Otyni,/e\vcho siła, Iwona vvi że raka da się strona 16-17 Słupsk Prokurator oskarża:wzniecili pożar mieszkania z zemsty na byłej partnerce jednego z nich strona 6 Dziś dodatek telewizyjny tr REKLAMA 008160504 ■ 3,70 Zł. W TYM 8%VAT Nr ISSN 0137-9526 Nr indeksu 348-570 9 770137 9 52053 Piątek 6 lewietnia 2018 magazyn DZIENNIK POMORZA <, umm t\ 977013795205314 02 na dobry początek Głos Dziennik Pomorza Piątek, 6.04.2018 Podziały i konflikty nie wróżą niczego dobrego Magdalena Olechnowicz magdalena.otechnowicz@poł5kapress.p fi W XV Magazynie zruszyła mnie historia Iwony Staśkiewicz, która walczy z glejakiem. Historii niby jakich wiele, bo też przerażająca jest liczba chorujących dookoła nas ludzi. Jednak za każdym razem, gdy taką czytam, wzruszam się, ale też bardziej doceniam życie. Podziwiam panią Iwonę za determinację, z jaką walczy z chorobą, jej entuzjazm, jakiego pozazdrościć mógłby jej niejeden zdrowy człowiek. Mimo że samotnie wychowuje dwie córki, nie poddała się. A może właśnie dzięki temu nie poddała się. Miała i ma dla kogo żyć. Historię pani Iwony opisujemy na str. 16-17. Z niedowierzaniem z kolei przeczytałam o chrześcijańskim osiedlu powstającym pod Krakowem (str. 14). Zawsze byłam przeciw wszelkim podziałom i segregacji ludzi. Nie podobają mi się w szkołach klasy dla uczniów lepszych i słabszych, jak i enklawy dla cudzoziemców, bogaczy czy też właśnie chrześcijan. Nie rozumiem, dlaczego ludzie chcą się odgradzać od innych. Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego chrześcijanie chcą się odgradzać. magazyn Wraca Marta Żmuda-Trzebiatowska Przecież to papież Franciszek mówił: „bądźmy budowniczymi jedności". Przypom-. niał też, że Jezus w Wieczerniku, w czasie Ostatniej Wieczerzy, modlił się o jedność, gdyż wiedział, że jednym z największych zagrożeń dotykających ludzkość będą podziały i konflikty. Pogoda w regionie Wiosna, drogi Czytelniku Doczekaliśmy się: ten weekend ma szanse okazać się już w pełni wiosenny. Coprawda noc z czwartku na piątek może okazać się jeszcze dość chłodna (podobnie w nocy z piątku na sobotę), a do tego w piątek może tu i tam odrobinę popadać (nie więcej jednak niż 3 mm), słońce będzie się więc jeszcze chować za chmurami - za to sobota, a już na pewno niedziela, będą zachęcać do wychodzenia z domu w krótkim rękawie i na dłuższe spacery. Warto z tej weekendowej oferty skorzystać, bo już w poniedziałek progności zapowiadają, że co prawda będzie jeszcze cieplej, niż w niedzielę: powyżej 20 stopni, ale chmury nad Pomorze powrócą. Bezchmurne niebo, blisko 20 stopni - taka ma być najbliższa niedziela na Pomorzu. Pozostaje zachęcić: Wykorzystajmy ten dzień! Jutro u nas Wiosenne przesilenie Porządki po zimie rozpocznij od swojego organizmu. Temat dnia Mięśnie czy intelekt We współczesnych czasach siłę zastąpiła inteligencja. Ona jest sexy. Kuchnia Zupyrybne to hit stołu Gęste, aromatyczne i pachnące rozgrzeją nas i nasycą. Dzisiaj 10°C 4°C Barometr 772.00mbar Wiatr 32 km/h Uwaga liczne przejaśnienia Sobota 12°C 1°c Barometr 75900mbar Wiatr 23km/h Uwaga bezopadów Niedziela 18°C 6°C O Barometr 754 mbar Wiatr 21 km/h Uwaga bezopadów Grzegorz HHarecki grzegorz.hifarecki@gp24.pl fi m WILKI SĄ WŚRÓD NAS I JEST ICH CORAZ WIĘCEJ Dzisiaj dostałem zwykły list, żaden e-mail, a spisany odręcznym pismem na kilku kartkach paieruA4. Ustczanin podzielił się w nim z redakcją „Głosu" i cztelnikami swoim spostrzeżeniami na temat wilczych rodzin, które zadomowiły się w regionie słupskim. Mowa nie tylko o Słowińskim Parku Narodowym, ale i o dwóch mniejszych terenach w okolicach Ustki. Jeszce parę lat temu były to dwa nieduże mateczniki dzików, saren i innej zwierzyny. Dzisiaj już nie, bo żyją tam wilki. Co więcej ustczanin zaobserwował, iż wśród nich są mieszańce psów z wilkami. A one już, aż tak bardzo instynktownie, nie boją się człowieka, jak zwykłe wilki. Niejednokrotnie w pobliżu Ustki dochodzi do spotkań oko w oko człowieka z wilkiem. W okolicah jeziora Modła kilka lat temy były pojedyncze osobniki, obecnie są tam trzy wilcze gniazda, na które można natknąć się w lesie. Wilki podchodzą pod Zaleskie, Górsko, nawet Peplino i sam Słupsk. Warto o tym pamiętać podczas spacerów po lasach, do których w ten weekend będzie zachęcać sama pogoda. W końcu bowiem doczekaliśmy prwdziwej wiosny, a w raz z nią przyszła pora na spacery i jazdę na rowerze, także w lesie. Więcej o wilczych rodzinach w naszym regionie napiszemy w przyszłotygodnio-wym „Głosie Słupska". ©® W Aktywnej Fabryce spotkanie z „Najlepszym 99 Słupsk Grzegorz Hilarecki Na swoje szóste urodziny Aktywna Fabryka, czyli klub fitness działający w Słupsku, przygotował spotkania z Jerzym Górskim pod tytułem: „Gdy słabość staje się siłą - Zostań mistrzem własnego ciała i umysłu". Zwyciężył w prestiżowych zawodach na dystansie podwójnego Ironman'a w Alabamie w 1990 roku (pływanie 7,6 km, rower 360 km, bieg 84,4 km). Teraz jest bohaterem książki i filmu: „Najlepszy. Gdy słabość staje się siłą". Spotkanie motywacyjne z nim w piątek 6 kwietnia o godz. 19 w Aktywnej Fabryce przy ul. Wrocławskiej. Tego dnia o godz. 12 będzie okazja do zdobycia podpisu Jerzego Górskiego na książce „Najlepszy". Inne urodzinowe imprezy przygotowano też na sobotę. ©® Wystawa fotograficzna słupszczanki Pauliny Kawalec w Baszcie Czarownic Słupsk Monika Zacharzewska monika.zacharzewska@gp24.pl W piątek w Baszcie Czarownic odbędzie się wystawa zdjęć słupszczanki Pauliny Kawalec. Paulina Kawalec to absolwentka Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu na kierunku fotografia. Choć dziś zawodowo zajmuje się czymś innym, nie odłożyła aparatu na półkę. Kształci się i rozwija, uczestnicząc m.in. w zajęciach pracowni analogowej Centrum Aktywności Twórczej w Ustce. W swoich pracach pokazuje harmonię i ład natury w ostrym kontraście do chaosu rządzącego życiem czło- wieka. Ład i niestałość, piękno i groteska, łamanie tabu i przyznawanie się do ułomności człowieczeństwa - to wszystko stara się prezentować na swoich zdjęciach. Fascynuje się starą fotografią, odszukiwaniem stojących za zdjęciami historii ludzi i miejsc. Zbiera stare aparaty i albumy. - Odwołuję się do prostych przekazów, by skłonić odbiorcę do refleksji. Refleksji nad samym sobą, ale też nad światem tym najbliższym, jak i tym trochę bardziej oddalonym od nas - mówi Paulina Kawalec. - Świat przepełniony komunikatami wizualnymi sprawia, że oko, które jest odbiornikiem, przyswaja wszystko. Myślę, że nie można powiedzieć tego samego o na- szych umysłach, które rejestrują, ale coraz częściej stają się obojętne. Obraz dewaluuje się. Dochodzimy do krawędzi poznawczej. To, co widzimy, staje się efemerycznym doznaniem, które nie niesie dodatkowych bodźców. Giniemy w codzienności, przytłoczeni, nie potrafimy odróżnić tego, co dla nas jest dobre. Przez nadmiar bodźców, informacji nie potrafimy wybrać tego, co najlepsze. Wernisaż wystawy Pauliny Kawalec „Continuum Kontemplacji" zaplanowano w słupskiej Baszcie Czarownic na piątek, na godz. 17. Wystawę będzie można oglądać do 29 kwietnia, po czym Baszta zostanie zamknięta na czas remontu. ©® Prace Pauliny Kawalec będzie można oglądać w Baszcie Czarownic od jutra Głos Dziennik Pomorza Piątek, 6.04.2018 reklama 03 RTVeuro KUP PRODUKTY W KREDYCIE Z ODROCZONĄ PŁATNOŚCIĄ! TERAZ ZAPŁAĆ POŁOWĘ CENY A RESZTĘ MOŻESZ ZAPŁACIĆ JEDNORAZOWO LUB W 10 RATACH 0% DOPIERO ZA * MIESIĘCY !!! Promocja ratalna na caty asortyment S Rzeczywista roczna stopa oprocentowania O % I RESZTA ZA PÓŁ ROKU i Cena całkowita: 1190, fi., ' KLASA A ^ PHiŁiPS TELEWIZOR LED 43PFT4112 Ultra HD Lntra HO RESZTA ZA PÓŁ ROKU I Cmi* całko wita i 184» ^ LG TELEWIZOR LED 49U J634V TELEWIZOR LED 4K ULTRA HO KP55XE7005^ KUPTERAZ SPECJALNY ZESTAW PREMIEROWY HUAWE1 P20 z kam«r«| 360° Ol.rt. ważna od 27.0i.J01R r. do 11.04.2018 r. lub do wyczerpani* muwów promocyjnych. S*<*##6ły ro.com. j»ł. PRODUKT KUPUJESZ, DRUGI ZYSKUJESZ I Szczegóły akcji i więcej produktów poszukaj na euro.com.pł/plu®jeden RESZTA ZA POL KOKU! ......... /i.kj.-.t sttomalyczna j /faWWHI (otówntAtnwt^ w , ■ t l) mzy j;}iViVftg «jTTTf|rTO5a aunder sportowy cm*, i B p jm « *vcu wtosiowka I *« ~ twwmw / §j SSS33SZS7 B2SESSMP K'KB8 SMACTfON ZA% zl | 1 ■ SMWTłON I 1 V : HUAWCI MA TV lOPIK) / MOBILNY | MODEM LTE MOBILNY MODEM LTE ZA 1 zł TERAZ PŁACISZ: 2CLA2KO wmzcNcn * RESZTA IA r<>t ROKU C«m calkowtU:n390 3 NOWOSC! HIT CENOWY! dwuczwocwy ul.wmy *usxt i *UWM vtTTR. I < «.*>.•»A i. >. Ł* vVK a TERAZ l i"CISZ TEPCZ PŁACISZ RESZTA ZA PÓL ROKU Cena całkowita:* «»« CD inoesiT Zfo«J DAC/^U ZMYWARKADOZAJJUOOWY DV5Vn $MV46KX01E DUŻE AGP: W KWIETNIU TRANSPORT I WNIESIENIE ZA 1 ZŁ ! J prohocia ratalna „50 HA 50" 0mw1azuk 00 0SJW.201* a. 00 8 MEDIACH. ZASTRZEGA SIE MOŻUWOSC wystąpieniu sleoow W PROCESIE przygotowania ulotki DO ORUKU w niektórych przypadkach oeny PROOUKTOw w sklepach MOOA być misze Nit w ulotce. 04 na dobry początek Głos Dziennik Pomorza Piątek, 6.04.2018 KALENDARIUM 1411 Sprzyjający Polsce burmistrz Gdańska Konrad Leszków (Conrad Letzkau) wraz z dwoma innymi przedstawicielami miasta, drugim burmistrzem Arnoldem Hechtem i rajcą, swoim zięciem, Bartłomiejem Grossem- udałsię do zamku krzyżackiego na rozmowy z komturem gdańskim Henrykiem von Plauen w celu rozwiązania sporu dotyczącego płacenia podatków zakonowi przez stany pruskie.. Z rozkazu komtura wszyscy trzej zostali bez sądu ścięci, a ich ciała rzucono do fosy. Zamordowanych pochowano w Kościele Mariackim. Pogrzeb odbył się w zupełnej ciszy, bez bicia dzwonów. 1903 W wielodzietnej rodzinie kaszubskiej urodziłsię Franciszek Treder, nauczyciel, działacz społeczny załozybeł i patron Muzeum Kaszubskiego w Kartuzach. Ukończył Seminarium Nauczycielskim w Grudziądzu. Wolny czas poświęcał na gromadzenie zabytków kułtury ludowej oraz zbiera-nie minerałów. W1932 roku w Borzestowie zorganizował pierwszą wystawę swych zbiorów muzealnych, która cieszyła się ogromnym powodzeniem wśród ludzi nauki. Oni to doceniając jego zasługi nazwali go .Faustem Kaszubskim". Po wojnie wznowił pracę nad gromadzeniem regionalnych dóbr kultury. Otrzymawszy od władz Kartuz budynek po byłym areszcie śledczym i wsparty przez innych miejscowych działaczy założył muzeum regionalne. 1905 W Gdańsku, przy ul. Okopowej oddano do użytku gmach Prezydium Policji projektu prof. Otto Kloeppela (późniejszego rektora politechniki, twórcy m. in. Grand Hotelu w Sopocie, ale też osiedla mieszkaniowego Zielony Trójkąt). 1959 Rozpoczął działalność Państwowy Dom Rencistów w Gdyni przy ul. Dzierżyńskiego 121 (zamienionej potem na ul. Legionów). Początkowo było w nim 100 miejsc, przeznaczonych dla kobiet i mężczyzn w wieku emerytalnym oraz rencistów. Na początku lat 90-tych zmieniłono nazwę na Dom Pomocy Społecz-nej.Od stycznia 2010 r. dom ma nową siedzibę przy ul. Pawiej. (G.A.) TWITT TYGODNIA CYTAT TYGODNIA „W 2019 roku będę tutaj [w Polsce -red.] i niech nikt nie myśli, że będę tylko oglądał telewizję czy grał w piłkę z wnukami". Donald Tusk w wywiadzie telewizyjnym zapowiedział w ten zawoalowany sposób swój powrót do polityki krajowej Z głębokim żalem zawiadamiamy, że 3 kwietnia 2018 roku zmarła ukochana Mama, Babcia i Prababcia Zofia Jakubowska Ceremonia pogrzebowa odbędzie się w dniu 7 kwietnia 2018 r. na Starym Cmentarzu w Słupsku. Wystawienie o godz. 11.20, wyprowadzenie o godz. 11.50. Pogrążona w smutku Rodzina Z głębokim żalem zawiadamiamy, że 5 kwietnia 2018 r. odszedł na zawsze w wieku 80 lat śP Zbigniew Dyjeciński Ceremonia pogrzebowa odbędzie się 9 kwietnia 2018 r. na Starym Cmentarzu. Wystawienie o godz. 12.50, wyprowadzenie do miejsca spoczynku o godz. 13.20. Msza św. o godz. 8.00 w kościele pw. M. Kolbego. Pogrążona w smutku Żona z Dziećmi_ Z głębokim żalem zawiadamiamy, że w wieku 63 lat odeszła nasza ukochana Żona, Mama i Babcia ś+p Urszula Janczak Ceremonia pogrzebowa odbędzie się 6 kwietnia 2018 r. na Nowym Cmentarzu. Wystawienie o godz. 14.50, wyprowadzenie do miejsca spoczynku o godz. 15.20. Rodzina Z głębokim żalem zawiadamiamy, że 4 kwietnia 2018 r. odszedł w wieku 85 nasz ukochany Tato i Dziadek Śtp Czesław Czarniak Ceremonia pogrzebowa odbędzie się 7 kwietnia 2018 r. na Starym Cmentarzu. Wystawienie o godz. 12.50, wyprowadzenie o godz. 13.20. Msza św. o godz. 7.30 w NSJ. Pogrążona w smutku Rodzina Rozliczysz PIT w Jantarze Słupsk Zbigniew Marecki zbigniew.marecki@gp24.pl 6 i 7 kwietnia w godzinach od12do20w galerii Jantar można będzie rozliczyć podatek za 2017 rok. Podczas dyżurów pracowników urzędu skarbowego będzie można złożyć zeznanie podatkowe w wersji elektronicznej. Osoby, które chcą wtedy skorzystać z elektronicznej formy złożenia zeznania podatkowego, powinny posiadać następujące dane: swój identyfikator podatkowy (numer NIP lub pesel), a jeśli rozliczenie dotyczy wspólnego opodatkowania również identyfikator podatkowy małżonka, kwotę przychodu wykazaną w zeznaniu rocznym za 2016 rok, jeśli podatnik chce skorzystać z ulg i odliczeń - wysokość kwoty do odliczenia, w przypadku przekazania darowizny, należy również podać informację o obdarowanym tj. dane identyfikacyjne i adres obdarowanego, przy odliczeniu ulgi prorodzinnej należy posiadać dane identyfikacyjne dziecka. ©® DZIENNICZEK RED. Z. JUJKI NR. 186 JMóżoddMxkęzRudmK15wzamianzazapewnieniendprzezwszyst-kie opcje polityczne jedynki do Luroparlamentu przez trzy kolejne ka-dencje'1 TEN TWITTEROWY PRIMAAPRILISOWY ŻART PAWŁA KUKIZA WIELE OSÓB ODCZYTAŁO SERIO. a va wciąż mae wspominam na ^ucjterr oc dote? es popraw a nas*ec*3 *?'jc - 8cyc^ v ~ - Jak zwalczyć przykre dolegfiwośri? Eksperci są zgodni, że zawarte w nowej formule substancje aktywne pomagają likwidować problem nietrzymania moczu, poprzez korzystny wpływ na tkanki poszczególnych odcinków dróg moczowych. Gdy cały układ moczowy staje się szczelniej szy, mięśnie odpowiadające za trzy- Nowa kuracja przeznaczona jest dla osób w każdym wielaj, które chcą odzyskać kontrolę nad oddawaniem moczu, powstrzymać popuszczanie i znacznie wydłużyć czas wytrzymania z pełnym pęcherzem. W Polsce oryginalny preparat kupić można wyłącznie w sprzedaży telefonicznej. ..... I SPECJALNA PROMOCJA Tylko dla 120 pierwszych osób! By otrzymać oryginalny preparat "JiiSSIfc - zadzwoń: 345 24 33 pon. - pt. 08:00 - 20:00, sob. - nd. 09:00 - 20:00 Oferta ważna do 23.04.2018 Liczba opakowań jest ograniczona! Oronaf foo(f Siipp!«m#r>t •c in one capsułe 08 wydarzenia Glos Dziennik Pomorza Piątek, 6.04.2018 Zwierzęta żyły w biocie i we własnych odchodach. Sprawę prowadzi prokuratura Celina Wojda celina.wojda@polskapress.pl To jedna z najgłośniejszych akcji ratowania zwierząt w naszym regionie. Łącznie na terenie gospodarstwa znaleziono ponad sto psów różnych ras. konie, krowy, świnie i koty. Wszystkimi zwierzętami opiekowała się jedna kobieta. Znana wszystkim doskonale w Starym Czarnowie pani doktor. - Początkowo myślałem, że to starsza pani, która straciła kontrolę nad tym wszystkim, ale gdy zajrzałem do każdego pomieszczenia, gdy na strychu i w piwnicy wśród ciemności i w ponadmetrowych odchodach znalazłem szczeniaki m.in. jamników, to zmieniłem zdanie. Dla nas ta pani prowadziła fabrykę zwierząt. Psy rozmnażały się między sobą, nie były sterylizowane, chociaż W gospodarstwie w Starym Czarnowie żyło ponad sto psów i inne zwierzęta - świnie, konie, krowy. Teraz trwa wyjaśnianie sprawy - czy właścicielka znęcała się nad nimi? właścicielka twierdzi, że były. To, co zobaczyliśmyna miejscu, było straszne - relacjonuje nam Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt. Akcja ratunkowa trwała trzy dni. Zwierzęta z gospodarstwa trafiły do domów tymczasowych, klinik i gabinetów weterynaryjnych m.in. w Szczeci- nie, Goleniowie, Poznaniu, Łodzi, Warszawie, Bydgoszczy, Krakowie. W organizacji mówi się, że to była pseudohodowla. W Starym Czarnowie, że gospodarstwo, w którym uratowano dziesiątki zwierząt. Właścicielką gospodarstwa jest znana pani doktor, która - jak mówi - kocha zwierzęta. Pojawiają się głosy w obronie pani Lidii, która zdaniem sąsiadów chciała dobrze, a AAńnę za całą sytuację ponoszą osoby, które przywoziły psy, np. na czas wyjazdu i nie wracalijużponie. - Wszystkie te psiaki, konie i inne stworzenia żyją dzięki dobremu sercu pani doktor. Ona przygarnia wszystkie porzucone, przywiązane do drzew w lasach, pokaleczone lub potrącone przez auta zwierzęta -komentuje nasz internauta. Zdaniem obrońców zwierzęta niebyły głodzone, regularnie otrzymywały jedzenie, były pod opieką lekarza. - Jakąś linię obrony trzeba przyjąć - odpowiada Bielawski. - Ja swojego zdania nie zmienię. Jeśli ta pani mówi mi, że zwierzętami opiekował się weterynarz, który od kilku lat jest już na emeryturze, to dla mnie żaden argument. Szczeniaki są schorowane, mają pasożyty, są zaniedbane, to jest fakt. Konie były schorowane, pod grzywą miały ropiejące rany. A pani kłamała nas, że w domu nie ma żadnych zwierząt, po czym na strychu znajdowaliśmy szczeniaki. Nie brakuje też krytyki w stosunku do przeprowadzanej interwencji. - Fundacja ze Szczecina pomagała tej kobiecie, ale znalazł się jakiś cwaniak z pseud-ofhndacji odległej o jakieś 350 kilometrów od tej miejscowości i stwierdził, że można na tym zarobić. Ogłosił w internecie, że jest akcja kupę kilometrów od jego miejsca i trzeba zebrać pieniądze - komentuje internauta Franek Dolas. - Na to, co zastaliśmy tam, na miejscu, uważam, że interwencja przebiegła naprawdę sprawnie, a mobilizacja ludzi, którzy zechcieli pomóc, była naprawdę duża - komentuje Ewelina Pietrzak-Giec z goleniowskiego oddziału TOZ-u. Pełną mobilizację widać także w sieci, gdzie trwa zbiórka na leczenie i transport zwierząt. W poniedziałek w południe na koncie zbiórki było ponad 222 tys. zł. Koszt leczenia jednego zwierzęcia to około 150 zł. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura. Jak informuje prokurator Joanna Biranowska-Sochalska z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie, trwa ustalanie stanu zdrowia zwierząt. Ich właścicielka nie usłyszała jeszcze żadnych zarzutów. Za znęcanie się nad zwierzętami grożą kara grzywny, ograniczenia wolności lub więzienia do dwóch lat. ©® Kryminalni na tropie dilerów narkotykowych w Chojnicach Grzegorz Hiiarecki grzegorz.hilarecki@gp24.pl Współpraca policjantów z Wydziału Kryminalnego Komendy Powiatowej Policji w Chojnicach oraz prokuratorów z prokuratury rejonowej przyniosła wymierne efekty. Tym razem doprowadziła do zatrzymania i tymczasowego aresztowania 27-letniego mieszkańca Chojnic, podejrzanego o posiadanie znacznej ilości narkotyków oraz handel środkami odurzającymi. Chojnicki sąd zastosował środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztu, przychylając się do wniosku proki> ratury. Za popełnione przestępstwa wbrew przepisom ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii 27-latkowi grozi kara nawet do 12 lat pozbawienia wolności. Policjanci zajmujący się prze- stępczością narkotykową w chojnickiej komendzie prowadzą śledztwo pod nadzorem miejscowej prokuratury dotyczące osób posiadających oraz zajmujących się dystrybucją środków odurzających i substancji psychotropowych. 27-letni mieszkaniec Chojnic, z wynika z dotychczasowych ustaleń, wprowadzał do obrotu znaczne ilości środków odurzających -1,2 kg marihuany i 1,2 kg amfetaminy. ©® Wpadli włamywacze do altan Grzegorz Hiiarecki gizegorz.hilarecki@gp24.pl Miasteccy policjanci zatrzymali dwóch mężczyzn podejrzanych o włamania do altan ogrodowych. Jeden z nich wpadł w ręce mundurowych, kiedy próbował sprzedać skradzione przedmioty. Wtedy też policjanci zatrzymali jego kolegę, który choć z włamaniami nie miał nic wspólnego, to posiadał narkotyki. Drugi włamywacz w ręce mun- durowych wpadł następnego dnia. Mężczyźni zostali już przesłuchani i usłyszeli zarzuty. Pod koniec marca policjanci z Miastka otrzymali zgłoszenia 0 włamaniach do altan ogrodowych na ul. Ogrodowej i osiedlu Niepodległości. Pokrzywdzeni stwierdzili, że zginęły różne narzędzia, kuchenki gazowe czy przedłużacze. Straty oszacowano na co najmniej 1,3 tys. złotych. Śledczy przesłuchiwali świadków, zbierali informacje 1 ustalali okoliczności zdarzeń. Dzięki tej pracy wpadli na trop włamywaczy. Policjanci jednego z nich, 18-latka, zatrzymali, kiedy próbował sprzedać skradzione przedmioty na złomie. Kolega, który z nim był, choć według ustaleń śledczych z włamaniami nie miał nic wspólnego, też trafił do aresztu. Mundurowi przy 17-latku znaleźli susz roślinny. Testy potwierdziły, że jest to marihuana. Następnego dnia policjanci zatrzymali drugiego podejrzewanego o włamania mężczyznę. 20-latek również trafił do policyjnego aresztu. ©® Trzecie targi o pracy i edukacji dla aktywnych zawodowo Grzegorz Hiiarecki grzegorz.hilarecki@gp24.pl 27 kwietnia 2018 w hali Gryfia w Słupsku odbędą się III Targi „Edukacja i praca - spotkanie aktywnych". Na targi organizatorzy zapraszają osoby poszukujące zatrudnienia oraz pracujących, którzy chcą zmienić pracę, oraz wszystkich, którzy zamierzają rozpocząć działalność gospodarczą. Jak pisze Małgorzata Czarnowska ze słupskiego ratusza: „Mamy nadzieję, że organizowane targi staną się miejscem spotkań ludzi aktywnie poszukujących pracy i aktywnych firm, które dobrym pracownikom są w stanie zaoferować atrakcyjne warunki zatrudnienia". W targach weźmie udział około 40 firm oferujących wiele miejsc pracy zarówno dla osób wyspecjalizowanych w różnych zawodach, a także dla bezrobotnych z niskimi kwalifikacjami. Swoje propozycje przedstawią również agencje pośredniczące w załatwianiu pracy w kraju i zagranicą. W szerokiej palecie Pod koniec kwietnia w słupskiej Gryfii odbędzie się trzecia już odsłona targów dla aktywnych możliwości zatrudnienia znajdą się też liczne propozycje pracy dla obcokrajowców, którzy mają zezwolenie na pobyt i pracę w naszym regionie. Na targach pojawią się również propozycje pracy dla seniorów. Więcej informacji o targach można uzyskać w Biurze Izby Przemysłowo-Handlowej, tel. 59 842 50 98. ©@ Głos Dziennik Pomorza Piątek, 6.04.2018 Finałowy tydzień glosowania Liczy się każdy głos. Sprawdź ranking i zagłosuj Plebiscyt Anna Zawiślak anna.zawislak@polskapress.pl Przed nami ostatni tydzień zmagań w plebiscycie Laur Piękna. Głosujemy już tylko do piątku. 13 kwietnia do godz. 22. Poznamy wówczas waszych ulubieńców z branży urodowej. To już ostatnie dni etapu finałowego. Po głosowaniu powiatowym, laureaci z pierwszych miejsc w swoich kategoriach przeszli do etapu regionalnego, który zarazem jest finałem całego plebiscytu. Laureaci do finału zabrali ze sobą zgromadzone do tej pory głosy. Teraz na dobre rozgorzała rywalizacja o głosy Czytelników, tytuły oraz nagrody.Przypominamy, wybieramy osoby z pięciu kategorii: Fryzjer Roku, Kosmetyczka Roku, Salon fryzjerski Roku i Studio Urody Roku oraz Stylistka Paznokci Roku. Do drugiego etapu - regionalnego, trafiły osoby, które w swojej kategorii z danego powiatu zajęły pierwsze miejsce. Zwycięzcy powiatowi zabierają ze sobą zgromadzone do tej pory głosy i powalczą 0 tytuł z innymi kandydatami z pozostałych powiatów dawnego województwa koszalińskiego. Głosowanie w drugim etapie zaczyna się już dziś 1 potrwa do piątku, 13 kwietnia do godz. 22.Warto wspierać swoich faworytów, ponieważ oprócz tytułu czekają na nich fantastyczne nagrody. Zwycięzców kategorii Fryzjer Roku i Kosmetyczka Roku oraz Stylistka Paznokci Roku, zaprosimy wraz z osobą towarzyszącą na weekend SPA w Dolinie Charlotty w Strzelinku k. Słupska. Ponadto zaprosimy te osoby na koncert Legend Rocka, podczas, którego będzie można wrócić do największych, światowych, rockowych prze- Agnieszka Jastrzębska z Miastka Miastko Andrzej Gurba andrzej.gurba@polskapress.pl Agnieszka Jastrzębska, właścicielka salonu kosmetycznego "Metamorfoza" w Miastku zajmuje drugie miejsce w etapie regionalnym naszego plebiscytu w kategorii "Kosme-tyczkaRoku". Salon mieści się przy ul. Wielkopolskiej 6. Jakie usługi oferuje swoim klientkom? To m.in. paznokcie hybrydowe, żelowe, manicure, pedicure, zabiegi ujędrniające ciała i twarzy. - Niedawno kupiłam nowe urządzenie modelujące sylwetkę - mówi pani Agnieszka. Inne usługi to makijaż okolicznościowy, makijaż permamentny, depilacja, henna. Pani Agnieszka w zawodzie kosmetyczki pracuje Agnieszka Jastrzębska prowadzi w Miastku salon kosmetyczny Metamorfoza od trzynastu lat. Podkreśla, że zadowolenie klientek jeszcze bardziej motywuje ją do działania i ciągłego doskonalenia. Kontakt do salon kosmetyczny Metamorfoza - tel. 605 564 282.©© Oddaję głos w kategorii: □ Fryzjer Roku 4 □ Kosmetyczka Roku □ Stylistka Paznokci Roku ] Salon Fryzjerski Roku □ Studio Urody Roku. bojów. Osoby, które zajmą drugie i trzecie miejsce, zaprosimy na DAY SPA także w Dolinie Charlotty oraz również otrzymają podwójne zaproszenie na koncert Legend Rocka. Dla Salonu Fryzjerskiego Roku oraz Studia Urody Roku przygotowaliśmy kampanie reklamowe o wartości w zależności od zajętego miejsca: SOOOzł, 3000zł i 2000zł. Laur Piękna, to plebiscyt, który od kilku lat, zawsze na wiosnę wspiera i promuję branżę beauty, a jak wiadomo wiosna, to najlepszy czas, aby zadbać o swoje ciało, skórę, włosy i paznokcie. Dziś salony fryzjerskie i studia urody w swojej ofercie mają ogromną ilość produktów, zabiegów, wszystko po to, aby klienci czuli się zadbani, zdrowi i piękni. Osoby pracujące w takich i miejscach, często stają się powiernikami naszych sekretów i słabości. Jak wyrazić naszą wdzięczność? Zagłosuj !©© Swoje niedoskonałości popraw w klinice Słupsk Martyna Śliwińska martynailiwinska@gp24.pl Klinika Urody Lorenzo Cołetti w regionalnym etapie plebiscytu Laur Piękna aktualnie zajmuje pierwsze miejsce w kategorii Studio Urody Roku. Lorenzo Coletti na słupskim rynku istnieje już od 10 lat. Na początku klinika mieściła się przy ul. Mickiewicza, teraz zajmuje przestronne i nowoczesne wnętrza przy ul. Orląt Lwowskich l. Największą popularnością cieszą się zabiegi odmładzające na twarz i ciało. - Pracujemy wyłącznie na aparaturze medycznej, która od urządzeń kosmetycznych różni się tym, że jej skuteczność potwierdzona jest wbadaniachklinicznych. W na- s.-tHH 1 rw Przestronne i nowocześnie urządzone wnętrze zapewnia komfort klientom kliniki szym salonie korzystamy z urządzeń sprowadzanych z Włoch - podkreśla Marta Szarogroder, manager. Kontakt: 723 800 888. Głosowanie: sms o treści 72355 o treści GPU.22.©® plebiscyt 09 Głos Pomorza LIDERZY Z NAJWIĘKSZĄ LICZBĄ ODDANYCH GŁOSOW Wyniki głosowania z czwartku, 5 kwietnia 2018 r., godz. 12.00 Fryzjer Roku głosy 1 Kamia Bodak, Usługi Fryzjerskie, Sienkiewicza 5, Słupsk SMS pod nr 72355 o treści GPFRY22 1019 2 Eweina Krocek, Salon EWELAIN, Konstytucji 3 Maja 1, Miastko SMS pod nr 72355 o treści GPFRY.53 121 3 Marlena Mierzejewska, Salon Małgorzata KSmko SMS pod nr 72355 o treśti GPFRY.75 100 Kosmetyczka Roku głosy 1 KaroSna Żaczek, Rzęsa, Wileńska 39/70, Słupsk SMS pod nr 72355 o treści GPK.10 137 2 Agnieszka Jastrzębska, Metamorfoza, Wielopolska 6, Mestko SMS pod nr 72355 o treśri GPtC22 115 3 Mkhafina Książek, tash Qpeen Styizacja Rzęs, Lębork SMS pod nr 72355 o treśd GPK41 75 Stylistka Paznokci Roku głosy 11 Magdalena Janiszewska, Babski Świat, Nowa Wieś Lęborska SMS pod nr 72355 o treśd GPS36 248 2 Agnieszka Łukaszuk, Stucfio Perfect Nafc, Słupsk SMS pod nr 723S5 o treśd GPS3 243 3 Dorota Bartczak, Inca, Bytów SMS pod nr 72355 o treści GPSJ2 176 Salon Fryzjerski Roku głosy 1 cocoSFA Staromiejska 17e 84-300 Lębork SMS pod nr 72355 o treśd GPF.20 168 2 Galeria Fryzur Arkadiusz Radziwiłowicz, Grodzka 1, Słupsk SMS pod nr 723S5 o treśd GPF.4 13 Studio Urody Roku głosy 1 Kirika Urody Lorenzo Coletti Słupsk, Orląt lwowskich 2, Słupsk SMS pod nr 72355 o treśd GPU.22 290 2 Retóafia, legionów Polskich 33a, Lębork SMS pod nr 72355 o treśd GPU.14 43 Fryzjer Roku głosy Koszt SMS-a: 2,46 zł z VAT Głosowanie trwa do piątku, 13 kwietnia 2018 r., do godz. 22 Sprawdź aktualne wyniki w Internecie www.gp24.pl/uroda 10 kraj Głos Dziennik Pomorza Piątek, 6.04.2018 Prezes zakręca kurek z pieniędzmi Politycy będą zarabiali dużo mniej Kacper Rogadn Twitter:@krogatiri Warszawa Pensje wszystkich partamen-tarzystów i samorządowców zostaną obniżone o dwadzieścia procent-zapowiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński. Dodatkowo wszystkie narody, które otrzymali ministrowie, zostaną przekazane na Caritas. Decyzję prezesa pochwalił nawet... Lech Wałęsa. Będzie dużo skromniej, niż było dotychczas - takimi słowami Jarosław Kaczyński podsumował projekt Komitetu Politycznego Prawa i Sprawiedliwości, który zakłada „obniżenie o 20 procent pensji poselskich oraz wprowadzenie nowych limitów obniżających dla wójtów, burmistrzów, prezydentów, marszałków i starostów, a także dla ich zastępców". Prezes PiS zapowiedział również zniesienie wszelkich dodatkowych świadczeń dla kierownictw spółek Skarbu Państwa. - Będziemy z całą stanowczością egzekwować dyscyplinę w tych sprawach. Jeśli ktoś by nie chciał głosować za tego rodzaju decyzjami, to Jeśli któryś z polityków naszej partii nie będzie chciał głosować za tego rodzaju zmianami, to straci szansę na miejsce na liście wyborczej, na dalszy udział w polityce - grzmiał Kaczyński straci szansę na miejsce na liście wyborczej, na dalszy udział w polityce - zapowiedział Kaczyński. Zaskakujący projekt przedstawiony w czwartek przez byłego premiera jest pokłosiem sprawy związanej z nagrodami dla ministrów. Po tym, jak ujawniono, że ministrowie rządu PiS otrzymali od byłej premier Beaty Szydło kilku-dziesięciotysięczne nagrody, partia rządząca straciła aż dwanaście punktówprocentowych w marcowym sondażu. Prezes Kaczyński przyznał, że kierownictwo partii wyciągnęło wnio- ski z takiej reakcji obywateli - stąd decyzja o przekazaniu wszystkich nagród na cele społeczne, do Caritasu. Kaczyński dodał, że była to autonomiczna decyzja ministrów, a nie kierownictwa partii. - Swego czasu, przed wyborami, powiedziałem, że do po- msmmMMsm POSŁOWIE I SENATOROWIE ZARABIAJĄ 12TYS.ZŁ Oświadczenie prezesa PiS z pewnością nie ucieszyło parlamentarzystów. Wynagrodzenia niektórych z nich zmniejszą się bowiem nawet o 2,5 tys. zł! Dziś poseł lub senator zarabia miesięcznie ponad 12 tys. zł. Standardowa pensja wynosi 9892,30 zł brutto. Do tego każdemu parlamentarzyście przysługuje 2473,08 zł miesięcznej diety. Posłowie mają również do dyspozycji 12150 zł ryczałtu na wydatki związane z prowadzeniem biura poselskiego. Zarobki premiera oraz marszałków Sejmu i Senatu wynoszą 165 tys. zł miesięcznie, natomiast ministrowie zarabiają prawie 15 tys. zł. lityki nie idzie się dla pieniędzy. Społeczeństwo najwyraźniej to zapamiętało i zareagowało na nagrody. Zauważyliśmy oczekiwanie daleko idącej skromności w życiu publicznym. Wiemy, że jesteśmy dla społeczeństwa i to nie jest tak, że do polityki idzie się dla pie- niędzy. Celem polityki nie jest bogacenie się polityków - powiedział Jarosław Kaczyński. Dodał, że być może zostanie nawet zwołane dodatkowe posiedzenie Sejmu, by jak najszybciej uchwalić ustawy w tej sprawie. Wydawałoby się, że spełnienie postulatów opozycji, i to z nawiązką - domagała się ona tylko zwrotu nagród - powinno ucieszyć polityków innych opcji. Tymczasem słowa prezesa PiS spotkały się głównie z krytyką. „Posłów powinno być o połowę mniej i wtedy mogliby więcej zarabiać. Podobnie w przypadku urzędników. Propozycje Kaczyńskiego to zasłona dymna na chciwość PiS" - napisał na Twitterze były przewodniczący Nowoczesnej Ryszard Petru. „Dzięki posłowi Krzysztofowi Brejzie Polacy dowiedzieli się o PiS-owskim skoku na kasę. W »nagrodę« poseł Brejza będzie zarabiał 20 proc. mniej. A pazerni ministrowie bez zmian" - skomentował poseł Platformy Obywatelskiej Borys Budka. Dość nieoczekiwanie prezesa PiS pochwalił natomiast były prezydent Lech Wałęsa. „Chociaż raz coś sensownego powiedziałeś" - napisał na Twitterze. Po kilkudziesięciu minutach wpis skasował. ©® Z KRAJU Gdańsk Adamowicz zataił prawie 180 tys. zł? Prokuratura Krajowa postawiła nowe zarzuty Pawłowi Adamowiczowi, prezydentowi Gdańska. Według śledczych samorządowiec nie wpisał W oświadczeniu za 2012 r. 180 tys. zł w gotówce i papierach wartościowych. Prezydent Gdańska był w środę w prokuraturze we Wrocławiu, gdzie osobiście usłyszał zarzuty, (aip) Gdańsk Wyrok ws. śmierci 17-let-niej Agaty z Wejherowa 17-letnia Agata z Wejherowa chciała umrzeć i zaplanowała własną śmierć, która miała być samobójstwem. Jednak winna jej śmierci jest koleżanka - 20-letnia dziś Wiktoria S. Tak uznał Sąd Apelacyjny w Gdańsku, który prawomocnym wyrokiem skazał koleżankę zmarłej na 11 lat więzienia i zapłatę rodzinie 100 tys. zł zadośćuczynienia. (aip) Gdańsk Miliony złotych pomocy dla pomorskich gmin Do gmin i powiatów, przez które w sierpniu 2017 r. przeszła nawałnica. trafią pieniądze. Ponad 43,5 min zł pomoże w odbudowie uszkodzonej infrastruktury. Najwięcej pieniędzy trafi do miasta i gminy Brusy. Będzie to łącznie ponad 9,8 min zł. Powiat bytowski może liczyć na kwotę ponad 6,6 min zł. Ponad 5 min zł otrzymają: powiaty chojnicki (5,03 min zł), kościerski (5 min zł) i gmina wiejska Chojnice (5.7 min zł). Najmniej pieniędzy, czyli po 1,2 min zł, trafi do miasta i gminy Czersk, gminy Parchowo i gminy Sulęczyno. Pomoc, która zostanie przekazana samorządom, będzie kolejną transzą wsparcia rządowego. Pieniądze zostaną przeznaczone na naprawę infrastruktury drogowej i mienia komunalnego. Gminy i powiaty województwa pomorskiego po nawałnicy zgłosiły 160 zadań związanych z odbudową i remontami infrastruktury. Łączna kwota dotacji oszacowana została na 68 min zł. (aip) Warszawa Rząd chce rewolucji w systemie kas fiskalnych Przedsiębiorcy będą musieli wymienić setki tysięcy kas fiskalnych - praktycznie wszystkie obecnie funkcjonujące- na nowe, działa-jąceonline. W niektórych branżach jeszcze w tym roku, docelowo - we wszystkich. Praktycznie każdą firmę czeka więc duże zamieszanie i spory wydatek. Tym bardziej że żadna z obecnie produkowanych kas nie posiada opcji online. (aip) Warszawa Zlikwidowano nielegalny skład broni w Warszawie 21 jednostek broni i jej elementów, niemal 2,4 tys. sztuk amunicji różnego kalibru oraz materiały wybuchowe (około kilograma prochu, zapalnik, a także kilka elementów składowych broni) zabezpieczyli na terenie Warszawy i województwa mazowieckiego funkcjonariusze z Centralnego Biura Śledczego Policji z olsztyńskiej delegatury. Zatrzymano dwóch mężczyzn w wieku 52 i 60 lat. (aip) AUTOPROMOCJA Już w środę nowy dodatek Strona Zdrowia a w nim: • porady ekspertów medycyny • miłość - co daje dla zdrowia? • psycholog opowiada o snach Głos Dziennik Pomorza Piątek, 6.04.2018 reklama 11 ■■■■ R J ^ w Pan Mirosław (l. 67) z Wrocławia szczerze się uśmiał, gdy żona kupiła mu wkłady magnetyczne, by uśmierzyć jego artretyczne bóle kolan. Ale gdy ostry ból przykuł go do fotela i... 9^*0, Nie był w stanie dojść do toalety, w desperacji je zastosował. Ku jego zaskoczeniu - ból zaczął się zmniejszać! „Oddam ostatni grosz, by się pozbyć przewlekłych bólów. Próbowałem wszystkiego: tabletek, żeli, plastrów. Bezskutecznie. Od żony dostałem komplet biomagne-tycznych wkładek głębokiego oddziaływania zrobionych z neodymium (magnesów 100 razy silniejszych od lodówkowych) i oddziałujących na zakończenia nerwowe spodniej części stopy. W głowie mi się nie mieściło, że to może uśmierzyć ból. Włożyłem wkładkę początkowo tylko do lewego buta. Chciałem spróbować rozchodzić ten potworny ból i zobaczyć, czy ucisk na stopie, wywoływany za pomocą impulsów magnetycznych, faktycznie może poprawić mój stan. Czytałem trochę o akupresurze, ale wobec wkładek byłem raczej sceptyczny. Prawe kolano zostawiłem bolące -tak dla porównania. Po 8 minutach testu pomyślałem sobie, że to przecież nie może się udać. Ale cierpliwie trzymałem tę biomagne-tyczną wkładkę w bucie - dokładnie tak, jak kazali w instrukcji. Od czasu do czasu robiłem kilka kroków i nagle zorientowałem się, że ból „Uratowałam kręgosłup" Bóle kręgosłupa miałam od wczesnej młodości. Chodziłam po Lekarzach, dostawałam skierowania do fizjoterapeutów, masażystów i innych cudotwórców. Łykałam proszki, chodziłam na basen, stosowałam obuwie korygujące. I co? Kompletnie żadnych efektów! 35 lat się z tym męczyłam! Gdyby nie wkłady bio-magnetyczne, pewnie już by mi tak zostało. Połamana, pokrzywiona... Ale te wkłady zadziałały fenomenalnie. Po trzech dniach czułam ulgę. Po kolejnych pięciu ból w zasadzie ustąpił. Nie pamiętam już życia sprzed bólu, tak dawno to było. Czuję, jakbym się urodziła na nowo. Ewa B. (72 l.) z Ełku 0 Nos O tarczyca O tchawica O gardło O zatoki czołowe i nosowe O nadnercza O móżdżek O nerw trójdzielny O przytarczyca © oczy O uszy © limfa © mięsień trapezowy © ramiona © płuca i oskrzela © serce © układ trawienny © żołądek © pęcherz © nerka © śledziona © dwunastnica © woreczek żółciowy © trzustka © okrężnica poprzeczna © kanał moczowy © jelito cienkie © zstępnica © odbytnica © kość guziczna © odbyt. © kolana © staw kolanowy © staw biodrowy © jajniki © genitalia © hemoroidy © system nerwowy © wyrostek robaczkowy © przysadka mózgowa © nadciśnienie zaczął się zmniejszać. Świdrowanie w lewym kolanie zmniejszało się, z każdym krokiem czułem, jak noga staje się silniejsza, a staw sprawniejszy. Prawe kolano oczywiście nadal niemiłosiernie bolało, ale ja miałem już dowód na to, że biomagnetyczna wkładka pomaga zmniejszać ból kolan. Czym prędzej włożyłem wkładkę do drugiego buta i zacząłem powoli chodzić po mieszkaniu. Oczywiście po kilku minutach tu też przestało rwać! Od tego czasu używam wkładek na każ-. dy przewlekły ból. I to nie tylko na ból kolana. Bark, stawy, wątroba, żołądek, a nawet nerki. Akupresura oddziałuje na zakończenia nerwowe znajdujące się po spodniej stronie stóp. Odpowiedni nacisk na ten obszar pomaga zmniejszać ból i skorygować pracę każdego organu! Nie muszę się truć garściami proszków. Do lekarza chodzę sporadycznie". Na czym polega tajemnica skuteczności nowej metody uśmierzania bólu? Dr Nakagawa, twórca magnetoterapii 1 dyrektor szpitala Isuzu w Tokio, wyjaśnia: „Do 30-dniowych testów klinicznych wybraliśmy przypadki przewlekłego bólu, na które już nic nie pomagało. W 80% przypadków ból zmniejszał się już po pierwszym dniu stosowania biomagnetycznych wkładek. Po tygodniu 97% badanych uśmierzyło uciążliwy ból bez względu na jego źródło. Obojętnie, czy narzekali na stawy kolanowe, wątrobę, nerki czy bóle pleców. Pole magnetyczne wnika w bolące tkanki i nie pozwala elektrycznym impulsom bólu wyrwać się z komórek. Sygnał bólu jest wygaszany w mgnieniu oka. Dodatkowo siły magnetyczne powodują, że czerwone krwinki docierają do najcieńszych naczyń włosowatych. Wzrasta natlenienie, odżywianie komórkowe tkanek oraz wydalanie toksyn. Gojenie się stanów zapalnych przyspiesza. Znikają obrzęki, opuchlizny, nadwrażliwość. Z każdym dniem stosowania biomagnetycznych wkładek pozytywne efekty kumulują się na poziomie komórkowym i po 30 dniach kuracji zazwyczaj ból się zmniejsza. Skuteczność magnetoterapii potwierdzają inni badacze: dr Mark Valbona z Baylor College of Medicine zredukował bóle artretyczne u 76% badanych. Dr Erie Weintraub z New York Medical College zmniejszył palący ból stopy cukrzycowej w 90% przypadków". Wkładasz i zapominasz o bólu! Nieważne, czy winowajcą jest artre-tyzm, reumatyzm, rwa kulszowa, migrena, uraz mechaniczny czy schorzenie wątroby lub nerek. Nieistotne, czy bolą Cię stawy, plecy, biodra, kolana, kręgosłup, żołądek czy stopy. Aby uśmierzyć ból, wystarczy umieścić wkładki biomagnetyczne w butach i regular- Wkładki magnetyczne to biomagnesy wielokrotnego użytku, o mocy 970 Gaussów. Umieszczasz je w butach i zapominasz o bólu. Pasują do każdego rodzaju butów. nie w nich chodzić. Bezpiecznie dobrana moc pola magnetycznego pozwala prowadzić kurację przez większą część doby, nieprzerwanie przez 30 dni. Podczas pracy, wyjścia do sklepu i spaceru z psem. Gdy ból zacznie się zmniejszać, wkładki biomagnetyczne należy zachować do ponownego wykorzystania. Utrzymują one właściwości przeciwbólowe przez 50 lat. Umieszczając w butach biomagnetyczne wkładki, możesz przeciwdziałać ponad 41 przyczynom bólu. W tym bioder, barków, stóp i skroni. Wkładki magnetyczne otrzymasz jedynie w telefonicznej sprzedaży klubu rabatowego. Technologia produkcji nie jest tania. Ale dzięki specjalnemu dofinansowaniu uczestnictwa w klubie rabatowym ograniczona liczba osób może skorzystać z niego aż o 70% taniej. Ilość opakowań jest ograniczona - decyduje kolejność zgłoszeń. "£KiAM0WAHt , TV c LA pierwszych 100 ojob: Pierwszym 100 osobom, które zadzwonią I do O Uwiptnia 2018 r.. przysługuje specjalne dofinansowanie! Otrzymasz wówczas magnetyczny bloker bólu.za udzia w klubie rabatowym za Jedyne SSŁzl 97 H (przesyłka GRATIS)! zadzwoń. 12 333 58 86 lpon.-pt. 8:00-20:00,sob. i niedz.9:00-20:00 4 (Zwykłe połączenie lokalne bez dodatkowych opfcat) Regulamin: trmsndcncftns-prvtplc.com 12 świat Głos Dziennik Pomorza Piątek, 6.04.2018 SUBIEKTYWNY PRZEGLĄD TYGODNIA Zuckerberg po wycieku danych: Nie ustąpię, Facebook do poprawy łego świata. Tę brytyjska stacja wFacebookalmlddol. Jak po- diiżo informacji. Wyłączona zo- BBC nazwała próbą generalną wiedział Stringer w stacji CNBC, stanie także opcja wyszukiwania Zuckerberga przed przesłucha- afera Cambridge Analytica po- osób za pomocą numeru tele- niem przez komisję sądownie- winna być dla Zuckerberga „po- fonu, a zewnętrzne firmy nie twa ihandlu wSenacie. Założy- budką", azastąpić powinien go będąmogły wgrywaćdoserwisu ciel Facebooka będzie zeznawał „niezależny dyrektor". własnych baz danych służących w sprawie pozyskania danych Obroną Zuckerberga, który doprofilowaniaużytkowników, osobowych 87 min użytkowni- wcześniej przeprosił za cały Oprócz tego od9 kwietnia każdy ków (w tym57138z Polski) przez skandal, jest plan przeprowadzę- będzie mógł sprawdzić, jakie firmę Cambridge Analytica nia szczegółowych zmian wpoli- dane udostępnił danej aplikacji. 10 kwietnia. tyce prywatności w serwisie NatelekonferencjiMarkZu- Jednak mimo skandalu Zu- Facebooka. Zewnętrzne aplika- ckerberg zapewnił również, że ckerberg nie zamierza ustępo- ęje nie będą miały już dostępu ludzie Facebooka przeprowadzą wać ze stanowiska. Dymisji 33- do wydarzeń, w których biorą audyt systemów Cambridge -latka chcą jednak członkowie udział użytkownicy, a także Analytica.-Potem, jeśli będzie internetowej kampanii „Skaso- dolistczłonkówfacebookowych tomiałosens,podejmiemykroki wać Facebooka", atakżewpły- grup. Zkolei na straży dostępu prawne-dodał 33-letnimiliar- wowi Amerykanie. Jednym do stron, tzw. fanpage'ów, oraz der. Jak informuje BBC, blisko z nich jest Scott Stringer, rewi- profilów indywidualnych użyt- godzinna rozmowa z dziennika- dent Nowego Jorku. Zarządzany kowników będzie stał sam rzami zdała egzamin. Po jej za- przez niego nowojorski fiindusz Facebook, który sprawdzi, czy kończeniu akcje Facebooka emerytalny zainwestował aplikacje nie pobierają z nich zbyt wzrosły o 3 proc.©® Amerykańska Agencja Kosmiczna (NASA) biorstwo, z którym NASA podpisała kontrakt ma zastosować nowoczesną technologię i firma lotnicza Lockheed Martin chcą zbudować opiewający na250 min doi., ma stworzyć pierw- X-Plane, dzięki której naddźwiękowa maszyna naddźwiękowy samolot pasażerski. Przedsię- szy testowy model maszyny do2021 r. Firma będzie bezgłośna. (ab>) Prawnik, psycholog i pieniądze rodziców uwolniły nastolatka, który zabił cztery osoby w wypadku w USA Waszyngton Aleksandra Gersz aleksandra.geisz@polskapress.pl Mark Zuckerberg nie zamierza ustąpić. Szef Facebooka. którym wstrząsnęła afera związa-nazkradzieżądanydi osobowych bfisko 90 min użytkowników pozostanie na stanowisku i zapewnia, żewjego serwisie wprowadzone zostaną zmiany. Kiedy tworzysz coś takiego jak Facebook, coś, co jest bezprecedensowe wskali światowej, będą rzeczy, które zrobiszźle. Myślę, że to, czego ludzie powinni pilnować, to to, czy uczymy się na błędach - bronił się Zuckerberg podczas środowej telekon-ferencji z dziennikarzami z ca- WaszyngUm Aleksandra Gersz aleksandra.gef3Z@potskapress.pl 20-łetni Amerykanin Ethan -Gouch, który w2Q!3r.pod wpływem alohoki spowodował wypadek samochodowyizabi cztery osoby, po bfeskodWódl tatach wyszeeft z więzienia. Jego uwolnienie wywołało kontro-wersje.acala sprawa wznieciła wUSAdyskusjęoprzywfle-jadi osób. które wychowały się wbogatydi rodzinach. Couch spędził w więzieniu w hrabstwie Tarrant w Teksasie 720 dni. Na wolność wyszedł w poniedziałek, zaledwie tydzień przed swoimi 21. urodzinami. Młody Amerykanin będzie nadzorowany przez kuratora: niebędzie mógł prowadzić samochodu, pić alkoholu oraz opuścić miasta Fort Worth wTeksasiebez zgody sądu. Uwolnienie 20-latka to zasługa nie tylko świetnego obrońcy, którego zatrudnili jego zamożni rodzice, ale również opi- nii psychologa. Jak bowiem stwierdził specjalista, na skutek wychowania w uprzywilejowanej, bogatej rodzinie Ethan Couch był nieprzystosowany do życia, m.in. nie był w stanie odróżnić dobra od zła. W mediach ukuto nawet określający go termin „affluenzateen" oznaczający nastolatka, który zostaje zarażony przez konsumpcyjne społeczeństwo materialnym przesytem, marnotrawstwem ichęciąposiadania. Wedługsze-ryfa hrabstwa Tarrant Dee Andersona pod wpływem pobytu w więzieniu Couch stał się jednak „zupełnie inną osobą". Do tragedii doszło w czerwcu 2013 r. 15-letni Couch upił się ze znajomymi, po czym wsiadł za kierownicę. Spowodował on wypadek, w którym zginęły cztery osoby, apiąta została sparaliżowana. Początkowo Couch został skazany przez sąd dla nieletnich na tylko 10 lat nadzoru kuratora. Potem, po próbie ucieczki z Teksasu, zajął się nim sąd dla dorosłych. ©® Jerzy Wltaszczyk j.witaszczyk@dziennik.lociz.pl Piątek Ksiądz proboszcz z Kaczorowa w diecezji świdnickiej zabronił miejscowym strażakom przychodzić do kościoła w mundurach. Oznacza to, że druhowie nie będą mogli trzymać tradycyjnej warty przy Bożym Grobie i uczestniczyć w procesji Bożego Ciała. Tak ksiądz ukarał strażaków za to, że wbrew jego woli umundurowani uczestniczyli w pogrzebie kolegi strażaka, który ostatnimi laty popadł w chorobę alkoholową. Doprawdy, piękny to przykład chrześcijańskiego miłosierdzia i przebaczania. Sobota Tomasz Komenda, który niesłusznie przesiedział 18 lat w więzieniu, podziękował za rentę przyznaną przez premiera. Niedziela Pomysł, aby generał Hermaszewski w biało-czerwonym kombinezonie i statku kosmicznym w takich samych barwach obleciał Ziemię w stulecie niepodległości, uważam za świetny. Brawo Polska Fundacja Narodowa! - takim żartem z okazji prima aprilis były premier Leszek Miller nawiązał na Twitterze do morskiej wyprawy Kusznierewicza, za którą Polska Fundacja Narodowa zapłaci naszymi 20 milionami. Generała, o ile go wcześniej nie zdegradują do szeregowego, w kosmos zapewne wyśle Polska Agencja Kosmiczna, której największym sukcesem jest to, że istnieje i kosi kasę za nic. Gdyby dziś Twardowski miał powtórzyć lot na Księżyc, przy takiej Agencji znowu musiałby skorzystać z usług koguta. Poniedziałek W paśmie górskim Kaimai Rangę w Nowej Zelandii podczas polowania ustrzelony został myśliwy. Marzec i kwiecień w Nowej Zelandii to nie tylko sezon polowań na grubego zwierza, ale także na myśliwych - właśnie na te dwa miesiące przypada 55 proc. wszystkich śmiertelnych wypadków wśród tamtejszych łowców. Wtorek Służba Bezpieczeństwa Ukrainy poinformowała o zatrzymaniu sprawców wybuchu na cmentarzu Obrońców Lwowa 13 marca. Według szefa SBU Wasyla Hrycaka, za incydentem stały rosyjskie służby specjalne. Jakby kto nie wiedział, także Kreml ka- Tomasz Komenda aż 18 lat niesłusznie spędził w więzieniu zał spalić polską flagę przed ambasadą Polski w Kijowie, a wcześniej facet w walonkach (podobny do Putina) ostrzelał z granatnika polski konsulat w Łucku. W lipcu 2016 agenci Kremla przebrani za Ukraińców pobili czworo Polaków i zniszczyli im samochód na przejściu granicznym. Pobiciu przyglądali się ukraińscy milicjanci. Jak widać, całe zło idzie z Kremla, który za wszelką cenę chce zniszczyć odwieczną przyjaźń ukraińsko-polską. środa Od 2013 r. w Niemczech podwoiła się liczba salafitów, wyznawców radykalnego islamu - pisze dziennik „Tagesspiegel". Wielu niemieckich salafitów uznaje terror za dopuszczalną metodę rozpowszechniania islamu. Obecnie w Niemczech mieszka ponad 5 min muzułmanów, z których większość nie jest skłonna do asymilacji. Zdaniem pesymistów nasz sąsiad za Odrą raczej prędzej niż później stanie się krajem islamskim. Jeżeli te perspektywy działają na kogoś stresująco, powinien zażyć ciepłej kąpieli. Zespół japońskich naukowców z Uniwersytetu w Kioto odkrył właśnie, że regularne kąpiele w ciepłych źródłach pomagają japońskim małpom śnieżnym z gatunku makaków w zwalczaniu stresu. Czwartek Nareszcie do Polski dotarła prawdziwa wiosna! Jeśli kogoś uraduje to, że inni nie mają tak dobrze jak my, warto przytoczyć prognozę pogody dla Kanady. Według telewizji CTV ostra zima będzie tam trzymać jeszcze dwa tygodnie! Jak widać, tym razem globalne ocieplenie zaatakowało Amerykę Północną! Wielu z nas ucieszył widok wiosennych kwiatów Głos Dziennik Pomorza Piątek, 6.04.2018 13 Powstaje osiedle dla chrześcijan Str. 14 Zaprzyjaźniona z rakiem żyje na pełnych obrotach Str. 16-17 Kto i ile zapłaci medycznym królikom z Grudziądza? Str. 18 magazyn 33-letnia aktorka intensywnie pracuje na planie serialu „Na dobre i na złe", a potem biegnie do półrocznego synka, który nosi imię Bruno Wraca Marta Żmuda-Trzebiatowska Jedna z najpiękniejszych i najbardziej lubianych polskich aktorek wraca na ekrany po przerwie spowodowanej radosnym wydarzeniem, jakim było dla niej urodzenie synka str. zo n 14 magazyn Glos Dziennik Pomorza Piątek, 6.04.2018 Budują osiedle dla chrześcijan w chrześcijańskim kraju Grażyna Starzak grazyna3tarzak@polskapress.pl Obyczaje O sobie: „Mam 32 lata. wspaniałą żonę i równie wspaniałe dzieci. Wierzę w Boga i w ludzi". Dlatego, gdy postanowił wybudować dom. od razu pomyślał, że dobrze byłoby, gdyby obok zamieszkał ktoś. ko-mu bliskie są chrześcijańskie wartości. rochę trwało, zanim udało mu się rozpo-cząć ten projekt. Chętnych do przyłączenia się nie musiał szukać. Pierwsze sześć domów na „Osiedlu Fatimskim" poszło „na pniu". Na kolejne trwają zapisy. - Wbrew temu, co się o nas mówi, nikogo nie pytamy, w co wierzy i nie żądamy referencji od proboszcza - mówi Andrzej Sobczyk, inicjator przedsięwzięcia. - Ateista zapewne nie zechce u nas zamieszkać. A gdyby chciał? Chrystus jest Panem rzeczywistości. I osiedla też - dodaje z uśmiechem. Działka dzięki modlitwie „Osiedle Fatimskie" powstaje w Krzywaczce, 11 km od południowych granic Krakowa. Jest dopiero w pierwszej fazie budowy, a już o nim głośno w całej Polsce. Sensację wzbudziła informacja podana przez jedną z katolickich gazet. Aridrzej Sobczyk mówi tam, że jego marzeniem jest stworzenie „przestrzeni dobrych relacji sąsiedzkich, opartych na wierze w Boga" oraz że odpowiednią działkę udało się znaleźć „dzięki modlitwie wielu osób". To wyznanie wywołało zarówno aplauz, jak i falę hejtu w intemecie. - Specjalnie się tym nie przejmujemy. Robimy swoje, zwłaszcza że wiele osób nam sprzyja h mówi Sobczyk. Skąd pomysł na osiedle z takim przesłaniem? Przede wszystkim - podkreśla - razem z małżonką, Sabiną, zawsze byli przekonani, że środowisko pozamiejskie lepiej służy dzieciom i rodzinie. A więc gdy urodziły się - trzyletnia dziś Aniela i roczny Nikodem, zdecydowali, że zrobią wszystko, żeby goniły po trawniku, a nie po betonie. Sobczyk od dawna myślał, żeby stworzyć miejsce, które będzie przeciwieństwem wielu współczesnych osiedli, „gdzie ludzie są sobie obcy i nawet członkowie rodziny, mieszkając w jednym domu, nierzadko porozumiewają się za pomocą komunikatora". - Chodziło mi o to, żeby pokazać, jak istotne są prawdziwe, nie wirtualne relacje między ludźmi. Dlatego projekt osiedla zakłada, że prócz domów, różnej wielkości, będzie teren wspólny, pomyślany tak, żeby mogli z niego korzystać ludzie w różnym wieku. Będzie więc plac zabaw, boisko, fontanna, żeby dzieci mogły się popluskać w lecie. Dla starszych altana, a w rogu działki kilka ławeczek i kapliczka z ogrodem różańcowym. W dalszej perspektywie, jeśli Bóg pozwoli i znajdą się finanse, planujemy postawić przedszkole i budynek, gdzie będziemy świętować urodziny dzieci czy rodzinne Będzie plac zabaw, boisko, fontanna dla dzieci. Dla starszych altana, a w rogu działki kilka ławeczek i kapliczka z ogrodem różańcowym jubileusze - opowiada Andrzej Sobczyk. Nie ukrywa, że jest człowiekiem głębokiej wiary. Był ministrantem, a potem zaangażował się w ruch oazowy. Można powiedzieć, że zawodowo też zajmuje się ewangelizacją. Jest producentem i dystrybutorem filmów katolickich w grupie Rafael. Prowadzi też Akademię „Właściwy Tor". Działalność Akademii polega mniej więcej na tym, że grono młodych katolików różnych specjalności pomaga sobie nawzajem w ważnych, życiowych sprawach. Sobczyk twierdzi, że wszystkich tych ludzi prosił o modlitwę, gdy kiełkował pomysł budowy „Osiedla Fatim-skiego". Wierzy, że modlitwa pomogła, choć dopiero za szóstym razem udało się mu - w „cudowny sposób" -jak twierdzi, znaleźć odpowiednią działkę. Bez deklaracji wiary? W Krzywaczce stanie w pierwszym etapie sześć budynków, w drugim osiem, w tym cztery bliźniaki. W sumie na „Osiedlu Fatimskim" mają stanąć ok. 33 domy. Andrzej Sobczyk podkreśla, że to nie jest „klasyczne przedsięwzięcie deve-loperskie". Choćby dlatego, że domy „dopasowują" do potrzeb przyszłych mieszkańców. - Od strony technicznej będzie to jednak normalne osiedle, które ma tylko bardziej rozbudowaną strefę wspólną -wyjaśnia. Jeszcze raz zaznacza, że chętni nie muszą składać żadnych deklaracji wiary, przedstawiać żadnych świadectw itp. Uważa, że „wystarczy jedna rozmowa z przyszłymi lokatorami", żeby przekonać się, „czy jest im z nimi po drodze". Na pytanie, co powie tym, którzy zarzucają im, że tworzą getto i że odcinanie się od świata nie służy ani dorosłym, ani dzieciom, odpowiada, że „o żadnej izolacjiniemamowy". Przypomina słowa Jezusa, wypowiedziane do apostołów po zmartwychwstaniu: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu". - Koncepcja zamkniętego osiedla nie miałaby prawa bytu, ponieważ odwrócilibyśmy się od wartości głoszonych przez Ewangelię. Dla każdego z nas, niezależnie od wyznania, dom jest miejscem, gdzie możemy budować rodzinę, odpocząć od codziennych obowiązków, naładować baterie. Ale życie nie sprowadza się tylko do czte- Anarzej bODCzyK na powstającym osiedlu. Które sam wymySIH rech ścian. Kiedyś trzeba z nich wyjść. Osiedle Fatimskie ma być miejscem, gdzie w relacjach z sąsiadami to „ładowanie" będzie się odbywać również w sferze duchowej. Gdzie nasze dzieci będą wzrastać w środowisku, dla którego Ewangelia jest naturalnym sposobem myślenia. Wcześniej byli inni Osiedle Fatimskie to nie pierwszy taki projekt w Polsce. Pierwsi byli katolicy z Warszawy, związani z organizaq'ą Opus Dei. Wykupili tereny w Józefowie i zbudowali przedszkole. Potem w okolicy postawili podstawówkę i gimnazjum. W ciągu kilku lat organizacja Sternik zgromadziła ponad 500 rodzin i tysiąc dzieci. Żeby dzieci miały bliżej doprzedszkolaiszkoły, ich rodzice zaczęli sprzedawać warszawskie mieszkania i przenosili się do Józefowa. Z kolejną inicjatywą wybudowania osiedla dla „katolickich rodzin wielodzietnych" też wyszli warszawiacy. W 2012 r. z takim pomysłem wystąpił jeden z tamtejszych develo-perów, prywatnie rodzic szóstki dzieci. Andrzej Sobczyk, pomysłodawca Osiedla Fatimskiego, przypomina, że na świecie można znaleźć wiele osiedli, w których mieszkają członkowie wspólnoty wyznaniowej. Takie osiedla są np. w Hiszpanii czy w USA. W 2005 r. miliarder z Florydy Tom Monaghan, właściciel sieci restauracji Dominos Pizza, wybudował całe katolickie miasto uniwersyteckie Ave Maria. Z kościołem pośrodku. Obecnie mieszka tam prawie 2,5 tysiąca osób. Czy tego typu przedsięwzięcia przyjmą się w Polsce? Pokaże czas. Na razie wiele osób pyta z zadziwieniem po co w chrześcijańskiej Polsce chrześcijańskiej osiedla? ©® PROF. IRENA BOROWIK. SOCJOLOG RELIGII Osiedle zbudowane na podstawie podobieństwa światopoglądowego będzie w jakiś sposób podobne do tradycyjnych warunków wiejskich, gdzie wszyscy się znają i dużo o sobie wiedzą - wydaje się w tej sytuacji nieunikniony podwyższony stopień kontroli społecznej, a zatem także zagrożenie wykluczeniem potencjalnych .odstępców". Glos Dziennik Pomorza Piątek, 6.04.2018 reklama 15 «ooSKrf Pan Mirosław (1.67) z Wrocławia szczerze się uśmiał, gdy żona kupiła mu wkłady magnetyczne, by uśmierzyć jego artretyczne bóle kolan. Ale gdy ostry ból przykuł go do fotela i... N ie był w stanie dojść do toalety, w desperacji je zastosował. Ku jego zaskoczeniu - ból minął bezpowrotnie! „Oddam ostatni grosz by się pozbyć przewlekłych bólów. Próbowałem wszystkiego: tabletek, żeli, plastrów. Pomagały jednak cena przerastała moją kieszeń. Od żony dostałem komplet biomagne-tycznych wkładek zrobionych z neodymium (magnesów 100 x silniejszych od lodówkowych) i oddziałujących na zakończenia nerwowe spodniej części stopy. W głowie mi się nie mieściło, że to może uśmierzyć ból, a nawet ugasić go na trwałe. Włożyłem wkładkę początkowo tylko do lewego buta. Chciałem spróbować rozchodzić ten potworny ból i zobaczyć, czy ucisk na stopie wywoływany za pomocą impulsów magnetycznych faktycznie może poprawić mój stan. Czytałem trochę o akupresurze, ale wobec wkładek byłem raczej sceptyczny. Powstała wkładka magnetyczna głębokiego oddziaływania o mocy 970 Gaussów. Prawe kolano zostawiłem bolące - tak dla porównania. Po 8 minutach testu pomyślałem sobie, że to przecież nie może się udać. Ale cierpliwie trzymałem tą biomagnetycz-ną wkładkę w bucie - dokładnie Uratowałam kręgosłup Bóle kręgosłupa miałam od wczesnej młodości. Chodziłam po lekarzach, dostawałam skierowania do fizjoterapeutów, masażystów i innych cudotwórców. Łykałam proszki, chodziłam na basen, stosowałam obuwie korygujące. I co? Kompletnie żadnych efektów! 35 lat się z tym męczyłam! Gdyby nie wkłady bio-magnetyczne pewnie już by mi tak zostało. Połamana, pokrzywiona... Ale te wkłady zadziałały fenomenalnie. Po trzech dniach poczułam ulgę. Po kolejnych pięciu ból w zasadzie ustąpił. Nie pamiętam już życia sprzed bólu, tak dawno to było. Czuję jakbym się urodziła na nowo. Ewa Bąk {?2 L) z Ełku Wkładki pomogą Ci na: O Nos O Tarczyca O Tchawica O Gardło O Zatoki czołowe i nosowe O Nadnercza O Móżdżek O Nerw trójdzielny O Przytarczyca ® Oczy ® Uszy ® Limfa ® Mięsień trapezowy ® Ramiona © Płuca i oskrzela © Serce $ Układ trawienny © Żołądek ® Pęcherz © Nerka ® Śledziona © Dwunastnica ® Woreczek żółciowy ©Trzustka ® Okrężnica poprzeczna ® Kanał moczowy ® Jelito cienkie # Zstępnica ® Odbytnica © Kośćguziczna ® Odbyt © Kolana ® Staw kolanowy ©Staw biodrowy © Jajniki ® Genitalia © Hemoroidy ___ © System nerwowy © Wyrostek robaczkowy © Przysadka mózgowa Nadciśnienie tak, jak kazali w instrukcji. Od czasu do czasu robiłem kilka kroków i nagle zorientowałem się, że ból ustaje. Świdrowanie w lewym kolanie zmniejszyło się, z każdym krokiem czułem jak noga staje się silniejsza, a staw sprawniejszy. Prawe kolano oczywiście nadal niemiłosiernie bolało, ale ja miałem już dowód na to, że biomagnetyczna wkładka pomaga wyeliminować ból kolan. I to na zawsze. Czym prędzej włożyłem wkładkę do drugiego buta i zacząłem powoli chodzić po mieszkaniu. Oczywiście po kilku minutach tu też przestało rwać! Od tego czasu używam wkładek na każdy przewlekły ból. to nie tylko na kolana. Bark, stawy, wątroba, żołądek, a nawet nerki. Akupresura oddziałuje na zakończenia nerwowe znajdujące się po spodniej stronie stóp. Odpowiedni nacisk na ten obszar pomaga wyeliminować ból i skorygować pracę każdego organu! Nie muszę się truć garściami proszków. Do lekarza chodzę sporadycznie." Na czym polega tajemnica skuteczności nowej metody uśmierzania bólu? Dr Nakagawa, twórca magnetoterapii i dyrektor szpitala Isuzu w Tokio wyjaśnia: „Do 30-dniowych testów klinicznych wy- Wkładki magnetyczne to biomagnesy wielokrotnego użytku, o mocy 1970 Gaussów! Umieszczasz je w butach i zapominasz o bólu. | Pasują do każdego rodzaju butów braliśmy przypadki przewlekłego bólu, na które już nic nie pomagało. W 80% przypadków ból znikał już po pierwszym dniu stosowania biomagnetycznych wkładek. Po tygodniu 97% badanych przestało całkowicie odczuwać ból bez względu na jego źródło. Obojętnie czy narzekali na stawy kolanowe, wątrobę, nerki czy bóle pleców. Pole magnetyczne wnika w bolące tkanki i nie pozwala elektrycznym impulsom bólu wyrwać się z komórek. Sygnał bólu jest wygaszany w mgnieniu oka. Dodatkowo siły magnetyczne powodują, że czerwone krwinki docierają do najcieńszych naczyń włosowatych. Wzrasta natlenienie, odżywianie komórkowe tkanek oraz wydalanie toksyn. Gojenie się stanów zapalnych przyspiesza. Znikają obrzęki, opuchlizny, nadwrażliwość. Z każdym dniem stosowania biomagnetycznych wkładek pozytywne efekty kumulują się na poziomie komórkowym i po 30 dniach kuracji zazwyczaj ból mija na stałe. Skuteczność magnetoterapii potwierdzają inni badacze: dr Mark Valbona z Baylor Collage of Medicine zredukował bóle artretyczne u 76% badanych. Dr Erie Weintraub z New York Medical Collage zlikwidował palący ból stopy cukrzycowej w 90% przypadków. Wkładasz i zapominasz bólu! Nieważne, czy winowajcą jest artretyzm, reumatyzm, rwa kulszowa, migrena, uraz mechaniczny czy schorzenie wątroby lub nerek. Nieistotne, czy bolą Cię stawy, plecy, biodra, kolana, kręgosłup, żołądek czy stopy. Aby trwale uśmierzyć ból wystarczy umieścić wkładki biomagnetyczne w butach i regularnie w nich chodzić. Bezpiecznie dobrana moc pola magnetycznego pozwala prowadzić kurację przez większą część doby, nieprzerwanie przez 30 dni. Podczas pracy, wyjścia do sklepu i spaceru z psem. Artrozę odesłałem na urlop * JQ Stawy łupały mnie odkąd przekroczyłem 50'tkę. Z początku dawało się wytrzymać, kilka proszków przeciwbólowych załatwiało sprawę. Poważniejszy problem pojawił się kilka lat później, ciągłe stosowanie coraz to większych dawek już na mnie nie działało. Pojawiły się pierwsze problemy z nerkami, musiałem szukać innych rozwiązań. Żona przyniosła mi te wkład. Z początku chciało mi się śmiać, ale gdy ból zaczął zwyciężać nie miałem wyjścia. Noszę je od blisko trzech miesięcy i ani słucham z nich rezygnować! W końcu nie pamiętam co to ból! Znów mogę pracować na podwórzu, nosić węgiel, rżnąć drewno czy latem kosić trawę. „Jeśli mogę chodzić, to mogę wszystko" - moje nowe motto zawdzięczam tym cudownym wkładom. Henryk Jadlak (641.) ze Ślimaków Gdy ból całkowicie minie, wkładki biomagnetyczne należy zachować do ponownego wykorzystania. Utrzymują one właściwości przeciwbólowe przez 50 lat. Umieszczając w butach biomagnetyczne wkładki możesz przeciwdziałać ponad 41 przyczynom bólu. W tym bioder, barków, stóp i skroni. Wkłady biomagnetyczne otrzymasz wyłącznie w telefonicznej sprzedaży Klubu Seniora. Warto zadzwonić już dzisiaj, ponieważ pierwsze 300 osób otrzyma specjalną zniżkę. TYLKO RAZ 79 ZŁ DLA PIERWSZYCH 300 OSÓB! Pierwszym 300 osobom, które zadzwonią do 13 KWIETNIA 2018 r.. przysługuje specjalna zniżka! Otrzymasz wówczas przeciwbólowe wkłady neorefleksyjne o mocy 970Gs, wspomagające eliminowanie chronicznego bólu zamiast za tylko Za 79żł (przesyłka GRATIS)! Zadzwoń: 71300 35 68 Pon. - pt.: 8:00-20:00, sob. i niedz. 9:00-18:00 (Zwykłe połączenie lokalne bez dodatkowych opłat) I i i K I i 5f«* 16 magazyn Głos Dziennik Pomorza Piątek, 6.04.2018 Iwona Staśkiewicz nie godzi się na to, żeby glejak cokolwiek jej odbierał. Mówi. że za sprawą śmiertelnej choroby nauczyła się jak żyć Zaprzyjaźniona z rakiem. W chorobie zaczęła żyć na pełnych obrotacn Maria Mazurek m.mazurek@gk.pl Spfeeffea Z rakiem - nawet tym najgorszym. zżerającym twój mózg - można się zaprzyjaźnić. Zaprzyjaźnić to znaczy uznać, że jest po coś i czegoś może nas nauczyć. Choćby tego. żeby czasem przystanąć i zadać sobie banalne pytania: gdzie biegniemy, czego chcemy od życia, jak wolimy je spędzić, z kim? Odkąd Iwona Staśkiewicz - szefowa małego Domu Kultury w Makowie Podhalańskim i matka dwóch córek-choruje na głejaka, zadaje je nie tylko sobie. Najgorsze było słowo patelnia. Innych -filiżanka, łyżeczka, łóżko i telefon -nauczyła się bardzo szybko. Ale ta przeklęta patelnia, choć powtarzana w kółko z córkami, wylatywała Iwonie natychmiast z głowy. Aniu, powiedz chociaż, na jaką literę się zaczyna - prosiła starszą córkę. Ania wtedy, po pierwszej operacji Iwony, miała 15 lat. Młodsza córka, Kalinka - zaledwie 12. Wychowywane tylko przez mamę, w obliczu jej ciężkiej choroby musiały nagle przejść przyśpieszony kurs dorosłości. Sprzątanie, gotowanie, cała logistyka codzienności, ale też to, co jeszcze trudniejsze: stanie się dla swojej matki - matkami. Opiekunkami, przyjaciółkami, pielęgniarkami i nauczycielkami słów, które lekarz wyciął z mózgu Iwony razem ze złośliwymi tkankami. Kobieta nie rozpoznawała też znajomych twarzy. Nazwisk. Faktów. Numerów. Uczyła się więc żyć na nowo; bo poddać się, uwierzyć w dramatyczną diagnozę lekarza, w to, że pożyje maksymalnie kilka miesięcy - nie zamierzała. Minęło pięć lat. Żyje. Inaczej, pewnie pełniej, może piękniej. Refleksja i zaduma zazwyczaj przychodzą za późno Problemy biorą się w życiu stąd, mówi Iwona, że w tym codziennym pędzie nie zastanawiamy się nad tym, co chcemy robić. Jak żyć, z kim żyć, co jest ważne. Może nie wszystkie problemy, ale większość z nich. Dziś, kiedy Iwona ma 42 lata, ostatnich pięć naznaczonych doświadczeniem onkologicznym, prosi o ten moment głębszej refleksji wszystkich. Parę miesięcy temu, kiedy odbierała statuetkę „Człowiek Roku" - przyznanej jej za kreatywne, sprawne i pełne energii kierowanie biblioteką i Domem Kultury w Makowie - zadała je Zgodziła się, żeby grzebali w jej mózgu „na żywca". Dzięki temu zachowała mowę po kolejnej operacji wszystkim zgromadzonym na gali. Głośno, dobitnie, ze sceny. Bo sama długo nad życiem też się nie zastanawiała. Kiedy wybierała szkołę średnią, wyprowadziła się do Krakowa, bo w jednym z tutejszych liceów można było uciec od matematyki i świetnie nauczyć się angielskiego. Nie uwzględniła tego, że przez kolejne lata, w każdą niedzielę, będzie wsiadała do pociągu do Krakowa zapłakana. I wracać w góry co piątek; stęskniona, zasmucona, złakniona domowego ciepła. Po liceum studiowała politologię. Spotkała Adama. Jedno dziecko, drugie dziecko, potem szybki ślub w urzędzie, brany w skromnej, krótkiej sukience. Zaraz poleciała w tej sukience na zajęcia, a Adam - do pracy. Wszystko impulsywnie, szybko, bez głębszej refleksji. Tak samo z tym, żeby po obronie zostawić Kraków, pracę w gazecie i wyjechać z rodziną do Makowa Podhalańskiego. Przemyślała sobie wprawdzie, co chce przekazywać córkom i jaką chce być matką. Czułą, spokojną, zaprzyjaźnioną z dziećmi. I to, tak myśli, jej wyszło i wychodzi. O tym, jaką chce być żoną, myślała może za mało. Kiedy więc pojawiły się problemy w małżeństwie, góralski upór kazał jej unieść się honorem. Adam wyprowadził się w którąś Wigilię, po cichu, nie tłumacząc się. Niech sobie idzie - myślała. Sprawa rozwodowa ciągnąca się latami, głupie spory 0 pieniądze i krakowskie mieszkanie, które później, w 2012 foku (kilka dni po tym, jak dowiedziała się o glejaku), i tak spłonęło. Trzeba było inaczej to wszystko zaplanować - myśli dzisiaj. Nie pozbawiać córek ojca. Rozmawiać z Adamem rzeczowo, bez emocji. Dopiero dzisiaj, po latach, jest w stanie z nim siąść i spokojnie pogadać. Chwilowa przemiana beznamiętnej twarzy lekarza Wtedy, w 2012 roku, wydawało się, że wszystko zaczyna się układać. Od roku prowadziła bibliotekę publiczną i dom kultury. Dziewczyny podrosły, Iwona miała więcej czasu, żeby się skupić na sobie. I wtedy usłyszała diagnozę: glejak, gwiaździak, astrocytoma. Czy ma pani dzieci? - zapytał lekarz. Tak, dwie córki, lat 12 1 15. Beznamiętna twarz lekarza na chwilę zrobiła się inna, zatroskana, wyrażająca współczucie. Może nawet litość. To proszę wracać do domu, pożyje pani miesiąc, dwa. Może to tylko przypadki, a może coś więcej Według jednej z teorii, do nowotworzenia się komórek glejowych - które odpowiadają przede wszystkim za odżywianie i ochronę 86 miliardów neuronów w naszych mózgach -dochodzi na skutek zbyt częstego używania telefonów komórkowych i innych urządzeń elektronicznych. Bezustanne rozmowy telefoniczne, włączony całą noc telefon schowany pod poduszką, ruter do Wi-Fi przy łóżku, godziny z laptopem na kolanach -naukowcy nie są zgodni co do tego, czy to może mieć wpływ na powstawanie choroby, czy nie. W ostatnich latach diagnozuje się więcej glejaków, to prawda, ale to jeszcze wcale nie oznacza, że choruje na nie więcej ludzi. Fakt jednak faktem, że Iwona - zawsze w biegu, am- Głos Dziennik Pomorza Piątek, 6.04.2018 magazyn 17 bitna, szybka, intensywnie pracująca - spędzała przed komputerem czasem całe noce. Może miało to znaczenie, a może żadnego. Również żadne badania nie potwierdzają, że na rozwój gle-jaka może wpłynąć uraz głowy. Jednak na dwa lata przed wystąpieniem pierwszych objawów tej straszliwej choroby Iwona miała dziwne zdarzenie. Pojechała w teren konno -była zapaloną amazonką, miała swojego konia. Piękna pogoda, łąka, sielanka. W pewnym momencie na drodze pojawił się kot. Jej koń, płochliwe stworzenie, odskoczył. Iwona spadła, głową uderzając o jeden, jedyny kamień na tej wielkiej łące. Iwona zachowała uszkodzony podczas wypadku kask. Jak wytłumaczyć, że upadła w dokładnie to samo miejsce, w którym później zdiagnozowano u niej nowotwór? Być może czystym przypadkiem. Dziś, w każdym razie, nie mato już znaczenia. Znaczenie ma tylko jedno: żeby żyć. Możliwie najlepiej i najdłużej. Otwiera usta na scenie. Nie może powiedzieć słowa Glejak daje różne objawy, w zależności od lokalizacji. Ten Iwony zaatakował obszar kory mózgowej odpowiedzialny zamówienie. Zaczęło się więc od problemów z mówieniem. Niepozornie. Poranek, śniadanie, wysyłanie córek do szkoły. I nagle z ust Iwony, zamiast słów skierowanych do dzieci, zaczął płynąć niezrozumiały bełkot. Minęło po kilku minutach. Pewnie przemęczenie - pomyślała Iwona. Wróciło kilka miesięcy później, 26 maja 2011 roku. Prowadziła właśnie gminną imprezę z okazji Dnia Matki. Na scenie ona i Wojciech Pazdur (konferansjer, poeta, już nie żyje), pod sceną - mnóstwo ludzi. Iwona chce coś powiedzieć do tłumu, podnosi mikrofon do ust i nagle nie może wydobyć z siebie słowa. „Takie są kobiety, zaczynają, ale nie kończą" - Pazdur zgrabnie ratuje sytuację, ale ona i tak czuje się tak, jakby się właśnie ziścił jej najgorszy koszmar. To był ostatni raz, kiedy zignorowała taki napad, zrzuciła na zmęczenie. Świadkiem kolejnego była jej mama. Nie było dyskusji -zmusiła Iwonę do wizyty u lekarza. Jak nie wyrazić zgody na swoją śmierć Z tamtego czasu najbardziej utkwiła jej w pamięci podróż karetką, ze szpitala do szpitala. Jechali na sygnale, wóz głośno wył. A ona wyła jeszcze głośniej. Z bezsilności, ze strachu, z wściekłości, ze zmęczenia. Była niedługo po diagnozie. Usłyszała: zostały pani dwa miesiące. Nie chciała na te dwa miesiące życia się zgodzić. Ma dzieci. Dwie bezbronne córeczki, przecież jeszcze jej potrzebują. Pracę, w której ma wiele do zrobienia. Rodziców, których zostawiłaby w rozpaczy. I jeszcze tę kotłującą się w głowie, z minuty na minutę coraz silniejszą, świadomość: nie jestem gotowa na śmierć. Znalazła innego lekarza, profesora, w Warszawie. Ten powiedział: spokojnie, wytniemy to pani, a potem będzie pani miała przez jakieś dwa lata spokój. Pomylił się tylko o trzy dni. Rzeczywiście, operacją pokonali glejaka na te 24 miesiące. Zabieg był jednak bardzo inwazyjny, ryzykowny, ciężki. - Dosłownie wycięli mi pamięć. Musiałam uczyć się wszystkiego, również mówienia, w zasadzie od początku. Nie rozpoznawałam nawet twarzy. Żadnych. Jedynie gdy zobaczyłam Anię i Kalinkę, wiedziałam, że to moje córki, ale nikogo więcej nie byłam pewna - opowiada Iwona. Ania i Kalina cierpliwie, z wielką miłością i troską, uczyły mamę mówić. Wzięły na siebie domowe obowiązki. Wspierały, dodawały otuchy, otaczały matkę ciepłem i troską. Jesteś najlepszą mamą na świecie, najwspanialszym człowiekiem, jakiego znamy -zapewniały. Iwona jest pewna, że to dzięki nim - tym dwóm dzielnym, wyjątkowym istotom, które dały jej siłę i uświadomiły, że musi walczyć - pozbierała się. Musiała się uczyć wszyst- kiego jak dziecko, ale miała motywację, by robić to szybko. Bardzo szybko, po kilku miesiącach, wróciła też do pracy. Piekielnie jej na tym zależało. Nie tylko dlatego że jest kar-micielem rodziny i najzwyczajniej w świecie potrzebuje pieniędzy na córki, na siebie, na dom. Równie mocno potrzebowała pracy, codziennych wyzwań, energii płynącej z ludzi. I jeszcze czegoś. Poczucia, że jest potrzebna. Że - rak nie rak - jest sobą: silną i energiczną Iwoną, która daje radę. Spokojnie, właśnie kroimy pani mózg Kiedy po tych dwóch latach usłyszała od lekarzy o wznowię, nie była nawet szczególnie zdziwiona. Glejak ma to do siebie -a przeczytała o nim dosłownie wszystko, zaczęła wspierać innych chorych, tworzyć z nimi „rakową rodzinę" - że lubi wracać. Lekarze wytną go skalpelem, ale jego korzeń, głęboko osadzony, tylko śpi. Prędzej czy później obudzi się, żeby się przeobrazić w kolejnego potwora. Trafiła na świetnego neurochirurga, doktora Marka Zdeba z Bielska, związanego z Krakowem. Operacja, ze względu na lokalizację guza, niosła za sobą ryzyko utraty mowy. Dr Zdeb zaproponował więc zabieg z tak zwanym wybudzeniem śródoperacyjnym. Mówiąc prościej: bez narkozy. Doktor Zdeb przed Iwoną robił to kilka razy. Zgodziła się, żeby grzebali w jej mózgu „na żywca". Nabieżąco - ruszając o milimetr O tym. że w chorobie jest siła, mówił ksiądz Kaczkowski. Iwona też tak sądzi. I jeszcze, że raka da się oswoić w tę, czy tamtą stronę i rozmawiając z nią - kontrolowali, czy nie uszkadzają jej ośrodka mowy. Iwona: - Znieczulenie miejscowe było podane tylko na chwilę, na czas otwarcia czaszki. Później już wszystko odbywało się bez leków. Anestezjolog jedynie kontrolował moje parametry i zwilżał mi usta odrobiną wody. Brzmi strasznie? - Mózg na szczęście nie boli. Dziwnie się czułam, patrząc, jak po dotknięciu tej albo innej części mojego mózgu reaguje ciało. Ale traktuję to raczej jako doświadczenie wzbogacające, nie traumatyczne. A przede wszystkim, za co jestem wdzięczna zespołowi, udało się ocalić moją mowę - dodaje. - Mój przykład - i doświadczeń z przełomu 2012 i 2013 roku, i tych w czasie wznowy - pokazuje, że zawsze warto szukać innych lekarzy, innych metod leczenia. Nie podążać ślepo za pierwszą diagnozą i pierwszą propozycją leczenia. To jest też coś, czego chciałabym nauczyć innych chorych. Żeby się nie poddawali, nawet jeśli lekarz się poddaje. Po drugiej operacji problemów z mówieniem i z pamięcią Iwona na szczęście już nie miała. Do pracy w Domu Kultury wróciła bardzo szybko. Nawet jeszcze szybciej niż za pierwszym razem. Druga operacja Iwony Staśkiewicz. Lekarz zoperował ją bez narkozy. Dzięki temu mogła zachować mowę. Straszne? Raczej ciekawe. Iwona mówi, że „mózg nie boli" Żyje aktywnie, zaraża energią- Ciągle w biegu, tysiąc obowiązków na głowie, siły prawie nigdy jej nie opuszczają. Można nie odpowiedzieć, ale postawić pytanie warto Życie z glejakiem, zgodzi się z tym każdy chory, przypomina niecierpliwe czekanie na tykającej bombie. Nikt nie wie, kiedy ta bomba wybuchnie. I czy tym razem uda się ten wybuch przeżyć. W tej niepewności jednak, mówi Iwona, można się czegoś nauczyć. To banał, ale tak jest: doświadczenia graniczne czegoś nas uczą i coś w nas zmieniają. Przewartościowują, odkrywają nowy sposób widzenia. Mogą przestraszyć i sparaliżować, ale mogę też - przeciwnie - pokazać, jak lepiej żyć. O tym, że w chorobie jest siła, pięknie mówił ksiądz Jan Kaczkowski. Iwona też tak uważa. I jeszcze, że z rakiem można się zaprzyjaźnić. Ma 42 lata, dwie - dzisiaj prawie dorosłe - córki i pięć lat życia z chorobą nowotworową za sobą. Jest w niej organiczna niezgoda na to, żeby choroba cokolwiek jej odbierała. Wręcz przeciwnie, Iwona wyniosła z niej to, co najlepsze: siłę do życia. Żyje więc na pełnych obrotach; zaskakuje wszystkich energią i humorem, ciągle w biegu, między Makowem, Krakowem i innymi miejscowościami, mobilna, jak lwica walczy o każdą złotówkę na prowadzony przez siebie Dom Kultury. Jest w tym dobra, odnosi zawodowe sukcesy. Pomaga też innym chorym - jak mówi, założyła nową rodzinę. Rakową. Kieruje jej członków do nowych lekarzy, mówi o różnych możliwościach, a czasem po prostu szczerą rozmową dodaje otuchy. Patrząc na jej werwę i temperament, na błysk w zielono-stalowych oczach, ciężko uwierzyć, że ta kobieta jeszcze nie tak dawno temu musiała się uczyć wszystkiego od nowa. Że to córki, jej kochane córki, opiekowały się nią, były dla niej matkami. Dziś Iwona ma energię i siłę, której my, zdrowi ludzie, możemy jej zazdrościć. Iwona imponuje. To na pewno. Jednak do dzisiaj, jak twierdzi, wcale do końca nie jest pewna, czego od tego życia chce. Czy czegoś nie należy w nim zmienić? Co jeszcze chciałaby przeżyć? Kogo jeszcze spotkać? Nie wie, nie wie, nie wie. . Ale dzięki chorobie przynajmniej zaczęła sobie te pytania zadawać. ©® WEJDŹ NA GRATKA.PL 18 magazyn Głos Dziennik Pomorza Piątek, 6.04.2018 Medyczne króliki. Kto i ile zapłaci za eksperyment medyczny? Małgorzata Oberian o malgorzata.obertan > '' @pobkapress.pl Prawo i medycyna Po 5 tysięcy zł zadośćuczynienia zamierza domagać się prokuratura dla osób nieświado-mie szczepionych na ptasią grypę w Grudziądzu. Płacić ma Przychodnia Kopernika, następca Dobrej Praktyki Lekarskiej. Tymczasem organizacja Public Eyeżąda dla jednego z zaszczepionych polskich bezdomnych aż 92 tysię-cy euro od koncernu Novartis. Ciężarna, chorzy psychicznie, bezdomni, seniorzy (których wiek zaniżano), nastolatkowie (którym wiek zawyżano), a nawet pijani - na takiej to grupie 347 osób przychodnia Dobra Praktyka Lekarska z Grudziądza w 2007 roku wykonała eksperyment medyczny. Ludzie ci nie byli świadomi, że z ich udziałem wykonywane są testy szczepionki przeciwko odmianie wirusa ptasiej grypy Fluad-HsNi. „Przeciw normalnej grypie" Sprawa była głośna dekadę temu, gdy ujawniono złe praktyki Dobrej Praktyki Lekarskiej - prywatnej przychodni, prowadzonej przez małżeństwo lekarzy: Cezarego S. i Elżbietę P.-S. Placówka ta wzięła udział w programie badań klinicznych nad wspomnianą szczepionką szwajcarskiego koncernu farmaceutycznego No-vartis. Sponsorem III fazy badania był oddział Novartis Vaccines and Diagnostics GmbH & Co. Badanie prowadzone było w Polsce, Czechach i na Litwie, a obejmowało 4400 uczestników. Przeprowadzeniem testów w 14 ośrodkach w Polsce zajęła się krakowska firma badawcza Monipol. Jednym z zakwalifikowanych ośrodków była właśnie grudziądzka przychodnia. - Mówili, że to szczepionka przeciw normalnej grypie. Gdybym wiedział, że to jaldeś pta- sie eksperymenty, za nic by mnie tam nie zaciągnęli - mówił nam w 2007 roku Jan Frankiewicz, jeden z zaszczepionych bezdomnych. Kolejny oszukany, Dariusz Kosiński, wspomina, że niejeden jego kompan ze schroniska dla bezdomnych im. Brata Alberta zgłaszał się do szczepienia po alkoholu: - Myślałem, że niektórych powyrzucają na zbity pysk, bo tak zionęli, ale gdzie tam - dziwił się. - Pytali tylko „Jak się pan czuje? Dobrze? To dobrze. A temperatura? 36,6? W porządku". Nawet nie zaproponowali jej zmierzenia... Przychodnia nie informowała, na co naprawdę szczepi. Fałszowała dokumentację medyczną, nie przestrzegała procedur badania. Ludzi rekrutowała m.in. poprzez ogłoszenia w Caritasie i ze wspomnianego schroniska dla bezdomnych. Płaciła im 5,10 lub 30 zł, choć w myśl programu uczestnikom należało się po 90 zł. Chętnych jednak nie brakowało. Niektórzy mieli zaszczepić się kilkukrotnie. Dla pieniędzy. Wyrok po 10 latach Proceder wyszedł na jaw po kłótni osób testowanych -poszło o pieniądze. Jedni dostawali po 30 zł, a inni po 5, więc afera była murowana. Interweniowała policja, która przy okazji zainteresowała się samymi badaniami. Śledztwo Prokuratury Rejonowej w Grudziądzu było niełatwe. 6 z testowanych zmarło już na etapie dochodzenia, ale nie udowodniono, by szczepionka się do tego przyczyniła. Część osób nie miała stałego adresu. W sumie na 347 testowanych osób uchybień dopuszczono się w 236 przypadkach. Na ławie oskarżonych 0 oszustwa, fałszowanie dokumentacji, a także nakłanianie później do składania nieprawdziwych zeznań zasiadło dziewięć osób: trzech lekarzy i sześć pielęgniarek. Po kilkuletnim procesie, w 2014 roku, Sąd Okręgowy wToruniu uznał Cezarego S., Elżbietę P-S., Dariusza S., Różę L., Aleksandrę K., Beatę W., Hannę K., Janinę W. 1 Halinę W. winnymi. Zapadły różne wyroki. Najniższy: rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata, a najwyższy - dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć. Ponadto toruńska Temida zakazała skazanym wykonywania zawodu przez 5 lat. Ci nie zgodzili się z tym orzeczeniem i wnieśli apelację. Dopiero w styczniu 2017 roku zapadł prawomocny wyrok. Sąd Apelacyjny w Gdańsku złagodził kary. Skrócił lekarzom i pielęgniarkom okresy próby (tzw. zawiasy) oraz całkowicie uchylił im zakaz wykonywania zawodu. Prokurator Marcin Licznerski, wówczas zastępca szefa Prokuratury Rejonowej w Grudziądzu, mówił dziennikarzom, że to „słuszny wyrok". - Od początku nie wnosiliśmy o zakaz wykonywania zawodu. Uważamy, że eliminacja tej kary z wyroku sądu pierwszej instancji jest zasadna - zaznaczał. Takie rozstrzygnięcie jednak w samym Grudziądzu (bo reszta świata po dekadzie już sprawy nie śledziła) opinię publiczną oburzyło. Wielu nie mogło pojąć, jak skazani za takie oszustwa lekarze i pielęgniarki cały czas mają prawo pracować w białych fartuchach. Po 5 tysięcy zł dla chętnych Po ponad roku, w marcu 2018 roku, Prokuratura Okręgowa w Toruniu poinformowała media, że skierowała już w imieniu 39 poszkodowanych pozwy do sądu o częściowe zadośćuczynienie. Będzie ich więcej, bo ustalono 196 testowanych. Od 140 osób prokuraturze udało się odebrać oświadczenia. 45 wyraziło zgodę na to, by śledczy ich reprezentowali. - Częściowe zadośćuczynienia powinny, naszym zdaniem, zostać przyznane poszkodowanym za naruszenie ich dóbr osobistych. W tym przypadku chodzi o ich zdrowie, którym mieli prawo świadomie dysponować - tłumaczy prokurator Andrzej Kukawski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Toruniu. Pozwaną jest Przychodnia Kopernika w Grudziądzu, następca prawny Dobrej Praktyki Lekarskiej. Zresztą, z tym samym szefem - Cezarym S. Kwota 5 tysięcy zł to nato- ■ Szczepili bezdomnych i chorych psychicznie. Seniorom wiek zaniżali, nastolatkom podnosili... miast „wynik miarkowania prokuratora". Zaznaczmy tu wyraźnie, że w żadnym przypadku nie ma tu mowy o odszkodowaniu za uszczerbek na zdrowiu. Ani prokuratura, ani sądy nie zdobyły dowodów na to, by którakolwiek z osób testowanych rozchorowała się albo zmarła z powodu szczepionki. Przeciwnie. Z opinii biegłego wynikało, że samo szczepienie przeciw Fluad-H5N1 nie spowodowało u nikogo skutków chorobowych. Tysiące euro od koncernu? Pozwami o 5 tys. zł zajmować się będzie I Wydział Cywilny Sadu Rejonowego w Grudziądzu. Oczywiście, zasądzone kwoty-częściowego zadośćuczynienia nie zamkną przed nikim drogi do dochodzenia większych pieniędzy. Być może już od miesięcy aktywne kancelarie specjalizujące się w szkodach namie- Pytałi tylko: Jak się pan czuje? Dobrze? To dobrze. A temperatura? 36.6? W porządku. Nawet nie proponowali jej mierzenia... rzają osoby testowane przed dekadą. Tymczasem w czerwcu ub.r., czyli po prawomocnym wyroku, odnoszącym się do personelu grudziądzkiej przychodni, sensacyjne doniesienia opublikował niemiecki portal Deutschlandfunk.de. Poinformował o wyroku i braku jakichkolwiek zarzutów pod adresem koncernu Novartis. „Trudno to zrozumieć -uważa adwokat z Zurychu Philip Stolkin - ponieważ sposób postępowania był zawsze taki sam. Wyszukiwano biedne kraje, by móc tam szybko przeprowadzić tanie testy. Testy te robi się zawsze pod wielką presją czasu i to właśnie powoduje, że odstępuje się od przyjętych przy testach standardów. Moim zdaniem, naruszona została godność człowieka". Jak wyjaśnia autor publikacji, Dietrich Karl Maeurer, na zlecenie antyglobalizacyjnej organizacji Public Eye mecenas Stolkin domaga się obecnie od koncernu Novartis dla jednego z bezdomnych, który był uczestnikiem testu, zadośćuczynienia i udziału w zyskach. W przeliczeniu chodzi o sumę 92 tysięcy euro. Jak poinformował portal, najpierw odbędzie się rozprawa mediacyjna. Jeżeli nie zakoń- czy się ugodą, mec. Stolkin chce wnieść sprawę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka: „Liczę się z tym, że sprawa będzie przegrana w pierwszej i drugiej instancji, ale jesteśmy zdecydowani iść do Strasburga". Przed sądem przede wszystkim rozważana miałaby być kwestia, komu może zostać udowodnionabezpośrednia odpowiedzialność: szwajcarskiej centrali Novartis, niemieckiej córce koncernu w Marburgu, gdzie wynaleziono szczepionkę, czy polskiej klinice, która przeprowadziła testy. Prokurator: oni też ucierpieli Szwajcarski wątek warto śledzić, ale trzeba mieć na uwadze i to, że przez grudziądzkie oszustwo ucierpiał także zleceniodawca testów oraz ich polski koordynator. Dlaczego? Bo część badań straciła wiarygodność. Już na wstępie prokuratura ich straty szacowała na 260 tysięcy złotych. Novartis ma ostatnio złą prasę. W lutym br. wszystkie znaczące media światowe donosiły o tym, że szwajcarski koncern miał latami przekupywać milionami euro najważniejszych polityków w Grecji, by sprzedawać tam droższe zamienniki swoich leków. ©® Głos Dziennik Pomorza Piątek, 6.04.2018 magazyn 19 Obliczono, że Katarzyna Figura zagrała w trzydziestu trzech rozbieranych scenach. Najwięcej ze wszystkich polskich aktorek. Tu w filmie „Kingsajz" Juliusza Machulskiego Aktorskie wyzwania, czyli rozbieranie na ekranie Anna Gronczewska a^ronczewska@dziennlLkxkpl F9m Która z polskich aktorem nąj-częśdcj rozbierała się na ekranie? Okazuje się. że to Katarzyna Figura. W czołówce są też Anna Dymna. Magdalena Boczarska czy Ewa Gawryluk. M ało kto pewnie wie, że pierwszą polską aktorką sfilmowaną od przodu nago była Wanda Koczeska. W filmie „Ranczo Texas" z 1958 roku jej nagie ciało odbija się w tafli wody. Miała wtedy 21 lat. Z czasem w polskich filmach można było obejrzeć znacznie odważ-niejsze sceny. Obliczono na przykład, żew dwudziestu dwóch takich scenach zagrała Anna Dymna. Oczywiście w czasach swej aktorskiej młodości. - Nagość to jeden z elementów w moim zawodzie, oczywiście jeśli nie służy tylko temu, aby kilku więcej facetów poszło do kina czy teatru - wyjaśniała Anna Dymna w wywiadzie dla portalu kobieta.pl. - Miałam piękne rozbierane sceny w „Dolinie Issy", „Barbarze Radziwiłłównie". Oczywiście takim intymnym scenom towarzyszy zwyczajny ludzki wstyd. Ale nigdy nie robiłam histerii. Prosiłam ekipę: Wstydzę się trochę, więc jeśli chcecie mnie zobaczyć nago, proszę bardzo, mogę wam teraz szybko się pokazać, a podczas ujęcia, jeśli możecie, wyjdźcie... I na planie zostawali tylko niezbędni... Nagość-element pracy Ostatnio głośno było o Magdalenie Boczarskiej, która zagrała główną bohaterkę filmu „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej". Dostała za tę rolę Orła. Jednak wtym filmie nie brakuje odważnych scen. Aktorka nie ukrywała, że ten film był dla niej dużym przeżyciem. - Bardzo często jestem pytana o nagość, która tak naprawdę wcale nie była najtrudniejsza - mówiła w wywiadzie dla styl.pl. - Jest ona przecież elementem naszej pracy. Jeżeli znam artystyczny kontekst tej nagości i jest ona w pełni uzasadniona, a w przypadku tego projektu tak jest, to nie jest to dla mnie wyzwanie. Jeśli ona nie jest tylko po to, by spełnić męskie potrzeby, to nie mam z nią żadnego problemu. Przecież muszę wyposażyć postać nie tylko w ciało, ale również w twarz i oczy, całą erotykę. Magdalena Boczarska miała propozycję sesji dla „Playboya", aleją odrzuciła. Tłumaczyła, że nie widziała sensu w epatowaniu nagością w kontekście uprzedmiotowienia jej kobiecości i tylko po to, aby zaspokoić męskie żądze. Mówiła, żebyćmoże zrobi taką sesgę, ale dla siebie. Zaznaczyła, że rozbiera się wyłącznie w kinie i na scenie, wtedy kiedy ma realny powód artystyczny. - Ciało to przede wszystkim moje narzędzie pracy i to chyba będzie najbardziej wiarygodna odpowiedź - mówiła. -1 dlatego tak bardzo o nie dbam. Zrobiliśmy film o cielesności, kobiecości, seksualności, orgazmach, o tym jak należy traktować swoje ciała, a żyjemy przecież W takim kulcie Ciało to przede wszystkim moje narzędzie pracy i to chyba będzie najbardziej wiarygodna odpowiedź poprawiania, katowania się dietami i treningami. Ja cały czas uczę się być dla siebie lepsza. Na czele Katarzyna Figura Portal nudografia.pl sporządził ranking polskich aktorek, które miały w swej karierze najwięcej rozbieranych scen. Pierwsze miejsce zajmuje tu Katarzyna Figura. Wyliczono, że zagrała w 33 takich scenach. Przez lata uchodziła za polski symbol seksu. - Byłam bardzo szczupła, ale miałam dość obfity biust -opowiadała dla „Gali" Katarzyna Figura. - W tamtych czasach nikt nie wiedział o siliko- nie, więc moje piersi wzbudzały duże poruszenie w narodzie. Koledzy nawet ochrzcili moje piersi mianem „skarbów narodowych". Wcześniej do 17. roku życia wyglądałam bardzo chłopięco. Mama się martwiła, bo psychofizycznie normalnie się rozwijałam, ale tych oznak kobiecości brakowało. Nie chciałam być odszczepieńcem. Zaczęłam żarliwie modlić się do Boga, bo wychowałam się w katolickiej rodzinie, i cały czas pojawiała się tam prośba o piersi. Zabrzmi to obrazo-burczo, ale wątpię, czy Bóg rzeczywiście tam był i zadziałał. Raczej to ogromne pragnienie we mnie uruchomiło biologię. Pobudziło przysadkę mózgową odpowiedzialną za wytworzenie i wydzielanie konkretnego hormonu. To jest dla mnie dowód, wręcz naukowy, na to, co jesteśmy w stanie sami zrobić ze swoim organizmem. Przed laty Katarzyna Figura otrzymała propozycję rozbieranej sesji dla amerykańskiego „Playboya". Miała za to otrzymać ponad 30 tysięcy dolarów. Jednak odmówiła. - Ja się tego przestraszyłam! - tłumaczyła. - Wychowanaby-łam w takich, a nie innych warunkach. Trudno mi było stanąć na wysokości zadania, zaakceptować w pełni seksualność i fakt, że jestem aktorką. Po latach zdecydowała się na udział w sesji dla polskiej wersji „Playboya" i to trzy razy. Było to w maju 1994 roku, paź- dzierniku 1998roku i październiku 2008. - Nie powinniśmy wstydzić się swojego ciała i seksualności - mówiła po udziale w ostatniej z sesji. - Uważam, że wciąż jestem atrakcyjną kobietą i mogę pokazywać swoje ciało. To, na czym najbardziej zależy mi jako artystce, to zaskakiwać. Ja przede wszystkim nie chcę znudzić się samą sobą. Zależy mi na tym, żeby mój odbiorca był wszechstronny. Nr 2 - Grażyna Szapołowska Drugie miejsce w tej klasyfikacji zajmuje Grażyna Szapołowska, która zagrała w 32 rozbieranych scenach. W wywiadzie dla „Urody życia" wspominała między innymi o współpracy z Krzysztofem Kieślowskim. - Strasznie mnie porozbierał w „Krótkim filmie o miłości", ale nie zgodziłam się, żeby umieścił te sceny w filmie opowiadała Grażyna Szapołowska. - Wydawały mi się wulgarne. W „Bez końca" nie podobała mi się scena onanizmu, była dla mnie bardzo trudna, chyba najtrudniejsza, jaką zagrałam. Udawanie czegoś tak intymnego, sam na sam z kamerą, było trudne, przerażające, krępujące. Ale rozumiałam sens tej sceny. Trzecie miejsce w tym rankingu zajmuje zaś Ewa Gawryluk. Wyliczono jej 29 rozbieranych scen. 51-letnia Ewa Gawryluk debiutowała w filmie „Dziecko szczęścia". Popularność przyniosła jej rola Dominiki, kochanki Andrzeja Talara, głównego bohatera serialu „Dom". Dziś aktorkę możemy oglądać w serialach „Na Wspólnej" czy w „Pierwszej miłości". Ewa Gawryluk w wywiadach przyznawała się, że kiedyś tych rozbieranych scen było dużo. - Wstydziłam się, ale grałam - mówiła „Gali". - Potem zaczęłam odmawiać. W serialu „Dom" miałam ściągnąć stanik i wskoczyć do wody. Umierałam z zażenowania. Po latach oglądam tę scenę i myślę: Jaka byłam zgrabna. Czym ja się tak stresowałam? Po to ma. żeby pokazywać Anna Mucha odważną scenę zagrała w filmie Patryka Vegi „Pitbull. Nowe porządki". Wystąpiła w roli prostytutki. Ma też na koncie sesję dla „Playboya". - Kiedyś rzeczywiście miałam swoje obawy, wątpliwości, ale w pewnym momencie postanowiłam zastosować się do znanego powiedzenia, że „aktor jest do grania tak, jak dupa do srania" - mówiła w jednym z wywiadów. - Stwierdziłam, że moja dupa jest do grania. Natomiast pomponikowi mówiła, że aktorka ma ciało po to, by je pokazywać. -Bez względu na to, w jakim kontekście to robi - zapewniała. - Trzeba bawić się swoim ciałem, które przecież wcale nie musi być doskonałe, żeby było atrakcyjne. ©® magazyn Glos Dziennik Pomorza Piątek, 6.04.2018 Marta Żmuda--Trzebiatowska wraca jako Hania Sikorka Paweł Gzyl p.gzyl@polskapfess.pl Rozmowa Marta Żmuda-Trzebiatowska jest jedną z najpiękniejszych polskich aktorek. Wielu widzów ucieszyło, że właśnie powróciła, po urlopie macierzyńskim na mały ekran. Nam gwiazda opowiada o swych teatralnych, filmowych oraz telewizyjnych doświadczeniach. Dlaczego zdecydowała się pani na udział w serialu „Na dobre i na złe". Sama postać i jej wątek zostały bardzo ciekawie napisane, więc mam bardzo dużo przyjemności z odkrywania losów Hani Sikorki. W jakimś sensie spełniam też swoje marzenie zawodowe, bo zawsze chciałam zagrać lekarkę, a nigdy wcześniej nie było mi dane. Konsultant medyczny na planie śmieje się, że jestem z aktorów, którzy zadają dużo pytań. Muszę przyznać, że tematyka medyczna od zawsze bardzo mnie interesowała. Nawet przez moment, w liceum, zastanawiałam się czy nie zdawać na studia medyczne. Jestem więc bardzo zaaferowana i szalenie się cieszę zwłaszcza na zdjęcia przy stole operacyjnym. Myślę, że przy okazji tego serialu mogę się sporo dowiedzieć i nauczyć. Występ w „Na dobre i na złe" to pani pierwsza rola po dłuższej przerwie spowodowanej urodzeniem dziecka. Szczerze mówiąc stęskniłam się za kamerą i widzami. Mam też cichą nadzieję, że działa to również w drugą stronę. Ostatnie lata poświęciłam głównie pracy w teatrze, a w serialach pojawiałam się rzadko, raczej w rolach drugoplanowych. Mam teraz w sobie dużo nowych sił, energii i radości. Tym bardziej że jest to też mój powrót na plan „Na dobre i na złe". Podobnie, jak chyba większość aktorów w Polsce, również i ja, miałam już okazję w nim wystąpić. Byłam wtedy studentką warszawskiej Akademii Teatralnej - i rola w „Na dobre i na złe" w 2005 roku była jedną z moich pierwszych. Niesamowite jest to, że wracam po trzynastu latach - a część ekipy nadal pracuje przy serialu i pamięta ten odcinek, w którym zagrałam. Obsada pracująca przy takiej wieloletniej produkcji zamienia się czasem w jedną rodzinę. Jak została przyjęta pani jako osoba z zewnątrz przez ten zgra-ny zespół? Zawsze pierwszy dzień zdjęciowy w nowym miejscu wiąże się z lekką tremą i tak było w tym przypadku, ale zarówno aktorzy, jak i ekipa pracująca przy serialu, tak ciepło mnie przyjęli, że szybko napomniałam o stresie. Od razu poczułam się więc częścią tej serialowej rodzinki. Zresztą ta praca przypomina mi trochę pracę w teatrze. Tu i tu ludzie spotykają się kilka razy w tygodniu i z czasem pojawiają się bardzo zażyłe relacje. Pani mąż gra w „Na dobre i na złe" już trzy lata. Jakie opinie przekazywał Pani otym serialu? Bardzo ceni sobie pracę na planie, więc szczerze rekomendował mi rozważenie tej propozycji. Przekonał mnie też zespół reżyserów realizujących serial, to bardzo ciekawe nazwiska, z którymi praca jest nauką i przyjemnością. Podobnie rzecz się ma z aktorami - spotykam się w serialu z takimi kolegami i koleżankami, z którymi wcześniej nie miałam okazji grać, jak choćby z Michałem Żebrowskim czy Iloną Ostrowską. Czy losy postaci granych przez panią i pani męża przetną się w serialu? Na razie nie wiemy. A zdarzało się już państwu razem pracować? Pierwszy raz przy spektaklu „Ciotka Karola 3.0" w 2013 roku, a rok później w „Przez park na bosaka". Mąż udowodnił mi też niedawno, bo ja tego nie pamiętam, że kiedyś zagraliśmy razem w jednej scenie, w jednym z odcinków serialu „Hotel 52", w którym on grał jedną z głównych ról. Jak pani wspomina te wspólne występy teatralne? Bardzo lubię grać z mężem. Czuję się z nim bezpiecznie i pewnie na scenie, może dlatego że bardzo dobrze go znam. Wiem też, że mogę na nim polegać w każdej sytuacji. Teatr to żywa materia i każdy spektakl jest inny. Czasem zdarzają się sytuacje podbramkowe, kiedy ucieknie tekst albo ktoś nie wejdzie na scenę. Dobrze mieć wtedy kogoś zaufanego u boku. Mieliście takie przygody? Pamiętam szczególnie jeden wieczór, graliśmy spektakl „Przez park na bosaka". Zmierzaliśmy już do finału, zostały raptem dwie sceny, Aktorka teatralna, filmowa i telewizyjna. Była związana z tancerzem Adamem Królem. W 2015 roku wyszła za mąż za aktora Kamila Kulę. We wrześniu 2017 roku urodziła syna. który ma na imię Bruno Glos Dziennik Pomorza Piątek, 6.04.2018 magazyn 21 a tu na widowni jakieś poruszenie. Grałam wówczas przedostatnią scenę z panią Ewą Ziętek, Kamil był za kulisami i czekał na ostatnie wejście. W pewnym momencie poczułam dym. Widzowie też musieli go poczuć, stąd ten rozgardiasz. W pewnym momencie część publiczności zaczęła wstawać i w pośpiechu wychodzić z sali, zapewne myśląc, że się pali. My grałyśmy dalej, pani Ewa patrzyła mi głęboko w oczy i dawała znaki, abyśmy i my się ewakuowały, a ja uparcie zmierzałam do finału. Mając za sobą zajęcia BHP, wiedziałam, . że mamy w teatrze sprawny system przeciwpożarowy i w przypadku realnego zagrożenia, musi pójść komunikat, że wykryto zagrożenie i żeby opuścić budynek. Z czasem dym zrobił się nie do zniesienia, gryzł w oczy i gardło. Pani Ewa zeszła ze sceny, a wszedł na nią Kamil. Wiedział już, co się stało i puścił mi oczko. Zrozumiałam, że mam być spokojna, że wszystko w porządku. Zagraliśmy więc finał dla garstki widzów. Kiedy zeszliśmy ze sceny, dowiedziałam się, że paliły się opony samochodu na zewnątrz budynku i dym zaciągnęło na salę. (śmiech) Dzięki porozumieniu z Kamilem nie spanikowałam jednak i dograliśmy spektakl do końca. Teatr daje pani to, czego nie dato kino i telewizja? Z racji tego, że gramy repertuar komediowy, ludzie chętnie do nas przychodzą, aby oderwać się od codziennych problemów. Poza tym, praca w teatrze jest spokojniejsza niż w kinie czy w telewizji, przynajmniej jeśli chodzi o całą jej otoczkę. Może teraz to się trochę zmieniło, ale kiedy zaczynałam przygodę z filmem i serialem, to kładziono duży nacisk na promocję, przez co od razu wpadało się w machinę show-biznesu. W teatrze wygląda to inaczej. Bardzo sobie również cenię bliski kontakt z widzem, jaki daje scena. Ta wymiana energii między aktorem a publicznością sprawia, że każdy wieczór jest inny. Kiedy przyszła pani do Teatru Kwadrat byta pani znana głównie z telewizyjnych seriali i filmów kinowych. Jak panią przyjęto? Kwadrat to teatr, który powstał wiele lat temu przy Telewizji Polskiej. Założył go Edward Dziewoński z myślą o gwiazdach małego ekranu. Dziś coraz częściej obsadza się w spektaklach teatralnych „twarze" znane z telewizji i kina, bo to pomaga w promocji i sprzedaży biletów. I nie ma w tym nic złego, ale to właśnie Kwadrat był pierwszym teatrem, którego ideą był zespół złożony z gwiazd telewizji. I do dzisiaj jest to jednym z warunków angażu w tym miejscu. Pracuje pani również w Teatrze Polskiego Radia. Teatr Polskiego Radia ma stałe grono słuchaczy. Może jestem „oldskulowa", ale kocham to miejsce. Kiedy się tam wchodzi, czuć ducha dawnego teatru. Przed jego mikrofonem występowali przecież najwięksi. W Teatrze Polskiego Radia zakochałam się już na studiach. Na trzecim roku mieliśmy zajęcia z panem Januszem Kukułą, reżyserem i dyrektorem tej sceny. Jakiś czas temu zaprosił mnie do nagrań „Króla Leara". Za rolę Regany dostałam nagrod ę Arete, za najlepszy debiut w sezonie. To mnie otworzyło do pracy w tym miejscu. Chętnie przyjeżdżam dzisiaj do radia, bo tam czas się trochę zatrzymuje. W kinie zaczęto panią obsadzać w rolach amantek. Kiedy uznała pani. że to może być niedobre dla pani kariery? Teraz moje życie mocno się zmieniło, więc myślę, że reżyserzy i producenci zaczną na mnie inaczej patrzeć. Dzisiaj, starsza i mądrzejsza o kilka lat doświadczenia, nie gniewam się na komedie romantyczne i chętnie bym sobie jeszcze w nich pograła. Choć może już za późno? Jednak moja ulubiona aktorka -Julia Roberts - gra w nich do dziś. Zatem może i dla mnie jest jeszcze szansa. Dwa lata temu zagrała pani jedną z głównych ról w filmie „Gejsza", który próbował nawiązać do amery-kańskiego kina w stylu „Drive". Wystąpiła tam Pani jako... striptizerka. Ciekawe doświadczenie? Trzymałam kciuki za ten film, ale niestety nie zebrał on zbyt wielu pochlebnych recenzji. To było kino niskobu-dżetowe. Szkoda, że nie wyszło, ale trzeba było to przyjąć z pokorą. Cóż - każda rola niesie ze sobą ryzyko porażki. Nie bała się pani założyć rodziny? Że coś pani przepadnie w tym czasie? Nie! Praca jest tylko dodatkiem do życia, a rodzina jest jej sensem, przynajmniej dla mnie. ©® KIM JEST MARTA ŹMUDA-TRZEBIATOWSKA Wychowała się w miejscowości Przechlewo, Następnie uczęszczała do LO w Człuchowie, do klasy o profilu matematyczno-fizycznym. W 2007 r. została absolwentką Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. LISTY Z AMERYKI Kawowe stany zjednoczone Przemysław Osuchowski Podobno, jeżeli w Ameryce czegoś nie ma, to znaczy, że było, ale się nie sprawdziło. Ameryka i cały Nowy Świat są połączeniem w jednym naczyniu wszystkiego najlepszego, co zdołali przewieźć imigranci ze starego świata. Więc w zasadzie... w Ameryce powinno być wszystko, co na świecie najlepsze. I jest. Ale z dwoma wyjątkami. W Ameryce nie ma dobrego pieczywa, choć mieszka tu wielu Francuzów, Niemców, Litwinów, Portugalczyków i Polaków. Do niedawna nie było też przyzwoitej kawy, choć miliony Amerykanów pochodzą . z Włoch, Węgier, Turcji. Fenomen nie do pojęcia. Najpopularniejsze gatunki pieczywa może wyglądają niczym milion dolarów, ale smakują jak papier toaletowy. Podobnie było z kawą. Pachniała jak przyzwoite jej gatunki, ale wodnista była niczym kawowe popłuczyny. Dwa razy w życiu wyszedłem w „lepszym towarzystwie" na palanta, gdy - bez zamiaru żartu -powiedziałem, że zamawiałem kawę, a nie herbatę... Bo przejrzysta była właśnie jak herbata. Uczciwego pieczywa nadal wyglądam jak kania dżdżu, ale kawa... Zniknęły z horyzontu amerykańskiego kapane zaparzarki, zniknęła nawet kawa rozpuszczalna. W tekturowych kubkach jest już dobre espresso. A w domach trwa moda już nawet nie na ekspresy ciśnieniowe, ale na kapsułkowe baterie nespresso. I stał się ten cud w ciągu jednego pokolenia! W „Ojcu chrzestnym" zarówno źli, jak i trochę źli mniej mafiosi pili klasyczne espresso. Mit! Owszem, parzyli tę swoją kawę w żeliwnych ekspresikach na gazie, ale była to tylko namiastka prawdziwej kawy. Amerykańska kawa przez cały wiek XX była cienką lurą. Była gorącym napojem, a nie aromatycznym zastrzykiem energii. W każdym domu, w każdej knajpie, w każdym biurze, na każdej stacji benzynowej stały dzbanki z ciepłą kawową cienizną. Kawy takiej można było bezkarnie wypić wiadro dziennie i poza plamami na koszuli lub siedzeniu w aucie nie zostawiała żadnych wrażeń. Tak było przez dwie setki lat. Wszystko się zmieniło, gdy za kawowy temat zabrał się pewien facet w Seattle. Nazywał się Howard Schultz. Ani imię, ani nazwisko nie wskazuje na kawowe tradycje. Nie wiem nawet, czy Howard kawę lubił. Ale wiem, że Schultz znał się na biznesie. W1982 roku zatrudnił się w spółce, która od dekady (1971) próbowała handlować wysokiej jakości kawą oraz akcesoriami. Mieli już nawet własną palarnię, kilka punk- Amerykańska kawa przez cały wiek XX była cienką lurą. Była gorącym napojem, a nie aromatycznym zastrzykiem energii tów sprzedaży i jedną popularną kawiarnię przy kultowym Pike Market w Seattle. Kawiarnia ta istnieje do dzisiaj i turyści robią sobie tu słitfocie, jakby to była Statua Wolności. Nowy szef marketingu, Schultz, nie tylko rozszerzył działalność z Seattle na Vanco-uver, Portland, Chicago. Potem otworzył kolejne kawiarnie w Nowym Jorku, błyskawicznie wykupił firmę od swych pracodawców, a następnie zadebiutował na nowojorskiej giełdzie. W momencie debiutu miał tych kawiarni 165. Dzisiaj na całym świecie jest ich ponad 25 tysięcy! A firma zwie się Starbucks... W swym portfolio mają nie tylko kawowe wariacje, ale też własne napoje (łącznie z wodą), syropy smakowe, lody (służą do mieszanych lodowych szejków), kanapki, słodkie wypieki i masę bardziej lub mniej kawowych gadżetów. No i są obecni w każdym centrum handlo- wym, na każdym lotnisku, w większości księgarń, bibliotek, muzeów od Atlantyku po Pacyfik. Logo z syrenką (w odróżnieniu od warszawskiej, ma od niedawna zakryte piersi) jest znane niczym znak McDonakTs. Żeby zrozumieć amerykański, a potem światowy fenomen Starbucksa, trzeba skupić się na innych niż u nas przyzwyczajeniach klientów. W Ameryce pierwszą kawę pije się w drodze do pracy. Z tekturowego kubka. Zwykle w samochodzie lub metrze. Następne kawy połyka się w trakcie pracy. Kawiarnia nie jest tu, jak w Europie, miejscem na słodkie marnowanie czasu. W kawiarniach Starbucksa większość klientów siedzi samotnie i w ciszy. Bo tu uczą się lub pracują. Każdy nad laptopem. Z kolei klient nauczony pić dobrą kawę w domu też nie zadowoli się lurą. Rozwinął się więc rynek akcesoriów kawowych, przede wszystkim ekspresów. Za Starbucksem - nie chcąc przegrać wyścigu o uznanie klientów - musieli iść wszyscy inni. Więc dobre espresso i kombinacje smakowe, które są pochodną espresso oraz bezpłatny dostęp do sieci Wi-Fi, są już ogólnoświatowym standardem. W tym samym czasie przestaliśmy też w Polsce pijać kawę po turecku, za którą Turcy powinni nas wsadzić na pal. I triumfują sieciowe lub franczyzowe firmy. Dzisiaj w Ameryce dobra kawa jest czymś naturalnym nawet na największym zadupiu. Papierowych kubków jeszcze nie polubiłem i nie wiem, czy zaakceptuję je kiedykolwiek, ale moim ulubionym miejscem na aromatyczny, dodający wigoru łyk czarnej arabiki jest skrzyżowanie dróg numer 1 i 4 na Alasce. Nie ma tam żadnych budynków, jest stacja benzynowa. Do najbliższej osady dziesiątki kilometrów! Ale jest fioletowy dostawczak, w którym parzą doskonałą kawę. Może to początek kolejnej globalnej sieci? Może więc kiedyś doczekam, że i pieczywo w Ameryce będzie przyzwoite? ©® Gewurtztramminer, Muscat, PińotNoiriPinotGrisitebardziej niszowe, ale dobrze owocujące w polskim klimacie - Hibemal, Regent, Solaris czy stricte polskie Rondo albo wyhodowana przez Romana Myśliwca Jutrzenka. Renomę mają między innymi wina z Pałacu w Mierzęcinie (na północny zachód od Gorzowa Wielkopolskiego), z Winnicy Płochockich pod Sandomierzem, z Winnicy Turnau w okolicach Szczecina i z kilkunastu winnic na Ziemi Lubuskiej. Wciąż z powodzeniem funkcjonuje winnica „Golesz", którą obecnie prowadzi syn Romana Myśliwca Bartłomiej. Polskie wina w ostatnich latach zaczęły się pojawiać nawet w supermarketach, od dawna są już też w ofercie większości szanujących się sklepów winiarskich. Polskie winnice urządzają regularnie degustacje zwykle połączone z degustacjami regionalnych produktów, regularnie też odbywają się większe imprezy i konkursy winiarskie, np. zielonogórskie Święto Polskiego Wina lub Próba Lubuskiego wina albo Międzynarodowy Konkurs Winiarski o Medal ENOEXPO. Dziś cały ten rynek funkcjonuje już w Polsce podobnie jak w innych krajachprodukujących wino nieprzerwanie od wieków - tyle, że wciąż w miniaturze. Polskie wina mają tylko jedną wadę - jest nią cena. Choć rzadko kosztują powyżej 100 zł za butelkę, to jednak ich ceny zaczynają się na ogół od ok. 35 zł - co stawia je od razu na średniej lub średnio-wyższej półce. To zaś oznacza, że zastanawiając się nad wyborem polskiego wina, niemal zawsze znajdziemy butelkę tej samej klasy z innego kraju, za to tańszą. To pewien paradoks -bo przecież wHiszpanii, Włoszech czy Francjibędzie niemal zawsze na odwrót. Przyglądając się temu paradoksowi nie powinniśmy jednak oskarżać polskich winiarzy o szczególną pazerność. Oni wciąż pracują w niszy - i nad produktami niszowymi. Żadna z polskich winnic nie rozkręciła jeszcze produkcji na znaczną - a tym bardziej masową skalę. Do niedawna problemem było nawet uruchomienie legalnej sprzedaży. Jeszcze w okolicy 2000 roku mało która z winnic miała koncesję na sprzedaż swych produktów. W1999 roku na przykład Roman Myśliwiec rozdał zdecydowaną większość własnej produkcji (ok 1500 litrów). Rok później rozdał 3000 litrów -jednocześnie cały czas tocząc dość barwną walkę o sensowne przepisy umożliwiające w Polsce normalną produkcję wina w niewielkich winnicach. Nowe prawo - wywalczone przez Myśliwca i innych winiarzy - obowiązuje ledwie od 2008 roku. Zapewne musi minąć jeszcze kilka lat, by polskim winiarzom udało się złapać wiatr w żagle na tyle, by mogli konkurować cenowo z winnicami choćby z Niemiec czy Czech. ©© magazyn i 'olskie wina mogą już grać w lidze europejskiej Skoro w Polsce dało się uprawiać wino nawet w XII wieku, to dlaczego dziś miałby z tym być jakiś problem? Tym właśnie tropem poszli polscy winiarze Witold Głowacki Twitter: @WitoldGlowacki Wino Polskie wino - jeszcze 20 lat temu to brzmiało jak żart. 10 lat temu dobre polskie wina znali tylko koneserzy. Ale dziś Polska ma już prawdziwe regiony winiarskie -za jakiś czas być może nawet z własnym systemem apelacji. W Polsce jest już kilkadziesiąt winnic europejskiej klasy i podobna liczba tych, które do niej aspirują. Sami polscy winiarze wyróżniają na ogół sześć najważniejszych polskich regionówwi-niarskich - to Region Zielonogórski, Małopolska, Podkarpacie, Małopolski Przełom Wisły -z województwem lubelskim, Dolny Śląsk - oraz traktowana nieco po macoszemu „Polska Centralna i Północna" obejmująca ponad połowę kraju, za to mogąca się pochwalić ledwie kilkoma porządnymi winnicami. W tym ostatnim nie ma jednak nic dziwnego. Prowadzenie winnicy wymaga odpowiednich warunków klimatycznych i glebowych. Dlatego polskie regiony winiarskie skupiają się napołud-niu i zachodzie kraju, ze szczególnym uwzględnieniem kilku mikroregionów. Szczególnie gęsto jest od winnic w rejonie Zielonej Góry i Krakowa, wokół Jasła i Gorlic na Podkarpaciu i w dolinie Wisły na wysokości mniej więcej Sandomierza i Kazimierza Dolnego. W Polsce uprawiano winorośle już przed wiekami. Wiadomo na przykład, że kiedy książę Henryk Sandomierski sprowadzał w 116 roku do Zagości nad Notecią zakon joannitów, to od razu nadał mnichom także winnicę. Mniej więcej w tym samym czasie arabski podróżnik Al-Idris notował w swych zapiskach obecność winnic wokół Krakowa. Wino jest w Polsce produkowane na sporą skalę i w wielu miejscach przynajmniej do XV wieku, Z końcem średniowiecza zaczyna się jednak stopniowe ochłodzenie klimatu, w polskiej tradycji winiarskiej następuje stopniowy regres. Gwoździem do trumny jest jednak dopiero plaga filoksery w połowie XIX wieku, po której większość wciąż istniejących polskich winnic już się nie podnosi. Pierwszy renesans polskiego winiarstwa ma miejsce w czasach n Rzeczypospolitej. Powstają wtedy spore winnice w Wielkopolsce i na tzw „ciepłym" Podolu, zwłaszcza w dolinie Dniestru. Przedwojenni polscy winiarze stawiają na klasykę -uprawiają m.in. takie szczepy jak riesling, pinot noir, pinot blanc czy muscat. Osobne tradycje historyczne mają oczywiście Ziemia Lubuska i Dolny Śląsk. Do II wojny światowej te tereny były pod panowa niem Niemiec, Prus i - w wypadku części Dolnego Śląska -Austro-Węgier. Jeśli chodzi o rejon Zielonej Góry, to wino uprawiano tam już ok. 1150 roku. W bliższych nam czasach miasto i okolice słynęły z uprawy specjalnej zielonogórskiej odmiany Traminera zapoczątkowanej w XIX wieku po pracach w trzyhektarowej wzorcowej winnicy miejskiej - StadtMuster Weingarten. Liczby są oszałamiające - W XIX wieku w Zielonej Górze i bezpośredniej okolicy miasta funkcjonowało aż 2.200 winnic, zorganizowanych w systemie aż 71 regionalnych mikroapelacji. Wina z zielonogórskich zakładów Gremplera regularnie zdobywały nagrody na najbardziej prestiżowych konkursach aż do n wojny światowej. W Polsce uprawia się i Traminera czy Pinot Noir, i szczepy stricte krajowe, jak Rondoczy Jutrzenka Czasy PRL to oczywiście okres totalnego upadku winiarstwa -i to mimo przejęcia przez nasz kraj Ziem Zachodnich wraz z licznymi winnicami w regonie lubuskim i na Dolnym Śląsku. W roku 1961 w całej Polsce jest tylko 37 hektarów winnic - większość w instytutach i szkołach rolniczych. Nawet w dawnych zakładach Gremplera w Zielonej Górze produkcja jakościowego wina gronowego zamarła jesz- Glos Dziennik Pomorza Piątek, 6.04.2018 cze przed rokiem 1950 - ze względu na upadek poniemieckich winnic i kompletny brak kandydatów do ichuprawy, wymagającej przecież specjalistycznej wiedzy. W Lubuskiej Wytwórni Win po roku1949produkowano już tylko wina owocowe. Podobnie rzecz miała się z innymi regionami Polski. Przez kilka dekad pod hasłem „polskie wino" kryły się tanie owocowe „alpagi". Wszystko zmieniło się tak naprawdę dopiero po 1989 roku, kiedy ludzie zpasją wkilku miejscach polski zaczęli się zastanawiać, czy to możliwe, by w Polsce znów dało się produkować wysokiej jakości wino. Ci pierwsi winiarzetoludzieniezwykli. Byli pionierami w pełnym tego słowa znaczeniu. Musieli długo eksperymentować, testować kolejne szczepy i techniki uprawy, uczyć się na własnych błędach, zaciskać zęby po kolejnych niepowodzeniach. Aż zaczęli tworzyć wina najpierw po prostu dobre, a później często wręcz wysokiej klasy, mogące śmiało konkurować z produktami z innych regionów Europy Środkowej-choćby i dolinami Renu czy Mozeli. Polscy winiarze mają też już swoich nestorów. Halina i Wojciech Kowalewscy tworzyli winnicę „Kinga" w Starej Wsi koło Nowej Soli już w 1985 roku. Jeszcze chwilę wcześniej -bo w 1982 roku -pierwsze eksperymenty z pierwszymi sadzonkami winorośli zaczynał w Jaśle Roman Myśliwiec, który z czasem otworzył też szkółki zaopatrujące kolejnych polskich winiarzywko-lejne szczepy. W i982roku zaczął od założenia winnicy nazwanej „Golesz" od zamku, który kiedyś istniał nieopodal Jasła. Wykorzystał szczepy przywiedzione z Węgier i Słowacki, na-stępnie pracował nad tzw odmianami hybrydowymi - możliwie dobrze przystosowanymido polskiego klimatu. Wszystko to działo się jeszczewrealiachpóź-nego PRL - to jak wyglądały te niemal niemożliwe pierwsze kroki polskich winiarzy, ten pionierski etap odtwarzania winiarskiej sztuki to temat na osobny obszerny materiał. W XXI wieku polscy winiarze tę epokę mieli już jednakza sobą. Dziś mają już swoje sprawdzone, nadające się do uprawy w naszym klimacie szczeepy i odmiany. Są wśród nich i te klasyczne, międzynarodowe, jak w w *r 9- 9' polskapress.pi Za oknem coraz ciepłej. Najwyższy czas przygotować się do sezonu wiosenno- letniego i pomyśleć z wyprzedzeniem 0 skompletowaniu odpowiednich narzędzi ogrodowych. Są one niezbędne w pielęgnowaniu nie tylko trawnika, ale 1 drzew oraz mniejszych roślin czy kwiatów. Gdy dobierzemy już cały sprzęt z łatwością będziemy mogli zaplanować wszelkie prace w ogrodzie i cieszyć się z pięknego widoku zza okna. Podstawowym sprzętem, bez którego nie może sie obyć każdy właściciel małego choćby ogrodu jest kosiarka. Kupując konkretny model kosiarki, warto się do niej wstępnie przymierzyć. Uczyńmy to jeszcze w sklepie. Wprawdzie między sklepowymi półkami warunki różnią się od tych ogrodowych, ale pozwalają na wstępną selekcję. Wypróbujmy więc, jak się kosiarką manewruje, czy uchwyt jest wygodny i na odpowiedniej wysokości, czy kosz na trawę łatwo się odczepia i opróżnia. Ale na tym nie koniec. Musimy przeanalizować kilka innych kwestii. Najważniejszym kryterium wyboru rodzaju kosiarki (oprócz oczywiście ceny) jest wielkość trawnika. Na niedużym (do 500 metrów kwadratowych), równym trawniku wystarczy kosiarka elektryczna Najważniejszym kryterium wyboru rodzaju kosiarki jest wielkość trawnika. Na niedużych wystarczy kosiarka elektryczna. Na większych nie obejdzie się bez kosiarki spalinowej małej lub średniej mocy lub nawet bez silnika (tak zwana bębnowa, na tak zwany pych). Orientacyjna cena takich kosiarek zawiera się w przedziale 300 - 600 złotych. Większy kaliber na więszęj działce Na większych trawnikach nie obejdzie się bez kosiarki spalinowej. W przypadku rozległych muraw (liczących nawet kilkadziesiąt arów) warto rozważyć kupno minitraktorka z siedziskiem. Dużym atutem tego typu maszyn jest możliwość podłączenia do nich rozmaitych dodatkowych przydat- nych akcesoriów: przyczepki, pługa itp. Ale w tym przypadku nie bez znaczenia jest cena. Proste minitraktorki kosztują około 5 tysięcy złotych. Trzeba też zapewnić miejsce do parkowania tego typu sprzętu. Dla przyjemności Jeśli nasz czas poświęcony koszeniu trawy nie jest dla nas stracony i bardzo ubimy to zajęcie, warto wypróbować ręczną kosiarkę bębnową. To sprzęt dla wymagających użytkowników. Tego typu kosiarki świetnie się sprawdzają przy niskim, częstym koszeniu trawników ozdobnych, a ich noże nie rozszarpują końcówek źdźbeł trawy. Należy jednak pamiętać, że trawnik musi mieć równe podłoże. Zaletą tego typu kosiarki jest stosunkowo niska cena, lekkość i łatwość manewrowania. To szczególnie cenna cecha w ogrodach, w których rośnie wiele krzewów i drzew. Ryk silnika Jeżeli trawnik jest koszony na przykład raz w tygodniu, możemy wybrać jedną spośród średniej mocy spalinowych kosiarek rotacyjnych (najbardziej obecnie popularnych w marketach i sklepach ogrodniczych). Ich wybór na rynku jest ogromny. Ceny tego typu sprzętu zawierają się w przedziale od 700 złotych do 2.500 złotych. Do uporządkowania trawnika koszonego rzadko, z wysoką i często mokrą trawą (na przykład na działce letniskowej) służą spalinowe kosiarki z wyrzutem bocznym trawy i z silnikiem powyżej 4 KM. Jeżeli nie mamy miejsca na gromadzenie pokosu i wolelibyśmy nie płacić za jego wywożenie, warto rozważyć kupno kosiarki, z opcją tak zwanego mulczowania (rozdrabnianie i rozsypywanie) trawy. Kosiarki tego typu zazwyczaj 50% mielą cały pokos, ale są i takie, w których sami decydujemy, ile zmielonej trawy pozostanie na trawniku, a ile zostanie zebrane do kosza. Ze wspomaganiem czy bez? Kosiarka z własnym napędem wymaga mniejszego wysiłku przy koszeniu. Jeśli już zdecydujemy się na kupno kosiarki spalinowej, musimy zdecydować: czy kupujemy kosiarkę z w własnym napędem czy bez. Ale trzeba wiedzieć, że ta pierwsza jest trochę droższa i częściej może ulegać awarii (im więcej mechanizmów, tym większe prawdopodobieństwo ich uszkodzenia). ©® PRAD CZY BENZYNA? Warunki lokalowe mogą mieć wpływ na wybór kosiarki. Te z silnikiem spalinowym potrzebują miejsca nie tylko na parkowanie (i to wyłącznie w pozycji poziomej), ale też na kanister z benzyną. Jeśli nie mamy wolnej przestrzeni, powinniśmy wybierać pomiędzy niewielkimi i lekkimi kosiarkami bębnowymi a którąś z kosiarek elektrycznych. Można je zawiesić nawet na ścianie. Zaletą kosiarki elektrycznej jest to, że nie wymaga skomplikowanej obsługi. Nie trzeba wymieniać w niej oleju silnikowego, filtra powietrza czy świec. Dla osób mniej obeznanych z techniką, taka okresowa obsługa może sprawiać kłopoty. Chociaż kosiarka elektryczna wymaga większej uwagi w czasie koszenia (trzeba zwracać uwagę by pod wirujący nóż nie dostał się kabel zasilający), łatwiejsza jest jej codzienna obsługa. Nie wymaga takiej staranności w czasie czyszczenia. Korpusy kosiarki elektrycznej wykonane są z reguły z tworzyw sztucznych (kosiarki spalinowe z blachy) i nie ulegają korozji pod wpływem związków wydzielanych przez resztki skoszonej trawy, przylegającej do obudowy. Jak wybrać odpowiedni ręcznik? Warto zwrócić uwagę przynajmniej na trzy cechy Jerzy Szych jetzyizych@polskapress.pl Na czym polega sekret ręczników, które są przyjemne w dotyku. chłonne i po wielu praniach zachowują swoje właściwości oraz dobry wygląd? A więc jakie kupować? Przy wyborze nowych ręczników warto zwrócić uwagę zarówno na walory estetyczne, jak i kilka dodatkowych kwestii. Po pierwsze. liczy się dobra tkanina To właśnie rodzaj tkaniny i technologia jej wytwarzania są w dużej mierze odpowiedzialne za właściwości ręczników. - Dobrym wyborem, za rozsądną cenę, jest zawsze bawełna klasyczna, która zagwarantuje nam to, co najważniejsze, czyli dobrą chłonność -podpowiada Joanny Dziedzic-Czulak, stylistła z Eurofiran. -Z kolei napis „bawełna egip- ska" na metce to wskazówka, że ręczniki będą sprężyste i wytrzymałe. Przy wycieraniu czy strzepywaniu nie będą się pylić i zostawiać na ciele śladów. Nowością są ręczniki bambusowe chłonne, a do tego mają właściwości bakteriobój -cze Gramatura liczby, które mają znaczenie dla komfortu Gramatura, określana współczynnikiem GSM, to nic in- nego jak ciężar tkaniny, czyli liczba gramów na metr kwadratowy materiału. Im cięższy ręcznik, tym więcej tkaniny wykorzystano do jego uszycia. Na gramaturę wpływa także długość pętelek. W sklepach możemy spotkać następujące oznaczenia wagi ręczników: * 300-400 gram (te ręczniki szybko schną, zajmują mało miejsca i są polecane zwłaszcza dla dzieci); # 450-500 gram (są chłonne, a przy tym dosyć szybko schną) Ht 520-750 gram (najwyższe wartości dostępne na rynku, są ciężkie, długo schną, ale zapewniają wysoki komfort). Przy wyborze gramatury trzeba też wziąć pod uwagę przeznaczenie ręcznika. Innych właściwości oczekujemy od tych do rąk, kąpielowych czy plażowych. - Jeśli zależy nam głównie na dobrej jakości ręcznika, zdecydujmy się na wyższą gramaturę, mając jednak na uwadze, że będą one dłużej schły - zauważa Joanny Dziedzic-Czulak. Kolor i wzór Przy wyborze ręczników ich kolor i wzór pełnią nie tylko funkcję estetyczną. Odpowiednio dobrane mogą zmieniać charakter całej aranżacji łazienki. Spójne kolorystycznie będą subtelnym uzupełnieniem, kontrastowe nadadzą wyrazistego charakteru łazience. Co najważniejsze, za każdym razem możemy zdecydować się na inny zestaw barw, a tym samym odmienny efekt. Obok koloru ważne jest także wykończenie. Na przykład ręczniki haftowane, żakardowe i zdobione stylową koronką moga być idealne na prezent. ©® 26 ogłoszenia drobne Głos Dziennik Pomorza Piątek, 6.04.2018 Drobne Jak zamieścić ogłoszenie drobne? Telefonicznie: 94 347 3516 af i» ogloszenia.gratka.pl W Biurze Ogłoszeń: jddział Kosza ul. Mickiewicza 24,75-004 Koszalin, tel. 94 347 3516,347 3511,347 3512, fax 94 347 3513 Od t S u psi ul. Henryka Pobożnego 19,76-200 Słupsk, tel. 59 848 8103. fax 59 848 8156 Or .zez; ul. Nowy Rynek 3,71-875 Szczecin, tel. 9148133 61,48133 67, fax 91433 48 60 Nieruchomości mieszkania do wynajęcia KAWALERKA tel. 517-515-590 GK POKÓJ okolice Emki, 501-137-198 ' K-lin działki, grunty sprzedam 20HA, 20tys./ha, 510208510 Kusice 20HA, 20tys./ha, 510208510 Kusice DZIAŁKA budowlana z planem zagodp. przestrzennego Niekłonice 798917019 DZIAŁKI budowlane z warunkami zabudowy tel. 660-069-719 TEREN pod budownictwo wielorodzinne do 4-ch kondygnacji w Kołobrzegu. 510-295-828; e-mail: pawlowski.z@wp.pl Garaże blaszane, konstruk. profil, kojce dla psów, partnerstal.pl, 698-230-205,798-710-329 GARAŻE Blaszane £ BRAMY Garażowe \m