Głos Pomorza www.gp24.pl Słupsk • Ustka Piątek 22 września 2017 głos słupska Dach jest. a jakby go nie było Czy dach Trzech Fal przetrzyma jesienno-zimowe wiatry? Ponownie zostanie zabezpieczony tawestycfe Grzegorz Hilarecki grzegorz.hilarecki@gp24.pl Wbrew wielomiesięcznym zapowiedziom prezydenta w tym roku nie zobaczymy pracowników budowlanych kończących Park Wodny w Słupsku. W takim razie na plan pierwszy wysuwa się problem z dachem, bo ten nad Trzema Falami trzyma się na słowo honoru. Sierpniowa ulewa i wiatr dokonały na dachu kolejnych szkód. - Powinniśmy podzielić przetarg na dokończenie budowy i w pierwszej kolejności zrobić ten dach - uważa Bogusław Dobkowski, radny PO. - Bo może dojść do nieszczęścia. Odpowiedzialny za inwestycje wiceprezydent Marek Biernacki ocenia, że podział przetargu może zostać zakwestionowany, ale zgadza się, że problem dachu nagli, jedynie wystarczy go zabezpieczyć. - Ponownie na nim pojawi się ekipa, która go doraźnie zabezpieczy - mówi. A jak doszło do tego, że wbudynek bez porządnego dachu wpakowano warte kilkadziesiąt milionów urządzenia? We wrześniu 2014 roku napisaliśmy: opinia Ryszarda Neugebauera, biegłego rzeczoznawcy z Gdyni, jest miażdżąca. To, co jest obecnym dachem, jest źle zaprojektowane, źle wykonane ibędzie przeciekać, gdy będzie śnieg, któryjest wielkim zagrożeniem dla konstrukcji. Konkluzja jest prosta: trzeba to rozebrać izutylizować. Poprzednie władze, choć próbowały kryć problem z dachem, wkońcu zrobiły przetarg i wybrały firmę, która dach miała na nowo zbudować. Ale się nie udało. Obie strony wypowiedziały umowę, a firma nic na dachu nie zrobiła. Jej prezes Roman Rybak powiedział nam wtedy: - Ja pierwszy odstąpiłem od umowy, bo projekt nie spełniał wymogów technicznych. Dach ostatecznie zabezpieczono trzy lata temu folią. Została na nim część blachy, która jest przewiercona i nie nadaje się już do użytku. W międzyczasie do środka budynku dostała się woda. Biegli już w tej kadenq'i stwierdzili, że woda zniszczyła jeden z dźwigarów, który też trzeba wymienić. W kwietniu władze miasta zaprezentowały radnym harmonogram budowy Trzech Fal. Wtedy zapowiadali, że fizycznie budowa ma zacząć się wlipcubr., od robienia porządnego dachu. Najpierw tego mniejszego z dwóch dachów akwaparku. Większy miał być robiony wiosną przyszłego roku, bo zdaniem władz na zamówioną w hucie blachę trzeba czekać kilka miesięcy. Tomasz Lesiak, radny SPO, któryjest handlowcem, twierdzi, że wcale okres oczekiwania na blachę z huty w Polsce nie wynosi pół roku. Ale zgadza się, że może być problem z innymi potrzebnymi materiałami. I tak po 7 latach od początku budowy i wpompowaniu ponad 66 min zł w budynek, mimo prób dwóch prezydentów, nie ma on wciąż porządnego 2! dachu. • ©® ► Fizycznie budowa akwaparku miała zacząć się w lipcu br. od robienia porządnego dachu. Najpierw tego mniejszego Podyskutuj na forum# WWW.GP24.PL z dwóch dachów akwaparku. Nie zaczęła się. a w sierpniu ulewa dokonała kolejnych szkód FELIETON SPORT NASZ PLEBISCYT INFORMATOR W nowej erze Ania Karolak Już można Dzieje się MiaP£ Ci lit -e V 'k na rowerze. królową głosować w weekend Co kołem się toczy ultra maratonu w plebiscycie w regionie. ikolewoczy z Sopotu do Wieżycy Sołtys Roku 2017 Warto tam być i 2 str. II Słupsk* str. III Słupsk+ str. 3 str. 5-6 02//tygodnik DRUGASTRONA Głos Słupska Piątek, 22 września 2017 Od redaktora Grzegorz Hilarecki '**■ Dach potrzebny od zaraz Nie przez przypadek dokończenie Trzech Fal miało zacząć się od dachu. Już w sierpniu br., zgodnie z ogłaszanym przez urzędników harmonogramem, budowlańcy mieli wejść na to, co przykrywa budynek parku wodnego i od nowa robić dach. Ostatnie większe ulewy znowu dokonały tam szkód. Ale że wykonawcy całości brak, to ponownie doraźnie dach będzie zabezpieczony. Pamiętam, że 2,5 roku temu ratusz zapewniał nas, że z opinii biegłego wynika, iż do lata tego roku dach wytrzyma. Tymczasem czas minął, a budowa stoi. Oby przetrwała jesienno-zimowe wiatry, bo jak zaleje urządzenia, to będzie po... akwaparku w Słupsku. Ale to ryzyko biorą na siebie obecni prezydenci miasta. Pozostaje nam nadzieja, że... nic się nie stanie. • ©® Z miasta Nieruchomość z tradycjami? Pod takim hasłem słupscy urzędnicy chcieli sprzedać budynek przy ul. Kilińskiego. Ten przy Szkole Policji, w którym ostatnio było prywatne liceum. To mocno zdenerwowało pasjonatów historii Słupska. Obiekt ma bowiem raczej mroczną przeszłość, nie mającą nic wspólnego z tradycją. Powstał w połowie XIX i mieściłsię w nim szpital - lazaret. Zdaniem Tomasza Urbaniaka, pasjonata historii naszego miasta, przed drugą wojną światową należał do NSDAP. Po wojnie, czyli zajęciu miasta przez Armię Czerwoną, rozlokowała się tam NKWD. Po niej obiekt przejmuje Urząd Bezpieczeństwa. Wykorzystuje go tak samo. Do więzienia niewinnych i katowania ludzi. W grudniu 1946 r. z aresztu na Kilińskiego uciekło 300 więźniów. Bezpieka sporą ich część podobno wyłapała. Co się stało z uciekinierami i złapanymi, nie do końca wiadomo. Taka to tradycja, której nie znają urzędnicy. (GH) Marta Fitowska Wokalistka zespołu Moa z Potęgowa wygrała opolską Karolinkę, nagrodę w koncercie Debiuty podczas festiwalu w Opolu. Zespół Moa gra melodyjne utwory, a nagrodę dostał za utwór: „Ile udźwignie niebo". To ich pierwszy singiel, który ukazał się w ubiegłym roku. Marta Fitowska jest studentką czwartego roku Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. (GH) Najlepsi patrolowcy w turnieju w Szkole Policji w Słupsku miejsc w Słupsku z urnami, do których można wrzucać głosy na projekty budżetu partycypacyjnego. - Wielu moich znajomych chciałoby zagłosować za projektami w budżecie partycypacyjnym, ale w trosce o swoje dane osobowe nie chce podać numeru PESEL - mówi nasza czytelniczka. Iwona Chrapkowska-Wielgomas, dyrektor Wydziału Dialogu i Komunikacji Społecznej w Urzędzie Miejskim w Słupsku, zapewnia, że dane osobowe, które głosujący wpisują na karty lub w okienka na stronie internetowej, są bezpieczne. Więcej str. 4 Robert Biedroń Prezydent słupskiego akwaparku nie dokończy na wybory, więc u Moniki Olejnik stwierdził, że parku wodnego nie powinno w ogóle być, bo utopi nasze miasto finansowo. Przez 2,5 roku zaś zapowiadał dokończenie i że miasto na to przygotował. Na nadzwyczajnej sesji prosił radnych o dodatkowe środki na budowę i je dostał. Mimo to Trzech Fal nie zbuduje. (GH) Zdjęcie tygodnia ► W ubiegły czwartek przy ul. Szczecińskiej (wjazd do hali Gryfia) miał miejsce wypadek z udziałem motocyklisty i osobowego audi głos słupska ADRES REDAKCJI Słupsk, ul. Henryka Pobożnego 19 www.gp24.pl, e-mail: redakcja.gp24@polskapress.pl REDAKTOR NACZELNY GŁOSU DZIENNIK POMORZA Krzysztof Nałęcz krzysztof.nalecz@polskapress.pl REDAKTO PROWADZĄCY Piotr Peichert tel. 59 848-81-00 piotr.peichert@polskapress.pl BIURO OGŁOSZEŃ Słupsk ul. Henryka Pobożnego 19 al. Sienkiewicza tel. 59 848 8103 BIURO REKLAMY Słupsk, ul. Henryka Pobożnego 19 tel. 59 848 81 01 DZIAŁ ONLINE Słupsk, ul. Henryka Pobożnego 19 tel. 59 848 81 01 PRENUMERATA tel. 94 347 35 37 PRESS fil WYDAWCA Polska Press Sp. z o.o., O. Koszalin 75-004 Koszalin, ul. Mickiewicza 24, www.gk24.pl, PREZES ODDZIAŁU Piotr Grabowski DRUK Polska Press Sp. z o.o. ul.Słowiańska 3a, Koszalin PROJEKT GRAFICZNY Tomasz Bocheński ©© - umieszczenie takich dwóch znaków przy Arty-kule, w szczególności przy Aktualnym Artykule, oznacza możliwośćjego dalszego rozpowszechniania tylko i wyłącznie po uiszczeniu opłaty zgodnie z cennikiem zamieszczonym na stronach www.gk24.pl/tresci, www.gp24.pl/tresci,www.gs24.pl/tresci, i w zgodzie z postanowieniami niniejszego regulaminu. Głos Słupska Piątek, 22 września 2017 WYDARZENIA tygodnik//03 55 sołtysów chce wygrać Po otwarciu ostatniej poczty wzrosła liczba sołtysów, którzy przystąpili do plebiscytu W środę rano w głosowaniu prowadził Stanisław Łoś, sołtys Rogawicy z gm. Słupsk Nasz Plebiscyt Zbigniew Marecki zbigniew.marecki@gp24.pl W środę, kiedy przed zamknięciem wydania, sprawdzaliśmy wyniki głosowania w zakładce plebiscyty na www.gp24.pl w plebiscycie Sołtys Roku 2017 prowadził Stanisław Łoś, sołtys z Rogawicy w gm. Słupsk. Jak się dowiedzieliśmy, pan Stanisław, który sołtysem jest drugi rok, a na co dzień prowadzi firmę elektryczną, sam się zgłosił do plebiscytu. Jego sąsiedzi trzymają za niego kciuki i liczą, że ich ambitny sołtys odniesie sukces. Drugie miejsce w środę w plebiscycie zajmował Andrzej Purzycki, sołtys Klecina w gm. Główczyce (467 głosów), a trzecie wtedy przypadało Aleksandrze Mondry, sołty-sce wsi Podgóry w gm. Kępice (219 głosów). Przypomnijmy: plebiscyt ma na celu wyróżnie- nie prężnych i aktywnych sołtysów. Na zgłoszenia czekaliśmy do 11 września 2017 r. Czytelnicy mogli zgłaszać sołtysów z byłego woj. słupskiego (powiaty: bytowski, człuchowski, lęborski i słupski). Zgłaszany kandydat powinien pełnić swą funkcję od co najmniej 2016 roku. W zgłoszeniu prosiliśmy o podanie imienia i nazwiska oraz nazwy sołectwa i gminy. Prosiliśmy również o napisanie kilku słów o kandydacie oraz załączenie zdjęcia. Jak się okazuje, zainteresowanie było bardzo duże. W sumie zgłoszono 55 kandydatów. Głosowanie kuponowe trwało do 21 września. Można było to zrobić przy pomocy gazetowych kuponów, które zamieściliśmy w kilku wydaniach „Głosu Pomorza" razem z wykazem kandydatów. Teraz można głosować poprzez Facebooka, a do 29 września poprzez SMS. W tym ostatnim przypadku wystarczy wejść w zakładkę „Plebiscyty" ► Głosowanie w tegorocznej edycji plebiscytu Sołtys Roku 2017 będzie trwało do 29 września. Głos można oddać na różne sposoby na www.gp24.pl, a tam już szybko i zorientujemy się, jak sprawnie prawidłowo oddać ważny głos. W tym roku laureat pierwszego miejsca otrzyma voucher dla dwóch osób na weekendowy pobyt w SPA w Dolinie Charlotty wraz ze śniadaniami i obiadokolacjami, zabiegami SPA oraz nieograniczo- nym dostępem do basenu i świata saun, pamiątkowy dyplom oraz okolicznościową statuetkę, która z pewnością stanowić będzie miłą pamiątkę. Laureat drugiego i trzeciego miejsca otrzyma voucher na DaySPA w Dolinie Charlotty oraz pamiątkowy dyplom. Laureaci plebiscytu otrzymają również redakcyjną prezentację sołectwa na łamach „Głosu Pomorza". W przypadku ewentualnych pytań i wątpliwości w różnych sprawach związanych z plebiscytem zachęcamy do bezpośredniego kontaktu: tel. 94 347 35 47, e-mail: plebi-scyt@gp24.pl. Warto pamiętać: urząd sołtysa istnieje w Polsce od XII wieku i jest mocno zakorzeniony w naszej kulturze i sposobie zarządzania. To urząd, który jest ściśle związany ze świadomością mieszkańców wsi i jest nieodzownym jej elementem. Dobry sołtys to przede wszystkim dobry organizator, osoba przedsiębiorcza, umiejąca korzystać z nowych technologii i brać udział w ciekawych przedsięwzięciach, kreować liderów, nawet w ściśle określonych środowiskach. • ©® Trwa miejska dyskusja wokół przyszłości witkaczy Słupsk Od pięciu lat na słupskich rogatkach stoją witkacze (podświetlane słupy z reprodukcjami portretów Stanisława Ignacego Witkiewicza-Witkacego, których największa kolekcja w Polsce znajduje się w Muzeum Pomorza Środkowego). W ten sposób Maciej Kobyliński pod koniec swoich rządów w mieście postanowił zwrócić uwagę wjeżdżających do miasta na ten wyjątkowy fakt. Choć nie wiadomo, ile osób pod wpływem witkaczy zdecydowało się wejść do muzeum, aby obejrzeć tę wspaniałą wystawę, to wyraźnie widać, że w wyniku oddziaływania natury na witkacze one wyraźnie zbrzydły. Są już dość szare, a zdobiące je reprodukcje obrazów Witkacego tak wyblakły, że prawie ich nie widać. Nic więc dziwnego, że w magistracie pojawiła się idea, aby odnowić witkacze. Tyle że przy okazji zaczęto się zastanawiać, jak to zrobić. - Dotarła do mnie wiadomość, że prezydent Biedroń rozważa możliwość zastąpienia witkaczy swoimi misiami. Moim zdaniem to zły pomysł, bo te misie pod względem historycznym są wątpliwe, gdyż nie- którzy badacze twierdzą, że odkryta w pobliżu Słupska podczas kopania torfu w1887roku neolityczna figurka niedźwiadka tak naprawdę była figurką świni, bo to one w neolicie były symbolem szczęścia i zamożności - przekonuje jeden z miejskich radnych. Poza tym jego zdaniem witkacze to trafne rozwiązanie, bo podkreślają największą kulturalną atrakq'ę Słupska, która niedługo zyska nową oprawę we właśnie adaptowanych przez muzealników do celów wystawowych historycznych spichlerzach przy ul. Szarych Szeregów. Inny radny podnosi natomiast kwestię kosztów, bo witkacze były dość kosztownym przedsięwzięciem. Z tekstu „Głosu" o witaczu przy ul. Gdańskiej, na którym umieszczono reprodukcję portretu Irminy Bajer Nowowiejskiej, stworzonego przez Witkacego 14 czerwca 1939 roku, a więc wroku jego samobójczej śmierci, wynika, że kosztował on 18 i pół tysiąca złotych. A ponieważ na miejskich rogatkach pojawiły się w sumie cztery witkacze, więc ogólny koszt mógł się zamknąć w okolicach 80 tys. złotych. Nasi rozmówcy nie widzą wielkiego sensu w wymianie witkaczy na plastikowe miśki ► Gdy w 2008 i 2009 roku witkacze pojawiły się na rogatkach Słupska, wyglądały zachęcająco i być może przyciągały turystów. Teraz już wyblakły. Dlatego trwa dyskusja na temat ich wymiany na podwyższeniu. Raczej opowiadają się za odnowieniem witkaczy i ewentualną wymianą reprodukowanych portretów, aby jeszcze bardziej propagować kolekcję prac Witkacego. A jak będzie naprawdę? Gdy zapytaliśmy o to w ratuszu, Karolina Chalecka z biura prasowego urzędu miejskiego powiedziała nam, że nie ma pomysłu, aby zastępować witkacze plastikowymi niedźwiadkami szczęścia. Jednak parę dni później na ten sam temat rozmawialiśmy bezpośrednio z pre- zydentem Robertem Biedroniem, który wówczas powiedział: - Jeszcze nie wiem, jakie będą nowe witacze. Wiem jednak, że trzeba je odświeżyć. Lepiej by było, gdyby radni zajmowali się ważnymi problemami, a nie plotkami. Nie tylko u nas dyskutują owitaczach Na przykład Rybnik pięć lat temu wydał750tys. zł na wymianę kamiennych witaczy symbolizujących kopalniane szyby w Rybniku. - Zdecydowaliśmy się na usunięcie starych betonowych witaczy ze względu na ich stan oraz fakt, że dwa z nich nie były nawet zlokalizowane na terenie miasta Rybnika, kolejny - po przyłączeniu Oćhojca - nie witał już na wjeździe do miasta, a jeden stał na terenie prywatnym. Natomiast podświetlone billboardy są nową formą promocji miasta. Chcemy na nich prezentować różne wydarzenia w mieście - tłumaczyła Lucyna Tyl, ówczesna rzecznik rybnickiego magistratu, dodając, że takie billboardy są bardziej skuteczne przy drogach niż np. wyświetlacze LED, które zainstalowano m.in. w Żorach, bo kierowca ma tylko* kilka sekund na przeczytanie haseł promocyjnych. W Żorach myśleli jednak inaczej i zaczęli witać gości nowocześnie. Tam sześć elektronicznych tablic ledowych kosztowało 715 tys. zł. Witacze w tym mieście wyświetlają slajdy z najpiękniejszymi zakątkami miasta i pokazują atrakcje, takie jak Aąuarion albo Miasteczko Westernowe. Natomiast w podraci-borskiej gminie Rudnik wpadli na inny pomysł, który również miał sprowadzić tu turystów. Tam poszczególne miejscowości zdobiły postaci myśliwego, rycerza albo przekupki. Wszystkie wykonano z topolowego i lipowego drewna. - Chcemy, aby takie witacze stanęły we wszystkich sołectwach. Już mamy ich osiem, a zamierzamy postawić jeszcze sześć - wyjaśniał wówczas Zygmunt Kandora z rudnickiego urzędu. Według niego samorządowi zależało, by każda z figur opowiadała historię miejscowości. Jak będzie w Słupsku, zobaczymy. • ©® ZBIGNIEW MARECKI MB AKCJA/REDAKCJA filwaytlm Piątek, 22 września 2017 Numer mówi, że my to my Biuro Rzeczy Znalezionych Czekają na właściciela: trzy klucze z brelokiem znalezione na przystanku przy ul. Sobieskiego. pęk kluczy znaleziony przy ul. 11 Listopada, w okolicy przystanku, prawo jazdy Henryka Mehla z Katowic, klucz do mercedesa znaleziony przy al. 3 Maja, w okolicy szkoły językowej Oxford, dwa klucze z brelokiem-maskotką znalezione w okolicach słupskiego dworca kolejowego, pęk czterech kluczy z brelokiem znaleziony przy ul. Szczecińskiej, w okolicach Netto, dowód osobisty Ewy Dudek z Pomyska Wielkiego, klucze na smyczy znalezione przy ul. Koszalińskiej, dokumenty Albina Augustynowicza ze Słupska, dokumenty Mateusza Kaczmarza ze Słupska. portfel z dokumentami Emilii Mańkowskiej ze Słupska, zegarek męski znaleziony przy ul. Zygmunta Augusta, karta bankomatowa Macieja Kowalskiego. telefon LG znaleziony w Parku Kultury i Wypoczynku. dowód osobisty Anny Janus ze Słupska, klucze w brązowym etui znalezione przy ul. Henryka Pobożnego, tablica rejestracyjna GS 50797, klucz do samochodu lexus znaleziony w okolicach ulic Frąckowskiego i Norwida, klucz do samochodu z brelokiem Belgium znaleziony na rondzie przy ul. Westerplatte. pęk pięciu kluczy znaleziony przy ul. Lutosławskiego 12, telefon Sony w etui znaleziony na leśnej drodze za Parkiem Wiatraki, karta bankomatowa Kazimierza Izdebskiego. męskie okulary korekcyjne znalezione przy ul. Zielonej, karta krwiodawcy Sylwestra Kraka ze Słupska, pęk kluczy z brelokiem-koniczy-nami znaleziony przy ul. Armii Krajowej. (DMK) SŁUPSK/ GŁOS POMORZA Zapraszamy do redakcji Zapraszamy grupy zorganizowane do odwiedzin w słupskiej redakcji „Głosu Pomorza". Podczas wizyty dzieci, młodzież i osoby dorosłe będą się mogły dowiedzieć, jak powstaje największa gazeta w naszym regionie. Na zgłoszenia grup czekamy od poniedziałku od piątku wgodz. 10-16 pod nr. tel. 59 848 8121. (DMK) Akwapark Trzy Fale wciąż bez wykonawcy @lex: - W Koszalinie mogli wybudować akwapark, a u nas ciągle jakieś problemy? @zatorzak: - U nas jest specyficzny klimat, takie obiekty się buduje 15 lat, jak szpital. @gosc: - Czas to sprzedać komuś, bo doprowadzi to do ruiny miasta. Nie dość, że się nie buduje, trzeba to utrzymywać, to jeszcze trzeba opłacać ludzi za nadzór czegoś,co prawdopodobnie, zanim ktoś zacznie do-kańczać, popadnie samo w ruinę. To są pieniądze wyrzucone w błoto. @rowerzysta: - Na co komu ten akwapark? Jest w Redzikowie i wystarczy. Za te pieniądze, co trzeba wpompować jeszcze w tę budowę, a są niemałe, lepiej zrobić porządne ścieżki rowerowe, np. Słupsk-Ustka-Rowy-Słupsk. Każda rodzina w Słupsku przejechałaby się rowerami po bezpiecznej ścieżce rowerowej z małą infrastrukturą po drodze. To z pewnością sprawiłoby więcej frajdy tysiącom rodzin niż te Trzy Fale uwikłane w przekręty. Jedno wielkie tsunami machlojek pieniężnych, które trzeba zatrzymać, żeby naszego miasta nie zatopiło do końca. Sprzedać np. na Biedronkę. Można w kinie, to w akwaparku też. (DMK) - Wielu moich znajomych chciałoby zagłosować za projektami w budżecie partycypacyjnym, ale w trosce o swoje dane osobowe nie chce podać numeru PESEL - mówi nasza czytelniczka re wpisujemy, wypełniając formularz, wykorzystywane są wyłącznie na potrzeby głosowania. Nie wypływają na zewnątrz, nawet do innych wydziałów ratuszowych. Natomiast karty do głosowania po przeliczeniu są zabezpieczane i trafiają do archiwum. Na budżet obywatelski głosować można do poniedziałku włącznie. Karty pobrać i złożyć można do um w 12 miejscach: bibliotece miejskiej i jej oddziałach, w ratuszu, SOK, SOSiR, MCK, MDK i SCOPiES. Tam są również osoby, które pomogą w poprawnym wypełnieniu kart. Do podziału są dwa miliony złotych: 500 tys. zł na zadania infrastrukturalne ogólno-miejskie (zaznaczamy jedną propozycję), po 300 tys. zł na zadania infrastrukturalne lokalne na terenie każdego z czterech okręgów wyborczych (wybieramy jedną propozycję) oraz 300 tys. zł na zadania społeczne (wybieramy trzy propozycje).#©® Kobieta z chorobą Alzheimera dwa razy podpisała umowę na tę samą usługę < *'• *' ■ *f W*;;**'*;",* ► W brawurowo zagranym przez Hannę Śleszyńską monodramie „Kobieta pierwotna" bohaterka w zabawny sposób opowiada o skomplikowanych relacjach damsko-męskich A gdzie są ci porządni, inteligentni, wierni, pracowici, kochający mężczyźni? Przecież i takich Bóg stworzył. Chyba jeszcze niepowymierali? Hanna Śleszyńska rewelacyjnie wciela się w postać kobiety pierwotnej. Wydaje się, jakby rola była napisana specjalnie dla niej. Aktorka jest stuprocentowo wiarygodna, sprawia wrażenie, jakby opowiadała o swoich przeżyciach. Jest seksowna, frywolna, uwodzi- cielska. A do tego niewiarygodnie zabawna. Udowadnia, że kobieta jest jak wino: im starsza, tym lepsza, bardziej ponętna, pociągająca, mocniej stąpająca po ziemi, umiejąca wychodzić z twarzą z każdej opresji. Kobieta pierwotna -kobieta nowoczesna Sztuka „Kobieta pierwotna" jest doskonałym odzwierciedleniem kobiety XXI wieku: poszukującej zabawy, korzystają- cej z życia, otwartej, podrywającej, a nie podrywanej, samowystarczalnej, ale w głębi serca marzącej o poważnym związku z odpowiednim mężczyzną. Jest dojrzała i doświadczona, ale nadal silna i pełna seksapilu. Mimo że dawno przekroczyła magiczną trzydziestkę, nie ma zamiaru rezygnować z uciech życia. Wydaje się, że ma w sobie więcej energii niż gromada nastolatek. Świadoma swojej wartości, nie owija w bawełnę, nie zgrywa świętoszki. Otwarcie opowiada o swoich miłosnych przygodach, flirtuje z publicznością, emanuje seksapilem, zaskakuje poczuciem humoru, przyznaje się do swoich słabości. Seks, alkohol, problemy z facetami? Nie ma dla niej tematów zakazanych. Podczas spektaklu niemal widać opary erotyzmu unoszącego się nad sceną. Historie, którymi bez końca zasypuje publiczność, powodują, że traci się wiarę w istnienie pana ideała. Ale bezbłędne komentarze i spostrzeżenia powodują, że nie można powstrzymać łez od śmiechu. Kobieta pierwotna, komentując swoje nieudane związki, często nie pozostawia suchej nitki na mężczyznach. Sztuka jednak nie jest skierowana przeciwko nim. Jest to po prostu doskonała charakterystyka związków damsko-męskich, które są pełne niespodzianek, wzlotów i upadków. A wszystko doprawione mnóstwem "humoru ze szczyptą pikanterii irubaszności. Spektakl będzie można zobaczyć 13 listopada o godz. 20 w sali słupskiej filharmonii przy ul. Jana Pawła n 3. Bilety w cenach 70 i 90 zł są już do nabycia na www.kupbilecik.pl. • ©® Głos Słupska Piątek, 22 września 2017 ŻYCZENIA tygodnik//07 Wszystkiego najlepszego * ► Z okazji piątych urodzin Lidii dużo uśmiechu każdego dnia oraz dużo radości życzą: babcia Stefania, dziadek Janek, ciocia Sylwia, wujek Łukasz, wujek Sebastian wraz z Kubą i Gracjanem. > Lidzi z okazji piątych urodzin humoru dobrego, uśmiechniętej buzi. słonecznych, pogodnych dni oraz wiele radości życzą dziadkowie Krystyna i Rysiek oraz ciocia Monika z dziećmi. • Twoi bliscy obchodzą święto? Zrób im prezent i złóż życzenia w „Głosie Pomorza". A może bierzesz ślub i chcesz się tym pochwalić? Zapraszamy i czekamy na zdjęcia. Fotografie oraz życzenia można przynieść do redakcji lub przesłać pocztą na adres: „Głos Pomorza", ul. Henryka Pobożnego 19,76-200 Słupsk z dopiskiem SERDECZNOŚCI. Życzenia dla najbliższych i zdjęcia można też przesłać na adres: daniel.klusek@gp24.pl podpis Witamy na świecie ► Szymon Macholl ze Słupska, syn Żanety i Marka, ur. 05.08, 3550 g. 55 cm ► W słupskim Urzędzie Stanu Cywilnego związek małżeński zawarli Angelika Dagmara Pera i Kamil Piotr Nejmant. * W słupskim Urzędzie Stanu Cywilnego związek małżeński zawarli Barbara oraakowska i Marek Teodor Wdowczyk. ► Paweł Kowalczyk ze Słupska, syn Katarzyny i Mateusza, ur. 06.08, 3720 g. 57 cm ► Nadia Olkowska ze Słupska, córka Agaty i Tomasza, ur. 27.07, 1640 g, 44 cm ► Nikodem ze Słupska, syn Pauliny, ur. 05.08. 2510 g. 51 cm -W ► Franciszek Jóźwiak z Kusowa. syn Anny i Krzysztofa, ur. 03.08.2080 g. 45 cm ► Julia Olkowska ze Słupska, córka Agaty i Tomasza, ur. 27.07, 2540g. 51 cm ► Antonina Świątek z Niestkowa, córka Eweliny i Mariusza, ur. 04.08,3300 g. 55 cm ► W słupskim Urzędzie Stanu Cywilnego związek małżeński zawarli Agnieszka Karpińska i Przemysław Marek Wdowczyk. ► Hubert Bejonek ze Skarszowa Górnego, syn Edyty i Macieja, ur. 05.08.3390 g. 54 cm 08//tygodnik SPORT Głos Słupska Piątek. 22 września 2017 Olimpijczyk wygrywa 7:2 Karol/Milarex przegrał Piłka nożna Piłka nożna W Kwakowie odbył się mecz na szczycie ligi Junior D2 w roczniku2006. Spotkały się dwa zespoły, które do tej pory wygrywały swoje mecze. Jarosław Stenceł jaroslaw.stencel@gp24.pl Miał być to więc wyrównany pojedynek. Tak było jednak tylko na początku. Później zespół z Kwakowa, przewyższał rówieśników z drużyny ze Słupska. Kwakowianie prezentowali się świetnie pod względem > technicznym, fizycznym jak i taktycznym. Piłkarze z Kwakowa wygrywając 7:2 z Gryfem Słupsk umocnili się na pierwszym miejscu w lidze. Bramki Kacper Nowak (6), Oskar Dąbrowski (10), Jakub Adkonis (23), Aleksander Lewandowski (29), Kacper Protas (42,50,55) - Adrian Czyżewski (20,22). POZOSTAŁE WYNNO: Wybrzeże Objazda - Salos Słupsk 1:12, KS Potęgowo - Start Miastko 3:0, Byki Słupsk - Grasz Dwumiasto 2:0. Pauzował zespół Jantara Ustka.• ©® Porażką zakończyła się wyprawa juniorów A Karo-la/Milarex-u Pępiino do Trąbek Wielkich na mecz z miejscowym Orłem. Jarosław Stencei jaroslaw.stencel@gp24.pl Był to mecz w ramach Ligi Wojewódzkiej. Przed meczem wydawało się, że młodzi pęplinianie są w stanie pokusić się o pierwsze ligowe punkty. Boiskowa rzeczywistość okazała się brutalna i drużyna z Pęplina musiała pogodzić się z porażką i czekać na pierwsze punkty. Początek meczu nie zapowiadał jednak wysokiej porażki gości. Pierwsza połowa była wyrównana, ale w drugiej zdecydowanie lepsi byli gospodarze, którzy mogli cieszyć się z pierwszej wygranej w sezonie. ORZEŁ TRĄBKI WELKE-KAROiyMLAREX PĘPUN03*)(fc0) BRAMK11:0 Maciej Zalewski (23), 2:0 Michał Wiński (55 ■ głową), 3:0 Mateusz Dułak (88). 26ŁTEKAKTKfcZalewski, Wiński i Niedźwiecki (wszyscy Orzeł) oraz Pawłowski i Główczewski (obąjKaroł/Milarex). $ •>* 1 m?" ' ■* Dryżyny Olimpijczyka Kwakowo i Gryfa Słupsk przed rozpoczęciem spotkania ► Po meczu cieszyli się zawodnicy Olimpijczyka, którzy wbili rywalom ze Słupska aż siedem bramek ► Piłkarze Karola/Milarex Pępiino po czterech kolejkach są bez punktu. Gryf Słupsk ma na koncie sześć punktów ORZEŁ Bonk - Hałun, Wiński, Szweda, Łukasz Zittermann, Schuchardt, Dering (65 Mączyński), Niedźwiecki (85 Kamil Zitterman), Bzdyra (46 Preuss), Czerwiński, Zalewski (57 Dułak). KAR0L/MILAREX: Dorawa - Goch (60 Wołoszczak), Karkocki, Pawłowski, Kalinowski (63 Główczewski), Marsz, Kordian Lubański (46 Szura), Romejko, Pietrasiński, Pietkiewicz (63 Szymczyk), Piotrowski. Cenne zwycięstwo przywożą za to juniorzy Gryfa Słupsk. Na trudnym terenie wygrali z GOSRIT Luzino 1:0 (0:0). Gola na wagę trzech punktów w 65 minucie strzelił Kacper Laga. Gospodarze od 52 minuty grali w dziesiątkę. Za dwie żółte boisko opuścił Jakub Domski. GRYF: Groński - Gniadek. K.Bednarczyk (46 ŁochowskD, Borowiec, Gawiński, Gołtowski (63 Mateńko), Łaga, Szymon Mytych (90 Cyprian Wiśniewski), Rolnik, Sosnówka, Zamaro (40 Kiełb). ŻÓŁTE KARTKI Gołtowski, Sosnówka. • ©® The Dumplings Orkiestra już tej jesieni - elektroniczne brzmienie klasycznie Koncert Nowoczesne elektroniczne dźwięki zabrzmią w klasycznych aranżacjach. Znane utwory nieco inaczej. Anna Zawiślak anna.zawislak@polskapress.pl Duet The Dumplings zdobył popularność, publikując swoją twórczość na kanale YouTube. W 2014 roku zespół wydał swój debiutancki album „No Bad Days", który został nagrodzony Fryderykiem. Najlepszym na to dowodem jest projekt The Dumplings Orkiestra. Justyna Święs i Kuba Karaś początkowo grali akustycznie indie rocka, ale potem zdecydowali się pójść w kierunku muzyki elektronicznej. Mają na koncie dwa studyjne albumy: „No Bad Days" i „Sea You Later". Po występie na scenie głównej Opener'a, zespół The Dumplings rusza w trasę w zupełnie nowym formacie. W listopadzie odbędzie się seria wyjątkowych koncertów, podczas których do Justyny i Kuby dołączy skład żywych instrumentów: smyki, sekcja dęta i perkusja. Będzie to je- ► Na koncert Justyny i Kuby zapraszamy do Koszalina, 11.11. do teatru Variete Muza. Bilety do kupienia na kupbilecik.pl dyna okazja aby usłyszeć wszystkie znane utwory zespołu w aranżacjach, w których dobrze znana warstwa elektroniczna miesza się z klasyką. - Pomysł zrodził się w momencie, w którym pierwszy raz zagraliśmy z orkiestrą przy projekcie nOwosiecka. Odświeżyliśmy wtedy nową aranżacją piosenkę „Ach nie mnie jednej" - mówią Justyna i Kuba. - Pierwszy raz komponowaliśmy z myślą o żywym instrumentarium. Na samym koncercie w NOSPRze okazało się, że elektronika pięknie zgrywa się ze smykami, dęcia-kami. • Kup bilety • Bilety na wszystkie koncerty oraz spektakle można nabyć w biurze ogłoszeń Głosu Pomorza przy ul. H. Pobożnego 19 w Słupsku • Bilety kupić oraz zarezerwować można także na stronie internetowej bileterii www.kupbilecik.pl • Wszystkie informacje o artystach. występie oraz newsy publikowane są na wydarzeniach, które można obserwować na FB naszego portalu. Zapraszamy! Moscow City Ballet i bajkowy „Dziadek do Orzechów" wkrótce na Pomorzu Niezwykłe stroje, znakomita choreografia, światła i muzyka. Klasyka baletu, którą po prostu trzeba zobaczyć. Anna Zawiślak anna.zawislak@polskapress.pl Po kolejnym sukcesie marcowej trasy, Moscow City Ballet powraca już w listopadzie i w grudniu do Polski! Grupa założona przez wybitnego choreografa Victora Smirnova-Golovanova to zespół tancerzy klasycznych, cieszący się uznaniem na całym świecie. Występy Moscow City Ballet charakteryzują olśniewające kostiumy, imponująca choreografia, magia świateł i urzekająca scenografia. Zdaniem krytyków, czarowi tej grupy nie można się oprzeć ani o niej zapomnieć. Tworzą tak wielką sztukę, że jest ona przeżyciem nawet dla tych, któzy tańca nie lubią. Wzruszeń i emocji, jakie wzbudza Moscow City Ballet, nie da się opisać - trzeba ich doświadczyć! W ostatnich latach przedstawienia w Polsce obejrzało ponad 200 tys. osób! Publiczność wychodzi ze spektakli ► Na scenie najlepsi tancerze moskiewskiego baletu. Tego rodzaju widowiska niezwykle rzadko goszczą na Pomorzu z wypiekami na twarzy, zachwycając się magicznym klimatem przedstawień. Ogromne wrażenie wywołuje talent tancerzy i profesjonalizm, który został wypracowany przez lata ciężkich treningów. Godna podziwu wyrazistość ruchów tancerzy w połączeniu z fantastyczną choreografią, pokazują nam jak bardzo Rosjanie kochają balet. To widowisko po prostu trzeba zobaczyć. Tej jesieni, 26 listopada balet wystąpi na Hali Widowiskowo-Sportowej w Koszalinie. Bilety do kupienia nakupbilecik.pl • »•», s,......*; słupsk MAGAZYN REPORTERÓW Piątek 22 września 2017 i słupsk + MAGAZYN REPORTERÓW Piątek, 22 wrześrrta2017 Witkacy zrobi sobie przerwę Tylko do l października w Muzeum Pomorza Środkowego będzie można zobaczyć kolekcję prac Stanisława Ignacego Witkiewicza. Potem zacznie się jej przeprowadzka Słupsk Daniel Klusek daniel.klusek@mail.pl Od 35 lat słupska kolekcja prac Witkacego mieści się w dwóch pomiesżczeniach na drugim piętrze muzeum. Na nieco ponad 150 metrach kwadratowych na wystawie stałej prezentowanych jest około 130 obiektów. Głównie są to portrety pastelowe z Firmy Portretowej S.I. Witkiewicz, ale również obrazy olejne, dokumenty, fotografie i pamiątki po Witkacym. Raz w roku część prac jest wymieniana. Ekspozycję w Zamku Książąt Pomorskich zobaczyć będzie można tylko do niedzieli, l października, włącznie. Potem zostanie ona zamknięta na rok. Ponownie zobaczymy ją już w Białym Spichlerzu przy ul. Szarych Szeregów. Przez najbliższe miesiące prace będą „leżakowały", ale również zajmą się nimi konserwatorzy. - Portrety i obrazy dostaną nowe ramy. Każdą pracę trzeba więc będzie na nowo zmierzyć. Dotychczasowe ramy pochodzą z połowy lat 70., gdy kolekcja częściej opuszczała muzeum. Musiały więc być one bardziej solidne - mówi Beata Zgo-dzińska, kustosz kolekcji Witkacego w słupskim muzeum. -Teraz prace wypożyczamy niezmiernie rzadko, a planujemy jeszcze rzadziej, więc ramy nie muszą być już aluminiowe. „Leżakowanie" dla pastelowych portretów jest bardzo ważne, bo gdy one wiszą, kredka może się obsypać, a to będą już straty, których nie da się naprawić Kredki nie da się utrwalić, bo to by negatywnie wpłynęło na jakość tych prac. Po wyjęciu ze starych ram prace zostaną także sprawdzone przez konserwatorów. Dotychczasowe sale wystawowe zamienią się więc w magazyn i pracownię konserwatorską. - Nowe sale wystawowe dla kolekcji prac Witkacego, choć niższe, będą większe. Liczymy ► Wystawę prac Witkacego w Zamku Książąt Pomorskich zobaczyć będzie można tylko do niedzieli, 1 października. Potem dopiero za rok. ale już w innych salach wystawowych, bo w Białym Spichlerzu zatem, że na ekspozycji stałej wy w Białym Spichlerzu planu- Otwarcie Białego Spichlerza, uda nam się zaprezentować kil- jemy pokazanie wszystkich a w nim wystawy prac S.I.Wit- kadziesiąt prac więcej niż do- obiektów związanych z Witkie- kiewicza, planowane jest na je- tychczas. Nowa będzie też ich wiczem. Te, które nie zmiesz- sień przyszłego roku. aranżacja - mówi Beata Zgo- czą się na ekspozycji stałej, tra- Muzeum Pomorza Środko- dzińska. - Na otwarcie wysta- fią na czasową. wego w Słupsku posiada naj- większą na świecie kolekcję dzieł Stanisława Ignacego Witkiewicza - Witkacego. W jej skład wchodzi ponad260 obrazów, ale również archiwalia, pierwodruki i fotografie nie będą dostępne dla zwiedzających ani w słupskim muzeum, ani gdziekolwiek indziej. Prace Witkacego do słupskiego muzeum przyciągają tłumy miłośników sztuki z całego kraju, ale również z zagranicy. - Zainteresowanie twórczością Stanisława Ignacego Witkiewicza z roku na rok się zwiększa - mówi kustosz słupskiej kolekcji jego prac. - Więcej osób chce uczestniczyć w sesjach witkacowskich naukowych, które organizujemy. O Witkacego pytają również odbiorcy sztuki. Gdy dowiadują się, że Witkacy mógł narysować któregoś z ich przodków, dzwonią lub piszą do nas z pytaniami, czy taki portret przypadkiem nie znajduje się w naszych zbiorach. A jeśli nie mamy go my, to gdzie można go znaleźć. • ©® Słupsk Na rowerze. Europejski tydzień transportu w słupskim wydaniu ---- TcBoton rowerowy Dodam, iż chodzi o zrównoważony transport czyli piechotą, zamiast wożenia się autami osobowymi, chyba że oso-bówki służą jako zbiorówki. Ireneusz Wojtkiewicz wojtkiewicz@ct.com.pl Istotne też częstsze korzystanie z komunikacji miejskiej oraz używanie roweru jako podstawowego, codziennego środka lokomocji. Preferująca takie zachowania doroczna impreza dzieje się w Słupsku, gdy z moim codziennie użytkowanym autem jest tak, że akurat we wspomnianym tygodniu nie może mi służyć. Co by nie mówić, wspominając np. „Balladę o cysorzu", cyklista nie ma klawego życia w Słupsku. Oto przyhamowuję przy legalnym śmietniku na ul. Mikołajskiej, aby wrzucić do pojemnika woreczek z odpadami mieszanymi, a tu leży człowiek. Wygląda na menela, który mimo padającego deszczu śpi sobie na wyrzuconym na śmietnik materacu. Na wszelki wypadek powiadamiam straż miejską, która obiecuje podjęcie interwencji. Mijają trzy kwadranse mojego czuwania przy śpiochu i nic. W końcu menel sam się budzi, przeciąga, wstaje i odchodzi. Szkoda, że straż nie przyjeżdża, bo mam do niej kilka spraw wymagających interwencji. Oto z zabytkowego obiektu poczty i telekomunikacji od dawna zwisa kabel, który należałoby opatrzyć tablicą ostrzegawczą dla cyklistów: weźcie się przewieźcie, ale nie powieście! Podobny zwis widuję długo na ul. Zamenhofa. Chyba jest pod napięciem, ale zanim wrócę z odpowiednim wskaźnikiem, ktoś ten drut podciąga powyżej parteru, gdzie nadal dynda. Poza tym z racji dawno wykonywanej funkcji etatowego behapowca w przemyśle zbożowym jestem wciąż uczulony na punkcie niezabezpieczonych włazów, studzienek, kanałów itp. Ostatnio sporo nieszczęść z tym związanych. Takie podejrzane miejsce jest przy ścieżce rowerowej -w przejściu pomiędzy Metrem a zabytkową Nową Bramą ze sklepem - galerią. Przejście jest często zastawiane osobowym autem, którego kierowca ma gdzieś przepisy o parkowaniu pojazdów w strefie zamieszkania, a na domiar złego zajmuje pieszym i cyklistom co najmniej jedną trzecią przepisowej, 1,5-metrowej szerokości przejścia czy przejazdu. Postę- ► Wszyscy z prezydentem Słupska Robertem Biedroniem zjechali się pod ratuszem na iluminacje i rowerowe dywagacje puje wyjątkowo perfidnie, bo w tej wolnej części jest hałaśliwa, bardzo niepewna pod nogami czy kołami rowerowymi pokrywa czegoś podziemnego. Niedawno namawiałem policję, aby zajęła się tą sprawą, o czym już wspomniałem na tych łamach, ale odesłała mnie do straży miejskiej. Więc pozostaje mi liczyć na tę drugą formację. Tym bardziej że swego czasu właśnie straż miejska zrobiła porządek z kratkami i piwnicznymi wnękami wychodzącymi >na chodniki. A z dobrej i mocnej strony pokazuje się w patrolu rowerowym podczas przejazdu przez miasto ponad pół setki cyklistów, obchodzących wspomniany europejski tydzień zrównoważonego transportu. Ja też jadę na rowerze, wszystko widzę i śmiem twierdzić, że zroweryzowana formacja straży to prawdziwi cykliści z krwi i kości. Właśnie miewam sytuacje, kiedy są niezbędni na odsiecz niedaleko swojej siedziby i mojego miejsca zamieszkania -na skrzyżowaniu ulic Jagiełły i Teatralnej, gdzie od lat się zmagam z kierowcami nieprawidłowo parkującymi samochody. Pal sześć drobne uchybienia, ale nie zastawianie przejścia pieszo-rowerowego na ul. Jagiełły, na którym potrącono już wielu przechodniów i rozjechano niemało czworonogów. Gdzie nieprawidłowe parkowanie skutkuje ograniczeniem widoczności, a na domiar złego powoduje spychanie przechodniów na jezdnię tego newralgicznego fragmentu śródmieścia. Sprawcą jest głównie klientela prosperującego tutaj punktu Druteksu, której pracownicy jakoś nie widzą przez swoje pk-na, że oprócz łamania przepisów drogowych zasłaniany jest dostęp do ich firpiyf Ale widzą za to i mają pretensje, że opieram rower o parapet ich okna wystawowego. Tutaj stojaka rowerowego nie ma, jest nieco dalej - przed apteką. Aleja przychodzę tylko w sprawie dostawczego renaulta, którego kierowca klinuje chodnik na całej szerokości. Zanim przestawi to auto w przepisowe miejsce, słyszę obelgi i groźby. Muszę zrewanżować się słowami. Ba, doceniam swój rower jako tarczę obronną, chroniącą mnie przed rękoczynami, zamierza-nymi przez tego klienta producenta okien, rolet i drzwi. Gość nie wygląda na takiego, który tylko straszy. Po takich przejściach i przejazdach dobrze robi bliski kontakt z przyrodą i innymi cyklistami. Czekając na spotkanie z rowerzystami od tego zrównoważonego transportu, namierzam w Parku Kultury i Wypoczynku nad Słupią cztery rosnące obok siebie potężne klony srebrzyste 0 ok. 3-metrowych obwodach 1 ponad 20-metrowych wysokościach. Przydałoby się lepiej je oznakować, a poza tym warto je głaskać, bo przekazują tajemną siłę. Czynią większe i lepsze wrażenie niż iluminacje na ratuszu na zakończenie wspomnianego przejazdu cyklistów. • -©.© v • • ^^„20,7 MAGAZYN REPORTERÓW słupsk + • III Ania Karolak królową ultra Ultramaraton Kaszubska Poniewierka z Sopotu do Wieżycy to trudny bieg przełajowy Ania Karolak z Siemianic pod Słupskiem 100 km pokonała w czasie 11 godzin i 50 minut i tańczyły. Chwilę się z nimi pokręciłam i poleciałam dalej -śmieje się. Regeneracja? Nie mam na to czasu Ania przyznaje, że do regeneracji nie przywiązuje dużej wagi. - Nie do końca jest z nią tak, jak być powinno. Chyba trochę zaniedbuję ten temat, co często odbija się to na moim zdrowiu. Po biegu była jednak możliwość skorzystania z masażu fizjolab i z chęcią z niej skorzystałam. Kompetentna i bardzo uprzejma pani sprawiła, że czułam się jak nowo narodzona - opowiada. Jednak już na drugi dzień -podczas gdy inni biegacze ledwo powłóczą nogami, Ania biegała po parku za swoją ukochaną Miśką, dwuletnią córeczką, która nie daje mamie wolnego. O planach biegowych trudno się z Anią rozmawia, gdyż to kobieta, którego niczego w życiu nie planuje. - W tej kwestii nic się u mnie nie zmieniło. Nie planuję za daleko, nie wiem, co jutro przyniesie. Na chwilę obecną nie mam konkretnie sprecyzowanych planów. W dalszym ciągu chcę po prostu biegać, przeżywać to na swój sposób, w zdrowiu i z uśmiechem na twarzy. Kocham góry i każdą wolną chwilę mogłabym tam spędzać, dlatego mam cichą nadzieję, że uda mi się w tym roku ukończyć jeszcze jakiś górski zimowy ultramaraton. A potem będę myśleć co dalej - śmieje się. Sponiewierani też inni Warto wspomnieć, że w biegu wraz z Anią wystarowało jeszcze trzech słupszczan - Sławomir Olechnowicz, Tomasz Piotrkowski i Arkadiusz Bednarczyk. Dwóch pierwszych panów ukończyło bieg po 14 godzinach i 44 minutach. Niestety, Arkadiusz Bednarczyk, z powodu kontuzji, musiał zejść na 70. kilometrze. Panowie są zadowoleni ze swojegu wyniku, aczkolwiek tylko Ania zakończyła bieg z wieńcem laurowym na głowie. - Anka wymiata. Od razu wiedzieliśmy, że widzieć będziemy ją tylko na starcie i na mecie. Jej tempo jest do pozazdroszczenia. Jak wpadłem na metę, Anka była już zrelaksowana po masażu, po obiedzie i zimnym piwie. Jeszcze dużo nam do niej brakuje. Nie wiem, jak ona to robi. Musi mieć to w genach - mówi Sławek Olechnowicz. • ©® Pomorze Magdalena Olechnowicz magdalena.olechnowia@polskapress.pl Anię już poznaliśmy. Pisaliśmy 0 niej w „Głosie Słupska", gdy brawurowo pobiegła w maju w Ultramaratonie Chojnik, pokonując 102 km i zajmując tam pierwsze miejsce wśród pań. Ale wtedy Ania dopiero się rozkręcała. Od tego czasu minęły cztery miesiące, a ona ma za sobą kolejne trzy ultramaratony. 1 wszystkie zakończyła na podium! Jak ona to robi? - Sama nie wiem. Kocham po prostu to bieganie, ten swój mały wielki świat, mgliste poranki, deszczowe popołudnia. Lubię być sama ze sobą, pobiec w pusty las, na chwilę się wyciszyć i wyłączyć. To taki mój mały azyl -opowiada. - Na początku lipca pobiegłam w Trójmieście Tricity Trail, ponad 80 km po lekko pagórkowatym terenie. 12 sierpnia sama siebie namówiłam na Ultra Mazury -również 100 km. Tam mnie jeszcze nie było, więc na spontanie zdecydowałam się to zaliczyć. Poszło całkiem gładko i bez problemów. Kaszuby mam blisko, więc nie mogło mnie zabraknąć na Kaszubskiej Poniewierce. Ten bieg jest tak specyficzny, tak ciekawy i inny, że, jak tylko zdrówko pozwoli, będę tam wracać. Przecudow-na ekipa wolontariuszy, którzy wkładają ogrom serducha w to, co robią. Organizacja na medal - zachwala biegaczka. Trasa „sponiewierka" Sto kilometrów, 2300 metrów w górę i podobnie w dół, i to przez samo serce Kaszub. Organizatorzy zadebiutowali z imprezą w ubiegłym roku. I-co trzeba zaznaczyć - wtedy także najlepsza wśród pań była Ania. - Myślałam, że w tym roku trasa będzie bardzo podobna. To się zdziwiłam! Trasę oceniam jako bardzo urozmaiconą. Momentami to był totalny przełaj. Pierwsze 25 km dość górzyste jak na Kaszuby. Tak, tak, mamy góry na Pomorzu. Poza tym pogoda nie rozpieszczała ostatnimi czasy. Na trasie było pełno błota, w którym skutecznie lądowały moje stopy. Nie zliczę, ile razy buty miały zafundowaną kąpiel błotną - opowiada. Ale to nie koniec. - Pełno po-rozwalanych gałęzi, drzew i konarów, o które nie raz mało nie skręciłam kostki. Organizator ► Ania Karolak stanęła na najwyższym stopniu podium. Była pierwszą wśród kobiet, która zameldowała się na mecie. Przed nią było tylko sześciu panów ► Choć ubłocona i podrapana przez gałęzie, przez które musiała się przedzierać, na mecie Ania zarażała uśmiechem. Pokonała sto kilometrów, a wyglądała, jakby wróciła ze spaceru ► Na trasie Kaszubskiej Poniewerki niewiele było odcinków prostych. Większość trasy wiodła przez lasy. pola, trzęsawiska, a nawet przez skarpę nad jeziorem w tym roku urozmaicił naszą przygodę o bieg jarem Raduni. Niejednokrotnie zastanawiałam się: co ja tu robię?! Ten przełaj nie miał końca. Krzewy i krzaki, przez które trzeba się było przedzierać, dodawały pikanterii, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Uda mam poprzecinane, więc pamiątka murowana - Ania jednak nie należy do osób, które narzekają. Szybko zaznacza, że trasa jej się bardzo podobała. - Była bardzo ciekawa i piękna zarazem. Nie potrafię tego opisać słowami. Trzeba być i poczuć samemu. Na ostatnich kilometrach cze- kał na nas pyszny deser - podbieg na Wieżycę (329 m n.p.m. - od red.) i dość stromy zbieg, gdzie widok mety dodawał skrzydeł. Do przodu! Nie ma się co mazać Dodatkowym utrudnieniem biegu jest fakt, że pierwsze cztery godziny biegnie się nocą. Zawodnicy wystartowali o 2 w nocy w Sopocie. - Dotychczas wydawało mi się, że uwielbiam biegać właśnie nocą, jednak trochę zmieniłam zdanie. Na początku biegłam w grupie, więc czułam się w miarę komfortowo. Później sytuacja się trochę zmieniła i byłam zdana na siebie. Czułam lekki niepokój i zdenerwowanie, ale w głowie miałam tylko jedno: do przodu! Nie ma co się mazać. Nie po to tu przyjechałam. Trasa była dobrze oznaczona, jednak ja tej nocy coś nie domagałam. Miałam wrażenie, że biegnę we śnie, co za dziwne uczucie. Na 35. km miałam lekki kryzys i problemy żołądkowe. Trwało to jakoś do 42 km, potem było już z górki - Ania długo nie narzeka. Na mecie - choć zabłocona -tryskała radością i zarażała uśmiechem. - Mam takie szczęście, że natrafiam na swej drodze na dobrych ludków, którzy po raz kolejny uraczyli mnie odrobiną zupki chmielowej. Tak, wiem, że dla niektórych może wydawać się to nierozsądne. Dla mnie taki łyczek okazuje się zbawienny i daje kopa do dalszego biegu. Mimo że Ania tempo miała zabójcze, znalazła czas po drodze, aby zadbać o dostarczenie niezbędnych kalorii. - Z racji tego, że lubię sobie zjeść, na każdym punkcie odżywczym zatrzymywałam się na chwilę. Tam szybko jakaś buła z kabanosem, banan, pomarańcza, coś słodkiego i dalej do przodu. Starałam się biec, kiedy to było tylko możliwe. Były takie podejścia, że po prostu pod nie podchodziłam, ale obawiam się, że tak robili wszyscy. Oczywiście miałam też swój prowiant, wodę, napój izotoniczny, żelki i „ciastki", dużo „ciastkow". Uwielbiam „ciastki" - przyznaje, że słodycze to jej słabość. - Starałam się regularnie uzupełniać kalorie, aby mnie nie dogoniła nielubia-na przez wszystkich biegaczy „ściana". Znalazła też czas na... tańce. - Panie na jednym z punktów postojowych pieknie śpiewały V • stu Kultura MAGAZYN REPORTERÓW Głos Słupska Piątek. 22 września 2017 Słupsk Anna Czerny-Marecka anna.marecka@polskapress.pl Siedem dni, 17 koncertów, w tym 8 w słupskiej filharmonii, 6 w Zamku Książąt Pomorskich oraz trzy w Lęborku, Ustce i Bytowie. To w liczbach tegoroczny, już 51. Festiwal Pia-nistyki Polskiej. Dodajmy do tego jego koszty - około 300 tysięcy złotych. To rzeczy policzalne, ale wcale nie najważniejsze. Bo w ostatecznym rozrachunku najbardziej liczy się to, że Słupsk może być dumny. Nie ma drugiej takiej imprezy muzycznej w Polsce. Trwającej już półwiecze i rok, i pozwalającej melomanom na bieżąco śledzić, co ciekawego dzieje się w polskiej pianistyce. Co grano Chopin i Szymanowski, ich utworów nie może z oczywistych względów na takim festiwalu zabraknąć. Beethoven i na tym samym koncercie Gershwin - któż ich nie kocha. Do tego Skriabin, Ravel, Mozart, Haydn - klasyka pianistyczna, chociaż historycznie rzecz biorąc, klasykami nazywamy tylko dwóch ostatnich kompozytorów. Dla urozmaicenia dla tych, którzy wolą lżejszą muzę, wieczór jazzu - a na nim piękne utwory Włodzimierza Nahomego. Było też dużo muzyki nowoczesnej, tej trudnej w odbiorze, jak dodekafoniczna sonata Romana Palestra, ale i takiej, która nie sprawia publiczności żadnych problemów. Tu wymienić można dzieła Wojciecha Kilara (podczas FPP nasza filharmonia otrzymała jego imię) czy koncert, niesłychanie efektowny, Macieja Małeckiego. Program FPP od wielu lat jest tworzony przez dyrektora artystycznego imprezy Jana Popisa, z którym z ramienia Słupskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego (organizator FPP) współpracuje Stanisław Turczyk. Pan Popis, tworząc repertuar, zawsze pilnuje wszystkich muzycznych jubileuszy, planuje słupskie premiery, proponuje jakieś muzyczne odkrycie (w tym roku był to koncert Józefa Wieniawskiego), no i myśli o tym, żeby słupszczanie mogli poznać nie tylko czystą pianistykę, ale i kameralistykę. n kto ■ bv mmr W rh * Jednym z wykonawców finałowego koncertu było Lutosławski Piano Duo. czyli Emilia Sitarz i Bartłomiej Wąsik p Nie po raz pierwszy na FPP i. miejmy nadzieję, nie po raz ostatni - Beata Bilińska Piąte^22września 2017 MAGAZYN REPORTERÓW słupsk + *V p Wieczór jazzowy wypełniło Trio Włodzimierza Nahornego )» Wystawa jesiennych bukietów - tradycyjnie przygotowana przez panie z ogrodów rodzinnych Kto grał Przede wszystkim 89-letnia Lidia Grychtołówna, żyjąca legenda polskiej pianistyki. To był symboliczny występ - inaugurowała IFPP, rozpoczęła także drugie pięćdziesięciolecie imprezy. Z przyjemnością publiczność witała znanych już sobie z poprzednich FPP artystów, między innymi wspaniałą Beatę Bilińską, Pawła Kowalskiego, grających w duecie Emilię Sitarz i Bartłomieja Wąsika oraz Pawła Wakarecego. Osobne sło-_ wa pochwały należą się słup-| skiej orkiestrze, która pod dy-2 rekcją Bohdana Jarmołowicza 1 udźwignęła, i to w pięknym 5 stylu, aż trzy koncerty: pierw- 2 szy, ostatni oraz swój specjalny poświęcony Kilarowi. Kto słuchał FPP to wydarzenie nie tylko muzyczne, ale i towarzyskie. Sukcesem festiwalu jest to, że zdobył sobie grono wiernych melomanów. Wszystkich wymienić nie sposób, ale miło co roku widzieć na widowni dr. Kazimierza Czyża z żoną, Danutę Srokę z mężem, dr Anicetę Wasak, Mariannę Borawską, małżeństwo Szymczewskich, Jerzego Barbarowicza z żoną, Bogdana, Leszka i Reginę Kułakowskich. Miło mi też zauważyć, że dwoje naszych wiceprezydentów, czyli Krystyna Danilecka-Wojewódzka i Marek Biernacki, przychodzili na koncerty nie tylko z obowiązku, ale i wtedy, kiedy nie musieli spra-_ wować urzędu. Widoczny był | także wójt Kobylnicy Leszek 2 Kuliński, który ufundował też 1 koncerty mieszkańcom gminy, s Kogoś jednak na koncertach 2 zabrakło, zwłaszcza w zamku, gdzie prezentowali się uczestnicy Estrady Młodych. Myślę tu o uczniach szkoły muzycznej. Nie rozumiem, dlaczego nie pędzą na recitale. A także, dlaczego ich nauczyciele nie włączą obecności na chociaż jednym recitalu do szkolnych obowiązków. Kto to sprawił Tygodniowa impreza, podczas której prezentują się muzycy, mający kalendarze występów w Polsce i świecie wypełnione na lata, to duży wysiłek logistyczny i finansowy. To wszystko organizuje garstka ludzi, społeczników. Nie wiem, jak im się to udaje, ale przypomnijmy, komu tę ucztę muzyczną zawdzięczamy. Mówił o tym podczas finałowego koncertu prezes STSK Mieczysław Jaroszewicz. My możemy podziękować mu, a on dziękował zwłaszcza Halinie Chmieleckiej, Barbarze Perze, Stanisławowi Turczykowi, Leszkowi Federowi i Jerzemu Barbaro wieżowi. Brawo! Kto finansował Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, miasto Słupsk, województwo pomorskie, gmina Kobylnica, powiat słupski. 9 Kegar w Kępicach, Fundacja im. Barbary Zielińskiej, słupskie firmy: Wodociągi, Engie EC, PGK, MZK, ZDZ, Matbet, Interstyl, M&S Fabryka Okien, PGM, Kancelaria Prawnicza Elmax, Kancelaria Doradcy Podatkowego Elpod, Igmar Ad Plus, Optyk Józef Gil, Color Box - Przedsiębiorstwo Poligraficzne, Zakład Poligraficzny Grawipol, PUT Przymorze, Rotary Club, Profarm Lębork, Bank Spółdzielczy w Ustce, EMPEC Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w Ustce, Robert Adkonis, Karolina Maria Gołębiowska. • ©® Legenda polskiej pianistyki - Lidia Grychtołówna VI • słupsk + MAGAZYN REPORTERÓW Piątek, 22 wześrria2017 Kobylnica Jarosław Stencei jaroslaw.stencel@gp24.pl Można domniemywać, że był to największy turniej pokoleniowy na Pomorzu i być może w Polsce. Nad turniejem patronat objęli marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk oraz starosta słupski Zdzisław Kołodziejski i wójt gminy Kobylnica Leszek Kuliński. Po raz kolejny w Kobylnicy było dużo emocji, dobrej piłki, kilka ekip narodowych w jednym turnieju i wiele rozegranych meczów. W turnieju oldbojów wystartowało jedenaście drużyn: Oldboje Grodno (zasileni wicemistrzami oldbojów drużyny Niemna), połączona drużyna Oldbojów Soligorska i Mińska (byli zawodnicy Dynama), Oldboje Baltiki z Kaliningradu, Team Adamski Słupsk, Oldboys Ustka, Almir Team Słupsk, Gryf Sicienko, No Name Słupsk, Almir Słupsk, Team Kobylnica i FK Oldboje Słupsk. Dominował styl defensywny. Wiele meczów zakończyło się wygraną jedną lub dwiema bramkami. Mimo, że walka toczyła się do końcowego gwizdka sędziów to zawodnicy grali fair i sportowo, szanując przeciwnika. Półfinały były bardzo emocjonujące. Team Kobylnica spotkała się z Gryfem Sicienko i przegrała w rzutach karnych 3:4. W normalnym czasie było 1:1. W drugim półfinale Almir Słupsk przegrał z Oldboysem Ustka 0:2. W meczu o trzecie miejsce w turnieju Team Kobylnica pokonał Almir Słupsk 2:0. Ostatecznie po raz pierwszy w turnieju zwyciężyli zawodnicy Oldboys Ustka, którzy w finale pokonali Gryfa Sicienko. Mecz zakończył się wynikiem 2:2. Rozstrzygnięcia nie przyniosła również dogrywka. O wygranej decydowały rzuty karne w których lepsi byli ustczanie wygrywając 3:2 a gola na wagę sukcesu strzelił Andrzej Łachwa. W 31 meczach strzelono 101 bramek. Ostateczna kolejność turnieju: 1. Oldboys Ustka 2. Gryf Siecienko 3. Team Kobylnica 4. Almir Team Słupsk, 5. No Name Słupsk 6. Grodno 7. Oldboje Kaliningrad, 8. Oldboje Przemęt Zawodnicy wyróżnieni indywidualnie: najlepszy zawodnik -Andrzej Łachwa (Oldboys Ustka), król strzelców -Władimir Jegorow (Baltika Kaliningrad), najwszechstronniejszy zawodnik - Robert Jeśkowiak (Oldboje Przemęt), najlepszy bramkarz -Dariusz Żygłowicz (Team Kobylnica) oraz wyróżniający się bramkarz Stefan Podbielski, wyróżniający zawodnik turnieju - W Kobylnicy międzynarodowo. Grali oldboje oraz młodzi gracze Na obiekcie Centrum Usług Wspólnych w Kobylnicy odbył się V Jubileuszowy Międzynarodowy Turniej Piłki Nożnej Oldbojów oraz Superjuniorów 5-6 Victoria Słupsk i Gryf n Słupsk, 7-8 Gryf I Słupsk i Orlik Kończewo Wyróżnieni zostali: najwszechstronniejszy zawodnik turnieju: Michał Motke (Sparta Sycewice), najlepszy zawodnik turnieju: Aleksander Zięba (Słupia Kobylnica), najlepszy bramkarz: Kacper Szczepański Byki I Słupsk. Puchar Fair Play otrzymała drużyna Byki n Słupsk. W grupie starszej, zawodnicy rozegrali swoje pojedynki systemem każdy z każdym. Każde mecze były ważne, bo ich wyniki miały decydujący wpływ na końcową tabelę. Rywalizowały tylko trzy zespoły: Sparty Sycewice, Byków Słupsk i Victorii Słupsk. Tak mała ilość zespołów wynikła z udziału tej grupy wiekowej w rozgrywkach ligi OZPN. Oprócz gry i ryli walizacji najważniejsza była 1 również dobra zabawa. Wszyst-| kie drużyny były dodatkowo * dopingowane przez opiekunów s a przede wszystkim swoich ro-s dziców. Rywalizacja toczyła się § do ostatniego gwizdka sędziego, bo rywalizowały ze sobą regionalne szkoły piłki nożnej. W trzech meczach padło aż trzynaście bramek. Ostatecznie wygrał zespół Sparty Sycewice. Wszyscy zawodnicy zostali udekorowani medalami, pucharami i indywidualnymi statuetkami. Końcowa tabela turnieju: 1. Sparta Sycewice 2. Byki Słupsk 3. Yictoria Słupsk • ©® ► Mecze młodych zawodników były bardzo emocjonujące i nie brakowało w nich walki Adam Lachowicz (FK Oldboje), najwaleczniejszy zawodnik -Janusz Szambelan (FK Oldboje). Puchar Fair Play otrzymała drużyna Oldbojów z Kaliningradu, który ufundowała firma Usługi Kominiarskie "Reno - Komin" Janusz Cupiał & Syn. W rozrywkach Superjuniorów (2009-10) udział wzięło 8 drużyn, podzielonych na dwie grupy. Rywali-zacjabyła wyjątkowa, a młodzi adepci piłki nożnej już pokazali, że potrafią grać w piłkę. W16 meczach padł grad bramek. Łącznie aż 55. Bardzo dobrze zaprezentowały się wszystkie zespoły złożone z chłopców i dziewczynek. Am- bicji i walki nie zabrakło do końcowego gwizdka sędziów. Swoje półfinały wygrali Byki I i Sparta Sycewice. Każda z tych drużyn mogła wygrać rywalizację w finale mając szanse na zdobycie bramek, jednak remis bezbramko-wy utrzymał się do końca meczu. W 31 meczach wśród olbojów strzelono 101 bramek IHKtdękowaftia • Organizatorzy składają serdeczne podziękowania za pomoc i wsparcie w organizacji turnieju Sponsorom: Grzegorzowi Rogalskiemu - prezesowi firmy Wobex Malbork. Marii Mazur -dyrektorowi Samodzielnego Publicznego Miejskiego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Słupsku, Włodzimierzowi Sławnemu dyrektorowi Państwowej Stacji Sanitarno - Epidemiologicznej O zwycięstwie decydowały w Słupsku. Katarzynie Szambe-rzuty karne, które lepiej strze- lan - właścicielce Ośrodka Szko-lali Byki i oni zostali triumfato- lenia Kierowców Prawko C, rami turnieju. Jarosławowi Gwiżdżowi z Agen- cji Reklamowej Turystyczna Pol-Końcowa tabela turnieju: ska, TP -DESIGIN i Fly SEO ze 1. Byki I Słupsk Słupska, Markowi 2. Sparta Sycewice Perkowskiemu-Agata Meble. 3. Słupia Kobylnica (sień) 4. Byki II Słupsk Głos Słupska Piątek, 22 września 2017 MAGAZYN REPORTERÓW słupsk+ • VII Widzieć świat ze szczytów Kaukazu Dwa szczyty Kaukazu zdobyte w ciągu kilkunastu dni. Po wejściu na Koronę Polski, słupszczanin Dariusz Kloskowski wspiął się na Kazbek i Elbrus Monika Zadiarzewska monika.zacharzewska@gp24.pl Po 14. najwyższych tatrzańskich szczytach, wyprawach w Alpy i wejściu tam m.in. na Mount Blanc, Dariusz Kloskowski ze Słupska porwał się na szczyty Kaukazu. I to z powodzeniem. I obowiązkowo z flagą Polski z napisem Słupsk, którą kupił podczas jednej z wypraw i ma ją na każdej następnej. Marzenia o Koronie Ziemi - Korona Ziemi jest naturalnie kolejnym etapem realizowania moich marzeń o górskich szczytach - przyznaje Dariusz Kloskowski. - Zaś Kaukaz jawił mi się jako bardzo atrakcyjny, dostępny i możliwy do zdobycia przy moich umiejętnościach i kondycji. Wiosną zaczął on kompletować drużynę do wejścia na Kazbek i Elbrus. Dzięki pomocy jednej z agencji zajmujących się przygotowywaniem takich wypraw znalazł się w 10-osobowej grupie zapaleńców. - To ludzie o różnym temperamencie, kondycji i przygotowaniu fizycznym. Jednak, jak okazało się na trasie, najważniejsze przy wchodzeniu na szczyty było przygotowanie mentalne. Czyli odpowiednie poukładanie sobie wszystkiego w głowie i umiejętność pokonywania słabości, które każdego na takiej wyprawie dopadają - mówi nam słupszczanin. -Bo do choroby wysokościowej nie sposób się w pełni fizycznie przygotować. Bez względu na kondycję, każdego w pewnym momencie dopadają mdłości, wymioty, rozstrój żo- łądka i uporczywy ból głowy -przyznaje. Przez gruzińską bramę Ekipa pana Dariusza w sierpniu wylądowała w Tbilisi. Stamtąd Drogą Wojenną przejechała do miejscowości Stepancminda, znanej w Polsce jako Kazbegi. To stamtąd, a dokładnie od klasztoru Stepancminda rozpoczęła się wspinaczka na Kazbek - jeden z najwyższych szczytów Kaukazu na granicy Gruzji z Rosją, o wysokości 5033,8 m n.p.m. - Oczywiście nie szliśmy sami. Opłaciliśmy gruzińskich przewodników, którzy wiedzieli którędy i w jakim tempie pokonać drogę na szczyt. Dodaje on, że większa część podejścia na Kazbek jest pozornie łagodna, jednak po drodze wspinacze napotykają na mnóstwo szczelin, które pootwierał lodowiec i które trzeba obchodzić. - Pierwszy etap to dotarcie do stacji meteo prowadzonej przez... Polakówwramach projektu. W stacji przeczytać można po polsku hasło „Kazbek nie lubi singli". Tzn. że tam wchodzi się grupą - ludzie spięci są ze sobą linami po kilku. Dla bezpieczeństwa - opowiada pan Dariusz. Tam, w stacji, uczestnicy wypraw zatrzymują się na dwa, trzy dni, by zrobić aklimatyzację, czyli cyklicznie wspinać się na pewną wysokość i schodzić, by przygotować organizm do trudnych warunków. - Jednak nawet to nie gwarantuje, że wszyscy będą w stanie postawić nogę na szczycie. W naszej grupie zdarzyło się, że przewodnicy musieli zawracać z trasy z którymś z uczestników, bo ten nie był w stanie podołać wyzwaniu. Organizm od- miało przynieść burzę i silny deszcz. - Kluczyliśmy między szczelinami, noga za nogą, uważając na siebie i na innych. Przeżyłem chwile grozy, kiedy spięty ze mną liną Niemiec potknął się i zsunął. Udało mi się złapać go za plecak - opowiada słupszczanin. Wejście na sam szczyt było trudne, bo już w pełnym słońcu lodowa góra oślepiała, a w gładką taflę nie można było wbić czekanów. - Kolejnym wyzwaniem było zejście - po śliskiej tafli na zmęczonych nogach - nie ukrywa pan Dariusz. Ze szczytu na szczyt W planie sierpniowej wyprawy był też Elbrus. To wymagało przejścia przez granicę gruzińsko - rosyjską i przeprawy przez do miejscowości Azau położonej na wysokości 2,3 tys. m n.p.m. - Stamtąd wjechaliśmy kolejką na 3 tys. metrów i poszliśmy. Na trasie w 15-stopnio-wym mrozie spaliśmy w starych beczkach po paliwie - opowiada pan Dariusz. Tu zmienna pogoda zaskoczyła ich tak bardzo, że musieli podjąć decyzję, czy idą na szczyt mimo braku czasu na aklimatyzację. Większość powiedziała „tak" - i po dwóch godzinach snu wyruszyli. - Od wysokości ponad 4,3 tys. metra już człapaliśmy po 100 kroków i robiliśmy chwilę odpoczynku. To był męczący, powolny trawers. Przed ostatnią pionową ścianą zostawiliśmy plecaki, i przed samym południem spojrzałem na cały Kaukaz ze szczytu Elbrusu. To niezapomniany widok - opowiada pan Dariusz i już planuje kolejną wyprawę. • ©® ► Droga na Elbrus była trudna i męcząca, ale warta tych widoków. Słupszczanin zobaczył całą panoramę Kaukazu mawiał po prostu posłuszeń- Na szczyt Kazbeku wyprą- by uniknął nadchodzącego na-stwa - opowiada Dariusz wa wyruszyła w środku nocy. stępnego dnia po południu na-Kloskowsłd. Musieli tak zaplanować drogę, głego załamania pogody, które ► Kazbek i Dariusz Kloskowski po jego zdobyciu. Tę flagę Polski z napisem Słupsk rozwija na każdym zdobytym szczycie , która pomaga zrzucić kilogramy i wyleczyć choroby Plebiscyt Łfojokiales Emilia Gołębiowska z Centrum Dietetycznego Naturhouse zajęła II miejsce w kategorii Najpopularniejszy Dietetyk. opr. Monika Zacharzewska - Dziękuję moim pacjentom za oddane głosy. Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie -mówi laureatka naszego plebiscytu Hipokrates. - Praca z wami to przyjemność, a wasze zadowolenie i sukcesy w dążeniu do zdrowia i pięknego wyglądu to moja największa nagroda i motywacja do pracy. Pani Emilia Gołębiowska jest absolwentką dwóch kierunków studiów: inżynieria żywności oraz dietetyki. W życiu zawodowym zajmuje się żywieniem w szerokim znaczeniu tego słowa, czyli zarówno dietoterapią, jak i technologią oraz jakością żywności. - Dzięki temu praca dietetyka jest łatwiejsza i pełniejsza, ponieważ wskazuję moim podopiecznym nie tylko, jak mają się odżywiać, ale także jakie produkty spożywcze warto kupo- ► Emilia Gołębiowska z centrum Naturhouse, wać, a od jakich stronić szerokim łukiem - opowiada. Zdradza, że bardzo lubi swoją pracę, ponieważ każdy dzień przynosi coś nowego. - Każdy pacjent to inna osobowość, inne cele i inne obawy co do terapii dietetycznej. Dlatego staram się podchodzić do wszystkich z dużym wyczuciem - mówi. - Gdy uda się nasi wiązać dobrą relację z klientem, 5 wprowadzona terapia przynosi | pożądane efekty. Spotykam się x z różnymi ludzkimi problema-< mi począwszy od chorób: cuk-§ rzyca, nadciśnienie, choroby wątroby, dysfunkcje układu po- karmowego itp., również otyłość, ale też sprawy kosmetyczne,takie jak poprawienie sylwetki, oczyszczanie organizmu czy cellulit. W Centrum Dietetycznym Naturhouse cały zespół jest otwarty na klienta. - Każda osoba, która myśli o terapii, ale jeszcze nie jest zdecydowana, może skorzystać z bezpłatnej niezobowiązującej konsultacji. Takie spotkanie daje możliwość poznania firmy, dietetyczki oraz oczywiście zapoznania się z kuracjami, jakie proponujemy - zaprasza dietetyczka. • <§® r • *« , v << > • r -■ Glos Słupska Piątek, 22 września 2017 PÓŁ ŻARTEM, POŁ SIU O Dzisiaj gram w ciemno ► Koncert laureatów Estrady Młodych FPP - Aleksandra Świgut • Ormo czuwa No to ratusz ma swoją aferę podsłuchową. Wszyscy zachodzą w głowę, jak to wyszło na jaw, no i co jest na nagraniach. Pierwsza odpowiedź łata - Ormo w ratuszu czuwa i życzliwy doniósł. Z drugim pytaniem trochę gorzej, ale za jakiś czas spróbujemy. Możejakieś podpowiedzi? • Usłużnie donoszę Donosikiem w ormowskim stylu za-słynąłteż dawno u nas nie goszczący (i słusznie) Bogusz Ryszard. Ado-niósł w sprawie rzekomo nielegalnego zgromadzenia przed sądem w czasie głośnych protestów. Co ciekawe, doniósł wyłącznie na swoich osobistych wrogów. Bogusz ' chciałby być enfant terrible słupskiej polityki, a jest raczej clownem. '• Oczyszczenie Na pewno pamiętacie byłego już gorae radnego, który nawywijał w miejscowym klubie koszykarskim. Nazwiska nie podajemy, bo musi się tłumaczyć u prokuratora. Ale podpowiedziano nam, co tam u niego. Ano nieźle. Robotę ma dobrą, tylko że na drugim końcu Polski. I to w spółce miejskiej zajmującej się sprzątaniem i ogólnie oczyszczaniem. Żeby tylko się tym oczyszczaniu nie zapędził. Jak w Słupsku. • Ośla ławka I znów się nam prezydent popisał w ogólnopolskiej telewizji, mówiąc . o groźbie zwrotu Słupska Niemcom, która może się pojawić w kontekście podniesienia spraw reparacji wojennych. Ech.... Nasz prezydent zamiast wywieszać tabliczki w szkołach, powinien wrócić do niej na chwilę. Przynajmniej na parę lekcji historii. BONNIE & CLYDE plotkisprawdzone@gmail.com Patrycja zawojuje świat mody Piękna Patrycja Greinke z Bytowa w rozmiarze 44 motywuje inne dziewczyny. Uwierzyła w siebie i została modelką plus size. Przekonuje, że warto mieć marzenia. Patrycja Greinke znalazła się w finałowej piętnastce programu Supemiodełka Plus Size emitowanego przez telewizję Polsat. Sylwia Lis sylwia.lis@polskapress.pl Na oficjalnej stronie programu możemy przeczytać, że ma 21 lat, rozmiar 44/46, jest studentką zaocznej logistyki na Uniwersytecie Szczecińskim. Wiele lat żyła między ojczystą Polską a Niemcami, gdzie pracowała w kawiarni, aby wreszcie osiąść w kaszubskim Bytowie. Singielka. Ma bardzo dobre relacje z rodzicami i rodzeństwem. Hobbystycznie próbowała pracy jako fotomodelka. Zanim zaakceptowała swój wygląd, miała myśli samobójcze spowodowane krytyką otoczenia. - O programie dowiedziałam się już rok temu, kiedy powstała pierwsza edycja niemieckiego Curvy Supermodel. To było całkowicie coś nowego, w tamtym czasie mieszkałam jeszcze w Berlinie i rozważałam udział w tym programie, ale jednak nie do końca jeszcze w siebie wierzyłam i do tego jeszcze program był winnym języku, więc Kilka dni temu uczestniczki nowego programu Polsatu wystąpiły na profesjonalnym wybiegu to była jeszcze dodatkowa bariera - mówi 2i-latka. - Oglądając ten program później w telewizji, żałowałam, że się nie odważyłam i obiecałam sobie, że jeśli będzie jeszcze jedna edycja, to na pewno się zgłoszę. I wtedy okazało się, że Polska zaczyna swoją pierwszą edycję Supermodelki Plus Size i już wtedy wiedziałam, że nie mo- gę odpuścić takiej okazji, więc zgłosiłam się do programu. Zawsze chciałam zostać modelką, to był taki niedostępny zawód marzeń, ale mimo wszystko dążyłam do tego, by z niedostępnego był w zasięgu mojej ręki. Już prędzej stawiałam pierwsze kroki w modelingu, ale to ten program tak naprawdę otworzył mi największe drzwi do tej branży - opowiada Patrycja. Grube kobiety są szykanowane Jak zmieniło się życie pani Patrycji? Jak sama przyznaje: bardzo! - Moje życie teraz dostało takiego niesamowitego tempa, cały czas działam i staram się nie odpuścić żadnej okazji, żeby się stale rozwijać - mówi. -Wiem, że teraz, kiedy program trwa, muszę wykorzystać ten czas jak najlepiej, więc teraz żyję na podwójnych obrotach. Mam teraz większe możliwości i większy zasięg, żeby trafić do jak największej liczby odbiorców. Nie tylko pod takim względem, żeby stać się rozpo- znawalną modelką plus size, choć wiadomo, że to też bardzo ważne, ale także, żeby otworzyć ludziom oczy na to, jak różnorodność jest piękna. Wpływ otoczenia, niestety, w dzisiejszych czasach naprawdę jest ogromny i nieunikniony. Szczególnie młode osoby w szkołach są narażone na wyzwiska i obelgi ze strony rówieśników na temat swojej figury. Wiem o tym, bo sama to przeżyłam. Poza tym często słyszę od znajomych czy rodziny, że takie sytuacje nadal mają miejsce. Takim osobom, które noszą większy rozmiar i są ofiarami wyzwisk, radzę się zupełnie tym nie przejmować! Kilka dni temu uczestniczki nowego programu Polsatu wystąpiły na profesjonalnym wybiegu. Finalistki show Super-modelka Plus Size wzięły udział w pokazie mody podczas wydarzenia Ptak Premiery, obok modelek w standardowych rozmiarach. Dziewczyny zaprezentowały kolekcje polskich marek oferujących ubrania w rozmiarach plus. Rak Premiery to uroczysta inauguracja nowego sezonu w polskiej modzie, połączona z pokazami i sprzedażą nowych kolekq'i najlepszych producentów. • ©® O Podyskutuj na forumgp24.pl