JA 5,00 zł (w 0 (524) paźdz MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY ROK ZAŁOŻENIA 1963 www.miesiecznikpomerania.pl UNIWERSYTET GDAŃSKI i 977023890490610 KOCIE W W NUMERZE: 3 Kociewiacy przyjechali na plachandry Bogdan Wiśniewski 6 To nie może być koniec etnofilologii kaszubskiej! Stanisiaw Jankę 9 Gra nieoczywistościami. Czesząc myśli po obejrzeniu filmu „Kamerdyner" Miłosława Borzyszkowska-Szewczyk 12 Muszimë rzec dzecóm ö tim, co „za ökna" Z Danutą Pioch ô kaszëbsczi edukacje gôdała Karolëna Weber. 16 Dlaczego interesują mnie małe języki słowiańskie, zwłaszcza kaszubski? Motoki Nomachi 20 „Jednodniówka" wydana (...) w Wejherowie (1936) Piotr Schmandt 24 Film o kanadyjskich Kaszubach (część 1) Tadeusz Linkner 28 Gawędy o ludziach i książkach. „Plemiona polskie" w listopadzie 1918 roku Stanisław Salmonowicz 30 Pierszé lata dzejaniô wejrowsczégö partu Kaszëbsczégô Zrzeszeniô wedle aktów kômunysticzny bezpieczi (dzél 9) Słôwk Förmella 32 Bliżej morza. Mierzeja Wiślana. Kopać czy nie kopać? Sławomir Lewandowski 34 Gdańsk mniej znany. Szlakiem Wintera Marta Szagżdowicz NAJÔ UCZBA. Edukacyjny dodôwk nr 8(120) 35 Swiato lëteraturë we Wejrowie 35 Pöd öka Jastrë (wëjimk) Dariusz Majköwsczi 36 Maska (wëjimk) Kristina Léwna 37 Wiadła z pôłnia Kaszëb. Wielé mô dësza Felicjô Bôska-Bôrzëszköwskô 40 Kôrbiónka ô „Naji Szköle" Miköłôj Ridiger, Dawid Rodzeń (z pômôcą Katarzënë Główczewsczi) 42 Muzyka i nié leno. Bôjczi na głosë Tomôsz Fópka 46 Wôjnowi Kaszëbi. Më przeżëlë swöja tragedia Z Kazmierza Klawińsczim gôdôł Eugeniusz Prëczkôwsczi 48 Nordowé pôwiôstczi. Pôkuta Matéusz Bullmann 50 Zrozumieć Mazury. Drukarz Waldemar Mierzwa 52 Z południa. Wrześniowe pamiątki Kazimierz Ostrowski 53 Z pôłnia. Séwnikôwé pamiątczi Kadzmiérz Ôstrowsczi, tłom. Bożena Ugöwskô 54 Z Kociewia. Walne Plachandry w Piasecznie Maria Pająkowska-Kensik 55 Święto „Kociewsldego Magazynu Regionalnego" Jan Kulas 56 Lektury 59 Klëka 67 Sëchim paka uszłé. Möwa w möwie Tómk Fópka 68 Z butna. Naj* z brifką interes, to je latosé welónczi Rómk Drzéżdżónk Numer wydano dzięki dotacji Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji. Zrealizowano ze środków Województwa Pomorskiego. Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, oraz ze środków Miasta Gdańska. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji WOJEWÓDZTWO Ministerstwo POMORSKIE Kultury i Dziedzictwa Narodowegoa ""ö®5 1918-2018 aa | gdańsk Nieioodległa miasto wolności - Od Redaktora PRENUMERATA PoHi£raJu& z, dostawą do domu,! Koszt prenumeraty rocznej krajowej z bezpłatną dostawą do domu: 55 zł. W przypadku prenumeraty zagranicznej: 150 zł. Podane ceny są cenami brutto i uwzględniają 5% VAT. Aby zamówić roczną prenumeratę, należy: • dokonać wpłaty na konto: PKO BP S.A. 28102018110000 0302 0129 35 13, ZG ZKP, ul. Straganiarska 20-23, 80-837 Gdańsk, podając imię i nazwisko (lub nazwę jednostki zamawiającej) oraz dokładny adres • zamówić w Biurze ZG ZKP, tel. 58 300 06 83, 58 301 27 31, e-mail: red.pomerania@wp.pl Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: zamówienia na prenumeratę (...) można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Infolinią Prenumeraty pod numerem: 22 693 70 00 - czynna w dni robocze w godzinach 7-17. Koszt połączenia wg taryfy operatora. Ostatnie tygodnie przyniosły społeczności kaszubskiej zarówno dobre, jak i niepokojące wiadomości. Zacznę od dobrej, a tą z pewnością jest premiera długo wyczekiwanego filmupt. „Kamerdyner" w reżyserii Filipa Bajona. Film doceniono podczas 43. edycji Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, honorując go Srebrnymi Lwami. Czy ta „kaszubska epopeja", jak pisano i mówiono o filmie jeszcze przed jego wejściem do kin, to wybitne dzieło, czytelnicy „Pomeranii" sami muszą ocenić, wybierając się do kina. Niemniej, jak pisze Miłosława Borzyszkowska-- Szewczyk w swojej recenzji, którąpubłikujemy w tym numerze naszego pisma, jest to ważny film, bo opowiada historię dziś dla wielu Polaków nieznaną. Mówi bowiem o Pomorzu w pierwszej polowie XX wieku i o skomplikowanych relacjach polsko-kaszubsko-niemieckich na tym terenie. Niepokojąca wiadomość natomiast to decyzja władz Uniwersytetu Gdańskiego o nieuruchomieniu etnofiłołogii kaszubskiej w roku akademickim 2018/2019. Decyzja niezrozumiała i zaskakująca, czego wyrazem są protesty środowisk kaszubskich jednym głosem mówiących o krzywdzącej decyzji m.in. w stosunku do młodzieży, która w tym roku płanowała podjąć studia na tym kierunku. Komentarz w tej sprawie autorstwa Stanisława Jankego również w październikowej „Pomeranii". Sławomir Lewandowski POMERANIA MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY ADRES REDAKCJI 80-837 Gdańsk ul. Straganiarska 20-23 tel. 58 301 27 31 e-mail: red.pomerania@wp.pl REDAKTOR NACZELNY Sławomir Lewandowski ZESPÓŁ REDAKCYJNY Bogumiła Cirocka Dariusz Majkowski Krystyna Sulicka Aleksandra Dzięcielska-Jasnoch (Najô Uczba) Ka Leszczyńska (redaktorka techniczna) KOLEGIUM REDAKCYJNE Piotr Dziekanowski (przewodniczący kolegium) Andrzej Busler Roman Drzeżdżon Aleksander Gosk Ewa Górska Stanisław Jankę Wiktor Pepliński Danuta Pioch Edmund Szczesiak Bogdan Wiśniewski TŁUMACZENIA NA JĘZYK KASZUBSKI Dariusz Majkowski Bożena Ugowska OKŁADKA: W projekcie wykorzystano logo Etnofiłołogii kaszubskiej ze strony: facebook.com/ etnofilologiakaszubska/ WYDAWCA Zarząd Główny Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego 80-837 Gdańsk, ul. Straganiarska 20-23 DRUK Bernardinum, ul. bpa Dominika 11,83-130 Pelplin Nakład 1200 egz. Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i redagowania artykułów oraz zmiany tytułów. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń i reklam. KOCIEWIACY PRZYJECHALI NA PLACHANDRY „To w Pelplinie też są Kaszubi?" - zapytano mnie niedawno na jednej ze zrzeszeniowych uroczystości, reagując na sztandar pelplińskiego oddziału ZKP. „Kaszubów trochę też się znajdzie, ale przede wszystkim są tam Kociewiacy!" - moja odpowiedź, przecież aż nadto oczywista, musi być dość często przypominana, nie tylko na Kaszubach, ale także w innych rejonach Polski. Dlatego cieszy, że Kociewiacy w ostatnich latach coraz częściej podkreślają swoją odrębność i obecność zarówno wśród społeczności Pomorza, jak i w strukturach Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Mankamentem jest zapewne brak jednej organizacji. Kaszubi mają ZKP, Kociewiacy zaś skupieni są w wielu, co nie sprzyja tej wspólnocie. Działają one często na własną rękę. Przed laty próbowano temu zapobiec, powołując swoistą federację o symbolicznej nazwie „Więźba Kociewia". Niestety, była to próba mało skuteczna i krótkotrwała. Ostatnio mówi się w niektórych kręgach 0 reaktywacji Zrzeszenia Kociewskiego. Ta dyskusja o potrzebie zjednoczenia Kociewiaków w jednej organizacji jest bez wątpienia potrzebna, ale nie zastąpi realnego działania. Stąd też cieszy inicjatywa zorganizowania Zjazdu Kociewiaków. Myśl ta narodziła się wśród działaczy Oddziału Kociewskiego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Zblewie. 1 tego prymatu zblewiakom nikt nie odbierze. To stamtąd wyszła iskra, która zapaliła ogień pięknej idei. „Pomysły integracyjnego spotkania Kociewiaków chodziły mi po głowie od dłuższego czasu. Inspiracją byli nasi sąsiedzi z północy - Kaszubi, którzy od dwudziestu lat spotykają się na zjazdach. Czy my, Kociewiacy, jesteśmy gorsi?" - pytał retorycznie prezes zblewskich zrzeszeńców, dyrektor szkoły w Bytoni k. Zblewa, bardzo energiczny i przedsiębiorczy Tomasz Damaszk. A nauczyciel tej szkoły, też zrzeszeniec, Piotr Wróblewski tak pisał na specjalnie utworzonej stronie internetowej www.walneplachandry.pl: „Od pewnego czasu w zblewskim oddziale ZKP rozmawiało się o czymś, co mogłoby promować i integrować Kociewie i jego mieszkańców. Pojawiały się pomysły, by - poza Kongresem Kociewskim, który jest zwoływany raz na pięć lat -była jeszcze inna płaszczyzna integracji. Stopniowo dawało się pomysły ubrać w słowa, nazwy, znaczenia. Nie chodziło o naśladowanie Kaszubów, ale o coś nowego i innego. Coś, co niekoniecznie musi być oddzielnym, samodzielnym bytem, ale co może stać się integralną częścią już istniejących, tradycyjnych imprez odbywających się cyklicznie w kociewskich powiatach". RUJAN2018/POMERANIA/3 I WYDARZENIA Do sprawy przystąpiono merytorycznie i pragmatycznie. 22 listopada 2017 r. w bogato wyposażonej w eksponaty izbie regionalnej Publicznej Szkoły Podstawowej im. Edmunda Dywelskiego w Bytoni odbyło się pierwsze spotkanie organizacyjne. I od razu można było mówić o sukcesie, ponieważ idea zjazdu została bardzo chętnie przyjęta przez stowarzyszenia regionalne (m.in. przez dwa, poza zblewskim, oddziały kociewskie ZKP: w Pelplinie i Tczewie, przez Towarzystwo Miłośników Ziemi Kociewskiej, Towarzystwo Miłośników Ziemi Tczewskiej, Towarzystwo Przyjaciół Dolnej Wisły i Lokalną Organizację Turystyczną „Kociewie") oraz - co jeszcze ważniejsze - przez samorządowców. Na to pierwsze organizacyjne zebranie przybyli m.in. wicemarszałek województwa pomorskiego Krzysztof Trawicki, starosta starogardzki Leszek Burczyk, starosta świecki Franciszek Koszowski, wicestarosta tczewski Zbigniew Zgoda, burmistrz Czarnej Wody Arkadiusz Gliniecki, dyrektor LOT Kociewie Piotr Kończewski, dyrektor Zespołu Parków Krajobrazowych Chełmińskiego i Nadwiślańskiego Jarosław Pająkowski, nadleśniczy Nadleśnictwa Kaliska Andrzej Przewłocki, a także wielki admirator Kociewia - dyrektor Radia Głos z Pelplina ks. prałat Ireneusz Smagliński. Byli regionaliści z prof. Marią Pająkowską-Kensik. Słowem bez mała wszyscy, którzy być powinni. I wszyscy oni przyklasnęli pomysłowi, który narodził się w Zblewie, obiecali współpracę, z ochotą przystąpili do działania. Krótko mówiąc: sielanka. Potem odbyło się jeszcze kilka spotkań, także z udziałem innych osób, m.in. wiceprezesa Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskie-go Michała Kargula, władz Nowego i Pelplina. Wycofało się tylko Starostwo Powiatowe w Starogardzie. Pomimo to prace szły jak z płatka. Coraz wyraźniej krystalizowała się koncepcja Walnych Plachandrów. Mówiono o konkretach, pojawiali się pierwsi sponsorzy. Powoli wyłaniał się program tego historycznego dla Kociewia wydarzenia. Nazwę zaproponowała prof. Pająkowska-Kensik, bez której nic, co kociewskie, odbyć się nie może. Plachandry, czyli spotkania i rozmowy, może też wędrówki, poznawanie ludzi. Myślę, że nazwa jak najbardziej na miejscu, tym bardziej, że ściśle związana z gwarą kociewską. Powołano komitet organizacyjny, w którym pierwsze skrzypce grali pomysłodawca i spiritus movens przedsięwzięcia Tomasz Damaszk oraz dyrektor Powiatowej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gniewie Jadwiga Mielke - jako reprezentantka jednego z głównych organizatorów (pozostali to Stowarzyszenie Piaseczno Folklor Festiwal, Parafia pw. Narodzenia NMP w Piasecznie, piasecki Oddział Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego w Warszawie, Fundacja OKO-LICE KULTURY w Zblewie oraz wspomniane już trzy oddziały kociewskie ZKP). Skoro tak dobrze szły sprawy, organizatorzy zrobili kolejny krok. Kaszubi doceniają osoby zasłużone dla swojej małej ojczyzny. Czy wśród Kociewiaków nie mamy takich postaci? - takie retoryczne pytanie zadawano w zblewskim oddziale ZKP. Tak narodził się pomysł przyznawania honorowego tytułu Ambasadora Kociewia osobom i organizacjom (zespołom, stowarzyszeniom) przyczyniającym się do promocji małej ojczyzny, z której się wywodzą. Pojawiła się również propozycja uhonorowania zdolnych, młodych Kociewiaków wyróżnieniem „Perełka Kociewia". W tym celu przygotowano regulamin zawierający stosowne procedury, później powołano kapitułę, która podjęła decyzję. Nie było to łatwe, ponieważ - jak się okazało - kandydatów zgłoszono co niemiara. Organizatorzy mieli pełną świadomość, że nie są w stanie (a może i nie ma takiej potrzeby) przygotować - tak jak robią to Kaszubi - odrębnego wydarzenia. Dlatego też postanowiono połączyć coroczne zjazdy Kociewiaków z istniejącymi już i niejako zakorzenionymi imprezami. Na miejsce inauguracyjnego zjazdu wybrano Piaseczno nieopodal Gniewu, a to z okazji przypadającej w tym roku 50. rocznicy koronacji figury Matki Bożej Piaseckiej. Plachandry (oczywiście: Walne, inaczej być nie mogło!) połączono z kolejnym Przeglądem Kociewskich Zespołów Folklorystycznych. Przeglądy te odbywają się w Piasecznie już 25 lat. Ich inicjatorem był zmarły kilka lat temu Jan Ejankow-ski, którego duch unosił się zapewne w tę ostatnią sobotę sierpnia 2018 r. nad Piasecznem. Podobnie jak i duch innego admiratora Kociewia - senatora Andrzeja Grzyba. A zmarły 25 lat temu kapłan poeta Janusz S. Pasierb, który pisał o galilejskiej urodzie Kociewia i Kaszub, cieszył się, że „małe ojczyzny uczą żyć w ojczyznach wielkich, w wielkiej ojczyźnie ludzi". I Walne Plachandry odbyły się w sobotę 25 sierpnia 2018 r. w sercu Kociewia, w miejscu dorocznych pielgrzymek mieszkańców tej ziemi, w najstarszym sanktuarium maryjnym na Pomorzu, w jak już wspomniano, roku złotego jubileuszu koronacji figury Matki Bożej, dokonanej przez ówczesnego metropolitę krakowskiego kardynała Karola Wojtyłę. Zaczęto - jak Bóg przykazał - w piaseckim kościele, gdzie w obecności Matki Boskiej Królowej Pomorza i Matki Jedności modlono się w czasie uroczystej mszy św. koncelebrowanej pod przewodnictwem ks. kustosza maryjnego sanktuarium Andrzeja Ossowskiego. Homilię głosił ks. kanonik Stanisław Borzyszkowski - proboszcz parafii Wniebowzięcia NMP w Nowej Cerkwi k. Pelplina. Dalszy ciąg plachandrowania odbył się na placu, gdzie ustawiono specjalną estradę, a wystawcy przygotowali stoiska. Na pierwszy kociewski zjazd przybyli, co też nie bez znaczenia, znamienici goście: m.in. wojewoda pomorski Dariusz Drelich, marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk, wicemarszałek województwa pomorskiego Krzysztof Trawicki, poseł Kazimierz Smoliński, przedstawiciele władz lokalnych ze starostą tczewskim Tadeuszem Dzwonkowskim oraz z burmistrz miasta i gminy Gniew Marią Taraszkiewicz--Gurzyńską. Wśród gości był także prezes Zrzeszenia Ka-szubsko-Pomorskiego prof. dr hab. Edmund Wittbrodt, bardzo sprzyjający idei, której pierwsza edycja zmaterializowała 4 I POMERANIA / PAŹDZIERNIK 2018 WYDARZENIA się w Piasecznie. Było wiele dobrych i mądrych słów, skierowanych w stronę Kociewiaków. Honorowi goście prześcigali się w ukazywaniu swoich związków z Kociewiem. Marszałek Struk, odwołując się do twierdzenia, że Kociewiacy idą za Kaszubami, prostował: nie za, ale obok i razem! Takiej promocji małej kociewskiej ojczyzny dawno już nie było! Tym bardziej, że zainteresowanie mediów (w tym ekipy gdańskiej TVP) było spore. Informacja o pierwszym spotkaniu Kociewiaków poszła w świat! Kociewiacy czuli się dowartościowani. Na estradzie przez wiele godzin występowały liczne zespoły z różnych stron Kociewia (takie grupy powstają ostatnio jak przysłowiowe grzyby po deszczu). Nie tylko w szkołach, ale także w domach kultury czy przy kołach gospodyń wiejskich. Śpiewano więc i tańczono na kociewską nutę. Program Walnych Plachandrów był bardzo bogaty. Nie zapomniano o potrzebach ducha ani ciała: były więc zarówno stoiska z wyrobami ludowych twórców, jak i liczne kramy ze strawą, w tym z kociewskimi ruchankami. Ważnym, by nie powiedzieć kulminacyjnym, momentem była uroczystość wręczenia tytułów Ambasadora Kociewia Wojciechowi Cejrowskiemu i Zespołowi Pieśni i Tańca Modraki z Pelplina, a tytułów Perełki Kociewia - Izabe- li Czogale z Muzeum Ziemi Kociewskiej w Starogardzie oraz Patrykowi Podwojskiemu, pochodzącemu ze Zblewa organiście oliwskiej katedry. Honorowe tytuły - zmaterializowane w pięknych statuetkach - wręczali laureatom gospodarze województwa, prezes ZKP oraz organizatorzy. Jedynie Wojciech Cejrowski obecny był tylko wirtualnie. Statuetkę odbierał następnego dnia, w niedzielę 26 sierpnia w Wirtach na Jarmarku Kociewskim. Należy uznać, że organizacja i przebieg I Walnych Plachandrów Kociewskich były pod każdym względem wzorcowe. Plachandry okazały się przedsięwzięciem potrzebnym i niezwykle udanym. Można, oczywiście, szukać mankamentów, zawsze się znajdą. Najważniejsze jednak, że zorganizowano wydarzenie integrujące i aktywizujące lokalną społeczność. Może w kolejnych latach dołączą ci, którzy z wielką ostrożnością podeszli do tej idei zawiązania wspólnoty. A w przyszłym roku Kociewiacy przyjadą na swój zjazd do Arboretum w Wirtach, gdzie na leśnej polanie czeka miejsce na kilka tysięcy gości i gdzie zawsze można liczyć na niezwykłą życzliwość i gościnność gospodarzy miejsca z Nadleśnictwa Kaliska. BOGDAN WIŚNIEWSKI RUJAN 2018 / POMERANIA/5 TO NIE MOŻE BYĆ KONIEC ETNOFILOLOGII KASZUBSKIEJ! Po dziesiątkach lat marzeń o otwarciu kaszubistyki na Uniwersytecie Gdańskim sen stał się jawą. Pod koniec grudnia 2012 senat uczelni wydał uchwałę o otwarciu kierunku, który nazwano etnofilologią kaszubską. Na stronie uniwersytetu przedstawiono takie oto atuty nowego kierunku: „Ubogacając ofertę kształcenia na kierunku filologicznym o wiedzę z zakresu nauk społecznych, tworzy się unikatowy produkt edukacyjny. Biegła znajomość języka kaszubskiego (w mowie i w piśmie), swobodna wymiana poglądów na tematy związane z regionem i statusem języka w kształtowaniu tożsamości stworzą fundament kształcenia kompetencji profesjonalnych. Z uczelnią współpracują: Zrzeszenie Kaszubsko--Pomorskie, Kaszubski Uniwersytet Ludowy w Wieżycy, Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie, Radio Gdańsk, Media Kaszëbë. Po ukończeniu studiów pierwszego stopnia (licencjackich) absolwent będzie mógł kontynuować naukę na studiach drugiego stopnia m.in. na kierunkach filologicznych, kulturoznaw-stwie, pedagogice, socjologii, politologii, historii, etnologii, filozofii". O koncepcji studiów napisała w artykule opublikowanym w pracy Język, literatura, kultura i edukacja kaszubska (Szczecin 2016, s. 23-32) dr Justyna Pomierska, członkini Rady programowej kierunku etnofilologią kaszubska i od września 2015 r. kierownik Centrum Języka i Kultury Kaszubskiej na Uniwersytecie Gdańskim: „Kluczowym przedmiotem w programie studiów etnofilologii kaszubskiej jest praktyczna nauka języka kaszubskiego (ok. 800 godzin). Celem pracy jest osiągnięcie przez studentów kompetencji językowej w kaszubszczyźnie [literackiej] i jej doskonalenie przez wzbogacanie zasobu słownictwa i poznawanie struktur gramatycznych wykorzystywanych w różnych sytuacjach nadawczo-odbiorczych". Program etnofilologii kaszubskiej był gotowy na rok akademicki 2013/2014, ale pierwsi studenci rozpoczęli naukę na tym kierunku w następnym roku. Wówczas, w roku akademickim 2014/2015, zgłosiło się dwanaście osób zainteresowanych studiowaniem etnofilologii kaszubskiej. Władze uczelni już wtedy widziały problem w zbyt małej, ich zdaniem, liczbie potencjalnych studentów nowego kierunku. Jednak studia w 2014 r. otwarto: dzięki aktywnym zabiegom zarówno ówczesnego dziekana Wydziału Filologicznego prof. Andrzeja Ceynowy - jego zasługą było to, że Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji przyznało uczelni grant pozwalający na pokrycie części kosztów związanych z prowadzeniem nowego kierunku - jak posłanki Tere- 6 / POMERANIA ' PAŹDZIERNIK 2018 sy Hoppe z Gdyni i prezesa ZKP Łukasza Grzędzickiego, który 24 września złożył pisemne zapewnienie „o dofinansowaniu przez Zrzeszenie kosztów kształcenia na tym kierunku" (było to potrzebne, ponieważ potwierdzenie otrzymania grantu z MAiC miało nastąpić dopiero w grudniu). Podczas inauguracji roku akademickiego 2014/2015 na Wydziale Filologicznym prof. Andrzej Ceynowa wypowiedział znamienne słowa: „Nie jest to, nigdy nie był, i chyba nie będzie, kierunek oblegany przez tłum kandydatów. Jest to kierunek niszowy, który móże istnieć tylko na naszej uczelni i tu, ze wszech miar, zaistnieć powinien. Między innymi dlatego nie jest kierunkiem jak każdy inny. Jest to kierunek, którego powołanie uczelnia jest po prostu winna społeczności pomorskiej, a przede wszystkim kaszubskiej". Każdy kolejny rok akademicki to zbyt mała zdaniem władz uczelni liczba kandydatów na te studia i bój z nimi o ogłoszenie drugiej rekrutacji na etnofilologię kaszubską. Tak było i w bieżącym roku. Po drugiej rekrutacji na studia zapisało się 21 osób, jak na kierunek niszowy nawet dość sporo. Jednak władze uczelni uporczywie trzymają się systemu, który zakłada, że na każdym kierunku studiów musi być co najmniej 25 osób gotowych je podjąć, by w tymże roku chętni mogli zacząć na nim studiować. Kolejny raz przypomniał o tym publicznie przedstawiciel uczelni, prorektor Arnold Kłonczyński, zapowiadając także likwidację kierunku i powrót do specjalności kaszubistycznej na filologii polskiej, 17 września podczas pikiety przed rektoratem Uniwersytetu Gdańskiego. W proteście zainicjowanym przez młodych Kaszubów z internetowego pisma „Skra - Pismiono ó kulturze" poza nimi uczestniczyli także m.in. przedstawiciele środowiska akademickiego (tacy, jak prof. Ewa Graczyk, która wygłosiła płomienną mowę w obronie kierunku, oraz prof. Ewa Rogowska-Cybulska), stowarzyszenia Kaszëbskô Jednota (współorganizatora protestu), Instytutu Kaszubskiego, Zrzeszenia Kaszubsko--Pomorskiego oraz senator Kazimierz Kleina. Uważam, że takie obstawanie władz UG przy tym, że na kierunek musi się zapisać 25 osób, to jednak brak dobrej woli - skoro liczy się system, a nie dobro naszego unikatowego języka. W innych krajach, o ugruntowanej demokracji, bardzo się chroni i wspiera mniejszości kulturowo-etniczne, językowe i narodowe. Nam jednak - jak się okazuje - daleko do prawdziwego Zachodu i jego wartości. Po ogłoszeniu przez Uniwersytet Gdański na początku września decyzji o nieotwarciu w tym roku etnofilologii kaszubskiej najpierw zawrzało w mediach społecznościo-wych. Odezwali się ludzie nauki. Profesor Ewa Nawrocka spytała z goryczą: „Czy 21 osób to mało? A kto decyduje o tym, że ma być 25? Dlaczego tyle?". Dr Małgorzata Cackowska: „To jest naprawdę bardzo niesprawiedliwe i szkodliwe". Głos zabrali też przedstawiciele mediów, np. redaktor Adam Hebel z Radia Kaszëbë napisał bardzo trafnie i sugestywnie: „21 to jak na taczi czerënk pó prówdze wiele. Co zresztą kóżdi rok më pödsztrichiwómë, le cos dali nie chce »zasköczëc«. Nôwôżniésze to sa nie poddawać i téż pokazać historie absolwentów - wedle mie oni są chodzącą zôchacbą tegö czerënku..." Dodajmy, że mamy już dwanaścioro absolwentów - jak na kilkusettysięczną społeczność kaszubską wcale niemało. Większość już uczy kaszubskiego w szkołach podstawowych na Kaszubach. Do władz uczelni są adresowane kolejne listy, w których nadawcy zwracają się z apelem o zmianę decyzji, o niezamykanie kierunku etnofilologia kaszubska na Uniwersytecie Gdańskim. Takie listy wystosowali dotychczas m.in.: Instytut Kaszubski, Kaszëbskô Jednota, Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej, Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, senator Kazimierz Kleina, Klub Studencki Pomorania, Youth od European Nationalities, prof. Eduard Werner, szef Instytutu Sorabistyki na Univer-sitat Leipzig, profesor Goro Kimura z Wydziału Studiów NASZE SPRAWY Zagranicznych Uniwersytetu Sophia w Tokio. Inicjatorzy pikiety oraz środowisko akademickie zorganizowały ponadto zbieranie na uczelni i w internecie podpisów pod dwoma apelami: o niezamykanie etnofilologii kaszubskiej i o „zweryfikowanie podjętej decyzji i rezygnację z limitu kandydatów decydującego o uruchomieniu kierunku etnofilologii kaszubskiej" - do dr. hab. Jerzego Piotra Gwizdały, prof. UG, Jego Magnificencji Rektora Uniwersytetu Gdańskiego, oraz dr. hab. Macieja Michalskiego, prof. UG, Dziekana Wydziału Filologicznego. W chwili, gdy piszę ten tekst (27 września) w sieci zebrano ponad 1000 podpisów. Nie poddawajmy się. Nadal apelujmy do władz uczelni, aby zainteresowani studiowaniem etnofilologii kaszubskiej mogli jednak rozpocząć naukę w kolejnym roku akademickim. Specjalność wiedza o języku i kulturze kaszubskiej na kierunku filologia polska, o której mówił 17 września prorektor, nie uwzględniała wielkiej potrzeby nauki języka kaszubskiego i była bardzo uboga w godziny zajęć literatu-roznawczych czy językoznawczych. To nie może być koniec etnofilologii kaszubskiej! Gdyby tak cenny, unikatowy kierunek, który dopiero co został powołany, miał przestać istnieć, byłoby to wielką stratą nie tylko dla społeczności kaszubskiej, ale i dla całego kraju, którego bogactwa kulturowego język kaszubski i kultura kaszubska są częścią. STANISŁAW JANKĘ OŚWIADCZENIE ZARZĄDU GŁÓWNEGO ZRZESZENIA KASZUBSKO-POMORSKIEGO W SPRAWIE BRAKU ZGODY WŁADZ UNIWERSYTETU GDAŃSKIEGO NA URUCHOMIENIE KIERUNKU ETNOFILOLOGIA KASZUBSKA W ROKU AKADEMICKICH 2018/19 Decyzję władz Uniwersytetu Gdańskiego o nieuruchomieniu etnofilologii kaszubskiej w roku akademickim 2018/19 przyjęliśmy z niezrozumieniem i zaskoczeniem. Przy liczbie kandydatów bliskiej przyjętemu limitowi i dofinansowaniu kierunku przez ministerstwo liczyliśmy na jego uruchomienie. Uważamy tę decyzję za krzywdzącą dla młodzieży, która planowała podjąć studia na tym kierunku. Decyzja jest szkodliwa dla społeczności kaszubskiej, a naszym zdaniem także dla samego Uniwersytetu Gdańskiego, dla którego spawy kaszubskie były zawsze ważne. Środowisko kaszubskie zostaje pozbawione możliwości realizacji swoich podstawowych praw do kształcenia na poziomie wyższym. Kierunek powstał dzięki wieloletnim staraniom przedstawicieli różnych środowisk kaszubskich, w tym Zrzeszenia, a na uniwersytecie został uruchomiony w roku akademickim 2014/15. Wówczas także liczba kandydatów nie osiągnęła progu 25 osób, ale kierunek został uruchomiony. Na europejskich uczelniach kierunki podobne do naszego prowadzone są „nawet dla jednego studenta". Zdajemy sobie sprawę z tego, że etnofilologia kaszubska nie jest kierunkiem masowym. Dlatego przez wiele miesięcy wspólnie z Radą Programową kierunku pracowaliśmy nad taką koncepcją kształcenia, która podniosłaby jego atrakcyjność. Powstał - w naszym przekonaniu -program rzetelny i ciekawy, korzystny dla wszystkich, uwzględniający także specyfikę małej, niestandardowej grupy. Kierunek etnofilologia kaszubska otrzymuje wsparcie finansowe w postaci dotacji z MSWiA na zadanie mające na celu ochronę, zachowanie i rozwój tożsamości kulturowej mniejszości narodowych i etnicznych oraz zachowanie i rozwój języka regionalnego. Ta dotacja ma z założenia rozwiązywać problem małej liczby studentów, aby dodatkowych kosztów nie ponosiła uczelnia. Etnofilologia kaszubska jest skierowana do osób zainteresowanych kaszubszczyzną, pragnących związać swoją przyszłość zawodową z pracą na rzecz regionu. Pilnie poszukiwane są osoby o wysokich kompetencjach językowych w kaszubszczyźnie. Mamy wakaty w wielu szkołach, gdzie rodzice i uczniowie zgłaszają potrzebę uczenia się języka kaszubskiego. Dla nas ważna jest też kontynuacja kształcenia. Dlatego prosimy władze Uniwersytetu Gdańskiego o ponowne rozważenie sprawy i zgodę na uruchomienie kierunku w roku akademickim 2018/19. Może nie jest jeszcze za późno. Liczymy na wyrozumiałość i dalszą współpracę w zakresie kierunku etnofilologia kaszubska, studiów podyplomowych i wszelkich innych działań, które służą budowaniu tożsamości i specyfiki naszego regionu. Łukasz Grzędzicki Prof. Edmund Wittbrodt Wiceprezes Prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego NASZE SPRAWY STANOWISKO STOWARZYSZENIA KASZËBSKÔ JEDNOTA W SPRAWIE NIEURUCHOM1ENIA KIERUNKU ETNOFILOLOGIA KASZUBSKA Szanowni Państwo, Stowarzyszenie Osób Narodowości Kaszubskiej Kaszëbskô Jed-nota z niedowierzaniem i pełną dezaprobatą przyjęło do wiadomości decyzję władz Uniwersytetu Gdańskiego (UG) dotyczącą nieuruchomienia, w roku akademickim 2018/2019, kierunku Etnofilologia kaszubska. Chcemy podkreślić, że nieuruchomienie ww. kierunku w najbliższym roku akademickim jest w zasadzie równoznaczne z jego całkowitym zamknięciem, a tym samym z negatywnymi skutkami dla środowiska kaszubskiego i samego Uniwersytetu Gdańskiego. Obecnie, gdy Etnofilologia ma jeszcze swoją reprezentację studencką i kadrę dydaktyczną, możliwy jest jej rozwój i promocja, a tym samym zainteresowanie młodych kandydatów na studia tymże kierunkiem. Roczna przerwa całkowicie zniszczy te możliwości i szansę na ponowne otwarcie Etnofilologii. Kaszubi chcą nauczania własnego języka i we własnym języku, co jest niezbywalnym prawem każdego człowieka. Pragniemy również zauważyć, że Etnofilologia kaszubska jest kierunkiem skierowanym przede wszystkim do osób zainteresowanych kaszubszczyzną, przyszłych nauczycieli i pasjonatów kultury oraz języka kaszubskiego. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że Etnofilologia nie jest kierunkiem powszechnym, jak np. politologia czy pedagogika, w związku z czym ustanowienie standardowego limitu (25 osób) do otwarcia tegoż kierunku jest znacznym wykroczeniem poza obecne możliwości naboru. W przypadku innego kierunku studiów niż Etnofilologia kaszubska jego zamknięcie można by tłumaczyć brakiem rentowności, jednak w odniesieniu do ww. kierunku straty finansowe wynikające z jego działania przy UG pokrywane są przez dotację z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA). Chcemy jednoznacznie zaprotestować przeciwko zamykaniu kierunku Etnofilologia kaszubska, a także przypomnieć, że kierunek ten został uruchomiony na Uniwersytecie Gdańskim w wyniku starań różnych organizacji związanych z ruchem kaszubskim, będąc jednoznacznie oznaką świadomego włączania się środowiska akademickiego w proces rozwoju Kaszub i języka kaszubskiego. Nieuruchomienie w nadchodzącym roku akademickim Etnofilologii kaszubskiej, niebędącej kierunkiem skierowanym do mas, świadczy o tym, że Uniwersytet zamiast wychodzić naprzeciw oczekiwaniom współczesnego świata, ludziom oczekującym od wyższej uczelni elastyczności, efektywności i otwarcia na środowisko zewnętrzne, pozostaje w twardych ramach swojej działalności, patrząc jedynie na rentowność i powszechność kierunku. Naszym zdaniem, w przypadku kierunku mniejszościowego, którym jest Etnofilologia, władze Uniwersytetu Gdańskiego, myśląc o działalności kierunku i jego utrzymaniu, powinny kierować się tylko i wyłącznie kryteriami interesu społecznego. Apelujemy do władz Uniwersytetu o utrzymanie kierunku Etnofilologia kaszubska. Zachowanie tegoż kierunku na wyższej uczelni leży w interesie całego kaszubskiego świata, jak i również samego Uniwersytetu Gdańskiego. Chcemy zauważyć, że na światowych uczelniach podobne kierunki jak Etnofilologia utrzymywane są przez władze uczelni nawet dla jednego studenta. Pragniemy, aby tak było również w przypadku Etnofilologii kaszubskiej. Zarząd stowarzyszenia Kaszëbskô Jednota Karol Rhode Katarzyna Kankowska-Filipiak OŚWIADCZENIE MUZEUM PIŚMIENNICTWA I MUZYKI KASZUBSKO-POMORSKIEJ W WEJHEROWIE W ZWIĄZKU Z BRAKIEM ZGODY WŁADZ UNIWERSYTETU GDAŃSKIEGO NA URUCHOMIENIE KIERUNKU ETNOFILOLOGIA KASZUBSKA W ROKU AKADEMICKIM 2018/2019 Ze smutkiem i zdziwieniem przyjmujemy decyzję o braku zgody na uruchomienie Etnofilologii kaszubskiej. Zlikwidowanie tego kierunku - a do tego w rzeczywistości doprowadzi tegoroczna decyzja władz Uniwersytetu - jest niepowetowaną szkodą dla społeczności kaszubsko-pomorskiej, która od wielu lat zabiegała 0 jego utworzenie, a także dla samego UG, dobrowolnie rezygnującego z unikatowego kierunku, jakiego nie ma w swojej ofercie edukacyjnej żadna inna uczelnia. Jesteśmy przekonani, że tą decyzją władze Uniwersytetu odmawiają „służby regionowi swoim kapitałem intelektualnym 1 zasobami badawczymi", co szumnie zapowiadają w rozdziale 9. Strategii rozwoju UG do roku 2020. Nie sposób też odnaleźć w braku zgody na uruchomienie „Etnofilologii kaszubskiej" dbałości „o rozwój i promowanie nauki wśród mieszkańców Pomorza", co również obiecujecie Państwo we wspomnianym dokumencie. Uważamy, że specyfika tego kierunku wymaga wprowadzenia możliwości uruchomienia Etnofilologii kaszubskiej przy znacznie mniejszej liczbie młodych ludzi chętnych do poznawania kaszubskiego języka, tradycji i kultury niż ma to miejsce w przypadku innych bardziej popularnych i mających często już wieloletnią tradycję kierunków. Jest to możliwe choćby dzięki dotacji z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, która zmniejsza deficyt finansowy związany z prowadzeniem kierunku z małą liczbą studentów. Poza tym kierowanie się tylko kryteriami finansowymi w wypadku tego kierunku uważamy za nieodpowiednie. Jako największa instytucja kultury zajmująca się językiem kaszubskim Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomor-skiej w Wejherowie stanowczo sprzeciwia się próbie likwidacji Etnofilologii kaszubskiej i apeluje o obniżenie progu wymaganej liczby chętnych. Jednocześnie wyrażamy wolę wspierania Uniwersytetu Gdańskiego we wszelkich działaniach mających na celu zachowanie, rozwój i promocję języka kaszubskiego, w tym oczywiście w kształceniu studentów w ramach kierunku Etnofilologia kaszubska. Z wyrazami szacunku DYREKTOR MUZEUM I Tomasz Fopke «<«* kultura, TaAwyjfaswi* Profesor Studiów Zagr.imotnych Kierownik Sluditnn Dokłorttnekitgu SUMUnfctar SŚŚ: ix isttzs&sszsss SsssgarfgSSs CZESZĄC MYŚLI PO OBEJRZENIU FILMU „KAMERDYNER FILM FILIPA BAJONA AMERDYNE Filipa Bajona „Kamerdyner" nie jest wybitnym obrazem filmowym, ale to bez wątpienia film ważny. Ważny, bo opowiada historię wielu osobom w Polsce nieznaną. Mówi o Pomorzu w I połowie XX wieku - okresie decydujących cezur dla polsko-niemieckiego pogranicza. Mówi o trwaniu w wielokulturowym splocie. A jego największym atutem jest gra nieoczywistościa-mi. Ten film podważa monochromatyczne postrzeganie relacji narodowych i postaw, które w makronarracjach ujmowane są nierzadko zero-jedynkowo. Staram się z reguły nie czytać recenzji filmów, które chcę obejrzeć. Tak było i w tym przypadku. Wybierałam się na film z pewnym dystansem, związanym nie tyle z moją osobistą historią z projektem, co z kampanią promocyjną, wyostrzającą niektóre aspekty aż do kiczu. Budzenie nadmiernych oczekiwań odbiorcy, także POMERANIA 9 KULTURA w wewnątrzkaszubskich kręgach, wzmaga sceptycyzm u wielu osób. Główna oś narracji to sprawdzona fabuła - rozpad starego (feudalnego) porządku ukazany na przykładzie arystokratycznej pruskiej rodziny von Kraussów, wzorowanej na rodzinie von Grassów, do 1945 roku właścicieli majątku w Starzynie, Kłaninie, Połchówku i Radoszewie na północnych Kaszubach. (Warto zajrzeć do książki autobiograficznej ostatniego właściciela Gerharda Beh-renda von Grassa pt. Wspomnienia. Erinnerungen eines Gutsbesitzers aus Westpreufien (2010), opublikowanej w języku polskim w niemieckim wydawnictwie Elsir). Nieodparcie narzucają się nawiązania do „Zmierzchu bogów" Viscontiego. Kolejne cezury 1900, 1914, 1918, 1933, 1939 i 1945 porządkują chronologiczny układ akcji. Nie ma przeskoków czasowych, saga rodzinna przewija się przed oczami widza w epizodach, raz po raz przyspieszając, a miejscami pozostawiając posmak dłu-żyzny. Filip Bajon już raz sięgnął po temat pruskiej rodziny arystokratycznej, ukazując w filmie „Magnat" (1986) górnośląską rodzinę książęcą von Teuss, rozpoczynając opowieść także z początkiem XX wieku. I do zrozumienia praw rządzących życiem arystokracji pruskiej nie można mieć zastrzeżeń w kolejnym jego obrazie. Gdzie znajdziemy w filmie, który był promowany jako „kaszubska epopeja", kaszubskie nawiązania? Przede wszystkim w osadzeniu w kontekście historyczno-społecznym Pomorza, a ponadto w historiach dwóch bohaterów, którzy przynależą do palety głównych postaci filmu, gdyż nie mamy tu do czynienia z filmem jednego aktora. Mateusz Kroll (Sebastian Fabijański), syn kaszubskiej pokojówki i jurnego jaśniepana (Adam Woronowicz), wzięty po śmierci matki na wychowanie do pałacu, jest tytułową postacią, ale zdecydowanie nie tylko on spina opowiadany świat. Jego chrzestnym jest Bazyli Miotke (Janusz Gajos), zaangażowany w budzenie polskiej świadomości narodowej wśród Kaszubów. Na straży spójności dworskiego świata trwa Gerda von Krauss (Anna Radwan) - matriarchini rodu, zapewniająca przetrwanie rodziny w momentach kryzysowych, nawet za cenę osobistego szczęścia jej członków. Lojalność wobec rodziny i ochrona jej wizerunku zewnętrznego stanowią centralną wartość tej wspólnoty, na którą można się powoływać, ale i cynicznie jej nadużywać, jak to robi syn Kraussów, Kurt. Klan rodzinny dopełnia brat jaśniepana - Fryderyk von Krauss (Borys Szyc) i jego żona Angela (Kamilla Baar). Pozycja Mateusza w społeczności mieszkańców pałacu jest niedopowiedziana i uzależniona od kaprysu lub kalkulacji opiekunów. Z jednej strony do pewnego momentu dzieli z dziećmi von Kraussów pokój i edukację, ale z drugiej strony wybijając się zdolnościami, podcina gałąź, na której go posadzono. Regularnie w takich momentach wskazuje się mu jego pozycję w strukturze społecznej. Żyje w obydwu społecznościach - dworu i kaszubskiej wsi. Po ujawnieniu miłości Marity von Krauss (Marianna Zydek) i Mateusza rodzina wyznacza mu miejsce w szeregu: odtąd będzie kamerdynerem. Do zawodu przyucza go Franz Necel (Sławomir Orzechowski), wzorowany zapewne na postaci Jamesa Stevensa (Anthony Hopkins) z Okruchów dnia (1993). Nie dać się poniżyć - to zasada, według której Mati próbuje bronić swojej godności w tym konfliktogennym splocie. Janusz Gajos wcielił się w rolę Bazylego Miotke przekonywająco, we właściwy sobie sposób. Obdarzył postać „króla Kaszubów" przekorą i specyficznym kaszubskim poczuciem humoru. Miotke to człowiek dialogu -„z ludźmi trzeba gadać", osoba zaufania publicznego, robi to, w co wierzy, nie mając złudzeń co do natury człowieczej i mechanizmów poruszających trybami życia społecznego. W migawkach dostrzegamy numery „Gazety Gdańskiej", której działacz, na rzecz przyłączenia Kaszub do nowo powstałego państwa polskiego Antoni Abraham - jeden z pierwowzorów postaci - był regularnym korespondentem. Bazyli Miotke to wywrotowiec działający w ramach niemieckiego (pruskiego) państwa prawa. Państwo prawa, prawo własności, co to za prawo?, bezprawie, gdzie jest prawo? - ta rodzina wyrazów przewija się przez jego wypowiedzi. Szacunek do prawa w jego światopoglądzie stoi zdecydowanie ponad narodowymi lojalnościami i marzeniami. „Oni tu żyją od ponad stu lat", powie o von Kraussach, legitymizując prawo do ziemi niemieckich sąsiadów, gdy reprezentant nowo utworzonego rządu polskiego przyjedzie przejąć tę część ich majątku, która znalazła się po polskiej stronie granicy. Scena ta sygnalizuje mechanizmy rodzenia się braku zaufania do nowego rządu wśród Kaszubów, który na pograniczu od początku nadużywa swej władzy. Wielojęzyczność pogranicza podkreślono w tym filmie, choć jej nie oddano. Kaszubszczyzna Bazylego może wzbudzać zastrzeżenia, ale bez wątpienia stanowi jeden z ważnych atutów kreacji postaci i całego filmu. Cieszy przede wszystkim jej obecność - tu ukłon w stronę odpowiedzialnych za ten aspekt. Brakuje zaś języka niemieckiego i ten brak odbiera wiarygodność obrazowi, tym bardziej, że radzieccy żołnierze mówią po rosyjsku. Kraussowie rozmawiają między sobą po polsku, od czasu do czasu wplatając niemieckie słowa i powiedzenia. Polifonia pogranicza to element struktury, z którego pełnego wykorzystania zrezygnowano zapewne ze względów finansowych. Nadal niedoścignionym wzorem 10 POMERANIA KULTURA mm pozostaje obraz Agnieszki Holland „W ciemnościach" (2011), dopracowany pod tym względem w szczegółach. W jej filmie wielogłosowo słyszalne są wszystkie języki przedwojennego i wojennego Lwowa - polski i niemiecki w wersji wysokiej, jidysz, ukraiński, a także gwara miejska Lwowa - język lwowskiej ulicy. Muzyka, która została doceniona przez jurorów festiwalu w Gdyni, nie jest znaczącym elementem filmu przy pierwszym spotkaniu z obrazem. A wręcz razi dobór kaszubskich pieśni. Kaszubi Filipa Bajona śpiewają wiatach 1900-1945 pieśni powstałe po 1945 roku. Jakby nie było choćby zbioru Pieśni z Kaszub (1958), w którym Władysław Kirstein (we współpracy z Leonem Ropplem) opublikował pieśni i piosenki kaszubskie pieczołowicie zbierane w terenie na początku lat 50. podczas ogólnopolskiej akcji rejestrowania folkloru muzycznego zorganizowanej przez Państwowy Instytut Sztuki. Znajdziemy w linii dźwiękowej „Kaszëbsczé jęzora" (1967) ks. Antoniego Peplińskiego czy piosenki do słów Eugeniusza Pryczkowskiego, rocznik 1969, który wraz z Elżbietą Pryczkowską pełnił rolę konsultanta językowego przy produkcji filmu. A także utwór „Tu je nasza Zemia" do słów Józefa Roszmana, który powstał na przełomie XX i XXI wieku1. Wybrzmiewa „Kaszëbskô Królewó" Jana Trepczyka (1966), choć pomijam taki szczegół, że Kaszubi z Nordy mają swoje sanktuarium w Swarzewie, a nie w Sianowie, i że na Nordzie śpiewa się w refrenie nie Swiónowskô, jak w filmie, ale Swôrzewskô nasza matin-ko. Ponadto u Bajona nie bylaczą, czyli nie mówią, jak można by oczekiwać, dialektem północnokaszubskim, lecz używają wariantu bliskiego mojemu sercu, wzrastającej nad Jeziorami Raduńskimi. No cóż, zastępowanie dziedzictwa nowym i ekspansja kulturowa to jedna z częstych taktyk zawłaszczania rzeczywistości. Film sygnalizuje istotne elementy kaszubskiej przeciw-pamięci. Trwanie pomiędzy polską a niemiecką kulturą. Pruskie państwo prawa a nadużywanie władzy przez polskie rządy po 1920 r. Sonderfahndungsbuch Polen -wykaz elit lokalnych na terenach wcielonych do Rzeszy, przy których opracowaniu współpracowali sąsiedzi, przedstawiciele mniejszości niemieckiej. Lista posłużyła do sprawnego przeprowadzenia jesienią 1939 r. Intelligenzaktion, likwidacji polskiej warstwy przywódczej. Piaśnica jako miejsce mordu m.in. na elitach kaszubskich podczas krwawej pomorskiej jesieni. I „klęska wyzwolenia" - brutalne wejście wojsk radzieckich wiosną 1945, nierozróżniających Niemców od Kaszubów. Doklejony do opowieści martyrologiczny wtręt - wypowiedziany głosem Sebastiana Fabijańskiego na końcu filmu - o Kaszubach jako wyspie polskości w morzu niemieckim, którzy za swoją wierność Polsce nie raz zapłacili najwyższą cenę, jest zupełnie niepotrzebny, wręcz psuje wrażenie, które film mógłby pozostawić po sobie. Należałoby to chyba odczytać jako ukłon w stronę polityki pamięci obecnie legitymizowanej przez władzę. Jako widz więcej skorzystałabym w tym miejscu z rzeczowej informacji o tragedii w Piaśnicy - liczby, pochodzenie ofiar i sprawców - która dopowiedziałaby i wyjaśniła jej obraz w filmie, w moim odczuciu niepotrzebnie nasączony nadmiernym patosem. Bez wątpienia warto film obejrzeć z wielu względów. Sprawnie snuta opowieść. Piękne, wręcz malarsko pokazane krajobrazy przypominające północne Kaszuby. Z pieczołowitością odtworzone wnętrza kaszubskich chat i pałacu, oczko w głowie współproducentki Olgi Bieniek. Dobra gra aktorska. Ujęta przeciwpamięć ka-szubsko-pomorskiej społeczności. Ten film, jeśli nie ma szansy wyjaśnić złożoności kaszubskiego trwania, to z pewnością będzie uczulał na odrębność doświadczenia pomorskiej wspólnoty pogranicza. Narodził się zaś z pamięci regionu i rodzinnej inicjatora, współautora scenariusza i jednego z producentów -Mirosława Piepki. W kontekście ogólnopolskim znanego głównie jako twórca filmów „Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł" (2011) i „Układ zamknięty" (2013). W regionalnym - także jako syn Jana Piepki (Staszków Jana), poety, dramatopisarza i działacza kaszubskiego. I to zrozumienie dla doświadczenia tego regionu w jego złożoności jest niepodważalnym atutem obrazu. Wymiar wkładu Mirosława Piepki nabiera wyraźniejszych zarysów po lekturze wywiadu z Filipem Bajonem, którego ten udzielił „Gazecie Wyborczej". Zdaje się, że reżyser nie rozróżnia Prus Wschodnich od Zachodnich, bezkrytycznie zawierza obrazom harmonii dwór-wieś jako jednej z centralnych osi literatury wspomnieniowej autorstwa Marion Grafin DönhofF (której notabene nie można odmówić siły przekazu, a zarazem i mitotwórczego charakteru). O Piaśnicy dowiadujemy się ze wspomnianego wywiadu przede wszystkim, że Kaszubi strzelali do Kaszubów... Otrzymane na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych „Srebrne Lwy" oraz nagrody za muzykę, najlepszą pierwszoplanową rolę męską dla Adama Woronowicza i za charakteryzację nie wzbudzałyby dysonansu, gdyby nie kontrowersyjne potraktowanie filmu „Kler" Wojciecha Smarzowskiego. Niemniej „Kamerdyner" będzie oglądany nie tylko w okresie festiwalowym sezonu 2018, a powinien być dostępny w każdym agroturyzmie, apartamencie i hotelu na Kaszubach i Pomorzu. MIŁOSŁAWA BORZYSZKOWSKA-SZEWCZYK 1 Dziękuję Witosławie Frankowskiej za konsultacje w zakresie muzyki z Kaszub. RUJAN2018/POMERANIA/11 \ MUSZIMË RZEC DZECÓM ÖTIM, CO „ZA ÖKNA" Z Danutą Pioch, wiceprzédniczką Kaszëbskö-Pömörsczégö Zrzeszeniô, jakô zajimô sa sprawama kaszëbsczi edukacje, gôdómë ö uczbie najégô jazëka w szkołach. Danuta Pioch (pierszô z prawi) öbczas Kaszëbsczégó Diktanda w Böjanie (2017 r.) Dzecóm widzą sa iiczbë kaszëbsczégö w szkołach? Chcą na nie chödzëc? Z dzecama, jak świat świata, wiedno biwało rozmajice, i to z kóżdą sprawą, nié leno z uczbama kaszëbsczégö. Jem ti dbë, że czejbë sa pitac ö to, czë chcą sa uczëc pölsczégö, rechunków i pôra jinszich rzeczi, to bë gwësno rzekłë, że nié. Tak téż bë bëło z kaszëbsczim. Szczescé, że to starszi decydëją w miono dzôtków - bö u nich ju je wikszô swią-da, że köżdé dzejanié włożoné w rozwij dzecka möże wë-dac w przińdnoce plón - kaszëbizna téż, ö czim mögą ju zeswiôdczac wielny dzejarze, artiscë, redaktorze, aktorzë, wökaliscë, szkólny kaszëbsczégö, miéwcë rozmajitëch pödjimiznów na Kaszëbach i nié leno tuwö. Dzecë - na-wetka te, chtërne na zôczątku nie widzą wikszégö brzadu swöjégö dzejaniô - pózni scwierdzywają, że kaszëbizna bëła na jich szköłowi drodze czims apartnym, co sa jim nierôz w żëcym przëdało. Jak wëzdrzą statisticzi, a jak to je w realnym żëcym? Ö latosëch statistikach je jesz za wczas gadać. Szköłowé strzodowiszcze badzeje miało nôrëchli pöd kuńc rujana, czedë Kuratorium Öswiatë dokönô zrechöwaniô wszët-czich pôdôwków öd szköłów. Möżemë tej gadac ö łoń-sczim szköłowim roku 2017-2018. A ta statistika ticzącô sa nauczaniô kaszëbsczégö jazëka (przëszëköwónô przez Pömörsczégö Kuratora Öswiatë) wëzdrza tak: 20 030 öglowö pöbiérającëch nôuka, z czegö 16 396 w spödlecz-nëch szkołach, 1452 w klasach gimnazjalnëch i 1090 w szkołach wëżigimnazjalnëch [w szkołach branżowëch I st. - 92, w liceach öglowôsztôłcącëch 349, w klasach technikalnëch - 546 i w klasach szkółów warköwëch -103]). Tak to je w statistikach, a tej i téż w realnym żëcym, bö ni ma jinszi möżlëwötë. Chto te statisticzi pödôwô, ten téż ôdpôwiôdô za realizacja zadaniégö. Jak bë miałë bëc prowadzone zajmë, żebë nie zniechacëc dzecy do chödzeniô na nie? Wszëtczé zajaca w szkołach muszą bëc prowadzone w ce-kawi sposób. Taczi muszi bëc system örganizowaniô nôuczi, żebë uczniów nie zniechacëc, a zachacëc. To nie je proste zadanie - nigdë zresztą nie bëło. Szkólny muszi 12 / POMERANIA / PAŹDZIERNIK 2018 EDUKACJO nadążać za dzôtkama i młodzëzną, za jich rozwija, muszi sa wëkazëwac zainteresowanim co do jich preferencjów, znac sa na nowëch metodach uczbów, sóm sebie cëga do-skönalëc, oferować swójim szkółownikóm nowé technologie (co öni terôzka baro lubią), ale téż nie rezygnować ze sprawdzonëch metodów. Szkolny kaszëbsczégö je dodôwköwö öbcążony, bö jak je wiedzec - nen przedmiot wëzwëskiwö wszëtczé ôbrëmia żëcégö na Kaszëbach; tak tedë muszi miec wiédza z jazëka, lëteraturë, muzyczi, kunsztów, historie, geografie i wiele jin-szich dzélów nôuczi. Muszi to raza splesc w cekawą nitka wiédzë i umiejat-nosców i jesz dodôwköwö wërobic w uczniach przënacenié i chac do pöznôwaniô swójszczëznë. To zadanie möże sa udać tedë, czedë badzemë wprowôdzelë dzôtczi w ta tematika öd jak nômłodszégö wieku. Dzecë chodzą na kôżdé zajaca chat-no, czedë je tam dlô nich cos ekstra. Tim czims ekstra w kaszëbiznie je wanożenié pö môłi tatczëznie i pó-znôwanié ji z bliska, realizowanie ce-kawëch warsztatów, zćńdzeniów z wóż-nyma lëdzama, bëtnictwô na regional-nëch uroczëstoscach i pódjimiznach, udzél we wielnëch konkursach i wiele jinszich sprawach. To wëmôgô ôd szkólnégó wiôldżi robótë, ale téż dôwô wiôldżi brzôd. Nié we wszëtczich szkołach na Kaszëbach je ten jazëk uczony. Czë to nie je lëchô znanka dla Kaszëbów, że nie chcą sztôłcëc dzecy ö swöji kulturze, tradicje a jazëku, ô tim, co mają w ökölim? W ti sprawie wëpówiôdało sa ju wiele mądrëch głów. Jeden z głosów, chtëren do mie nôbarżi docarł, zawiérôł w se prostą, ale wiôlgą prôwda - skórno uczimë dzecë ô przódëczasnëch Grekach i Rzëmianach, to czemu ni mómë jim gadać ó tim, co nôblëższé - doch ôd tegô bë miała edukacjo wëchadac. Jinszi mądri człowiek gôdôł, że nôprzódka muszimë rzec dzecóm ö tim, co „za okna", a dopierze tedë möżemë robie dalszé kroczi. A co më mómë za okna? I co më na ten temat wiémë? Ze statisti-ków i badérowaniów je wiedzec, że mieszkańce regionów ó swójich sprawach wiedzą nômni. Dobrze bë bëło, żebë Kaszëbi ta lëchą znanka znikwilë, a za sprawą uczbów w szkołach möżemë do tego w dosc prosti i chutczi sposób duńc. Jinszó je sprawa z jazëka. Nen bë miół, jak to bez wszët-czé donëchczasowé wieczi bëło, bëc przekazywóny w do- domach, przez rodzëców. Z rozmajitëch, czasto nie-pöjatëch leżnosców, tak ju nie je. Tedë szkółë próbują wëraczëc rodzëców w jich pierwósznym zadanim i zrobić dobrą robota. Leno to nie je ju taczé prosté, bo na uczbach w szkole nie dô sa wszëtczégó wëkónac, nie dô sa człowieka nauczëc biegle jazëka, chóc szkolny starają sa, jak mogą, a starko wie (jo, prawie óni nóbarżi) wspierają w tim dzele zarobiałëch i nimającëch czasu starszich. Mało je dodo-mów i rodzëców, co bierzą sa do ti robótë przëkładno, ale na naje szczescé cëga jesz są i za to w miono dobra kaszëbiznë i ji przińd-notë nôleżą sa jim wiôldżé pódzakówa-nia (choc nić prawie ó nie tu jidze, bo jich swiąda, prosto gôdającë, je tako, jakô bë mia pô prôwdze u wszëtczich bëc). Jak to je z tą reformą programowego spödlô? Szło to w bëlnym czerënku czë téż nié? Jak długo jem szkolną (a përzna ju jem), wiedno jesmë mielë do uczinku z refórmama óswiatë. Gôdóm, że w óswiace je jak na poligonie, wiedno jaczés przemarsze. To dozwóliwó szkolnym nigdë nie wpadnąc w rutina (może chóc tëli z tego dobrego). Muszą dërcha starać sa nadążać za zmianama, twórzëc nowé papiorë, werifikówac swoje do-nëchczasowé przemëszlenia. Na to ju gwësno ni ma radë - je nót so radzëc, i szkolny to robią. Kóżdi póstapny ustôwódôwca mó pewno dobré chacë, chce cos zmienić, ulepszëc - szkolny muszi sa w tim odnaleźć, taczi jegó ôbrzészk. Ni ma ni jednégö uczbôwnika, jaczi bë béł napisóny na spödlim nowi programowi podstawę. Szkolny mogą wzerac na stôré ksążczi, a na jich spödlim prowadzëc swoje uczbë? Pókądka strzodowiszcze nie przëszëkuje nowëch bédën-ków uczbôwników, mómë przëzwölenié na zwëskiwanié z donëchczasowëch pözycjów. Podstawa programowo nie zmieniła sa w całoscë, wiele z ji tresców ostało, tedë nié wszëtkö je do wërzuceniô. Jinszô wôżnô sprawa je tako, że szkolny ni mó öbrzészku realizować uczbównika, leno ódpówiôdô za realizacja podstawę programowi - to je jedinczny jegó óbrzészk, a skądka sobie weznie pomóc do realizacje tego wôżnégö zadaniô, za to je ódpówiedzalny leno ón sóm. Może tej szëkac wspiarcégó we wszednëch dostapnëch Danuta Pioch przemôwiô öbczas konkursu Méster Bëlnégö Czëtaniô we Wejrowie (2017 r.) RUJAN 2018 / POMERANIA /13 EDUKACJO pomocach i uczbównikach, żebë nôlepi jak rozmieje, zrealizować trescë zapisóné w podstawie programowi. Je w ni wiele nowëch lekturów. Nić jaż za wiele? Dô sa je zrealizować na wszëtczich etapach nauczaniô? Mëszla, że wprowadzenie öbrzészkôwi lekturë nie je lëchą decyzją. Jinszô je sprawa, czë strzodowiszcze wëbrało nôlepszé pozycje, ale samö czëtanié (öbrzészk!) je dobrą decyzją. Wiémë, jak je z czëtanim öglowô. Nié lepi je na kaszëb-sczim gruńce. Tedë muszimë sa namëslëc, jak dostać lëdzy nazôtka do czëtaniô - a wprowadzenie öbrzészköwégö czëtaniô lekturów möże w jaczims stąpieniu w tim dopomóc. Czë lekturów je za wiele? To zanôleżi ód tego, chto i jak na to zdrzi. Kaszëbi mają bókadny zbiér lëteracczich do-kazów, może nen szkółowi óbrzészk przeczëtaniô niechtërnëch z nich zachacy młodëch na przińdnota do syganió pó j inszé. Przë tak wiôldżi lëczbie poezje a prozë do zrealizowaniô w szkołach dô sa cekawie pöprowadzëc uczbë? Jakno polonistka z wësztôłceniô jem za poezją i prozą, a jesz do te za dramata - tedë óglowó za lëteraturą. W ni są wszelaczé cekawé rzeczë, na ji spódlim może pöprowadzëc uczba na kóżdi temat. Lëteracczi tekst może bëc pónkta wińdzenió do kóżdi kórbiónczi, a ód niego może późni jic dali na kóżdi gruńt. Swoje uczbë prawie tak örganizëja i ni móga sobie wëöbrazëc jich bez lëteracczich dokazów. Czë to sa widzy szkółownikóm? Mëszla że jo, czedë je zrobione „z głową". Wanodżi, jaczé są örganizowóné w öbrëmim zajmów z kaszëbsczégö jazëka, pömôgają dzecóm w bëlniészi nôuce? Czë to je blós dodôwk do uczbów, chtëren nick nie wnôszô? Jakbëło rëchli rzekłé - to je prawie to, co nóbarżi sztółcy. Didaktika prawie kładze cësk na taczé póznówanié świata. Nić leno szkolnemu kaszëbsczégö je wolno wëprowadzac szkółowników na wanodżi, mają to też robie szkolny jin-szich zajmów. Uczeń wiedno lepi zapamiató to, czego mógł doznać na rozmajité ôrtë, niżle przez czëtanié w knć-gach, obżeranie na ódjimkach. Öswiatowé wëszëznë wiedno widzałë nen sposób dochódanió do wiédzë w swój ich zadaniach i w ti sprawie nick sa nie zmieniło do dzysdnia. Wiele dzecy rezygnëje z nôuczi kaszëbsczégö jazëka. Jakô möże bëc tegö przëczëna? Öd zóczątków nóuczi kaszëbsczégó w szkołach wiedno bëłë przëtrôfczi rezygnacjów - taczé je prawó rodzëca. Przëczënë są nôrozmajitszé. Nôczastszą z nich je chac chrónienió dzecy przed przecążenim, ósoblëwie w star-szich klasach spódleczny szkółë, chtërne czasto mają pó ósmë gódzyn zajmów na dzćń, a do te jesz óbrzćszk przëszëkówanió sa do egzaminów. Równak rodzëce chcą wësëłac swoje dzótczi na wiele jinszich zajaców do-dówkówëch... tak tej nić do kuńca rozmieja, czemu mó służëc to chronienie z jedny stronë, a dokłódanić z drëdżi. Te rezygnacje wëchôdają tćż z tego, że wiele lëdzy uwóżó cëga dozćranić swóji tatczëznë za zbadną rzecz. Ni mają oni dali swiądë, że je to cos wórtnćgó, naszego, swój-nćgó, i że człowiek ni może tak letko tego ódrzëcac. Róz odrzucone sprawë kaszëbsczć wnet nigdë ju nie wrócą, a chto tej mô dozerac tatczëznë, piłować najich sprów? Kó góróle mają stara ó swoje, Slązôcë ó swóje, a chto ó naje sprawę mó zabiegać? Taczć wëzbëcé sa kórzeniów może sprawie (trawestujące słowa póetë), że „uschniemë jak wietew wnet, bó uńdze z naji kaszëbskô krew". Jaczć znanczi muszi miec szkolny, żebë bëlno roz-köscćrzôl miłota do kaszëbiznë w szkołach? Tu bë mógł użëc biblijnego tekstu, że nie zapóli nikogo nen, chto sóm nie góro. Dzecë w szkole są dobrima óbser-watorama, one chutkó rozkłódają kóżdćgó szkolnego na pierszć dzejniczi. Öd raza wiedzą, że nen leno sprówió nałożone na niego zadanie, że nim nie żëje, nie je za nim całim dëcha. A żelë szkolny ni mó przekónanió do tego, co robi, tej czemu dzótczi bë je miałë miec. W szkole wóżnó je autenticznosc, żëcé sprawama i za-daniama, jaczć sa sprówió. Szkółownicë óbserwiwają i chutkó dosc przejimają modła swojego szkolnego. Dlóte tak wóżnć je to, jak do kaszëbiznë je nastawiony sóm szkolny. Bëlno rozwijô sa gón kaszëbsczich konkursów dlô młodëch, np. Rodnô Möwa i Kaszëbsczé Diktando. Mó to jaczis wpłiw na rozwij nôiiczi kaszëbsczégö jazëka? Je nót rzec, że w óbrëmim kaszëbsczégó jazëka dzeje sa tëli, że bë muszół złożëc póra jinszich edukacjów do grëpë, żebë dało to tćż taką lëczba dodówkówëch pödjimiznów. Kónkursë są wóżnć, bó dówają leżnosc młodim tadżim głowom do sprówdzenió sa i przërównanió swóji wiedze i umiejatnosców z jinszima. Wiele szkółowników szëkuje sa do rozmajitëch konkursów z dobri wölë, a nawetka sa jich dopóminó - to je pódskócënk do zwëskiwaniô póstapnëch nódgrodów, ale tćż rozszćrzwianió wiedze i umiejatnosców, jaczich w przińdnym żëcym nicht ju jim nie do. Tak budëją swóje pókładë wićdzë i wkłódają póstapnć dzćlëczi w swój rozwij. Pöwstôwô tćż wiele nowëch ksążków dlô dzecy pisónëch pö kaszëbsku, np. Mariolka i ji przigödë, Werónka. 14 / POMERANIA / PAŹDZIERNIK 2018 EDUKACJO mm Wastnô uwôżô, że bë miało bëc wicy taczi lëteraturë dlô młodëch czë môże ni mô öna jaż tëli ödbiérców? Dlô kaszëbiznë köżdô pözycjô je wôżnô. Pamiatóm, jak w latach 80. uszłégö stolecô z zózdroscą jesmë zdrzelë na frizyjską rësznota w Holandie, dze bëła wëdôwónô nié leno köżdô gwôsnô pôzycjô lëteraturë, ale téż köżdô światowo w przekładze na frizyjsczi. Dzejarze kaszëbsczi mëslelë tej ö tim, czë kaszëbiznie badze téż czedës dóny taczi sztót. A terôzka gö mómë - je dobrze, co nie öznôczô, że ni może bëc jesz lepi. To, czë są ôdbiércë ti lëteraturë - to je jinszô sprawa. Naje strzodowiszcze nie je jaż tak wiôldżé. Chtos zre-chöwôł, wiele ksążk przëpôdô na jednégö czetińca. Mómë nëch knéżków ju baro wiele i zdôwô mie sa, że czëtómë, ale na gwës nié jesz tëli, jak bësmë chcelë. Jak to mdze za czile lat? Zmiészi sa lëczba dzecy uczącëch sa kaszëbsczégö, czë möże pudze to w drëgą starna? Wiedno sa bôja tegö pëtaniégö. Öd zôczątku uczbów kaszëbsczégö w szkole na wielëna szkôłowników z roku na rok rosła. Jak mdze latoś - dopierze sa dowiémë. Rechuja, że znowa badze wëższô, bö szköłownicë nie szlë do gimnazjów (dze czasto wëchôdelë z uczbów kaszëbsczégó), leno östelë w swójich szkołach i tam we wikszoscë óstówają przë uczbach. Równak przińdze pewno jaczégös roku taczi sztót, że ta wielëna przestónie rosc abó co wicy - zacznie spadać. Widza to i czëja te głosë, jaczé sa tedë pódniesą: że lëchö sa dzeje z kaszëbizną, że Kaszëbi przestelë sa czerowac swójszczëzną, że gwësno szkolny lëchö uczą, że jesmë wëzbëti z regionalnëch znanków... Nie wiém, co tam jesz wëmëszlą naji procëmnicë, ale na gwës wëmëszlą. Miejmë nôdzeja, że takô sytuacjo nie mdze mia chutkó leżnoscë bëcô, i żëczmë sobie, żebë ni musza miec taczi leżnoscë. Mómë ksążczi, könkursë, szköłowé wanodżi, a co jesz może zrobić, bë ubökadnic uczbë kaszëbsczégö? Nie chca tuwö twórzëc na móc. Kóżdi szkólny, direktór, szkoła mô swöje spósobë na to, żebë szkółowników za-chacëwac. Ni móżemë téż doprowadzëc do tegö, że za-czniemë stawać na głowie i wëmëszlac niestworzone rzeczë, żebë ubökadnic i tak ju, mójim zdanim, bókadné spósobë uczeniô kaszëbsczégó. Pólsczé rzeczenié brzmi „nadmiar szkodzi" - jak przestąpimë jakąś grańca, to wnëkómë sebie w ślepi nórt, z jaczégó nie mdze ju móż-notë copniacô sa. Rechujmë na mądrość nóleżników naszi spólëznë, róbmë wiele w prócë nad swiądą, prowadzmë do rozlubieniô w swójszczëznie - a tedë kóżdi z Kaszëbów badze ju mógł na tim fundameńce wëbudowac swoje „zómczi dló królewiónczi" Konferencjo z leżnoscë 10-lecô Radzëznë Kaszëbsczégö Jazëka we Gduń-sku (2016 r.). W pierszi rédze (pierszô z lewi) sedzy Danuta Pioch, a köl ni prof. Jadwiga Zieniuköwö Na sóm kuńc radë dlô szkólnëch... Robota szkólnégö je nié do przecenieniô. Szkólny je kó-gums, chto mô wiôldżi cësk na sztôłtowanié młodzëznë. Jegó robota je dragô, ale baro wdzacznô. Wszëtkó, do czego muszimë dochadac cażczim wërzeczenim, szmakô dwa razë tak dobrze. Wëchówanié młodego pököleniô je robotą caższą niżle chłopa w kôsë, bó nen pö wiôldżim zma-rachówanim legnie i ödzwëskô sëłë. Człowiek zajimający sa wëchówanim (rodzëc, szkólny) sprôwiô robota Syzyfa i móże uzdrzec ji plón po wiele latach, a czasa nigdë gó nie uzdrzec - a ni może ódpuscëc i zrezygnować. Jidze wprzódk, robi swoje, mësli dniama i nocama ö tim, jak zrobić to lepi. Robi tak chöcbë dlô tego biblijnego „jednego sprawiedlëwégö", chtëren dobrze pójimnie, na czim zanôlégô robota nad sobą. Ni móga sa tuwó óprzéc, żebë nie rzec pöwiôstczi, jaką jem uczëła na zôczątku mójégó szkólnowsczégó dzejaniô. W ni je całô prôwda ó kawlu szkólnégö. Bódôj ptóch cziżik (ójc) - czedë matka kôrmi w gniôzdze młodé, a óne „ód-mëkają dzobë", cobë dostać wicy jôdë - lôtô wkół gniôzda i spiéwô sobie blós znóną i jediną melodia. Młodé nie zwrô-cają na niego wikszégö bôczënku. Ale czedë same östôwają ójcama - ödtwôrzają dokładno melodia swöjégö tatka. Mëszla, że dlô naji - szkólnëch - wóżnó z tego nóuka - róbmë swöje, bó nawetka czedë nóm sa zdówó, że nicht naji nie słëchô, wiedno je chtos, chto wëzwëskô wiédza i badze pedagogiczną pócechą. Dló tego jednego chócle wórt bëło, a czedë badze jich wicy, to redota badze jesz wikszó. Miarą robótë szkólnégó są zwësczi jego uczniów. Szkólny nie robi na swoja chwała, le wiedno na chwała jinszich. Ö tim muszimë pamiatac, tej w nym trudnym, ale piaknym warku mdze nóm lżi. Gôdała Karolëna Weber RUJAN 2018 / POMERANIA /15 fasady ptsowitr. «tj« *&r>P »v*»^ -•»':•«. *$&»$# r,i»*ks Jak już pisaliśmy w letnim numerze naszego pisma (na s. 64-65), jednym z dwóch tegorocznych laureatów Ryngrafu Witosława, nagrody przyznawanej przez Stowarzyszenie Nauczycieli Języka Kaszubskiego „Remusowi Drëszë" za „szczególny wkład w rozwój, ochronę i promocję języka kaszubskiego w szkolnym, uczelnianym i powszechnym jego wydaniu", jest prof Motoki Nomachi z Uniwersytetu Hokkaido. Poniżej publikujemy tekst jego wypowiedzi adresowanej do uczestników „rozmowy z gośćmi" poprzedzającej uroczystość wręczenia wyróżnień, która miała miejsce 11 czerwca w Zespole Kształcenia i Wychowania w Kamienicy Szlacheckiej. Autor (drugi z lewej) podczas podczas obchodów Dnia Kaszubskiego w Zespole Kształcenia i Wychowania w Kamienicy Szlacheckiej DLACZEGO INTERESUJĄ MNIE MAŁE JĘZYKI SŁOWIAŃSKIE, ZWŁASZCZA KASZUBSKI? PIERWSZE SPOTKANIE Z KASZUBSZCZYZNĄI JEJ „ZAGADKA" Jestem z wykształcenia slawistą i na początku studiowałem język rosyjski. Do kaszubszczyzny dotarłem całkiem przypadkiem, ponadto droga ta nie wiodła wprost z rosyjskiego, lecz przez ukraiński, słowacki, słoweński, serbsko-chorwacki i polski. Moja praca doktorska była poświęcona słowiańskiej składni porównawczej w ujęciu lingwistycznej typologii ogólnej. Wiedzę o kaszubszczyźnie wykorzystałem też podczas przygotowywania pracy doktorskiej. Szczerze mówiąc, nie planowałem tego na początku, ale w trakcie pisania pracy doktorskiej coraz bardziej przekonywałem się, że materiały kaszubskie są niesłychanie cenne i ważne dla mojej pracy z punktu widzenia kontaktu językowego. Ale już dużo wcześniej dowiedziałem się o kaszubszczyźnie, dzięki książce w języku japońskim pod tytułem Surabu minzoku to Touou Roshia (Narody słowiańskie i Europa Wschodnia oraz Rosja), w której prof. Shigeo Kurihara, jeden z wybitnych i najbardziej szanowanych slawistów w Japonii, pisze między innymi: „(...) w słowiańskim świecie istnieje 13 standaryzowanych języków literackich (...). Wśród języków zachodniosłowiańskich są następujące języki: polski, kaszubski, górnołużycki, dolnołużycki, czeski i słowacki (Kurihara 1986: 120). „Kaszubski jest jedynym żywym językiem pomorskich Słowian, ale z powodu mocnego wpływu języka polskiego ten język jest prawie całkiem zasymilowany, a dziś (1986 M.N.) uważa się go za jeden z dialektów języka polskiego (Kurihara 1986: 120). Prof. Kurihara nie był wyjątkiem. O ile mi wiadomo, w Japonii kaszubski był zawsze uważany za odrębny język i nie podlegało to dyskusji, prawdopodobnie zgodnie z tradycją slawistyki zachodnioeuropejskiej, o czym wspomina prof. Alfred Majewicz w swojej monografii Języki świata i ich klasyfikowanie (1989). Mnie 16 / POMERANIA / PAŹDZIERNIK 2018 i KASZUBSKIE WYRÓŻNIENIA osobiście zainteresowały dwie rzeczy: po pierwsze, kwestia socjolingwistyczna. Dlaczego standaryzowany język literacki uważa się za dialekt jakiegoś innego języka? Mówiąc retrospektywnie, w Japonii nie było dużo informacji o języku kaszubskim i po prostu naiwnie wierzyło się, że język kaszubski jest już standaryzowany, skoro istnieje forma literacka. Po drugie, kwestia kontaktu językowego. Czym była i jak przebiegała asymilacja językowa? Po zajęciach z historii Europy wiedziałem, że na Pomorzu oprócz Polaków mieszkało też wielu Niemców, i ich język był dominujący do końca II wojny światowej. Jakie relacje zachodziły między tymi językami, czyli kaszubskim, niemieckim i polskim? Ale do tego tematu powróciłem dopiero po sześciu latach, w roku akademickim 2003/2004, kiedy przyjechałem do Polski jako lektor języka japońskiego na Uniwersytecie Warszawskim, bo do tamtego czasu zajmowałem się przede wszystkim językami południo-wosłowiańskimi w porównaniu z rosyjskim. KASZUBSKI W KONTEKŚCIE KONTAKTU JĘZYKOWEGO Pracując na japonistyce, intensywnie chodziłem na zajęcia ze slawistyki. Najbardziej mnie interesowały zajęcia jednego z największych współczesnych slawi-stów, prof. Janusza Siatkowskiego, który również badał kaszubski w zespole badań dialektologicznych prowadzonym przez śp. prof. Zdzisława Stiebera. Na zajęciach prof. Siatkowskiego studenci musieli dokładnie czytać zapisy dialektologiczne i analizować cechy dialektalne. W tekstach kaszubskich, zapisanych przez Friedricha Lorentza, Kazimierza Nitscha i innych, znalazłem dużo nietypowych dla słowiańszczyzny cech gramatycznych, czyli morfoskładniowych, na przykład: 1. konstrukcje peryfrastyczne (perfektywne i rezulta-tywne) z czasownikami miec i bëc (na przykładno miôł czëté, ön je wëjachóny) 2. konstrukcję z czasownikiem dostać (fkrëgac), oznaczającą stronę bierną adresatywną (na przykład: on do stół wczëbaszoné), 3. nadużywanie form zaimków wskazujących ten/ta/ to oraz nen/na/no, 4. nadużywanie form liczebnika jeden, który jakby pełni funkcję rodzajnika nieokreślonego, 5. nadużywanie zaimków osobowych, wzorem języków zachodnioeuropejskich, 6. użycie partykuł kaszubskich na wzór konstrukcji niemieckiej, zapożyczonych z języka (dolno-)nie-mieckiego, oznaczających rodzaj akcji (na przykład: önjeju nazôd już wrócił', ôna miajic bënë), 7. możliwy synkretyzm narzędnika i komitatywu (na przykład:jô go bija (z) czija) itd. Niesłowiańskie cechy w kaszubszczyźnie nie zostały na tej liście w pełni przedstawione. Rzecz jasna, wszystkie wspomniane cechy pochodzą z języka niemieckiego, z którym kaszubszczyzna miała ścisły kontakt przez kilkaset lat. W świecie języków słowiańskich istnieje kilka języków, zwłaszcza małych, między innymi języki łużyckie (w Niemczech), język burgenlandzko-chorwacki (w Austrii) i szereg dialektów słoweńskich (w Austrii), które były i wciąż są pod mocnym wpływem języka niemieckiego, ale nie wszystkie mają te same cechy, jakie ma kaszubszczyzna. Niektóre cechy mogą łatwiej wniknąć w system gramatyczny jednego języka, a inne trudniej. Na przykład punkt 1 z powyższej listy jest na tle innych języków słowiańskich cechą charakterystyczną wyłącznie dla kaszubszczyzny (z wyjątkiem macedońskiego, który rozwinął podobną konstrukcję w kontekście kontaktu językowego na Bałkanach). Ale pojawia się wiele trudnych, ale bardzo ważnych pytań, na które żaden z moich szanownych profesorów-dialektologów nie miał odpowiedzi, ponieważ kaszubszczyznę badano przede wszystkim w ramach dialektologii, w której morfoskładni poświęcono najmniej uwagi: kiedy, gdzie i w jaki sposób pojawiły się takie cechy? Jaka jest regularność użycia tych konstrukcji? Czy ekwiwalenty w języku niemieckim naprawdę znaczą to samo, co w kaszubszczyźnie? Jeśli nie, to dlaczego? Czy Kaszubi wciąż tak dzisiaj mówią? Minęło wszak prawie sto lat od czasów Lorentza albo Nitscha, kiedy to wszyscy Kaszubi mówili perfekcyjnie po niemiecku. Ten stan wcale nie jest dziś na Kaszubach normą. Ponadto, wpływ języka polskiego staje się coraz mocniejszy, wskutek czego pojawiają się cechy gramatyczne z niego zapożyczone, mimo że nie są one tak wyraźne, jak wymienione już wcześniej germanizmy. Aby znaleźć odpowiedzi na te pytania, zacząłem jeździć na Kaszuby, gromadzić oryginalne materiały, pisane i mówione, porównując nowe dane ze starszymi u Lorentza itd. Ten temat jest bardzo ważny nie tylko dla kaszubo-logii, lecz również dla całego językoznawstwa słowiańskiego i nie tylko. Tak jak już mówiłem, język kaszubski wnosi bardzo cenny i unikalny materiał do badania kontaktu językowego w ogóle oraz w lingwistyce arealnej, na przykład dla analizy „europejskości" języków, czyli tzw. Standard Average European, kwestii (nad)bałtyckiej ligi językowej, czyli Circum-Baltic Sprachbund itd. Ostatnio skończyłem przygotowywać pracę zbiorową pod tytułem „Slavic on the Language RUJAN2018/POMERANIA/17 KASZUBSKIE WYRÓŻNIENIA Map of Europę: Historical and Areal-Typological Di-mensions" (Mouton de Gruyter) pod redakcją moją i wybitnego ukrainisty i slawisty prof. Andrija Dany-lenki, w której właśnie zaproponowałem arealno-lin-gwistyczne podejście do kaszubszczyzny; a obecnie przygotowuję monografię poświęconą ewolucji kategorii gramatycznych w kaszubszczyźnie w ujęciu kontaktu językowego i typologii lingwistycznej. KASZUBSKI W KONTEKŚCIE SOCJOLINGWISTYKI Czy kaszubski jest odrębnym językiem, czy dialektem języka polskiego? Pytanie wydaje się jasne i proste, ale odpowiedź jest trudna. Oczywiste jest, że z jednego języka mogą wyrosnąć dwa, tak jak ma to miejsce w przypadku macedońskiego i bułgarskiego. Z kolei typologicznie różne dialekty mogą zostać składowymi jednego języka, tak jak dialekty kajkawski, czakawski i sztokawski w języku chorwackim. Rzecz jasna, różnica między dialektem i językiem polega nie tylko na strukturze językowej, czyli aspekcie językoznawczym w wąskim tego słowa znaczeniu, lecz na kwestii ściśle związanej z polityką i tożsamością użytkowników danego języka czy dialektu. Kiedyś amerykański lingwista Max Weinreich żartobliwie zdefiniował różnicę między dialektem a językiem w następujący sposób: „język to dialekt z wojskiem i marynarką wojenną". To jest ciekawa definicja, ale kaszubszczyzna, bez wojska i marynarki wojennej (jakąś marynarkę kaszubszczyzna ma, rybacką, ale nie wojenną...), dzisiaj uważana jest za język i ma rzeczywiście oficjalny status języka regionalnego w Polsce. Nowszy, jeszcze bardziej udany wariant definicji możemy znaleźć w pracy znanego historyka prof. Tomasza Kamuselli, według którego: „język to politycznie wzmocniony lekt, bezpośrednie odzwierciedlenie aktualnej sytuacji politycznej w społeczności użytkowników tego lektu, którą jest (etniczna) grupa mówiąca (i pisząca) w tym lekcie"1. W tym kontekście bardzo duży wpływ miał na mnie szereg pionierskich publikacji prof. Majewicza, który nawet w czasach komunizmu i u jego schyłku (1986, 1989) w przejrzysty sposób pisał, że sądząc po pozaję-zykowych czynnikach, kaszubski może być odrębnym językiem (1986)2 i dyskusja nad tym problemem jest dość niepoważna i bezpłodna3. Czas pokazał, że prof. Majewicz miał rację. Nie mniejszy wpływ na mnie w tej dziedzinie miała teoria estońskiego slawisty prof. Aleksandra Duliczen-ki o tzw. literackich mikrojęzykach, który ją rozwinął, analizując małe języki słowiańskie, w tym kaszubski (1981 )4. Według niego w świecie języków słowiańskich istnieją, oprócz dużych języków słowiańskich, małe języki, dla których rozwoju są istotne takie warunki i czynniki (1981: 25): 1. istnienie dość zwartego środowiska, w którym powstał projekt literackiego języka (LJ) i związanego z tym terytorialnego odłączenia od głównego dia-lektalnego kontinuum pokrewnego, 2. świadomość kulturalno-językowej, etno-językowej albo etnicznej specyfiki w tym środowisku, w którym się pojawia eksperyment LJ, 3. złożoność „krajobrazu dialektalnego" jako warunku prowadzącego do poszukiwań specyfiki językowej, a tym samym - do pierwszych prób LJ na lokalnym dialekcie, 4. religijno-polityczna, geograficzna i inna izolacja albo utworzenie odgałęzienia bądź odseparowanie grupy od danego słowiańskiego etnosu narodowego, 5. istnienie określonych literacko-językowych (szerzej rozumianych jako kulturalno-językowe) tradycji, tj. funkcjonowanie w tym i drugim ośrodku pokrewnego lub niepokrewnego LJ, 6. istnienie wykształconych przedstawicieli, którzy są w stanie położyć podwaliny, dać bodziec do rozwoju literacko-językowej twórczości opartej na gwarze lokalnej. Wspomniana książka już dawno stała się klasyczną pozycją w slawistyce i obowiązkową lekturą dla wszystkich interesujących się mikrojęzykami i nie tylko. Musimy jednak w tym miejscu przyznać, że sytuacja językowa istotnie zmieniła się po upadku komunizmu w Polsce i w innych krajach wschodnio- i środkowoeu- 1 Kamusella, Tomasz (2015) Creating Languages in Central Europę during the Last Millenium. Basingstoke: Palgrave Mac-millan, 19. 2 Majewicz, Alfred (1986) „A New Kashubian Dictionary and the Problem of the Linguistic Status of Kashubian". W: Franciszek Sławski (red.). Collectanea linguistica in honorem Adami Heinz. Kraków: Polska Akademia Nauk, 95-99. 3 Majewicz, Alfred (1989) Języki świata i ich klasyfikowanie. Warszawa: PWN, 13. 4 Duliczenko, Aleksandr (1981) Slawjanskie literaturnye mikrojazyki: woprosy formirowanija i razwitija. Tallin: Walgus. 5 Wicherkiewicz, Tomasz (2014). Regionalne języki kolateralne Europy - porównawcze studia przypadku z polityki językowej. Poznań: Wydawnictwo Rys. 18 / POMERANIA / PAŹDZIERNIK 2018 KASZUBSKIE WYRÓŻNIENIA ropejskich. Kaszubski wciąż nie jest do końca standaryzowany, ale w porównaniu z innymi mikrojęzykami słowiańskimi, nad którymi pracowałem i wciąż pracuję, mogę powiedzieć, że język kaszubski coraz szybciej się rozwija. Jest też jednym z najbardziej wyemancypowanych mikrojęzyków w świecie słowiańskim, i jest tak za sprawą rozmaitych działaczy kaszubskich, wśród których chciałbym w pierwszej kolejności wspomnieć o Stowarzyszeniu Nauczycieli Języka Kaszubskiego „Remusowi Drëszë". Poza tym w międzyczasie powstają i rozwijają się rozmaite teorie socjolingwistyczne dotyczące małych języków, między którymi trzeba wymienić pojęcie „regionalnych języków ko-lateralnych" wprowadzone do nauki przez pana prof. Tomasza Wicherkiewicza (2014), światowego eksperta małych języków, w tym i kaszubskiego, dokładnie tak jak i jego nauczyciel pan prof. Majewicz5. Biorąc to wszystko pod uwagę, sądzę, że socjolingwistyczne badanie języka kaszubskiego, zarówno diachroniczne, jak i synchroniczne, przynosi dużo ciekawych materiałów nie tylko kaszubologii, lecz również - generalnie - slawistyce. Istotny jest także wkład osób zajmujących się tematem w badania małych języków na całym świecie. PODSUMOWANIE Język kaszubski jest mały, ale nie wielkość języka ma znaczenie, lecz jego wartość. W rzeczy samej, język kaszubski jest niesłychanie interesujący zarówno w sensie zewnątrz-, jak i wewnątrzjęzykowym. Bogactwo materiału faktograficznego języka kaszubskiego i jego analiza mają ogromne znaczenie dla kaszubologii oraz slawistyki pojmowanej jako całość. PRZYKŁADY PUBLIKACJI NAUKOWYCH PROFESORA NOMACHIEGO DOTYCZĄCYCH JĘZYKA KASZUBSKIEGO (aneks dołączony przez prof. Alfreda Majewicza, laureata Ryngrafu Witosława 2017, do tekstu laudacji Motokiego Nomachiego, którą wygłosił na uroczystości w Kamienicy Szlacheckiej) • „Polska konstrukcija rezultatywno-posesywna mam to zrobione a kaszubskie jô móm to zrobione'. Język Polski LXXXIV 3, pp. 173-183, 2006. • „On a Periphrastic Perfect in Kashubian Literary Language". Slavia Occidentalis laponica no. 11, pp. 4-23,2008. • „On the Recipient Passive in Kashubian Language (Annex to Milka Ivić's Syntactic Inventory for Slavonic Dialectology)". Jużnoslovenski filolog. LXIV: 273-281, 2008. • (z B. Heinem) „On Predicting Contact-Induced Grammatical Change: Eyidence from Slavic Languages". Journal of Historical Linguistics. Vol. 1. No. 1, pp. 48-76, 2011. • „The Kashubian Recipient Passive Construction and Its Grammaticalization". W: Andrii Danylenko, Serhii Va-kulenko, eds., Gedenkschriftfur George Y. Shevelov zum 100. Geburtstag, pp. 109-135. Verlag Otto Sagner, 2012. • (z T. Kamusellą) „The Long Shadow of Borders: The Cases of Kashubian and Silesian in Poland". Eurasia Border Review, Vol. 5. 2, pp. 35-59, 2014. • „On the Kashubian Past Tense Form jo béł 'I was from a Language-Contact Perspective". W: M. Nomachi, A. Danylenko, P. Piper, eds., Grammaticalization and Lexicalization in Slavic Languages (Die Welt der Slaven, Sammelbande, Vol. 55), pp. 218-242, Miinchen: Verlag Otto Sagner, 2014. • T. Kamusella and M. Nomachi, „The Long Shadow of Borders: The Cases of Kashubian and Silesian in Poland". Eurasia Border Review, Vol. 5. Ne 2, pp. 35-59, 2014. • „On the Second Be Periphrasis (BE-2) in Kashubian: Its Grammatical Status and Historical Development". Slavia: ćasopis pro slovanskou filologii, vol. 84, No. 3, pp. 268-283, 2015. • (z B Beliciem) „21st Century Standard Language Ideology in Serbia and Poland". Belgrade English Language & Literature Studies, Vol. 10, pp. 177-192, 2018. • „Contact-Induced Grammatical (Non)Changes? Observations of Morphosyntactic Structures in the Kashubian Dalect in Canada. Juźnoslovenski filolog. LXXIV, pp. 13-29, 2018. • „Kashubian" W: V. Friedman, L. Grenoble, eds., The Slavonic Languages (Routledge Language Family De-scriptions). London/New York: Routledge. (Wedle katalogu wydawcy ma wyjść w grudniu 2018; to bardzo ważna publikacja na skalę globalną). RUJAN2018/ POMERANIA /19 „JEDNODNIÓWKA" WYDANA Z OKAZJI UROCZYSTEGO POŚWIĘCENIA OGRÓDKÓW DZIAŁKOWYCH I MAŁYCH OSIEDLI PODMIEJSKICH W WEJHEROWIE (1936) PIOTR SCHMANDT Ogródki działkowe i małe osiedla podmiejskie to dwie sfery przestrzenno-krajobrazowe, które dzisiaj wydają się czymś różnym od siebie. Mają odmienne przeznaczenie, inaczej w związku z tym wyglądają i w bezpośrednim z nimi zetknięciu, i z lotu ptaka. Mało kto jednak wie, że na początku swojej historii ogródki działkowe i małe osiedla podmiejskie miały wypełniać to samo zadanie: nie rekreacji jako takiej miały służyć, lecz raczej ułatwiać życie warstwom ubogim, mającym z różnych powodów problemy lokalowe i w ogóle bytowe. Historia interesujących nas tutaj podmiotów przestrzennych w Europie zaczyna się w roku 1856, kiedy to w Lipsku powstało pierwsze Towarzystwo Ogródków Działkowych, a zalążki podobnych organizacji na ziemiach polskich datują się od 1901 roku1. Ogrody działkowe na naszych ziemiach pojawiły się jako pomoc charytatywna dla najbiedniejszych rodzin miejskich, nie tylko zresztą w dużych miastach. W czasach I wojny światowej i później, podczas wielkiego kryzysu światowego lat 30., który boleśnie dotknął młode państwo polskie, zapóźnione wskutek niewoli i będące na dorobku, mozolnie budujące całą infrastrukturę społeczną, ekonomiczną i w ogóle państwową, stały się znaczącym uzupełnieniem oferty państwa i samorządów dla potrzebujących wsparcia, niekoniecznie doraźnego. Uprawa działki i jej zagospodarowanie pod ką- tem mieszkaniowym stwarzały realną szansę przetrwania tysiącom rodzin2. Pod koniec lat 20. idea przybrała nawet zinstytucjonalizowaną formę, powstał bowiem Związek Towarzystw Ogródków Działkowych, Przydomowych, Małych Osiedli i Hodowli Drobnego Inwentarza Rzeczypospolitej Polskiej3. Także w Wejherowie odczuwano pilną potrzebę polepszenia warunków lokalowych i materialnych mniej uprzywilejowanej części społeczności miejskiej, co mogło zminimalizować negatywny wpływ kryzysu. Na byłych gruntach śmiechowskich rodziny Keyserlingków, również po to, aby zapobiec zjawisku bezdomności, na bardzo korzystnych warunkach oddano działki budowlano-ogrodnicze uboższym wejherowianom. Zrzeszeni oni byli w utworzonym w 1934 r. Towarzystwie Ogródków Działkowych i Małych Osiedli Podmiejskich4. W efekcie powstała dzieinica domków (z podstawowym standardem sanitarnym) z ogrodami. Realizacja inwestycji stanowiła chlubę międzywojennego Wejherowa. Jako symboliczną datę powstania osiedla przyjmuje się 20 września 1936 r., dzień, w którym nastąpiło uroczyste poświęcenie figurki Matki Boskiej Królowej Korony Polskiej w centrum Śmiechowa, naprzeciwko dzisiejszego przystanku SKM. Należy podkreślić rolę burmistrza Teodora Bolduana w całym przedsięwzięciu. Jego syn tak opisuje interesującą nas kwestię: Problem mieszkaniowy nie był w Wejherowie rozwiązany, chociaż nie występował tak drastycznie, jak w innych miastach. Z inicjatywy Zarządu Miejskiego powstało na Śmiechowie osiedle robotnicze, zbudowane przez założone przez ojca (...) Towarzystwo Ogródków Działkowych ^ (I£ ę°5/vn?" a niopoilfldnicm mlojscu ki» legalne środki w r Międzynarodowy Kongres w To Osiedle wejherowskie na froncie p«rnortt«.#go TowarzyjtJL e n?n<;KANł" okresumj"]° ^ro^'e0° bogaiej przyrody, powodując# ^ae zazd'rós"# ,yli<0 *«*<>% cst™ 'z* f**. tó-s&ss „i.. y Z«r*qd w skł Wajheró mc«e łojki, 7. powody roX CJnych odpustów udzielonych Kclwarji Wejherowskief, rokro-crm« priybywej<( do Wejherowo Pfuigreymlci, oby urcoenii się w «ierz« i dostęp* odnustów, Podi._«koweć-jró ienfc. i o nowa Kiedy jo? .kilka domków s'a- KRÓLOWEJ "KORONY POLSKIEJ qólnyeh wysłucha POMNIK KRÓLOWEJ KORONY POLSKIEJ 16 lipca 1935 r. W«|Mtow Tfcodora Bolauono, powitrzono wykonan.e pomnika ortyfcts ttti w,. RUJAN 2018 / POMERANIA / 23 WILNO ł CANADA' S OLDEST POLISH PKR\SH Na początku tego roku trafił do mnie „mały przewodnik" po kanadyjskich Kaszubach i wydana w kanadyjskim White Rock (Brytyjska Columbia), a drukowana w Vancouver książka Marii Anny Jarochowskiej de Kosko Powroty zza rzeki Styks (2016). O kanadyjskich Kaszubach mamy w nich wiele, ale ponieważ pierwszy tekst tylko im został poświęcony, a w ostatnim pierwszy rozdział mówi o „Kaszubach w Ontario", więc gwoli wprowadzenia do tematu zajmę się tym pierwszym. Wspomniany przewodnik przysłała mi Elżbieta Mosielska, poetka mieszkająca w Barry's Bay na Kaszubach kanadyjskich [w letnim numerze publikowaliśmy recenzję jej tomików pióra autora tego tekstu - przyp. red.]. Zajęty innymi sprawami, wpierw pobieżnie go przejrzałem i odłożyłem na miejsce tekstów oczekujących na opracowanie. Niedługo jednak tam leżał, bo co tylko na niego spojrzałem, wracały wspomnienia z onegdajszego pobytu w Kanadzie - w Toronto i na kanadyjskich Kaszubach. Zdarzyło się to co prawda przed dziewiętnastoma laty, ale jak to ze wspomnieniami bywa, okazały się tak natarczywe, że wreszcie zmusiły do wejrzenia w zapiski z tamtej podróży, a potem do obejrzenia dwóch części filmu Henryka Bartula „Kanadyjskie Kaszuby" i przy okazji tego o poznanych w Toronto Tadeuszu i Elżbiecie Kay-Kwiecińskich, którego wymowny tytuł „Przez Syberię do Kanady" każdemu Polakowi natychmiast powinien się kojarzyć z tragedią syberyjskich zesłańców. Ale ponieważ to dwa tematy, a licząc z tymże „małym przewodnikiem" i opracowaniem Jarochowskiej de Kosko już cztery, więc chociaż nie są one tak bardzo od siebie odległe, to mimo wszystko najpierw powiem o tym filmowym (...). Kiedy przed laty byliśmy z profesorami Edwardem Brezą i Jerzym Sampem, dziennikarzem Dominikiem Sową i Andrzejem Szadejko na kanadyjskich Kaszubach, o wiele mniej na ich temat wiedziano niż obecnie, kiedy to poza książkami i artykułami wiele informacji można znaleźć w Internecie (...). [Jednak] zwróćmy baczniejszą uwagę na wspomniane filmy Henryka Bartula o kanadyjskich Kaszubach. Gdyby były to tylko takie sobie filmy dokumentalne, może nie zasługiwałyby na uwagę, ale z nimi jest inaczej. Znając już tylko pierwszą ich część, można o niej powiedzieć, że to film rzeczywiście inny, przypominający muzyczną suitę i pozwalający widzieć dotąd niewidziane i wiedzieć dotąd niewiedziane. Natomiast poznawszy ich część drugą, można ten kaszubsko--kanadyjski obraz docenić jeszcze bardziej. To jednak jeszcze nie koniec, trzecia część bowiem właśnie się realizuje, i dopiero wtedy o filmie Henryka Bartula „Kanadyjskie Kaszuby" będzie można powiedzieć jeszcze pełniej i więcej. Tu jednak zajmiemy się jego pierwszą częścią. Zanim jednak to się stanie, może najpierw o autorze tej filmowej trylogii, czy może lepiej filmowego tryptyku, który oczywiście nie jest jedynym jego dziełem. Henryk Bartul ma na swoim koncie nie tylko „Kanadyjskie Kaszuby" czy „Przez Syberię do Kanady", ale także filmy „Drogi mojego życia - Stanisław Jasiński", „Dzieci gen. Andersa" i „Park Dziedzictwa Kaszubskiego w Toronto". Urodził się 4 kwietnia 1959 roku w Gdyni. Tam chodził do szkoły podstawowej i średniej. W Gdańsku ukończył szkołę muzyczną i studiował w Wyższej Szkole Muzycznej. Po ogłoszeniu stanu wojennego wyjechał do Berlina Zachodnie- 24 / POMERANIA PAŹDZIERNIK 2018 KULTURA go, a stamtąd do Kanady i zamieszkał w Mississauga. W Toronto zajął się studiami filmowymi (York Universi-ty), uzyskując dyplom w roku 1992. Premiera jego dyplomowego filmu, który zdobył II nagrodę na Ogólnokana-dyjskim Przeglądzie Filmów Studenckich, miała miejsce w kanadyjskiej Vision TV. Ponadto Henryk Bartul współpracował z Teatrem Polonia, Salonem Muzyki i Poezji Polsko-Kanadyjskiego Towarzystwa Muzycznego i następnie bodaj najdłużej, bo dwadzieścia pięć lat, z programem polonijnym TV w Toronto. Jako autor filmów o kanadyjskich Kaszubach zda mi się, że okazał się tak bardzo im wierny, iż z rodziną zamieszkał w Barry's Bay. Pierwsza część filmu Henryka Bartula o kanadyjskich Kaszubach, do której autor zbierał materiały od 1995 roku, powstała w roku 1997 i odniosła znaczący sukces. Już w roku 1998 „Kanadyjskie Kaszuby" otrzymały w kategorii filmów dokumentalnych II miejsce na XIII Międzynarodowym Festiwalu Filmów Katolickich w Niepokalanowie, a także wyróżnienie Prezesa Wspólnoty Polskiej oraz nagrodę kanadyjskiej Fundacji Adama Mickiewicza. A potem w 2011 roku powstała druga część tego filmu, mówiąca już nie tyle o kaszubskich emigrantach, co przede wszystkim o Polonii na ontaryjskich Kaszubach i stąd tytuł „1950-2010 Polonia Powojenna na Kanadyjskich Kaszubach". Na tym jednak się nie skończyło, reżyser pracuje obecnie nad częścią następną, trzecią. (...) O pierwszej części filmu „Kanadyjskie Kaszuby" pisałem niemal natychmiast po powrocie z Toronto w miesięczniku „Pomerania" (Film o Kaszubach w Kanadzie, „Pomerania" 1999, nr 2, s. 24-27). Potem po dziesięciu latach wróciłem do tego tematu, kiedy nadarzyła się okazja podczas pewnej naukowej konferencji. Chociaż jej temat był europejski, to jako że Kaszubi żyli i żyją w Europie, udało się tam o nim powiedzieć. Wtenczas zwróciłem szczególną uwagę na poetykę tego filmu i jego artyzm o uniwersalnym i wręcz mitycznym charakterze, co można było potem przeczytać w pokonferencyjnej publikacji (Filmowe sekwencje z kanadyjskich Kaszub, w: Dziedzictwo i turystyka w Europie XXI wieku - dystanse i przenikanie kultur. Zbiór studiów pod redakcję Tomasza Studzie-nieckiego, Gdynia - Lubieszynek 2009, s. 108-118). Tu jednak powiem o tym filmie cokolwiek inaczej, chociaż na jego artystyczny uniwersalizm i godny uwagi obraz zwrócę jak najbardziej uwagę. Jestem bowiem przekonany, że Henryk Bartul jest nie tylko doskonałym dokumentalistą, ale także filmowym artystą. Zdecydowałem się natomiast raz jeszcze zająć się tym jego pierwszym obrazem o kanadyjskich Kaszubach, bo wiadomo, jaki zasięg ma naukowy tekst zamieszczony w pokonferencyjnej zbiorowej pracy, na którą wobec corocznie wydawanych ich setek i wręcz tysięcy przeciętnemu odbiorcy niemożnością jest trafić. Wobec tego ponieważ film o kanadyjskich Kaszubach jest jak najbardziej godny uwagi, słowo o nim nie powinno być zamknione w naukowym archiwum. Oczywiście, nie będziemy tu powtarzać, co napisano o tym filmie wcześniej. Ale ponieważ za każdym razem podczas filmowej projekcji widzi się coraz to inaczej jego kolejne sekwencje - jak chociażby te opuszczone od lat kaszubskie farmy, tego psa przy budzie, jakby ich pilnującego, kaszubskiego gospodarza i jego starego siwego konia, czy tego siadającego z takim trudem na przydomowej ławie blisko stuletniego gospodarza, a wreszcie tę zasypaną śniegiem drogę, która tak często się w tym filmie powtarza, zdając się pełnić funkcję przerywnika pomiędzy kolejnymi filmowymi obrazami - okazują się one metaforycznie wieloznaczne. Natomiast poprzedzone „Prologiem" i zakończone „Epilogiem" filmowe wątki, jak „Okres pionierski", „Wesela", „Puste noce", „Wiarą ojców żyjemy", „Pierwsze polskie kościoły", „Bee Day", „Handel wymienny", tworzą kompozycję średniowiecznego misterium czy wręcz antycznego dramatu. Tu jednak nie o tym chciałbym więcej powiedzieć, ale zająć się tym, co podczas filmowej projekcji nie od razu zwraca uwagę, co istnieje na drugim czy trzecim poziomie percepcji, pozwalając dopiero po zastanowieniu się i przemyśleniu na dalszą interpretację. Pomaga zaś w tym udane zgranie słowa z obrazem, bogacąc jak najbardziej tę głębszą interpretację. Jak to w filmie bywa, najpierw zwraca naszą uwagę obraz. Lecz zanim pojawią się jego kolory, te wszelakie barwy kanadyjskich Kaszub, najpierw widzimy szosę, która wprost na zwyczajną drogę wygląda, bo tak pokrył ją śnieg. Jej zimowej bieli i szarości przydają przygnębiającej samotności oszronione świerki, zwisające ramionami gałęzi nad samochodem, który w tej przestrzeni zdaje się niechcianym intruzem. Ma to oczywiście swój sens, ponieważ z każdym następnym obrazem i wątkiem filmowej akcji będziemy coraz to lepiej zapoznawać się z tym, co na kanadyjskich Kaszubach przemija lub już bezpowrotnie minęło. Przy czym szczególnie takie odczucie ma się teraz, kiedy ogląda się ten przywołujący wspomnienia sprzed blisko dwudziestu lat film, bo przecież wtenczas rozmawiało się jeszcze z tymi, którzy już odeszli. Taka jest istota mijającego i przemijającego Czasu i taka również prawda niesiona przez ten film, którego pierwszy obraz oglądamy właśnie zza samochodowej przedniej szyby. Lecz gdy tylko przetrze ją samochodowa wycieraczka, ten przygnębiający obraz jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki natychmiast się zmienia i widzimy tę samą drogę już nie zimą, lecz latem. A kiedy tylko kamera wyjrzy z tej puszczańskiej głuszy, słyszymy niczym powitanie dźwięki granej na skrzypcach ludowej melodii i otwiera się przed oczyma krajobraz kanadyjskich Kaszub - w dali jezioro, puszcza, skalne urwiska po obu stronach szosy i co raz przemykające nią samochody, które o cywilizacji nie pozwalają zapomnieć, chociaż natura znaczy tu więcej. Następna sekwencja filmu ukazuje samotną farmę i wśród kaszubskiego haftu jawi się zapowiedź: „Kanadyjskie Kaszuby". A zaraz potem, wobec jeziora i sianokosów, narrator powie: „W Kanadzie, w prowincji Ontario jest takie miejsce sercom polskim bliskie, popularnie zwane Kaszubami. To tu, w drugiej połowie XIX wieku, zaczęli przybywać pierwsi polscy emigranci z Kaszub. Zmęczeni RUJAN 2018 / POMERANIA / 25 KULTURA dokuczliwą biedą oraz prześladowaniami ze strony zaborcy pruskiego opuszczali ziemie praojców, aby osiedlać się w kanadyjskiej puszczy"1.1 wtenczas na tle niebiesko-ści jeziora jawi się targany wiatrem samotny czerwony kwiat, co natychmiast kojarzy się z kaszubskim haftem i jego kolorami, wśród których niebieski i czerwony często łączony z czernią znaczą właśnie jeziorną toń i niełatwą kaszubską egzystencję - skaliste złomy kanadyjskich Kaszub podobnie nie ułatwiały żywota jak piaski ojczystego Pomorza. Tak zapowiada się w tym filmie Prolog, któremu towarzyszy stary dom, czyli po kaszubsku chëcz, a przed nią siedzący na ławeczce dwaj starcy - Ambroży Olszewski i Józef Rekowski. Pierwszy opowie o tym, jak to dawniej Kaszubi na tej ziemi pracowali. Jego słowa brzmią z kaszubska, ale nie wszystko można zrozumieć. Tak czas i obcy język zniekształciły jego rodną mowę. Wsłuchawszy się jednak w jego słowo, i to wielokrotnie, pojmiemy to, co chciał wyrazić (i co zapiszę po polsku), że „Tu na tych farmach jak by robione nie było, to by ta ziemia zarosła lasem. Kiedyś te pola były czyste, bo ludzie karczowali i palili lasy, kamienie zbierali, siano kosili. Ja tu nie młóciłem cepami, ale moja matka i ojciec to jeszcze młócili cepami zboże, jak był dobry mróz, bo jak było ciepło w środku zimy, to nie chciało tak puszczać to zboże, to jest prawda, nie?". Nie trzeba jego słów omawiać, bo wszystko wiadomo, ale nie można przemilczeć tego, jak zubożała używana przez niego kaszubska gwara (...). Na polskich Kaszubach kaszubszczyzna, oficjalnie (ustawowo) uznana w 2005 roku za „język regionalny", zyskuje coraz większe uznanie i nawet utworzono na Uniwersytecie Gdańskim jedyny na świecie kierunek zwany etnofilologią kaszubską, na którym kaszubscy i także niekaszubscy studenci poznają wszelkie tajniki języka i kaszubskiej literatury - tej najdawniejszej i współczesnej, bo przecież po kaszubsku pisane są obecnie nie tylko utwory prozatorskie czy wiersze, ale także np. komiksy, nie mówiąc już o radiowych i telewizyjnych programach. Tu jednak z wypowiedzi Ambrose Olsheskie, bo tak zapisano jego imię i nazwisko, można odczytać agonię jego rodnej mowy poddanej ofensywie innej, kiedyś jej absolutnie obcej. To doskonały materiał badawczy dla językoznawców, jak chociażby dla przebywającego przed dziewiętnastu laty na kanadyjskich Kaszubach prof. Edwarda Brezy z Uniwersytetu Gdańskiego, a teraz nawet dla profesora z Japonii. Wszak wiadomo, że o żywotności języka świadczy jego rozwój, czytelny przede wszystkim w neologizmach, które gdy tylko tracą swój nowatorski charakter, poczynają naprawdę żyć. Dobrze więc, że dzisiaj na kanadyjskich Kaszubach bywa już inaczej. Pokolenie wnuków i prawnuków, odwiedzając ziemię swych przodków, myśli odrodzić i na kanadyjskich Kaszubach ich język. A byłoby z tym łatwiej, gdyby tak z Pucka, Wejherowa, Kartuz czy Kościerzyny udało się znaleźć nauczycieli kaszubskiego języka... Wszak z filmu Henryka Bartula można się zorientować, że z mowy Ka- szubów, którzy przybyli przed blisko dwustu laty do Kanady, ostały się tylko podstawowe cząstki kaszubskiej gwary (języka). Jeszcze lepiej pozwala o tym wiedzieć słowo Józefa Rekowskiego, towarzyszącego w tej rozmowie 80-letniemu Ambrożemu Olszewskiemu, który jako że starszy, bo mając lat 97, będzie się posługiwał już tylko najprostszymi zdaniami (tu też cytuję w wersji spolszczonej): „Twardo pracował. Kamienie zbierał, orał, siał zboże, kartofle sadził. Krowę miał, świnie miał, kury miał". Podobnie to zatracanie się swojszczyzny w obczyźnie oddaje wypowiedź Józefa Peplińskiego: „Las ściął, drzewo spalił i pole zrobił. Zasiał zboże, zasiał kartofle, rzepę, brukiew. .. i tak żył". Kiedy natomiast po słowach syna Józef Rekowski zaśpiewa nagle fragment piosenki: „Inne dziewczyny mają pierzyny, / A ja z tą swoją sobie spał na grochowinie...", jej słownictwo okaże się bogatsze, jako że dłużej ostają się w pamięci teksty ustalonych powiedzeń zapamiętane w młodzieńczym czasie niż samodzielnie budowane frazy. (...) Co prawda ta piosenka nie zabrzmi po kaszubsku, ale to zrozumiałe, że przecież nie każda popularna w danym regionie piosenka musiała z niego pochodzić, mając nadto wiele mutacji. Dlatego akurat takiego jej tekstu nie zanotował przebywający na Kaszubach w 1875 roku Oskar Kolberg, a cokolwiek inny, oddający już inne zachowanie kawalera, co zarazem tym lepiej świadczy o uczciwym charakterze tego wyśpiewanego wcześniej przy tym Kol-bergowym: „Bodajś ty, dziewczyno, Z twoją grochowiną. / Wezne ja se taką dziewczę / Z nowiuśką pierzyną". Nie tylko na kaszubską mowę zwraca się w tym filmie uwagę, ale także na zachowane w kanadyjskiej prowincji Ontario przez setki i dziesiątki lat obrzędy i zwyczaje, jak chociażby te weselne. Okazuje się, że na kanadyjskich Kaszubach wesela organizowano niemal tak samo, jak na rodzimych Kaszubach. Tak więc wesele zapowiadał drużba, strzelając z pistoletu i zapraszając w ten sposób sąsiadów. A rano wyjeżdżano do kościoła, i to z kapelą, w której nie mogło zabraknąć skrzypiec, ulubionego na Kaszubach instrumentu. Przy tym śpiewem zachęcano pannę młodą do porzucenia panieńskiego stanu: Oj, siadaj, siadaj, śliczne kochanie nic nie pomoże twoje płakanie, stoją konie, stoję wozy wszystkie zaprzęgnięte... I wtenczas znowuż ta piosenka okaże się bliska zapisanej ongiś na Pomorzu przez Oskara Kolberga: Siadaj, kochanie moje, już nie nada płakanie twoje, już nie nada, nie pomoże, stoję konie w ślubnym wozie już zaprzężone, już zaprzężone. Kiedy natomiast ktoś umarł, obchodzono na kanadyjskich Kaszubach Puste Noce, i to podobnie jak na naszych 1 H. Bartul, Scenariusz do filmu „Kanadyjskie Kaszuby", Toronto, b.r.w., s. 1. 26 / POMERANIA / PAŹDZIERNIK 2018 KULTURA Kaszubach. Zapamiętali je opowiadający w filmowej sekwencji ks. Rafał Grzondziel, Stella Jaroszewicz, Martin Szulist i także kanadyjski pisarz Michael O'Brien. Nadto zapamiętano, że na drzwiach domu zmarłego wieszano ongiś płócienny krzyż, a w chwili śmierci zatrzymywano zegar. Następnie wieczorem przychodzili sąsiedzi i odbywała się Pusta Noc, podczas której śpiewano żałobne pieśni i modlono się z przywiezionych z ojczystych Kaszub książeczek i śpiewników. To już jednak na kanadyjskich Kaszubach historia, bo kiedy realizowano ten film, Puste Noce ostały się już tylko we wspomnieniach, które obecnie są tym bardziej odległe. Tu jednak trzeba powiedzieć, że na Kaszubach na Pomorzu Puste Noce kultywuje się nadal. I wtenczas godne uwagi okazują się w tej filmowej sekwencji słowa Michaela O'Briena o jeszcze innej zapewne zasłyszanej sytuacji: „Emigranci przyjeżdżający do tego kraju przywozili ze sobą garść ziemi ojczystej. Mawiali: oto jest garść ziemi z kraju mego pochodzenia (...). Garść ziemi ojczystej, którą przechowywano przez całe życie, wsypywano po śmierci do trumny. W ten sposób zmarły chowany był z cząstka umiłowanej ojczyzny". Podobnie trzeba podać inny zwyczaj kanadyjskich Kaszubów opowiedziany przez tegoż pisarza, zwyczaj uznany obecnie za kultywowany przez kaszubskich Słowińców, których zatraciła pruska germanizacja, ale może wcześniej znany także na południu Kaszub, skąd kaszubscy emigranci do Kanady właśnie przybyli, i to głownie z okolic Kościerzyny. Trzeba bowiem pamiętać, że jak przechowali oni niczym w konserwie dawne kaszubskie słownictwo, tak było też z zapomnianymi obecnie zwyczajami. Posłuchajmy wobec tego pisarza z kanadyjskich Kaszub: „Oni także wprowadzili nową tradycję zakopywania Ewangelii na polu, w ziemi... i być może, że świecki umysł mógłby pomyśleć, że to graniczy z przesądem, ale ja myślę, że ci polscy chłopi, mocno wierzący i miłujący ziemię, rozumieli coś, o czym my, w dzisiejszych czasach może zapomnieliśmy. Oni rozumieli, że twórczość ziemi jest święta i ten »nowy świat«, w którym przyszło im żyć, powinien być ochrzczony, ziemia powinna być ochrzczona, ponieważ na niej będzie wzrastać pożywienie dla nich i dla przyszłych pokoleń". Ciekawa interpretacja, mająca wiele wspólnego z uni-wersum mitu. Czy jednak taki był zamysł Kaszubów z Barry' s Bay czy Wilna, można by o tym dyskutować, ale to już niechaj pozostanie ich tajemnicą. Bezdyskusyjną natomiast powinna być wobec zmagań z kanadyjską puszczą, skalistą ziemią i nawiedzającymi ją żywiołami kaszubska solidarność, opowiedziana w tym filmie zarówno przez ks. Rafała Grzondziela - o symbolicznym „bee day", jak przez Martina Shulista (Szulista) - o tymże „bee": „Jak ten huragan przeszedł tam na farmie u nas w 36 roku, to też rozwaliło budowanie, to taki bee zaraz był, to jednego dnia rozwaliło, a drugiego dnia na 5 godzinę ci farmani się wszyscy pozeszli i mieli połowę pobudowane. Zeszło się jakieś 50 chłopów, to się nazywało bee. A tak samo, czy szli wybierać kartofle, bulewki albo co takiego, to każdy przyszedł i pomógł, to się nazywało bee". Stąd nie przypadkiem w „Epilogu" tego filmu Stella Jaroszewicz, którą miałem okazję przed dziewiętnastu laty poznać i słuchać jej opowieści, powie z nieudanym sentymentem: „My byliśmy tak jak bracia i siostry. My się wszyscy rozumieliśmy swoim językiem". A potem już tylko ujrzymy tę zaśnieżoną szosę, która na drogę wygląda, tu jednak oglądaną nie jak najpierw przez przednią szybę samochodu, ale przez tylną, z ginącymi w dali kaszubskimi farmami i przy tejże piosence „A we wtorek rano kosił ojciec siano". Takich kwestii w pierwszej części filmu Henryka Bar-tula „Kanadyjskie Kaszuby" mamy wiele. Najwięcej jednak w nim znaczy przemijanie, i to zarówno Czasu, który powinno się tu przede wszystkim pisać wielką literą, jak ludzi, którzy przybyli na tę kanadyjską ziemię niczym na ziemię obiecaną i swoim kaszubskim uporem, wytrwałością i pracowitością uczynili ją sobie poddaną. A wtenczas zwrócili na tę okolicę uwagę Polonii, która też uznała ją za sobie bliską, podobnie bliską jak Kaszubia Polsce, bo o słowach Heronima Derdowskiego: „Ni ma Kaszëb bez Polonii, / A bez Kaszëb Polści" i potem Franciszka Sedzic-kiego: „Jestem Kaszubą, Polska matka moją" nigdy nie można zapomnieć. Ale o Polonii na kanadyjskich Kaszubach opowiada Henryk Bartul w drugiej części filmu, z której też trzeba będzie zdać sprawę, bo wkrótce ukaże się część trzecia. TADEUSZ LINKNER • DZIAŁO SIĘ W PAŹDZIERNIKU • DZIAŁO SIĘ W PAŹDZIERNIKU • DZIAŁO SIĘ W PAŹDZIERNIKU • 11X1938 - w Bolszewie utworzono pierwszy na Pomorzu Uniwersytet Ludowy. Po czterech latach działalności przeniesiono siedzibę UL do Rumi, by ponownie, w 1938, wznowić jego działalność w Bolszewie. Działał do wybuchu II wojny światowej. W 1995 r. reaktywowano go w Bolszewie, dzięki ks. Józefowi Zelewskiemu. 24 X 1998 - z okazji jubileuszu 30-lecia Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie odbyła się sesja naukowa „Muzea pomorskie i ich rola w ochronie dziedzictwa kulturowego regionu". 30X1868 - w Kościerzynie urodził się Franciszek Andrzej Necel, garncarz, dzięki Teodorze i Izydorowi Gulgowskim twórca nowoczesnej ceramiki kaszubskiej. W1901 założył własny warsztat w Chmielnie. Warsztat F.A. Neda odwiedzili m.in. prezydent RP Stanisław Wojciechowski w 1923, wojewoda pomorski Stanisław Wachowiak, ks. bp Stanisław Okoniewski i inni. F.A. Necel zmarł 17 kwietnia 1935 i pochowany został na cmentarzu parafialnym w Chmielnie. Źródło: F. Sikora, Kalendarium kaszubsko-pomorskie RUJAN2018/POMERANIA/27 STANISŁAW SALMONOWICZ Szli krzycząc: „Polska! Polska!" (...) Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka, Spojrzał na te krzyczące i zapytał: „Jaka?" Juliusz Słowacki, „Przypowieści i epigrammaty" (XXXV) W powodzi jubileuszowych tekstów o wspaniałej walce o niepodległość historyk widzi potrzebę kilku refleksji mniej cenionych: o trudnym przezwyciężaniu przez dwudziestolecie II RP problemów z koniecznością integracji narodowej. Rzeczpospolita polsko-litewska, która upadła etapami w latach 1772-1795, nigdy nie była jednolitym państwem jednego narodu. Owszem Polacy -w istocie polska szlachta - tym krajem rządzili, ale był to kraj rozległy terytorialnie i zróżnicowany etnicznie, religijnie, społecznie i gospodarczo. Pomorze Gdańskie, jedna z bogatszych prowincji, to także kilka dużych miast z rządzącą ludnością protestancką, głównie pochodzenia niemieckiego, a obok Kaszubów nie brakło i innych mniejszości językowych czy religijnych, jak choćby tzw. wsie olenderskie. Podobne rozważania moglibyśmy rozwijać co do Śląska, a zwłaszcza co do terytoriów wschodnich i południowych. Na Polesiu, na Wołyniu czy w kijowskim Polacy i Żydzi byli mniejszością wobec ludności rodzimej, ukraińskiej czy białoruskiej. Na te różnorodne tradycje, także językowe, nałożyły się zmiany, jakie przyniosła polskim terytoriom ponadstuletnia władza państw zaborczych. Generalnie z rządami pruskimi związane było Pomorze Gdańskie, Warmia i Mazury, Wielkopolska i Śląsk. Zabór austriacki obejmował tzw. Galicję, terytoria południowo--wschodnie. Najbardziej skomplikowanie wyglądały sprawy rządów rosyjskich. Ziemie byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego, generalnie tzw. dziś ziemie „za Bugiem", należały bezpośrednio do caratu. Polacy w XIX wieku nazywali te terytoria „ziemiami zabranymi" w przeciwieństwie do Królestwa Polskiego z Warszawą utworzonego w 1815 r. z centralnych polskich ziem. Po przegranym powstaniu li- stopadowym stosunki na „ziemiach zabranych" rządy cesarskie zdecydowanie upodabniały do rosyjskich. Powstaje pytanie, o które chodzi w moim felietonie: Jakie skutki miały długotrwałe rządy zaborcze dla poszczególnych ziem polskich, jakie to miało konsekwencje dla rodzącej się II Rzeczypospolitej w 1918 r.? Zacznijmy od zaboru pruskiego (potem w składzie państwa niemieckiego). Terytoria Pomorza i Śląska zwłaszcza przez wieki charakteryzował mieszany charakter ludności: spora ilość od średniowiecza ludności niemieckiej, rodzima ludność polska i Kaszubi, stosunkowo niewielka rola mniejszości żydowskiej. Także od XVI w. były to terytoria mocno zróżnicowane religijnie dzięki dużym wpływom, zwłaszcza w miastach, ludności, która przyjęła protestantyzm (z reguły jako luteranizm). Przez wiek XIX po rok 1918 terytoria te podlegały silnym wpływom kulturalnym niemieckim, zwłaszcza w związku z rozwojem powszechnej oświaty w języku niemieckim. Rodziło to od II połowy XIX w. zjawisko dobrowolnej czy mniej lub bardziej przymusowej germanizacji, której także służył obowiązek powszechny służby wojskowej. Prusy jednak, wraz z innymi krajami niemieckimi, szybko się modernizowały społecznie i gospodarczo. Reformy z początku XIX w. zlikwidowały etapami stanowy ustrój wsi. Miało to równocześnie stać się szansą dla polskiego odrodzenia narodowego. To na Pomorzu i w Wielkopolsce narodziła się silna gospodarczo niezależna ludność chłopska, która stać się miała z czasem główną siłą w walce o prawa narodowe Polaków na przełomie XIX i XX w. To w zaborze pruskim po raz pierwszy w dobie Wiosny Ludów (1848) ludność polska solidarnie walczyła o prawa narodowe czy ich broniła. Jakie były konsekwencje polityczne tej sytuacji, także związane z walką z Kościołem katolickim prowadzoną przez władze pruskie? W zaborze pruskim Polacy tworzyli swego rodzaju front solidarny, konserwatywny, bliski Kościołowi katolickiemu. Głównym wrogiem były Prusy vel Niemcy. Nowoczesna 28 / POMERANIA / PAŹDZIERNIK 2018 GAWĘDY O LUDZIACH I KSIĄŻKACH ideologia polskiego nacjonalizmu (narodowa demokracja Romana Dmowskiego) zdobędzie wkrótce prymat na ziemiach byłego zaboru pruskiego. Daleka Rosja była widziana o wiele mniej wrogo, odrzucano natomiast wszelkie radykalne koncepcje społeczne. W najważniejszym ilościowo i terytorialnie zaborze rosyjskim sytuacje były mocno odmienne. Jeżeli państwo pruskie, mimo walki z polskością, było generalnie pod koniec wieku XIX państwem prawa, to Rosja carska, mimo reform lat 1904-1906, była nadal państwem absolutnym, rządzonym policyjnymi metodami. Jeżeli rozwinął się w Kongresówce wielkoprzemysłowy kapitalizm, to prym będą brały w życiu społecznym polskim ugrupowania radykalne, niepodległościowo-lewicowe. Dla wielu Polaków w zaborze rosyjskim wrogiem głównym była Rosja. Jedynie Dmowski liczył na jakiś kompromis z caratem. Niemcy z pewnej perspektywy wydawały się w Warszawie krajem cywilizowanym i kulturalnym. Józef Piłsudski nie miał wątpliwości, że walka o niepodległość Polski musi być walką z Rosją. Stąd zwrócił swe nadzieje na konflikt Austro-Węgier i Niemiec z Rosją, uzyskał w austriackiej Galicji poparcie dla swoich planów. W zaborze austriackim, obok rządzących krajem konserwatystów, lojalnych wobec Austrii, rozwijały się szeroko ruchy niepodległościowe, także ruch socjalistyczny i ludowe partie reprezentujące chłopa galicyjskiego. W przeciwieństwie do polityków poznańskich politycy w Krakowie czy Lwowie byli nastawieni z reguły antyrosyjsko. Te postawy, różnice poglądów, określały wiele sporów polskich w latach nie tylko I wojny światowej, ale i w latach 1918-1921. Ostatecznie II Rzeczypospolita z jej granicami i ludnością była krajem ogromnie zróżnicowanym, nie-wolnym od podstawowych różnic politycznych i społecznych. Dalekosiężne plany wschodnie Piłsudskiego się załamały. Nie powstała u boku Polski niepodległa Ukraina, nie udało się zbudowanie jakiegoś kompromisu państwowego z niepodległą Litwą. Pokój z Rosją sowiecką w Rydze pozostawił setki tysięcy Polaków na dawnych rubieżach kraju pod władzą sowiecką (Ukraina, część Białorusi). Równocześnie na terytorium II Rzeczypospolitej będą zamieszkiwać miliony mniejszości narodowych. Największą grupą narodową będą Ukraińcy stanowiący większość ludności w południowo-wschodnich województwach oraz na Wołyniu. Liczna mniejszość niemiecka wyróżniała się swoimi możliwościami finansowymi. Liczna ludność żydowska w sporej mierze nie była zasymilowana, stanowiła jednak problem społeczny i gospodarczy. Żyli w II RP ponadto liczni Białorusini, Litwini. Problem jednakże, który w tym felietonie podkreślam, to fakt, że wśród samych Polaków istniały poważne różnice regionalne, utrudniające polityczną, a nawet kulturalną integrację kraju. Polityka rządów prawicowo-centrowych, głównie opartych na narodowej demokracji z jej charyzmatycznym przywódcą Romanem Dmowskim - lata 1922-1926 - nie przyniosła krajowi stabilizacji. Ostre spory polityczne samych Polaków toczyły się równolegle do prowadzonej generalnie polityki wobec mniejszości narodowych, która to polityka nie doprowadziła do żadnych pozytywnych rozwiązań. Problemy różnic religijnych, społecznych, kulturowych, kwestia nierównomiernego rozwoju gospodarczego kraju, wszystko to razem w kraju zrujnowanym skutkami wojennych lat 1914-1921 nie prowadziło do rozwiązań stabilnych. Nawet na Pomorzu w stosunku do działalności społecznej i kulturalnej ludności kaszubskiej istniały różne spory i trudne sytuacje budzące rozczarowanie. Być może o wiele trudniejsze były różne próby dyskusji czy zaleczania animozji, jakże widocznych w tych latach, między „królewiakami" czy „inteligentami z Galicji" a miejscową ludnością Wielkopolski czy Pomorza. Powstał nawet swego rodzaju nowotwór językowy wyrażający silną zwłaszcza na Pomorzu niechęć do „przybyszów": określenie pejoratywne o „Galicjakach z Kongresowy"... Nim przejdę do dalszych wywodów, chciałbym jednak mocno podkreślić, że mimo wszystko po zakończeniu wojen dwa może najważniejsze czynniki integracyjne działające „oddolnie" to była rozbudowa w całym kraju jednolitej polskiej oświaty oraz rola integracyjna obowiązkowej służby wojskowej. Nie zapominajmy w tym miejscu, że praworządne państwo niemieckie nie zezwalało jednak na istnienie niezależnej oświaty w języku polskim. Rosja carska poszła na pewne ustępstwa dopiero po rewolucji 1905 r. Jedynie w austriackiej Galicji istniała swobodnie polska kultura i polska oświata. Rządy sanacyjne w latach 1926-1939 wprowadziły mało demokratyczny, autokratyczny system rządzenia. Sanacja jednak, subtelnie czy mało subtelnie, prowadziła politykę integracji narodowej i państwowej. Polityka wobec mniejszości generalnie nie przynosiła sukcesów, jednakże społeczeństwo polskie w latach trzydziestych, w każdym razie jego młodsze pokolenia, było o wiele bardziej zintegrowane, na równi może czułe w stosunku do Krakowa i Gdańska, Warszawy i Wilna czy Lwowa. Nadal jednak starsze pokolenia pozostawały przy swoich regionalnych postawach. Zauważmy tu melancholijnie, ale zgodnie z prawdą, że „Galicja" tak nieraz nielubiana, dostarczyła w pierwszym okresie dziejów II RP silną kadrę polityków, nauczycieli, uczonych, fachowców. Nie wszystkim to się siłą rzeczy podobało. Pod koniec tej epoki łączyła naród wspólna kultura, ale nie wszyscy mieli do niej łatwy dostęp. Różnice polskie regionalne w dużej mierze zatarły się w dobie wędrówek narodowych lat 1939-1947. Nie znaczy to jednak, by one zanikły, by można było ich nie doceniać. W każdym, nawet jednolitym etnicznie, kraju obok wielkiej ojczyzny narodu istnieją własne, regionalne „małe ojczyzny". RUJAN2018/POMERANIA/29 Pierszé lata dzejaniô wejrowsczégö partu Kaszëbsczégö Zrzeszeniô WEDLE AKTÓW KÖMUNYSTICZNY BEZPIECZI "¥" edną z przëczinów tegö, że I Kaszëbóm nie widza sa jich sytuacjô J w cządze Lëdowi Pölsczi, bëło to, ze nié do kuńca czëlë sa gôspödórza-ma na swöji zemi. Mielë dosc tegö, że rządzą nima lëdze z jinszich dzélów Pölsczi i chcelë miec wikszi cësk na to, co dzeje sa w jich óbćńdze. Nôdzeja na zmiana przeszła w rujanie 1956 r„ rów-nak ju czile miesący pózni ökôzało sa, że Kaszëbóm nie bëło letkö wlezc do swiata pöliticzi. Bernatowi Szczasnému nie udało sa tedë östac pósélca do Sejmu Pôlsczi Lëdowi Rzeczpôspôliti. To rozczarzenié nie sprawiło dejade, że Kaszëbi delë so póku, i pö jaczims czasu zaczalë rëchtowac sa do welacji do môlowëch wëszëznów. Chödzëło tuwö ô nôrodné radzëznë, co zarządzywałë województwa, pöwiatama, miastama ë gromadama, i ö to, żebë dostało sa do nich jak nówiacy Kaszëbów, a ösoblëwie nôleżników Kaszëbsczégö Zrzeszeniô. W aktach Służbë Bezpieku, co krëjam-no dozéra dzejnota ti organizacje, na-lezc jidze cekawé nadczidczi, co tikają sa ti témë. Ju na zymku 1957 r. dochôdałë do wejrowsczi SB wiadła ô tim, że dzeja-rze KZ mają lëszt usënąc łëdzy, co nie są Kaszëbama, z czerowniczich stano-wiszczów. Jich môl mielëbë gwësno zając Kaszëbi. Ösobą, jakô nibë mö-głabë wiele na tim gónie pömöc, miôł bëc wspömniony przed sztóta Szcza-sny. Ökróm tegö kaszëbsczi dzejarze z Wejrowa interesowelë sa tim, kuli pö prôwdze Kaszëbów je nôleżnikama rozmajitëch dzejającëch w powiece in-stitucjów. Chödzëło tuwö ö nôrodné radzëznë, gminowé rzesznice i gbursczé kółka. Sprawë te óbgôdiwóné bëłë midzë jinszima na zćńdzenim nôleżników Miesczégö Köła KZ w Wejrowie, chterno ödbëło sa w zalë Przédnictwa Mie-sczi Nôrodny Radzëznë 19 maja 1957 r. Co sa tam dzejało, fónkcjonariuszo-wie bezpieczi mögłë sa wëdowiedzec z dwuch zdrzódłów, bö ökróm rapörtu wiadłodôwôcza ö tacewnym mionie „Witold" dostelë óni téż ódpis z protokółu z tegó zetkaniô. Jednym z jegó pónktów béł referat wëgłoszony przez Jana Trepczika, w jaczim zwrócył ön uwôga na to, że felało szkólnëch Kaszë-bów na czerowniczich stanowiszczach, co bëło jedną z przëczënów tegö, że jak gôdôł, najô młodzëzna corôz mni interesëje sa kaszëbizną i tim wszët-czim, co je zrzeszone z najim regiona. Öb czas diskusje, jakô sa tedë ödbëła, ji uczastnicë rzeklë, że nie widzy sa jima môłé zainteresowanie kaszëbsczi-ma sprawama wëbrónëch z naji zemi pösélców. Udbóné östało tej, że musz je zrëchtowac jich potkanie z Kaszëbama, żebë möglë óni póznac żądania i jiwrë mieszkańców Kaszëb i przedstawić je pózni w pólsczim Sejmie. Widzec tej, że dzejarze KZ, wëzwëskiwającë czas pó zjinakach pó rujanie 1956 r„ chcelë ze swój ima sprawama trafie wëżi, bo jaż do sami Warszawę. Jedną z udbów, na jaką wpedlë nó-leżnicë KZ w 1957 r„ bëło stworzenie agitacjowëch grëpów. Jich zadanim bëło midzë jinszima przedstawienie mieszkańcom wejrowsczégó krézu célów KZ i jegó półiticzi. Wedle wiadłów, jaczé dochódałë do SB, nóleżnikama nëch grëpów mielë bëc blós Kaszëbi i to taczi, co są nôbarżi öddóny kaszëbsczi zemi. Mielë oni robie dlô dobra Kaszëb, a nié kômunyzmu. Ökróm tegó agitacjowé grëpë miałë sztôłtowac swiąda kaszëb-sczégó lëdztwa tak, bë nie gódzëło sa óno na dzysdniowę pölitika Sowiecczégô Związku. Z dokumentów z tegó czasu wëchôdô téż, że przédnik wejrowsczé-gó partu, to je Trepczik, miół swiąda tegó, że czerëjący tej kómunysticzną partią i całą Polską Władisłów Gomułka ódchódó ód zmianów z rujana 1956 r. a pómalinku wrócó to, co bëło przódë. Półitika Pólsczi prowadzono bëła „pod diktando" Sowiecczégö Związku, a richtich cësk na to, co sa dzeje, miół nić rząd, a Przędny Komitet Pólsczi Zjednóny Robótniczi Partie, z czim wedle Trepczika kaszëbsczé lëdztwô ni môże sa zgôdzëc. Usadzenie agitacjowëch trójków sparłaczoné bëło téż z rëchtowanim sa KZ do welacjów do nôrodnëch radzëz-nów. Wiadłodówócz „Kwaśniewski" dół wejrowsczi SB wiadło ó trzech taczich kamach, z chtërnëch kóżdé ödpöwiô-dało za jaczis dzél wejrowsczégó krézu. Sóm zresztą przënôlégôł do grëpë, co mia dzejac w ókólim Rëbna, Kniewa, Górë Pómórsczi, Bólszewa i Göscëcëna. Drëgó „trójka" mia zając sa óbćńdą Lëni, Strzépcza i Póbłocó, a trzecó - Dolmie-rza, Czelna, Szëmółda i Przetoczëna. Örganizowanim nëch grëpów zajimac sa miół w zélniku 1957 r. sóm Trepczik. W akcja ta rëszno włącził sa téż tej Paweł Sadzëcczi, chtëren béł w nym czasu czerownika spódleczny szkółë w Bólsze-wie. Wedle zamkłoscë aktów bezpieczi „trójczi" miałë pótikac sa z lëdzama w przëdzelonëch jima wsach i rëchto-wac jich do welacjów do nôrodnëch radzëznów. Chódzëło tuwö, żebë na-lezc pasownëch lëdzy, cobë ród dzejalë 30 POMERANIA / PAŹDZIERNIK 2018 KASZËBIW PRL-U w nadczidniatëch radzëznach, a nôlepi, żebë bëlë nima Kaszëbi, ösoblëwie nô-leżnicë KZ. Wiédza ö nëch kandidatach mia bëc rozszérzwiónô midzë lëdzama tak, żebë to prawie öni ôstelë wëbróny. Przëstojnika wejrowsczich dzejarzów KZ w szëköwanim zćńdzeniów z miesz-kańcama kaszëbsczich wsów miôł bëc katolëcczi Köscół. Pömôgac mielë w ti akcji ksadzowie z Bólszewa i Strzépcza. Pojawia sa téż udba, żebë nôleżnicë KZ pömôgelë w örganizowanim w parafiach Katolëcczich Stowôrów Chłopsczi i Biał-czëny Młodzëznë. Wiadła, co mögłë bëc zdrzódła nieubëtku dlô SB, dochôdałë ze wsów, gdze örganizowóné bëłë kôła dzejającć w öbrëmienim wejrowsczégö partu KZ. Na przëmiôr w Szëmôłdze w Zelniku 1957 r. ödbëło sa zćńdzenić, na jaczé jakno przedstôwca zarządu partu przëjachôł Jón Trepczik. Zachacywół ön tej do wstąpiwaniô w rédżi zrze-szeniô. Pö nim gôdôł rëszny społeczny dzejôrz z ti öbćndë Fracëszk Lidka (pöl. Liedtke - S.F.). Nen göspödôrz z Kamienia aktiwno włącził sa w organizowanie wiesczich köłów KZ. Öb czas wöjnë béł partizaną Pömörsczégö Grifa i sedzôł w lagrze Stutthof. Wedle wiédzë bezpieczi na nadczidniatim zćń-dzenim prawił on jego uczastnikóm, że köła zrzeszeniégö muszą miec stara ö to, bë wszëtczé czerowniczé stanowisz-cza zajalë Kaszëbi, bô to prawie jima, a nié lëdzama z westrzódka Pölsczi sa öne nôleżą. Trepczik, podług esbecczich papiorów, czuł, co gôdôł Lidka, ale nijak gö nie skritiköwôł, co öznôczało, że miôł taczi sóm pózdrzatk na te sprawę. Przë leżnoscë wôrt wspömnąc, że Lidka nié blós gôdôł, ale tćż wiele dzejôł na spöłeczno-pöliticznym gónie. Przez dłudżć lata béł nóleżnika, a nawetka przćdnika szëmôłdzczi Gromadzczi Nôrodny Radzëznë. Ökróm tegô dzejôł téż w radzëznie powiatowi ë wöjewódz-czi a w sétmëdzesątëch latach uszłégö stolecô östôł pösélca do Sejmu Pölsczi Lëdowi Rzeczpöspöliti. Je ön tej bël-nym przikłada Kaszëbë, co w nëch nié za letczich czasach miôł chac i móc do dzejaniégö, a nawetka dôł rada ödniesc na tim gónie zwënédżi. Juwerné jak w Szemôłdze rzeczë dzejałë sa tćż w Lëni, gdzie przéd-nik tameczny Gromadzczi Nôrod-ny Radzëznë (Kaszëba ö nôzwësku Ruszköwsczi) ödkôzôł przedstôwcóm SB, że wiakszi dzél leńsczćgó köła KZ je dbë, że wszëtczé stanowiszcza mają zając Kaszëbi. W rujanie 1957 r. na jedno z zćńdzeniów zarządu do Wejrowa przëjachôł Lech Bądköwsczi. Przëcziną tego miało bëc to, że Öglowi Zarząd KZ miół żól do dzejarzów z Wejrowa, że mają za małą stara ó uswiądnienić gburów, tak cobë mógł jich wcygnąc do gbur-sczi samórządzënë. Bądkowsczi gôdôł MJwP2*pS;.' §si§i*.nm. dn._^£f _ _ 1950 *. X oparaojjnyoh praadal«»al«io 2 dzecy i młodzëznë, uczniów spödlecznëch i wëżispödlecznëch szkółów. Westrzód póeticczich dokazów nôwëżi östelë ótakso-wóny: Hana Makurót za Twoja smierc zalała pół ogrodu (I mól), Jerzi Stachursczi za Zélnik (II mól), Róman Drzéż-dżón za Wzdichanié starëszków (III mól) a Gracjana Pótrëkus za To je tak czejbë szeptać spiéwa (wëprzédnienié). W prozatorsczim dzélu dobéł Dark Majkówsczi za Pôd oka Jastrë, drëgô bëła Kristina Léwna (Maska), a trzecó Elżbieta Bugajnó (Genealogiczne spartaczenia). W II Öglowópölsczim Lëteracczim Konkursu m. Jana Trepczika na tekst spiéwë dlô dzecy w kaszëbsczim jazëku óbsadzëcelama bëlë: Jerzi Stachursczi, Bożena Ugöwskô i Adóm Hébel. Rozsądzëlë oni ó przëznanim I nôdgrodë Aleksandrze Majkówsczi za Dzecny rok. Na drëdżim placu bëła Mirela Fiedorowicz (Miesądz), na trzecym Kazmiérz Jastrzabsczi (Mój dzeń). Wëprzédnienié dostała Adela Kuik-Kalinowskó za Kółko graniaste je kąsk za casnć, a specjalną nódgroda direktora Muzeum - Róman Drzéżdżón za Dzëwé zwaczi. Öbëdwa kónkursë bëłë udëtkówioné przez Ministra Bë-nowëch Sprów i Administracje a téż przez Wejrowsczi Pôwiôt. Najim Czetińcóm bédëjemë wëjimczi dokazów, jaczé dobëłë w prozatorsczim dzélu Öglowópólsczégó Lëterac-czégó Konkursu m. Drzéżdżona. Dark Majkówsczi Pöd öka Jastrë Klabaternicë wiedzelë... Za długó jich rasa ju żëła na świece, żebë nie czëlë, że cos nie graje. Na jich ostrowie dzejałë sa dzywné rzeczë. Jich magia słabła. Co rôz ókratë wrôcałë na sztrąd bez niżódny rëbë, nawetka nóstarszi mórsczi prowadnice ni móglë nalezc pómuchlów ani sledzów. Sztridë i biôtczi rozpólałë sa i rozkóscérzałë jak ódżin. Cos wisało w lëfce. Öd czasu Wióldżi Zdradë, czej lëdzkó chi-trosc i chcëwósc zbudzëła złé móce, nie bëło jesz tak lëchó. A klabaternicë mielë ju nôdzeja, że na swój i Arkónie badą żëlë w ubëtku do kuńca czasów... Niżóden człowiek nie béł w sztadze przeprowadzëc ókratu przez kamiznë wkół jich ostrowu. Rozmielë to leno jegó mieszkańce - nólepszi że-glôrze pod óka Jastrë. Czedës prawie oni pómôgelë lëdzóm RUJAN 2018 / POMERANIA / 35 WËDARZENIA w ödkrëwanim rozmajitëch nórtów swiata. Czejbë nie sto-jelë köle czeru, marénowie z köntinentu nigdë nie doja-chelëbë na Wiôldżi Sztrąd, ani nie uzdrzelëbë swöjima öczama Swiati Górë na Jastrowim. Kuli to razy klabater-nicë skôkelë do wödë, żebë swójim magicznym wida pokazywać droga lëdzczim bôtóm. Öddelë nômłodszi rase swója wićdza, uczącë ja rozmajitëch warków. Lëdze żëlë za krótkö, żebë to pamiatac, kö öd te czasu minało ju czile-dzesąt jich pôköleniów. Klabaternicë żëlë wiele dłëżi. Tak pö prôwdze wikszosc ödchôdała do Jastrë dopiérze tedë, czej sami chcelë, czej sa jima sprzikrzëłë grzapë, ôksëpë i lasë Arkónë. Östatno trôfiało sa to czascy jak przódë. Starszi nie chcelë póstapny rôz biôtkôwac sa z lëchima möcama, jaczi zôs wëszłë na wid swiata. Co zamanówszë chtos ödchôdôł - „stôwôł sa ödeszłim" - jak gôdelë. Przechödzył apartny rituał, skôkôł z górë Jasny Wastnë i östôwiôł klabaternicką pöspólnota w bólu. Nié to bëło równak nôgórszé... W óstat-nym czasu wiele z nich dżinało nié ze swôji wölë. Umiérelë w biôtkach zabiti żelaznyma młotama swöjich bracynów abö topilë sa w zëmnëch wódach królestwa Góska. Öso- Kristina Léwna Maska - Kö të tak nie szoruj negó blatu, bö të cali pöłisk temu zedrzesz, a tej za czim to bdze wëzdrza! - rzekła stôrô Bicz-köwô do Grażinë, chtërna dërch la Cif i chropowatą stroną gąbczi szorowa tak, jakbë chto miól ja skontrolować. - Żódnégó spokoju, Grażina, kól waji ni ma, blós dërch robota i robota... A të doch sa ju ni muszisz tak szatolëc! Ko jó sama sa czëja, jak jô tu przëléza, jakbë jó mia zaró wińc, a jó doch ledwo co wlazła. Ko dôjta doch lëdze póku! To nie je na taką storą białka! Waje jiwrë i moje stôré szpérë! Ko jó ju nie jem tako welech ani na kolo, ani ó palëcë. Të sa, Grażina, wez përzna w nacht a mni nëch cygaretów kurz a wina pij, bó mie sa wëdówó, że ne bialczi cos tak we wsë gódają, że jó so musza chlapnąc, a jó doch pobożno białka jem: ani cygaretów, a tim barżi wina. Kól nas sznaps bél blós na swiata, a terô jó cë kóżdi dzćń budla musza kupie! Sromóta mie je, że na mie të to zrzuca! Ko të doch, Grażina, mósz chłopa, niech ón cë pó wino nëkô, a nić jó, stóró białka. Szpërë mie sa krącą, a w lepie jesz barżi... Grażina le na nia wëzdrza i wstid ja wióldżi ógarnąn, że taką mia muter; nick blós narzekanie a sknërzenié. Öna, Grażina, doch bëla jinó; mia swój pómëszlënk; wiedza, chto je dobri, a chto nić, komu wierzëc, a komu nić..., ale doch nić ji muter; ta to bëla nad wszëtczé definicje bialczi - chitró na biesa i baro do se, a tam, gdze chto chcól rzek-nąc, ona bëla ju nazód. (...) Ö czwiôrti przëjéżdżôl z robötë Grażënin chłop. Wszëtkô miól ódrazë pódónć; z uwarzonego môltëchu unôsza sa pócha, chtërna chutkó wëpelnila calć chëczë. Na blëwie to drëdżć bëło dló klabaternika tragedią. Kó Jastra dała jima wszëtczim nadzwëköwą umiejatnosc dôwaniô so radë w mórsczich wałach. Nie bëlë jak lëdze, chtërny płëwelë słabo, a tim barżi nić jak krósniata, jaczć do wödë nawetka nie pódchódzëłë. Klabaternik, co nalózł smierc w morzu, ni miôł ubëtku nawet w królestwie Dówający Wieczne Żëcć. Jego bracynowie i sostrë czëlë sa ód niego lepszima i czasto dówelë mu o tim znac. A doch colemało topićlcowie ni mielë w tim niżódny winë. Jich magiczno rasa bëła mócnô i stórodôwno, ale w biótce z lëchim anioła wódë - Szólińca - drago wëbëc kóżdi śmiertelny jistoce. Pón mórsczich dióbłów, jaczi stracył głowa w póbitwie z ji-nym mórsczim anioła - Góska, nie lëdôł niczego, co przëbôcziwało mu snóżota i mądrość Jastrë. Jegó słëdzë: Krącyszk i Ślepi Wid leno żdelë na leżnosc do zabicó klabaternika. W dobrëch czasach wnet to sa nie trófiało, ale tero... Może stôri mielë pro wda, że Gósk cwiardo spi i na wodze przeszedł czas królowanió Bezgłowego? Tak a tak wszëtcë na ostrowie wiedzelë jedno - w lëfce i w wodze nico złćgó bëło zbudzone. Nicht jesz nie rozmiół tego pozwać, ale klabaternicë czëlë... (...) biglach wiszelë wëprónć i weplatowónć lumpë, drzewo w szurku bëlo ułożone, wszadze wësprzątónć... kó białka złoto. A ón le ja tak pósmuknąn i rzek, że ona je nieóce-nionó, że bez ni ón bë nie dół radë i zaró chwëcyl za telefon i zwónil to tu, to tam... Grażina slëcha, bó slëchanié sta sa ji drëgą nótërą. Mia slëch jak zwierza. Bola ja jednak to, że ód jaczćgós czasë ji chłop gôdôl przez telefon zniżonym glosa, letko, jakbë do kóchanczi. Chóc ji twórz bëla oparzono, to rozëm dali bel w porządku. Wezdrza na niego i sa zakrzëcza; lzë splëwalë pó gabie dobrze znónyma sobie szpóramë, niechtërne wpôdalë Grażinie do gabë, jinć zgniło toczëlë sa jaż do szëjë. Grażina ócćra je raką, ale bëlo jich tak wiele, że ni mogła nad nima zapanować. Wszëtkó ji sa sëpa, calć żëce. Co to mia bëc? Wszëtkó bola! Wszëtkó wëlo! Öna, a w ni ji kaszëbskó nôtëra. Pó co ona bëla Kaszëbką? Bó jinó bë sa na pewno nie da! Wez Pólka! Ta bë so nie pózwólëla, ale Kaszëbka - ta je tak nauczono; bdze cerplëwó znoszą to, co ji żëcé zarëchtëje, bó wić, że to wszëtkö przeńdze! Że óna dó rada! Taczć mćsternć kaszëbsczć chówanić; kó óne - Kaszëbczi nigdë nie wątpią, nie narzekają, nie sknërzą... ale w Grażinie cos paka, bëla zló na swoje kaszëbsczé wëchówanie. Dzysó ręczą. Zakriwa twórz rakama i nie chcą ji nikomu póka-zëwac. Wstidzëla sa swój i bezradnoscë i tego, że je za slabó, abë cos z tim zrobić. (...) Wszëtczé dokazë nódgrodzonć w Öglowópółsczim Lëte-racczim Konkursu m. Drzćżdżona óstóną ópublikówónć w antologie, jakô badze wëdónô w przińdnym roku. 36 / POMERANIA / PAŹDZIERNIK 2018 WIELE... MO DESZA Z BRZEZYNSCZÉGÖ SKRZËNI Wôrt bëło sa wdostac na piąté piatro Człëchöwsczi Brómë w Chönicach, gdze szło öbezdrzec ösoblëwi wëstôwk pt. „Z kaszubskiej skrzyni. Życie i spuścizna Leonarda Brzezińskiego (1904-1984)". Skrzenia przechówiwóną we Wielu w rodzenie przewiózł i ódemkł dlô muzeum Sztefón Wittstock, chtëren mô stara ö nen ôrt urobku wuja. Rozłożenim wë-sziwków i wdôrowëch rzeczów pod szkła wkół zalë zajimała sa Mariô Czaplew-skô. Chöc béł to ji debiut w etnografnym kuńszce, równak zrobiła to profesjonalno, a prezentacją pöstacji i urobku wielewiana zacekawiła pözeszłëch. 24 lepińca, w dniu ódemkniacô wëstôwku, witała göscy i za wszelejaką wspómóżka dzakówa wszëtczim direktorka Muzeum Historiczno-Etnograficznégö miona Juliana Ridzköwsczégö w Chónicach Barbara Zagórsko: przćd-niczce Stowôrë Lëdowëch Utwórców w Gduńsku Alicji Serkówsczi, przédniczce chönicczégö partu KPZ Janinie Kósedowsczi, przedstôwcóm stowôrów, chtërne öbjałë patronata wëstôwk. Tadeusz Lipsczi wspôminôł rodôka z Wiela jakno ösoböwösc, do chtërny mieszkańce ödnô-szalë sa z uwôżanim, a ön chatno służił jima żëczlëwim wspiarcym. Młodô etnografka cekawie öpöwiôdała ö zamkłëch w muzealnëch gablotach rzeczach pö artisce: odznaczeniach, sztaplu z nôdpisa „Leonard Brzeziński. Wiele na Kaszubach". Mie nôbarżi cekawiła „Księga pamiątkowa Kaszubskiego Muzeum Ziemi Zaborskiej" (1959 r.). Móm nódzeja do ni zazdrzec, bö „pösłëchac" samégö bohatera ösoblëwégö dzejaniô dlô swöjégö môla, je nôlepszą za-chacbą i uczbą w roböce. Widzec, że dlô wastë Léönarda kaszëbskô kultura bëła czims nôtërnym, brëköwnym w codniowim żëcym. Kaszëbsczi wësziwk, jegö piakno dodôwô szëku rzeczóm codniowégó użëtku: albumóm, öbkłôdkóm, poszewkom, pószwóm... Zdrzącë na öbrôz wiszący na scanie z wëzwëskóną do jegô zrëchtowaniô brzozową kórą, pömëslała jem téż ö milecznym ksadzu Antonim Pepliń-sczim i jegö zôpiskach piesniów na kórze. Zrëchtowiwôł téż wësziwôcz-artista ösoblëwé pöcztówczi z kaszëbsczim wësziwka i swöjim sztampla na drëdżi starnie, a jegö zôkłôdczi do ksążczi widzałëbë sa ucznióm kaszëbsczé-gö jazëka. Przëzérającë sa nym rzeczóm, pömëslała jem ó mój ich uczniach, chtërny informują szkólną, co nowégö kupilë „kaszëbsczégó" w jaczims kromie. Przë ti leżnoscë sélaja m.jin. pózdrówk negóroczny absolwentce, maturantce kaszëbsczégó jazëka Aga-ce, chtërna bëła (i móm nódzeja mdze na wiedno jak donądka) lubótniczką kaszëb-sczégö óbleczënku i wëstroju jizbë! Westrzód wicy jak 400 dokazów Leonarda Brzezyńsczćgó są rozmajité skarbë: serwetczi, deczczi, öbrusë... Jidze sa przëzdrzec pierszim dekóm z wójno-wégó czasu, cyklowi pôzwónému „Cztery pory roku"... Wëstôwk mdze w chónicczim muzeum dosc długo, a nie mdze żałowôł ten, chto wdostónie sa na wëżawa Człëchöwsczi Brómë. Jem gwësnô, że w za-dzëwöwanim stanie nad kuńszta chłopa, chtëren rozmiôł jigłą odmalować piakno swój i tatczëznë, jegó dobićrka rozmajitoscë farwów, misternoscë mereżków... A tak przë leżnoscë mdze jesz miół spósobnosc wezdrzec przez môłé óczenka na Chónice - na Bróma Kaszëb - z wësokóscë i może zrodzy sa mësla, jak sprawie, cobë w codniowim żë-cym Kaszëbów wicy bëło znanków naji materialny kulturę. Zazéróm doma jesz róz do ksążczi Leonard Brzeziński (1904-1984) Pro Memoria (zebrał i opr. J. Borzyszkow-ski, Gdańsk 2005). Na spódlim tekstu Lidii Białkówsczi „Haft Leonarda Brzezińskiego" dofulowiwóm swoja wiada. W dzélu III nalôżóm scenarniczi uczbów Danutę Szalewsczi i Agnésë Kanthak „Sylwetki tych, którymi powinniśmy się chlubić - Leonard Brzeziński - wielewia-nin, dawny kustosz muzeum". Zachacywóm szkólnëch do skörzëstaniô z nich. KASZËBSCZÉ ZÉNDZENIA Z FÖLKL0RA ŚWIATA Za dwa dni jachała jem prawie do Léönardowégö Wiela na ödemkniacé VI Midzënôrodnégö Folkowego Festiwalu „Kaszubskie Spotkania z Folklorem Świata". Prowadzącô rozegracja Ana Cupa-Dzemińskó pósobicą witała karna przëchôdającé na bina kól Wielewsczégó Jęzora i pójuż-no przedstówiała jich historia i doróbk. To sa wić, że nen wielefarwny korowód z całego świata prowadzëłë „Kaszuby" z Wiela-Kôrsëna, czerowóné przez Urszula i Zbi-gorza (czerownika festiwalu) Studzyńsczich. Kaszëbsczich karnów bëło dosc tëlé. Ju sama pózwa „Kościerzyna" dôwô znac, skądka óni bëlë, a w Brusach dzejô jaż szesc zespołów: „Mali Krebanulczi", „Krebanulczi", „Purtki", Leonard Brzeziński (1904-1984) RUJAN 2018 / POMERANIA / 37 WIADŁA Z PÔŁNIA KASZUB „Dzôtczi", „Gwiżdże" i „Krëbane', chtërnëch instruktorką je terô Katarzëna Kamrowskô. Ze swój ima stanicama stojelë köl se: Kaszëbi, Mace-dończice, Biôłoruscë, Meksykanowie, Serbowie, Ruscë, Tërcë, Niemcë a téż karno z Bösni i Hercegöwinë. „Trzema diôbłama" - pieśnią festiwalu - wprowadzëlë göspödôrze pözeszłëch w festiwalową klima. Kóżdim z karnów rozmiała Anka zainteresować öbzérôczów. Dzaka „Brześciance" szło wmiknąc w klima ösoblëwé-gö biôłorusczégö lëdowégö kuńsztu. Z samégö Sarajewa przëjachôł zespół „Saobracajac" i möglë jesmë pôsłëchac w jegö wëkönanim piesniów, a öbezdrzec tuńce z Bośni i Hercegöwinë, Chorwacji i Serbii. Wiôldżé karno „Sto-bi" z môlëznë Gradskö zacekawiło naju macedońsczim fólklora i tradicją. Wielé mô dësza, pödzérała jem za jezoro, gdze na górach stoją pielgrzimköwé kaplëczczi, a köżdô z nich do-pöwiôdô tëlé krëjamnotë ó żëcym. A môże prawie dlóte... Wielé mô dësza? W R0CZËZNA TRAGEDII W Tuszkach. Ökôzało sa, że lëdze, chtërny przeżëlë nawôłnica z 11 na 12 zélnika łońsczćgó roku, brëkówelë pótkaniô sa w roczëzna tragedii. W Tuszkach, co pódsz-trëchiwôł lëpusczi proboszcz, ksądz kanonik Jan Östrow-sczi, pötkelë sa parafianie, bë dzakówac za darënk, ocalenie żëcégó. A drogą Lëpusz - Tuszköwë, chöc na szczescé z jinégö przëtrôfku, nie szło prosto jachac przed 11 w nocë. Jak przed roka ô bezpiek szoferów mielë stara ögniôrze i wedle jich wskôzów szło bëlno dojachac w cygu autów i autobusów do môla, gdze stojôł wësoczi (zdó sa do nieba!) krziż i kamień - pomnik. Placu na jego postawienie użëczëlë Mario i Jan Błaszköwscë, a mieszkańce Tuszków ze wspómóżką parafianów przërëchtowelë go. Scenarnik zeńdzenió béł pasowny do sytuacji. Słowa piesniów, zwaczi muzyczi na trąbkach, skrzëpicach i poezjo w wëkönanim młodzëznë wëwółiwałë refleksje. Straszny czas przëwöłôł wiater z głośników, a po nim wëcé syrenów ze stojącëch kol pomnika ógniôrzowëch wozów. Ksądz Jan Östrowsczi przekôzôł pózdrówk od biskupa Riszarda Kasynë z Jasny Górë, gdze béł wespół z pątni-kama. Dzakówół wszëtczim za pödjimiacé udbë pomnika, jaczégö béł inicjatora. „Jesmë tu, cobë dzakówac za darënk żëcégö, öcalenié gö ôb czas nawôłnicë, bö chöc tëlé strasznego óna zrobiła, to nicht w naji parafii nie stracył żëcégö" - mówił ksądz kanonik i przëwöłôł ösobë, w tim harcerczi, co kąsk ód naju dali stracëłë to, co je nówiak-szim dara - żëcé. Wszëtczich witół, a ösoblëwie góscy, wójt gminë Mi-rosłów Ebertowsczi. Dzakówół, jak téż robilë to jiny, dzy-rsczim ögniôrzóm, rządowim institucjóm za doznaną pomóc w ten trudny czas. Wspóminół to spartaczenie mieszkańców lëpusczi gminë, nawzójną sąsedzką pomóc w czas niebezpieku. Ugwësniwôł téż słowa lëpusczégö proboszcza, że chóc Kaszëbi stracëlë tu to, co stanowi jich skórb, bogactwo - las, to równak jaż dzyw bierze; zdrzącë na ten óbrózk, że nicht nie stracył żëcô. Pómórsczi wojewoda Dariusz Drelich dzakówół za róczba na to ösoblëwé potkanie. Dzelił sa swój ima roz-miszlaniama, jaczich doznôwôł, badącë we Gduńsku ób czas nawôłnicë. WIADŁA Z POLNI A KASZUB A nadlesny Nadlesyństwa Lëpusz Macéj Kostka baro dzaköwôł ögniôrzóm, co wiele chutni stawilë sa na retënk ôd lesnëch, bô ti slédny ze swójich lesyństw nalôżającëch sa czasto we westrzódku łasa ni möglë sa tak prosto wëdostac. Pö krótczi mödlëtwie, błogosławieństwie i ôdspiéwa-nim pieśni do Lëpusczi Matczi Bósczi göscënny tuszkówia-nie rôczëlë do szköłë na pöczestënk. A jô, jadące dodóm, rozmiszlała jem... przëwöłiwała lëteracczé dokazë nié le Fracëszka Sadzëcczégó, Aleksandra Majköwsczégö, Jana Karnowsczégö i jinëch sparłaczoné z tą piakną kaszëbską wsą. Nawetka legła... „chöjna człowieczi möcë", jak na-zéwô Tuszköwską Matka domôk lëpusczi zemi Stanisłôw Janka. Równak, co pödsztrëchiwôł ksądz kanonik, dradżé doswiôdczenié dodôwô möcë, i chöc nie je prosté niesc cerpienié, je sa ö cos dzywno bögatszi. Narôz przeszło mie do głowë 11. przëkôzanié Kaszëbów: „Chôc rôz w dzeń sprôwdz, czë rozmiejesz sa smiôc całą gabą" chtërno jak-bë naprocëm wszelejaczimu złu, nieszczesnému kawlowi w Tuszköwach bëło i móm nôdzeja mdze, jak wiedno do-nądka, nôpiakni realizowóné. W Brusach. Na jinszi ôrt odniesie sa do tëch samëch zdarzeniów bruszanie. 15 zélnika ö szósti pö pôłnim pötkelë sa wköscele na mszë swiati, cobë dzaköwac Bôgu za wszëtczich, co pömöglë jima w ten cażczi czas. Ksądz proboszcz Jan Flaczińsczi óbznajmił, że bruszanie udbelë so, cobë w ten dzeń przëbôczëc lëdzy, chtërny dzejalë, dlô chtërnëch nié tëlé słowô, co dzejanié i jegö brzôd je wôżné. I to prawie sprawiło, że przërôczëlë wszëtczich na dzak-czinną Eucharistia. Ksądz Zbigórz Gełdon z Radia „Głos" w Pelplinie nawlekł do świata Matczi Bósczi i tedëczasnëch prawie piel-grzimków na Jasną Góra. „W cerpienim wëdostało sa tëlé dobra, bö chóc doswiôdczómë cerpieniô, rozmiejemë sa sparłaczëc" - tak gôdôł. Do tragicznëch wëdarzeniów sprzed roku nawlékôł téż ksądz Wiesłôw Pacak - proboszcz parafii Böżégö Miłoserdzô w Brodnice, załóżca tam stowôrë Ricerzów Kolumba. Béł jednym z pierszich, chtërny pöspieszëlë na Zôbörë z pômöcą. W spöminôł wëjazdë w nym czasu mi-dzë jinszima do Czëczków, Żabna, remontowanie dwuch budinków, bö „nót bëło dokönac wëbiérku, bö wszëtczégö bë nie bëlë w sztadze zrobić". „Równak przeżëlë jesmë" - przëwöłiwôł słowa mieszkańców, chtërny tragiczno do-swiôdczony ceszëlë sa z ocalonego żëcô. Ricerze Kolumba zrobilë album z ti leżnoscë i óstawią gö bruszanóm. Dzakówôł sostrze Mironie Turzińsczi z Örlëka za wespół-dzejanié. Burméster Gminë Brusë Witóld Össowsczi dzaköwôł wszëtczim, chtërny bez proszeniô pómôgelë w tëch caż-czich chwilach: ögniôrzóm, wolontariuszom, sąsadóm, klôsztornym sostróm... Krótko odniósł sa do zdarzeniów ób czas nawôłnicë. Dzaköwôł za agregatë, darë, köncer-të... A wszëtkö to za sprawą taczich midzë jinszima lëdzy, jak ksądz Wiesłôw Pacak i jego Ricerze Kolumba, ksądz Grégór Weiss - direktor „Caritas" Pelplińsczi Diecezji, so-stra Mirona Turzińskó - prowincjalnô przełożono Zgro-madzeniô Sostrów Francëszkanków ód Chrzescejańsczi Pokute i Miłotë w Örlëku ze sostrama francëszkankama, jak ksądz prałat Jan Flaczińsczi - kó w kóscele, chtërné-gó je proboszcza, bëło jakbë centrum informacji o móż-lëwöscach udostaniô pömöcë i centrum umöcniwaniô w niesenim pómócë. Burméster pöinförmówôł, że ne-góroczné óżniwinë - 9 séwnika - mdą nôlepszą leżnoscą, cobë pódzakôwac za pômóc w tim dradżim czasu. Zapro-sył na nie, bë téż pókôzac, co bez rok sa dało zrobić. Jesz wiedno Brusom i ökölému felëje pieniadzy i 11 rodzënów jesz nie wprowadzëło sa do swójich dodomów. „Caritas öznôczô miłosc" - naczął swoje wëstąpienié ksądz Grégór Weiss. Pozdrowił wszëtczich w miono bpa Riszarda Kasynë, chtëren wspómôgôł dzejanié Caritas dlô mieszkańców Zôbórów. Dzaköwôł prôcownikóm brusczégó urzadu za bëlné wespółdzejanié. „Nigdë nie mdzeta sami" - zakuńcził. „Cztery Pory Życia - Pro Life" - na koncert pod taczim titla rôczëłë dwa diecezjalne karna: z Tczewa i Pelplina: „Na cały Głos", prowadzony przez ks. Zbigórza Gełdona, i „Nieboskłonni", prowadzony przez Karolëna Kórnas. A koncert po prôwdze béł ösoblëwi. Spiéwóné piesnie, dzelenié sa midzë nima przez nóleżników karna swiadec-twama swojego żëcô, dozwôlałë wmiknąc w swoje żëcé, zatrzëmac sa w mëslach nad prôwdzëwima wôrtoscama. FELICJO BÔSKA-BÖRZËSZKÖWSKÔ RUJAN2018/POMERANIA/39 KORBIONKA 0„NAJI SZKOLE Zeńdzenie z Artura Jabłońsczim öbczas warköwniów dlô piszącëch pö kaszëbsku Naje pierszé zeńdzenie z Artura Jabłońsczim bëło na uczbie kaszëbsczégö jazëka w Kaszëbsczim Öglo-wösztôłcącym Liceum w Brusach. Bëło to tak pö richtoscë potkanie z jegô dokazama w uczböwniku Jô w Kaszëbsczi, Kaszëbskô w świece. Czej zdarzëła sa leż-nosc pöjachac na warköwnie dlô piszącëch pô kaszëb-sku i potkać sa z lëterata, tej jesmë sa baro uceszëlë. Wasta Artur Jabłońsczi mieszko w môlu, gdze czëc je kaszëbsczégö dëcha, chöcbë dlôte, że z daleka widzec na jegö dodomie kaszëbską fana. Mieszko w Czôrnym Mienie na ulëcë Fracëszka Żôczka. Taką pôzwa ön sóm za-bédowôł w urządzę, bö béł na ti szasëji pierszim mieszkańca. Öd polowe XIX stolata praprastarköwie wastë Artura (ze stronë mëmczi) mieszkelë dërcha na ti zemi. Pöchödzëlë ôni ze Sławöszëna za rezerwata Biélawë i bëlë gburama. Jeden z Żôczków, Jan Frac szedł iiczëc sa na doktora i chöc béł wiele młodszi, robił z Floriana Cenową. Öni dwaji, a jesz jeden rëbôk z Jastarnie udbelë so dawać stipendia dlô zdolnëch biédnëch dzecy. Pötemu jeden z tëch Żôczków dostôł zemia w Czôrnym Młënie. Czej jesmë jachalë do wastë Artura, stanalë jesmë na sztót köl kaplëczczi sw. Józefa. Öna téż je spartaczono z rodzëną wastë Artura Jabłońsczćgo, bö jegö stark z bracynama ja pöstawilë pö wojnie jalcno vo-tum za uretanić jich z wöjnë. Zeńdzenie muszi miec swöja téma. Temu téż naja kôrbiónka tikała sa założony przez Artura Jabłońsczćgo dëbeltjazëköwi priwatny spödleczny szköłë ö pozwie „Naja Szkoła". Dzejô öna we Wejrowie öd séwnika 2017 roku na prawach publiczny szköłë, zjiscywającë wëmô-gania Minysterstwa Nôrodny Edukacji, i je wpisónô w rejestr niepublicznëch szköłów. Czej organizator „Naji Szköłë" zakłôdôł ja, tej czero-wôł sa za Baskama, chtërny są zdrëszony z Kaszëbską Jednotą, a Jabłońsczi je jednym z załóżców ti stowôrë. U Basków je tak, że mają oni immersyjné szköłë ju ód piacdzesąt lôt dowslôdë. Jak öni zaczinelë, tej mielë dosc biedno, a dzys je u nich wicy jak sto sztëk taczich szkołów. No szkôłowé doswiôdczenié „Naja Szkoła" we-zwëskuje bezpöstrzédno öd jedny baskijsczi szkôłë w Szpanii - Baztan Ikastola. W pierszim szkółowim roku 2017/2018 w „Naji Szkole" uczëło sa 33 sztëk dzecy. Dlôte, że je to szkoła dëbeltjazëköwô, tej niechtërne przedmiotë są prowadzone przez szkólnëch pö kaszëbsku. Taczima zajmama w naji rodny mowie są: muzyka, plastika, gimnastika (w-f) i historio w dzélu, co sa tikô naji historëji. W no-wim naborze na drëdżi rok dzejaniô szköłë je zôs köl trzëdzescë sztëk uczniów. Jedny ódeszlë, bö sa jima deja szköłë nie widza, abö wëcygnalë dali ód Wejrowa, ale 40 / POMERANIA / PAŹDZIERNIK 2018 EDUKACJO/ZACHË ZE STÔRI SZAFË w ten plac przëszlë nowi. Szkoła realizëje programową podstawa z Minysterstwa Nôrodny Edukacje dlô dëbelt-jazëkówëch szköłów pölskö-kaszëbsczich, rozszérzwio-ną dodôwkôwima zajacama z anielsczégô jazëka, teatral-nyma zajacama dlô młodszich (klasë 1-3) i radiowima dlô starszich (4-5), a téż prowadzy uczbë ôbczas rézów a wanogów pô Kaszëbach. Zdrzącë z butna, mögłobë sa wëdawac, że do dëbelt-jazëkówi szköłë zapisëją sa dzecë, chtërne ju znają kaszëbsczi z dodomu. Czë tak je pö prôwdze? Wedle Artura Jabłońsczegó: Starszi nie gôdają pö kaszëbsku abö óma czë ópa gôdô, a öni nié. Dzecë tej nie znają kaszëb-sczégd i prawie temu je to codniowô biôtka ö jazëk w szkole. Më wiedno muszimë sa szturac i przëbôcziwac: „në, gadôjpö kaszëbsku!" - ôsoblëwie najim szkolnym. Bô jiwerje z tim, żebë do dzecy pö kaszëbsku gadac. Pödług załóżcë „Naji Szköłë" symetricznosc midzë jazëkama pölsczim i kaszëbsczim w tim môlu to jesz je utopio. Wôżné, że je stworzony jaczis rum, gdze më gôdómë mi-dzë sobą - rum, w chtërnym je taczé pôczëcé, że môżemë gadac pô kaszëbsku. Jeżlë chôdzy ô finansowanie szkôłë, to dzél oświatowi subwencji jidze dlô szkólnëch za jich robota, jiny na rozwijanie didakticznëch pömöców, a téż na wanodżi i jinsze sprawë brëköwné w nóuczanim. Czesné w „Naji Szkole" to 400 złotëch öd jednégö dzecka za miesądz, a za drëdżé i pöstapné dzeckö pö 250 złotëch na miesądz. W swöjich założeniach szkoła je cyfrowó-medial-nô, co ôznôczô, że dlô uczniów są darmôk programë, chromebóczi, z chtërnëch körzistają na uczbach. Köżdé dzeckö öd czwiôrti klasë mô dlô se taczi kómputr, a w młodszich klasach szkolny tej-sej przenoszą go na uczba. Dzecë tej ju öd zôczątku swöji szköłowi drodżi zwëskiwają cyfrowe kompetencje. We wejrowsczi dëbeltjazëköwi szkole je tak, że szkolny nie zadôwają domôcégö zadania. Je to na modło fińsczich szkółów, żebë rodzëce mielë wolny czas z dzecka blós dlô se. Jak ju jesmë rzeklë, „Naja Szkoła" dzejô na prawach szkół publicznëch, co óznôczô, że programowe spödlé je w ni jistné jak we wszëtczich publicznëch szkołach. Wôrt dopówiedzec, że szkoła wprowadzëła sztôłtëjącé taksowanie, to je taką informacja dlô dzecka (i jego starszich), chtërna mô barżi mötiwöwac je do nóuczi i wskazëwac konkretno, nad czim muszi jesz robie. Na zôczątku naji kórbiónczi wasta Artur Jabłońsczi pöwiedzôł, że wiele jesmë bładów zrobilë, bö nigdë do-nądka ni mielë jesmë do uczinkii z tak czims. Po tim pier-szim roku jesz je przed nama wiele robôtë. Je wiedzec, że nie mili sa leno ten, chto nick nie robi. Wiedno je wórt próbować. „Naja Szkoła" ju je ną, chtër-na pierszó w historii kaszëbsczi edukacji prowadzy po kaszëbsku przedmiotë (nié le uczba kaszëbsczégö). Pö pierszim roku widzec téż, że pierszô dëbeltjazëkówô szkoła jidze w starna nowöczasnoscë i multimedialnëch technologii XXI wieku. Jak to wszëtkô sa dali mdze rozwijać, czas pókóże. MIKÖLÔJ RIDIGER, DAWID RODZEŃ (Z POMOCĄKATARZËNË GŁÓWCZEWSCZI) Tekst pöwstôł öbczas warköwniów dlô piszącëch pö kaszëbsku, jaczé sa ödbëłë we Wiôldżi Wsë na przełómanim czerwińca i lepiń-ca 2018 r. Bëłë öne iidëtkôwioné przez Minysterstwö Bënowëch Sprôw i Administracje. Latoś Muzeum Kaszëbskó-Pômörsczi Pismieniznë i Muzyczi we Wejrowie fejrëje 50 lat dzejaniô. Z ti leżnoscë wôrt je zaprezeńtowac ekspónatë numer 1 z rozmajitëch dzélów wejrowsczi institucje. Hewö wazónk, jaczi póchôdô z chmieleńsczi warköwnie Fracëszka Necla. Ną ceramika pôdarowa muzeum w 70. latach XX stolata Mariô Józefowicz z Wejrowa. Eksponat przechöwiwóny je w magazynie Dzéłu Kuńsztu i Pamiątków pó Pisórzach, w jaczim może nalezc m.jin. óbrazë, graficzi, wërzinczi czë wësziwczi, ösoblëwie te dokazë kuńsztu, co pöchôdają ze zbiorów rozmajitëch utwórców zrzeszonëch z Kaszëbama i Pomorza. RD f /r w) i ^oct ' if', RUJAN2018 /POMERANIA/41 Projecht Radë Kaszëbsczich Churów1 „Bôjka na głosë", w jaczim karna robią z kaszëbsczi bôjczi przedstôwk a spiéwią pasowną do ni nową pieśnią, swój zôczątk miôł w roku 2008, ogłoszonym przez Kaszëbskö-Pömörsczé Zrzeszenie - Roka Aleksandra Majköwsczégô. Tedë w Miejsczi a Powiatowi Biblotece miona A. Majköwsczégö we Wejrowie naro-dzëła sa udba nagraniô przez chur jedny z bôjk zapi-sónëch przez Majköwsczégö w „Grifie"2. BÓJKA NAGŁOSËI Tim karna, chtërno nagrało pierszą bójka, béł Chłopsczi Chur „Harmonia", jaczi 3 lepińca 2012 roku w óbrëmim biblotekówégó projechtu „Méstrowie Grifa" nagrôł Bójka ó zbójcę Czórlińsczim, do jaczi powstała piesniô „Śpiewka o zbójcę' Tomasza Fópczi: Mómë brodë, dzëczé öczë Krzëwé munie, óstri nóż... Zatacony żdómë w lese, Czej nadińdze - më gô „żups"! Ref. Taczi toje zbójców fach! Biótka tu, kradélstwó tam Sostrą - górz, a brata - strach Nasza rzecz to lóc i krasc! Dló nas ni ma „zmiłuj", „przebócz" Le na rakach zaschło krew... Upitoszimë, jak trzeba Chto zasłużi - dostnie w łeb! Ref. Taczi toje... Pó robóce przë białeczkach Kóżdi w trusa zmiénió sa... Drzemią flinta, nóż i seczra Chrapię zbójcowie przez nos: Ref. Taczi toje... Z tego zestówku zrobiony óstół późni teater, jaczi Harmóniscë czile razy pókôzywelë. Czórlińsczegó, herszta zbójców, żëda, prédera (pastora), króla, balwierza, piekarza, rzeznika a chłopa - zagrelë spiéwôcë chóru: Riszórd Nalepka, Tomôsz Pater, Andrzej Kass, Bogusłów Kaczmarek i Macéj Baran. Narracja prze-prowadzył Fópka, a nagrôł wszëtkó Krësztof Pówałka3. Nagranie bójczi nalazło sa na internetowi starnie bi-bloteczi. BOJKA NA GŁOSEM Móżnosc wëzwëskaniô uniowëch dëtków zöchlała gmina Lëniô do wëdaniô raza z gminama Lëzëno a Szëmôłd póspólnégó promöcjowégó albumu, w jaczim nalazłë sa dwie platczi. Na jedny swój kuńszt pökôzywałë leńsczi chur „Piaclëniô" a tamecznó órke-stra datô, a na drëdżi4 ten sóm chur wëcmanim z „Lutnią" z Lëzëna a „Kóleczkowianama" z Kóleczkowa -bédowôł pösobné kaszëbsczé bôjczi a spiéwë. Kaszëbsczé Regionalne Karno „Köleczköwianie" nagrało słëchöwiszcze Köwól przed pieczelnyma dwiérza-ma a zaśpiewało stworzoną przez przédnika karna Tadeusza Dargacza do tekstu Fópczi - „Śpiewka kowóla": Jemjô kówól, młotk móm w race Bëlno znóm sa na rzemiastwie I statk z żelazła niejeden Jem na świat szczestlëwie wëdół. Ref. Pinpin-bin, pinpin-bin Czëc je z kuźni całi dzćń Binbin-pin, binbin-pin Na noc zamknaja na krziż. Zëmny kówól kuje kózë Ajó robią brómë, wózë Kóń mie kóżdi wito rżenim A do te podkową zwóni: Ref. Pinpin-bin... Kówól toje chłop - nié stréfla Próżno je z nim drëdżim biótka Rozëm w szëku mó i dlóte Nawetk w piekle zrobi psotë: Ref Pinpin-bin... Na instrumeńtach grają: Tadeusz Dargacz (akor-dión, czerownik karna), Dómnika Peliksze (skrzëpice), Jerzi Palach (klarnéta), Jan Ganiec (diôbelsczé skrzëpi-ce), Marta Pótrëkus (trąbka). Śpiewają: Gertruda Frei-berg, Aleksandra Héwelt, Dómnika Wenzel, Patricjô 1 Dzejającó öd 2004 roku organizacjo, co rzeszi karna śpiewające pö kaszëbsku. Głównym céla RKCH je chwalba kaszëbiznë przez spiéw. Mają swój coroczny Zjôzd Kaszëbsczich Spiéwôków. Jich sedzba je we wejrowsczim muzeum. Przédnika RKCH je T. Fópka z Chwaszczëna. Wiacy chócle w: Jan Trepczyk a współczesny ruch śpiewaczy pod red. E. Prëczköwsczégô, Banino 2012. 2 „Gryf. Pismo dla spraw kaszubskich" - cządnik wëdôwóny przez A. Majköwsczégó ód 1908 roku przez pora lat, nóprzódka w Köscérznie, późni we Gduńsku. 3 W internece jidze nalezc nagranie żimczi aktorsczi robötë pö kaszëbsku: https://www.youtube.com/watch?v=jISmbCC9Wec a https://www.youtube. com/watch?v=kUWsgLH-j8o. 4 CD Poczuj kaszubskiego ducha - Bójka na głos'é, Linia 2014 42 / POMERANIA / PAŹDZIERNIK 2018 MUZYKA INIE LENO Héwelt, Béjata Héwelt, Wérónika Pötrëkus, Paulëna Makurôt, Arkadiusz Daniluk, Filëp Drawc - solo. A swój głos dôwają: Jerzi Palach (narrator), Tadeusz Dargacz (köwôl), Filëp Drawc (Swiati Pioter), Arkadiusz Daniluk (diôbéł), a pieczelné zwaczi przë-szëköwa Gertruda Freiberg. Chur „Piaclëniô" z Lëni zabédowôł teatralne przedstawienie Ô chitrim Maćku a „Spiéwka ö Maćku" (tekst i muzyka T. Fópka): Jeden Mack a kopa śmiechu Wiedno cos na opak zrobi To sa puscy goło w bisząg Buten szmërgnie buksë nowé... Kôt mii w pole cygnie brónë Zamiast krowë - doji bika Mëszóm sano daje w kurne Mało wcyg w wabórkii mléka... Czedë słuńce - szorëm noszô A ôb deszcz po pietach skocze W nocë śpiewie arie głośno A z gazétów robi worztë... Czej mii rzekniesz: tak ni muszi Leno gabiskó ótemknie Tedëpiizë napapużi Dzëwé minë cwiczi w oknie... Dirigöwôł a na organach grôł Jan Szulc. Spiéwelë, nôpierwi wëmienia sopranë: Teréza Walkusz, Anna Ramczik, Mariô Rożańsko, Genowefa Zonewskô, Joanna Puzdrowskô, Mariô Ökroj, Bernadeta Jelińskó, Brigita Maszota, Gabriela Gafke, pötemu altë: Mariô Ökroj, Mariô Pipka, Danuta Szëmiköwskô, Mariô Szulc, Gabriela Pipka, Agnészka Ruszköwskô, Hanna Skrzëpköwskô, Władisława Gafke, Wanda Baranowsko, a jesz tenorë: Édmund Szëmikôwsczi, Andrzéj Pipka, Mieczisłôw Gafke, Jarosłôw Skrzëpköwsczi, i téż basë: Stanisłôw Ruszköwsczi, Jan Mach, Józef Puzdrowsczi, Jack Skrzëpköwsczi. W słëchöwiszczu wëstąpilë: Édmund Szëmiköwsczi (narratór), Mariô Pipka (matka), Andrzéj Pipka (Mack), a za zwierzné zwaczi ödpówiôdôi Jan Mach. Chur „Lutnia" z Lëzëna nagrôł słëchöwiszcze Ô złotim ptôchii, w jaczim wëkönôł prze klawiszowim akómpaniamence swégö dirigeńta „Spiéwka ö trzech sënach" (tekst i muzyka T. Fópka): A ten pierszi syn, nôstarszi Co go lubił tatk nôbarżi Broda miôł, wësoczi w niebo Sa nikomu skrziwdzëc nie dół... Ref. Ale nie béł nen nôlepszi Bô sa z bratów swôjich wësmiôł! POCZUJ KASZUBSKIEGO DUCHA Kultura kaszubska w gminach Linia, Luzino i Szemud A nen drëdżi brat, wëstrzédny Co ôn nigdë nie béł biédny „Mëmczi uszka' nazywóny Ptôszim mléczka fudrowóny. Ref. Ale nie béł... A nen trzecy brat, nômiészi Co sa z kôżdi psotë cesził Co wiesołoscą a szpôrta Rozmiôłflot na swoje dostać. Ref. Ale nie béł... Ju sa skiińcza bratów réga Chtëż to sedzy przede szpégla? To Mariczka, bratów sostra Ju sa sprawa sama sprosca Ref Bo to ôna mô dobëté I staniaté z bracy przëtil Na piątce czëjemë i sopranë: Bogumiła Brzezyńskó, Mariô Gajowskô, Anna Klein, Kristina Klein, Dorota Kötłowskô, Teréza Lebieckô, Stanisława Naczk, i altë: Kristina Dzenisz, Danuta Klocke, Jadwiga Labudda, Zofio Mielke, Kristina Meyer, Małgorzata Póbłockô, Kristina Sykóra, Henrika Szpica, i jesz tenorów: Zygmunt Brzezyńsczi, Paweł Dampc, Stanisłôw Klein, Mieczësłôw Labudda, Riszôrd Tobias, Mikôłôj Wilczek, a téż basowé głosë: Sztefón Doering, Edmund Klas, Wöjcech Klein, Bernat Michałka a Jan Schulz. RUJAN 2018 / POMERANIA/43 MUZYKA I NIE LENO W teatrowim dzélu wëstąpiłë: Mariô Gajowskô (narrator), Anna Klein (ksyżenka), Jan Schulz (wilk), Riszôrd Tobias (król), Edmund Klas (nôstarszi syn), Sztefón Doering (młodszi syn), Paweł Dampc (nômłodszi syn) a Stanisłôw Klein (karczmôrz). BÓJKA NAGŁ0SË III Prawie wëszła5, dzaka żuköwsczému Östrzódköwi Kulturę i Sportu, nowo płatka rzeszącó w se teater a muzyka. To Bójka na głosë III. Kaszubska scena i estrada Gminy Żukowo 2017. Czëjemë na ni sztërë karna z gminë Żukowo: „Śpiewne kwiôtczi" z Banina, „Kaszëbczi" z Chwa-szczëna, „Strzelenka" z Tëchómia a nôstarszi w tim karnie6 chur „Harmonia" z Żukowa. „Spiéwné kwiôtczi" z Banina grają Jak to za dobré złim płacę w adaptacji Elżbiétë Prëczköwsczi a spiéwią „Krzëwé słowô" z muzyką Tadeusza Kôrthalsa a teksta Eugeniusza Prëczköwsczégö. Wëstapiwô młodzëzna: Natalio Dembköwskô7, Aleksandra Biłanicz, Jagoda Buszman, Melanio Ostrowsko, Viktoriô Wierczińskó, Małgorzata Lasköwskô, Anna Sadowskô, göscynno -Julión Prëczköwsczi. Czëtają bójka: Natalio Demb-kówskó, Aleksandra Biłanicz, Jagoda Buszman, Melanio Ostrowsko, Wérónika Prëczköwskô a Julión Prëczkówsczi. Öd muzyczny starnë „Kwiôtczi" dozérô Wérónika Prëczköwskô. „Kaszëbczi" z Chwaszczëna zrobiłë słëchówiszcze Gôdka ô torbie przëgótowóné przez Kazmierza Ja-strzabsczégö a z jego téż teksta zaspiéwałë do miizyczi Môrcëna Liéböna, w aranżu Szëmóna Chilińsczegó, „Spiéwka lesnégö": Cażkô dostać dzys dnia w świece Dzéwcza taczé, jak so rzecze, Cobë bëło do różańca i do tuńca. Co chôc môfëjn dłudżé nodżi, Do köscółka biegô codzćń, A nié leno w diskotekach sa wëtrzasac. Ref. Dobrô białka, to człowiecze, Skôrb prôwdzëwi w żëcym dlô Ce, Wiakszi ód kamieni drodżich, strzébra, złota. Żelë takô Cë sa trafi, Tej ja kôchôj, tak jak trzeba, Dobro białka, to darënk od Pana Boga. Drago nalezc nawet z świecę, Panna piakną a robócą, Taką, cobë sa przë chowie chcała krzątać. Włosë blond i môdré öczë, To kąsk mało do pómôcë, Marilyn Monroe baro chutkó werwie stądka. Ref. Dobro białka, to... Letko w szadzę potkać brutczi Z czitla ë rozëmd krótczim, Ale mądrą na Kaszëbach jesz nóchutczi. W checzach takô, to bez bicó, Pichë zetrze, ôdżin zniécy, A snóżota ji jak blôsk słunuszka świecy. Ref. Dobro białka, to... W kapelë grelë: Małgorzata Drawc (klarnéta), Magdalena Makurót (skrzëpice), Teréza Makurót (dióbel-sczé skrzëpice), Danuta Jastrzabskó (mrëczk), Leszk Makurót (kontrabas) i Szëmón Chilińsczi (akórdión). Spiéwałë: Eugeniô Aleksandrowicz (sopran), Jadwiga Bach (sopran), Małgorzata Cyrockó (sopran), Lidio Dawidowskó (sopran), Mario Herrmann (sopran), Teréza Kreft (sopran), Bronisława Witt (sopran), Mario Barzowskó (alt), Danuta Jastrzabskó (alt). Czëtóné mielë: Teréza Makurót (narrator), Jadwiga Bach (mat-ka-gdowa), Magdalena Makurót (córka) i Môrcën Ba-ranowsczi (leśny). Zwaczi różnisté: Jadwiga Bach, Mario Barzowskó, Małgorzata Cyrockó, Mario Herrmann, Danuta Jastrzabskó, Teréza Kreft, Magdalena Makurót, Teréza Makurót, Môrcën Baranowsczi, Szëmón Chilińsczi, Kazmiérz Jastrzabsczi. Czerownika artisticz-nym karna je Szëmón Chilińsczi. Chur „Strzelenka" z Tëchómia zabédowôł bójka Ô srodżim złodzeju a pieśnią ze słowama Tomasza Fópczi a muzyką Karola Kreftë „Śpiewka złodzeja": Ref. Ni ma lepszego kradélca! Co le chcą, ukradnąc mogą! Żódnó służba, chóc Policja Mie nie złapie! Jażjich szkoda... Z konta zemkna ze trzë zera Dzéwczin wiónk dze w sanie schówia Z krómu ôsmë kilo sëra Włosë dëcht na łëso zgöla... Ref. Ni ma... Skradna królowi korund Mszalne wino na rok całi... Szëkac badze piósku duna I egipsczé zdżiną pladżi... Ref. Ni mcL... Papamóbile mdze w dzupli Zwiną z miasta wszëtczé kable ' Leżnoscą do pierszégö ji pökôzku béł XVI Zjôzd Kaszëbsczich Spiéwôków w Chwaszczënie spartaczony z 15-lecym dzejaniô karna „Kaszëbczi" z Chwaszczëna, 22 séwnika 2018 r. Öbczas Zjazdu promöwónô bëła téż mini-mönografiô karna, pióra Danutë Jastrzabsczi, a nowi roll-upôwi wëstôwk ö Radze Kaszëbsczich Churów zrëchtowóny przez Izabela Bukowską z Muzeum Kaszëbskö-Pömôrsczi Pismieniznë a Muzyczi we Wejrowie. ' Żukowsko „Harmonia" w roku 2020 skuńczi równé 100 lat dzejanió. ' Nôzwëska autorów kaszëbsczich dokazów östałë pödóné pô kaszëbsku, wëkönôwców - pö polsku. 44 / POMERANIA PAŹDZIERNIK 2018 MUZYKA I NIE LENO Dél ze Szimbarku bdze krótczi Iprzepuszcza dieta radnëch... Ref. Ni ma... Nawetk, czej do piekła puda Mieszać pewno w kocie zupa Straszno zrobi sa rozruba Cze Lëcëpra rodzi „kupią"... Ref. Ni ma... Spiéwôcë „Strzelenczi" to: Barbara Klawiköwskô, Tadeusz Klawikówsczi, Irena Lidzbarsko, Zbigórz Li-dzbarsczi, Éwa Grot, Jarosłôw Grot, Mark Sakówsczi, Janina Fópka, Alfónks Fópka, Danuta Plichta, Sztefón Plichta, Halina Kujawsko, Elżbieta Manteuffel, Dorota Hóppa, Wójcech Schutta, Mariô Kwiatköwskô, Jadwiga Klawiköwskô, Zofiô Patelczik, Elżbieta Gruba i Karól Krefta. Na klarnéce grôł Mark Sakówsczi. Czëtelë: Wöjcech Schutta (narrator), Tadeusz Klawiköwsczi (złodzéj), Jarosłôw Grot (pón), Irena Lidzbarsko (so-stra I), Halina Kujawsko (sostra II) i Dorota Hóppa (kwik prosątka). Dirigeńta chóru a akómpaniatora je Karól Krefta. Chór „Harmonia" z Żukowa wëkönôł Bójka ô trzech môcôrzach i ptôchii Grifie w adaptacje swöjégö czerow-nika muzycznego a w reżiserii Witolda Trédra, jaczi téż stwórzil śpiewa „Kręcony jak w bójce". Spiéwelë: Kazmiérz Hirsz, Fracyszk Bëchówsczi, Szczepón Ce-schica-Wasersczi, Henrik Gleinert, Tadeusz Reclaf, Łukósz Szala, Andrzej Siebert, Elżbieta Stubińskó, Urszula Kranczkówskó, Alwina Langa, Mario Jeżewsko, Anna Gros, Bernadeta Groth, Alicjo Treder, Jadwiga Marszal, Brigita Bëchówskô, Kristina Wréza, Barbara Fórmela, Teréza Lis. Czëtelë: Henrik Gleinert (narrator), Witold Treder (narrator), Szczepón Ceschica--Wasersczi (Muca), Lukósz Szala (Wërwidąb), Andrzej Siebert (Wëwrócgóra), Fracyszk Bëchówsczi (Diôbél), Kazmiérz Hirsz (Stôri Dżôd), Alicjo Tréder (Dzéwcza) a Tadeusz Reclaf (Grif). Na klawiszach akómpaniowól czerownik karna. Co cekawé, bëło to pierszé nagranie „płatkowe" tego wnetka stolatnégó churu. Öd jazëkówi starnë „Bójczi na głosë" pilowelë: T. Fópka (nagrania) a Roman Drzéżdżón (pisënk - III). Platë nagriwół Tadeusz Kórthals ze Swórzewa (II i III). W przërëchtowanim je pósobnó płatka - Bójka na głosë IV, dze wëstąpią same karna, co sa kuńczą na -anie: Rumianie, Kósókówianie, Mórzanie a Nadola-nie, chtërny ju swoje zdążëlë nagrać. Chcemë sa roze-stac zaspiéwóną przez nich „Spiéwką princese'8: Ref. Tuńcuj ze mną, prińcu, tuńcuj! Niewigódno w dzéwczim wińcu... Tuńcuj, niech sa świat zakracy! Të, jô, tu, terô - nick wiacy! 8 Sł. i muz. T. Fópka. Bojka na Spiéwné kwiôtczi z Banina Kaszubki z Chwaszczyna Strzelenka z Tuchomia Harmonia z Żukowa Za radą mądri starëszczi Sprzede wôłtôrza ucekłó Do zómku trafia kureszce Ba w klédë sztërë oblekło... W psy sobie budzę póscela A w kuchni ômiwóm statczi W nórcëku zmówią módlëtwa Za dëszdpiakny mi matczi... Ref. Tuńcuj... Prińc bal na zómku wëprôwiô Cygną tam zewsząd dzéwczata Z nich drëgą weznie połowa Sóm pówié: grëbą czë zmiartą... Sëknia módrëchną jak niebô Jak miesąc strzébrzną założa Złoti kléd... a złoti pierscónk Do zupë miłégó włożą... Ref. Tuńcuj... Wëgraje pałac z psa budą Za miesądz badze wieselé A młodi przez zécé pudą Kóżëch pod łóżko póscelą... Ref. Tuńcuj... TOMÔSZFÓPKA głosë III RUJAN 2018 / POMERANIA / 45 MË PRZEŻËLË SWÖJA TRAGEDIA Kazmiérz Klawińsczi urodzył sa 3 strëmiannika 1938 roku w Miszewie, w gminie Żuköwô. W ti wsë, na rodzynnym gburstwie, göspödarzi do dzys dnia raza z dzecama i wnëkama. Jego potomkowie mogą dobrze pö kaszëbsku, chodzą na uczbë rodny môwë w Miszewie a w Baninie. Nôstarszô wnuczka Marta Ökrój przez czile lat śpiewała w kamach Spiéwné kwiôtczi i Młodzëzna. To ösoblëwie dlô nich - swöjich wnëków - chce uchöwac pamiac ö czażczich wôjnowëch dzejach swôjégô żëcégô, żebë wiedzelë, że - jak w żëcym - pö görszich chwilach przińdze czedës lepszi czas, i żebë téż wiedno östalë wiérny rodzynnym i kaszëbsczim wôrtoscóm. Początku wöjnë wë ni möżece pa-miatac, ale co wë ö nim wiéce z öpö-wiôdaniów? }ô le miôł tej półtora roczku. Wiém öd starszich, że wszëtcë gburzë pöucékelë do Czeczewa abö Kczewa. Jak Miemc wkrocził, tej zabiti ôstôł tu w Miszewie jeden żôłniérz. To béł Gollnau z Przedkówa. Pö pôra dniach wszëtcë wrócëlë do swój ich dodo-mów i dali göspödarzëlë. iostrKMSik>*ML IŁ.- B* // thXŁ°..K L &£!&)& Miwm o Mumio pralnie fwkojl - i' ..... %*uft«nłe ^yrruteU < fnatlnaiłw gtimy otreéil ■ ń«wit~ prx«pl»«i ;o»iatow> UBUMS I -B' Ti Miemcë tu bëlë wlazłi w waje chëczë? Jo, oni tu bëlë i öni wszëtkô wiedzelë ô nas, chöc më tu ju mieszkómë wnet na pustkach za wsą. Jak nama starszi gôdelë, öni tu wnëkelë, przerzucëlë wszëtczé dokumeńte, dze co le bëło. Mój öjc miôł jaczis pölsczi krziż -odznaczenie. Jakbë öni to nalezlë, tej öni bë z nim zarô karowelë do Stutt-hofu. Po prôwdze öni gô mielë wzaté do lagru w Nowim Pórce na dwie niedzele. Le na szczescé ön sa jakós z tegô wëkrącył. Jô sa późni dowie-dzôł, że ón nen krziż miôł wsadzony w nósód u wóza. Miemcë ten wóz nama zarô na początku wójnë wzalë i nen krziż jachôł z nima mët. Öni waji dërch gnabilë? Te pierszé lata nié. Më robilë swöje. Béł bezpiek. Le dopierze tej, czej Forster ógłosył ta niemiecką lësta. To bëło na zymku 1942 roku. Tedë köżdi muszôł sa öpówiedzec. To bëło baro lëchö tej, bö lëdze mielë strach, że jak podpiszą, tej knôpi badą muszelë jic do niemiecczégó wojska. A jakbë nie pödpisôł, co za to gro-zëło? Kó wzalëbë gwës do lagru. Jedni tra-filë do Stutthofu. To bëło nôgórszé. A jinszich wëwôżalë na robötë. Nas wzalë całą rodzëną pód kuńc marca 1943 roku. Öni przëszlë o 1 w nocë i zaczalë walëc na dwiérze i rëczëlë pó niemiecku „ödmëkac!". Kôzelë w 20 minut sa öbléc i wëk z chëczi. Më wzalë, co nôbarżi bëło pötrzébné, i szlë. Më to wiedzelë, że tak möże sa stac. Ko jedny bëlë ju chutczi wënëkó- ny ze wsë. A më sa jaczis czas ukri-welë. Na noc më chódzëlë spac do Holcrów, ale na ostatku mëma gôda: „Niech sa robi, co chce". I më ôstôwelë doma. Në i tej to długo nie bawiło i ôni bëlë u nas. Jô miôł tej 5 lat, jedna sostra 3, drëgô 11, a brat miôł 7 lat. W Miszewie bëlë ju jinszi treuhende-rzë (niemiecczi ósadnicë). Jeden z nich to béł Wicka ód Skrzeszewa. On wiózł na Hasowa gospodarka. Në i ten przëjachôł tą furmanką i zawiózł nas do Kartuz. Stąd më jachelë baną do Nakła nad Notecą, a tej piechti 10 kilometrów do Pótulëc. Z Miszewa bëło wiacy familiów wë-wiozłé? Jo, dwie rodzynë Ökrojów, Bachowie, Hasowie, Bisewscë i jesz jinszi. Ale to wnet z kóżdim bëło jinaczi. Kó wejle Hasów wëwiozlë do Jabłonowa. Oni bëlë starszi, tej późni i tak jich zacy-gnalë przeważnie do wojska. Öni jich w kiińcu przëmuszëlë do pódpisanió lëstë. Ökrojowie téż bëlë wiakszi, a taczich brëkówelë do robötë, tej z nima karowelë dalek w Miemcë. Ti téż nick dobrégó nie użëlë. Le jedno bëło dlô nich lepszé to, że óni möglë dobrze pó niemiecku. Tej óni sa wiedno lepi dogôdelë. A tëch, co nie rozmielë, to Miemcë na tëch robotach colemało katowelë. Në jo, ale chto zarô pödpisôł lësta, ten nie béł wëwiozłi? To bëło rozmajice. Kó wezmë Pótrëkusowie z Miszewa bëlë Einge-deutsch. A Miemcë i tak jich wëwio-zlë, bo óni brëkówelë jich budink kole szosë. Hitlerze zrobilë, co chcelë. Ti, Kazimierz Klawińsczi 46 / POMERANIA / PAŹDZIERNIK 2018 WÖJNOWI KASZËBI co nas wënëkiwelë, to bëlë znóny tuwô lëdze. Öni tu téż mieszkelë przed wöjną. A tej öni jesz zerznalë krziż, co stojôł köle Pötrëkusów chëczi. Ten nigdë nie östôł ódbudo-wóny. Dzysdnia wëzdrzi tam jinaczi, je szeroko szosa Żukowo - Gdiniô, ale nen krziż bë tam mógł stanąć na nowo. A co oni z wama w tëch Pötulëcach dali robilë? | Më, dzecë, do robötë bëlë za môłi, tej | Miemcë ni mielë z nas wiele póżëtku. ^ Jô pamiatóm, że më mieszkelë w ba- | raku nr 17. Tam bëłë piatrowé prëczë. 5 Dwie familie bëłë w jedny taczi jizbie. g Më dzćń w dzeń chödzëlë dërch przez bróma i zbiérelë chróst na öpôł i kamienie do budowë lagru. Pamiatóm téż, jak më całima gödzënama stojelë na apelach. Późni tata nasz zachörzôł. Öni gó w kuńcu wëpuscëlë i on szedł pód dodóm, bó oni chórëch nie brëkówelë. Më bëlë tam kól półtora roku. Nôdłëżi bëła mëma, jaż do 21 sticznia, czej lager béł wëzwólony. Bëło tam dosc do jedzeniô? Z tim bëło nôgörzi. Më bëlë dërch głodny. Më dërch zbiérelë pökrzëwë do jedzeniô. Mëma robiła z nich har-bata. To bëło zdrów, bö më dërch muszelë ópasowac na chórobë. Wiele dzecy umiérało. Më téż przeżëlë swój a tragedia, bo umarł mój starszi brat Władis. To bëło w lipcu 1944 roku. Ön tej miôł ju 8 lat. Ön żorgôł jedzenie, biegôł tam i nazód. Ön béł nôbarżi mëmie pómócny. Le jedną razą ón zachórzół na tifus i nie bëło radë. Tam, w Pótulëcach, ón spoczął na wiedno. Më tam wiele razy jez-dzymë. Wiedno pód kuńc kwietnia fejrowóné są roczëznë wëzwóleniô lagru. Tej më skłódómë kwiatë na jego grobie i sa mödlimë za wszët-czich, co tam spócziwają. A wë znelë jesz jinszich z waszich strón, co tam umerlë? Jo, Kąkólów knôp umarł. Ön béł z Kczewa. Całą jich rodzëna mielë wzaté. Öni nópierwi bëlë w Jabłonowie i tam ten knópik umarł. Pótemu POTU LI C i (lllUZU jich przewiozlë do Pótulëc. Kreftów dzéwcza z Czeczewa umarło téż. Öno bëło wnet tak stôri jak nen nasz Władk. To bëła prawie téż Władisła-wa. Tej jeden knópik ód Kwidzyń-sczich z Wôrzna téż nie przeżił. A jaczi béł kuńc negô lagru dlô waji? Më dzecë óstałë zwolnione jesz przed kuńca wöjnë, a mëma nasza ósta. Dodóm më ni móglë przińc, bó tam béł ten treuhender. Tej nas przëgarnała jedna familia z Wórzna. Më tam bëlë pół roku. Jak sa wojna skuńczeła, tej më szlë dodóm. Pierszô bëła przeszło mëma. Öna przez dwa miesądze szła piechti z Pôtulëc. Doma béł nasz pies, chtëren ja zaró póznół pó dwuch latach. Tej terô, jak Ruscë wlezie do Misze-wa, tej wa ju bela doma? Jo, i mało felowało, oni bë nas mielë wëwiozłé na Sybir. Na szczescé tata jakös sa jima wëgôdôł i oni delë póku. Tak to bëło, że Miemc nas w wojnie gnabił, a przeszedł Rusk i nie bëło nick lepi. Kó z Tokôr Bisewsczégó Leonarda wzalë. Ön póchódzył z Mi-szewa. Në i ón tam zdżinął. Nôgôrszé bëło to, jak chtos wskózół a rzekł na kógós, że ón miół z Miemcama cos w wojnie. Tej ti Ruscë bëlë dzëczi. Öni brelë mocą. A to czasa ni miało nick z prówdą do uczinku, le móże chtos chcół ód se ôdnëkac niebezpieczeństwo, bó móże sóm miół co za skórą. Jak tu wëzdrzało pö wojnie? Tu mało co ostało. W góspódarczim budinkii mieszkałë cëzé białczi: jedna Pólóczka, dwie Rusënczi i Miemcka. Chëczë bëłë ju lózé. Na pódwórzim leżałë dwie zabité krowë. Wiele rzeczi bëło rozszabrowóné. Stodołę i chléwë bëłë bez dwiérzi, ale na szczescé sto-jałë. I tak më zaczalë góspódarzëc. Wnetka twórzëła sa nowo władza. Në i oni möjégö tata Léóna Klawińsczegó pöwółelë na wójta gminë Banino. To bëło jesz w marcu 45 roku. Tata nigdë nick nie pódpisywół, temu ón wiera jima z piersza pasowół. Ale ón wnetka sa westrzégł, że ta władza téż nie je wiele wôrt. Öni móże chcelë, żebë ón do nich przestąpił, ale ón nie chcół. Në i jesz w grudniu 1945 roku oni gó ódwółelë i na wójta wskôzelë Klemensa Klecha z Klókówa. Ön zresztą téż długo nie béł. Tu w gminie Banino ti kómunyscë ni móglë za baro dostać nikogo, cobë jima dobrze pasowół. Tej tu sa czasto zmieniwelë wójtowie, a na ostatku óni ta gmina zlëkwido-welë. To béł błąd, bó dzys Banino je baro wiôldżé, a Miszewó téż sa chutkó rozrôstô. Pewno za jaczis czas ta gmina trzeba badze nazód w Baninie zrobić. Z KAZMIÉRZA KLAWIŃSCZIM Z MISZEWA GÔDÔŁ EUGENIUSZ PRËCZKÖWSCZI RUJAN 2018 / POMERANIA / 47 POKUTA Straszne pôwiôstczi z wieczora, westrzód drëchów, to jedna z nëch rzeczi, chtërne lubimë w naszich stronach. Znómë doch wszeljaczé historëje, czasa öne sa pöwtôrzają. Jedną taką je gôdka-östrzéga, żebë öb noc nie ödzëwac sa do person, chtërnëch nie znajemë. Starszi gôdają - jak sa chöc przëwitôsz, tej czasa możesz uczëc öd kögös taczégö, że je dëszą, ë że öd terô muszisz za nia w pökuce mödlëc sa przë jaczims krziżu. Jinaczi taczi dëch mdze ce co noc strôszil. Je sa czegö bôjec. W jedny wsë na nordze bél czas, że taczi strach pôd na lëdzy. Tam bëla takô pokuta ë to ösoblëwô. Je w ti pöwiôstce kąsk prôwdë, përzinka je zmëszlonô. Môglo to bëc tak. Bëlo ju dosc późno. W świni kuchni murowóny z czerwiony starzin-sczi ceglë sztël sedzôl Józef. Chlopk w strzédnéch latach, okrągli na gabie, ze śmiejącymë óczamë ë w za wiôldżich gumofilcach. Lëdze we wsë gôdalë na niego Józefk, bo bél dosc môli - to roz, a dwa, że jegö ójc téż miôl na miono Józef. Sedzôl so ë pôdspiéwiwôl ö jabłuszku, co je ful spików, wżerając, jak z rórczi kapie mu w sklo rôz za raza destilat. W budinuszku bëlo ceplo ód môli gazówczi ë woniało redotno prawie jabkama. Stôrô recepta - pömëszlôl Józefk - z ójco- 48 / POMERANIA / PAŹDZIERNIK 2018 wëch drufków, ë usmiôl sa sóm do se, në a do swójich sklów. Dochóda dwanôstô, czas bél kunczëc. Chłop przëkracyl gaz ë wëszed buten. Miôl do chëczë pôra szrétów na drëgą strona krziżówczi, dokoła chtërny stojala wikszosc gbur-stwów we wsë. Nëkôl doch ód szwagra ze strachu przed białką. Krziżówka jak krziżówka: szasé przecyna stôrą droga wëklôdôną flastra. Stroną stojôl téż stóri drze-wiany krziż. Pod nim Józefk uzdrzól cos ósoblëwégó. Stojól w môlu, trzëmiąc sa szwagrowi furtczi. Przëwiązôl go do ni strach. Nigdë ni miól zwidów, nawetka czej nacknąn sa destilacjowëch oparów, tedë ni miól dlócze nie dac wiarë swójim óczóm. Pod krziża klęczało troje lëdzy. Dwanôstô w nocë! Marija Józef, chtos na pokuta kol nas chódzy - pömëslôl Józefk. Przëzdrzôl sa równak lepi. Nawetka czul përzna, jak to troje sa modli. To bëlo dwuch chłopów ë białka. Öblokli jak sto lat nazód. Tero chłop ju często zmetlól - ma-ricznóm - wëszeptôl - to nié lëdze tam klëczą, blós dësze jaczés stôré. Te niech kógós dostóną, ten mdze biedny. Copnąn sa do szwagrowi NORDOWÉ PÖWIÔSTCZI świni kuchnie ë tam zamk sa ju do rena. Na drëdżi dzeń przë môlim krómie, co téż stojôl köle krziżów-czi, bëla takô wëmiana wiadlów jist-no jak w jaczims wôjskôwim ceń-trum abö w telewizjowi sedzbie. Ökôza sa, że ökróm Józefa nen nocny ösoblëwi öbrôzk widzôl jesz chtos, a reszta flot sa ö tim zwiedza. Ti nie chcelë wierzëc, chöc wiôldżé ôczë ë bladosc swiôdków wskô-zëwalë, że cos muszalo bëc. Jedny mielë strach, drëdżi sa wëszczérzalë, ale zgódno ugôdalë sa, żebë ti nocë dawac ubacht, czë cos sa mdze dze-jalo. Cali dzeń wszëtcë żdalë blós, czë cos to dô öb noc. Z wieczora dzecë pöszlë spac, a starszi rozsadlë sa przë oknach w familiach, abö na-wetk pötkalë sa z sąsôdamë, co mieszkalë blëżi krziża. Żdalë, żdalë ë sa dożdalë. Sztócëk przed dwanôstą öd stronë majątku pöja-wilë sa trzë persónë. Öbloklé tak, jak jima ôpôwiôdôl Józefk, w stôrodôw-né ruchna. Szlë dosc pömalinku, trzëmiąc sa pöd raka jedno drëdżé-gö. Wëstrzódka białka, pö stronach chłopi. Jeden mniészi, drëdżi wikszi. Doszlë do krziża, gdze klëczelë jaczis wierteł czasë, a tej pömalinku pödreptalë nazôd. - Bôże kôchóny, to je nôprôw-dzëwszô prôwda - gôda Zocha, co raza ze sostrą, jakno dwie stôri brutczi, trzimalë jakö takö gbur-stwö pö starszich. - Dôlëbóg, tak cos? Tu na we-strzód wsë? - nie chcą wierzëc krómöwô Béata, co nie bëla môlowô. - Jo, më to wszëtczi widzalë -pôcwierdzëla jinô białka stojącô w krómöwi rédze - to troje dëszów przeszło tu od majątku. Terô tam je wiôldżé gburstwó z knagamë mia-snymë, ale to doch stôré pónie-miecczé murë są. - To są, mie sa zdôwô, dëchë tëch tu dôwnëch grafów. Öni tu kol nas prawie nie umarłe, ale móże tu muszą jakąś swoja pokuta odprawie - glosno mëszla Zocha. - Blós czemu tëli lat po wojnie? - pita krómöwô. - Tegô më nie wiémë - rzekła, do-chôdając do kasë, ta trzecô - ale mo-żece sa sami doznać, dzys wieczór pewno mdze to samo. To bë muszôl do Starzëna do ksadza dac znac, żebë tu wëswiecyl wszëtczé kątë. Tak pöwiôdalë sa lëdze w ti wsë przez cali dzeń ë ju nicht sa nie smiôl. Köżdi dostôl strach. Tim-czasa w nocë bëlo zôs to samo. Tak minalë pöstapné dwa dnie. Ksądz jesz sa ô niczim nie dowie-dzôl, bö téż nicht nie chcôl bëc z taczim ósoblëwim wiadla pierszi. Ju z wieczora, czej sa cemnawó robiło, kóżdi zamikôl sa doma. Starszi gôdalë, żebë öpasowac, że jak chto spótkô tëch troje, to móże skunczëc tak, że za nich mdze muszôl ta pokuta wzyc na swój krziż. Lëdze wszeljak rozmëszlalë ó tim. Chtos gôdôl, że dzëwno mu je, że scërze są sztël, bó je doch wie-dzec, że jak dësza po jaczims zmar-lim jidze przez wies, to scërze wëją. Tak sa wiedno gôda. Z mni zna-czącëch zdarzeniów we wsë miôl swój plac jiwer Józefka, co domó-gôl sa, że z jego szurka dżiną mu skla z jabcoka. Tego téż nigdë nie bëlo. Roz z wieczora raza ze szwagra w jego świni kuchni sedzól prawie môli Józef. Nen chcôl nadrobić stratę. - Në, Józefku, të ni miól strachu tu przińc w ten czas? - gôdôl szwa-dżer. Ön miól na miono Tédor. - Wiész - ódrzek Józefk w zamëszlenim - jakbë to ce wëtlo-maczëc, górz dobél nad stracha. Tego jesz nie bëlo, żebë taczé zlo-dzejstwó. Tak sedzelë so we dwuch, wzéralë, jak kapie, cknalë, jak wó-niô, ë kąsk popijalë. Përzinka sa zabôczëlë, ë jak Józef ju wëchódzyl na flaster, tej nie wiedzól nawetka, że je ju kole dwanósti. Pódreptól sztëczk ë co uzdrzól przed sobą? Prawie te trzë strôszczi jidącé w jego strona. Jesz sztócëk ë sa wëminą. Tamti mielë glowë spuszczone w dół, tak że nie bëlo widzëc blësów. Wszëtkö mdze bël-no - mëslôl so chlopk, chtërnému wlosë stôwalë pod mucą ë zemny pot cek pod koszlą - sygnie, że jó puda ë nie mda nick gódól do nich. Nen sztócëk bél straszny. Józefk bójól sa, że szpérë mu sa splączą, ë że sa zwrócy przë tamtëch. Öni szlë czësto pómalinku. Czej sa mijalë, do knérë chłopa dolecą pócha. Na, czego po czile szrétach domôgôl sa, nie bëla lëchô. Procëm, bëla czësto bëlnô. To bëlo czëc za jabkama, za ójcowimë drufkamë. Zlodzeje! Terô jegö zlapôl richtich górz! Pöd-sköczil do pierszégó plotë, öderwôl sztacheta ë zawrócyl sa. Tak to dało kunc z dëszama chódzącyma pód krziż na pokuta. Blós jaczis czas późni jakós rozeszła sa gódka, że ta cało pokuta to bél wic. Lëdze gódają do dzysô, że to trzech pitów nałazlo na przatrze stôré ruchna, udbalë so zrobić szpórt ë napadzëc jinym strachu. MATEUSZ BULLMANN RUJAN2018/POMERANIA/49 Trudne do przecenienia zasługi dla trwania ludu mazurskiego przy języku swych przodków mieli XIX--wieczni wydawcy i drukarze. Tadeusz Oracki w Rozmówiłbym kamień... słusznie jednak zauważy, że rozbudzili oni wprawdzie u Mazurów zainteresowania czytelnicze i spopularyzowali polskie słowo drukowane, „przez co nieświadomie przyczyniali się do powstrzymania postępów niemczyzny", ale ich działalność wydawnicza i autorska służyła przede wszystkim „upowszechnieniu filopruskiego patriotyzmu", czyniąc krzywdę ruchowi polskiemu na Mazurach i samym Mazurom. Ocena działań takich ludzi, jak Antoni Gąsiorowski, Marcin Gerss czy Karol Edward Salewski, nie może być więc jednoznaczna, przez lata starano się jej raczej unikać, eksponując ich osiągnięcia wydawnicze, stosunek zaś do spraw polskich traktując nieco wstydliwie. Powodów do chwały rzeczywiście raczej nie było. Antoni Alojzy Gąsiorowski (1821-1866), mazurski drukarz i wydawca w Szczytnie i Piszu, urodzony w Brodnicy w rodzinie polskiej i katolickiej, związany w okresie Wiosny Ludów z ruchem demokratycznym, zdaniem Janusza Jasińskiego zasłużył nawet na miano potrójnego renegata, bo w krótkim czasie dopuścił się zdrady narodowej i politycznej (1850), a cztery lata później także wyznaniowej (został protestantem, zostawiając dla swojej przyszłej żony poprzednią - katoliczkę). Gąsiorowski uczył się drukarstwa w Poznaniu u Walentego Stefańskiego. W 1845 r. został czeladnikiem w dru- 50 POMERANIA ZIERNIK2018 karni niemieckiego ewangelika Ernsta Lambecka w Toruniu. Wydaje się, że przybył on do tego miasta z polecenia Stefańskiego przygotowującego powstanie w zaborze pruskim. Jak odnotował Jasiński, Gąsiorowski, będąc osobą egzaltowaną, „mówił dużo, może za dużo", stąd nie powierzono mu żadnej „konkretnej konspiracyjnej czynności", a jedynie prowadzenie czytelni, co nie uchroniło go przed aresztowaniem w styczniu 1846 r. Uniewinniony powrócił do Brodnicy, gdzie dzięki pomocy Lambecka uruchomił własną druka-renkę. Tu też podjął próbę wydania polskiego czasopisma politycznego „Bigos. Wszechnica Polska". Przedsięwzięcie zakończyło się fiaskiem, ukazał się jedynie pierwszy numer pisma. Jak zauważył Władysław Chojnacki, wydawanie różnych czasopism, tak polskich, jak i niemieckich, stanie się ulubionym zajęciem tego drukarza, mimo że były one „przeważnie efemerydami i narażały go na duże straty finansowe". Niejasne są przyczyny, dla których Gąsiorowski wyprowadził się w 1848 r. z Brodnicy do mazurskiego Szczytna. W porozumieniu z landratem (starostą) zacznie tu wydawać urzędowy tygodnik powiatowy „Ortelsburger Kreis-blatt", przy drukarni zaś otworzy księgarnię, w której będzie „można dostać polskich kalendarzy, książek z pieśniami, fibel (elementarzy), Nowych testamentów, obrazów, powieści różnych, tablice dla dzieci do szkoły, proszki do wypędzania myszy i szczurów", oraz wypożyczalnię książek. Zostanie jednym ze znaczniejszych obywateli miasta, będzie współzałożycielem demokratycznego Klubu Konstytucyjnego, członkiem bractwa kurkowego i straży miejskiej. Po pierwszych nieudanych próbach druku w Szczytnie czasopism („Ortelsburger Anzeiger fur Stadt und Land" oraz „Przyjaciel Mazurów") wypuści tu na rynek dwujęzyczny tygodnik „Kurek Mazurski - Der masuri-sche Hahn". Jego debiut poprzedzi anons, który roześle do polskich gazet ukazujących się w zaborze pruskim z prośbą o prenumeratę i przysyłanie tekstów, oraz pismo o wsparcie finansowe skierowane do Rady Prowincjonalnej Prus Zachodnich Ligi Polskiej. Gąsiorowski jawić się będzie w nich jako polski patriota, którego świętą powinnością jest „bronienie i wskrzeszanie narodowości polskiej" w Prusach Wschodnich, gdzie jej „zupełna zagłada grozi", zapowiada kontynuację dzieła Gizewiusza i oświadcza, że jego przeznaczeniem jest „żyć dla Polski i dla niej pracować". Rada obiecała pomoc, „jeżeli dążność jego pisma przypadnie do przekonania Polaków", na początek wsparła inicjatywę prenumeratą 20 egzemplarzy, udzieliła też wydawcy pożyczki w wysokości 500 talarów. Pierwszy numer „Kurka Mazurskiego" ukazał się w kwietniu 1849 r., w nakładzie 200 egzemplarzy, jesienią drukowano ich już jednak tylko 120. Gąsiorowski, rozczarowany słabszym od oczekiwanego wsparciem ze strony polskiej, do tego mocno atakowany przez środowiska niemieckie zarzucające mu usiłowanie sprowadzenia Mazurów na „złą drogę" także poprzez „zręczne używanie szerzącej się między ludźmi nieufności do urzędników Niemców", dość szybko porzuci postawę obrońcy praw ludu mazurskiego do ZROZUMIEĆ MAZURY swobody politycznej i własnego języka. W lutym 1850 r., już po przeprowadzce do nieodległego Jańsborka (Pisza), wznowi wydawanie „Kurka", ale będzie to już inne pismo. Jego pierwszy numer nie zawierał tekstów w języku polskim (w kolejnych powrócą), a otwierał go wiersz, w którym autor zapewniał, że wprawdzie kocha Polskę i Polaków i szanuje ich ból, ale nie zgodzi się na przyłączenie ziemi niemieckiej (tu: Prus i Wielkopolski) do Polski. Jak słusznie podsumuje tę zmianę Tadeusz Cieślak w pracy Prasa polska na Warmii i Mazurach 1718-1939, Gąsiorow-ski „jeszcze wciąż używał polskiej pisowni nazwiska, ale już służył innym panom", stając się konserwatystą i wiernym Prusakiem. Trzeba w tym miejscu zauważyć, że w dziejach polskiego ruchu wydawniczego na Mazurach porzucanie propolskich postaw na rzecz pruskiego lojalizmu nie było czymś wyjątkowym. Gąsiorowski był jednym z pierwszych, którzy przeszli taką metamorfozę, niestety, nie ostatnim. Historycy są zgodni co do tego, że przyczyny tak radykalnej zmiany poglądów należy doszukiwać się w marnej sytuacji ekonomicznej Gą-siorowskiego, z trudem utrzymującego rodzinę. Pewien piski urzędnik już w 1850 r. sugerował, że polityczna metamorfoza wydawcy mogła nastąpić w związku z żądaniem Ligi Polskiej zwrotu 500 talarów pożyczki. Nie wiemy, czy to prawda, nie ulega jednak wątpliwości, że gwałtowna zmiana programowa nie spełniła nadziei Gą-siorowskiego na wymarzone zyski. Nowy „Kurek" ukazywał się jedynie przez niecałe dwa miesiące. Porażką zakończyły się także próby wydania innych pism, m.in. „Ewangelickiego Tygodnika Gminnego" (1853), „Polsko-Ewangelickiego Posła Kościelnego" (1855), „Gospodarza Mazurskiego" (1857) i „Zaradnego Gospodarza Wiejskiego" (1859). Dłużej utrzymał się na rynku jedynie „Prawdziwy Ewangelik Polski", którego okazowy numer, z myślą o Polakach-ewangeli-kach nie tylko z zaboru pruskiego, ale i austriackiego, przy wsparciu konsy-storzy w Królewcu, Poznaniu i Wrocławiu, ukazał się wiosną 1859 r. w impo- nującym nakładzie 3 tys. egzemplarzy, z których trzecia część trafiła na ziemie dawnej Rzeczypospolitej. Pastor Fryderyk Beniamin Molier z Ostródy, redaktor pisma, zapowiadał druk tygodniowych nowin, z których „ewangelicki chrześcijanin polski i obywatel kochanej ojczyzny naszej będzie się mógł radować". Jeszcze w tym samym numerze sam Gąsiorowski wyjaśniał, o którą ojczyznę tu chodzi: „Nas [!] Mazurów łączy od wieków szczera miłość ściśle z tronem i z naszymi bogobojnymi monarchami. (...) Z Polakami tylko mowa nas łączy, która się może stać środkiem do zaniesienia pomiędzy narody słowiańskie czystego słowa Bożego". „Prawdziwy Ewangelik Polski" ukazywał się do czerwca 1860 r., w sumie wyszło 49 numerów, przyczyną jego zamknięcia były zwiększające się koszty druku przy malejącej liczbie prenumeratorów. W pożegnalnym tekście Gąsiorowski zestawił przyczyny małej popularności pisma, widząc je w trudności dostosowania poziomu zamieszczanych tekstów do oczekiwań i możliwości czytelników: „jednym np. zdawała się pisownia za wysoką i nie dość dla Mazurów zrozumiałą, innym znów (osobliwie na Górnym Śląsku) był język polski za prosty i nie dość płynny, papier i druk nie dość kształtny, niektóre artykuły za ostre, innym znów za cierpkie, itp." O ile zakładane, czy często jedynie inicjowane, przez Gąsiorowskiego periodyki nie odegrały znaczącej roli, o tyle jego osiągnięcia w wydawaniu książek trudno lekceważyć. W piskiej oficynie ukazało się ich ok. 40, do tego trzeba dodać osiem roczników kalendarza (Prawdziwy Prusak ewangelicki religijno-patriotyczny kalendarz narodowy). Dominowały oczywiście publikacje o tematyce religijnej przeznaczone dla Mazurów, drukowane po polsku, szwabachą. Do najcenniejszych zaliczyć należy Psałterz Dawidów Jana Kochanowskiego (1859), ważne miejsce zajmowały postylle, kancjonały i nabożne czytanki, ale Gąsiorowski uznawany jest także za pierwszego wydawcę zabobonnego dziełka z pogranicza literatury kramarcznej i wróżbiarstwa -Klucza do bardzo ważnych Tajemnic Jakuba Turowskiego. Ta niezwykle SBogii poiwięcont) 11 c i n o t 51 o t tj bla tubji SBoga Ojca, Sljitrt i ®ud)fl djtudgitjd) ftartjdj i iu (ecicdj pobefjtydj ob ^nftora $ f i q j f a mobltteró ita fnjbt) bjień tu tygobniu, tafjc pcjt) roiecjetjt) śpańffińj, bla djonjrf), fotiaiąctjd) i miele innydj mobfitetu n>taj 3 budjoimteim piofiifami na ofobliioc cjcift) i prjtjpabfi fojbego djrjetóanina, to cjéni on refjtę ftuoicgo Jgtoota uforórtmuaf i bo tiie&ieffiei; cljtuuh) prjtjgotoiuać fię moje. j o&t'o.łcm 'iJiitofo. - _„ - ę A S&r) 2)rufiem i uaffabem St. ®qfioron>ś)fiego tu 3 POKONFERESCYJNŁ m KARTUZË. FILM Ô ŻNIWIENIM W Kartësczim Centrum Kulturę óstół zaprezentowóny film ó dôwnëch zwëkach i óbrzadach sparłaczonëch ze żniwieniem na Kaszëbach. Archiwalny krótkómetrażowi film póchó-dzył ze zbiérów Andrzeja Dudzyń-sczégö [pól. Dudzińskiego], chtëren zebrôł dzélëczi stôrëch filmówëch ódjimniaców i usadzył z nich czór- no-biôłi dokóz. Zwakówé spôdlé tego niemégó filmu stwörzëło instrumentalne karno Maji i Ignaca Wiszniewsczich [pól. Wiśniewskich], jaczé grało na żëwô óbczas pókózku. Céla usódzku je pôkôzanié młodim pokoleniom, jak wëzdrzała robota na Kaszëbach cziledzesąt lat temu. Przed pókózka filmu direktorka Kaszëbsczégö Muzeum w Kartuzach Barbara Kąkól ópówiedzała pózesz- łim ó tradicjach zrzeszonëch ze żni-wama, maszinach, jaczé bëłë użiwóné kól nas sto lat temu, i żëcym w tëch-tam czasach. W zćńdzenim, jaczé ódbëło sa 7 séwnika, wzało udzél cziledzesąt lë-dzy, przédno młodzëzna z kartësczich szköłów (z Katolëcczi Spôdleczny Szkôłë, I Öglowósztôłcącégó Liceum, Zespołu Szköłów nr 2 i Spödleczny Szkółë nr 2). RED. m GDINIÔ. KASZËBIZNA NA WAŁACH Gdińscze Akwarium ód séwnika rôczi szkółë i przedszkola do udzélu w pro-jekce: „Kaszuby na fali". Jego céla je pókôzanié snôżotë mörsczi nôtërë pó kaszëbsku. „Rëbaczenié bëło - ókróm gburzeniô - nôwôżniészim zajacym kaszëbsczégó lëdztwa. Dlôte tak wôżné je, żebë edukować młodszé pokolenia a téż uswiądnic jima zagróżbë dlô bółtowi faunë i florë, badącé skutka dzejaniô człowieka" - czëtómë na internetowi starnie Gdińsczćgó Akwarium. Zajmë są sczerowóné do dzecy, co sa uczą kaszëbsczégó jazëka. Prowadzą je szkolny kaszëbsczégó jazëka i specjalësta, jaczi pilëje meritoriczny pôprawnotë biologicznego dzélu. Partnera projektu je Kaszëbskó-Pómórsczé Zrzeszenie, a udëtkówiło go Minysterstwó Bënowëch Sprów i Administracje. Wicy na ta téma na starnie: https://akwarium.gdynia.pl/kaszuby-na-fali-2018. RED. RUJAN 2018 / POMERANIA / 61 KLËKA GNIEWINO, CAŁI ŚWIAT. PÓN TADEUSZ DO SŁËCHANIÔ I ÔBZÉRANIÔ Twoja Telewizja Religijna öd zóczątku swôjégö dzejaniô mô stara ö to, żebë promować kaszëbizna. Öbzérnicë mögą zdrzec na taczé kaszëbsköjazëköwé audi-cje, jak: „Kaszëbskô Ewanielëjô" i „Gód-czi ö wierze" abó pölsköjazëköwé „Spod kaszubskiej strzechy", to je pômörsczé le-gendë. Wôrt dac téż boczenie na czekawi bédënk TTR dlô lubötników dobri lëte-raturë - audicja „Kaszëbskô Knéga". W ji öbrëmienim ôd 26 gromicznika 2017 r. przédniczka karna sztudérów Pomorania Éwelina Stefańskó czëtała teleöbzérnikóm tłómaczenié na naji jazëk Pana Tadeusza Adama Mickewicza. Ksążka skaszëbił Stanisłôw Janka. Latos, 9 séwnika, östałë przeczëtóné slédné wersë ti pôlsczi nórodny epopeje. Köżdi zainteresowóny möże pösłë-chac (i öbezdrzec) całosc pódzeloną na 81 dzélëków na internetowi starnie: http: IIwww. tele wizj attr. pl / audycj e/8-ka-szebsko-knega. Bóg zapłać za dragą i cer- m RÉDA. POWSTAŁA PÔS0BNÔ DËBELTJAZËKÔWÔ SZKOŁA W Rédze öd séwnika dzejô priwatnô kaszëbskô-pölskô, a tak pö prôwdze czi-lejazëköwô szkoła. Na zôczątk przëjimóné są tu dzecë do kl. I—III. jak czëtómë na internetowi starnie, w DEJA CSB, bô tak östôł pözwóny ten môl, dzecë uczą sa pól-sczégó, kaszëbsczégö i jesz dwuch jazëków - anielsczégó (5 gódzyn ób tidzćń) i nie- PRYWATNA SZKOŁA PODSTAWOWA I PRZEDSZKOLE DEJA CSB Pan Tadeusz 81 Kjwebskö Knega. ode S BGDINIO. KAMERDINER Z NÔDGRODAMA t plëwą robota ks. Marianowi Miotkówi, utwórcë TTR, i przédno Ewelinie Stefań-sczi. Zachacywómë téż do te, żebë óbzerac kaszëbsczé audicje w Twojej Telewizji Religijnej. Öd 16 séwnika w „Kaszëbsczi Knédze" móżemë pôsłëchac czëtaniô (téż przez Stefańską) ksążczi Bolesława Jażdżewsczégó pt. Wspomnienia kaszubskiego gbura. RED. miecczégô (2 gódzënë ób tidzćń). We-strzód dodôwkówëch zajmów są m.jin. uczbë płëwaniô i ridowanió. Ökróm szkółë powstało téż przedszkole, do jaczégó może zapisowac dzecë ód 3 do 6 lat. Wëkładowima jazëkama w DEJA CSB są: kaszëbsczi, pólsczi i anielsczi. Chatny mógą póczëtac wicy na ta téma na starnie: www.dejacsb.com. RED. 1 przedszkole (3-latki, 4-latki, S-latki, 6-latki) szkoła podstawowa (klasa I, II. III) DEJA CSB Öbczas uroczëstégó pódrechó-wanió 43. Festiwalu Pólsczich Fabularnëch Filmów jesmë póznelë dobiwców latosy edi-cje tego wóżnégó kulturowego wëdarzeniô. 22 séwnika w Muzycznym Teatrze w Gdinie czi-le wëprzédnieniów dostół film w reżiserie Filëpa Bajona Ka-merdiner. Ta farwnó ópówied-nió o zapëzglonëch kawlach Kaszëbów, Niemców i Pólóchów ósta nódgrodzonó „Strzébrzny-ma Lwama", jaczé bëłë przëz-nóné reżisérze i producentom: Öldze Bieniek i Mirosławowi Piepce. Ökróm tegó indiwidual-né wëpartnienia dostelë: Antón Kómasa-Łazarkewicz za muzyka, Mira Wojtczak i Éwa Dro-biec za charakterizacja a jesz Adóm Woronowicz za przędną chłopską rola. Ökróm Kamerdinera nówóż-niészé festiwalowe nôdgrodë óbsadzëcele (Waldémór Krzë-stek, Elżbieta Cherezyńskó, Jadwiga Jankôwskô-Ceslôk, Dorota Kobiela, Mórcën Kószółka, Rafół Listopad, Joana Napieralskó, Elwira Pluta, Joana Szemańskó) przëznelë jesz trzem filmom: Zimna wojna („Złoté Lwë"), Kler (specjalno nódgroda za pódjim-niacé wóżny spólëznowi témë) i 7 uczuć (specjalno nódgroda za wëtwórzenié autorsczi wizje świata). RED. 62 POMERANIA PAŹDZIERNIK 2018 KLĘKA m KÔSCÉRZNA. POMNIK MAJKÔWSCZÉGÔ I KSĄŻCZI DLÔ DZECY Ju ósmi rôz na köscersczim rën-ku ödbiwôł sa Bôjkówi Fami-liowi Festin w öbrëmienim akcje Kaszubskie Bajania. Latoś wëdarzenié ostało spartaczone z uroczëzną ödkrëcô pomnika Aleksandra Majköwsczégö, urodzonego w Köscérznie bëlnégö kaszëbsczégô gazétnika, pisarza i spölëznowégö dzejarza. Köl nowégö pomnika göscy przëwitelë i przemówilë: bur-méster Köscérznë Michôł Majew-sczi, przédnik Kaszëbskö-Pömör-sczégö Zrzeszeniô Édmund Wittbrodt, prof. Tadeusz Linkner i utwórca pomnika Tomôsz Radzewicz. Pötemu - ju na rënku -oficjalno östôł ötemkłi Festin. Öb-czas rozegracje bëłë promöwóné trzë publikacje Wëdôwiznë KPZ: zbiér bojków W krôjnie kaszëb-sczich brawadów, Mariolka i ji przigôdë Romana Drzéżdżona, Żużónka jak mrzonka. Kołysanka z marzeń / Krôjczi pôjczi. Wiersze dla dzieci Stanisława Janczi i au-diobook z przigödama Macka Janusza Mamelsczégö. Ta östatnô ksążka (pt. Mack) bëła darënka dlô wszëtczich dzecy, jaczé przëszłë na köscersczi rënk. Obczas festinu na binie wëstapöwałë dzecné i młodzëz-nowé regionalne karna: Mała Kościerzyna i Łubiańscze Gzubë, a Janusz Mamelsczi, Róman Drzéż-dżón i Joana Szroeder recytowelë kaszëbsczé bôjczi. Bëła téż leżnosc do tańcowanió zumbë, a na kuńc zaśpiewała dlô uczastników Marcelina Szroeder. W celce KPZ béł plasticzny konkurs „Kaszubskie bajki oraz baśnie" - dzecë malowałë swöje przed-stôwienia ö miticznëch póstacjach i stworzeniach z kaszëbsczi dzecny lëteraturë. Nôlepszim môłim arti-stóm nôdgrodë na binie wracziwôł direktór Bióra Öglowégó Zarządu KPZ Łukôsz Richert. Nie felowało téż stojiszczów lëdowëch utwórców i czekawëch ksążków do kupieniô. Organizatorama wëdarzeniô bëlë Kaszëbskö-Pömörsczé Zrzeszenie i Burméster Miasta Köscérzna. Projekt östôł udëtköwiony przez Minystra Bënowëch Sprôw i Administracje. na spödlim wiadła ze starnë www.kaszubi.pl m TCZEW. PAMIĘĆ 0 ROMANIE LANDOWSKIM 22 sierpnia minęła jedenasta rocznica śmierci Romana Landowskiego, pisarza, poety i regionalisty związanego z Kociewiem. Członkowie Zrzeszenia Kaszubsko-Pomor-skiego Oddział Kociewski w Tczewie wspólnie z Miejską Biblioteką Publiczną w Tczewie imienia Aleksandra Skul-teta uczcili pamięć miłośnika i piewcy ziemi kociewskiej. Podczas wspólnego spotkania przy ławeczce poety przypomniano dorobek urodzonego w Świeciu, mieszkającego w Tczewie i Czarnej Wodzie, regionalisty. Wspólne odśpiewanie kociewskiego hymnu przypomniało nasze wspólne korzenie - mówi dr Michał Kargul. W roku jubileuszu 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości warto pamiętać o naszych małych i lokalnych krainach, jedną z nich jest Kociewie, które tak pięknie opisywał w swoich dziełach i utworach Roman Landowski - dodał. Kociewski twórca pozostawił po sobie 14 książek, m.in. Bedeker Kociewski. Był też twórcą „Kociewskiego Magazynu Regionalnego", który ukazuje się do dnia dzisiejszego. Za swoją działalność pisarz otrzymał Honorowe Obywatelstwo Miasta Tczewa. Janusz Landowski, syn poety, podziękował zebranym za udział w uroczystości i przypomnienie działalności ojca. Następnie uczestnicy spotkania udali Fot.T. Jagielski się do Miejskiej Biblioteki Publicznej, gdzie dyskutowali 0 formach i sposobach promocji Kociewia na miarę XXI wieku. Takie działania powiększają naszą wiedzę o regionie i zwiększają lokalny patriotyzm - podsumował Henryk Laga, jeden z uczestników spotkania. Wydarzenie zorganizowane zostało przez Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie Oddział Kociewski w Tczewie 1 Miejską Biblioteką Publiczną w Tczewie. tomasz jagielski Ôdj. P. Wiczińsczi onoRi POMERANIA 63 KLËKA WB LABORG. WESTOWK Ô WANODZE LËDÓW Do 14 rujana w Muzeum w Labórgu möże ôbezdrzec czekawi wëstôwk pt. „Barbarzyńskie tsunami. Okres Wędrówek Ludów w dorzeczu Odry i Wisły". Témą są wëdarzenia w Europie midzë kuńca IV a póczątka VI wieku. Béł to czas wiôldżich migracjowëch rësznotów barbarzińsczich plemio-nów, jaczé stałë sa przëczëną upôdku Zôpadnégö Rzimsczégö Cesarstwa. Wiele szlachów pö bëtnoscë tëch lë-dów na zemiach dzysdniowi Pólsczi udało sa nalezc archeologom. Jich zbiérë z czilenôsce pölsczich muzeów, a jesz zbögaconé ö ekspönatë znad Czôrnégô Morza i z Francje, są latoś prezentowóné w rozmajitëch molach. 11.08.2018-14.10.2018 BARBARZYŃSKIE TSUNAMI Okres Wędrówek Ludów w dorzeczu Odry i Wisły FINISAŻ 28.09.2018 godz. 18.00 cŁ> MUZEUM w LĘBORKU GALERIA "Strome Schody" ul.Młynarska 14/15 84 - 300 LĘ80RK telJiax 59 86 22 414 www.muicum.leb0rlc.pl £ Wëstôwk óstôł przërëchtowóny przez Nôrodné Muzeum w Szczecë-nie i Warszawsczi Uniwersytet w we-spółrobóce z jednôsce muzeama. Na Kaszëbach włączëło sa w ten póspólny projekt Muzeum w Labórgu. Ökróm tradicjowëch eksponatów wôżnym dzéla wëstôwku są nowóczasné technologie, jaczé pózwóliwają na rëszny ôrt rozszerzwiac wiédza ö cządze Wa-nodżi Lëdów, zabëtkach i skutkach badérowaniów nôtërë, jaczé pömôgają ôdtwörzëc historia zasedlaniô najich zemiów. Rôczimë do óbzéraniô. Drobnotë na starnie labórsczégó muzeum: www. muzeum.lebork.pl. RED. ■IKÔSCÉRZNA. JESMË PÔZNELË FINALISTÓW IDOLA W zalë m. Szopińsczegó w kóscersczim kinie Remus 22 séwnika ódbéł sa półfinał konkursu Kaszëbsczi Idol, jaczé-gö organizatora je tradicyjno Radio Kaszëbë. Pö majewëch castingach we Wejrowie, Kóscérznie, Gdinie, Bëto-wie i Labórgu, z cziledzesąt uczastni-ków óstało wëbrónëch 14 półfinalistów, chtërny pód dozéra specjalëstów óbczas czile warkówniów rëchtowelë sa do wëstapu w Kóscérznie. Na ötemkłi köncert do tegó miasta przëjachało wiele lubótników kaszëb-sczi muzyczi z całëch Kaszëb i z kó-cewsczégô Tczewa, skądka póchódzëła jedna z uczastniczków. Kóżdi kandi-dat na Idola muszôł zaśpiewać rëchli przëszëkówóny dokóz pó kaszëbsku. Jurorama bëlë: Wérónika Kórthals--Tartas (przédniczka karna óbsadzëce-lów), Aleksandra Janus, Rafôł Romp-ca i Dark Majkówsczi. Wedle nich na wëstap w finale zasłużëlë: Justina Gapińskó z Gdinie, Juliô Ziółkówskó z Tczewa, Klara Filar z Mostów, Zuza-na Gulczeńskó z Parszczëców, Patricjó Wierzba z Wiôldżégó Klincza, Patricjó Tetericz z Sëtna, Julio Bronk z Parchowa, Nicole Módzelewskó z Ból- 64 POMERANIA Ôdj. dm szewa, Zofiô Muchówskó z Lëpusza i Magdalena Mikulskó z Pierwószëna. Wszëtcë óni wëstąpią 20 gódnika we wióldżim finale we Wejrowsczim Centrum Kulturę. Jem ród, że konkurs Kaszëbsczi Idol je z kóżdim roka möcniészi. Mómë wcyg nowëch młodëch lëdzy, co chcą śpiewać pô kaszëbsku. Móm nôdzeja, że ta deja konkursu mdze warała jesz wiele lat, bo dzaka temu mómë wicy wokalistów, a téż zwikszô sa naji repertuar, pôwstôwają nowé spiéwë. Młodi chcą śpiewać pö kaszëbsku, bô w konkursu są öczarzony kaszëbizną, war-kôwniama kaszëbsczégô jazëka, tim wszëtczim, co sa dzeje wkół konkursu, i chcą późni brac udzél w kaszëbsczim muzycznym żëcym - gôdô przéd-niczka juri, jakô pómógała młodim spiéwôkóm rëchtowac sa do półfina- łowego koncertu. Wërazno zrëszonô prezentowała lësta dobiwców i pód-czorchiwała, że wszëtczich bë chcała widzec i czëc w finale: Je mie baro żól, że regulamin zmusził naju do wësz-trichniacô z lëstëfinalistów niejednëch uczastników. Tak pó prôwdze wszëtcë zasłużëlë na to, żebë przeńc dali. To baro bolesne, bo wiém, jak baro jima zanólégô i jak sa staralë. Nôdgrodą dlô dobiwcë konkursu badze nagranie promócj owégó sztëcz-ka, jaczi óstónie przesłony do radio-wëch stacjów i institucjów, co zaj imają sa promocją regionalny kulturę. Finałowe dokazë badą téż nagróné i pre-zentowóné na antenie Radia Kaszëbë. Konkurs Kaszëbsczi Idol je udëtkówiony przez Minysterstwó Bë-nowëch Sprów i Administracje. red. Sainbwządauf& Mka m WNET 1800 NOWECH MOLOW W PRZEDSZKOLACH Zarząd Pömörsczégö Województwa wëbrôł do unijnego udëtkówieniô 35 projektów, jaczé dôwają móżlëwóta przëszëkówaniô pósobnëch 1741 môlów przedszkółowé-gö wëchówaniô. To ju póstapny kónkurs (pó tim z 2016 r.) w óbrëmienim Regionalnego Öperacjowégó Programu dlô Pómórsczégö Województwa 2014-2020, jaczi wspiérô tworzenie przedszköłowëch môlów w tim województwie. W pierszim konkursu pod kuńc 2016 roku östałë wëb-róné do dofinancowaniô projektë ó pöspól-ny wôrtnoce wicy jak 103 min zł. Pieniądze östałë namienioné m.jin. na dopasowanie budinków do pötrzebów brëkówników, kupienie wëkustrzeniô i didakticznëch pómôców a téż codniowé fónksnérowanié môlów. Dzecë körzistają z dodôwköwëch zajmów, jaczé rozwijają taczé umiejatno-scë, jak: kreatiwnosc, nowaczenié i robota w kamach. A szkolny mogą pódnaszac swoje spösobnoscë przez kursë, szkolenia i pódiplomówé sztudia. Raza, w ôbrëmienim óbëdwuch konkursów, pöwstónie wicy jak 6 tës. môlów przedszköłowégó wëchöwaniô (6097), a wnet 18 tës. dzecy (17881) badze mógło brac udzél w dodôwköwëch zajimniacach zwikszającëch jich edukacjowé szanse. M2MLN EURO NA POMÓC PO ŁOŃSCZIM SZKWÔLE W lepińcowo-zćlnikówim numrze „Pomeranie" jesmë piselë ö tim, że Polsko może dostać przez 12 min euro jakno pomóc pö szkwôle, jaczi łoni béł na Pómörzim, Kujawach i w Wiôldżi Polsce. Na zôczątku séw-nika Europejsczi Parlament zgódzył sa na danié dëtków z Funduszu So-lidarnoscë Europejsczi Unie (FSEU). 652 parlamentarzistów przëjimnało raport pôlsczégö deputowónégó Janusza Lewandowsczégö w ti sprawie. To bëlné wiadło! Bez nieusta-plëwôscë pômôrsczich europarla-mentarzistów i nieustaplëwöscë sa-môrządôrzów z Pômôrzô bë sa nie udało przekonać minystra Mariusza Błaszczaka i jegô wôjewôdë, na zôczątku niechatnëch ti sprawie, do złożeniô wniosku do Funduszu Soli-darnotë Europejsczi Unie - kómen-térowôł za cepłégó prawa marszółk Mieczësłôw Struk. Wôrt przëbôczëc, że to dzaka interwencje samorządów, m.jin. samorządu pömórsczégô województwa, jaczé öd początku pód-czorchiwałë stolemné stratë, udało sa przeprzéc centralne wëszëznë do wnioskówaniô ó strzódczi z FSEU. Minysterstwó Bënowëch Sprôw i Administracje przë pisanim pôdôwku ó pomoc nie dało bôczeniô na rechunczi strat przërëchtowóné przez samörządë. A óbrechówania zrobione przez wójewódzczé urzadë bëłë - wedle samorządów - môckö zaniżone. Na przëmiar Samorząd Pömôrsczégó Województwa ótakso-wôł stratë na 2,66 mld zł, a podług rządowëch rechunków bëło to 209,3 min zł. To wôżné, bö wiżawa ótak-sowónëch szkódów mô znaczënk dlô wësoköscë przëznóny pómöcë - w przëtrôfku regionalnëch cérz-niawów môże öna dochadac nôwëżi do 2,5% bezpöstrzédnëch stratów zapisónëch we wniosku. www.europarl.europa.eu m CHMIELNO: „WYJDŹ Z DOMU - ZAINWESTUJ W SIEBIE" W Gminowim Östrzódku Kulturę, Sportu i Rekreacje w Chmielnie 11 séwnika ödbëłë sa konsultacje rocznego programu wespółrobötë gminë z butenrządowi-ma örganizacjama. Przë leżnoscë tegô wëdarzeniô wicemarszôłk pömôrsczégó województwa Riszôrd Swilsczi i Fulmöcnik Marszôłka ds. Butenrządowëch Örganizacjów Andrzéj Köwalczis wraczëlë wójtowi gminë Chmielno Jerzému Grzegôrzewsczému dogôdënk w ôbrëmienim programu spölëznowö-warkôwé-gö pôbudzeniô „Wyjdź z domu - zainwestuj w siebie". facebook/RyszardSwilski Projekt, jaczégô céla je należenie robôtë dlô beneficjentów przez poprawa przistapu do usłëżnotów warköwi i spólëznowi reintegracje bédowónëch przez Centrum Spôlëznowi Integracje w Gôrczu, je zjiscywóny w öbrëmienim Regionalnego Öperacjo-wégô Programu dlô Pömörsczégó Województwa na lata 2014-2020. Sczerowóny je do 32 mieszkańców gminë Chmielno, chtërny kórzistają ze wspiarcô tuwötészégô óstrzódka spólëznowi pómócë, przédno do lëdzy, co ni mają robótë, a są w wieku warkówi aktiwnotë, do tëch, jaczim grozy biéda abô spôlëznowé ödsëniacé, w tim do niefulsprawnëch. POMERANIA 65 SAMÖRZĄDOWÔ KLËKA m ÔSTAŁA ÔTEMKŁÔ BIBLIOTEKA W KARTUZACH W ödbudowónym banowiszczu w Kartuzach 5 séw-nika oficjalno ostała ötemkłô nowô sedzba Miastowi i Powiatowi Publiczny Biblioteczi. Je rëmnô, nowöczasno wëkustrzonô i dopasowónô do pötrzébnotów téż lëdzy starszich i niefulsprôwnëch. Öbiekt mô 525 kwadrat-métrów, na jaczich są: wëpöżëczniô dlô dozdrzeniałëch sparłaczonô z czëtnicą i wëpöżëczniô multimediów, wëpöżëczniô dlô dzecy zrzeszono z wëpöżëcznią czëta-ków (urządzeniów przédno dlô niewidomëch i lëchö wi-dzącëch, chtërne czëtają na głos ksążczi, jaczi sa wgriwô na kôrta pamiacë czëtaka; w Kartuzach je wnetką 900 taczich ksążków), dzél zbieraniô i öbrôbianiô nowëch nabëtków, nórcëk prasë, kómputrowé stanowiszcza i téż bióra, socjalne jizbë i magazynë. Autora aranżacje je diplomöwóny architekt dr hab. Jan Sykôra, autór téż jinëch ju znónëch w świece projektów, m.jin. Mediateczi w Sopöce i Stacji Kultura w Rëmi. Całość je zrobiono na nowöczasny ôrt, a w drobnotach naw-lékô do kaszëbsczi kulturę. Budowa biblioteczi ostała dofinancowónô przez Europejską Unia sëmą 1,6 min zł. Köszt budowę to 2,9 min zł. Materiały prasowe/UM w Kartuzach PÔSOBNY KROK DO MODERNIZACJE PÔMÔRSCZICH BANOWËCH LENIÓW Samorząd pömörsczégö województwa rëchtëje sa do modernizacje banowëch lëniów. Za 13 min zł östónie przëszëkôwónô dokumentacjo tikającô sa szesc projektów. Przechódzymë do pôsobnégô dzélu naji robôtë zrzeszony z rewitalizacjama banowëch lëniów na Pomorzu - gôdô Riszôrd Swilsczi, wicemarszôłk pömórsczégó województwa. Dzaka tim dëtkóm przërëchtëjemë studium wëkônyw-notë banowëch lëniów. Co wôżné, nie są to blós lënie ó strategicznym znaczënku. Mómë w planach zmodernizować turé, jaczé ulepszę rówizna żëcô mieszkańców miészich môlëznów - dodôwô wicemarszôłk. W planach je tej rewitalizacjo i elektrifikacjô banowi lenie ód Labórga do Nowi Labórsczi Wsë. Baro długo żdóną inwesticją je téż przebudowa banowëch lëniów w kóscer-sczim i bëtowsczim krézu. Dzaka udbie môlowëch luböt-ników banë badze móżlëwé odbudowanie dojazdowi banë na Zëlawach. Wëszëznë województwa mają nôdzeja na wcygnienié w ten projekt samórządôrzów z nowódwór-sczégó powiatu, bó takô lëniô bë bëła nié le czekawą turi-sticzną atrakcją, ale téż zwikszenim kömunikacjowëch móżlëwötów dlô mieszkańców tegó dzélu pömörsczégó województwa. Obrobienie dokumentacje badze zrëchtowóné dlô projektów: • „Rewitalizacjo banowi lënie nr 229 na turze Kartuzë -Serakójce wespół z möżlëwą elektrifikacją", • „Poprawienie przepustnotë na lënie nr 213 Réda - Hél", • „Rewitalizacjo i elektrifikacjô banowi lënie nr 229 w dzélu Labórg - Nowô Labórskó Wies", • „Rewitalizacjo banowi lënie nr 211 w dzélu Lëpusz -Kôscérzna i banowi lënie nr 212 w dzélu Lëpusz - Bëtowó", • „Włączenie nordowëch dzélów Miasta Gdinie i Gminë Kôsôkówó w system aglomeracjowi banë na obeńdze pómórsczi metropólie", • „Rewitalizacjo infrastrukturę regionalnego transportowego systemu Zëlawsczi Dojazdowi Banë w dzélach Prawi Sztrąd Wisłë - Stegna - Sztutowo, Stegna - Nowi Gduńsczi Dwór i Nowi Gduńsczi Dwór Smatórz - Nowi Gduńsczi Dwór". przër. sławomir lewandowsczi, tłóm. dm 66 POMERANIA Fot. Sławomir Lewandowski MOWA W MOWIE SËCHIM PAKA USZŁÉ Różné mómë zortë naszi möwë. W catoscë zanô-leżno öd môlu, dze żëjemë. Równak są taczé, co jinaczą sa podług wieku człowieka, jegö zor-tu, robötë czë jinëch dzejaniów. Prawie ö tim mdze dzysészi felietómk. Jinaczi mówimë do dzecy. Te wszëtczé czasniczi na -czkôj a -bkój zakuńczone... Môsz do rzeknieniô: „Dzeckó, nie chödzë pö pietach, bö so skórznie wë-czapiesz!". Mówisz: „Dzeculkó, nie chódzkój po piętkach, bo bądzkôsz miałkało skórzenczi wëczap-kóné!". Znowu do starszi ösobë jesz jinaczi: „Wezce so sadnijce a rzeczce, cëż na pustkach je czëc". Co, czejbë më to do rówiennika rzeklë, sa przekłódó na: „Sadój a naklapie". Jinaczi gôdómë do cëzëch. Co-lemało bezosobowo: „Je to wiedzec, czedë nen elektrisz przińdze? Trzë gödzënëju damimë..." Pól-sczé słowö „pani" a „pan" zamieniwómë na „wast-nó" i „wasta", co chöcô kąsk sztëczno brzëmi, ale öddôwô państwowe, równouprôwiającé znaczenie słów. Leno dali to je pöwôżné a póstarziwó tego „wastą" côrniatégö: „Wasta Rómku, jakuż sa skuńcza na Wastë ösmënôstkówô rozegracjó?". „A srakuż, wastno Jezabelo! Sëchó w gabie a draszba w głowie..." I tëli je pówódżi w jednym słowie... W Americe, Anielsczi do pannę sa mówi (abó mówiło) „miss", a do żeniałi „misis". Ko na to „misis" so muszi zasłużëc. Kol nas, w pólsczim państwie, czej-bë chto rzekł dzéwczëcu „panno Anno", jesz bë letko w pësk dostôł, bo czej óne ju mają ósobisti dowód, to zaró sa robią „panioma". Często nie je pasowné gôdanié po polsku „panno" białce, co chöcô jesz chłopa ni mô zapisóné, ale ten ósobisti kwit dosta ju dosc dôwno temu i je ju po terminie na żeńba... To pólsczé „pani" i „pan" wlazło nama téż w kaszëbizna i je baro wigódné. Tec nié wszëtcé chcą sa chwôlëc, czë są zlazłi, rozlazłi czë prawie wlazłi... Nie mówimë, że chłop je „stórim kawalera", bo jemu bë bëło przi-kro. On i tak mô nieletkö, bo muszi żëc ze swiądą, że sąsóda trzecé dzeckó robi na jego emeritura... Modne je pözéwanié taczich niezrzeszonëch - singlama. A prima je dzysô bëc singelką, co to ja jaczis „duch swiati" uczënił matką. I tak czile razy. Państwo dówó jima z naszich podatków sëté wspómóżczi. Chócó tako białka pracharzi - téż je „panią", a chłopulk, co bierze dëtczi za bëcô bezrobotnym - „pana". A tak po prówdze zgodno z tradicją kaszëbską „pani" a „pón" abó mają wicy kasë jak jiny, abó to je pón Jezës, a pani - Matka Bosko. Temu Kaszëbi z GÖPSów a MOPSów wspómóżk nie bierzą, bo to je prosto na wstid lëdzczi! Nié? Nié ze wszëtczima jesmë na „të". To nie plażi chóc-le w robóce midzë prócownika a jego szefa. To „të" mô w se dzél mni achtnienió niżlë służbowi „wasta" czë „wastno". Pochwała per „wasta" brzëmi lepi, a i czej przińdze ukórac - mni boli. Może sa téż nie- jednyma wëdawac, że kol të-szefa jidze co Iżi załatwić. Może sa wëdawac... Czasto w gôdka wlóżają nama rozmajité „protezë". Gwësno znôta taczich, co dodówają niepotrzebne słowa do wëpöwiedzë. Nie mówią tuwó ö tëch słówkach na „k", „h" a „p" - to je temat na jiny felietómk. Chcemë wząc taczégö „joczka", chtëren do co drëdżégö zdaniô dokłôdô na kuńc „jo?". Czëjemë tej: „Bierze sa kilko mączi, dzesac jajów, jo? Abó: „Momë dzewiac planetów i jeden miesądz, jo?". Ko ten człowiek nie je gwësny tegó, co mówi! Nie kupią nick ód taczégö i nie posła dzecy do szköłë do taczégó szkolnego! Znół jem człowieka, co wcyg dodôwôł „hewó". Hewó, hewó, chcemë so umówić, hewó, hewó... Od dłëższégó czasu ju tak nie robi, tej dóm mu póku. Pewno chto mu co rzekł... Czastą rzeczą, w całoscë köl zapöwiôdôczów różnëch, je gódanié „szanowny państwo". Po dzesątim pówtórzenim „państwo" nie je ju „szanowny" le „w górzu". Osobno „pódzakówac" muszi kelneroma, krómówima, frizjeroma a jinyma, co zdrobniwają. Jima sa mekcy, że „fakturka" sa Iżi płacy, a „fritulczi" i „chlébulk" smaczni jé... Jesz jinym zorta mówë w mowie je óchlo-mówa. Öchlenié bez kandidatów na. Wmödliwanié, że to oni prawie dadzą warna szczescé, leno jich wëbrac. Bôczënk! Żelë białka jak pupa z obróżka, co w żëcym nie zmieniła sobie przebiti öpönë w autole, öbiecywô, że uprawi waje drodżi - wiéta, że cos tuwó nie gro.... TÓMKFÓPKA A tak po prówdze zgodno z tradicją kaszëbską „pani" a „pón" abó mają wicy kasë jak jiny, abó to je pón Jezës, a pani - Matka Bosko. RUJAN2018/POMERANIA/67 Z BUTNA NAJ' Z BRIFKĄ INTERES, TO JE LATOŚÉ WELÓNCZI - Budle kupią, budle!!! - köle pôłniô uczuł jem z butna głosné rikanié brifczi. Czekawi, cëż zôs je lóz, wëlôzł jô z chëczi. Na pödwörzim köle kóła, jaczé bëło öpiarté ö bóma, stojôł mój drëch. A zmökłi béł jak scyrz pö wizyce w saunie. Na czerownicë jegö pojazdu wisałë płótniané (ne ekologiczne rozmieje sa) pińdle wëpchóné rozmajitima budlama. - Budle kupia, budle!!! - riknął mie do ucha brifka, chöc stojôł jem öd niegö na dwa kroczi. - Pöchwôlony, möjn, dobri dzén a witôjże - spökójno jem sa z nim przëwitôł. - Na wieczi wieków, möjn möjn, dobri dzén a bóg zapłać - odrzekł, öcérającë sznëpel-nika móklëzna z łësënë a piana z gabë. -Tej co? Môsz të jaczé budle? Pewno môsz, doch ma dwaji öb lato dosc wiele mielë wëpité. Pamiatôsz të, jakô to bëła hëc? Niechcącë wdawać sa z brifką w gôdczi ö wiodrze, przeszedł jem do kóńkretów: - Kuliż płacysz? - Żëwim dëtka trzë groszë za jedna... - Dôsz piać a jesmë zgôdóny - Kaszëba, co sa nie targuje, ten je mack. - Sztërë - brifka béł cwiardi hańdlórz. -Tej to graje - pócygnął jem drëcha w szauer, dze bëło składowiszcze wszelejaczich zachów. - Ko bierzë wszëtczé, le pórechówac muszisz je sóm. Jó cë wierzą, a wiém, że mie nie öszëkôsz - tak pö prôwdze cesził jem sa na pórządk, jaczi mie zrobi nen głëpéla. Kuńda östôł w szaurze a jó szedł jesc pôłnié. Czej wząn jem sa za zmiwanié statków, w kuchnia wiózł usmióny brifka. Wcësnąn mie w tasza sto złotëch a murmulącë pód knérą: „Jó musza tak ze trzë razë óbrócëc", wënëkół z chë-czów. Pö Pëlckówie rozeszedłsa zwak brzdakającëch lózëch budlów. Opasowół jó na niego, czej trzecy róz przëjachôł, kó ni mógł jem doprzińc, cëż on z nyma budlama zamiszló. - Rzecze mie, jaczi të mósz w tim interes? - Interesëjesz sa pólitiką? -Jo, jak wszëtcë. Kó wnetk welónczi do samorządów... - Ë prawie w samórządze je interes! - Nie rozmieja?! -To doch je prosté. Móm zmerkóné, że ti kańdidace w welownym czasu bez sztërë tidzenie wiele do naju góda-ją, a pótemu bez sztërë lata, czej ju na stółk dupą sądną, to muk sedzą. Nie je to prówda? - Në... mést prôwda. - A czemuż oni muk sedzą? Bo ód negó cwiardégó se-dzenió na dupie ne gazë nôtërną drogą wëlatiwac ni mogą, le w góra bez całé cało wadrë-ją, bë kureszce w głowie sa zebrać. Terô wiész, czemuż niejedny radnélce taczé pier-dołë gódają. Le to nie je wszëtkö, słëchôsz? - Jo, jo - cziwnąn jem ze zrozmienim banią. - Króm tegö, czedë łaskawó do lëdu sa odezwą, tedë wiele wódë leją, në nié? - Në... prówda... - A do te, czej móckó na tëch stołkach sa czëją, tej bucha jima cësnienié pödnôszô, prówda? Terózka pewno roz-miejesz, docz mie budle? - Në... nié... -A co pówstówó, czej sparłączimë gaz, wóda ë cësnie-nié? - Bąbelwöda??? -Jo, bąbelwódal Ë jó na zbąblowóną wóda mda z nich spuszcziwół, budlowół, kapslowôłë przedówół. Wiész, kuli jó bez ne sztërë lata zarobia? Z grëpą dëtka a jesz wicy! Chóc róz jó na nëch radnélcach zarobia! Chóc róz nié oni na mie! Cha, cha - zasmiół sa brifka. Mó mój kóchóny drëch ale rozëm! Z pszatra zniósł jem wióldżi krug, w jaczim młodé wino dozdrzeliwało. Bez żalu ma je z brifką wëpiła. Czedë prziń-dze czas, më nen lózy krug nafulëjemë bąbelwódą, co bez uszë najégö pëlckówsczégó starostę strëgama priskó. Wszëtkö nó to wskazëje, że jesz bez sztërë lata priskac mdze - wiedzec doch je, że kóżdó póstapnó kadencjo zwik-sziwó cësnienié. RÓMK DRZÉŻDŻÓNK Móm zmerkóné, że ti kańdidace w welownym czasu bez sztërë tidzenie wiele do naju gódają, a potemu bez sztërë lata, czej ju na stółk dupą sądną, to muk sedzą. Nie je to prówda? 68 / POMERANIA / PAŹDZIERNIK2018 OTRZYMASZ CIEKAWĄ KSIĄŻKĘ! Z KASZUBAMI I POMORZEM NA PIERWSZYM PI ANIE Kazimierz Ickiewicz Intimné Monologi mónolodii intymne Słówk Fórmelła Cezary Obracht-Prondzyński E23ES RUCH KASZUBSKO-POMORSKI KASZËBSKÔ-PÖMÔRSKÖ RËSZNOTA ■ jmsze Fef-Lotë li 95JII S 8 DYLEMATY EDUKACYJNE C KASZUBI BILI LS ZE WIKÓW TOŻSAMOŚĆ RODZINA Zaprenumeruj „Pomeranię" na 2019 rok w Zrzeszeniu Kaszubsko-Pomorskim CEZARY OBRACHT-PRONDZYNSKI ZAfiyj HISTOMt WOIENNCI 66KASZUBSKIEGO PUŁKU Ml IMIENIA MAI KRETAMI Nadbałtyckie Centrum Kultury 13. BAŁTYCKIE SPOTKANIA ILUSTRATORÓW 5.10 — 4.11.2018 WYSTAWA | WARSZTATY DLA DZIECI I DOROSŁYCH | PANEL ILUSTRATORÓW | WYKŁADY | KARAWANA OPOWIEŚCI | FILMY RATUSZ STAROMIEJSKI | GDAŃSK, UL. KORZENNA 33/35 CENTRUM ŚW. JANA | GDAŃSK, UL. ŚWIĘTOJAŃSKA 50 PROGRAM: WWW.NCK.ORG.PL " i wystawa Biegnqc z Wilkami wernisaż wystawy 5.10 godz. 18.00 wystawa czynna w godz. 10.00-18.00