroźniejsi zapewne będą napastnicy: Piotr Ruszkul oraz Tomasz Tuttas. Bardzo ważny mecz również przed piłkarzami Pogoni Lębork. Podopieczni Waldemara Walkusza są w wyraźnym dołku formy, mają również kłopoty kadrowe. W trzech dotychczasowych spotkaniach nie udało się jeszcze zdobyć «*<'" .. $$| Tomasz Piekarski (przy piłce) jest reżyserem gry w zespole Gryfa. Od niego wiele będzie zależeć w meczu w Przodkowie żadnego punktu. Jaguar na pewno jednak także będzie walczył, gdyż i temu zespołowi zaglądać zaczyna w oczy widmo spadku. Początek meczu w sobotę o 14.00 w Lęborku. Bytovia II Bytów w niedzielę o 11.00 zagra z Gromem Nowy Staw. Kibice w Bytowie Uczą zapewne na sprawienie niespodzianki. Utrzymujący się w środku tabeli piłkarze Jantara Ustka w sobotę o 12.00 zagrają w Kościerzynie z Kaszubią. Anioły Garczegorze od 14.00 w sobotę walczyć będą w Kowalach z-tamtejszym GKS. ©® SPORTOWY WEEKEND koszyktmka liga mężczyzn: Czarni Słupsk-Enea Astoria Bydgoszcz (sobota, godz. 18, hala Gryfia ul. Szczecińskiej). Lekkoatletyka * Trzecie zawody w ramach XXIV li> dywiduah^h Biegów Przełąo-wy± o Puchar Grand Prix Lęborka - sobota, Tl, tereny przy stadionie (ul. J. Kusocińskiego) w Lęborku. PUka nożna Fortira I Sga: Bytovia Bytów - GKS Katowice (sobota, 16). IVfiga: Pogoń Lębork - Jaguar Gdańsk (sobota, 14, ul. J. Kusocińskiego), Bytovia II Bytów- Grom NowyStaw(niedziela, 11). Słupska klasa okręgowa sobota: Stal Jezierzyce - Myśliwiec Tuchomie (13, Siemianice), Sparta Sycewice - Karol Milarex Pęplino (13, Słupsk - stadion650-lecia), Prime Food Brda Przechlewo - Słupia Kobylnica (13), Piast Człuchów-Chrobry Charbrowo (14), Start Miastko - Lipniczanka Lipnica (14); niedziela: Jantaria Pobłocie- Błękitni Główczyce (14, Szczypkawice), Leśnik Cewice - MKS Debrzno (14), Zawisza Borzytuchom - Sokół Wyczechy (14). Shfska klasa A-gnjpal-sobota: Garbarnia Kępice-Echo Biesowice (13), Rowokół Smołdzino - Diament Trzebielino (13), Pomorze Potęgowo - Sokół Szczypkowice (14), Barton Barcino -Granit Kończewo (14); niedziela: KS Damnica - Unison Machowino 02), Dąb Kusowo - KS Włynkówko 03), Wybrzeże Objazda - Polonez Bobrowniki (14); gipa II - sobota: Zenit Redkowice - Czarni Czarne (14); niedziela: LKSŁebunia -Skotawa Budowo (Tl), StartŁebień -GKS Kołczygłowy 02), Sparta Konarzyny - Arkonia Pomysk Wielki (13).Magic Niezabyszewo - Orkan Gostkowo (1330), Pogoń II Lębork -GTS GR Bieliński Czarna Dąbrówka (14), Dołina-Speranda Gałąźnia Wielka - Kaszubia Studzienice (14). (FEN) Temsstokmy Poltarex Pogoń Lębork zagra u beniaminka W sobotę (3.11) o godz.14 dojdzie do pingpongowej konfrontacji GKTS Wiązowna -Poltarex Pogoń Lębork. Będzie to spotkanie w ramach 6. serii męskich rozgrywek w I lidze grupy północnej. GKTS to tegoroczny beniaminek. Jego celem jest utrzymanie się na pierwszoligowym szczeblu. Dotychczasowy dorobek tego zespołu to dwa remisy i trzy porażki. Gospodarze swoją ambitną grą pokazali jednak, że nie należy ich lekceważyć. Do batalii o punkty zgłoszono sześciu graczy. W tym gronie są: Michał Murawski (1995), Mateusz Stawikowski (1993), Tomasz Grzybowski (1973), Maciej Chojnicki (1988), Filip Młynarski (1978), Kamil Sitek (1989). Poltarex Pogoń jest wiceliderem. Ekipa z Lęborka uważana jest za faworyta tego meczu. Kapitan lęborczan, 44-letni Marek Prądzinski, chce poprowadzić swoich kolegów do zwycięstwa. (FEN) ©® Od wielu lat szkolna hala w Łebie gości czołowych strzelców w różnych kategoriach wiekowych. Do tej nadmorskiej miejscowości chętnie przyjeżdżają medaliści igrzysk olimpijskich, MŚ i ME sprawnie. Jest to zasługa w dużej mierze profesjonalnej pracy sędziów. Podczas zmagań strzeleckich osiągnięto wiele wartościowych wyników. Dla słupszczan i lęborczan start w tych zawodach miał bardzo ważne znaczenie szkoleniowe. Trenerzy ze Słupska (Julian Lis) i Lęborka (Robert Biczkowski) zebrali ciekawy materiał do analizy. Ustanowiono trzy rekordy Polski w kategorii mło-dziczek i młodzików. Tymi szczęśliwcami okazali się: Jagoda Kiernicka (KS Gryf Słupski) w pistolecie pneumatycznym 40 strzałów (370punktów - wynik słupszczanki jest lepszy od poprzedniego aż o 8 punktów - była też pierwsza Zadowoleni przedstawiciele Klubu Strzeleckiego Gryf Słupski, wtej rywalizacji, a trzecie miej- Od lewej: Jagoda Kiernicka, trener Julian Lis, Kinga Pellowska