3,70 ZŁ W TYM 8%VAT Nr ISSN 0137-9526 Nr indeksu 348-570 952053 Piątek 22 czerwca 2018 magazyn 770137 Q s ? n r 3 ,,s ^ +/ Głos FANIE JUZ DZIS! 1* Re s K)rtaż. Paola: - Kolumbia strzeli dwie bramki, a Polska tylkojedną. Bartek: - Wyjątkowo się zgadzam strony 20-21 * MAfłiPOL mewie polska rm Uf.liar^SWO KXiK>K*wppe Grupy POLłPOL wiodącego producenta mefoB iĘp$$t&ęąw fcu-upie Nowy zakład mebli tapicerowanych w Kobylnicy Maripol Meble Polska należący do grupy POLIPOL z ponad 30-letnią działalnością w Polsce zatrudni pracowników produkcyjnych. Zapraszamy do bezpośredniego kontaktu Maripol Meble Polska w Kobylnicy ul. Kilińskiego 1 teł. 59 306 19 51 email: rekrutacja@maripol-meble.pl 977013795205325 02 na dobry początek Glos Dziennik Pomorza Piątek, 22.06.2018 Gorąca miłość prosto z Kolumbii do Polski Magdalena Olechnowicz magdalena.otechnowia@gp24.pl m/rnciiUM W Komentarz niedzielę kolejne starcie na stadionie w Kazaniu. Polska reprezentacja zmierzy się z Ko-umbią. Emocje będą wielkie, do to przecież mecz 3 wszystko. Z tej okazji rozmawiamy z Bartkiem i Paolą rodem z Kolumbii. Bartek en mecz już wygrał. Ma i boku przepiękną Kolumbijkę. Rozmawiamy i nimi o piłce nożne, miłości, życiu i różnicach między tymi dwoma krajami. Odsyłam la str. 20-21. W sobotę obchodzimy Dzień Ojca. Dzień może nieco zapomniany, zwłaszcza w porównaniu z Dniem Matki. A jak to jest być ojcem i matką jednocześnie? Zapraszam do bardzo wzruszającej rozmowy z Sylwią. Dziewczynę od szóstego roku życia wychowywał ojciec. To on plótł jej warkocze, na szkolnych apelach słuchał wierszyków na Dzień Matki, a później wysłuchiwał opowieści o jej chłopakach. Dziś Sylwia jest dorosłą kobietą. A prezenty ojcu daje dwa razy w roku -w Dniu Ojca i Dniu Matki. Rozmowa na str. 14. Z kolei na str. 19 wstrząsający reportaż „Sceny z życia małżeńskiego polityka-mora-listy". Żona byłego radnego PiS nie wytrzymała i otwarcie magazyn Joanna od „Zimnej wojny" ■d- » k-fci nróAjyJ inlvtlr) lunitlinM Warti-n,-«.». opowiedziała o okrutnym traktowaniu przez męża. Aż trudno sobie wyobrazić, że opowiadane przez panią Karolinę sceny działy się naprawdę. W sądzie przez pięć godzin opowiadała o gehennie, jaką przeżyła u boku męża. • : Ci11 f L tV fi . A/czoraj na skrzyżowaniu ulic Anny Łajming i Tuwima doszło do kolejnej kolizji. Pierwszej 30 przebudowie skrzyżowania, by zapobiec takim zdarzeniom. Faktycznie od czasu zmiany urobiło się tam bezpieczniej, ale, jak widać, nie wszyscy kierowcy spoza Słupska w porę orientują iię w meandrach organizacji ruchu wokół placu Zwycięstwa w Słupsku. Tym razem ofiarą lietypowych pomysłów naszych inżynierów ruchu „padł" kierowca passata z rejestracją i województwa zachodniopomorskiego. Przypomnijmy, to jedno z najbardziej kolizyjnych ;krzyżowań w mieście, które bezskutecznie próbowano poprawić od lat. Przebudowano je v 2016 roku, po śmiertelnym wypadku, do którego doszło. Po zmianie i wyłączeniu pasów, rrobiło się tam wyraźnie bezpieczniej, co pokazują policyjne statystyki. Ale nie znaczy to. że cierowcy spoza miasta nie potrafią tam się pogubić. Łukasz Capar Pogoda w regionie W weekend może być mokro, ale naprawdę nie ma co narzekać Rolnicy, ogrodnicy i właściciele nawet małych ogródków oraz działek na taki weekend czekali pewnie z niecierpliwością. Turyści i lubiący upały mieszczuchy pewnie mniej. Jednak będzie to dobra informacja dla wszystkich: w weekend ma padać deszcz! Po wielu dniach suszy wreszcie przyroda dostanie życiodajną wodę. Zmyje kurz, ożywi lekko spłowiałą zieleń. Może trochę szkoda, że taka pogoda trafi się nam na początek wakacji, ale nie ma co narzekać. Prognozy na lipiec i sierpień są znakomite. Ma być słonecznie, ciepło, a deszcze mają padać w miarę regularnie. Niestety, to tylko prognozy, a jak wszyscy wiemy, sprawdzają się one zgodnie ze starym góralskim przysłowiem: „Albo będzie padać, albo nie będzie". Niech więc będzie tak, jak ma być. I tyle... Jutro u nas Cykl każdej kobiety Pokwitanie, przekwitanie, syndrom PMS - wszystko o cyklu menstruacyjnym. Dzień Ojca Jak być tatą doskonałym Ojciec jest dziecku tale samo potrzebny jak matka i tale samo kompetentny. Skarpetkowy pogromca Gryzienie jest dla psa naturalne i przyjemne. Czasem jest to problem. P. > *> Dzisiaj 18°C irc Barometr 998 hPa Wiatr 3 km/h Sobota 22°C 13°C Barometr 1001 hPa Wiatr 5km/h Niedziela 25°C 13°C Barometr 995hPa Wiatr 7 km/h Ostatni dzwonek emerytalny dla nauczycieli ZUS Zbigniew Marecki zbigniew.marecki@gp24.pl Pedagodzy, którzy chcą przejść na emeryturę nauczycielską, powinni pamiętać, aby wniosek złożyć przed końcem wakacji. Jeśli tego nie zrobią, otrzymają emeryturę na powszechnych zasadach. Ta zaś może być niższa. Sierpniowy termin dotyczy nauczycielek, które skończą 60 lat, i nauczycieli, którzy skończą lat 65 między 1 października 2017 r. a 31 sierpnia 2018 r. oraz tych, którzy skończyli odpowiednio 60 lat lub 65 lat przed 1 października 2017 r., ale nie osiągnęli do tego czasu podwyższonego wieku emerytalnego (wiek ten podnoszono o miesiąc co kwartał, aż do 67 lat). - Innymi słowy dotyczy to kobiet urodzonych między 1 października 1957 r. a 31 sierpnia 1958 r. oraz mężczyzn urodzonych między l października 1952 r. a 31 sierpnia 1953 r -mówi Krzysztof Cieszyński, regionalny rzecznik prasowy ZUS w Gdańsku. Dodatkowo trzeba spełnić następujące warunki: do końca 2008 r. mieć 30 lat zatrudnienia, w tym 20 lat pracy nauczycielskiej lub 25 lat zatrudnienia, w tym 20 lat pracy nauczycielskiej w szkolnictwie specjalnym, a stosunek pracy musi wygasnąć lub zostać rozwiązany do 31 sierpnia 2018 r. Nie można być też członkiem OFE. - Takie osoby mogą złożyć wniosek o emeryturę z Karty Nauczyciela jeszcze do 31 sierpnia. Jeśli nie zdążą złożyć wniosku w tym terminie, nie otrzymają emerytury nauczycielskiej, która może być wyższa od emerytury powszechnej -dodaje Cieszyński. Emerytura z Karty Nauczyciela jest liczona na podstawie tzw. starych przepisów, trzeba więc wskazać lata z najlepszymi zarobkami. Znaczenie mają też okresy składkowe, czyli lata pracy i nieskładkowe np. studia, czy czas pobierania zasiłków. Emerytura powszechna liczona j est na nowych, prostszych zasadach. Podstawą jej obliczenia jest kwota zwaloryzowanych składek zapisanych na indywidualnym koncie w ZUS oraz zwaloryzowanego kapitału początkowego, czyli odtworzonej historii emerytalnej sprzed 1999 r. - Podstawę dzieli się przez średnie dalsze trwanie życia dla osób w wieku, w jakim przechodzą na emeryturę - tłumaczy Cieszyński. Każdy z przypadków jest indywidualny i zależny od wielu czynników, takich jak staż pracy czy zarobki. Nauczyciele, którzy zdecydują się przejść na emeryturę, w swoim wniosku skierowanym do ZUS muszą wskazać, czy ubiegają się o emeryturę z Karty Nauczyciela czy powszechną. - We wniosku można poprosić o przyznanie korzystniejszego świadczenia, wówczas ZUS obliczy wysokość obu świadczeń i przyzna wyższe - podpowiada Cieszyński. ©© Głos Dziennik Pomorza Piątek, 22.06.2018 reklama 03 00842466' RTVeuroAGD SAMSUNG ROZŁÓŻ ZAKUPY NA 30 RAT 0%, PIERWSZE 2 RATY ZAPŁACI MY ZA CIEBIE !!! Promocja ratalna na caty asortyment! Rzeczywista roczna stopa oprocentowania 0% ! iiwiwir^ifimiorn imm - Ultra HD Ultra HO 3xMDMI » 3xUSB cena detaliczna 'LG TELEWIZOR O E ;OUEP65B7V^> ISONY TELEWIZOR LED KD-65XE7005} f ^motorolo rnot°gc^J PŁACISZ TYLKO: 3499 detaliczna ■ JUIIJJ-.H-.1M l»i.t?iłfivir fi.Mi.irrnra WATRyCAFUUHP DmSSOUWS LAPTOP s« 5577 2950 (NsrmoHsmASooo samsung THŁgWiZORL£OUESOMU6172 ?plmi»r MASZYNKA f i DO MieuENIA ZMM40A5W BaJRyliss RAYEN CZAJNŚKECOO* Iphiups rjy , # ODKURZACZ HJ B«ctrolu* tueunc* i ftYttMWKCEJltA 17991*— K0i9f mwFTOWY MfULICZNY Ikłasa a. .. KLASA A + - 21 1305 1899 J KLASA A-+ tiKst&Hc/mj H3 Electix»lux C iJWYWAWCADO HU, LM uwowrfswwmt m m.m nimir* pif.karnjk kompaktowy do O A Ul 5IIII Cv 2A8UOOWY NOSOHS537K8 BOSCH DRUGI PRODUKT O TYLKO DO 28 CZERWCA! PROMOCJA NA AGDH! Rab<*t 20% dotyczy drugiego, tańszego produktu. Szczegóły w sklepach oraz na euroxom.pl o% pwowooa fUMN* ^ batycratis • wwaaiii «)iv oo 02 »« aoi»B. ot* kredytów od joo zt 00 11 <00 jt»: sipncironrYwny pritkud »oo »: rrso »«. caikowita kwota kredytu > »oo «: eaekowita kwota 00 zapłaty 3 900 zt; staca stopa oprocentowania KOSZT KtHfOTU 0 Jtt; ttAS OMWUUYWANIA UMOWY JO M«»llCTr I---*-------------------------------------------------------------------------- b1x.łfir »w»">ami» zmiaby przedmiotu krcoytowania. pozyimi WtOHWH PIERWSZA I DRUOA RATĘ KREDYTU WSKAZANE » 04 Ma dobry początek Głos Dziennik Pomorza Piątek, 22.06.2018 KALENDARIUM 1596 Uroczyście otwarto Bibliotekę Rady Miasta Gdańska (Bibliotheca Senatus Gedanensis); obecnie to Biblioteka Gdańska PAN. Na terenie Prus Królewskich w owym czasie tylko Toruń szczycił się podobną placówką miejską. Pierwszą siedzibą gdańskiej biblioteki były pomieszczenia dawnego klasztoru franciszkanów. Początek bibliotece dały zbiory Jana Bernarda Benifacio, markiza Orii. 1921 Rada Ligi Narodów przyznała polskim okrętom wojennym prawo pobytu w porcie gdańskim oraz zezwoliła Polsce na założenie na Westerplatte wojskowej składnicy tranzytowej. Koleje gdańskie przeszły pod zarząd Polskich Kolei Państwowych. 1945 Zarząd Koła Kobiet Pracujących przy Stronnictwie Ludowym komunikuje, że w domu własnym przy ulicy Mickiewicza 11 otwarta jest stołówka, salon mód, pralnia i szwalnia. 1960 Przy gdańskim „Jazz Clubie powstał zespół Czerwono-Czarni. Został założony przez Franciszka Walickiego; jednego z pionierów bigbitu w Polsce. Miał on być kontynuacją rozwiązanego w 1959 roku zespołu Rythm and Blues. Pierwszy skład tworzyli: Przemysław Gwoździowski - saksofon, Wiesław Bernolak - gitara, Zbigniew Wilk - fortepian, Wiesław Damięcki - kontrabas, Ryszard Żuk - perkusja, a śpiewali wówczas: Marek Tarnowski, Andrzej Jordan i Janusz Godlewski. 1962 Firmowy sklep Sopockich Zakładów Terenowych rozpoczął sprzedaż nowości - foliowych płaszczy przeciwdeszczowych. 1987 TWITT TYGODNIA W Nadolu nad Jeziorem Żarnowieckim otwarto skansen - zagrodę gburską z drugiej połowy XIX wieku, stanowiący filię Muzeum Ziemi Puckiej. (g.a.) CYTAT TYGODNIA „Życzę Mateuszowi przyjaźni partyjnych kolegów. Konkurencja konkurencją, ale walka nie może być wyniszczająca. Nie widzę w PiS osobowości. Mateusz jest postacią wyjątkową, jest liderem" Kornel Morawiecki. komentując informacje, że Mateusz Morawiecki mógłby zastąpić Jarosława Kaczyńskiego w funkcji prezesa PiS Głos Pomorza „Umarłych wieczność dotąd trwa Dokąd pamięcią im się płaci Chwiejna waluta. Nie ma dnia By ktoś wieczności swej nie stracił" NEKROLOGI Zamieść nekrolog, kondolencje lub wspomnienia 0 najbliższych, którzy odeszli, w Głosie Pomorza 1 bezterminowo na stronie www.nekrologi.net Z głębokim żalem zawiadamiamy, że 19 czerwca 2018 roku odszedł od nas nasz kochany Mąż, Tata, Teść i Dziadek śtP Tadeusz Dziemidowicz Ceremonia pogrzebowa odbędzie się 23 czerwca 2018 r. na Starym Cmentarzu w Słupsku. Wystawienie o godz. 10.00, wyprowadzenie o godz. 10.30. Msza św. o godz. 8.00 w kościele św. Faustyny. • Pogrążona w bólu Rodzina mmmmm Bytów Policjanci zatrzymali oszusta We wtorek po południu bytowscy kryminalni otrzymali informację o próbie oszustwa metodą „na policjanta". Szybka reakcja policjantów uchroniła mieszkankę Bytowa przed utratą oszczędności swojego życia. Mundurowi na gorącym uczynku zatrzymali 55 - latka, który miałzabraćod pokrzywdzonej 30 tys. złotych, rzekomo potrzebnych na zakończenie postępowania prze-ciwkojęj krewnemu. Mężczyzna tra-fiłdopolicyjnegoaresztu. Śledczy po zebraniu materiałów przedstawili mu zarzut próby oszustwa. Zatoprzestępstwogrozikarapoz- | bawienia wolności do 8 lat. (gh)©® v» • * Sycewice Kolejny prezent dla małego bohatera W środę Mariusz Łuczyk, wicewojewoda pomorski, uhonorował Adriana Grodzkiego, małego bohatera z Sycewic, który zimą pomógł wyjść koledze ze stawu, gdy załamał się pod nim lód. Aby go nagrodzić, wicewojewoda specjalnie przyjechał do Zespołu Szkół Samorządowych w Sycewicach. Swój prezent wręczył Adrianowi Grodzkiemu w gabinecie dyrektora szkoły. Tak w imieniu władz wojewódzkich docenił bohaterski czyn Adriana. Wcześniej zrobili Mariusz Pawłowski. dyrektor szkoły oraz Leszek Kuliński, wójt Kobylnica oraz prezydent Andrzej Duda. (maź) DZIENNICZEK RED. Z. JUJKI Zagraliśmy słabo, ale dalej wszystko zależy od nas. Krytyka jest OK, prawo sportu i popularności My możemy jeszcze wszystko odwrócić, głowy do góry. Walczymy! prezes polskiego związku piłki nożnej zbigniew boniek po meczu polski z senegalem wypaplać, że 7£f>7£M M/N&T&Effl * s/ĄM WYSUSZ,ićTOMA \A/!Ę.CEu OFIAR Nrt SUMIENIU'PUT(N CZY KIM Ożom UM 3 w\\ X .__JuiTS / CIERPLIWOŚCI, PO MECZU WPADNĘ. PO PANA R03/52 Z G&YCHOLEW&OBfe' CAteśftOdKOT TYCH W -7£ZOS7W W ROttt (M jm, /'/i" \ W RAMACH PPO/WOCZ>/DOf Zamość Refundacja 100% dla pierwszych 250 osób! By otrzymać preparat o wartości 317 zł, zadzwoń: &756130682 pon. - pt. 08:00 - 20:00, sob. - nd. 09:00 - 20:00 Zwykłe połączenie lokalne bez dodatkowych opłat. Oferta ważna do 3 .0' , Lutenea ezpłatnych * Darmowy produkt do odebrania przy zamówieniu pełnej kuracji. 08 wydarzenia Glos Dziennik Pomorza Piątek, 22.06.2018 Jfc' T 'f^ - t Rodzinne zdjęcie laureatów Białych Bocianów razem z władzami powiatu słupskiego Białe Bociany 2018 w powiecie słupskim Zbigniew Marecki zbigniew.marecki@gp24.pl W środę w Gościńcu Bernackich w Smołdzinie przyznano nagrody Białych Bocianów 2018. którymi starosta słupski honoruje osoby zajmujące się twórczością artystyczną i upowszechnianiem i ochroną dóbr kultury. Nagrody główne Białe Bociany otrzymali: Teresa Czyżewska z Damnicy za całokształt pracy na rzecz kultury tanecznej i kultywowanie tradycji tańców ludowych. Elżbieta Bernacka-Hanus ze Smołdzina za powołanie do życia Galerii Kolorów Liz B-H, działalność artystyczną i intelektualne oży- wienie środowiska. Marta Fitowska z Potęgowa za osiągnięcia artystyczne w roku 2017, w tym za zdobycie Głównej Nagrody im. Anny Jantar w Konkursie Debiutów na 54. Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Nagrody pieniężne przyznano: Jolancie Betkowskiej ze Słupska, Orkiestrze Gminnego Centrum Kultury i Promocji w Kobylnicy, Elżbiecie Rus z Niestkowa, Sylwii Ziemskiej, Elżbiecie Wróbel z Głobina oraz Krzysztofowi Surowcowi. Szczegóły dotyczące zasług wyróżnionych nagrodami pieniężnymi można przeczytać na stronie www.gp24.pl, gdzie Białym Bocianom 2018 poświęcamy więcej miejsca. ©® Zarząd Powiatu Słupskiego bez problemu otrzymał absolutorium I*oniat słupski Zbigniew Marecki zbigniew.marecki@gp24.pl Zarządu Powiatu Słupskiego bez większych problemów dostał wczoraj absolutorium za wykonanie budżetu w 2017 roku. Za głosowało 16 radnych, dwóch z PiS wstrzymało się od głosu, a były starosta Sławomir Ziemianowicz głosował przeciw. Zanim doszło do głosowania podczas wczorajszej sesji Rady Powiatu Słupskiego, odczytano opinie Regionalnej Izby Obrachunkowej, Komisji Rewizyjnej oraz Komisji Budżetu Rady Powiatu Słupskiego. Wszystkie były pozytywne i podkreślały, choć w ciągu 2017 roku zmieniano kilkakrotnie niektóre zapisy w budżecie powiatu zarówno po stronie dochodów, jak i wykonania wydatków, to ostatecznie realizacja wykonania budżetu powiatu przebiegała zgodnie z planem i prawem. Generalnie zarówno dochody, jak i wydatki przekroczyły 90 milionów złotych. Dochody zrealizowano z pewnym naddatkiem, a wydatki w sumie niższej, niż pierwotnie planowano. Na wydatki majątkowe przeznaczono ponad 21,3 miliona złotych. Deficyt w powiecie słupskim wynosił ponad 1,7 miliona złotych, a długpub-liczny - wynikający z zaciągniętych kredytów i pożyczek - Starosta wzruszył się, gdy przedstawiciele Związku Kombatantów Rzeczypospolitej i Byłych Więźniów Politycznych ze Słupska, Ustki i gminy Ustka wręczyli mu odznaczenie związkowe zamknął się w kwocie 17,5 miliona złotych. Podczas omawiania kwestii absolutorium nikt nie zabrał głosu, bo podobno dyskusja odbyła się w trakcie obrad komisji resortowych Rady Powiatu Słupskiego. Mimo pewnych problemów wynikających z awarii laptopa radnego Andrzeja Zawady ostatecznie za przyjęciem sprawozdania z wykonania budżetu za 2017 rok oraz za udzieleniem absolutorium Zarządowi Rady Powiatu zagłosowało 16 radnych. Od głosu wstrzymali się dwaj radni PiS (Andrzej Zawada i Tomasz Świtek), a przeciw głosował radny Sławomir Ziemianowicz, były starosta słupski. - To zapowiedź kolejnego wyborczego spięcia, które wkrótce czeka starostę Zdzisława Kołodziejskiego - ko- mentowali w kuluarach niektórzy radni. Sam starosta przed absolutorium wzruszył się, gdy przedstawiciele Związku Kombatantów Rzeczypospolitej i Byłych Więźniów Politycznych ze Słupska, Ustki i gminy Ustka wręczyli mu najwyższe odznaczenie związkowe „Za wybitne zasługi dla Związku Kombatantów Rzeczypospolitej i Byłych Więźniów Politycznych". Głos Dziennik Pomorza Piątek, 22.06.2018 wydarzenia 09 KRÓTKO Słupsk Specjaliści opowiedzą o profilaktyce raka szyjki macicy i piersi Dzisiaj, w piątek. 22 czerwca, słupski szpital zaprasza na spotkanie poświęcone profilaktyce raka szyjki macicy i piersi. Spotkanie odbędzie się w sali wykładowej (budynek administracji słupskiego szpitala). Początek o godz. 17. W programie przewidziano wykłady profilaktyki przeciwno-wotworowej, które poprowadzą specjaliści ze słupskiego szpitala (lek. Roman Abramowicz, lek. Tomasz Kasprzyk, psycholog Rafał Rybka i inni) raz specjalista zdrowia publicznego - edukator Fundacji Onkorejs-Wybieram. W czasie spotkania będzie można za darmo zbadać się i skonsultować z lekarzem onkologiem. Przewidziano także naukę badania piersi na fantomach, szkolenie z udzielania pierwszej pomocy, które przeprowadzą policjanci ze słupskiej Szkoły Policji. Podczas spotkania uczestniczki „Marszu białymi plamami - zwiększenie świadomości na temat raka szyjki macicy" opowiedzą o własnych doświadczeniach związanych z chorobą onkologiczną oraz o swojej walce o zdrowie i życie. Na spotkanie zapraszają: Fundacja Onkorejs - Wybieram Życie, wójt gminy Słupsk, wójt gminy Kobylnica, zarząd szpitala w Słupsku, (red)©® Śmiertelny wypadek w Słupsku. Zginął 30-letni motocyklista Słupsk Alek Radomski aleksander.radomski@gp24.pl Wakacyjne tory do uzdrowiska. Skorzysta kilkanaście par pociągów Słuptk Rusztowanie spadło na plac zabaw przy przedszkolu Na plac zabaw przy przedszkolu Kubusia Puchatka w Słupsku przewróciło się rusztowanie. Informację i zdjęcia dostaliśmy na alarm@gp24.pl. Internauci informują nas, że chwilę przed tym zdarzeniem na placu zabaw bawiły się dzieci. Robotnicy szybko zaczęli stawiać konstrukcję na nowo, dobrze zabezpieczając przed wiatrem. Wczoraj na podstawie komunikatu meteorolo- gicznego przekazanego przez Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego w Gdańsku -Miejskie Centrum Zarządzania Kryzysowego w Słupsku ostrzegało przed możliwością wystąpienia burz z wiatrem dochodzącym do 90 km/h. (GH) (Ti Alek Radomski ateksander.radomski@gp24.pl jjl^ ktmnuńkacja Od soboty. 23 czerwca, na odcinku Słupsk - Ustka można bezpiecznie, sprawnie podróżować po wymianie torów i sieci trakcyjnej - informuje PKP Polskie Linie Kolejowe. Właśnie od soboty do uzdrowiska przyjedzie pociąg ..Słoneczny", a do Słupska pendolino. W te wakacje na trasie między Słupskiem a Ustką kursować będzie kilkanaście par pociągów. Jednym z nich będzie sezonowy pociąg „Słoneczny" Kolei Mazowieckich, który od soboty połączy już po raz 14-ty Warszawę z „letnią stolicą Polski". Odjazd „Słonecznego" ze stacji Warszawa Zachodnia zaplanowano na godz. 6.29. W Ustce skład skończy bieg po niecałych pięciu i pół godzinie. W trasę powrotną pociąg wyjedzie o godz. 12.42, Od soboty trzy pociągi pendolino dowiozą turystów w sezonie letnim nad morze. Tańsza opcja i bezpośrednio łączącą Warszawę z Ustką to pociąg „Słoneczny" Kolei Mazowieckich a do Warszawy Zachodniej dotrze na godz. 18.25. Pasażerowie sezonowych składów będą mogli skorzystać z odnowionych peronów w Ustce, Mokrzycy, Chamowie Słupskim, % Gałęzinowie i Strzelinku. PKP PLK informuje, że ustawiono tam dodatkowe ławki, oznakowanie oraz czytelną informację pasażerską. Zmiany to efekt prac modernizujących linię 405 od uzdrowiska do granic województwa. Modernizacja trwa Kolej na trasie od Miastka przez Słupsk do Ustki wymienia tory i remontuje sieć trakcyjną. Na odcinku uzdrowiska wykonawca prac ułożył już nowy tor w okolicach Strzelinka. Jak zapewniono, aktualnie prace są kontynuowane, ale nie wpłyną na ruch pociągów. Po sezonie roboty przeniosą się na ok. 17-kilometrowy odcinek do Ustki z przebudową peronów na wyższe, co umożliwi wygodniejsze wsiadanie do pociągów. Platformy zostaną wyposażone w nowe oświetlenie, wiaty, gabloty informacyjne i elementy małej architektury. Co ważne, wykonane zostaną tam dojścia dla osób z ograniczoną możliwością poruszania się i ścieżki dotykowe dla osób niedowidzących. W sumie na całej trasie przebudowanych zostanie 47 obiektów inżynieryjnych, m.in. 4 mosty i 8 wiaduktów. Całość inwestycji to ok. 202 min zł netto. Prace zakończą się do końca 2019 roku. Po zakończonej modernizacji, pociągi pasażerskie przyspieszą na trasie do 100 km/h, a towarowe do 80 km/h. Niestety, linia nie zostanie zelektryfikowana. Więcej pendolino Od tej soboty zaczynają kursować też dodatkowe pociągi relacji Warszawa - Kołobrzeg -Warszawa oraz Kraków - Kołobrzeg - Kraków. Mowa o składach pendolino, które podróżnych nad morze będą przywozić doi września. ©® Kawasaki zderzyło się z audi na ul. Lutosławskiego. Policja ustala przyczyny tragicznego wypadku z udziałem motocyklisty. Ta tragedia zdarzyła się w środę u zbiegu ulicy Lutosławskiego i Jaracza. Około godz. 20 doszło tam do śmiertelnego w skutkach wypadku, w którym zginał 30-letni motocyklista. Jego kawasaki ninja zderzyło się z włączającym się do ruchu i wyjeżdżającym z ul. Jaracza audi. 47-letni kierowca auta osobowego skręcał w lewo w kierunku na Gdańsk, skąd nadjechał motocykl. Wstępnie ustalono, że kawasaki musiało uderzyć w tył lewego boku audi. 30-la-tekupadłna środek skrzyżowania, ale uderzenie było na tyle silne, że jego motocykl wystrzelił kilkadziesiąt metrów do przodu. Ślizgał się z hukiem po asfalcie i zatrzymał metr przed przejściem dla pieszych na wysokości Szkoły Podstawowej nr 1. Świadkowie natychmiast przystąpili do udzielania po- Policja i pogotowie bardzo szybko pojawiły się na miejscu wypadku. Niestety, motocyklisty nie udało się uratować mocy poszkodowanemu. Pierwszy patrol policji pojawił się dosłownie po kilku minutach. 30-latekbył reanimowany jeszcze przed przyjazdem karetki, która na miejscu znalazła się chwilę po policji. Do pierwszego zespołu ratowników medycznych wkrótce dołączył też ten specjalistyczny z lekarzem na pokładzie. - Mężczyźnie udzielono pomocy medycznej, ale odniósł liczne obrażenia -informuje kom. Robert Czerwiński, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Słupsku. -Został przewieziony do szpi- tala, niestety, po godz. 21 otrzymaliśmy wiadomość, że zmarł. Krótko mówiąc, to kierowca audi wymusił pierwszeństwo, ale będziemy szczegółowo wyjaśniać przyczyny tego wypadku - zaznacza. Policja w tym przypadku chce sięgnąć po opinie i ekspertyzy biegłych sądowych. Mają oni wypowiedzieć się, na ile powodem tego nieszczęścia była prędkość motocykla. Ciało 30-latka decyzją prokuratury zostało zabezpieczone do badań sekcyjnych. 47-letni kierowca audi był trzeźwy. ©® 10 Polska Glos Dziennik Pomorza Piątek, 22.06.2018 Targi nie tylko dla ogrodników Mariusz Kurzajczyk m.kurzajczyk@glos.com 14 i 15 września w samym sercu krajowego zagłębia pomidorów i ogórków, czyli w pod kaliskim Gołuchowie, odbędą się XX Dni Ogrodnika - Targi Międzynarodowe, największa tego rodzaju impreza w Polsce. Targi skierowane są nie tylko do szeroko pojętej branży ogrodniczej. Skorzystają z nich na pewno także producenci warzyw gruntowych, sadownicy, plantatorzy roślin jagodowych i ozdobnych, szkółkarze, a nawet rolnicy, którzy poszukują alternatywnych źródeł dochodu. Wszyscy powinni znaleźć interesujące ich rozwiązania i propozycje. Wśród odwiedzających jak zawsze nie zabraknie handlowców, doradców i innych osób związanych z branżą ogrodniczą. Przez dwa dni na terenie położonego 17 km od Kalisza gołuchowskiego Ośrodka Kultury Leśnej swoją ofertę przedstawi około 200 firm z kraju i z zagranicy, prezentując nie tylko nowe odmiany roślin uprawnych, ale także bogaty wybór maszyn i urządzeń technicznych. Obecne będą także firmy zajmujące się skupem świeżych owoców i warzyw na potrzeby sieci handlowych. Jak co roku do dyspozycji zwiedzających będą naukowcy praktycy z Instytutu Ogrodnictwa w Skierniewicach, Instytutu Ochrony Roślin - PIB, Uni- Targi skierowane są nie tylko do szeroko pojętej branży ogrodniczej wersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, a także specjaliści WODR, którzy bezpłatnie pomogą rozwiązać problemy związane z produkcją. - W planach mamy także spotkania mające integrować polskich producentów i pokazujące im rozwiązania wielu problemów, w tym natury ekonomicznej - zapowiada dyrektor imprezy Stanisław Zabar-ski. Targi będą czynne w piątek i w sobotę w godz. 10-17. Co ważne, wstęp, a także udział w konsultacjach i seminariach jest bezpłatny. Organizatorami Dni Ogrodnika są: Stowarzyszenie Naukowo-Techniczne Inżynierów i Techników Rolnictwa - Oddział w Kaliszu, Wielkopolski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Poznaniu i Polski Związek Ogrodniczy. ©® Marszałek w ostatniej chwili odwołał wizytę w Niemczech JakubOworuszko jakub.owofiiszko@polskapress.pl Warszawa Marszalek Sejmu Marek Kuchciński podjął decyzję 0 odwołaniu wyjazdu polskiej delegacji na wspólne posiedzenie prezydiów Sejmu i Bundestagu w Niemczech. Ofkjal-ny powód? Do udziału w spotkaniu głosiło się zbyt mało wicemarszałków. „Politycy, którzy nie zdecydowali się na wyjazd do Niemiec wskazywali na ważne wydarzenia krajowe" - tłumaczyli pracownicy Centrum Informacyjnego Sejmu. Decyzję podjęto w ostatniej chwili. W skład polskiej delegacji mieli wchodzić, oprócz marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, wicemarszałkowie Sejmu Beata Mazurek 1 Ryszard Terlecki z Prawa i Sprawiedliwości oraz Małgorzata Kidawa-Błońska z Platformy Obywatelskiej. Do Niemiec mieli pojechać też posłowie PiS: Izabela Kloc (przewodnicząca Komisji ds. Unii Europejskiej) i Bartłomiej Wróblewski (przewodniczący Parlamentarnej Grupy Polsko-Niemieckiej). - To nie tylko niepoważne traktowanie strony niemieckiej, ale także nas wszystkich. Media spekulują na temat dymisji Kuchcińskiego. Miałby on w przyszłym roku startować w wyborach do europarlamentu Takich rzeczy po prostu się nie robi. Kiedyś rozmawiali z nami wszyscy, Niemcy, Francuzi, a teraz na własne życzenie odsuwamy się od tego stołu - mówiła w środę w Sejmie Małgorzata Kidawa-Błońska. Gdy sprawa odwołania wyjazdu wyszła na jaw, pojawiły się różne, sprzeczne ze sobą wersje i tłumaczenia. - Są to przyczyny techniczne leżące po stronie parlamentu. Marszałek Kuchciński na pewno bardziej szczegółowe przedstawi informacje - przyznał premier Mateusz Morawiecki pytany o powody odwołania wyjazdu. - W poniedziałek [w Warszawie - red.] widzę się z przewodniczącym Bundestagu Wolfgangiem Schauble - dodał szef rządu. W podobnym tonie wypowiadał się Ryszard Terlecki. - Były pewne przyczyny, dla których trzeba było zmienić ten termin, czego oczywiście żałujemy, ale myślę, że strona niemiecka zrozumiała nasze wyjaśnienia. Techniczne [powody] - stwierdził Terlecki. Z kolei marszałek Senatu Stanisław Karczewski przyznał w Radiu RMF, że nie wie, jakie są powody odwołania wizyty. - Zdarza się. Są jakieś sytuacje. Nie wiem dlaczego... - zapewniał Karczewski, zaznaczając, że zapyta o nie marszałka Kuchcińskiego. Z informacji RMF FM wynika, że powodem miało być spotkanie polityków PiS przy Nowogrodzkiej. „Ryszard Terlecki - w przeciwieństwie do reszty delegacji - miał wy- lecieć do Niemiec już we wtorek. Jednak w tym samym czasie w siedzibie PiS trwała narada polityków partii rządzącej. Jak nieoficjalnie dowiedział się reporter RMF FM, marszałek Sejmu nie chciał się spotkać z niemieckimi parlamentarzystami bez silnego wsparcia swoich zastępców z PiS" - czytamy na Rmf24.pl. - Jest czymś absolutnie naturalnym, że w partii czasami odbywają się spotkania kierownictwa, gdzie są dyskutowane najistotniejsze z punktu widzenia danej formacji politycznej sprawy. Nie znam szczegółów (...). Trzeba pytać rzecznika albo bezpośrednio marszałków, wicemarszałków o kwestie związane z odwołaniem tej wizyty - przyznał w Radiu Zet szef kancelarii premiera Michał Dworczyk. Jednak według „Faktu" powód miał być jeszcze inny. „Żadnej narady nie było we wtorek ani środę. Prezes PiS zwołał naradę kierownictwa dopiero na czwartek" - czytamy na stronie internetowej dziennika. „Jeśli prawdę mówią nasi informatorzy w PiS, marszałek Kuchciński oraz Terlecki z Mazurek obawiali się... braku umiejętności rozmowy w kwestii budżetu strefy euro" - podał „Fakt". Przed odwołaniem wyjazdu ukazała się informacja, że powstanie specjalny, osobny budżet dla krajów UE ze strefy euro. ©® Trzymaj rękę na pulsie budżetu obywatelskiego. cl b/di, cJUou : J W" ! tsoniroiu ■ • • • i To Ty decydujesz! o 1 i o Mt W r | ■b 008217754 Głos Dziennik Pomorza Piątek, 22.06.2018 artykuł reklamowy mehśSm i - « ■ i#i. r • a]^rW3r_. _ % ' ^ >m- wi^ mS§ I 1^ f>l HitS^uS ilWZe i* 74 VI ieczór 3 sierpnia 1945 roku w Amsterdamie był upalny i duszny. Kiedy oddział piechoty morskiej USA kończył w pośpiechu pakowanie do luków krążownika New Jersey 276 ciężkich, drewnianych skrzyń, nikt nie miał bladego pojęcia, co się w nich znajduje. W chwili gdy statek odbijał od brzegu, nikt z żołnierzy nawet nie przypuszczał, że po ponad 70 latach zarekwirowane na uniwersytecie Ludwika--Maksymiliana w Monachium wyniki niemieckich eksperymentów medycznych przyczynią się do zauważalnej poprawy słuchu osób niedosłyszących... A w niektórych przypadkach doprowadzą do tego, że ludzie będą mieli szansę odzyskiwać słuch 20-latka... Co ma wspólnego niedosłuch z eksperymentami nazistów? „Właściwie to nie moja zasługa" - mówi skromnie dr Johnson, szef grupy badaczy uniwersytetu stanowego w Pensylwanii, któremu na podstawie odtajnionych poniemieckich dokumentów udało się wyodrębnić substancję mogącą redukować ubytki słuchu. „Okazuje się, że Niemcy już w latach 30. XX wieku wysyłali po całym świecie ekspedycje badawcze. Zajmowały się one zbieraniem informacji dotyczących osiągnięć medycyny i techniki starożytnych kultur Tybetu, Indii, południowoamerykańskich Indian, cywilizacji Majów i Inków. Chcieli oni posiąść starożytną wiedzę dotyczącą leczniczych właściwości roślin, sposobów uśmierzania bólu i znieczulania. Tajemna wiedza lecznicza odkryta na nowo Gdy studiowałem w połowie zniszczony dziennik dr. majora Kempfa z wyprawy do Boliwii i Peru w roku 1935, myślałem, że to niemożliwe, że to etnograficzne ciekawostki. Major opisał bowiem recepturę ziołowo-ole-jowej mieszanki (niestety, dokładne ilości poszczególnych składników były zatarte), która przywraca słuch. Rzekomo pozwalała ona częściowo, a nawet całkowicie co- fać zniszczenia powstałe w uchu wewnętrzni nym. Za jej pomocą Indianie regenerowali it słuch, który utrzymywał się w doskonałej "f kondycji do późnej starości. Nie dawało mi to spokoju i - chociaż jestem sceptykiem - postanowiłem przepro-4 wadzić eksperyment. Tym bardziej, że mo-^ ja matka coraz gorzej słyszała i wydawało się, że jedynym dla niej ratunkiem będzie operacja wszczepienia implantu. 2 lata zajęły mojemu zespołowi prace nad ustaleniem, która z 57 możliwych proporcji składników inkaskiej receptury jest prawidłowa i może dawać opisywane w dzienniku wyprawy rezultaty. Pozwoliło to nam przystąpić do testów klinicznych, które były prowadzone zawsze w ten sam sposób: ochotnikom (niedosłyszącym, z lekkim ubytkiem słuchu oraz takim, którzy skarżyli się na dziwne dźwięki w uchu) zakrapiano oleistą mieszaninę do jednego ucha 3 razy dziennie przez okres 5 tygodni. Drugie ucho pozostawialiśmy w jego naturalnym stanie -dla porównania. Efekty przerosły nasze oczekiwania Inkaska receptura, nazywana przez nas złotym płynem Inków, pomogła polepszyć słuch aż 93% ludzi z 530 ochotników. Wśród osób, u których ubytek słuchu wynosił ponad 50% normy, 89,2% badanych doświadczyło zauważalnej poprawy, a ponad 3/4 zaobserwowało zmniejszenie się szumienia (spowodowanego zalegającymi głęboko zanieczyszczeniami), gwizdów i pisków. Po zakończeniu eksperymentu ludzie mogli zacząć rozumieć rozumieć, co się do nich mówi, oglądać TV i rozmawiać przez telefon bez wytężania słuchu... Bez względu na wiek każdy ma szansę słyszeć głośno i wyraźnie Z badań nad skutkami działania preparatu wynika, że słabnący słuch nie ma nic wspólnego ze starzeniem się. Ucho wewnętrzne, jak każdy inny organ, potrzebuje stałego dopływu składników odżywczych, które będą utrzymywać je w stanie sprawności. Dzięki nim jest w stanie przetwarzać dźwięki na impulsy elektryczne wysyłane i do mózgu. Gdy komórki słuchowe (narząd Cortiego) są dobrze odżywione, to zmysł słuchu działa jak u zdrowego 30-latka". Receptura zawiera 11 składników (w tym 8 rodzajów olejów roślinnych) w ściśle określonych proporcjach, które w badaniach klinicznych udowodniły swoje możliwości w walce z postępującymi ubytkami słuchu: ✓ mogą zwiększać głośność, zasięg i czułość słyszenia; * mogą polepszać ukrwienie w najdrobniejszych naczyniach krwionośnych kanału słuchowego; ✓ mogą dostarczać składniki niezbędne do uruchomienia automatycznej odnowy komórek rzęsatych. Przez wiele lat pani Marzena (1.71) cierpiała z powodu ciągle postępującej utraty słuchu: Od 6-7 lat czułam, że mój słuch stopniowo się pogarsza, ale człowiek przyzwyczaja się szybko i przestaje zwracać na to uwagę. Dopiero, gdy inni zaczynają mówić o tobie, że jesteś głucha albo się niecierpliwią, krzyczą na ciebie, orientujesz się, że sprawy zaszły za daleko. Próbowałam już wszystkiego, ale skutki były raczej mizerne. W gabinecie powiedziano mi, że to utrata słuchu ze starości i zostaje aparat. Po kilku tygodniach stosowania tej receptury inkaskiej mogłam usłyszeć dźwięki, których nie słyszałam od lat. Kiedy usłyszałam śpiew ptaków, byłam wzruszona, bo świat znów nabrał dla mnie barw! Zamiast drogiego aparatu, j czysta natura Receptura może działać na osoby w każdym s wieku. Zwiększona cyrkulacja krwi w obrę-; bie delikatnych tkanek ucha wewnętrznego może sprawić, że zostają one dożywione, dotlenione i wzmocnione. Mikrostany zapalne mogą minąć, a komórki - przestać degenerować się i obumierać. Istnieje szansa, że zwiększy się energia w mitochondriach ucha wewnętrznego, dzięki czemu stanie się ono wrażliwsze na fale dźwiękowe. Nie czekaj, aż całkiem przestaniesz słyszeć! Im bardziej „głodzisz" swoje uszy, nie dostarczając im składników odżywczych (których tak potrzebują), tym bardziej i szybciej pogłębia się utrata słuchu. Jeżeli nic z tym nie zrobisz, to prędzej czy później uszkodzenia staną się nieodwracalne. Wtedy nie pomoże już ani żadna receptura ani aparat. Zacznij działać, zanim będzie za późno! W trakcie 5-tygodniowej kuracji otrzymasz szansę polepszenia swojego słuchu i jakości słyszenia oraz - co najważniejsze - będziesz mógł zatrzymać postęp utraty słuchu i odzyskać dawną radość życia. Technologia produkcji inkaskiej receptury na redukcję ubytków słuchu jest dostępna tylko w sprzedaży telefonicznej klubu rabatowego. Dzięki ominięciu łańcucha pośredników klub rabatowy może oferować znaczące zniżki. Zamawianie jest bezpieczne, ponieważ płaci się dopiero w momencie otrzymania przesyłki. Teraz trwa promocja i pierwsze 100 osób otrzyma 70% zniżki. PROMOC JA KLUBU RABATOWEGO! Pierwsze 100 osób, które zadzwoni do 27czerwra 7018r otrzyma 70% zniżki! Oznacza to, że otrzymasz inkaską recepturę na polepszenie słuchu za udział w klubie rabatowym zamiast za tylko za 97 zł (przesyłka GRATIS)! Zadzwoń: 58 500 22 71 Poniedziałek-piątek 8:00-21."00, sobota i niedziela 9:00 (Zwykłe połączenie lokalne bez dodatkowych opłat) 21.00 12 Polska i świat Glos Dziennik Pomorza Piątek, 22.06.2018 SUBIEKTYWNY PRZEGLĄD TYGODNIA Jerzy Witaszczyk j.witaszczyk@dziennik.lodz.pl Piątek Opowiedz nam o człowieku wielkim, wyjątkowym, porywającym serca innych. Dpowiedz o jego życiu, boha-zerstwie i charyzmie - zaapelowała do czytelników „Gazeta Wyborcza", ogłaszając -conkurs z okazji stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Wezwanie zilustrowała na Facebooku fotografią strzelca w niemieckim bombowcu. Pomyłkę obśmia-li internauci: „To dopiero superbohater naszej Ojczyzny! Pewnie strzelał we wrześniu 1939 roku ślepakami!". Redakcja przeprosiła, zdjęcie wycofała. Bo już Seneka wiedział, że mylić się jest rzeczą ludzką, trwanie w błędzie - głupotą. Portugalski parlament zatwierdził używanie marihuany do celów medycznych. Lekarz przepisze marihuanę lub preparat z niej wytworzony tylko wtedy, gdy konwencjonalne terapie okażą się nieskuteczne lub wywołują niepożądane skutki. Natomiast w Kanadzie już wkrótce „marychę" będzie można bezkarnie wciągać jak papierosy. Sobota Poseł PiS Edward Siarka uważa, że Sejm ma za mało samochodów z kierowcami do dyspozycji posłów, co pozwala jedynie na dojazd na dworzec i lotnisko. „To paraliżuje naszą pracę. Przyjeżdżam z terenu i nie mogę wyjechać na miasto samochodem (...). Dość tych ograniczeń!" - cytuje posła „Fakt". Ponieważ Siarka był wcześniej wójtem gminy Raba Poseł Siarka z PiS chce więcej przywilejów dla posłów Wyżna, może do niego jeszcze nie dotarło, że w stolicy funkcjonuje komunikacja miejska. Poza tym, panie pośle, można jeszcze per pedes, czyli na własnych nogach. Niedziela Francja. W supermarkecie Leclerc w La Seyne kobieta z okrzykiem „Allahu akbar!" zaatakowała nożem klienta i pracownika sklepu - donosi „Nice Matin". Zauważmy, że w Polsce taki atak Głośna scena pocieszenia lidera drużyny po meczu nie byłby możliwy, bo ta niedziela nie była handlowa. * Jakub Stefaniak, kandydat PSL na prezydenta stolicy, nie zamierza wyburzyć Pałacu Kultury, ale chce go obłożyć mchem. - To jest mech, który pochłania ten cały syf, który jest w powietrzu - tłumaczył w Radiu Zet. Poniedziałek Senator Jan Filip Libicki opuścił PO. Jak twierdzi, Dsteria Francescana w Modenie we Włoszech 'ostała uznana za najlepszą restaurację na świe-:ie. Tak zdecydowali twórcy prestiżowej listy World 50 Best Restaurant, czyli zestawienia 50 najlepszych lokali na globie. Szef kuchni Osterii Francescany Massimo Bottura łączy włoską tra- dycję z nowoczesnością i słynie z dań o nietypowym wyglądzie i formie. Najtańszy posiłek kosztuje tam, bagatela, 60 euro (ok. 260zł), (aip) Pod naciskiem prezydent Donald Trump postanowił: dzieci imigrantów nie będą oddzielane od rodziców Waszyngton » UeksandraGersz ■leksandra.gersz@polskapress.pl Prezydent USA Donald Trump ugiął się pod ogromną krytyką i podpisał rozporządzenie; '"niej? J * 851 Odbuduj zmiszczony mechanizm erekcji! Blisko 40% większe libido, 3-krotnie większa moc i młodzieńcza grubość - wciąż są możliwe! Naturalny preparat o potwierdzonej klinicznie 100% skuteczności, po 7 dniach od zażycia okazał się gwarantem efektów niezależnie od wieku, schorzeń i zażywanych leków. P:ięki hśemu ponjkf 300 ty$, Eurv^|c:> kowr >cłkNUjiną ' W kvsfn i w# " x~\\ z f li ^ i?*" ®dkryto, że napar z roślin Tundry i Tajgi podczas zbliżenia blisko o 1/3 rozszerza światło naczyń krwionośnych, przez co siinie działa na libido i potencję, dając facetom szczególną, „niedźwiedzią moc" w łóżku. Nawet tym od lat cierpiącym z powodu przero-śniętego gruczołu prostaty, choroby wieńcowej serca czy problemów z ciśnieniem. Także tym będących po zawałach, udarach mózgu, nowotworach czy zażywających regularnie leki. Fakty są niepodważalne, a badania nie pozostawiają złudzeń. Niezależnie od tego czy mężczyzna ma 40 czy 85 lat - dzięki specjalnie opracowanej molekularnej formule, (patent nr: 4,502,218} preparat okazał się niebywale skuteczny bez najmniejszego udziału niebezpiecznych farmaceutyków czy sztucznych wspomagaczy. Swoją popularnością podbił kraje takie, jak Niemcy, Wielką Brytanie czy Czechy. Z pewnością podbije kolejne. To przypadkowe wzwody okazały się lekarstwem! Wielu rosyjskich robotników pracuje przy wydobyciu metali ciężkich. To tam każdego ranka wspólnie parzą sobie ziołowe napary i... pewnego dnia, przez przypadek podczas prac zauważyli krępujące dla nich niekontrolowane wzwody. Z czasem odnaleźli odpowiedź na pytanie czym zostały wywołane... I to bez udziału kobiet. Podejrzewali, fi m mm¥> Po 60-tce by tern już seksualnym inwalidą, zacząłem obawiać się o swój związek. Ze względu na wieńcówkę i inne problemy zdrowotne, nie mogłem korzystać z aptecznych środków. Lekarz polecił mi ten naturalny, biomolekularny preparat Mówił że ma on nawet 98% skuteczność, no i faktycznie. Przez powiększona prostatę problemy zaczęły narastać Nie miałem wyjścia, spróbowałem 60 tab. i... Znów odzyskałem dawną moc, mam chyba nieco większy rozmiar, a chce mi się czasami bardziej niż, gdy byłem młody! 29 lat po ślubie z żonq przeżywamy drugą młodość Jest ogień! Andrzej K. (67 lat) z Bud że to właśnie pod wpływem niskich temp. i regularnego spożywania naparów, „zwykłe" zioła dały tak „niepożądane skutki uboczne". Jak się okazało mieli rację. Te biostymula-cyjne molekuły aktywne, stały się środkiem w 100% bezpiecznym i nierzadko skuteczniejszym od niebieskiej tabletki. W 2015 r. inż. Vladimir Nabokovic, by mieć pewność swoich przypuszczeń, postanowił napisać o rewolucyjnym odkryciu do cenionego prof. Aleksieja Kizilova z Petersburskiego Instytutu ds. Urologii. Ten zdumiony relacjami robotników i Nabokovicia samemu nie mogąc uwierzyć, wyekstraktował przesłane próbki tłoczonych na zimno roślinnych molekuł poddając je badaniom klinicznym. „Badane substancje wykazały 98% skuteczność działania proseksuainego. Zapytani przez Kizlova mężczyźni w wieku między 40. a 85 rokiem jednoznacznie potwierdzili, że preparat po około 4-8 tyg. regularnego stosowania: ♦ Przywraca libido i wydłuża czas wzwodu średnio o 89% % Zwiększa twardość i niezłomność członka o nawet 67% w stosunku do stanu wyjściowego %lch mocna erekcja wydłużyła długość przeciętnego stosunku aż 4-krotnie %8 na 10 przypadków mężczyzn wielokrotnie zwiększyło swoją częstotliwość współżycia, w bardzo krótkim odstępie czasu. Po odbyciu pełnego okresu kuracji, substancje czynne wywołały stałe rozszerzenie naczyń krwionośnych o 30-35%. Dzięki temu po 8-tyg regularnego zażywania preparatu, mężczyźni odzyskiwali dawną sprawność seksualną już po 4 minutach od każdego kolejnego zażycia preparatu, a ich prącie zwiększyło rozmiar od 3 do 8 cm w porównaniu do wcześniejszych stosunków. Dalsze spektrum badań wykazało, że w niektórych przypadkach rozrost prostaty został zredukowany o 57% i trwale wyregulowany, w pojedynczych przypadkach zwiększając apetyt na seks nawet 0 72%! Dzięki biomolekułom zawartym w preparacie, biorący udział w testach mężczyźni (7/10 przypadków), całkowicie pozbyli się wszelkich problemów z erekcją w zaledwie 8-tyg., bez konieczności późniejszego ponawiania kuracji. Najcięższym przypadkom zajęło to pełne tr zy miesiące.* Q opinię zapytaliśmy cenionego, Rosyjskiego. eksperta ds. Urologii. Antoniego Rapacza: Sekret tkwi w molekułach, które transportują m.in. fitotestosteron, naturalną viagrę czyli składniki działające identycznie jak te zawarte w jadzie czarnej wdowy, przedłużając młodzieńczą sprawność na lata. Dodatkowo te same substancje aktywne, opóźniają proces starzenia układu rozrodczego aż 4-krotnie. W rezultacie, organizm ponownie pracuje na najwyższych obrotach, automatycznie likwidując problemy nie tylko związane ze słabym wzwodem, czy brakiem chęci na seks, ale i oddawaniem moczu, spowodowanym dysfunkcją prostaty. W najcięższych przypadkach wieloletniego braku erekcji, przy regularnej aplikacji biomo-lekuł, naprawia mechanizm jej uzyskiwania. Wykształcenie pamięci mięśni gładkich prącia, pozwala na natychmiastową erekcję już po 15 sekundach od ich zażycia. Co ważne, na skuteczność preparatu nie wpływają negatywnie wiek, schorzenia, jak 1 stosowane leki. Nie wywołuje skutków ubocznych, a jego zażywanie w żaden sposób nie koliduje ze stosowanymi lekami, hie wywołuje też erekcji sztucznie. Molekuły działają na pozi omie komórkowym wzmacniają i rozszerzają światła zwężonych na skutek zmian miażdżycowych naczyń krwionośnych, co 3-krotnie zwiększa swobodny napływ krwi tętni czej do prącia. Stanowiący główną przyczynę wcześniejszych problemów z erekcją. To właśnie dzięki wykształceniu nowei pamięci mieśniowei. oro- Kuracja biomolekułami zwiększa światło tętnicze w penisie dzięki dostarczeniu bioaktywnych substancji czynnych umożliwiając pełne erekcje i zwiększenie grubości członka o 30-35%. wi&m Biomolekularny preparat wprowadzono do Polski na początku tego roku. Technologia produkcji specjalnie zaprojektowanego rdzenia preparatu nie jest tania. Ale dzięki specjalnej refundacji uczestnictwa w Frabryce Zdrowia, ograniczona liczba osób może skorzystać z niego aż o 70% taniej. Preparat jest dostępny tylko w sprzedaży tei. Nie wymaga recept i krępujących wizyt w aptece: trafi on prosto do Twojej skrzynki (dyskretne opakowanie). Przed odbiorem paczki odpowiednio wcześniej skontaktuje się z Tobą dostawca. Ponadto otrzymasz do Niego prywatny kontakt, by móc osobiście umówić się na odbiór paczki. Ilość opakowań jest ograniczona - decyduje kolejność zgłoszeń. # m % Vi _iH V SPECJALNA REFUNDACJA Pienisz© t które zadz *or°*Ób' o Z bi°mo™^am7nTodbr!farat P°^°Wę ? tżmniei^ /a ere^ci prostaty tyiko 1} (P^esytka GRAnff,97*> ; 3 I w przyszłości ponawiania kuraęjiZ Pan Andrzej K. z Bud jako jeden z pierwszych może pochwalić się swoimi doświadczeniami. Opowiada jak preparat odmienił jego seksualne życie (patrz ramka). *Podane efekty w przypadku niewielkiej dysfunkcji prostaty i spadku libido były osiągane Już po 4-6 tyg. W przypadku całkowitego zaniku iibido i/lub silnego przerostu prostaty - po 10-12 tyg. kuracji. 16 magazyn Głos Dziennik Pomorza Piątek, 22.06.2018 Joanna Kulig. Gorące emocje po „Zimnej Jako piosenkarka: w 1998 wojnie 99 Paweł Gzył Joanna Kulig to w tej chwili najpopularniejsza aktorka polskiego kina za sprawą jej wyjątkowej kreacji w ..Zimnej wojnie" Pawła Pawlikowskiego. Nam opowiada o tym niezwykłym sukcesie. Ochłonęła już pani? Powiem szczerze, że emocje dopiero zaczynają opadać. „Zimna wojna" weszła już do polskich kin, a towarzyszyła temu duża akcja promocyjna: pięć premier w największych miastach kraju. Dopiero po tym zakończyło się podróżowanie z filmem po Polsce. Dziś mam pierwszy dzień wolny od pracy. Co zrobiło na pani największe wrażenie z tego wspaniałego przyjęcia, jakie zgotowano „Zimnej wojnie" w Cannes? Cannes to święto kina w czystej postaci. Każdy film, który dostaje się do selekcji, jest niezwykle celebrowany przez organizatorów. Podobnie było z nami. Od samego początku czuliśmy, że uczestniczymy w czymś wyjątkowym, a samo przyjęcie „Zimnej wojny" było nieprawdopodobne. Owacja na stojąco, wiele emocji, autentycznie wzruszone gwiazdy światowego kina, wspaniałe reakcje krytyki. Zrobiło się wokół tego filmu wiele pozytywnego szumu. Kiedy kręciliście ..Zimną wojnę" w Polsce, mieliście poczucie, że powstaje coś wyjątkowego? Kiedy kręciliśmy sceny z Mazowszem, tancerki i tancerze podglądali kadry i mówili: „Kurczę, jaki piękny obraz". Podobnie mówiły inne osoby, które miały okazję zobaczyć nakręcone sceny. Kiedy niedawno uczestniczyliśmy w konferencji prasowej z Pawłem Pawlikowskim, powiedział, że im więcej miał dobrych ujęć, tym bardziej był pewny, że powstaje dobry film. Wszystkich dni zdjęciowych było 70 - i dopiero gdzieś w połowie Paweł poczuł, że zmierza to we właściwym kierunku. Paweł Pawlikowski powiedział, że stworzył postać. Zuli specjalnie dla pani. Mimo to zorganizował casting na tę rolę. To było dla pani stresujące? Tak. Paweł był szczery: przysłał mi scenariusz, ale zaznaczył, że szukają aktorki w castingu. Ucieszyłam się, ale trochę zrobiło mi się smutno. Stwierdziłam jednak, że muszę z tej sytuacji jakoś wybrnąć. Napisałam do Pawła maila, w którym stwierdziłam, że mam nadzieję, iż jak Polska długa i szeroka, to nie znajdzie innej osoby, która potrafiłaby się wcielić w tę postać tak jak ja. Ale dodałam: „Niech zwycięży najlepsza". To mnie uwolniło od stresu i podeszłam do castingu bez niepotrzebnych emocji. Ile potem odnalazła pani siebie w postaci Zuli? Kiedy zapadła decyzja, że to właśnie ja mam się wcielić w rolę Zuli, zapytałam Pawła, jak chciałby, żebym zagrała tę rolę. Jego odpowiedź była prosta: „Tak jakby to był dokument o tobie" (śmiech). Obejrzałam wtedy film dokumentalny Pawła Łozińskiego, do którego Paweł mnie odesłał: „Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham" - i zrozumiałam, że chodzi mu o pewien rodzaj bezpośredniej naturalności. Już na etapie czytania scenariusza zauważyłam podobieństwa między moim a Zuli losem. Choćby moje próby zaistnienia jako piosenkarki: wygrana w „Szansie na sukces" czy nauka w szkole muzycznej. Dlatego, kiedy grałam w „Zimnej wojnie" sceny castingu, przeżywałam niemal takie same emocje jak kiedyś. Łatwo mi było sobie wyobrazić ten stres, tę radość. Podobno jako nastolatka zobaczyła pani na żywo Mazowsze i zapragnęła zostać wokalistką tego zespołu. Jak to było teraz skonfrontować marzenia z młodości z rzeczywistością? Spędziłam z Mazowszem niemal rok - cały jeden sezon. Komunikacja muzyczna nie stanowiła dla mnie problemu: znam nuty, umiem śpiewać. Wejście na scenę było więc dla mnie przyjemne, przypomniała mi się młodość spędzona w Krakowie, gdzie pracowałam nad emisją głosu i uczyłam się śpiewu solowego. Ale jeśli chodzi o ruch, to ostro musiałam nad tym popracować, bo tym nigdy wcześniej się nie zajmowałam. Poznałam więc elementy baletu i tańca w dużej grupie muzycznej. Jeździłam do Mazowsza dwa razy w tygodniu i ciężko ćwiczyłam. Dlatego bardzo się z nimi zżyłam. Kiedy później jeździliśmy na zdjęcia, wolałam jechać z nimi autokarem niż busami z ekipą (śmiech). Do dzisiaj się przyjaźnimy, 29 czerwca idę nawet na urodziny kolegi z Mazowsza! finale „Szansy na sukces" za piosenkę Grzegorza Turnaua „Między ciszą a ciszą" Glos Dziennik Pomorza Piątek, 22.06.2018 magazyn 17 W jednym z wywiadów Paweł Pawlikowski nazwał panią swoją przyjaciółką. Czy taka bliska relacja z reżyserem pomaga w pracy na planie? Bardzo. Znam Pawła od ośmiu lat. Pierwszym filmem, który zrobiliśmy razem, była „Kobieta z piątej dzielnicy" z 2011 roku, ale znaliśmy się już wcześniej. On był na moim ślubie, ja na jego. I rzeczywiście się przyjaźnimy. „Zimna wojna" była naszym trzecim wspólnym filmem. Bardzo lubię go jako człowieka, przez co ta komunikacja emocjonalna na planie była łatwiejsza. Pawlikowski znany jest z dbałości o detale podczas tworzenia filmu. Lubi pani taki rodzaj pracy? Bardzo lubię pracować w taki precyzyjny sposób. Szczęśliwie na swojej drodze często spotykałam reżyserów, którym bliska jest twórczość dokumentalna. Aona właśnie polega na dbaniu 0 prawdę i trosce o szczegół. W filmach Pawła niezwykle ważny jest obraz, stąd ustawianie kadru i światła trwa bardzo długo i wymaga wielu dubli. Czasem aktorzy się denerwowali, ale ostateczne efekty pokazały, że warto było poddać się tej dyscyplinie. Czy fakt że ..Zimna wojna" powstała na czarno-białej taśmie, miał wpływ na pani grę? Kocham czarno-białe filmy. Mam wrażenie, że wszystko szlachetniej wygląda w tych barwach. Ciekawie było siebie oglądnąć w czerni 1 bieli. One bardzo sprzyjają tej opowieści i emocjom, których ona dostarcza. I wydaje się rni się, że pięknie wyglądamy z Tomkiem na tych kadrach. Większość zdjęć głównych bohaterów to zbliżenia. Jak się pani ztym czuła? Nasza gra polegała głównie na wewnętrznym skupieniu. Mieliśmy duży ładunek emocjonalny w wielu scenach, ale nie mógł być on wyrażony grymasem twarzy. Dlatego wszystkie uczucia wyrażaliśmy jedynie w oczach. Kiedy pierwszy raz oglądałam film, wydawało mi się, że może trochę za mało jest w naszej grze ekspresji. Ale kiedy zobaczyłam film drugi raz, zrozumiałam, że ten minimalistyczny sposób gry pasuje do opowiadanej historii. Taki jest styl Pawła Pawlikowskiego - i każdy z aktorów miał początkowo trudność z przystosowaniem się do niego. Wszyscy chcieli więcej grać, a reżyser chciał, żeby aktor tylko był. Dlatego nie mogliśmy na przykład... mrugać oczami. Wzorowała się pani na ikonach kina. tworząc postać Zuli? W niektórych momentach Zula przypomina Marilyn Monroe. Czytałam wiele artykułów na temat jej relacji z Arthurem Millerem, bo przypominała ona to, co łączyło Zulę z Wiktorem. Paweł z kolei podsunął mi pomysł, aby zainspirować się Lauren Bacall. Obejrzałam kilka filmów z nią i rzeczywiście -miała ona w sobie wielką moc, a nie była przy tym nadekspresyjna. To mi pomogło. A jak się pani pracowało z Tomaszem Kotem? Wspaniale! Stworzyliśmy wręcz bratersko-siostrzaną relację, bo spędziliśmy ze sobą prawie rok. Akcja filmu rozgrywa się tuż po wojnie w Peerelu. Pani miała zaledwie sześć lat. kiedy w1989 roku upadł komunizm. Trudno więc było pani odwołać się do własnych wspomnień o tamtym czasie. To prawda. Mało pamiętam z tamtego czasu. Tylko to, że była oranżada, którą się zlizywało z ręki. Albo że niewiele rzeczy było w sklepach. Starałam się więc sobie wszystko to wyobrazić. Zrozumiałam, że pokolenie naszych dziadków i rodziców naprawdę miało ciężko za czasów swojej młodości. W tamtym okresie mogło więc być wiele takich sytuacji, jak ta opisana w filmie: że dwoje ludzi się kocha, ale ze względu na politykę nie może być razem. Dlatego ludzie emigrowali, a ta emigracja skazywała ich na samotność, nie z wyboru, ale z musu. Trzeba było dokonywać bardzo trudnych wyborów. Pani pokolenie już nie musi ich dokonywać. Absolutnie nie: chcemy - to jedziemy, nie chcemy - o zastajemy. Dziś, kiedy ktoś ma jakiś pomysł na siebie lub chce oanna Kulig to w tej chwili najpopularniejsza aktorka polskiego kina za sprawą jej wyjątkowej kreacji w .Zimnej wojnie" Pawła Pawlikowskiego podróżować, może się realizować. Nie sądzę, że ktoś nagle zamknie granice. Mamy wielkie szczęście, że urodziliśmy się takich czasach. O Zuli trudno powiedzieć, że jest postacią pozytywną lub negatywną. Podobała się pani ta niejednoznaczność? Zula raz kocha, kiedy indziej nienawidzi. Potrafi być piękna i zmysłowa, dobra i współczująca, ale też okrutna i samolubna. To emocjonalne rozedrganie przypomniało mi trochę mnie samą sprzed lat. Jakoś to mi się z czasem poukładało w głowie, ale jestem w stanie zrozumieć tę postać. Oczywiście takiej autodestrukcji jak ona nigdy w sobie nie miałam. Tu było to jednak potrzebne, aby film mógł się skończyć trochę jak „Romeo i Julia". To smutne zakończenie nie budziło pani sprzeciwu? Trudno było mi zagrać te sceny. Bo właśnie miałam w sobie sprzeciw przeciw takiemu finałowi. No ale Paweł był nieugięty. Jak sąsiedzi z Muszynki odebrali pani sukces? Mama mówiła, że cała Krynica jest obwieszona naszymi plakatami. Na premierze w Warszawie była moja przyjaciółka z młodych lat, która bardzo mnie wspierała, kiedy zaczynałam karierę. Zresztą wszyscy krajanie zawsze mnie wspierają. Z kolei rodzina wzięła udział w małej premierze w Krakowie. Wszyscy przyjechali, była wielka duma i radość. Tym bardziej dlatego, że w „Zimnej wojnie" są mocne elementy folkloru. To nie jest mi obce, wychowałam się w takim regionie, gdzie kultura ludowa jest bardzo ważna. Moja babcia śpiewała w takim zespole. Mąż nosi panią narękach? Poleciał ze mną w Cannes, wspierał mnie. Jest ze mnie dumny, bo wie, ile pracy włożyłam w ten film. Przebiera pani już w zachodnich scenariuszach? Są ciekawe propozycje. Planuję usiąść, odsapnąć i potem zabrać się za czytanie. Może to sprawi, że będzie pani musiała podjąć decyzję: budować karierę w Polsce czy za granicą? Zobaczymy. Przed nami premiera „Zimnej wojny" w Stanach i we Francji. Film jest sprzedany na cały świat. Z tego też mogą powynikać różne rzeczy. Pojawiły się głosy, że .Zimna wojna" ma szanse na Oscara. Co pani na to? Cóż - należy tylko trzymać kciuki. Oby się ziściło. Byłaby pani gotowa przeprowadzić się na Zachód? Na razie nie. Fajnie jest podróżować. Niedawno robiłam serial dla wytwórni Amazon Studios w Budapeszcie. Na planie byli aktorzy z całego świata. Wsiadałam w samolot, mijało półtorej godziny, i byłam w Polsce. Tak teraz wszyscy robią: jeśli jest projekt, to się leci na dwa tygodnie, bez względu na to, gdzie powstaje. A dom jest w ojczyźnie. ©® JOANNA KULIG Urodziła się 24 czerwca 1982 r. w Krynicy-Zdroju. Aktorka filmowa, serialowa i teatralna, laureatka Orła za drugoplanową rolę kobiecą w filmie „Sponsoring". Absolwentka PWST w Krakowie. Związana z Teatrem Starym. Żona reżysera i scenarzysty Macieja Bochniaka. JUŻ DZIŚ tele Dodatek telewizyjny Tele Program, a w nim krzyżówka z nagrodami marki mu. >;nq - &*im ~ 5t i f * «$8 »y»< ,- >. ". f jf «vwv» vu»in vt »<$;<'«,.*? Is «• n»C! ■ M>n JH magazyn Pamięć o zbrodni me może umrzeć razem ze świadkami Mikołaj Woźniak m.wozniak@glos.com Historia W tym roku Eugeniusz Śliwiński skończy 94 lata. Jest jednym z niewielu, którzy przetrwali pobyt w niemieckim obozie koncentracyjnym Mauthausen-Gusen. Śliwiński od lat walczy o to, by nie zapomniano o jego historii. czerwca obchodziliśmy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady. To okazja, by przypomnieć o historiach takich, jak ta Eugeniusza Śliwińskiego. Z 94-latkiem spotykamy się w jego domu na poznańskich Starych Winogradach. To do stolicy Wielkopolski przeniósł się zaraz po wojnie. Towarzyszy nam jego córka, pani Maria. Do obozu Mauthausen--Gusen Śliwiński trafił 20 stycznia 1943 roku. Jego i pozostałych więźniów uwolniono 5 maja 1945 roku. Główny obóz w Mauthausen powstał zaraz po przyłączeniu przez Niemcy Austrii, w 1938 roku. Później rozpoczęła się budowa kilkudziesięciu podobozów. Jednym z nich było Gusen - miejsce o podwyższonym rygorze, obóz najwyższej, trzeciej kategorii. Tak naprawdę nikt, kto do niego trafił, nie miał wrócić Eugeniusz Śliwiński w obozie miał numery 11007 i 47974. Z jego transportu, ze 140 osób, przeżyło zaledwie siedmioro do domu. Jednym z zadań Gusen było pozbycie się polskiej elity. Zginęło w nim około 30 tysięcy Polaków. Widzicie ten komin? Tędy wyjdziecie na wolność - Wspominać trzyletni pobyt w obozie nie jest łatwo. Najgorsze są te wspomnienia, które przychodzą nocą, w czasie snu. Śnię, że jestem tam, wtym piekle. Wtedy budzę się i do rana nie mogę już zasnąć. W ciągu dnia codzienne życie pozwala zapomnieć o koszmarze, ale on znowu przychodzi w nocy - zaczyna opowiadać Eugeniusz Śliwiński. Swoje wspomnienia spisał także na potrzeby IPN. To nimi posiłkujemy się w czasie spotkania. Na stole leżą książki, zdjęcia. Wszystkie o Mauthausen-Gusen. Wiele z nich to wydania zagraniczne, bo polskich opracowań nie ma wcale dużo. Śliwiński przed wojną mieszkał w województwie łódzkim. Po jej rozpoczęciu został wyznaczony przez Niemców do prac przy budowie drogi. Jako magazynier mógł do późnych godzin poruszać się swobodnie po województwie. Wtedy zaczął działalność w Związku Walki Zbrojnej, przewożąc raporty. - W międzyczasie doszło do „wsypy". Gestapo aresztowało we wrześniu 1942 roku mnie i współpracowników -wspomina Śliwiński. Śledztwo trwało do 20 stycznia 1943 roku. Wtedy Eugeniusz został wywieziony do obozu. Najpierw trafił do największego -w Mauthausen. Przy wypełnianiu kartotek zdecydował się podać, że jest z zawodu ślusarzem i krawcem. - Przed wojną nie zdążyłem ukończyć szkoły i nie miałem zawodu, ale czułem, żetomoże mnie uratować - mówi Śliwiński. Tak się stało. Pan Eugeniusz otrzymał koszulę, kalesony i drewniane buty. Takie ubranie miało starczyć na dwa tygodnie kwarantanny. W jego baraku znajdowało się 300 osób. W nocy, mimo zimy, otwierane były okna, a więźniów polewano zimną wodą z węża. To były jednak najlżejsze szykany, jakie ich czekały. Po dwóch miesiącach Śli-wińsłaego przeniesiono do Gusen. W międzyczasie prowadzono na nim eksperymenty medyczne, szukając szczepionki na tyfus. - W Gusen warunki były jeszcze gorsze. W czasie pierwszego apelu komendant powiedział, że wydajnie pracując każdy może przeżyć w obozie nawet cztery tygodnie. Później wskazał na dym unoszący się z krematoryjnego pieca. Usłyszeliśmy: „To wasze jedyne wyjście na wolność" - opisuje nasz rozmówca. Najpierw trafił do najcięższej pracy - w kamieniołomie. „Więźniowie byli w nim regularnie bici. Kto przewrócił się od uderzenia drewnianą pałką, byłbity nadal, akapo wskakiwał mu na klatkę piersiową i łamał żebra" - czytamy we wspomnieniach pana Eugeniusza. Praca w ulewnym deszczu, mrozie, w jednym tylko ubraniu, skutkowała epidemią chorób. Ta dotknęła też Śliwińskiego. Czuł się tak źle, że pewnej nocy postanowił „pójść na druty". W żargonie obozowym oznaczało to rzucenie się na ogrodzenie pod napięciem. Odwiedli go od tego koledzy. Trafy do szpitala i udało mu się z niego wyjść na dzień przed czystką. - Wielu zabijano „szprycą", zastrzykiem w serce. Później z ich skóry robiono różne przedmioty dla rodzin SS. Niektórzy służyli do eksperymentów medycznych, w tym rozcinania bez znieczulenia, usuwania żeber. Po co? Żeby zobaczyć, jak pracuje serce czy płuca -opowiada Śliwiński. Wkrótce został skierowany do pracy w fabryce broni Steyer. Kłamstwo o zawodzie ślusarza opłaciło się. Tam przed zdemaskowaniem uchronił go m.in. Kazimierz Gościński, młody inżynier z Poznania. Nauczył Śliwińskiego Eugeniusz Śliwiński wypełnia swoją misję. Siłę do działania daje mu motto byłych więźniów: „Żyjemy tak długo, jak długo żyją ci. którzy o nas pamiętają" podstaw zawodu. Dzięki szybkiej edukacji i sumiennej pracy, żył w miarę spokojnie. Na tyle, na ile można w obozowej rzeczywistości. Czasem dostał coś, co mógł wymienić najedzenie. Głód doskwierał każdego dnia. - W takich warunkach człowiek, jak inne zwierzęta, może zjeść wszystko. Tak było w Gusen. Przy zwiększonej ilości zwłok z krematorium wyrzucano niedopałki kości. Wygłodniali więźniowie przebierali w nich i czasem oskroby-wali nie do końca dopaloną kość - wspomina Śliwiński. W ten sposób życie toczyło się aż do dnia wyzwolenia obozu, czyli 5 maja 1945 roku. W czasie zwyczajowego apelu o godzinie 17, tego dnia przez bramę przejechał czołg koalicji antyniemieckiej. - Amerykański żołnierz krzyknął „jesteśta wolni" i odjechał. Płakaliśmy, rzucaliśmy się sobie w ramiona - podsumowuje Eugeniusz Śliwiński. Po powrocie do Polski zamieszkał w Poznaniu. Pracował w zakładach Cegielskiego, a później prowadził własną działalność. Eugeniusz Śliwiński w obozie miał numery 11007 i 47974. Z jego transportu, ze 140 osób, przeżyło siedmioro. Dlaczego ludzie nie chcą słuchać o Gusen? - Zależy nam na tym, żeby uświadomić ludziom, że takie rzeczy się działy. Najtragiczniejsze jest to, że w Polsce w podstawach programowych, nauczanie o niemieckim obozie zagłady w austriackim Gusen nie zostało uwzględnione - tłumaczy Maria Śliwińska. Jej ojciec dodaje: - Bardzo przykre jest dla nas, że tylko nikły procent społeczeństwa zna tę okrutną historię. Dodatkowo nadal zdarza nam się mówić, że takie miejsca zakładali hitlerowcy. Przez to nieco zacieramy historię, bo to byli Niemcy. Pan Eugeniusz zaznacza, że sami Niemcy lepiej pracują nad swoją historią. Wspomina, że jeszcze cztery lata temu, gdy zdrowie mu na to pozwalało, sam wyjeżdżał z kolegami do Niemiec na zaproszenie szkół, po to, żeby spotykać się z młodzieżą. - Tam obozy hitle- rowskie w Austrii są w podstawie programowej. Ci młodzi ludzie są ciekawi naszej historii. Te spotkania to była ciężka praca, trwały od rana do wieczora i spędzaliśmy z młodzieżą wiele godzin - zaznacza Śliwiński. Ubolewa nad tym, że w Polsce niemal nie organizuje się takich spotkań. Nikt nie wyraził też konkretnego zainteresowania tym, żeby do nich doprowadzić, w którejś z poznańskich szkół. - Nauczyciele nie chcą rozmawiać o tym obozie - kwitują Śliwińscy. Asami, działająctakże w Klubie Byłych Politycznych Więźniów Obozu Koncentracyjnego - Gusen, wielokrotnie wychodzili z taką propozycją. - Jestem już w takim wieku, że nie wiadomo, ile czasu mi zostało. Mówię o tym otwarcie. Chciałbym jednak, żeby w na-szympodejściu coś się zmieniło. Siłę do działania daje motto byłych więźniów: „Żyjemy tak długo, jak długo żyją ci, którzy o nas pamiętają" - mówi na zakończenie naszej rozmowy Eugeniusz Śliwiński. ©® Glos Dziennik Pomorza Piątek, 22.06.2018 "X: • ierikst«in .Mssenjagd" FUHRUNGEN 2.-S. MAi: Stolienbeskhtlgungen „ewgkristall" Anmeldung; Rupert S»iśsł, K2-G«j <>•-?)* u*; - *> Głos Dziennik Pomorza Piątek, 22.06.2018 magazyn 19 Sceny z życia małżeńskiego pol ityka-mora l isty Grażyna Ostrapoiska grazyna.ostropolska Prawoiohyczoge Ruszył proces Rafała P, byłego radnego PiS. oskarżonego 0 znęcanie się nad żoną. W kwietniu ub. roku Karolina P. uciekła od niego, a potem opubfikowała w intemecie wstrząsające nagrania, obrazujące jej małżeńską gehennę. Będę ciebie gnoił. Po pierwsze, już więcej nie będę cię o nic pytał. f»o drugie, zawsze będziesz miała ochotę, jak ja coś będę chciał. Po trzecie, już, k..., nie będziesz musiała nic robić, bo będę z inną jeździł. Taką, która będzie miała ochotę zawsze 1 na wszystko. I nawet będzie miała inicjatywę. A ty, ch... jeb..., jesteś tępym i męczącym ch... i frajerem. Nienawidzę cię, ty debilu skończony - to fragment jednego znagrań. Słychać uderzenie i okrzyk bólu. Kobieta krzyczy, a mąż zasłania jej buzię. - Puść, nie mogę oddychać - błaga Karolina. Dziś te nagrania są ważnym dowodem w sprawie, bo oskarżony Rafał P., który jako radny często powoływał się na wartości chrześcijańskie, idzie w zaparte. - Wysoki Sądzie! Jestem niewinny! To moja żona przez ostatnie lata prowadziła podwójne życie - oświadczył na pierwszej rozprawie. Odmówił składania zeznań, a potem spokojnie słuchał tego, co wyznaje Karolina. Widać było, że odświeżane wspomnienia sprawiały kobiecie ból. Mąż (państwo P. są wtrakcie rozwodu) tylko przed ślubem, według słów Karoliny P., udawał opiekuńczego, a krótko po małżeńskiej przysiędze pokazał twarz - sadysty i despoty. Do pierwszej awantury i rękoczynów miało dojść kilka miesięcy po ślubie. P. mieszkali wówczas w wynajętej kawalerce. - Poprosiłam Rafała, by sprzątał po sobie toaletę. Powiedział, że to mój obowiązek, a gdy nalegałam, zaczął mnie szarpać. Miałam ranę, a po niej bliznę na ramieniu - zeznała Karolina P. Dość szybko zaszła w ciążę, bo mąż był przeciwny antykoncepcji. Wryły się jej w pamięć dwie sceny z okresu, gdy nosiła w brzuchu ich pierwsze dziecko. - Była zima, północ, a mąż się uparł, bym wyprowadziła psa. Mówiłam, że źle się czuję, ale Rafał wykopał mnie złóżka na mróz - relacjonowała jedną ze scen. Druga scysja zakończyła się rękoczynem. - Byłam wtedy w zaawansowanej ciąży i miałam parcie na pęcherz. Szłam do toalety, ale Rafał mnie wyprzedził. Zamknął się w WC i mimo moich błagań nie chciał go opuścić. Gdy po kilku minutach wyszedł, popchnął mnie tak, że omal nie upadłam. Oparłam się o ścianę i otarłam sobie ramię. W pokoju była moja koleżanka, więc mąż zaprzestał dalszej agresji - zeznała kobieta. Zauważyła, że gdy była w wysokiej ciąży, mężowi sprawiało przy- Szarpał mnie za włosy, wyzywał i ponownie rzucał w krzaki. To trwało ponad dwie godziny. Błagałam go, by przestał Rafał życzył sobie, bym podała mu posiłek bez górnej części garderoby. Bardzo się tego wstydziłam. Czułam się jak przedmiot KanfinaP. jemność wożenie jej po wertepach. - Prosiłam, by jechał wolniej, bo rzuca mną jak workiem, a to niebezpieczne dla dziecka, ale on tylko się śmiał - opowiadała Karolina P. Podobnie było ponoć, gdy Rafał P. wiózł ją i dziecko ze szpitala. - Byłam obolała po cesarskim cięciu i chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, ale Rafał się uparł, że pokaże dziecko swojej mamie. Zawiózł nas do niej, ja cierpiałam z bólu, a mąż mi wytykał, że jestem naburmuszona - zeznała. Skarżyła się też, że Rafał izolował ją od rodziny: - Nie pozwalał, by mama pomogła mi przy kąpieli dziecka, bo on to będzie robił, a potem wykąpał córeczkę dwa razy i na tym się skończyło. Sama musiałam przynosić kubły ciepłej wody z parteru na piętro. Po porodzie postanowiła kontynuować farmaceutyczne stp,d!a-; ^ęsto mepjo^aip jść Karolina P., żona eksradnego. pięć godzin opowiadała w sądzie o swej gehennie. Za nią - mąż na zajęcia, bo Rafał wychodził przede mną z domu i zabierał klucze - zeznała. Po studiach podjęła pracę, a gdy otrzymała pierwszą pensję, miała usłyszeć: „Od tej pory ty robisz opłaty i kupujesz jedzenie, bo musisz spłacić 2 lata studiów". Karolina P. opowiadała też sądowi o długach męża i kredytach, które musiała brać na siebie, gdy Rafał P. postanowił założyć firmę transportową. Bardzo się bała jego nocnych powrotów: - Przyjeżdżał o 2 lub 3 w nocy, budził mnie i żądał seksu. Musiała spełniać nawet jego wyuzdane życzenia, bo odmowa kończyła się awanturą. Jedną z nich wspomina tak: - Rafał życzył sobie, bym podała mu posiłek bez górnej części garderoby. Bardzo się wstydziłam. Tłumaczyłam mu, że czuję się z tym bardzo źle, jak przedmiot, a op wpadał w złość. Za karę nie pozwalał mi spać, zabierał telefon i kluczyki do samochodu, więc nie mogłam rano jechać do pracy -zeznała Karolina P. Wielokrotnie, gdy odmawiała współżycia, bo była chora lub zmęczona, mąż wyrzucał ją z łóżka. - Kładłam się wtedy na dywanie, ale gdy udało mi się zasnąć, Rafał mnie budził. „Ty nie kupowałaś tego dywanu. Spier...", krzyczał. Szłam wtedy do pokoju dziewczynek. Kiedyś odmówiłam współżycia, a wtedy mąż uderzył mnie głową w twarz. Miałam zmiażdżoną kość nosową - zeznała. Opowiadała też o innych karach: - Często mąż wypychał mnie siłą za drzwi i czekałam tak długo, aż je otworzył. Mąż wyznaczył jej, jak twierdzi, ścisły harmonogram. 0 16 Karolina miała być po pracy w domu, podać mę- , żęwj ęiepty pqsiłęk„sp^ąątnąć JgtLW J"h\ys niż'>.» Mvv\ mieszkanie, o 20.00 położyć dzieci spać, a od 21.00 żona miała być do jego dyspozycji. Któregoś dnia Karolina miała szkolenie i wróciła ok. 21.00. - Rafał wpadł w złość. Kazał położyć córeczki do łóżek, „Jedziemy porozmawiać", oznajmił. Wywiózł mnie za miasto, w pobliże skarpy. Spytał, komu mówiłam o ostatniej kłótni. Tłumaczyłam, że nikomu, a wtedy popchnął mnie w krzaki. Powtarzał pytanie, a kiedy zapewniałam, że mówię prawdę, znów wpadał w złość. Szarpał mnie za włosy, wyzywał i ponownie rzucał w krzaki. To trwało ponad dwie godziny - relacjonowała. Błagała męża, by przestał. U kresu wytrzymałości skłamała, że o kłótni wspomniała wujkowi. - Prosiłam Rafała, by pozwolił mi odejść. „Nigdy w życiu nie pozwolę! Porzucisz , ,Paz.koszalin.pl, godz. 8.00-15.00 FIRMA zatrudni brukarzy i pracowników ogólnobudowlanych do pracy na terenie Szwecji: 728800 093 GLAZURNIKA,MALARZA£ŁUPSK 601647263 GLOBTANK.COM. Poszukujemy monterów konstr. stalowych, zbiorników i pracowników budowlanych. Umowa o pracę. Atrakcyjnewynagrodzenie. Tel. 792-392-116. HYDRAULIKÓW. Słupsk, 601627996 KELNERKI, kelnerów, kucharzy, kucharki, pomoc kuchni, zakwaterowanie, Mielno 511-625-150 KIEROWCA kat. D 505-406-909. gk KIEROWCE kat. C w transporcie międzynarodowym zatrudnię. 91-489-44-54,505-116-518, 505-116-519 KIEROWCĘ z uprawnieniami na maszyny czyszczące w Policach TEL66403247 KUCHARZA, pomoc kuch., kelnerkę, na sezon. Ustronie Mor. 602282775 KUCHARZA, pomoc kuchenną, kelnerkę. Smażalnia Mielno. Tel. 515-565-759 MAGAZYNIER 605129435 GK ę NA stanowisko obsługi klienta, mechanika samochodowego. Koszalin, ul. Brzozowa 26. OPIEKA Niemcy, Germania Care biura Koszalin, Kołobrzeg. Zadzwoń teraz, ucieszymy się. 943424056,509780868 OPIEKUNKI do Niemiec tel. 535 340 311 www.ambercare24.pl dzisiaj 70 ofert! OPIEKUNKI Niemcy do 1600 €! Tel. 32-797-14-55, www.scg-agencjapracy.pl; Wymagana znajomość języka niemieckiego PIEKARZA Słupsk, 59/8428276. POMOC kuchenną z zakwaterowaniem w Kołobrzegu tel 506-766-465 POSZUKUJĘ osoby do prostych prac budowlanych przy domu tel. 797956957 Credit Agricole Bank Polska S.A. Rzeczywista Roczna Stopa Oprocentowania (RfiSO) wynosi 0%, całkowita kwota kredytu (bez kredytowanych kosztów) 1 700 zt, całkowita kwota do zapłaty 1 700 zł, oprocentowanie state 0%, całkowity koszt kredytu 0 zł (w tym: prowizja 0 zł, odsetki 0 zł), 9 miesięcznych równych rat w wysokości 170 zł oraz ostatnia rata wyrównawcza w wysokości 170 zł. Kalkulacja została dokonana na dzień 22.03.2018 r. na reprezentatywnym przykładzie. Przy składaniu wniosku o kredyt mogą być potrzebne dokumenty poświadczające dochody. Wysokość przyznanego kredytu zostanie wyliczona po zbadaniu zdolności kredytowej. Lista akceptowanych przez Bank dokumentów znajduje się na stronie internetowej Credit Agricole Bank Polska S.A. pod adresem www.CARaty.pl oraz w punktach sprzedaży Partnerów. Podany materiał ma charakter informacyjny. Oferta dostępna u Autoryzowanych Dealerów STIHL, którzy oświadczają, iż na podstawie zawartych umów z Credit Agricole Bank Polska S.A. są upoważnieni do wykonywania czynności faktycznych związanych z zawarciem umowy kredytu na zakup towarów/usług. Oferta ważna od 14.04 do 30.06.2018 r. cały asortyment bez prowiz,:i bez wpłaty v.rzawwwigp24.p< ul. Henryka Pobożnego 19, 76-200 Słupsk. teł. 59 848 8100. fax 59 848 8104, teł. reklama 059 848 8101, reklama.gp24@polskapress.pl Glos Szczeciński-wwwgs24.pl ul. Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin. tel. 9148133 00, fax 91433 48 64, tel. reklama 9148133 92, reklama.gs24@polskaptess.pl ODDZIAŁY Kołobrzeg ul. Ratuszowa 3/13,78-100 Kbłobfzeg, teł. 94 354 50 80. fax 94 3527149 Bytów ul. Wojska Polskiego 2,77-100 Bytowi tel. 59 822 6013, tel. reklama 59 848 8101 Szczecinek ul. Plac Wolności 6,78-400 Szczecinek, tel. 94 374 8818. fax 94 374 23 89 *mioi#aeul. Armii Krajowej 12, 72-600 Świnoujście,tel. 9132146 49, fax 9132148 40. teldama teł. 91578 47 28 Stargani ul. Wojska Połskiego 42,73-110 Staigard, tel 91578 47 28, faz 9157817 97, reklama teł. 91578 47 28 ©© umieszczenie takich dwóch znaków przy Artykule, w szczególności przy Aktualnym Artykule, oznacza możliwość jego dalszego rozpowszechniania tylko i wyłącznie po uiszczeniu opłaty zgodnie z cennikiem zamieszczonym na stronach www.gk24.pl/tresd. www.gp24.pl/tresci, www.^24.pl/tiesd, i w zgodzie z postanowieniami niniejszego regulaminu. Polskie Badania Czytelnictwa Nakład Kontrolowany OT Ah. IHtll IHTHlim? POLSKA PRESS GRUPA WYDAWCA Polska Press Sp. z o.o ul. Domaniewska 45,02-672 Warszawa, teł. 22 20144 00, fax: 22 2014410 Prezes zarządu Dorota Stanek Wiceprezes zarządu Dariusz Świąder Członek zarządu Paweł F^tara Człónek zarządu Magdalena Chudzikiewicz Dyrektor artystyczny Tomasz Bocheński Dyrektor marketingu Sławomir Nowak. slawomir.nowak@połskapress.pl Dyrektor zarządzający biura reklamy Maciej Kossowski maciej.kossowski@polskapress.pl Dyrektor kolportażu Katol Wlazło karol.wlazlo@polskapress.pl Agencja AIP Rzecznik prasowy Joanna Pazio tel, 22 20144 38, joanna. pazio@polskapress.pl Głos Dziennik Pomorza Piątek, 22.06.2018 magazyn 25 W tych szarych domach z wielkiej płyty wychowali się barwni Polacy Aleksandra Sutawa redakcja@dziennik.krakow.pl Oprócz wielkiej płyty mieliśmy też ślizgowce, wypychowce. sedesowce. trzonołinowce - Beata Chomątowska bada dzieje osiedli, udowadniając, że szare blokowisko może być fascynującą krainą - „ Betonią". Jak powiedziała kiedyś Sylwia Chutnik: „Tak na zdrowy rozumjest coś dziwnego wtym. że żyjemy w takich pudełkach". W dzieciństwie czasem wyobrażałam sobie, że na osiedlu pojawia się magik i okrywa mój blok połą płaszcza: Znika fasada, znikają ściany i budynek zaczyna przypominać domek dla lalek. W każdym mieszkanku-przegródce są ludzie, a ja podglądam, co robią: gotują, kłócą się, pracują... Tyle na temat owej dziwności, bo już na wspomniany „zdrowy rozum" to byliśmy skazani na bloki. Przez kogo? Przez demografię. W XIX wieku ludzie przenosili się do miast na taką skalę, że nie było ich gdzie rozlokowywać. Zjawisko występowało w całej Europie, ale najlepiej opowiedzieć o nim na przykładzie Berlina, który osiągnął wówczas największą gęstość zaludnienia na kontynencie. Ludzie, przyjeżdżając do stolicy, szukali nie tyle mieszkania, co miejsca w pokoju. Zanim je znaleźli, tygodniami koczowali w namiotach na obrzeżach miasta. Władze, żeby temu zaradzić, budowały czynszówki, gdzie wśród ciasnych korytarzy gnieździły się robotnicze rodziny: bez dostępu do zieleni, łazienki, własnych toalet, często po pięć osób w jednym pokoju i nierzadko po dwa tysiące w jednym budynku. Takie rozwiązanie nie było ani komfortowe, ani tanie - bo jeśli rósł popyt, rosły i ceny materiałów budowlanych, ani szybkie, bo budowanie z cegły wymaga czasu. Musieliśmy więc albo znaleźć inny model mieszkania, albo, jakby to nie zabrzmiało - przestać się rozmnażać. Kto pierwszy wpadł na to, że rozwiązaniem może być blok? Właściwie nie blok tylko beton. W pierwszych eksperymentach chodziło nie tyle Beata Chomątowska: Polski architekt i polski mieszkaniec niczego nie znosił gorzej niż monotonii 0 formę - ta była dość konserwatywna i przypominała tradycyjną kamienicę, co o materiał. Miał być trwały, niedrogi oraz nadawać się do szybkiej 1 masowej produkcji. Z betonem eksperymentowały różne kraje, dość wymienić Francję, Niemcy i Wielką Brytanię i różni ludzie - od wynalazcy żarówki, Thomasa Edisona, po papieża modernizmu, Le Corbusiera. Dochodzenie do bloku w kształcie takim, jaki znamy dziś, było raczej ewolucją niż rewolucją, stopniowym rozwojem, który mimo że odbywał się równolegle w różnych częściach świata, wszędzie zaowocował podobną formą. Podobną, ale nie taką samą. Jest coś takiego, jak np. polski blok? Niejeden! Mimo że władze chciały - ze względów ekonomicznych, opracować i na masową skalę wdrożyć jeden model, to nigdy się nie udało. Wzorzec owszem, powstał, nazywał się W-70: „W" jak Warszawa i 70 jak rok, w którym miał być skierowany do produkcji, tyle że w stolicy nie wzniesiono w tej technologii ani jednego budynku. Były i inne propozycje: popularne np. w Krakowie „Domino", WUF-T, czyli Warszawska Uniwersalna Forma-Typowa, WWP, czyli Wrocławska Wielka Płyta itd. A są i rozwiązania śmielsze, jak Wrocławski trzonoli-nowiec zwany też „wisielcem" albo „domem na kurzej stopce", łódzkie ślizgowce, gdzie ściany rosły w szalunkach, do których wlewało się beton czy trzpieniowce - tu najpierw stawiało się trzon, a potem do- budowywało do niego pozostałe części konstrukcji. Inwencja architektów była naprawdę niewyczerpana, na Facebooku istnieje nawet strona, gdzie jedni użytkownicy publikują zdjęcia bloków, a inni zgadują, w jakiej technologii te budynld powstały. Tak więc różnorodność to pierwszy polski znak rozpoznawczy. Innym mógłby być mały metraż - tu Niemcy i Anglicy bili nas na głowę. Jeszcze innym -kiepska jakość. Kiepska?W..Betonii"jest przecież fragment otym. że rodzima wielka płyta uratowała nas przed ..lenii^radczykami" -blokami, które ZSRR przysyłało w częściach statkami do Gdańska, wraz zgrupą robotników, którzy mieli je montować. Ponoć żadne miasto nie chciało tych wynalazków na swoich osiedlach. W ich przypadku nie chodziło o jakość tylko o wygląd - były toporne, żeby nie powiedzieć szkaradne. I przerażająco monotonne- takie same kształty, takie same elewacje, taki sam rozkład mieszkań. A polski architekt i polski mieszkaniec niczego nie znosił gorzej niż monotonii. Co było przyczyną wiecznych konfliktów z władzą. Projektanci i urzędnicy kiedykolwiek miefi ze sobą po drodze? Miewali. To były relacje, które można by zilustrować jako sinusoidę. Zaraz po zakończeniu wojny, aż do stalinizmu, architekci mieli sporo do powiedzenia, co wynikało również z faktu, że wielu modernistów wywodziło się z podobnego środowiska, co lewicowe władze i utrzymywali kontakty towarzyskie z politykami - przypomnijmy, że np. Bierut był współzałożycielem Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Potem mieliśmy socrealizm, następnie kolejny lepszy okres, czyli próba nadrobienia zaległości względem Zachodu i powrót do modernizmu. Ten skończył się wraz z nadejściem gomułkow-skich oszczędności, kiedy budowano m.in. ślepe kuchnie i próbowano wprowadzać tzw. strefy bezwychodkowe, czyli budynki z łazienkami na korytarzach. Kolejnym etapem były rządy Gierka, w czasach którego „poszaleć" mogli już tylko urbaniści, bo architektom wielka płyta zabrała wolność. Ostatnia dekada komunizmu zaś to stopniowy upadek systemu. Zasadniczo, po rozmowach z architektami tego okresu ilekturze ich wspomnień mam jedną refleksję - nigdy w życiu nie zamieniłabym się z nimi miejscami. Wykonywanie twórczego zawodu w realiach, wktórych wszystko jest skoszarowane wjakichś miastoprojektach, gdzie pro- jektuje „pod normatyw" musiało być koszmarem. W wizji niektórych bloki miały być eksperymentem nie tyfl