CENA 5,00 zł (w tym 5% VAT) NR 5 (509) maj 2017 '.•■A UW Ir ROK JÓZEFA CHEŁMOWSKIEGO POMERANIA MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY ROK ZAŁOŻENIA 1963 www.miesiecznikpomjphia.pl 977023890490605 ZRZESZENIE KASZUBSKO-POMORSKIE Rusza trzecia edycja letniej szkoły języka i kultury kaszubskiej Letnia szkoła języka to nauka języka kaszubskiego pod okiem profesjonalnej kadry, ale również niepowtarzalne doświadczenie żywej kaszubskiej kultury, możliwe dzięki atrakcyjnym wspólnym wyjazdom do okolicznych miejscowości, uczestniczeniu w najważniejszych imprezach kulturalnych, wynikających z kaszubskiego kalendarza obrzędowego. Kurs jest połączeniem wiedzy teoretycznej z praktycznym doświadczeniem. Oferujemy Państwu: - Część teoretyczną w systemie stacjonarnym (60 godzin lekcyjnych, w tym 50 godzin zajęć z gramatyki i ortografii języka kaszubskiego i 10 godzin z historii, kultury, sztuki i regionalizmu); - Część warsztatowo - praktyczną (60 godzin lekcyjnych wyjazdów studyjnych z kaszubskojęzycznym przewodnikiem do miejsc utrwalonych w literaturze kaszubskiej). Uczestnicy kursu zakwaterowani będą w obiektach położonych w malowniczej Szwajcarii Kaszubskiej. Cena: 1000 zł Miejsce kursu: Wieżyca - Szymbark Termin: 26 czerwca - 9 lipca 2017 Szczegółowe informacje można znaleźć na stronie www.kaszubi.pl Numer wydano dzięki dotacji Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Samorządu Województwa Pomorskiego, dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz ze środków Miasta Gdańska POMERANIA Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji woitwoozrwo POMORSKIE GDAŃSK miasto wolność* Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa • W NUMERZE: 3 Pomorania od morza do morza Mateusz Łącki 4 Ni mómë nic do zabédowaniô? Debata Radia Gdańsk i cządnika „Pomerania", w jaczi wzalë udzćl Mark Adamkôwicz, Łukôsz Grzadzëcczi i Adóm Hébel 7 Powrót barek na Wistę Sławomir Lewandowski 8 Rok Józefa Chełmowskiego. Artysta, który dawał radość i skłaniał do refleksji Z Andrzejem Dudzińskim rozmawiał Marek Adamkowicz 10 Wojna folkloru z fólklora Adóm Hébel 12 Pomorski Sejmik Krajoznawczy „Mijające krajobrazy Pobrzeża Słowińskiego" Alicja Wrzosek i Ryszard Józef Wrzosek 14 Kaszubszczyzna w rozgłośniach radiowych i w telewizji (odcinek 2) Adam Łuczyński 16 Jegómösc z Czôrnëch Błotów (ó ks. Stanisławie Bachu) Stanisiôw Janka 18 XXXII Kaszubski Spływ Kajakowy Śladami Remusa Edmund Szczesiak i Wojciech Kuc 19 Pisanié kaszëbsczich piesniów pieniadzama (nić) do zapłaceniô Tomôsz Fópka 22 Chojnicki pocztowiec Józef Mechlin Kazimierz Jaruszewski 24 Kaszëbizna w czersczi „jedince" Aleksandra Dzacelskô-Jasnoch 26 Tam i z powrotem. Pasja, która nie zna granic M.G. 28 Gawędy o ludziach i książkach. O sztuce łowienia ryb przez wieki Stanisław Salmonowicz 30 Pómachtóny żëwöt Bruna Richerta wedle aktów z archiwum INP (dzćl 13) Słôwk Förmella 32 Literatura. Węgorz (część 1) Ryszard Ronczewski 35 Gdańsk mniej znany. Nowe życie Wiadrowni Marta Szagżdowicz NAJÔ UCZBA. Edukacyjny dodôwk nr 5(107) 36 Wójnowi Kaszëbi. To bëło jak szos w chrzebt! Z Józefa Kwidzyńsczim gôdôł Eugeniusz Prëczköwsczi 39 Örmuzdowé Skrë. Kôlbudzczi Kaszëba Z Jerzim Krefta gôdôł DM 42 Zrzeszenie na Kociewiu - na wystawie i w internecie Michał Kargul 44 Pamiętne dni. Polska pieśń w niemieckim kościele Józef Ceynowa 46 Z południa. Prywatny obraz wojny Kazimierz Ostrowski 47 Z pôłnia. Priwatny ôbrôz wôjnë Kazmiérz Ôstrowsczi, tłom. Iwóna Makurôt 48 Z Kociewia. Pomorskie drogowskazy Maria Pająkowska-Kensik 49 Zez Brus i nić leno. Potkanie szkólnëch regionalistów z leżnoscë Roku Józefa Chełmówsczćgó Felicjo Bôska-Bôrzëszkôwskô 50 Zrozumieć Mazury. Odwitanie (z Erwinem Krukiem) Waldemar Mierzwa 52 Lektury 60 Chcemë pamiatac ö Janie (Labudze) sj 60 Zachë ze stôri szafę. Scynanić kanie rd 61 Klëka 67 Sëchim paka uszłć. Tobaka Tómk Fópka 68 Z butna. Pëlckôwsczé przëwitanié zymku Rómk Drzéżdżónk POMERANIA MÓJ 2017 ? *+ * ' Koszt prenumeraty rocznej krajowej z bezpłatną dostawą do domu: 55 zł. W przypadku prenumeraty zagranicznej: 150 zł. Podane ceny są cenami brutto i uwzględniają 5% VAT. Koszt prenumeraty rocznej krajowej z bezpłatną dostawą do domu: 55 zł. W przypadku prenumeraty zagranicznej: 150 zł. Podane ceny są cenami brutto i uwzględniają 5% VAT. Aby zamówić roczną prenumeratę, należy: • dokonać wpłaty na konto: PKO BP S.A. 28 102018110000 0302 0129 35 13, ZG ZKP, ul. Straganiarska 20-23, 80-837 Gdańsk, podając imię i nazwisko (lub nazwę jednostki zamawiającej) oraz dokładny adres • zamówić w Biurze ZG ZKP, tel. 58 301 90 16, 58 301 27 31, e-mail: red.pomerania@wp.pl Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: zamówienia na prenumeratę (...) można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com. pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Infolinią Prenumeraty pod numerem: 22 693 70 00 - czynna w dni robocze w godzinach 7-17. Koszt połączenia wg taryfy operatora. Zamawiający roczną prenumeratę obejmującą co najmniej 6 miesięcy 2017 roku otrzymają jedną książkę do wyboru. Lista pozycji do wyboru jest dostępna na stronie www.miesiecznikpomerania.pl/kontakt/pre-numerata Od Redaktora Na sąsiedniej stronie przeczytają Państwo o podróży do Albanii przedstawicieli Klubu Studenckiego Pomorania. Celem ich wizyty w tym bałkańskim kraju było wzięcie udziału w seminarium pod hasłem „Building Bridges". Młodzi Kaszubi rozmawiali ze swoimi rówieśnikami z innych krajów m.in. o miejscu języka regionalnego w przestrzeni publicznej, możliwości jego nauki w szkołach oraz o zachowaniu kułtury i tradycji mniejszości narodowych i etnicznych. Goście uczestniczący w comiesięcznej debacie w studiu Radia Gdańsk, przygotowanej i prowadzonej przez dziennikarza tej stacji i redaktora naszego miesięcznika, tym razem odpowiadali na pytania, czy oferta kulturalna Kaszubów jest interesująca i czy Kaszubi są dobrymi partnerami dla pomorskich instytucji kultury. Zachęcam do przeczytania zapisu tej debaty i zastanowienia się nad poruszanymi w niej tematami. Andrzej Dudziński w rozmowie z Markiem Adamkowiczem (strony 8—9) opowiada o swoich spotkaniach z Józefem Chełmowskim, który pięciokrotnie był bohaterem jego filmów. Reżyser dzieli się interesującymi spostrzeżeniami na temat rzeźbiarza z Brus-Jaglii, który chętnie mówił o swojej pasji i o świecie tworzonym przez siebie w swoim ogrodzie i domu. Czy Wisła może pełnić rołę wodnej autostrady ? Czy barki z kontenerami mogą się stać częścią wiślanego krajobrazu? Organizatorzy kwietniowego rejsu kontenerowego tą rzeką z Gdańska do Warszawy udowodnili, że tak. Więcej na ten temat przeczytacie Państwo na stronie 7. Sławomir Lewandowski POMERANIA MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY ADRES REDAKCJI 80-837 Gdańsk ul. Straganiarska 20-23 tel. 58 301 9016, 58 301 27 31 e-mail: red.pomerania@wp.pl REDAKTOR NACZELNY Sławomir Lewandowski ZESPÓŁ REDAKCYJNY Bogumiła Cirocka Dariusz Majkowski Marika Jocz (Najô Uczba) Ka Leszczyńska (redaktorka techniczna) KOLEGIUM REDAKCYJNE Piotr Dziekanowski (przewodniczący kolegium) Andrzej Busier Roman Drzeżdżon Aleksander Gosk Ewa Górska Stanisław Jankę Wiktor Pepliński Danuta Pioch Edmund Szczesiak Bogdan Wiśniewski TŁUMACZENIA NA JĘZYK KASZUBSKI Iwona Makurat ZDJĘCIE NA OKŁADCE Kazimierz Rolbiecki WYDAWCA Zarząd Główny Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego 80-837 Gdańsk, ul. Straganiarska 20-23 DRUK Bernardinum, ul. bpa Dominika 11, 83-130 Pelplin Nakład 1200 egz. Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i redagowania artykułów oraz zmiany tytułów. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń i reklam. POMORANIA OD DO MORZA „Nie ma pojęcia o dobrodziejstwach strefy Schengen ten, kto nie musiał jej opuścić drogą lądową" - tak mniej więcej brzmiał pierwszy wniosek, jaki nasunął się delegacji Klubu Studenckiego Pomorania po tym, jak 6 kwietnia szczęśliwie (choć nie bez przygód) zameldowała się w hotelu w położonym u wybrzeża Adriatyku mieście Durrës w Albanii. Tak zaczęło się dla nas wielkanocne seminarium pod hasłem „Buil-ding Bridges", organizowane przez przedstawicieli mniejszości arumuńskiej w Albanii oraz Youth of European Nationalities, która w swoich szeregach zrzesza podobne Pomoranii organizacje młodzieżowe z różnych krajów Europy. Głównym celem YEN-u jest poprawa sytuacji mniejszości i grup etnicznych, dlatego też większość dyskusji toczyła się wokół takich tematów, jak: miejsce języka regionalnego w przestrzeni publicznej, możliwość nauki języka w szkołach czy zachowanie kultury i tradycji. Dużo czasu poświęcono również kwestiom nacjonalizmu, ksenofobii czy dyskryminacji mniejszości oraz temu, w jaki sposób przeciwdziałać tym zjawiskom. Tyle teorii, czas na praktykę. Podobnie jak na każdym seminarium organizowanym przez YEN, tak i w Albanii uczestnicy mieli szansę wziąć udział w warsztatach kształcących umiejętności przydatne w późniejszej działalności. Tym razem ćwiczyliśmy komunikację, wystąpienia publiczne oraz przeprowadzanie skutecznych kampanii na rzecz rozwiązania trapiącego nas problemu - prześledziliśmy drogę od pomysłu, przez szukanie osób i instytucji, które mogą ów pomysł wesprzeć, po jego realizację i osiągnięcie pożądanego stanu rzeczy. Ciekawym doświadczeniem był też udział w symulacji procesu decyzyjnego Rady Europy. Każdy z uczestników otrzymał rolę do odegrania i miał za zadanie doprowadzić do realizacji swoich postulatów. Haczyk tkwił w tym, że poszczególne „państwa" lub „organizacje" miały różne cele, więc wypracowanie satysfakcjonującego wszystkich kompromisu było nie lada wyzwaniem, któremu na szczęście udało się sprostać. Ważnym momentem dla Pomoranii było walne zebranie członków YEN-u, które odbywało się ostatniego dnia seminarium. Pia Ślogar, która pełni W KLUBIE STUDENCKIM POMORANIA OH MORZA Pömörancë w Durres funkcję skarbnika naszego Klubu, weszła w skład międzynarodowej grupy roboczej zajmującej się prawami mniejszości oraz polityką. Easter Seminar 2017 zakończyło się 13 kwietnia. Musieliśmy wracać nad nasze chłodne morze. Z żalem żegnaliśmy Albanię, która była dla nas gościnna w każdym miejscu i o każdej porze - czy to w warsztacie wulkanizacyjnym, czy w ruinach starożytnej fortecy. Nie jest to jednak koniec naszej tegorocznej przygody z YEN-em - między 6 a 13 sierpnia w Gdańsku odbywać się będzie Diversity Festival, którego organizatorem jesteśmy my, Klub Studencki Pomorania, oraz Youth of European Nationalities. Zgodnie z hasłem przewodnim imprezy będziemy „celebrować pluralizm", postaramy się też pokazać naszym gościom to, co w Gdańsku i na całych Kaszubach najlepsze. Przy okazji będzie to również pierwsze seminarium od dłuższego czasu, na które nie będziemy musieli pojechać samochodem, co zawsze wywoływało niemałe poruszenie wśród pozostałych uczestników. Nie jesteśmy pewni, czy ów fakt nas - zdeklarowanych miłośników wielkiej turystyki i kina drogi - bardziej cieszy czy smuci. Na pocieszenie pozostaje nam kolega z Fryzji, który obiecał, że przyjedzie do nas w sierpniu rowerem. Czekamy z niecierpliwością. MATEUSZ ŁĄCKI MÓJ 2017 i POMERANIA 3 KULTURA NIMÓMËNIC DO ZABÉDOWANIÔ? W majewi pöspólny debace Radia Gdańsk i „Pomeranie" jesmë gôdelë m.jin. ô wespółroböce Kaszëbów z pömôrsczima institucjama, ödbiércach kaszëbsczi kulturę i ö tim, co möżemë zabédowac swiatu. Najima göscama bëlë: gazétnik Mark Adamköwicz, wiceprzédnik Kaszëbskö-Pömörsczégö Zrzeszeniô Łukôsz Grzadzëcczi i wiceprzédnik Kaszëbsczi Jednotë Adóm Hébel. ŁG: Nie wiém, czë niechtërny piszący pô kaszëbsku są zainteresowóny świata, jaczi je wkół nich. Kultura je dzysô przistapnô dlô wszëtczich. Jeżlë chtos sa czim interesëje, to môże dzysô miec referat we Gduńsku, pöjachac PKM-ką na lotnisko i öb wieczór bëc w Barcelonie. Nôwicy zanôlégô öd naju, öd tegö, jak jesmë ötemkłi. Radio Gduńsk: A może je jinaczi. Jeden z rôczonëch przez naju do dzysdniowi debatë göscy rzekł, że Kaszë-bi są „bezczelnie chamscy", wszadze sa ód lat wpichają „z kurpama" i dlôte corôz wicy institucjów nie chce jich rôczëc na swöje wëdarzenia. Nie chcôl tegö rów-nak rzeknąc na antenie. Adóm Hébel: Taczé mëszlenié mô swój baro prosti zôczątk. Lata lateczné më Kaszëbi nie fónkcjonowelë w publicznym żëcym. Nie dôwelë sa nama wëpówie-dzec, blós zatańcowac i chutkö zlezc z binë. Terô to sa zmieniło i niejednym to wadzy. Pojawił sa nowi podmiot, z jaczim chtos muszi gadać, jaczi téż może czegoś żądać, czegoś chcec. Dlô niechtërnëch takô sytuacjo je cażkô. „Pomerania": Öd 6 do 8 łżëkwiata jesmë mielë we Gduńsku potkania przełóżców lëteraturë „Odnalezione w tłumaczeniu". Tim raza jich témą bëłë môłé jazëczi. Na starnie Institutu Miastowi Kulturë, organizatora wëdarzeniô, czëtómë: „Zaprosiliśmy tłumaczy i pisarzy z obszarów tak odmiennych kulturowo, jak Litwa, Katalonia, Walia czy szwajcarska Gryzonia. Chcemy przyjrzeć się, jak literatura tam tworzona funkcjonuje w tłumaczeniu, jakie są praktyki pisarzy i tłumaczy, poddanych często ciśnieniu językowego żywiołu i tradycji literackich większych sąsiadów i globalnego świata". Bëlno, że są tu rôczony lëdze z całi Europę, ale nie je kąsk żôl, że nicht nie pömëslôł ö Kaszëbach? A möże chcemë za wiele? Ko ni muszimë bëc wszadze... Łukôsz Grzadzëcczi: Ta impreza ödbiwô sa öd pôra lat i wedle mie wiedno bëła ótemkłô dlô piszącëch po kaszëbsku. Jesz czile lat temu sóm jem rozsélôł informacje do najich utwórców, że mogą w tak czims uczastniczëc. Zainteresowanie bëło - delikatno góda-jącë - malinczé. „P": Tej wina je po naji stronie? Za mało wëchôdómë ze swöjégö ökrażô i nie chcemë sa angażować buten? A wrôcającë do tëch pótkaniów dlô tłomaczów. Naju ni ma jaż tak wiele i czasa nie jesmë w sztadze bëc w nie-jednëch placach. Ni ma co z tego robie tragedie. Równak jeżlë jidze o to „chamstwo", mëszla, że to skutk tego, że lëdze nie rozmieją naji pödmiotowöscë. Dopierze czej lëdze zrozmieją, że jesmë podmiotą, z jaczim sa gôdô, a nié leno kimś, komu cos sa czasa dôwô abö zabiérô, dopierze tedë badzemë möglë sa dogadać i fónkcjono-wac w publicznym żëcym na równëch reglach. I tej nasz głos nie mdze uznôwóny za jakąś agresja. Mark Adamköwicz: Mëszla, że wszëtkö zanôlégô ód sytuacje. Colemało je to sprawa dogôdaniô sa z or-ganizatorama, przedstôwieniô gwësnégô bédënku. I tuwó wrôcającë do témë pötkaniów dlô tłómaczów lëteraturë, jô bë zadôł pitanié, co Kaszëbi w óbrëmie-nim lëteraturë mają do zabédowaniô? Mëszla, że nimó wiôldżich aspiracjów zgłosziwónëch przez dzejarzów, donëchczôs ni ma bëlnégö lëteracczégö czë szerzi kulturowego bédënku, z jaczim möglëbë wińc na szerszé forum. Uczastnicë debatë. Öd lewi: Ł. Grzadzëcczi, P. Léssnawa (Radio Gdańsk), A. Hébel, M. Adamkôwicz 4 POMERANIA/MAJ2017 „P": Zdôwô mie sa równak, że jeżlë jidze ö tłómacze-nia, to nasz bédënk w slédnëch latach je dosc zachtny. Wezmë na to baro bëlno zrobiony przełożënk pierszich knégów Stôrégö Testamentu autorstwa ojca Adama Ri-szarda Sykörë - tegö zazdroszczą nama pölsköjazëköwi bibliscë. Mómë téż Miedzwiôdka Pufôtka Bôżenë Ugöwsczi, terô mdze wëdónô Ana z Zelony Grzëpë Magdalénë Bóbkówsczi. Ni mómë sa czegö wstidzëc. MA: Z tegô, co wiém, konwencjo tëch pôtkaniów pölégô na tłómaczeniach w ôdniesenim do pölsczégö jazëka. Möże dlôte kaszëbsczi jakno apartny jazëk nie béł tu bróny pöd bôczënk. Möżna bë tej gadac leno ô tłómaczenim Stanisława Janczi Pana Tadeusza. Jes wëmienił tu te nôwôżniészé dokazë, ale jak më bë mielë dali podawać wôżné kaszëbsczé usôdzczi, to bë bëło ju wiele görzi. Nalezc skaszëbioné dokazë z kanonu światowi lëteraturë, ju nie gódającë ö tłómaczeniach z kaszëbsczégó na jinszé jazëczi, je baro drago. RG: Chcemë ódćńc ód pötkaniów o tłómaczeniach i wezdrzec szerzi. Czë Kaszëbi, np. Kaszëbskó-Pómör-sczé Zrzeszenie, Kaszëbskô Jednota, młodi z Klubu Sztudérów Pomorania, jaczi prawie wrócëlë z Albanie, gdze bëlë na róczba Youth of European Nationalities, są partnerama do diskusje? ŁG: Kaszëbi przede wszëtczim to nie je jednorodne karno. Jeżlë möżemë sa zgödzëc z socjologama, to je póraset tësąców lëdzy. Kaszëbi sa baro rozmajiti. Są taczi, co ksążczi nigdë w race ni mielë. I taczich, mie sa zdôwô, je westrzód Kaszëbów baro wiele. Są równak i taczi, co czëtają jedna ksążka na tidzćń. Mómë taczich, co uczastniczą w kulturze, chodzą do teatru, filharmonii itd. Na szczescé je jich coróz wicy, ale wcyg nówicy je tëch, co ni mają pötrzebë uczastniczëc w kąsk barżi skómplikówóny kulturze. Kaszëbi są taczi jak jiné regionalne spölëznë w Polsce. RG: Pitóm barżi ó taką zinstitucjonalizowóną forma - KPZ, KJ. Czë drëgô strona, np. rozmajité institucje, chce z nama gadac? ŁG: Nić do kuńca rozmieja, co to je ta drëgô strona. Bó to nie je tak, że je pólarizacjó, gdze z jedny stronę stoją Kaszëbi, a z drëdżi, za tim mura getta, całi świat. RG: Ta drëgô strona to np. butenrządowć organizacje z rozmajitëch krajów, institucje?.. Jesmë dló nich partnerama? ŁG: Z mójégó doswiôdczeniô robötë w KPZ wëchôdô, że nigdë nie bëło tak, że jesmë nie nalezlë partnera do dobri iidbë, do dobrze wëmëslonégö projektu. Partnerów wkół nas na Pomorzu, w Trójgardzę, w Polsce je wiele i möżemë jich so wëbierac do konkretnego projektu. MA: Dobrô uwóga. I tu zôs wrôcô to samo pitanié, ó jaczim jô ju gódół: Co Kaszëbi mają do zabédowaniô jinym na rozmajitëch półach? ŁG: Jeżlë kultura to je wëtwór mësli człowieka w dëchówi i materialny sferze, to je to pitanié, co Kaszëbi „wëprodukówelë", czim mogą jinszich zainteresować? Na to muszimë so ódpówiedzec, a nić miec pretensje, że jiny nas nie chcą słëchac. „P": Adóm jaż sa rwie do ódpówiedzë. Mosz jinszi pózdrzatk na ta tćma? AH: Jeżlë jidze ó taką óglową wespółrobóta Kaszëbów ze świata, to zgódzóm sa z przedmówcama, że mu-szimë miec cos do zabédowaniô. Më jakno KJ wespół-robimë np. z Europejską Wolną Przëstojizną (EFA), jakô zrzeszó reprezentacje môłëch bezpaństwówech nórodów i na początku też sa nama zdówało, że ni mómë wiele do zabćdowanió. Wiedno buten trówa zdówó sa barżi zelonó jak kol naju, ale ókazywó sa, że më téż mómë cos do danio. Na przëmiôr wiele môłëch nórodów może nama zazdroscëc tego, jak baro są roz-winiaté kaszëbsczé media, tak priwatnć, jak i publiczne. A wrôcającë jesz do ti wespółrobótë z Europą, to ona po prówdze wiele dówó nama, Kaszëbóm. Niejed-ny pitają, za czim taczé wëjazdë jak ten pómórańców czë przedstówców Jednotë, ale wiele dobrëch udbów möżemë sa tam nauczëc. MÓJ 2017 i POMERANIA 5 KULTURA MA: Gôdómë ö mediach, jaczé są dobëcym, i tu drago diskutowac, ale one są leno - jak sama nazwa póka-zywô - leno przekazywôcza. A jaczé zamkłoscë jesmë w sztadze za pömöcą tëch mediów przekazać? „P": To wiera pitanié do wielelatnégö przédnika KPZ Łukasza Grzadzëcczégö. Përzna jes skritiköwôł naja stojizna, żelë jidze ó kultura, ale ko nié wszëtkô je lëché. Rzeknij ö dobëcach Kaszëbów, jaczé wedle cebie möżemë za pömöcą tëch dobrëch kaszëbsczich mediów z buchą pokazać w Europie. ŁG: Przede wszëtczim pôradzesąt fölklorowëch kar-nów. Wiém, że są lëdze, co tim wszëtczim gardzą, ale jeżlë chtos w Polsce szukô taczich karnów na wësoczi niwiznie, to zarô cësnie mu sa do głowë, że trzeba jich szëkac na Kaszëbach. A drëgô sprawa to kaszëbsczi jazëk i to, co niechtërny Kaszëbi z tim jazëka robią - mëszla tu ösoblëwie ö trzech tłómaczeniach: ójc Sy~ kóra, Bożena Ugöwskô z Miedzwiôdka Pufôtka i Staszk Janka z Pana Tadeusza, chóc ten östatny badze gwës w eiiropejsczim kónteksce często niezrozmiałi. To je dlô ödbiérców z butna baro egzoticzné. A wrôcającë do najich mediów, wôrt bë bëło sprôw-dzëc, jak wiele lëdzy z nich kôrzistô, i jaczé są zamkłoscë w tëch mediach. Jô mało öptimisticzno pódezdrzéwóm, że jak më bë wëdelë ksążka pó kaszëb-sku bez dotacji i óna bë bëła w normalny cenie, to badze öna przeczëtónô möże przez 30, może 50 lëdzy. Nie znaja ksążczi po kaszëbsku, jakô ostała przeczëtónô przez wicy jak pół tësąca lëdzy. Może wa znaj eta i mie póceszita? Może Pana Tadeusza bëło przedóné wicy, ale móm strach, że lëdze to kupiwelë nié do czëtaniô, leno do te, żebë fejn wëzdrzało na pölëcë. „P": Nie wiém, jak to je z „wësoką" lëteraturą, ale znaja ksążczi dlô dzecy, jaczé trafiłë do wiele wicy jak tësąc czetińców. ŁG: To prôwda. To je dobri czerënk. Tim karna, co badze nôchudzy czëtało, są naje dzecë. Dlô nich to nie je problem czëtac kaszëbsczé lëtrë, a dlô wiele lëdzy z najégó pókólenió i starszich jo. AH: Ödbiér lëteraturë to je téż dobri miernik tego, jak wiôldżé je zainteresowanie kaszëbską kulturą, bó np. muzyka może przędąc sa buten i to nie dôwô nama wiédzë, jak sami Kaszëbi interesëją sa nają kulturą, a lëteratura trôfiô blós do tëch, co gôdają i czëtają pö kaszëbsku. Jeżlë tej badzemë widzelë, że ksążczi sa dobrze sprzedôwają, to ókróm tego, że to dobri znak dló tëch, co z tego żëją, to mdze téż dobri znak dló tëch, jaczim zanôlégô na kaszëbiznie. (...) „P": Na zakuńczenie jô bë chcôł spëtac ö naje wespół-dzejanié nié gdzes z Europą, Warszawą, ale z lëdza-ma na Pomorzu. Dlôcze niejedny lëdze prawie tuwó, gdze nas znają nôlepi, są czasa dbë, że nie je wôrt naju rôczëc na kulturalne wëdarzenia abö gôdają, że jesmë „bezczelnie chamscy"? AH: Jo na sarnim początku ödpöwiedzôł na to pita-nié. Jima sa wëdôwô, że dzecë, rëbë i Kaszëbi głosu ni mają. Jak chtos nie rozmieje, że dló naju kaszëbskô kultura nie je jaczims dodôwka, hobby, egzotiką, leno najim żëcym, to cażkó mu badze zrozmiec, dlôcze tëlé uwôdżi temu pöswiacywómë. (...) RG: A może np. w gardach, gdze nie jesmë ju wik-szoscą, më bë mielë sa barżi dopasować do jinszich mieszkańców? ŁG: Kóżdi może upowszechniać swoja kultura, prezentować ja, rozwijać. Taczé gardë jak Gduńsk, Gdi-niô, Sopot są nôlepszim płaca, gdze kaszëbskô kultura może sa spótëkac z jinyma kulturama. W taczich warënkach wëmianë i pöznôwaniô jinëch rozwijô sa nôlepi. Na przełómanim XIX i XX w. kaszëbskô kultura bëła atrakcyjno, bö przëjimała dobré rzeczë z jinëch kulturów, np. z niemiecczi. Jeżlë dzysô na Pomorze przëjéżdżô pôradzesąt tësący lëdzy z rozmajitëch regionów Europë, w tim wiele Ukrajińców, to móżemë z nima wespółrobic i ten produkt, jaczi udô sa nama tu na Kaszëbach stwórzëc, zabédowac jinszim. Dlô mie dobrim przikłada je bëtowskô zemia, gdze ód czile-dzesąt lat Kaszëbi wespółdzejają z jinyma kulturama - ukrajińską, niemiecką. Móga rzeknąc, że pówstówają tam dzysô nóczekawszé - wedle mie - dokaże zrzeszone z kaszëbską kulturą. A nósłabi je w tëch molach, gdze są sami dwastaprocentowi Kaszëbi, gdze wszëtkô lëdze wiedzą, gdze niczego ni muszą sa uczëc i nick z butna jich nie interesëje. MA: Kaszëbskô kultura rozwijó sa w rozmajitim tempie w różnëch dzélach Kaszub. Chcą równak wërazno rzeknąc, że Kaszëbi ni mogą chcec głosów zachwëtu leno dlóte, że kultura je kaszëbskô. Z kulturą je tak, że lëdze przëjimają gwësné trendë, je jakós móda, cos sa widzy, lëdze chcą to powtarzać, miec to u sebie. I jistno je z kaszëbską kulturą. Jeżlë Kaszëbi stworzą cos, co badze atrakcyjne dlô niekaszëbsczégó ödbiércë, to nie mdze ón zdrzół na „metka", ale prosto badze z ti kaszëbsczi kulturę brół. ŁG: Tu mie przëchödzy zarô do głowë Paweł Ruszkówsczi, jaczégó wëpromówało m.jin. Radio Gdańsk. To je przińdnosc kaszëbsczi kulturę, to może bëc naji eksportowi „produkt". MA: A Paweł nie je jediny. Możno tu jesz dodać rëchlészé produkcje Öla Walicczégö, jaczé östałë baro dobrze ödebróné, pószłë w świat i pökôzałë, że Kaszëbi mają cos do zabédowaniô. RG: I taczich produktów chcemë jak nówicy. Ödj. DM 6 POMERANIA 2017 POWRÓT BAREK NA WISŁĘ Drogi wodne od wieków były naturalnym szlakiem transportowym. Największym i najważniejszym szlakiem wodnym, była Wisła, która poprzez sieć dopływów łączyła centrum i południe kraju z morskim portem w Gdańsku. Królową rzek, jak dzisiaj nazywa się Wisłę, transportowano w dół rzeki najczęściej drewno i zboże. Sprzyjał temu prąd wodny, dzięki czemu statki i tratwy napędzane były głównie siłami natury. Transport rzeczny na Wiśle sprzyjał rozwojowi nie tylko gdańskiego portu, ale również wielu mniejszych portów nad Wisłą a także nad jej dopływami, którymi jednostki o małych gabarytach mogły dotrzeć bez większych problemów. Handel na Wiśle często uzależniony był od sytuacji geopolitycznej. Najlepszy czas przypadał na okres panowania Rzeczpospolitej nad Gdańskiem (1466-1772) i jego portem. Otwarta droga ku morzu sprzyjała rozwojowi handlu. Z tamtego okresu pochodzi określenie „Polska spichlerzem Europy", co wzięło się z tego, że Rzeczpospolita eksportowała poprzez Bałtyk do Europy Zachodniej duże ilości zboża. Upadek Rzeczpospolitej Szlacheckiej doprowadził do spadku znaczenia Wisły jako szlaku transportowego. Po drugiej wojnie światowej Wisła znalazła się w całości w granicach Polski. Wojna spowodowała jednak zniszczenie szlaków wodnych, w tym wiślanego. Choć niemal od razu przystąpiono do odbudowy i usunięcia strat, to znaczenie rzek w gospodarce wodnej było minimalne. Dla porównania w 1956 r. kolej obsługiwała 96,2% ogólnych potrzeb transportowych, transport samochodowy - 2,6%, natomiast żegluga rzeczna zaledwie 1,2%. Rolę Wisły w powojennej Polsce przejęła uregulowana daw- niej Odra, którą w latach 70. XX wieku przewożono nawet 14 min ton ładunków rocznie. Dostrzegając ogromne możliwości, jakie daje transport rzeczny, pod koniec lat 70. ogłoszono pierwszy kompleksowy program przebudowy Wisły. Przewidywał on przywrócenie jej żeglowności. Niestety z powodu braku środków finansowych zrezygnowano z realizacji „Programu Wisła". Zmiany ustrojowe, jakie nastąpiły w Polsce po 1989 r., także niczego nie zmieniły w kwestii uregulowania najdłuższej polskiej rzeki. Zacofanie polskiej infrastruktury drogowej i kolejowej wyznaczyło kierunki działań kolejnych rządów. Po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. skupiono się więc na budowie i modernizacji szlaków drogowych i kolejowych. W kwestii wodnej ograniczając się do modernizacji nabrzeży czy pogłębiania szlaków wodnych wewnątrz portów. Temat zagospodarowania Wisły i zbudowania na niej tzw. kaskady, do czego dążą hydrotechnicy i samorządowcy, był jednak wielokrotnie podejmowany, ale wysokie koszty z tym związane były skutecznym hamulcem. Warto też pamiętać, że przeciwko „zabetonowaniu" Wisły protestują ekolodzy, dla których Wisła powinna pozostać naturalną wielką rzeką w sercu Europy. Rozwój trójmiejskich portów, zwiększająca się z każdym rokiem ilość przeładowywanych w nich kontenerów powoduje jednak, że temat przywrócenia żeglugi na Wiśle wciąż pozostaje aktualny. Tym bardziej, że transport śródlądowymi drogami wodnymi jest bardziej ekonomiczny, ekologiczny i bezpieczniejszy niż kołowy czy kolejowy. Aby udowodnić, że Wisłą można przewozić towary, 19 kwietnia br. z gdańskiego portu morskiego wypłynęła barka z kontenerami, która w dziewięć dni, pokonując przeszkody nawigacyjne, dotarła do Warszawy. I etap rejsu z Gdańska-Nowe-go Portu Martwą Wisłą do śluzy w Przegalinie i dalej Wisłą do Tczewa udowodnił, że Wisła w jej dolnym odcinku, nawet przed rewitalizacją, jest w stanie pełnić rolę wodnej autostrady, którą można transportować kontenery. Jednak im dalej w górę rzeki, tym trudniej, królowa rzek jest bowiem zdegradowanym szlakiem wodnym wymagającym pilnej rewitalizacji, której początkowy koszt, obejmujący odcinek od Gdańska do Warszawy, może wynieść nawet 30 miliardów złotych. Rejs promocyjny (w ramach międzynarodowego projektu EMMA, który ma zwiększyć możliwości przewozu towarów i rozwinąć logistykę w państwach nadbałtyckich) został zorganizowany przez województwo kujawsko-pomorskie i Miasto Bydgoszcz, przy wsparciu województwa pomorskiego. Poprzez to wydarzenie organizatorzy rejsu chcą upowszechnić wiedzę społeczeństwa na temat gospodarczego wykorzystania rzek i śródlądowych portów. Jeden z nich - największy na szlaku z Gdańska do Warszawy - ma powstać w zakolu Wisły między Bydgoszczą a Solcem Kujawskim i pełnić rolę platformy multimodalnej, czyli połączonych węzłów przeładunkowych: wodnego, kolejowego i samochodowego. W województwie pomorskim oprócz Gdańska istotną rolę w przeładunku towarów mógłby odgrywać in-termodalny port w Tczewie. Rejs kontenerowy barką wpisuje się również w tegoroczne obchody Roku Rzeki Wisły, który został zainicjowany upamiętnieniem 550. rocznicy pierwszego wolnego flisu na Wiśle. W te obchody wpisują się liczne wydarzenia organizowane we wszystkich województwach położonych nad królową polskich rzek. SŁAWOMIR LEWANDOWSKI MÓJ 2017/POMERANIA 7 f / ARTYSTA, KTÓRY DAWAŁ RADOSC I SKŁANIAŁ DO REFLEKSJI Z Andrzejem Dudzińskim o jego spotkaniach z rzeźbiarzem z Brus-Jaglii rozmawiał Marek Adamkowicz w którym oprócz obrazów (również na suficie), rzeźb, pozytywek, instrumentów muzycznych i przedmiotów niewiadomego przeznaczenia, stała i pewnie do dziś stoi słynna kanapa... Całą zajmowały jego traktaty, niezwykle starannie wykonane, ozdobione inskrypcjami, same w sobie stanowiące swoiste dzieła sztuki... Po opowieściach o kapliczkach zaczął mi czytać ich fragmenty. Wrażenie niezwykłe, jedyne w swoim rodzaju... Jakiś czas później zaprosiłem go do występu w filmie o rzeźbiarzach kaszubskich i od tego czasu większość naszych rozmów toczyła się już w jego warsztacie. Pan Józef rozpalał swoją kozę, niekiedy coś rzeźbił i opowiadał... Chełmowski znany był z gawędziarstwa, co pan również przyznaje, ale czy nie było problemu, żeby namówić go do wystąpień przed kamerą? Świadomość, że jest się nagrywanym, bywa deprymująca. Z tym było różnie... Zresztą nasze rozmowy miały specyficzny klimat. On nigdy nie odpowiadał na pytania wprost. Właściwie zawsze mówił, o czym chciał w danej chwili. By się czegoś dowiedzieć, trzeba było cierpliwości. Swoje wypowiedzi krasił dygresjami, dykteryjkami, przykładami z życia, których zasób wydawał się nieskończony. A potem przekonałem się, że ich ślady można było znaleźć albo w jego księgach, albo w obrazach... Przyznam, że choćby z powodu specjalnej atmosfery tych rozmów można było odnieść wrażenie, że niekiedy miały one charakter artystycznego... wtajemniczenia. Przysłuchując się opowieściom pana Józefa, nietrudno było odnieść wrażenie, że świat, o którym mówił, zamknięty był w jego ogrodzie i domu, że właśnie jego dom i ogród stanowiły pewien odnośnik, wręcz symbol. Wszystko było po coś i coś znaczyło. Nie zawsze jednak chciał o tym szczegółowo opowiadać... Opowiadał barwnie, często przeskakując z tematu na temat. Dopiero później, gdy lepiej poznałem jego twórczość, przede wszystkim dzięki życzliwości dyrektora i pracowników Muzeum Zachodniokaszubskie-go w Bytowie, którzy patronowali twórczości Artysty przez ponad 20 lat, pewne aspekty jego dzieł albo, jak on je wolał nazywać - TAJEMNICE - zaczęły się przede mną otwierać w pełniejszy sposób. Ale też nie do końca. Koncepcje Józefa Chełmowskiego są niedopowiedziane, pozostawiają spory margines do interpretacji. W tym także tkwi ich urok... Andrzej Dudziński - pisarz, scenarzysta telewizyjny, reżyser filmów dokumentalnych, reporter. Ma dwie wielkie pasje: uporządkowanie i opisanie najwcześniejszych śladów polskich w Ameryce oraz Kaszuby. Pierwszą realizuje, publikując książki, drugą - tworząc filmy dokumentalne. Ma pan w dorobku aż pięć filmów, w których pojawia się Józef Chełmowski. Trudno takie zainteresowanie tą postacią uznać za przypadkowe. Tak, to już pięć filmów... Chociaż tylko w jednym pan Józef był głównym bohaterem, a film został poświęcony jego osobie w całości. Chodzi oczywiście o „Księgę Aniołów Józefa Chełmowskiego". Wcześniej wystąpił w „Rzeźbiarzach Ziemi Kaszubskiej", „Szkicu do portretu", „Historii rzeźby na Kaszubach", a także w „Ostańcach próśb i nadziei". To właśnie przy realizacji tego ostatniego spotkałem go po raz pierwszy. Pewne momenty zapadają w pamięć, jak wtedy, w październiku 2009 roku. Realizowaliśmy film o kaszubskich kapliczkach i w scenariuszu pojawiła się scena, w której bierze udział twórca ludowy. Wybór producenta padł właśnie na Józefa Chełmowskiego, który do dziś należy do najwybitniejszych twórców bożychmąk na Kaszubach. Nasze pierwsze spotkanie przerodziło się w wielogodzinną rozmowę. Pan Józef przyjął mnie wówczas w swoim sławnym saloniku, 8 POMERANIA Niekiedy spotykam osoby, które znały go lepiej niż ja, lepiej rozumiały. Od nich też dowiaduję się sporo rzeczy, dzięki którym łatwiej pojąć to, co wiedziałem, a nie do końca rozumiałem. Nie jestem znawcą ani tym bardziej analitykiem czy krytykiem twórczości Józefa Chełmowskiego. Należę do popularyzatorów jego spuścizny. Pewnie, że można mówić o pewnego rodzaju fascynacji. Cieszę się, że dane mi było spotkać go na swojej drodze i zechciał mi poświęcić odrobinę swojego czasu. Twórców ludowych - malarzy i rzeźbiarzy - jest na Kaszubach wielu, ale pan określił Józefa Chełmowskiego jako artystę osobnego. Na czym polegała jego wyjątkowość? Nie ja pierwszy użyłem tego określenia, ale nie ukrywam, że bardzo je lubię. I uważam, że w odniesieniu do Józefa Chełmowskiego jest właściwe. Był twórcą multi-dyscyplinarnym i choć nie jest to może czymś bardzo wyjątkowym wśród kaszubskich twórców ludowych, to jednak zakres jego zainteresowań był naprawdę rzadko spotykany. Jego twórczość i zakres podejmowanej tematyki już na pierwszy rzut oka odróżnia się od większości produkcji twórców ludowych, nie tylko z naszego regionu. Ale najważniejsze jest chyba to, że Józef Chełmowski oprócz tworzenia sprawnych warsztatowo i formalnie artefaktów, za każdym razem starał się w nich zawierać konkretny przekaz. I właśnie te przekazy układają się w jego sposób rozumienia świata, często emocjonalny, ale też pełen ludowej mądrości, dystansu. Oprócz tych zainteresowań stricte artystycznych Józef Chełmowski dał się poznać jako twórca pewnych koncepcji filozoficznych. W jego przypadku używano nawet określenia „filozof ludowy". Było sporo określeń, którymi próbowano opisać działalność pana Józefa. Nie wiem, czy akurat to jest naj-celniejsze. Moim zdaniem Józef Chełmowski wykazał się pewną odwagą w podejmowaniu bardziej lub mniej udanych prób artystycznego opisywania świata. Chciał w tym opisie wypełnić miejsca, które według niego nie zostały dostrzeżone albo dostatecznie skonkretyzowane. Zresztą na wiele zjawisk miał własne spojrzenie i wybierał je, niekiedy nawet wbrew istniejącemu stanowi wiedzy. Wiązało się to, chyba także po części, z kaszubską mitologią i tym wszystkim, co składało się na jego postrzeganie świata, najbliższego i dalszego. Udało mu się, na własny użytek, zbudować zwartą koncepcję tego swojego świata i choć dla wielu była ona nie do przyjęcia, choćby z powodu zanegowania praw fizyki, w tym swoim terytorium duchowym potrafił wytłumaczyć sobie nawet najbardziej skomplikowane kwestie. Nikogo nie zmuszał do ich przyjęcia. Ale stworzył je artystycznie w tak niesłychanie malowniczy sposób, wręcz mitologiczny, że wiele osób odkładało na bok brak naukowych konsekwencji, bo to, co propono- 2017 'ROK ÓZEFA DMOWSKIEGO Józef Chełmowski wał, kusiło swoją niezwykłą atrakcyjnością. Czerpiąc inspiracje z wielu źródeł, stworzył narzędzia-pomosty, które łączyły nieraz odległe dziedziny. Jakie narzędzia? Choćby teorie o aniołach, o spiralnych grawitacjach i kilka innych. Dzięki nim potrafił snuć wyobrażenia na temat wielu zjawisk, które od wieków nie dają spokoju myślicielom, ale również zwyczajnym ludziom. A że niekiedy działo się to w bardzo... artystycznych przestrzeniach... Taki właśnie był jego urok. Ciekaw jestem, jak pan - człowiek bywały w świecie i zajmujący się tak zwaną sztuką wysoką - patrzy na te teorie? Nie mogę oceniać teorii pana Józefa, bo ich na tyle nie znam. Spośród kilkunastu jego ksiąg zapoznałem się tylko z kilkoma, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się przeczytać pozostałe. Zresztą dla mnie równie ważne, jak jego traktaty są inskrypcje, które pozostawił na swoich rzeźbach, a także na większości obrazów. Z nich wyłania się obraz jego świata i stosunek do wielu jego aspektów. Z pewnością treść traktatów mogłaby wyjaśnić więcej szczegółów jego teorii. Ale znając ich język, momentami dość jednak hermetyczny, w niektórych miejscach niezrozumiały, mam wrażenie, że 0 ich właściwą interpretację mogłoby się pokusić grono znawców twórczości Józefa Chełmowskiego w szerszej debacie. Mam wrażenie, że jednoosobowa interpretacja nie będzie w tym konkretnym wypadku wystarczająca. Cieszyłbym się, gdyby kiedyś taka zespołowa praca została wykonana. Trudno przewidzieć, jaki byłby jej rezultat, ale myślę, że warto się o to pokusić. Natomiast mogę powiedzieć, co mnie urzekło w samym Józefie 1 jego twórczości. Rozmach, odwaga, precyzja i konsekwencja w budowaniu swoich artystycznych wizji, będących próbą opisania świata, który tak naprawdę istniał nie tylko w jego wyobraźni. On podjął próbę jego urzeczywistnienia na skrawku swojej ziemi, w swoim domu i ogrodzie... Pięknie myślał. Potrafił pociągnąć swoimi wizjami wiele osób. Dawał im radość, skłaniał do refleksji. A to, w bilansie działań artystycznych, chyba najważniejsza sprawa. POMERANIA 9 WOJNA FOLKLORU Z FÖLKLORA Jeden gard i jedna szkoła, tak jak w kóżdim jinym gardzę köżdô jinô szkoła, jakô mô uczbë „regionalnego jazëka", robi wszëtkô, cobë uczniów zachacëc do chödzeniô na te zajmë. Szkólnô rôczëła muzyczne animatorczi, jaczé mają zapoznać młodëch lëdzy z tradicjową muzyką, przez co to pokolenie mô miec swiąda, jak wëzdrzało codniowé żëcé jich przodków. Wëstapë fölklornëch karnów to stójny dzél kaszëbsczich uroczëstosców Animatorczi sa przërëchtowałë i utcëwie rzekłë, że nauczą richtich śpiewu, bo tim sa zajimają. Szkolno pötraktowa jich zajmë jakno pökôzk felënku kómpetencjów, bö nie nauczëłë szkölôków tuńców w lëdowëch ruchnach. Nick nie dało klarowanie, że jich zajmë polegają na uczenim prôwdzëwi kulturę, a nié swietlëcowëch inspiracjów tą kulturą. Kö lëdze przódë tańcowele i sa öblôkelë tak, jak dzysészé karna na festinach. I kuńc! Piatnôsce lat nazôd, przënômni tedë bëłë wskazy-wającé na to wëdarzenia, zaczała sa biôtka z tzw. fölk-lora. Pöwstałë pierszé „nowomodne' muzyczne karna (jich nowömódnosc pöléga na tim, że grałë normalną, dzysdniową muzyka), ze swójim manifesta óde-rwaniô sa ôd lëdowöscë wëszedł ZYMK, a media za-czałë ödkrëwac, że më nie chödzymë öblokłi w czôpk z czerwoną szléfą, w nórce, dze sa wëdôwało, że stoją diôbelsczé skrzëpice, tak pö prôwdze më mómë pölëca z kasetama i platkama Dido i Eminema, a dzéwczata miast na kamiszku sedzec i kwiôtczi układać, piszczą na kóńcerce Ich Troje. Tim manifestom i rewelacjo-wim ödkrëcóm superödkriwczich ôdkriwców z mediów towarzëła biôtka z lëdową kulturą i równoczasno niemożność öderwaniô sa od ni. Dzysô më sa mu-szimë temu przëzdrzec i sprawdzëc, czë w ti wojnie mómë dobrze rozpöznóné wroga, pasowno prowadzone sztrategia i udba na to, co mdzemë pö dobëcym nad procëmnika robie. Czemu dzysô do te wracac? Bo witro möże bëc za pózdze. Wojna z fólklora bëła z jedny stronë muszebnô i słësznô, z drëdżi stronë bezrozëmno prowadzono. Z całim uwôżanim dlô tedëczasnëch generałów, taczi przebieg batalie to béł dokôz na kómpleksë ë próba załatwieniô wszëtczégó flot. Równak köżdi, chto tedë mëszlôł ö naju podmiotowo i nie chcôł naszégö jistnie-niô sprowadzëc do turistnëch czekawinków i kwiôtka wpiatégö w dobrze skrojony państwowi ancuch, muszôł stanąć w rédze i za bróń chwëcëc. Terô më równak mu- 10 POMERANIA KULTURA OHH szimë pömëszlec ö tim, z czim më mómë biôtköwac i przede wszëtczim - ö co. Słowö fölklór to je nôlepi z anielsczégô przełożëc. Folk lore - lëdowô wiédza. To je wszëtkö, co naji „lëdo-wi" przodkowie wiedzelë i to, co z ti wiédzë sa ma-terializowało. Na to sa skłôdô dëchöwô, intelektualnô i materialnô kulturowo spôdköwizna. Je to ale szczescé, że taczi folklor nie je céla tëch krucjat ów! He wole, na zôczątku XXI stalata za cél bëło wzatć to, co fólklora je le z pözwë i pówszédnégö mëszleniô. Równak dostało sa óbadwum folklorom. Zrozmienié tegö, jak te dwa fölklorë fónkcjonë-ją, wëmôgô copniacô sa w czasu do uszli systemë, a w mëszlenim do bëna lëdzczégö môgu. Kömunizna to bél czas, jaczi baro wiôldżi cësk dôwôł na cos, co möże nazwać normalizacją. Apartnoscë, jeżlë jistnieją, to abô mają zniknąć, abó bëc w cos wpisóné. Stądka państwowi dozér, jaczi twórzi jeden wzór lëdo-wi kulturę, pod jaczi sa pödkłôdô rozmajité elemeńte. Kóżdi muszi miec swój wësziwk, ruchna, muzyka. A co jeżlë jaczis elemeńt nie do sa wpisać w óglowi wzór? Tedë to znaczi, że gó tak pö prôwdze ni ma. Bo jak może jistniec cos, co nie je zaregistrowóné? Do tego tedë folklor bëlno pasowôł do ucëszeniô zgrôwów abó - jak na to wëszëznë zdrzałë - nëków naszich elitów. Jak to, nie przeznacziwô sa w edukacje czasu na wasza mowa i kultura? A karno piesnie i tuńca? Karna piesnie i tuńca fónksnérowałë wszadze, tej kol nas téż muszałë. Nicht sa nie czerowôł za tim, cobë nasze richtich tuńce, jaczé jesz przed wojną bëłë pó karczmach tańcowónć, w taczi formie towarzëłë naji codniowôscë. W rubrika mógł le wpisać to, co sa dzeje w Dodomu Kulturę, a nić to, co sedzy w głowach i sercach lëdzy. To pömôgô téż zrozmiec postawa ze zôczątku XXI stalata. Alergiowô reakcjo na samö nadczidniacć ó lëdowëch ruchnach czë akórdionowi muzyce to nie je niezgara dlô folkloru, le do tego, co bëło jednofarwną sztorą, jakô zasłoniwa prôwdzëwą, farwną kulturową bókadosc. To nie je do kuńca tak, że komuna nama zbrzëgła lëdowôsc. Öna nama ja zdefôrmöwa i taczi usztôłtowóny przez ten cząd wersje wiele lëdzy nie chce przëjimnąc. Czemu równak ta plaskatô, jednofarwnô wersjo lëdowi spôdköwiznë dominëje? Tu sprawa je ópiartó na tim, jak musk dzejô. Jeżlë chtos so czegoś móckó nie postanowi, tej jego móg mdze w ti sprawie nôprostszé rozrzeszenié wëbiérôł. Chtos chce lëdowi muzyczi? Za czim szëkac, przesłëchiwac archiwalne nagrania i pëtac lëdzy, jeżlë w swietlëcë je taczé fejn Köło Góspódëniów i öne tak fejn grają znóny kóżdćmu repertuar, z czego wikszi dzél piesniów wëszedł spód pióra przedstôwcë inteligencje, a jego zamkłosc ewideńtno je czerowónó do letników, a nić do naszińców? Kögös interesëje pódsztrichniacé juwernotë przez budowizna? Tej so postawi chëcz, na jaczi wësziwköwé kwiatë namalëje, miast sa namëszlac, jak tradicjowó sa budowało. Proste rozrzeszenia równak ógrańcziwają zbićr tego, co może bëc pózwóné nają lëdową kulturą i bez to niejednym ona zbrzëgnie na sarnim zóczątku. Nick dzywnćgó, że pó taczim zniesztôłcenim i óberz-niacym ód kóżdi stronë naji lëdowóscë chtos ji wojna wëpówiedzôł. „Më z tim ni mómë nick póspólnćgó, temu robimë wszëtkó nowómódno, gónimë całi świat i wëzbiwómë sa cażórów". W miara pólepsziwanió sa łączbë z tim świata më równak z zôzdroscą zdrzimë na jiné nôrodë, jaczć ze swóją domôcą kulturą sa pókazy-wają nić blós przed letnikama, ale też same tim żëją. Niedzélné pöpôłnia spadzywają na tradicjowëch muzykach, jich jinstrumeńte to są dló nich artefaktë, a tradi-cjowć napitczi muszą bëc zagrëzłé mólowima smaczka-ma. Może më bë téż mielë do te wrócëc? Wszëtkö fejn, le jak sa zôs przëzćrómë naszi kulturze... nić, do tego më zycher nie chcemë jic nazôd! W ti wojnie przeszedł czas na przegrëpienié ód-dzćlów i odświeżenie takticzi a zdrzenićgó na wroga. Pó pierszć to nić folklor je tókla. To ort, w jaczi ón je przedstawiony, je naszim procëmnika. Te słowa szkól-nëch, direktorów Dodomów Kulturë ëtd. „czemu wa nie jesta w lëdowëch ruchnach?" „taska z wësziwka je richtich nasza", „cëż to je za kapela, jak oni Tu je nasza zemia nie grają?". Jô bë chcôł wicy przikładów dac, le nasz zbićr lëdowóscë je tak okrojony, że ju wiele nama nie ostało. Pó drëdżé abó pósobny krok to je wëwrócëc na rabë anachroniczne mëszlenié, że nasza kultura mó sa w cos wpisywać - „kóżdi region mó swoje cos, temu më tćż muszimë miec". Pó trzecć nie zdrzec na spód-kówizna przez prizmat tego, co jidze na binie pokazać. Na folklor (folk lore) sa skłôdô nóprzód wiedza, póz-drzatk, a późni jego materializacjo. Na to muszi zdrzec całowno - jak naji „lëdowi" ojcowie i matczi zdrzelë na świat, co bëło dlô nich wôżné, dopierze późni, czim to sa przejówiało. Przejówiało w codniowim żëcym, w j igrach, robóce, wolnym czasu, w tim, na co sa skłóda jich codniowósc. Ti codniowóscë më nie ódtwórzimë, równak nôwicy dlô naji kulturë më zrobimë, jak më sa mdzemë tim inspirować, a nić czerpac z urobku tëch, co sa maczëlë przë wpisywanim ti spódkówiznë w swoje czasë. Folklor më muszimë ödkrëc na nowo. Nić temu, żebë gó wpasować w dzysdniowósc, le żebë gó óczëszczëc z rostu, jaczi óstawiłë pó se lata normalizacje. ADÓM HEBEL MÓJ 2017 / POMERANIA /11 POMORSKI SEJMIK KRAJOZNAWCZY „MIJAJĄCE KRAJOBRAZY POBRZEŻA SŁOWIŃSKIEGO" Siódmy sejmik krajoznawczy z ogólnopolskiego cyklu „Mijające krajobrazy Polski" odbył się w październiku 2016 r. w Gdyni i Słowińskim Parku Narodowym. Temat sejmiku to „Mijające krajobrazy Pobrzeża Słowińskiego". Dwie sesje, naukowa i krajoznawcza, odbyły się w Gdyni, a trzecia sesja i wycieczka przyrodnicza w Słowińskim Parku Narodowym. Sejmik zorganizowało Pomorskie Porozumienie Oddziałów PTTK w Gdańsku, a bezpośrednimi wykonawcami były Pomorskie Kolegium Instruktorów Krajoznawstwa PTTK i Pomorska Komisja Fotografii Krajoznawczej PTTK w Gdańsku. Współorganizatorami były także Oddział Gdański Polskiego Towarzystwa Geograficznego, Okręg Gdański Ligi Ochrony Przyrody i Oddział Morski PTTK w Gdyni. W sesji naukowej wspomagali nas pracownicy naukowi Instytutu Geografii Uniwersytetu Gdańskiego. Ogółem w sejmiku uczestniczyły 162 osoby (3 sesje i wycieczka), głównie krajoznawcy PTTK, członkowie PTG i LOP. Honorowy patronat nad sejmikiem objęli: Marszałek Województwa Pomorskiego Mieczysław Struk, JE Rektor UG prof. dr hab. Jerzy Piotr Gwizdała, Dziekan Wydziału Oceanografii i Geografii UG dr hab. Waldemar Surosz, prof.UG, oraz Prezes ZG PTTK Roman Bargieł. Patronat medialny sprawowali: „Gazeta Uniwersytecka" (UG), „Gościniec" (ZG PTTK), „Pomerania" (Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie), „Dziennik Bałtycki" i Radio Gdańsk. Komitetem Organizacyjnym Sejmiku kierowali: Ryszard Józef Wrzosek - przewodniczący, Piotr Paweł Woźniak - zastępca i Alicja Wrzosek - sekretarz. Kierownictwo naukowe sesji sprawowała dr hab. Elżbieta Bajkiewicz-Grabowska, prof. UG, z Katedry Limnologii Instytutu Geografii UG. Organizacja sejmiku w Gdyni związana była z 90. rocznicą uzyskania przez nią praw miejskich oraz 110. rocznicą powołania Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, obecnie PTTK, a także 88. rocznicą powstania w Gdyni Oddziału Morskiego PTK, poprzednika PTTK. Uczestników sesji naukowej powitał R.J. Wrzosek. Przypomniał, że seminaria i sejmiki krajoznawcze zainicjowała Komisja Krajoznawcza ZG PTTK po VI Kongresie Krajoznawstwa Polskiego, który odbył się w 2010 r. w Olsztynie. Przyjęto temat cyklu ogólnopolskiego „Mijające krajobrazy Polski". W województwie pomorskim co roku od 2011 odbywają się pomorskie sejmiki krajoznawcze pn. „Mijające krajobrazy Pomorza". Zebranych na sesji powitali także dr hab. Bajkiewicz-Grabowska i prof. dr hab. Tadeusz Palmowski - kierownik Katedry Geografii Rozwoju Re- gionalnego UG. W imieniu Rady Miasta Gdyni powitał wszystkich dr Jarosław Kłodziński Pierwsza sesja naukowa miała miejsce 22 października 2016 r. w sali InfoBox Gdynia. Obradom przewodniczyła dr hab. Elżbieta Bajkiewicz-Grabowska. Cztery referaty dotyczące charakterystyki fizyczno-geograficznej Pobrzeża Słowińskiego przedstawili: Jan Mordawski, Izabela Chłost, Elżbieta Bajkiewicz-Grabowska oraz Edmund Gruchała. Prezentacje krajoznawcze Słowińskiego Parku Narodowego pokazali: Tadeusz Łomiński oraz Paweł Raczyński i Włodzimierz Sakwiński. Referaty i prezentacje były bogato ilustrowane mapami, wykresami i zdjęciami obiektów. Na zakończenie sesji przedstawiono filmy autorskie: „Starorzecze Piaśnicy" (prod. Ocean Instruments) i „Życiodajne Gardno" (prod. AJM Studio Andrzej Mielczarek, z komentarzem Jarosława Samsela). Sesję zakończyła dyskusja, w czasie której zwracano szczególną uwagę na ochronę środowiska tego unikatowego regionu Pobrzeża Południowobałtyckiego. W drugim dniu sejmiku krajoznawczego, czyli 22 października zorganizowano wycieczkę przyrodniczą do Słowińskiego Parku Narodowego. Uczestniczyło w niej ok. 50 osób, w tym naukowcy UG, przewodnicy i piloci wycieczek oraz krajoznawcy. Przed zwiedzaniem SPN odbyła się sesja 12 / POMERANIA MAJ 2017 WYDARZENIA przyrodnicza w filii Muzeum Przyrodniczego SPN w Rąbce. Prowadziła ją mgr inż. Katarzyna Sitkowska - starszy specjalista ds. edukacji, pod której kierownictwem zwiedzano później Słowiński Park Narodowy. Meleksami przejechaliśmy z Rąbki aż pod Łączkę (pot. Wydma Łącka lub Łącka Góra), najwyższą wydmę ruchomą w Polsce. Potem maszerowaliśmy czerwonym i niebieskim szlakiem na plażę Bałtyku, skąd powróciliśmy do Rąbki. Na licznych postojach przewodniczka SPN dokładnie objaśniała zjawiska przyrodnicze, zwracając uwagę na ukształtowanie wydm, florę i ciekawostki przyrodnicze. W rejonie jeziora Łebska pas wydmowy osiąga maksymalną szerokość ok. 1,5 km. Jest to wyjątkowo piękny, północno-zachodni fragment wybrzeża województwa pomorskiego. Od 1977 r. ten region stanowi także światowy rezerwat biosfery. Dla środowiska przyrodniczego SPN szczególnie dużą wartość przyrodniczą mają rozległe torfowiska i ostoje zwierzyny, głównie ptaków (z orłem bielikiem). Na obszarze SPN rośnie ok. 900 gatunków roślin naczyniowych, z których ponad 70 objętych jest ochroną prawną, oraz wiele porostów i mszaków. Trzecia sesja, krajoznawcza dotycząca Pobrzeża Słowińskiego, odbyła się 28 października w siedzibie Gdyńskiego Centrum Organizacji Pozarządowych. Przewodniczył jej R.J. Wrzosek, a wzięli w niej udział głównie krajoznawcy i przewodnicy turystyczni PTTK. Przedstawiono sześć prezentacji krajoznawczo--przyrodniczych na temat Pobrzeża Słowińskiego. Ich autorami byli: Paweł Raczyński i Włodzi- mierz Sakwiński, Jarosław Kaczmarczyk, Tadeusz Łomiński, Alicja Wrzosek i Ryszard Józef Wrzosek (dwukrotnie). Sesję zakończyła dyskusja dotycząca szlaków turystycznych oraz organizacji wycieczek krajoznawczo--przyrodniczych w regionie Pobrzeża Słowińskiego. Organizatorzy sejmiku gorąco dziękują redakcji „Pomeranii" za patronat medialny i wsparcie w propagowaniu i popularyzowaniu piękna regionów województwa pomorskiego. Dziękujemy za egzemplarze archiwalne „Pomeranii", które otrzymali uczestnicy sejmiku krajoznawczego. ALICJA WRZOSEK I RYSZARD JÓZEF WRZOSEK POMORSKI SEJMIK KRAJOZNAWCZY sesja nt.: Mijające krajobrazy vi UNIWERSYTET GDAŃSKI Pobrzeża Słowińskiego Patroni Meoialni Radio Gdańsk G A Z E I A Dziennik gg—iii— POMERANIA PROGRAM SESJI NAUKOWEJ -21 października 2016 16:30 - 16:45 OTWARCIE SEJMIKU 16:45 - 17:10 Charakterystyka fizyczno-geograficzna Pobrzeża Słowińskiego JAN MORDAWSKI 17:10 -17:30 Charakterystyka środowiska wodnego Pobrzeża Słowińskiego ' IZABELA CHŁOST 17:30 -17:50 Polskie jeziora przybrzeżne ELŻBIETA BAJKIEWICZ-GRABOWSKA 17:50 - 18:10 Słowiński Park Narodowy TADEUSZ ŁOMflSKI 18:10 - 18:25 Słowieńcy w historii EDMUND GRUCHAŁA 18:25 -18:40 Militarna przeszłość Pobrzeża Słowińskiego PAWEŁ RACZYŃSKI I WŁODZIMIERZ SKAWIŃSKI 18:40 -19:00 PILMY; „ Starorzecze Piaśnicy" - produkcja Ocean Instruments „Życiodajne Gardno"- produkcja A JM Studio Andrzej Mielczarek 19:00 -19:30 DYSKUSJAI ZAKOŃCZENIESESJI PROGRAM SESJI PRZYRODNICZEJ - 22 października 2016 [ 10:00 - 10:20 Atrakcje oraz zasady udostępniania Słowińskiego Parku Narodowego - w przeszłości i obecnie 10:20 -10:40 Zadania ochronne Słowińskiego Parku Narodowego na przełomie kilkudziesięciu lat 10:40 -11:00 Przyroda Słowińskiego Parku Narodowego ■ flora 11:00 - 11:20 Przyroda Słowińskiego Parku Narodowego - fauna 11:20 - 11:30 DYSKUSJA „ Sponsorzy & PROGRAM SESJI KRAJOZNAWCZEJ - 28 października 2016 Jfmmm. WKMAs Alt !».'<■!.•> ,Vv V 17:10 - 17:20 Krajobrazy Pobrzeża Słowińskiego RYSZARD JÓZEF WRZOSEK 17:20 -17:45 Wśród piasków i lasów Pobrzeża Słowińskiego PAWEŁRACZYNSKI, WŁODZIMIERZ SAKWftSKI 17:45 - 18:05 Kraina w kratę JAROSŁAW KACZMARCZYK 18:05 - 18:20 Łeba - perła Pobrzeża Słowińskiego TADEUSZ ŁOMŃSKI 18:20 -18:35 Szlaki turystyczne Pobrzeża Słowińskiego ALICJA WRZOSEK 18:35 -19:00 Szlakiem Bychowskiej Strugi RYSZARD JÓZEF WRZOSEK zplaj 19:00 -19:30 DYSKUSJA I ZAKOŃC2ENIESESJI i t- Hif* Patronat Honorowy Organizatorzy Współorganizatorzy •tssssgsmpUG D"ekc)a s'owińsk«»o parku Na,oao"e»° Pomorskie Porozumienie Oddziałów PTTK w Gdańsku MIECZYSŁAW STRUK *OJ£WODZTV>A POMORSKIEGO 1O1 UNIWERSYTET GDAŃSKI rof. dr hab. JERZY I UNIWERSYTETU P*P|| WYDZIAŁUOCEANOGRAF11 i PRE7PS ZARZĄDU GŁÓWNEGO PTTK MÓJ 2017 / POMERANIA /13 KASZUBSZCZYZNA ™ W ROZGŁOŚNIACH RADIOWYCH I W TELEWIZJI 2 ADAM ŁUCZYŃSKI Radio Kaszëbë, pierwsza kaszubska koncesjonowana stacja radiowa o profilu informacyjno-muzycz-nym, po raz pierwszy wyemitowało program testowy 18 grudnia 2004 r. ze studia we Władysławowie (obecnie redakcja mieści się w Gdyni). Twórcą rozgłośni jest Artur Jabłoński, który za pośrednictwem Stowarzyszenia Ziemia Pucka uzyskał 6 czerwca 2005 r. od Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji koncesję na rozpowszechnianie programu Radia Kaszëbë na falach ultrakrótkich. Początkowo program był wysyłany z obiektów nadawczych w Chwaszczynie i Rekowie Górnym, co pozwalało na czysty odbiór rozgłośni na terenie północnych Kaszub oraz Trójmiasta. 21 sierpnia 2009 r. powiększono zasięg o nadajnik w Kościerzynie, dzięki któremu stacja jest również słyszalna na terytorium środkowych i południowych Kaszub1. W lutym 2015 r. stacja rozpoczęła emisję programu z kolejnego nadajnika, zlokalizowanego w Helu2. Zgodnie z wymogami koncesyjnymi dziesięć procent programu radiowego musi stanowić tematyka lokalna z elementami audycji dla mniejszości kaszubskiej. W programie znajdują się m.in. serwisy informacyjne, prognozy pogody (rybacka, żeglarska), wiadomości drogowe, kulturalne, sportowe, audycje publicystyczne poświęcone kulturze kaszubskiej i sprawom społeczno-politycznym oraz konkursy i audycje z udziałem słuchaczy. Stacja organizuje również konkurs Kaszubski Idol - dla młodych wokalistów z terenu Kaszub. Fakt, że Radio Kaszëbë emituje część programu w języku kaszubskim, sprawia, że działania stacji na rzecz zachowania i rozwoju tożsamości kaszubskiej są dotowane przez Ministerstwo Cyfryzacji (dawniej Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji) oraz jednostki samorządu terytorialnego3. Radio Kaszëbë od początku swojego istnienia postawiło na młodych dziennikarzy, dla których prowadzenie programów radiowych było wyzwaniem. Dodatkowo Radio Kaszëbë organizuje wiele imprez plenerowych (głównie muzycznych), które cieszą się sporym zainteresowaniem, szczególnie młodego audytorium4. 1 10-lecé Radia Kaszëbë, „Pomerania", nr 12, 2014, s. 30. Obecnie najwięcej kaszubskojęzycznych programów proponuje Twoja Telewizja Morska Sukces Radia Kaszëbë pociągnął za sobą pomysł stworzenia pierwszej kaszubskiej stacji telewizyjnej. Inicjatorem tego planu był, podobnie jak w przypadku pierwszej kaszubskiej rozgłośni, Artur Jabłoński. Pod koniec maja 2010 r. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji otrzymała od spółki „Media Kaszëbë" wniosek o przyznanie koncesji. Pozwolenie na nadawanie CSB TV5 uzyskała 20 lipca 2010 r. 10 dni później stacja rozpoczęła emisję programu za pośrednictwem satelity „Hot Bird" w przekazie niekodowanym. Niedługo później telewizja pojawiła się na wszystkich wówczas działających platformach cyfrowych oraz w lokalnych sieciach kablowych6. CSB TV była od początku ściśle powiązana z Radiem Kaszëbë, którego ofertę miała uzupełniać i korzystać ze sprawdzonych wzorców wypracowanych przez stację podczas 6 lat jej działalności. Telewizja nawiązała również współpracę z TVS, śląskim nadawcą telewizyjnym, który wówczas z sukcesami już 2 lata emitował swój program. Od tych nadawców CSB TV miała również czerpać wzorce w kwestii rentowności przedsięwzięcia. Stacja liczyła na szybkie zainteresowanie lokalnych re-klamodawców oraz na dotacje Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz samorządów7. Plany w kwestii oferty programowej były ambitne. Zakładały one m.in. emitowanie filmów fabularnych oraz 2106,1 FM to czwarta częstotliwość Radia Kaszëbë, [dostęp: 20.03.2017]. 310-lecé Radia Kaszëbë..., s. 30. 4 N. Dołowy-Rybińska, Języki i kultury mniejszościowe w Europie: Bretończycy, Łużyczanie, Kaszubi, Warszawa 2011, s. 464. ? Skrót CSB, pochodzący od łacińskiego słowa Cassubia, został wzięty z międzynarodowej klasyfikacji języków, w której oznacza język kaszubski. 6 D. Pioch, Kaszubskojęzyczna oferta w CSB TV,[w:] Biuletin Radzëznë Kaszëbsczégö Jazëka / Biuletyn Rady Języka Kaszubskiego, Gdańsk 2011, s. 258. ' Ibidem, s. 258-259. 14/POMERANIA/MAJ2017 MEDIA KASZUBSKOJĘZYCZNE część 3 animowanych z kaszubskim lektorem bądź dubbingiem, programów rozrywkowych, serwisów informacyjnych i reportaży8. Ważniejszymi programami zaproponowanymi widzom przez CSB TV były: „Ö tim a nym" (program wzorowany na telewizji śniadaniowej, znanej z anten innych nadawców komercyjnych, prowadzony po kaszubsku, z wyjątkiem rozmów z polskojęzycznymi gośćmi), „Świat wkół naji" (wieczorne podsumowanie najważniejszych wydarzeń danego dnia, prowadzone w większości po polsku z wyjątkiem serwisów informacyjnych „Wiadła" i „Klëka"), „Buten szëku" (magazyn o lokalnych społecznościach na Kaszubach), „Mörze móżnosców" (program marynistyczny), „Kaszëbi" (program poświęcony etniczności Kaszubów), „Rządzymë sa sami" (prowadzony w całości po kaszubsku program poświęcony samorządom), „Krósnia Dawid" (serial animowany dla dzieci emitowany z kaszubskim dubbingiem), „Farwë kuchni" (magazyn kulinarny), „Wszëtczé-gö nôbëlniészégö" (koncert życzeń), „Domôcëzna" (kaszubskojęzyczny program poświęcony kulturze i regionalnym zwyczajom), „Zakrącony w tuńcu" (program o zespołach folklorystycznych i kaszubskich tańcach). Poza tym CSB TV realizowała na antenie telewizyjnej audycje znane z Radia Kaszëbë, takie jak „Gospoda Radia Kaszëbë" i „Hitë Radia Kaszëbë"9. Od września 2011 r. telewizja zaczęła się borykać z problemami finansowymi, którym coraz trudniej było podołać. Zaczęto redukować etaty. Zdejmowano z anteny kolejne programy, zastępując je powtórkami, materiałami otrzymanymi od TVS oraz teledyskami i blokami telezakupów10. CSB TV zakończyła nadawanie 14 maja 2012 r. Twórca stacji Artur Jabłoński twierdził, że jego przedsięwzięcie telewizyjne nie powiodło się za sprawą skromnego lokalnego rynku reklamowego. Stacja otrzymywała co prawda ministerialne dotacje, ale okazały się one niewystarczające, aby utrzymać jej działalność11. Po likwidacji CSB TV kaszubszczyzny w telewizji niepublicznej jest bardzo mało. Obecnie programy po kaszubsku oferuje Twoja Telewizja Morska dostępna w wej-herowskiej telewizji kablowej „Chopin" oraz w internecie, emitująca na swojej antenie krótkie programy: „Na gôscë-nie" (rozmowy z ciekawymi ludźmi z Kaszub prowadzone obecnie przez Dariusza Majkowskiego), „Gazétny przezérk" (przegląd prasy w języku kaszubskim dziś w wykonaniu Adama Hebla), „Klëka" (cotygodniowy serwis informacyjny w całości po kaszubsku), „Gôdómë pö kaszëbsku" (lekcje języka kaszubskiego przygotowy- W pierwszym odcinku artykułu „Kaszubszczyzna w rozgłośniach radiowych i telewizji" Adam Łuczyński pisze o telewizyjnym programie „Kaszëbë". Z kronikarskiego obowiązku do tego, co zostało już napisane, należy dodać, że program ten był emitowany w związku z porozumieniem pomiędzy dyrektorką gdańskiego oddziału TVP S.A. Joanną Strzemieczną-Wiel-czyk a Radiem Kaszëbë, którego dziennikarzami byli wszyscy prowadzący ten program poza Weroniką Korthals. Audycja realizowana była „na żywo". Autorem scenariusza tego cyklu był Artur Jabłoński. A o audycji „Tedë jo" raczej nie można napisać, że „była następczynią" programu „Kaszëbë". Bliższe prawdzie jest stwierdzenie, że Anna Cupa dała się poznać pozytywnie w środowisku dziennikarzy telewizyjnych dzięki programowi „Kaszëbë" i dlatego w 2008 roku właśnie jej zaproponowano realizację „Tedë jo". Artur Jabłoński wane od tego roku przez Eugeniusza i Elżbietę Pryczkow-skich), „Kaszëbë ód kuchnie" (magazyn kulinarny Mateusza Bullmanna) i „Skarbë Kaszëb" (program, w którym Eugeniusz Pryczkowski pokazuje najciekawsze zakątki regionu)12. Kaszubskojęzyczne programy emituje też Twoja Telewizja Religijna: „Kaszëbskô ewanielëjô" (komentarz ks. Mariana Miotka do niedzielnej ewangelii), „Gódczi ó wierze" (rozmowy Dariusza Majkowskiego z ks. Miot-kiem o Biblii, katechizmie i dokumentach II Soboru Watykańskiego) i „Kaszëbskô knéga" (obecnie Ewelina Stefańska czyta Pana Tadeusza przełożonego na kaszubski przez Stanisława Jankego). Kaszubskojęzyczne programy emitował również kablowy kanał lokalny TVT Teletronik (działający w latach 2010-2016, od 2015 r. pod nazwą Telewizja Wybrzeże). Ukazywały się tam m.in. dwa programy przygotowywane przez Eugeniusza Pryczkowskiego. Pierwszym z nich były „Spiéwné Uczbe', w których autor zachęcał do nauki języka kaszubskiego przez piosenki współczesnych zespołów z Kaszub. Prezentował w nim również wybitnych Kaszubów, m.in. uznanych pisarzy, poetów czy działaczy. Drugi nazywał się „Wöjnowi Kaszëbi" i pokazywał rozterki, dylematy oraz dramat młodych Kaszubów, którzy zmuszeni byli iść na front w niemieckim mundurze13. Nadawany był też program informacyjny „Klëka", prowadzony przez Piotra Szycę13. 8 Ibidem, s. 259. 9 Ibidem, s. 259-262. 10 Ibidem, s. 263. 11 D. Majköwsczi, Świat bez CSB TV, „.Pomerania", nr 3, 2012, s. 13-15. 12 Programy emitowane w Twojej Telewizji Morskiej, [dostęp: 20.03.2017]. 13 Obecnie ten cykl można zobaczyć w Twojej Telewizji Morskiej. 14 Programy emitowane w Telewizji Wybrzeże, [dostęp: 31.07.2015]. MÓJ 2017 POMERANIA/15 JEGOMOŚĆ Z CZORNECH BŁOTÓW Gduńsczi part Kaszëbskô-Pômôrsczégô Zrzeszeniô przëznôwô nôdgrodë pözwóné „Piestrzeń Swiatopôika Bëlnégô". Latos dostelë je wësziwôrka i autorka ksążczi „Jak haftować po kaszubsku" Barbara Rezmer a téż ks. Stanisłôw Bach. Ô drëdżim nôdgrodzonym napisôł do „Pomeranie" Stanisłôw Janka, chtëren ôbczas uroczëznë wracziwaniô Piestrze-niów czëtôł laudacja tegô kaszëbsczégô kapłana z Gôscëcëna. Hewô wëjimczi z ti chwôlący môwë. Tczëwôrtny Jegomość ksądz proboszcz kanonik Sta-nisłôw Bach, lezyńsczi wicedzekón, je drëdżim pö ks. Francëszku Grëczë dëszpasturza, chtëren zaczął regularno ödprôwiac msze swiaté z kaszëbską lëturgią słowa. Co wiacy, je pierszińca ôdprôwianiô taczich mszów swiatëch na Nordze. Je téż załóżcą i czilelatnym przédnika partu Kaszëbskö-Pömörsczégö Zrzeszeniô w Göscëcënie. Urodzył sa 7 séwnika 1952 roku w Chwaszczënie, a tak pö prôwdze na pustkach zwónëch wnenczas Czôr-né Błota, a terô Lësé Błota. Starkama kanonika ze stronë tatka bëlë Marta i Agust, ze stronë mëmczi Apöloniô i Jón, a starszima Józef i Aniela z dodomu Brodalskô. Czej jô wësłëchôł ksadza kanonika, to, co on mie rzekł o swöji familii, ö swôjich starszich, dora-zu przeszła mie do głowë u dba swiatégö Benedik-ta „Ora et labora", to je: mödlë sa i robi, a wiedno môdlëtwa je przed robotą. Nié le wôżnô w rodzëz-nie göscëcczégö proboszcza bëła pobożność i robö- cosc, ale téż lubótnosc Môłi i Wiôldżi Tatczëznë. Ale ö patrijocëznie sa doma nie gôdiwało, öna tamö bëła wiedno żëwô. Öjc Józef Bach östôł pöjmóny do Stutt-hofu leno temu - jak tłomaczi ksądz - że béł Pölôcha, że sa nie zapiarł swôjégô nôrodu, że nie angedojczowôł. Nôpierwi na krótko wsadzëlë gô do sôdzë, a tej zarô wëwiezlë do sedzbë gestapo w Bëdgöszczë, a dopierze stamtądka do lagru Stutthof. W strëmianniku 1945 roku szedł w tak pözwónym marszu smiercë - całą droga - przez Żuköwö, Przedköwö, Łebno i Nôwcz, jaż do sami Gasë. Msze swiaté z kaszëbską lëturgią słowa ksądz Stani-słów Bach zaczął ju odprawiać w drëdżi połowie lat 80. XX stalata - dokładno w ruj anie 1986 roku w köscele pw. Swiatégö Krziża w Rëmi. Późni, nić le w parafialnym Góscëcënie, ale i téż w kóscołach na całëch Kaszëbach, a nawetka dali - na Pömórzim. Przez wiele lat ödprôwiôł Swiatą Eucharistia dlô słechińców Radia Kaszëbë. Wiedno przë tim głosy głaböczé kaszëbsczé kôzania. 16/POMERANIA/MAJ2017 KASZËBSCZE WËPRZÉDNI EN IA Kaszëbskö-Pômörsczé Zrzeszenie w Göscëcënie za-łożił w 1993 roku. Je to part pö prôwdze baro apartny i ösoblëwi. Nôleżi do niegö kol 25 sztëk lëdzy, wszëtcë mają kaszëbsczé stroje - ksądz z nima mët - i spótikają sa rôz w miesącu w wiôldżi paradnicë na plebanii. (...) Na Pömörzim ksądz Bach je jedinym dëchöwnym, jaczi je przédnika partu Kaszëbskö-Pömörsczégö Zrzeszeniô przez czile kadencji (we Warszawie przédnika partu béł ks. profesor Henrik Skörowsczi, a ters je ks. Leszk Kriża). Parafio i part Kaszëbskô-Pômörsczégö Zrzeszeniô w Göscëcënie są örganizatorama corocznego Festinu Kulturë Kaszëbsczi i Religijny - od 1995 do uszłégö roku ödbëłë sa ju 22 taczé świata. Na festinach śpiewają i tańceją kaszëbsczé karna, ödbiwô sa konkurs wiédzë ö kaszëbsczim jazëku, je swojsko jôda. Tradicją je wied-no zabawa bezalkoholowo. W całoscë przez nen festin przewinałë sa prawie wszëtczé na Kaszëbach karna tuń-cowników, spiéwôków, muzyków. Öd 2006 roku ks. Stanisłôw Bach örganizëje coroczne Przezérczi Kóladów, w tim pö kaszëbskii. Köladë na tëch przezérkach, pöza Kaszëbama z partu Zrze-szeniô, śpiewają rozmajité köscelné parłaczënë: różeń-cowô, Böżégö Miłoserdzô, Pömocniców Mariji Matczi Köscoła, Biblijny Krąg, służko wie. To téż swiôdczi ö wiôldżi resznoce parafialnëch karnów. Öd 1994 göscëcczi part zrzeszeniô zôrganizérowôł czilenôsce widzawiszczów kaszëbsczich téatrów. (...) Pöza tim part, pöd przédnictwa ksadza, örganizëje co roku opłatczi, zetkania z utwórcama i uczałima, snie-gówczi, roczëznë. Wôrt jesz dodać, że od 2001 roku mô swoja stanica. Baro wôżną förmą dzejaniô partu w Göscëcënie są wanodżi - nié le pö Kaszëbach, nié le pö Polsce, ale téż do cëzëch krajów. Na Kaszëbach ödwiedzëlë wnetka wszëtczé nórtë, Polska zjezdzëlë zdłuż i wszérz (...). W tim roku planëją wzyc zôchôdną scana - od Szczecëna jaż po czeską Praga. (...) Jaż sztërë razë bëlë w Zemi Swiati, w tim ksądz kanonik odprawił msza swi-atą z kaszëbską lëturgią słowa na Górze Synaj, a z Nazaretu przewiózł kam wadżelny pöd góscëcczi köscół. (...) Z małga chódzył do spödleczny szköłë w Chwaszczënie, a późni do Öglowösztôłcącégö Liceum numer 5 we Gduńsku-Olewie. To bëła tej, a je i terô, szkoła ö wësoczi rówiznie edukacjowi. Po maturze jegomość chcôł jic - jako syn gbura - do Wëższi Rólniczi Szköłë w Ölsztënie na wëdzél zoologiczny. Nawetka złożił tamo papiorë. Równak dało ô sobie znac powołanie do konsekrowanego żëcô, na co pewno miałë wpłiw codniowé chodzenia do kóscoła cystersów w Ölëwie, módlëtwa rennô i wieczórnô, religijne wëchöwanié wëniosłé z dodomu i nad wszëtkö osobiste rozmiszlania ö Christusowim Dokazu. Przińdny proboszcz w Dëchöwnym Seminarium w Pelplënie, jesz tej chełmińsczi diecezje, béł leno trzë miesące, a tej kömu-nysticznô władza gó powołała na dwalatną żôłnérską służba do Szczecëna-Pódjuchów (...). W tim póliticz-nym wojsku bëłë rozmajité pókusë i zachacbë do rezy- Ks. Bach czasto gôdô ö kaszëbsczich sprawach w pömörsczich mediach Ks. Bach (pierszi z lewi) na öbchödach 50-lecô KPZ gnacji z kapłaństwa, ale równak przińdnegó ksadza to nie rëszëło. Trzimôł z Boga do kuńca wojska, nie dół sa złómac. Ters za ta służba dostónie stąpień óficersczi - podporucznika. Późni znôwu zaczął sztudérowac teologia i filozofia w Pelplënie, nawetka tej w jeden rok zrobił dwa lata, a nôbarżi w seminarium köchôł apólogetika, to je obrona wiarë - i tak mu ostało do dzys. (...) Ksądz Stanisłôw Bach je uznónym nić le na Nordze Bëlnym Kaszëbą, wiôldżim autoriteta dlô rozmajitëch karnów i parłaczëznów - ód kóscelnëch, przez gmi-nowé i samorządowe, pö młodzëzna, z chtërną bëlno rozmieje sa dogadiwac, a bëc z nią i w redoscë, i pówô-dze. (...) Je jistnyjakksąża Swiatopôłk Bëlny, chtërnégö Piestrzeń dostôł od gduńsczich Kaszëbów. STANISŁÔW JANKA BLEWI unuuiiiiy wl lUrl bi^gmail.coni; zkpbanino<^Rmai! tel. 503007295, 1 Muzyka Kaszub. Materiały encyklopedyczne, pod red. Witosławy Frankowskiej, Gdańsk - Wejherowo 2005, s. 110. 2 Ibidem, s. 11. MUZYKA dokôzë pô kaszëbsku... Na mszą w kaszëbsczim jazëku3 przeszło pöżdac do 2008 roku. Pösobnô mszô kaszëbskô powstała w roku 20114. Öd roku 2014 Muzeum Pismieniznë i Kaszëbskö--Pômörsczi Muzyczi we Wejrowie örganizëje Öglo-wöpölsczi Konkurs Kómpözytorsczi na chóralny dokôz pasyjny do tekstu w jazëku kaszëbsczim. Muzyka je usôdzónô do słowów wzatëch z ópisënku Pańsczi Maczi, z dolmaczënków Swiatëch Pismionów z greczi na kaszëbsczi zdzejónëch przez öjca prof. Adama Riszarda Sykóra OFM. W pösobnëch latach bëłë to: 2014 - Mt 39: Mój Öjcze, żelë to je möżlëwé, niech ten czelich odćńdze od Mie! Ale nić jak Jô chcą, lejak Të! 2015 - Łk 23,46: Ojcze, w Twoje race sklôdóm mojego dëcha. 2016 - Knéga Proroka Zachariasza 12,10: Badą zdrzec na Tego, co Gô przebilë. 2017 - Łk 23,34: Tej Jezës rzekł: Öjcze, ôdpuscë jima, bo nie wiedzę, co czënią. Dobiwcowie konkursu. Rok 2014: I plac - Mark Raczińsczi z Poznania (1000 zł), II plac - Szëmón Gö-dzemba-Tritk z Bëdgöszczë (500 zł), III plac - Ana Rocławskô z Wejrowa (250 zł); rok 2015:1 plac - Ana Rocławskô z Wejrowa (1000 zł), II plac - Môrcën Stoltmann z Grzëbna (500 zł), III plac - Adam Diesner z Ostrowa (300 zł); rok 2016:1 plac - Ana Rocławskô z Wejrowa (1000 zł), II plac - Kamil Szafran z Kó-szalëna (500 zł), III plac - Dawid Jazłocczi z Sosnowca (300 zł); rok 2017: I plac - Karól Krefta z Chwaszczëna (2500 zł), II plac - Michôł Sołtësk (pol. Sołtysik) z Otwocka (1000 zł), III plac - Adóm Diesner z Östrowa (1500 zł). Dzaka temu konkursowi powstało 26 nowëch kaszëbsczich dokôzów sakral-nëch - pasyjnëch. Są ône czëc m.jin. öbczas chural-nëch: Pömôrsczégô Festiwalu Piesnie Wiôlgöpöstny w Czelnie a w rëmsczim Midzënôrodnym Festiwalu Religijny Muzyczi m. ks. Stanisława Ormińsczegó, dze za śpiewanie pô kaszëbsku dôwoné są specjalne wëprzédnienia Radë Kaszëbsczich Churów. Nowim kómpózytorsczim kónkursa je prawie wa-rający I Öglowöpölsczi Konkurs Kómpözytorsczi m. Renatë Gleinert na spiéwa w jazëku kaszëbsczim. Organizatora je wejrowsczé Muzeum Pismieniznë i Kaszëbskö-Pömörsczi Muzyczi. Konkurs ogłoszony je do zadónëch tekstów, jaczé östałë nôdgrodzoné öb-czas uszłorocznégö Konkursu Lëteracczégö m. Jana Trepczika. Rozrzeszënk mô bëc pöd kuńc séwnika, a pöwstóną dokôzczi dlô dzecy. Céla konkursu je: „promocja języka kaszubskiego poprzez upowszechnianie piosenek i pieśni w języku kaszubskim; popularyzacja wśród dzieci, młodzieży i dorosłych piosenki i pieśni kaszubskiej; promocja umiejętności i talentów kompozytorskich oraz pomoc w rozwijaniu osobowości twórczej, kształcenia własnego języka wypowiedzi artystycznej; propagowanie nowych piosenek i pieśni w języku regionalnym". Nônowszim kónkursa zrzeszonym ze spiéwanim po kaszëbsku je Kaszëbsczé karaoke5. Örganizëją gö „Młodi Kaszëbi", a dobëc może dëtköwą nódgroda, tworzące karaoke do wëbróny ze 14 piesniów z teksta-ma Eugeniusza Prëczköwsczégö. Rozrzeszënk je bédo-wóny óbczas latoségö Konkursu Piesnie Jana Trepczika w Miszewie, 8 czerwińca. Pisanie piesniów dlô wiarë, religijnëch. To jesz nôrëchli przëchódzy, bó liczimë na nódgroda... na nym świece. Że Nôwëższi przë niebiesczim sądzę kóże niebnyma muzykańtoma zagrać twoje dokôzë. Mdze sa Bogu a swiati Cecylie widzało i rada aniel-sczich méstrów ód muzyczi cziwnie głową na „jo" i ju badzesz sa mógł za swoje frantówczi grzóc na nieb-nëch błonach. Taczim przikłada twórzenió na Bożą chwała bëłë sztërë projektë dlô TV TRWAM. Na róczba tego medium do zaspiéwaniô przed kamera-ma pieśni religijnëch ódpówiedzałë dwa sparłaczoné churë: Lutnia z Lëzëna a Piaclëniô z Lëni. Dirigówół dirigeńt z Lëzëna. Pierszi koncert, jastrowi, „na żëwö" béł 9 łżëkwiata 2007 roku. „Oprócz czterech istniejących utworów chóry zaprezentowały pięć kompozycji specjalnie stworzonych na tę okazję"6. Drëdżi róz 3 „Mszô Kaszëbskô na Chur i Diôbelsczé Skrzëpice Tomasza Fópczi". Z materiałów promöcjowëch: „»Mszô Kaszëbskô na Chur i Diôbelsczé Skrzëpicë« (Msza Kaszubska na Chór i Diabelskie Skrzypce) jest utworem wokalnym przeznaczonym na chór czterogłosowy acapella. W całości w języku kaszubskim, według tekstu zatwierdzonego przez Kościół. (...) Wykonawcy: Franciszek Okuń -diabelskie skrzypce, połączone Chóry Kaszubskie (Lutnia z Luzina i Pięciolinia z Lini) i Tomasz Fopke - dyrygent i autor »Mszy«. W latach 2008-2009 utwór wykonano 24-krotnie (...). »Mszę« można wykonywać podczas liturgii mszy Św., zastępując odpowiednie części, jak też osobno, jako jeden utwór. (...). 4 „Msza Kaszubska na chór z organami "Michała Sławecczégö. Tak ó ni napisała dr Witosława Frankówskó we wstąpię do platczi churu Discantus z Göwidlëna Môja dësza wielbi Pana: „Spośród wszystkich powstałych Mszy kaszubskich, Msza Michała Sławeckiego (2010) ma charakter najbardziej archaizujący. Niewiele wiemy o muzyce kościelnej na Pomorzu w dobie średniowiecza poza faktem, że na pewno nie była ona wykonywana w języku kaszubskim. Podobnie jak w całej Europie, obowiązywało tu ordinarium missae, pozbawione jakichkolwiek akcentów lokalnych. Msza Sławeckiego, w której pobrzmiewają echa dawnej gregoriańskiej psalmodii i śpiewów responsorialnych, musi być wyrazem głębokiej fascynacji kompozytora kulturą muzyczną wieków minionych - inaczej nie miałaby takiej siły nośnej. (...)". 5 http://www.mlodi-kaszebi.info/karaoke-po-kaszebsku-konkurs/, przestąp 23.04.2017. 6 Tomasz Chyła, Historia chóru „Pięciolinia" 1986-2016, pod redakcją Marty Kowalskiej, Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko--Pomorskiej w Wejherowie, Urząd Gminy Linia i Wydawnictwo Region, Gdynia 2016. 20 POMERANIA MUZYKA churë przëjachalë do sztudia 6 stëcznika 2008 roku z köladowim repertuara. Trzecy koncert zabrzëmiôł na antenie rok pözdze i béł namieniony Wiôldżému Pöstowi. Slédny, Marijny, szedł z Torunia na emisją 30 maja 2013 roku. Dwa östatné wëstąpienia öbônił swim granim akördionista Riszôrd Börisónk a östat-né spiéwanié pöłączonëch kaszëbsczich churów ödbëło sa przë zwakach diôbelsczich skrzëpiców Francëszka Ökunia. Pösobnym przikłada leżnoscë do twôrzeniô möże bëc pielgrzimka piechti z Chwaszczëna do Swióno-wa. Na nia napisóné bëło czile spiéwów, jaczé nalazłë sa w wëdóny w 2010 roku przez „Dziennik Bałtycki" a chwaszczińscze Kaszëbskö-Pömörsczé Zrzeszenie piątce „Wanoga do Boga". Chwaszczińskó parafio je nôbarżi rozspiéwóną pö kaszëbsku parafią na świece. Co roku śpiewie sa tam óbczas kaszëbsczich mszów a jinëch leżnosców7 kol 50 piesniów religijnëch w rodny möwie, w zachtnym dzélu zrëchtowónëch przez chwaszcziniónów. Biwô, że brëkujemë kaszëbsczi spiéwë do robötë. Tak bëło ze spiéwkama twörzonyma dlô programu „Rodnô Zemia" w gduńsczi telewizji. Redaktor programu Eugeniusz Prëczköwsczi tak ö tim pisôł we wstąpię do śpiewnika Piesnie Rodny Zemih „Wôżną nôdbą realizatorów programu wiedno bëło i je pobudzanie rozmajitëch autorów do usôdztwa nowëch dokôzów. Ösoblëwie wôżné bëło przëcygnienié do kaszëbiznë dzôtków, chtërne z dnia na dzćń corôz bar-żi wëzbiwają sa môwë starków. (...)W roku 2000 (...) më zaczalë robota ze szkółowima dzôtkama. (...) Przez z miesza dwa lata powstało w całoscë 30 nowëch dokôzków dlô dzecy". Podobno jak z nym programa TV je z niechtërny-ma pódracznikama do uczbë kaszëbsczégö. Ödpówiô-dającë na zapitanié autorczi Z kaszëbsczim w świat9 Danutë Pioch - wësłôł jem mejla pôradzesąt bédën-ków tekstów dlô uczniów, z jaczich ostało wëbrónëch pôranôsce. Nalazłë sa öne téż na platce pód nym sarnim titla10. Wspômniónô na zôczątku „cotka ZAiKS" je sto-wôrą dzejającą od początku uszłégó stalata, jakô dzys- dnia przez prosti internetowi möduł dôwô leżnosc zgłôszaniô nowëch dokôzków pód öbarna autorsczich prawów. Nadôwcowie, producencë i wëdôwcowie, organizatorze rozegracjów, co publiczno pókôzywają kaszëbsczë dokôzë, płacą tantiemë ZAiKS-u a ten dzél sélô do autorów. Téż naszi utwórcowie körzëstają ze wspiarcô ZAiKSu. Jidze sa ö tim doznac, sznëkrëjącë za kaszëbsczima spiéwama na starnie ti stowôrë11. Pisanié dlô mediów, w całoscë dlô radia. Radio Gduńsk i Radio Kaszëbë. Chócô zdórzó sa, że i w jinëch, öglowöpölsczich, uczëc möżna kaszëbsczé spiéwë, chócle Wérónika Kórthals, jakô téż sama twörzi. Przëtomnô je kaszëbizna w rozsélnicë Radio Koszalin, np. song Wësocczégô pö kaszëbsku12, a w Radio Szczecin - kaszëbsczi dżez13. Je téż kaszëb-skô muzyka w TTM-ce (Twoja Telewizja Morska), dze je wëzwëskiwónô w edukacje. Osobny mól w kaszëb-sczi muzyce mô Radio Kaszëbë, jaczé ód 2008 roku robi projekt Kaszëbsczi Idol14, do jaczégó napisóné ostało dzesątczi dokôzów. Doróbk Idola to wielné kóncertë „młodëch idolów" a czile platk z jich repertuara. W öbrëmim projektu, przë wspömóżce Pölsczé-gó Państwa15 na całëch Kaszëbach ódbiwają sa prze-słëchania młodëch spiéwającëch, chtërnëch dobiwcowie mają leżnosc rejestracje swöjich wëkóna-niów a wëstapë live. Je nót twörzëc, bô prosto je leżnosc. Öd roku 2015 Stowôra „Akademia Głodnica" Halinë i Witólda Bóbrowsczich órganizëje w prowadzonëch przez sebie szkołach na Głodnicë i w Stôri Hëce „sledzyczi pö kaszëbsku". Na kuńc zôpustów rëchtowóné są köncer-të popularny muzyczi. Donëchczôs béł to repertuar: rusczi (2015), francësczi (2016) a szwedzczi - ABBA (2017) - w wëkônanim Kaszëbsczégö Artisticznégó Duó (Tomôsz Fópka - baritón, Riszôrd Bórisónk -akôrdión). Öriginalné tekstë óstałë przełożone na kaszëbsczi, a ód dwuch lat organizatorze drëkują dlô uczastników zetkaniów specjalne spiéwniczczi. Pówiéta téż, że wôrt je twörzëc dlô dejë. Prôwda. Je. TOMÔSZFÓPKA 7 Na przikłôd Kaszëbskô Krziżewô Droga. 8 Tomôsz Fópka, Eugeniusz Prëczköwsczi, Jerzi Stachursczi, Piesnie Rodny Zemi, Rost, Banino 2002, s. 5, 8, 9. 9 Danuta Pioch, Z kaszëbsczim w świat, Zarząd Główny Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, Gdańsk 2013. 10 CD Z kaszëbsczim w świat, ZKP 2013. '1 http://www.zaiks.org.pl/, przestąp 23.04.2014. 12 http://www.fopke.pl/pl/aktualnosci/news,2153/w-koszalinie-wysocki-po-kaszubsku/ 13 http://www.muzeum.wejherowo.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1035:jazz-po-kaszebsku-koncert-w-szczeci-nie&catid=6:aktualnoci 14 http://radiokaszebe.pl/kaszubski-idol-muzyka/idol-2014/o-konkursie/ 15 Udëtköwienié ministra głôsnégö do sprawów regionalnego jazëka. POMERANIA 21 CHOJNICKI POCZTOWIEC JÓZEF MECHLIN Jedną z najpiękniejszych kart w ruchu patriotycznym na ziemi chojnickiej w okresie międzywojennym zapisali członkowie Polskiego Związku Zachodniego. Organizacja ta powstała w 1934 r. w rezultacie przekształcenia działającego od 1921 r. Związku Obrony Kresów Zachodnich. W okręgu pomorskim do PZZ należało ponad pięć tysięcy członków, wśród nich m.in. wybitny pisarz i regionalista kaszubski Aleksander Majkowski czy związany przed wojną z Chojnicami Edward Poppek (dziennikarz i działacz harcerski). Wśród najistotniejszych zadań tej organizacji wskazać możemy obronę polskich praw narodowych, kształtowanie postawy patriotycznej na terenie przygranicznym i śledzenie niemieckiego ruchu politycznego. Wielu członków PZZ po aresztowaniu przez Niemców zostało zamęczonych w obozach koncentracyjnych, więzieniach (np. berlińskim Alt-Moabit) i innych miejscach kaźni. W gronie tych aktywnych działaczy patriotycznych był pocztowiec Józef Mechlin, zamieszkały w Chojnicach przy ul. Świętopełka 9. KASZUBSKIE KORZENIE Urodził się 15 marca 1902 roku w Brusach, w kupieckiej rodzinie Jana Mechlina i Katarzyny Platy. Ojciec wywodził się z Kosobud, matka była bruszanką. Jan Mechlin zajmował się handlem artykułami spożywczymi, a Katarzyna troszczyła się o dom, męża i gromadkę dzieci. W rodzinie rozmawiano po kaszubsku i po polsku. Józef miał czterech braci. Dwóch z nich (Włodzimierz i Stefan), wcielonych do armii pruskiej, zginęło we Francji podczas I wojny światowej. Najstarszy z braci Bolesław Florian po ojcu odziedziczył zamiłowanie do handlu, był inowrocławskim przedstawicielem znanej firmy Przemysł Tłuszczowy. Schicht - Le-ver S. A., zmarł jednak przedwcześnie w 1936 roku. Najmłodszy z rodzeństwa Alfons został księdzem i odwiedzał Józefa, kiedy pełnił posługę wikariuszow-ską w Chojnicach (1934-1935). Właśnie z młodszym 0 trzy lata Alfonsem łączyła Józefa od dzieciństwa najbliższa więź braterska. Po wojnie ks. A. Mechlin był proboszczem w Nowym Mieście Lubawskim 1 bardzo zasłużył się tam dla rozwoju życia społecznego i religijnego. RODZINNA KAMIENICA Po ukończeniu szkoły powszechnej w Brusach i koniecznych szkoleń pocztowych 18-letni Jan Mechlin 1 września 1920 r. podjął pierwszą pracę w Urzędzie Pocztowym w Pruszczu (powiat tucholski). W dorosłe życie wchodził już zatem w odrodzonej Rzeczypospolitej i pracował na jej zachodnich kresach. Po ośmiu latach zatrudniony został w Chojnicach, gdzie z krótką przerwą w 1931 r. (Urząd Pocztowy w Rytlu) pracował aż do wybuchu II wojny światowej. Józef Mechlin ożenił się w 1926 r. z bruszanką Heleną Weyną. Małżeństwo doczekało się sześciorga dzieci: pięciu córek (Teresa, Urszula, Irena, Felicja i Zofia) i syna Włodzimierza. Dla swojej rodziny i z myślą o przyszłym dochodzie czynszowym chojnicki pocztowiec wybudował, przy wsparciu finansowym brata Bolesława, dom znajdujący się na rogu ulic Szóstej (przemianowanej później na Mestwina) i Świętopełka. Ten okazały kilkukondygnacyjny budynek zachował się do dziś w dobrym stanie i mieszkają w nim córka i syn oraz dwie wnuczki Józefa Mechlina z rodzinami. 22 / POMERANIA/MAJ2017 HISTORIA POSTERUNEK WYWIADOWCZY Działalność zawodowa J. Mechlina związana była z kolejowym obwodem poczty w Chojnicach. Jako ekspedient przewoził przesyłki pocztowe koleją, m.in. na trasach Berlin - Królewiec i Piła - Tczew. Nierzadko docierał do informacji zawartych w niemieckich przesyłkach i przekazywał je (wg relacji rodzinnych) placówce polskiego wywiadu w Chojnicach. Miasto to i jego okolice stanowiły ośrodek intensywnych działań polskich służb specjalnych przeciw Niemcom. Chojnicki posterunek wywiadowczy cieszył się dobrą opinią w środowisku tajnych służb, co podkreślił w swoim opracowaniu naukowym prof. Wojciech Skóra (Placówki wywiadu polskiego w Chojnicach. Przyczynek do dziejów Pomorza Zachodniego i Nadwiślańskiego w dwudziestoleciu międzywojennym, Chojnice 2012). Swoje życie narażali też inni pomorscy pocztowcy - patrioci przewożący przesyłki, m.in. Józef Rzepka - starszy ekspedient ds. tajnej korespondencji na Poczcie Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku, rozstrzelany przez Niemców na Zaspie 5 października 1939 r. W OBOZACH KONCENTRACYJNYCH Postawa narodowa Mechlina w przygranicznych Chojnicach zwróciła uwagę Niemców. Kiedy wybuchła wojna, udał się wraz z kilkoma innymi ekspedientami do Brześcia n. Bugiem. Konwojowali chojnickie archiwum pocztowe. Rozłąka z rodziną bardzo mu doskwierała i postanowił wrócić do Chojnic. Prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy z grożącego mu niebezpieczeństwa. Decyzja o powrocie okazała się tragiczna w skutkach. Gestapo aresztowało go wiosną 1940 r. Został zatrzymany w urzędzie pocztowym na chojnickim dworcu, podczas służby. Wcześniej Niemcy dokonali rewizji w mieszkaniu pocztowca. Najpierw osadzono go w areszcie w Chojnicach, a następnie przetransportowano do więzienia w Gdańsku i obozu koncentracyjnego Stutthof. Stamtąd trafił do berlińskiego Alt-Moabit. Ostatnim miejscem, w którym przebywał Józef Mechlin, był obóz oświęcimski. W KL Auschwitz przydzielono mu numer obozowy 20 705. Zmarł 3 listopada 1941 r. (w akcie zgonu podano godzinę 11.10) w bloku 11. PAMIĄTKOWA TABLICA Polscy pocztowcy: naczelnicy urzędów, ekspedienci, ambulanserzy, depeszowi, doręczyciele, pocztylioni zapisali piękną kartę w historii ruchu oporu wobec Sterbeurkunde ( StMiöesarot A u s c ł! i t z — ---. V, 3661 / 1941 ) Cer Postbearate Josef echlin, rönisch - katholisoh wohnhaft K o n i t z, HindenburgetruBe Er. 9 iet aa 3. :< o v • » b e r 1941 tun 11 Uhr 10 inuten ia Auschwitz, KasernenstraSe yerstorben. Ber Ver: torbe»a geboren aa 15. a a a? ia B r u e s Kreis X o n i t ss ------------- ( KtondeDamt---------------------------------- 1902 l'r. — Veter : Sutter Jobami echlin, aaletzt wohnhaft in B r u a e : Katharina Meohlin, ;:eb. P lata, rołwhaft----- in B r u e e------------------------------------ ;)er ?erstorbeB0 war - »»•«•* geborene " e y n a ------- A u v«rl'.»ir«t»t :)it Helene " echlin Stempel Standesbeamter in Aur-chv/itz(Kreis Bielitz) ÓYS ""fD/lf' c h w i t z, der 1 .Dezeirber 1941 Der Stanflesbeaate In Vertretung (-)T!«tertsehrift Bafi norfłehcnbe Mbfdjriff mit 5er Ur-ftfpift gteiĄfaufenb % roirb ćiiermif t*- & Strafanftalt ., - or< u, >}nnaine, SBcruf) / ^ Sf> 3. * ('Soiiuor! ofcer Irftcr ^tteubitlidicr VUifeitt!;aIt8or?) 6. y/ i>is ■" Sft) <■ & // 4Z. its f misi ift S. Jltf/Jl/- /// tu ber mucrjdri)! Imitc nadj v cc, u •? f cnitanen uwrben. 3"r 8ead*Uł»8 auśbriitflirf} bemerfi, bań btefc ^ejdjeiitiguiu] nur ertriU wirb, urn i>te geiibaufr bf* in ber Strafanftalt ben 99ebörttn tifir. ^(jenuber nad^unjeiien. r» J. S«łfo?5iuifiô{di«ii , ben f ' ■ niemieckiego okupanta. W wartościowej publikacji Pracownicy Poczty i Telekomunikacji w latach wojny i okupacji 1939-1945 pod red. Władysława Madonia (Warszawa 1979) wspomniano ok. tysiąca pocztowców poległych w tym okresie. Wśród nich odnajdziemy 18 pracowników dwóch urzędów chojnickich (niektórzy z nich jednakże zmarli podczas wojny z powodu choroby, np. pocztylion Ignacy Ostrowski). Czternastu pocztowców zostało upamiętnionych na tablicy w gmachu Poczty Polskiej na Starym Rynku w Chojnicach: J. Dullek, Teodor Knitter, A. Kobie-rowski, Józef Kościelny, Jan Kowalski, Władysław Kręćki, Jan Kujawski, Jan Mietz, A. Nowak, Antoni Rydzkowski, Maksymilian Szopiński, Alojzy Szulc, Leon Żychski oraz Józef Mechlin. KAZIMIERZ JARUSZEWSKI MÓJ 2017 POMERANIA/23 KASZËBIZN A W CZERSCZI „JEDINCE" Na wanodze w Swiónowie Czersk. Miasto na grańce Kaszëb i Köcewiô. Leżi w sercu Tëchölsczich Börów. Môl żëcégó i dzejaniégó Kazmierza Jasnocha, Jana Karnowsczégó, Józefa Cenôwë, Antona Łangöwsczégó czë Francëszka Maczëkówsczé-gö. Miasto, chtërno je znóné dzaka kaszëbsczim karnóm spiéwu i tuńca. W tak apartnym placu ni może zafelo-wac regionalny edukacji. Przed latama zajimała sa tim Bogumiła Milewskô, wielelatnô przédniczka czersczégö partu KPZ. Jako ji uczenka i wëchöwónka klasë ó regionalnym profilu, cygna dali w ti sami szkole, Spódleczny Szkole nr 1 miona Janusza Korczaka w Czersku, regionalną edukacja. Terô to ju je czwiórti szkółowi rok, czej uczą tu kaszëbsczégö jazëka. Szkółowi rok 2013/2014. Pierszé karna chatnëch dze-cy zaczinają liczba kaszëbsczégó. Je wiele jiwrów, le téż redoscë i nódzeji. Wióldżim sprówdzënka dló mie jakno szkolny, a téż dló dzótków, je artisticzny program na binie Östrzódka Kulturę óbczas Czersczich Jastrowëch Pótka-niów, jaczé molowi KPZ órganizëje kóżdégó roku. Dzecë z kaszëbsczégó w kaszëbsczim óbleczënku. Śpiewają tra-dicyjné i terôczasné piesniczczi. Tańceją i nawetka prowadzą „konferansjerka" w rodny mowie. Wszëtkó piakno, fejno, wióldżé brawa i dzótczi schodzą z binë z usmiéwka. Raza z zymka zaczinają sa wanodżi pó Kaszëbach. Nóprzód jedzemë do Klosnowa, Brus-Jaglii i Brus, bë óbóczëc, jak snóżi i cekawi je nasz chónicczi kréz. Późni bëła wanoga do Wejrowa, a jesz późni do Kartuz. Nót bëło téż zajachac do Swiónowa, a wszëtczé zôkratë bëłë rechówóné z wiôlgą redoscą przez dzecë. Na naszi Stegnie bëłë téż Wdzydze i Börsk, bó szkółownicë baro długó pamiatelë póznóną na uczbach legeńda ó Wdzydzanie. Góchë to piakny dzél Kaszëb na wanoga. Më bëlë w Bëto-wie, Bórzëszkach... Wórt téż bëło jachac do Leśna i do Chöniców, bo to prawie stolëca naszégó krézu i sa gódô ó ni, że je „Brómą Kaszëb, Pómórzégó". Ni mögło nas téż zafelowac na dwuch meczach w Ergó Arenie (Gduńsk/ Sopót)! Przed nama je wanoga do Brus-Jaglii, kó je Rok Józefa Chełmówsczégö - artistë, chtëren mieszkół leno 20 km ód Czerska. Pöjedzemë tej na warsztatë z malowanió „aniołów Chełmówsczégó", bo u nas wiedno wanoga parłaczi sa z warkówniama. A co ju bëło? Szëcé kaszëbsczich ma-skótków, malowanie na szkle, wësziwanié, lepienie z glënë, tańcowanie, wëkónywanié pupków w kaszëb-sczim óbleczënku... Bëła téż uczba ze stórima codnio-wima sprzatama. Jak to bëlno, że można wiedno nalezc nowé i cekawé warsztatë, bó redoscą je wząc dodóm taczé robione przez dzótczi pamiątczi! Czasama ti, co chodzą na kaszëbsczi, mogą sa pokazać całi szkółowi spólëznie. Jó wiedno móga rechówac na moje karna. Na przikłód béł Jazëkówi Dzćń i më całi dzeń mielë kaszëbsczé stojiskó. Dzecë przëniosłë z dodomu 24/POMERANIA/MAJ2017 SZKOLNY,,ÖD KASZËBSCZÉGÖ" statczi i swöje pamiątczi, a z naszi biblioteczi - ksąż-czi. Przërëchtowałë stanice, a jeden knôp miôł nawetka przëniosłé... kaszëbsczi ôbleczënk swöji mëmczi, z czasu, czej öna jakno dzéwcza tańcowała w karnie pieśni i tuń-ca. Ko nen ôbleczënk ni mógł blós leżeć. Tej jô pöżëcza ze znajemnégö krómu manekin i ju stojôł kol stojiszcza piakno óblokłi dzewus, z chtërnym robilë so ödjimczi... Jinszą razą kaszëbsczi jazëk béł włączony do jastrowé-gô apelu ô zwëkach. Jednégö dnia ôdbëła sa pökazowô pôlskô-kaszëbskô uczba dlô mëmków - dzecë spiéwałë i tańcowałe köwôla z nënkama i wracziwałë kaszëbsczé kwiôtczi. W uszłim rokii uczba kaszëbsczégö dlô klas III miała môl w Centrum Turisticzny Informacji, gdze dzecë pöznôwałë farwë wësziwku i uczëłë sa kroków szewca, kówôla czë kösédra. To téż w tim placu më spadzëlë rôz Dzeń Jednotë Kaszëbów. Godowi cząd je czasa nadzwëköwim. Kaszëbizna téż je apartnô i jesz bögatô w zwëczi, tej karna möjich dzecy miałë latoś „godową robota". Młodszi szkółow-nicë z naszi filii w Malachënie brelë udzél w jasełkach pöd titla „Kóladnicë". Bëła kaszëbskô muzyka i köladë, bëłë diôbelsczé skrzëpice dlô Muzykańta, a dzecë bëłë przezeblokłé za Gwiôzdora, Szandara, Kóza, Bócóna, Miedwiedza, Cëgónka czë Baba z Dżôda. Béł trzôsk, le téż wiele smiéchu. Jesz wiakszi trzôsk zrobił sa w naszi czersczi szkole w gódniku. Całé karno z szósti klasë stało sa gwiżdżama! Më wchödzëlë do wszëtczich klas I-III z trzôska, gwizdanim, uderzanim w diôbelsczé skrzëpice i spiéwanim „W betlejemsczi szopie". Uczniowie ópówió-delë ó zwëku, skłôdelë gódowé żëczbë i... robilë co bëło nót. Gwiôzdór kôzôł sa mödlëc. Miôł „körbôcz", ale téż bómczi. Zwierzata straszëłë wszëtczich w klasach, nawetka szkólné. Kóminiôrz smarowôł gabë na czôrno, a dzecë chówałë sa przed nim pöd łôwkama. Tegô dnia całô spólëzna szköłë wiedzała, że Kaszëbi kóladëją! Karna mój ich szkólôków biorą udzél w konkursach. To z mëslą ó nich ödbëłë sa dwa Szkółowé Kónkursë Plasticz-né „Hej, tu u nas na Kaszëbach" i zmieniono ostała pózwa j inszego konkursu na „Szkółowi Konkurs Frantówczi Cëzôjazëkówi i Regionalny". Czasama spiéwalë tradi- Szkółowi Konkurs Plasticzny„Hej, tu u nas w Kaszubach" cyjné frantówczi, le chatni terôczasné i tej jô tłómaczëła jima np. „Pomidorową" czë „Nadzwëkówą farwa óczów" na kaszëbsczi... I jima to sa widzało, że kaszëbizna nie je blós spiéwanim, że „To je krótczé, to je dłudżé..." Łoń-sczégó roku ódbéł sa I Szkółowi Konkurs Czëtaniô po Kaszëbsku - „Czëtómë Derdowsczégó". Dzecë z V i VI klasë czëtałë wëjimczi epopej i Ô panu Czorlińsczim, co do Pucka pö sécë jachôł. Dzecë bëłë przërechtowóné, przeczëtałë przed komisją, w chtërny bëła m.jin. Felicjo Bôska-Börzëszkówskô. Dałë rada, tej w maju badze II Szkółowi Konkurs Czëtaniô pó Kaszëbsku - „Czëtómë kaszëbsczich póétów" z kategorią dlô starszich i młod-szich uczniów. Mómë téż swoja zala. Prówda, że kąsk dzelimë ja z uczbama anielsczégó, le to tu mómë gazétczi, ódjimczi z wanogów, kartë Kaszëb, nasze dekoracje i ksążczi. To tu uczimë sa rodny mówë i w ti zalë më pótkelë sa na liczbach z sarnim... Króla Kaszëbów! Bëłë to zćńdzenia z ksa-dza Wiesława Szëcą (titel „Króla" póchódzy ód przéd-nictwa w Karnie Kaszëbów w Pelplënie), chtëren służił póra lat w czersczi parafii. To ón ópöwiôdôł ö nóbóżnoce Kaszëbów, ö pielgrzimkach czë sanktuariach. Starszi szkółownicë bierzą udzél w projekce „Regio-nalnó Wespółrobóta Szkółów - Raza dló Kaszëbiznë". Céla negó projektu je nawiązëwanié kontaktów ze szkóła-ma, w chtërnëch uczi sa kaszëbsczégó, póznôwanié sa dzecy czë rozwijanie jazëkówëch umiejatnosców. Taką wespółrobóta mómë raza ze szkolną Terézą Bronk ze szkółë w Dzérzążnie. Wiacy o tim projekce badze można przeczëtac w póstapnym numrze „Pomeranie". Wiele sa dzeje dlô karnów kaszëbsczégó jazëka w Spódleczny Szkole nr 1 w Czersku. Je to uczba jazëka, bo dzecë nie znają gó z dodomów. Je to uczba kulturę i historii. Je to téż czas, bë rozbudzëc w se póczëcé, że stądka më jesmë, że to je nasz mól i nasza „Môłô Tatczëzna". Kaszëbsczi jazëk je baro wëmôgającym przedmiota nau-czanió, le nôpiakniészim, bó dzaka ti uczbie dzecë uczą sa kóchaniô tego, co je nôblëższé. ALEKSANDRA DZACELSKÔ-JASNOCH ÓDJIMCZI ZE ZBIÉRÓW SPÓDLECZNY SZKOŁË NR 1 W CZERSKU Warsztatë wësziwku1 we Wdzydzczim Skansenie MÓJ 2017 POMERANIA / 25 TAM I Z POWROTEM. PASJA, KTÓRA NIE ZNA GRANIC Ania i Bartek z Bytowa w 2005 r. wyjechali za chlebem, do Szkocji. Niewiele brakowało, a zostaliby tam na zawsze. Jednak w 2011 wrócili do Polski. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że tam i z powrotem jechał z nimi nie pies czy kot, ale... koń. Koń, dzięki któremu Ania mogła na obczyźnie kontynuować swoją pasję - brać udział w zawodach jeździeckich. cu zaczęłam na nim brać udział w zawodach. Przerywając treningi, zmarnowałabym lata pracy i wyrzeczeń. Bez jazdy konnej i startów nie wyobrażam sobie życia - zwierza się Anna Smolarek. W Szkocji zamieszkali w wynajętym domku, przy którym za zgodą właścicielki Bartek postawił stajenkę dla Lexusa. Oboje mieli pracę. Dzieci chodziły do przedszkola, później do szkoły. W weekendy jeździli z koniem na zawody jeździeckie odbywające się co tydzień, przez cały rok, w okolicznych ośrodkach jeździeckich. Rodzina kibicowała, Ania startowała. Czasem nawet stawała na podium. Wtedy było wiele radości, gdy szkocki sędzia męczył się, wymawiając jej nazwisko. Żyliśmy całkiem normalnie i spokojnie. Byliśmy tam razem, dzieci nie były, jak to się często zdarza, emigracyjnymi sierotami, miały pełną rodzinę. Dlatego nie myśleliśmy nawet o szybkim, za wszelką cenę, dorobieniu się, oszczędzaniu i powrocie do Polski. Mimo tęsknoty do rodziny i ojczyzny było nam na tyle dobrze, że zaczęliśmy rozważać możliwość pozostania w Szkocji. Ale muszę przyznać, że chociaż nawiązaliśmy tam wiele znajomości a nawet przyjaźni, jednak nigdy do końca nie pojęłam szkockiej mentalności. Oni są diametralnie różni od nas. Nikt nam niczego nie wytykał, jednak często czuliśmy się tam obco. Szkoci spotykają się w pubach, klubach, w parkach. Nikt nikogo do siebie nie zaprasza, tak jak u nas. Są mili, serdeczni, ale trzymają dystans. Nigdy nie przekroczą pewnej granicy poufałości. Przyzwyczajeni do otwartości Polacy, mogą czuć się z tym nieswojo - mówi. Anna Smolarek i jej Fryz. EMIGRACJA Ania Smolarek, wbrew zdrowemu rozsądkowi, zabrała ze sobą na emigrację konia. Ale ta szalona i bardzo kosztowna decyzja wyszła im na dobre. Zostali przez Szkotów przyjęci z sympatią. Pasja Ani otworzyła im drogę do lokalnego świata koniarzy. Szkoccy jeźdźcy mówili nawet z życzliwym uśmiechem, że dzięki niej i Lexusowi, na którym startowała tam w licznych zawodach, zawody te nabrały charakteru międzynarodowego. Zwykle była jedynym jeźdźcem z zagranicy Zabranie do Szkocji konia było dla mnie warunkiem wyjazdu. Jeździectwo to moja pasja, a udział w zawodach wymaga regularnego treningu. Wszelkie dłuższe przerwy mogą uniemożliwić powrót do startów. Wypada się z rytmu i już po zabawie. Starty w zawodach dają mi siłę, uzupełniają energię. Konie i sport jeździecki zawsze były bardzo ważne w moim życiu, lecz początkowo pozostawało to w sferze marzeń. To, że będę na własnym koniu startować w zawodach, wydawało się, na zdrowy rozum, nierealne. Nie miałam ani środków, ani możliwości treningów pod okiem profesjonalnego trenera. Mimo to uparcie dążyłam do celu. Nie mogłam sobie pozwolić na kupno sportowego, doświadczonego konia, więc nabyłam półrocznego źrebaka. Przez kilka lat sama uczyłam go wszystkiego. Od przyjęcia siodła, po skomplikowane figury ujeżdżeniowe i skoki. W koń- POWRÓT Nic nie trwa wiecznie. W pewnym momencie z trudem uzyskana stabilizacja stanęła pod znakiem zapytania. Przełomowym wydarzeniem stała się śmierć właścicielki domu, który wynajmowali. W testamencie wszystkie nieruchomości, wraz z ich domkiem i ziemią dokoła, zapisała organizacji charytatywnej. Chcieliśmy wykupić od tej organizacji nasz domek, ale oni nie chcieli go sprzedać. Dostaliśmy termin do wyprowadzenia się. Zbiegło się to w czasie ze zmianą miejsca pracy przez Bartka. Spore zarobki, ale kosztem wielotygodniowych wyjazdów - wspomina Ania. Przez długi czas wahali się, co robić. Szukać nowego mieszkania w Szkocji czy wracać do Polski? Szefowi Bartka było wszystko jedno, skąd nowy pracownik będzie do pracy dolatywał. 26/POMERANIA MAJ2017 MIGRANCI mm To Ania musiała wybrać, gdzie będzie czekać na męża. Sama w obcej, choć już trochę oswojonej Szkocji, czy w Polsce, gdzie miałaby oparcie w rodzinie. Wybrali powrót. Pierwszy do kraju wrócił Lexus, a niedługo po nim Ania z mężem i dziećmi. Na krótko zamieszkali przy rodzinie, ale zaraz zaczęli szukać czegoś własnego. Wymarzyli sobie domek z ziemią i pastwiskiem dla konia. Trafili na coś, co spełniało prawie wszystkie ich wymagania. Przy domu znajdował się spory budynek gospodarczy i kawałek ziemi. Włożyli w tę transakcję wszystkie oszczędności, a na remont wzięli kredyt. Ich miejscem na ziemi stało się Chotkowo (niedaleko Bytowa). I po raz drugi życie wystawiło ich na próbę. W firmie, w której zatrudniony został mąż Ani, zmienił się szef. Nowy miał alergię na Polaków i dobrze zapowiadająca się praca skończyła się niespodziewanie szybko. Z dnia na dzień oboje zostaliśmy bez pracy, za to ze sporym kredytem. To był mocny powrót. Musieliśmy zaczynać wszystko od nowa. Zamiast załamywać ręce, zakasaliśmy rękawy i wzięliśmy się z życiem za bary. Nie było łatwo, ale najważniejsze, że byliśmy razem. Zbyt wiele widzieliśmy rodzin, które się rozpadły przez cięgle rozstania i pogoń za zarobkiem. Naszą dewizą stało się: lepiej biedniej, ale u siebie i razem. Powoli wszystko zaczęło się układać. KILKA LAT PÓŹNIEJ Sytuacja się ustabilizowała. Dom w Chotkowie i stajnia zostały wyremontowane, wybiegi dla koni pogrodzo-ne. Bartek spełnił swoje marzenie i otworzył w Bytowie warsztat samochodowy. Zawsze miał do naprawy aut dobrą rękę, więc jego warsztat szybko zyskał wielu klientów. Dzieci znowu mają kontakt z babciami, dziadkami i resztą rodziny. Ania mimo że pracuje zawodowo, zajmuje się domem i dziećmi, znajduje także czas na swoją pasję. Bardzo dużo zawdzięcza Natalii Stopie z Parchowa, właścicielce stajni „Nad Stropną". Dzięki niej mogła jeździć konno i trenować w czasie, kiedy nie miała własnego konia. Natalia użyczyła jej do jazdy swoje sportowe konie, a przy okazji stała się jej trenerem. Ania z czasem zaczęła przywozić do Natalii własnego nowego konia, aby pod jej kierunkiem trenować go na krytej ujeżdżalni. Długo szukałam następnego wierzchowca dla siebie. Koni teoretycznie jest dużo, ale o dobrego trudno. To Natalia i jazda na jej koniach uświadomiły mi, na jakie cechy konia zwrócić uwagę. Niespełna 3-letniego Bajou znalazłam pod Częstochową. Jego ojciec pochodzi z bardzo dobrej sportowej linii, co rokowało, że i syn może się stać dobrym skoczkiem. Przeczucie mnie nie zawiodło. Po kilku latach pracy z nim mam znakomitego, dobrze przygotowanego do startów skoczka. Od jakiegoś czasu startujemy w zawodach. Przeszliśmy od klasy L przez P, P-l, w tym sezonie przymierzymy się do klasy N. Daje mi to wielką radość i satysfakcję - opowiada. Pierwszy raz startowali w Kwidzynie. Bajou miał wtedy 4 lata i bezbłędnie pokonał parkur. Regularne starty zaowocowały niezłymi wynikami. Na hipodromie w Sopocie, na ponad 100 jeźdźców, uplasowali się w pierwszej dziesiątce. W Białym Borze na 99 startujących byli na 5. miejscu, a w znanym ośrodku jeździeckim w Kwiekach na 110 koni zajęli 8. miejsce. MIŁOŚĆ OD PIERWSZEGO WEJRZENIA Ania nie myślała o kupnie drugiego konia. Bajou miał do towarzystwa 20-letniego kucyka. Powoli, u siebie, szkoliła Bajou, a skakała na koniach Natalii. Taki układ funkcjonował bardzo dobrze. Olidiana zobaczyła pod Kołobrzegiem. Pojechała z koleżanką, by doradzić jej przy kupnie konia. Weszły razem na pastwisko. Pasło się tam stado czarnych koni rasy fryzyjskiej. To stara rasa charakteryzująca się dumną postawą, gęstą długą grzywą, „szczotkami" na nogach i wybitnie dynamicznym ruchem. Koleżanka wypatrywała młodej klaczki, tymczasem Ani uwagę przykuł półtoraroczny ogierek. Stał i patrzył na nią. Podeszła, zaczęła go głaskać, przytuliła się do niego... i poczuła, że się zakochała. Chyba z wzajemnością, gdyż jak się później okazało, ogierek nikomu wcześniej nie dawał się nawet dotknąć. Nie mogła przestać o nim myśleć. Rozsądek mówił: nie, to nie ma sensu. Serce mówiło co innego. Z mężem pojechała jeszcze raz pod Kołobrzeg. Bartek zrozumiał: Jak masz mieć złamane serce, to go lepiej kupmy. I w taki sposób stałam się właścicielką prawdziwego Fryza. Gdy skończył 3 lata, po prostu na niego wsiadłam i pojechałam! Bez żadnego oporu, jakby był starym doświadczonym wierzchowcem. Fryzy to konie zaprzęgowe, więc zaprzęgłam go do bryczki i... pojechałam! Jakby całe życie to robił! To zdumiewający pod każdym względem koń. Z jednej strony siła spokoju, z drugiej zwierzę o niezwykłej wrażliwości i delikatnej psychice. W tej chwili Oli ma zaledwie 5 lat, a zachowuje się jak w pełni dorosły koń. Nie marzyłam o tym, że stanę się właścicielką dwóch koni, które są tak różne, a jednak tak do siebie pasują i się uzupełniają - mówi Ania. WSZĘDZIE DOBRZE, ALE W DOMU NAJLEPIEJ Ania i Bartek od 5 lat mieszkają z powrotem w kraju. Życie w Szkocji wiele im dało. Nauczyło odróżniać sprawy ważne od ważniejszych. Nie żałują decyzji o powrocie. Z jednej strony życie w Szkocji, to zupełnie inny standard. Jest łatwiej i spokojniej. Nie zarabialiśmy tam kroci, jednak na wszystko było nas stać. Zapomnieliśmy, co znaczy troska, czy wystarczy do końca miesiąca. I zawsze, bez specjalnych wyrzeczeń, trochę udało się odłożyć. Nawet utrzymywanie tam konia nie rujnowało budżetu. Stać mnie było i na sprzęt, i na wpisowe na zawody. Z drugiej strony cały czas odczuwaliśmy, że nie jesteśmy „swoi". Chociaż przez moją pasję, mieliśmy szerokie grono znajomych i zupełnie inne towarzystwo niż pozostali rodacy, wiedzieliśmy, że nigdy tak na 100% się nie zasymilujemy. I życie, mimo wszystko, było droższe. I dochodzi tu jeszcze jeden aspekt - tęsknota za rodziną. Tam byliśmy sami. Tu mamy wszystkich bliskich - kończy. M.G. MÓJ 2017 / POMERANIA / 27 STANISŁAW SALMONOWICZ nwojna światowa pozbawiła miliony ludzi w Europie ich „małej ojczyzny". Człowiek od dzieciństwa przebywający w znajomym mu otoczeniu odczuwa emocjonalnie jego „swojskość": jesteśmy przywiązani do otoczenia, które znamy, w którym mieliśmy swoje miejsce. Biedni Żydzi z głośnego musicalu „Skrzypek na dachu" w gruncie rzeczy nie mieli czego żałować, opuszczając ubogą wieś Anatewkę, w której byli prześladowani, jednakże udając się w świat daleki, z nostalgią patrzyli w przeszłość... Trudno też się dziwić, że Polacy wygnani z Wileń-szczyzny, zakochani w Wilii, Niemnie czy jeziorach litewskich, najczęściej nostalgicznie wspominali przeszłość. Jest jednak rzeczą ciekawą, że właśnie wygnańcy z północnego wschodu przedwojennej Rzeczypospolitej stawali się często patriotami nowej regionalnej rzeczywistości: Gdańska, Torunia czy secesyjnego Sopotu, nieraz szukali pocieszenia (choćby urlopowego) w regionie kaszubskim czy na Pojezierzu Brodnickim. Poznawano Bory Tucholskie, jeziora, wody Brdy czy Raduni, Regi czy Drwęcy. Wśród tych osób wielkie zasługi dla Pomorza położyła profesor Maria Znamierowska-Prufferowa (1898-1990). W roku 2018 minie 120 lat od jej urodzin na dalekiej Litwie w rodzinie zubożałej szlachty. Tak się składało, że „znaliśmy się od dziecka", tj. ściśle mówiąc, Pani Profesor znała mnie jako dziecko w Wilnie, była bliską przyjaciółką mojej matki. W felietonie nie będę relacjonował szczegółowo ani życiorysu, ani drogi naukowej Pani Profesor, jednakże skoro dobrze ją znałem przez wiele lat, chciałbym zarysować jej osobowość, niewątpliwie niezwykłą, oraz przypomnieć jej zasługi dla kultury ludowej Pomorza. Maria Znamierowska-Prufferowa była osobą pełną temperamentu, niekonwencjonalną w sposobie bycia, energiczną i pomysłową. Dla mnie jej postawa życiowa wyrażała dobrze pewien wzór, dziś już zdecydowanie niemodny - to, co nazywamy etosem starej polskiej inteligencji, co oznaczało przede wszystkim pewien profil zainteresowań publicznych, społecznych, przekonanie, że należy działać w życiu nie tylko dla swej funkcji czy zawodu, ale wykorzystywać swe umiejętności i brać czynny udział w kształtowaniu rzeczywistości kraju. Być może takie określenia jedni uważają za banalne i przebrzmiałe, inni wręcz za naiwność godną politowania. Czy słusznie? W drugiej połowie XIX wieku w Warszawie pierwsze, niewielkie i skromne środowisko ówczesnych „emancypantek", skupionych wokół pisarki Narcyzy Żmichowskiej (1819-1876), nazwano entuzjastkami. Były rzeczywiście pełne entuzjazmu co do roli aktywnej kobiet w życiu społecznym i kulturalnym kraju, a w warunkach życia pod rządami zaborców głosiły konieczność „pracy u podstaw", rozwijania kultury narodowej i reformowania stosunków społecznych. W pewnym sensie dla mnie jako obserwatora taką „entuzjastką" pozostała w pamięci Maria Znamierowska-Prufferowa w swej działalności toruńsko-pomor-skiej od 1945 r. Przez wiele lat w Toruniu tylko raz spotkałem osobę zbliżoną generacyjnie do Pani Profesor, której postawa wobec życia była podobna. Tą drugą osobą była słynna oficer Armii Krajowej Elżbieta Zawacka. Od końca lat 60. minionego wieku byłem w stałych kontaktach z Panią Profesor, która - ku mojej konfuzji - od pewnego momentu kazała sobie mówić po imieniu. Określam ją jednak nadal Panią Profesor, którą była w dziedzinie dziś nazywanej najczęściej antropologią kulturową, szerzej etnologią, nauką dawniej uprawianą dla spraw krajowych pod nazwą etnografii, przez co w istocie rozumiano badania kultury materialnej i duchowej wsi polskiej (sztuka i rzemiosło ludowe, folklor muzyczny i literacki, kultura materialna wsi). W praktyce od połowy XIX wieku, w działalności zwłaszcza Oskara Kolberga (1814-1890), polskie badania etnograficzne polegały na utrwalaniu śladów zanikającej autentycznej kultury polskiej (czy białoruskiej, kaszubskiej itd.) we wszystkich jej przejawach. Pani Profesor już jako studentka Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie w latach 20. zwracała uwagę swą oryginalną urodą (jest jej ciekawy portret - dzieło Witkacego). Po pierwszym krótkim młodzieżowym małżeństwie 28 / POMERANIA/MAJ2017 GAWĘDY O LUDZIACH I KSIĄŻKACH związała się na całe życie z głośnym wkrótce profesorem USB (potem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika) Janem PriifFenem (ślub w 1925 r.), znakomitym biologiem. Studiowała podówczas nauki przyrodnicze, ale ostatecznie na ówczesnym wydziale filozoficznym ukończyła studia w zakresie etnologii (etnografii), uzyskując z pewnym opóźnieniem dyplom magistra filozofii w zakresie etnografii. W istocie w tych latach w Wilnie brała intensywny udział w życiu kulturalnym miasta, działała na różnych płaszczyznach swych zainteresowań, co siłą rzeczy nie zawsze przyspieszało jej karierę ściśle naukową. Uprzednio, pod koniec I wojny światowej, zetknęła się w Kijowie ze słynnym później pedagogiem Januszem Korczakiem, z którym czas jakiś będzie współpracować (1.1919-1920) w domu dla sierot w Pruszkowie koło Warszawy. Jej zainteresowanie opieką społeczną i pedagogiką pozostały na całe życie, podobnie jak kontakty z Korczakiem, kult jego pamięci i jego pedagogicznych wskazań. Podobnie też było z zainteresowaniami filozoficznymi w kręgu USB, które to przez lata będzie w jej otoczeniu rozwijał brat, Jerzy Znamierowski, postać także dość niezwykła. Był filozofem nie tyle z punktu naukowego, co ze sposobu życia, czego nawet nie zmienił paroletni pobyt od 1944 r. w sowieckim gułagu! Całe życie dyskutował o religii i filozofii, był wegetarianinem, abstynentem absolutnym, stale zgłębiał tajniki metafizyki, ujawniając na co dzień swoje poglądy o systemie komunistycznej władzy, co powodowało, że SB zajmowała się jego osobą bardzo gorliwie. Natomiast Pani Profesor całe właściwie życie opiekowała się „w sprawach przyziemnych" swoim bratem, który od nich był jak najdalszy... Przypomnę tu jednak, że już w 1927 r., jeszcze jako studentka etnografii, podjęła Pani Profesor działalność w dziedzinie, która miała pozostać jej pasją życiową: w tymże roku pracowała już przy organizacji uniwersyteckiego muzeum etnografii, zbierającego materiały z „Litwy" w szerokim tego słowa rozumieniu (Wileńszczyzna, ale i Nowogródzkie). Jej pierwsza większa praca naukowa, początkowo praca magisterska, pt. „Rybołówstwo jezior Trockich" została opublikowana w 1930 r. Zapoczątkowała główny kierunek naukowych zainteresowań późniejszych: kultura materialna rybołówstwa wód słodkich oraz później także rybołówstwa morskiego, w szerokim kręgu Europy północnowschodniej. Próbą syntezy (do dziś cenioną w przekładzie angielskim) była jej praca habilitacyjna pt. „Rybackie narzędzia kolnę w Polsce i krajach sąsiednich" (1957). Obok spraw ściśle polskich szeroko tu uwzględniono kwestie litewskie z Wileńszczyzny i białoruskie (Polesie). Doszła do tych rozważań po wojnie wiedza o kulturze materialnej rybołówstwa pobrzeży Bałtyku i środowiska kaszubskiego. Pani Profesor przykładała wagę do dydaktyki, prowadziła badania naukowe, ale w gruncie rzeczy ze swych za- miłowań była nade wszystko muzealnikiem. Klasyczny muzealnik (podobnie jak archiwista ważnych zbiorów czy kustosz starodruków biblioteki) nade wszystko swoją misję traktuje jako „gromadzenie, klasyfikację i udostępnianie zbiorów zainteresowanym". Natomiast niekoniecznie zawsze ma czas i chęć opisywania metodą naukową eksponatów, które sam najlepiej zna. W istocie Pani Profesor całe życie uwielbiała wędrówki terenowe, odkrywanie dotąd niezarejestrowanych, nieznanych zabytków kultury materialnej wsi, także utrwalanie w ten czy inny sposób kultury duchowej (tu epoka fonotek była technicznym przełomem). Jej zasług w kształceniu kadry właśnie muzealników dla regionu pomorskiego, w popieraniu w różny sposób wielu inicjatyw lokalnych, także regionu kaszubskiego, nie sposób w felietonie wymienić. W roku 1976 Maria Znamierowska-PriifFerowa otrzymała za swoją działalność nagrodę i medal im. Oskara Kolberga, to była najlepsza ocena jej działalności. W 1958 r. Pani Profesor objęła katedrę etnografii na UMK, z której jednak na własną prośbę odeszła w 1963 r., skupiając się na dziele swego życia, jakim było stworzenie w Toruniu muzeum etnograficznego Polski Północnej z wyeksponowaniem dwóch elementów: kultury rybackiej i kultury wsi pomorskiej. Muzeum etnograficzne toruńskie, powołane jako samodzielna instytucja w 1959 r., tworzy do dziś w centrum Torunia imponujący zestaw budynków otoczonych parkiem: główny budynek to dawny klasycystyczny arsenał artyleryjski pruski z 1823 r. Otaczają go dalsze budowle, kolejny fort popruski oraz rozbudowane muzeum na wolnym powietrzu, w którym uratowano dla kultury kilkanaście autentycznych budowli z regionu o dużej wartości zabytkowej. Pani Profesor ze swoimi umiejętnościami lingwistycznymi oraz darem szybkiego nawiązywania kontaktów z ludźmi brała udział w wielu światowych konferencjach naukowych, odwiedzała często Wilno. W 1987 r. odbyła wielką prywatną podróż do Kanady, nie tylko interesując się tradycjami rybołówstwa w tym kraju, ale i odwiedzając osady kanadyjskich Kaszubów. Sprawy publiczne, spojrzenie krytyczne na rządy w PRL-u były także ważnym elementem życia Pani Profesor. Nawet już po śmierci męża, w skromnym mieszkanku w domu uniwersyteckim, tworzyła wiele razy w roku „salon towarzyski" w mikroskali, gromadząc wiele wybitnych osób z kręgu uniwersyteckiego, ze środowiska Klubu Inteligencji Katolickiej czy przyjaciół z Kresów. Najwybitniejsi intelektualiści ówcześni toruńscy, by wymienić przykładowo profesorów Konrada Górskiego i Karola Górskiego, brali udział w tych spotkaniach, w których co dziś może dziwić, menu było niezwykle skromne, alkoholu nie było, a rozmawiano poważnie o sprawach poważnych. MÓJ 2017 / POMERANIA / 29 Pömachtóny żëwöt Bruna Richerta WEDLE AKTÓW Z ARCHIWUM INSTITUTU NÔRODNY PAMIACË Rok 1956 to czas, czej Bruno Richert chcôł wiera kąsk wrócëc do zajimaniô sa kaszëbsczima sprawama. Jeż-lë wierzëc nadczidkóm zamkłim w aktach, co tikają sa krëjamnégô rozprôcowiwaniô Jana Trepczika, Aleksandra Labudę i Ignaca Szu-tenberga, włącził ôn sa tedë w organizacja w Wejrowie rozegracjów zwónëch „kaszëbsczima brawada-ma" (pol. „gawędy kaszubskie"). In-teresowelë sa nima ubówcë, chtërny bëlë dbë, że zetkania te mógą bëc óradzą do prowôdzeniégö jaczis „wrodżi" dzejnotë. Wëzdrzi równak na to, że nie nalezlë öni dokazów, co bë tak cos pöcwierdzywałë. Pöd kuńc 1956 r. powstało Kaszëbsczé Zrzeszenie (KZ). Jesz w tim sarnim roku zalożëlë téż jegö wejrowsczi part. W zdrzódłach nalezc jidze wiadła ö tim, że bohater najégö tekstu chćôł sa włączëc w jego tworzenie. Wedle zrëchto-wónégö w łżëkwiace 1958 roku we Gduńsku dokumentu, co tikôł sa rozwiju i sztôłtowaniô sa kaszëb-sczégö separatizmu, czej pöwstôł wejrowsczi part KZ, zarô stwörzëłë sa w nim dwa dzéle. Jeden z nich béł bëlny (pol. „pozytywny") a jego przedstówcą béł podług nadczid-niatégö dokumentu Bernat Szcza-sny. Przedstówcą negô drëdżégö, to je separatisticznégô dzéla, miôł bëc za to Bruno Richert. Przëczëną spiérków midzë tima „dzélama" miało bëc to, chto mógł ôstac nôléż-nika zrzeszeniégö. Z esbecczégô zôpiskii wëchôdô, że „separatiscë" chcelë, bë do KZ przënôlegac mô-glë blós richtich Kaszëbi z krwie i gnôta. Nie udało sa jima dejade zjiscëc tëch udbów i kąsk późni Richert Bruno wëcopôł sa z aktiw-négô udzélu w kaszëbsczi rësznoce. To, że kól twórzeniô wejrowsczégö partu KZ muszałë ödbiwac sa jaczés spiérczi, chtërnëch uczastnika béł Richert, pócwierdzywają jinszé zdrzódła. Wiémë, że Örganizacjowi Komitet KZ, co dzejôł tedë w tim miesce, wëdôł specjalne öswiôd-czenié, w chtërnym jidze wëczëtac, że [komitet] nie dôł dotąd prawa nikomu, a ôsoblëwie ôbëwatelowi Richertowi Brunowi do wëstapôwa-niô wjimieniu OK KZ i ôrganizowa-niô köłów Zrzeszeniô i prowôdzeniô jaczi le dzejnotë1. Bruno Richert po pówstanim KZ nie stół sa jego rësznym dzejarza. Jedną z przëczënów tego bëło téż to, że dzél nôleżników zarządu wejrow-sczégö partu nie dowiérzôł mu, bo böjelë sa, że wespółrobi ze Służbą Bezpieku. Wedle tego, co zamkłé je w rapórce wiadłodôwôcza o tacew-nym mionie „Kwaśniewski" z czer-wińca 1957 r., ôsoblëwie procëm temu^wëstapówôł Szczasny. Połowa tego roku to czas, czej kaszëbsczi dzejarze môcno robilë nad stwórzenim swój i gazétë. Öb czas zeńdzenió, jaczé ódbëło sa 30 maja w mieszkanim Jana Trepczika, a w chtërnym ókróm gospodarza udzél brelë Hubert Suchec-czi, Zygmunt Milczewsczi i sóm Richert, gôdóné nibë bëło nad sprawą, czë dopuscëc tego slédnégó do wëspółrobótë z nowim kaszëbsczim cządnika. Wedle raportu „Kwaśniewskiego" udbóné tej ostało, że Richert jakno stôri dzejôrz, co bëlno znaje sa na kaszëbsczich sprawach, badze mógł pisać do przińdny ga-zétë, ale nie mdze mógł słac swój ich dokazów bezpóstrzédno do przéd-négó redaktora. Tim, chto miół dostawać Richertowé tekstë, miół bëc Trepczik. Ön téż miół je przezerac a dopierze późni wësëłac je do redakcji. Wedle raportu nadczidniaté-gó wëżi wiadłodówócza to prawie autor „Zemi rodny", a w tim czasu przédnik wejrowsczégö partu KZ, béł jednym z tëch lëdzy, co wierzëlë Richertowi i bëlë za tim, żebë róczëc go do wespółrobótë. Wëzdrzi równak na to, że Trepczikôwó dowiér-nota do Richerta nie bëła za mócnó, bo ju czile miesący późni, w lësto-padniku 1957 r. Méster Jón pówie-dzôł wiadłodówóczowi o tacewnym mionie „Kwaśniewski", że doszedł do dbë, że lepi nie włączëwac Richerta do zrzeszeniowi robötë. Przëczëną ti zjinaczi bëła rozmowa ze Szczasnym, chtëren przekónół Trepczika do swójégó pózdrzatku. Môla zamieszkaniégô Richerta i jego familie w tim czasu bëło Mierzëno kole Gniewina, gdze robił jakno szkolny. Czasto biwół w tim czasu w Wejrowie. Hewó, co mó-żemë przeczëtac ó tim cządze w żë-cym najégó bohatera w cytowónym ju przóde przez mie teksce Riszarda 1 Wszëtczé wëzwëskóné w teksce cytatę wzaté z pölsköjazëköwëch zdrzódłowëch tekstów skaszëbił autor. 30 POMERANIA KASZËBIW PRL-U Cemińsczćgó pöd titla „W pojedynczej pamięci" ópublikówónym w „Pomeranii" w 1989 r.: - Jô bë chcôł na Kaszëbë - zwierzi sa ob czas kôrbieniégô [Bolesławowi] Piasecczému. Rëgnęł tej w swôje stronë uczëc do Mierzëna kol Gniewina, gdze Pón Bóg gôdôł „do-bri noce'. Późni [jidze] na kęsk wik-szą placówka w labôrsczé [strónë] do Karwiców [pô prôwdze do Karwicë - S.F.] kôle Cewiców. Tam odwiedzę, go Stanisłôw Pestka ë Léón Roppel. Zarzesziwają sa tej nowé kaszëbsczé łączbë, niechtërne stôré ostaję zno-wioné. W dokazu tim, jaczi pôwstôł na spôdlim tegö, co Cemińsczćmu rzekł sóm Richert, czetińc gwësno nie naléze dëcht nick ö jegö roz-majitëch kratach watach, ö chtër-nëch pisôł jem w czile östatnëch numrach najégö cządnika. Jeżlë chödzy ô związczi z krëjam-nyma służbama Lëdowi Pôlsczi, to ni ma znaków, żebë dôwny „Kos Wojciech" wespółrobił w tim czasu z nima. Dëcht czësto öpacz-no. Z wiadłodôwôcza stół on sa w tim czasu figurańta, to je personą krëjamno rozprócowiwóną przez bezpieka. 30 lepińca 1957 r. Zastapca Powiatowego Kómań-danta Öbëwatełsczi Milicji do spra-wów Służbę Bezpieku w Wejrowie porucznik Michół Pietras zrëchto-wół Postanowienie ö założenim grëpöwi ewidencjowó-ôbserwacjowi sprawë ö tacewny pozwie „ Apartno-ta" (pól. „Odrębność"). W öbrëmie-nim ti sprawë krëjamno dozéróny przez wejrowską SB mielë bëc: J. Trepczik, H. Suchecczi, B. Richert i Klémas Derc. W dokumence tim czëtómë, że mielë öni łączba z ame-rikańską Polonią a ókróm tegó przë leżnoscë dzejnotë w kaszëb-sczi rësznoce stôwiaję sobie wrodżé cele procëm dzysdniowi jawernoce. Zamkłô tam bëła téż dba fónkcjo-nariusza wejrowsczi bezpieczi, że mögą prowadzëc separatisticzną dzejnota. Përzna pózni, 2 séwnika 1957 r. fónkcjonariuszowie wejrowsczi bezpieczi urëchtowelë Plan ôpera-cjowëch pôdjimnotów do ewidencjo-wô-öbserwacjowi sprawë na grëpa ô tacewny pozwie „Apartnota". W dokumence tim zamkłé są óglo-wé charakteristiczi „figurańtów", w tim téż Richerta. Na początku öpisóné bëłë jegö znóné ju nama żëcowé kawie i dzejnota w uszłoce. W kuńcowim dzélu óbgôdaniô per-sonë Richerta wspömniony ju rëchli porucznik Pietras zamkł swója dba ó tim człowieku. Napisôł o nim, że je w jaczims dzélu sfanatizowó-ny na spódlim religiowim i kaszëb-sczégô regionalizmu. Mô zgrôwa do rozmajitégô zortu łżélstwów. Swôje talentë mógłbë wëzwëskiwac dlô społecznego pôżëtku, nie czëni tegö równak, a chce [je] wëzwëski-wac do ósobistëch celów i przez to wpôdô na falszëwé szlachë i czerëje swoja dzejnota na falszëwépôliticzné turë. W swôjim dzejanim w „Zrzeszë Kaszëbsczi" trzimôł łączba z ksadza-ma i lëdzama, co mielë lëché ôdniese-nié do Lëdowi Wëszëznë. W slédnym czasu Richert oficjalno do Kaszëb-sczégô Zrzeszeniô nie óstôł przëjati, [pewno dlôte, że] jegó lëché stronë a jegô separatisticzné pózdrzatczi môgę bëc przëczënę pösądzeniów ze stronë wëszëznów i badą [ône] barżi kontrolować dzejanié przédnictwa zrzeszeniégô. Wejrowskô SB wiedza to, ô czim pisôł jem w jednym z póprzédnëch akapitów, to je ó chacë dopuszczeniô Richerta do wespółrobótë z przińd-nym kaszëbsczim cządnika. Temu téż, żebë udostac wiedza, czim tak richtich downy przędny redaktor „Zrzeszë" miôł sa zajimac, esbecë udbëlë so wëzwëskac w tim célu wiadłodówócza „Kwaśniewskiego". Jinszą rzeczą, jaką interesowelë sa „kômudny wastowie" z krëjamnëch służbów, bëło wëdowiedzec sa, co „figurańt" robi w môlu swôjégô za-mieszkaniô i czë czasa nie prowa- dzy tam wrodzi póliticzny dzejnotë. Wiadłów na ta téma miół dote-gowac SB wiadłodôwôcz ö tacew-nym mionie „Piła", chtëren miół móżlëwóta przëzerac sa Richertowi, bo mieszkôł w ti sami wsë. Slédną kureszce sprawą bëło duńc do tegó, jak czasto Richert przëjeżdżiwô do Trepczika i jaczé wskózë tikającé sa robótë w swójim ókólim ód niego dostówó. Zdrzódła wiadłów ó tim miół bëc dló wejrowsczich esbeków krëjamny wespółrobótnik „Kwaśniewski". Wejrowskó bezpieka nić za długo zajima sa rozprócowiwanim bohatera naszego tekstu, bo jesz w roku 1957 przeniósł sa ón do Karwicë w labórsczim krćzu, gdzie czerowół tameczną szkołą. Sprawiło to, że sprawa jegó zaczała prowa-dzëc Służba Bezpieku z Powiatowi Kómańde Öbëwatelsczi Milicje w Labórgu. Spartaczone bëło to z jiwra dló ji fónkcjonariuszów, chtërny po przecygnienim Richerta w óbćńda jich dzejaniégó muszelë wëstarac sa ó wiadłodówócza, chtëren bë dotegówiwół rzetel-nëch wiadłów na tema tegó, co robi i mësli nen kaszëbsczi nacjonalista. SŁÔWK FÖRMELLA* * Autor je starszim archiwistą w archiwalnym dzélu gduńsczćgo partu Insti-tutu Nôrodny Pamiacë. POMERANIA 31 Węgorz* (część 1) RYSZARD RONCZEWSKI | zeczka nazywała się Pisia Tuczna, tak ją nazywali miejscowi, ale nie wszyscy. Stary Ce-Vgliński mówił po prostu woda. Ważniejsze były nazwy młynów, najpierw Kołaczek, a wyżej, pod prąd, Ogidel. Bo Pisia, bardziej strumień niż rzeka, miała jednak tyle siły, że napędzała młyny, a i stawy rybne napełniała wodą po brzegi. Płynęła leniwie, kręcąc się między polami seradeli i właśnie przez tę seradelę poznałem starego Ceglińskiego. Hodowałem króliki, a wszyscy przecież wiedzieli, że świeża seradela najlepsza dla króli. Więc chadzałem z workiem za pazuchą na poletka otaczające staw przy rozwalonej w trzydziestym dziewiątym fabryczce i przy zmroku rwałem seradelę. Kiedyś zapuściłem się nad sam brzeg stawu. Siedział tam na dużym ułomku gałęzi, z długą wędką z leszczyny Stary Cegliński. Spławik z kory sosnowej schował się pod wodę i Cegliński zręcznie wyciągnął sporego okonia. „To te wenery - zauważył i zaraz dodał - jak cię złapie Majchrzak, to ci nogi z dupy powyrywa". Ryby miały u Ceglińskiego swoje nazwy, wenery to były okonie, srybne to płotki, a lenki to po prostu liny. Innych nazw od Ceglińskiego nie słyszałem, bo i innych ryb nie łowił. Później, gdy pod upustem, co ostał się cały po rozwaleniu fabryczki, łowiłem piękne kiełbie, z obrzydzeniem nazywał je patyki, co to ani na patelnię, ani do garnka, widać w jego potrawach zupa rybna nie istniała, z kiełbi przecież najlepsza. Siadywał zresztą tylko nad tym fabrycznym stawem i łowił, na wiosnę na kłódki, a w lecie na robaki. Całą wiedzę o rybach i sposobach poznałem później, gdy już zaprzyjaźniłem się z Ceglińskim. Wtedy, gdy ostrzegał mnie przed Majchrzakiem, nie znałem jego nazwiska, chociaż może i nie było to nazwisko. W Osadzie nazywali go Starym Cegłą i pokazywali kółkiem na czole, kto on za jeden. Zabrałem napełniony seradelą worek i uciekłem do domu. Majchrzak był znanym w osadzie ordynusem, a my mieszkaliśmy obok niego. Następnego dnia wybrałem się na piechotę do Grodziska. Kupić haczyki i trochę żyłki. Cegliński obiecał pokazać, gdzie są najlepsze kije leszczynowe na wędkę. W Grodzisku przybory wędkarskie można było kupić u fryzjera o dźwięcznym nazwisku Mendy -grał. Dowiedziałem się o tym w sklepiku „szwarc mydło powidło", bo z małej pasmanterii po prostu mnie wygoniono, gdy zapytałem o żyłkę i haczyki. Sporo już lat minęło, do dzisiaj nie bardzo rozumiem, dlaczego zapytanie o żyłkę i haczyki wprawiło w taką wściekłość sprzedawcę z pasmanterii. Może nigdy nie udało mu się złapać nawet najmniejszej rybki... Obok pasmanterii był ten sklep ze wszystkim i tam miła starsza pani objaśniła mnie, że haczyki to tylko u Mendygrała dostanę. Istotnie, zaraz za zakrętem uliczki, tuż przy rynku, był szyld „Mendygrał Mistrz Fryzjerski i inne", ten dodatek miał widać znaczyć, że haczyki także można nabyć. Pan Mendygrał, zupełnie niefryzjer-ski z wyglądu, mały niepozorny człowieczek, wyciągnął dużą szufladę pełną różnych haczyków. „Trzy za dychę" - objaśnił i wyjął z przegródki trzy haczyki, które potem okazały się akurat takie, jakich potrzebowałem. Żyłkę odwinął ze specjalnej szpuli, odmierzył tak około pięciu metrów. „Więcej ci nie potrzeba" - orzekł. Za całość zażądał 15 złotych. Tyle na szczęście miałem. Do domu wróciłem na kitę, na małym stopniu wagonu towarówki, która się wlokła w stronę Żyrardowa. To znaczy niezupełnie na kitę, bo tak nazywano sposób na hamowanie pociągu z węglem, a ja chciałem się zabrać pustą towarówką i dojechać do domu. Chłopaki z Osady wskakiwali koło Żyrardowa na pełne węglarki, układali bandę z brył węgla na brzegu wagonu i po dojechaniu na miejsce, gdzie czekali kumple, zwalali usztaplowany węgiel i wyskakiwali z pociągu. Pod Żyrardowem wskoczyć było łatwo, bo tam na rozjazdach pociąg musiał zwolnić, ale wyskoczyć koło Osady było trudniej, węglowy tutaj nieźle się już rozpędzał. Należało skład towarówki przyciąć, na kitę, tak to hamowanie się nazywało. Wagony były połączone szlauchami, miały one takie wygięte krany, gdy się podniosło rączkę kranu, powietrze z hamulców uchodziło i pociąg zwalniał. 32 / POMERANIA/MAJ2017 LITERATURA m—M Tak czy tak, wiedziałem od chłopaków, jak to się robi, więc gdy mijał mnie wlokący się towarowy, bez namysłu wskoczyłem na stopień pustej węglar-ki. Pociąg zaczął się rozpędzać, gdy dojeżdżał do stawku Kopego, tuż przed Osadą, gnał już tak, że o wyskoczeniu nie było mowy. Musiałem go przyciąć. Pochyliłem się nad zderzakiem, stopień był bardzo mały, pode mną podkłady przelatywały ze straszną szybkością, usiłowałem dosięgnąć do zaworu powietrznego. Nie dało rady, nie sięgałem. Położyłem się na zderzaku, prawą rękę zacisnąłem na sztabie wzmacniającej tył wagonu i wolno się pochyliłem, wyciągając lewą rękę, teraz mogłem już podnieść zawór powietrza. Zasyczało i wagony, które były za moim, te do końca pociągu, zaczęły ostro hamować. Pociąg zwalniał, zamknąłem zawór. Zbliżał się przejazd, tuż przed Osadą. Odchyliłem się do tyłu i mocno odbiwszy, wyskoczyłem. Na przejeździe, za zamkniętym szlabanem, stał Majchrzak. Po wyskoczeniu z pociągu trzeba biec co sił, inaczej skaczący wywali się, a może i wturla pod koła. Zeskoczyłem jeszcze przed deskami przejazdu, na żwirową ścieżkę obok toru, przejazd był tuż, blisko, nie miałem miejsca na wyhamowanie. Wyrżnąłem w opuszczony szlaban, za mną łomotała rozpędzająca się towarówka. Byłbym się odbił od szlabanu, do migających coraz szybciej wagonów było najwyżej 2 metry, Majchrzak złapał mnie za koszulę i przytrzymał. Towarowa leciała coraz szybciej, aż mignął ostatni wagon. Z budki wychylał się grożący pięścią hamulcowy. „Masz szczęście, że to nie czarny żandarm. -Majchrzak z całej siły trzasnął mnie w gębę: - Lepiej, że ja, a nie matka. Zaboli, może zapamiętasz, gnoju!" Odwrócił się i odszedł. Przejazdowy zaczął podnosić szlaban. „Ja to bym ci jeszcze nakopał w dupę" - dokończył za Majchrzaka i schował się w swojej budzie. Do domu było niedaleko. Od przejazdu, ścieżką wzdłuż torów, dochodziło się do rowu z wodą. Tutaj tory biegły już wysoko, a woda przepływała na drugą stronę ocembrowanym tunelikiem, ot takim przepustem, dorosły chłop musiał się schylić, żeby przejść na drugą stronę. Wiosną w rowie było sporo wody, ze stawu w majątku Chyliczki przepychały się tym rowem małe szczupaczki, czasem trafiał się większy. Łowiłem te szczupaczki na patyk z przyczepionym na końcu widelcem, ale to było znacznie później. Majchrzak doszedł już do swego domu, chwilę stał przy furtce, chyba zastanawiał się, czy jednak nie donieść Mamie, po chwili wszedł na werandę i zniknął we wnętrzu. Od Grodziska nadjeżdżał elektryczny, moja towarówka pewno już dawno minęła Żyrardów, przejazdowy wylazł z budy i zaczął opuszczać szlaban. m 2017 POMERANIA / 33 LITERATURA/WAŻNEDATY Zbiegłem do przepustu, na brzegu rowu przy ob-murówce leżał spory kamień. Przysiadłem, zastanawiając się, czy na policzku jest jeszcze ślad po Maj-chrzakowej lekcji. Woda w rowie była chłodna i czysta, widać dawno nikt tędy nie przechodził. Ochlapałem policzek i skacząc po kamieniach, przeszedłem na drugą stronę, a potem pobiegłem w kierunku przejazdu kolejowego tuż przy stacyjce. Od stacji mogłem już spokojnie iść do domu. Mama była przekonana, że przyjechałem elektrycznym... Miałem nadzieję, że Majchrzak już się nie pokaże. Sypiałem w małej kuchence. Pod łóżkiem trzymałem moje skarby w drewnianej skrzyneczce, która przyjechała z nami ze Lwowa. Skąd się wzięła wśród naszych tobołów? Nie miałem pojęcia, ale ani Alinka, ani Mama nie miały zamiaru zabierać mi tej skrzyneczki. Wsadziłem na samo dno zdobyte w Grodzisku haczyki i żyłkę. Na obiad była zarzucajka, czyli kapuśniak robiony przemyślnym sposobem. Najpierw Mama na jakimś ochłapku gotowała coś na podobieństwo rosołu, potem dodawała pokrojone w kostkę kartofle, a gdy się już ugotowały, dodawała kwaszoną kapustę. W małym sklepiku przy stacji kolejowej taką kiszoną kapustę, kwaśną jak ocet siedmiu złodziei, można było zawsze dostać, czy to latem czy zimą. Gdy kapusta trochę pokipiała, zaprawiała Mama zupę podsmażoną na oleju rzepakowym cebulą i obiad był jak się patrzy. Obok przejazdu, na którym Majchrzak obił mnie po gębie, mieszkała wdowa po Kałamajskim, którego żandarmi zastrzelili na peronie kolejki. Tak po prostu wywalili go na ziemię, czarny żandarm postawił mu but na głowie i zastrzelił go z parabellum. Syn Majchrzaka to widział, bo był razem z Kałamajskim. Czekali na elektryczny do Żyrardowa, wybierali się na węgiel. No i Kałamajskiego zabili, a syna Majchrzaka tylko trzasnęli kolbą po plecach. Uratowały go czyste ręce, bo żandarmi szukali tych, co „węgiel walą", a Kałamajski miał ręce jak kominiarz. Potem ta wdowa zaczęła piec chleb. Z Kołaczka brała mąkę i codziennie tak około 9 rano pyszny razowiec był już upieczony. Czasem Mama kupowała u Kałamajskiej połówkę chleba, chleby były duże, połówka to było więcej niż kilo. No to do tej zarzucajki dostawaliśmy jeszcze po dużej pajdzie chleba. Zawsze udawało mi się trochę miękuszki schować, potem ją ugniatałem i to była wspaniała przynęta na srybne, jak Cegliński nazywał płotki. Ale i linek czasem skusił się na kulkę chleba. Zjadłem obiad szybciutko, narąbałem drzewa, i już nic nie mając do roboty, zabrawszy moje haczykowe skarby i żyłkę, pognałem nad staw. Dokończenie w następnym numerze Opowiadanie stanowi fragment większej całości przygotowywanej do druku przez Autora DZIAŁO SIĘ W MAJU • DZIAŁO SIĘ W MAJU • DZIAŁO SIĘ W MAJU 1 V 1947 - w Kartuzach otwarto Muzeum Kaszubskie. Pierwszym kierownikiem był jego twórca, a obecnie patron - nauczyciel Franciszek Treder (1903-1980). IV1967 - w Brwinowie k. Warszawy zmarł Andrzej Wachowiak, działacz społeczno-polityczny, dziennikarz, inicjator i współorganizator pierwszego w Polsce Święta Morza (1932), popularyzator zagadnień gospodarczo-społecznych Gdyni i regionu. Urodził się 26 listopada 1892. 4 V1817 - w Sławoszynie k. Pucka urodził się dr med. Florian Stanisław Ceynowa, lekarz, folklorysta, językoznawca i działacz kaszubski, prekursor kaszubskiego regionalizmu. Zmarł 26 marca 1881 w Bukowcu k. Świecia i został pochowany na cmentarzu parafialnym w Przysiersku. 34 POMERANIA U 201? 12 V 1887-w Chwaszczynie urodził się Jan Hall-mann, kowal, prozaik kaszubski. Swoje utwory publikował na łamach pisma „Zrzesz Kaszëbskô"w dodatku „Chëcz". Zmarł 10 marca 1965 w Chwaszczynie. 15V1907 - w Gdyni urodził się Jan Skwiercz, ślusarz, przedsiębiorca, działacz kaszubski, członek--współzałożyciel Zrzeszenia Kaszubskiego (1956). Zmarł 28 stycznia 2001 i pochowany został na Cmentarzu Witomińskim w Gdyni. 16V1937 - w Domatowie urodził się Jan Drzeż-dżon, poeta, prozaik, nauczyciel akademicki, laureat Medalu Stolema, członek Związku Literatów Polskich. Zmarł 22 sierpnia 1992 i pochowany został na cmentarzu w Mechowie. 16 V1987 - uchwałą Zarządu Głównego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego został ustanowiony medal „Poruszył wiatr od morza"im. Bernarda Chrzanowskiego. Medal jest wyróżnieniem dla osób, zespołów lub instytucji działających poza terenem Pomorza na rzecz tego regionu i działalnością swą wnoszących wkład w kulturę lub gospodarkę województw pomorskich, ze szczególnym uwzględnieniem Kaszub. Pierwszym laureatem został w 1989 r. ks. Janusz Stanisław Pasierb. • 25 V 1457 - przywilejem króla Kazimierza Jagiellończyka ustanowiony został herb Gdańska. Nad dwoma krzyżami umieszczono złotą koronę, a tarczę podtrzymywały dwa Iwy. • 25 V1867 - w Wysokiej k. Tucholi urodził się Leon Janta-Połczyński, ziemianin, działacz narodowy w okresie zaboru pruskiego, polityk w okresie międzywojennym (senator i minister rolnictwa), autor wielu opracowań poświęconych rolnictwu. Zmarł 20 lipca 1961 w Poznaniu. Źródło: F. Sikora, Kalendarium kaszubsko-pomorskie EDUKACYJNY POPÔWK DO„PÓMERANII", NR 5 (107), MÓJ 2017 •• .nvv,w,v.,rrr«ww6-ffi(wwww:; Teliąa fiôaka fiötzëôzkôwdkfr, Hatarzëna Qłéwczewdk& Hlmë 7-777 spödleczny szkótë Swiat J&zęfka Cele uczbë pöznanié wëbrónëch dzélów utwórstwa Józefa Chełmöwsczégö doskonalenie umiejatnoscë körzëstaniô z czëtónégö i öpöwiôdónégö tekstu rozwijanie artisticznëch umiejatnosców i kreatiwno-scë gromadzenie słowiznë spartaczony z pszczelarstwa przëbôczenié pözwów kwiatów Metodë robötë robota z teksta kôrbiónka z wëzwëskanim öbrôzków z albumu pt. Józef Chełmowski plasticznô robota Förmë robôtë wespólnô indiwidualnô Didakticzné pömöce bôjka pt. „Józefköwi swiat" album Józef Chełmowski, Muzeum Zachodnioka-szubskie w Bytowie i Urząd Miejski w Brusach, Bytów 2008 modło plecónczi (do wëcynaniô) krédczi, nożiczczi, papiór, kléj CYG UCZBË DZÉL WSTĄPIMY Szkolny witô sa z uczniama i gôdô ó tim, kógó i co póznómë ob czas dzysészi uczbë. Dzysô mdzemë mielë ôsoblëwą liczba, w chtërny dowiémë sa wiele ö jednym czekawim i wióldżim człowieku na Ka-szëbach. DZÉL ROZWIJNY Na zôczątku pôsłëchôjta iiwôżno jedny ôpôwiescë ö knôpie, chtërny nazéwôł sa Józefk. Szkólny czëtô pöwiôstka. Józefkówi swiat (napisała Felicjô Bôska-Börzëszköwskô) - Ten naju Józefk całima dniama bë lôtôł pö łące - gôda-łë do se sosterczi i bracynowie nômłodszégö Józefka. Dlô môłégö Józefka pö prôwdze bëło to nôwiakszą ucechą. Lubił przëzerac sa wszelejaczim jistnotóm, ja-czé sôdiwałë na kwiôtkach. A kwiôtków na łące bëła bökadosc: marzëbiónczi, kléwer, mlécze, môdrôczi, nie-zabôtczi, maczi, prolëszczi. Na jednym kwiôtku sôdôł zelony sköczk, na drëdżim farwny mötilk abó sfrunała móróweczka. Jednégö razu baro sa zadzëwówôł, bö w westrzódku kwiôtka widzec bëło cos żółtego. - Jaczi piakny jantar! - wzérôł z zacekawienim i ju wëcy-gół rączka, cobë gó wëjąc. - Dój mie póku, tu je tëli miodu. - Miodu? - zadzëwöwôł sa knóp - A chto të jes? - Nigdë të nie widzół pszczółczi? - uniosła sa i chcała ódlecec. Strzimół ja proszący głos Józefka: - Pszczółko, pszczółko bursztinowó, jes të ale piaknô. Co të robiła w tim kwiótku? - Zbierała jem miódk do kósziczka. - Do kósziczka? Cëż të gôdôsz? Pszczółka przëlecała krodzy knópa i naczała rozpowiadać ó swóji robóce i ji brzadze, a mółi Józefk uwóżno ji sa NAJÔ UCZBA, NUMER 5 (107), D0DÔWK D0„P0MERANII" ■ przezérôł. Zdôwało mu sa, że je malinczim aniółka, chtëren tej-sej unôszô skrzidełka. Chcącë wënadgrodzëc ji pöwiôstka, wëjął brëmza i naczął przëgriwac. Tej dopierze sa zaczało. Z rozmajitëch kwiôtków na łąka zlôtiwa-łë sa pszczółczi, a słunuszkö jesz bar-żi je özłocało. Józefk grôł i grôł, a öbrôzk môłëch pszczółków zdôwôł sa snôżim kaszëb sczim tuńca. Knôpiczk pôłożił na trôwce swöja brëmza i zdrzącë na nie, rzekł: Muszita mieszkać w nôpiakniészim domiku. Jida gö dlô waji zrëchto-wac. Köl dodomu czëc bëło wnet klepanie młotuszka, rzniacé deseczków i jin-szé trzôsczi. Józefk ustawił zrobioną plecónka pöd jabłonką, a köl wieczora do nowégö dodomu przëlecelë ju nowi mieszkance. Pö przeczëtanim pöwiôstczi szkolny zadôwô uczniom pitania do wësłëchónégö tekstu. Co móżeta pówiedzec ó bohaterze pôwiôstczi? Jaczi béł Józefk? (Szkölôcë ödpöwiôdają, np.: lubił lôtac pö łące, béł dobrim obserwatora rodë, miôł baro dobri kontakt z nôtërą, rozmiôł grac na brëmzë, zbudowôł plecónka dlô pszczołów). Pö kôrbiónce szkolny gôdô do uczniów. Pôwiém warna, że béł pô prôwdze taczi człowiek, a nazéwôł sa Józef Chełmówsczi. To prawie ón w swójim ógardze stôwiôł taczé plecónczi - domiczi dlô pszczółków. Ôkróm tego béł ón malarza - rozmiół malować piakné malën-czi, óbrazë np. na płótnie abó na ruce. Ôkróm tego béł rzezbiarza - robił rozmajité rzezbë, m.jin. póstacje aniołów, swiatëch, zwëczajnëch lëdzy. Wasta Józef Chełmówsczi béł téż wënalózcą - lubił wëmëszlac czekawé rzecze, np. sóm zrobił maszina do łapaniô żëwiołów. Szkolny wëjimô album pt. Józef Chełmowski. Pôkazëjącë gö uczniom, öpôwiôdô ö: a) miejscowöscë, gdze mieszkôł artista - Józef Chełmówsczi mieszkół w Brusach-Jaglach. Je to môlëzna na pôłnim Kaszëb, dokładno na Zóbórach. b) wëzdrzatku ogrodu - Wasta Józef mieszkół w chëczë, kól chtërny je baro piakny ógard. W nim nalezc może wiele rzezbów i plecónków. c) bökadoscë plecónków dlô pszczołów - tuwó szkolny muszi dac ösoblëwi cësk na wëzdrzatk plecónków, tj.: jich sztôłt, z czego są zrobione, jak są pömalowóné, jaczima malënkama są ozdobione, kądka wchôdają do plecónczi pszczołę. Przë öpisënku szkolny zapi-sëje na tôflë słowa: pszczelórz, pszczoła, plecónka, ócznik. Szkölôcë pöwtôrzają za szkolnym ne słowa. Te wërazë w rozmajitëch formach (odmianach) mdą brëköwné w kôrbiónce ó öbrôzku. Szkolny pökazëje póstapno öbrôzczi plecónków, a zadanim uczniów je öpöwiôdanié o tim, co widzą na öbrôzku. Plasticznô robota Terôzka spróbujta jakno môłi Józefk z pówióstczi zrobić plecónka z pszczołama. Dostanieta szablon jedny plecónczi, a wajim zadanim mdze pomalowanie go tak, jak le chceta. Móżeta pomalować go w waje ulubione kwiótczi, chtërne pôtkac może na łące abó w jaczés jinszé kwiatë (mógą bëc kaszëbsczé kwiatë). Czej namalëjeta, tej móżeta dopierze wëcąc szablon i sklejic go. Na kuńcu namalujta pszczółka, chtërna mógłabë mieszkać w taczi plecónce. Chto zdążi, może i dwie plecónczi pomalować. DZÉLKUŃCZĄCY Z wszëtczich skuńczonech przez dzecë plecónków i pszczółków szkolny robi wëstôwk pt. „Klasowi pszczelnik". NAJÔ UCZBA, NUMER 5 (107), DODÔWK DO„PÔMERANII" KLASË l-HI SPÔDLECZNY SZKÖŁË SZABLON PLECÓNCZI —1-1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 u u u NAJÔ UCZBA, NUMER 5 (107), DODÔWK DO„PÔMERANII" Tekst Elżbieta Prëczköwskô, öbrôzczi Joana Közlarskô ?Mo / , *"sz.lsz NALEZC - ROR^r DZéKSCZé&ö. , ' N,EpÔPuSTNé&ô MłODe&ô KASZëBa, CHTëREN POKÔNÔ TBZë ZMÔBë, . -^9Ze Si> -SKBëTé W LaBoBSCZIM MUZEUM. DOBëTé! (fr 00 SfcąDKA Jo TACZéGÔ CZłOWIEKA NALéZa. MôżE JERZlfc MIE CO DORADZY. O BRëtCuJa 'DZeRSCZeGÓ MłODéôö KASZëBa, KONIECZNO.. MôSZ iiDBa. NIECH SO PÔMëSZli Jô WIDZÔł ARTICZEl ô JEDNYM tCNÔPIE JANUSZU, CHTëREN CZEDëS nWëGRôł fcöNfcuRS Ô PÔMÔRZIM. W\l WléSZ. Vtö PRZEZ FEJSBÓKA-TAM JE NWSZëTKO. MÓM &ô. CO Mu NAPISZEMë? rDO WëłCÔNANIo JE WôŻNé ZADANlé> BlóS ÔN MÔŻE TO ZROBIC. SPôTKÓMë Sa W LaBÔR&u fcÔL MuZEUM. MiiSZl ZE SOBą WZąC Ta NôD&RODa ZA KONKURS. PÖDÔJ MU SWÓJ NUMER TELEFONU. JAK Go NALEZC? 'WITÓM. Cëż JE LÓZ?S JÔ BARO LUBIa PRZIÔÖDë' W CZIM Mô&a PÔMÔC? NÔD&RODa MÓM. NI MÓM ^TRACHUT NI MÓM STRACHU! «JÔ DOBéł! Dżlń MIE ZMORO! BëNë JE NWëSTôWfc 'STôRëCH, SPRZED TëSaCY LATr PÔPIEUNICÓW. W TRZECH Z NICH ZATACëłë Sa ZMÖRë: STRACH, TRUD I NIEWÔRTO. TO ÔNE NI JEM ROBÔCY! CHCEC! TO MÓC! vpżlń ZMÖRO! A DO CZE? 'NA CO? PÔ CO? Cë DOCH Sa NIE CHCE! BëłO WÔRT! 'WIEDNO NÔDZEJA DOBaDZE!1 I cnac DOBaDZE! PRZëPADNIJ ZMÔRO MłODëCH GłóW. IJE JU PO ^WSZëTCZlM GRATULËJEMë CE. JES PRÔWDZëWIM STOLEMa. TERÔ, CZEJ RZECZESZ „WIEDNO KASZëBë"^ KÔżDl WSë BaDą MąDRI MłODI LëDZE, CO BaDą ZAKłÔDELë MłODZëZNOWé KÔłA ZRZESZENłéGÔ KASZëBSKô-PÔMÔRSCZé&ö. BaDą, TAKJAUë, JEDNOCZëLë WSZëTCZICH WlCół NASZI DeJI. BÔŻEBë ZAPÔLëC JINSZICH, NÔPRZÓD NÓT SAMéMii PłONąC k.JAH GÔDÔł NASZ HEROJA. /S KLASËIV-VISPÔDLECZNY SZKÖŁË Harolëna Czemplik Szloch trzech akweduktów Zadanié 1 Cobë dowiedzec sa, co öznôczô słowö akwedukt, pöukłôdôj słowa z rozsëpónczi. cgy wynôd w Wiész të, że... w stôrożëtnoscë budowelë akweduktë, cobë za jich pömöcą doprowadzać do gardów wóda z daleczich zdrzódłów? Cobë bëło to möżlëwé, zwënégöwónô bëła möc zemsczégö cążeniô, tzn. stapiéniowô öbniżónô bëła wësokôsc rérów, jaczima płënała wóda, tak cobë ji umôżebnic spłëniacé do niżi pôłożonëch punktów. Taczi spôdk wënôszôł colemało cziledzesąt centimétrów na kilométer. Akweduktë partaczą sa nama przede wszëtczim z arkadama. Dzaka jich budowie môżlëwé bëło przerzëcenié réroprowadzënów nad rzékama nierówiznama öbéhdë. Równak w wikszoscë wöda płënała w rérach pöd zemią, dzaka czemu bëła ôna chroniono przed zaczapaniama abö zatrëcym przez procëmnika. Zadanié 2 Z wëpöwiescë nachôdający sa w chmurze wëpiszë rzeczenia abö słowa, jaczé öpisywają apartné elementë akwe- duktu. Zadanié 3 Nalezë w słownym zlepiszczu trzë pôzwë môlëznów pöłożonëch w Tëchölsczich Borach, na öbéndze jaczich na-chôdają sa akweduktë. Pöstapno dofuluj wëpöwiésc w pierszi chmurze na starnie VI nalazłima słowama. F ÖJUTOWOBARŁODŻIKLOCK NAJÔ UCZBA, NUMER 5 (107), DODÔWK D0„PÖMERANII" KLASËIV-VISPÔDLECZNY SZKÔŁË mm Wiész të, że. na öbéndze najégö kraju nachôdô sa czile akweduktów. Jedne z czekaw-szich budowlów negö tipu möżemë pódzywiac na óbeńdze tëchölsczégö krézu, gdze cygnie sa kôłowi szlach nazwóny Trzë akweduktë. Budowle te pôwstałë w nowöżëtnëch czasach - XIX stolaté, i w rozjinaczenim ôd stôrożëtnëch wôdoprowôdników ni miałë dostar-czëwac wôdë z daleczich zdrzódłów do môlu zamieszkaniô lëdzy. Powstanie akweduktów bëło scësno spartaczone z budową Kanału Wdë i Wiôldżégô Kanału Brdë. Zadanim akweduktów bëło przënôléżné nawodnienie łąków Tëchölsczich Börów, cobë na nen ôrt stałe sa óne barżi wórtnyma óbeńdama do zasedleniô i mögtë przënaszac wikszé plonë. Akweduktë nachôdającé sa na szlachu môżemë öbaczëc na öbéndze póstapnëch tnôlëznów: i Wiész të, że... akwedukt nad Czerską Strëgą we wsë Föjutowô je nôdłëgszą negô tipu budowlą w Pölsce? Mô ön jaż 75 métrów długöscë. Umöżebniô ön skrziżowanié sa dwuch wödnëch przepłiwów: Czersczi Strëdżi (płënący w dole) i Wiôldżégö Kanału Brdë (płënącégó górą). Czile kilometrów dali nachôdô sa pôsobnô budowla negó ortu - akwedukt Barłodżi nad Kanala Wagórnió. Nie je on równak tak widzałi, jak nen nachódający sa we Fójutowie. Budowla ta umóżebnió przepłiw wödë Mółégó Kanału Brdë (u górë) nad krziżëjącą sa z nim Wagórnią (w dole). Slédny akwedukt na tim turze nachódó sa w mólëznie Klock. Swoją wiólgóscą nie przëbôcziwô ón równak w niczim dwuch wczasniészich budowlów. Je to niewióldżi przepust wódë, dzaka chtërnému môżlëwéje skrziżowanié sa Mółégó Kanału Brdë (w górze) i strëdżi partaczący dwa ökölné jęzora: Grzëbiec i Biôłé. Zadanie 4 Prôwda czë łeż? Przeczëtôj zdania i nacechuj bezzmiłköwą ödpöwiésc. Z pôöstałëch lëtrów usadzë słowö, jaczé mdze dofulowanim pöniższégô zdaniô. Prôwda Łeż Nôdłëgszi w Pölsce akwedukt nachôdô sa we wsë Föjutowö. Z W Akwedukt Fôjutowö mô mni jak 70 métrów długöscë. A I Akwedukt Barłodżi je wnet tak samö wiôldżi, jak akwedukt we Fójutowie. G E Wiôldżi Kanôl Brdë i Môłi Kanôl Brdë to wödë, chtërne wiedno płëną na dole. 0 L Czerskô Strëga i Kanôl Wagörniô to wôdë, chtërne wiedno płëną w dole. O R Akwedukt Barłodżi i akwedukt Klock umóżebniają przepłëniacé Môłému Kanałowi Brdë. N N Akwedukt Klock przëbôcziwô swoją wiólgóscą akwedukt Barłodżi. I K Jęzora Grzëbiec i Biôłe położone są niedalek akweduktu Klock. I Ô Akwedukt Barłodżi nazéwóny je téż akwedukta................. w uszłoce pułapkowego nôrzadła do łowieniô slizgôczów. . Jegö pözwa pöchôdô öd użiwónégö tuwö Czas na pödrechöwanié wiédzë zwënégówóny ó akweduktach. Zadanié 5 Zrobi krótczi quiz tikający sa akweduktów. Bôczënk! Na pëtanié möże bëc wicy nigle jedna bezzmiłköwô ödpowiésc. 1. Budowa arkad umöżebniała: a. ochrona wödë przed zaczapaniama b. zwikszenié chutköscë płënący wödë c. öminiacé nierówiznów öbéhdë NAJÔ UCZBA, NUMER 5 (107), DODÔWK DO „POMERANII" KLASËIV-VISPÖDLECZNY SZKÖŁË / GRAMATIKA 2. Akweduktë wëbudowóné na óbćńdze Tëchôlsczich Börów powstałe w: a. stôrożëtnoscë b. strzédnowieczim c. nowöżëtnëch czasach 3. Do czegö są użiwóné akweduktë dzysdnia? a. do nawödniwaniô łąków i pölów b. do doprowôdzaniô wôdë do wsë c. krziżowaniô sa rozmajitëch rzéków i strëgów 4. Akweduktë nachôdającé sa we wsach: Fôjutowö, Barłodżi i Klock to jedurné budowle negö ôrtu w Polsce. a. jo b. nié c. nie je wiedzec 5. Nômniészi akwedukt na szlachu Trzë akweduktë na-chôdô sa we wsë: a. Klock b. Barłodżi c. Föjutowö Czeka wöstka! Na internetowi starnie https://wirtualneszlaki.pl/szla-ki-rowerowe/trzy-akwedukty-szlak-rowerowy-zol-ty nalézesz kôrta SZLACH TRZECH AKWEDUKTÓW z pödrobnym öpisënka całégö köłowégö turu. Ödpöwiescë Zadanie 1 cyg wôdny Zadanie 2 a. zdrzódło wödë, b. réra, c. arkadę, d. gard Zadanie 3 Föjutowö, Barłodżi, Klock Zadanie 4 Wagörniô Zadanie 5 1. c, 2. c, 3. a, c, 4. b, 5. a Tłomaczenié Hana Makurót HanaMakurót Qramatika i %)glowé wiodła kwietniku. Spödlowé wielniczi Wielnik - je parta möwë, jaczi ôkresliwô wielëna czegôs abö pösobica. Ödpöwiôdô na pëtania: kuli? wiele? chtëren w pösobicë? Möżemë wëapartnic czile tipów wielników: spödlowé wielniczi (dwa, sétmënôsce) rzadowé wielniczi (trzecy, dwanôsti) zbiérné wielniczi [troje, czwioro) kawelköwé wielniczi (pół, czwierc) mnożące wielniczi (dwojak, czwiorak) wieleraczé wielniczi (dwôjaczi, trojaczi) wielerazowé wielniczi (dwarazowi, dwarazowô). Mómë téż pödzél na określone i nieokreślone wielniczi: • określone wielniczi - dokładno ökresliwają wielëna przedmiotów, ösobów czë zdarzeniów (szesc, dwóje, trzënôsce) • nieokreślone wielniczi - mni wiacy ökresliwają wielëna przedmiotów, ösobów czë zdarzeniów (czile, wiele, czilenósce). Z pözdrzatku na budowa wielniczi möże pödzelëc na: • proste (dwa, ósme, szescdzesąt, sto) • zesadzoné (trzëdzescë dzewiac, sto sztërnôsce, tësąc trzësta jeden). Spôdlowé wielniczi Na ti uczbie mdzemë sa zajimac leno 1 jeden 2 dwa 3 trzë 4 sztërë 5 piać 6 szesc 7 sétmë 8 ösmë 9 dzewiac 10 dzesac 11 jednôsce 12 dwanôsce 13 trzënôsce 14 sztërnôsce 15 piatnôsce 16 szestnôsce 17 sétmënôsce 18 ôsmënôsce 19 dzewiatnôsce 20 dwadzesce spödlowima wielnikama. Są 21 dwadzesce jeden 100 22 dwadzesce dwa 101 23 dwadzesce trzë 200 30 trzëdzescë 300 40 sztërdzescë 400 50 piacdzesąt 500 60 szescdzesąt 600 70 sétmëdzesąt 700 80 ôsmëdzesąt 800 90 dzewiacdzesąt 900 öne nôslédné w kaszëbiznie: sto sto jeden dwa sta trzësta sztërësta piacset szescset sétmëset ösmëset dzewiacset 1000 tësąc 2000 dwa tësące 3000 trzë tësące 5000 piac tësąców 100 000 sto tësąców 1000000 milión NAJÔ UCZBA, NUMER 5 (107), DODÔWK DO^PÔMERANII" GRAMATIKA Czwiczenié 1 Zapisze słowama nôslédné wielniczi: 84 149 636 240 1893 - ................................................. 4921 - ................................................. Czwiczenié 2 Odpowiedz na pętania: Kuli dniów mô jeden tidzeń? Kuli dniów mô stëcznik? Kuli dniów möże miec gromicznik? Kuli minutów mô jedna gödzëna? Kuli dniów mô jeden rok? Ötmiana spödlowëch wielników Niejedne spödlowé wielniczi ôtmieniwają sa przez przëpôdczi i ôrtë. Ötmieniwac möże wielniczi jeden, dwa, trzë, sztërë, sto, tësąc, milion, miliard. Pöôstałé prosté spödlowé wielniczi są w kaszëbsczim jazëku nieötmieniwné. Tak tej bezzmiłköwé mdą zdania: Jida raza z piać knôpama. Gôdóm ô môjich dzesac wanogach. JEDEN (mô ötmiana taką samą jak znanköwniczi) PÖJEDINCZNÔ LËCZBA chłopsczi ôrt białogłowsczi ôrt dzecny ôrt Nz. jeden jedn-a jedn-o R. jedn-égö jedn-y jedn-égö D. jedn-ému jedn-y jedn-ému Wn. jeden || jedn-égô jedn-a jedn-o Nrz. jedn-ym jedn-ą jedn-ym M. jedn-ym jedn-y jedn-ym Wł. jeden jedn-a jedn-o WIELNÔ LËCZBA chłopsköösobôwi ôrt Nz. jedn-y R. jedn-ëch D. jedn-ym Wn. jedn-ëch Nrz. jedn-yma M. jedn-ëch Wł. jedn-y DWA chłopsczi ôrt Nz. dwa, dwaj, dwaji R. dwuch D. dwum Wn. dwa || dwuch Nrz. dwuma M. dwuch Wł. dwa, dwaj, dwaji niechłopskôösobôwi ôrt jedn-e jedn-ëch jedn-ym jedn-e jedn-yma jedn-ëch jedn-e białgł. ôrt dwie dwuch dwum dwie dwuma dwuch dwie dzecny ôrt dwa dwuch dwum dwa dwuma dwuch dwa TRZE, SZTERE Nz. trzë, trzej, trzej i R. trzech D. trzem Wn. trzë || trzech Nrz. trzema M. trzech sztërë, sztërzech, sztërzej, sztërzeji sztërzech sztërzem sztërë || sztërzech sztërzema sztërzech Wł. trzë, trzej, trzeji sztërë, sztërzech, sztërzej, sztërzeji Wielniczi tësąc, milión, miliard ötmieniwają sa przez przëpôdczi tak jak jistniczi chłopsczégö ôrtu, a wielnik sto jak jistniczi dzecnégö ôrtu. STO Nz. R. D. Wn. Nrz. M. Wł. st-o st-a st-u st-o st-a st-u st-o TESĄC, MILION, MILIARD PÖJEDINCZNÔ LËCZBA WIELNÔ LËCZBA Nz. tësąc-0 milión-0 miliard-0 tësąc-e milión-ë miliard-ë R. tësąc-a milión-a miliard-a tësąc-ów milión-ów miliard-ów D. tësąc-u, tësąc-owi milión-owi miliard-owi tësąc-óm milión-óm miliard-óm Wn. tësąc-0 milión-0 miliard-0 tësąc-e milión-ë miliard-ë Nrz. tësąc-a milión-a miliard-a tësąc-ama milión-ama miliard-ama M. tësąc-u milióni-e miliardz-e tësąc-ach milión-ach miliard-ach Wł. tësąc-0 milión-0 miliard-0 tësąc-e milión-ë miliard-ë Czwiczenié 3 W pödónëch zdaniach zapiszë bezzmiłköwą förma wielnika. Wczora jem widzôł (123)........................................uczniów. Na pödwôrzim bawiłë sa (2).......................................sostrë i (1)........................................bracyna. Michôł mie öpöwiedzôł ö (6) ............................................. jizbach w swóji chëczë. Pioter so kupił (1).............................mléczną szokölôda. Jida do szköłë z (3)....................................miłima drëchama. Udzél w mistrzostwach wzało (342)................................... .....................................bëtników, a do metë dobiegło blós (294)...............................................................................z nich. Na naji łące rosło (37)..........................................kwiatów. W mójim spiku pojawiło sa (58)........................................... ...............rozmajitëch drogów. Magda dostała ód starczi köl (1000)......................złotëch. Të môsz wiedno (5 000 000).....................................udbów w głowie. VIII Redakcjo: Marika Jocz / Projekt: Maciej Stanke /Skłôd: Piotr Machoia / Öbrôzczi: Joana Közlarskô/Wespółroböta: Hana Makurôt i Karolëna Czempiik gdańsk mniej znany metro' ;fk> piecowe Wiadrownia to tereny, na których powstało Muzeum II Wojny Światowej. Wystawa główna przyciąga tłumy, ale mało kto wie, że poza nią muzeum przygotowało ekspozycję przybliżającą historię zapomnianej dzielnicy, na której terenie się znajduje. WYMAZANE Z PAMIĘCI ADRESY Początki Wiadrowni (niem. Eimer-macherhof) sięgają XVI wieku. Jej nazwa pochodzi od cechu wiadrowni-ków - rzemieślników wytwarzających z drewna m.in. wiadra, którzy wyodrębnili się z cechu bednarzy. W 1540 r. otrzymali od Rady Miejskiej teren na północ od tzw. Zamczyska nad Kanałem Raduni. Wytyczono tu nowe ulice, a od XVII w. zaczęto wznosić skromne domy i warsztaty. Zwiedzając Muzeum II Wojny Światowej, zwróćmy uwagę, że fragment uliczki stanowiącej oś wystawy został wybrukowany oryginalną kostką. W trakcie prac archeologicznych natknięto się na pozostałości nieistniejącej dzielnicy. Odkryto jej dawną Grosse Gasse, czyli ulicę Wielką. Dzięki muzeum możemy niejako znów się po niej przejść. Wiadrownia zniknęła z powierzchni ziemi w 1945 r. i gdyby nie stare fotografie i wydobyte przez archeologów eksponaty trudno by było uwierzyć w jej istnienie. UBOGIE PERYFERIE Produkcja naczyń z drewna nie była intratnym biznesem. Wiadrownię zamieszkiwała zatem uboga ludność. W mieszkaniach nie było pięknych gdańskich mebli ani ozdobnych ceramicznych naczyń. Mieszkańcy żyli skromnie, i tak też na wystawie prezentują się przedmioty, które są świadectwem ich codziennych zmagań. Jeden z eksponatów to drewniane naczynie z uchem - cebrzyk z XVII w. Być może korzystano z niego, by zaczerpnąć wody z beczki. Drewno świetnie sprawdzało się jako materiał zabezpieczający transport takich produktów jak sól czy saletra. Beczki były funkcjonalne, ponieważ łatwo je było transportować i rozładowywać. Chroniły też w dużym stopniu towar przed wilgocią czy dostępem powietrza. NA TROPIE ŚLADÓW Dzisiejszą Wiadro wnią całkowicie zawładnął nowoczesny budynek muzeum. Krzywa wieża dominuje nad placem i przyciąga wzrok. Warto jednak pospacerować wzdłuż Kanału Raduni i spróbować wyobrazić sobie to miejsce choćby przed rokiem 1945. Po jednej i drugiej stronie stały domy. Ulica, choć obecnie to właściwie deptak, nazywała się Karpią. Nad Kanałem wznosił się Dwór Wiadrowników. Powstał w XVIII w. Był to szeregowiec o dwóch kondygnacjach. Mieściły się w nim 24 mieszkania - dziś nazwalibyśmy je kawalerkami, ponieważ mia-zaledwie jeden pcjkój. i kuchnię. Ich powierzchnia wynosiła do 36 kwadratowych, jak na Wiadrownię - luksus! Pięknie prezentuje się odnowiony w 2006 r. Most na Dylach, lego nazwa przypomina o drewnie (dél - kasz. deska), które wykorzystywano do poskromienia tutejszego grząskiego gruntu. Mostkiem przecinamy Kanał Raduni, by udać się na wystawę archeologiczną o Wiadrowni. Choć mieści się na poziomie zero, musimy najpierw zejść do wejścia głównego muzeum, czyli na poziom minus jeden. Wystawa nie jest biletowana. Po obejrzeniu ekspozycji (powinno nam wystarczyć ok. 30 minut) obchodzimy budynek dookoła, by przespacerować się ulicą Stara Stocznia. To jedyny ciąg komunikacyjny, który zachował się z siatki ulic dawnej Wiadrowni. Wędrówkę kończymy zaraz za muzeum, gdzie po prawej stronie znajduje się jedyny obiekt, który przetrwał zniszczenia. Paradoksalnie wpasowuje się w wojenną tematykę. To lekki schron przeciwlotniczy z lat 1942-1944. Można go zobaczyć przez szybę. MARTA SZAGŻDOWICZ 1 tha local ?"l~century 1 his cov©red en used arrat, it was A/nicy Canal. TO BEŁO JAK SZOS W CHRZEBT! Józef Kwidzyńsczi z Bukowinę (gmina Cewice, pöwiôt labörsczi) urodzył sa 19 gromicznika 1925 roku w Królewsczi Kamieńce. Tam rósł, tam przeżił swöja młodość, chtërna w nôwikszim dzélu przepadła na straszlëwé wójnowé lata. Jak nasta wöjna, miôł sztërnôsce lat. W 1943 r. muszôł zarzucëc na remia karabin i wojować na rozmajitëch zôchódnëch frontach Europë. Jak wëzdrzôł dlô was sóm póczątk wöjnë? Kamieńca Królewsko przed wojną leża dëcht nad greń-cą z Miemcama. Më przed wöjną jezdzëlë w ta i nazôd. Miemcë ô tim wiedzelë, ale to jima nie przeszkôdzało. Tam i tam żëlë Kaszëbi. Më gôdelë pö kaszëbsku i pö miemiecku. Jak to sa miało ju do wöjnë, tej to sa zmie-niwało na görszé. Zarô na początku wöjnë u nas w Kamieńce trzech za-bilë. Jeden to béł Miszk, zdżinął na mój ich oczach, ani nie dërgnął. A ti drëdzë to bëlë célnicë, téż Kaszëbi. Jô jich wszëtczich znôł. Tam bëło jaż trzënôsce célników. Miemcë wlezlë w niedzela. Z tëłu jacha całô kompanio. Cywilnym lëdzóm oni krziwdë nie robilë. Ale ta wöjna bawiła długo... Jak wë sa sami dostelë na nia? Tata óstół przëmuszony i pód-pisôł lësta, a jô stół sa wnet ustny. Tej przeszedł nakóz do wojska. Jó przeszedł prosto na szwajcarską greńca, tam më mielë przësaga. Pô ösmë dniach nas wzalë na front do Francëji. Pótemu wnet jô béł w Holandii, Belgii i tak wkół. Nas dërch przerzucelë. Më nôwicy zakłôdelë minë, na mörzu bilë słupë, stróżowelë i dërch më mielë cwiczenia. Mój brat Léón béł téż wzati. Ön baro narzékôł, a jô nie na-rzékôł. Jô sa z tim gódzył, bö co më mielë zrobic. Jakbë më nie pödpiselë, tej nas bë na robötë wzalë, a to nie bëło nick lepszégó. Jô w wójsku óbjachôł wnet całą Europa. Jo, ale wanoga to to nie bëła. Në nié! Ale jô ni miôł strachu. Jô szedł, to bëło równo. Mój brat przeczuwôł cos, ón nie chcôł jic za nic w świece. Në i téż tak sa stało. Zabilë gó w Rusji, pod Smoleńska! Öni sa ju copelë. Ön to dërch gôdôł, że ón nie wrócy, i tak bëło. Ön tam béł raza z mójim szwagra. I ten gó tam póchowół. Wë pamiatôce jesz jinszich Kaszë-bów, co bëlë z wami na fronce? Jenë jo! Ko nas tam bëło razakól dzesac. Jeden béł z Miechucëna. To béł Czaja. Tej bëlë dwaji z Göraczëna: Szczipiór i Kówalczik. Z Kamieńce jó béł i jesz jeden z pustków. To béł Syldatk. Jeden jesz béł z Krzeszni - Kószółka. Z Niemcëszéjc [Mscëszejc] béł Richert. A dwuch bëło ód Wejrowa: Kléna [Kleina]i jesz chtos. Jó móm zabëté, jak ten sa nazéwôł. Kléna béł ód mie rok starszi, a reszta më bëlë jeden rocznik. A wszëtcë bëlë wiôldżima wrogama Miemców, chóc më bëlë w miemiecczich mundurach. Më dërch gôdelë pó kaszëbsku. Jeden Miemc na nas szedł rën, że më nie gó-dómë pó miemiecku. A tej Czaja sa postawił i rzekł, że nigdë më sa naszégó jazëka nie zaprzemë. A jak wa nie chceta nas słëchac, tej puszczta nas dodóm. Tej oni delë nama póku. Oni was czasa puscëlë na urlop dodóm? Jo, rôzjôbéł przëjachóny, to bëłojuw 1944 roku. Tej mie sa spita tam jedna białka z Bukowinę: - Józefie, powiedz mie richtich, ta wojna je wëgrónô czë przegrónô? A jó rzekł, że dló Miemców przegrónô. Miasta są ju całé pôtłëkłé, a w kóżdi chwile pudze drëdżi front na zóchó-dze. A za rok - jó ji rzekł - të sa badzesz chowa przed Ru-skama. I to sa spełniło. Le to jesz bëło chutczi jak za rok. 36/POMERANIA/MAJ2017 wöjnowi kaszëbi Jak wë pamiatôce desant Amerikanów w Normandii? Na môrzu bëło miasto ókratów. To bëło we wtórk 6 czer-wińca 1944 roku. Wieczór ju bëło 120 tësący żôłniérzów na lądze. Nas przerzucelë z płaca na plac. Chutczi z Holandii nas znôwu wzalë do Belgii. Më östelë zarô tam sczerowóny. To szło tej całą mocą strzelanie. Tam bëło okropno wiele zabitëch. Jô le pamiatóm, jak më jich zbiérelë i żgelë na celtë jak sledzë. Köszôłka zdżinął, ón dostôł szos w łësëna. Szczipiór téż szedł w sztëczi. Ten ód Wejrowa téż zdżinął. Czaja i Syldatk bëlë ranny, a béł jesz z nama Labuda. Ten óstół późni ranny pod Monte Cassino. Ön jachół czołga. Czołg óberwół i ón zdążił z niegó wësköczëc, a czołg le sa skulół z ti straszny górë. Temu ón przeżił. Ön béł z Tëchlëna. Maczek wëłądowół w Normandii 1 zélnika 1944 roku. Jak më sa to dowie-dzełë, tej më sa zaró do niegó zgłosëlë. Jak wë sa dostelë do niewole i do wojska pölsczégö generała Bronisława Maczka? Wojska szłë w ta i nazôd. Jô sa zakópôł rôz w dzura. Oni przez mie przeszłe. Më sa ukrëlë w zôpólë, w stodole. Ale kó më tam ni móglë długo sedzec. Tej më czëłë, że pócysczi le gwizdałë. Ale to bëło dalek czëc. Më czëlë, że to są amerikańscze. Tej më szłë do tëch żôłniérzów. Nas tam bëło wiera piac. Zdrza, a na remionach oni mają „Poland". Tej jó do nich po półsku. Öni schówelë karabinë, a jó ju béł jich kolegą, delë mie jedzenie. Tak jó przëstôł zaró do nich, do pólsczégó wojska pancernego gen. Maczka. Jô béł w 4 Półku Letczi Artëlerii Przecywlotniczi. A më wnet jachelë dali po tëch hólen-dersczich zemiach. Jedną razą Miemcë w nas prelë. Kół nas stojało drzewo, to szło w sztëczi. Nen pócysk szedł dëcht nimó naszégó autóła, a jó sedzół na szusblasze. To béł richtich cud. Wnetka naszi jich óbtoczëlë i tej jó béł za dolmacza, bó jó mógł baro dobrze pó miemiecku gadać. Më dali ódbijelë wies za wsą. Kó më pó prówdze wëzwólëlë wnet całą Holandia. Nas kwiatama wszadze óbsëpiwełë. Ten nóród hólendersczi wiele wëcerpiôł ód Miemców, temu oni tak bëlë nama wdzaczny. Ti lëdze ni mielë z czego żëc. Miemcë mielë zaminowóny wiele jich zemi, a tej oni to zalelë wódą. Kó tam je wiele depresji. Öni pamiatają ó nas do dzysó. Że to sa udało tam zebrać tak wiele Pölôchów do grëpë? Baro wiele przeszło z Americzi. Pólôszë swelë swójich sënów, żebë Polską wëzwólëc. Jak sa ókózało, Anglików bëło le 30 tësący, Amerikónów - 50, a Pólôchów bëło Z przodku sedzy Józef Kwidzyńsczi 400 tësący. Tëli miół zebróné gen. Sykórsczi. Pölôszë szlë rën, bó wejle Anglicë to bëlë nówikszi tchórze. To nie są żódny wójarze. Öni le pópijelë, wëgrizelë szekólôdczi, a gniotlë: Polish go! Tak më doszlë jaż do Hamburga. A tej Anglicë rzeklë: Stop. Dali oni nas nie puscëlë, bó to oni chcelë zdobëc Berlin. Anglicë są paskudny. Generałowi Maczkowi nawetka reńte późni nie delë. Ön muszół u nich statczi w Edinburgu ómëwac. Jaż sa holendersko królewó dowiedzą, tej ona mu dała reńta, óbiwatelstwó i krziż walecznëch. I tej bëło jinaczi. A wa miała tej swiąda, że Anglicë waji upichają, że gardzą Pölôchama, nawetka nie dopuscëlë waji do paradę dobëcégö? Në pewno. Kó më bëlë gwës, że jak më wëzwóliwómë jich kraje, tej oni sa nama wëwdzaczą, a oni nic, jakbë nas nie bëło. Czej bëła ta parada, tej nas nigdze nie do-puscëlë. Tego nie jidze rozmióc, ani wëbaczëc tego nie jidze. Kó to bëło jak szos w chrzebt. MÓJ 2017 POMERANIA / 37 mmm wöjnowi kaszëbi Wë sa czedë spötkelë bezpöstrzédno z Maczka? Jo, czile razy, ale późni, w Szkocji, bó na wojnie taczi móżnoscë nie bëło. To béł baro miłi człowiek, ö wësoczi kulturze. Miôł do köżdégö żołnierza szacënk. Ön nas östrzégôł, żebë nie jachac nazôd do Pólsczi, bö tam rządzą kómunyscë, a ti nas nie lëdają. Pö prôwdze baro wiele tam ostało na wiedno. Dze sa dlô was skuńcza ta wojna? Më szlë w strona miasta Moerdij z jednostkama kanadij-sczi armii. Tam jô dostôł szplëtra w głowa i jô pôdł ranny. Mie zawiozlë do lazaretu, a pótemu do Anglii. Tak że jô do Wilhelmshaven nie doszedł. A jak wë wspöminôce swój powrót do kraju? To nie bëło letkö. Jô béł tej w Szkocji. Oni nas tam trzi-melë, bö öni dërch mëslelë, że wöjna pudze dali. Öni mielë w głowie, żebë nas posłać na Japonia. Ale öna wnet padła. Tej óni mëslelë, że może z Ruska nastónie nowo wojna. Më bë bële jima potrzebny. Në ale to nie przeszło na szczescé. Jô dostôł z dodomu lëst. Mie wzała tęsknota. Doma tej dopierze sa dowiedzelë, że jô żëja. To bëło pö dwuch latach, jak oni mie óstatny rôz widzelë. Mëmka mia mie ju öpłakóné. Öni bëlë gwës, że jô nie żëja. W tim czasu ti Szkôcë nas baro pôlubilë i nie chcelë nas puscëc do kraju. Jak më ódjéżdżelë, tej óni za nama płakelë, dzéwczata winkówałë chustkama. Më je dalek z morza jesz widzelë. A tej, jak më tu przëjachelë, tej më bëlë czësto spóniewieróny. Pó latach mój syn jachôł ódwie- dzec grób Maczka w Bredze, w Holandii. Ön płakôł jak dzeckó, że na ti zemi walcził jego ójc, chtëren przëjachôł do kraju z bronią w raku. A tej béł taczim wióldżim wroga dlô pólsczégó rządu. To bëło ókropné. Dopierze, jak Stalin padoch, tej bëło jinaczi. Te wszëtczé lata człowiek muszôł ukrëwac, co przeżił i wëcerpiôł na wojnie, bó óni nômili bëlebë mie zabilë. Në terô, pó tëli latach, jó jem wsławiony. Jó nawetka dostół óficérsczi stąpień. Ale jó nie żałuja, że jó wrócył. To wszëtkó minało, a dzys jó jem wszadze achtniony. Tej ten pierszi póczątk nie béł tu za fejn. Nópierwi bëła wiólgó iicecha. Jó płakół jak dzeckó. Wszëtcë bëlë ród. To bëło w maju 1946 roku. Në, ale pótemu belo ju górzi. Tu bëła straszno biéda. Ruscë mielë nama wszëtkó wzaté; krowë, kónie. Jak jó przëjachôł, tej tata miôł so zradzoné jednégö konika. Jak më sa përzna dorobilë, tej naszi kredlë, taczé trójczi łazëłë i brałë. Jó sa ożenił. U białczi téż bëło biédno. Öni bëlë wszëtcë wëwiozłé w ti wójnie. Ale białka jó miół wspaniałą. Më szlë mieszkać na ódzyskóné zemie, do Bukôwinë. Białka le góda: Józef, nie martw sa. Dzecë nasze pódroscą, tej më z biédë wëlézemë! I tak sa stało. Jak óni sa chwócëlë za czela, zarobilë dëtczi, kó tej przeszedł rój na zemi! Niedówno jó dostół awans na porucznika. Jó jem terô téż wojennym weterana. Bogu dzaka jó jem jesz zdrów, chóc móm skuńczone 92 lata. Z Józefa Kwidzyńsczim gôdôł Eugeniusz Prëczkówsczi Ödj. ze zbiérów J. Kwidzyńsczćgo jESCKirnoN v-,cy Rcligici" tłcnomln MmbettWl i ^ ^ ..... ..................SjT>..... ' speo.noJ8*'" ................................. ..........;.......n, 1925 ..................... rolnik...............................cdaaW ................ ,ao«64 " . .............. . yolr1' om. ................. _ ^aeicr.tjBA' * , teku • :'i • ' ' ' ..........^ ■,-^iony ; ^: ,r. .. ................. .....:;0l> v'* .......................... ....i ___-.................. ....................... BoBiaSA ........................................... i kontuzj a • 10 .VI ............... U.p.3"10........... To£ 38/POMERANIA/MAJ2017 KÖLBUDZCZI KASZËBA Z Jerzim Krefta - Örmuzdową Skrą za 2016 rok - gôdómë ö kaszëbsczi swiądze, relacjach Zrzeszenie - samorząd i wespółroböce z białką. Kaszëbsczi znajece z dodomu? Doma przódë sa gôdało pö kaszëbsku i po niemiecku. Pölsczégö jem sa ucził późni. W szkole. A chto gôdôł pö niemiecku: tatk czë mëmka? Öbëdwôje. To bëło Wölné Miasto Gduńsk, pölsczich szköłów nie bëło. Nôblëższô bëła we Gduńsku, a autów nie bëło, tej szlë do szkółë tam, gdze mielë krótko. Mieszkelë w Kolbudach, jak Wë terô? Krótkó. Öjc mieszkôł w Bąkowie, a mëmka w Lubiewie. Jak sa zeszłe, tej zamieszkelë w Kolbudach i jem ju urodzony tam. Kaszëbską swiąda téż môce wëniosłé z dodomu czë möże obudzył ja dopierze załóżca kôlbudzczégö partu Kaszëbskö-Pömörsczégö Zrzeszeniô Mark Wałdoch? Jak Wałdoch zakłôdôł Zrzeszenie w Kolbudach, to mieszkôł jem w Żukowie i béł jem tam nóleżnika partu, tej ta kaszëbskô swiąda muszała ju we mie bëc. Mie sa zdôwô, że bëła od wiedna, odkąd pamiatóm. Ale do Zrzeszenió długo jem sa nie chcôł zapisać, bo jem taczi, że jak gdzes nóleża, to musza bëc gwës, że to je prów-dzëwé, że to je dobré i że trzeba to robie. W czasach komunizmu jem béł dbë, że cos, co dzejô oficjalno w Polsce, to nie je dlô mie, bó na pewno chtos z władz tim czerëje zeza pukla. Kaszëbą jesce sa równak czëlë? Jo. To wiedno. Nawet czej lëdze zdrzelë na to z niechacą, jak na przikłód za szkółowëch lat we Gduńsku. Organizacyjno nie béł jem równak w niczim jaż do upódku komunizmu. Po 1990 roku, czedë to wszëtkö ju sa zawaliło tak do czësta, zdecydowół jem, że terô to ju móga do Zrzeszenió sa zapisać, tim barżi, że w Żukowie, gdze tej jô mieszkôł, béł bëlny przédnik sp. Każi Bańczik. Jesmë sa znelë jesz z dzejaniô w Kömitece Öbëwatel-sczim i skôrno ón to prowadzył, to jô wiedzôł, że wórt sa zapisać. Kuńc kuńców stało sa to w 1992 roku. Tej latoś mdze 25 lat ód chwile, jak jem dostół legitimacja KPZ. A jak jesce trafilë do kölbudzczégö partu? Jó sa tam budowół i wiedzół jem, że wnet przińdze czas na przecyganié w nowi plac. Pamiatóm, że tak jem sobie Chcemë wrócëc do Marka Wałdocha. To w jaczims dzélu legenda kaszëbsczi rësznotë w Kolbudach. Jak jesta sa pöznelë? To pó prówdze legendarnó postać. Jego smierc bëła dló naju wiólgą stratą. Jó sa budowół krótkó niego i ón wi-dzół, że móm na auce znaczk Kaszëbë. Tej sa mie spitół: „Co to je? Chtos tu jezdzy z taczim znaczka, a jó go nie znóm?". I tak jesmë sa pôznelë. Mark mie tłómacził, że musza przeńc do kólbudzczégó partu, gódół, jak wëzdrzi zrzeszeniowó robota na tim terenie. Zapisół jem sa, bó czemu nić, jak i tak przecygóm do Kólbud. Czedë Mark zachórzół, óstół jem przédnika. Baro mie ó to prosył i ni mógł jem sa nie zgödzëc. Nigdë mie nie interesowałë -AKTORIA Stojiszcze partu w Kolbudach ôbczas rokrocznëch tôrgów „Free Time" we Gduńsku mëslôł: Co jó bada robie w tëch Kolbudach? Przeca tam ni ma Kaszëbów. 25 lat jó tam mieszko! i za baro jem tam jich nie widzół. Nicht w ti wsë sa nie przëznôwôł, że je Kaszëba. Sami Pölôszë. Na szczescé jednégó razu jada sobie kol remizë i widza, że wisy na ni tófla z informacją, że w Kolbudach pówstówó klub przëwidzczégö partu Zrzeszenió. Dzaka dzejanióm Marka Wałdocha ju pó roku óstół ón zmieniony w part, a w póstapnym miół swoja stanica. A wnet kólbudzczi part miół klub w Pruszczu. Tak to sa wszëtkö chutkó rozwijało. MÓJ 2017 POMERANIA/39 ormuzdoweskre Öbczas Zjazdu Kaszëbów w Sopöce Jedno z zeńdzeniów w„Naji chëczë" w Pragöwie niżódné fónkcje i przedtim jem żódnëch ni miôł, ale tu bëła takô sytuacjo, jakô bëła. Nie nalôzł sa nicht chatny... Möże dlôte, że - jak sa czasto gôdô - Kölbudë to nie je letczi teren do dzejaniô partu Zrzeszeniô? Mëszla, że wszadze robota przédnika je cażkó, ale po prôwdze w Kolbudach je to ösoblëwô sprawa. Czej pöwstôł tam part, to reakcją béł szok i negacjo. „To ni möże sa udać" - gôdelë. „Tec tu ni ma Kaszëbów". I władze gminë bëłë procëm wrôcaniu kaszëbsczi swiąHë, ale sa nie dało naju zatrzëmac. Pamiatóm m.jin. z relacji sp. Marka, że czedë chcelë zorganizować msza z kaszëbską liturgią słowa, proboszcz sa nie zgódzył i rzekł, że w Kolbudach nawet möwë ö tim ni ma. Tej zrobilë ja w Pragówie. Tam na szczescé wnenczas béł proboszcza ks. Zygmunt Słomsczi, chtëren je terô proboszcza we Gduńsku-Jaseniu, i jesz do dzysô je nóleżnika najégô partu. Nie robił niżódnëch problemów, rzekł leno, że muszi to bëc w zgodzę ze wszëtczima köscelnyma przepisama. To béł wôżny krok. Te msze są wnet od początku najégö dzejaniô jaż do dzysô. W Pragöwie môta téż dlô se plac na potkania. Jo. Stojôł tam köl kóscoła taczi môłi budink, co sa wnet rozpôdôł. Czedës bëła tam religio. Jesmë spitelë proboszcza, czë möżemë gö wëremöntowac. „A remöntujta, jak sa wama chce". Tej jesmë to zrobilë. W westrzódku jesmë tak zmienilë, żebë wëzdrzało jak dôwnô kaszëb-skô chëcz. Chto miôł doma jaczé stôré méble, sprzatë pö starkach, to wszëtkö przeniósł. I pö mszë wiedno mómë tam spotkania. Przechodzą nié leno Kaszëbi. Ten, chto mó geburstach w tim miesącu, piecze kucha. Dostôwô kwiôtk i żëczbë öd partu. Dzaka temu kóżdi sa angażëje, bó jak sa prosy chatnëch ó przëszëkówanié zćńdzenió, wiedno ti sami to robią. A tak rôz do roku kóżdi nôleżnik muszi przëszëköwac chócle tego kucha. Te potkania przëcygają téż rozmajitëch lëdzy. Przińdą, pósłëchają, zjedzą kucha, pógôdają... A pó pôra miesą-cach pitają, czë sa mogą zapisać. Czasa są to ti lëdze, co na początku bëlë procëm najému dzejaniu i np. kritikówelë, że Kaszëbi wzalë budinôszk kol parafie. A terô sa ókazywô, że sami z tego kórzistają. Króm zeńdzeniów môta téż jiné bédënczi dlô swój ich nôleżników i lubótników. Jo. Robimë np. rozmajité imprezë, przezérczi filmów, wespółrobimë ze szkółama... Ale wprowadzenie kaszëbsczégô do szköłów nie belo letką sprawą w waji gminie. To prówda. Chcół to ju zrobić Mark, ale gmina to miała ódrzëconé. Bó jak? W Kolbudach kaszëbsczi? Nigdë. Czedë jem zaczął ju tu dzejac, spróbówół jem jesz roz. Mark rzekł mie, że to sa nie udo, że tu je potrzebny cud. Cëda téż sa zdarzają - jó mu pówiedzół. Pómëslôł jem, że zaczniemë w Buszko wach. To mółó szkoła, tej nikogo to tak nie zaboli. Jesmë rozdelë lë-dzóm deklaracje, zebrelë je nazôd pódpisóné, direktorka Béjata Richter (dzysô je wiceprzédniczką najégó partu) szła z tim do gminë. Jó muszół w tim czasu jachac do Niemców na tidzćń. Pó przëjachanim nazód pitóm sa, jak poszło. „Nick z tego. Kôzelë to zmienić i wësztrichnąc kaszëbsczi, bó gó nie badze". Co miała zrobić? Direktor je zanóleżny ód wójta. Ale jak tak, to sóm jem poszedł. Nóprzód do szefa ód sprów edukacji w gminie, ale ón nie chcół nick rozsądzëc bez konsultacji z wójta. Tej jó rzekł, żebë mie z wójta umówił. Ale dodół jem téż, że jeżlë nie badze tu kaszëbsczégó, to sprawa trafi do sądu, bó prze-pisë wërazno mówią, że skórno je takô wóló starszich, 40/POMERANIA/MAJ2017 örmuzdowé skrë to ôni muszą ja wëpełnic. Pödóm to téż do wiédzë prasë, radia, telewizje... Za tidzćń udało sa nalezc termin pötkaniô. Wójt zabćdo-wôł kawa, ale jô rzekł, że nôprzód chcą załatwić sprawa. „Nie ma co załatwiać, oczywiście, że wprowadzimy kaszubski". Jak tak, to kawa mógł jem wëpic. Ale to béł dopierze pierszi krok, bo na Buszköwach jesta nie skuńczele. Jo. Chcelë jesmë znôwu wprowadzëc kaszëbsczi do jaczis môłi szköłë. Ale ökôzało sa, że badze zmiana direktora we wiôldżi szkôle w Kolbudach. Nigle do tego doszło, kuńczący kadencja direktor skóntaktowôł sa ze mną i spitôł, czë nie bëłobë dobrze wprowadzëc tam uczbë kaszëbsczégö. Jô ni mógł w to uwierzëc. W Kolbudach? I tak letkô to poszło? Zarô jesmë sa wzalë do robötë i nim direktor ódeszedł, sprawa bëła załatwiono. Jak ju béł kaszëbczi w nôwikszi szkole w gminie, to w tëch mnié-szich bëło wiele lżi dzejac. Wëszëznë gminë ni miałë ju nick procëm? Nié, ale chutkö pojawił sa nowi problem. Chcelë pözamëkac môłé szkôłë w Pragówie i Lubiewie. Zrzeszenie sa tim zainteresowało. Jesmë gôdelë z direktorama i przekônywelë, że skórno jediną przëczëną zamkniacô mają bëc dëtczi, to dzaka dotacji na kaszëbsczi udô sa je utrzëmac, a do te nauczëc dzecë dodôwkówégö jazëka. Pódpöwiedzelë jesmë, co i jak napisać, żebë uretac te môłé szköłë. I to sa udało. Wëzdrzi na to, że równak dlô gminë bëło to ju za wiele. Pö tim skuriczëłë sa naje do-tądka dosc dobré relacje z gminą. I tak je do dzysô. Z taczi biôtczi mało czedë wëchôdô cos dobrégö. Do sa tak dzejac? Nie je letko, ale dlô mie wiedno wôżnô bëła niezanóleż-nosc. Taczé organizacje jak najô są öpiarté w wikszoscë na samórządowëch dotacjach. Jeżlë gmina dô dëtczi, to dzejają, jeżlë nié, to nick sa nie dzeje abó mało. Niejedny naji nôleżnicë téż sa bójelë, że terô skuńczi sa aktiwnô robóta partu. Ale jesmë szukelë dotacji w jinëch placach i nick sa w najich dzejaniach nie zmieniło. Zrzeszenie powstało samo, nicht z władz za tim nie stojôł i nicht z butna nie badze nim czerowół. I tak muszi ostać. Kitli môta nôleżników? Kol 90. Ale to wszëtkó są prôwdzëwi nôleżnicë. Ni ma taczich, co sa le zapiselë i późni nicht jich nie widzôł. Jeżlë chtos przez dwa lata w nick sa angażëje, nie płacy skłódków, to je wësztrichniony z lëstë. Na zóczątku jem robił lëchö, bó jô chcôł, żebë bëło nas jak nôwicy Ötemkniacé edukacjowi stegnë w Pragöwie, jakô powstała dzaka partowi KPZ i prosył jem lëdzy, żebë sa zapiselë. To równak do niczego nie prowadzy. Jeżlë chtos sa zapisół z muszu abó dlô swiatćgó spokoju, to późni ón sa lëchó czëje, bó je zapisóny, a nick nie robi, i jô sa lëchó czëja, że na móc jem go wpisôł. Dzysô nikógó nawet nie pitóm, czë chce bëc w najim parce. Lëdze sami przechodzą. Widzy sa jima naji dzejanié. A czegö felëje przédniköwi partu w Kolbudach? Młodëch lëdzy. I to taczich, co bë chcelë sa angażować w robóta partu, ale téż dzejac dlô gminë. Może kandi-dowac do radë? Nie gódóm ó Sejmie i Senace, bó z tego Zrzeszenie wnet nick ni mô. Szkoda na to najégó czasu. Ale tu na placu, w gminie, jô bë chcôł, żebë rządzëlë lëdze, co czëją téż kaszëbsczé sprawë. I na kuńc pitanié ö priwatné sprawë. Wasza białka je przédniczką partu w Żukowie, Wë w Kolbudach. Mo-żeta sa dogadać czë dërch są sztridë ö to, jaczi part je lepszi, chto lepi dzejô? Nić. Je wiôlgô wespółrobóta midzë mną i białką, midzë Żukowa i Kólbudama. Taczé kóntaktë midzë partama bëłë jesz za czasów Marka Wałdocha. Jeżlë cos brëku-jemë, to më bierzemë ód nich, a oni ód naju. Më jez-dzymë do nich i oni są na najich imprezach. Mëszla, że taczi wespółrobótë midzë nôblëższima partama czasa mómë w Zrzeszenim za mało. Ni może bëc tak, że nama je dobrze, a u sąsadów part upódó. Wedle mie jak gdzes krótko upódó jaczis part, to je to też moja wina. Jak sąsód mó jiwer, to nie pomożesz? GÔDÓLDM ŃDJ. Z ARCHIWOM PARTU KPZ W KŃLBODACH 2017 I POMERANIA / 41 ZRZESZENIE NA KOCIEWIU -NA WYSTAWIE IW INTERNECIE Zważywszy na zainteresowanie aktywnością Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego poza Kaszubami, jakie powstało przy okazji wyborczych dyskusji z przełomu roku, warto zachęcić do bliższego zapoznania się z dwoma najnowszymi projektami zrealizowanymi przez zrzeszeńców z Kociewia. Oddział Kociewski ZKP w Tczewie w roku 2016 w partnerstwie z tczewską Miejską Biblioteka Publiczną realizował projekt Biblioteczne Spotkania Regionalne. Poza licznymi spotkaniami, prelekcjami i dyskusjami, które odbywały się na Kociewiu, Żuławach i Powiślu, oraz kolejnym, dziesiątym zeszytem „Tek Kociewskich", POMORZE NADWIŚLAŃSKIE Regionalizmy znad Dolnej Wisły Zrealizowane w ramach projektu „Biblioteczne Spotkania Regionalne". Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Kultury 42 POMERANIA U 2017 owocem Spotkań są także dwie bardzo ciekawe inicjatywy. Z okazji sześćdziesięciolecia ZKP oraz obchodzonego właśnie Roku Wisły stworzyliśmy wystawę „Pomorze Nadwiślańskie - Regionalizmy znad Dolnej Wisły". Na jedenastu planszach przedstawione są historyczne krainy naszego regionu (Ziemia Chełmińska, Kociewie, Powiśle, Żuławy oraz Kaszuby) oraz funkcjonujące w nich oddziały i koła Zrzeszenia. Nie wszystkie jednak, a jedynie te działające w nadwiślańskich gminach. Zapoznać się więc można z historią i aktywnością oddziałów Zrzeszenia w Toruniu, Bydgoszczy, Grudziądzu, Pelplinie, Tczewie, Pruszczu Gdańskim, Malborku i Gdańsku oraz koła w Opaleniu. Sercem wystawy są przepiękne zdjęcia samej Wisły, leżących nad nią miejscowości oraz fotografie dokumentujące działania Zrzeszenia w tych regionach. Wystawa stworzona na podstawie scenariusza Michała Kargula i w opracowaniu graficznym Lecha Zdrojewskiego uroczyście została otwarta w Tczewie pod koniec 2016 roku. W maju wystawę będzie można zobaczyć w Bibliotece Uniwersyteckiej UMK w Toruniu, gdzie zostanie zaprezentowana z okazji Toruńskiego Kiermaszu Książki Regionalnej (który odbędzie się w tym roku 15 maja). Drugim, jeszcze ciekawszym owocem Bibliotecznych Spotkań jest portal Skarbnica Koeiewska. Jego historia sięga 2010 roku, gdy w czasie IV Kongresu Kociewskie-go zwrócono uwagę na potrzebę stworzenia portalu poświęconego tematyce edukacyjnej i naukowej na Kociewiu. Sprawę podjęli członkowie Sekcji Kociewskiej Zespołu ds. Oświaty Rady Naczelnej ZKP, działającej w latach 2010-2013, którzy w dyskusjach sprecyzowali potrzeby i formułę takiego portalu. Inspiracją dla jego ostatecznej formuły był analogiczny projekt stworzony przez Zarząd Główny na potrzeby edukacji kaszubskiej - Skarbnica Kaszubska. Po kilku latach dyskusji i wstępnych projektów statecznie inicjatywę tę wpisano w projekt Bibliotecznych Spotkań Regionalnych, co przyniosło jej ostateczną realizację. Portal zaczął działać w drugiej połowie 2016 roku, a kolejne miesiące zajęło wypełnianie go treścią. Stąd uroczysta inauguracja miała miejsce dopiero 10 lutego 2017 roku z okazji Święta Kociewia. ZŻYCIAZKP ■ZRZESZENIE KASZUBSKO-POMORSKIE kociewie aktualności materiały edukacyjne czytelnia EZ33 Oddziat KociewskS w Tczewie Witamy na portalu Skarbnica Kociewska! Skarbnica Kociewska ostatecznie połączyła kilka pomysłów działań regionalnych w internecie. Składa się z czterech podstawowych części: Czytelni, Materiałów Edukacyjnych, Aktualności oraz informacji o regionie (pt. Kociewie). Czytelnia jest rozwinięciem Kociewskiej Biblioteki Internetowej prowadzonej przez oddział tczewski od 2006 roku. Prezentowane są tam przede wszystkim publikacje oddziałów Zrzeszenia z Kociewia z czasopismami - „Teki Kociewskie" z Tczewa oraz „Moja Ziemia" ze Zblewa - na czele. Przekierowania prowadzą też do zasobów ciekawych wydawnictw kociewskich dostępnych na innych portalach, jak archiwalne numery „Kociewskiego Magazynu Regionalnego" czy „Rydwanu". Dział ten jest systematycznie rozbudowywany o nowe pozycje. Planuje się także stworzenie poręcznej bibliografii poświęconej tematyce regionalnej na Kocie -wiu. Kolejnym działem są Materiały Edukacyjne. To próba spełniania oczekiwań nauczycieli-regionalistów zgłaszanych od IV Kongresu Kociewskiego. Chcemy tam prezentować programy nauczania, scenariusze lekcji i pomoce naukowe przydatne w edukacji regionalnej na Kociewiu. Bez wątpienia opracowanie takich materiałów wymagać będzie największego wysiłku, ale już dziś na stronie można się zapoznać z pierwszą ich partią. Systematycznie ów zbiór chcemy rozbudowywać. Dział zatytułowany Kociewie jest kompendium wiedzy o naszym regionie. W internecie brakuje rzetelnych, przystępnie opracowanych materiałów na ten temat. Stąd pomysł na ten zbiór, w którym można zna- leźć informacje o historii, kulturze i gwarze kociewskiej. Także tutaj dążyć będziemy do wzbogacania zawartości zamieszczonych materiałów. Całość uzupełnia dział Aktualności, gdzie prezentujemy zaproszenia i relacje z najciekawszych wydarzeń regionalnych dotyczących Kociewia. Skarbnica Kociewska jest portalem, który tak naprawdę wyszedł dopiero z wieku niemowlęcego. Stąd tak pod względem funkcjonalności technicznej, jak i zawartości merytorycznej będzie się w najbliższym okresie dynamicznie rozwijał. W tym miejscu warto zaapelować do wszystkich osób mogących nam w tym dziele pomóc. Zwłaszcza zachęcamy nauczycieli-regionalistów, którzy chcieliby się podzielić z innymi materiałami edukacyjnymi własnego autorstwa. Także autorów czy wydawców ciekawych opracowań dotyczących Kociewia zachęcamy do współpracy. Zwłaszcza zależy nam na informacjach na temat rzeczy dostępnych już w internecie, które chcielibyśmy rozpropagować wśród zainteresowanych Kociewiem. Biblioteczne Spotkania Regionalne zrealizowano dzięki wsparciu finansowemu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Województwa Pomorskiego, Powiatu Tczewskiego, Miasta Tczew oraz Zarządu Głównego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Ze Skarbnicą Kociewską można się zapoznać pod adresem www.skarbnicakociewska.pl MICHAŁ KARGUL MOJ 2017 / POMERANIA / 43 Pamiętne dni POLSKA PIEŚŃ W NIEMIECKIM KOŚCIELE Pewnego późnojesiennego wieczora przybył do naszego mieszkania w Dąbrówce kolega Jerzy Radtke, sąsiad z Kolonii Ostrowic-kiej. Był zdrożony, ale rumiany i wesoły. Zauważyłem, że jest z czegoś zadowolony, oczy mu biły radością i z miejsca wprosił się na kolację. - Alem zmęczony, zmęczony i głodny, z Prus wracam, macie coś na przegrychę? - Będzie, będzie zaraz - na to Werka. A ja dodałem: - Będzie i coś do przegrychy, bo widzę, żeś Jurku dzisiaj w różowym nastroju. - A jestem, jestem - odpowiedział - zaraz wszystko opowiem, jak tylko twoja małżonka wróci, przy kawie język migoce lepiej. Podsunąłem papierosy, podziękował, twierdząc, że ma lepsze. Wyciągnął srebrną papierośnicę, wyjął z niej cygaretkę i zapalił, mnie nie częstował, wiedząc, że nie palę. Po chwili Werka wróciła z kuchni i poprosiła nas do stołu. Byliśmy oboje ciekawi, co to takiego kolegę ubawiło czy zadowoliło. W Prusach miał rodzinę, braci, siostry, ale tam przecież w owych latach Hitler swoje porządki wprowadzał. Zresztą nie każdy mógł do Prus się dostać, trzeba było mieć poważne powody, by i nasze władze wydały chętnemu do wycieczki w te strony zezwolenie. Terror względem Polaków odstraszał, a tu Radtke zadowolony z tej podróży. - Popamiętają mnie, psiajuchy - rozpoczął swoje opowiadanie. Ciekawość nasza wzrastała. Jurek na razie jej nie zaspokajał, bo jadł, jadł i pił łapczywie. - Darujcie, państwo, że połykam wszystko, co przede mną; jestem głodny jak wilk. Na srebrnym weselu byłem, a głodny wracam, no ale tak się złożyło, trudno, sytuacja... -cedził, ciągle dla nas niezrozumiale. Wreszcie odsapnął, chwycił kieliszek i błysnąwszy oczyma powiedział: - Teraz prost! Prost! Darujcie, ale piję za naszych w ziemi sztumskiej, w Mikołajkach, tak jak bym u nich pił, przecież jestem tu u was, mych dobrych sąsiadów. Wypiliśmy na zdrowie Polaków dzielnie trzymających się na Ziemi Warmińskiej, na Mazurach. - Teraz mogę rozpocząć opowiadanie; nabrałem sił, a humor mi jeszcze bardziej się poprawił - odsapnął, jakby po większym wysiłku i spojrzał na mnie. - Józku, ale im bobu nawarzyłem - dodał i w dalszym ciągu trzymał w napięciu nasze zaciekawienie. - Gadaj, gadaj! - krzyknąłem -bo Werka i ja dłużej wytrzymać nie możemy, ćoś takiego zmajstrował, że się zapuszczasz, zapuszczasz do zsumowania przechwałek. - Co, przechwałek? To prawda, wierutna prawda, fakt. Może i konsekwencje będą, dla niektórych, smutne, ale myślę, że moi najbliżsi się jakoś wywiną. Chciałem znowu interweniować, ale on, widząc to, machnął ręką, jakby chciał zatkać mi gębę i rozpoczął wreszcie opowiadać. - Wiecie, że mam w Mikołajkach pod Sztumem rodzinę. Oto zostałem przez nią zaproszony na srebrne gody weselne. Narzekali na obostrzenia hitlerowskie, na zakaz śpiewania po polsku w kościele, więc postanowiłem się zemścić. Powiedziałem braciom, co i jak zrobię. Przyzwolili, ale tak, by o niczym nie wiedzieli. Najęli dla mnie furmana, raczej to ja z nim uzgodniłem wyjazd i ja mu wręczyłem furmanowe. Gdy przybyliśmy do kościoła, to udałem się na chór. Tam zapoznałem się z organistą, naturalnie jakby nigdy nic mówiłem z nim po niemiecku, chociaż przedstawiłem się jako Auslander, przy czym znajomość tą pokrzepiłem 20-markowym banknotem, udając bogatego. Chodziło o to, by mnie dopuścił do organów. „Gram dobrze na organach, a też nieźle śpiewam, chcę znaną mi rodzinę, w której intencji odprawiane jest nabożeństwo, uhonorować jedną pieśnią, naturalnie tylko pod koniec uroczystości" - mu powiedziałem. „Natiirlich, natiirlich" -mruknął, uśmiechając się z zadowoleniem, pieniądz zrobił swoje. - Nabożeństwo się rozpoczęło -ciągnął dalej swoje opowiadanie Jurek - kościół był nabity krewnymi i znajomymi z mych młodzieńczych lat. Wszyscy byli Polakami, a teraz i w tym dawnym polskim kościele ich wynaradawiano - słowami, muzyką i naciskiem moralnym. Jakże smutno w nim teraz było. Gdzie dawny dźwięczny śpiew polski, gdzie nastrój kościel- 44/POMERANIA/MAJ2017 ny? Organista trele ciągnął, przyśpiewywał anemicznie, wyrazy jego pieśni gubiły się gdzieś w załomach i zakamarkach nawy czy chóru. Zdawało się mi, że nie docierają do modlących się, ci bowiem siedzieli skupieni w sobie, mieli książki polskie, wpatrywali się w ich treść kompletnie wciśnięci w swoje wnętrze. Zapewne i w przeszłość swoją i parafii wchodzili, introspekcyjnie badając przebyte do dnia tego dzieje, te górne i te smutne. Kiedyś tu kościół po polsku, radośnie, a nawet wesoło, np. w czasie dni gwiazdkowych czy rezurekcyjnych, rozbrzmiewał, a teraz łapa hitlerowców go zdusiła. Po polsku w nim nikt i pisnąć nie może, spowiadać się nawet muszą po niemiecku. Nie modliłem się, Józiu, pewnie i moi bracia się nie modlili. Te i inne myśli „rumcowa-ły mnie po bani", ale zaczęły się skupiać, ustawiać mą decyzję, nabierać emocji, naciskać na uzewnętrznienie przemyśleń. Jeszcze czas - mówił rozsądek - jeszcze czas, bo Msza Święta dobrze opłacona, a jakże, jakoś się przedłużała, wydawało mi się, że w nieskończoność. Organista robił swoje, ciągnął piano, manewrował klawiszami, może się i przede mną popisywał, wszak wiedział, że wnet go zastąpię; nie chciał wypaść w kontraście gorzej, myślał, że jestem jakimś muzykiem, może wirtuozem. Od czasu do czasu zerkał ku mnie, jakby chciał mówić - no, co powiesz na tą improwizację? Wreszcie nabożeństwo dobiegało końca, ostatnie pary kończyły przyjmować Komunię. Organista podsunął mi organy, raczej ustąpił miejsca przy nich. Przesiadłem się, a on stanął na boku, by w skrytości zażyć z tabakiery szczyptę zażywki. W nawie zaczął narastać ruch, jakby obecni już chcieli kościół opuszczać. Musiałem ich zatrzymać, puściłem więc serię znanych mi z młodości tonów, wprowadzając w melodię polskiej pieśni „Serdeczna Matko". Pieśń ta zawsze budzi coś więcej, niż mówią jej słowa, łzy wyciska potrzebującym jej opieki, a cóż dopiero w owej oprawie kościelnej, kiedy na zewnątrz szalała buta hitlerowska. Obserwowałem nawę, ludzie przestali się ruszać, zamarli w nasłuchu, niektórzy odwracali głowy. Ja teraz ruszyłem jakby do ataku, śmiało wyciągnąłem mój silny i dźwięczny tenor, nacisnąłem klawisze - „Serdeczna Matko", pieśń Warmiaków, Kociewiaków, Kaszubów i wszystkich innych Polaków ogarnęła kościół. Zrazu głos mój był samotny, sam jeden docierał do najdalszych części kościoła, ale wnet dołączać się do niego zaczęły głosy inne -staruszek, starców, a potem coraz to większej nabierać zaczął siły; dołączyły do niego głosy mężczyzn, młodzieży - cały kościół śpiewał. Przy drugiej zwrotce zauważyłem oznaki głębokiego wzruszenia, spojrzałem w dół, spostrzegłem chusteczki trzymane w rękach osób starszych - płakali. Nie mogłem patrzeć, tak, bo i ja się przejąłem, ale mnie już od kilku chwil bucał organista, coraz mocniej. Mruczał; „So was? Seien sie doch still (Tak coś, zamilknijcie, proszę). Mein Gott was machst du? (Mój Boże, co robisz?)". Nie odstępowałem organów. „Binn doch ein Auslander" - burknąłem i grałem dalej. A i ksiądz, który był już odszedł do zakrystii, wrócił przed ołtarz, by groźnie wpatrywać się w kierunku chóru, widocznie i on się niepokoił. Niepokoił się pewno bardziej niż organista - „Eine poli-sche Demonstration in der Kirche!" - bał się opłakanych następstw. A kościół przy słowach „ratuj nas, ratuj, Matko ukochana", już nie łkał, lecz głośno płakał, łamiąc mój śpiew, organy tylko poprawnie melodię prowadziły. Był najwyższy czas, bym robotę moją skończył. Wstałem, w przelocie na dół ukłoniłem się organiście, teraz był blady jak trup, wypadłem z kościoła, by szurnąć do stojącej w zacienieniu bryczki. Furman był w pogotowiu. Śmignął konie, a te prawie z miejsca ruszyły kłusem. Nikt nas nie ścigał, mógł więc furman nieco przyhamować, jednak jechaliśmy dość ostro, bo a nuż w gromadzie znajdował się hitlerowski sługus, wszystko mogło się zdarzyć... - Liczę na to, że ksiądz będzie chciał zbagatelizować sprawę - mówił teraz już spokojniej. - Jerzy wszak sam by poniósł najdotkliwszą karę - mogli by go zapakować do Dachau. Ale szkoda mi organisty, taki to z niego chwycigrosz, cały w uśmiechach; tego to jegomość wytrzaska. „Auslander" -powie i nic więcej, przecież nie wie, że jestem bratem dwóch Radtkich, gospodarzy Straszewskich. „Alles deutsch" - mówią Niemiaszki, ja im dałem „alles deutsch", cały kościół po polsku śpiewał. Może i kiedyś znowu po polsku śpiewać będzie, zawsze i nie tylko w kościele; na ulicy, wszędzie - powiedział w końcu Jurek i zamyślił się. - Źle tam mają nasi, terror... - dodał po chwili. JÓZEF CEYNOWA FOT. SŁAWOMIR LEWANDOWSKI MÓJ 2017 / POMERANIA / 45 Z POŁUDNIA PRYWATNY OBRAZ WOJNY Otwarte w marcu Muzeum II Wojny Światowej cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem i zdobywa uznanie tak znawców historii, jak i zwykłych obywateli; uczy, kształtuje nowe spojrzenie i uświadamia, czym naprawdę jest wojna. Wielu zwiedzających wystawę ciekawią przede wszystkim militarne zmagania potężnych sił. Wojna jednak ma także drugie straszliwe oblicze - sprowadza kataklizm na ludność cywilną, burzy życie rodzin, społeczności i całych narodów. Ta strona wojennej rzeczywistości, bardzo bogato udokumentowana, młodszym poszerza horyzont wiedzy, natomiast u przedstawicieli najstarszego pokolenia ożywia bolesne wspomnienia. Wszystkich zaś głęboko wzrusza, niezależnie od wieku i stopnia wrażliwości. Słusznie muzeum nazywane jest świątynią pamięci. Setki eksponatów, materialnych pamiątek oraz wizualnych prezentacji pozwalają lepiej zrozumieć przyczyny, zobaczyć grozę i skutki wojny. Ale pamięć jest przechowywana także, a może przede wszystkim, poza gmachami muzeów. Bardzo wiele rodzin w kolejnym już pokoleniu kultywuje prywatny obraz wojny. Czasem jest to opowieść o wypędzeniu rodziny z odwiecznego siedliska, o wywózce do syberyjskiej tajgi lub w stepy Kazachstanu. W przypadku ludności pomorskiej przekaz częściej dotyczy wywózki do Potulic, osadzenia w KL Stutthof lub w gestapowskim więzieniu, czy wreszcie „tylko" pobytu na przymusowych robotach w głębi Niemiec lub w podbitym kraju. Nie ma chyba rodziny na Pomorzu, która nie doświadczyła dramatycznych przeżyć, straty mienia, trwałej rozłąki. A co najboleśniejsze - utraty bliskich, którzy stali się ofiarami wojennej machiny i hitlerowskiego barbarzyństwa. Pamięć o nich jest przekazywana młodym jako ważna część historii rodziny. Suma tych jednostkowych przekazów tworzy naszą zbiorową pamięć historyczną. W wielu domach jak relikwie przechowuje się pamiątki po tych, których zabrała wojna. Zdjęcia, dokumenty, drobne przedmioty osobiste, listy... Listy są najbardziej poruszające. Julian Osowicki, maturzysta chojnicki z 1939 roku, został 13 października 1942 r. aresztowany przez bydgoskie gestapo za działalność konspiracyjną. Postrzelony podczas próby ucieczki, pobity, został następnie przewieziony do więzienia w Berlinie, a tam przez sąd wojskowy skazany na śmierć. 10 maja 1943 r. pisał do swej rodziny w Chojnicach: Muszę Tobie, Kochana Mamusiu wraz z Rodzeństwem, donieść, że jest to mój ostatni list. Dzisiaj o godzinie 7.00 wieczorem zostanę stracony. Ty Kochana Mamusiu i Rodzeństwo nie powinniście się z tego powodu smucić, mimo że będę stracony, mój duch będzie żył wiecznie. (....) spotkamy się wszyscy na drugim świecie, gdzie będę na Was czekał. Cztery miesiące po śmierci Juliana zmarł jego ojciec Piotr, jako więzień polityczny w Koronowie. Zrządzeniem losu tę samą datę 10 maja 1943 r. noszą również trzy listy 21-letniego Romana Łąckiego z Czerska, napisane w więzieniu w Berlinie - Plótzensee, adresowane do siostry Łucji, brata Bronisława i wujka Jakuba. Pisał m.in.: Żal mi się z Tobą, jedyną siostrą, rozstawać, ale Bóg mnie woła do siebie. (....) Bóg pozwoli, że ujrzę się z naszą kochaną matką i ojcem tam w niebie, gdzie jest wieczna szczęśliwość. W liście do brata: (...) dziś wieczorem rozstanę się z Tobą, Kochany Bronku, na zawsze (...). Proszę Cię módl się za mną i weź pod swoją opiekę Heńka, naszego najmłodszego brata. Ze słowami pożegnania i prośby zwracał się do wujka: (...) ułaskawienia nie otrzymałem. Dziś o godzinie 7-mej wieczorem kończy się moje życie tu na ziemi. (...) Po wojnie pobuduj Wujku „Bożą Mękę" i daj na mszę świętą za mnie. Napisał, że śmierci się nie boi, ale bardzo pragnął jeszcze raz zobaczyć wszystkich bliskich. Nie zobaczył. Listy zostały rodzinie przysłane po upływie miesiąca, wraz z zawiadomieniem o śmierci Romana. Od zakończenia wojny minęły 72 lata, a w naszych pomorskich domach wiszą w ramkach i stoją na etażerkach fotografie zamęczonych w obozach, rozstrzelanych w Piaśnicy, w Szpęgawsku, w podchojnickiej Dolinie Śmierci... Ale także tych, którzy przymusem wzięci do niemieckiego wojska, ginęli w dalekim kraju. W Nowy Rok 1945 r. 20-letni Zygmunt pisał z Włoch, niedaleko Vicenzy: W nocy rozmawialiśmy z Leutnantem na nasz temat, który jeszcze raz nas zapewnił, że my na front nie pójdziemy (...), bo jesteśmy Gruppe3, ale jeżeli my się uważamy za Polaków, to nikt w nas niemieckości wmówić nie może, ani też nie może nam zakazać naszej mowy. A że i na drugiej stronie frontu są Polacy (...) lepiej więc, że wcale nie idziemy w bój, a pełnimy tylko służbę na tyłach. Zygmunt wierzył, że wkrótce wróci do domu. Nie wrócił, zginął prawdopodobnie następnego dnia. Zostały po nim piękne listy, pełne tęsknoty i miłości, oraz symboliczna inskrypcja na rodzinnym grobie w Chojnicach. Takie to są muzealne pamiątki wojny, rozproszone po tysiącach domów i cmentarzy. KAZIMIERZ OSTROWSKI W wielu domach jak relikwie przechowuje się pamiątki po tych, których zabrała wojna. Zdjęcia, dokumenty, drobne przedmioty osobiste, listy... 46 POMERANIA Z POŁNIA Odemkłé w strëmianniku Muzeum II Światowi Wójnë ceszi sa niesłabnącym zainteresowanim i dobiwô pöczestnosc tak znajarzów historie, jak i prostëch óbëwa-telów; uczi, sztôłtëje nowé wezdrzenié i uswiądniwô, czim pö prôwdze je wöjna. Wiele zwiedzywającëch wëstôwk cekawią przede wszëtczim militarne biôtczi stolemnëch sëłów. Wöjna jednako mô téż drëgą straszlëwą twôrz -sprowôdzô kataklizm na cywilną ludnota, burzi żëcé ro-dzënów, spölëznów i całëch nôrodów. Ta starna wôjnowi jawernotë, baro bökadno udokumentowónó, młodszim rozszerziwô hörizónt wiédzë, zôs u przedstôwców nôstar-szégö pôköleniô öżëwiô bölącé wspomnienia. Wszëtczich głabök wzrësziwô, niezanôleżno öd wieku i stapnia wra-zlëwötë. Słëszno muzeum nazywóné je bożnicą wdôru. Setczi eksponatów, militarnëch pamiątków, a téż wizualnëch prezentacjów pömôgają lepi zrozmiec przëczënë, uzdrzec groza i skutczi wöjnë. Ale pa- _ miac je przechöwiwónô téż, a môże przede wszëtczim, buten gmachów muzeów. Baro wiele rodzëznów w póstapnym ju pókólenim kultiwuje öbrôz wöjnë. Czasa je to öpöwiésc ö wëgnanim familie z odwiecznego se-dlëszcza, ö wëwózce do sybe-rijsczi tajdżi abö w stepë Kazachstanu. W przëtrôfku _ pömörsczi ludnotë przekôz wiacy tikô wëwózczi do Pötulëc, ösadzeniô w KL Stutthof abó w gestapówsczi sôdzë, czë ku reszce „leno" bëcégö na przëmusowëch robotach w głabi Niemców czë w pód-bitim kraju. Ni ma pewno rodzëznë na Pómórzim, chtër-na nie doswiôdcza dramaticznëch przeżëców, stratë do-bëtku, trwałégö rozdzeleniô. A co nóbarżi boli - straceniô blësczich, co stelë sa ófiarama wójnowi machinë i hitle-rowsczégó barbarziństwa. Wdôr ö nich je przekazywóny młodim jakno wôżny dzél rodzynny historie. Sëma tëch jednostkówëch przekazów twórzi naszą zbiorową histo-riczną pamiac. W wiele dodomach jakno relikwie przechówiwô sa pa-miątczi pó tëch, chtërnëch wzała wójna. Ödjimczi, doku-mentë, pódrobné ösobisté rzeczë, lëstë... Lëstë są nóbarżi pórësziwającé. Julión Ösowicczi, chónicczi maturańt z 1939 roku, östôł 13 rujana 1942 r. aresztowóny bez bëd-gósczé gestapo za konspiracyjną dzejalnosc. Postrzelony ob czas próbë ucekniacó, póbiti, óstół późni przewiozłi do sôdzë w Berlënie, a tam przez wojskowi sąd skózóny na smierc. 10 maja 1943 r. pisôł do swóji rodzënë w Chóni-cach: Musza Tobie, Kôchónô Mateczko raza z Rodzeństwa, donieść, że to je mój ôstatny lëst. Dzysô ô godzenie 7 wieczór östana stracony. Të Kóchónó Mateczko i Rodzeństwo bë ni mia sa z tego powodu jiscëc, nimó że bada stracony, mój duch badze żił wieczno. (...) spötkómë sa wszëtcë na drëdżim świece, gdze bada na Was czekôł. Sztërë miesące pó smiercë Juliana umarł jegö ójc Pioter, jakno póliticzny pójmańc w Koronowie. Zrządzenim losu jistną data 10 maja 1943 r. noszą trzë lëstë 21 lat stôrégö Romana Łącczégö z Czerska, napisóné w sôdzë w Berlënie - Plötzensee, adresowóné do sostrë Łucje, brata Bronisława i wuje Jakuba. Pisół m.jin.: Żôl mie sa z Tobą, jedurną sostrą rozestawac, ale Bóg mie wöłô do se. (...) Bóg dozwoli, że uzdrza sa z naszą kôchóną matką i ojca tam w niebie, gdze je wieczno szczestlëwösc. W lësce do brata: (...) dzysô wieczór rozestana sa z Tobą, Kóchóny Bronku na wiedno (...). Proszą, môdlë sa za mną i wezpód swoja opieka Heńka, naszégô nômłodszégô bracyna. Ze słowama óddzakówanió i prosbë zwrôcôł sa do wuje: (...) ułaskawieniégó jô nie dostôł. Dzys ó godzenie _ 7 wieczór kuńczi sa moje żëcé tu na zemi. (...) Po wojnie niech Wuja zbudëje „Bożą Maka" i dó na mszą swiatą za mie. Napisôł, że smiercë sa nie boji, ale baro chcół jesz róz uzdrzec wszëtczich blësczich. Nie uzdrzôł. Lëstë östałë rodzenie przësłóné po miesącu, raza z zawiadomienim _ ó smiercë Romana. Öd zakuńczenió wôjnë minałë 72 lata, a w naszich pómórsczich dodomach wiszą w ramkach i stoją na etażerkach ódjimczi zamaczonëch w obozach, rozstrzelónëch w Piôsznicë, w Szpagawsku, w pódchónicczi Dolënie Smiercë... Ale téż tëch, chtërny na sëła wzati do niemiecczégó wojska, dżinalë w daleczim kraju. W Nowi Rok 1945 r. 20 lat stóri Zygmunt pisół z Włoch, krótko Vicenzë: W nocë më gôdalë z Leutnanta w naszi témie, że më na front nie pudzemë (...), bo jesmë Gruppe 3, ale jeżlë më sa uwôżómë za Pólóchów, to nicht w nas niemieckóscë wmówić ni może, ani téż ni może nama zakôzac naszi mówë. A że i na drëdżi stronie frontu są Pölôszë (...) lepi tej, że wcale nie jidzemë w bój, apełnimë le służba na tëłach. Zygmunt wierził, że chutkó wrócy dodóm. Nie wrócył, pewno zdżinął na drëdżi dzeń. Östałë pó nim piakné lëstë, ful tesknotë i miłotë, a téż symboliczno transkripcjó na rodzynnym grobie w Chónicach. Taczé to są muzealne wdôrë wöjnë, rozproszone pó tësącach dodomów i smatarzów. KAZMIERZ OSTROWSCZI, TŁOMACZËLAIWÓNA MAKURÔT Öd zakuńczenió wöjnë minałë 72 lata, a w naszich pómórsczich dodomach wiszą w ramkach i stoją na etażerkach ódjimczi zamaczonëch w obozach, rozstrzelónëch w Piôsznicë, w Szpagawsku, w pódchónicczi Dolënie Smiercë... Ale téż tëch, chtërny na sëła wzati do niemiecczégó wojska, dżinalë w daleczim kraju. MÓJ 2017 POMERANIA/47 Z KOCI EWIA POMORSKIE DROGOWSKAZY Czas niestracony, bogaty. Tak najkrócej można określić dni, w których czytałam książkę Konrada Kaczmarka pt. Opowiedzieć życie, znanego z zespołu Krajniacy, też autora opowieści z pradziejów Krajny. We współczesnym podziale, świadoma uproszczeń, zaliczam Krajnę do Pomorza, wszak to Polska północna. W krajeńskim Wielkim Buczku od lat dzieją się rzeczy ważne za sprawą niepospolitych członków ZKP. Konferencje, publikacje, regionalne świętowanie. Szafarką dobrych iskier jest wybitna regionalistka prof. Jowita Kęcińska-Kaczmarek, inspiracje docierają od strony Gdańska za sprawą samego prof. Józefa Borzyszkow-skiego. Ile może zrobić człowiek, gdy nie jest mu wszystko jedno, gdy porzuci wygodną pozycję zwykłego zjadacza chleba... Wracając do tematu obszernego tekstu Konrada Kaczmarka - opowiadającego swoje bogate, owocne dzieje - znajdujemy w nim obrazy twórczego życia od trudnych lat okupacji po wcale niełatwe powojenne losy rodziny. Wiele osobistych wątków ilustrujących zarazem nasze życie do czasu przemian pod koniec XX w. Aż niewiarygodne są te uobecniające wspomnienia bliskich osób, nauczycieli, współpracowników. Kolejne miejsca długiej uczby i budowania gniazda. Wszystko okraszone barwami wielkopolsko-pomorskiej tradycji. Zachęcam do sięgnięcia po tę książkę. Świetnie uzupełnia wspomnienia, które snujemy w myślach lub spisujemy (też jestem na tej drodze), zaczynające się od „w naszych czasach..." Każdy zajmujący się innym północnym regionem - Kociewiem - wie, że wiele tematów regionalnych prowadzi do, i też od, Jana Ejankowskiego. Również przechowywał zapiski dokonań, pisano o nim. Miał szczęście, że Instytut Kaszubski wydał obszerną książkę poświęconą jego dokonaniom i dziejom [Pro me-moria Jon Ejankowski (1929-2015), Gdańsk 2016]. Znowu laurka dla prof. Borzyszkowskiego, a dla nas regionalistów kopalnia treści ważnych. Wcześniej zapomniałam wyrazić swą radość, że wśród laureatów tegorocznych Skier Ormuzdowych jest wielce dla Kociewia zasłużony Ryszard Szwoch. Kolejne tomy Słownika biograficznego, to dzieło imponujące, dokumentujące po wsze czasy sylwetki niepospolitych Pomorzan, którzy robili coś ponad... Praca autora zasługuje na wielokrotny doktorat. Dobre przykłady niech pociągają i zobowiązują. Dla regionalistów z południowego Pomorza bardzo ważną postacią jest nauczycielka kaszubskiego Felicja Baska--Borzyszkowska. Od razu kojarzy się z Brusami (kiedyś w naszym województwie bydgoskim), z Józefem Cheł-mowskim, o którym tak ciepło napisała w „Pomeranii". W roku 2017 Oddział ZKP z Bydgoszczy planuje kolejne spotkanie z nią. Muszę jeszcze wspomnieć o tegorocznych wielkanocnych radościach. Artykułami: „Wielkanoc na Ko-ciewiu" (w tygodniku „Nowe Świecie") i „Powiedzą wszystko o Kociewiu" (w „Czasie Świecić") zapowia- Ktoś musi pamiętać, by wszystko nie pomieszało się, nie rozmyło. Bycie strażnikiem tradycji daje dużo satysfakcji. dano Dni Kultury Ludowej zorganizowane przez naszą Izbę Regionalną w Świeciu przed Niedzielą Palmową. Ważne jest tu samo podanie nazwy regionu świadczące o utrwaleniu, określeniu tożsamości regionalnej. Znowu zasługa konkretnych osób. Na płycie rynku występowały Świeckie Gzuby w strojach kociewskich. W Izbie Regionalnej odbyły się warsztaty zdobnictwa motywami z regionu. Kilkanaście grup uczniów zatrzymało się przy kolorowym wielkanocnym stole, by wysłuchać prelekcji o dawnych i współczesnych zwyczajach świątecznych. Myślę, że zapamiętali, że nie było u nas lejki (słowo z Wielkopolski), a wszyscy wiedzieli, co to jest dyngus i dyngowanie... Ktoś musi pamiętać, by wszystko nie pomieszało się, nie rozmyło. Bycie strażnikiem tradycji daje dużo satysfakcji. MARIA PAJĄKOWSKA-KENSIK 48/POMERANIA/MAJ2017 ZEZ BRUS INIE LENO POTKANIE SZKOLNECH REGIONALISTÓW Z LEŻNOSCË ROKU JÓZEFA CHEŁMÔWSCZÉGÔ Öd 2006 roku I Kaszëbsczé Öglowösztôłcącé Liceum w Brusach je môla samösztôłceniowëch pótkaniów szkólnëch regionalistów. W zachôwóny dokumentacji je dosc tëlé materiału, z jaczégö jidze sa dowiedzec ô udbach i brzadze wespöłowégö dzejaniô kaszëbsczich szkólnëch z krézu chönicczégö, bëtowsczégö i kôscersczégö: np. konkursu „Czëtanié Remusa" czë „Twörzimë w Rodny Môwie", a östatno téż ödjimkôwégö „Kaszëbë sztöta za-trzimóné". Bëłë wanodżi, np. niezabôczonô na Gôchë do Szlachecczégö Brzézna, potkania z cekawima göscama. Mielë jesmë nawetka swöjégö „rzecznika" - Janina Głomską, chtërna pisała ö naju na internetowëch stronach Brusów. Tim raza zeńdzenić w kaszëbsczim liceum w pierszim dniu zymku tikało sa gromadzeniô udbów ó uczbach kaszëbsczégö jazëka inspirowónëch dokazama Józefa Chełmöwsczégö. Pötkanié naczalë jesmë ôd öbezdrzeniô usadzony przeze mie bôjczi „Józefkówi świat", filmiku na facebooku zrëchtowónégö na ji spódlim przez licealistów: Patrika Hamersczégö, Krësztofa Pelowsczégö, Wiktoria Szczepańską, Béjata Chełmówską i Agata Wera. Bëlë westrzód naju lëdze uczący w rozmajitëch szkołach: spódleczny, gimnazjum, strzédny, a jesz do te z wszelejaczimi zainteresowaniami. Öbrôz knópiczka, bohatera w bójce grającego na brómzë (kasz. lët. brëmza) sprawił, że jesmë so udbelë zrëchtowanié w séwniku w zógardze zôbórsczégó méstra przezérku grë na tim in-strumence, a może téż na jinëch barżi dzywnëch statkach, np. na grzebieniu, co parłaczi sa téż bëlno z instrumenta-ma Chełmöwsczégô. Zbiéraniô wstapnëch infórmacjów pódjimnała sa Izabela Manikowskó - absolwentka KOL, tero szkolno Katolëcczégö Liceum w Chónicach. Zapoznała jem szkólnëch z dokazama wastë Józwë i jich sparłaczeniama z tekstama w uczbównikach Jô w Kaszëbsczi, Kaszëbskô w świece. Na jich spódlim, a óso-blëwie bókadoscë materiału w ksążkach: Józef Chełmowski (Muzeum Zachodnio-Kaszubskie w Bytowie, Bytów 2008), Józef Chełmowski, Madonny (Muzeum Historycz-no-Etnograficzne w Chojnicach, Chojnice 2007) a Józef Chełmowski człowiek renesansu (red. Pracownicy Urzędu Miejskiego w Brusach, Brusy), naczalë jesmë gromadzëc materiôł na uczbë. Na rozwieszonëch pó zalë planszach pójôwiałë sa nôdpisë: Lëteratura, Historio, Geografio, Religio, Roda, Astronomio, Technika i Konstrukcje, Muzyka, Filozofio, Öbrzadë i Zwëczi, Póstacje, późni dofulowiwóné titlama usôdzków brusczégö artistë. Zópisë na pósobnëch planszach bëłë póddóné wszele-jaczi analizę móżlëwótë wëkórzëstiwanió w edukacji. Chcącë óbszczadzëc szkolnym czas, rozdała jem swój (zebróny na kol 45 stronach) materiół o dokazach Józefa Chełmöwsczégö zapisóny w tóbelce z taczima rubrikama: Titel, Bibliografio zdrzódła, Ôrt dokazu, Wskôzë wëkórzëstanió. Na jegó spódlim mógą szkolny dofulowac materiół pózebróny na najich warkówniach. Zrodzëła sa rp m nawetka udba wëdanió sentencjów, afórizmów i jinëch krótëchnëch tekstów Józefa Chełmówsczégó, chtërne bëłëbë cekawim zdrzódła dló uczniów. Pózebranió jich do gromadę z najégö warkówégó materiału pódjimnała sa Mirosława Wielińskó z Kósobudów, a më mómë nódzeja, że nalézemë wspómóżka w jich wëdanim. Chóc tim raza nie bëło naju za wiele: personë wëmie-nioné rëchli i Sabina Krzoska-Szreder z brusczégô gimnazjum, Teréza Breza z SP Kalisz, Aleksandra Dzacelskó--Jasnoch z czersczi SP, Katarzëna Główczewskó z chónicczégó technikum, Paweł Finster z SP w Zólesu, Sylwio Chełmówskó-Malich z SP w Leśnie, dało sa ób-mëslëc wiele tematów na zajaca z uczniama. Westrzód nich nalazłë sa taczé: - Wanoga pó Kaszëbach na spódlim dokazów Józefa Chełmöwsczégô - Gduńsk (abó jiny gard czë wies) w dokazach zóbór-sczégó méstra - Historio (abó wëbróné wëdarzenié) w dokazach Józefa Chełmöwsczégô - Wëbrónô póstacjó (usódzca, swiati pańsczi, badéra, dzejórz itp.) w dokazach méstra z Jaglów - Kaszëbsczé królewi w dokazach Józwë Cheł-mówsczégö - Öbrzadë (np. Gödë) w dokazach Kaszëbsczégö Leonarda da Vinci - Roda w dokazach Kaszëbë z Brusów-Jaglów - Ôrtë i rolo aniołów wedle Józefa Chełmöwsczégó - Józef Chełmówsczi apartnym astronoma - Rozmajitosc kulturo w w dokazach Józwë Cheł-mówsczégó. Zrodzëła sa téż chac zrëchtowaniô scenarników ucz-bów i wzbógaceniô nima „Naji Uczbë" w „Pomeranii". FELICJO BÔSKA-BÔRZËSZKÔWSKÔ Ödj. K. Główczewskó MÓJ 2017 / POMERANIA / 49 Nie jestem nawet pewien, czy mnie lubił, a przecież powierzył mi do wydania swój Spadek. (2009). Powiedzieć, że był trudny, to uprościć sprawę. Był introwertykiem, wiele ostatnich lat życia spędził w blokowiskowej samotni przy Pana Tadeusza w Olsztynie, od kilkunastu miesięcy ciężko chorował. Starał się nie przeszkadzać światu, samotność była jego wyborem, zresztą jedynie nieliczni nawoływali go do aktywności. Nazywano go „mazurskim sumieniem", ale nie widziano powodu, by miał dzielić się swą mądrością publicznie. Nagradzano tytułami, wręczano laury, a nawet ordery, ale od 1980 r. nikt nie zaproponował mu stałej pracy. Ostatniego dnia marca tego roku odszedł na zawsze śp. Erwin Kruk, wybitny Mazur, poeta, pisarz, publicysta, senator RP (1989-1991), autor kilkunastu tomów poezji i powieści, szkiców z dziejów Mazur i Kościoła ewangelickiego, a także, ukazującego się na łamach „Pomeranii" w latach 1987-1989 i 1994-2000, cyklu „Z mazurskiego brulionu". Erwin Kruk urodził się w 1941 r. w podnidzickiej wsi Dobrzyń, która wówczas nazywała się Gutfeld. Jego ojciec Herman gospodarzył, mama Meta, z d. Stach, prowadziła dom. Rodziców stracił, gdy miał cztery lata. Ojca czerwonoarmiści zabrali „na roboty", zmarł „na terenie Związku Sowieckiego" w kwietniu 1945 r., mamę zabił tyfus w lipcu tegoż roku. Wojna zabrała Krukowi rodziców, dziadków, krewnych i dzieciństwo. Nie otrząsnął się z tej straty, całe życie szukał tego, co niemożliwe do odnalezienia: ciepła pieca, darowanej zabawki, słowa, które mogło się stać jego wyłączną własnością. Ta niemożność, bo nie da się dojść tego, co nie było naszym udziałem, przyniosła nam Jego Poezję. To właśnie ze stratą Kruka-Poety, autora m.in. tomów Z krainy Nod (1987), Znikanie (2005) czy Nieobecność (2015), najtrudniej się pogodzić. Pokolenia miną, nim Bóg ponownie obdarzy Mazury takim Mistrzem Słowa. „Trzeba pisać, kiedy boli" - powiedział mi Erwin Kruk, kiedy podczas rozmów o Spadku, zapytałem go o trud tworzenia. Te jego słowa, także jako autor, ale przede wszystkim wydawca, dedykuję wszystkim tym, którzy uważają, że poetą jest ten, kto dwa razy w roku wyda własnym sumptem tomik wierszy, a pisarzem, kto raz na dwa lata, dobrze przyjętą przez rodzinę, powieść. Powtórzę więc za Krukiem: trzeba pisać, kiedy boli, nie ma literatury bez bólu, od siebie ośmielę się dodać: bólu autora, nie ludzkości, żeby „cierpieć za miliony", trzeba znaleźć siebie we własnym przeżywaniu. „Świadomość braku mojego świata legła u początków mojego pisania. Z czasem literatura stała się formą mojego życia" - powie Kruk w rozmowie ze Zbigniewem Chojnowskim („Nowe Książki" 2003, nr 9), dwa lata później zaś podkreśli, że „wszystko, co dotąd napisałem i wydałem drukiem, napisałem na tej karcie, którą wyniosłem z Dobrzynia" („Kartki Mazurskie" 2005, nr 8). Trzech braci Kruków (Erwin, trzyletni Ryszard i siedmioletni Werner) opuściło rodzinny dom jesienią 1945 r., niedługo po pogrzebie babci Augusty Kruk. Zabrała ich babcia Augusta Stach, do Elgnówka pod Olsztynek, gdzie siostra mamy Ida Tybussek prowadziła z mężem spore gospodarstwo. W domu w Dobrzyniu rządziła już rodzina polskich osadników, Krukowie pomieszkiwali kątem, bez mamy i dziadków (na tyfus zmarł w lipcu także dziadek Karol) byliby jedynie ciężarem. Erwin Kruk nie przekroczył już później progu rodzinnego domu. Stoi on do dzisiaj, był nawet doń zapraszany, ale nie zdecydował się, by wejść do środka. Erwin zaczął naukę od szkoły powszechnej w Elgnówku, potem trafił na rok do zawodówki w Ostródzie (ślusarz wagonowy), na krótko do olsztyneckie-go liceum, by w październiku 1956 r. zostać uczniem liceum w Morągu. Kilka miesięcy wcześniej ciotka Ida, nie mogąc podołać trudom utrzymania, za zgodą obu braci (Werner utonął w 1953 r.), podjęła starania o umieszczenie siostrzeńców w domu dziecka. Erwin został wychowankiem Państwowego Domu Młodzieżowego w Morągu, czasy liceum przemieszkał w szkolnym internacie. Mimo że nauka była spełnieniem jego marzeń („bo nic nie mam" - odpowiada nauczycielowi bohater autobiograficznej książki Kronika z Mazur (1989) na pytanie o motywację), nie czuje się w szkole dobrze. Świadomość wyobcowania, braku rodzinnej pamięci, poczucie inności i bycia gorszym, jest źródłem jego samotności, zakompleksienia, które otworzy drogę na pozycję nieufnego wycofania. Zostanie na niej do końca swych dni, 50 POMERANIA ZROZUMIEĆ MAZURY właściwie bez przyjaciół, z nielicznymi znajomymi, którzy często musieli doświadczać z jego strony, być może niezamierzonych, przykrości. Nie wiem, czy lubił samotność, nie sądzę, był ciekaw życia, zrobił jednak wiele, by nikomu nie przeszkadzać, ale by i jego zostawiano w spokoju. Ponad kontakt z człowiekiem przedkładał, emocjonalnie bezkosztowne, obcowanie z książką i dokumentem. Poświęci się opisywaniu świata swych przodków, weźmie na barki „garbate mazurskie brzemię". Jeszcze przed ukończeniem liceum zadebiutował w harcerskim tygodniku „Na przełaj" i zaczął współpracę z olsztyńskim czasopismem „Warmia i Mazury". Po maturze podejmie studia na polonistyce w Toruniu. Będzie to najszczęśliwszy czas jego życia, zacznie pracę w studenckim radiu, założy poetycką grupę „Kadyk", zostanie naczelnym pisma „SAIF", no i pozna przyszłą żonę Swietłanę (ślub 1966), która przez 51 lat będzie mu (a także ich dzieciom oczywiście) matką, przyjacielem, krytykiem i doradcą, będzie jego umiłowanym światem. W 1963 r„ w olsztyńskim „Pojezierzu", ukaże się pierwszy zbiorek wierszy poety Rysowane z pamięci. Po studiach zamieszkają z żoną w Olsztynie, gdzie Kruk podejmie staż w „Głosie Olsztyńskim" (później „Gazeta Olsztyńska"), lako dziennikarz przepracuje tu 14 lat. Będzie pisał wtedy dużo, wyda tomy wierszy i powieści, wiele z nich ukaże się drukiem w Warszawie. Podejmowana w nich problematyka mazurska, irytująca olsztyńskich decydentów uznających proces integracji autochtonów za „pomyślnie zakończony", zyska spore grono czytelników w kraju. Kruk nie akceptuje serwilizmu prowincjonalnych literatów, nie boi się „Warszawy", nie ustawia w kolejce do druku. Chce mieć, bo „nic nie ma", ale też i chce dawać i daje do końca świadectwo losu swego ludu. Mówi o nim i za niego, bo „po wojnie nie powstała mazurska warstwa inteligencka, która byłaby świadoma swego wielokulturowego dziedzictwa i artykułowałaby potrzeby i oczekiwania własnej grupy etnicznej". W połowie lat sześćdziesiątych Kruk zaangażował się w pracę związków i twórczych stowarzyszeń, został też członkiem PZPR (1970-1980). Legitymację partyjną odda w grudniu 1980 r., wcześniej, w marcu, „nie godząc się na kreowany przez ówczesną prasę obraz rzeczywistości", zwolni się z pracy w „Gazecie", od sierpnia zacznie działać w „Solidarności". W 1989 r. zostanie senatorem RP z listy Komitetu Obywatelskiego. Zrezygnuje z ponownego kandydowania, uznając, że polityka nie jest jego żywiołem. Jeszcze w 1980 r. będzie współtworzył Mazurskie Zrzeszenie Kulturalne, stawiające sobie za cel „ocalenie przed zniszczeniem resztek kultury mazurskiej". Zakończy ono działalność odmową rejestracji. Jak obliczył Alfred Czesia, powiodła się dopiero 14. próba założenia w Polsce mazurskiego stowarzyszenia: w 1999 r. w Olsztynie 27 osób wzięło udział w zebraniu Mazurskiego Towarzystwa Ewangelickiego, Kruk został jego prezesem. Pisanie jest sztuką opowiadania o sobie. Prozatorska twórczość Erwina Kruka to dojrzewający z pisarzem auto-reportaż historyczno-literacki w odcinkach, największym jej osiągnięciem Kronika z Mazur. Najpierw, z powodów cenzuralnych, nie mógł jej wydać, po niej zamilkł na lat dwadzieścia. Wrócił książką Spadek. Zapiski mazurskie 2007-2008, którą określał „rodzajem gęstego, wielowarstwowego, dziennika literackiego". To autobiograficzna opowieść o zakończonej niepowodzeniem próbie pozyskania tytułowego spadku, czyli dobrzyńskiego majątku, do której namówił go brat Ryszard, inżynier z gdyńskiej Stoczni. Choć w końcu sąd przyznał Krukom prawo do spadku, jednak nie mogli go odebrać, bo nie udało się w dokumentach odnaleźć choćby śladu, jakoby właścicielem gospodarstwa rolnego w Dobrzyniu był Herman Kruk... Bywałem w mieszkaniu Kruków, dotknąłem ich graniczącej z biedą skromności i siedząc w malutkim pokoju będącym gabinetem pisarza, postanowiłem podjąć działania. Z Kancelarii ówczesnego Prezydenta RP, śp. Lecha Kaczyńskiego, dotarły słowa zachęty, odszkodowanie możliwe, trzeba założyć sprawę. Kiedy z tym za- Erwin Kruk po premierze „Spadku". Olsztyn, październik 2009. Fot. Piotr Taciak dzwoniłem do autora Spadku, uciął krótko: „Ja państwa polskiego nie będę pozywał". Miał Kruk szczęście do honorowych zaszczytów, dostrzegali go koledzy po piórze, współbracia z Kościoła, uczeni i radni. W rozmowie z Piotrem Pytla-kowskim („Polityka" 2009, nr 48) mówił: „dostawałem wyróżnienia, plakietki, tytuły, dyplomy. Sporo się tego nazbierało... Trudno jest uwierzyć, że wiodłem życie symboliczne. Bałem się, że zabraknie mi miejsca na oddech". Tak było prawie do końca. Kiedy w ubiegłym roku otrzymał wreszcie nagrody, którym towarzyszyła znacząca satysfakcja finansowa, gratulując mu, pozwoliłem sobie zauważyć, że żal, iż przychodzą tak późno. Westchnął, nic nie powiedział. Odchodził, jak żył, bez pretensji do świata i nadziei na zrozumienie, w czas, gdy wielu nowym Mazurom „ze wszystkich mazurskich tradycji podoba im się najoczywiściej sama nazwa", a „książek o Mazurach jest więcej niż Mazurów". Odszedł do Boga, któremu ufał, do bliskich, których szukał całe życie, do ludu, któremu je poświęcił. To moje odwitanie - jak tu przez wieki mawiano - z Panem Erwinem. Był dla mnie najważniejszą cząstką Mazur. Był ich Słowem. Niech spoczywa w pokoju. WALDEMAR MIERZWA POMERANIA 51 LEKTURY Jacy byli Kaszubi?! W omawianej książce Krzysztofa Halickiego Policja polityczna w województwie pomorskim w latach 1920-1939 znalazłem jedną z najciekawszych moim zdaniem ówczesnych opinii o Kaszubach: Kaszubi, jak się przekonano, byli ludźmi usposobienia materialnego i najpierw się dowiadywali o wysokości wynagrodzenia, uzależniając tym samym jakość świadczonych usług (s. 87). Jednak moją uwagę zwróciła nie jej treść, bo wcześniej znałem już wiele wypowiedzi o materiali-stycznym nastawieniu społeczności kaszubskiej w międzywojniu, chociaż na ogół tej cechy nie wiązano z jakością wykonywanych przez nią prac. Najciekawszy, intrygujący był kontekst powyższej oceny. Otóż w ten sposób kierownik wejherowskiej policji politycznej (była taka w przedwojennej Polsce) tłumaczył się przełożonym z trudności, z jakimi spotkał się w miejscowym środowisku, chcąc z niego angażować konfidentów, dzisiaj popularnie, dosadnie nazywanych donosicielami. Przyjmując za prawdziwą wypowiedź przedwojennego policjanta, można by powiedzieć, że Kaszubi nie mieli oporów etycznych, by się nimi stać, była to dla nich wyłącznie kwestia ceny... Od razu też można powiedzieć, że chociaż poszczególne kaszubskie miejscowości występują w prezentowanej pracy stosunkowo często (szczególnie Chojnice i Wejherowo, gdzie najdłużej na terenie Kaszub były ekspozytury policji politycznej), to jednak znacznie rzadziej są w niej wzmianki o kaszubskiej spe- cyfice. Właściwie jest o niej mowa, pomijając przytoczony wyżej cytat, w dwóch miejscach. Na s. 202 niewątpliwie przesadnie, pomijając inne - bardziej znaczące przyczyny - wiąże autor propozycję utworzenia na początku lat dwudziestych ubiegłego wieku na Kaszubach ekspozytury ówczesnego toruńskiego, pomorskiego województwa z dużą skalą występującego tutaj przemytnictwa, któremu ta inicjatywa miała przeciwdziałać. Nie rozwinął przy tym przedstawionego wątku występujących tutaj „lokalnych zajść lub nieporozumień między wojskiem a ludnością czy też władzami administracyjnymi" (s. 203), dla których likwidacji dowództwo okręgu wojskowego miało wyznaczyć wyższego oficera „z prawem interwencji". Skądinąd bowiem wiadomo, że do owych zajść i nieporozumień mocno przyczyniali się przedstawiciele polskiego wojska i administracji, m.in. przez kradzieże, dewastacje i lekceważenie miejscowej ludności. Na kilku innych stronach Krzysztof Halicki mocno uzasadnia skuteczność oddziaływania niemieckiej propagandy na Pomorzu występującym na nim separatyzmem kaszubskim „podsycanym przez pismo »Zrzesz Kaszëbskô«" (s. 235). Łatwo zauważyć, że ten pogląd całkowicie pomija nie tylko rzeczywiście istniejące różnice kulturowe, językowe pomiędzy Kaszubami a innymi społecznościami międzywojennej Polski, ale także ówczesne uwarunkowania społeczno-gospodarcze, w tym skutki I wojny światowej, ponownego - po długim okresie zaborów - przyłączenia Pomorza do Polski itp. Jednak z perspektywy zawartości całej książki nie to wydaje się najważniejsze. W mojej opinii, co może być najważniejszym wnioskiem z jej lektury, stanowi ona zaprzeczenie powszechnym nie tylko w międzywojniu opiniom urzędników, policjantów i wojskowych II Rzeczpospolitej o nielojalności wobec niej Kaszubów. Halicki poddał bowiem wnikliwej analizie pracę policji politycznej tamtego czasu, przedstawiając także jej efekty, czyli zdemaskowanie różnych przejawów zagrożeń dla ówczesnego państwa polskiego. Wynikały one przede wszystkim z postawy i oczekiwań niemieckiej Rzeszy i samych Niemców, Związku Radzieckiego, Rosjan, Ukraińców (im poświęcono szczególnie dużo miejsca, co być może wynikło z osobistych zainteresowań autora), polskich i innych komunistów oraz Żydów. Żaden z podanych przykładów wykrytych spisków czy innych działań sprzecznych z polskim prawem nie był spowodowany przez Kaszubów. Także w odniesieniu do szpiegostwa wyraźnie widać, że nie przewyższali oni liczby zdemaskowanych w tym procederze rdzennych (innych) Polaków. Odpowiadała temu też wewnętrzna struktura wywiadu politycznego, w jego instytucjach były różnie nazywane referaty niemieckie, rosyjskie, ukraińskie, komunistyczne, żydowskie oraz funkcjonariusze specjalizujący się w tych sprawach. Okazuje się jednak, że nie było żadnej potrzeby, by tworzyć ich kaszubskie odpowiedniki. 52 / POMERANIA/MAJ2Ô17 LEKTURY Skąd więc tyle negatywnych opinii o stosunku Kaszubów do II Rzeczpospolitej, w części wykorzystanych przez Halickiego? Przecież jego praca ukazuje, że nie stanowili oni realnego zagrożenia dla polskiego państwa. Oczywiście nie jest łatwo odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Na pewno warto ciągle pogłębiać badania, wymieniać poglądy, by pełniej wyjaśnić wszystkie związane z tym kwestie. Nie może jednak ujść naszej uwagi, że znaczny wpływ na nie mogła mieć kaszubska odrębność kulturowa, którą dostrzegali sporządzający negatywne wobec Kaszubów oceny i właśnie to wywoływało u nich zaniepokojenie (niezrozumienie), które stało u podstaw ich twierdzeń, a nie właściwa ocena sytuacji. Niewątpliwie prezentowana książka jest rzetelną monografią historyczną, opartą na urozmaiconej, pisanej bazie źródłowej i bogatej literaturze przedmiotu. Niekiedy jednak Czytelnik oczekiwałby, by autor poszedł nieco dalej. Na przykład poprzez uzyskane relacje wyjaśnił, co się stało ze szpiegiem Janem Krefftem, któremu poświęcił kilka stron tekstu (s. 309-311), po brawurowej ucieczce powtórnie aresztowanym w 1926 r. Ile było dzieci w rodzinach policjantów za jakimś dokumentem nazwanych „małymi", „średnimi" i „dużymi" (s. 357)? Razi też np. podawanie niemieckich nazw ulic Wolnego Miasta Gdańska bez ich polskich odpowiedników. Bardzo odczuwalny jest też brak jakiegokolwiek indeksu. Gdyby książka Halickiego ukazała się kilkadziesiąt lat wcześniej, na pewno wywołałaby trudne do przewidzenia emocje, oskarżenia, procesy sądowe. Wystarczy powiedzieć, że autor ujawnił w niej z imienia i nazwiska część ówczesnych konfidentów. Nie był jednak w tym konsekwentny. Trudno przy tym znaleźć klucz, jakim się kierował. Podał między innymi nazwiska konfidentów ze środo- wiska robotników i rzemieślników (s. 181-182), a zataił nazwiska redaktora gazety i posła (s. 173). Wszystkie te i inne drobiazgi nie umniejszają znacznej wartości pracy Krzysztofa Halickiego. Ujęto w niej wszystkie podstawowe zagadnienia związane z policją polityczną na Pomorzu w dwudziestoleciu międzywojennym: jej powstanie, organizację, przekształcenia, funkcjonariuszy, metody pracy, sukcesy, porażki, dobre i złe strony, szeroko pojęte życie codzienne. Szczególnie należy podkreślić, że autor nie ograniczył się do opisu podjętego tematu w ujętych w tytule granicach chronologicznych, ale też stworzył zarys dziejów grupowych (w ostatnim rozdziale) i indywidualnych (w biogramach poszczególnych policjantów ujętych w aneksie) podczas hitlerowskiej oraz sowieckiej okupacji i w okresie powojennym. Warto wczytać się w te opisy! Jak mało które historyczne wypowiedzi odzwierciedlają one zmienność ludzkich losów i historycznej rzeczywistości. Mówiąc wprost: należy mieć nadzieję, że z omawianą książką zaznajomią się wszyscy, którzy chcą coś więcej wiedzieć o realiach pomorskiego międzywojnia, a szczególnie ci, którzy chcą coś o nim napisać. Oby powstrzymała ona od bezkrytycznego powielania ocen i opinii przytaczanych w szeregu przedwojennych sprawozdań. Uważna bowiem lektura pracy Halickiego mocno unaocznia, że były one formułowane nie dla poznania faktów, lecz w o wiele mniej zbożnych, niekiedy nawet niecnych, celach. Omawiana publikacja ułatwi też spojrzenie z drugiej strony na wiele obecnych w naszej regionalnej tradycji historycznej wydarzeń. Na przykład na pomorskie wizyty przedwojennych prezydentów nie poprzez pryzmat powitań, przemówień, ale poprzez doświadczenia policjantów kosztujących każdą potrawę (s. 378), prawdopodobnie, by sprawdzić, czy nie została zatru- ta. Być może najbardziej mogą być wdzięczni Halickiemu autorzy pomorskich kryminałów retro. Podał im bowiem jak na tacy nie tylko ogrom potencjalnych literackich wątków, ale też opisał ówczesny stan kryminalistyki, wyposażenie techniczne przestępców itp. Na ogół kończę omówienia książek zachętą do ich lektury. Tym razem zrobię to ostrzeżeniem dla Czytelników, którzy mają idealistyczne podejście do historii. Praca Halickiego pełna jest bowiem opisów dwulicowości, niejednoznaczności, od której nie było wolne zapewne żadne środowisko, być może także żaden człowiek. Symbolizować to mogą miejsca, w których spotykali się policjanci ze swoimi agentami, czyli według informacji autora w ich naturalnym środowisku: z prostytutkami w domach publicznych, aktorkami i aktorami w knajpach, a z osobą często modlącą się - w kościele. Dotyczy to też relacji z przebiegu kampanii wrześniowej, w której mniej o bohaterstwie obrońców ojczyzny, za to więcej o panice, trwodze, panicznej ucieczce oficerów i przełożonych, prywacie. Jednak bez takich lektur oraz informacji nigdy nie zbliżymy się do pełnego poznania historycznej rzeczywistości. BOGUSŁAW BREZA Krzysztof Halicki, Policja polityczna w województwie pomorskim w latach 1920-1939, Księży Młyn Dom Wydawniczy, Łódź 2015. Xnv«tofHilcto POLICJA polityczna w ^OfatridctuiM ^ "'l ""•'•eh 1320-lSMrafcim MÓJ 2017 / POMERANIA / 53 LEKTURY 0 9 0 www.kaszubskaksiazka.pl Opowieść się zaczyna Jerzy Samp pisał artykuły naukowe i książki akademickie, był także nauczycielem i animatorem kaszubskiego ruchu tożsamościowego, nade wszystko jednak popularyzatorem kultury pomorskiej, co zaznaczał w swoich pracach eseistycznych i literackich. Zapewne większość dzisiejszych mieszkańców Kaszub i Pomorza miała w ręku takie tomy jego autorstwa, jak: Cyrografy (1977), Zaklęta Stegna. Bajki kaszubskie (1985), Z woli morza. Bałtyckie mitopeje (1987), Legendy gdańskie. Baśnie, podania i przypowieści (1992), Uczta stulecia. Dawne i nowe legendy gdańskie (1994), Przygoda Królewianki i inne bajki z Kaszub (1994), Miasto czterdziestu bram. Glosariusz gdański (1996), Miasto tysiąca tajemnic. Glosariusza gdańskiego część druga (1999), Miasto magicznych przestrzeni. Glosariusza gdańskiego część trzecia (2003). W każdej z tych pozycji Samp objawił swój talent pisarski, potrafiąc przedstawić nie tylko ludzi i wydarzenia z przeszłości, ale także współczesne nastroje, uczucia i wyobraźnię. Jak bardzo jest to trudne, niech zaświadczy fakt, że dzisiaj niewielu można znaleźć autorów, którzy potrafiliby równie zajmująco realizować taki właśnie styl narracji. Gdański pisarz to potrafił i chętnie dzielił się swoimi pomysłami, akceptował próby innych twórców, stając się z czasem człowiekiem--instytucją, recenzentem i inspiratorem wielu kulturalnych inicjatyw w regionie. W końcu 2016 roku za sprawą Wydawnictwa Zrzeszenia Ka-szubsko-Pomorskiego pojawiła się ostatnia praca Jerzego Sampa - zestaw baśni oraz opowiadań, które zogniskowane zostały na temacie kaszubskim. Czytelnicy dosyć długo czekali na tego typu pozycję gdańskiego pisarza, bo ponad trzydzieści lat od czasów publikacji Zaklętej stegny. Teraz pojawienie się nowego zbioru jest tym ważniejsze, że książka wyszła w kaszubskiej wersji językowej dzięki tłumaczeniu Grzegorza Schramkego. Będzie to zatem świetny i pożyteczny materiał poznawczo-ćwiczeniowy dla najmłodszego i młodego kaszub-skojęzycznego czytelnika. Uatrakcyjnia książkę świetna oprawa graficzna Joanny Koźlarskiej, która już nie pierwszy raz udowadnia pracami swój kunszt, pomysłowość oraz wrażliwość plastyczną (np. ilustracje do książek: Danuty Stanulewicz, Tomasza Fopkego, Janusza Mamelskiego). Łącznie: tekst Sampa, tłumaczenie Schramkego oraz ilustracje Koźlarskiej dają nam dzisiaj wydawnictwo oczekiwane i potrzebne, publikację atrakcyjną i użyteczną, książkę dla młodych i dla starszych, która ma szansę stać się ważną pozycją w domowej czy szkolnej biblioteczce. Baśniowy świat wykreowany przez Jerzego Sampa został podzielony na 22 rozdziały-opowieści, które opisują kaszubską wyobraźnię i emocje, wierzenia i sądy w formie krótkich epizodów nawiązujących do Gdańska. Nie jest to jednak miasto ściśle historyczne czy socjo-logicztio-terytorialne. Samp tworzy swoją narrację w bajkowo-mitycz-nej poetyce, która nie powinna być zbyt surowo weryfikowana elementami zewnętrznymi. Bardzo dobrze to widać w otwierającej zbiór opowiastce Aniół i demón Kaszëb abô na powitanie, która na podstawie ludowego podania o powstaniu Kaszub (już zresztą adaptowanego w języku kaszubskim przez Jana Karnowskiego) wzbogacona zostaje o motyw ze Smętkiem, który w tym ujęciu pojawił się w kilku znaczących momentach historii Pomorza, a więc przy śmierci Św. Wojciecha czy rzezi zorganizowanej przez Krzyżaków na gdańskich mieszczanach. Widać z takiej narracji wielopiętrowość znaczeń baśni Sampa, które zawierają w sobie zarówno walor imaginacyjny, jak i parenetyczny, a także intertekstu-alny. Urok utworów Jerzego Sampa polega na stwarzaniu magicz-no-moralistycznej aury narracji, dzięki której wybrane elementy topograficzne lub tematyczne pochodzące z ludowej tradycji kaszubskiej łączą się z wątkami pomorskimi i gdańskimi (oryginalnie niemieckojęzycznymi lub polskojęzycznymi). Taka właśnie zasada tworzenia opowieści widoczna jest w narracji Kapa Swarożëca, w której spotyka się jedna z wersji legendy o św. Wojciechu z lokalnym podaniem o Swarzewskiej Kępie. Te dwie osobne formy narracyjne zostały przez Sampa połączone w jedną, w której to, co było wcześniej zapisane raczej fragmentarycznie lub ubogo w szczegóły, teraz uzyskało bogatą oprawę z dialogami, szkicami psychologicznymi i faktorem moralnościowym. Podobny zabieg pojawia się w opowiastce pt. Ödwiedzënë stolema Tulpacza zbudowanej z podwójnej niejako materii: z jednej strony z cząstek podań dotyczących rozbudowy Śródmieścia wraz z wieloletnią budową bazyliki Mariackiej, z drugiej zaś z partii związanych z kaszubskimi opisami figur stolemów. Czytelnik otrzymuje opowiastkę o końcowym etapie wznoszenia najwyższej gdańskiej świątyni, która to miała posłużyć jako siedzisko dla przyjaznego mieszkańcom Stolema Tulpacza. Tak oto przeważnie groźna dla ludzi postać pomorskiego giganta stała się w ujęciu Sampa-baśniopisarza uosobieniem życzliwej pomocy 54/POMERANIA/MAJ2017 udzielonej mieszczanom przez prastarą istotę. Na szczęście dla zbioru nie wszystkie z baśni są napisane z tak serio podawanym przesłaniem moralnym. Czasami pojawiają się lżejsze, z odcieniem satyrycznego humoru, jak to się dzieje w historyjce pt. Zrozmiec gôdka kętóra, w której opowiadacz kojarzy miejscowego kątora (ropuchę) z krzyżackim komturem. Dokonuje się to przed dziecięcym słuchaczem, co przedstawia tego typu odbiorcom przeszłość nie tylko jako interesujący element dawnego życia, ale jako zabawny sposób przedstawienia groźnych postaci. Poza tym zdejmuje to nadmiar powagi z historycznych wydarzeń obfitujących niekiedy w przemoc wobec bezbronnych czy ubogich. Żart staje się również walorem w baśni Nie zabôwiôjta sa z Sowizdrzała, w której tytułowy Sowizdrzał dowodzi przemądrzałym mieszczanom za pomocą ciętego języka, jak ważna jest przytomność umysłu, pewność swoich racji oraz własna godność. Baśnie Jerzego Sampa są silnie związane z kontekstem historycznym, ale stale jest on przekształcany ze sfery faktów potwierdzonych naukowo ku przestrzeni emocji oraz prywatnej wrażliwości czytelnika. W opowieściach pt. Z kotwię w herbie lub Ksążacô jachta i ji skutk obok przytaczania informacji o księciu Świętopełku II i Me-stwinie albo protoplaście książąt wschodniopomorskich Sobiesła-wicu konsekwentnie wplatany jest motyw baśniowo-lokalny nadający narracji emocjonalne ciepło. Wówczas dawni władcy stają się w swym postępowaniu bliżsi oraz bardziej zrozumiali. Przeszłość może tym samym zostać przez młodego czytelnika uwewnętrzniona i „oswojona", wspierając jakże ważny proces identyfikacji z językiem i wartościami etycznymi. Także i wątki marynistyczne lub pochodzące z folkloru morskiego pojawiają się w zbiorze Sampa z takimi technikami literackimi, które wzbogacają emocjonalny przekaz opowieści. Nieco egzotyczne dla przeciętnego odbiorcy elementy świata ludzi morza nabierają dzięki nim bardziej zrozumiałych form, czytelnik zapoznaje się z realiami codziennego życia na statku czy w porcie, choć oczywiście trzeba pamiętać, że to przesłodzone oraz idealizowane elementy. Można to dobrze zaobserwować na przykładzie baśni Klabaternik i dobëtnik rajsczégô skarbu, w której tytułowa istota została przedstawiona w dużo pełniejszy sposób aniżeli w skrótowych ujęciach folkloru morskiego. W opisie Sampa morski duch jest nie tylko jakimś zewnętrznie istniejącym bytem, ale również rodzajem uosobienia wyobrażeń, lęków i pragnień samych marynarzy. W końcowym rozrachunku opowieści wciąż przedstawiają rzeczywistość frapującą i nieco odległą, lecz jednocześnie opisywane sprawy i wydarzenia są coraz bliższe czytającemu. W odczytywaniu pozytywów najnowszego zbioru baśni Jerzego Sampa jedno tylko wydaje się tutaj negatywne: tytuł całej pracy Gduńsk. Baśniowo stolëca Kaszëb. Nie nadał takiego miana swojemu zbiorowi Autor, co widać dzięki REKLAMA pomerania.kaszuby ą MMMMII LEKTURY 0 ^ www.kaszubskaksiazka.pl ostatniemu zdaniu wstępu, w którym wyraźnie odcina się od dziesiątek lat trwającej, a w ostatnich latach przybierającej na sile dyskusji o stolicy Kaszub. Co więcej, sądził, że cała ta dyskusja szkodzi środowisku: „Dejade póczi co chitri Smatk sa cëszi a race kruszi i żdaje na to, co sa wëdarzi". Po co więc było nadawać taki zideologizowany tytuł? Po co wciągać dziecięcą wyobraźnię w polityczno-symbolicz-ne rozgrywki? Czyż nie lepiej - jak sugeruje Samp - docenić różnorodność Gdańska i różnorodność Kaszub? Czy nie lepiej akcentować różne punkty widzenia na największe miasto regionu, zamiast zaklinać rzeczywistość i przekonywać wszystkich do swojej wizji świata? Oczywiście każda społeczność - także kaszubska - pragnie podkreślić swoje znaczenie i wagę kulturowej obecności. Jednakże jak pokazują to baśnie Sampa, nie należy dopatrywać się obecności patriotycznych symboli na siłę, gdyż wywołuje to spory i konflikty. DANIEL KALINOWSKI Jerzi Samp, Gduńsk. Baśniowo stolëca Kaszëb, Wydawnictwo Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, Gdańsk 2016. 1^1 Pomerania MÓJ 2017 / POMERANIA / 55 \ LEKTURY „Teki Kociewskie" Pod redakcją dr. Michała Kargula ukazał się dziesiąty numer „Tek Kociewskich" - czasopisma społeczno-kulturalnego wydawanego przez Oddział Kociewski Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Tczewie. Jubileuszowy zeszyt jest ciekawy i bogaty w treści. Tradycyjnie już „Teki Kociewskie" podzielono na trzy działy: Społeczeństwo - Kultura - Język, Z kociewsko--pomorskich dziejów oraz Z życia Zrzeszenia. Dział Społeczeństwo - Kultura -Język otwiera artykuł Przemysława Kiliana pt. „Kulturotwórcza rola bibliotek. Instytucje - regionalizm - tożsamość". Autor wyjaśnia, jakie zadania i funkcje spełnia taka placówka oraz wskazuje na udział bibliotek w szeroko pojętym regionalizmie. Daniel Kalinowski w artykule „Franciszek Sędzicki o przyjaźni kaszubsko-kociewskiej" pokazuje działalność polityczną i społeczną Sędzickiego, omawia jego twórczość literacką, w szczególności skupia się na relacjach kaszubsko-kociewskich. W ocenie autora warto pamiętać, że poezja, proza i dramaturgia Franciszka Sędzickiego są wyrazem emancypowania się środowisk wiejskich nie tylko na Kaszubach. Jowita Kęcińska-Kaczmarek w tekście „Krajna na mapie Pomorza" przybliża ten region w wymiarze historycznym i kulturowym oraz zachęca do poznania ciekawych walorów tej ziemi. Wawrzyniec Mocny omawia tematykę regionalną w gazetach i portalach lokalnych oraz regionalnych na Pomorzu, głównie na Kociewiu, Żuławach i Powiślu. Maria Ollick charakteryzuje Borowiackie Towarzystwo Kultury w Tucholi jako mecenasa i propagatora kultury w regionie. Podkreśla, że towarzystwa regio- nalne, oparte na aktywności i inicjatywach społecznych, pomagają społecznościom lokalnym czuć się „u siebie", być „zadomowionym" i „zakorzenionym". Dają też nowe oblicze lokalnemu i narodowemu patriotyzmowi. Maria Pająkowska-Kensik w artykule „O literaturze Kociewia (w zarysie)" dokonała charakterystyki publikacji literackich Bernarda Sychty, Bolesława Eckerta, Bernarda Janowicza, Władysława Kirsteina, Antoniego Górskiego, Andrzeja Grzyba, Józefa Ziółkowskiego, Tadeusza Majewskiego, Edmunda Zielińskiego, Jana Wespy, Romana Landowskiego oraz innych, mniej znanych autorów. Aleksandra Paprot jest autorką tekstu „Co o Żuławach każdy wiedzieć powinien?" Charakteryzuje ten region pod względem historycznym, kulturowym i turystycznym, co zapewne przyda się wszystkim, którzy Żuławy będą chcieli poznać bliżej. Według Aleksandry Paprot Żuławy są na etapie odtwarzania i tworzenia na nowo swojej kultury regionalnej, a duże nadzieje należy pokładać w ruchu regionalnym, jaki tworzą społecznicy, a także lokalne elity (samorządowcy, ludzie nauki czy przedstawiciele instytucji kultury). Wojciech Szramowski omawia działania na rzecz regionalizmu prowadzone w Bibliotece Uniwersyteckiej w Toruniu: wystawy, konferencje i debaty oraz spotkania autorskie. Krystian Zdziennicki charakteryzuje współczesne periodyki regionalne na Pomorzu w formie podsumowania debaty „Pomorskie czasopisma regionalne a współczesny ruch regionalny", skupiając się na „Kociewskim Magazynie Regionalnym", „Tekach Kociewskich" i „Prowincji". W dziale Z kociewsko-pomor-skich dziejów Jakub Borkowicz w obszernym materiale „Przestępczość w Zblewie w okresie międzywojennym" omawia problematykę Policji Państwowej w gminie Zblewo, jej umundurowanie i uzbrojenie, warunki lokalowe komisariatu, służbę prewencyjną, technikę pracy śledczej, charakter pracy na posterunku oraz przestępczość (zabójstwa, napady rabunkowe, włamania, kradzieże, paserstwo, oszustwa, fałszerstwa, przemytnictwo, przestępczość podczas jarmarków, zakłócenia porządku, podpalenia itp.). Karolina Czonstke, Maria Karolina Kocińska i Bartosz Świątkowski przedstawili osadnictwo kultury pomorskiej w miejscowości Kolnik w gminie Pszczółki na podstawie prowadzonych badań archeologicznych. Tomasz Jagielski prezentuje tekst „Opowieści historyka z żuławskiej krainy". Skupia się na domu podcieniowym w Koszwałach zamieszczonym na gdańskim banknocie oraz pobycie króla Stanisława Leszczyńskiego w Kieżmarku. Michał Kargul w artykule „Sześćdziesiąt lat Zrzeszenia na Kociewiu, trzydzieści pięć lat Zrzeszenia w Tczewie" m.in. przedstawił kociewskie korzenie Zrzeszenia sięgające 1956 roku, działania nadwiślańskiej społeczności zrzeszonej w Tczewie w latach osiemdziesiątych XX wieku oraz kryzysy i reaktywacje oddziału ZKP w Tczewie w latach dziewięćdziesiątych XX wieku oraz na początku XXI stulecia. Natalia Kalkowska w tekście „Człowiek znika, pieśń nie ginie" przedstawia sylwetkę i działalność Andrzeja Grzyba - burmistrza Czarnej Wody, Starosty Powiatu Starogardzkiego, radnego Sejmiku Samorządowego Województwa Pomorskiego, Senatora RP, nade wszystko zaś poety, pisarza i regionalisty. Jerzy Kornacki przedstawił ciekawą biografię Daniela Ernsta Jabłoń- 56 / POMERANIA/MAJ2017 LEKTURY skiego (1660-1741) - teologa i naukowca rodem z Mokrego Dworu. Jan Kulas omówił życie i działalność Józefa Dylkiewicza (1906--1989) - nauczyciela, poety i kronikarza Tczewa, który urodził się i wychował w Wilnie, ale jego drugą „małą ojczyzną" po drugiej wojnie światowej został Tczew. Zdaniem autora Dylkiewicz należy do najwybitniejszych twórców i poetów Tczewa w drugiej połowie XX wieku. Grzegorz Woliński zaprezentował biogram księdza Anastazego Emila Mantheya (1859-1921), który dotychczas nie spotkał się z większym zainteresowaniem pomorskich historyków czy regionalistów. Trzeci dział - Z życia Zrzeszenia - zawiera w formie sprawozdań omówienie działalności oddziałów Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskie-go: w Zblewie (2013-2016) autorstwa Tomasza Damaszka, w Pelplinie - również za lata 2013-2016, pióra Bogdana Wiśniewskiego, i w Toruniu za rok 2015, autorem tego sprawozdania jest Wojciech Szramowski. Natomiast Michał Kargul działalność Oddziału Ko-ciewskiego ZKP w Tczewie w 2016 roku zaprezentował w formie kroniki. W dziale tym zamieszczono również tekst Leszka Muszczyń-skiego i Tomasza Jagielskiego „Bałkańskim szlakiem", w którym autorzy omawiają swoją podróż do Bułgarii, Rumunii i na Ukrainę. „Teki Kociewskie" zamykają prace laureatów konkursu „Moje miejsce na ziemi..." zorganizowanego w ramach Bibliotecznych Spotkań Regionalnych. Zaprezentowane zostały najlepsze prace gimnazjalistów w kategorii plastycznej i literackiej. Dodajmy jeszcze, że konkurs będzie kontynuowany w roku 2017. Na końcu publikacji zamieszczone zostały krótkie noty biograficzne o autorach tekstów. Publikację wydano w ramach projektu Biblioteczne Spotkania Regionalne. Wydanie dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Województwa Pomorskiego, Powiatu Tczewskiego, Samorządu Miasta Tczewa oraz Zarządu Głównego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. KAZIMIERZ ICKIEWICZ „Teki Kociewskie", zeszyt X, Tczew 2016. Jana Kasprowicza droga nad Bałtyk W ramach corocznego spotkania Towarzystwa Przyjaciół Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku odbył się „chrzest" egzemplarza ciekawej publikacji Jana Kulasa pt. Droga Jana Kasprowicza nad Polskie Morze. W tej książce autor bardzo profesjonalnie i kompetentnie opisał życie i twórczość poety okresu Młodej Polski. Ideą tej publikacji jest przybliżenie współczesnemu społeczeństwu morskich aspektów twórczości poety i Polaka, jakim bez wątpienia był Jan Kasprowicz. Morze fascynowało Kasprowicza zawsze, o czym świadczą jego liczne utwory, a nade wszystko Pieśń „Baltii", którą napisał w 1924 roku dla korporacji studenckiej i na prośbę Romana Dmowskiego. Piękne słowa tej pieśni - do których muzykę (6 zwrotek) napisał Feliks Nowowiejski - zawierają ważne patriotyczne przesłanie: Od morza jesteśmy, od morza, Od szumnych bałtyckich wód, Z świeżości ich siłę swą czerpie Nasz polski, odwieczny ród. Książka Jana Kulasa składa się z dwóch głównych części. W pierwszej podaje autor ogólny zarys biografii Jana Kasprowicza, by dalej zaprezentować obszerne kalendarium jego życia i twórczości związane z morzem i Pomorzem. W drugiej części znajdujemy opisy dróg, które prowadziły naszego bohatera nad Bałtyk w pamiętnych latach: 1920 i 1922. Autor podkreślił szczególnie duże i głęboko ideowe zaangażowanie Jana Kasprowicza w plebiscytach na Warmii, Mazurach i Powiślu w maju i czerwcu 1920 roku. Całość zamyka prezentacja trzech utworów Kasprowicza zawierających motywy morskie. Wydawnictwu i autorowi przyświe- cał był i jest zamiar doprowadzenia do nadania imienia Jana Kasprowicza drugiej, nieczynnej latarni morskiej w Rozewiu, niedawno odbudowanej, co sprawiłoby, jak napisał dr Fryderyk Tomala, prezes TPNMM w Gdańsku: „iż w sąsiedztwie, na bałtyckim brzegu, stać będą symboliczne pomniki dwóch wielkich Polaków: Stefana Żeromskiego, patrona latarni morskiej Rozewie I, i Jana Kasprowicza, patrona latarni morskiej Rozewie II - tak przecież bliskich sobie za życia i tak mocno zasługujących na wdzięczną pamięć rodaków". Zaletą publikacji Jana Kulasa jest duża liczba zdjęć z minionej epoki oraz reprodukcje akwareli malarza Władysława Jarockiego ukazujących kaszubskich rybaków przy ich codziennych czynnościach. JERZY NACEL Jan Kulas, Droga Jana Kasprowicza nad Polskie Morze, Towarzystwo Przyjaciół Narodowego Muzeum Morskiego, Gdańsk 2016. MÓJ 2017 / POMERANIA / 57 LEKTURY Nie tylko o tczewskich harcerzach Coraz częściej na lokalnym rynku wydawniczym pojawiają się publikacje o charakterze dokumentalnym, biograficznym, wspomnieniowym. Dotyczą one różnych aspektów dziejów małych ojczyzn. Są nieocenionym źródłem wiedzy i jednocześnie wyrazem badawczej pasji ich autorów. A autorami są nie tylko ludzie nauki, zajmujący się analizowaniem i opisywaniem dziejów niejako zawodowo, ale także ci, którzy czynią to - w dobrym słowa tego znaczeniu - po amatorsku, z życiowego posłannictwa utrwalania tego, co minęło. Ze swoistej misji pro publico bono. Takie książki powstają także na Pomorzu, na Kaszubach i Kociewiu. Jedną z nich są Niezwykłe biografie harcerskie Tczewa i Pomorza pod redakcją }ana Kulasa - historyka z wykształcenia, posła kilku kadencji, samorządowca z wieloletnim doświadczeniem (zasiadał w sejmiku województwa pomorskiego oraz radach powiatu i miasta), mieszkańca Tczewa, autora bardzo wielu publikacji osadzonych w realiach tczewsko--kociewsko-pomorskich. W 2014 r. przygotował - we współpracy z Bożeną Deją-Gałecką i Kazimierzem Ickiewiczem - monografię Panorama harcerstwa Tczewa i Powiatu Tczewskiego w latach 1821-2011. Jego ostatnia książka jest dopełnieniem tejże monografii. Składa się z dwóch części. Pierwsza poświęcona jest - jak czytamy w tytule - „wybranym harcerskim biografiom pomorskim". Najpierw czytelnik zapoznany zostaje z 46 biogramami. Wśród zaprezentowanych postaci mamy takie, które są powszechnie znane (nie tylko w środowisku harcerskim): bł. Wincenty Frelichowski, współzałożyciel gdańskiego harcerstwa Alf Liczmański, generał Mariusz Zaruski czy współtwórca rozwoju gospodarczego przedwojennej Polski Eugeniusz Kwiatkowski. Dominu- ją tu biogramy instruktorów ZHP działających na terenie Wolnego Miasta Gdańska. Wielu z nich było aresztowanych i uwięzionych w hitlerowskich obozach koncentracyjnych; większość zginęła, wierna do końca Polsce i harcerskim ideałom. Ci, co ocaleli, próbowali odbudować przedwojenne harcerstwo, albo tuż po wojnie, albo po 1956 r. Tylko nieliczni doczekali czasów autentycznego odrodzenia polskiego skautingu po 1989 r. Osiem postaci zostaje dodatkowo wyróżnionych bardziej szczegółowymi biogramami, a może raczej opowieściami. Na zakończenie pierwszej części pojawiają się dość obszerne biografie harcerek i harcerzy, których pasją było żeglarstwo. Drugą część otwiera lista stu kilkudziesięciu instruktorów ZHP z terenu Tczewa, Pelplina, Gniewu i okolic działających wiatach 1921-2011. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy znajdują się na niej wszystkie nazwiska, ale jedno jest pewne - autor w sposób solenny tę listę starał się przygotować. A potem - najlepsza według mnie - część książki. Czyta się ją z autentycznym zainteresowaniem. To są rzeczywiście niezwykłe biografie. Biografie ludzi, którzy rozpoczynali swoją służbę Polsce i harcerską misję jeszcze w czasach przedwojennych, przeszli wojenną gehennę, a swoją niezłomność okazywali także w czasach PRL-u. I dwa przykłady. Kazimierz Badziąg - nauczyciel akademicki rodem z Tczewa, którego życie mogłoby być kanwą sensacyjnego filmu. Kazimierz Pyzik - oficer AK, nauczyciel przybyły po wojnie do Tczewa z centralnej Polski, prześladowany przez władze komunistyczne, harcmistrz, który włączył się w próby odnowy ZHP po 1956 r. W zupełnie innych realiach historycznych (pierwsze lata powojenne) swoją harcerską przygodę rozpoczynali m.in. Danuta Za- górska - długoletnia komendantka Hufca Tczew, czy Witold Bielecki, który dla wielu pokoleń tczewskich harcerzy był busolą, niekwestionowanym autorytetem. Tych opowieści jest dziesięć (siedem autorstwa Jana Kulasa, po jednej napisali Bożena Deja-Gałecka i Kazimierz Ickiewicz, sam zaś o swojej przygodzie z harcerstwem napisał prof. Jan Strelau). Każda z nich - pomimo bogactwa zawartych w nich informacji - pozostawia poczucie niedosytu. Chciałoby się jeszcze dalej czytać, jeszcze bardziej chłonąć życie ludzi niepospolitych. Książkę otwiera dość pobieżne kalendarium polskiego harcerstwa ze szczególnym odniesieniem do dziejów ZHP na Pomorzu. Kończy zaś antologia pieśni i poezji harcerskiej, także tej mniej znanej, oraz wybór bibliografii. I na zakończenie dwie uwagi krytyczne. Pierwsza dotyczy rozbieżności między tytułem książki a jej zawartością. Trudno uznać, że autor pisze o harcerstwie na całym Pomorzu (bez względu na to, jak byśmy je zdefiniowali). Niezrozumiały wydaje się brak konsekwencji w zastosowanym kryterium kolejności prezentowanych biogramów. Raz jest to kryterium chronologiczne, potem alfabetyczne, a kiedy indziej brakuje go zupełnie. Bardziej uporządkowanego czytelnika może to razić. Obie uwagi nie przesądzają jednak 0 wartości tej publikacji przygotowanej w pelplińskim wydawnictwie Bernardinum, publikacji bardzo potrzebnej dla poznania dziejów harcerstwa. Na pewno czekali na nią ci, którzy znajdą w niej fragment swojej biografii. Ten sentymentalno-wspo-mnieniowy atut książki uważam za istotny. Ale ważne przede wszystkim jest to, że pojawił się przyczynek do dziejów pomorskiego harcerstwa. Może zagłębią się w tej książce -czego oczekuje autor - studenci przygotowujący prace licencjackie 1 magisterskie. BOGDAN WIŚNIEWSKI Niezwykłe biografie harcerskie Tczewa i Pomorza, praca zbiorowa pod redakcją Jana Kulasa, Bernardinum Pelplin 2016. 58 POMERANIA/MAJ2017 lektury mam Genealogia Wybickich wg Jacka Kowalkowskiego Książka o Wybickich jest owocem dwudziestoletnich badań Jacka Kowalkowskiego, z zawodu inżyniera, absolwenta Wydziału Elektrycznego Politechniki Poznańskiej, ale też doktora nauk humanistycznych z zakresu historii (od 2000 r. na podstawie później opublikowanej i przede wszystkim niezwykle rzetelnej pracy Badania genealogiczne Wojciecha Kętrzyńskiego...). Kowalkowski, specjalizujący się w badaniach genealogicznych szlachty Prus Królewskich, tym razem na warsztat wziął genealogię rodu zamieszkującego Prusy Królewskie i Wielkopolskę, którego przedstawicielem był urodzony w Będominie na Kaszubach Józef Rufin Wybicki (1747-1822) - twórca hymnu narodowego i najwybitniejszy przedstawiciel swojego rodu. Tu należy nadmienić, że autor polskiego hymnu pozostawił po sobie spisane w pamiętniku na poły legendarne dzieje rodziny, które dziś trudno uznać za miarodajne. Zatem głównym celem pracy Jacka Kowalkowskiego w odniesieniu do pamiętnika Józefa Wybickiego, stało się: „(...) odszukanie i zbadanie w miarę możliwości wszystkich członków rodziny Wybickich herbu Rogala na przestrzeni wieków XVI-XX, by ukazać możliwie pełną genealogię tej rodziny, zaczynając od linii pomorskiej z jej odnogami malborską i wielkopolską, na micha-łowskiej, która przetrwała do połowy XX wieku, kończąc" (s. 8). W odróżnieniu od dotychczasowych monografii poświęconych rodom z Prus Królewskich (m.in. Wejherom, Przebendowskim czy ostatnio Dorpowskim i Konopackim) opracowanie Kowalkowskiego, jak on sam stwierdza, dotyczy drobnej rodziny szlacheckiej o zagadkowym pochodzeniu, która pojawiła się w województwie pomorskim na przełomie wieków XVI i XVII. W tym miejscu można dyskutować z Autorem na temat terminu „drobna szlachta", który nie zawsze daje się jednakowo zinterpretować. Z treści książki wynika bowiem, że Wybiccy z racji choćby posiadania - co prawda drobnych, ale licznych dóbr - ich sumą znacznie odbiegali (na swoją korzyść) od majątku przeciętnego kaszubskiego szlachcëca. Omawiana książka składa się ze wstępu, dwóch rozdziałów, zakończenia, aneksów źródłowych, spisów tablic i ilustracji, wykazów skrótów, obszernej bibliografii oraz indeksów osobowego i geograficznego. W rozdziale pierwszym Kowalkowski analizuje wspomniany pamiętnik twórcy hymnu, w którym tenże zapisał informacje o swych najdalszych przodkach. Następnie, opierając się na wiarygodnych źródłach, autor omawianej pracy obala wiele zawartych w pamiętniku mitów. Według Józefa Rufina rodzina jego miała się jakoby wywodzić z Danii, od niejakiego Wybena przybyłego na Pomorze w czasach Zygmunta Augusta. Kowalkowski stwierdza, że: „Podana przez niego genealogia, w jej początkach, w XVI wieku, nie znajduje odzwierciedlenia w źródłach. Potwierdza się natomiast dziś przypuszczenie o nieszlacheckim rodowodzie rodziny, z jej pierwotnym nazwiskiem - Wiba (Wyba, -e)"(s. 19). Mimo wielu wysiłków nie udało mu się jednak dotrzeć do dalszych przodków Wybickich niż żyjący na przełomie XVI i XVII wieku Bartłomiej. W jednej z konkluzji napisał: „Pozostaję więc przy ustaleniu Edwarda Brezy o pochodzeniu nazwiska Wybicki od niemieckiego Wyben, Wybe, Wibe" (s. 21). W tle znajduje się również hipoteza o pochodzeniu Wy-benów z Żuław. Rozdział drugi to genealogia Wybickich, rezultat owych wieloletnich benedyktyńskich badań Autora, którym są biogramy 113 osób, żyjących na przestrzeni czterech stuleci. Wśród nich, obok oczywistego biogramu twórcy hymnu (s. 198-214), można odnaleźć życiorysy innych osób, które odcisnęły piętno na dziejach Pomorza, m.in. ks. Franciszka Józefa Jana Wybickiego (1708-1765) - proboszcza skarszewskiego, kanonika włocławskiego, sędziego konsystorza gdańskiego i archidiakona pomorskiego, a prywatnie stryja i protektora Józefa Rufina (s. 124-158), czy ostatniego przedstawiciela rodu w linii męskiej, starosty krajowego pomorskiego dr. Józefa Antoniego (1866-1929) - uznawanego dotąd błędnie za bezpośredniego potomka twórcy hymnu (s. 308-312). Kowalkowski ustalił, że wspólnym przodkiem obu Józefów był urodzony w 1660 r. w Sikorzynie Maciej Wybicki - dziadek twórcy hymnu narodowego i praprapradziadek starosty. Ponieważ dzieje Wybickich - jak każdej innej familii - to również związki z innymi rodzinami, czytelnik znajdzie w monografii Kowalkowskiego odniesienia do takich kaszubskich rodzin, jak: Biał-kowie, Borzestowscy, Borzyszkowscy, Bronkowie, Chełmowscy, Cieszycowie, Cyrzonowie-Gostkowscy, Czarnowscy, Częstkowscy, Dąbrowscy, Dułakowie--Węsierscy, Gawinowie-Gostomscy, Grablowie-Mściszewscy, Grabowscy, Jakuszowie-Gostomscy, Kojtałowie--Kiedrowscy, Kętrzyńscy, Kistowscy, Kostkowie-Węsierscy, Kręccy, Lewińscy, Lipińscy, Lniscy, Łebińscy, Miszewscy, Pałubiccy, Pawłowscy, Piechowscy, Płacheccy, Pobłoccy, Pomyjscy, Prądzyńscy, Pruszakowie, Przewoscy, Puzdrowscy, Sikorscy, Trzebiatowscy i inni. Osobne miejsce w rozdziale drugim zajmują podrozdziały o osobach, których nie udało się powiązać z głównym pniem genealogicznym rodziny, a także kilka zdań o „rzekomych Wybickich", na jakich udało się Autorowi natknąć podczas badań. Ponadto dołączono do pracy wykazy dóbr ziemskich i urzędów sprawowanych przez przedstawicieli Wybickich. Książka dzięki zastosowaniu prostej numeracji osób i przede wszystkim tablicom genealogicznym jest przejrzysta, a jej lektura łatwa, a nie zawsze tak bywa przy tego typu pracach. Ponadto jak każde z poprzednich opracowań Jacka Kowalkowskiego jest to dzieło znaczące, które wnosi nowe treści do nauki i przez długie lata będzie stanowiło punkt odniesienia dla wielu kolejnych badaczy. Monografia o Wybickich ukazała się w ramach interesującej i cennej serii wydawniczej „Szlachta i ziemiaństwo na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej" Wydawnictwa DiG z Warszawy. TOMASZ REMBALSKI Jacek Kowalkowski, Wybiccy herbu Rogala od XVI do XX wieku, Wydawnictwo DiG, Warszawa 2015 m 2017 POMERANIA 59 \ wdôrë/zachë ze stôri szafë CHCEMË PAMIATAC Ö JANIE T A 7 - wtórk 28 strëmiannika minała 25. roczëzna smier-V V Ccë Jana Labudë, młodégö, bëlno sa zapówiódającégó kaszëbsczégô pöétë z Wejrowa. Ön miôł póétną pierszëzna w 1980 roku, w majewim numrze „Pomeranii". W całoscë ön w naszim cządniku do smiercë w 1992 roku opublikował trzënôsce wiérztów w rodnym jazëku, pö bëlôcku, bö pöchôdôł z Jastarnie. Spódleczną szkoła skuńcził w Gniéżdżewie. Robił midzë jinszima w cëczerni, na budacëjach, na banie. „Jô móm równak stara, żebë pógłabiwac wiédza, jô wiele czëtóm, pisza. Z początku leno po polsku, a ostatno pisza kaszëbsczé wiérztë" - gôdôł mie. Czej Jan, a môga ö nim rzec, mój dobri drëch, umarł, jô w „Pomeranii" (mój 1992) w nekrologu ó nim napisôł: „Ön béł w dzélu rézë utwórczégö pôszëkiwaniô. Niejedne jegó wiérztë miałë w se apartné metafórë, przëcygałë proscëzną i wazłowatoscą. Ön miôł möżnota stac sa pöétą ze skôpicëzną (...) Ön miôł pierszëzna w maju i w tim sarnim miesącu më sa z nim öddzaköwujemë". Stanisława, białka Jana, zamówiła msza swiatą gregoriańską w jegó intencji u francyszkanów w kóscele pod wezwanim sw. Anë w Wejrowie. A tuwó dajemë do smarë jeden z jegó ôstatnëch wiérztów - o rodnym Gniéżdżewie. SJ Rodzynnô wies Tam gdze spokojny stów sëchô szëmi Ë walamë zmiwô glëniasté brzedżi Tam gdze cygną sa pôla jakbë szlejrë dludżé Kwitnę pólné róże kôl drodżi Gdze zbóża sztôltno roscę pôd niebö Ë na wietrze zemi sa klóniają Gdze wjurkach skóczczi paradno grają Ë w drzónach ptôchë swôje gniôzda wachtëją Tam jem... SCYNANIÉ KANI Przódë lat na zymk lëdze pó wsach scynalë ptócha kania, żebë ödnëkac sëszą a öczëszczëc sa z grzechów. Dzysódnia scynanié kanie je rzódkó rëchtowóné, a jak ju, je to barżi widzawiszcze jak lëdowi óbrzad. Scynanié kani jakno óbrzad ósoblëwi bëło chatno wëzwëskiwóné w lëteracczim utwórstwie, malarstwie 60 POMERANIA czë żłobienim. Hewó jednym z czekawszich artisticz-nëch przedstawieniów negó prastórégó zwëku je pla-skatorzezba z 1974 roku, chtërny autora je Andrzej Arendt - kuńsztórz z Wejrowa. RD m mechelinczi. 10. remusowô kara Uczniowie ze strzédnëch szköłów z całégö Pömörzô wzalë udzél w regionalnëch warkôwniach Remusowô Kara, zörganizowónëch bez Klub Sztudérów Pomora-nia i Kaszëbskö- Pömôrsczé Zrzeszenie. Latosô, ju dze-sątó edicjó warköwniów ödbëła sa w Mechelinkach nad mörza, gdze w czwiôrtk 30 strëmiannika przëjachelë szköłownicë z Brus, Chöniców, Kartuz, Köscérznë, Rëmi i Seraköjc. Céla Remusowi Karë je pôgłabienié wiédzë młodëch lëdzy ö regionie i kaszëbsczim jazëku. Dlôte téż war-köwnie bëłë przërëchtowóné na rozmajité ôrtë. Tegö roku żdałë na uczniów zajaca ze zdobieniô fórmą de coupage, przërëchtowóné bez Dorota Miszewską i ji nënka Gréta. Jazëkôwé zajaca przeprowadza wastnô Lucyna Sorn. W piątk, jidącë sztrąda Bôłtu, më téż zwiedzëlë Mechelinczi i Rewa w towarzëstwie wastë Karola DettlafFa. W sobota z rena odwiedza nas Brigita Michale-wicz, dzaka chtërny szkołownicë môglë ôbaczëc, jak sa wësziwô i samému przërëchtowac malinczé tôflôczi z piaknyma kaszëbsczima kwiatama. Nie zafelowało Ödj. P. Pastalenc téż Karolënë Serkôwsczi, chtërna przeprowadza z mło-dzëzną lëteracczé warköwnie. W niedzela më wzalë udzél we mszë swiati, na jaką pómórańce przëszëköwelë czëtania i psalm w kaszëb-sczim jazëku. Na mszë möżna bëło téż pôsłëchac piaknégö spiéwu chóru Morzanie. W wolnym czasu më gôdelë z bëtnikama ö tim, gdze w przińdnym roku mô sa ódbëc Remusowô Kara i czemu wôrtno je bëc zrzeszonym w karnie Pomorania. Remusowó Kara zakuńcza sa w niedzela 2 łżekwiata. Jak zgodno stwierdzëlë ji bëtnicë - za chutkö! Öprzez sztërë dni stwörzëlë zgróné karno i sa wiele nauczëlë tak ód prowadzącëch warkównie, jak i ód se wzajemno. Cél warkówniów östôł dobëti w 100 procentach! Mómë nódzeja pówiedzec tak téż za rok i dali w póstapnëch edicjach Remusowi Karë, na chtërne ju tero serdeczno rôczimë. PAULËNA WASERSKÔ m brusë. ö beatifikacja biskupa kônstantina dominika W I KOL w Brusach zrodzëła sa inicjatiwa, cobë kóż-dégô 7. dnia miesąca pömödlëc sa ó beatifikacja Słëdżi Bóżégó ks. bpa Kónstantina Dominika. A prawie 7. dnia dlôte, że je to dzeń urodzenió i smiercë najégó rodôka. Jaczis „przëtrôfk" zrzędzył, że nie dało to sa 7 strëmian-nika, ale 7 łżekwiata na uczbie kaszëbsczégó zebrelë sa jesmë w brusczim köscele kól wôłtôrza Matczi Bósczi Szkaplerzny. Ödczëtelë jesmë skaszëbionę „Mödlëtwa ó beatifikacja Słëdżi Bóżégó Ksadza Biskupa Kónstantina Dominika": „Bóże w Trójcë Jedurny! Waszą chwałą są wszëtczé Wasze zjiscenia, a nôwidzalszi w nich je równak człowiek, cëdowno stworzony i jesz cëdowni odkupiony. Kórno Was prosymë, przëdôjce so chwałë przez postawienie na wôłtôrzach Waszégó Słëdżi, Biskupa Kónstantina Dominika, a nóm bez to dóce nowégó i gwësnégö prowadnika ób droga do Waszégó dodóm. Dójce nóm na łaska, bë przecziństwó Waszego Słëdżi Biskupa Do- minika w najich potrzebach bëło znanką achtniacó bez Was nadzwëkównoscë jegó zwëkównoscë. Chtëren żëjece i królujece na wieczi wieków. Amen". Ödmówilë jesmë „Öjcze nasz", „Anielsczé pozdrowienie", „Uwielbienie Przenóswiatszi Trójcë" i zaspiéwelë „Barka". Z redoscą sedlë jesmë pónému w naji licealny regionalny zalë i rozpiselë „grafik" na przińdne miesące. Nie mdzemë skriwelë, że ceszëłobë to naju, czejbë to béł malineczczi dzélëk w urëchlenim wëniesenió na wół-tórze te widzałégó Kaszëbë, chtërnégó słowa „Gadój tak, jak cë urósł jazëk" bëłë czasto zéwiszcza najich licealnëch uroczëstosców. Bruskô młodzëzna zachacywó swójich drëchów w rozmajitëch szkółach na Kaszëbach do sparłaczeniô sa w módlëtwie kóżdégó 7. dnia miesąca w swójich köscół-kach. Mdze wdzacznó, jeżlë dostónie wiada ó taczi łącz-bie, bó wić, że „Gdze sa dwaj i abó trzej i pózeńdą w moje miono, jem westrzód nich". W MIONO KARNA FELICJO BÔSKA-BÖRZËSZKÔWSKÔ \ POMERANIA 61 KLËKA żukowo. bieg po wiedza m labórg. człowiek o desze artistë Miastowô Publiczna Biblioteka w Labórgu zorganizowała zeńdze-nié z Jerzim Stachursczim, to je - jak ostało napisóné w rôczbie na to wëda-rzenié - „pöétą, kompozytora, autora binowëch dokazów, pedagógą, publicystą, ale przede wszëtczim człowieka ö dëszë artistë". 16 strëmiannika w labórsczi bibliotece öpöwiôdôł ön ö swöjich zbiérach pöézje pö kaszëbsku i pö polsku a téż ô muzycznëch dokazach. Östałë przëbôczoné jegö wielné dobëca, óso-blëwie sparłaczoné z Labörga i Lëte-racczim Kônkursa m. Mieczisława Strijewsczégö (łoni Stachursczi dostôł w tim konkursu nôdgroda przédnika Kaszëbskô-Pömörsczégö Zrzeszeniô za cykl wiérztów ö Czeczewie). Dokaże pöétë czëtelë Juliô Pioch i Eugeniusz Prëczkôwsczi. RED. b reda. konkurs dlo grafików Fabrika Kulturë w Rédze rôczi do udzélu w III Midzënôrodnym Konkursu Kaszëbsczégö Wizualnego Kuńsztu Cassubia Visuales. Na miónczi mógą jic tak warköwi artiscë, jak i amatorze öd 16 lat. Jich zadanim badze artisticzné przetworzenie kaszëbsczich mödłów na dzysdniową wizualną förma. Konkurs warô do 12 czerwińca. Nôdgrodë östóną wraczoné öbczas pókónkurso-wégö wëstôwku na zôczątku lepińca. Dokazë mdą pökazowóné w pösob-nëch miesącach w rozmajitëch môlach, m.jin. w wejrowsczim Muzeum Kaszëb-skö-Pömörsczi Pismieniznë i Muzyczi, na Gduńsczi Politechnice, w Stacje Kultura w Labórgu, w Dodomie Kulturę Rëmiô-lanowô. Céla konkursu je m.jin. promowanie tradicyjnëch i dzysdniowëch gra-ficznëch techników, pödskacywanié do szukaniô i ödkriwaniô kaszëbsczich modłów, promocjo Kaszub. Wicy infórmacjów na starnie: mdk. reda.pl/content/cassubia-visuales. RED. „Patriotyzm w głowie i w nogach" - tak óstôł pózwóny Marszobiég Wiédzë ö 66. Kaszëbsczim Półku Piechötë m. Marszôłka Józefa Piłsudsczégô, jaczi ódbéł sa 4 łżëkwiata w Żukowie. Rozegracjô to-warzëła drëdżému etapowi Biegowego Grand Prix Kaszub. Udzél w rozegracje wzało 30 lëdzy (w tim dwóje przedstôwców redakcje „Pomeranie"), w wieku ód 11 lat do seniorów. Kóżdi z uczastników dostół kórta z pitaniama, na jaczé ódpówiedzë mógł nalezc ób droga w czile infórmacjowëch pónktach. Tur miół 1,6 km. Nôdgrodë (m.jin. kórtë gminë Żukowo i prowadnik pó ni) dló bie-gôczów przërëchtowôł Urząd Gminë w Żukowie, a partnérama mar-szobiegu bëlë: Aktywna Gmina Żukowo i Pomorski Sport. A 10 łżëkwiata w Żukowie ódbëła sa konferencjo „Czym jest 66. Kaszubski Pułk Piechoty im. Marszałka Józefa Piłsudskiego i jak związany był z Żukowem?" Udbódôwôczama öbëdwuch wëdarzeniów bëlë dwaj i uczniowie żukówsczégô gimnazjum Dawid Miotk i Maksymilión Richert [pól. Rychert], kandidacë na pösélców XXIII Sesji Sejmu Dzecy i Mło-dzëznë. RED. Ödj. ze starnë pomorskisport.eu • jastarnio. krokowo dobiwcąpôbitwë Sztërë karna biôtkówałë sa 30 strëmiannika ó ti-tel arcymésterków regionalny kuchnie. Nóle-pi rëbną zupa, sledze w smiotanie z pulkama i młodzowégó kucha pi'zërëchtowałë białczi z krokówsczégó partu_____ _ Kaszëbskó-Pömórsczé- . _ , , Odj. P. Lessnawa go Zrzeszenio i to prawie one dobëłë V Regionalną Kulinarną Póbitwa. Drëdżi plac zajimnął wiólżińsczi, a trzecy pucczi part KPZ. Jurorze - dobiwcowie z łońsczegó roku, to je nóleżniczczi Zrzeszenio z Jastarnie - óceniwele szmaka, pasowną ekspozycja môltëchu i pórządk na stanowiszczu robótë pó miniacym regulaminowego czasu. Póbitwa ódbëła sa w Wëpóczinkówim Dodomie „Duna" w Jastarnie. Prowadzył ja Rafół Pótrëkus, a ó kaszëbsczé gôdczi, szpórtë i muzyka mielë stara Tadeusz Kórthals i Kazmiérz Popiel. Za rok Regionalnó Kulinarnó Póbitwa, ju szósto, badze w Krokówie. 62 POMERANIA KLËKA słepsk. bruszanie i chôniczanie w słëpsku Uczniowie i szkólne Kaszëbsczégö Öglowósztółcącégó Liceum w Brusach i Technikum nr 3 m. Szarże pöd Krojantama w Chónicach östelë przërôczony 5 łżëkwiata do Słëpska na Kaszëbsczi Dzeń zörganizowóny przez trzë szköłë w tim miesce: Technikum TEB (dir. Gabriela Jonik), Mło-dzëznowé Öglowósztôłcącé Liceum (dir. Lidiô Dabickô), Niepubliczną Spödleczną Szköła „Zôrno" (dir. Sylwio Smolińskó). Potkanie miało môl w Młodzëznowim Dodomie Kulturë, chtërnégö wicedirektorka Agnészka Romaniuk pödsëmöwała konkurs na nôpiakniészé wiôlgönocné jaje. Wespólnym dokaza szköłów béł binowi pôkôzk na spödlim Żëcégô i przigödów Remusa wzbogacony wiadą ö usôdzcë romana Aleksandrze Majkówsczim. Technice i jich szkólnô Katarzëna Główczewskô mielë leżnosc przërównaniô swojego niedôwnégô pökôzku „Remusa" w chönicczi szkole z wëstôwionym przez słëpsczich drëchów. Bruszanie i chôniczanie öbdarowelë „słëpsczé-gö Remusa" jastrowim jaja, a direk-torka TEB, chtërna rôczëła do dalszi wespółrobôtë dlô rozwiju kaszëbiznë midzë najima strzédnyma szköłama, zymkôwima kaszëbsczima kwiôtka-ma. A udbów do wespółdzejaniô, ö jaczich nalazła sa leżnosc pökôrbie- niô przë smacznëch kuchach, uze-brało sa bökadosc. Cekawi béł pökôzk uczosaniów z kaszëbsczim mötiwa zrëchtowóny przez dzéwczata z klasów sztółcącëch sa w warku technik frizjérsczich usługów. Szkólne Anna Duraj i Małgorzata Malarczik (pol. Malarczyk), chtërne wspômôgałë swôje uczenczi w robóce, ögłosëłë późni, że profesjonalne juri bëło zgódné z welowa-nim bökadoscë ôbzérôczów na zalë. Nôdgroda na kupisz frizjérsczich nôrzadzów dostało dzéwcza, chtër-ny włosë bëłë splotłé w piakny wińc z dodôwka blewiązków w kaszëb-sczich farwach. Göscama organizatorów bëlë téż: Bronisłôw Kisiel - starszi wizytator Kuratorium Öswiatë Delegaturë w Słëpsku, Lucyna Kwiatköwskô -direktorka Zespółu Katolëcczich Szköłów w Słëpsku, Zbigórz Bëcz-kowsczi - wiceprzédnik partu KPZ w Łaczëcach. Ö muzyczną óprawa miała stara kaszëbskô kapela „Zgoda" pod czerënka Henriczi Jurało-wicz-Kurzidło. Körzëstającë z naji bëtnoscë w Słëpsku, chcelë jesmë chóc kąsk pokazać młodzëznie cekawé môle te stôrégö pómórsczégö gardu. Jidącë jegö darżëcama, sygała jem mëslama w uszłota. Wspominała jem möjich dôwnëch uczniów Maceja Doraua i Barbara Synak - czilenôsce lat temu Ödj. Sz. Napiwôdzczi nôleżników Klubu Sztudérów „Tat-czëzna", chtërny wspómôgelë szkól-nëch w nauczanim kaszëbsczégó jazëka w jedny ze słëpsczich szköłów i przërôcziwelë mie do jaczi konkursowi komisji abö prowadzeniô war-kówniów. A pözdze biwała jem na pótkaniach i örganizowónëch przez sztudérów Kaszëbsczich Dniach w Pömörsczi Akademii w Słëp-sku. Młodzëzna poznała historia słëpsczégó rôtësza, zómku, pomnika i jegó bóhatérë Bogusława X. Prôwdzëwą równak dëchówą ucztą bëło potkanie z ksadza Mariusza Synaka w prawosławny cerkwi, chtëren przejął naju, chóc póprosylë jesmë ó to leno dzeń chutni. Dzaka, bó młodi lëdze długo so późni roz-pôwiódelë o molach i lëdzach, chtër-ny są na szczescé w tim półnym czasa wrzôsku świece. FELICJO BÔSKA-BÔRZËSZKÖWSKÔ m wieżëca. drzidżódz 2017 W sobota 4 gromicznika ódbéł sa zôpustny bal Kaszëbsczi Etnofilologii, tim raza w Kaszëbsczim Uniwersytece Lëdo-wim w Wieżëcë. Na zćńdzeniu bëlë nôleżnicë wszëtczich trzech karnów tego licencjacczégó czerënku na Gduń-sczim Uniwersytece, raza ze swójima drëchama i drësz-kama. Ökróm tuńców i bëlny zabawë gorącą témą do kôrbieniô béł slédny semestr trzecégó rocznika czerënku, na jaczim to sztudérzë zaczinają pisac swöje licencjacczé dokazë i ju nié za długö östóną pierszima absolwentama. Ta perspektiwa nie je leno redotą z zakuńczenió sztudér-sczi robötë, ale téż kracy sa łza rozrzewnieniô, że ten piakny czas nóuczi sa kuńczi. Niechtërny mają ju planë, bë dali sztudérowac na magistersczich czerënkach, jinszi ju robią jakno szkolny, bó je wióldżi cësk, bë miec w szkołach pierszą uniwersytecką, profesjonalną kadra pedagogiczną do kaszëbsczégó jazëka z prawa do uczbë na wiedno, jaczi donëchczôs w szkołach felowało. STANISŁÔW FRIMARK Ödj. ze zbiérów KUL POMERANIA 63 KLËKA swiónowó. krżiżewó droga u królewi kaszëb Ödj. ze zbiérów ep Ju sztërnôsti rôz ostała ödprôwionô Kaszëbskô Krziżewô Droga w Swió-nowie. 31 strëmiannika wicy jak tësąc Kaszëbów z rozmajitëch strón wzało udzél w tim nóbożeństwie. Nôprzód swiónowsczi proboszcz ks. Eugeniusz Grzadzëcczi przëwitôł wszëtczich zebrónëch i pödzaköwôł tim, co czilenôsce lat temu zaczalë te mödlëtewné zeńdzenia. Latosą Krziżewą Droga prowadzył ks. dr Daniel Knapińsczi, jaczi wëgło-sył téż homilia w kaszëbsczim jazëku. Pasyjné rozwôżania przëszëköwelë klericë z Klubu Sztudérów Kaszëbów „Jutrznio" jaczi dzejô w pelplińsczim dëchöwnym seminarium. Czëtelë je tradicyjno znóny kaszëbsczi dzejarze, gazétnicë, samörządôrze i szkolny. Midzë stacjama śpiewało karno „Zemia Labörskô" pöd czerënka Re-natë Hôpë. Całosc transmitowało na żëwö Radio Głos z Pelplëna. Pô nóbożeństwie ôdbëła sa promocjo ksążczi Eugeniusza Prëcz-köwsczégö Swiónowskô nasza Matin-kô, jaką prezentowôł prof. Gduńsczi Wëższi Szköłë „Ateneum" Karól Polejowsczi. Örganizatorama Kaszëbsczi Krzi-żewi Drodżi w Swiónowie bëlë: Parafio NMP Królewi Kaszub w Swiónowie, partë Kaszëbskó-Pömórsczégó Zrzeszenió w Baninie i Swiónowie. RED. ■b czelno. rekordowi festiwal Festiwal Wiôlgópóstny Spiéwë w Czelnie przëcygnął jaż 18 churów z całego kraju. Wiôlgópóstné spiéwë w rozmajitëch wersjach, po łacëznie, pó polsku i pó kaszëb-sku, w parafie sw. Woj cecha w Czelnie zabrzëmiałë ju 11. róz. Festiwal, rokpó ókra-głim jëbleuszu, ókózół sa rekordowi, bo jesz nigdë nie wëstapöwało tu tëlé churów. Przędną nódgroda, to je „Grand Prix" XI Festiwalu Wiólgópóstny Spiéwë w Czelnie dostół gduńsczi chur Piena Voce. Bëła téż przëznónó specjalno nódgroda gduńsczegó metropölitë za prowadny dokóz festiwalu -dostół ja białgłowsczi chur dzejający kół parafie Nôswiatszégó Serca Pana Jezësa w Gdinie. A hewó całô lësta nódgrodzonëch óbczas czeleńsczegó konkursu: Nólepszi dirigent - Aleksandra Zawada Nôlepszé wëkónanié spiéwë pó kaszëbsku - mieszony chur Zelonogórsczégó Uniwersytetu I mól w kategorie dzecnëch i młodzëzno-wëch churów - schola Cantate Domino kol parafie w Kostkowie I mól westrzód wókalnëch karnów - Lumen Canti z Bëdgöszczë I mól westrzód akademicczich churów -Póznańsczi Kameralny Chur Fermata I mól westrzód churów dzejającëch kole institucjów kulturę - Żnińsczi Kameralny Chur I mól westrzód parafialnëch churów - In-contro kol parafie sw. Terézë we Gduńsku. RED. m damnica. „a jó so spiéwia pó kaszëbsku" Ödj. Z. Bëczköwsczi Szkółownicë uczący sa kaszëb-sczégó jazëka móglë pokazać swoje spösobnoscë do spiéwaniô a tańcowanió óbczas II Przezér-ku Kaszëbsczi Spiéwë „A jó so spiéwia pó kaszëbsku". 6 łżëkwia-ta w Damnice pójawiłë sa dzecë 64 POMERANIA i młodzëzna z Zagórzëcë, Damna, Główczëców i Domaradza. Pó przemowach wójta gminë Damnica Grzegorza Jawörsczégó i direktora molowi szköłë Andrzeja Kórdilasa (pól. Kordylas) zaczałë sa wëstapë uczastników przezérku. Prezentowelë tak tradicyjné spiéwë (jak wezmë na to „Jem jó rëbôk" abó „Wele Wetka"), jak i përzna barżi dzysdniowé (np. „Leno të", „Remu-sowô cza-cza"). Na kuńc wszëtcë uczastnicë ze swój ima szkólnyma zaspiéwelë „Kaszëbsczé nótë". Direktor szkółë wespół z organizatorką przezérku Éwą Slëwiók (pól. Śliwiak) w pódzakówanim za wëstap wracziwelë miodné darënczi, a późni na wszëtczich pózeszłëch żdôł młodzowi kuch. RED. m gdiniô. zéiśidzenié (nié leno) lëteracczé 6 łżëkwiata gósca Kaszëbsczégó Forum Kulturę w Gdinie béł Róman Drzéżdżón, regionalista, muzeównik, znóny téż czetińcóm „Pomeranie" chócle z felietonów, jaczi są publikowóné ód wiele lat w najim cządniku. Gósc ódpówiôdôł m.jin. na pitania ó to, czë milą go z Jana Drzéżdżona, ó brifka z Pëlc-kówa i ó „Kaszëbsczé nótë", jaczé badérëje ód lat. W drëdżim dzélu pótkanió pókózół prezentacja tikającą sa jastrowëch kaszëbsczich zwëków. Kórbił m.jin. ó jastarnicczim bablo-wanim i dëgówanim. Pó zeńdzenim zaczął sa w sedzbie KFK Kaszëbsczi Jastrowi Kermasz przërëchto-wóny przez nóleżniczczi Koła Miastowëch Góspódëniów: Izabela Denc i Małgorzata Bądkówską. RED. KLËKA m tëchóm. swiato kaszëbiznë Uczniowie Spödleczny Szköłë w Tëchó-miu (gm. Żuköwö) 21 strëmiannika öbczas Kaszëbsczégö Dnia pöd pozwą „Kaszëbë są piakné" pöznôwelë krëjamnotë kaszëbsczi kulturë. Takô uroczëzna bëła zörganizowónô pier-szi rôz i bëlno wpisała sa w öbchôdë Dnia Jednotë Kaszëbów. Znajomość tegô, co mielë wëprôcowóné öb stala-ta starköwie, a téż dzysdniowi mieszkance, je baro wôżnô w sztôłtowanim regionalny swiądë dzecy i młodzëznë na Kaszëbach. Uczniowie przëszëköwelë leżnosco-wé scanowé gazétczi na téma „Kaszuby moja Mała Ojczyzna - dziś". Wzalë téż udzél w gazétnëch warköwniach pro-wadzonëch przez Róberta Grotha, wë-sziwku pöd öka Zuzannë Ptôch (pöl. Ptach) i usadzywaniô regionalnëch ja-strowëch zdobieniów (prowadniczką bëła Małgorzata Bądkówskô). Uczniowie włączëlë sa rëszno w tworzenie au-diowizualnëch materiałów, w jaczich wëstąpilë jakö aktorzë gôdający pö kaszëbsku (...). Pôsobnym pónkta tegô swiata bëłë szköłowé eliminacje konkursu kaszëb-sczi prozë i pöézje „Rodnô möwa", w jaczich wëstąpiło jaż 20 uczastników. Rówizna bëła tak wësokô, że dragö bëło zdecydowac, kömu dac pierszi môl - miôł scwierdzoné przédnik juri Witóld Szmidtka (pôl. Szmidtke). Nôdgrodë nôlepszim wracziwôł burméster gminë Żuköwö Wôjcech Kanköwsczi. W slédnym dzélu zaprezentowelë sa uczniowie, chtërny na kaszëbsczi jazëk chodzą leno dwa lata. Pökôzelë wiesołą Ödj. ze zbiérów (el) artisticzną programa zesadzoną z tuń-ców, jazëkôwëch zabôw i kaszëbsczich szpörtów. Na kuńc pötkaniô karno „Spiéwné kwiôtczi" z Banina zaprezentowało swôje nônowszé sztëczczi, jaczé badą na jegö nowi piątce, chtërna mô wińc latoś. Wôrt pödsztrichnąc, że w przëszë-köwanié uroczëznë włączëła sa całô szköłowô spôlëzna, RED. NA SPÖDLIM TEKSTU (EL) m bëtowô. promôcjô kaszëbôgônie 6 łżëkwiata w Bëtowie pierszi rôz publiczno möżno bëło pösłëchac Kaszëbôgônie - pierszégö kaszëbsczégö słëchawiszcza science-fiction. Promocjo platczi wëdóny przez Kaszëbskö--Pömörsczé Zrzeszenie ödbëła sa w bëtowsczim zómku w Portretowi Zalë. Na zôczątku uczastnicë słëchelë Kaszëbôgônie a równoczasno öbzérelë graficzi przërëchtowóné przez Maria i Aleksandra Jakucczé. Późni utwórcowie słëchawiszcza kôrbilë ó swöji robóce wkół ti plat- czi. Jaromir Szroeder ö usadzywanim scenarnika, jaczi pówstôł na spódlim ksążczi Jana Natrzecégö pöd tim sarnim titla, Ölo Walicczi ö zwakówi ilustracje, Jack Puchalsczi ó reżisersczi i realiza-torsczi prôcë. Na promocji bëlë téż niejedny z czëtającëch Kaszëbôgönia. W tim karnie nalezlë sa m.jin. Magdalena Kropidłowskô, Riszôrd Sylka, Lucyna i Szëmón Radzymińsce. Płatka ostała wëdónô dzaka pömöcë Minystra Bënowëch Sprôw i Administracje, a westrzód mediowëch patronów je miesacznik „Pomerania". Do platczi je dodóny scenarnik słëchöwisz-cza. m wrocłôw. nôdgr0dz0nô karta kaszëb Dwajazëkôwô, pölskó-kaszëbskô, Fizyczno karta pömórsczégö województwa i karta Kaszëb (Mapa fizyczna województwa pomorskiego i mapa Kaszub), jaką wëdało Kaszëbskö-Pömórsczé Zrzeszenie wespół z firmą CartoTeam z Wrocławia, chtërna obrobiła ja karto-graficzno, ostała wëprzédnionô. Dobëła trzecy plac w konkursu na Karta Roku 2016 órganizowónym przez Stowóra Polsczich Kartografów. Na nódgrodzony mapie są m.jin. polsko- i kaszëbsköjazëköwé pózwë môlëz- nów, co mają wicy jak 100 mieszkańców. Je téż wiele kaszëbsczich fizjograficznëch pozwów grzapów, jęzorów i rzéków. Ökróm te są na ni zaprezentowóné céch i stanica Kaszub, czile czekawóstków ti-kającëch sa m.jin. kaszëbsczégö jazëka i dzejaniô KPZ, zestôwk nôwikszich i nôgłabszich wódnëch zbiérników a téż nôwikszich rzéków. Jazëkówi póprawnotë piłowała Ra-dzëzna Kaszëbsczégö Jazëka. Karta óstała wëdónô dzaka dotacje Minystra Bënowëch Sprôw i Administracje. Fizyczną karta pömórsczégó województwa i karta Kaszëb jidze kupie MAPA FIZYCZNA WOJEWÓDZTWA POMORSKIEGO I MAPA KASZUB FIZYCZNÖ KARTA PÔMÖRSCZÉGÔ WÔJEWÓDZTWA I KARTA KASZËB m.jin. w kaszëbsczi ksążnicë kol szas. Straganiarsczi 20-23 we Gduńsku i na starnie www.kaszubskaksiazka.pl. RED. Ölo Walicczi gôdô ö zwaköwi ilustracje słëchawisz-cza. Köl niegö sedzy autor scenarnika J. Szroeder. Ödj. K. Rolbiecczi Nagranie Kaszëbôgônie może téż pósłëchac na starnie www.akademia-bajkikaszubskiej.pl. RED. I POMERANIA 65 KLËKA m przodkowo. recytowali inwokację po kaszubsku W auli Zespołu Szkół Ponadgimna-zjalnych w Przodkowie 4 kwietnia odbył się Powiatowy Kaszubski Konkurs Recytatorski „W romantycznej scenerii - rzecz o Panu Tadeuszu". Młodzież z gimnazjum i szkół po-nadgimnazjalnych deklamowała Inwokację w języku kaszubskim. Pan Tadeusz nie jest łatwym tekstem, nawet w języku polskim, jednak nikt nie ma wątpliwości, że pięknym. Ponieważ młodzież naszej szkoły uczy się języka kaszubskiego i potrafi się nim pięknie posługiwać, powstał pomysł, żeby zmierzyć się z Panem Tadeuszem w odsłonie kaszubskiej, w przekładzie Stanisława Jankego. Chcielibyśmy co roku odkrywać inne fragmenty epopei, a tym samym popularyzować literaturę piękną i kaszubszczyznę. Konkursy recytatorskie zawsze rozwijają uzdolnienia twórcze oraz rozbudzają wrażliwość na piękno literatury. W jury zasiadły: dyrektorka Biblioteki Publicznej Gminy Przodkowo Danu- ta Rzepka, specjalistka ds. edukacji w Biurze Zrzeszenia Kaszubsko-Po-morskiego Lucyna Radzimińska i redaktorka miesięcznika „Pomerania" Bogumiła Cirocka. A oto lista nagrodzonych: kategoria gimnazjum - I. Anna Okrój, Gimnazjum w Przodkowie, II. Marta Krefta, Gimnazjum w Tuchlinie, III. Daria Machola, Gimnazjum w Szymbarku; kategoria szkoły ponadgimnazjalne - I. Agnieszka Lis, ZSP w Sierakowicach, II. Agata Reclaf, ZSP w Sierakowicach, wyróżnienia otrzymali Justyna Bach z ZSP w Somoninie i Paweł Wieki z ZSP w Przodkowie. Dzień ten był jednocześnie świętem kaszubszczyzny w szkole. Aulę wypełniła wystawa o życiu i twórczości patrona roku w ZKP - Józefa Chełmow-skiego. Jednym z elementów dekoracji były prace uczniów wykonane podczas warsztatów z Angeliką Szulfer - koszulki z kaszubskimi symbolami. Spotkanie otworzył występ Młodzieżowej Orkiestry Dętej. Następnie w krótkiej scence o Panu Tadeuszu zaprezento- wali się uczniowie ZSP w Przodkowie. Przybyli znakomici goście: dyrektor Wydziału Edukacji Starostwa Powiatowego w Kartuzach Jolanta Tersa, wiceprzewodniczący Rady Powiatu Kartuskiego Eugeniusz Pryczkowski, wnuczka Józefa Chełmowskiego Magdalena Wirkus z Brus, która wygłosiła prelekcję o swoim dziadku, i Damro-ka Kwidzińska - wspaniała wokalistka kaszubska, która rozśpiewała publiczność. Dla wszystkich gości został przygotowany poczęstunek pod czujnym okiem Anny Wydrowskiej. Opiekunkami konkursu były: Dorota Wilczewska i Joanna Kuś. Dziękujemy za objęcie konkursu patronatem: Staroście Powiatu Kartuskiego Janinie Kwiecień oraz prezesowi Zrzeszenia Kaszubsko-Pomor-skiego Edmundowi Wittbrodtowi. Dziękujemy wszystkim uczestnikom spotkania - uczniom i nauczycielom -za miło spędzony czas. Do zobaczenia za rok. DOROTA WILCZEWSKA zeglôcze w pucczi marinie jesz na sztrądze. ôdj. sławomir lewandowsczi r ^WŚfr"' SËCHIM PAKA USZŁÉ TOBAKA Wezle zażëj - zobédowôt i pödôi pudełko jesz rôz Wöjköwi. Nen wzqł je do raczi i téż zożił so malinkę prizka. Nie dorwôi długö żdoc i zarô skrzëwia mu sa munia, pö czim czëc bëio czile głosnëch czichniaców. - Ala diachle - rzekł Wöjk ze łzama w oczach -wezkôj le to. Jô ju tegö wiacy niechc1. Chto nie tobaczi, ten nick nie znaczi. Tak prawie prawią Kaszëbi. Pömôgô na wiele a nié za wiele. Za pôra złotëch. Na benzynowi stacje do kupianió. A różnisté öne są. I szëchtle różné. Jasno-módrë, biôłé, czôrné a... czerwioné. Ta östatnô je dlô tëch, co na ostro lubią. Jiny chiżni, przed zażëcym czerwiony, muszą nogówczi za-rzeszëc, bö czej czichną - całi majestat spodka pudze. Jô tam lubią czôrną. Tak jakoś mie szmakô. Nié, nie jém ji. Wcygóm do nosa. Do kóżdi dzurczi osobno. Czasa nawetka do oka. Le nié dlô öka. Na-prôwda ja lubią. Czedë sa zażiwô? Tej, czej sa cygaretë pôli - pöwiéta. Prôwda, równak tobaka je kąsk wigódniëszó, chöcô człowiek je przë tim barżi unuzlóny. W całoscë, ga sa zażiwô öbczas jazdë auto-ła. Bële rëklënka na drodze i człowiek je jak w Popiele öbsëpóny. A przë wikszim zôkrace i pasażera mô „zażëté". Do konsumpcje tobaczi nie je nót ognia jak przë cygaretach. Kądka jinąd sa téż ta „dobroć" za-dostôwô do bëna człowieka. Cygareta - bez lëpë, a tobaka - przez kózer. Są bödôj tobaczi, co sa je do gabë bierze a dzegwi2, ale jak te zabiska późni wëzdrzą...?! A jaczi je chuch?! Po tobace leno sa czi-chô a tej-sej möże öczë szczipią. Bëlno je miec ze sobą jaczi sznëpelnuk, nôlepi w grochë a jesz lepi wiôldżi jak żôdżel, cobë na dłëgszą chwila sygnął. Bödôj sa taczi późni, pó wieleraznym fulowanim, wë-cygô z taszë, rozwijô, strzasnie skrëszoną tobaka a... dali möże körzëstac. Tobaka kóżdi sóm so muszi nasëpac. Z rogu, co niejedna krowa oddała za niego swoje klapié żëcé. Na raka, z górë, krótko czikca. Nawetka nôwikszé nosëskö, co mô nozdrë jak torfkule, téż wiacy jak do ful nasztopac sa nie dô. A kłopot z nim je jesz taczi, że dzurë mć> w dół sczerowóné i temu tobaka może letkö wëpadnąc. Starszi tobacz- nicë mają w nosu taczé klatczi (włosczi), co są specjalno dló te, cobë nen proszk trzëmac, jaż na wilgoć przeńdze przez krew do musku. Tedë sa dopierze zaczinô! Köżdi, czej wcygnie, co jinégó widzy a czëje! Jedny widzą leno göłé białeczczi 70+, a jiny czëją wcyg „Tam, gdze Wisła ód Krakowa". Ti czëją, że pól-sczi sejm sa dogódół, a ny... widzą, że nié. Zażëc je dobrze midzë szëchtama robótë. Pó „etatowim" dze-janim, pó półnim, czej człowiek ju kąsk usniéwô, a jesz je musz póprowadzëc próba churu, a jesz na jaczé wiesczé zetkanié zlądowac. Czedë człowiek pó takczims meldëje sa doma midzë dzesątą a jednôstą wieczór - jedzenie je zëmné a dzëce tatka nie póznówają, bo... taczi je wë-czapóny ód tobaczi. Zażëc je nót, czej sa za koło czeru pakuje. Tobaka nié leno czëszczi droga... do swobodnego öddichaniô, ale téż sprôwiô, że óczë łzama sa wëpełniwają a bez to sa zdrok pöprôwiô. W cemku może nawetka bez widów jachac! Leno na ne parchaté sarnë a dzëczi trzeba ópaso-wac, bo one tobaczi nie zażiwają... Ale nólepi tobaka szmakô na sznëpa! Sonet ô sznëpie3 Za czim cebie szal? Cepłi gódnik mómë... Cepłi? Jak kóbu! Bie jaż tak nie plażi Dim sa globaldé öcepledié zdarzi! Biarzna bez szala. A do te go lubią... Czemu w ceplészé nie wëjedzesz stronë! Tu bie tobaka szbakô i zylc z öcta Tôflôk wëszëti, w köscele pasterka, Czej z pôłdim sad da... Tu mëch starko w grobë! To przez tobaka? Czemu bez nos mówisz? Wstgpiwszë w pieta tak jem sa zazdobił-Tebu bób czopka a szaluszk téż dowél Szdëpa, co stëdczi wiészô bie pod nosa Na drëdżi dzeń ju często darbó złowił... Czich! Czichl A prôwda! Böże, dôjce zdrowie! TÓMKFÓPKA Tobaka köżdi sóm so muszi nasëpac. Z rogu, co niejedna krowa oddała za niego swöje klapié żëcé. 1 Sławomir Fôrmella, Pamiątka pö mördarzu, w: Świat dobëcô. Antologio dokôzów nôdgrodzonëch w XVI Öglowôpôlsczim Konkursu m. Jana Drzéżdżóna w roku 2015, Muzeum Pismieniznë i Kaszëbskö-Pömörsczi Muzyczi, Wejrowo 2016, s. 76. 2 Tzw. primka, co ja marénérowie lubią. 3 Zainspirowóny tłómaczenim „To przez ten mróz" Jerzégô Ficowsczégö MOJ 2017 / POMERANIA / 67 Z BUTNA PËLCKÖWSCZÉ PRZËWITANIÉ ZYMKU Brifka przepadałowół do móji, zatacony na zberku Pëlckówa, chatińczi zarôzka pö Jastrach. Biédôk béł czësto zmökłi. - Wida, że pö dëgusach nie jes jesz dobrze wëschłi - zasmiôł jem sa, zdrzącë, jak mu kropelczi lejcałë pö gabie. - A biôj mie lóz, purtku przegrzeszony - riknąn, jak miôł to w zwëku. - Ti sa nigdë nie nauczą, że w Pëlcköwie wödë sa nie leje... le pierze brzózką czë jałowca, i to nié chłopów, leno białczi, a tak po prôwdze blós dzéwczątka, i to nié we wtórk, leno w pöniedzôłk... A biôj të mie lóz! Aha, brifka je tu! Béł jem ród, że drëch mój milëchny po nym postnym mółczenim kureszce za-cząn zôs gadać. Ko z nim jak z białką - czej nasz-kalëje, tej to je znak, że za sztócëk wszëtkö mdze dobrze, ale czedë mółczi, to të chłopie ópasój - ko nijak nie zmerkósz, co w ti głowie może sedzec. Brifka je tu, tej niech sa chłop wëgôdô. - Cëż tam kol ce, drëszku, je nowego czëc? - Kö wszëtkó! Zymk, nowé żëcé, zelonosc wkół, ptóchë śpiewają, słunuszkó świecy, leno kąsyczk zëmno... - Cepło jesz przińdze, kó mómë to globalne óce-plenié - chcół jem jego póceszëc. - Të sa nie wëszczérzój - zós nó mia riknąn - le wezkój mie dój racznik, co jó sa kąsk óbetrza. Wlezlë më w chëczë, brifka sa óbcarł, sódł na mój zesel, a zdrzącë na mój brzëch, spitôł: - Jakuż Jastrë? - Kó jak wiedno smaczne a biôłé, jak to zymkówé świata - odrzekł jem, maklającë sa po bablowatim brzëchu. - A kole ce? - Në cëż köl mie? Cëż kol mie? - zacąn sa brifka, a nie wiedzące, co rzec, zanócył storą śpiewka: -Biéda, nadza, zëmno, dëtka mało, białka gniece, dzecë broją... Ach jo, a jenë, jenë jo - wëstakôł drëch. - Ach jo, a jenë, jenë jo - wëstakôł jem mët, kó tak dló towarzëstwa. Sztócëk më so tak sedzelë a fejn so wëcmanim stakalë. Jakuż to nama dobrze zrobiło! Wtim ód dwiérzów më uczëlë głosné: - Ach jo, a jenë, jenë jo! Leśny! Naj' drëch leśny! Kureszce pó zëmówim spiku wëlôzł z negó swojego łasa. 68/POMERANIA/MAJ2017 - Cëż tam kol cë, drëszku, je nowego czëc? - spi-telë më raza. - Kó zymk - odrzekł leśny - nowé żëcé, zelonosc, ptôchë śpiewają, leno nen zyb! Zasmielë ma sa z brifką wiesoło. Leśny stanąn, nie wiedzące, cëż je lóz. - Sadnij doch - zarôczëlë më go do sadnienió. Leśny sadnąn a spitół: - Cëż wa dwaji tak sa wiesół smiejeta? - Ma sa smiejema, kó më cebie dówno ni mielë widzóné - wëdolmacził brifka, a tej zarôzka dodôł: - Jak më tuwó trzeji sa ju zeszłe, tej chcemë pómëslec, cëż më latos mdzemë dali robilë. Kó pa-miatóta, jaczi rok më mómë? | - Biéda, nadza, zëmno, dëtka mało, białka gniece, dzecë broją... Ach jo, a jenë, jenë jo - wëstakôł drëch. - Ach jo, a jenë, jenë jo - wëstakôł jem mët, kô tak dlô towarzëstwa. Sztócëk më so tak sedzelë a fejn so wëcmanim stakalë. Jakuż to nama dobrze zrobiło! - Rok Pëlcköwa - przëbôcził leśny. - Jó ob zëma dosc czasë miół, żebë óbmëslec, cëż më bë möglë zrobic. - Ë co të môsz wëmëszloné? - spitół jem za-dzëwówóny. Doch wiedno brifka mëslôł, a ma dwaji z leśnym bëlë ód robótë, wedle negó zewiszcza, jaczé nasz drëch miół czedës so w swóji szaruznie na scanie powieszone: Wezmë sa a zróbta to! - Chcemë przëwitac zymk - odrzekł leśny. - Jak të to widzysz? - zainteresowół sa brifka. - Jó to widza tak: pöjmë w las, westrzód ną zelonosc świeżą, ta, dze ptóchë fejn spiéwią pieśnią zy-mkówą, ta, dze strëga szëmarzi... Brifka pómaklół sa pó zgrëbiałim ód jastrowégó jestku brzëchu, przerwół natchnioną gódka leśnego, a krziknął uredóny: - Jo, jó w to wchódaja... - W co? - zadzëwöwôł sa leśny. -Jak w co? W nen twój las. Doch pó Jastrach mu-szi kąsk brzëcha zgubie. Mie sa na twoja udba widzy - brifka wezdrzół nó mia: - A ce? - Mie téż - odrzekł jem, wstôwającë. - Pójmë. Tak më trzeji wlezlë midzë drzéwiata zymk przëwi- tac. Kó czasa fejn je slódk rëszëc, z zesla wstać, a prosto jic w las... . ... ROMK DRZEZDZONK DZIEDZICTWO DIECEZJI CHEŁMIŃSKIEJ NA POMORZU + • 12-13 maja 2017 PLAN KONFERENCJI Piątek, 12 maja 2017 ^———— Rozpoczęcie obrad I panel wykładowy (17.00 -19.00) Prowadzący: mgr Łukasz Grzędzicki (ZKP) Utworzenie i organizacja diecezji pelplińskiej ks. prof. dr hab. Anastazy Nadolny (WSD Pelplin) Rozwój i popularyzacja nabożeństw w języku kaszubskim na obszarze dawnej diecezji chełmińskiej - rys historyczny i współczesne realia mgr Bożena Ugowska (Rada Języka Kaszubskiego) 19:30 Promocja książki autorstwa dra Krzysztofa Kordy (Instytut Kaszubski) pt. „Ks. ppłk Józef Wrycza (1884-1961). Biografia historyczna" Sobota, 13 maja 2017 ™~ II panel wykładowy (9.00 -10.45) Prowadzący: ks. dr hab. Janusz Szulist, prof. UMK (UMK Toruń) Posoborowe projekty reformy struktur kościelnych w Polsce w latach 60. i 70. XX wieku dr Michał Białkowski (UMK Toruń) Reorganizacja Kościoła na Pomorzu Gdańskim w ramach bulli „Totus Tuus Poloniae Populus" ks. dr Leszek Jażdżewski (GSD Gdańsk) Aksjologiczne dylematy współczesnego Kościoła w Polsce ks. prof. dr hab. Henryk Skorowski (UKSW Warszawa) III panel wykładowy (11.00 -12.30) Prowadzący: dr Michał Kargul (ZKP) Ruchy i stowarzyszenia katolickie w diecezji chełmińskiej, a następnie w diecezji toruńskiej: historia, teraźniejszość i przyszłość prof. dr hab. Waldemar Rozynkowski (UMK Toruń) Biskupi chełmińscy drugiej połowy XIX wieku i początku XX wieku wobec spraw narodowościowych na Pomorzu Gdańskim mgr Józef Belgrau (ZKP Oddział w Żukowie) PATRONAT HONOROWY Biskup Pelpliński, dr Ryszard Kasyna Marszałek Województwa Pomorskiego, Mieczysław Struk ORGANIZATORZY Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie Kuria Diecezjalna Pelplińska Wydział Teologiczny UMK w Toruniu KONTAKT e mail: biuro@kaszubi.pl ■ tel. 58 301 27 31 ■ www.kaszubi.pl MIEJSCE KONFERENCJI Biblioteka Diecezjalna im. Biskupa Dana Bernarda Szlagi ul. Biskupa Dominika 7 83-130 Pelplin Polska Filharmonia Bałtycka im. Fryderyka Chopina w Gdańsku MAJ 2017 INSTYTUCJA KULTURY SAMORZĄDU WOJEWÓDZTWA POMORSKIEGO Dyrektor prof. Roman Perucki Dyrektor Artystyczny Orkiestry George Tchitchinadze 71. SEZON 2016/2017 7/05 NIEDZIELA 12:00 KONCERT FAMILIJNY - MUZYKA FILMOWA DISNEYA Sławomir Chrzanowski - dyrygent Orkiestra PFB W programie m.in.: Hanna „Flinstonowie", Healey „Disney overture", Shore „Władca pierścieni", Zimmer „Król lew" Koncert jest połączeniem wykonywanej na żywo muzyki symfonicznej do najpiękniejszych filmów Disneya. Widzowie wyruszą w muzyczną podróż z bohaterami takich filmów, jak: „Alladyn". „Piękna i bestia", „Król Lew". Koncert połączony będzie z projekcją „Orkiestrow-nika", aplikacji poświęconej instrumentom orkiestry symfonicznej. Prezentacja odbędzie się po zakończeniu koncertu. Patronat medialny: Together Współpraca: instytut muzyki i tańca czg7dzieci.pl 7/05 NIEDZIELA 19:00 MISTRZOWSKIE SYMFONIE - NOWOWIEJSKI 2017 Rudolf Innig - organy Program: F. Nowowiejski Symfonia organowa nr 5 e-moll op. 45 Symfonia organowa nr 6 a-moll op. 45 DOFINANSOWANO ZE ŚRODKÓW MINISTRA KULTURY I DZIEDZICTWA NARODOWEGO Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego* KONCERTY ORGANOWE Z CYKLU „BLIŻEJ BACHA" BAZYLIKA ŚW. MIKOŁAJA W GDAŃSKU WTORKI, 20:00 9/05 Jörg-Hannes Hahn - organy h 16/05 Krzysztof Urbaniak - organy 23/05 Jan Bokszczanin - organy 30/05 Karolina Karkucińska - organy Maciej Wota - organy 6/06 Błażej Musiałczyk - organy Paweł Hulisz - trąbka 13/06 Karol Hilla - organy Dorota Pawlus - flet Współorganizacja: Pomorskie Stowarzyszenie Musica Sacra 14/05 NIEDZIELA 19:00 KONCERT SYMFONICZNY POMORSKIE TALENTY. DYPLOMANCI AKADEMII MUZYCZNEJ W PFB George Tchitchinadze - dyrygent Julia Pruszak - sopran Szymon Sutor - kompozycja i aranżacja jazzowa Kamila Olas - akordeon Adam Piórkowski - fortepian Orkiestra Symfoniczna PFB W programie: V. Trojan, S. Rachmaninow, V. Bellini, S. Sutor 19/05 PIĄTEK 19:00 KONCERT SYMFONICZNY - 500 LAT REFORMACJI Daniel Smith - dyrygent Stefan Tarara - skrzypce Agata Szymczewska - skrzypce Orkiestra Symfoniczna PFB Krzysztof Zanussi - prowadzenie W programie m.in.: J. S. Bach, F. Mendelssohn-Bartholdy WSPÓŁORGANIZACJA: U,<£>} j 21/05 NIEDZIELA 18:00 OPERA EUROPY - KONCERT W RAMACH MIĘDZYNARODOWEGO BURSZTYNOWEGO FESTIWALU Orkiestra Dęta i soliści Filharmonii w Kaliningradzie: Soliści: A. Mkrtchyan, A. Dudnitsky, A. Hachiyants, S. Pola V. Bobkov - dyrygent oraz Soliści operowi rosyjskich i europejskich teatrów I. Bagele - mezzosopran 22/05 PONIEDZIAŁEK 9:00,11:15 23/05 WTOREK 9:00,11:15,13:00 KONCERT EDUKACYJNY - MUZYCZNE ŚCIEŻKI DŹWIĘKOWE - „MAM TĘ MOC" I & 20/05-21/05 SOBOTA/NIEDZIELA 21:00-01:00 f~ WYDARZENIA W RAMACH EUROPEJSKIEJ NOCY MUZEÓW W ramach tegorocznej Europejskiej Nocy Muzeów Polska Filharmonia Bałtycka zaprasza gdańszczan i turystów do zajrzenia w niedostępne na co dzień miejsca dawnej Hali Turbin na Ołowiance - siedziby Centrum Muzyczno-Kongresowego! Aleksander Masłowski przy dźwiękach muzyki klasycznej opowie uczestnikom o historii miejsca, które będą mieli okazję zwiedzić. Możliwość wejścia do budynku od 20:30. Marta Burdynowicz, Joanna Knitter, Krzysztof Majda - wokal Marek Jurski - instrument klawiszowy Adam Żuchowski - kontrabas Piotr Góra - perkusja Robert Jakubiec - trąbka Marek Romanowski - puzon Darek Herbasz - saksofon Grupa taneczna - studenci Akademii Muzycznej w Gdańsku Tancerze Teatru Muzycznego w Gdyni - przygotowanie Karol Drzewoszewski Barbara Żurowska-Sutt - opracowanie i prowadzenie koncertów W trakcie koncertu przedstawimy role tapera w niemych filmach. Pokażemy także stepowanie i inne formy tańca stworzone specjalnie do filmów. Posłuchamy utworów napisanych do pierwszych muzycznych filmów, takich jak „Deszczowa piosenka" czy hitów z produkcji Disneya -„Król Lew". „Kraina lodu". Pojawia się też m.in. motywy ze „Shreka". „Piratów z Karaibów" i „Pana Tadeusza". 27/05 SOBOTA 19:00 MISTRZOWSKIE SYMFONIE - NOWOWIEJSKI 2017 Roman Perucki - organy Maciej Zakrzewski - organy Program: F. Nowowiejski Symfonia organowa nr 1 a-moll op. 45 Symfonia organowa nr 7 A-dur op. 45 Symfonia organowa nr 8 C-dur op. 45 DOFINANSOWANO ZE ŚRODKÓW MINISTRA KULTURY I DZIEDZICTWA NARODOWEGO Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. 2/06/2017 PIĄTEK 19:00 ZAKONCZENIE SEZONU ARTYSTYCZNEGO 2016/2017 ORAZ I KONCERT PROMENADOWY. CARMINA BURANA Massimiliano Caldi - dyrygent Agnes Molnar sopran Gabriele Ribis - baryton Akademicki Chór Uniwersytetu Gdańskiego - prowadzenie Marcin Tomczak Chór Dziecięcy „Canzonetta" przy Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej I i II stopnia im. Feliksa Nowowiejskiego w Gdańsku - prowadzenie Teresa Pabjańczyk Orkiestra Symfoniczna PFB W programie m.in.: Carl Orff „Carmina Burana" SPONSOR KONCERTU:: ^\eDF DOFINANSOWANO ZE ŚRODKÓW MIASTA GDAŃSKA PIOTR KOŃCA 11/05-02/06, WERNISAŻ 11/05, CZWARTEK. 18:00 RAJMUND SZCZEPAŃSKI 19/05-02/06, WERNISAŻ 19/05, PIĄ'I III I 111 Wk „POZNAJ ŚWIAT ZE SKAN" 07/05-30/06 WYSTAWA FOTOGRAFII PODRÓŻNICZEJ FOYER OD STRONY MOTŁAWY WWW.FILHARMONIA.GDA.PL ■ BILETY@FILHARMONIA.GDA.PL ■ TEL. 58 320 62 62 • TEL. 58 323 83 62 . WWW.FACEBOOK.COM/FILHARMONIA KUP BILET www.bilety24.pl i wydrukuj na domowej drukarce, w kasach biletowych PFB Gdańsk, Ołowianka 1, w Biurze Podróży „Barkost" Gdynia, Świętojańska 100 Dyrekcja zastrzega sobie prawo do zmian w programie. tceoF mm, Radio Gdańsk a n y w h e r e i Together Bałtyckie trójmiasto pi • ^ "^ômorsklreu LIVE&TR/^VEL Karta do Kultary* & Energa http://www.filharmonia.gda.pl