CENA 7,50 ZŁ (w tym 5% VAT) NR 1 (439) STYCZEŃ 2011 http://www. kaszu bi. pl/o/pomerania http://katalog.czasopism.pl/index.php/Pomerania MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY ROK ZAŁOŻENIA 1963 Od sylwestra do Trzech Króli Uczyć się Zrzeszenia - rozmowa z prezesem Łukaszem Grzędzickim Torami w głąb Kaszub Młodzi ambasadorzy Historie wydobyte Wiersze Kazimierza Nowosielskiego i Hanny Makurat Gołómb - opowiadanie kociewskie Najô Uczba" naukafiSfzumlci^ö •mml .mm m...... ^ I Zjazd Delegatów ZKP Zjazd poprzedziła uroczystość w katedrze oliwskiej z udziałem licznych sztandarów zrzeszeniowych. Mszę św. odprawił metropolita gdański abp Leszek Sławoj Głódź w koncelebrze księży Kaszubów. Działacze Zrzeszenia (od lewej: Kazimierz Kleina, Artur Jabłoński, Łukasz Richert i Łukasz Grzędzicki) złożyli kwiaty przed grobowcem książąt pomorskich. Dotychczasowy prezes ZKP Artur Jabłoński przekazał przechodnią tabakierę nowo wybranemu prezesowi Łukaszowi Grzędzickiemu. Prof. Brunon Synak, prezes ZKP w latach 1998-2004, gratuluje wyboru Łukaszowi Grzędzickiemu. Nie zabrakło kaszubskich przysmaków. O Zjeździe czytaj na str. 9-11 Zdjęcia Beata Sulicka i Michał Koss Sympatyczne podziękowanie konkurentce w wyborach Teresie Hoppe. v % zuesbk i' > UJJ KASZUBSKO-POMRS ! XVIII Zjazd Delegat: i || 3-4 jrudnidiOtC I POMERANIA Numer wydano dzięki dotacjom Samorządu Województwa Pomorskiego oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji SAMORZĄD POMORSKIEGO MM g&> W NUMERZE: 2 OD redaktora 3 Listy 4 Komunikaty 5 Postać miesiąca 6 Z drugiej ręki 7 Öd sylwestra do Trzech Króli Andrzej Busler Dolmaczënk Karolëna Serkôwskô 9 Zjazd delegatów ZKP Odważnie i rozważnie Andrzej Busler 11 Uczyć się Zrzeszenia Z Łukaszem Grzędzickim rozmawia Andrzej Busler 12 Uczëc sA Zrzeszeniégö Dolmaczënk Danuta Pioch 15 Przerost demokracji Kazimierz Ostrowski 16 Przerost demokracje Dolmaczënk Danuta Pioch 17 Znowu byłam na zjeździe ZKP Maria Pająkowska-Kensik 18 Torami z Gdańska w głąb Kaszub Sławomir Lewandowski 21 sztreką z gduńska do głąbu Dolmaczënk Danuta Pioch 24 Młodzi ambasadorzy regionu Młodi ambasadorowie regionu Dolmaczënk Jiwôna Makurót 27 29 Historie wydobyte z (nie)pamięci Marta Szagżdowicz 30 Historie wëdostóné z (nie)pamiAcë Dolmaczënk Eugeniusz Prëczkôwsczi 32 Wiersze Kazimierza Nowosielskiego 34 Móma tu zëma Grégór J. Schramke l-viii „Najó Uczba" - edukacyjny dodatek do „Pomeranii" 35 Tekstë diktowónë w II etapie Danuta Pioch 3 6 Wiérztë Hany Makurót 38 Na liście zabytków Stanisław Jank 41 W zestówku zaöstałosców Dolmaczënk Bożena Ugówskó 44 Jak pówstôwô poezjo? Ludmiła Gółąbk 46 Rozniecony ogień Daniel Kalinowski 48 Rozskacony ödżin Dolmaczënk Hana Makurót 5 0 pówitrze w bëtowie Bogumiła Cërockô 5 2 Stac na starżë Grégór J. Schramke 54 Lektury 57 Gołómb Maria Błock 58 Morze i Pomorze 59 Klëka 63 Z życia Zrzeszenia 65 Pożegnania 66 Dobiwca Słówk Klas 6 7 Głëpöta ni jedno mó miono Tómk Fópka 68 Zëmöwô cëszô... Rómk Drzéżdżónk pomerania styczeń 2011 Od redaktora rzeżyliśmy w „Pomeranii" trudny rok. Podobno fcji jesteśmy, jako kraj, rajską wyspą na wzburzo-nym oceanie kryzysu, ale słowa pocieszenia dochodzące z wysokich pięter jakoś nie do końca znajdują potwierdzenie na samym dole. W roku, który minął, po raz pierwszy od lat nie otrzymaliśmy na „Pomeranię" ani grosza z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Budżet resortu został ponoć poważnie okrojony, no i dla nas nie starczyło. Czytelnicy zapewne nie odczuli, że mieliśmy w ubiegłym roku prawie o połowę mniejsze fundusze niż w poprzednich latach. I tylko my w redakcji (półtora człowieka) wiemy, jaki był tego koszt. (Dziękuję w tym miejscu za nieocenioną pomoc okazaną przez Sławomira Cholchę i Janusza Kowalskiego, którzy bezinteresownie podjęli się korekty „Pomeranii"). Ja się wcale nie chwalę" - że zacytuję fragment piosenki wykonywanej przez Jerzego Stuhra - ale wymyśliłem sposób na kontynuowanie wydawania „Pomeranii". Paradoksem było to, że na dodatki do naszego miesięcznika - edukacyjny i literacki - mieliśmy więcej pieniędzy niż na podstawową „Pomeranię". Tajemnica tkwi w tym, że owe dodatki w języku kaszubskim dotuje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, które ma w swym budżecie fundusze na wspieranie czasopism mniejszości narodowych i w języku regionalnym (czyli kaszubskim, innego bowiem o tym statusie w Polsce nie ma). Pomysł polegał na tym, żeby również w głównej „Pomeranii" wprowadzić większą liczbę stron w języku kaszubskim. Rezultat jest taki, że najbliższy rok przetrwamy. I pewnie następne lata również. Ten numer jest już ukształtowany wedle nowych zasad. Nie dokonała się żadna wielka rewolucja, ale zmiany, oczywiście, nastąpiły. Najważniejsza to ta, że niektóre teksty ukazują się w dwóch wersjach językowych. W części „Pomeranii" powtarzają się więc te same treści, ale za to wzrosła liczba stron. A główne pożytki z tej innowacji - mam nadzieję - będą takie, że przyczyni się ona do pogłębienia znajomości kaszubskiego, a ponadto w jeszcze większym stopniu niż dotąd „Pomerania" będzie stanowić źródło materiałów do nauki języka kaszubskiego w szkołach. Edmund Szczesiak _m_ POMERANIA MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY ADRES REDAKCJI 80-837 Gdańsk, ul. Straganiarska 20-23 tel. 58 301 90 16, 58 301 27 31 e-mail: red.pomerania@wp.pl P.O. REDAKTORA NACZELNEGO Edmund Szczesiak ZESPÓŁ REDAKCYJNY (WSPÓŁPRACOWNICY) Andrzej Busler, Janusz Kowalski, Dariusz Majkowski, Danuta Pioch KOLEGIUM REDAKCYJNE Wiktor Pepliński (przewodniczący), Andrzej Busler, Roman Drzeżdżon, Aleksander Gosk, Jerzy Kiedrowski, Krzysztof Korda, Dariusz Majkowski GRAFIKA I PROJEKT OKŁADKI Maciej Frąckowiak LAYOUT Anna Dunst, Iwona Joć REDAKCJA TECHNICZNA Anna Zakrzewska AUTOR ZDJĘCIA NA OKŁADCE Norbert D. Potocki WYDAWCA Zarząd Główny Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego 80-837 Gdańsk, ul. Straganiarska 20-23 tel. 58 301 27 31 DRUK Drukarnia WL Gdańsk Zaprenumeruj „Pomeranię"! Prenumeratę można zacząć od dowolnego numeru bieżącego lub przyszłego, z tym że minimalny okres prenumeraty to 3 miesiące. Cena miesięcznika wynosi: 1 egz. - 7,50 zł; egz. wakacyjny (nr 7-8) - 9,50 zł. W PRENUMERACIE ROCZNEJ I PÓŁROCZNEJ JEST TANIEJ! Prenumerata krajowa: I półrocze - 42,00 zł II półrocze - 39,00 zł Cały rok - 79,50 zł Prenumerata zagraniczna: I półrocze - 84,00 zł II półrocze - 84,00 zł Cały rok - 164,00 zł Aby zamówić prenumeratę, należy dokonać wpłaty na konto: ZG ZKP, ul Straganiarska 20-23, 80-837 Gdańsk, PKO BP S.A., nr: 28 1020 1811 0000 0302 0129 3513 podając imię i nazwisko (lub nazwę jednostki zamawiającej), dokładny adres oraz miesiąc rozpoczęcia prenumeraty. „Pomeranię" można również zaprenumerować w Biurze ZG ZKP (adres obok), na poczcie lub u listonosza, a także na stronie internetowej: www.poczta.lublin, pl/gazety. ZAPRASZAMY! Numery archiwalne w cenie 5 zł do nabycia w Biurze ZG ZKP 2 pomerania stëcznik 2011 red.pomerania@wp.pl hphiwiw Pamiątkowe zdjęcia z premierem Pod koniec października 2010 r. w Hotelu Sejmowym w Warszawie, z inicjatywy senatora Kazimierza Kleiny i Oddziału Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Brusach, doszło do odsłonięcia wystawy pt. Jan Karnowski - sumienie ruchu kaszubskiego W tym wydarzeniu uczestniczyliśmy również my, uczniowie klasy Ic ILiceum Ogólnokształcącego w Kościerzynie. Od września uczymy się języka kaszubskiego. Mieliśmy szczęście, ponieważ udało się nam zwiedzić Sejm i Senat z niezwykłym przewodnikiem - senatorem Kazimierzem Kłeiną. Odwiedziliśmy kaplicę sejmową, zwykle zamkniętą dla zwiedzających i obserwowaliśmy obrady Sejmu. Potem udaliśmy się do gabinetu wicemarszałek Ewy Kierzkowskiej, gdzie każdy mógł zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie z posłanką przy jej biurku. Dodatkowo zostaliśmy poczęstowani słodyczami oraz otrzymaliśmy egzemplarze Konstytucji RP z wpisem pani marszałek. Spacerując korytarzami tego, jakże niezwykłego dła nas budynku, podziwialiśmy jego architekturę i z zaciekawieniem przyglądaliśmy się znanym z telewizji twarzom parlamentarzystów. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się obok gabinetu premiera Donalda Tuska. Nie oczekiwaliśmy, że uda się nam z nim spotkać. Stało się inaczej. Szef rządu na prośbę senatora Kleiny wyszedł do nas, zamieniliśmy parę zdań i zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia. Kamil Krygier, nasz niewidomy kolega, zapytał premiera, czy istnieje Konstytucja zapisana alfabetem Braille'a f Premier obiecał, że zrobi, co w jego mocy, aby zdobyć taki egzemplarz i jeśli mu się uda, dostarczy mu go. Późny powrót do domu nie sprawił nikomu kłopotu. Wspomnienia z tego dnia Uczniowie I LO w Kościerzynie i premier Donald 7 dodatkowo ułatwiły nam podróż. Niektórzy deklarowali powrót w to miejsce, snując marzenia o... karierze politycznej, u Agnieszka Kostuch Makieta obok pomnika Szanowny Panie Redaktorze! W trakcie obrad walnego zebrania sprawozdawczo-wyborczego Oddziału Gdańskiego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, które odbyło się 15października 2010 roku w Domu Technika, zgłoszono wniosek, by podjąć przygotowania do budowy makie-ty-repłiki średniowiecznego kaszubskiego grodu książęcego w Gdańsku, która byłaby usytuowana obok pomnika Świętopełka II Wielkiego w rejonie kościoła św. Mikołaja. Historia założenia Gdańska jest nadal niejasna. Jan Kanapariusz w swoim żywocie św. Wojciecha (999 rok po Chrystusie) wymienia miejscowość u ujścia Wisły o nazwie GYDDANYZC i określa ją słowem urbs, a więc ważnego i dużego skupiska ludności. Mógł tu „kazaćśw. Wojciech", jak chce Jan Kiłarski w swoim „Gdańsku z serii „Cuda Polskin. Potem na 150 lat Gdańsk zapada w mrok, by wyłonić się ponownie dopiero w bulli papieża Eugeniusza III z roku 1148, już jako zamek, gród, gdzie wyraźnie napisano castrum KDANSC. Dalsze dzieje Gdańska znamy już mniej lub bardziej dobrze z późniejszych przekazów historycznych. Ostatnie badania historyków i archeologów dowodzić się zdają, iż wczesnofeudalny zespół grodowo-miejski, a zarazem portowy, tc przed jego sejmowym gabinetem. Fot. Wanda Lew-Kiedrowska tworzyć się tu zaczął na dobre w drugiej połowie X wieku. Założono go na otoczonej wałami obronnymi wyspie (zakole Motławy 1 Wisły), ulokowanej w rejonie dzisiejszych ulic Sukienniczej i Rycerskiej. Najprawdopodobniej około 1050 roku wzniesiono warownię, a około 1090 powstała przy grodzie osada o charakterze podgrodzia. W łatach dwudziestych XII wieku gród został spalony. Może się to wiązać z najazdem Bolesława Krzywoustego w roku 1116. W latach 1175-1200 gród pełnił ważną funkcję militarną, związaną z umocnieniem się władzy książąt kaszubskich. Rok 1308 to kres grodu książąt gdańskich. Krzyżacy palą miasto, a na miejscu słowiańskiego grodu stawiają duży gotycki zamek. Część 2,5-hektarowej wyspy, na której znajdował się gród książęcy, zajmowała siedziba włodarza-księcia oraz kościółek grodowy. Około 1090 roku na podgrodziu pobudowano jakieś150-200 chałup dła około 2 tysięcy łudzi. Od kilku lat trwa eksploracja terenu dawnego gdańskiego grodu przy ulicy Rycerskiej. Zamierzeniem gdańskich archeologów jest, by w przyszłości powstał w tym rejonie skansen na otwartym powietrzu, chyba że wcześniej cały teren dawnego grodu wypełnią hotełe. Jeden już stoi, dwa pozostałe są na ukończeniu. Tym bardziej warto podjąć i zrealizować wniosek Oddziału Gdańskiego ZKP. W Gdańsku nieustannie trwają badania archeologów i historyków. Ale tak naprawdę -jak twierdzi prof Błażej Śliwiński z Uniwersytetu Gdańskiego -potrzeba nam jeszcze jakieś 200 lat na poznanie naszego miasta, u Jerzy Nacel pomerania styczeń 2011 3 ważne daty komunikaty Okrągłe rocznice 1 I 1341 - Lębork uzyskał prawa miejskie. 1 I 1921 - w Grudziądzu ukazał się pierwszy numer dziennika „Głos Pomorski". 2 I 1921 - zmarł Ottomar Kreft, urodzony w Podjazach (pow. kartuski) lekarz, działacz społeczny i niepodległościowy, komisaryczny burmistrz Chełmna. 2 11941 - w Stutthofie zmarł ks. dr Władysław Leonard Łęgowski, filomata pomorski, nauczyciel w Zakładzie NMP Anielskiej w Kościerzynie, kapelan Pomorskiej Chorągwi Harcerzy. 4 I 1951 - zmarł Bronisław Budzyński, kupiec, obrońca praw ludności polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku, prezes Związku Polaków w Gdańsku. 5 I 1891 - w Załakowie k. Sierakowic (pow. kartuski) urodził się Leon Młyński, powstaniec wielkopolski, działacz kaszubski i Polskiego Związku Zachodniego, autor „Dziejów Załakowa" i niepublikowanych dotąd wspomnień. 7 11831 - w Słupsku urodził się Heinrich von Stephan, twórca pierwszej w świecie pocztówki (1885). 11 I 1981 - w Lęborku odbyła się prapremiera sztuki jasełkowej Stefana Fikusa w reżyserii franciszkanina o. Janusza Ję-dryszaka. 13 I 2001 - na Wydziale Filologiczno-Historycznym UG zainaugurowano Podyplomowe Studia Pedagogiczno-Meto-dyczne Nauczania Języka Kaszubskiego. Kierownikiem studium został prof. dr hab. Jerzy Treder. 1611841 - w Gliśnie Małym (pow. chojnicki) urodził się ks. Maksymilian Wika-Czarnowski, działacz społeczno-polityczny, wikary w Pogódkach, proboszcz w Kiełba-sinie k. Chełmży. 28 I 1611 - w Gdańsku urodził się Jan Heweliusz, po Mikołaju Koperniku najwybitniejszy polski astronom, browarnik i piwowar, rajca i sędzia. Zmarł w wieku 76 lat, w dniu swoich urodzin. Pochowany został w kościele św. Katarzyny w Gdańsku. 28 I 2001 - zmarł Jan Skwiercz, przedsiębiorca, działacz kaszubski, członek-współzałożyciel Zrzeszenia Kaszubskiego (1956). Źródło: Feliks Sikora Kalendarium kaszubsko-pomorskie Skry Ormuzdowe 2010 Wyróżnienie Skra Ormuzdowa przyznawane jest od 1985 roku przez Kolegium Redakcyjne i zespół „Pomeranii" za szerzenie wartości zasługujących na publiczne uznanie, pasje twórcze, propagowanie kultury kaszubskiej i innej pomorskiej, działania bez rozgłosu, przezwyciężanie trudnych środowiskowych warunków, społeczne inicjatywy w dziedzinie kultury. Symbolikę Ormuzdowej Skry zaczerpnięto z arcydzieła literatury kaszubskiej „Żëcé i przigôdë Remusa". Laureatami tej nagrody za rok 2010 zostali: ? Krzysztof Garstkowiak - kolekcjoner, regionalista z Osłonina, od wielu lat pielęgnujący kulturę północnych Kaszub. Społeczny opiekun zabytku archeologicznego osada łowców fok w Rzucewie, współorganizator Europejskich Dni Dziedzictwa w Rzucewie, twórca minimuzeum Nordowa Chata na terenie swej posesji. ? Jadwiga Hewelt - nauczycielka języka kaszubskiego z Przodkowa pielęgnująca wśród uczniów język i tradycję kaszubską. Od kilku lat organizator Kaszubskiego Tygodnia w Szkole Podstawowej i Gimnazjum w Przodkowie, wychowawca wielu laureatów kaszubskich konkursów Rodnô Mowa, Dyktanda Kaszubskiego i wielu innych. ? Kaszubsko-Kociewska Orkiestra Dęta Torpeda - kilkunastoosobowy zespół skupiający muzyków z Kaszub i Kociewia, umiejętnie łączący i pielęgnujący tradycję muzyczną obu tych regionów. ? Tadeusz Korthals - muzyk z Połczyna, właściciel North Studia. Współpracował z wieloma młodymi muzykami kaszubskimi, odciskając trwały ślad w muzyce młodego pokolenia. ? Henryk Musa Kot - poeta, ambasador kultury kaszubskiej, sławiący ją nie tylko na Kaszubach, ale także wielokrotnie... poza ich granicami. ? Wydawnictwo Region - powstałe kilkanaście lat temu w Gdyni, do dziś ma tam swoją siedzibę. Poza dziesiątkami opublikowanych przewodników związanych tematycznie z Pomorzem, wydaje także wiele kaszubskich książek niszowych. ? Ryszard Sylka - burmistrz Bytowa. Umiejętnie łączący wiele kultur tego miasta, w szczególności przyczynia się do pielęgnowania języka kaszubskiego i kaszubskiej kultury. ¦ 4 pomerania stëcznik 2011 Człowiek pióra Na kaszubski zaczął tłumaczyć bardzo wcześnie. Opublikował przekład sonetów Adama Mickiewicza „Krimsczé sonetë" (1998), które wzbudziły wielkie zainteresowanie. Do kontynuacji tego nurtu należy zaliczyć też „Odę do młodectwa", ogłoszoną w tomie „Piesniodzejanié", zaś największą jego mickiewiczowską pracą okazał się „Pón Tadeusz" (2010). Stanisław Jankę niedługo skończy 55 lat. Urodził się 20 marca 1956 r. w Kościerzynie, dzieciństwo i młodość spędził w Lipuszu. Tam skończył szkołę podstawową, a w 1975 r., już w Kościerzynie, zdał maturę. Od 1981 r. mieszka w Wejherowie na Nanicach. Z żoną Haliną z domu Bargańską ma córkę Sławinę. Od wczesnej młodości Jankę interesował się folklorem kaszubskim. Zetknął się ze Słownikiem ks. Sychty, „Remusem" Majkowskiego, czytał też „Pomeranię". Wcześnie wstąpił do Zrzeszenia Kaszub-sko-Pomorskiego. Początkowo chciał zostać artystą ludowym i nawet brał udział w przeglądzie Ludowe Talenty w 1972 r., ale ostatecznie zwrócił się ku literaturze. Za swoje szkice prozą otrzymał w maju 1977 r. nagrodę specjalną na I konkursie dla literatów ogłoszonym przez Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie. Wręczał mu ją Jan Trepczyk. Rok później, na przepustce z wojska, odebrał III nagrodę na kolejnym konkursie ZKP. Oprócz prozy pisał też wiersze, które stanowiły jego literacki debiut prasowy („Pomerania" 1977). W 1979 r. wszedł w skład grona autorów „Pomeranii" (które dopiero wówczas przyjęło postać regularnej redakcji). Był referentem administracyjnym, zajmował się pocztą i prenumeratą, a potem przeszedł do publicystyki, reportażu i twórczości artystycznej. Był jednym z najpracowitszych autorów pisma, z którym współpracował oficjalnie do końca 2004, a publikował w nim aż do roku ubiegłego. Oprócz dokumentowania życia regionu stworzył wiele szkiców o historii i literaturze Kaszub, omówiwszy prawie wszystkich istotnych autorów, od Ceynowy do Czai. Wydane razem dałyby swoisty zarys historii piśmiennictwa kaszubskiego. postać miesiąca Stanisław Jankę Fot. Edmund Kamiński Przez lata Stanisław Jankę współpracował m.in. z „Gazetą Gdańską", „Pielgrzymem" i „Wieczorem Wybrzeża". W 1993 r. był krótko naczelnym „Kuriera Wejherowskiego", a w 1996 r. rozpoczął redagować „Naszą Gminę", organ samorządowy Gminy Wejherowo. Napisał ponad 1200 większych artykułów, poświęcono mu też ponad 150 omówień i komentarzy jego działalności i twórczości. Literacki dorobek Jankego obejmuje niemal wszystkie gatunki literackie. Wydał 7 tomików poetyckich: debiutancki „Ju nie jem motélnikem" (1983), „Żu-żónka jak mrzonka. Kołysanka z marzeń" (1984), „Kol kuńca wieku" (1990), „Do biôłégo rena" (1994), „Krójczi pojczi" (2 edycje, 1995), „Piesniodzejanié" (2003) i „Pó mie świata nie mdze" Pon Tadcun pomerania styczeń 2011 (2007). Za swą ówczesną twórczość kaszubską otrzymał m.in. nagrodę im. Romana Wróblewskiego (1986). W latach 80. napisał sztukę sceniczną „Roczëzna", nagrodzoną w 1986 r., oraz tradycyjny wodewil (oparty na utworze Alojzego Budzisza) do muzyki Jerzego Łyska „Jak Kulombószów Krësztof Amerikę wëkrił", wystawiany przez amatorskie zespoły teatralne w Luzinie, Strzelnie i Sierakowicach. Jest autorem scenariusza filmu TV o sztuce i folklorze Kaszub „Morzem i ziemią malowane". Jego wiersze dla dzieci były inscenizowane w 1987 r. w Gdańsku. Wśród większych form w twórczości Stanisława Jankego znajdujemy powieść „Łiskawica" (1988); zbiór reportaży „Kolce syberyjskiej róży" (1990, wspólnie z Edmundem Szczesiakiem i Konradem Ciechanowskim, autorem posłowia), opowiadanie „Psë" (1991), polskojęzyczne powieści osadzone na współczesnych Kaszubach: „Żółty kamień" (1998), „Lelek" (2001), „Piękniewo" (2005) i „Droga do Korony" (2008) oraz biografie: ks. dr. Leona Heykego „Poeta z kaszubskiej nocy" (1998) i sławnego „Jarosza" z Wie-la, zatytułowaną „Derdowski" (2002). Już w 1991 r., wręczając Jankemu Medal Stolema, stwierdzono, iż „wpisał się w historię literatury kaszubskiej". W kolejnych latach uhonorowano go m.in. nagrodą w konkursie literackim miasta Gdańska im. Bolesława Faca (za 1997 r.), Srebrną Tabakierą Abrahama (2002), medalem Za Zasługi dla Powiatu Wejherowskiego (2007) i Nagrodą Remusa (2010). Działalność translatorska S. Jankego jest dwustronna. Spolszczył on m.in. bajki kaszubskie Jana Patocka „Straszydło w Czarnowskim Młynie" (1984) oraz „Klechdy kaszubskie" (1996). Wydał antologię „Ptak za uszami. Humor i satyra Kaszubów" (1992). Przygotował do druku poemat Heykego „Dobrogost i Miłosława" (1999) oraz wznowienie jego zbioru „Kaszëbsczé spiéwë" (1999), a także „Jaśka z Kniei" Hieronima Derdowskie-go (2001). Zredagował i omówił ok. 40 pozycji książkowych, takich jak antologie, przewodniki, foldery i bedekery. Od 1990 r. Stanisław Jankę jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. ¦ (SC) z drugiej ręki Złowione w sieci Język kaszubski w Kanadzie http://www.barrysbaythisweek.com/ ArticleDisplay.aspx?e=2858356 W końcu listopada na kanadyjskim portalu internetowym ukazała się wiadomość o Karolu Rhode, który uczy języka kaszubskiego w tamtejszych szkołach. Autorem artykułu „Język kaszubski wchodzi do szkół lokalnych" jest reporter Ryan Paulsen. Uczniowie ze f szkół św. Jana Bosko w Barry's Bay, Najświętszej Maryi Panny w Wilnie i św. Kazi- Karol Rhode jest mierza w Round Lake członkiem Rady Języ- Centre mają wyjątkowa Kaszubskiego. wą okazję do nauki Fot Renata Peplinska w tym semestrze. Wśród wielu różnych sposobów poznawania i badania swoich kaszubskich korzeni oraz dziedzictwa, dzieci mają obecnie możliwość uczenia się języka kaszubskiego od nauczyciela, dla którego jest to język ojczysty. Karol Rhode to człowiek, który płynnie mówi po kaszubsku i zdecydował się przyjechać z Polski do Kanady z zamiarem nauczania tego języka dzieci kilku klas w trzech szkołach różnych szczebli (poziomów). Pracuje z dziećmi w zakresie słownictwa, wymowy, podstaw gramatyki, ortografii i czytania, stosując różne narzędzia i metody. Uwzględnia uwagi nauczycieli oraz uczniów swoich klas, a jego wysiłki w tym zakresie zostały docenione. W czwartkowe popołudnia pracuje w szkole św. Jana Bosko, ucząc najpierw dzieci z przedszkola, a następnie przechodzi do pracy z dziećmi klasy I i II. Ostatni czwartek był dniem szczególnie wyjątkowym dla niego i jego grupy, gdyż całe zajęcia były nagrywane przez filmowca Henry'ego Bartula, na zlecenie Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskie-go. ZKP zamierza nadawać klipy z klasy w kaszubskiej telewizji w Polsce, aby rozpowszechniać wiedzę o ludności kaszubskiej naszego regionu i jej aktywnych staraniach 0 utrzymanie narodowej kultury, języka 1 dziedzictwa. Zajęcia idealnie pasują do programu nauczania społecznego II stopnia Ministerstwa Edukacji, który obejmuje międzynarodowe tradycje, flagi i kultury. - To po prostu pasuje idealnie - mówi Anita Boles, nauczycielka ze szkoły św. Jana Bosko. - Myślę, że to fantastyczne. Choć nazywam się Anita Boles, jestem Co-ulas-Łapiński, więc moje pochodzenie jest kaszubskie, a tak naprawdę nie miałam możliwości nauczyć się tego języka. Zajęcia rozpoczęły się pod koniec września i potrwają przynajmniej do przerwy świątecznej. Co dalej? Czy i w jaki sposób klasy będą się rozwijały - pani Boles nie jest pewna. W każdym razie postęp dokonany przez dzieci jest niewątpliwy, ponieważ przedtem nie miały żadnego kontaktu z tym językiem, a dziś są w stanie podać nazwy przedmiotów, kolorów, a nawet rozpoczęły już pracę nad kaszubską wersją kolędy „Cicha Noc" („Silent Night"), która - jak mają nadzieję Rhode i Marie Finnerty, dyrektorka szkoły św. Jana Bosko - będzie gotowa do zaśpiewania rodzicom i innym uczniom podczas bożonarodzeniowego, szkolnego koncertu, zaplanowanego na 15 grudnia. Rzecznik Heritage Society z Wilna (Wileńskie Towarzystwo Dziedzictwa), które współpracowało ze Zrzeszeniem Kaszub-sko-Pomorskim w zakresie organizacji przyjazdu pana Rohde, ma nadzieję, że program kaszubski w lokalnych szkołach nie zatrzyma się na poziomie podstawowym, ale że pewnego dnia kursy językowe będą mogły być zaoferowane również w szkołach średnich Madawaska Valley District, a tym samym pozwoli to uczniom prowadzić studia nad językiem swoich przodków jeszcze dogłębniej. ¦ Nowy portal www.gazetakaszubska.pl Gazetakaszubska.pl jest nowym źródłem lokalnych informacji na Pomorzu. Projektowi, który tworzą młodzi ludzie; patronuje senator Kazimierz Kleina, działacz kaszubski, przewodniczący Kaszubskiego Zespołu Parlamentarnego. Panie senatorze, powstał nowy portal informacyjny Gazeta Kaszubska. Duża w tym Pana zasługa. Skąd ten pomysł? Portal wydaje mi się najlepszym źródłem informacji. Jego otwarta forma jest też sposobem dotarcia do jak największej liczby ludzi, którzy jednocześnie mogą uczestniczyć w jego tworzeniu. Wydaje mi się także, że mimo wielu tytułów brakuje na Kaszubach medium, które przekazywałoby esencję wszystkich informacji z naszego regionu. Nazwa „kaszubska" wynika przede wszystkim z tego, gdzie żyjemy, z zainteresowań jej twórców i zapotrzebowania na media lokalne, regionalne. Ale na łamach GK nie ograniczamy się do informacji wyłącznie kaszubskich. W takim razie do kogo adresowany jest ten nowy portal? Gazetakaszubska.pl powstała z myślą o Kaszubach i mieszkańcach Pomorza. Poprzez ten portal chcemy trafić do osób, które zainteresowane są sprawami kaszubskimi, informacjami z regionu. Gazeta powstała także z myślą o młodych, ambitnych ludziach, którzy przekazując informacje 0 wydarzeniach w swoim otoczeniu, spełniają marzenia o pracy dziennikarza i reportera. Rozumiem, że redakcja portalu nie została ograniczona do kilku osób. Czy w tworzeniu Gazety Kaszubskiej może uczestniczyć każdy? Portal prowadzony jest przez kilka młodych osób z Lęborka, Słupska, Wejherowa 1 Gdyni, którymi opiekują się doświadczeni dziennikarze. Założeniem jest jednak stworzenie takiej gazety, w której każdy z nas będzie miał coś do powiedzenia. W szczególny sposób otwieramy się na ludzi młodych, uczniów pomorskich szkół, bo jedynie z ich udziałem można stworzyć portal odpowiadający aktualnym trendom i potrzebom. Czy portal rzeczywiście będzie gazetą? Na razie tworzone jest internetowe wydanie gazety. Jest to także etap zbierania się grupy osób, które chciałyby nad nią pracować, i etap nauki, gdyż większość z nich uczy się dziennikarskiego warsztatu. Czy powstanie gazeta w wydaniu papierowym? To zależy wyłącznie od tych młodych ludzi, ich zaangażowania i pomysłu na dalszy rozwój. Wydaje mi się, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby tak właśnie się stało. ¦ 6 pomerania stëcznik 2011 Ôd sylwestra do Trzech Królów Sylwestrowo zôbawa czedës nie bëła tak głosnô, jak dzysô. Nôczasczi ôdbëwa sa w familii abô z blisczima znajemnyma. Wieczór zaczinałë rozmajité przepowiednie. Dosc tëlé znóné bëło puszczanie na wôda skôrëpów orzecha, w chtërnëch bëłë rozżôrzoné wadżelczi, swiéczczi abô kugelczi wôłnë namoczony pétrusa. Żlë skôrëpë zbliżëłë sa do se, ôznôczało to, że dzéwcza naleze w nowim roku chłopa. Wëzwëskiwóné bëłë téż apartno upiekłé kuszczi w sztôł-ce krziża, piestrzónka i dzecka. Wëpie-kłoscë chôwóné bëłë pôd ôdwróconyma talérzama, a wëkawlowóny sztôłt kuszka dôwôł wiédza ô tim, co żdaje tegô człowieka w przińdnym roku - dëchôwny stón, slëb abô... urodzenie przedslëb-négô dzecka. Żëczbë i psotë Krótko do dwanôsti w nocë przed do-môctwama zwiaksziwôł sa grzim zwón-ków, glingôtków itp. Knôpówie trzôskelë z batugów, czidnelë w blachë i busczi. Wszëtczé te starë miałë wënëkac nédżi stôrégó roku. Wszadze czëc bëło rozma-jité żëczbë wëpówiôdóné bez młodich i starszich: jadrzné jabłka, jadrzné krësz-ki, jadrzné slëwë, jadrzné żëtkô - na ten nowi rok. Fôrmułë te miałë zagwësnic póbiérnota w nadchôdającym roku. Sylwestrowo noc to téż czas rozmaji-tich przesprawów. Sprôwialë je nôczas-czi knôpôwie. Bëłë przëtrôfczi wënosze-niégô brómów za wies, wëprowôdza-niégó chôwë do sąsadnëch zôgardów. Nôwiakszi szotë rozmielë ustawie na daku budinku wóz zasztopóny diszlą do kómina! Praktikówóny béł téż zwëk, jaczi miôł zagwësnic datnosc w brzadnikach. Pölégôł ôn na óbwiązëwónim brzado-wich drzéw słomą. Robiące to gbur bu-dzëł drzéwa słowama: spisz, a nie rod-zysz, nie spij, a rodzë. Noworoczne smaczczi W Nowi Rok wiôldżi bôczënk dôwóny béł na wiodro. W kômudny dzeń abó czej pojawił sa sëwi mróz w brzadowni-ku, mia bëc datnosc żniwów w nôblëż-szich miesącach. Słuńcowe wiodro nie bëło w tim dniu wskôzóné. Zwiastowało nieóbroda. Chutczé wstónie z wërów tégó dnia chroniło człowieka przed ôspónoscą i zgniélstwa bez całi rok. Wierzoné bëło, że „co chto robi w Nowi Rok, to mdze robił ób całi rok". Z ti przëczënë lëdze mielë stara ó wëstrzeganié sa zwadów, górzu, smutku i płaczu. Pierszim gósca wchôdającym do chëczë miôł bëc chłop, nôlepi młodi i bó-gati. Zagwësniwôłón bókadnosc domô-cym bez dalszich dwanôsce miesący. Znóną delikatesy kuchni ób czas Nowego Roku bëło pieczenie pôra zor-tów obrządkowego chleba. Przed Sylwestra szëkôwało sa tzw. nowé latka. Zwëk ten przeniósł sa na Pómôrzé z Kurpów i Kujawów. Nowé latka to pszené kuszczi fôrmówóné na sztôłt rozmjai-tich zwierzatów, lepione rakoma. Tak przëszëkówónyma kuszkama czesto-wóny bëlë kóladnicë. Gwiżdże, królowie i szczodraczi Czas Nowégó Roku ful béł wszeleja-czégó ôrtu kóladniczëch karnów. Jed- Kôladniczé karno - królowie. Malënk Marión Busler pomerania styczeń 2011 7 zweczi nym z nich są gwiżdże, nawlekające do starżnika, zwónégô gwiżdżą. Jego funkcja pôléga na wzëwónim lëdzy gwizdka do utrzëmaniégó nocny cëszë, gaszeniégô ôgnia abô ôbarnë. W sylwestrowi wieczór ôdwiedzôł gburów i skłôdôłjima żëczbë. Z czasa do jednego gwiżdżą doszła całô grëpa kóladników, tworzące farwné widzawiszcze z muzyką, śpiewa i tuńcama. Zwëk ten żëje do dzys w përzna zmienionym sztôłce. Terô w karnie kóladników ni mó ju starżnika-gwiżdża. Miast tego je szandara. Jego zadanie pôlégô na szkalowónim za baro rozpuszczonëch kóladników. Jiną kóladniczą wespólëzną bëlë królowie, chtërny ódwiedzalë domôctwa w wieczór przed świata Trzech Królów. Mielë na sobie dłudżé farwné ruchna, na głowach nosëlë wësoczé kórónë. Jeden z kóladników trzëmôł umocnioną na cziju wiôlgą gwiôzda, drëdżi - farwną skarbunka, trzecy - wióldżi czij do ód-gónianiégó psów. Czej knópówie pója-wialë sa w kaszëbsczich checzach, spié-welë „Mędrcy świata monarchowie" abó „Trzej królowie". Kóladnicëdeklamówelë téż wiérzta ó Bóżim Narodzenim w póls-czim i kaszëbsczim jazëku. Pó dostónim dôrënków, dzakującë nisko sa kłanialë, a gospodarze zadôwelë tedë zwëkówé pëtanié: „A skąd wa jesta, królowie". 1/1/ swiato Trzech Królów piszemë na dwiérzach skrócënk: K+M+B. Malënk Marión Busler Trzej Królowie z darënkama u Dzecątka Jezës. Tedë ze starnë kóladników, podała odpowiedz: „Ód wschodu słuńca i szukómë kuńca". Wieczór nen zwóny béł bógatim. Skądka tako przezwa? Ji korzenie sygają stórich czasów czedy owczarze i pasturze ôdwiedzalë dodomë swójich gburów, skłôdającë żëczbë. Gburowie dôwalë jima za to darënczi w sztółce jestku. Nôczasczi bëłë to specjalno piekłé tego dnia ruńcie, zwóné szczodrakama. Pó weńdzenim do chëczë gospodarza, nôstarszi z kóladników wëpówiôdôł ta-czé słowa: Dobri wieczór, szczodri wieczór! Nóm pôwiôdają, że tu rogôle pieczą; A jeżlë nié rogôla, to téj chleba glén; Wasza dësza mdze szczodroblëwi miała dzeń! A jeżlë nié chleba glćń, to kôrszczôk masła, Wasza dësza mdze sa dobrze w niebie pasła; A nie kôrszczôk masła, to swiniégô cała, Wasza dësza mdze sa dobrze w niebie miała! Kóżdi z ódwiedzającëch kóladników brół jednego ruńcla w pósobny chałpie. Kôladnicë dostôwelë czasa czełbasa, miaso, brzadë, a nawetka dëtczi. Pó ób-chódzenim wiele domôctwów szlë sa do karczmę, tam pilë piwo i jedlë dostóné szczodraczi i jiné dôwczi, czestëjącë ji-nych. Czasa bëło tak, że darënczi te bëłë przedôwóné. Za te dëtczi kupówóné Malënk Marión Busler bëło w karczmie piwo, kórnus i bédo-wónô bëła muzyka. Na wiesołą biesada schódzëło sa wiele mieszkańców wsë. Gospodarza, chtërën zle óbszedłbë sa z kóladnikama, żdała kôra w zorce rozmajitich psotów: zabicé deskama óknów, roznoszenie pó wsë gbursczich sprzatów. Wszëtkô to ódbëwało sa zgodno z prawa, z wiôlgą sromótą dlô biéd-nëch gburów. W wëstawny wieczór w kóscołach swiaconô bëła wóda, chtërna podług wierzeniów, tego dnia mia ósoblë-wą znankówizna, le pod warënka, że póchóda z trzech kóscołów. Wiele lëdzy chódzëło ód swiątnicë do swiątnicë, żebë zwëskac cëdowną wóda, chtërnô trzëmónô bëła do zymku. Wierzono, że ódnëkuje óna wszëtczé nieudôwczi. Statczi z apartną wódą stôwióné bëłë na polach, gdze rosło zbóżé abó w brza-downikach. Swiato Trzech Królów bëło ósoblëwie uroczësto obchodzone w nordowim dzélu Kaszëb bez rëbacką zrzesz. Tegó dnia ódbëwa sa baro wôżnô dlô maszo-perii (rëbacczich zrzeszów) uroczëzna - zsziwinë niewodu, chtërne je symbóla zôczacégó nowégó łowieniowiégó roku. W tim dniu ujednané bëłë ósoblëwie wôżné dlô rëbôków sprôwë sparłaczo-né z kawlowónim łowiszczów. Swiato kuńczeło sa widzałą zôbawą. ¦ Andrzej Busler Dolmaczënk Karolëna Serkówskô 8 pomerania stëcznik 2011 Zjazd Delegatów ZKP Odważnie i rozważnie 3 i 4 grudnia 2010 roku w salach audytoryjnych Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego odbył się XVIII Walny Zjazd De/e-gatów Zrzeszenia Ka-szubsko-Pomorskiego. Poza wyborem najwyższych władz delegaci uchwalili istotne zmiany w statucie organizacji. Czas trwania Zjazdu zaplanowano tym razem na dwa dni. Decyzję tę podjęto ze względu na konieczność przeprowadzenia istotnych zmian w statucie Zrzeszenia. Pierwszy dzień obrad przewidziano właśnie na prace związane z nowelizacją statutu. Okazało się to jednak niemożliwe ze względu na zbyt małą liczbę przybyłych delegatów, uniemożliwiającą oficjalne otwarcie Zjazdu. Rozpoczęto jednak dyskusję nad planowanymi zmianami. Członkowie Komisji Statutowej Jerzy Hoppe (przewodniczący) oraz Michał Kargul (sekretarz) przedstawili projekt zmian w statucie, w którym zaplanowano wprowadzenie blisko stu poprawek. Następnego dnia obrady Zjazdu poprzedziła uroczysta msza św. w katedrze oliwskiej pod przewodnictwem metropolity gdańskiego arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia. Zebranych powitał piękną kaszubszczyzną ks. prałat Bogusław Głodowski. Podczas mszy św. obecnych było wiele pocztów sztandarowych ZKP. Arcybiskup Głódź witając przybyłych, stwierdził, że jeszcze nie mówi piękną kaszubszczyzną literacką, ale już ją rozumie, a przyjdzie taki dzień, że przemówi w tym języku do wiernych na Kaszu- Delegaci i goście podczas obrad. bach. Czytania i modlitwę wiernych przygotowały członkinie Klubu Studenckiego Pomorania. Drugiego dnia obrad stawiła się odpowiednia liczba delegatów, co pozwaliło prezesowi Arturowi Jabłońskiemu na otwarcie Zjazdu. Odśpiewano hymn kaszubski, wprowadzono stanicę Zarządu Głównego ZKP oraz uczczono minutą ciszy zmarłych w ostatniej kadencji członków Zrzeszenia. Po powitaniu gości i delegatów przez prezesa Jabłońskiego przemawiali marszałek Senatu RP Bogdan Borusewicz, marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk oraz wojewoda pomorski Roman Zaborowski. Wybrano Prezydium Zjazdu z przewodniczącym Ryszardem Syl-ką, przyjęto protokół z XVII Zjazdu Delegatów ZKP, uchwalono porządek i regulamin obrad oraz wybrano członków Komisji Mandatowo-Wy-borczej, Uchwał i Wniosków, Statutowej i Skrutacyjnej. Następnie przedstawiono sprawozdania Rady Naczelnej: merytoryczne i finansowe oraz sprawozdania Głównej Komisji Rewizyjnej i Sądu Koleżeńskiego. W dyskusji nad sprawozdaniami głos zabierali Zbigniew Talewski, Zygmunt Stenka i prof. Józef Borzyszkowski. Po jej zamknięciu delegaci podjęli uchwałę w sprawie udzielenia absolutorium prezesowi Arturowi Jabłońskiemu pomerania styczeń 2011 Fot. Beata Sulicka i Radzie Naczelnej. Nastąpiły podziękowania dla ustępującego prezesa od Kazimierza Formeli (ZKP Oddział Kartuzy) i Zygmunta Orła (w imieniu Rady Naczelnej). - Przeszło dziesięć lat pracy w samorządzie lokalnym nie dało mi tyle doświadczenia, co sześć lat prezesowania Zrzeszeniu Kaszub-sko-Pomorskiemu - powiedział Artur Jabłoński. Nastąpiła najważniejsza część Zjazdu - wybór nowego prezesa. Zgłoszono dwóch kandydatów: Łukasza Grzędzickiego i senatora Kazimierza Kleinę. O tych kandydaturach w środowisku zrzeszeniowym mówiło się od kilku miesięcy, jednak senator Kleina w ostatniej chwili zrezygnował z kandydowania. - Dziękuję za zgłoszenie mojej kandydatury - powiedział z trybuny zjazdowej. - Wiele osób kierowało do mnie taką propozycję, jednak pojawiły się problemy, nie z mojej strony. Powstała wątpliwość, czy senator może łączyć funkcję prezesa ZKP ze swym mandatem. Kiedyś tak było, ale obecnie zmieniły się przepisy. Poprosiłem o ekspertyzę i uzyskałem dokładną analizę. ZKP może stracić możliwość otrzymywania dotacji z budżetu państwa. Zmiany w statucie stworzą być może w przyszłości taką możliwość. Dziękuję za poparcie i przepraszam tych, których zawiodłem. Zjazd Delegatów ZKP Z sali zaczęły padać propozycje kolejnych kandydatów na prezesa ZKP. Kontrkandydatem Łukasza Grzędzi-ckiego została Teresa Hoppe z gdyńskiego oddziału ZKP. Po tym nastąpiła prezentacja obojga kandydatów. - Staję przed wami z wielką pokorą - przekonywał Łukasz Grzędzicki i przywołał dewizę z herbu Gdańska: „Nec temere, nec timide" (odważnie, ale z rozwagą).-Jestem jednym z tych, którzy wiele zawdzięczają środowisku zrzeszeniowemu - dodał. Teresa Hoppe, prezentując swą sylwetkę delegatom, stwierdziła, że jej wystąpienie nie będzie długie, ponieważ zdecydowała się kandydować pół godziny temu. Zachęcając do głosowania na siebie przypomniała, że od czasów prezesury Izabelli Trojanowskiej nie było kobiety prezesa. Po głosowaniu tajnym przewodnicząca Komisji Skrutacyjnej Wanda Lew-Kiedrowska przedstawiła wyniki. Teresa Hoppe uzyskała 89 głosów, a Łukasz Grzędzicki 221 głosów. Po ogłoszeniu wyników nastąpiło symboliczne przekazanie przez ustępującego prezesa Artura Jabłońskiego tabakiery z rogu - symbolu władzy - nowo wybranemu prezesowi. Łukasz Grzędzicki, nie kryjąc radości, mówił: - Mamy swoją misję i mam nadzieję, że pomożecie mi w realizacji naszych zamierzeń. Kolejnym punktem Zjazdu było uchwalenie nowego statutu. Przyjęto zdecydowaną większość zaproponowanych poprawek. Przedstawiono także coroczne sprawozdanie ZG ZKP. Na wniosek Głównej Komisji Rewizyjnej delegaci udzielili Zarządowi absolutorium. Nastąpiły wybory do Rady Naczelnej, Głównej Komisji Rewizyjnej i Sądu Koleżeńskiego. Dyskusję programową sfinalizowało przedstawienie i przyjęcie uchwały. Zjazd zakończył się odśpiewaniem hymnu kaszubskiego. ¦ Andrzej Busler Uchwała XVIII Walnego Zjazdu Delegatów Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego z 4 grudnia 2010 r. Bogaty dorobek programowy, niekwestionowane osiągnięcia i szczególne miejsce ZKP wśród organizacji pozarządowych wypracowane w ciągu ponad 50 lat działalności nie zwalniają od obowiązku podejmowania wyzwań stawianych przez współczesność i przyszłość. Wchodząc w drugą dekadę XXI w., mamy za sobą lata upływające pod znakiem integracji Polski z Unią Europejską, charakteryzujące się wzrostem dobrobytu, poprawą infrastruktury, dynamicznym rozwojem społeczeństwa informacyjnego, migracjami wewnątrzunijnymi i głębokimi zmianami na pomorskiej wsi. Z drugiej strony jako Kaszubi mamy za sobą lata dynamicznego wzrostu liczby dzieci uczących się języka kaszubskiego w szkołach, pięć lat funkcjonowania w nowej sytuacji prawno-organizacyjnej, będącej wynikiem realizacji ustawy o mniejszościach oraz języku regionalnym, szybkiego rozwoju pluralizmu ofert pomorskich organizacji pozarządowych, ale także ugruntowania samorządów terytorialnych. Kierunek aktywności ZKP nie powinien ulegać zmianie, gdyż powinno ono zachować zdolność do kształtowania pomorskiego otoczenia, aby Kaszubi, jak to zapisano w uchwale II Kongresu Kaszubskiego, nadal mieli szansę urządzania własnego domu w zgodzie z własnymi potrzebami i wyobrażeniami. Najpilniejsze zadania: 1. Wspieranie i podejmowanie działań służących inspirowaniu i animowaniu lokalnych środowisk, edukacji obywatelskiej oraz monitoringowi praw obywatelskich. 2. Dobre przygotowanie środowiska kaszubskiego do Narodowego Spisu Powszechnego, który odbędzie się od 1 kwietnia do 30 czerwca 2011. 3. Przygotowanie III Kongresu Kaszubskiego. 4. Należy dążyć do wypracowania „Regionalnego programu nauczania języka kaszubskiego", który powinien być wdrażany i realizowany pod nadzorem rządowo-samo-rządowo-zrzeszeniowego komitetu. 5. Dążenie do przyjęcia przez Samorząd Województwa Pomorskiego strategii ochrony i rozwoju języka kaszubskiego. 6. Wspieranie działaczy w oddziałach (zarządów, w tym prezesów, sekretarzy i skarbników), aby lokalnie mogli podejmować się realizacji zadań i udziału w konkursach ofert organizowanych przez samorządy, instytucje państwowe i europejskie. 7. Włączenie się ZKP do akcji służących uproszczeniu przepisów określających funkcjonowanie małych organizacji pozarządowych, aby ułatwić w przyszłości funkcjonowanie oddziałów. 8. Klarowne określenie zasad współpracy ZKP z zainteresowanymi stacjami telewizyjnymi i radiowymi, a także portalami internetowymi i wszelkimi innymi mediami. 9. Ponownego zdefiniowania wymagają postulaty dotyczące roli mediów publicznych w ich obowiązkach wobec problematyki kaszubskiej i kociewskiej. 10. Podjęcie działań informacyjno-edukacyjnych związanych z martyrologią Kaszubów podczas II wojny światowej (w szczególności problematyka: Polacy w Wehrmachcie, Piaś-nica i historia TOW Gryf Pomorski). 11. Dokonanie przeglądu możliwości współpracy z instytucjami kultury, których cele statutowe są zbieżne z celami ZKP pod kątem podjęcia ewentualnych wspólnych działań. 12. Objęcie szczególną ochroną rybaków Zatoki Puckiej, Zatoki Gdańskiej i Półwyspu Helskiego ze względu na narastającą presję środowisk proekologicznych, mających na celu drastyczne ograniczenie wielowiekowej działalności połowowej rybaków kaszubskich. Wyżej wymienione działania powinny być podejmowane przez ZKP zarówno samodzielnie, jak i we współpracy z Kaszubskim Uniwersytetem Ludowym, Instytutem Kaszubskim oraz innymi pomorskimi i poza-pomorskimi organizacjami pozarządowymi i instytucjami. ZKP musi szukać sojuszników, pozyskiwać nowe pomysły i korzystać z doświadczenia innych, wzajemnie się ubogacając, budować zainteresowanie partnerów i zaprzyjaźnionych nowych środowisk. Aby te zadania podejmować i zachować budowaną przez lata wiarygodność, ZKP musi być silnym partnerem i zachować swoją podmiotowość w życiu regionu. W ZKP jest miejsce dla wszystkich, którzy chcą realizować cele programowe organizacji. Siłą ZKP powinien pozostać (tak jak zapisano w statucie) szeroki zakres poruszanych zagadnień i jego różnorodne zaplecze w terenie. Realizując nasze cele statutowe, powinniśmy w dalszym ciągu oddziaływać na społeczność regionu, uwzględniając zmieniające się warunki społeczno-kulturowe i polityczno-gospodarcze. pomerania stëcznik 2011 Zjazd Delegatów ZKP Uczyć się Zrzeszenia Z prezesem Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego Łukaszem Grzędzickim rozmawia Andrzej Buster Jak wspomina Pan dzień 4 grudnia, w którym wybrano Pana prezesem Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego? - Gdy ogłoszono wyniki i wiedziałem już, że jestem prezesem naszej organizacji, odczułem, że w moim życiu skończył się pewien etap. Dotychczas byłem jednym z wielu, którzy mieli pewne zadania do wypełnienia na określonym odcinku. Było to w pewnym sensie wygodne. Funkcja prezesa ZKP to już zupełnie inna odpowiedzialność. Podchodzę do tego z wielką pokorą. Otwieram teraz następny etap mojego funkcjonowania w Zrzeszeniu, który z pewnością będzie wymagał jeszcze większego wysiłku i podchodzenia do wielu spraw z szerszej perspektywy. Od wielu lat działa Pan w środowisku kaszubsko-pomorskim. Jak do tego doszło? Dorastając tak jak ja w Szymbarku, który leży przecież w połowie drogi między Kartuzami a Kościerzyną, i w którym od lat funkcjonuje np. Kaszubski Uniwersytet Ludowy, trudno nie spotkać się ciekawemu świata młodemu człowiekowi ze śladami aktywności lub inicjatywami środowiska kaszubsko-pomorskiego. Już od pierwszej klasy kartuskiego ogólniaka - notabene im. Hieronima Derdowskiego- uczestniczyłem w przedsięwzięciach Klubu Studenckiego Pomorania i w konsekwencji trafiłem do niego jako student, a potem tak się złożyło, że zostałem członkiem Zarządu Głównego ZKP. Przez te kilkanaście lat funkcjonowania w tym środowisku starałem się poznawać ludzi tworzących je, ale nawet dziś jestem bardzo daleki od twierdzenia, że perfekcyjnie znam Zrzeszenie. Myślę, że naprawdę niewielu, a być może nikt z nas, nie może tak powiedzieć. Większość obecnych członków organizacji wstąpiła przecież do Zrzeszenia po 2000 roku -to jest żywy organizm. Szczerze przyznam, że ciągle uczę się Zrzeszenia i tak pewnie będzie przez najbliższą kadencję. Zdaję sobie sprawę, że Zrzeszenie bardzo się zmienia, tak jak szybko zmienia się otaczający nas świat. Podczas wystąpienia po ogłoszeniu wyników wyborów wspominał Pan o rodzinnym Szymbarku i swoich bliskich. Jak zareagowali na wiadomość o Pańskiej wygranej? XVIII Zjazd Delegatów Gdańsk, 3- Łukasz Grzędzicki: „Zrzeszenie bardzo się zmienia, tak jak szybko zmienia się otaczający nas świat". Fot. Beata Sulicka Naturalnie były gratulacje - babcia nawet smsa mi przysłała - inni bliscy także się cieszyli. Wiem, że miałem i będę miał w nich wsparcie. Tydzień po zjeździe byłem właśnie w Szymbarku na obchodach jubileuszu miejscowego kaszubskiego zespołu dziecięcego Marzebiónczi. Przy okazji odbyło się spotkanie zarządu miejscowego oddziału Zrzeszenia, którego do niedawna byłem prezesem. Żartowano sobie, że nasz part w końcu może gościć prezesa całego Zrzeszenia, do czego poprzednim władzom oddziału nie udawało się doprowadzić. Mówiąc bardziej serio, zauważam, że w lokalnej społeczności, z którą jestem związany, szczególnie osoby ze starszego pokolenia, widząc, jak młode pokolenie zwraca uwagę na kaszubszczyznę, same coraz śmielej podkreślają swą tożsamość. A jeszcze choćby kilkanaście lat temu do tych zagadnień większość podchodziła bezrefleksyjnie. Teraz z pewnością jest to bardziej zdrowe podejście. Ostatnie sześć lat prezesury Pana poprzednika Artura Jabłońskiego było dość kaszubocentryczne. Czy zamierza pan kontynuować tę drogę? Jestem Kaszubą i bliskie są mi słowa pochodzące z uchwały II Kongresu Kaszubskiego, aby Kaszubi, szerzej Pomorzanie, nadal mieli szansę urządzania własnego domu w zgodzie z własnymi potrzebami i wyobrażeniami. Jest to dla mnie bardzo ważny cel w działalności nie tylko zrzeszeniowej. Myślę, że nie ma sensu zamykać się na inne społeczności, nie ma sensu budować murów, przecież z historii wiemy, że żaden z nich nie spełnił trwale swojej funkcji. W 2010 roku jako Zrzeszenie postawiliśmy w Gdańsku pomnik księciu Świętopełkowi II, któremu my, Pomorzanie, nadajemy przydomek Wielki. A czy zamknął on swoje księstwo na nowe? Dobrze wiemy, że starał się czerpać z innych kultur te wzorce i doświadczenia, które służyły rozwojowi jego księstwa - np. sprowadził dominikanów, lokował Gdańsk na prawie lubeckim, otwierał się na Hanzę itp. Nie odgradzał się od świata. Pewnie zabrzmi to trochę historiozoficz- pomerania styczeń 2011 11 Zjazd Delegatów ZKP nie, ale myślę, że należy przyjmować podobną strategię i korzystać z różnych doświadczeń, a Kaszuby, Pomorze będą się pozytywnie zmieniać. Nic nie jest constans. Zrzeszenie, jeśli realnie chce wpływać na kształt otoczenia, musi kierunki tych przeobrażeń przewidywać. Jakie będą najważniejsze działania w najbliższym czasie? Jesteśmy bardzo dużą organizacją i warto, abyśmy chcieli uczyć się Zrzeszenia, także tego, jak i co robią poszczególne oddziały oraz jak mogą współpracować. W najbliższym kwartale będziemy chcieli zorganizować spotkania informacyjno-szkoleniowedla liderów oddziałów z różnych miejsc Pomorza tak, aby lepiej się poznali i wymieniali swoimi doświadczeniami. Warto spotykać się częściej, nie tylko w przedwyborczej gorącej atmosferze, ale także w innym, bardziej spokojnym czasie i rozwijać współpracę oddziałów. Na pewno będzie to źródłem inspiracji i nowych pomysłów. To nasze bycie razem w Zrzeszeniu jest już samo w sobie naszym największym kapitałem i może być źródłem nowej, twórczej energii. Osobiście chciałbym poznać problemy poszczególnych oddziałów i w miarę możliwości im pomóc. Mam nadzieję, że te spotkania umożliwią zinwentaryzowanie trudności, na które napotykają poszczególne party. Ważnym zagadnieniem na najbliższe miesiące będzie spis powszechny, o którym ciągle niewiele wiemy, i przygotowanie do niego naszego środowiska. Tutaj będzie trzeba podjąć intensywne działania i wypracować odpowiednią strategię działań. Najważniejsze cele na tę kadencję? Chciałbym, aby pod koniec tej kadencji Zrzeszenie było zdrową, dobrze funkcjonującą organizacją. I nie chodzi tylko o prężność Zarządu Głównego, ale właśnie o oddziały. Sądzę, że jesteśmy blisko tego celu. Nazwa Zrzeszenie, którą przeszło pięćdziesiąt lat temu przyjęli „ojcowie-założyciele" naszej organizacji, jest bardzo wymowna i nieprzypadkowa. Ona w pełni oddaje charakter naszej organizacji. Zrzeszenie nie ma być jednym podmiotem, skupiającym czy wręcz kanalizują-cym wiele oddziałów w jednej organizacji. Zależy mi na tym, aby kilkadziesiąt oddziałów mogło samodzielnie, autonomicznie występować o różnego typu środki, dotacje i też samodzielnie realizować wiele przedsięwzięć o różnorodnej, bogatej tematyce. Jakie jest Pańskie główne przesłanie na najbliższe trzy lata, myśl, wokół której chciałby jednoczyć Pan członków Zrzeszenia w działaniu? Kolejny raz wspomnę tutaj myśl zawartą w uchwale II Kongresu Kaszubskiego: urządzać swój dom według własnych potrzeb i oczekiwań. A ten dom to dla mnie Kaszuby i szerzej Pomorze. Dziękuję za rozmowę. ¦ Uczëc sa Zrzeszeniégô Z przédnika Kaszëbskô-Pômôrsczégô Zrzeszeniô Łukasza Grzadzëcczim gôdô Andrzej Buster Jak Wasta wdarzi so dzeń 4 godnika, czej ôstôł wëbróny na przédnika Kaszëbskô-Pômôrsczégô Zrzeszeniô? Czej ôstałë pôdóné do wiédzë wińdzene welowaniô i jem ju wiedzôł, że jem przédnika naji stowarë, przeszła mie dba, że w môjim żëcym skuńcził sa jaczis dzél. Donëchczôs béł jem jednym z wiele, co mielë swoje zadania do wëkônaniô na wskôzónym dzélëku. To na swój sposób bëło wëgódné. Bëcé przédnika KPZ je wza-cym na se wiôldżi ôdpôwiedzalnotë. Pôdchôdóm do te z wiôlgą pôkörą. Ôtmëkóm terô nowi dzél môjégô bëcô w Zrzeszeni m, chtëren na gwës badze brëkôwôł wiôldżi robôtë i pôdchôdaniô do wiele sprawów z szerszim pózdrzatka. Ôd czile lat dzejô Wasta w kaszëbskô-pômôrsczim ôkrażim. Jak do te przeszło? Czej sa dorôstô jak jô w Szimbarku, co leżi doch na pół drodżi midzë Kartuzama a Kóscérzëną, dze lata la-teczné dzejô np. Kaszëbsczi Lëdowi Uniwersytet, nie je dragô pôtkac cekawému świata młodemu człowiekowi szlachów rësznotë abô udbów kaszëbskö-pômôrsczégô strzodowiszcza. Ju ód pierszi klasë kartësczégô ôglo-wósztôłcącégó liceum - do tegô miona Heronima Der-dowsczégô- béł jem w pódjimiznach Karna Sztudérów Pómóraniô, a późni stół sa jegô bëtnika jakno sztudéra, dali czekała mie robota w Ôglowim Zarządzę KPZ. Bez czilkanôsce lat dzejaniô w ti rësznoce miôł jem stara ó pöznanié lëdzy, chtërny ja twôrzëlë, ale do dzysó ni móga rzec, że wszëtkô ju w ti sprawie wiém i dobrze znaja. Jem dbë, że tak po prówdze mało chto, a może nawetka nicht z naji ni może tak rzec. Wik-szosc dzysdniowëch nôleżników stowarë przestąpiła do Zrzeszeniô doch po 2000 roku - to je żëwi organizm. Musza rzetelno rzec, że dërcha sa ucza Zrzeszeniégô i tak gwës badze w ti kadencje. Dobrze wiém, że Zrzeszenie baro sa zmieniwó, tak jak chutkó zmieniwó sa świat wkół nas. W swóji przemowie pô zamkniacym welowa-niô i ógłoszenim jegô wińdzenów gôdôł Wasta ô rodnym môlu - Szimbarku - i swójich domôcëch. 12 pomerania stëcznik 2011 Zjôzd Delegatów KPZ Jak ôni przëjalë wiédza ô wëgrónëch przez Wasta wëbôrach? Rozmieje sa, że bëłë gratulacje - starka nawetka przęsła mie smsa, jinszi domôcy téż sa redowelë. Wiém, że wiedno jem miôł i bada miôł u nich wspiarcé. Tidzeń pô Zjezdze béł jem prawie w Szimbarku na swiatowa-nim jubileuszu dzecnégô karna Marzëbiónczi. Przë leż-noscë ôdbëło sa zeńdzenie zarządu môlowégô partu Zrzeszeniô, chtërnému do niedôwna jem przédnicził. Bëłë szpórtë, że naji part kureszce môże czestnic przéd-nika całégô Zrzeszeniô, do czegô uszłim wëszëznóm nie udało sa doprowadzëc. Pôwôżno gôdającë, widza, że w môlowi spólëznie, z jaką jem spartaczony, osob-lëwie starszi ledze, zdrzącë jak młodi czestnią kaszëbi-zna, sami corôz barżi pódczorchiwają swoja juwernota. A jesz czilkanôsce lat w tił wikszosc do tëch sprawów ôdnôsza sa bezrefleksyjno. Terôzka na gwës môże gadać ô zdrowszim pôdchôdanim. Slédné szesc lat przédnictwa Wajégô pôprzédcë Artura Jabłońsczego bëłë ôstro naczerowóné na kaszëbsczé sprawë. Czë stegna Wajégô dzejaniô téż tak mdze prowadza? Jem Kaszëbą i je mie pô drodze ze słowama uchwôlën-ku II Kaszëbsczégô Kongresu, żebë Kaszëbi, dali Pômôrzôcë, mielë môżnota szëkôwaniô swôjégô dodóm zgódno ze swôją óradzą i pôzdrzatka. Dlô mie to je baro wôżny zgrôw w dzejanim nié blós zrzeszeniowim. Jem dbë, że nierozëmné je zamëkanié sa na jiné spôlëznë, ni mô cwëku budowanie murów, doch z historie wiémë, że żóden z nich nie spôłnił w sto proceńtach swôjégô zadaniô. W 2010 roku lëdze zdrëszony w Zrzeszenim ustawilë wGduńsku sztatura ksaca Swiatopełka II, chtër-nému më, Pômôrzôcë, nadôwómë przitómk Wiôldżi. A czë ôn zamknął swôje ksastwô na nowé? Doch wiémë, że miôł stara ô branié z jinëch kulturów tëch môdłów i doznaniów, co dôwałë spôsobnota do rozwiju ksastwa - np. sprowadzył dominikanów, lokôwôł Gduńsk na lubecczim prawie, ôtemkł sa na Hanza itp. Nie ódgrô-dzôł sa ód świata. Gwës badze to përzna historiozoficz-no brzëmiało, ale jem dbë, że je musz przëjimac jistną Nômłodszi przédnik Łukasz Grzadzëcczi w uszłi kadencje béł wiceprzédnika Kaszëbskô-Pômôrsczégô Zrzeszeniô. W wicy jak piacdze-sątlatnëch dzejach KPZ je to nômłoszi przédnik. Łukasz Grzadzëcczi pôchôdô z Szimbarka. Ju jakno uczeń liceum w Kartuzach ôpublikôwôł monografia „Dzeje parafie Szim-bark". Na sztudiach béł rësznym bëtnika Klubu Sztudérów Pômôraniô. Wësztôłcony prawnik. Ôd 2003 r. robi w Mar-szôłkôwsczim Urządzę we Gduńsku, ôd 2006 r. prowadzy Kancelaria Sejmiku Pômôrsczégô Województwa. Nôleżnik Pôspólny Komisje Rządu i Nôrodnëch Miészëznów. sztrategia i zwëskiwac z rozmajitëch doswiôdczeniów, a Kaszëbë, Pomorsko badą robiłë pókroczi ku lepszemu. Nick nie je niezmieniwné. Żelë Zrzeszenie chce miec udzél w sztôłtowanim ôkrażégô, muszi widzec w przódk czerënczi zmianów. Jaczé badą nôwôżniészé dzejania w nôblëższim czasu? Jesmë barô wiôlgą stowarą i wôrt chcec sa uczëc Zrze-szeniô, téż tego jak i co robią partë i jak bë môgłë we-spółdzejac. W nôblëższim czwiercroku badzemë chcelë przeprowadzëc jinfórmacyjno-szkóleniowé zeńdzenia dlô liderów w partach z rozmajitëch strón Pómórsczi tak, żebë lepi sa póznelë i nawzôj ód se sa uczilë nowósców. Wôrt je czasto sa schadac, nié blós w przedwelowny gorący atmosferze, ale téż wjinszim, barżi mirnym czasu i rozkôscérzac wespółdzejanié midzë partama. Na gwës badze to zdrój nowëch udbów i pôdskacënów do robôtë. To naje pôspólné bëcé w Zrzeszenim je ju samo w se naszim nôwikszim skarba i może bëc zdroja nowi, usôdzkówi môcë. Jô sóm bë chcôł poznać prob-lemë partów i na wiele to je môżebnéjim pomóc. Móm nôdzeja, że te zeńdzenia dozwolą rozpoznać wszëtczé ólérë, na jaczé trôfiają nôleżnicë partów. Wôżną sprawą na nôblëżi czas badze óglowi spisënk, ô chtërnym dër-cha nié za wiele wiémë, i przëszëkôwanié do nie najégô strzodowiszcza. Tu badze musz wząc sa rado do robôtë i przëszëkówac pasowną sztrategia dzejaniô. Nôwôżniészé zadania na ta kadencja? Jô bë chcôł, żebë pod ji kuńc Zrzeszenie bëło zdrów stowôrą, co dobrze fąksnérëje. I nie jidze tuwó blós ô bëlné dzejanié Ôglowégô Zarządu, ale prawie ô partë. Jem dbë, że jesmë ju baro te blisko. Pozwą Zrzeszenie, jaką wicy jak piacdzesąt lat temu przëjalë „ójcowie-za-łóżcë" naji stowarë, je baro wëmównô i nié z przëtrôfku. Ôna bókadno óbrazëje znanczi naji zdrëszënë. Zrzeszenie mô bëc jednym cała, co parłaczi abó bez ôgôdczi kanalizëje wiele partów w jedny organizacji. Zanôlégô mie na tim, żebë cziledzesąt partów mogło samóstójno i samórządno miec stara ô dëtczi, dotacje a téż samójist-no pódjëmac wszelejaczé udbë ô różnoôrtny, bókadny tematice. Jaczé je Waje przédné przesłanie na nôblëższé trzë lata, mësla, przë chtërny chce Wasta rzeszëc w dzejanim wszëtczich nôleżników Zrzeszeniô? Postapny rôz wspômna tuwó mësla z uchwôlënku II Kaszëbsczégô Kongresu: szëkôwanié swojego dodóm zgódno ze swoją óradzą i pózdrzatka. A nen dodóm to dlô mie Kaszëbë i dali Pômôrzé. Dzakuja za rozmowa. ¦ Dolmaczënk Danuta Pioch pomerania styczeń 2011 13 Zjazd Delegatów ZKP Partner Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego prezentował się podczas Zjazdu okazale. Fot. Beata Sulicka Władze ZKP wybrane na Zjeździe Rada Naczelna Adamkowicz Marek Kolbudy* Bach Ludwik Rumia Bigus Tadeusz Sierakowice Barzowski Edward Gdynia Borzyszkowska-Baska Felicja Brusy Bychowski Albin Banino Cirocki Brunon Chmielno Dawidowski Włodzimierz Wejherowo Etmański Wojciech Przywidz Fopke Jacek Gdańsk Formela Kazimierz Kartuzy Gawin Gerard Sulęczyno Gleinert Renata Gdynia Goliński Arkadiusz Pruszcz Gdański Grosz Lilianna Bytów Hewelt Jadwiga Przodkowo Hope Hubert Kartuzy Hoppe Jerzy Rumia Hoppe Teresa Gdynia Jabłoński Łukasz Linia Jóskowska Gabriela Chmielno Kankowski Wojciech Żukowo Kass Andrzej Reda Kirkowska Jadwiga Wierzchucino Kleina Kazimierz Łeba Kobiela Danuta Sianowo Konkel Wojciech Gdańsk Konkol Mieczysław Jastarnia Korda Krzysztof Tczew Kreft Lidwina Żukowo Kwidziński Franciszek Kartuzy Kulas Jan Tczew Lanc Józef Rumia Lemańczyk Andrzej Lipnica Lewna Szczepan Gdańsk Makurat Iwona Kościerzyna Miłosz Alfons Szemud Muża Tadeusz Hel Niemkiewicz Bolesław Puck Orzeł Zygmunt Władysławowo Pioch Danuta Sierakowice Richert Łukasz Gdańsk Sellin Jarosław Warszawa Sylka Ryszard Bytów Szymański Tomasz Gdańsk Talewski Zbigniew Wiele-Karsin Tocke Danuta Dębogórze Trzebiatowski Zmuda Edmund Słupsk Trzebiatowski Zmuda Zdzisław Gdynia Walkusz Eugeniusz Szemud Wenta Ryszard Lębork Ugowska Bożena Nowa Karczma Główna Komisja Rewizyjna Borzyszkowski Roman Władysławowo Breza Bogusław Reda Cyman Andrzej Sierakowice Dampc Katarzyna Lębork Derra Anna Nowa Karczma Hewelt Zenon Szemud Hinz Bernard Kartuzy Krause Tomasz Dębogórze Mirosławski Andrzej Chmielno Szopny Aneta Jastarnia Członkowie Sądu Koleżeńskiego Czerwińska Jolanta Kartuzy Kosznik Franciszek Hel Mach Krystyna Nowa Karczma Smoliński Kazimierz Tczew Szmidtke Witold Banino *oddział ZKP 14 pomerania stëcznik 2011 z południa Przerost demokracji KAZIMIERZ OSTROWSKI Życie naszego Zrzeszenia biegnie w rytmie zjazdów, zatem sposobności do świętowania nie brak. Widać, że gromadne spotkania stały się powszechnie akceptowaną formą aktywności. Mamy więc doroczny (światowy!) Zjazd Kaszubów i Dzień Jedności Kaszubów - traktowane w kategorii festynów, podobnie jak coraz popular-niejsze zjazdy rodzinne. Inny charakter natomiast należy się zwoływanym raz na trzy lata zjazdom delegatów, na których w atmosferze powagi mówi się i decyduje o sprawach dla organizacji najistotniejszych. Zjazdy są przecież nie tylko okazją do spotkania przyjaciół, działaczy z północy i południa, do kułuarowej wymiany poglądów, choć wydaje się, że taki właśnie łuźny, niezobowiązujący styl bardziej odpowiada części uczestników. Za nami już XVIII zjazd, kończący jedną, a rozpoczynający nową trzyletnią kadencję władz. Po raz pierwszy w historii ZKP zdarzyło się, że na zjazdowych obradach zabrakło quorum, niezbędnego do podejmowania uchwał. Co prawda pierwszy raz zorganizowano obrady dwudniowe, taka bowiem konieczność wynikła z programu zjazdu, obejmującego m.in. ważką nowelizację statutu, o czym przecież nie można decydować bez głębszego namysłu. Niestety, sporej liczbie delegatów rzecz wydawała się na tyle błaha, że nie warta ich obecności. Przeniesienie kwestii zmian statutowych na drugi dzień zjazdu odbyło się kosztem czasu przeznaczonego na dyskusję programową, oczywiście zubożyło więc dorobek zjazdu. Czy to przypadek, że w porządku obrad zabrakło nawet punktu „dyskusja"? To doświadczenie zapewne zostanie wzięte pod uwagę przy organizacji przyszłych zjazdów i skłoni do powrotu do obrad jednodniowych, lecz wówczas nie powinny się one zaczynać w południe, a dużo wcześniej, bojuż w godzinach przedwieczornych liczba obecnych na sali dość szybko topnieje. W wyborach prezesa ZKP udział wzięło 314 delegatów, natomiast przy wyborze Rady Naczelnej elektorów było o blisko pół setki mniej. Trudno oprzeć się przekonaniu, iż przebieg zjazdu byłby sprawniejszy i bardziej efektywny przy mniejszej liczbie delegatów, dobrze przygotowanych reprezentantów swoich wspólnot terenowych. Szczególnie korzystnie wpłynęłoby to na organizację wyborów władz, przeprowadzanych obecnie, nie waham się powiedzieć, w atmosferze chaosu. System teraz obowiązujący nie gwarantuje wyboru do Rady Naczelnej i Komisji Rewizyjnej najbardziej kompetentnych działaczy, a tym bardziej nie zapewnia właściwej reprezentacji terytorialnej. Trzeba się zastanowić nad zmianą trybu typowania kandydatów. W każdym razie przekazywane do zjazdowej komisji wyborczej kandydatury z poszczególnych oddziałów winny być dobrze przemyśłane, a wysuwające je gremia odpowiedziałne za swych przedstawicieli. Z kolei kandydaci do władz zgłaszani na sali obrad powinni być rekomendowani wszystkim delegatom z wyczerpującym uzasadnieniem. Ogólna nieznajomość listy, obejmującej przecież ponad 90 kandydatów,poskutkowała wykreślaniem nazwisk na chybił trafił, nie sposób bowiem wnioskować kto jest kim tylko na podstawie brzmienia nazwiska. Udało się w ten sposób wybrać w większości swoich (czytaj: weteranów), a skutecznie wyeliminować mniej osłuchane nazwiska, w tym nawet przedstawicieli aktywnych oddziałów, tylko bardziej odległych od stołecznego Gdańska i centrum Kaszub. W składzie nowej RN zabrakło miejsca dła reprezentantów Parchowa, Stężycy, Somonina, Chojnic, Człuchowa, Pelplina, Bydgoszczy, Grudziądza, Szczecina i jeszcze wielu innych, tymczasem niektórym oddziałom udało się wprowadzić dwóch łub trzech emisariuszy. Myślę, że jest to efekt swoistego wynaturzenia demokracji, któremu mogłyby zapobiec zmiany w procedurze wyborczej, być może jakaś forma parytetu terytoriałnego. Wewnętrznej demokracji by to nie zniszczyło, a zapewniłoby racjonalniejszy, bardziej reprezentatywny wybór. ¦ pomerania styczeń 2011 15 z pôłnia Przerost demokracje KAZIMIERZ ÔSTROWSCZI Żëcé najégö Zrzeszeniô bieżi w takt zjazdów, tej łeżnosców do swiatowaniô nie felô. Je widzec, że gromadne zeńdzenia stałe sa o głowo akceptowónym modła rësznotë. Mómë tej coroczny (światowi!) Zjôzd Kaszëbów i Dzeń Jednotë Kaszëbów — obchôdóné jakno rozegracje, jistno jak corôz barżi pbpiiłarné zjazdë famiłiów. Równak jinszi charakter bë miałë miec zwöłiwóné rôz na trzë łata zjazdë dełegatów, na chtërnëch w atmosferze statecznoscë gôdô sa i roz-sądzëwô o sprawach dłô zdrëszënë nôwôżniészich. Są öne niébłós łeżnoscą dopotkanio drëchów, dzejôrzów z nor dé i pôłniégo, do kułuarowëch gôdków, choc wëchôdô, że prawie taczi łóz, niebbrzészkowi sztéł barżi pasëje dzéłowi bëtników. Za nama ju XVIII zjôzd\ co kiińczi jedna, a naczënô nową trzëłatną kadencja przédnictwa. Pierszi rôz w dzejach KPZ stało sa tak, że na zjazdowim radze-nim nie bëło quorum, niebbéndnégo do podjëmaniô uchwôłënków. Prôwda rzekłszë pierszi rôz bëło za-bédowóné dwadniowé radzenie, bo tak wëchôdało ze zjazdowego programu, chtëren objëmôł mjin. wôżną sprawapoprôwianiô statutu, o czim doch nieje możno rozsądzëwac bez głabszégo namëszłeniô. Le w ej, wioł-dżému dzéłowiprzedstôwców sprawa wëdôwa sa tak mało wôżnô, że niewôrtnô jich bëtnoscë. Przełożenie sprawę zmianów w statuce na drëdżi dzeń zjazdu od-bëło sa ze stratą czasu przeznaczonego na programową diskusja, co bëło ze szkodą dłô zjazdowëch dokôzów. Czë to béłprzëtrôfk, że w programie radzeniô zafełało nawe tka punktu „diskiisjô"? To doswiôdczenié gwësno badze wzatépod uwôga przë rëchtowanim przindnëch zjazdów, równak ze wskôzanim na jednodniowe obradę\ łe tedë ni mogą one sa rozpoczënac w pôłnié, a wiele rëchłi, bo ju pod wieczór wiełëna bëtników na sałëdosc chiitko zmiésziwô sa. Wwëbiéranimprzédni-ka KPZ brało iidzéł 314 delegatów, a wëboru Przędny Radë dokonało ju bezmala pół sta wełowników mni. Cażko nie scwierdzëc, że radzenie bë bëło barżipo-chwôtné i skutkownéprzë miészi wiełënie delegatów, dobrze przëszëkowónëch przedstôwców swojich partów. Osoblëwi zwësk z tego bësa dało widzec w organizacji wełowaniô na wëszëzna, chtërna tim raza, musza to rzec, bëławëbiérónô dosc chaoticzno. Terôczasny sposób wełowaniô na nôłeżników Przédny Radë i Rewizyjny Komisje nie zagwësniô wëbraniô nôbarżikómpetentnëch dzejôrzów, a jesz barżi nie dôwô możnotë przënôłeż-ny obeńdowi reprezentacje. Je nót sa namëszłec nad zjinaczenim sposobu stôwianiô kandidatów. Przede wszëtczim stôwiónéprzed zjazdową wełowną komisją bédënczi z partów muszą bëc dobrze przemëszłoné, a bédëjący w sto procentach gwësny swojich przedstôw-ców. Dali téż bédënczi do wëszëznë meldowóné na salë nôleżiprzedstôwiac wszëtczim delegatom z dokładną o nich wiedzą. Ogłowô nieznajemnota łistë, na chtërny bëło wëszi 90 kandidatów, skutkowa wëkresłenim nazwësków bëłe jak, bo nie dô sa wëcëgac świądów o człowieku błós na spodłim brzmieniô jego nazwëska. Tim sposoba udało sa wëbrac we wikszoscë swojich (czëtôj: weteranów), a wëcąc w pień mni znóné nazwëska, w tim nawetka przedstôwców rësznëchpartów, łeno barżi oddałonëch od stołecznego Gduńska i westrzódka Kaszëb. W nowi Przędny Radze zafełało płacu dłô reprezentantów Parchowa, Stażëcë, Somonina, Choniców, Człuchowa, Pełpłëna, Bëdgoszczë, Grëdządza, Szczecëna i wiele jinëch, timczasa niechtërnym partom iidalo sa wpro-wadzëc dwiich abo trzech posélców. Jem dbë, że stało sa tak za sprawą swójnégo wëôrtowaniô demokracje, jaczé bë mogłë w przińdnoce zascygnąc zmianë w wełowny procedurze, może jaczis zort obeńdowi równoôrtnotë. Bënowi demokracje to bë nie zaszko-dzëło, a bë dało możnota barżi rozëmnégo i reprezen-tatiwnégb wëboru. ¦ Dolmaczënk Danuta Pioch 16 pomerania stëcznik 2011 z Kociewia Znowu byłam na zjeździe ZKP MARIA PAJĄKOWSKA-KENSIK Co ja tutaj robię?... To zdanie jak refren wracało do mnie podczas XVIII Zjazdu ZKP. Który to już mój zjazd? Tak od razu trudno powiedzieć. Do Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego należę ćwierć wieku. Oddział w Bydgoszczy, przez 15 łat w Świeciu n. Wisłą. Ipowrót do Bydgoszczy. Pamiętam pierwsze fascynacje i potem opowieści — rodzinie, studentom, że jest na Pomorzu taka organizacja, w której mówi się otwarcie, że kultura regionu jest dużą wartością, w której stosuje się metody demokracji i planuje większą samorządność. Dziesiątki spotkań, narad, zjazdów, festiwali, konferencji. Udział w pracach Zarządu Głównego, ostatnio - Rady Naczelnej, nawet przewodniczenie Komisji Oświaty... Natrętnie przypomina się opór, i to zdecydowany, gdańskiego środowiska szkolnego, że chcemy coś tam wskrzeszać. Po co? - pytano. Często brakowało słów na taką postawę szkolnych. Dzięki autorytetowi prof. Józefa Borzyszkowskiego, wtedy wicewojewody, udało się rozjaśnić obraz. Wykiełkowane idee edukacji regionalnej rozwinęły się, bardziej dojrzałe można było przekazać dalej. Trafiły i do mojej uczelni, w której powstało wiele prac magisterskich i nawet Podyplomowe Studia Edukacji Regionalnej. Zarażeni (pozytywnie) regionalizmem nauczyciele poszli w teren. U niektórych zgasła iskra zapału, u większości można jednak ogrzać się ciepłem podsycanego ogniska. Już choćby z tego powodu warto było odkryć na swojej życiowej drodze (zawodowej, naukowej) Zrzeszenie. Poznanie tyłu Bożych Szaleńców, twórców, ludzi pióra i regionalnego dzieła, to trwały dorobek. To co, że z czasem zaczęłam zauważać też rysy, pęknięcia, niejasne dla mnie interesy grup. Zapatrzona w kierunki działań (wtedy) Izabelli Trojanowskiej, Józefa Borzyszkowskiego, Tadeusza Bolduana, Stanisława Pestki, Edmunda Szczesiaka itd., szukałam zawszejaśniejszej „strony medalu\ Kiedy pomerania wspomniana czołówka zaczęła odchodzić, martwiłam się 0 przyszłość, niby zdając sobie sprawę z tego, że ziarno musi obumrzeć, by powstał nowy plon... Owszem, znowu niepokoją mnie „młodzi gniewnił zachowujący się tak, jakby to od nich dopiero wszystko się zaczęło. Na ostatni Zjazd ZKP przybyło ponad300 delegatów - olbrzymia rzesza regionalistów. Szukałam znajomych twarzy, by przekonać się, że nie zerwanojeszcze łańcucha pokołeń. Zaczęłam pisać na kartce znane nazwiska-Jan Kulas, Zbigniew Talewski, Jarosław Sełlin, Kazimierz Kleina, Józef Borzyszkowski, Brunon Chocki, Benedykt Karczewski, BernardHinz, Cezary Obracht-Prondzyń-ski, Ludwik Bach, Stanisław Pestka, Janusz Kowalski, Kazimierz Ostrowski, Bogusław Breza, Marek Cybulski, Brunon Synak, Edmund Szczesiak, Kazimierz Kossak-Główczewski... W nieco dłuższej wyliczance znalazło się ponad 30 osób, czyli około 10 proc. uczestników Zjazdu. W poniedziałek po Zjeździe przeczytałam w gdańskiej prasie, że - zdaniem nowego prezesa - „liczą się nie tylko ściśle kaszubskie sprawy". Jeszcze raz zajrzałam do propozycji nowego Statutu Zrzeszenia Kaszubsko-Po-morskiego. Cełe,pkt. 1:„rozbudzanie szerokiej inicjatywy dła wszechstronnego rozwoju kulturowego, społecznego 1 gospodarczego całego Pomorza'. Jeśli całego Pomorza, to trzeba dostrzec też Krajnę, Bory Tucholskie i oczywiście Kociewie. Byli delegaci z Tczewa, Wielkiego Buczka, z Tucholi, z Pelplina. Jaką mają szansę zaistnieć w wielkiej zrzeszonej społeczności? - to kolejne pytanie, na które trzeba znaleźć odpowiedź. Będę jej szukać, bo już wiem, co robiłam na Zjeździe. Oprócz refleksji i postanowień wróciłam do domu z książką (tu muszę dodać, że kupiłam ich więcej, nawet „Pana Tadeusza"po kaszubsku), która tytułem przypomina, że na tożsamość składa się przestrzeń, pochodzenie, język... ¦ styczeń 2011 17 kolej metropolitalna Torami z Gdańska w głąb Kaszub SŁAWOMIR LEWANDOWSKI Już za kilka lat, dzięki Pomorskiej Kolei Metropolitalnej, pojedziemy pociągiem z Gdańska-Wrzeszcza w pobliże lotniska im. Lecha Wałęsy w Rębiechowie. Stamtąd kolejowy szlak poprowadzi bezpośrednio do Gdyni oraz na środkowe i zachodnie Kaszuby, m.in. do Kartuz, Kościerzyny i Bytowa. Kolej od początku swojego istnienia kojarzona była z rozwojem cywilizacyjnym. Miasta, do których docierała linia kolejowa, zyskiwały na prestiżu, rozrastała się infrastruktura miejska, przybywało nowych mieszkańców. Rozwój kolejnictwa równoznaczny był także z rozwojem gospodarczym danego regionu oraz swobodą podróżowania jego mieszkańców. Okres po drugiej wojnie światowej to czas odbudowy także szlaków kolejowych, które szczególnie na terenach odzyskanych charakteryzują się gęstą siatką połączeń. Niestety, nie wszystkie linie odbudowano. Pominięto choćby trasę z Gdańska-Wrzeszcza do Starej Piły. Tragiczny koniec Ten niemal 20-kilometrowy odcinek linii kolejowej wybudowano na mocy ustawy parlamentu pruskiego z 28 lipca 1909 r. W Starej Pile nowa linia łączyła się z już istnieją- 18 cą trasą Pruszcz Gdański - Kartuzy. W ten sposób znacznie skróciła się podróż z Gdańska do Kartuz, było to zarazem potwierdzenie tego, iż już na początku XX w. myślano o skomunikowaniu Gdańska z okolicznymi miejscowościami, tworząc w ten sposób coś na wzór kolei metropolitalnej. Pierwsze pociągi z Gdańska do Kartuz pojechały 1 maja 1914 r. Trasa przebiegała przez Gdańsk-Wrzeszcz nasypami i wiaduktami nad obecnymi ulicami Grunwaldzką, Wita Stwosza, Polanki, Słowackiego oraz Dolne Migowo, biegnąc dalej w stronę Kieł-pinka i Kokoszek. Tory kolejowe prowadziły przez morenowe wzgórza, pokonując na niektórych odcinkach różnicę wzniesień przekraczającą nawet 100 metrów, czyli parametry typowe dla kolei podgórskiej. 0 wiedzy i osiągnięciach ówczesnych inżynierów, oprócz śmiało wytyczonej trasy kolejowej, świadczy także wybudowana infrastruktura kolejowa. Wiadukty, po których jeździły pociągi, zadziwiały swym pięknem 1 funkcjonalnością. Do zakończenia I wojny światowej linia kolejowa leżała na terenie jednego kraju - Niemiec. Na trasie Gdańsk - Kartuzy kursowały wówczas 4 pary pociągów pasażerskich na dobę, prawdopodobnie odbywał się tam również ruch towarowy. Powstanie Wolnego Miasta Gdańska oraz odrodzenie się Państwa Polskiego sprawiło, że wybudowana cztery lata wcześniej linia kolejowa mająca charakter krajowy stała się linią międzynarodową. Częstotliwość kurso- pomerania stëcznik 2011 wania pociągów do 1939 r. mimo wszystko się nie zmieniła. Również podczas okupacji hitlerowskiej utrzymano kursowanie pociągów z Gdańska w głąb Kaszub i pomimo niesprzyjających i niepewnych czasów połączenie to cieszyło się wciąż popularnością. Tragiczny koniec kolei na tej trasie nastąpił 25 marca 1945 r. Broniące się w Gdańsku niemieckie oddziały wysadziły wszystkie wiadukty. Zniszczone stalowe konstrukcje wiaduktów oraz parowozy specjalnie przed wysadzeniem na nich ustawione miały zatrzymać nacierającą Armię Czerwoną. Rosjanie napotykając na swej drodze pozostawione przez Niemców przeszkody ponownie podkładali materiały wybuchowe potęgując zniszczenia. Zbyt kosztowna odbudowa Temat odbudowy tzw. Kolei Ko-koszkowskiej powrócił w połowie lat 50. XX w. Argumentem „za" było przede wszystkim otwarcie Gdańska na Kaszuby i ułatwienie tym samym okolicznym mieszkańcom komunikacji. Krytycy odbudowy podnosili zaś argument, iż inwestycja jest zbyt kosztowna, a jednotorowa kolej lokalna jest reliktem przeszłości. Polemika między obiema stronami toczyła się, a to, co przetrwało działania wojenne, musiało się poddać stopniowej dewastacji. Zdarzało się również, że burzono elementy przedwojennej trasy, aby budować nowe osiedla bądź drogi. Niekiedy powodem rozbiórki był nienajlepszy stan techniczny. Tak stało się choćby z jednym z przyczółków dawnego kolej metropolitalna O Planowane przystanki Kolei Metropolitalnej. wiaduktu przy ulicy Słowackiego w Gdańsku-Wrzeszczu. Wraz z nastaniem III Rzeczpospolitej o Kolei Kokoszkowskiej niewielu już pamiętało. Zapomniano, bądź nie chciano pamiętać, o wciąż użytkowanej, aczkolwiek przestarzałej kolejowej infrastrukturze rozsianej od Odry aż po Bug. Zamiast unowocześnienia skazana ona była na powolną degradację, co poskutkowało likwidacją wielu połączeń lokalnych. Nie twierdzę, że wcześniej nikt oprócz samych kolejarzy nie myślał o kolei. Myślał, ale problemem były pieniądze, a właściwie ich brak. Dlatego wszelkie wielkie inwestycje kolejowe nie były realizowane przez dłuższy czas. Zwrot nastąpił przed kilkoma laty. Pomogły w tym z pewnością pieniądze z Unii Europejskiej, które ułatwiły rozpoczęcie modernizacji infrastruktury kolejowej. Na wyróżnienie zasługuje tutaj województwo pomorskie. Nasze władze samorządowe z momentem przejęcia przewozów regionalnych pod swoją pieczę, wbrew modnym w ostatnich latach trendom, zamiast likwidować regionalne połączenia, utrzymują je, jednocześnie kupując nowy i modernizując przestrzały tabor kolejowy. Tym, co wyróżnia nasz region jeszcze bardziej na tle innych województw, jest chęć budowy nowych linii kolejowych. Mowa oczywiście o I etapie budowy Pomorskiej Kolei Metropolitalnej, czyli rewitalizacji nieczynnej od 1945 r. Kolei Kokoszkowskiej. Epokowa inwestycja To, co jeszcze niedawno było jedynie marzeniem pasjonatów kolejnictwa i widniało wyłącznie w projektach naukowców z Politechniki Gdańskiej, stanie się wkrótce realne. Pierwszy etap budowy Kolei Metropolitalnej zakłada częściową odbudowę wspomnianej linii do Kokoszek oraz budowę odcinka łączącego południowe dzielnice Gdańska z Portem Lotniczym im. Lecha Wałęsy w Gdańsku-Rębiechowie i linią kolejową Gdynia - Kościerzyna. Projektem kieruje powołana przez Sejmik Województwa Pomorskiego spółka Pomorska Kolej Metropolitalna S.A. Obecnie przygotowywana jest dokumentacja techniczna, zapewnione jest dofinansowanie z funduszy Unii Europejskiej, a już wkrótce spółka będzie mogła zacząć realizować to wielkie zadanie inwestycyjne. W grudniu 2010 r. rozpoczęła się wycinka drzew pod linię kolejową. Pierwszy etap budowy ma być zakończony wiosną 2015 r. Entuzjastycznie do tego przedsięwzięcia podchodzą władze województwa pomorskiego, które patronują projektowi. Marszałek Mieczysław Struk porównuje odbudowę Kolei Kokoszkowskiej do innej wielkiej inwestycji, która ponad pół wieku temu prowadzona była w Trójmieście: - Pomorska Kolej Metropolitalna to epokowa inwestycja naszego województwa, która zrewolucjonizuje transport publiczny w Trójmieście i na Kaszubach. [...] Budowę PKM można porównać do powstania Szybkiej Kolei Miejskiej w latach 50. ubiegłego wieku. Wówczas też była pomerania styczeń 2011 to wizjonerska inwestycja, która obecnie stanowi kręgosłup komunikacyjny całego Trójmiasta - mówi marszałek województwa pomorskiego. - W niedalekiej przyszłości nikt nie będzie sobie wyobrażał sprawnej komunikacji publicznej w naszym regionie bez Pomorskiej Kolei Metropolitalnej. Parkuj i jedź Trudno nie zgodzić się ze słowami gospodarza województwa. Inwestycja, która już niebawem będzie realizowana w naszym regionie, ma spełniać kilka podstawowych funkcji. Kolej Metropolitalna połączy Gdańsk i Gdynię z lotniskiem w Rębiechowie, co ułatwi transport podróżnym korzystającym z lotniska. Jednocześnie nowa linia kolejowa pozwoli mieszkańcom wielu peryferyjnych dzielnic Trójmiasta szybciej dotrzeć do pracy i szkoły. Tysiące ludzi, codziennie stojących dziś w korkach, już za kilka lat będzie miało alternatywę w postaci szybkiego, bardziej ekonomicznego i ekologicznego transportu kolejowego. Docelowo Pomorska Kolej Metropolitalna ma połączyć Trójmiasto z całymi Kaszubami, co ułatwi mieszkańcom tych ziem szybki kolej metropolitalna dojazd do aglomeracji trójmiejskiej, a mieszkańcom Gdańska i Gdyni podróż w stronę Kartuz, Kościerzyny i Bytowa. Całość ma powstać w popularnym w Europie Zachodniej systemie „park&ride"# czyli „parkuj i jedź", umożliwiającym dojazd do przystanków Kolei Metropolitalnej własnym autem, pozostawienie go na parkingu i pokonanie dalszej trasy wygodną, szybką koleją. Prace nad projektem tej epokowej inwestycji trwają od kilkunastu miesięcy. Jak informuje Krzysztof Rudziński, prezes PKM S.A., wszystko przebiega zgodnie z harmonogramem. - Posiadamy już wszelką dokumentację, która jest niezbędna do rozpoczęcia inwestycji. Z końcem listopada podpisaliśmy umowę na roboty przygotowawcze, które będą polegać m.in. na inwentaryzacji drzew i krzewów mających powyżej 10 lat oraz na oczyszczeniu terenu przyszłej linii Kolei Metropolitalnej z wszelkich materiałów wybuchowych - mówi Krzysztof Rudziński. Spotkania z mieszkańcami Niedawno zakończył się I etap konsultacji z mieszkańcami dzielnic, przez które przebiegać będzie trasa Pomorskiej Kolei Metropolitalnej. Spotkania informacyjne organizowane przez spółkę PKM S.A. z mieszkańcami Gdańska i Żukowa, gdzie planowana jest budowa linii nowej kolei oraz lokalizacja przystanków, przebiegły w atmosferze konstruktywnej dyskusji. Mieszkańców interesowały szczególnie kwestie zabezpieczeń przed hałasem i drganiami oraz ewentualne zanieczyszczenie środowiska. Uczestnicy spotkań wyrazili także obawy o wystarczającą powierzchnię parkingową przy przystankach, odpowiednie zintegrowanie Pomorskiej Kolei Metropolitalnej z Szybką Koleją Miejską oraz publiczną komunikacją autobusową i tramwajową. Mieszkańcy zwracali uwagę Przyczółek zburzonego wiaduktu przy ul. Słowackiego w Gdańsku. projektantów na konieczność zachowania wykorzystywanych przez pieszych ścieżek łączących tereny po obu stronach nasypu kolejowego, m.in. zapewniających dojście do kościołów i terenów zielonych, szczególnie we Wrzeszczu, na Strzyży i Niedźwiedniku. Wnoszono również o zachowanie zabytkowych pozostałości dawnej linii Kolei Kokoszkow-skiej, m.in. mostku Weisera. Wiele emocji wzbudzała kwestia ewentualnych nazw przyszłych stacji na terenie Gdańska, które na obecnym etapie inwestycji mają jedynie charakter roboczy. Zdaniem wielu mieszkańców istotne jest zachowanie historycznych terminów. Strzyża, Brętowo, Migowo czy Kiełpinek to nazwy mocno osadzone w historii Gdańska i Pomorza, stąd obawa mieszkańców przed ich ewentualną zamianą. - W wyniku przeprowadzonych spotkań informacyjnych uwzględniono szereg wniosków mieszkańców. Niestety, nie ze wszystkimi udało się jeszcze porozumieć, jak choćby z częścią mieszkańców Rę-biechowa, miejscowości należącej do gminy Żukowo - mówi Krzysztof Rudziński. - Wierzę jednak, że Fot. Sławomir Lewandowski kolejne konsultacje dotyczące Kolei Metropolitalnej pozwolą wyjaśnić wszystkie sporne kwestie. Zwiększenie dofinansowania Podczas listopadowej wizyty w Gdańsku minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska potwierdziła zwiększenie dofinansowania unijnego dla projektu Pomorskiej Kolei Metropolitalnej do wysokości 85 proc. Tak wysokie wsparcie oznacza, iż na realizację tego projektu Unia przeznaczy co najmniej 550 min zł. Ostateczny koszt wykonania inwestycji szacuje się na kwotę 740 min zł. Kolej metropolitalna z początku XX w. miała krótki żywot, ale mimo zaledwie kilkunastu lat istnienia odcisnęła ona swoje piętno w historii pomorskiego kolejnictwa oraz w umysłach miłośników kolei, którzy od lat marzyli ojej reaktywacji. Dzisiaj sen stał się jawą i na trasę dawnej Kolei Kokoszkowskiej wkroczą niedługo ekipy budowlane. Za kilka kolejnych lat trasa Pomorskiej Kolei Metropolitalnej sięgać będzie aż po Bytów. Kolej ponownie otworzy Gdańsk na całe Kaszuby, na czym zyskają zarówno mieszkańcy Trójmiasta, jak i całego regionu. ¦ 20 pomerania stëcznik 2011 przédnogardowô banowizna Sztreką z Gduńska do głąbu Ôdj. Sławomir Lewandowsczi Wiadukt Dólné Mëgôwô. SŁAWOMIR LEWANDOWSCZI Ju za czilka lat, za sprawą Pômôrsczi Przéd-nogardowi Banowi-znë, pôjedzemë baną z Wrzeszcza w ôkôlé latawiszcza mn. Lecha Wałasë w Rabiechôwie. Stądka sztreka pudze bezpôstrzédno do Gdini a też na westrzédné i zôpadné Kaszëbë, m.jin. do Kartuz, Kôscé-rznë i Bëtowa. Banowizna ôd swójich zôczątków bëła partaczono z cywilizacyjnym pókroka. Gardë, do chtërnëch prowadza sztreka, nabiérałëznaczeniô, rozwija sa mięsko jinfrastruktura, przëbiwało nowëch mieszkańców. Rozwij banowiznë rzesził sa téż z gôspôdarzczim rozwija molowi óbeńde, jak téż pójużnym rézowa-nim jegô mieszkańców. Cząd po drë-dżi światowi wojnie to téż czas zno-wastôwianiô banowëch szlachów, chtërne ôsoblëwie na ôdzëskónëch zemiach mają gastą séc łączeniów. Le wej nié wszëtczé linie ôstałë ód-budowóné. Ôsta ôminiatô chôcle trasa z Wrzeszcza do Stôri Piłë. Tragiczny kuńc Nen bezmała 20-kilométrowi dzél banowi linie ôstôł zbudowóny na spódlim ustawu prësczégô par-lameńtu z 28 lepińca 1909 roku. W Stôri Pile nowô liniô rzesziła sa z ju dzejającą trasą Gduńsczi Pruszcz - Kartuzë. Na ten sposób baro sa skrócą réza z Gduńska do Kartuz, co bëło téż zeswiôdczenim deji, chtërna ju na zôczątku XX w. bédowa połączenie Gduńska z môlama w jego ókólim, co mogło bëc pierwószëną przédnogardowi banowiznë. Pierszé banë przëjachałë z Gduńska do Kartuz 1 maja 1914 r. Szlach szedł przez Wrzeszcz banowima dargówiszczama i wiaduktama nad dzysdniowima szasëjama: Grunwaldzką, Wita Stwosza, Pólanczi, Słowacczégô, a téż Dólné Mëgôwô, cygnącë dali do Kôłpinka i Kókószk. Sztreka szła bez morenowe holmë i na niechtërnëch dzélach przecyna rzmë, co sa midzë sobą jinaczëłë wëszëzną nawetka o 100 metrów, tak tej mogła sa równać z podgórską banowizną. Ô fachówóscë no-tejszich jinżëniérów, ókróm śmiało wëznaczony trasë, dowódzy téż to-warzącô ji budowizna. Wiaduktë, po chtërnëch jezdzyłë banë, dzëwówałë swoją snôżotą i funkcjonalnotą. Do zakuńczenió I światowi wojnę sztreka szła przez óbeńda jad-négô kraju - Miemców. Na szlachu Gduńsk - Kartuzë jezdzyłë tej w dwadzesce sztërzech gódzënach 4 pôrë pasażérnëch banów, szedł tam téż mést przewóz towarów. Powstanie Wolnego Miasta Gduń- ska, a téż odrodzenie sa Pólsczegó Państwa sprawiło, że wëbudo-wónô sztërë lata chutczi sztreka z krajowego óbjimu przeszła na midzënôrodny szlach. Wielëna ba-nowëch kursów do 1939 roku rów-nak sa nie zmieniła. Ôbczôs hitle-rowsczi okupacje wielëna banowëch kursów z Gduńska do głąbu sa nie zmieniła i chóc czasë bëłë nieprzë-stójné i niegwësné, lëdze dërcha z ti drodżi rézowaniô kórzëstelë. Tragiczny kuńc banowiznë na tim szlachu nastôł 25 strëmiannika 1945 roku. Barniącé sa we Gduńsku mie-miecczé óddzéle wësadzëłë wszët-czé wiaduktë. Zniszczone stalané elemeńte wiaduktów i lokômôtiwë apart ustawione na nich przed wë-sadzenim miałë scygnąc nalinającą Czerwoną Armia. Ruscë nalôżającë na swóji drodze óstawioné przez Miemców zôwadë znowa pódkłó-delë wëbuszné materiałë i dofulo-welë degradacja. Wiele za drogô odbudowa Témat ód budowë tzw. Kôkôszkôws-czi Banowiznë przeszedł nazôt w połowie 50. lat XX w. Przemôwiało za tim przede wszëtczim ótemkniacé Gduńska na Kaszëbë i zletczenié bez pomerania styczeń 2011 21 przed nogardowô banowizna Wiadukt Pôlanczi. to mieszkańcom z ôkôlégô łączbë. Procëmny odbudowie dôwelë do-kôzë, że łożenie na to je za drodżé, a môlowô sztreka z jednym toro-wiszcza je przestarzałoscą. Spiérka midzë dwuma stronama dérowa, a to, co strzimało wojna, póma-le niszczało. Biwało téż# że dzéle przedwôjnowégô szlachu rozwôlelë i stôwielë nowé sedlëszcza abô dro-dżi. Czasa przëczëną do zwrôcaniô béł prosto lëchi stón budacji. Tak sa stało chôcbë z jednym z umôc-nieniów dôwnégô wiaduktu przë ulicë Słowacczégô we Wrzeszczu. Raza z nastanim III Rzeczpôspôliti ô Kôkôszkôwsczi Banowiznie ju prawie nicht nie wdarził. Wszëtcë zabëlë# abô nie chcelë pamiatac, ô dërcha użiwóny, chôc przestarzałi banowi jinfrastrukturze rozwiti ôd Ôdrë jaż pô Bug. Miast znowôtnie-niô pôpôda ôna w pómalëczną degradacja, co bëło przëczëną znikwie-niô wiele môlowëch kursów. Nie chca rzec, że rëchli nicht króm samëch banowëch nie mëslôł ô banowiznie. Mëslôł, leno przeszkodą bëłë dëtczi, a tak pô prôwdze jich brak. Stąd wszelejaczé wiôldżé ba-nowé budacje nie szłë przez dłëg-szi czas. Czile lat nazôtka nastąpił ôbrócënk. Dopômôgłë w tim na Ôdj. Sławomir Lewandowsczi gwës dëtczi z Europejsczi Unii, co dałë môżnota dzejaniô w ulep-sziwanim banowi jinfrastrukturë. Wëprzédnienié w tim môlu nôleżi sa pômórsczému wôjewództwôwi. Naje samórządzënowé przédnictwô bierze regionalne linie w swôje race, i procëm módze ôstatnëch lat, miast likwidować molowe łączbë, trzimie je, równoczasno kupiającë nową i unôwiającë przestarzałą banową wôzëna. To, co wëapartniwô nas jesz barżi na spódlim jinëch wójewódz-twów, to chac budowaniô nowëch banowëch liniów. Gôdka, rozmieje sa, ô I dzélu budowë Pômôrsczi Przédnogardowi Banowiznë, to je ô ôżëwienim nierëszny ôd 1945 r. Kôkôszkôwsczi Banowiznë. Wôżnô jinwesticjô To, co jesz do niedôwna bëło blós rojenim miłotników banowi-znë i żëło tëlkô w udbach uczałëch z Gduńsczi Pôlitechniczi, wnetka sa stónie jawernym. Pierszi dzél budowanie* Przédnogardowi Banowi-znë zakłôdô odbudowanie w dzélu wspômniónégô szlachu do Kôkôszk, jaktéż budowa dzéla, co mdze par-łacził pôłniowé sedlëszcza Gduńska z latawiszcza mn. Lecha Wałasë w Rabiechôwie i banowim szlacha Gdiniô - Kôscérzna. Udbą czerëje, pôwôłónô przez Sejmik Pômôrsczégô Województwa, wëcmanizna Pômôrskô Przédno-gardowô Banowizna S.A. Terôzku są szëkôwóné techniczne partesë, zagwësnionô je dopłata z kapitału Europejsczi Unii, i wnetka wëc-manizna badze môgła rozpócząc na wiôlgą jinwesticja. W gódniku 2010 r. rozpôczało sa wëcynanié drzéwiat pôd sztreka. Piersczi dzél budowë mô bëc fardich na zymku 2015 roku. Radô tim planóm je wëszëzna pômorsczégô województwa, chtër-na przëstojiwô udbie. Marszôłk Mieczësłôw Struk przërównëje odbudowa Kôkôszkôwsczi Banowiznë do jiny wiôldżi jinwesticje, co bez mała pół wieku nazôt bëła robionô w Trójgardze: - Pomorsko Przédnogardowô Banowizna to wôżnô jinwesticjô najegó województwa, chtërna ôżëwi óglowi transport w Trójgardze i na Kaszëbach. Budowa te szlachu może równać z budowanim Chut-czi Miastowi Banowiznë w latach 50. uszłégô stolecégó. Tedë to téż bëła pôkôzkôwô jinwesticjô, chtërna dzysdnia jełączbôwim krzéla całégô Trójgardu - gôdô marszôłk pómórs-czégô województwa. - Niezadługo nicht nie mdze so mógł przedstawić pôchwôtno dzejający óglowi komunikacje w najim ókólim bez Pómórs-czi Przédnogardowi Banowiznë. Parkuj i jedz Cażkó sa nie zgódzëc ze słowa-ma włodarza województwa. Jin-westicjó, co za sztót badze robiono w naji óbeńdze, mô zjiscëc czile fuń-dameńtnech zadaniów. Przédnogardowô Banowizna spar-łaczi Gduńsk i Gdinia z latawiszcza w Rabiechówie, co zletczi przewôzënk rézownikóm zwënégującym lata-wiszcze. Równoczasno nowi banowi szlach dozwoli mieszkańcom wiele dalszich sedlëszczów Trójgardu chutczi dojachac do robótë i szkôłë. 22 pomerania stëcznik 2011 przédnogardowô banowizna Tësące lëdzy, co dzeń stojącëch dzy-sô w linach na drogach, ju za czi-le lat badze môgło sa przesadnąc do chutczégó, barżi öbszcządnégó i ekologicznego banowégô transportu. Kuncowi zgrôw Pômôrsczi Przéd-nogardowi Banowiznë mô dacłącz-ba Trójgardu z całima Kaszëbama, co zletczi mieszkańcom tëch zemiów chutczé zajachanié do trójgardowi aglomeracje, a mieszkańcom Gduńska i Gdinie réza w strona Kartuz, Kôscé-rznë i Bëtowa. Wszëtkô mô powstać w znónym wZôpadny Europie modle „park&ride", to je „parkuj i jedz", co dôwô môżlëwôta dojachaniô do przëstónków Przédnogardowi Ba-nowiznë swôjim auta, ôstawienié gô na parkingu i dalszé rézowanié wëgódnym i chutczim cuga. Robôtë nad projekta ti wôżny jin-westicje dérëją ju czilenôsce miesący. Jak gôdô Krësztof Redzyńsczi, przéd-nik PPB S.A., wszëtkô jidze zgódno z piana. - Mómë ju wszëtką dokumentacja, chtërna nôleżi miec do rozpôczacô robotów. W kuńcu smutana më pôdpiselë ugôdka na wstapné robotę, chtërne mają przenieść m. jin. spisënk drzéwiat i krzów star-szich niżle 10 lat, a téż dozwôlëc na ôczëszczenié môlu pôd przińdną Przédnogardową Banowizna z wsze-lejaczich wëbusznëch materiałów - gôdô Krësztof Redzyńsczi. Zéndzenia z mieszkańcama Niedôwno skuńcził sa pierszi dzél kónsultacjów z mieszkańcama sed-lëszczów, przez chtërne badze szedł szlach Pómôrsczi Przédnogardowi Banowiznë. Wëdowiédnézéhdzenia szëkówóné przez wëcmanizna PPB S.A. z mieszkańcama Gduńska i Żukowa, dze mó przechadac liniô nowi banowiznë i mają bëc przëstónczi, ódbëwałë sa w dëchu żëczlëwi diskusje. Miesz-kańce ósoblëwie chcelë wiedzec, jak badą chroniony przed trzóska i dërżenim zemi, a téż przed móżeb-nym zanieczëszczenim ókrażégó. Bëtnicë zeńdzeniów mielë téż strach ô to, czë sygnie placu na dosc wiôl-dżé parkindżi przë przëstónkach, czë móżebné badze sposobne spartaczenie Pômôrsczi Przédnogardowi Banowiznë z Chutką Miejską Bano-wizną i óglową łączbą autobusową i tramwajową. Mieszkańcezwrócele bôczënk udbödôwców na ôbrzészk utrzimaniô wëzwëskiwónëch przez chôdającëch piechti stegnów, co łączą terenë z dwuch strón sztreczi, m.jin. zagwësniającëch zadostanié sa do kôscołów i zelonëch môlów, ósoblëwie we Wrzeszczu, na Strzëżi i Miedwiedzniku. Bëła téż dba utrzi-maniô pamiątkôwëch zaóstałosców dôwnégó szlachu Kôkôszkôwsczi Ba-nowiznë, m.jin. môstka Weisera. Wiele wseczëców budzą sprawa môżebnëch pozwów przińdnech przëstónków w óbeńdze Gduńska, chtërne w tim môlu robotów nie są jesz ostateczne. Wedle wiele mieszkańców wôżné je óstawienié dôw-nëch pozwów. Strzëżô, Bratowo, Mëgówó czë Kôłpink to pôzwë mocno zrzeszone z dzejama Gduńska i Pómórsczi, stądka strach mieszkańców przed zjinaczenim jich. - Wëszłoscą ôdbëtëch zeńdzeniów je przestanie na wiele przedłoże-niów mieszkańców. Le wej nié ze wszëtczima udało sa jesz dogadać, jak chócbë z dzéla mieszkańców Rabiechówa, môla przënôleżnégó gminie Żukowo - gôdô Krësztof Redzyńsczi. - Wierzą równak, że pó-stapné konsultacje tëkającé sa Przéd-nogardowi Banowiznë dozwolą rozwidnić wszëtczé spiérné sprawë. Zwielenié dopłôcënku Ôbczôs lëstopadnikówégó bëcô we Gduńsku minister obeńdo-wégó rozwiju Elżbieta Bieńkówskó zacwierdzëła zwielenië unijnego dopłôcënku dló projektu Pómórsczi Przédnogardowi Banowiznë do wë-sokóscë 85 proc. Tak wiôldżé wspiar-cé óznôczô, że na zjiscenië te projektu Unia przekôże nômni 550 min zł. Kuńcowe koszta wszëtczich robotów szacëje sa na 740 min zł. Przédnogardowô Banowizna z zôczątku XX w. miała krótczé bëcë, równak nimó dzejanió z biedą czilkanósce lat udało ji sa wërëc swój céch w dzejach pómórsczi ba-nowiznë a téż w mógu miłotników banowiznë, chtërny ód lat rojilë ó ji znowienim. Dzys no snicé stało sa jawą i na szlach downy Kókószkóws-czi Banowiznë weńdą niezadługo robotnice. Za czile pôstapnëch lat szlach Pómórsczi Przédnogardowi Banowiznë badze sygół do Bëtowa. Banowizna znowa ótemknie Gduńsk na całi Kaszëbë, z czego zwëskają tak mieszkańce Trójgardu, jak i całego ôkôlégö. ¦ Dolmaczënk Danuta Pioch pomerania styczeń 2011 Môstk Weisera. Ôdj. Sławomir Lewandowsczi udany projekt Młodzi ambasadorzy regionu Udział w tym projekcie sprawił, że bycie Kaszubką w końcu nabrało dla mnie pewnego znaczenia. Pomorańcy pokazali mi, jak można brać z kultury kaszubskiej to, co najlepsze, i przenosić do współczesności. Magdalena Kisielewska Od 2 do 6 września 2010 roku do Kaszubskiego Uniwersytetu Ludowego w Starbieninie przybyło ponad pięćdziesiąt osób z różnych miejscowości i powiatów leżących na Kaszubach. Wzięły udział w projekcie Ambasador Regionu, który zorganizował Klub Studencki Pomorania we współpracy ze Zrzeszeniem Kaszubsko-Pomorskim i Nadbałtyckim Centrum Kultury. Sponsorem przedsięwzięcia była Fundacja Orange. Celem projektu było stworzenie multimedialnego przewodnika turystycznego po Kaszubach. Chcieliśmy, aby młodzi ludzie poczuli się ambasadorami swojego powiatu, a następnie regionu i sami decydowali 0 tym, jakie informacje znajdą się w ich subiektywnym przewodniku. Uczestnicy pracowali w grupach nad pięcioma tematami: zasłużeni ludzie w mojej okolicy, wydarzenia historyczne w mojej wsi, geografia terenu, wydarzenia aktualne, specyfika kulturalna mojej okolicy. W projekcie chodziło o to, aby zachęcić młodzież do poszukiwań rodzinnych pamiątek, zdjęć, wpisów 1 biografii, a także odnalezienia miejsca, osoby czy chwil, które kojarzą się im z miejscem zamieszkania na Kaszubach. Magdalena Świerczyńska, Klub Studencki Pomorania, koordynatorka projektu Czwartek - punktualnie o ósmej wszyscy wsiedli do autobusu i wy- ruszyliśmy. Jako opiekun pojechała z nami wychowawczyni p. Barbara Toczek. Po drodze zabieraliśmy jeszcze kilkoro uczestników spoza naszej szkoły, poza tym remonty dróg powodowały spowolnienie ruchu, przez co droga do celu okazała się prawie dwa razy dłuższa. Efektem tego było spóźnienie się na konferencję w Ratuszu Staromiejskim w Gdańsku, która nosiła tytuł „Edukacja w zakresie muzyki tradycyjnej w Polsce i Norwegii". Ominął nas wykład na temat tradycyjnej muzyki w Norwegii. Mogliśmy natomiast posłuchać ciekawych wypowiedzi na temat tradycyjnej muzyki w naszej ojczyźnie. Stąd udaliśmy się wprost do Starbienina. Ośrodek KUL-u był bardzo ładny i otoczony parkiem. Po zakwaterowaniu wszyscy zebrali się w sali seminaryjnej, by zapoznać się ze szczegółami naszej pracy. Uczestnicy przyjechali z prawie całych Kaszub, by wspólnie stworzyć pierwszy multimedialny przewodnik, opracowany w pełni przez młodzież. Magdalena Kisielewska Głównym zajęciem wypełniającym nam czas była praca nad przewodnikiem. W pierwotnym założeniu każdy powiat miał być opracowywany przez młodzież, która właśnie z niego pochodzi. Jednak w wyniku małej liczby uczestników z powiatów wejherowskiego, kartuskiego i bytowskiego, grupa kościerska (czyli nasza klasa) została rozbita, a poszczególne osoby zostały dołączone do grup z innych powiatów. Uczestników z powiatu puckiego zabrakło w ogóle, a zatem grupy opisujące powiat kościerski i pucki składały się wyłącznie z kościerza-ków. Największym problemem tych grup była bardzo mała ilość źródeł. Co prawda mieliśmy laptopy z dostępem do internetu, jednak nie było to źródło wystarczające. Drugim największym problemem była paradoksalnie mała ilość czasu na zdobycie informacji, przekazanie jej w atrak-cyjny sposób i opatrzenie ilustracją. Dlatego też początkowo górny limit objętości przewodnika (30 stron A4!) wydawał się abstrakcyjny. Mieliśmy duże wątpliwości, czy zdołamy zamieścić w przewodniku wszystko to, co chcemy, aby się tam znalazło. Stopniowo jednak zaczęliśmy podchodzić do tego bardziej „na luzie" i praca stała się o wiele przyjemniejsza. Przedostatniego dnia oddaliśmy już gotowe prace, które nasi niezastąpieni mentorzy złożyli w jedną całość. Tomasz Urbański Mnie najbardziej urzekła natura i jej bliskość. Dworek w Starbieninie jest ładny, jednak nie byłby tym dworkiem, gdyby nie jego otoczenie. Na pewno dużo zieleni. Mnóstwo zieleni w każdym odcieniu. Kiedy staje się między dwoma budynkami, gdzie z tyłu jest parking, przed sobą widzi się piękny zielony trawnik, trochę dalej gęste krzaki, a jeszcze dalej mnóstwo przestrzeni. Przestrzeń. To słowo najgłębiej oddaje ten widok. Stojąc tam, miałem pewność, że gdzieś dalej jest morze. I nawet kiedy byłem na samym szczycie wieży, nie widząc Bałtyku, byłem pewny, że on tam właśnie jest. Wieża wydaje się dla mnie idealnym miejscem do 24 pomerania stëcznik 2011 udany projekt Uczestnicy projektu przed dworkiem w Starbieninie. tworzenia. Obrazów, wierszy, innych tekstów, zdjęć. To miejsce mogłoby być kwintesencją rozwoju artystycznego i duchowego. Mógłbym tam przesiadywać całymi dniami i nocami. Przebywanie w wieży i patrzenie luźno w dal zdecydowanie oczyszcza i wprowadza harmonię potrzebną w codziennym życiu. Zapatrzony w nocne światło latarni morskiej, które odbijało się od szyb, zagłębiałem się w sobie, próbując wychwycić wszelkie destruktywne czynniki, które kształtują moje życie, i eliminowałem je, chcąc żyć jakby na nowo. Jakub Wolski Myślę, że warto było wziąć udział w projekcie Ambasador Regionu przede wszystkim po to, żeby przekonać się, jak wspaniali są młodzi ludzie. Mieli w sobie ogromnie dużo pozytywnej energii, zapału i chęci do pracy. Bardzo im zależało na tym, żeby ich praca była wykonana profesjonalnie. Wkładali w nią całych siebie, a to wzbudziło we mnie ogrom- ny podziw i szacunek. Wydaje mi się, że dobrze się stało, iż opiekunami uczniów byli również młodzi ludzie. Dzięki temu łatwiej było się zintegrować, ale też bawić. Sam przewodnik, efekt tego projektu, przez to że jest pisany przez młodych ludzi, stanowi zupełnie świeże spojrzenie na Kaszuby-ciekawe i nowatorskie. Myślę, że jego lektura sprawi nam wszystkim wiele przyjemności. Marika Jelińska, KS Pomorania Poza robotą nad prowadnika je-smë bëlë na wanodze po Nordze Puck, Krokowo, Wierzchuceno, Gniewino, Nadole. Wanoga bëła baro udanô, a przë ti lëżnoce mózna bëło sa përzna wëdowiedzec czegoś wicy o tich molach ód najegó prowadnika - Rómka Drzéżdżóna, chtëren robi w Muzeum Pucczi Zemie. W Pucku më mielë widzonë Muzeum, w Kro-kôwié - Zômk, w Wierzchucenie - mól z kamama dlô kaszëbsczich zasłużców z Norde, w Gniewinie - Kaszëbsczé Ôkô ë kóscół, dze më Fot. archiwum KS Pomorania pôtkalë ks. Mariana Miotka pochodzącego ze Swiónowa, a w Nadolém jesmë zaszlë do Skansenu. Całi projekt baro sa udôł, a mie sa wszëtkô widzało, a ôsoblewié szpôrtë co je-smë wëmëszlalë ë lëżnota do pôtka-niégô ë pôdjacégô nowi drësznotë z młodima Kaszëbama z Kaszëb. Mateusz Meyer Inicjatywy takie jak ta są jak najbardziej potrzebne, ze względu na ich wielką rolę w kształtowaniu świadomości regionalnej młodych ludzi. Również kontakt z innymi ludźmi jest ważny, ze względu na możliwość wymiany poglądów oraz poznania się nawzajem. Było to tym bardziej łatwe, że mentorowie nie traktowali nas jak podopiecznych, lecz raczej jako współpracowników (od razu przykazano nam mówić do nich po imieniu). Myślę, że taki sposób poznawania swojego regionu jest o wiele lepszy niż typowo lekcyjny, ponieważ można Kaszuby poznać nie z literatury, lecz poprzez pomerania styczeń 2011 25 udany projekt udóny projekt kontakt z osobami naprawdę zaangażowanymi w szerzenie wiedzy 0 regionie i kaszubskiej kultury. Tomasz Urbański Miła atmosfera, nietuzinkowa młodzież, interesujące warsztaty tematyczne, wytężona praca nad przewodnikiem, dużo zabawy, rozrywki 1 humoru - oto ogólne wrażenia z mojego kilkudniowego pobytu w ośrodku KUL w Starbieninie podczas warsztatów projektu Ambasador Regionu. Mimo że nie uczestniczyłam w nich od początku, przez niespełna 3 dni zdążyłam polubić licealistów i przywiązać się do nich tak bardzo, że z trudnością przyszło mi się z nimi pożegnać. Bardzo ujął mnie ich zapał do pracy, ambicje i chęć stworzenia czegoś oryginalnego, niecodziennego. Myślę, że mimo presji czasu osiągnęli cele założone w projekcie. Liderzy znakomicie uporali się ze stresem i obawami towarzyszącymi im przed publicznym wystąpieniem w Ratuszu Staromiejskim. Organizatorzy zatroszczyli się o dostarczenie im wielu atrakcji, w związku z czym o nudzie nie można było mówić. Pobyt na warsztatach był, zarówno dla nich, jak i dla mnie, ciekawym doświadczeniem. Licealiści mogli pogłębić swoją wiedzę o bliskich czy też bardziej odległych miejscach, a koordynatorzy warsztatów mieli okazję wcielić się w rolę mentorów, opiekunów i nadzorować pracę nad przewodnikiem. Oby więcej takich projektów dla młodzieży, bo przecież bycie ambasadorem to ogromna chwała. Wioleta Dejk, KS Pomorania Sądzę, że takie projekty są bardzo ciekawym pomysłem. Nie tylko dowiadujemy się o interesujących sprawach, mamy również możliwość zdobycia przydatnej wiedzy. Jednak nauka ta nie była męcząca, ponieważ towarzyszyły jej wesołe prze- rywniki w postaci występów artystycznych. Chętnie wzięłabym udział w następnym podobnym przedsięwzięciu. Beata Stark Warsztaty w Starbieninie były dla mnie bardzo ważnym przeżyciem i cieszę się, że mogłam w nich uczestniczyć. Poznałam wielu wspaniałych ludzi. Szczególnie urzekli mnie Po-morańcy, którzy podeszli do wszystkiego bardzo wyrozumiale. Ich zapał i chęć współpracy zmotywowały mnie do aktywnego uczestniczenia chociażby w szkolnej społeczności. Magdalena Kisielewska Cieszę się, że mój punkt patrzenia na Kaszuby się zmienił. Teraz wiem, że to nie tylko stare chaty i „jo". To również prężnie rozwijająca się popkultura (o ile można to tak nazwać), to także nowocześni ludzie, którzy mają coś do powiedzenia. Jakub Wolski I na koniec.... Nie było łatwo. Zainteresować pięćdziesięciu młodych ludzi, po pierwsze nami - Klubem Pomorania, po drugie - programem projektu i wreszcie, po trzecie - przewodnikiem, który miał być jego rezultatem. Założyliśmy sobie trudne cele - podzielić młodzież na grupy, zorganizować jej czas, kontrolować, pomagać, motywować i w tym wszystkim uniknąć atmosfery szkoły, prac domowych, ciągłych nakazów i ograniczeń. Dla nas - Pomorańców - najlepszą formą „zapłaty" za trudy były uśmiechy, zapał i ambicja, z jaką młodzież tworzyła przewodnik. Dzięki temu wiemy, że było warto. I mam nadzieję, a może nawet pewność, że poprzez ten projekt za dwa lata (bo wtedy ta młodzież pójdzie na studia) przybędzie nam kilku klubowiczów. ¦ Magdalena Świerczyńska, KS Pomorania Udzel w nym projek-ce zdzejôł no, że bëcé Kaszëbką dodało mie ku reszce wiakszégô znôcze-n/o. Pomorańce pôkôzelë mie, jak może brac z kaszëbsczi kulturę no, co je nôlepszé, i przena-szac to do terôczasnotë. Magdalena Kiselewskô Ôd 2 do 6 séwnika 2010 roku do Kaszëbsczégô Lëdowégô Uniwersytetu w Starbieninie przëjachało wia-cyjak piacdzesąt lëdzy z rozmajitich môlów i powiatów na Kaszëbach. Wzalë udzél w projekce Ambasadora Regionu, co go zorganizowało Karno Sztudérów Pômôraniô we we-spółrobóce z Kaszëbskô-Pômôrsczim Zrzeszenim i Nadbôłtowim Centrum Kulturę. Dobrzińcą pódjimiznë bëła Fundacjo Orange. Cela projektu bëło stworzenie multimedialnego turisticznégô prowadnika po Kaszëbach. Më chcelë, żebë młodzëzna czëła sa jak ambasadora jich powiatu, a późni regionu i sama decydowa ó tim, jaczé wiadła należą sa w jich subiektiwnym prowadniku. Bëtnicë robilë w kamach nad piactematama: zasłużony lëdze w mójim ókólim, historiczné wëda-rzenié w môji wsë, geografio terenu, terôczasné wëdarzenia, kulturalno specyfika môjégô ôkôlégô. W projekce chôdzało ô to, żebë zachacëc młodzëzna do szukaniô westrzód rodzëznowich pamiątków, ôdjim-ków, wpisënków i biografiów, a téż nalézeniô placa, ôsobë czë sztótów, co partaczą sa jima z môla zamiesz-kaniô na Kaszëbach. Magdalena Swierczińskó, KS Pômöraniô, kôôrdinatórka projektu 26 pomerania stëcznik 2011 udóny projekt Młodi ambasadorowie regionu % i, Czwôrtk - dokładno ô ósmi wszëtcë sedlë w autobus i më wëja-chelë. Jakno opiekun jacha z nama wëchôwôczka wastna Barbara Toczk. Po drodze sa ókózało, że më bierze-më jesz pôra bëtników nié z naszi szkôłë, ôkróm te remôntë drogów spómalniałë jachanié, bez co droga do célu ôkôza sa wnetka dwa razë dłëgszô. Temu më sa spóznilë na konferencja „Edukacjo w óbjimie tradicyjny muzyczi w Polsce i Norwegii" w Stôromiesczim Rôtëszu we Gduńsku. Ominął naji wëkłôd w ternie tradicyjny muzyczi w Norwegii. Za to më czëlë cekawé wëpôwiedzë w témie tradicyjny muzyczi w naszi ôjczëznie. Stądka më jachelë prosto do Starbienina. Wéstrzódk KUL-u béł baro snôżi i otoczony parka. Po zakwaterowanim wszëtcë zebralë sa w séminarijny salë, żebë zapoznać sa ze szczeglama naszi robôtë. Bëtnicë przëjachelë wnetka z całich Kaszëb, żebë wespólno stwôrzëc pierszi multimedialny prowadnik obrobiony ca-łowno bez młodzëzna. Magdalena Kiselewskô Głównym zajimniacym, co wëfulo-wało nama czas bëła robota nad prowadnika. W pierwotnym zało-żenim kôżdi pôwiôt miôł bëc obrobiony bez młodzëzna, co prawie z niegô pöchôdô. Jednako bez mółą lëczba uczastników z wejrowsczégó, kartësczégô i bëtowsczégô krézu, kôscérsczé karno (to je nasza klasa) ôsta rozdzeloné, a pôjedinczné ôsobë ôstałë dołączone do karnów z jinszich powiatów. Bëtników z pucczégó krézu nie bëło wcale, tej karna ópi-sywającé kóscérsczi i pucczi krez to bëlë blós kôscérzôcë. Nôwiakszi jiwer tich karnów to baro môłô wielëna zdrzódłów. Prôwdac, më mielë lap-topë z dońscym do jinternetu, le to Radô robota nad twôrzenim prowadnika. zdrzódło nama nie sygało. Drëdżim nôwiakszim jiwra bëło, co smiészné, móło czasu na dostanie wiadłów, przekôzanié jich na cekawi ôrt i do-fulowanié óbrózkama. Temu tej, na zóczątku górny limit grëbôscë prowadnika (30 starnów A4!) wëdôwôł sa abstrakcyjny. Më mielë wiôldżé wątplëwótë, czë më dómë rada zmiescëc w prowadniku wszëtkô to, co më chcemë, żebë tam sa nalazło. Z czasa jednako më zaczalë pôd-chôdac to tego barżi „na luzu" i robota sta sa wiele przëjemniészô. W przedóstatny dzeń më óddelë ju fertich robótë, jaczé naszi niezastąpiony mentorowie złożelë do grëpë. Tomôsz Urbańsczi Mie nôbarżi óczarza nôtëra i to, że bëła tak krótko. Dwórk w Starbieni-nie je snôżi, le bë nie béł tim dwora, czejbë nié jego ôkôlé. Gwësno wiele zelonégó. Wielëna zelonégó w kóż-di farwie zelonoscë. Czedë sa stôjô miedzë dwoma budinkama, gdze z tëłu je parking, przed sobą je wi-dzec snôżi zelony trôwnik, kąsk dali gasté krze, a jesz dali wiele rëmie. Rëmiô. To słowo nôgłabi óddôwô nen wezdrzatk. Stojące tam, jô béł Ôdj. archiwum KS Pômôraniô gwës, że gdzes dali je morze. I na-wetka czej jô béł na sarnim czepku wieżë, nie widzące Bôłtu jô béł gwës, że on tam prawie je. Wieżô mie sa zdówó jidealnym mola do twórzeniegó. Obrazów, wiérztów, jinszich tekstów, ódjimków. Ten mól bë mógł bëc kwintesencją artisticz-négó i dëchôwégô rozwicô. Jô bë mógł tam sedzec dniama i noca-ma. Bëcé i wzéranié w dôl gwësno óczëszcziwó i wprowódzó harmió-nia brëkówną w codniowim żëcym. Wżerające w nocny wid blizë, co ódbijół sa ód rutów, jô zagłabiwół sa w se, próbujące wëchwatac wszët-czé destruktiwné dzejniczi, co sztôł-tëją môje żëcé i jô eliminowôł je, chcącë żëc jakbë na nowó. Jakub Wôlsczi Jô jem dbë, że wôrt bëło wząc udzél w projekce Ambasadora Regionu, przede wszëtczim po to, żebë doznać, jak wspaniałi są młodi lëdze. Ôni mielë w se baro wiele pózytiwny energie, zapału i chacë do robôtë. Baro zanólegało jima na tim, żebë jich robota bëła wëkônónô profesjonalno. Wkłôdelë w nia całich se, a to budzało we mie wióldżi pó- pomerania styczeń 2011 27 udóny projekt dzyw i achtnienié. Wëdôwô mie sa, że dobrze sa stało, że ôpiekunama uczniów bëlëtéż młodi ledze. Dzaka temu Iżi sa bëło zjintégrowac, ale téż bawić. Sóm prowadnik, brzôd tegô projektu, bez to, że je pisóny bez młodich lëdzy, je czësto swiéżim wëzdrzenim na Kaszëbë - cekawim i nowatorsczim. Mëszla, że jego lektura dô nama wszëtczim wiele przëjemnotë. Marika Jelińskó, KS Pômôraniô Pôza robotą nad prowadnika je-smë bëlë na wanodze po Nordze - Puck, Krokowo, Wierzchucëno, Gniewino, Nadolé. Wanoga bëła baro udónô, a przë ti leżnoce można bëło sa përzna wëdowiedzec czegoś wiacy ô tich molach ôd najégô prowadnika - Romka Drzéżdżóna, chtëren robi w Muzeum Pucczi Zemie. W Pucku më mielë widzo-né Muzéum, w Krokówie - Zómk, w Wierzchucënie - mól z kamama dlô kaszëbsczich zasłużców z Nor-dë, w Gniewinie - Kaszëbsczé Ôkó i kôscół, dze më pôtkalë ks. Mariana Miotka pochodzącego ze Swióno-wa, a w Nadolim jesmë zaszlë do Skansenu. Całi projekt baro sa udół, a mie sa wszëtkó widzało, a ósob-lewie szpôrtë co jesmë wëmiszlalë i leżnota do pôtkaniégô i pôdjacégô nowi drësznotëz młodima Kaszëba-ma z Kaszëb. Mateusz Méyer Pôdjimiznë taczé jak ta, są jak nó-barżi brëkôwné, bez jich wiólgą rola w sztółtowanim regionalny swiądë młodich lëdzy. Téż zetkanie z jin-szima lëdzama je wôżné, bo może wëtuszowac pózdrzatczi i nawzój-né poznanie. Bëło to Iżészé jesz bez to, że mentorowie nie traktowalë naji jakno podopiecznych, le barżi jakno wespółrobótników (ód razu kôzelë nama gadać do nich miona). Jem dbë, że taczi ôrt póznówanió swôjégô regionu je wiele lepszi niż tipiczno na uczbach, bo może Kaszëbë poznać nié z lëteraturë i ksążków, ale bez zetkanié z lëdza-ma po prówdze zaangażowónyma w rozkôscérzanié wiédzë o regionie i kaszëbsczi kulturze. Tomôsz Urbańsczi Miłó atmosfera, wëbrónô mło-dzëzna, cekawé tematiczné warków-nie, dragô robota nad prowadnika, wiele jigrów, rozriwczi i humoru - to ôglowé ôdczëca z mojego pôradniowégô bëcô w óstrzódku KUL w Starbieninie, ob czas war-kówniów projektu Ambasadora Regionu. Nimó, że jó nie bëła na nich ód zóczątku, bez wnetka trzë dnie jó zdąża polubić licealistów i zrzeszëc sa z nima tak baro, że dragô bëło mie sa z nima óddzakówac. Baro uwidza mie sa jich chac do robôtë, ambicje i chac stwôrzeniégô cos óriginal-négô, niécodniowégô. Mëszla, że nimó cësku czasu, spełnielë céle udbóné w projekce. Liderzë bël-no pôradzëlë so ze stresa i stracha przed publëcznym wëstąpienim w Stôromiesczim Rôtëszu. Organizatorowie mielë stara ô danié jima wielënë atrakcjów, temu to ô dłużenim nie bëło ani gôdczi. Udzél w warkôwniach béł tak dlô nich, jak i dlô mie cekawim doznanim. Licealiscë môglë zgruńtowac swôja wiédza ô ôkalnych i téż barżi oddalonych molach, a kóórdinatorowie warkôwniów mielë leżnosc wcygnąc sa w rola mentorów, opiekunów i piłować robôtë nad prowadnika. Żebë le bëło wiacy taczich projektów dló młodzëznë, bo doch bëcé ambasadora to wiôldżé achtnienié. Wioléta Déjk, KS Pômôraniô Jem dbë, że taczé projektë są baro cekawą udbą. Nié blós dowia-diwómë sa ô cekawich sprawach, mómë téż leżnosc zwëskac wiédzë. Jednakö nôuka ta nie bëła dragô, bö towarzëłë ji wesołé „przeriwôcze" w póstacje artisticznych wëstąpie- niów. Baro chatno jô bë wzała udzél w szlachôwny pódjimiznie. Béata Stark Warkównie w Starbieninie bëłë dló mie baro wôżnym przeżëcym i jem ród, że jó mogła w nich wząc udzél.Jô pozna wiele bëlnych lëdzy. Ôsoblëwie óczarzëlë mie Pómórań-cowie, co podeszłe do wszëtczégô baro po lëdzku. Jich zôwzacé i chac wespółrobôtë zmótiwówałë mie do aktiwnégô udzélu chócbële w szkółowi spôlëznie. Magdalena Kiselewskô Cesza sa, że mój punkt wzéraniô na Kaszëbë sa zjinacził. Terô jó wiém, że to nié leno stôré chëcze i „jo". To doch je téż móckó rozwijającó sa popkultura (jeżlë może to tak nazwać), to téż nowóczasny lëdze, co mają cos do pôwiedzeniégô. Jakub Wôlsczi I na kuńc... Nie bëło letko. Zajinteresowac piacdzesąt młodich lëdzy, po pier-szé nama - Karna Pomóranió, po drëdżé - programa projektu i ku reszce po trzecé - prowadnika, co miôł bëc jego brzada. Më założëlë sobie dradżé céle - pódzelëc mło-dzëzna na karna, zorganizować jima czas, kontrolować, pômôgac, zacha-cywac, i w tim wszëtczim wëzbëc sa szkółowi atmósférë, domówich robotów, dërchnych nôkazënków i ógraniczeniów. Dló nas Pómórańców - nóle-piszim ôrta „zópłatë" za ucemia-dżi bëłë usmiéchë, chac i ambicjo, z jaką młodzëzna twórzeła prowadnik. Dzaka temu wierne, że bëło wôrt. I móm nódzeja, a nawetka gwësnota, że bez ten projekt za dwa lata (bo tej młodzëzna pudze na sztudia) dońdze nama czile nóleżników. Magdalena Swierczińskó, KS Pômôraniô Dolmaczënk Jiwóna Makurôt 28 pomerania stëcznik 2011 szlakiem zdjęć Historie w z (nie)p MARTA SZAGŻDOWICZ Dziewiętnastowieczne zdjęcia Alexandra Trei-chela inspirują do dziś. Al/e tylko Kaszubów, ale i warszawiaków. Dzięki nim studenci z Polski i Niemiec spotkali się, by rozmawiać o wspólnych korzeniach oraz historiach, których nie ma w podręcznikach. Etnograf Alexander Treichel żył w latach 1837-1901. Był właścicielem majątku we wsi Wilcze Błota. Kochał swoją małą ojczyznę i chciał, by została uwieczniona na zdjęciach. Na 185 płytach negatywowych udało mu się zatrzymać czas. Po stu latach fotografie wpadły w ręce pracowników Ośrodka KARTA z Warszawy. - Zobaczyłam je pierwszy raz dzięki znajomemu Andrzejowi Kolińskiemu, który pochodzi - z okolic Starej Kiszewy, gdzie znajdują się Wilcze Błota. To on odkrył przed nami Kaszuby i stał się naszym pierwszym przewodnikiem-opowiada Katarzyna Madoń-Mitzner pracująca wtedy w KARCIE, dziś zastępca dyrektora Domu Spotkań z Historią. Pogranicze Warszawiacy z KARTY zainteresowali się Kaszubami. Ruszyli szlakiem zdjęć Treichela. Chcieli dowiedzieć się jak najwięcej o historii terenów, gdzie mieszkali Kaszubi, Polacy, Niemcy i Żydzi. Z Urzędu Gminy Stara Kiszewa dostali listę najstarszych mieszkańców wsi. Chodzili od drzwi do drzwi. Studenci niemieccy w Wilczych Błotach oglądają w książce, jak to miejsce uwiecznił Alexander Treichel. Fot. ze zbiorów Marty Szagżdowicz Zebrali 100 relacji, zeskanowali niemal 2000 zdjęć. - Tego, o czym ludzie nam opowiadali, nie da się znaleźć w żadnym opracowaniu historycznym. To historia, która oficjalnie nie istnieje - przyznaje Piotr Filipkowski, który zbierał relacje. - Gdy byłem mały, co roku jeździłem na wakacje „nad morze", ale Kaszub w ogóle nie znałem. I choć już zajmuję się nimi kilka lat, ciągle odkrywam coś nowego - mówi. Projekt otrzymał dofinansowanie Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej. Dzięki temu badania objęły także Kościerzynę, Bytów i okolice. Nagrano również relacje osób pochodzących z Kaszub, a mieszkających dziś w Niemczech. Wywiad w gumiakach - Szczególnie przeżyłam rozmowy z kobietami, które wprowadziły mnie w swoje życie. Nie zastanawiały się, co jest historią, a co prywatnością - wspomina Katarzyna Madoń-Mitzner. - W domu osiemdziesięcioletniej pani Lidii siedziałam w pokoju, gdzie kiedyś umierał jej brat. Opowiadała, jak wrócił z so- wieckiego łagru, jak szykował się do śmierci. Towarzyszyła mu przy tym cała rodzina, miał tylko dwadzieścia lat. Ta pani całe życie spędziła w tej samej wsi, w tym samym domu. Zafascynowała mnie taka ciągłość - wokół wojna, ludzi wysiedlano, deportowano, a ona tu przetrwała - opowiada pani Katarzyna. Pracowników Ośrodka KARTA zaskoczyła otwartość mieszkańców. Byli przyjmowani, nawet gdy nie zdążyli się zapowiedzieć. - Pamiętam, jak drobniutka babcia ze Starych Polaszek akurat przerzucała ziemniaki do piwnicy. Przywitała mnie w spodniach dresowych i wielkich gumiakach. Przysiadła na stołeczku i od razu zaczęła snuć barwną opowieść- mówi Madoń-Mitzner. Piotr Filipkowski nagrywał w Niemczech. By dotrzeć do wszystkich osób, przejechał pięć tysięcy kilometrów. - Pewien pan zaprosił mnie do swojego domu. Był już wieczór i zaproponował nocleg. Rano powiedział, że całą noc nie spał. Myślał o swoim życiu. Jego ojciec był członkiem NSDAP. Nagrałem wtedy sześć godzin wspomnień - opowiada Filipkowski. pomerania styczeń 2011 29 szlakiem zdjęć szlachama ódjimków Studenci w akcji Dzięki współpracy z historykiem Rolandem Borchersem z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie relacje nie trafiły na archiwalne półki. - Moja mama pochodzi z Kaszub, więc postanowiłem zorganizować seminarium o tym regionie. Niemcy mało wiedzą o Kaszubach. W 2003 roku powstało w Niemczech naukowe czasopismo o Kaszubach, ale po dwóch wydaniach upadło - to wiele mówi. Dlatego byłem zaskoczony, że na moje zajęcia przychodziło ponad 15 osób -opowiada Roland Borchers. Zwieńczeniem seminarium był przyjazd do Polski. Studenci przez tydzień podróżowali po Kaszubach. Oglądali miejsca, które znali z fotografii Aleksandra Treichela. Zorganizowano także warsztaty z Polakami. Odbyły się w październiku 2010 roku we Wdzydzach Kiszewskich. - Uczestnicy pracowali nad fragmentami relacji, dyskutowali 0 tym, jakie są różnice w wypowiedziach Niemców i Polaków. Szukali tego co tych ludzi łączy, a co dzieli -opowiada Borchers. - W prasie pisze się, że historia jest trudnym tematem w stosunkach polsko-niemieckich. A tu się okazało, że między młodymi ludźmi nie ma problemów - przyznaje. ¦ Relacje dostępne są w Archiwum Historii Mówionej Ośrodka KARTA 1 w Domu Spotkań z Historią w Warszawie. Ośrodek to pozarządowa instytucja, działająca od 1990 roku (jest kontynuacją opozycyjnego pisma „Karta" wydawanego od 1982 r.). Wraz z Domem Spotkań z Historią realizuje program „Historia Mówiona DSH to warszawska instytucja kulturalna popularyzująca historię Polski i Europy Środkowo-Wschodniej. W listopadzie br. zorganizowała wystawę fotografii Alexandra Treichela oraz spotkania towarzyszące. Wykłady wygłosili m.in. prof. Józef Bo-rzyszkowski i dr Hanna Nogossek. Współpraca Agnieszka Gumińska 30 Historie wëdostóné z (nie)pamiacë MARTA SZAGŻDOWICZ Ôdjimczi Alexandra Treichela z dzewiatnôstégô wieku jinspirëją do dzys. Nié blós Kaszëbów, ale téż warszawiôków. Dzaka nima sztudérzë z Pôlsczi i Miemców sa zeszłe, że ba pogadać ô pôspólnëch korzeniach i dzejach, jaczich ni ma w uczbôwnikach. Etnografa Alexander Treichel żił w latach 1837 - 1901. Béł miéwcą majątku we wsë Wilcze Błota. Kóchół swôja môłą tatczëzna i chcôł, żebë ôsta ôna uwieczniono na ódjim-kach. Na 185 negatiwôwëch płatkach udało mu sa zascygnąc czas. Sto lat późni ne ódjimczi dostałë sa w race robotników Ôstrzódka KAR- TA z Warszawę. - Jô je uzdrza pierszi rôz dzaka znajemnemu Andrzejowi Kólińsczemu, chtëren pôchôdô z ôkôlégô Stôri Kiszewë, dze są Wilczé Błota. To on ukôzôł nama Kaszëbë i stôłsa najim pierszim prowadnika - ôpôwiôdô Katarzëna Ma-doń-Mitzer, co robi w KARCĘ, dzys zastapca direktora Dodómu Zeńdze-niów z Historią. Pograńcze Warszawiôcë z KARTË zaczeka-wilë sa Kaszëbama. Rëgnalë szlacha ódjimkówTreichela. Chcelësa dokonać jak nôwicy o dzejach terenów, dze mieszkelë Kaszëbi, Pôlôszë, Miemcë i Żëdzë. Z Urzadu Gminë Stôrô Kiszewa dostelë lësta nôstar-szich mieszkańców wsë. Szlë ôd dwiérzi do dwiérzi. Zebrelë 100 re-lacjów, zeskanowelë wnetka 2000 ódjimków. - Tegô, co nama lëdze rzeklë, nie dô sa nalezc w żódnym historicznym dokôzu. To je historiô, jaczi oficjalno ni ma - gôdô Pioter Filëpkôwsczi, chtëren zbiérôł relacje. Pioter Filëpkôwsczi u Stanisława Szroedra w Kłącznie. Ôdj. Katarzëna Madoń-MItzner pomerania stëcznik 2011 szlachama ôdjimków We Wdzydzach Kiszewsczich w rujanie 20 7 O roku. Ôdj. ze zbiérów Martë Szagżdowicz - Jak jô béł môłi, rok w rokjô jezdzył na wakacje „nad morze", ale Kaszëb jô nijak nie znôł. I chôc jô terô zaji-móm sa ju nima czile lat, jô dërch nalôżóm cos nowégô - gôdô. Projekt béł udëtkôwiony przez Fundacja Wespółrobôtë Pôlskô-Niemiecczi. Dzaka temu badérowania ôbjałë téż Kôscérzna, Bëtowô i ôkôlé. Nagróné bëłë téż relacje lëdzy, co pochodzą z Kaszëb, a mieszkają dzys w Miem-cach. Wëwiôd w skôrzniach - Nôbarżi jô przeżëła rozmôwë z białkama, jaczé mie wprowadzëłë w swôje żëcé. Ône nie rozmiszlałë, co je historią, a co priwatnoscą - wspôminô Katarzëna Madoń-Mitzner. - Doma ósmëdzesątlatnô pani Lidia sedza w jizbie, dze czedës umiérôł ji brat. Gôda, jak ôn przeszedł z sowiecczégô lagru# jak sa rëchtowôł do smiercë. Towarzëła mu przë tim całô familia, miôł le dwadzesce lat. Ta białka bëła całé żëcé w ti sami wsë, w tëch samëch checzach. Zadzëwôła mie takô cą-głosc - wkół wôjna, lëdzy wënëki-welë, wëwôżelë, a ôna przetrwa - gôdô pani Katarzëna. Robotników Ôstrzódka KARTA zaskôczëła ôtemkłosc lëdzy. Bëlë przëjimóny, nawetka chôc nie zdążëlë sa zapô-wiedzec. - Jô pamiatóm, jak takô drobnô starka ze Stôrëch Pôlaszków prawie przerzuca bulwë do sklepu. Przëwita mie w drélichôwëch buksach i wiôldżich skôrzniach. Czëpna na stółczku i dorazu zacza farwno opowiadać - gôdô Madoń-Mitzner. Pioter Filëpkôwsczi nagriwôł w Miemcach. Żebë dińc do wszët-czich lëdzy przejachôł piac tësący kilometrów. - Jeden chłop przërôcził gô do swôjëch chëczi. Bëło ju późno, tej zabédowôł nocnik. Reno ôn rzekł, że ôb całą noc nie spôł. Mëslôł ô swôjim żëcym. Jegô ôjc béł w NSDAP. Nagrôłtej szesc gôdzyn wspominków - ôpôwiôdôł Filëpkówsczi. Sztudérze w akcji Dzaka wespółrobôce z historika Rolanda Borchersa z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie te relacje nie szłë na archiwalne pôlëcë. - Moja mëmka pôchôdô z Kaszëb, tej jô so udbôł zrëchtowac seminarium o tim regionie. Miemcë mało wiedzą o Kaszëbach. W 2003 roku pôwstôł w Miemcach nôukôwi cządnik ô Kaszëbach, ale po dwuch numrach zmôłkł - to wiele gôdô. Temu jô béł zadzëwôwóny, że na môje uczbë przëchôdało bez 15 sztëk - gôdô Roland Borchers. Ukôrunowanim seminarium bëła réza do Pôlsczi. Sztudérze bez tidzeń wanożëlë pô Kaszëbach. Ôbzérelë môle, jaczé znelë z ódjimków Aleksandra Trei-chela. Rëchtowelë téż warkównie z Pôlôchama. Bëłë one w rujanie 2010 roku we Wdzydzach Kiszewsczich. - Bëtnicë robilë nad dzélëkama relacji, sztanowelë nad różnicama w wëpôwiescach Miemców, Pólô-chów. Szukelë, co tëch lëdzy łączi, a co dzeli - ôpôwiôdô Borchers. - W gazetach piszą, że historio je czażczim temata midzë Pólôchama a Miemcama. A tu sa ókôzało, że midzë młodima ni ma tôklów - do-dôł. ¦ Relacje są do dostaniô w Archiwum Historii Gôdóny Ôstrzódka KARTA i w Dodómie Zeńdzeniów z Historią w Warszawie. Östrzódk to je pôzarządowô jinstitucjô, co dzejô od 1990 roku (je dalszim dzéla opozycyjnego pismiona „Karta" wëdôwónégô ôd 1982r.) Ra za z Do-dóma Zeńdzeniów z Historią wëkô-nywô program „Historio Gôdónô". DZH to warszawsko jinstitucjô kulturalno, jakô rozkôscérzô historia Pôlsczi i Westrzédno-Wschôdny Europë. W lëstopadniku łohsczégô roku zrëchtowa wëstôwk ódjimków Alexandra Treichela i towarzą-cé zéhdzenia. Wëkładë mielë midzë jinszima prof. Józef Bórzëszkówsczi i dr Hanna Nogossek. Wespółrobóta Agnészka Guminskô Dolmaczënk Eugeniusz Prëczkôwsczi pomerania styczeń 2011 31 literaci pomorscy Kazimierz Nowosielski Na drodze Zapomniane doświadczenia też upominają się 0 swoje — Krowy we śnie rzeki stoją w odbicia chmur patrzą Od czasu do czasu porykując przeżuwają zieleń Dwie kobiety zatrzymały się na drodze -plotkują Mężczyzna w samochodzie ponagla je klaksonem Na skraju drogi maszt telefonii komórkowej - a człowiek czasami w darowanym słowie Na skrzyżowaniu W śmiertelnym 1 nieśmiertelnym dotykalne i dal napis na krzyżu przydrożnym co i jak pod nim krwawnik i wyższy od niego nawrót tuż za wioską trasa szybkiego ruchu bilbordy a Chrystus tak cichy że słyszy to oddech strudzonych to łza Co mnie spotkało Co mnie spotkało - do widzenia! Zdumiało mnie - a więc znaczyło Zapiszę cię tak od niechcenia: O przemijanie - niech włada tobą wieczna miłość! Wspomnienie M. Cz. Co ja mogę mieć z tego co inni mają? -pytałeś Rysunek z zatartą kreską? Ogrody pokryte pleśnią? Pierwsze „ a " na kartce kaligrafowane ocaloną ręką? Mówisz: Przyszedłem Wszak mnie wspominałeś - Wybacz mi proszę Wiele zaniedbałem 1812010 Losy W jedności serca i spojrzenia te trochę nieba w bratku polnym a ciężar losu - w utrudzeniach i śpią umarli pod kamieniem żywi zaś dalej idą drogą czasem ktoś śpiewa płacze czasem ktoś doczekuje ocalenia Z daleka Na chwilę przysiąść usłyszeć jak płonie w kominku serca ogień trzaskają bierwiona zdarzeń Po utrudzeniach - czas wyciszeń 32 pomerania stëcznik 2011 literaci pomorscy Poeta, krytyk, historyk literatury ślad zmierzchającego światła na słowach na dłoniach Z łaski Wszystko co mam to z łaski Bożej nawet tę chwilę gdym niepewny moja niepewność - też odpowiedź na Twą obecność Panie Boże Wiersze Twoje wiersze — Jaka w nich pewność? Przecież jesteś tam ciągle przybłędą - Zaledwie parę mgnień piękna Świetliste i ciemne naprzemiennie Kilka rzeczy w podzięce za uświęconą codzienność Fot. internet Kazimierz Nowosielski urodził się 18 marca 1948 roku we wsi Rybno na Kujawach. W roku 1966 zdał maturę w Liceum Ogólnokształcącym w Sompolnie. Po ukończeniu Uniwersytetu Gdańskiego pracował przez rokjako nauczyciel w Zasadniczej Szkole Zawodowej w Chojnicach. W 1972 roku został asystentem na Uniwersytecie Gdańskim, najpierw w Instytucie Filozofii i Socjologii, a rok później w Zakładzie Literatury Współczesnej Instytutu Filologii Polskiej. Jako poeta debiutował trzy lata wcześniej, w roku 1970, na łamach czasopisma „Litery". W 1975 roku opublikował w Wydawnictwie Morskim pierwszy tomik poetycki pt. „Miejsce na brzegu". Dwa lata później otrzymał nagrodę Gdańska Książka Roku za drugi zbiór wierszy pt. „Stan skupienia". W 1980 roku uzyskał stopień doktora, broniąc na Uniwersytecie Gdańskim pracę pt. „Doświadczenie biograficzne i powieść chłopska". Promotorem była profesor Maria Janion. W stanie wojennym był współzałożycielem i redaktorem podziemnego czasopisma „Podpunkt". W 1985 roku został laureatem nagrody Wiązania, przyznanej przez plastyków skupionych wokół Dominikańskiego Ośrodka Duszpasterstwa Akademickiego w Gdańsku, za działalność integrującą środowiska artystyczne. W roku 1989 uhonorowano go ponownie nagrodą Gdańska Książka Roku, za wiersze zebrane w tomiku „Uparte oddychanie". Od 1989 roku należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich; w latach 1989 - 1990 pełnił funkcję prezesa Gdańskiego Oddziału. W roku 1990 otrzymał nagrodę im. Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego za tom „Wiersze wybrane". Rozprawa pt. „Historia, natura, sacrum we współczesnej poezji polskiej" stała się podstawą habilitacji w 1994 roku. W 1996 roku otrzymał nagrodę im. Włodzimierza Pietrzaka „za poezję bliską człowiekowi w jego poszukiwaniu Boga", przyznaną przez Stowarzyszenie Civitas Christiana. W 1999 roku objął stanowisko profesora Uniwersytetu Gdańskiego. Kazimierz Nowosielski publikował także na łamach „Pomeranii". Wiersze, które zamieszczamy, powstały niedawno i nie były dotąd drukowane. pomerania styczeń 2011 33 ze szkócczich përdëgónów Móma tu zëma GREGOR J. SCHRAMKĘ Nenfelieton miôlbëc o czim jinszim.Jem so mëszlôł\ żeprzënôłe-żi sa, bë pierszi z iidbóny serië nego ôrtu artilków ö, przédno, Szköcëji ë emigarcjë z Pölsczi béłö czims öglowim ënajakąs wôżną a módną téma,jak np.jazëkowé czë nôrodnoscowé sprawë rodów-ców Williama Wallacea. Mdze równak ö sniegu. Zwëczajnym sniegii, jaczi niezwëczajno na Britijsczich Ostrowach sëpôł bez szterë dni, potemii niezwëczajno niepiiszcził\ a po dwuch dniach to znôw sëpnało ë jesz rôz scësnalo mroza. Czësti kiińc świata. Wdôrzóm so,jak wej ze dwa-trze lata dowslade, czej w Edin-biirgii znów w zëmie le to lugalo a lugalo, jesma sa z jednym Pozniôniôka pëtalë najégö szkbcczégb drëcha, czë czedës lepil snieźélca. Pôwöżnô jesma sa pitalë! E on, nen kumpel\ odrzekł nama., że jo, ze zdarzało sa, czej bélmôli. Dzysô, czej wszechbiôlosc za rutama, jakoś to naje petanié sa mie zdôwô kąsk taczéjaczés dzywné', nierealne\ Tak tej móma latos „prôwdzëwą" zëma. Czej jesz sniegu nie spadło wiacy jak na pół cala, ju Szkotowie z moji robotę z bez-kruńcowim iirzasa w oczach szeptalë: Jena Jakjó zajada dodóm? Doch w taczé wiodro nie rozmiejaprowadzëc!". Prówdac, Szkotowie zëmowich bponów ni mają. Bënomni ti, co nié mieszkają w górach. Poreszcepo co jima taczégiimë, skorno kol nich śnieg nie padó? Tzn. normalno nie padó? Zdôwac bësa do te mogło, że ni mają téż snieżnëchpługów. Bez szterëdni niéwidzôłjem w Edinburgu anijedny cażarówczi', co bë odśnieża szasëje a sëpapiôch czësól Nick. Dopierze zawczorajak ju drëdżi dzeń nie snieżëło, taczéjednézjawiszczë chiitko kol mie przemërgło. Chcą wiérzëcy że ono ë cało jich rëszta jeżdżëłëgdzes, gdzejich barzi brëkowalëy a nie stojalëpo garażach, bo jich szoferów a czerownictwo „zaskôkla zëman (prówdac, jich mogła). Mają za to Szkotowiegiimôczé. Słinne„wełlies", klasyczne ëta-czé z łiszczącyma spiónkama, zełoné é różewe, bëstré, w kwiôtczi, wpasczi, poprówdze wszelejaczé (poza najima „gumofilcama") widzy sa w tich dniach na co trzecych nogach. Przedzérają sa w nich Szkotowie bez sniég, trapająpo lodzie choc nieróz niemi-łosernie miarznąjima szpérë, czësto radi są, że ne,,welliesënmają. A krómë, ckniącë „business", chiitko wëwieszëłë na wëstôwach: „gumôczé, wszëtczé numrë!n... Móma tej tu zëma. Posobnégo dnia po pierszim snieguju zaczałë sa jiwrë z autobusama, banama, nawetka z taksama. Ku cëszbë dzótków zasztëkalë szkolë. A jak jem dzysô przeczëtôł w gazéce, na boczczëznach autostradów jeporzuconëch „wnetk tësąc" autolów. Ë szkocczi rządpoprosył wojsko o pomoc w odsniéżanim. A doch biôłégo pichii w najim parce Szkocëji nigdze nie je wiacy jak 40 cm, a mróz tu wiera nié spôdł niżi 20 gradów! Dłô Britijczików na zëma je równak ostô. E nôrëchléjszô od wiera 17 lôt. Łońskó, téż niezwëczajnô, bëla nôcaższô od 30 lot, dejade ta zapowiôdô sa bëcgorszo. E na zycher na zymku,jak loni, na katastrofny ort mdą podawać, jak wiele kosztalëpaństwo ne sniedżi a mrozë, jak wieleprzënioslë stratów gbspbdarzënkowi, etc., etc. Jak kol naju to sa to robi np. popowodzach... Czej ju je gódka o zëmie, ni mogą nie powiedzec ó jednym zdarzenim. Prôwdzëwim. Bëło to czej jesz jesma z białką mieszkałë w Aniełiji. Jeden kumpel z robotë, tubëtnik, miôłso zapoznóné dzeusa z krôju nad Wisłą. Jaczegos dnia sa miepochwôlëł: - Wiesz Greg, jo na te Godëjem ostôł zarôczony do moji brutczi, do Połsczi. -Jo? To fejn - jem odpiarł, po czim znające te jich anielsczé zëmë jem szportowno dodól: - Le muszisz pamiatac wząc so wiele cepłich ruchnów, cobë nie zmiarznąc. Wiész, sniegu po pas, 30gradów mrozu... - Eeee, nie mdze tak lëcho. - Nie? - zdzywil jem sa. - Ona mieszko barżi na półnim Polsczi, w Legnice. Tam je ju cepli, no nié? Mëslącë', że wprzërównanim do np. taczich Suwatków... -Jo — rzeki jem. - Tam je kąsk cepli. -Legnicaje niedalekgreńce, jo? -Jo... - odpiarljempomalë, nie za baro wiedzące, do cze on zmiérzô. -Ne - uśmiechnął sa z triumf a - ko tam kol ni doch ni może bëc jaż tak zëmno, skorno za greńcą je ju Jitalió, no nié? pomerania stëcznik 2011 JlómJc BreeżcLżórJc Bôjlccmrô k/rójrta dzél IX „Jakuż to móżlëwé?" — pömëslało dzéwczątkö — „Tec przed sztócëka jô bëła w krôjnie stolemów, a terô jem u se, doma. Jaczé to wszëtkö je dzywné!" Mariolka rozezdrzała sa po jizbi. — Jurku, Dobrzësławie, królu Warcësławie! Dze wa jesta? Wtim w jizba zakuknała mëma a zapita: — Córeczko, wołała të mie? — Nié..., jo..., mëma... czë tatk dzysô z morza przińdze? — w ji oczach sklëniłë sa wiôldżé łizë. — Tatk je ju doma. A co të, Mariolkö, płaczesz? — mëma podeszła do ni krócy a pöłożëła ji raka na łësëna. — Hmmm, górączczi ni môsz, ale cos mie lëchö, dzeckö, wëzdrzisz, jakbë të dopierze z zëmnégö butna przeszła. Jô cë zarôzka łóżkö zrobią, pudzesz sa legnąć, jo? — Nié, mie nick nie je — kąsk zełgało dzéwcza, kö dopierze co miarzła w zybny krój nie stolemów. — A kuku! — wnym bez rësëna w dwiérzach dało sa czëc głos tatka. — Tata — zawołało dzéwczątkó rzucające sa w tatkówé remiona. — Jak dobrze, że të jes. — A czemuż mie bë ni mia bëc? — zadzëwówôł sa tatk. — Në bó Gósk..., król morza..., sztorm..., sto-lemë gôdałë, że... — Mariolka nie wiedzała, czë ö swójich przigódach ópówiedzec tatkowi ë mëm-ce. Może pómëslą, że jejich córeczka zmiszlô, abó pó prôwdze je chórô i gôdô w gorączce? — Gósk? — uśmiechnął sa tatk. — Nie jiscë sa. Më, rëbôcë, z nim w zgodzę żëjemë. — Wiéta wa co, jo waju tu ostawia, żebë wa so ö nym Gósku pögôdała, a puda wieczerza rëchto-wac — rzekła mëma. Czedë wëszła, tatk wzął Mariolka na klin, a zapito!: — Cëż dzysô moja môłô córeczka robiła? — Jo poznała krosniata, gódała z wioldżima sto-lemama, a nawetka widzała smoka... Ale wiész, on je chóri. Dobrze, że krosniata mu pómógłë. Terô ón spi, ale za trzë dni mdze zdrów, bó Zdrósłow dół mu lekarstwo. On sa tak smiészno zwie, cze-kawé czë të możesz wëmówic jego miono: Szô-ku-la-fé-kö-nël. — Szôkulafékónël — pówtórzëł tatk. — Dobrze? — Jo, dobrze, tatku. A wiész, że Alolilu, Jópi, Jojo, Jakcet — stolemné stolemë — Mariolka wë-cygnała rączczi tak wësok, jak le mogła — mieszkają w zëmnëch checzach na nordze, a czedës żëłë tu, kole naju, na Kaszëbach? — Tec jô cë ó nich ópówiôdół — zasmiôł sa tatk. — A wiész, że krosniata piszą ksążczi, mają pëszné kôtë, a mieszkają... — Mariolka rzekła tatkowi na ucho: — tu, pód nają chëczą, ë pómôgają mëmie w kuchni. Tatk wcale nie wëzdrzôł na zadzëwówónégó. — Wiész, że pód szafą są dwiérczi, bez jaczé może do jejich krôjnë wlezc? Leno muszi wëzgód-nąc wëzgódka, ale ona nie je drago, to muszi le kąsk pómëszlec... — Jo, Mariolkó, córeczko kóchóno, jo to wszëtkó wiém — tatk zesadzëł córka z klina, wstoł, póde-szedł do szafę, a trzë razë puknął polca na dwiérze: — Królu Warcësławie, Jurku, Dobrzësławie, Jófku a wszëtcë, chtërny tam jesta, pój ta do nas. Zeza szafę zaczałë wëchadac krosniata, a bëło jich tëli, że Mariolka ni mogła jejich pórechówac. Kóżden kłónioł sa a wiesoło machół do dzéwczëcë i ji tatka. Westrzód nich béł król Warcësłôw, Jurk, mądri Dobrzësłôw, Jófka a Zdrósłów, chtëren, za-wółôł: Dokuńczenić na str. II Wëdanié udëtköwioné bez Ministra Bënowëch Sprawów i Administracje Najó Uczba - Tui/nwr 1 (43) dodôwk do „Pomeranii" ?Öm(X>tloa/ oztoLce^ui — Szôkulafékónël wcyg spi, ale mdze zdrów. Mariolka czësto baf stojała zdrzącë rôz na tatka, rôz na swöjich malińczich drëchów. Tej w jizba wlazła mëma: — O, widza, że mómë góscy. Rôcza, rôcza do pa-radnicë. Wieczerza je ju na stole. — Hura! — krziknałë krôsniata. — Tatku, mëmkö! — tegö dzéwcza sa nie spödza-ło. — To wë znôce krôsniata?! Mëma wezdrzała na tatka, chtëren cziwnął do ni głową. Na klëkna kôle Mariolczi, öbjimnała ja, a uroczësto rzekła: — Më znajemë sa z krôsniatama, stolemama, znómë smöka, co jes jegö widzała... To je normalne köl lëdzy,jaczi są... czarznikama. — Czarznikama? — dzéwcza jaż sa urzasło. — Kö to nie je nick lëchégö bëc czarznika — dolmacził tatk. — Jesmë zwëczajnyma lëdzama, mieszkómë w checzach, robimë, warzimë, sprzą-tómë... leno czasa użiwómë czarznicczi möcë, bë pômagac jinszim. — Jô téż jem czarzniczką? — Mariolka jesz ni mögła w to wszëtkö uwierzëc. — Jo, jes nią, bö môsz dobré serduszko — mëma möckö przëcësnała córeczka do se. — Wszëtcë dobri lëdze mają wiôlgą, czarznicką, móc. Móc, jako dówó jima widzec to, czego nielusy nawetka w ókulórach nie dozdrzą. Bez ną móc możesz miec wiele drëchów nié le w bôjkówëch krójnach, ale téż w świece lëdzy. Niejednemu krôsniôkówi ód wzrëszenió łiza pócekła pó brodze. Zrobiło sa cëchó, a pó sztócëku Jurk zawółół: — Wiwat Mariolka, môłô czarzniczka! Wiwat naszô drëszka! Na roześmiała sa ód ucha do ucha a wołające: Wiwat mëma! Wiwat tatk! Wiwat krôsniata! Wiwat bójkówi, czarznicczi świat!" — póprowadzëła wszëtczich do paradnicë na wieczerza. Jô téż z nima ną 'wieczerza zjôdł\ a po ni dostôł stolemną moc, że jo na stołku uoëgódno sôdł ë bez całi dłudżi, ökragłi rok sedzôł jem ë dlô Waju spisôł ne zuszëtczé Mariolcziprzigödë ö jaczich jô czuł, a jaczéjô uoidzôł. KUNC sNajô UczbtL- _ tt/u/me/r 1 (43) dodôwk do „Pomeranii" Dark Szëmiköwsczi Kaszëbi pöd Grunwalda (dzél II) Céle: Pö skimczenim uczbë uczeń mô: - znac przëczënë biôtczi pôd Grunwalda i ji wińdzene; - znac pöliticzné wëbôrë pômörsczich ksążąt ôbczôs pölskô-krzëżacczégô spiéru; - pösługëwac sa rozmajitima ôrtama dërżéniowëch tekstów. Metodë: - robota z dërżéniowim teksta; - diskusjô; - wëłożënk. Didakticzné pômôce: - dërżéniowé tekstë (dodôwczi 1 - 4); - historicznô karta i atlas. Biblografiô: Labuda G., Historia Kaszubów w dziejach Pomorza, t. 1: Czasy średniowieczne, Gdańsk 2006. Nadolski A., Grunwald 1410, Warszawa 2003. Cyg uczbë: 1. Na spödlim dodôwkówl, 2B, 4: a) zaznaczę na karcę (dod. 3) obeńde, co nôleżałë w 1410 r. (przed grunwaldzką biôtką) do: - Światobôra i jegö sëna Kazmiérza; - Warcësława VIII; - Bogusława VIII - krzëżacczégö państwa; b) wëjasnij, czë Jón Długosz miôł rëcht piszące, że Kazmiérz V był ôtroka Bogusława VIII. 2. Analiza dodôwków 1, 2B i 4. Uczniowie, zestôwiąjącë rozmajité tekstë, sami wëcëgają swiądë i dospörządzają karta z 3 dodôwku. l^W'lczTbé osiôlce/nżi. 3. Pôdczorchniacé - danié bôczënku na wszelejaczé wińdzene grunwaldzczi biôtczi dlô Pôlsczi, Zôkônu i Pômôrzégô. 4. Domôcô robota: Na spödlim historicznégô atlasu przedstaw zjinaczi w pöliticzny przënôleżnoce zemiów: labörsczi i bëtowsczi ôd XV do XX stolecégö. Dodôwk 1. Midzë Polską a Zôkôna - pôlitika pômôrsczich ksążąt (Historia Pomorza, t. 1 (do roku 1466), red. G. Labuda, cz. 2, oprać. K. Śląski, B. Zientara, Poznań 1969, s. 284, 285) Dëtczi (...) miałë Zôkônowi pômôc w zbudowanim szeroczi procëmpôlsczi zdrëszënë. Jich urokowi ni mógł sa ôprzéc żóden z pómórsczich ksążąt. Nawetka Warcësłôw VIIIzdaleczi Wólegôszczë(.. .)pöspiesził pô swój dzél, przërzékającë uroczësto w Malbörgu 28 VII 1409 roku zbrojną pomóc, zaraczóną przez jego miasta. Na zjezdze z wiôldżim méstra 20 VIII 1409 roku w Szczecynku Światobór szczecyńsczi i Bógusłów VIII słëpsczi, za jurgelt po 2 tys. kopów prasczich groszów na rok, przëjalë na se ôbrzészk wspiéraniô Zôkónu procëm Polsce z całą sëłą, jaką zarządzają. Jak tej miôł bëc ómaniony rozdówny Ulrik, czej nie dożdôł wiérnotë pómórsczich ksążąt (...). Leno Światobór wëtrwôł w dónym słowie i przësłôł na plac biótczi sëna Kazmiérza z 600 kópiama ricerzów. (...) Wólegósczi Warcësłôw czësto zabéł, co przemówił zrobić, ale co téż nie bëło dló nie przeszkodą do przëjacô po Grunwaldze nowëch sëmów ód Krzëżôków, zrobienió nowego öbiécënku i - znowa niedotrzëmaniô go. Równak nówikszą chitroscą wëkózół sa Bógusłów VIII. Badącë dobrim znajórza Pólsczi, nie béł tak gwësny krzëżacczégö dobëcó jak jego młodi szczecyńsczi krewny; zebrół tej w 1410 roku swoje sëłë i żdół na rozsądzenie. Po klasce Zókónu zaczął wspierać Jadżełła i przejął czile zómków i miastów z rąk öbjatëch urzasa Krzëżóków. Dodôwk 2. Pô biôtce (J. Długosz, Roczniki czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego, Warszawa 1982, s. 145, 156) A Pó skuńczenim baro uroczësti czestë u króla ricerze mają nakôzóné óddac wszëtczich pójmańców i okazać jich na jedny rówiznie (...). Król Władisłów ustawił na ni szesc pisarzów (...), żebë spiselë miona, ród i przezwëstkö pójmańców. Prowadzëlë jich tej i przedstôwielë nópierwi królowi, a potemu pisarzom, osobno Krzëżôków ze Zókónu, osobno prësczich ricerzów (...), osobno Czechów, osobno Mórawców, osobno Slązóków (...), osobno Köszalën Gduńsk Kołobrzeg Kamień BOŁT „Szczecyniôcë" pod Grunwalda 1410 J Szczecyńscze^ / rs?i Ksastwo Malborg Toruń GRUNWALD 1410 Dokuńczenie na str. IV Jfajô Uczku ~ fiAi/nwr 1 C^t33 dodôwk do „Pomeranii" łŁiotorazrii. oztôlcmAL Łużëczanów (...), ôsóbno Pómóreńców, ôsóbno mieszkańców Szczecëna, ôsóbno Kaszëbów, ôsóbno Sasów (...). Zebrało sa pö prôwdze tëli nôrodnosców i plemieniów, wiôlgô urma dlô znikwieniô nôrodu i pôlsczégöj imienia. B Polsczi król Władisłôw pó przëjacym pôdającëch zómków i prësczich miastów, dzeli władza nad nima midzë swój ich ricerzów. (...) zómczi i miasta Bëtowö i Hamerstein słëpsczému ksacowi Bogusławowi, chtëren pô przëbëcym óbczôs óbléganiô zómku Dodôwk 3. Pômôrzé na zôczątku XV w. (Zdrzódło: T. Kantzow, Pomerania..., s. 495) Dodôwk 4. Genealogicznô tôfla Grifitów (Zdrzódło: G. Labuda, Historia Kaszubów w dziejach Pomorza, t. 1: Czasy średniowieczne, Gdańsk 2006, s. 106-107). Legenda: t smierc Kazmiérz III 11372 Swiatobór I 11413 Barnim IV wôłogösczi 11365 Kazmiérz IV (Kazko) 11377 Barnim V 1 1402 abö 1403 Bogusłow VIII 11418 ÔttoII 11428 Słëpskô liniô Wôłogôskô liniô Bogusłow IX t 1445 Barnim VI t 1405 Joachim 11451 Bogusłow VII 11404 Kazmiérz V t 1434 Warcësłôw VIII t 1415 Warcësłôw VII 11395 Wołogöskô-słëpskô liniô szczecyńskó linio Warcësłôw V wöłogôsczi na Szczecynkii f 1390 Bógusłôw V wôłogôsczi słëpsczi 1368/72 11374 Warcësłôw VI 11394 Bogusłow VI 11393 Eriki Król Danii, Szwédów, Norwegii 11459 Barnim III szczecyńsczi 11368 Warcësłôw IV wôłogösczi, słëpsczi 11326 Barnim I uznamsko-szczecyńsczi zôpadnopômôrsczi 1264 11278 Ottol szczecyńsczi t 1344 Barnim II szczecyńsczi 11295 Bogusłow IV zôpadnopômôrsczi 1278 wôłogösczi 1295 11309 Malbórga do Jego Królewsczégô Majestatu w jawnym pismionie wëjawił, że wiedno badze służił królowi i Polsczi Korunie i badze jim szedł na pomóc ze swój ima ricerzama, mieszczónama i wszednyma póddónyma. Na jego prosbë i zaraczenié polsczi Władisłów dozwolił ódpójąc wzatégô w pojmanie jego rodzonego otroka szczecyńsczego ksaca Kazmiérza. Ncujo ILCzljCU — edukacyjny dodôwk do „Pomeranii" Redakcjo: Danuta Pioch Öbrôzczi: Joanna Közlarskô Stałô wespółroböta: Róman Drzéżdżón, Hanna Makurôt, Janusz Mamelsczi. IV vN^Q^Ô Uczto. ~ fMXAXWT 1 CA3) dodôwk do „Pomeranii" JffiocLozé lcla/oë dzIcöL'i Ewa Warmöwskô Témat: Witómë Nowi Rok Céle: • cwiczënczi w gôdce i pisanim; • bogacenie wiédzë i rozwijanie słowiznë; • czëtanié krótczich tekstów; • ukłôdanié nowörocznëch żëczbów • rozpöznôwanié przëdôwników ö procëmleżnym znaczenim. Pömöce: • karta robötë z wëzgódkama i möwnyma cwiczënkama; • rozmajité ôrtë kaladôrzów Biblografiô: Maria Ziółkowska, Szczodry wieczór szczodry dzień, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1989 Realizacjo: 1. Wprowadzenie do tematu Jak ö dwanôsti w nocë 31 gödnika zédżer wëbi-je dwanôsce razy, witómë Nowi Rok, a Stôri Rok ödchódzy na wiedno. Nowi Rok to wiôlgô redosc, zaczinómë gö öd skłôdaniô żëczbów i sztëcznëch ógniów. Terô pösłëchôjta wiérztë Nowi Rok (E. Warmöwskô) Z Nowi Roku, Nowi Roku jaczi dlô nas mdzesz? Öd stëcznika do gödnika badzesz z nama dërch. Köżdi bë chcôł bëc zdrów, redowac sa i smiôc, ceszëc sa köżdim dnia, prosto szczestlëwim bëc. Nowi Roku, Nowi Roku witómë ce jak kôże zwëcz. Otmikómë szerok dwiérze i prosymë wchôdac w naja chëcz. 1. Uczniowie ödpöwiôdają na pëtania: 1) Ö czim je wiérzta? 2) Jaczé zadôwómë sobie pëtanié, czej nadchödzy Nowi Rok? 3) Czegö nama je nôbarżi trzeba? Czë wiéta, że Nowi Rok nié wiedno rozpöczinôł sa 1 stëcznika? W Stôrim Egipce póczątka roku béł lepińc. Pierszi chrzescëjanie öbchödzëlë gö 6 stëcznika, a późni 25 gödnika. Dérowało to baro długo. Dopierze Rzimianie ponad dwa tësące lat temu ustanowilë póczątk roku na 1 stëcznika i tak je do dzysdnia. 2. Dalszé uczbienié Wiele nowörocznëch zwëków odeszło w zabëcé. Przódë gburze öbsëpiwelë sa ówsa, żebë bez całi rok bëła bökadosc zböżégö. W Nowi Rok na stole muszôł leżeć chléb przëkrëti biôłim tôflôka, miało gö sygnąc na köżdi dzeń roku. Zjedzenie götowónégö grochu na noworoczny môltëch raczëło bögaté żniwö. Leno nôwôżniészé są noworoczne żëczbë, chtër-ne skłôdô są zarô pö dwanôsti w nocë. Gôdô sa, że jak płëną ze szczerego serca, to muszą sa spełnić. - Terô przepiszemë z tôflë noworoczną żëczba: Nowi Rok niech wszëtczim przëniese zdrowie, szczescé i wiele ucechë. Dzecë ukłôdają jiné żëczbë, a nôcekawszé szkólny pisze na tôflë. 3. Służbowi rozdô kartë robötë. Chatné dzecë głosno ödczëtają wëzgódczi, a pózni wszëtcë napiszą rozwiązania w karce robötë. Cwiczënk 2 köżdi zrobi sóm. 4. Pierszégö stëcznika wiészómë w naszich checzach nowé kaladôrze. Są jich rozmajité zortë: na scana, do pöstawieniô, czeszeniowé, ze zriwónyma kartkama, a nawetka taczé, chtërne nazéwómë wiecznyma. Taczé kaladôrze móże użëwac bez dłudżé lata, bö na Dokuriczenié na str. VI Najô Uczba - -tuvrru>r 1 (433 dodôwk do „Pömeranii" jl/llodozé klayoa ozkölë nich są zaznaczone blós dnie i miesące. Szkolny pökazëje uczniom rozmajité kaladôrze i pöwiésy na scanie kaladôrz na Nowi Rok. - Terô öbaczta, jak wëzdrzi wieczny kaladôrz, chtëren môta w karcę robötë. 5. Öd Nowégö Roku czasto mómë nowé udbë. Më zaczniemë öd wiesołëch cwiczënków möwnëch, żebë lepi czëtac i gadac pö kaszëbsku. Taczé cwiczënczi môta w kartach robötë. Za sztót badzemë je czëtelë. - Uczniowie czëtają möwné akrobacëznë pö kaszëbsku. 6. Zesëmöwanié P6 köżdim swiatowanim przëchödzy czas na roböta. Przed nama je całi dłudżi rok. Bez dwanôsce miesąców möżemë zrobić wiele dobrégö dlô sebie i dlô jinëch. Jak badzemë robilë wszëtköjak nôlepi, tej za rok badzemë möglë buszno rzec, że ten rok béł dlô nas dobri, czegö Warna i sobie żëcza. KARTA ROBÖTË 1. Wëzgódczi Co to za pón, chtëren mô 12 dzecy, co rządzą cządama roku na świece? Kögô östatnégö gödnika żegnómë, a 1 stëcznika witómë? Czë padô sniég, czë cwiardi mróz, ön wiedno zdążi przińc na swój czas. 2. Pöłączë pasowné słowa: stôri môłi dtudżi nowi wiôldżi krótczi cwiardi młodi prosti mitczi stôri krzëwi To są znanköwniczi ö procëmleżnym znaczenim. Wëbierzta te, chtërne pasëją do öpisënku Stôrégö i Nowégö Roku. V:votczi i 3. Wieczny kaladôrz Zaznaczę datum 1 stëcznika I |II HiMiy cy <..VI wm Möwné cwiczënczi Miłi młënôrz Michôł miele môji mëmce Marce madel miechów miałczi mączi. Tu szina, tam szina, na nich cażkô maszina, puch, puf puch i banë ni ma! Spróbuj czëtac tak chutkô jak sa leno dô. Jfajô tLztra," n/u/m^r 1 CA3) dodôwk do „Pomeranii" SfLodieCZTLÓ ozlcolcu Danuta Pioch Témat: Przez rozegracja do nôuczi Céle: - zapoznanie z przësłowiama sparłaczonyma z nowim roka; - przënacenié do wëzwëskiwaniô słowarzów; - zapoznanie z rozmajitima ôrtama słowarzów; -sztôłcenié postrzeganiô, wëcyganiô swiądów; - bögacenié słowiznë i wiédzë ö kaszëbsczi kulturze. Pomoce: - tekstë przësłowiów; -słowarze polskö-kaszëbsczé i kaszëbskö-pölsczé; - rebusë, diagramë, wëzgódczi. Cyg uczbë: 1. Czëtôj rzeczónczi spartaczone z kuńca i zôczątka roku. Köżdą z nich starôj sa wëjasnic, jak ja rozmiejesz. 1) Jakô zëma, taczé badze lato. 2) Czej późno lëst z drzewiszcza spôdô, östrô zëma sa zapöwiôdô. 3) Czej w przedgódniku na drzewach lód, tej żniwa jak miód. 4) Jak we Wilëjg z robotą nadążi, to w Nowim Roku dô so rada. 5) Jak Nowi Rok w prodżi, to stôri w nodżi. 6) Jak w Nowi Rok słuńce swiécy, pusté stodołę i sécë. 7) Chto w Nowi Rok reno wstanie, ób całi rok nieskóri na wëléganié. 8) Na Nowi Rok przëbiwô dnia na kurzi krok, a na Trzë Króle na ówczi skók. 9) Czej w Nowi Rok w sadze je wiele żłódzë, tej dobrze óbrodzy brzód. 10) Czej w zëmie deszcz leje, dlô żniwa niedobre nôdzeje. 11) Królowie pöd szopa - dnia przëbiwô na kurzg stopa. 12) Trzej Królowie wiatrë cyszą i krziżiczi na dwiérzach piszg. 2. Wëpiszë z przësłowiów trudniészé słowa, szukôj jich pölsczich znaczeniów w słowarzu. Jaczégö słowarza użëjesz: pölskô-kaszëbsczégö czë kaszëbskö-pölsczégö? - Przë leżnoscë öbezdrzë dostapné słowarze i zrób jich alfabétny spisënk. 3. Nôlepszô nôuka je wiedno przez zabawa, a że zôczątk roku je wiedno wiesołi, tej pöbawi sa téż na uczbie kaszëbsczégö. Möże całé dzejanié z przësłowiama zrobić na miónczi midzë karnama. - Co nóm wróżi żłódz w sadze? Prowadzę lëtrë na swój mól, zgodno z czerënka strzélków. W jaczim przësłowim je ö tim gôdka? d ô r b z 4. Rozsëpóné słowa ułożë w zdanie i zapisze je. Chtërno to przësłowié? wëléganié w Rok ob rok Nowi nieskóri całi na reno Chto wstanie 5. Ödczëtôj hasło ze słowny pajiczënë. Co to słowo znaczi? Z jaczégö przësłowiô öno je wzaté? (D 6. Wëszukôj słowa schöwóné w rzadach. Je jich ösmë, pó jednym w köżdi rédze. Są one spartaczone z tematiką pörëszóną w przësłowiach. r a d z ł ? o d z \ O m e d e s z c z P Ô t b ë i z a u c 1 ? o d \ u w Y n z ë m a ą k f g 1 a t o h o z i j ł a r s ł u ? n c e b r z ô d t \ o P ë y s a ? n u ż n i w a b Dokunczenié na str. VIII Ifajô Uczba - t1 C43) dodôwk do „Pomeranii" Dokunczenié na str. VIII Ifajô Uczba - t1 C43) dodôwk do „Pomeranii" VII S^dieczTtô ozlcölcL 7. Pödôj numer przësłowiô, jaczé je pökôzóné na 9. Chtërno z przësłowiów je pökôzóné na malënku. malënku. Przeczëtôj je głośno. Ôpöwiédz głośno, co na tim malënku widzysz. ? m 8. Jacze przësłowie skrëło sa w rebusu? -1 MMb* __^ mWjT 10. Przeńdze sa z Nowim Roka pö Stegnach i öbaczë, chtëren z miesacy dozwoli mu do se duńc pö darënk. t w Stëcztó ^CZhlK. 03 L _o 'O L o u 03 ?03 co OJ c ni O c T3 O) U 03 "O nr u 0 1 ° > CO 'O _C Q_ u OJ :(D U "D óbgrodzył. Pô nim proboszcza ôstôł ks. Zygfrid Strokosz, sprawiający ta funkcja ód 28.12.1981 do 1.07.2005 r. (24 lata). Z początku pôsłëgiwôł sóm, a późni pômôgelë mu wikari: ks. Krësztof Roszak (1993-1994 r.) i ks. Mirosław Gronalewsczi (1994-1997 r.), chtëren tragiczno zdżinął w autowim wëpadku, a póchówóny óstół w rodnëch Brusach. Na kóscele w Kaszëbsczi Dabnicë je pôswiaconô jemu pamiątkowo tófla. Dalszima wi-karima bëlë: ks. Janusz Pawlak (1997-2000 r.), pó nim ks. Riszard Hërsz (2000-2005 r.) i ks. Krësztof Ôstasz (2005-2008 r.). Ksądz Zygfrid dół sa poznać z baro uwôżnégô sprôwianiô lëturgii i ucze-nió religii, a téż stałégô przekazywa-nió parafianom wëdowiédzë, na co są wëdówóné jich datczi, a dało to dosc długą réga materialnëch dokazów. Westrzód nich nót je pódsztrichnąc: pôwiakszenié kóscoła ô bôczné nawë, pözmienienié daków na kóscele, wieżë, plebanii i góspódarsczim bu-dinku. Nadto ostało kupione nowé tabernakulum, postawiony murowóny wółtórz, wëmienionó w kóscele podłoga, spowiednice, sprawione nowé łówczi ze skowronkowego drzewa, nagłośnienie i nowé elektriczné ór-ganë z Italie. Ksądz proboszcz postawił jesz nowi pomnik na grobie ks. A. Kani i w Brusach ks. M. Gro-nalewsczému. W sarnim kóscele zji-naczono przëstrój na metaloplasticz-ną dekoracja bëna (tabernakulum, wółtórz, krziżewó droga, chrzcel-nica, lëchtarze), wëszëkówóną bez artista plastika Józefa Kółodzejczëka z Chorzowa. Modła na metaloplasti-ce wzaté są z mótiwów i obrazów ze Swiatégô Pismiona. Ôbrôz sw. Jana Chrzcëcela téż óstół namalowóny raką tegó artistë i wkómpónowóny w metaloplastika z widzënkama z Nowego Testamentu. Ne artisticz-né dokazë óstałë wëapartnioné na przezérku w Katowicach i nalazłë sa w albumie wëdónym przez Stowóra Chórzowsczich Artistów Plastików. Ks. Ireneusz Nowak Za moderny przëstrój proboszcza wëchwôlëlë ks. kardinał Ignacy Jéż i biskup peplińsczi ks. prof. dr hab. Jan Bernard Szlaga, a nadto wójewódzczi konserwator starodôwnotów. 17.04.1997 r. w Kaszëbsczi Dabnicë ôdbiwa sa dekanalno pielgrzimka re-likwiów sw. Wójcecha. Kronika pastorów Ks. Zygfrid bez wiele lat sprôwiôł funkcja wicedzekóna łëpawsczégô dekanatu. W tim czasu dabnicczi kóscół óstół wpisóny do registeru starodównotów III gromadę, a firma Kalla bëła przërôczonô do uprzątnie-nió i zarządzywanió smatórza. Parafianin Andrzej Gan zrobił rzezba sw. Jana Chrzcëcela, umólnioną nad wiól- Ks. Mieczësław Patałuch dżima dwiérzama do kóscoła i figura Christusa przed kóscoła, a Zenon Frą-ckewicz z Łëpinków figurë do żłóbka i frasoblëwégô Christusa. Przë zmieniwanim daków ôdkrëtô ósta stóró, pisónó po kaszëbsku i niemiecku kronika XVII-wiecznëch pastorów, jako nalazła swój póczestny mól w Diecezjalnym Muzeum w Pelplinie. Ks. Z. Strokosza odznaczono Złotim Medala za Zasłëdżi dló Ôgniowiznë. Biskup Peplińsczi 15.08.2003 r., z leż-notë 45-lecégó kapłaństwa, wëapart-nił go tituła Honorowego Kanonika. Rada Gminë 10.12.2008 r. utczëła go tituła: Zasłużony dló Gminë Kaszëb-skó Dabnica. Ks. Z. Strokosz w 2005 r. przeszedł na emeritura, dali równak służąc pomocą i doradą swójim pó-sobnikóm i mólecznym parafianom. W latach 2005-2007 proboszcza béł ks. Ireneusz Nowak, chtëren wëjachół na misje do Kazachstanu. Wikarim do pómócë béł ks. Krësztof Ôstasz. Ôd 1.07.2007 r. do dnia dzysészégô proboszcza je ks. Mieczësław Patałuch. Dłëżi jak rok wikarim béł ks. Zdzisław Wirkus, a teró ta funkcja sprówió ks. Jan Gilmajster. Starą proboszcza łońsczegó roku bëła ódnówiónó smatarnó kaplëca w Kaszëbsczi Dab-nicë i kóscół w Pódewilsów Chëczë. Zós sołecko Rada ze swójich dëtków ódremóntowa deptownik i trapë do kóscoła (ód stronę drodżi nr 210). W roku 1956, po wëmuszonëch przecygnieniach lëdzy w óbremim tak zwóny Akcji Wisła, na zemiach gminë ósadło wiele nowëch mieszkańców grekó-katolëcczégó óbrzeszku. Do Słëpska przëbëlë téż jich ksaża, dojeżdżający téż do Kaszëbsczi Dabnicë. Pierszi róz (1.11.1956 r.) przëjachôł ks. Sztefan Dżubina, a po nim pósob-nicë: ks. Władisłôw Përczak i ks. Zenon Drozd. Ód 1992 r. w kóżdą niedzela i świata regularno nabożeństwa ód-prówió ks. Bogdan Pipka. ¦ (dokuńczenie w przińdnym numrze) Dolmaczënk Bożena Ugówskó pomerania styczeń 2011 zamëszlenia Jak pôwstôwô pôezjô? LUDMIŁA GÔŁĄBK Cëż to taczégô je poezjo? Co môżemë nazwać poezją, a czego nie? Odpowiedz na to pitanié badze wiedno dosc subiektiwnô. Jed-ny gôdają ô ni# że je „wëóbraznią wëzwóloną" abô „drëgą twarzą dëszë", abô téż "mëszlenim w obrazach". Kąsk metafôriczno môżemë rzec, że pôezjô rodzy sa w człowieku, chtëren pozwoli sobie zdrzec na świat przez brëlë wëóbrazni, żebë uzdrzëc w nim cos wicy jak le to# co rzeczë wëdôwają sa przedstawiać. Może rzec, że poezjo je to muzyka grónô słowama. Rzekł chtos, że w poezji „wëchôdzy sa poza domena cząstków mësli: chódzy ô ten pôe-ticczi trud i staranie, żebë wërazëc poprzez symbol i ritm to wszëtkô, co ni môże bëc rzekłé za pomocą nor-malnëch znaków i mëslów, ni może bëc pôznóné bez pômôcë słowa" (E. Rideau, „Objawienie", Warszawa 1974, s. 22). Chódzy tu wiera ô zdrzenié na świat przez prizmat jazëka, tj. słowa i jego nieógrańczo-nëch môżlëwôscy; pôeta to chtos, chto zauważił, że jistniejemë poprzez jazëk, przez Słowo - przez wiôldżé „s" pisóné. Przez wieczi rozmajité bëłë pôz-drzatczi na jistota liriczi. W starożët-noscë bëła ôna nieodłącznym dzéla muzyczi, jak swiôdczi ô tim nazwa jinstrumentu: lira, lëra. Biwało i tak, że artista ta lëra ôdstôwiôł na bôk i dali sóm spiéwôł abô deklamôwôł. I tak hewô z czasa tekst sa usamó-stójnił, przesztôłcając sa w kuńszt słowa. Ôd tegô sztërku nôwôżnié-szim elementa póezji-liriczi sa sta konstrukcjo podmiotu liricznégô. Do të utrwalił sa téż krąg tematów i fôrmów, jaczé przënôlégałë lirice jakô rodzajowi lëteraturë (zasada stosownoscë fôrmë z temata). Liri-ka sta sa gatënka, w jaczim môgłë bëc wëpôwiôdóné przeżëca autora jidentifikującégô sa czasto z podmiotą liricznym. Stała sa ekspresją żëcégô wewnatrznégô jednostczi i ji uprôcemnieniégô do sebie sami i świata. Z taczim pojącym liriczi za-czalë sa spierać twórcowie nowëch prądów lëteracczich XIX wieku. Za-czalë oni akcentowac fikcjonalny charakter wëpôwiescë liriczny. Termin lirika zaczął bëc zastapiwóny przez „poezja", a rozróżnienie mi-dze pószczególnyma gatënkama óprzestało bëc taczé wërazné jak rëchli. Sztôłt kompozycyjny stół sa zanôleżny ód ôsobistëch upôdo-baniów pôetë, kóżdi jego zabiég stilisticzny béł terô dozwolony. To rozlóznienié tradycyjnych rigórów strukturalnëch zdominowało wiek XX i współczasnosc. Prôwdac, wiele utwórców nawiązywało do technik twórczich klasycyzmu, pisząc himnë, ódë, peanë, równak czasto bëła to le stilizacjô i gra esteticznô. Dzysdnia powszechno jistnieje przeswiôdcze-nié ô wiôldżi swóbôdze kompozycyjny wierszów. Dzeje lëteraturë kaszëbsczi sygają pôłowë XIX wieku. Przez całi czas swójégô jistnieniô mô ôna ôsoblëwé warënczi do sztôłtowaniô poezji. Ôd lat kaszëbizna je jakbë naznaczono zagrożenim wëdżiniacô. Ta ji niepewno sytuacjo przez lata czerowała lëteratura na stegnë czësto jinszé ód tëch, jaczima jidą lëteraturë tworzone w jazëkach nie zagrożonëch zni- kwienim. Chóc czasë przesladowaniô Kaszëbów minałë, a mniészoscë są terô chronione ustawama i umôwa-ma midzepaństwówima, równak ôtemkniacé na swiat sprzijô zanikaniu môwë w checzach. Môżemë rzec: kaszëbizna jako folklor stôwô sa módnô, ale jako żëwô kultura jazëkówô - dżinie. Taczi klimat ód lat towarzëszący kaszëbiznie wëtwôrził w naszi lëteraturze sytuacja, jaką może bë nazwać kaszëbsczim ro-mantizma. A romantizm wiedno parłacził sa z taczima zjawiszczama, jak jideologizacjô, tragizm, buńt pro-cëm społecznym normom, miłota do ôjczëznë. Romantice mają pôczëcé swôji bezradnoscë i „donkiszote-rii", a do te niezrozmieniégô przez swójëch domôków, temu téż w jich dzejaniach przebijô sa tendencjo do udowôdniwaniô jinszim, że Kaszë-bi i kaszëbizna są pełnoprawnym partnera. Dzysôdnia ten czerënk pomału je wëpiéróny przez utwórstwó barżi „wëzwoloné". Je to drëdżi sposób ódpôwiôdaniô na problem retaniô kaszëbiznë: zamiast kóncentrowac sa na problemie zanikaniô jazëka, utwórcëzweczajno... piszą. Przëbô-cziwô to kąsk utwórstwó skamandri-tów midzewójnowëch, bawiącëch sa słowama i tematama, wëzwë-skującëch je w ósoblëwi sposób (ób. T. Fópka, „W jazëk zgeldzony. Lëte-racczé etiudë", Gdynia 2010). Tej sej młodi pôecë zazérają do cemnëch nórtów filozofii, pódjimają draczą-cé jich problemë egzystencjalne i przerobiają je na półpôwożné, czasa groteskowe refleksje (ob. wiérztë H. Makurót w: http://hana. kaszubia.com). 44 pomerania stëcznik 2011 zamëszlenia Pówstôwają dzysô taczé ôrtë tekstów, jaczich jesz donąd nie bëło. A że kaszëbizna je dosc wiôldżim i wdzacznym pôla do óbrôbianiô, tej dôwô ôna môżlëwôsc wielu utwór-com do osobistego zaprezentowanie) sa w mediach jakô nowator. Czasto je to dlô dzejarzów sposób na zajistnienié i dowôrtoscowanié sa. Utwórstwô taczé określa jem jako „jinteresowne". Jedną z barżi wôr-toscowëch ôdmianów twórczoscë „jinteresowny" je pôezjô użëtkôwô. W kaszëbiznie je to baro płodnô stegna lëterackô, na jaczi rodzą sa rozmajité tekstë piesniów, pôezjô dlô dzecy, zabawë jazëkówé. Ta lëte-ratura służi dosc chwalebnym célom i ôdgriwô wiôlgą rola w pôpularizacji kaszëbsczégô jazëka w szkołach, na konkursach, czë rozmajitëch bénach, a ji wôrtnôta ôceniwô sa w kónteks-cë ôsygniacô zamierzonego przez autora célu (czë ritm tekstu pasëje do melodii abô czë je to wierszka, jaką dzecë są w stanie sa ceszëc, abô czë zamierzono zabawa jazëkôwô pô prôwdze badze dlô czetińca ro-zegracją). Te i jinszé môdła pôetycczé wniosłë w naja lëteratura wiele spôsobnëch dokôzów, równak wiérno towarzi jima mało czekawé zjawiszcze, ja-czim je kicz. Wedle powszechnego rozëmieniô za kicz uznôwô sa utwór słabi jakóscë, jaczi podporządkowuje sa popularnym gustom, a w opinii kritików kuńsztu i artistów wôrt-notë artisticzny ni mô. Nie je letko ôkreslëc cos pozwą kiczu, bo to, co dlô jednych je słabé, dlô jinszich môże bëc czims bëlnym; a téż nie wiedno dzysô za tandetne uznôwô sa to samo, co wczora. I w to sydło dôwô sa zagonie wiele kaszëbsczich poetów. Rzôdkó czej nônowszô poezjo kaszëbskô zaczekawi nas spar-łaczenim słów czë trafną metaforą, przez jaką më bë móglë uzdrzëc kóncept poetë. Jednym z nôwikszich, wedle mie, bólów naszi lëteraturë je baro sła- „Przëbôcziwô to kąsk utwórstwô skamandritów midzewôjnowëch, bawiącëch sa słowama i tematama". bó znajomość przez Kaszëbów swôjégô jazëka - tak przez utwór-ców, jak i przez czetińców. Brak dżibkôscë jazëkôwi je przeszkodą dlô pôwstôwaniô szerszich - nigle poe-tickô - wëpówiesców lëteracczich. (Przemilczenie, symbol, parafraza itp. dôwają leżnosc ukrëcégô swôji jignorancji w kaszëbsczi słowiznie. Poeta wiedno może sa póceszac mëslą o niedostatkach umiejatno-sców jinterpretatorsczich czetińców i óstawic jich samëch z zadaniem rozrzesziwania tagódków pod titla: „Co autor miôł na mëslë?". Czëtając zamkłé w wiersze mëslë niejednego póetë, nie rôz jô mia chac rzucëc w kąt tomik wierszów, chtërnych, jak mie sa zdôwô, sóm jich autor nigdë nie pojmie...). Stądka wiôlgô aktiwnosc poetów w przerównanim do dosc kulawego dzys dramatu i do prozë (ókróm może ôpôwiôda-niów). Dzysô czëjemë kôniecznosc konkretnych, chutczich kroków dlô retaniô kaszëbiznë, corôz to barżi głëchnący w najech checzach. A pióra dosc chutkó je „popełnić" môłą wierszka. A może nie-równôwôga midze poezją a prozą w kaszëbiznie swiôdczi téż ô tim, że nie je nas stac na dzejanié długofalowe? Może jesmë przënacony do të, żebë krótko mëslëc i chutkô dzejac, a nié przemëszliwac wiele rzeczi? Mëszla, że wiôlgô lëteratura to takô, chtërna je bezjinteresownô -wôlnô od módłów módë czë pótrze-bów spółecznëch. Ni mô ôna grań-ców, jazëk stôwô sa dlô ni nôrzadza: Jeno" nôrzadza, bô wôżniészé je to, co pôeta chce wërazëc - ale téż „jaż" nôrzadza, bô z wielu wëbrôł ôn prawie to, jakô nôlepszé do wëżło-bieniô fôrmë dlô swôjégô dzeła (dnt. jazëk kaszëbsczi). W jazëku ódbijô sa prôwda i łeż, utcëwóta i manipulowanie, kratactwô i autenticznosc, czëstosc. Mëszla, że pôezjô, jaką lubi më czëtac, pówstôwô w prostoce serca; je dalekô ód kompleksów i ód realizowaniô w ni swóji pótrzebë dowôrtoscowaniô. Zgôdzô sa ôna téż na bëcé niedocenioną, a czasa nawetka uznóną za kicz. Bédëja tuwó (nie pierszi ju roz) przezdrzec sa twórczoscë Kristinë Muzë, chtërna ukrëła swoja poezja w znaczeniach mitów i symbolów (szerzi o tim w: B. Pisarek, „Magia i rytuały Krystyny Muzy", Gdańsk 1982), Jerzego Stachursczégô - mé-stra kaszëbsczi metafôrë, Roberta Żmudë-Trzebiatowsczégô - póe-të, do jaczégô przemówiło Bôżé Słowô, czë filozoficzno-groteskôwi-mu utwórstwu Hanë Makurôt. Takô twórczosc ni muszi sa starac bëc piaknô, rozmiónô, bëc wzora - je to wbrew ji nôtërze. Ni muszi téż sa starac bëc óriginalnô, bô je to ji naturalno znanka. Wëpłiwô ôna z dëszë człowieka, jaczi rozmieje słëchac - przede wszëtczim słëchac swôjégó wnatrzô. Ksądz Jan Twar-dowsczi rzekł, że „pôezjô rodzy sa z dozdrzelałoscë". Taczi lëteraturë żëcza czetińcom - Kaszebom - jak nôwicy. ¦ pomerania styczeń 2011 45 antologia poezji Najnowsza liryka kaszubska Rozniecony ogień Skrë ust Grégór J. Schramke DANIEL KALINOWSKI_ W 2010 roku doczekaliśmy się ważnego dla współczesnej literatury kaszubskiej wydarzenia, jakim jest wydanie nowej antologii „Skrë usôdzkôwi môcë. Antologio kaszëbsczi poezji 1991-2008". Zbiór ten ułożony przez Grzegorza J. Schramkego i wydany przez Wydawnictwo Region z Gdyni# zawiera utwory wydane drukiem i napisane po kaszubsku w latach 1991-2008, jest to zatem swoista kontynuacja wydanego w 2004 roku zbiorowego tomu poetyckiego „Dzëczé gasë", który doprowadzał prezentację liryków do tych powstałych u schyłku XX wieku. Nowa antologia tym się jednak różni od wcześniejszej, że dokonuje prezentacji szerszej grupy literatów (41 autorów), których utwo-ry oryginalne oraz tłumaczenia na język kaszubski składają się na łączną liczbę 250 utworów zamieszczonych w wydawnictwie. Jednak nie tyle o liczbę liryków w „Skrach" chodzi, co o ważną pokoleniową zmianę wśród poetów kaszubskich. Fakt, że w zbiorku publikowane są przykłady liryki kaszubskiej pojawiające się w obiegu czytelniczym w ciągu ostatnich dwudziestu lat, wywołuje konsekwencje w zaprezentowaniu nazwisk twórców dotychczas mniej znanych, a nade wszystko młodszych. Oczywiście znaleźli się tutaj także poeci już docenieni i w pewnym sensie klasyczni (J. Drzeż-dżon, S. Pestka/J. Zbrzyca, W. Kie- 46 drowski/J. Pioch, S. Jankę), ale pojawili się też autorzy względnie nowi, którzy nie doczekali się jeszcze własnego tomiku (11 twórców). Wybrane do druku wiersze poetów zostały opatrzone przez Schramkego notą biograficzną o autorze lub autorce, a niekiedy nawet przypisami do tekstu, co pozwala czytelnikowi lepiej zorientować się w dokonaniach lub środowisku, z jakiego wywodzi się dana twórczość. Pod koniec tomu odnajdziemy także słowniczek kaszubski i również - jakże ważną dla każdego czytelnika - bibliografię z adresami wydawniczymi. Jak w każdej antologii, tak i tutaj zauważyć można pewien subiektywizm redaktora w doborze autorów i utworów. O ile bowiem można się zgodzić na dokonany przegląd nazwisk poetów i poetek, o tyle uderza ogólność wyjaśnienia kryteriów powziętej zasady selekcji utworów. Wybór nazwisk twórców ze względu na ramy czasowe antologii i ze względu na bogatszą niż dotąd reprezentatywność jest jasny, dodatkowo na końcu zbiorku został zamieszczony „Dodatek", w którym wymieniono opuszczonych w prezentacji autorów, doceniając wszakże ich wkład w rozwój liryki kaszubskiej. Jednakże sformułowania ze „Wstępu" typu, iż do publikacji wybrano utwory odznaczające się „bëlnotą" lub że ukazać one mają to, co „nôlepszé" w literaturze kaszubskiej, w istocie unikają ocen artystycznych. Co to bowiem znaczy piękno albo wysoka jakość poezji? Kto lub co jest punktem odniesienia? Jakie kryteria tu zastosowano? Tematyczne? Formalne? Językowe? Pewną wskazówką jest tytuł zbioru, lecz z drugiej strony nigdzie się go we „Wstępie" nie rozwija, ani pomerania stëcznik 2011 nie komentuje. Nie wiadomo zatem, czy ma to być idea spajająca wszystkie utwory w całość kompozycyjną czy raczej dość prezentystyczne hasło nie wiążące się głęboko z treściami liryków. Oczywiście nie zawsze redaktor tomu musi dokonywać jawnego wartościowania zamieszczanych poezji, lecz warto pamiętać, iż każdy wybór jest decyzją estetyczną antologisty i wynikiem jego wrażliwości lub - co gorsza - splotu celów pozaa rtystycznych. Aby unaocznić problem, zastanówmy się nad kryterium liczebności utworów danego twórcy w antologii, zakładając jednocześnie - chyba w zgodzie z linią omawianego zbioru - że im więcej przykładów (lub stron druku) jego twórczości, tym bardziej jest to literatura dojrzała i więcej w niej tak ogólnie wspomnianego we „Wstępie" piękna. I oto cóż nam wychodzi... Jan Piep-ka trafnie wybrany, Stanisław Pestka reprezentowany bardzo bogato i najszerzej ukazana liryka Stanisława Jankego (14 utworów i 2 tłumaczenia). Wynika więc, że kryterium ilościowe współgra z kryterium jakościowym. Idąc dalej tym tropem, redak- antologia poezji tor antologii z młodszego pokolenia poetów dowartościowuje licznymi cytacjami Romana Drzeżdżona# Tomasza Fopkego czy Roberta Żmu-dę-Trzebiatowskiego. Z poetek kaszubskich najbogaciej zaprezentowana została Ida Czaja (12 liryków i jedno tłumaczenie z Leśmiana), co stawia ją wśród autorek w antologii najważniejszych. Do tego momentu równoległość liczebności tekstów z ich poziomem artystycznym są we względnej zgodzie. Potem jednak sytuacja się estetycznie komplikuje, ponieważ Ewa Warmowska# Jaromira Labudda, Bożena Ugowska, Dorota Wilczewska mają po tę samą liczbę wierszy w antologii, a zatem wynika, że obcujemy z poezją jakościowo zbliżoną, co już jest sprawą dyskusyjną, zważywszy jak artystycznie odmienne to realizacje. Oczywiście nie można obciążać antologisty odpowiedzialnością za status literackości poezji kaszubskiej, nie można także żądać od niego, aby zbyt tendencyjnie narzucał czytelnikom swoje oceny. Można jednak oczekiwać, że dokona większego zróżnicowania w przytaczanych utworach, kosztem swojej pozycji „cichego" układacza antologii. Mogłoby się to stać, gdyby np. zrezygnować z przykładów translacji, które w swej specyfice wymagają wydania raczej odmiennej książki. Poza tym to. iż antologista jest zdolny wypowiedzieć swoje estetyczne credo, jest oczywiste, wszak znamy go z utworów pisanych z bardzo dobrym wyczuciem formy literackiej. Sięgając po współczesną lirykę kaszubską publikowaną w „Skrach", trzeba w generalnym stwierdzeniu przyznać, że utwory dotykają niemal całej problematyki dzisiejszej rzeczywistości. Najnowsza poezja kaszubska sięga ku przeszłości, reaguje na współczesność i patrzy ku przyszłości. W stosunku do przeszłości potrafi być klasycystyczna w odmianie poetyk antycznych (np. S. Pestka) lub romantycznego sposobu opisu świata (R. Żmuda-Trzebiatowski). W postrzeganiu teraźniejszości przyjmuje perspektywę osobistej wrażliwości (S. Jankę, J. Łysk) lub oceniającego rzeczywistość chrześcijaństwa (J. Mamelski, Z. Joskowski), empatii dla innych istnień (I. Czaja) lub zmetaforyzowanej drwiny (R. Drzeż-dżon). Przyszłość charakteryzowana jest przez pryzmat środków masowego przekazu (T. Fopke) lub prywatnego marzenia i wizji (B. Ugow-ska, D. Wilczewska). Zastanawiającym zjawiskiem te-matyczno-artystycznym poezji kaszubskiej wyraźnie ukazującym się w tej antologii jest motyw religijny. Jak na tak licznych autorów liryków, bardzo wielu z nich (niepokojąco wielu) pisze modlitwy, hymny, litanie, suplikacje i przypowieści. Oczywiście u części autorów nie jest to szczególnie dziwne, gdyż są stanu duchownego (J. Walkusz, Z. Joskowski) lub na tyle wyspecjalizowali swoją muzę, że stali się typowymi autorami poezji religijnej (E. Prycz-kowski). Pojawia się jednak pytanie, skąd u pozostałych autorów zainteresowanie tą tematyką. Najprościej byłoby stwierdzić, iż jest to wynik przywiązania Kaszubów do tradycji chrześcijańskiej, w myśl stereotypu Samo artystyczne eksploatowanie obrazu przydrożnej kapliczki nie jest wystarczającym powodem, aby pisać poezję. Fot. Czesław Pobłocki. Z albumu „Sierakowice na Kaszubach" pomerania styczeń 2011 kulturowego Kaszuba-katolik. Jest to jednak tylko częściowa prawda, którą należałoby w osobnych rozważaniach zweryfikować, poddając analizie problem deklaratywności i postulatywności liryki kaszubskiej. Drugą zastanawiającą tendencją artystyczną publikowanych utworów jest ich dialog z kaszubskimi mitami, które ogniskują się na figurach budzenia, wiosny, oswobodzenia, zaklętego zamku, królewianki, Arkony. 0 ile część z nich można ocenić jako wartościowe dialogi z tradycją literacką (S. Pestka, I. Czaja, A. Jabłoński) lub kolejne odświeżające nawiązanie do korzeni ludowych (S. Bartelik, S. Jankę), otyleniektórezlirykówwyda-ją się proponować ujęcia rezonerskie 1 konserwujące. Niektórzy z twórców chyba zapomnieli, że samo tematyczne nawiązanie do Stolema czy artystyczne eksploatowanie obrazu przydrożnej kapliczki czy też zachwyt nad pięknem krajobrazu kaszubskiego nie są wystarczającym powodem, aby pisać poezję. Wyraźnym brakiem w najnowszej antologii poezji kaszubskiej jest niemal nieobecność motywów współczesnej kultury postmodernistycznej. Poza kilkoma utworami T. Fopkego, R. Drzeżdżona i H. Makurat wygląda na to, że współczesny poeta kaszubski nie dostrzega globalizacji i unifikacji, labilności postaw etycznych i umowności norm estetycznych, feminizmu i powszechnego wpływu polityki i ekonomii na dzisiejsze społeczeństwo. Nie jest oczywiście winą antologii, że tego typu twórczości się w niej nie publikuje, skoro jest tak słabo w języku kaszubskim reprezentowana. Jest to zresztą problem domagający się osobnych roztrząsań i precyzyjnych cytacji zestawiających np. takich polskich autorów, jak Marcin Świetlicki lub Darek Foks (jako tych, którzy intensywnie publikują od lat 90. XX wieku i są wyrazicielami przemian świadomościowych także w poezji polskiej) z Januszem Mamelskim albo Ro- antologia poezji antologia poezji Nônowszô kaszëbskô lirika Rozskacony ôdżin manem Drzeżdżonem (jako wyrazistych przedstawicieli czterdziestolatków piszących po kaszubsku). Albo porównać poezje Wojciecha Wencla z katolickiego kręgu Frondy z utworami Eugeniusza Pryczkow-skiego, który często podkreśla swoje kaszubsko-katolickie osadzenie ideowe. Zestawienia tego typu ukazują wówczas pewną specyficzną „osobność" (jak by rzecz nazwał zwolennik tej twórczości) albo „gettyzację" (jak by powiedział przeciwnik) kaszubskiej liryki. W pośredni zatem sposób zbiór „Skrë" ukazuje groźne dla przyszłości liryki kaszubskiej zjawisko petryfikowania się środków artystycznych. Na koniec warto wrócić do tytułu antologii. „Skrë usôdzkôwi môcë" to z jednej strony trafna formuła liryki, z drugiej jednak brzmiąca nieco tautologicznie i patetycznie. Skoro w tytule zbioru jest mowa o iskrach, wówczas zapowiada się niejako ogień poezji. Skoro wzmiankuje się o twórczych dyspozycjach, wówczas już na pewno wiemy, że mowa o literaturze. I oto na koniec pojawia się jeszcze sygnał o mocy, a więc mowa o „rządzie dusz", marzeniu, które przejawia każdy niemal poeta. Jak na tytuł antologii współczesnej liryki kaszubskiej hasło tytułowe „Iskry twórczej mocy" jest zanadto dosłowne, zanadto ar-tystowsko-artystyczne. Brzmi ono nieco tak, jakby antologista nie dowierzał czytelnikom, że dostrzegają, iż mają do czynienia z liryką, z metaforą, które wszak zapraszają do interpretacji, nie zaś ją podają. Pisząc duktem poetyckim, można sformułować tezę, że ogień rozniecony przez tę antologię stanie się rzeczywistością mentalną wielu czytelników. To płomienie, które w pozytywnym znaczeniu ogrzewają i oświetlają. Warto jednak pamiętać, iż ogień to żywioł, a zatem jest w nim miejsce tak na kreację, jak i destrukcję. Rozniecony ogień poezji także więc pali i oczyszcza... ¦ DANIÉL KALINOWSCZI W 2010 roku më sa doż-delë wôżnégô dlô tero-czasny kaszëbsczi lëtera-turë wëdarzeniô, jaczim je wëdanié nowi antologii „Skrë usôdzkôwi môcë. Antologio kaszëbs-czi pôezji 1991 - 2008". Zbiérk nen, ułożony przez Gregora J. Schramkégô i wëdóny przez Wëdôwizna Region z Gdini, zamëkô w se dokazë wëdóné drëka i napi-sóné pô kaszëbsku w latach 1991-2008, tak tej je to swójnô kóntinu-acjô wëdónégô w 2004 roku zbié-rnégô pôeticczégô tomu „Dzëczé gasë", chtëren doprowôdzôł prezentacja lirëcznëch usôdzków do nëch pôwstałëch kôl kuńca XX stala-tégô. Nowô antologio nym sa rów-nak jinaczi ôd ti wczasniészi, że do-kônywô prezentacji szerszego karna lëteratów (41 autorów), chtërnëch ôriginalné dokazë i dolmaczënczi na kaszëbsczi jazëk skłôdają sa na parłaczną wielëna 250 dokazów umôlowónëch wwëdôwiznie. Rów-nak nié tëlé ô wielëna wiérztów w „Skrach" chôdzy, co ó wôżną pokoleniową przejinaka westrzód kaszëbsczich poetów. Fakt, że w zbiérku publikowóné są przëkładë kaszëbsczi liriczi pôkôzë-jącé sa w czetińcowi ôbiedze w cëgu slôdnëch dwadzesce lat, prowadzy w konsekwencji do zaprezentowani nôzwësków utwór-ców donëchczôs mni znónëch, a przede wszëtczim młodszich. Rozmieje sa, nalézlë sa tuwó téż pôecë ju uwôżóny i w gwësnym znaczenim klasyczny (J. Drzéżdżón, S. Pestka/J. Zbrzëca, W. Czedrowsczi/ J. Pioch, S. Jankę), ale pójôwilë sa też autorowie wzgladno nowi, jaczi nie dożdelë sa jesz gwôsnégó zbiérku (11 utwórców). Wëbróné do drëku wiérztë poetów óstałë dofulowóné przez Schramkégó biograficzną notą 0 autorze/autorce, a czasa nawet dopisënkama do tekstu, co dôwô czetińcowi môżlëwôta lepi zorientować sa o doprzińdzeniach abó strzodowiszczu, z jaczégô wëchôdô gwësné utwórstwô. Pód kuńc zbiér-ku nalézemëtéż kaszëbsczi słowôrzk 1 - jakże wôżną dlô kôżdégô czetiń-ca - bibliografia z wëdôwiznowima adresami. Jak w kôżdi antologii, tak i tuwó zmerkac możno gwësną subiek-tiwizna redaktora w dobiérnoce autorów i dokazów. Bo wej jeżlë możno sa zgódzëc na dokónóny przezdrzënk nôzwësków poetów/ póetków, to wôrtnô bôczeniô je óglowósc rozwidnieniô kriteriów udbónégô prawidła selekcji dokazów. Wëbiérk nôzwësków utwórców z pózdrzatku na czasowe óbrëmienié antologii i z pózdrzatku na bokad-niészą jak donądka reprezentatiw-nosc nie budzy wątplëwótów, ókróm tego na kuńcu zbiérku umôlowóny je „Dodôwk", w chtërnym wëmie-niony óstelë ôpuscony w prezentacji autorowie, co miało bëc do-wôrtnienim jich włożënku w rozwij kaszëbsczi liriczi. Wej równak sformułowania ze „Wstapu" na ôrt, że do publikacji ôstałë wëbróné dokazë ôdznôczającé sa „bëlnotą" abó że ukazać one mają to, co „nôlepszé" 48 pomerania stëcznik 2011 antologia poezji w kaszëbsczi lëteraturze# w dërżéniu unikają artistnëch ôbtaksowaniów. Bô co to znaczi snôżota abô wëso-czi kwalitet poezji? Chto abô co je môla ôtnieseniô? Jaczé kriteria są tuwô użëté? Témôwé? Fôrmalné? Jazëkówé? Gwësną wskôzą je titel zbiérku, ale z drëdżi stronë nigdze sa gô we „Wstąpię" nie rozwijô, ani nie kômentëje. Tak tej nie je wiedzec, czë mô to bëc deja parłaczącô wszët-czé dokazë w kompozycyjną całosc czë raczi dosc prezentisticzné hasło niewiążące sa głabôk z zamkłosca-ma wiérztów. Na gwës nie wiedno redaktor tomu muszi dokônëwac jawnégô ôbtaksowaniô wôrtnotë umôlowónëch poezji, ale wôrt je pamiatac, że kôżdi wëbiér je este-ticznym rozsądzënka antologistë i wëchôdënka jegô wrażlëwôtë abô - co je jesz gôrszé - splecënku bute-nartistnëch célów. Cobë pokazać problem, na-mëszlëmë sa nad kriteriama wielënë dokazów gwësnégô utwórcë w antologii, zakłôdającë równo-czasno - wiera w zgodzę z profila ômôwiónégô zbiérku - że czim wicy przekładów (abô stronów drëku) jegô utwórstwa, tim barżi je to doz-drzeniałô lëteratura i wicy w ni tak ôglowô nadczidłi we „Wstąpię" snô-żotë. I hewô cëż nama wëchôdô... Jón Piepka udało wëbróny, Stani-słôw Pestka reprezentowóny baro bôkadno i nôszerzi ukôzónô lirika Stanisława Jankégô (14 dokazów i 2 dolmaczënczi). Tak tej wënikô, że wielënowé kriterium wespółgra-je z kwalitetnym kriterium. Jidącë dali nym szlacha, redaktor antologii z młodszego pôkôleniô poetów dowôrtniwô wielnyma cytacjama Romana Drzéżdżóna, Tomasza Fóp-kégô czë Roberta Żmuda-Trzebia-towsczégô. Z kaszëbsczich poetek nôbôkadni zaprezentowónô ostała Ida Czajinô (12 lirików i jeden dol-maczënk z Leśmiana), co stôwiô ja westrzód autorek w antologii nôwôżniészich. Do negó momentu równoleżnota wielënë tekstów ISwPPp wiedzeniô swojego esteticznégô credo je gwësné, kô znómë gô z pisónëch dokazów z baro bëlnym wëczëcym lëteracczi fórmë. Sygającë pô terôczasną kaszëb-ską lirika publikôwóną w „Skrach", nót je w generalnym scwierdzenim przëznac, że dokazë tikają sa wnet-ka całi problematiczi dzysdniowi jawernotë. Nônowszô kaszëbskô poezja sygô do uszłotë, reaguje na terôczasnota i zdrzi ku przińdnoce. W uprocëmnienim do uszłotë ôna może bëc klasycysticznô w ôtmianie anticznëch póetików (np. S. Pestka) abó romanticznegó sposobu ôpisën-ku świata (R. Żmuda-Trzebiatowsczi). W merkanim terôczasnotë przëjimô perspektiwa ósobisti wrażlëwótë (S. Jankę, J. Łisk) abó óbtaksowu-jący jawernota chrzescëjaniznë (J. Mamelsczi, Z. Joskówsczi), empatii dlô jinëch jistnieniów (I. Czajinô) abó zmetafórizowóny pódsmiewczi (R. Drzéżdżón). Przińdnota charak-terizowónô je przez prizmat strzód-ków masowego przekazu (T. Fóp-ka) abó priwatnégô snieniô i wizji (B. Ugôwskô, D. Wilczewskô). Dôwającym do mëszleniô té-môwó-artistnym zjawiszcza kaszëbs-czi poezji wërazno ukôzëjącym sa w ny antologii je môtiw religijny. Jak na taką wielëna autorów wiérztów, baro wiele z nich (nieubëtno wiele) pisze môdlëtwë, himnë, lëtanie, suplikacje i przëpôwiescë. Gwësno u dzélu autorów nie je to ôsoblëwô dzywné, bô są dëchównégô stanu (J. Walkusz, Z. Joskówsczi) abó na tëlé wëszpecjalizowelë swoja muza, że stelë sa tipicznyma autorama religijny poezji (E. Prëczkôwsczi). Pójôwiô sa równak pëtanié, skąd u pôôstałëch autorów zajintereso-wanié ną tematiką. Nôproscy bëło-bë scwierdzëc, że je to wëchôdënk przëwiązaniô Kaszëbów do chrze-scejańsczi tradicji, zgódno z kultu-rowim stereótipa Kaszëba-katolëk. Je to równak leno dzélowô prôw-da, chtërną nót bë bëło w apat- Ôczarzenié snôżotą kaszëbsczégö krôjôbrazu nie są téż sygającą przëczëną, cobë pisac pôezja. Ôdj. Krësztof Kamińsczi z jich artistną równią są we wzglad-ny zgodzę. Pôzdze równak jeleżnosc sa esteticzno komplikuje, bô Éwa Warmôwskô, Jaromira Labudda, Bożena Ugówskô, Dorota Wilczewskô mają po ta samą wielëna wiérztów w antologii, tak tej wënikô, że mómë do uczinku z poezją kwalitetno zblë-żoną, co ju je diskusyjną sprawą, zwôżiwszë jak artistno apartné to realizacje. Na gwës ni możno ôbcażëwac antologistë ódpówiedzalnotą za lëteracczi sztatus kaszëbsczi poezji, ni możno téż żądać ód niego, cobë za baro tendencyjno narzëcôł czetińcóm swoje óbtaksowania. Możno równak spódzewac sa, że dokônô wikszégó rozjinaczeniô w przëpódôwónëch dokazach, na koszt swóji pozycji „cëchégô" ukłô-dacza antologii. Mógłobë sa to stac, czejbë np. odstąpić ód przekładów translacji, chtërne w swóji ósob-lëwóscë wymôgają wëdaniô raczi apartny ksążczi. Ôkróm tego to, że antologista je sposobny do wëpô- pomerania styczeń 2011 antologia poezji Pôwitrze w nëch rozwôżaniach zwerifikówac, póddôwającë do analizë problem deklaratiwnoscë i pôstulatiwnoscë kaszëbsczi liriczi. Drëgą skłóniającą do namëszlënku artistną tendencją publikôwónëch dokazów jejich dwugôdka z kaszëbs-czima mitama, chtërne kóncentrëją sa na figurach budzenió, zymku, óswóbódzeniô, zaklatégô zómku, królewiónczi, Arkônë. Wej jeżlë dzél z nich môżno ôbtaksowac jakno wôrtné dwugôdczi z lëteracką tradi-cją (S. Pestka, I. Czajinô, A. Jabłońs-czi) abô pôstapné odświeżające nawleczenie do lëdowëch kôrzeniów (S. Bartélëk, S. Janke), niechtërne z wiérztów wëdówają sa bédowac rezonersczé i konserwujące ujim-niaca. Niechtërny z utwórców wiera zabôczëlë, że samô témôwé nawleczenie do Stolëma czë artistné eksploatowanie ôbrazu przëdrożny kaplëczczi abô kureszce ôczarzenié snôżotą kaszëbsczégô krôjôbrazu nie są sygającą przëczëną, cobë pisac pôezja. Wëraznym felënka w nônowszi antologii pôezji kaszëbs-czi je bezmała niebëcé môtiwów terôczasny pôstmôdernisticzny kulturë. Ôkróm czile dokazów T. Fópkégô, R. Drzéżdżóna i H. Ma-kurôt wëzdrzi na to# że terôczasny kaszëbsczi pôeta nie dozdrzéwô globalizacji i unifikacji, labilnoscë eticznëch postawów i ugôdownosc esteticznëch normów, feminiznë i powszechnego cësku pôliticzi i ekonomii na dzysdniową spólëzna. Nie je na gwës winą antologii, że negó ôrtu utwórstwa sa nie publikuje, skórno je ono tak słabô w kaszëbs-czim jazëku reprezentowóné. Je to do te problem domôgający sa ósób-nëch rozwôżaniów i precyzyjnëch cytacji zestôwiającëch np. pôlsczich autorów jak Môrcën Swietlëcczi abô Dark Fôks (jakno nëch, chtër-ny jintensywno publikują ód lat 90. XX stalatégô i są przedstôwcama swiądnoscowëch przejinaków téż w pólsczi poezji) z Janusza Mamels-czim abó Romana Drzéżdżóna (jakno wëraznëch przedstôwców szterdze-scelatków piszącëch pô kaszëbsku). Abó przërównac poezje Wójcecha Wencla z katolëcczégô kragu Frondę z dokazama Eugeniusza Prëczkóws-czégó, chtëren colemało pôdsztrë-chiwô swôje kaszëbskô-katolëcczé dejowé umocowanie. Negô ôrtu ze-stôwienia ukôzëją wnenczas gwës-ną specyficzną „ósóbnota" (jak bë rzecz pózwôł sprzëmierzéhc negó utwórstwa) albo „gettizacja" (jak bë rzekł procëmnik) kaszëbsczi liriki. Tak tej w pôstrzédny sposób zbiérk „Skrë" ukôzëje grozné dlô przińdno-të kaszëbsczi liriczi zjawiszcze petrifi-kôwaniô sa artistnëch strzódków. Na kuńcc wôrt je przińc nazôd do titla antologii. „Skrë usôdzkôwi môcë" to z jedny stronë trafiono formuła liriczi, z drëdżi równakzwaczą-cô përzna tautologiczno i pateticz-no. Skórno w titlu zbiérku je gôdka ô skrach, tej zapôwiôdô sa na gwës-ny ôrt ódżin poezji. Skôrno nadczidô sa ó utwórczich dispôzycjach, tej ju na gwës wiémë, że je mówa ó lëte-raturze. I hewó na kuńc pójôwiô sa jesz sygnał ó môcë, a wic mowa ô „rządzenie dësz", snieniu, chtërno przejôwiô kóżden wnetka pôeta. Jak na titel antologii terôczasny kaszëbs-czi liriczi titlowé hasło „Skrë usôdz-kówi mócë" je za baro dosłowne, za baro artistowskô-artistné. Zwaczi ono përzna tak, jakbë antologista nie dowiérzôł czetińcóm, że mają do uczinku z liriką, z metaforą, chtërne równak rôczą do jinterpretacji, nié zôs ja pódôwają. Piszącë pôeticczim dukta, môżno sformułować teza, że ôdżin rozska-cony przez ta antologia stónie sa mentalną jawernotą wiele czetiń-ców. To płomienie, chtërne w po-zytiwnym znaczënku ogrzewają i oświecają. Wôrt równak pamiatac, że ódżin to żiwioł, tak tej je w nim mól tak na kreacja, jak i destrukcja. Rozskacony ódżin poezji też wic póli i ôbczëszcziwô... ¦ Dolmaczënk Hana Makurót BOGUMIŁA CËROCKÔ Ko tegô w kaszëbsczi lëteraturze jiż nie bëto. Fiction (fikcjo, wëmëslënk) je w rozmajitëch dokazach: w lëte-raturze lëdowi, ti przedpismienio-wi abó kôrbny (mówny) ë ti pisóny dzys czë wczora: w legeńdach, bójkach, gódkach, wspominkach, ë téż w lëteraturze tak nazywóny wëższi - na przëmiór w poezji Zbrzëcë czë w romanie „Żëcë i przigódë Remusa". Science (nóuka, wiédzó) kaszëbsczi czetińc nalézë w dzysdniowi lëteratu-rze nóuczny abó uczbówi, w chtërny rozmajiti uczałi snóżo piszą o historii, geografii, jazeku, pismieniznie czë jinfórmatyce. Dejade spartaczenie tëch dwuch, jak to dzysó gódają - dwóje w jednym, to je i science, i fiction narôz, jô móm nalazłé blós w jednym kaszëbsczim dokazu: w ksążce Jóna Natrzecégô „Nalazłé w Bëtowie". Anielsczi termin science fiction w pólsczim „Słowniku terminów literackich" mô taczé objaśnienie: „proza fantastycznonau-kowa, w której świat przedstawiony umieszczony jest w przyszłości w stosunku do czasu napisania i oparty na wizjach oraz prognozach dotyczących przyszłego rozwoju techniki, a niekiedy także społeczeństwa czy - ogólnie - ludzkości". Wëjasnie-nié ze słowórza pasëje, jakbë ulôł do 60 strón napisónégô przez Na-trzecégô usódzka, jaczi w 2008 roku béł wedóny w Bëtowie. Dokóz „Nalazłé w Bëtowie" je gwes pisóny prozą. A jak je z pôkôzónym świata i czasa akcji? Na piatnósty stronie mómë ópisënk „nalazłëch papiórów [z jaczich] nóstarszi miół colemało 150 lat", a w nym stórym dokumeńce jego autor, pólitik Prów- 50 pomerania stëcznik 2011 nalazłé kól se doma Bëtowie dak pisze ô czims, co bëło jiż: „Trzësta lat slôdë". Z tegô wëchôdô, że to cos sa dzało kol 450 lat przódë jak akcjô ksążczi. A skądka më wiémë, czédë sa zaczinô dzejanié, tj. czédë pilot lotkastë rzekł do profesora Armikurë, przédnëgô heroja: „To je szëmrëckô zdrzélnió"? Na gwes to më tegô nie wiémë do kuńca, leno më sa môżemë tegô pômalinku domëslëc, uwôżno czëtającë ksążka. Na początku, na stronie 4 nalézemë np. taczé wiad-ła ô Bëtowie: „To baro starô wies. Przódë mieszkelë tu lëdze kulturë prekaszëbsczi [...]. Pôra zaôstałosców [...] z początku XXI wieku [...] to je w »Encyklopedii stôri Europë« Jak më duńdzeme do stronę 15, to më ju mdzeme doma, żle jidze ô czas akcji: Jón Natrzecy pôkôzywô nama świat w przińdnoce, bo ze stronę 4 më ju wiémë, że to cos, ô czim pisôł Prôwdak, przëdarzëło sa w XXI wieku. Taczich wskôzów je w teksce wiacy (są nawetka jaczis datumë...), le jô nie bada ju ô nich gôdac, cobë Czetińcowi nie psëc rozegracji. Jeżle jidze ô wizje czë prognozę roz-wiju techniczi ë lëdzczi spôleznë, to Iżi je nalezc place, w jaczich Jón Natrzecy je przëdstôwiô. Nowôsców tech-nicznëch w ksążce je dosc tëli. Cobë je nazwać, autór wëmëslił czekawé neologizmë. Jô wëmienia ne, chtër-në mie sa nôbarżi widzą: lotkasta, hlastôcz, dôżnik ë dôżnikwët, szëkôt (np. pôchë), parmiennik ôgłëpianiô, ôchlôcz. Terô jô musza rzeknąc chôc përzna ô Jónowi wizje rozwiju lëdztwa, ë to je dlô mie dragô sprawa, kô jô bë chcała napisać, jak to w przińdnoce wszëtcë lëdze mdą bëlniészi, mądrzészi, piak-niészi... Leno to bë bëło łżélstwô; wedle autóra nimô tegô, że za czileset lat świat badze często jiny, np. Zemianie badą żëc nie blós na ti planéce, na ja-czi më dzys żëjemë, ë nie mdą tuwó jedurnyma miesz-kańcama, równak człowiek jakno taczi sa baro nie zmieni. Jedny ledze wiedno mdą cëganic, manie, krasc, jinym badze wszëtkô równo, żëbë le miec na „biksową wszelejaczną pasta", a mdą téż taczi, dlô chternëch to, w jaką strona jidze świat, badze wôżny, wôż-niészi czasa nawetka ód swojego żëcô. Ë na tim, jaczi më jesmë (jaczi mdzeme w XXVI czë XXXI wieku) - rôz zgniłi, rôz robôcy, czasa bojący, czasa dzyrzczi (bo më tak chcele czë... przëtrôfka) - Jón Natrzecy zbudo-wôł swôją pówióstka. Jegô dokôz ô żécym ë przigódach profesora Ar-mikurë miescy sa w grańcach science fiction, je w nim wszëtkô, co w taczim usôdzku mô bëc, ë to, co môże bëc: wiesołosc - komiczne pôstacëje ë sytuacje; satira - përzinka polityczno, np. wësmiéwka z rządzących, le nie blós z nich, kąsk przekasno autór pôkôzy-wô téż uczałich; ë jiż didaktika - np. dokôzywanié, że nie je dobrze, jak chtos mô wszetczé rozëmë zjadłé, że je wôrt uczëc sa ód jinëch, nawetka, jak oni ni mają tëli szkółów co më. To, co jô móm napisóné dotądka, je leno malińczim fragmenta bóka-doscë, jaką Czetińc może nalezc w ksążce. Ô jinëch sprawach ni mogą za wiele pisać, cobë nie zdradzëc, „cëż je los" w tim dokazu, bo to bë Warna „nie bëło w nos" (gôdającë jazëka Natrzecegó). Tak tej jô leno nad-czidna ô ti bókadoscë: w „Nalazłém w Bëtowie" je baro czekawô pókrzi-żawa (intriga), w chtërny wôżną rola ôdgriwają dzekón Uniwersytetu w Nowëch Tuszkach, „stôré, pódzar-të papiórë", bëtowianie ë ,zakażone zeleskô", Bëloland, Leprôwdcë ë Wëkratnicë, ë jiż „jaczis Remu, czë Rumus". Na kuńc wôrt je przińc nazót, na póczątk. Dlôczë Jón Natrzecy dôł swóji ksążce titel „Nalazłé w Bëto-wie"? A temu że Bëtowô je przędnym môla akcji, tuwô intriga sa zawiązywô ë tu dzejanié Armikurë ëjegôdrëchów sa kuńczy-na pierszi ë ôstatny stronie usôdzka je prawie taczi sóm ôbrôzk, latającô maszina wisy nad Bëtowem. A czemu Bëtowo? Dlôte, jak mie sa zdôwô, że autór je zakóchóny w tim (swôjim) miesce, to sa czëje np. w tim, jak on pisze ô nim czë o jego mieszkańcach, nimó tego, że czasa on rzecze o nich cos përzinka uszcziplëwie, np. „bëtowión ód bëtowiónów, to je czëstô pódej-rzlëwóta ód pôdejrzlëwôtë". To, co je widzec w nëch słowach, ë nie leno tu, wëszczerzanié sa z samégô se ë z tego, co nôbarżi ukôchóné (przekąs abô autoironia), je dlô mie nôwôrtniészą znanką pismieniznë Jóna Natrzecegó - Piotra Dziekanow-skiego, bëtowióna ód bëtowianów. Ta miłota ë autoironia óbjimô téż „zapadłi zómk", co w ksążce nijak nie je zapadłi, a nawetka ópaczno -je wëdwigniony wësok, na Ksażëc, a może jiż wëżi... Tëlé bë bëło ó snôżotach tego, co je w westrzódku, w dëszë ksążczi. Ksążczëny cało nie je taczé snôżé. Ôbkłôdka je szarawô, smutnô, nie przëcygô uwôdżi na pólëce w krómie z ksążkama. Kômputrowi skłôd tekstu je... taczi jak je, nawetka mie sa nie chce o tim pisać. Ôbrôzczi wiera mogą sa widzec lëdzóm, co mają ród komiksë. Felów jazëkôwëch je mało. Na przëmiór germaniznów jó nalazła pôranoscë, le meszla, że autór użił jich z wiedzą, umëslno. Ksążka Jóna Natrzecegó „Nala-złé w Bëtowie" wórt je przëczëtac, w ni je wiele czekawëch mëslów, roz-pisónëch na rozmajitëch rówiznach, tak że kóżdi naléze w ni cos dló se. Ë jakbë tak chtos chcół ją wëdac jiż róz, piakni, mnie sa zdaje, że je wórt sa o to miec. ¦ Jón Natrzecy, Nalazłé w Bëtowie, Bëtowô 2008. pomerania styczeń 2011 51 gôrszcz mëslów Biuletin Radzëznë Kaszëbsczégô Jazëka Stac na starżë GRÉGÓR J. SCHRAMKE Dzaczi wasce Januszowi Kôwalsczému, jaczi dbaje, bëm na cezëznie wcyg wiedzôł, co sa na Kaszëbach dzeje (za co składóm mu tu wiôldżé Bóg zapłać), môga sa za-pôznywac téż ë z publi-kôwónyma uchwôlën-kama ë referatama Radzëznë Kaszëbsczégô Jazëka. Wëdóny bez Kaszëbskô-Pômôrsczé Zrzeszenie Biuletin RKJ za rok 2009, bô nen póczi co je nônowszi ë jegô chca tu ôbgôdac (kô z tegô co widza jesz nicht w „Pomeranii" tego nie zrobił), tak jak dwa rëchléjszé sa dzeli na dwa przédné partë-uchwôlënczi ë referatë - ë je drëkôwóny pô polsku a kaszëbsku. Nen pierszi dzél tą razą sa tikô przede wszëtczim sportowi, matematiczny ë jinfórmaticz-ny słowiznë, a drëdżi je spartaczony z kulinariama, to je jestku a pitku ë rzeczama z nima wespólnyma. Cëszi, że Kômisjô mia chac sa zając tak ôsoblëwie dragą témą, jak ta zrzeszono ze słowizną kómputrowi a jinternetowi jawernotë (prówdac, robota przë uchwôlanim matema-ticznëch pozwów téż musza bëc nieletkó, równak jem dbë, że nie jaż tak, jak ta przë jinfôrmaticznëch rzeczeniach). Cażkó je ona przede wszëtczim temu, że je to doch wcyg baro nowi dzél najégô żëcégô, jaczi wnym, na ôrt rewolucje, sa zjôwił westrzód lëdztwa ë przeniósł ze sobą m.jin. pôtrzébnota na pôzwónié nowëch zjawiszczów ë rzeczë. Jem dbë, że bez to tak chutczé sa zjawienie ë wnet ód razu stanie sa powszechnym ti kómputrowi ë jinternetowi jawernotë, jazëczi wiôldżégô dzélu świata ni miałë czasu, bë lepi jak to sa stało, to je barżi ewôlucëj-nie, w gwôsny jazëkôwi systemie zagôspôdarzëc słowama nen nowi part żëcégô. Tak tej raza z nowizną po prostu przëjałë ône przëmia-rowó wiele ze słowiznë (tu aniels-czégô pôchôdzeniô) jakô ôpisywa to novum, tak że wiele rzeczeniów wnet sa sta „jinternacjonalizma-ma", jak np. „kómputr" (np. niem. Der Computer; pol. komputer, rus. KOMniOTEP, szp. computadora) czë „Jinternet" (np. niem. das Internet; pol. Internet; rus. HHTERNÉT, szp. Internet). Kaszëbizna, co widzëc, nie apartni sa tu ód wiela jinszich mowo w. Równak ni miôłbë rëchtu ten, co bë béł dbë, że le cëzëzną sa ópisy-wó nowé zjawiszcza (mëszla terô ôglôwô, nie le ô kómputrowëch a jinternetowëch zachach). Brëkôw-nice jazëka, ôsoblëwie ti, dló ja-czich wóżny je rozwij swóji gódczi, też mają stara pôzëwac w gwósny mowie nowiznë zajistniałé w żëcym. Dzejó sa to na dwa ôrtë - nôtërno (że tak rzeka) ë uchwôlënkama kômi-sjów. Mocną starna negó pierszégó ôrtu je to, że słowo, jaczé zajistnia-ło (chtos je wëmëszlëł ë wëpuszczëł dali w świat), bëło na tëlé udałé, że potkało sa z drësznym przejacém bez jinszëch brëkówników, jaczi za-czalë je użiwac tak, że w kuńcu stało sa óglowô znóné ë późni uznóné jakno ôbrzeszkôwé na rzecz czë zjawiszcze, jaczé ópisywa. Taczima słowama w kaszëbiznie są m.jin. „cządnik", „wasta", a z kómputrowi 2009 Biuletin Radzëznë Kaszëbsczégô Jazëka Biuletyn Ratly Języka Kaszubskiego W iirani KASZEBSKÖ-PÖMÓRSCZÉ ZRZESZENIE zonë, chócbë „lopk" czë „mejlowô kasta" (w biuletinu móm nalazłé le „pocztowo kostka"...). Słabą starną negó ortu je to, że nie wiedno słowo wëmëszloné je nôwôrtniészé z tich, jaczé bë szło stworzëc, np. je ono le kąsk zmienionym zapôżëczënim, np. w przëtrôf-ku dzélu kaszëbsczich słowów z pôlaszëznë czë niemczëznë. Drëdżi ôrtto uchwôlënczi kómisë-jów. Wôrtnotą jegô je to, ża karno lëdzy, colemało znajorze mówów, jaczi mają wiedza ô tim, jak rozwijałë ë rozwijają sa jazëczi ë sami mają pôz-nóné pôra mówów, na sztôłt jinżinie-rów budują słowo. Nen system mô równak tą słabą starna, że ni może bëc zycher, czë udbë uczałich óstóną przëjaté bez spólezna brëkówników gôdczi. Może sa zdarzëc, że słowo nie zwëskô drëszbë lëdztwa, jaczé-mu nié badzë sa óno widzało ë bez nié mdze gô użiwało. Lëdze óstóną przë cëzym słowie, abô wëmëszlą so czësto nowé. 52 pomerania stëcznik 2011 gôrszcz mëslów Radzëzna Kaszëbsczégô Jazëka w Starbieninie. Ôdj. Édmund Szczesôk Na Kaszëbach# jem dbë, robôta kômisjë (to je RKJ) môże dac wcale niemałi brzôd, a to pô pierszé dlôte, że w môłich spóleznach, jak naju, ta-czé komisje mają wiakszé uwôżanié ëjich robota je kródzy lëdztwa, a nie zdôwô sa bëc gdzes niedostapnô ë cëzô, jak jaczi zafulowany bóżkama Ôlimp; a pô drëdżé temu, że króm uczałëch są w ny naji kômisjë téż gazétnicë a jinszi brëkôwnicë słowa, tak tej Iżi je jima, óbez artiklë# lëte-racczé dokazë, jinternetowé starnë, etc., zasôc uchwôlënczi westrzód lëdztwa. Ne, ale ju dosc ô tim. Słowów, jaczé sa tikają kómputro-wi a jinternetowi jawernotë, je w biuletinu RKJ wiele, baro wiele, bô jaż kôl 1000! Równak za wczas bë sa cesził nen, jaczi bë béł dbë, że wszetko to są bëlno usadzone nowé słowa, a do te fejn kaszëbs-czé (ne, pôza jinternacjolizmama). Czej przezeróm na lësta usadzëznë ôpublikôwónô bez RKJ, to mie tak sa cos zdôwô, że nimô wszëtkô kąsk za wiele w tim wszëtczim je pôlaszëznë a anielszczëznë, a jeżlë jidze ô ta drë-gą, to niemało je słów dëcht żëwca wzatëch z ti gôdczi, jak np. „freema-il" czë „putsourcing". Ne, ale nié bada tu za wiele wërzekôł, bô doch, jak jem rzeknął, zdôwóm so sprawa z tego, jak baro cażkó bëło ë je nen wnetk ótłóg w kaszëbsczi gôdce za-gôspôdarzëc ë doceniwóm stolemną robota RKJ w zasanim zôrna nowégô słowa na nym gónie. Dodóm lejesz, że są w tim całim zestôwku rzecze-nia, jaczé uznôwóm za nadzwëk udałé, jak np. „gastota" (pol. „rozdzielczość"), „nëk" (pol. „napęd"), „ôbrôzk" (pol. „ikona") czë „rum" (pol. „spacja"). Jem zycher, że nié wszëtczé słowa sa przëjimną. Môże téż niechtërné z nich z czasa przebiorą kąsk jinszą postać, np. „główno kluczplata" stó-nie sa „przędną kluczplatą". Jeżlë jidze ô referatë, jaczé, nad-czidnąc wôrt, bëłë wëgłoszoné w Starbieninie 9-10 rujana 2009 r., to ne, jak ostało rzekłé rëchli, przéd-no są spartaczone z kulinariama. Le sztërë z ôpublikôwónëch tekstów sa tikają jinszëch zachów: Edwarda Brézë „Ochrona regionalnëch włôscëwôscy kaszëbiznë", Różë Wôszôk-Slëwë „Gramaticzné drob-notë, to je... jaczé jiwerë mają piszący Kaszëbi (Pôpularnëch gôdków ô kaszëbsczim jazëku dzél I)", E. Brézë „Z problemów sztandarizo-wóny kaszëbiznë" ë Rómana Drzéż-dżona „Kaszëbsczé nótë- pamiątka z Kaszub z felama". Referatë w biuletinu, nimó że w wiakszoscë są spartaczone z jest-ku a picym, zdôwają sa bëc krutą apartnëch kwiôtów, tak są rozma-jitégó ôrtu. Nalezema tu tekstë jaż ód tich, co często tikają sa spraw mówóznajorsczich, poprzez ne z óbjimu historie kaszëbsczi lëte-raturë, jaż po tekst, w jaczim sa ôbgôdiwô fëlë, co je możno na-lezc w „Kaszëbsczich notach" sprzedôwónëch na pamiątkach z Kaszub. Nié wszëtczé z tich arti-klów są téż w równy formie ë niwi-znie napisóné - jinaczą sa tu tekstë uczałich (ë letko tego doznać) ód np. gazétników. Wiele z nich mie sa widzało, równak nôcekawszima wiera bëłë T. Linknera „Lëteracczé kulinaria Majkówsczégó" ë óbadwa R. Wôszôk-Slëwë - „Ô czim gôdają kaszëbsczé słowôrzowé zéwiszcza tikającé sa pozwów alkoholowego wëpitku" ë wspômióny rëchli „Gra-maticzné drobnotë...". Z môjégô pisaniô zdôwac bë sa môgło, że wszëtkó w nym biuletinu je fejn ë nadzwëk widzałé. A równak nié. Pierszé ë nôwôż-niészé: biuletin je cządnika Radzë Kaszëbsczégó Jazëka, jakô, ôglowô rzekłé, mô stac na starżë poprawnego rozwiju kaszëbsczégó jazëka. Ôd ti jinstitucje, jakô pôdjimô wôżné rozsądzënczi ô naji gôdce, uchwôlo zmianë, stwôrzô normë, etc., jem dbë, môżema wëmôgac tegó, bë chóc ji gwôsny biuletin béł ód star-në ortograficzny dobrze zrobiony. Atak nie je. Lëterówków (przenômni w kaszëbsczi wersje, bo le ta móm czëtóné), jak na tak wôżny cządnik je kąsk za wiele, np. „nôczażczi" (s.163) gdze bë muszało bëc „nôcza-scy"; „ód śmierć" (s. 169) miast „od smiercë"; „bójatérów" (s.171) w môlu „bohaterów". Do te użiwô sa fórmë „dokôz"-„dokôzë", miast poprawny „dokôz"-„dokazë". Przë tim przikładze jesz môżema nalezc niekonsekwencjo, bo przë użiwanim fôrmë „dokôz-dokôzu", bë sa téż muszało pisać „udokôzniac", a nié - „udokazniac" (s. 163). Dzywi téż to, że w referatach wiera jaż pôranoscë razë genetivus słowa „Kaszëbë" je pisónyjakno „Kaszub" (w reszce przëtrôfków je „Kaszëb"). Nie bada tu ukriwôł, że czej jem doz-drzôł no „Kaszub" w referatach, to jem so ucesził. Ko tak po prôwdze prawie ta forma, a nié „Kaszëb" je poprawno! Jó sóm bez dłudżi czas jem ji użiwôł ë le w slédnych cza- pomerania styczeń 2011 53 gôrszcz mëslów sach ju pomalińku zaczął ôd tegô ódchódzëc, badącë dbë# że ju czas je skuńczec biôtka z wiatrôkôma ë poddać sa temu, jak pisze wiak-szosc. Ë prawie terô nie rôz, ani nie dwa sa „Kaszub" zjôwiło w referatach. Czëżbë RKJ uzna, że prawie ta poprawna wersjo nôleżi uwszed-niac? Jeżlë jo, to równak dlôczë w niechtërnëch tekstach biuletinu wcyg je „Kaszëb"? Nie widzy mie sa téż modło wedle jaczégô w biblograficznëch ôpisën-kach nie leno nôzwëskô utwórcë ë môl wëdaniô sa kaszëbi, ale téż titlë ksążków, artiklów czë pismio-nów. Pôdôwanié tegô na taczi ôrt môże na przińdnota pokazać sa bëc lëché, bô môże sa stac, że szëkającë za ksążką (np. w biblotékach) badze-ma mielë jiwer z ji nalezenim, jeżlë so titël lëchô przedolmaczimë nazôt na np. pôlsczi jazëk. Wiém, biuletin je dwajazëkôwi, równak jeżlë taczé môdło pôdôwaniô biblograficznégô ôpisënku sa rozkôscérzi téż na dokaże pisóné blós pô kaszebsku, gdze ju nie badze môżnotë sprawdzeniô, jak titël wëzdrzi w pôlsczi wersje - to môże ju bëc jiwer. Tim barżi, że skórno dolmaczi sa titlë z pôlsczégô na kaszëbsczi, to téż je nót tak samo robie z tima z jinszich jazëków, no nie? A tej sa zaczną rozmajité fi-zmameńta. Jesz z drëdżi przëczënë nie jem za tim, żebë dolmaczëc titlë na naje, bô co badzë w przëtrôfku tich dwajazëkôwich - pô kaszëbsku ë polsku? Czë w taczim przëtrôfku nie muszałobë sa negô pôlsczégô partu téż przekładać na naje? Na s. 199 w biuletinu RKJ w przëpi-senkach je: J. Walkusz „Jantarowi pôcerz. Jantarowy pacierz". Tak tej tu ju sa nie przedolmacziło na naje całégô titla. Niekónsekwencjów w biblogra-fówich pôdôwkach w biuletinu je wiacy, np. na s. 199 czetómë, że mól wëdaniô je Banino-Pelplëno, tak tej je to dolmaczënk na kaszëbsczi, za to pôra starnów rëchli (s. 191) ju je „Gdańsk" miast, wedle tego modła, „Gduńsk". Szlachująco mó sa rzecz z titlama cządników. Na s. 199 mómë „Pomerania", a ju na s. 201 je „Pomerania"! A żebë bëło jesz lepi, to na ti sami, 201 starnie, ju zaró niżi je znów „Pomerania". Wórt je przë leżnosce dopówie-dzec, że jeżlë mdzema dolmaczëlë titlë pismionów na kaszëbsczi, to wedle tego modła badzema późni muszelë pisać np. „Słuńce" miast „The Sun", czë „Réza" (abó: „Wano-ga") miast „Voyage". Ë doch mdze to baro milącë. Tak tej jo jem za tim, bë titlë ostawiać tak, jak one są pó-dóné w óriginału. A na kuńc o jesz jedny sprawie. W swójim referace pt. „Z problemów sztandarizowóny kaszëbiznë" prof. E.Breza mó napisóné: „Do te przëwôłac można fakt, że na pół-nim Kaszub, na Zaborach labializacji ni ma, gódó sa jak po polsku, oko, ucho, boso, pole, mowa, fóra, woda, kosa, koza, choroba". Ni mogą sa zgôdzëc z wastą profesora, przëz-nóm sa nawetka, że tim barżi mie dzywią jego słowa, bo on sóm, tak ja jó, doch póchódzy z półnia Kaszub. Prôwdą je, że na Zaborach ni ma labializacjë bëne słowa np. „boso", „pole", „kosa", „koło", równak je ona na zôczątku słowów, jeżlë sa one zaczinają ód „o" ë „u", np. „óbiód", „ucho", „oko", „usznik", „owca", etc. Nawetka tero w Brusach, gdze jem sa urodzył a chówół, chóc lëdze feste połaszą, jidze uczëc na labiali-zacja. Jem zycher, że wasta profesor sóm o tim bëlno wie, ë le sa po prostemu jakoś tak dzywno kąsk za daleko zadół w swójim pisanim. Ne wszëtczé drobinczé, móliń-czich niedocygniaca beze mie tu wë-tchniaté nié przekreszlają wórtnotë biuletinu RKJ. Jem ród, że Radzëzna dzejô ë ju z niecerplewótą żdaja na pósobny brzód jich uchwólenków, udbów ë ôbgôdënków. ¦ Wzory szkoły puckiej Oddział Gdański Zrzeszenia Kaszub-sko-Pomorskiego, kontynuując serię teczek haftu kaszubskiego, wydał wzornik szkoły puckiej. Publikacja zawiera 20 plansz barwnych i matryce czarno-białe do kopiowania na płótno, w formacie A3. Ponadto w teczce znajdują się szkice techniki wykonywania haftu oraz numeracja kolorystyki nici niezbędnych do właściwego wykonania specyficznych i pięknych wzorów z Pobrzeża Kaszubskiego. Publikacja jest uzupełnioną i poprawioną wersją wcześniejszych wydawnictw z lat 70. i 80. ubiegłego stulecia. Z pewnością jej wydanie przyczyni się do utrwalenia i kontynuowania wspaniałych nadmorskich tradycji hafciarskich, sięgających średniowiecza, i spuścizny klasztoru w Żarnowcu. Wzornik został wydany dzięki pomocy Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Gminy Puck i Miasta Władysławowo. ¦ Wzory haftu kaszubskiego. Szkoła Pucka, Oddział Gdański Zrzeszenia Kaszub-sko-Pomorskiego, Gdańsk 2010 Wzory czepcowe Jednym z symboli Kaszub jest regionalny strój, a w szczególności charakterystyczne, wspaniale zdobione czepce kobiece. Dawniej te ozdoby, tzw. złotnice, stanowiły oznakę prestiżu oraz zamożności i były przekazywane z pokolenia na pokolenie, często w posagu jako pamiątka po matce lub babce. Złotnice wykonywano najczęściej Lektury Regał regionalny 54 pomerania stëcznik 2011 lektury kaszubski wzory czepcowe z aksamitu w czterech kolorach: czarnym, granatowym, cegla-stym oraz brązowym i wyszywano złotymi lub srebrnymi nićmi, a potrzebne materiały sprowadzano nawet z Turcji. Oddział Gdański Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, pragnąc utrwalić tę piękną tradycję, wydał w latach 1975 i 1981 dwa wzorniki haftu czepcowego, dzisiaj już całkowicie wyczerpane. Obecnie, realizując wielokrotnie zgłaszany przez twórców ludowych postulat reedycji teczek, przygotowano nowe wydanie, zawierające krytyczne opracowania dawnych wzorów i eliminujące poprzednie niedociągnięcia, które wynikały głównie z możliwości poligrafii w ubiegłym stuleciu. Nowy wzornik zawiera 20 barwnych plansz formatu A3 oraz matryce czarnobiałe do kopiowania na materiał, tworząc elegancki, zafoliowany zestaw. Oddział Gdański ZKP wydał publikację dzięki dotacji Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz gmin Bytów i Sierakowice. ¦ Haft kaszubski. Wzory czepcowe, Oddział Gdański Zrzeszenia Kaszubsko-Po-morskiego, Gdańsk 2010 Dwa widowiska W końcu 2010 roku ukazała się książka znanego kaszubskiego działacza Janusza Kowalskiego „Dwa widowiska", przedstawiająca sztuki sceniczne „Lëpusz ë Tuszczi" i „Kaszëbsczi strój". Oba widowiska autor ukończył w 1990 roku. „Kaszëbsczi strój" został opublikowany przez pismo „Ôdroda" w 2002 roku, natomiast sztuka „Lëpusz ë Tuszczi" ukazywała się w „Nordzie" w 1996 roku. Autor - jak sam wspomina - opublikował te widowiska, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom kaszubskich grup teatralnych. Tworząc sztuki, Janusz Kowalski czerpał ze śpiewek krakowskich zebranych przez Glogera i Kolberga, przekładając je na język kaszubski. Jak pisze we wstępie, w sprawach tłumaczenia na język kaszubski korzystał z pomocy Eugeniusza Gołąbka i Eugeniusza Pryczkowskiego. Książkę wzbogaca wiele żartobliwych rycin oraz zapisy nutowe utworów. Pisownię kaszubską zweryfikował Grzegorz J. Schramke. ¦ Janusz Kowalski, Dwa widowiska, Gdańsk 2010 Dwunasty tomik liii fienedfkt Kamewscz! Kaufiwé PMgrzinai : V • •• • o Od roku 1999 regularnie, co roku, ukazują się tomiki wierszy Benedykta Karczewskiego, który jako zastępca dyrektora Zakładów Porcelany Stołowej Lubiana zasłynął z wprowadzenia wzorów kaszubskich na porcelanę. Po przejściu na emeryturę zajął się poezją. Niedawno ukazał się dwunasty już tomik wierszy. Jak pisze w po-słowiu Bożena Szymańska-Ugowska, jest on kształtem, układem i długością strof podobny do poprzednich, ale wyróżnia go bardzo osobisty charakter i tematyka, w której jest wiele nut refleksyjno-wspo-mnieniowych. Dużo miejsca autor poświęca rodzinnym stronom. ¦ Benedikt Karczewsczi, Kaszëbsczé piel-grzimczi, Wëdôwiznô Region, Gdiniô 2010 Legendy i podania W ostatnich latach ukazało się sporo książek nawiązujących w swej treści do kaszubskich bajek i legend. Podobne pozycje wydano w 2009 roku, nawiązując do innych pomorskich ziem lub ich bliskiego sąsiedztwa. pomerania styczeń 2011 W pierwszej z nich -„Legendy i podania ziemi chełmińskiej" - znajdziemy legendy związane z ziemią brodnicką, chełmińska, działdowską, gołubską, grudziądzką, lubawską, nowo-miejską, toruńską oraz wąbrzeską. Przy niektórych podaniach zamieszczono ryciny autorstwa Agnieszki Korfanty. Druga publikacja - „Legendy i podania Krajny i Pojezierza Wałeckiego" - przedstawia utwory dla najmłodszych związane z Wałczem i Pojezierzem Wałeckim, Krajną Złotowską oraz ziemią sępóleńską i okolicami Nakła. Książkę ilustrują archiwalne pocztówki pochodzące ze zbiorów Muzeum Ziemi Wałeckiej i Muzeum Ziemi Złotowskiej, a także ze zbiorów Beaty i Jakuba Marciniaków oraz „Krajeńskich Zeszytów Historycznych". ¦ Anna Koprowska-Głowacka, Legendy i podania ziemi chełmińskiej, Wydawnictwo Region, Gdynia 2009 Beata Stankiewicz, Legendy i podania Krajny i Pojezierza Wałeckiego, Wydawnictwo Region, Gdynia 2009 Królewô łąk i jezór Tomik poezji ku czci Matki Boskiej Sianowskiej. Zawarto w nim kilkadziesiąt wierszy w języku kaszubskim i polskim nadsyłanych od kilku lat na „Konkurs wierszy o Matce Boskiej Sianowskiej". Tomik podzielono na dwie części. Pierwsza z nich prezentuje twórczość dzieci, natomiast druga wiersze dorosłych. Do zbioru dołączono także tekst „Oratorium Sianow-skiego" stanowiącego ważne wydarzenie artystyczne podczas Odpustu Matki Boskiej Szkaplerznej w 2009 roku. ¦ Królewô łąk i jezór, Zrzeszenie Kaszub-sko-Pomorskie O/Banino, Sianowo - Banino 2009 lektury Trenë Język kaszubski zaistniał w ostatnich latach w różnych gatunkach literatury. Ukazuje się także sporo tłumaczeń światowej i polskiej klasyki. Jedną z takich książek są „Treny" Jana Kochanowskiego, przetłumaczone na język kaszubski przez Janusza Mamelskiego. ¦ Jan Kochanowski, Trenë, przekład na język kaszubski Janusz Mamelski, Wydawnictwo Region, Gdynia 2009 Pod pierzna Dobrego Piękne wiersze młodej poetki pochodzącej z Łączyna, leżącego nad brzegiem Jeziora Raduń-skiego. Nie jest to literacki debiut Doroty Wilczewskiej. Poetka tworzy od wielu lat, zarówno w języku polskim, jak i kaszubskim. Jako nastolatka była współautorką tomiku poetyckiego „Jich troje...", wydanego za sprawą „Gazety Kartuskiej". Swe wiersze publikowała m.in. na łamach „Pomeranii" i wspomnianej „Gazety Kartuskiej". ¦ Dorota Wilczewskô, Pôd pierzna Dobrego, Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie O/Banino, Banino - Kartuzy 2010 Wał Pomorski Doskonały przewodnik dla miłośników fortyfikacji. Pozostałości niemieckiej linii obronnej, powstałej w latach trzydziestych ubiegłego wieku, są z pewnością obowiązkowym miejscem do odwiedzenia dla osób, które się pasjonują takimi tematami. Przez wiele lat PRL-u Wał Pomorski nie mógł się doczekać przewodnika z prawdziwego zdarzenia. Decydowały o tym względy polityczne. Z pewnością ważną częścią składową Wału Pomorskiego jest jego historia, ale także niezwykła architektura, będąca fascynującym dziełem sztuki fortyfikacyjnej, które pod względem rozległości (około 300 km) i ilości elementów składowych (około 800) nie ma sobie równych w Polsce. W przewodniku zaprezentowano najciekawsze i najlepiej zachowane elementy fortyfikacji. Oprócz opisów umocnień militarnych w książce natrafiamy także na wiadomości dotyczące najbliższej okolicy. Przewodnik zamyka niewielki słownik niemiecko-polski najczęściej spotykanych terminów wojskowych, które do dziś możemy znaleźć na umocnieniach. Publikacja zawiera kilkaset zdjęć czarno-białych oraz przeszło dwadzieścia kolorowych na wewnętrznej wkładce. Dobrym uzupełnieniem przewodnika jest oddzielnie wydana mapa „Wał Pomorski", która została wzbogacona podstawowymi informacjami na temat niektórych ważniejszych miejsc związanych z linią umocnień - Drezdenkiem, Strzali-nami, Wałczem, Zdbicami, Śmiadowem, Szczecinkiem i Białym Borem. ¦ Dariusz Piasek, Jarosław Ellwart, Wał Pomorski, Wydawnictwo Region, Gdynia 2009 Szpôrtë swójsczé ë kupczé Druga część niezwykle popularnej książeczki nawiązującej do kaszubskiego humoru. Autor zawarł w niej kilkaset żartów - wszystko w nienagannej ka-szubszczyźnie i wedle maksymy zawartej na odwrocie okładki: bëlny szpórt dló kôżdégô, na zymk ë zëma, do frisztëku ë na wieczerza... ko śmiech to zdrowie! ¦ Tómk Fópka, Szpôrtë swójsczé ë kupczé ôd Tómka Fópczi 2, Wëdôwizna Region, Gdiniô 2010 Rómka & Tómka Kôrbiónka z felietonowi pôlëcë Zbiór felietonów dwóch autorów -Romana Drzeżdżona i Tomasza Fopke. Teksty były prezentowane w latach 2004-2009 na łamach „Nordy" (dodatku do „Dziennika Bałtyckiego"), „Gazety Kartuskiej", „Pomeranii", a także w inter-necie. Na czytelnika czeka czterdzieści tekstów napisanych w języku kaszubskim. ¦ Tómk Fópka, Rómk Drzeżdżónk; Rómka & Tómka Kôrbiónka z felietonowi pólëcë, Wëdôwizna Region, Gdinió 2010 Kaszubi z Pomorza Książka będąca syntezą wielu tematów związanych z kaszubszczy-zną - historii, języka, ruchu kaszubskiego, zwyczajów i tradycji, literatury, kultury itp. Mimo że kaszubszczyzna stanowi dla autorki książki dr Nicole Dołowy przedmiot badań naukowych, „Kaszubi z Pomorza" są pozycją przystępną i ciekawą dla czytelnika niebędącego naukowcem. Książka w zdecydowanej większości dotyka współczesności Kaszub, stawia także ważne pytania - o przyszłość języka i kultury tego regionu. ¦ Nicole Dołowy, Kaszubi z Pomorza, Wydawnictwo Region, Gdynia 2010 Jan Kochanowski Trenë (Jiscënczi) S2PÓRIËSIDÓJSCZÉ r ËBPCZC0B 3 Rómka & Tómka kórl'ionk.i r**.* ku v"-' i % .. ..wit»1»# 56 pomerania stëcznik 2011 opowiadanie kociewskie Gołómb Rys. Barbara Warmowska MARIA BŁOCK Kędyś żam se lazła bez Gdańsk i lukała żam se wéw niébo. Niestety, tamoj to je srodze cianżko zéz gapsieniem sia wéw niebo, bo co rusz to jakaś walna chałupa abo skład. Ale raz se léze zagapsióna kele kina i co? Wjidza, że pod da-cham sia zéz górzam szadra jakiś naszerszeniały gołómb. Żam przystanęła trocha zestrachana, bo żam myślała, że zara tamoj biedny ptaszek podechnie, bo on sia zapéntał w jakeś sznurki i druty, jak zajek wéw krzakorach! No to co, zwónia po Straż Pożarnó i żgam se dalij, bo niby co ja tamoj strażakom i tamu grzebkowi pod posowó pomogą. Jo, ale se léze i nagle czuja: mój telefon zwóni. I już żam sia tedy bojała, bo żam wjédziała, co je. Ale odbieram, bo mnie bruździło to zwónienie. A tu strażak mi flefróni, że óni só pode tym kinam, ino nié mogó znajść tégo gołémbia, co brukują pomocy i skrzydłami bucha o blacha... No to ja sia wracam nazad ruk-cug. Mało mi gały zéz łorbitów nié po-wylatyweli: pode kinam stojał wóz strażacki, czerwony jak bujón, zéz rozstawiono drabkó i sztéry knaba-sy gotowe do akcji. Jedan do mie gada, że tégo gołémbia chyba nié ma, bo go wypatrujó i nié wjidzó. A ja żam mało nié zendlała. Bo już kóntam ślepia téż lukam i wjém, że tégo gołémbia nas prawda nié ma. A tu stojał tan wóz strażacki na środźku ulicy, okazało sia, że óni sia całkam nasermater przytaraba-nili, jak już żam se to uzmysłowji-ła, to żam mało co hercklekotu nié dostała! Ale trza coś gadać, no to se deliberują: „Banda makerować kalecznó na umyśle, to może mnie nié kereszujó płacić za przyjazd?" No i daje: - Ojej, to dobrze, że tan gołóm-bek sia wykaraskał, prawda? Bo by móg tamoj podechnónć. Ja żam sia bojała, że ón ma ała. I już żam wjédziała, że ździebko żam naliniła i tera strażaki musieli mudzić za gołémbiam, ale jak by ón tamoj podechnéł, to bym se do końca życia nié wybaczyła! A za akcja nié trza béło bulić. ¦ Opowiadanie napisane w gwarze kociewskiej Słowniczek buchać - uderzać bujón - piwonia czuć - słyszeć kaléczny - ułomny kereszować - rozkazywać mudzić - tracić czas nalinić - zrobić za dużo podechnónć - zakończyć żywot ruk-cug - szybko, sprawnie skład - sklep zajek - zając ździebko - trochę pomerania styczeń 2011 57 10 najlepszych książek Morze i Pomorze 1/1/ numerze 1112009 „Pomeranii" ogłosiliśmy - z inicjatywy posła Jana Kulasa - otwarty ranking na 10 najlepszych książek Pomorza. Obecnie publikujemy dwie ostatnie propozycje, w tym inicjatora ankiety, który w następnym numerze „P" podsumuje ranking. CENTRALNE MUZEUM MORSKIE Pracownicy Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku zachęceni apelem posła Jana Kulasa wybrali 10 najważniejszych książek poświęconych zagadnieniom morza i Pomorza. 1. Peche Czesław (red.): Kronika o polskiem morzu: dzieje walk, zwycięstw i pracy. Warszawa: nakładem tygodnika „Polska Gospodarcza", 1930 2. Żeromski Stefan: Wiatr od morza. Warszawa: Wydawnictwo J. Mortko-wicza, 1922 3. Lepszy Kazimierz: Dzieje floty polskiej. Gdańsk: Instytut Bałtycki, 1947 4. Borchardt Karol Olgierd: Znaczy Kapitan. Gdynia: Wydawnictwo Morskie, 1961 5. Księga statków polskich 1918— 1945. Gdańsk: Polnord Wydawnictwo Oskar Tom 1/Jerzy Miciński, 1996 Tom 2/ Jerzy Miciński, 1997 Tom 3/ Jerzy Miciński, Bohdan Hu-ras, Marek Twardowski, 1999 Tom 4/ Bohdan Huras, Marek Twardowski, 2002 IKRZY MICIÉSKI statkfwpolkich .lk «L 6. Głowacki Włodzimierz: Dzieje żeglarstwa polskiego Tom 1/Gdańsk: Wydawnictwo Morskie, 1989 Tom 2/ Warszawa: Alma-Press, 1998 7. Pertek Jerzy: Wielkie dni małej floty. Poznań: Wydawnictwo Zachodnie, 1946 8. Cieślak Edmund (red.): Historia budownictwa okrętowego na Wybrzeżu Gdańskim. Gdańsk: Wydawnictwo Morskie, 1972 9. Litwin Jerzy: Morskie dziedzictwo Gdańska. Gdańsk: Okrętownictwo i Żegluga, 1998 10. Makuszyński Kornel: Wielka Brama. Gdynia: Wydawnictwo Morskie, 1957 Wybór „Kroniki..." na pierwsze miejsce podyktowany jest troską o dzisiejsze spojrzenie na sprawy morskie. W tym dziele, o wybitnych walorach edytorskich, podjęto tematykę rozwoju polskiego wybrzeża, żeglugi i handlu morskiego w aspekcie ekonomicznym, historycznym, geograficznym i kulturowym. Materiał w nim zawarty jest dowodem wielkiego zaangażowania i wysiłku polskiego narodu wniesionych w rozwój Polski morskiej w ciągu pierwszych 10 lat prawnego posiadania wybrzeża morskiego, a tym samym możliwości komunikowania się ze światem. Praca została wydana w Warszawie, co podnosiło jej rangę w odbiorze społecznym. Autorzy, rekrutujący się z grona wybitnych przedstawicieli Polski międzywojennej, zadbali także 0 przystępność tekstu dla szerokiego grona czytelników. We wstępie redaktor podkreśla: „Praca »nad brzegami morskiemi« [...] była, jest i musi być integralnym czynnikiem dziejów polskich zarówno przeszłości, jak teraźniejszości 1 przyszłości". JAN KULAS W moim przekonaniu wśród 10 najlepszych książek o Pomorzu i morzu, wydanych po 1945 roku, należy odnotować następujące publikacje: 1. „Inteligencja polska w Prusach Zachodnich 1848-1920" autorstwa Józefa Borzyszkowskiego, a opublikowana przez zasłużone Wydawnictwo Morskie w roku 1986. 2. „Ludność polska w Wolnym Mieście Gdańsku 1920-1939", praca Henryka Stępnia, wydana w 1991 roku. 58 pomerania stëcznik 2011 10 najlepszych książek 3. „Filomaci pomorscy. Tajne związki młodzieży polskiej na Pomorzu Gdańskim w latach 1830-1920", której autorem jest Jerzy Szews, książka opublikowana w 1992 roku. 4. „Rodowód książąt pomorskich" - fundamentalne opracowanie prof. Edwarda Rymara, wydane przez Książnicę Pomorską w Szczecinie w 2005 roku. 5. „Archiwum morskie Eugeniusza Kwiatkowskiego. W 90-lecie powrotu Polski nad Bałtyk", wybór i opracowanie Marian Drozdowski. Inicjatorem i głównym wydawcą (w 2009 roku) była Wyższa Szkoła Administracji i Biznesu w Gdyni. 6. „Był taki świat... Mój wiek XX" - znakomite wspomnienia Haliny Donimirskiej-Szyrmerowej opublikowane w 2007 roku. 7. „Liga Morska i Kolonialna 1930— 1939", autorstwa Tadeusza Białasa, a wydana w roku 1983. 8. „Rozmowy z księdzem Hilarym Jastakiem", autorstwa Krzysztofa Wójcickiego, książka ukazała się w roku 2002. 9. „Sambor II książę tczewski" - praca prof. Błażeja Śliwińskiego, wydana w roku 2010. 10. „Sierpień' 80 we wspomnie- EDWARD RYM AR \ RODOWOD KSIĄŻĄT POMORSKICH niach. Relacje z Wybrzeża" pod redakcją Marka Latoszka, książka wydana w 1991 roku. A oto krótkie uzasadnienie pozycji nr 1, tj. książki prof. Józefa Bo-rzyszkowskiego „Inteligencja polska w Prusach Zachodnich 1848-1920". Jest to książka wartościowa, interesująca i o wysokich walorach poznawczych, która w sposób profesjonalny i czytelny pokazuje rodowód inteligencji pomorskiej. Ten niejako „nasz rodowód", często ludzi niepokornych i niezwykle aktywnych na polu społeczno-gospodarczym i naukowym, dotyczy Pomorza Gdańskiego, a więc naszej regionalnej Ojczyzny. Publikacja ta poświadcza kapitalną rolę inteligencji pomorskiej w niezwykle trudnych czasach zaboru pruskiego. Inteligencja pomorska była liderem w polskim ruchu narodowym. Niewątpliwą zasługą tej grupy społecznej jest doprowadzenie do szerokiej aktywizacji społeczeństwa pomorskiego i wykształcenie się jego propolskiej świadomości narodowej. W przełomowych latach 1918-1920 społeczeństwo Pomorza zdecydowanie opowiedziało się za powrotem do Polski. Warto wiedzieć, że książka J. Bo-rzyszkowskiego „Inteligencja polska w Prusach Zachodnich 1848-1920" jest oparta na pracy habilitacyjnej tego wybitnego i szanowanego badacza Pomorza. Książkę wydało w 1983 roku (trudny rok dla Polski) zasłużone Wydawnictwo Morskie. Chociaż to praca wybitnie naukowa, jednak została napisana ładnym i przystępnym językiem. Chwała za to autorowi. W moim przekonaniu bez znajomości tej cennej i pożytecznej książki nie da się zrozumieć dziedzictwa i wizerunku pomorskiego społeczeństwa. Szerszą informację o tej książce bardziej zainteresowany Czytelnik, znajdzie na mojej stronie internetowej www.jankulas.pl w rubryce „Książki polecane przez posła". ¦ Klëka Pomorskie partnerstwa Uczestnicy konferencji w Gdańskim Parku Naukowo-Technologicznym. Fot. Sławomir Lewandowski Na początku grudnia w Gdańskim Parku Naukowo-Technologicznym odbyła się konferencja pt. „Pomorskie partnerstwa na rzecz rozwoju". Zorganizowane przez Regionalny Ośrodek Europejskiego Funduszu Społecznego spotkanie miało na celu podsumowanie ponadtrzyletniego okresu kształtowania się systemu opartego na part-nerstwach powiatowych, które w koncepcji przyjętej w województwie pomorskim miały się stać podstawowym elementem realizacji zadań w sferze społecznej i redystrybucji środków z Europejskiego Funduszu Społecznego (EFS). Zdaniem Jerzego Boczonia, dyrektora Regionalnego Ośrodka EFS, nasz pomorski „eksperyment" wprowadzony w czasie największego dofinansowania w dziejach Unii, który przypada na lata 2007-2013, spowodował ogromne zainteresowanie obserwatorów, dzieląc ich na gorących zwolenników i zajadłych przeciwników tego systemu. System wzbudził również duże nadzieje wśród realizatorów Powiatowych Programów na Rzecz Zatrudnienia i Spójności Społecznej (PPnRZiSS) na racjonalizację wydatków i uczynienie skomplikowanych, Prof. Witold Toczyski z Ośrodka Współpracy Regionalnej Uniwersytetu Gdańskiego. Fot. Sławomir Lewandowski pomerania styczeń 2011 klëka biurokratycznych procedur, bardziej przyjaznymi dla beneficjenta. Podczas grudniowej konferencji przedstawiciele czterech pomorskich powiatów (lęborskiego, tczewskiego, nowodworskiego i gdańskiego) podzielili się swoimi spostrzeżeniami z realizacji programu partnerstwa na rzecz rozwoju. Z jednej strony otrzymaliśmy obraz mało optymistyczny, mówiący o partnerstwie jako „złu koniecznym" służącym pozyskiwaniu pieniędzy ze źródeł zewnętrznych. Z drugiej jednak strony podkreśla się instytucjonalny charakter partnerstwa i stałe, mimo że trudne, zewnętrzne wsparcie ze środków unijnych, które przy dobrej organizacji i wzajemnej współpracy jest możliwe do pozyskania. Skąd pomysł, aby ten program forsować na poziomie powiatów? Zdaniem prof. Witolda Toczyskiego z Ośrodka Współpracy Regionalnej Uniwersytetu Gdańskiego, na poziomie lokalnym można lepiej zdefiniować potrzeby danej społeczności, stąd i skierowana do społeczności pomoc ma szansę być efektywniejsza. Partnerstwo na rzecz rozwoju w swym założeniu ma się przyczynić do ożywienia gospodarczego, poprawy sytuacji na rynku pracy oraz rozwiązywania problemów społecznych. Wykorzystanie do tego celu PPnRZiSS, jako swoistego punktu wyjścia do działalności partnerstw, miało umożliwić wypracowanie poszczególnym powiatom własnych ścieżek rozwoju społecznego i gospodarczego. Pomimo że analiza dotychczasowych efektów programu zakłada, iż założony cel został osiągnięty w stopniu ograniczonym, to jeśli wierzyć bezpośrednim uczestnikom tych działań, należy mieć nadzieję, że podejmowane przez nich próby zakończą się sukcesem, który będzie przykładem prawdziwej współpracy partnerskiej na poziomie społeczności lokalnej. ¦ Sławomir Lewandowski Świątecznie, po kaszubsku 7 grudnia w Filii nr 1 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdyni-Obłużu odbyło się spotkanie z pracownikiem Muzeum Ziemi Puckiej im. Floriana Ceynowy Romanem Drzeżdżonem, które zatytułowano „O kaszubskich zwyczajach adwentowych i bożonarodzeniowych". Wystąpienie Romana Drzeżdżona, który w swych opowieściach przywoływał dawne, O dawnych tradycjach kaszubskich opowiadał Roman Drzeżdżon. Fot. Celina Kłodzińska Na spotkanie przybyło wielu mieszkańców północnych dzielnic Gdyni. Fot. Celina Kłodzińska świąteczne obrzędy kaszubskie, przeplatały śpiewy trzydziestoosobowego, kaszubskiego zespołu Krôsniata, działającego przy pobliskiej Szkole Podstawowej nr 6 im. Antoniego Abrahama. Dzieci zaprezentowały wiele kolęd kaszubskich przy akordeonowym akompaniamencie Zygmunta Rompy. Szczególną atrakcją dla najmłodszych była prezentacja zabytkowego ubioru gwiazdora. Opowieści Romana Drzeżdżona i występy zespołu Krôsniata nagrywała Superstacja TV. Materiał został wyemitowany w okresie Świąt Bożego Narodzenia. Na spotkanie przybyło wielu mieszkańców północnych dzielnic Gdyni - Obłuża, Oksywia i Pogórza. Kulminacyjnym punktem wieczoru było obdarowywanie przez gwiazdora podarkami najmłodszych uczestników imprezy. Ufundował je partner Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego - firma ENERGA. Spotkanie zostało zorganizowane we współpracy Zarządu Głównego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego i Miejskiej Biblioteki Publicznej. Partnerami projektu była Firma ENERGA i Manuał Factory. ¦ AB Konferencja kaszuboznawcza W Bytowie 18 listopada ubiegłego roku odbyła się IX Konferencja Kaszuboznawcza pt. „»Zabory«. Krąg autorów i tematów". Organizatorami cyklu konferencji są: Zakład Antropologii Literatury i Badań Ka-szubsko-Pomorskich Akademii Pomorskiej W skrócie 27 listopada - w Kościerzynie odbył się finał Konkursu wiedzy o życiu i twórczości Jana Karnowskiego oraz 0 Ruchu Młodokaszubów. W Centrum Kultury Kaszubskiej Strzelnica kościerscy uczniowie zmierzyli się z konkursowym testem. W kategorii klas IV—VI zwyciężyli: I miejsce Franciszek Fortuna, II - Joanna Dąbrowska, III - Monika Świeczkowska. W kategorii klas gimnazjalnych czołowe lokaty wywalczyli: I miejsce Marta Miszczak, II - Szymon Jaszewski, III - Tomasz Rolbiecki. 1 grudnia - w Ośrodku Kultury Kaszubsko-Pomorskiej w Gdyni po raz czwarty w tym roku z dr. Tomaszem Rembalskim spotkali się pasjonaci historii tego miasta - w ramach cyklu „O historii najstarszych dzielnic Gdyni". Tym razem przedmiotem zainteresowania były dzielnice: Mały Kack, Wielki Kack, Kolibki, Witomino, Chwarzno i Dąbrowa. 2 grudnia - w Filii Gdańskiej Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku odbyła się projekcja filmu „Synowie" w reż. Volkera Koeppa. Współorganizatorem było Wolne Forum Gdańsk. 4-5 grudnia - w Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu odbył się XXX Konkurs Gry na Instrumentach Pasterskich im. Kazimierza Uszyńskie-go. Jednymi z nagrodzonych jest grupa bazunistów z kapeli Pleskota z Chmielna. W konkursie wzięło udział blisko 150 uczestników z Polski, Białorusi, Słowacji, Ukrainy 1 Litwy. W konkurencji bazunistów (dorośli) pierwsze trzy miejsca przypadły uczestnikom z Kaszub. I miejsce zajął Grzegorz Choszcz ze Sznurków, II - Janusz Świątkowski z Kożyczko-wa, III - Józef Wilkowski z Kartuz. Podobnie dobrze wypadli młodsi bazuniści z Kaszub - I miejsce zajął Damian Bystroń, II - Sławomir Piask, a III przypadło Roksanie Bistroń. Tomasz Makowiecki z Chmielna, który uczestniczy w bazunowych spotkaniach od 24 lat, otrzymał specjalny medal od organizatora w podziękowaniu za wieloletnią pracę. 6 grudnia - w Centrum Edukacji i Promocji Regionu w Szymbarku na VII Ogólnopolskim Zjeździe Mikołajów zbierano podarki dla ubogich 60 pomerania stëcznik 2011 klëka dzieci. W rolę św. Mikołaja wcieliły się setki osób, w tym wiele znanych postaci regionu. Zebrane dary za pomocą Fundacji Pana Władka trafiły do biednych dzieci z najbliższej okolicy i innych części województwa pomorskiego. 8 grudnia - w Ośrodku Kultury Ka-szubsko-Pomorskiej w Gdyni odbyła się projekcja filmu dokumentalnego Jana Butowskiego „Gdynia dawniej i dziś". Organizatorem były: Rada Dzielnicy Kamienna Góra, Miejska Biblioteka Publiczna w Gdyni oraz Gdyński Oddział Zrzeszenia Kaszub-sko-Pomorskiego. 8 grudnia - aula Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Gdańskiego była miejscem spotkania z tłumaczem kaszubskiego przekładu epopei „Pón Tadeusz" - Stanisławem Jankem. Spotkanie poprowadzili prof. dr hab. Jerzy Treder i prof. UG, dr hab. Grażyna Tomaszewska. Studenci kaszu-bistyki zaprezentowali w formie teatru lektury trzy sekwencje poematu w języku przekładu. 10 grudnia - w Szkole Muzycznej w Lęborku promowano książkę Lucyny i Wojciecha Siedlików „Lębork na pięciolinii", zawierającą opis placówek kultury, które prowadziły bądź nadal prowadzą działalność muzyczną oraz działania w zakresie wychowania muzycznego w lęborskich szkołach, historię zespołów pieśni i tańca, orkiestr i chórów. 11 grudnia - podczas Wojewódzkich Obchodów Dni Honorowego Dawcy Krwi w siedzibie Rady Miasta Gdańska odbyła się uroczystość wręczenia wysokich odznaczeń państwowych i resortowych zasłużonym krwiodawcom i działaczom tej wzniosłej i humanitarnej idei. Wśród uhonorowanych znalazł się prezes Kaszubskiego Klubu HDK PCK z Połchowa Marcin Sikora, który został odznaczony Odznaką Honorowy Dawca Krwi Zasłużony dla Zdrowia Narodu. 14 grudnia - w Muzeum Ziemi Puckiej im. Floriana Ceynowy otwarto wystawę „Godny czas". Wystawie towarzyszył kiermasz świąteczny. 14 grudnia - na zamku w Bytowie tamtejszy oddział ZKP i Stowarzyszenie Rozwoju Wsi Niezabyszewo Sploty zorganizowały warsztaty z przygotowywania kaszubskich stroików świątecznych. w Słupsku, Instytut Kaszubski w Gdańsku oraz Muzeum Zachodnio-Kaszubskie w Bytowie, które przyjęło na siebie rolę gospodarza. „Zabory", wydawane w latach 1935-1939 w Chojnicach, stanowiły istotne ogniwo ruchu regionalnego, łącząc południe Kaszub z jego głównym nurtem. Na program konferencji złożyły się referaty: Kazimierza Ostrowskiego („Charakterystyka środowiska kulturalnego Chojnic w okresie międzywojennym"), prof. Józefa Borzysz-kowskiego („Problematyka historyczna w »Zaborach«"), Edmunda Kamińskiego („»Zabory« - charakterystyka literacka"), Anny Czapczyk („Zawartość merytoryczna »Zaborów«"), dr hab. Jowity Kęciń-skiej-Kaczmarek („Maria Matysikowa i Helena Hoffmannowa czyli kobiety w »Zaborach«"). Ponadto dwa interesujące wystąpienia zostały poświęcone Stefanowi Bieszkowi: dr Adeli Kuik-Kalinowskiej o lirycznej warstwie jego sonetów kaszubskich oraz dr. hab. Daniela Kalinowskiego o jego dramatach polskich („Heroizm i hi-storyzm"). Materiały z konferencji zostaną opublikowane w wydawnictwie Akademii Pomorskiej. ¦ KO XXV Finał Konkursu Literackiego Tradycyjnie finał konkursu rozpoczął Turniej Jednego Wiersza. Fot. archiwum Miejskiej Biblioteki Publicznej w Lęborku Jubileuszowa edycja Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego im. Mieczysława Stryjewskiego odbyła się w sali kinowej Lęborskiego Centrum Kultury Fregata. Prowadzący wieczór Anna Anisimowicz i Adam Wiśniewski powitali przybyłych na uroczystość laureatów konkursu, jurorów, oficjalnych gości oraz około 200 sympatyków literatury pięknej. Impreza rozpoczęła się tradycyjnie „Turniejem Jednego Wiersza", jednym z najcie- Zbigniewowi Jankowskiemu gratulacje złożył przedstawiciel ZG ZKP Łukasz Grzędzicki. Fot. archiwum Miejskiej Biblioteki Publicznej w Lęborku kawszych punktów uroczystości finałowych konkursu, zawsze starannie przygotowanym od strony scenografii i aranżacji. W tym roku wyróżnione utwory były wyjątkowo piękne i równie pięknie wykonane przez dziewczęta z lęborskich szkół, tak więc wybór najładniejszego wiersza nie był łatwy. Po podliczeniu głosów okazało się, że nagrodę publiczności otrzymała młoda poetka z Lęborka Iga Kardas za utwór pt. „Kiedyś napiszę do Ciebie wiersz", który zaprezentowała Justyna Milewczyk. Na scenie nie brakowało akcentów kaszubskich. Wiersz „Të nalôzł mie" Karoliny Serkowskiej recytowała Edyta Darznik, natomiast drugi utwór „Pógreńcze" zaprezentował sam autor Zbigniew Jankowski. Na tegoroczną edycję konkursu wpłynęło 255 prac: 175 w kategorii poezji i 80 w kategorii prozy - z terenu Polski i z zagranicy, w tym również utwory pisane w języku kaszubskim. Jury w składzie: Kazimierz Nowosielski - przewodniczący, Bożena Ugowska, Daniel Odija, Roman Pryl oraz Wojciech Wencel oceniło prace i przyznało nagrody główne i specjalne. Nagrodę Grand Prix dla autora najbardziej nowatorskiego utworu przyznano Edycie Wysockiej z Miastka. W kategorii poezji nagrody otrzymali: I - Marika Kalinowska z Lubina; II - Ela Galoch z Turku; III - Katarzyna Zając z Ozimka. W kategorii prozy: I - Paulina Danecka z Gdańska; II - Czesław Markiewicz z Zielonej Góry; III - Anna Czajkowska-Włodarska z Lublina. Nagrody specjalne: dla młodego twórcy lęborskiego - Iga Kardas z Lęborka; za utwór w języku kaszubskim - Karolina pomerania styczeń 2011 61 klëka Serkowska z Kartuz i Zbigniew Jankowski, z Gdańska; za utwór o szczególnych wartościach chrześcijańskich - Arkadiusz Stosur z Nowego Sącza; w kategorii „Telewizja" - Zbigniew Radosław Szymański z Gdyni. Historię konkursu przedstawiła dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej Zofia Biskupska-Lisiecka, główny organizator i koordynator. Tradycyjnie, na kiermaszu towarzyszącym imprezie, można było nabyć okolicznościową publikację zawierającą nagrodzone utwory oraz kartki i ozdoby świąteczne wykonane przez Środowiskowy Dom Samopomocy Lwiątko. Dopełnieniem wieczoru był koncert zespołu Czerwony Tulipan z Olsztyna. Nastrojowe, urzekające klimatem melancholii piosenki, przeplatane krótkimi tekstami kabaretowymi, zostały gorąco przyjęte przez publiczność. ¦ Regina Szczupaczyńska Prof. Brunon Synak w Lęborku Prof. Brunon Synak, Wanda Kiedrowska i gospodarz wieczoru Zofia Biskupska-Lisiecka. Fot. archiwum MBP w Lęborku W jesienny wieczór w klubie Miejskiej Biblioteki Publicznej odbyło się spotkanie z prof. Brunonem Synakiem - autorem książki „Moja kaszubska Stegna". Profesorowi towarzyszyła, pochodząca z Lęborka, małżonka Jadwiga. Licznie przybyłych na spotkanie przywitała dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej Zofia Biskupska-Lisiecka. Wśród gości byli m.in. starosta lęborski Ryszard Wenta oraz ówczesny burmistrz miasta Włodzimierz Klata. Gospodarz wieczoru zadbał o stworzenie domowego klimatu spotkania. W klubie umieszczono, wypożyczone z Izby Regionalnej w Popowie, sprzęty gospodarstwa domowego - kołowrotek, lampę naftową, cieżenkę, tarę do prania, młynek do kawy, plecione kosze, serwetę z haftem kaszubskim. Na stole znalazły się kaszubskie przysmaki - chleb ze smalcem, zimne nóżki, kiszone ogórki, drożdżówka i sernik przygotowany przez panie z Koła Gospodyń Wiejskich w Chocielewku. Przyciemnione światła i palące się świece pozwoliły uczestnikom wieczoru przenieść się do Podjaz, rodzinnej wsi autora. W tej scenerii młodzież: Edyta Darznik, Jacek Szponarski i Daniel Świątek, przeczytała fragmenty książki dotyczące lat spędzonych przez autora w Podjazach. Przy delikatnej muzyce popłynęły słowa 0 miejscu urodzenia autora, rodzicach i rodzeństwie, młynie, w którym pracował jego ojciec, próbie wyprawy na tratwie... dookoła świata, tradycjach rodzinnych związanych ze świętami Bożego Narodzenia, momencie pożegnania rodzinnej wsi i wyjazdu do szkoły średniej w Kościerzynie. Nagrodzeni brawami lektorzy roznieśli wśród publiczności słodycze na talerzykach, tak jak to niegdyś było podczas Wigilii w domu rodzinnym autora, i jak jest dotąd w jego domu w Gdańsku, jak później opowiadał. Autor podziękował organizatorom za zaproszenie, a młodzieży za wzruszające przypomnienie czasów młodości. Podkreślił, że jest w Lęborku po raz pierwszy na tego typu spotkaniu oraz że tak naprawdę z tym miastem łączy go bardzo wiele. Krótko wyjaśnił, czym zajmuje się socjologia, a także okoliczności powstania książki, która początkowo miała mieć nieco inny, bardziej naukowy charakter. Pod wpływem upływającego czasu, stanu zdrowia, a także sugestii młodszego kolegi, również socjologa, autor postanowił przedstawić wybrane problemy społeczne tak, by własne przeżycia i doświadczenia nie tylko ocaliły od zapomnienia ludzi i wydarzenia z przeszłości, ale pokazały życie i problemy Kaszubów z pokolenia autora. Podkreślił swój ścisły związek z Kaszubami, z miejscem urodzenia, do którego wraca najchętniej 1 coraz częściej. Część książki powstała w Podjazach, a zdjęcie na okładce zrobione zostało dokładnie w tym miejscu, z którego autor, opuszczając przed kilkudziesięciu laty swoją wieś, po raz ostatni spoglądał na dom rodzinny. Profesor dodał, że książka spotkała się z życzliwym przyjęciem, a pierwszy nakład wyczerpał się błyskawicznie. Obecnie dostępne jest jej drugie wydanie. Dalszy ciąg wieczoru po polsku i po ka-szubsku poprowadziła Wanda Kiedrowska, nauczycielka języka kaszubskiego, współ- 14 grudnia - w Tawernie Mestwin w Gdańsku promowano kolejną książkę z cyklu „Pro memoria", wydaną przez Instytut Kaszubski - „Pro memoria Albin Makowski (1908 - 1982)", przygotowaną przez Józefa Borzyszkowskiego, przy udziale Anny Czapczyk. Podczas spotkania zaprezentowano również ceramikę artystyczną Jarosława Stryjca i Janiny Śpiewak-Stryjec. 18 - 24 grudnia - na Placu Kaszubskim w Gdyni odbywał się Kiermasz Kaszubski, zorganizowany przez restaurację Folck. Podczas otwarcia kiermaszu 18 grudnia piosenki i kolędy kaszubskie zaprezentował zespół Gdynia. Goście mogli spróbować kaszubskich smakołyków: ryb, ciast, wędlin i nalewek, a także je zakupić. Dla najmłodszych przygotowano szopkę z żywymi zwierzętami oraz mi-nikulig wokół Placu Kaszubskiego. 20 grudnia - podczas otwarcia wystawy „Polonez" w siedzibie Centrum Inicjatyw Edukacyjnych w Kartuzach zaprezentowano fragmenty kaszubskiej wersji „Pana Tadeusza" w ramach warsztatów dla nauczycieli „Wokół Pana Tadeusza". 20 grudnia - w siedzibie Miejskiej Biblioteki Publicznej w Tucholi promowano książkę Wydawnictwa Region „Tradycyjna kuchnia Borów Tucholskich". Spotkanie połączono z degustacją regionalnych potraw i przedświątecznym kiermaszem książek regionalnych. Ponadto w listopadzie i grudniu: - dłubanka sosnowa wyłowiona cztery lata temu przez rybaków z jeziora Duże Głuche powróciła po konserwacji do Swornegaci. Jest to prawdopodobnie jedna z najdłuższych dłubanek zachowanych na Pomorzu. Jej całkowita długość to 4,42 m. Eksperci określają jej wiek na blisko 400 lat. - największy koncertujący fortepian świata o nazwie Stolëmôwi Klawér powstał w Centrum Edukacji i Promocji Regionu w Szymbarku. Inauguracja i wpisanie tego instrumentu do Księgi Rekordów Guinnessa nastąpiło 30 grudnia na zakończenie obchodów 200-lecia urodzin Fryderyka Chopina. Opr. AB 62 pomerania stëcznik 2011 Koncert zespołu Ziemia Lęborska z akompaniamentem profesora. Fot. archiwum MBP w Lęborku autorka podręczników do nauki tego języka, poetka, również związana z Lęborkiem, ponieważ tu przed laty ukończyła Liceum Pedagogiczne. Dziękując za możliwość prowadzenia tego spotkania, wspominała lata działalności w Komisji Oświaty przy Radzie Naczelnej oraz w Zarządzie Głównym Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w okresie dwóch kadencji, kiedy prezesem tej organizacji był prof. Brunon Synak. Przygotowała kilka pytań, na które odpowiadał autor. Dotyczyły one związków autora z Lęborkiem, okoliczności poznania żony Jadwigi, okresu nauki w szkole średniej, studiów oraz pracy naukowej. Profesor okazał się wspaniałym gawędziarzem. Opowiadał o swoich rodzicach i domu rodzinnym, poznaniu na obozie harcerskim dziewczyny, która została jego żoną, grze na gitarze, kompleksach związanych z imieniem, a także o problemach z nauką języka polskiego w szkole średniej i o późniejszych okresach swojego życia. Miłą niespodzianką dla bohatera wieczoru było dostarczenie, przez przebranego za piekarza pracownika biblioteki, tacy pełnej świeżych, pachnących amerykanek. Okazało się, że profesor jako student najczęściej na drugie śniadanie kupował właśnie amerykanki. Część artystyczną wieczoru rozpoczęła recytacją wiersza Emilia Gosz, uczennica klasy języka kaszubskiego Szkoły Podstawowej nr 3 w Lęborku, a następnie z koncertem pieśni kaszubskich wystąpił Zespół Pieśni i Tańca Ziemia Lęborska. W prezentowanym repertuarze była, dedykowana autorowi, pieśń „Jëm Kaszëba", wykonana przez solistę zespołu Andrzeja Wentę oraz wiązanka pieśni i frantówek kaszubskich. Żywiołowy koncert zespołu zainspirował profesora Synaka do włączenia się w grę kapeli. Wykorzystując tarę do prania oraz łyżkę akompaniował zespołowi, wykazując się przy tym dużym poczuciem rytmu z życia Zrzeszenia i młodzieńczą energią. Widownia nagrodziła brawami i profesora, i zespół. Naręcza kwiatów od organizatorów spotkania autor książki przekazał „swój i białce", czyli żonie, a on sam podpisywał książki, przed stolikiem bowiem ustawiła się długa kolejka osób, które nabyły „Moją kaszubską Stegnę". ¦ Regina Szczupaczyńska Rozmowę z autorem książki w Wejherowie prowadził Tomasz Fopke. Fot. Jarosław Ellwart Najbliższą promocję zaplanowano na 7 stycznia 2011 roku, odbędzie się w Gminnym Domu Kultury w Lini. ¦ AB Promowano „Filary ziemi" łośnicy regionu odnajdą na kartach książki sporo znajomych postaci i miejsc, zaprezentowanych często z nieznanej strony. Z życia Zrzesze Brusy: 30 lat ZKP Tydzień po Zjeździe Delegatów w Gdańsku, w niedzielę 12 grudnia 2010 r., Oddział ZKP w Brusach obchodził 30-lecie działalności. Pierwsza część uroczystości jubileuszowej odbyła się w kościele parafialnym; celebrze mszy św. dziękczynnej przewodniczył i wygłosił kazanie ks. prał. Zdzisław Wirwicki. Z kościoła uczestnicy, na czele ze sztandarami i orkiestrą, przeszli do domu kultury. W 1978 r. powstało w Brusach Kaszubskie Towarzystwo Kulturalne, które z namowy ówczesnych władz gminy przystąpiło do federacyjnego Kujawsko-Pomorskiego Towarzystwa Kulturalnego w Bydgoszczy. Duchem jednak bliskie było ZKP i współdziałało z nim, w konsekwencji na walnym zebraniu 12 kwietnia 1981 r. jednogłośnie podjęto uchwałę o rozwiązaniu KTK oraz drugą, o powołaniu Oddziału Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Do ZKP przystąpili wszyscy obecni, w liczbie 22. W ciągu trzech dziesięcioleci, dzięki aktywności Oddziału lub z jego inicjatywy, uczyniono wiele dla kultywowania tradycji i rozwoju kultury kaszubskiej. M.in. powstał (i działa do tej Liczne grono gości przybyło na spotkanie w Pruszczu Gdańskim. Fot. Jarosław Ellwart W ostatnim dniu listopada 1 w grudniu ubiegłego roku odbył się cykl spotkań promujących książkę Sławomira Czaleja „Filary ziemi": 30 listopada w Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie, 2 grudnia w Ratuszu Staromiejskim w Gdańsku, 9 grudnia w Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej w Pruszczu Gdańskim, 10 grudnia w Kaplicy Akademickiej parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gdyni oraz 12 grudnia w Remizie OSP w Jastarni. „Filary ziemi" to wybór reportaży ks. Sławomira Czaleja, publikowanych w latach 2004-2010 na łamach „Gościa Niedzielnego". Ich ciekawym uzupełnieniem jest spora liczba zdjęć z bogatych zbiorów autora. Podczas promocji ks. Sławomir Czalej przedstawiał wiele niezwykłych historii związanych z powstawaniem poszczególnych reportaży, które są ciekawą panoramą pomorskich, a w szczególności kaszubskich losów. Mi- Spotkanie autorskie w Jastarni. Fot. Jarosław Ellwart pomerania styczeń 2011 63 z życia Zrzeszenia liczność w świat „Księżniczki Czardasza", „Wesela Figara", „Strasznego dworu" i „Skrzypka na dachu". Publiczność była zachwycona, a ostatnie utwory śpiewano wspólnie z muzykami. Kolejnymi spotkaniami, na które już dziś zapraszamy, są: opłatek oddziału -6 stycznia 2011 r. o godz. 16 w Pierwoszynie i spotkanie artystyczne w lutym, organizowane wspólnie z prof. Krystyną Gorzelniak-Pyszkowską. Dziękuję wszystkim członkom Zrzeszenia oddziału dębogórskiego za zaangażowanie, życząc pomyślności w nowym roku. ¦ Prezes Oddziału ZKP Dębogórze Danuta Tocke W intencji nowych władz 5 grudnia w kościele w Gdańsku-Matarni proboszcz ks. Jarosław Ropel odprawił mszę św. z liturgią słowa w języku kaszubskim. Czytania i modlitwę wiernych przygotowali i odczytali Andżelika Heimowska, Ewelina Ramczykowska i Wojciech Józef Konkel. Zebrani podczas mszy modlili się o mądrość w działaniu i błogosławieństwo dla nowo wybranych władz naczelnych Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. W mszy uczestniczyli w komplecie reprezentanci Klubu Kaszubów z Matami, którzy byli delegatami Oddziału Gdańskiego ZKP na Zjazd Delegatów: Jacek Fopke, Franciszek Heimowski, Grzegorz Jaszewski, Wojciech Józef Konkel i Brunon Wejhert. Przed ołtarzem umieszczono kwiaty przekazane Klubowi Kaszubów w Matami przez nowego prezesa ZKP Łukasza Grzędzickie-go. Członkowie Klubu otrzymali wydane przez Zarząd Główny ZKP „Ewanielie". Msze św. z liturgią w języku kaszubskim odbywają się w Matami od prawie pięciu lat - o godz. 8.10., w każdą pierwszą niedzielę miesiąca. ¦ osz Zmarł Roman Klebba - inżynier, stoczniowiec, działacz Oddziału Gdyńskiego ZKP. „W Zmarłym żegnamy oddanego społecznika, publicystę i kronikarza, ale przede wszystkim zacnego Kaszubę i serdecznego Przyjaciela" - napisali w nekrologu gdyńscy zrzeszeńcy. Roman Klebba został pochowany 21 grudnia ubiegłego roku na cmentarzu przy ul. Spokojnej w Gdyni. Pierwsza część uroczystości jubileuszowej odbyła się w kościele parafialnym. Fot. Józef Kosiedowski pory) znany zespół folklorystyczny Krëbanë; popularyzowano działalność wybitnego rodaka Jana Karnowskiego, któremu w setną rocznicę urodzin zbudowano pomnik; skutecznie wspierano twórczość ludową; przy zaangażowaniu gminy zbudowano ośrodek kultury - Chatę Kaszubską; wprowadzono naukę języka kaszubskiego we wszystkich szkołach; w Czyczkowach odbywa się co roku ogólnokaszubski konkurs Czytanie Re-musa; na podstawie konsultacji społecznych zostaną wprowadzone dwujęzyczne tablice z nazwami miejscowości i ulic; zainicjowano obchody Roku Karnowskiego. O sukcesach tych mówił w zwięzłym referacie prezes Oddziału ZKP Stanisław Kobus. Przed nim funkcję tę pełnili: Bernard Andrzejczak, Marian Ziółtkowski, Paweł Pa-łuczak, Jolanta Łomińska, Marian Wróblewski i Władysław Czarnowski, których obecny zarząd wyróżnił dyplomami uznania. Dyplomy pamiątkowe otrzymało również kilkanaście osób o najdłuższym stażu członkowskim. Chwilą refleksji uczczono pamięć zmarłych działaczy i członków; nazwiska ich uwidocznione były na ekranie. ZKP w Brusach liczy w tej chwili 126 członków. Okolicznościowe życzenia złożyli m.in. prezes ZKP Łukasz Grzędzicki, senator Jan Wyrowiński, posłowie Stanisław Lamczyk i Piotr Stanke, przewodniczący Rady Powiatu w Chojnicach Robert Skórczewski, burmistrz Brus Witold Ossowski, delegacje oddziałów ZKP (z Gdańska, Chojnic, Z kościoła uczestnicy uroczystości; na czele ze sztandarami i orkiestrą, przeszli do domu kultury. Fot. Józef Kosiedowski Dyplomy otrzymali poprzedni prezesi oddziału oraz kilkanaście osób o najdłuższym stażu członkowskim. Fot. Józef Kosiedowski Chmielna, Lipusza, Stężycy, Lubiany i in.), Kaszubskiego LO, szkół z terenu gminy oraz innych instytucji. Program artystyczny uroczystości wypełniły występy Kaszub-sko-Kociewskiej Orkiestry Dętej Torpeda z Tczewa, grupy wokalnej Niebieska Schola, również z Tczewa, zespołu Starzy Krëbanë (działającego obecnie przy Oddziale ZKP) oraz recytacje poezji Karnowskiego w wykonaniu uczennic gimnazjum i dzieci z przedszkola ss. zmartwychwstanek w Brusach. W rolę konferansjera wcielił się Krzysztof Gradowski. Na zakończenie czekał na wszystkich gości smakowity poczęstunek. ¦ Kazimierz Ostrowski Spotkanie w Dębogórzu Uczestnicy grudniowego spotkania. Fot. Danuta Tocke 11 grudnia odbyło się cykliczne spotkanie przy świecach, organizowane przez oddział ZKP w Dębogórzu. Miejscem imprezy był Dom Kultury w Pierwoszynie. Podczas spotkania Zarząd ZKP Dębogórze podziękował sponsorom za udzieloną pomoc w działalności oddziału. Wręczono tabakiery, najnowsze wydawnictwa kaszubskie: „ Ewanielie" i „Póna Tadeusza" oraz podziękowania w formie dyplomów. W przerwie członkinie dębogórskiego Zrzeszenia przygotowały poczęstunek, a następnie wszyscy udali się na występ w wykonaniu artystów Aleksandry Kucharskiej-Szefler, Krzysztofa Bobrzeckiego i Anny Mikolon. Muzycy przenieśli pub- 64 pomerania stëcznik 2011 pożegnania Spoczął w ukochanym Łęgu 15 listopada 2010 r. zmarł Maciej Narloch. Po smutnej serii w ostatnich dwóch miesiącach gdy odeszli prof. Gerard Labuda, Jerzy Dąbrowa-Januszewski, Stefan Fikus i Jerzy Knyba, wydawało się, że żadna wiadomość nas nie zaskoczy. Stało się jednak inaczej. Tym razem odszedł niezwykle młody człowiek - Maciek Narloch. Miał zaledwie 25 lat. Niedawno ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Od kilku lat był znany z działalności regionalnej. Podczas studiów w Toruniu aktywnie udzielał się w tamtejszym Klubie Studenckim Pomorania. Przyczynił się także do powstania Pomorami na Uniwersytecie Jagielońskim. Z Maćkiem poznałem się niespełna dwa lata temu przed spotkaniem poświęconym Lechowi Będkowskiemu w gdańskiej filii Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej. Zjawił się parę godzin przed imprezą w redakcji „Pomeranii". Zaczęliśmy rozmawiać o Lechu Będkowskim i tak nawiązała się nasza znajomość. Tego wiosennego dnia spacerowaliśmy Długim Pobrzeżem nad Motławą, dyskutując o sławnym Pomorzaninie. Już wtedy zauważyłem, że Maciek jest osobą niezwykle wrażliwą. Mając taką cechę nie jest łatwo żyć, szczególnie w dzisiejszym społeczeństwie. Później mijaliśmy się w różnych miejscach. Maciek przyjeż- dżał czasem na spotkania regionalne, które organizowałem w Ośrodku Kultury Kaszubsko-Pomorskiej w Gdyni. Kilka lat wcześniej uczęszczał do pobliskiego III Liceum Ogólnokształ-czącego w Gdyni. Co pewien czas mieliśmy także kontakty mailowy i telefoniczny. Maciek bardzo dobrze orientował się w kwestiach prawnych dóbr niematerialnych. Korzystałem często z jego wiedzy w tych kwestiach. Wspomniana wcześniej postać Lecha Bądkowskiego połączyła nas później w działaniu. Maciek był twórcą strony internetowej popularyzującej tę słynną postać. Pomogłem mu wtedy dotrzeć - dzięki uprzejmości Wojciecha Kiedrowskiego - do ciekawego archiwum zdjęć, które zostało zamieszczone w sieci. Maćka znali także czytelnicy „Pomeranii", na której łamach publikował co pewien czas swe artykuły. Nasz Drëch pochodził z południowych Kaszub. Często opowiadał mi o tych stronach, a w szczególności o Łęgu. Właśnie w tej ukochanej miejscowości Maciej Narloch spoczął 19 listopada - na wiedno. ¦ Andrzej Busler Nasz Alek 19 listopada 2010 roku pożegnaliśmy Alfonsa Klejnę, długoletniego pracownika i fotografa Muzeum Archeologicznego w Gdańsku, czyli Naszego Alka. To Alek dokumentował nasze pierwsze badania archeologiczne w terenie, to on był pierwszym fotografem który robił odbitki z naszych nieporadnych filmów. Wśród nas są nasze koleżanki i koledzy, z którymi budował nasze muzeum. Czas, kiedy zaczął w nim pracować, tj. 1960 rok, to początki tej instytucji. Zrobił wie- le zdjęć nie tylko naukowych, jego aparat fotograficzny towarzyszył nam również w naszej codzienności. Dokumentował spotkania jubileuszowe, imieniny i urodziny. Jesteśmy na nich, nie ma tam jednak Alka, bo on zawsze robił zdjęcia... Dla pokolenia które rozpoczęło swą przygodę zawodową w muzeum w latach 70. i 80. Alek był kolegą i przyjacielem. To z nim, jako pierwszym panem kustoszem, młoda gwardia archeologów przechodziła na TY. Alek był naszym fotografem, ale przede wszystkim kolegą i przyjacielem. Do dziś stała wystawa naszego muzeum prezentuje jego zdjęcia. Każda z powstających publikacji to konieczność sięgania do zdjęć Alka. W naszej pamięci pozostaniesz kolegą, przyjacielem, na którego mogliśmy liczyć. Do naszych wspomnień należą te, kiedy Ty robiłeś na nich zdjęcia. Wyjazdy w teren na tzw. odkrycia to niezapomniane chwile. Znałeś w terenie wszystkich - od sołtysa do proboszcza. Zostawiłeś po sobie cenne archiwum archeologiczne, do dziś z niego korzystamy. Byłeś pierwszym dokumentalistą pomorskiej archeologii. Twoja pracownia fotograficzna w naszym muzeum przy ulicy Mariackiej w Gdańsku była otwarta dla wszystkich - dla archeologów, historyków i Twoich Braci Kaszubów. To Ty wielu z nich zapoznałeś z Lechem Bądkowskim. Po odejściu na emeryturę znalazłeś swoją pasję w dokumentowaniu kaszubskich krajobrazów, a przede wszystkim kaszubskich przydrożnych kapliczek. Dziękujemy Ci za Twoją bezinteresowność i życzliwość, za czas, który poświęciłeś nam archeologom. Dziękujemy że byłeś z nami. Żegnaj Kolego i Przyjacielu. ¦ D.K. pomerania styczeń 2011 65 swój im ôka Dobiwca Malënk Marión Busler SŁÔWK KLAS Może rzeknąc, że pôstap-né wôjnë zmôcniwałë nen krój. Pierszô ë drëgô światowo wojna, pôzdzészô zëmnô wôjna - wszëtczé ône kuńcziłe sa zmócnienim światowego przédnictwa negó kraju. Czë nicht nie je w sztadze dobëc nad nômachtniészim mocarstwa świata? XX stolecé to czas hegemonie Zjednónëch Stanów Americzi. Béł to czas nówikszégó, donëchczas nieznónégô rozwiju jinfórmacje, dobëwaniô pôstapnëch môlów spôlëznowi rëmie, skutka czegô do nieczëti wiôlgôscë urósł Jinternet. Pô sztërdzescë latach dozdrzeniwanió, môże bez laku rzeknąc: ôn dobiwô... Në bô jak rozmiôc dopuszczenie do ôglowi wiédzë na jinternetowi star-nie WikiLeaks tësąców krëjamnëch dokumeńtów z jiracczi ë afgańsczi wójnë, jaczé USA wëcmani ze zdrë-szonyma państwama prowadzą w nëch krajach? Nick nie je w sztadze wstrzimac dzejaniô negó portalu, nawet USA. Zaréskuja teza, że w przińdnosce jimë o „światowe przédnictwó" wiedno badą szłë pod ôka Wiôldżégô Brata. Dejade je to dobëcé ôglowôswiatowi demokracje, jakô je skutka globalizacje, do jaczi nen krój nóbarżi cygnął. Na naszich oczach zjiscywó sa zmierzch jednoczerënkôwégô rzą-dzenió świata. Tej nie dzywma sa, że Chinowie, nie chcącë sa sparzëc jak Amerikanie, mają nałożone na Jinternet cenzura. Tej nie dzywma sa, że téż pólsczi wëszëznë, czerë-jącë sa wëższima racjama, chcą blokować jinternetowé starnë, jaczé badą rozkóscérzałë dzecną pornografia, badą przëczënka dëtkówëch przesprawów, czë badą organizatora dëtkôwô-hazardowëch rozegra-cjów bez pasownegó zezwólenió. Co wëszëznë miałëbë zrobić, żebë reglë prawa miałë uwóżanié nié blós w realnoce? Jinternetowó spólëzna je dbë, że sygó nacësnąc knąpa „enter", bë przenieść sa do świata jinégô prawa - a może świata bez prawa? Tec w „sécë" je „demokracjo" - prôwdzëwô wól nota. Tej sej taczi widzenie sprawów obrócó sa pro-cëm tim, jaczi barnią nëch reglów - historio znaje taczé przëtrófczi. Znajórzóm prawa je znónó rzeklëna, że na przesprówców nówikszi cësk mó nieminionosc sztrófë, a nié ji cwiardosc. Nie rozmieja tego całego karna rozgôrzonëch, procëmników ny udbë, że nibë barni sa pójużnegó przistapu do jinternetowëch wiad-łów. A jak jinaczi kontrolować na rëmią jinternetu? Jak procëmdzejac taczim zajmóm? Bezpiek téż cos muszi kósztac - przëzdrzijmë sa na USA - polsko ostoja bezpieku, gdze óglowó prawa człowieka są w wióldżim uwóżanim, a nimó to mieszkańcowie negó kraju bëlë w sztadze zrezëgnowac z ca-łowny swôbôdë na rzecz wikszégó bezpieku przed terroristama. Czë më bësmë ni móglë jic tim szlacha? Do te wórt je nadczidnąc, ża dzejanié teróczasnëch przesprówców dérëje na pógrańczu prawa, gdze wżeranie na nasz bezpiek blós przez brële de-môkraticznëch reglów, nie dozwoli z dobrim skutka nikwic zlecziństwa negó zortu. Dzysdnia, przódëczasny rabusz-nicë swoja robota robią w biôłëch piscówkach i jesz w biółi kôszlë ze szlipsa. Colemało są to widzałi z wësztôłcenim i ôbëcym lëdze, jaczi z wierzchu niczim sa nie jinaczą ód wikszoscë z nas, leno w musku jejich mëslë wanożą spëzglónyma szlachama. Wiedno jem béł dbë, że zort lëdzczi je za jinteligentny, żebë miół wëdżinąc, ale czë muszimë nóprzód włożëc raka do ognia, żebë sa ugwësnic, że ódżin je gorący? ¦ Stécznik Przęsło wio • Na Nowi Rok pogoda W polu uroda. • Od tego jaczi dzeń trzecy Podobny sa marc klécy. • Na Trzech Króli Noc sa tuli. • Swiatô Weronika (3 I) Słunkô pómika. • Dzys swiatô Priska (18 I) Toju lód priska. • Jak Agneska łaskawô (21 I) Wnet w polu zabawa. 66 pomerania stëcznik 2011 sëchim paka uôszłé Głëpöta ni jedno mô miono TOMK FOPKA Errare humanum est - blëmdzëc je lëdzką rzeczą. Prôwda. Nawetk czëstô prôwda. A czë można czasa stanąwszë na roz-chodnym rozsądzeniowëch drogów kąsk pomëslëc, nigle sa zrobi jakągłëpöta?Można. Równak niemëszlenié wcyg mô sa dobrze. Jedny nie mëslą, bö nie są te nôłożny. Jiny, bö to je wigódné. Jesz jiny, bö mają z te wzątk. Wiôldżi króm na miastowëch putawach. Dwanôstô w nocë. Chłop po drëdżi szëchce sprôwiô dlô chëczë. W wôzykii ful i pö përzinkii od wszëtczégo: piac kilo jabków, mléko w kartónkach, sztëk sëra i... sónczi, bo prawie zaczała sa zëma. Podjéżdżô do kasë. Do całi rédżi kasów. Przë żódny nicht nie sedzy. Chłop pitô sa jedny wfirmowim obleczënkii z pozwą zaczinającą sa na »T". - Tuwo je sambbbsługowô kasa. Ne tej jadze do ni. Stoji i szukô jaczi jisztrukcje obsłudżi. Donëchczôs leno wëkłôdôł na rëszny tombak, wkłôdôł do satk ipłacył. A tero takcos... Czej doszedł do szóstego paragrafu jinsztrukcje, z rédżi, co sa zdąża za nim zrobić, zaczalëgo ponëkiwac. Chłopisko sa zlakło i przërëchlëło czëtanié. Ale tec nawe tka môłé dzecko wié\ że czëtac ze zrozmienim miiszi pomału. Tak tej po przeczëtanim chłop wiedzôł mni niże przed czëtanim. Krómowi strażnik, co stojôł na brómce zagôdôł drëszno: - Co, nie chce dac sa wbief Może tamuj złi kodzëk je... ? Tego ju ba za wiele dlô chłopaprzë kasy. Jął sznëkrowac zma- czonym zdroka za białką w krómowim czitlu. Je! - Można? Jo sa w tim nijak ni mogą rozeznać. Czë... f Białka w bbleczënkiifirmë, co sa kiińczi na „O" miks zrozmia, że to pewno jaczi jinteligeńt - wic na kasa sama odpôlëła. - Towôr na lôda. Wząc nazôd. Dali - białka komańderowa - chłop wëkonywôłpołétë. - Muca z lôdëy ko ona te nie czëtô. Terô jabka. Nie widzy. Muszą bëc? - Nie', to do odłożeniô - rzeknął chłop, co béł ród\ że ni miiszół sóm nëch knąpów knypsac. -Nasónkach metczi ni ma. Pelagia! Pelagia!!! - dwasta metrów dali białka miisza sprawdzëc, jaczi mają kód. - Przëtrzimie ne sónczi. Nie tak! Jene... Albert, wez le të! (Albert to drëdżi strażnik, copilowôł tegopierszégo odnkodzëkii, co nie dół sa wbic). Chłop podół dętkową karta. Béł ju mbeko nerwés. Ostatny róz miôł taczi górz przë sprôwianim jesz za Jaruzelsczégo, czejpo trzëgodzynnym stanim w kolejce dostôłłe osmë chlebów, a mëma koza kupie dwanósce... - Pin... i zelony. Do uzdrzenió! Chłop popchnął wozyk w cemżą nocë. Górz stëdzył mii pierszi latosy mróz. Weladowôł wszëternôstko ze sónkama wëcmanim do autóła. Piiscył wozyk w strona wozykowi wiatë... Czej ju zamknął dwiérzë\ włącził radio i zażił tobaczi - no jedno jak mëga nôpiarce łôtało wkół głowë: dwiich strażników i dwie krómowé. Czwioro lëdzy miało przë mie robota, cobë jem mógł stądka weprzińc buten. A czedës sygnała jedna białka na kasy... Dze tu szëk i cwëkf! Może chtos wząłkasa za na kasa... f Taczi heńdlowi Einstein. Krómowi mechanizatór. Abo... warkowé związczi sztrëjk ogło-szëłë\ bo do sedzeniô na kasë muszi miec mocnypachórz... Dzywny je ten świat-jak - spiéwôłNiemen nieboszczik - téż z Gdinie... u Blëmdzëc - błądzić; często - tu: zupełna; rozchodné - rozstaje; rozsądzenie- decyzja; nigle - zanim; wcyg - wciąż; nôłożny - przyzwyczajeni; wzątk - dochód; króm - sklep; miastoweputawë-peryferie miasta; szëchta - tu: zmiana; sprôwiac - robić zakupy; chëcz - dom; wozyk - wózek; ful ipo përzinkii - masę i ciut- ciut; sztëk - kawał; réga - rząd; obleczënk - ubiór; tuwo - tutaj; tej - więc; leno - tylko; rëszny tombak - ruchoma lada; satczi - siatki; ponëkiwac - popędzać; zlaknąc sa - zlęknąć się;przërëchlëc - przyspieszyć; tec, ko - przecież; drëszno - przyjaźnie; kodzëk - dosł. „kodzik"- zdrobn. od „kodu"; sznëkrowac- szukać; zdrok- wzrok; czitel- tu: fartuch; miks - błyskawicznie; loda - ława; komańderowac - wydawać ko-mendy;polét - polecenie; muca - czapka; ród- zadowolony; knąpë - guziki; knypsac - wciskać;górz - gniew; cemżô - ciemność; latosy - tegoroczny; wszëternôstko - wszystko: wëcmanim - razem; mëga - komar; nôpiarce — uparcie; krómowô — ekspedientka; weprzińc buten - wydostać się na zewnątrz; sygnała - wystarczyła; szék i cwëk - ład i skład; warkowé związczi - związki zawodowe. pomerania styczeń 2011 z butna Zëmöwô cëszô, to je rozmëszlaniô ö uszłim roku RÓMK DRZÉŻDŻÓNK Sedzajô so w moji zëmny chatińce zatacony w stolem-nëch smiotach na zberkii Pëlcköwa. Ju wicy jak miesąc nie wëchôdóm z dodomii. Nicht mie téż nie odwiedzywo. Nawetka mój drëch brifka, chtërnégo gwës zasëpało, abo sedzy dze ë rozgrzéwô sa kornusa. Jô bëtéz sa czim rozgrzôł\ le miast tego reno liza za-miarzłą,pocëkrzoną arbata, a napôtniéjém mrożonczi, jaczé jesz w lëstopadniku wiesoło na dwiich szpérach biegałë po podwbrzim. Wieczerze niechóm - flot jida spac, chcalobësa rzec:„spac z kurama", ale ne doch stoją zamiarzlé za dwiérzama. Wszadze wkół cëszô. Lubotnô cëszô. Jak jô sa z ti cëszi ceszd. Kii reszce człowiek może spokojnopomëszłec, a mëszlec je o czim — tëli sa łóńsczego roku w najim Pëlckowie wëdarzëło, że słów nie sygô. O sobie wie, żlë bë chcôl napisać o nëch, chtërny sa z nama, % nająpëszną zemią bddzëkowelë... Terôzka móm czas, bë ne wszëtczé ksążczi, co je najé pëlckowsczé wëdôwiznë wëdalë, w spbkojnoscë przeczëtac. Fejn je tak w ny cëszi, zëmowim ubëtku> na zófie leżeć a czëtac, czëtac, czëtac... Czëtac ną pëszną rodną poezja, przesnôżą proza, widzałé reportaże, szmakac ne przepiakné odjimczi w albumach. To jaż tak, bez no leżenie, na spanie bierze. — /z# jak nôdlëżi warala, cobë jô sfórtowôl wszëtko przeczëtac! - modlą sa reno a wieczór. Może dóm rada, bo na ti pëlckowsczi satelice Pëlc-kTV, co w zélniku uszlego roku nadôwanié zaczala, zapowiôdelë długą, bar o dtuuuuuuuuugą, śnieżną a zybną zëma. Prôwdac zapowiôdelë ją w antkowsczi gôdce, ale po pëlckbwsku téż czasa co rzeką. Fejn, jo jem z tego rod, niech go dają, niech kôrbią, podkorbiają, niech szportëją, pludrëją, klaprëją a plestają, nawetka niech „mówią \ bëlëbë nie „pier... "piiiiiiii - no slédnésłówko, antkows-czé, musza „wëpipac \ bëpogorchë nie bëło. Czasa, midzë jedną a drëgą ksążką, „Klëką" w radiliónie, na pëlckowsczi dabingowónym filipińs-czim milotnym seriala (co mie kąsk rozgrzéwô) a bojką o szpańsczich krôsn iatach, jaczé Jecą " na satelice, zaz-drza so w jinterneta. Czej przezdrza so najé pëlckowskb czë antków-skbjazëkowé starnë a blodżi, to bez wëchôdaniô z mojego, zasëpónégo sniega, dodomii wiém wszëtko, cëż w najim përdegónowatim Pëlckowie je lós. Nôbarżi jem rod, że do wirtualnego świata wrócëła po „zawieszenim"starna www.najepelckowo.pl. Jenkii jo, jak mie felowalo nech komeńterów, a osob-lëwie nëch tasemcowatëch, dłëgszich jak latosô zëma, wëpowiescy na Jorumie. Brakło mie nëch sztridków, wëszczérgów, wadzeniô ërozmajitëch mądroscy, chocbë na téma nowégo, „młodego a doswiôdczonégon, przéd-nika Pëlckowsczégo Zrzeszeniô. Jô tam mii żëcza wszëtczégo nôlepszégo. Tak jak Wama wszëtczima! Przede wszëtczim iibëtku ë cëszi, taczi,jakąjô obez ną zëma móm. m Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie oficjalna strona - 68 pomerania stëcznik 2011 D3J ZRZESZENIE IS2URSK0-P0M0RSKIE Dwórk w Starbieninie je snôżi. W Nadolim zaszłe do Skansenu. Céla projektu bëło stworzenie multimedialnego turisticznégô prowadnika pô Kaszëbach. Wiacy na starnach 24-25 Ödjimczi archiwum KS Pômôraniô Młodi lëdze miele w se baro wiele pozytiwny energie. | i * Robôce towarzëłë wesołé przeriwôcze w pôstacje artisticznych wëstąpieniów. Odjimczi Edmund Kaminsczi indeks 37 1939 PL IS! mmim i j ** & -a * Spisënk zamkłoscë Ę 1. Wstap 2. III Konkurs science-fiction Jjj 3. Dark Majköwsczi: \ Kôrbiónka z Piotra Dzekanowsczim | 6. Elżbieta Prëczköwskô *?< Öka szkólny... v- 8. Adam Hébel •Ś „Szczenią Swiaców >«• 11. Rómk Drzéżdżónk ^ Chteren „pierszi"? 13. Tómk Fópka 5 Żëcé i przigödë ageńta % ta 14. Karolëna Serköwskô % Wiedno cos - jiwrë lorbasa fjt 16. William Shakespeare RómeoiJulia . Prowadzący redaktor: Dariusz Majkôwsczi 21. Teresa Wejer Pieczelnô narada Redakcjo: Słôwk Fôrmella Łukôsz Jabtońsczi Eugeniusz Prëczkôwsczi Bożena Ugôwskô 24. Karolëna Serköwskô Wiérztë 25. Eugeniusz Prëczköwsczi Cél daleczi Jazëköwô korekta: Eugeniusz Prëczkôwsczi 26. Grégór J. Schramke Pöwiôstka ö pismionie... 30. Róman Drzéżdżón Kaszëbizna wiele wôrtnô Öbkłôdka, ödjimczi i skłôd DTP: Macéj Stanke Kontakt: Sz. Straganiarskô 20-23 80-232 Gduńsk 31. Słôwk Förmella Jan Rómpsczi 33. Robert Chrzanowsczi Mestwin I Wëdôwca: Zarząd Ôglowi Kaszëbskô-Pômörsczégô Zrzeszeniégö 35. Grégór J. Schramke Karól Dickens ë jegö „Gödowô piesniô Redakcjô zastrzégô so prawö do skrócënku i öbrôbianiégö nadesłónëch tekstów Darmôk dodôwk do miesacznika „Pomeranio" (wëchôdô co trzë miesące) Wëdanié udëtkowioné bez Minystra Bënowëch Sprôw i Administracje / iw ••• , c, *• Ôd wiele ju lat kaszëbsczi utwórcë próbują nalezc odpowiedz na pitanié: jak dińc z nają lëteraturq, z najim rodnym słowd do wikszégö karna lëdzy, ösoblëwie tëch młodszich. Niejedny sygają pô spiéwë, jiny pö dokôzë na bina abö dzecną poezja. Westrzód nëch bédënków wôrt téż dac bôczenié na kömiks, chtëren - jak sa dowi-éta z tegö numra Stegnë - jistnieje w kaszëbsczi lëteraturze ju öd dôwna. Östatno . równak dożdelë sa jesmë nadzwëkôwégö dokôzu tegö ôrtu. „Szczenią Swiaców" to kömiks öd zôczątku pisóny pö kaszëbsku i z mëslą ö Kaszëbach, a co wôżné, wëdó-ny i zrobiony téż pö najému - to je porządno i bëlno. Wicy ö ti ksążce möżeta prze-czëtac w najim pismionie. Rôcza téż do tegö, żebësta wzalë udzél w konkursu na dokôz science-fiction pö kaszëbsku. Na gwës taczi lëteraturë téż brëkują czetińcowie w najim regionie, ' a nôwôżniészé sprawë spartaczone z könkursa nalézeta ju na pöstapny starnie. Móm nôdzeja, że ta gôdniköwô Stegna badze dlô waju bëlną lekturą, a z leżnotë nadchôdającëch Gödów całô Redakcjo żëczi wama wiele kaszëbsczégö słowa w wa-jim ökölim, placu robôtë, szkole i familii. Dark Majköwsczi .V ;* . • •. u / » . ¦ ' : fin. . • / • * * , ; V S '¦ .* » ; * \ V , * +113 . 51 \ * i * * **" * "S Jt *' •« V « .. ... "» *' Yk ¦. ^ 4 - * • < z ö UJ h-i/ł III Konkurs science-fiction Prosto, prosto w gwiôzdë Deja je prosto. Wcësnąc przëtłocznik kömputrowégö editora tekstu, żebë dało „open new document". A tej zacznieta klepać niedługą (do 10 starn A4) pówiôstka. Téma téż je prosto. Science-fiction. Czej prawie ni móżeta w głowie nalezc jaczi pasowny udbë, tedë schwôcta „Świat Nauki" abö cos, dze piszą ö genach, ga-laktikach, nônowszim sposobie na gripa, przewódzenim sztrómu bez żelazło, jaczé je cepłé le 50 K, a jinszich nôuköwëch rozmajitoscach. Do tegö dotëgujta priza z usëpim wëöbrazni. Tak sobie to wszëtkö zrzeszta a jidz-ta na upart, żebë skuńczec pisanie. Dali téż prosto. Jak ju pöwiôstka mdzefertich wëdrëkujta ji 3 egzemplérë, a pödpiszëta nieprôwdzëwim miona (godło). To miono z dopisanim, chto pö prôwdze jesta, dze mieszkôta a waji móbilka (telefon) włożëta do môłi kuwertë. Tak wezta i drëgą, wikszą, do jaczi wcësnieta ną małą kuwerta a powieloną (3 razë) pöwiôstką. Adresa napiszëta taką:......... Co tej? Tej prosto na poczta. Më, to je „Stegna" a „Kurier Bytowski" badzemë czëkelë za waszima dokôzama do pół gromicznika przińdnegó roku (15.02.2010). Pótim naji szpeckómisjô dokładno przezdrzi wszëtkó, co nama brifka przëniese. Późni badze sejmikowała, wedle tego, chto napisoł cekawó, chto mô bëlny jazëk (ortografio nie je wóżnó), a kogo je ród czëtac. Tak (może w strëmanniku 2010), czësto prosto, wëjawimë jakô pówiôstka sa nama nôbarżi uwidzała. Ji autor dostónie nôdgroda. Badzemë téż drëkówac nôlepszé dokôzë. Rôczimë do naszégö konkursu! Młodi musza bëc rôd UlKay a z autora tekstu do komiksu „Szczenią Swiaców" mj \ ww n wttkik Piotra Dzekanowsczim Kaszëbsczi dzejôrze i utwórcë wcyg szukają stegnë, jaką môglëbë duńc z nają lëteraturą do wikszégô dzélu Kaszëbów. Czë komiks môże bëc bëlną odpowiedzą na jich jiwrë? Jem dbë, że jo, chöc nié jedurną. Mëszla, co jesz lepszą Stegną do czëtaniô mło-dëch je lepszo lëteratura, a rozmajité dzejanié köl ji promocji, tak jak to sa dze-je we świece. Młodi muszą bëc ród, czej odemkną kôrtczi z naszima pöwiôstkama, pöwiescama... Në komiks to prosto forma, dze lëterków je mało, a do te mómë jesz malënczi. Temu Iżi go „zjesc" i wedle tego je dobrą zachacbą do pisóny kaszëbiznë, möże bëc nym pierszim kroka do ni. Komiks „Szczenią Swiaców" je ôpiarti na historii. Czë nie bëłobë Iżi nalezc czetińców, piszące ô dzysdniowëch sprawach? Ni móm pójacó. Wedle mie to nie je jaż tak wôżné, czë piszemë na spödlim historii, czë dzysdniowöscë, czë przińdnote. Jak chto mô legöta, a czëjë sa na öpöwiôdanié co terôczasnégö, tej le niech sa za to weznie, le bëlno, tak żebë czetińcóm sa widzało. Mie w głowie szemarzëło sa co jinégö. Z drëdżi stronę takô malowónô historicznô pöwiôstka möże odemknąć młodëch na dôwné dze-je, jich pöznôwanié. Przë promocji najégö komiksu w Tëchomiu, przeszło całé karno lëdzy od ricersczich bractwów. Niejed-ny pöwiôdelë, że czej bëlë młodi, czëtelë kömiksë ö Piastach, Thorgalu, a jinszich strzédnowiecznëch pöstacjach. To jich przëchłoscëło do uczbë historii. Do kôgô tak pô prôwdze je czerowóny nen komiks? Do nëch, chternym öglowö kömiksë sa widzą, ösoblëwie młodëch. Kö möże dlô nômłodszich je za cemny, za cażczi... Móm czëté ôd niejednëch czetińców wajégó komiksu, że wiôldżim jegô plusa je prosto, zrozmiałô kaszëbizna. Chcało-bë sa, żebë jistno bëło we wszëtczich ka-szëbsczich dokôzach. Co bësce doradzëlë tim wszëtczim, co próbują pisać prosto, a wëchôdzy jinaczi... To nie je dobrô mësla, mie robie szkólnym öd jazëka. Tec jô sóm wcyg maklóm a maklóm za lep-szima förmama. Żlë rów-nak móm tu cos radzëc, to pisać, pisać, pisac. Do te wiele kriticzno czëtac a zazerac do stôrëch tekstów gwarowëch, abó taczich jaczi möckó na nich sedzą. Tu konieczne je przezéranié dokôzów Bernada Zëchtë. Wôrt téż chódzëc pó lëdzach a słëchac żëwi kaszëbi-znë. Jô kóżdé nowé ce-kawé słowó abó fraza pisza do specjalnego hëftu. Kó nié wszëtkó, chóc pö richtoscë wiele tegö nie je, trôfiało do wiôldżégó słowôrza ks. Zëchtë. Jem téż baro ostrożny z nôbarżi pópularnyma dzysô sło-wôrzama. Mëszla ö dwuch tomach méstra Trepczika a zelony ksążce wastë Gółąbka, bó to są w dzélu eksperimentë, óbëdwa baro wôżné, a baro cekawé, ale placama eksperimentë. Chto nie rozmieje abó nie szónëje tradicyjnégó spódlô, gruńtu, ja-czim je lëdowô kaszëbizna, ten nie zroz-mieje kuńsztu a udbë na barżi dzysdniowi jazëk ód Trepczika a Gółąbka. Kó kaszëbi-zna, jak kóżdi jazëk, to nié le słowa. To ji ósoblëwé modła na budacje wëpówiescë, frazeologio, apartné formë gramaticzné. Bez taczégó zrozmienió, bez óstróżnotë niejedny budëją zdania, w jaczich je wie- w)' le dzywnëch mödernëch słów a drëgô biéda je öd jich pölsczi gramaticzi. Temu dlô kaszëbsczégö öka nie je letko cos tak czëtac. Jô nie jem procem neologizmom, leno sa z nima miarkować, a użëwac pa-sowno. Westrzód minusów, jaczé nalôiają ôsoblëwie młodi czetińcowie ti ksążczi, je felënk fantasticzi i mało wôjsköwëch scenów? Czë w pôstapnëch dzélach historii ô młodim Swiacu, naléze sa plac na te elemeńte? A mie gôdelë, że felëje miłotë... Jem dbë, co köżden szukô za jinym. Kö ni ma jedurnégö modła na napisanie taczégö cos, co bądze sa widzało wszëtczim. Ale öwöjsköwëch scenach badzemëpamiatelë, möże w tim co je. A fantastika, pewno chödzy barżi konkretno ö fantasy? Në, pö prôwdze, ösoblëwie w latach 90-tëch, a terô téż, wiele miészô sa historii z czims tak w lëteraturze a filmach. Wedle mie we wikszim dzélu, je to znanką felowaniégö dobri udbë, a öskömë na mödné, terôcza-sné témë, bö je letko przędąc. Jo, tej-sej zdarzi sa co bëlnégö, ale tec mómë téż wiele bëlnëch dokôzów bez fantasy, czësto historicznëch. Jaczé je zajinteresowanié kömiksa westrzód czetińcow? Czë zdrzącë czësto ekonomiczno, wôrt bëło gô wëdac? To dopierze zôczątk przedôwaniô. Ale czej-bë dali szło tak chutkö jak dzysô, to möże drëkarniô badze muszała jesz dotëgöwac kömiksë. Dopierze za rok, dwa badzemë möglë rzec ö ekonomii tak richtich. Przë nëch 3 tësącach, co më prawie zrobilë, bez dotacjów bë sa nie dało. gôdôł Dark Majkôwsczi f Kś s Elżbieto Prëczkôwskô Ôka szkolny... Kaszëbów dzeje w komiksu l/Mi Żëwötnosc kaszëbsczi lëteraturë zadzëwi-wô badérów osoblëwie öd nômni półtora wieku. Pierszé dokôzë Flóriana Cenôwë bëłë öbszkalowóné bez kritika leno temu, że nen pisôł w kaszëbsczim jazëku i pisënku przez se ułożonym. To równak dało pöczątk kaszëbsczi pismieniznie. Nôwôżniészé równak, że miôł nastapników. Za nim szedł Derdowsczi, chóc sa z Cenôwą kąsk sztrido-wôł w widzenim kaszëbiznë, za nim przede wszëtczim szedł Majköwsczi, do dzys autor dërch nôwikszi kaszëbsczi pöwiescë. Za nim kureszce szlë Zrzeszincë i dzysdniowé pokolenia utwórców. I ni ma wątpieniô, że prawie dzysdniowô piesmienizna je dosc rësznô. Wezmë, jesz w latach 80-tëch uszłégó wieku bëło le czile debiutów: Stachursczégó, Jankę, Liska,Labuddë, möże jesz kögös. Dzys dnia, zdôrzô sa, że w roku są sztërë debiutë ksążkówé wjazëku kaszëbsczim.Łoni pojawił sa pierszi tomik Elżbiétë Bugajny „Miłota niosa", drëdżi ju tomik Ewë Warmöwsczi, nastapné tomiczi baro brzadnégö w östatnym czasu Henrika Musë. Wnet ukôże sa debiutancczi tomik Dorotë Wilczewsczi z Kartuz. Do te dëcht niedôwno wëdóné bëłë nastapné tomiczi Idë Czaji, téź pierszi - chóc pośmiertny - tom prozë Augustina Chrabköwsczégö „Jak jô béł bögati", jaczi przeczëtóny béł téż całi w radiowim magazynie kaszëbsczim. Latoś pojawiła sa antologio poezji marijny, w chtërny debiutowało pó kaszëbsku czile autorów. Wiôldżim téż wëdarzenim lëteracczim - chöc muzycznym mët- bëło powstanie „Swiónowsczégö Oratorium", co bëlno ópisóné bëło chócbële w östatny „Stegnie", a „Pomeranii". Czej równak przëzdzimë sa na ten dosc öptimisticzny wëzdrzôtk, tej zarô jawią sa téż generalne braczi. Przede wszëtczim przë snôżim obrazu poezji mało je jinszégö lëteracczégö ôrtu. Prôwdac je kąsk felietóni-sticzi, na przikłôd Drzéżdżóna tekstë w „Nor-dze" czë Prëczkówsczégó zbiór „Sól zemi", równak nijak ni ma pöwiesców (möcënkö na nie żdajemë!), mało je esejów, nijak no-welów ni ma. Öglowó rzôdkó sa pójôwiają förmë dramaticzné (pózytiwnym wëjątka są Aleksego Pelplińsczego „Bëtowsczé pówiôstczi"). Dërch równak żdajemë na bëlną kömédia kaszëbską czë téż tragedia. Na tim póspödlim baro redosnym zjawiszcza je wëdanié komiksu „Szczenią Swiaców" Piotra Dzekanowsczégö z Bëtowa, chtëren tacy sa w nim pöd lëteracczim pseudonima Jón Natrzecy. Autora më pöznelë ju rëchli, czej wëdôł brawada science fiction ö titule „Na-lazłé w Bëtowie". Barżi öbeznóny w dzejach nônowszi pismieniznë kaszëbsczi wiedzą, że Dzekanowsczi béłdëcht na początku 90-tëch lat jednym z nôleżników karna, co twörzëło cządnik„Tatczëzna".Tej pierszi rôz biôtköwôł sa z materią kaszëbsczégö słowa w wiérztach. Nen nowi jegö dokôz téż je baro nowatorsczi w lëteraturze regionu. Może prosto rzec, że baro felëje czegoś taczégö, bödôj nôbarżi dlô dzôtków w szkole. Prôwdac „Szczenią Swiaców" nie je pierszim kómiksa w rodny mowie. Na początku 90-tëch lat ukóza sa „Jachta na dzëka" Józefa Roszmana z malën-kama Marii Krauze. Pótemu, ju w XXI wieku, głosné bëło wëdanié komiksu Janusza Chri-stë „Na latowisku" w dolmaczënku Zbigniewa Janköwsczégö. Równakdzeło Natrzecégö je i tak dëcht öriginalną cegłą naszi pismie-niznë. Kö je gwës pierszim profesjonalnie wëdónym kómiksa napisónym pö kaszëbsku, jaczi dotikô tematu wëdobëtégö z naszich dzejów. Wôrt wëjasnic, że ród Swiaców béł jawerną i baro bogatą, a wpłiwówą szlachtą pomorską, chtërna dzejała ösoblëwie na zemi sławieńskó-słepsczi, ale téż kole Nowégö nad Wisłą w XIII a XIV wieku. Tu przënôlégö sa uczestnienié dlô Natrzecégö za prima udba zazdrzeniô do historii, żebë przëbliżëc ja dzysdniowému czetińcowi. Kö historio je jedną z nôwôżniészich regional-nëch znanków, jaczé swiôdczą ö naszi jawer-noce. Do te je wspaniałim dzéla wiédzë, jaczi konieczno trzeba dawać dzecóm w szkółowi uczbie na całëch Kaszëbach. Ko je to baro czekawé, przez to rod dzecë to przëjimają. Je merkac, że autorowi baro zanôlégało, bë jak nôwicy ti historii wplesc, temu w do-kózu wëczëtómë i ó pógańsczich kątënach, i ó pólsczim ksążëcu, co miôł krzëwą munia, a wiele Kaszëbów upitosził, i ó snôżi ksąż-niczce Damroce z Chmielna, i ó najezdze wójórzów biskupa kamieńsczegó zbrzą-twionëch z ksążëca Wisława z Rugii na nasze zemie, i ósoblëwie ó dzejanim Swiaców, i ó baro do dzys czekawim Mikórowie, kądka szła droga na Słëpsk ód Gduńska, i kureszce ó Tëchómiu kóle Bëtowa, w chtërnym zacny ricerz Wawrzińc z sëna Chócëmira miesz- kôł, në i ó sarnim Bëtowie, jaczi ju w tëch latach bëło znóné. Pó prówdze chóc akcjó dzeje sa w 1302 roku, historiczny óbjim komiksu sygó kol dwasta lat. Tak wiele hi-storicznëch zdarzënków wsztopóné w pó prówdze dosc krótką fabuła może bëc kąsk za dradżé dló nieóbëtégó w tëch dzejach czetińca, ósoblëwie szkółowégó. Równak do taczégó - tak a tak baro czekawégó -tematicznégó spódlégó są udóné malënczi Romana Kucharsczégó, co przëchłoscywają młodégó czetińca, chtëren ród chce przez nie poznać akcja. Ta rozwidniwają tekstë w óczenkach. Są one pó kaszëbsku, temu czetińc uprawiony na to, żebë je przedër-chac, uczi sa chwatkó rodny mówë. Może rzec, że to je prôwdzëwi skórb dló szkólnëch, chtërny biótkują sa, jak zachacëc dzecë, żebë chcałë czëtac pó kaszëbsku, czej dzys dnia dzótczi nawetka ród pó polsku czëtac nie chcą. W tim molu trzeba nadczidnąc ó kąsk słabszi stronie dokózu, żlë chódzy ó wëzwëskanié w szkółowi uczbie. Je to pisënk; prówdac teróczasny, podług przënóleżnëch wskózów. Kąsk za wiele równak je w nim felów. Można kąsk przemknąć oko na zmiłczi w kunószkach, na przikłód „krewnych" zamiast „krew-nëch" (chóc mómë dobrze „dównëch"), czë „zaóstałich" zamiast „zaóstałëch". Nie dó sa równak óbeńc sztël taczich felów, jak „alac" zamiast „halac", „pastorze" zamiast „pasturze", „parzaca" zamiast „pażac", czë „stoi" zamiast „stoji", abó „mësla" zamiast „mëszla". Razy téż brak konsekwencji w gwa-rowëch kunószkach ôrtu „pod Bëtowem", „jak z koniem", a dze jindze dobrze lëterackó „z tim konia" „za kóscoła". Nie je téż wie-dzec, czemu całosc mó swój „koniec", a nié „kuńc", chóc ta fela nick ni mó pöspólnégö z pisënkówim póprówiócza, leje dokóza autora malënków. W całoscë „Szczenią Swiaców" je bëlną no-wizną w kaszëbsczi lëteraturze. Ödmikó dló pósobnëch dokózów wióldżé póle wspa-niałëch tematów ópiartëch na dzejach Kaszëbów. Tako forma je prima do uczbë w szkole. Z tęsknotą żdajemë na nastapnś dokôzë, chtërne gwës bądą równo dobré, a wiera jesz lepsze. Adam Hébel • i r+ • cze nowi czerenk lëteraturë? mmKKK B WSI Stôri las, cygnący sa wkół zdrojów Wieprze je ful dëchów a ukôzków, jaczé straszą prze-chôdającëch, temu téż rzôdkö lëdze tam za-zérają. Równak nié dëchë są w ti pöwiôstce sprôwcama zła. W nym lese Chótk z parobka a téż dobrim drëcha Krëpą pótkelë Łapa - bańdita, jaczi mô chac zemscëc sa na Swiacach za krziwdë wërządzoné przez öjca przédnégó böhatérë. Z retënka dzecóm przëchôdô kóń - Sëwi... Tak hewó zaczinô sa pöwiôstka napisó-nó przez Jana Natrzecégö (a möże jô bë miôł napisać Jana Na Trzecé?), w jaczi céchunczi zrëchtowôł Roman Kucharsczi a Przemisłôw Fornal. Sztriszka szlachuje za utwórstwa Grzegorza Rosynsczégó, autora sadżi ó „Thorgalu". Akcjô „Szczeniëca" dze-jô sa w strzédnëch wiekach, czej, chóc naji przodkowie mielë przëjaté nową wiara, to jesz wcyg w jich żëcym wôżny mól zajima wiara w stôrëch bögów i daleczé krôjnë, do jaczich wöjôrzë trôfiają pó smiercë. Titlowé Szczenią to młodi Chócëmir z pómórsczi ksyżacy rózdżi Swiaców. Komiks, a tak richtich graficznô romana, bo tak zwie-më dłëgszé dokôzë negö ôrtu ukazywô historia negö wastińca osadzoną na 14-stalatnëch Kaszëbach. Młodi bohatera mô ösoblëwą umiejatnota, jakô je tipöwą znanką dlô jegó szlachetny rodzëznë - hewó baro dobrze rozmieje so uradzëc z kóniama. Nimö wölë skójarził mie sa Chötk z jaczims Jindianérą, jaczi na amerikanérsczich stepach ujéżdżiwô nôdzëkszé mustandżi. Równak nie darwómë gó pórównëwac, prosto, chcemë bëc buszny, że i më rozmiejemë nalezc taczé póstacje strzód swójińców, jak Chócëmir. Zemie jegö ójca znóné są ósoblëwie z bi-ôłëch jak sniég zaprzëżnëch zwierząt. Przó-dë, wedle legńde nie bëłë óne równak wëzwëskiwóné do robötë. Miałë za to sto-lemny znaczënk w kulce - bëłë czerowóné przez dëszë starków na taczi ôrt, że szło z tego zmerkac przińdnota a rozpëzglëwac rozmajité jiwrë. Całi dokôz öpisëje, co dzejało sa wkół böhatérë - przińdnegó rządzëcela dzéla Ka-szëbsczi. Le môłi Chótk nie dôwô sa nama póznac jakno dzyrsczi wójôrz, mądri sztra-teg czë łaskawi panownik lëdający swöjëch póddónëch. Ön ni mô za baro cësku na to, co sa wkół niegö dzejô. Je szczestlëwim dzôtka, jaczi nie zdôwô so sprawë z dradżi sytuacje, w jaczi przeszło mu bëc, a na dodôwk przez wi-ôldżi dzél czasu je nieswiądny i bez pamiacë przez dzejanié zelégö zrëchtowónégó przez heksa. Czetińcóm może sa takô biernota nie widzec. Ten felënk nadrôbiô równak paróbk - Krëpa. Je to knôp, möże kąsk starszi ód Chócëmira, chtëren chce bëc wójôrza, le pó-czi co przeszło mu pilowac köniów a zajimac sa młodim wastińca. Ödeckniwô ön w naju sympatia przez swöja chac do dzejaniégö, żëwösc a téż bez to, że je nipócy, a i tak za köżdim raza czej nawëstwôrzô szkódów, udôwô mu sa uceknąc spöd batuga. Mô równak baro pózytiwną znanka. Hewó, czej Chótk zdżinął, Krëpa udbôł pönëkac szëkac za drëcha. Praża odnieść sa do titlu artikla. Je to zwëkłô legeńda, jaczich mómë całą rzma na pölëcach bibloteków kaszëbsczi lëteraturë, le tą razą öbzdobionô farwnyma öbrôzkama? A może mómë do uczinku z nową deją, z zôczątka komiksowi rësznotë? Kö samo „Szczenią..." dôwô nama mëslec ö nastapnëch dzélach, nawetka ö całi serie. Może naleze sa karno lubótników tegö ôrtu lëteraturë, jaczé z re-dotą przëjimnie świat dôwnëch pömörsczich biôtków jakno bëlné pole do przeżiwaniégö przigödów herojów lëteraturë? Öglowö gôdającë, fabuła „Szczeniëca Swiaców" ni mô mie wcygniaté do nédżi. Je përzna dzecnô i za szczestlëwô, dëcht jak Chöcëmir. To pözwôlô mie bëc dbë, że do-kôz je sczerowóny do młodszich ödbiérców, ze spödlecznëch szkółow, möże jesz z gimnazjów. To bë dolmaczëło felënk znanków strzédnëch stalatów, jaczé më z historie znajemë - torturë, pôlenié heksów ë ricer-skô smierc w bólach za swójégó pana, zemia a Bóga. Tuwó nen cząd pókôzóny je jakno rajsczi ubëtk, nimó że mómë do uczinku z pörwanim ë wójnowim czasa. Ni móga nie rzec, że përzna mie to zrazëło. Në gwës, nie żdôł jem na brawada ó ricersczich sercach, herojach, jaczi robilë wiôldżé czënë a gôdelë wiôldżé słowa, miôł jem swiąda, że mdze to napisónô lóznym jazëka, letkô a lubnô bójka. Równak bëła öna... za letkô. Je równak cos, co mó na mie zrobione sto-lemné wrażenie i je brzada póspólny robótë grafików a pisorza. Są to pëszno zrëchtowó-né póstacje. Młodi Swiaca, złi Łapa, macht-ny ricerzowie na koniach. Nadczidna téż ó parobkach, jaczi pilowelë kóniów. Baro czekawie wëzdrzi karno sedzącëch lëdzy w biôłëch, pódzartëch kąsk ruchnach kór-biającëch ö dôwnëch dzejach i sztridëjącëch sa ó pózdrzatk na władza. Jakuż to je sło-wiańscze! Zdrzącë barżi óglowó - całi przedstawiony świat je widzało stworzony, nié leno bohaterowie. Jidze czëc głosë, że za wiele je w nim smroku, cemnoscë, za wiele dzejô sa ob noc. Jó równak jem dbë, że tak prawie mó nen świat wëzdrzec - heksë, cemné lasë i napadë w czas, czej dobri lëdze spią. To nadrôbiô nen ubëtk, ö jaczim móm wëżi napisóné. Zafascynowałë mie téż widoczi zelony zemie, przerzniony czasa jaką rzéką, stôrëch puszczów ë gardów, dze skupiwa sa rzma lëdzy. Akcjô przeriwónó je retrospekcjama, w jaczi nalôżómë pömión prastôrëch legeń-dów a brawadów Pómórzô. Doznôwómë sa o niepóchówónëch lëdzach, jaczich dëszë straszą pó lasach, downy busznoce, roman-ticzny, ricersczi miłoce. Wszëtkó sparłaczoné je z môla akcje, to je strzédnowiecznym Pömórzim. Narracjo w tëch dzélach prowadzono je baro obrazowo, można bë so pómëslëc, że nie brëkujemë tam niżódnëch öbrôzków. Równak te mają tuwö ösoblëwi znaczënk. Hewö jich farwë są letkö bruné, jakbë w sepie, co dôwô nama letkö zmer-kac, że to są wspöminczi, sztôłtë przëbóczi-wają nama strzédnowieczné malënczi. Wôrt je nadczidnąc, że ju w tamtëch czasach pöwstôwałë öbrôzköwé historie dlô lëdzy nie rozmiejącëch czëtac. Taczi ôrt céchöwaniégö wprowôdzô naju w nen klimat, ödeckniwô sa w naju wseczëcé wiôldżégö dzéla czasu, jaczi minął midzë dzejanim sa nëch histo-riów a bezpöstrzédną akcją dokazu. Jesz jedną rzeczą wôrtną pöchwôleniégö je jazëk. Köje gwësné, möżna bë rzec, że autor mógł sa zabawie w budowanie archajiczno-scë w nym dokôzu przez użëcé stôrégö słowa. To równak bë znikwiło letkösc, jakô je pasowno do komiksu. Mómë dzaka temu wseczëcé blësköscë z böhatérama. Nimó czasu, jaczi je daleczi öd terôczasnotë bez jiwru merkómë, że gôdąjący lëdze mają cha-rakterë, może nawetka jistné jak më. Kó to są naji przodkowie. W tim przëtrôfku autor zrobił nólepi jak mógł. Pódrechówującë, óbrôzczi w przesnôżi ôrt dôwają nama przeńc w świat, czej strzód Kaszëbów bëlë wiesołi parobkowie, ri-cerze, ksyżata, damë a rabusznice. Jazëk pózwóló nama letko, bez niebrëkównégö patosu, za to baro lubno przez nen świat wanożëc. Ni ma w nim równak wëzgódków, wszëtkó je prosté, dobro wiedno letko do-biwó. Kureszce czetińc może miec wrażenie, że czëtającë, óstôł wcygniati w dosc dzyw-ny turistny prowadnik pó dôwnëch zemiach kaszëbsczich. Ödwiedzywô rozmajité place, doznôwô sa, dze może, abó mógł sédmëset lat slôdë kupie dobré grôpczi, jaczi kóscół je nôstarszi, dostôwô téż górze historicznëch wiadłów z dôwnégó państwa Kaszëbów. Dze równak je mól na akcja? Nie je to cząd wóż-nëch przemianów, przełomieniégö. Prôwda rzec, je tam mowa ó napadze kamieńsczegó biskupa, le dzeje te nie są ani szpórtowné, ani za baro tragiczne. Mómë tedë przesnóżi świat, le nick sa w nim nie dzejô. Mómë równak téż farw-ną perspektiwa, że czedës jesz ten świat ódwiedzymë. Kaszëbë 14 stalatégó w wëkónanim Natrzecégó i Kucharsczégö pó prôwdze mają na mie zrobione wrażenie, jaczégó na gwës letko nie zabócza. Może dożdajemë sa kómiksowëch relacjów ze Swiatopôłköwëch biótków abó smutny historie nieszczestlëwi miłotë Damroczi do wëbrónégó przez ji serce ricerza? Mdze to równak póstapnó legeńda ortu „Jakuż to kol naju przódë biwało?" czë trófiający do serców ópisënk dównégó tragicznego, abó z pózdrzatku czasu smiésznégó kawlu póstacjów znónëch z kaszëbsczi nórodny historie? Rómk Drzéżdżónk Chtëren „pierszi"? Baro módné są na Kaszëbach dwa słowa we wszelejaczich odmianach: „pierszi ka-szëbsczi". Mómë na przëmiôr pierszé ka-szëbsczé eroticzi, pierszą kaszëbską pasja, pierszé kaszëbsczé rocköwé karno, pierszi kaszëbsczi film, pierszą kaszëbską telewizyjną programa, pierszé kaszëbsczé radio... ë slédnym czasa pierszi kaszëbsczi komiks pt. „Szczenią Swiaców". Leno czedë sa dobrze przëzdrzimë, tej to „pierszé" wcale nie je „pierszim", ale drëdżim, nawetka trzecym czë czwiôrtim. Czasa chcało bë sa zaśpiewać: „Ale to ju bëło..." Jakuż pö prôwdze z nym pierszim komiksa je? Je nót dac „Szczenią Swiaców" złoti medal, czë nié...? Chcemë przezdrzec kaszëbską pismienizna uszłëch lat. W 2005 roku w ksagarniach pökôzôł sa kömikszrëchtowónywcałoscëpö kaszëbsku. Bëło to dolmaczenié jednégö z zsziwków przigodów Kajko i Kokoszą autorstwa Janusza Christë pt. „Na latowisku" (pölsczi titel „Na wczasach"). Dolmacza béł Zbigórz Jankowsczi. Në jo, przeca nego komiksu nie je może pozwać „pierszim kaszëbsczim", bö je to „le" dolmaczënk z pölsczégó, a autór téż nie je Kaszëbą. Tej co? Niech tedë może mdze tak: „pierszi kaszëbsczi dolmaczënk komiksu". Szukómë dali... Czej przesznëkrëjemë cządnik Pomerania („pierszi kaszëbsczi miesacznik", chtëren dërcha öd köle 50 lat sa ukazëje), tej w numrach 2 do 5 z 2001 roku, w dodôwku Najô Uczba, trafimë na czôrno-biôłą historia zrëchtowóną bez Barbara Pisark na spödlim öpöwiôstczi Aloza Budzysza pt. „Zabëtô Bitwa". Mómë komiks, ale... tec ön béł w ga-zéce drëköwóny, a nié w ksążce. Tej co? Nót go pozwać „pierszim kömiksa w cządniku Pomerania". Pojmą dali w uszłi czas... 5 U Hewö mómë öbrôzköwą ksążeczka... jpi Komiks? Lëdowô pöwiôstka w obróżkach? Farwöwónka? Jednym słowa „Jachta na dzëka" z teksta Józefa Roszmana ë rësun-kama Marie Krauze, wëdóną bez Muzeum Pucczi Zemi w 1992 roku. Muszi rzec, że wiele sztëk ny ksążecczi (wicy jak 4 tës. egzemplérów) poszło w świat - prówdac jak na tamté lata bëło to cos ósoblëwégó. Tuwó zós wątplëwósc... barżi szlachuje na ksążeczka za farwówónką dló dzecy, jak kómiksa. Tedë chcemë „Jachta na dzëka" pozwać: „pierszim kaszëbsczim, lëdowim kó m i ksa-fa r wó wó n ką". Czej przezdrzimë kaszëbsczé gazétë ë ksąż-czi z lat ósmëdzesątëch, sétmëdzesątëch czë szescdzesątëch, tej niżódnégö komiksu nie nalézemë. Ale w kunôszku lat piacdzesątëch, wejle je! Muszimë zazdrzec do gazétë „Kaszëbë" z lat 1957, 1958. W ni, na slédny stronie, nań-dzemë öbrôzkówą fantasticzną historia pt. „Walôszk sëpie na ksężëc. Kąsk śmiechu, kąsk prôwdë". Autorama negó komiksu bëlë Staszków Jan (Jón Piépka) - tekst, ë Wiesłów Dembsczi - rësunczi. W kóżdim numrze bëłë drëkówóné sztërë öbrôzczi, pód jaczi- ma wiérzta öpisóné bëłë przigódë Walôsz-ka, chtëren kosmicznym statka - „ambuza" rëgnął na miesądz, dze „chmura ludków ksężëcowëch, mają z drótów nawet głowë, obskoczëła drëcha wkółko, i prowadzy go na górkę..." Historia Walôszka móżemë pozwać „pierszim kaszëbsczim kómiksa", ë to z dodôwka „s-f"... chóba, że wezniemë jesz frańtówka „Kaszëbsczé nótë" z XIX stalatégó, spi-éwóną do dzys dnia. Nie je óna napisónô öbrôzkama? Nie ópówiódô jaczi historii? Czë lepi: ö historii? Mést jo. Terôzka chcemë wrócëc z naszi wanodżi w pószëkiwanim pierszégó kaszëbsczégó komiksu do „Szczenią Swiaców". Móże mu dac miano „pierszi"? Po prôwdze nié -ókózywó sa, że bëłë przed nim jinszé. Zó to móże mu nadać miono: „pierszi au-torsczi ksążkówó wëdóny" - nie je ani dolmaczënka, ani nie óstół napisóny na spódlim jiny pówióstczi; „pierszi historicz-ny"; „pierszi profesjonalno zrëchtowóny"; a... „pierszi wëdóny dzaka dëtkóm minystra kulturë pólsczégó państwa"! Na kuńc jesz żëczenié: niecerplëwó żdaja na jinszé „pierszé" kaszëbsczé kómiksë. TE) JOzolA W SLEPIM N Ap.^LRLÉ(CöTA/ ^ HWl GRÔf 1 (yI^ 5WIM lAAA BOLKM/WA UUłJj . Ôt, ' W trzbcyaa i Ofros C&tlNlÔŁ yA W CZwiÔRTiM lCdKA 2 T06R.ETU CA.I, \^Y^2t>(iZUcëtAJ VVJ>RËZ>Ż,M ŻA&NA ¦ > /kö& IDO ptzpsKdst, Ll MŁsloŁ; _ , COS G^OMłfcA/JaLAeriOTA L A ItA TA<- DŁuGÖ, 12 Tómk Fópka Zëcé i przigödë ageńta Trzasłë dwiérze. To wiéw midzëgalakticznégö wiatru zamknął wejscé do sómnika. Sóm-nika? Tak podług jinstrukcje bë miało bëc, równak ageńt Tómk nie béł sóm. Dwa métôrë czësti białogłowsczi materie zdrzało na niegö skrzącyma sa óczama. Köbiétór. Z planétë Babule na Niastowi Dar-dze. Z Kwadratu Czëstëch Lëdzów. Brzôd niedozwolony bez Unia Swiatowëch Bëców. Tómk nierôz miôł bëté z takczims wëcma-nim. Chöcô chutczi bëłë to leno trzëwier-tlowé sómczi slédniészégö ôrtu. Ta ba jinô. Wëżirasowô. Flot zrobił öbrzëszköwi przezérk swégö służbowego celëszcza. Buger serca - 60 proctów. Sztiwnienié musklów - 55. Nëkba mëslów - 95. Niwizna czëców - 98. 98? Za wiele. Urësznic procedura przescyganiô. Spôdô. 90...80...76 proctów. Sygnie. Wëłą-czëc sztabilizatór. Ageńt muszi bëc zëmnyjak kam. Tak je napi-sóné w Prawie. Prawie tak. Nastawił modło drësznégó plestaniô - na żëczną kôrbiónka. Jazëk-babulcowi. Dialekt - głowaczowi. Akceńt: westrzédno-swiato-wi. Farwa: banderasowô. Feromónë - na pöszëku. Parôt do gôdczi z białkôcza: - Jakuż sa miéwô öjc twój, Król Niebnëch Pustk? - Jegö lata nôlepszé są wstec przede nim -odrzekła. - A matka? Wcyg snôżô jak gwiôzdowi pich w parminiach słuńca? - Jo, rozswiéconô miesądzowim usmiéwka - kąsk delikatni zabrzmiôł głos kóbietóra. -Znajesz jich dobrze. - Twoje lica są óbrôza rodzycczi a lëpama sławisz mądrość tatka.... Nick ju nie odpowiedzą, leno wëcygna do ageńta dwanôscepôlcową raka. - Pój, chłopie. Dóm ce sa napie ze zdroju szczescô... Tómk w jedny mërdze nalôzł sa za nią. W ji krzél wbił sôdzowi prén. - W miono Czôrnëch Bracynów Anioła bierzą ce do zabëti stronë, dze mdzesz sądzono za próba zakôzónégö przez Prawo midzëzortowégó skamrôceniô! W ji oczach donëchczôs rozpôlonëch szcze-rim wseczëcym pôkôzałë sa płomë górzu. Sykną przez zacësniaté zabë: - Mój świat nigdë ce tego nie wëbôczi... Uranowe robôczi żgrzéc mdą musk twój a saturnowé piestrzénie krajać twoje cało... Zabądą ó ce dzecë a drësze czijama jak scërza goniec bądą... Zdrôdco! Pósobné słowa pöjmóny zdrzinałë w szumie. Do sómnikówi jizbë wsënało sa czilenôsce elektronicznëch szańdarów. Zrobilë swoja robota. Za sztót na ekranku wskôzywôcza rejbachu mërgnało „0". Ageńt Tómk óstôł sóm. Zôs sóm pöd wszëtczima niebama negó świata. Chwaszczëno, 21 rujana 2009 roku, godz. 19.03 13 przigôda pierszô (pôwiôstka s-f) 5 r* S Karolëno Serköwskô Wiedno cos - jiwrë lorbasa Nastôł nowi dzeń. Znôwu bada miôł wiele sprôw na głowie. Co z tego, że ledwo jem skuńcził sztërë lata. W kóżdim czasu, od cze-dë człowiek je na tim świece, wiedno mô rozmajité jiwrë. Późni öne sa blós përzinka zmieniwają, le prôwdą je, że wcyg one są. Nôgörszé, że jô móm „pod górka" całi Bóżi dzeń i jaż do wieczora moja głowa badze nafulowónó dilematama. Moją pierszą dzysészą biédą je muszebnota umëcégö zabów. Co jô za to móga, że jô jich nie lubią mëc? One doch są całé biôłé i nie rozmieja, jak mëmka mie gôdô, że trzeba ö nie dbać köżdégó dnia. Nie sygnie, jak jô to zrobią rôz na tidzeń? Tedë móga pömëc je përzna dłëżi, a nié tak wiedno dzeń w dzeń. To mie często nie pasëje. Mëmka dolmaczi, że musza mëc nié blós zabë, le téż race. Chto to widzôł wiedno sa mëc! Z rena umëc, pö frisztëku umëc, pö pôłnim umëc, po wieczerze umëc i tak w kółko... - Të sa muszisz mëc, bo co të zjész, abó dze blós wlézesz, zarô jes czims usmarowóny -tak ona mie prawi. Neë jo, bo jak jô móm jadłé tak bëlné jestku, co mëmka uwarzi, to jak jô móm óstac czësti? To sa jaż rakama wszëtkö chce szmakówac. A drëgô sprawa, że to wcale nie je letkô rzecz tak apartno łëżka abó widlec trzëmac. Nôlepi to jidze pôlcama. A co do wchôdaniégó dze sa do, to może cos z prôwdë téż w tim je, në le jak jó na przëmiar puda do piôskównicë, to je wiedzec, że nie bada tam sedzôł i sa zgnilił. Musza doch cos porobić, bobka zbudować, auta pöjezdzëc, czë nawetka doznać sa, jak to je miec piôsk w klatach. A to doch wszët-cë wiedzą, że so człowiek nick nie dowie, jak sóm nie spróbuje. Tej jo próbują wszëtczégö i nié moja wina, że ód tego jem wiedno czór-ny, jak diôbéł. Jakós jo so póradzył z całim tim rajbacha mëcégó. Musza zając sa tero nową wóżną rzeczą. Tatk pówiedzół mie, że ju ód môłégó musza miec stara ó czëstosc w móji jizbie, żebëm so przënacył do tego i pamiatół ó porządku. A pó co mie ó tim pamiatac? Jó wola pamiatac, że jak jem béł môłi wszëtkó sprzątało sa samo. A z tego całégó wëmëszlaniégó musza pomagać tatkowi w skłôdanim mójégó wërka. Ön sa śmieje, jak gôdóm, że to drago robota. Ni ma sa zczegósmiôc, bójakbë rozmiôłto sóm zrobić, to bë zrobił, a jó musza jesz przë tim bëc. Jó mëszla, że ón sa wstëdzy do tego przëznac, że sa nie radży. Gódóm Warna, bez mie ti móji starszi sa często gubią... A jesz te klocczi. Wczora jem zbudowôł wi-ôlgą chëcz z klocków, późni ona mie sa przi-krzëła i jem baro finezyjno rozszmërgnął wszëtczé zabówczi na podłoga. Terô musza je układać. A jó doch to zrobił dlôte, żebë bëło përzna wicy farwów i jakós tak jina-czi... Dozdrzeniałi lëdze tego nijak nie roz-mieją. Słunószkó świecy, jó chcą jic buten, a musza to sprzątać. Mëmka gôdô, że jak sa pospiesza, to chudzy bada mógł wińc. A jak so spieszëc, czedë jó jem zgniłi na samą mësl, co jesz dzysô musza zrobić, jaką znowu bada miec muszebnota. Jó bë chcół, jak ten „Dyzio marzëcél" z móji czëtanczi, leżëc na łące, nick nie robie, le mëslec, co bë bëło czejbë te blónë bëłë z waniliowego krému i czejbë wszadze bëłë grëpë kuszków. Wëcygnął bëm, jak ón tedë racë do nich i jôdł, i jôdł, i jôdł... Ach, dosc tëch snieniów, bo robota żda-je. Trzeba sa oblec. Dobrze, że chóc w tim mie mëmka pomoże, bojem sa pó prówdze zmacził. A mariczné buksë! Co ta kochano białka ubzdurziwó! Wszëtkó trzeba wëpla-towac, dokładno oblec, a jesz kréma nasmarować moją skarń, „żebë jó sa nie spólił na słuńcu"! Czë wszëtczé mëmczi wcyg tëli wëmësliwają? Möże to i je dlô mie dobre, le czë to tak długö muszi dérowac? Doch wszëtcë drëchöwie z butna mie ucekną bez te wszëtczé przërëchtowania! - Jo, terô möżemë jic - gôdô mëma. I dobrze, bö chto widzôł tëli przëszëköwaniów do jednégö wińdzeniśgó? Mie bë sygło blós włożëc cos na se i jic, dze pieprz rosce. Buten tëli cekawëch rzeczy, ni ma co czasu tracëc! Jaż sa ni móga tim wszëtczim naceszëc. Ja-czé snôżé mötilczi! Chcôłjem złapać jednégö i wząc dodóm, le mëmka mie nie pözwölëła. Tam pôchnącé kwiatë! A jaczé fejn szczërzë nëkają pö pórku! Jeden to nawetka öblizôł mie raka, jaż mie zgeldzëło. Nôlepi bëło w kromie z zabôwkama. Përzinka na mie lëdze dzywno wzérelë, bö jem mëmie réno-wôł, le jak tu nie rénowac, jak sa taczé rzecze widzy? Tam bëło tak wiele rozmajitëch zabôwków, a jô chcôł wszëtczé dotknąć, pobawić sa, chcôł jem je wszëtczé zabrać ze sobą do chëczë. Jak më bëlë doma i mëm-ka gôda tatkowi, co jem „wëstwôrzół", to ön sa mie pitô: - A co të bë lorbasu robił z tima wszëtczima klockama, glingótkama i autama w swóji jibie? Të bë so na gwës tim wszëtczim zaköpôł - smiôł sa - Cażkö cë pozbierać pôra klocków, a wiész wiele bëło-bë robötë z tëli rzeczama? Në möże równak wszëtczé zabôwczi to môłô przesada, le tak połowa mögłabë bëc i na gwës wiedzôłbëm, co z nima robie! Zjôdł jem pôłnié. Przëdałobë sa zdrzemnąć, le znôwu to maczącé mëcé, terô jô rozmieją, czemu kretk wcyg gôdô „Ach jo!" Czasama téż czëja sa jak taczi môłi biédny kretk, bö wiedno je jakô ucemiaga. Le mëszla, że jak je cepło, czësto i sëchö, to człowiek, nawetka tak baro narobiony, jak jô, chutkó może sa óddichnąc i usnąć, jak bibiątkó. Tak téż jem zrobił, a co so bada żałowôł?! Zarô pö tim cëdnym ódpóczinku muszôł jem zabrać sa za möje zaöstałoscë. Dôwno jem nie kór-mił mójégö pluszowego scërzika, pewno temu on tak leżi i nick nie szczęko, bo ni mô ju sëłów. Musza sa nim porządno zając. Jo, ze scërzama, jak z dzecama, wiedno trzeba jima pömôgac i ó nie dbać, bo same nie do-pilowałëbë wszëtczégö. Móm nowi dowód na to, że starszi czasto nie rozmieją, jak wiele jô móm na głowie. Na przëmiar dzysô. Zajmówôł jem sa zro-bienim jestku möjému podopiecznemu, a mëma gôdô, że ni móm wchôdac w sóm westrzódk smiecy, chtërne öna zebra na jeden plac i chcą je włożëc na szëfelka. Jô prawie zdrzôł na to, jak jem wôżną sprawa załôtwiôł, co ona tam zbiérô! A swoją drogą, öd czedë pamiatóm wiedno widzało mie sa wchôdac na taczé place, dze bëłë smiecë do zgarniacégó. A co tam, do smiéchu téż czasama muszi cos bëc zrobione. Jem udbół so pograć na móji nowi plastikowi gitarze, co jem dostôł ód starczi. Në, ona wié, co mie je brëkówné, żebëm so mógł rozwijać! Czedës to bada grôł jak tatk, bó ón pó prôwdze rozmieje bëlno grac. Jo so graja, a mëmce cos uszë ód tego bolą... je wiedzec, że nié wszëtcë rozmieją kuńszt. Może to je za głośno, le jak jinaczi móm so pöcwiczëc? Musza doch próbować. Jak jem skuńcził, zdrza, a tuwó co? Mëma spi. Usnała na zófie z kórkama w uszach. Jo, tatku, terô të badzesz mie mił i przërëch-towiwół do spaniégó. A może przënômni badze to chóc mni dśrowało, bó tatk nie je jaż tak dokładny, jak mëmka, chóc ó kąpa-nim i tak pamiató. Nópierwi równak trzeba przëkrëc mëmka deką, bó biedno zmiarznie nama i co tedë? Jô doch gódół, że ze starszi-ma nie je tak letko, nié, nié. Le je wiedzec, że jakós wiedno dómë so rada. Trzeba jic ju biżkac, bó witro znowu badze dzeń ful wôżnëch sprów do załatwieniégó i musza nabrać do nich móców... William Shakespeare Rómeo i Julia Dolmaczënk: Ida Czajinô SCENA III Jizbo ôjca Laurentégô. Wchôdô ôjc Laurenti z köszôiką. Öjc Laurenti: Szari pörénk roznëkiwô kömudnosc smroku. Sztrépama widu céchuje blónë na ösce. Cemnica jak spitô szpacama öpaczno temlëje. Tej sej wëpôdô z drodżi płomistégö wöza Titana. Jesz chudzy jak słuńce swöjim widnym öka strzelnie, wëpije rosa a świat rozwieselni - jô musza nafulowac möja kószôłka z witków trëjącym zela i miodną kwiacëną. Zemia je nënką, zemia téż mödżiła. Ji klin rodzy no, co w ji zarku zmuchlało. Öd môl-tëcha nie nëkô niżódnégö ötroka i bökadną pierś kôżdému pödôwô do cëcaniô. Kö ötroctwö rozmajité, a wszëtkö brëkujemë na rozmajitą örądz. Jedne do czësto përzinköwi pótrzébnotë, drëdżé do dëcht wiôldżi. Wej, stolemnô sëła, wiôlgô moc w korzeniach, żelach i kwiatach, grądkach sëmieniô. Bö ni ma taczi ruköcëznë, co w rëchlënie nëpka dobrodzejstwa nie wëdostónie ze sebie, zôs téż bëlnotë na zemi ni ma - chtërna lëchö użiwónô, möże bëc szködlëwô. Kö i dobro-ta zmilonô może zańc jaż w bezdargöwö, a fela bez dokôz szlachetny zasklëni. Në wej, w pączku jednégö kwiôtka nierôz mô plac trëcëzna i lékarztwö, rôz zmôg kaléczi drëdżi rôz mu przëstojiwô, bö jegö wöniô lékarzi; szmaka uchajstnie. Na nen ôrt téż człowiek mô w se bënë przéköwnosc: bël-notë i nipöcëznë; le czej nigödzejszowatosc dobadze dobroctwo, dostnie sa robôk i ro-scëna umiérô. Rómeo: Böże pömagôj, öjcze. Öjc Laurenti: Në wej! Benedicite! Chtëż to je, chto mie witô jesz przed pörénka. Mój sënie, leno nen, co chce sa jiscëc ö taczim zawitrzku östôwiô wërë. Jiwer zacygô stôrim lëdzóm öczë. Hénë, dze mô plac spik, ön sa nijak nie wtromlëje. Le tam, dze öbrëmiô bezkłopötné łóżkö młodoscë, nieubëtk dżinie, złoti spik je mët. Të spac wiera ni möżesz öd swöjëch jiwrów? Jakô niemirnota ce w westrzódku nocë öbudzëła, czë të sa wcale nie kłôdł do łóżka? Rómeo: Prôwda môce, öjcze. Le to nié wszëtkö, a miodnô reszta dlô mie, chöc to je téż möja pógórcha. Öjc Laurenti: Te grzeszniku przegrzeszony! Të béł z Rozaliną? Rómeo: Nié öjcze, nié z Rozaliną. Ju nawet miona nie wdôrzóm, zdżinało to cerzpienié. Öjc Laurenti: Kó dobrze, mój knôpie, le tedë dzeż të biwôł? Rómeo: Jô chcôł rzec, le wë dërch pitôce. Kól wroga möji familii, w chëczë na przëjacym. A öbczas ny czestë chtos mie kolnął. Jô téż jem renił. A tak më obëdwöje mómë ta sama rena i wierzimë leno w swiaté léczi waje. Ni ma we mie dëcht nick görzu, czedë ö nieprzëjôcela jak ö sebie proszą. Öjc Laurenti: Prosto gadôj, sënie, jak na spöwiedzë, bö nie wiém, czë dac cë rozgrzeszenie! Rómeo: Tej gôdóm: jem zakochóny, a miło-tą moją szczerą a prôwdzëwą je sposobne dzéwcza Kapuleta. Ona mie téż pokocha i tak naje serca są ju spartaczone. Jesz brëkuje, bë të połącził naju sakrameńta małżeństwa. Po drodze dodóm jô ce wszëtkö wëznóm jak no sa sta, dze, czedë i dlôcze. Leno - miłotny ojcze - jesz dzys dôjce nama slub i nas prze-żegnôjce. Öjc Laurenti: Swiati Fracyszku! To doch je odmiana! A taczi ön béł za Rozaliną, chutko to szło zabôczëc. Tak to je z miłotą młodëch - ni ma w sercu, le blós w oczach sa świecy. A Marija Józef! Kuliż to nëch łzów wëlecało całima rzékama bez ta wëbladłą gąbka. Przez Rozalina tëli słony wödë, tëli jazgotu. Nëżë, gôdają, że brutczi są nieöbstójné a wejle wa buwcë, jesta wa słabi. Rómeo: Wë, ojcze, doch na mie nie szkalëj-ce za moja miłota do Rozalinë... Öjc Laurenti: Nié miłota a szkwôł, mój dro-dżi knôpie. Rómeo: Wë mie kôzelë na miłota pogrzebać... Öjc Laurenti: Kó nié w taczi kulë, z jaczi sa ju drëgą wëcygniesz. Rómeo: Nie szkalëjce, proszą. Z hénëtną bëło czësto jinak - na, jaką jô dopiérku köchaja téż je za mną, a do mie miłota czëje... Öjc Laurenti: Në wej, na, chtërna köchô, nie wié, tëli co öna, że jes ö miłoce klepôł jak abecadło a nicze nie rozmiôł. Pój le sa të mötélniku. Möże prawie na dobrze wińdze, a wajô miłota pögödzy waje pösztridowóné familie. Rómeo: Tej pöjmë! Chutko! Pöjmë! Czas tak flot nëkô. Öjc Laurenti: Chto pömalinku jidze, mni sa pötëkô. Wëchödzą. Öjc Laurenti: Le opasuj. Chto pomalinku jidze, mni sa pötikô. SCENA IV Sztrasa. Wchodzg Benvolio i Mercutio Mercutio: Diôchle! Dze je nen Rómeo? On nie béł doma ob całą noc? Benvolio: W chëczë swöjégö öjca nié. Jem miôł gôdóné z jegö służką. Mercutio: Doch jo, nen bladi jak trupiszcze dzewus, na Rozalina, kam nié brutka tak go maczi. On je richtich öbarchniałi od ti ucemiadżi! Benvolio: Półbrat stôrégö Kapuleta - Tibalt przësłôł mu lëst... Mercutio: Wezwanie! Głowa dóm so ödcąc, że wzéwô gö na biôtka! Benvolio: Rómeo wiera dô odpowiedz. Mercutio: Kożden, jaczi może pisać, rozmie- je na lëst ödpöwiedzec. Benvolio: Le to je co jinszégó, czej ödpöwiôdô sa wësélôczowi, żebë wërąpiac z tego, jaczi rągô. Mercutio: Lëchö, biédny Rómeo. Ön doch ju je na umercym przeczidłi czôrnym oczka miodny brutczi, z ucha przestrzelonym mi-łotnym szeptanim z serca rozportim w sarnim westrzódku, a taczi chtos może sa mie-rzëczTibalta? Benvolio: Cëż to taczégö - Tibalt? Mercutio: Jô cë rzeka: hewö méster piakny öbeczajnotë. Biôtkôrz nôbarżi widzałëch ital-sczich szkółów. Wiedno pasowno utrzëmiwô czas, dalekösc szosu; wëzwëskiwô nômi-észé niedozdrzenié; rôz, dwa a trzë je köl cë w piersë. Prôwdzëwi flészer w biôtkach, szlachcëc nôpierszich rózgów; nieśmiertelne pasado! Punto reverso ë östatné kölniacé! Benvolio: Kölniacé...jaczé...? Mercutio: Marija Santa! Östatné-pöslédné! Jak Të öséłku nie rozmiejesz nowégö mödła möwë tëch wszëtczich, jaczi gôdają z wëso-ka. A naje prosté „mariczné buksë" są czej-bë plamë dlô jich „szlachetno wëklepónëch jazëków"! Wchôdô Rómeo. Benvolio: Jidze Rómeo. Wejle, jidze Rómeo. Mercutio: Niżódnégó jikra, czejbë slédz wësëszony - kó jegö cało rëbą sa stało... a ón östôł tczëcëla wiérztów Petrarczi - Laura bëła doch dzéwką w świni kuchni procëm jegö wastny, chöc... Matkö Böskô ji mulk no béł klemcoch lepszich rimów. Didóna bëła kol ni nuzla, Kleopatra - cëgónka, Helena i Hera - szôtórnice i katrzëce a tisbë z szari-ma öczama do nicze! Signior Rómeo, bonjour! Hewö fracësczé pözdrówczi dlô wajëch fracësczich buksówków. Öszukôł jes naju w przeszłą noc? Rómeo: Dobri dzeń wszëtczim. Jô öszukôł? Mercutio: Wëmkł jes sa panie. Nie wdôrzôsz so? Rómeo: Wëbôcz miłi Mercutio. Bëła to dlô mie tak wôżnô sprawa, że mógł jem rôz przestąpić greńce drësznotë. Mercutio: Rzecze prosto: sprawa tak wôżnô, żebë na drëchów wëpiąc slôdk? Rómeo: Möże prawie, czejbëm sa kłóniôł? Mercutio: Pöczestno jes to wëłożił. Rómeo: Kö të paradno przëcął. Mercutio: Jô całowny jem paradny. Rómeo: A szëköwny jak buła, czej mô nëczi. Mercutio: Brawö, miéj stara ö swój wëp-karzczi kuńszt, przëdô cë sa, czej zedrzesz zôle. Pöchwôt nie je do zdzercô. Rómeo: Hewö bë béł wëzdrzatk - bösy wëkrëkus ze zdzartima zôlama! Mercutio: Retënku, Benvolio, mój szport ömgléwô! Rómeo: Szporą go i batuga, jinaczi öbznôjmia, co twöje fąfczi hewö rążënë stôri mërë. Mercutio: Cobë jô miôł jak të nëkac za közama? Dobra pöddôwóm sa, ni móm taczich kwalifikacjów, le köza pöd płota rozmieja wëgrac, möże do te bë jes mie brëköwôł? Rómeo: Docz jô bë cë brëköwôł? Kö prawie cobë të swöjim knëpla na jinszé közë czi-wôł. Mercutio: Kąsëc cë za te wëpczi? Rómeo: Kąsôsz czë bucôsz? Mercutio: Twöje wëpkarztwö mie östónie na wątrobie, diôchelno pieprzny przëgrizk. Rómeo: Richtich dopasowóny do twöji zmëtlałi közë. Mercutio: A twój paktarzczi pöchwôt je z közli skórczi, centiméter rozcygniesz na métrë. Rómeo: A co mie östôwô? Le na kozio skórka, cebie chöc pod wątrobą stónie. Mercutio: Në i kureszce. Nasz Rómeo je jak piérwi, kuńda, bëlny kamrôt. Zôs je tim, czim sa urodzył. Pöchwata cë niżóden nie dobadze. Nie je to lepsze jak jarchölëc od niesczëstlëwi miłotë? Miłota głëpi człowieka, jak lelek lóprëje pö wsë a kątorzi za jaką dzurą, bë swöją pënką zasztopac. Benvolio: Ni môta wa ju dosc?! Mercutio: Mój kuńszt mô w dzurze zaostac? Benvolio: Lepi nié. Tak sa szerszenisz, jesz co so w buksach rozchlabocesz. Mercutio: Milisz sa. Jak möjégö buwróna le wëmiagöli jakô skwierga, tej domaklóm jaż do ji samégö dna i chilna taczima strëgama, że cë pësk bë sczidnął, le prawie umëslôł jem skuńczecju pieprzëc. Rómeo: Wejle, cëż za żôdżel na ötemkłim morzu! Wchôdô nanko i ji służka Pioter. Mercutio: Fregata w toptuchach a jesz pod wiater! Berwolio: Dwie! Fregata i szofer! Nanka: Pioter! Pioter: Czëja. Nanka: Mój wiejiczk, Pioter. Mercutio: Proszą, Pioter, schowie nym wiejiczka gaba waspóni, z te dwöjiczka on je piakniészi. Nanka: Witóm, pöczestny wastowie, mómë më dzys snôżi pörénk. Mercutio: Witómë pöczestną siniora. Prôw-dac, snôżé słuńce, kö wiera köl pôłnia. Nanka: Je to ju doch pôłnié? Mercutio: Z wikszégö wiora, bö hewö nen przegrzecha zédżer swöją nieöbuzdóną pën-ką sznëprëje ju dwanôstą skwiega. Nanka: Fuj, do öbrzëgniacô! Cëż wë jesce za swinczëszë! Rómeo: Wiéce wë, negö chłopa Pón Bóg stwörził leno do czôrnëch môlów. Nanka: Prawie to wë môce dobrze rzekłé, a jesz do te, bë miôł czôrno w pësku. Wastowie mie bë rzeklë, dze jô naléza młodégö Rómea? Rómeo: Jô bë mógł, waspóni, le czej wë gö nalézece, badze ju wiele starszi, jak tej, czej gö zôczalë szukać. Jô jem nômłodszi z tëch, chtërny mają taczé miono, kö felëje mie brzëgniészégö. Nanka: Jak wë uczało gôdôce. Mercutio: Uczało, że brzëdkö? Pö prówdze, baro uczało...! Nanka: Jak wë no jesce panie, jô bë chcą z warna gadać osobno. Berwolio: Kol wieczerze jesz gö przëchłoscy. Mercutio: Skuszbaba! Skuszbaba! Ks! Ksje! Rómeo: A të co - na szczerzą? Mercutio: Takô chladra w mól wiewiotczi, na wierzch wësëszonô i tachnistó. Spiéwô Miodné dzéwcza dzys No nie je tóny priz. Dzys môsz za dëtka wlëga Sëszonégö siedzą. Na Wiôldżi Pöst smaczczi Z czësto stôri beczczi. A ta stôrô chrëchla Jesz bë chcą sa öchlëc. Rómeo, zańdzesz do swójégó ojca. Më tam pudzemë na pôłnié. Rómeo: Jo, jó puda za warna, le ju biéjta. Mercutio: Żegnóm waju, zestarzało krëszkó. Spiéwô: Wej krëszka, krëszka, krëszka... Nanka: Matkó Bóskô, żegnôjce! Wezce mie pówiedzce, panie, chto to je nen szudra udórny, co nie rozmieje utrzëmac w léckach swöji nicbëlnotë. Rómeo: Kó szlachcëc, nënkó, a je tak zakóchóny w zwaku gwôsnégó głosu, że pówié w minuta wicy słów jakbë rozmiół wësłëchac óbczas miesąca. Nanka: Jak ón jesz róz co rzecze procëm mie, jó go tak gólna chócbë miół jesz wik-szą flaba jak miół i chócbë miół dwadzesce taczich przegrzechów. A jak sama nie dóm radë, naléza so taczich, jaczi gó wekrań-cérëją! Swiniórz spieklony! Co ón so mësli, że jó jem jego lola - szótora! Do Piotra A të? Cëż tak stojisz z boku ë zledósz, że ta-czé bëleco wadzy mie jak mu sa widzy? Pioter: Jó nie widzół, żebë chto jaż tak wa-dzył warna, czejbë jó widzół, jó bë wëcygnął szabla, móżece mie wierzëc. Czedë chto za-czinó a je moja prówda, jó móm órądz do zwadë - jó sa biótkówac nie boja. Nanka: Kó jó jaż dërgóca, taczi móm górz. Szura nen nicbëlny! Niedoczeniélc biésal-sczi! - Jó waju proszą, pónie na słówko: moja młoduszinkó wastnó kózała mie waju odnaleźć ë pówtórzëc, że jak wë bë chcelë ja głëpic, abó co zméstrowac, tej ókôzelëbë jesce sa falszëwi niegódzejósz, a taczi uczink to nié blós dló taczi młodi, a dló kóżdi brutczi bë béł baro mëri póstapk. Rómeo: Gadój ó mie dobrze swóji wastnie, dobro białeczkó, jó przësygóm... Nanka: Powtórzą ji to, mileczny! Swiati Boże, badze szczestlëwó. Rómeo: Co chcesz ji rzec, nënkó? Të doch mie nie słëchôsz. Nanka: Pówiém, że wë przësygelë, kó rozmieja, że jesce utczëwi kawaler. Rómeo: Rzeczë, cobë dzysó pó pôłniu bëła kol ojca Laurentégö. Dorna gódała, że jidze do spówiedzë a pó prôwdze më sa badzemë zdôwelë. Hewó dëtk za nen órądz. Nanka: Nié, panie! Ani dëtka! Rómeo: Moce wzyc! Nanka: Dzysó? Pó półniu? Przińdze, panie! Rómeo: Östóniesz nënkó pod klósztornyma murama ë w godzenie mój służk przëniese dróbka uplotłą z powrózka, bë më sa móglë zatacëc dló łakótów ti nocë... Mdze wierno. Jó cë wënódgrodza wszëtkó. Pózdrówczi... i pózdrówczi dló twóji wastny. Nanka: Niech Pón Bóg w niebie waju prze-żegnó, wasta...? Rómeo: Co jesz chcesz mie rzec, wastnó? Nanka: Waju służk rozmieje môłczëc? Bo, gódają, dze są układë krëjamny, tam lepi jeden jak dwa wëcmanim. Rómeo: Jó jem gwës na niego. Nanka: Tedë dobrze. Cëż to za miodu-szinczé czigla nen mój dzewusk! Co to nie wëstwôrzało, czej bëło môłé! Marija Józef! Le wej, je tu w miesce jeden wasta, jaczis Paris, nen ale mó na nia diochlińską lëszta. Kó pócé ónkó bë wolało wzerac na kątora jak na negó pana. Nieróz udówóm, że ji wadza i gódóm, co nen Paris często oczny buwka; tej ono, gódóm warna, je bladé czej sznópel-niczk. Nëże wasta, czë abó rozmarión nie je na ta samą lëtra co Rómeo? Rómeo: Tak je, nankó, óbadwaji są na „r", në i cëż z te? Nanka: Z waju je Kuńda. Czejbë je gódół na-róz, to jakbë psészczë mrëczeło: „r...r..." Në wej: „Nié! To nié to samo! Hewótno wiera jinak..." Cëż öno plesköce ö waju i roz- mariónie. Czejbë wë to czëlë! Rómeo: Zmödlëwôj mie swöji wastnie! Nanka: Mda... mda zamódlac! Rómeo wëchôdô. Nanka: Pioter! Pioter: Jo, jo, jem! Nanka: Hewó mój wiejiczk a biôj wprzódk. Wëchödzą. SCENA V Ögordë Kapuletów. Wchôdô Julio. Julia: O dzewiąti reno jô ja wësłała, mia bëc nazôt za pół gódzënë. A jak go nie widza-ła? Nié, to niemóżebno. Jak öna sa trëkô! Posłańca miłotë bë mia bëc mësla, bó dzesac razy chudzy drawuje, jak parmień słuńca, czej ódnëkiwô cénie z kómudnëch urzmów. Tej temu wózyk miłotë cygną dwa gółabie, dlôte jamórk mô skrzëdła i z wiatra jidze na miónczi. Słuńce je ju w połowie swóji dzy-sészi drodżi. Od dzewiąti jaż do dwanôsti minałë trzë gödzënë, a ji jesz ni ma. Czejbë mia përzna czëcô i odżiń w żëłach, czadzabë jak strzela i moje słowa do möjégö mulka pöpchłëbë gó drawó jegö nazôd do mie. Kó lëdze stôri są doch nieżëwi; jak ołów cażczi, zëmny, zgniłi. Wchodzq nanka i Pioter. Boże, jidze! Në i cëż nankó, miodnô möja! Të gö pötka? Kôż jic précz służkówi. Nanka: Pioter, biôj za dwiérze. Julia: Gadôj, miłotnô, lubótnô nankö! Böże të jes smutnô? Nawet jak môsz lëché wie-scë, gadôj wiesoło a jak môsz dobré, tej jich zwak psëje twöja falszëwą munia! Nanka: Jem utodrowónô, dôj óddichnąc, gnôtë mie bölą, tak jem drawówa. Julia: Wezkôj móje gnôtë za wiescë. Leno ga-dôczkôj, gadôj, chutkö, nankó mioduszinkö! Nanka: Jezë jak to chëjdô, ni möże pöżdac përzineczka, kö jô ledwö dichóm. Julia: Jak ledwö dichôsz, nankö, czej cë sygnie dëchu bë mie tak cos rzec. Te twöje wiwtórë są dłëgszé jak wiescë, jaczé ódwlékôsz. Ga-dôj - lëché czë dobré, powiedz, nankó! Leno jedno słowo, leno jedno: lëché czë dobré?! Na reszta pożdaja! Nanka: Në cëż, të so doch wëbra mulka. Rozmiejesz të so chłopa wëbrac?! Rómeo! To doch je szpôs! Może na gabie je oczny, wiera barżi jak drëdżi, óczë? Jiny niech sa chówią w piósk. Za to nodżi, race, całi wëz-drzatk, chóc na to nie wôrtno zdrzec - nie do przërównaniô! Prôwdac, nie je to ga-lant ful gabą, le miodnëchny pupulk! Alana dzewus! Tej, Boże pómagôj! A jesta wa ju po pôłnim? Julia: Nié, nié! Le to wszëtkó jô ju wiedza! Gôdôł co ó najim siebie? Gadôj, co o siebie?! Nanka: Boże, jak mie głowa boli, pakô, jakbë mia so rozpadnąc na sztëczczi, a do te jesz w krziżu, móje krziże! Ni môsz të serca kózac mie tak drawówac môlama, stronama... za smiercą wiera nëkac! Julia: Pó prówdze mie je cebie żôl, nankó, że jes tak zmarachówónó. Gadój, moja lubnó, co rzekł mulk mój? Nanka: Mulk twój gôdôł jak czësto utcëwi szlachcëc usłëżny, bëlny, snôżi i pó prôwdze honorowi... A dze je twoja mëma? Julia: Dze je moja mëma! - Jak to? Kó doma je. Dze jindze bë mia bëc? Jak të dzywno gôdôsz! „Mulk twój gódół jak czësto utcëwi szlachcëc: dze je twoja mëma?" Nanka: Na rąbną strona, dzewusu, cëż të mósz za nëczi? Wezże opasuj. To mô bëc lék na móje stôré gnôtë? Na drëdżi róz sama mdzesz drawówa za swójima sprawama. Julia: O co tëli trzasku - co rzekł Rómeo? Nanka: Możesz dzysó jic do spówiedzë? Julia: Móga. Nanka: Tej drawuj do jizbë ojca Laurentégó. Tam żdaje knóp, co cë wemie za białka. Acha, jaż sa czerwionô na gabie zrobią. Zarô cë pówiém jesz co, że badzesz jaż purpurowo jak bujón. Biôj do kóscoła, jó ób nen czas puda przenieść dróbka; ó szarku twój knópiczk wpurgnie do gniózdka, ptószulinkó! Jó sa tak dlô cë mórdola a pieklą. Léno, Léno i të badzesz staka ti nocë. Kó musza cos zjesc. Bioj ju do kóscoła. Julia: Nëkóm za dobrim namienienim! Adieu, złoto nankó! Wëchödzą. Teresa Wejer Pieczelnô narada Akcjô dzeje sa w świece zła. Lëcëper wöłô do se diôbłów, żebë delë relacja ze swöjégö dze-janiô. Öbczas diôbelsczi naradë przëchôdô posłańczik z wiadła, że na zemi zapanowało dobro; bô narodzył sa Jezës Christus. SCENA I Lëcëper: Tu na babilońsczich polach, nim na zemi mdze dwanôstô w nocë, szatańsko rada sa zbierze, cobë zaswiôdczëc swöją pöwôgą, że wszëtcë lëdze na zemi są pod moją władzą. Jô Lëcëper jem pana nié leno piekła, ale całégö lëdztwa na zemi! Möje diôbłë öbsłëgiwają rozmajité kraje. W östatnëch czasach lëdze wiele grzeszą i wiele z nich dostało sa do möjégö królestwa. Dzysô zwöłiwóm pieczelną narada, żebë pömëslec, jak dobëc całi świat. Diôbłë z piekła wzéwóm waji! Pójta do mie! Bies: Wiôldżi Lëcëprze, tobie teza i wiôlgô chwała. Twój słëga uniżony. Lëcëper: Cëż të Biésu môsz w świece zrobione? Bies: Ale wiôldżi panie, móm wiele zrobione, badzesz ze mie ród. Lëcëper: Gadôj, cëż taczégó. Bies: Wiele zatraconëch dësz młodëch lëdzy jô dôwóm pód twóje panowanie! W świece roscą same lapsë a lóntrusë. Lëcëper: A cëż óni taczégó robią? Bies: Pôlą, piją, klną na czim świat stoji, do szköłë nie chodzą, szkólnëch nick a nick nie słëchają, wiele sa biją i kradzą! Lëcëper: Eee...blós tëli. Taczi tam môłé płot-czi mósz złowione. Biój le biój, a sa barżi póstarój. Bies: Në doch jó sa wiedno baro starom. Móm jich tu przëprowadzëc? Lëcëper: Nié, nié. Pószmuruja jich dësze përzna w piekle, ale... wiész të co? Béłbëm richtich ród, jakbës mie przëprowadzył prówdzëwé grëbé rëbë, a nié taczé tam mutczi. Bies: Móm mësla, puda jesz na szrum, tam skuszą niejedną piakną brutka do pókusnëch rzeczi. Lëcëper: Biôj, a nie jamruj za wiele. Widza, Purtk nadchôdô. Purtk: Witóm cebie rządco piekła! Lëcëper: Witôjże chitri Purtku! Jaczé të mie wiadła przënôszisz? Purtk: Możesz śpiewać himn dobëcô! Jô béł na wschodzę, móm tam umocnioną twoja władza. Jad pögörchë jem wpuszczół w serca lëdzy, terô nicht jich nie wëlékarzi. Tam je twöje nôwikszé królestwo! Lëcëper: Ha, ha, Purtku! To të mie sa dzyrzkó spisôł! Bada jich sóm tu piekł i wadzył! Diôbłë w kuńcu scenë kölą widłama jaczégös człowieka. Je czëc krzik i redota. Zgrzecha: Jes panie naszim króla i rządcą! Purtk: Jes téż pana nad żëjącym świata. Zgrzecha: Niech żëje nasz król Lëcëper. Lëcëper: I chto może jesz rzec, że jô nie jem pana lëdów? To je chwała, jaką jô przërëch-towôł dlô se i procëm Panu na niebie. Wëzwëska, przekleństwa, jaczé piekło niebu cyskô, to je himn móji chwałë. Wë wërzutcë nieba, smiercë i zemi, w pichu leżta przede mną. Je czëc jaczi pötapionëch: A jajajjjj! Badzë wiôldżi Lëcëprze, më twöji pöddóny! Lëcëper: Czôrtë, purtcë, diôbłë, dze wa je-sta! Przechodząr diôbłë. Zaczinô sa narada. Lëcëper: Słëchôjta möje diôbłë na wëż-szich stanowiszczach. Widzy mie sa wajô robota, ale bada jesz muszôł wësłac kögös na Kaszëbë. Tam muszimë jich përzna póbuńtowac, bö oni za mocno w miłoce do Boga są zgodny. Purtk: Terô tam dzejô nasz drëch Zgrzecha z CBA. On je ambitny i swoje dokôże. Do Kaszëbów móm wësłóné wiele kombinatorów. Oni ten nôród zepsëją. Lëcëprze badze spokojny! Lëcëper: A të Brzëdôlu, jaczi mie wiadło przënôszisz? Brzëdôl: Na mójim terenie lëdze sa sztridëją, klaprëją jeden na drëdżégö, a są zawistny jaż miło słëchac. Pöliticë sa kömpromitëją. Wszëtkó to dlô ce panie. Lëcëper: Serce mie sa redëje, czej widza jak sa piakno sprôwiôta. A të Smatku? Rzeknij mie, co môsz zrobione na chwała piekła? Smatk: Móm namówione niejednego szofera do złégó i żdaja, jaż należą sa w rowie abó na drzewie. Lubią zdrzec jak sa maczą. Wëżëją abó niewëżëją... Lëcëper: Na paralisza. Pamiatôj, że diôbłë nie znają lëtoscë! Muszisz zarô gó zgładzëc, bö jinaczi nen człowiek badze miôł żôl za grzéchë i nie pudze do piekła, do najëch pótapieńców. Pödchödzy do nich i grozy widłama. Lëcëper: Në, jak warna tu je? Dobrze? Cepełkó? Smatku dołożë përzna do ognia, bo cos słabo sa pôli. Wnetka zrobimë sobie zóbawa. Tak sa fejn sprawę mają... Wëskakiwô Nëczk, jaczi robi gwiôzda i biegô wkół Lëcëpra. Nëczk: Przebij tatku piątka! Zaczinô tuńcowac a śpiewać. Jô jem szôlony, gôdóm wam, jô jem szôlo- ny... Spiéwô na znóną melodia. Lëcëper: Badzë mie sztël! Bó cë ógón óberzna za kara! Dze je twój diôbelsczi sztur? Nëczk: Ale tatku, co môce taką krzëwą munia? Lëcëper: Cë je mocno do śmiechu, merkóm, że môsz co nowégó nabrojoné! Nëczk: A móm dlô ce cos apartnégó! Lëcëper: Të leleku, gadôj flot a nie łżë, bó cë rodżi wësmarëja kurzim łajna! Nëczk: tuńceje na binie i wëcygô diôblëca: Alana, chtëż to je? Nëczk: Snôżô brutka dlô ce tatku. Chcą sa utopie w mójim błotku, tero badze twoja ta diôblô cotka. Hej, muzykańce, grójta pólka, czôrtë sladkują jaż do wtorku! Tuńc diôbłów z widłama. Nëczk: Në żółwik podwodny, pa! Uderziwô piscą w kôżdégô diôbła i ucékô. Lëcëper: Në, nen mój nômłodszi nigdë nie zmądrzeje. Alaże, jedny potapieńce sa smażą, drëdżi szmórëją. Pödnôszô dekel öd wiôldżégö köcła. A ti niech sa richtich rozmëszlą, co mają w żëcym nagrzészoné. Potapieńce: Më ju wicy nie badzemë grzészëlë! Zgrzecha: Öj, ój wasto Lëcëprze! Wchôdô pômale, cygnie za sobą ógón. Lëcëper: Cëż sa stało? Të wiera môsz co za-bôczoné. Zgrzecha: Nié, nié, mój panie. Lëchö sa dze-je w świece. Jô czuł wedle proroków, co mô sa narodzëc Syn Bösczi, le nie wiém, czedë to badze. Purtk: Pamiatôsz, të rządco piekła, ta zôpówiedz z raju, że Pón Nieba ześle Zbawi-cela na świat? Zgrzecha: A matizer noga! Dze to mô bëc? Bies: W kaszëbsczim Betlejem. Lëcëper: Wa jesta często óbarchniałi, doch to ni möże bëc. Jô sa nieba nie zlakna! Ötemknijta sa przepadnie! Jo jem pana świata. Bies: Móm widzónś, jak pasturze z Kamińce Szlachecczi szëkują sa do drodżi, żebë temu môłému Jezëskówi öddac pokłon. Lëcëper: Co jô tu czëja, ni möże bëc! Muszita temu przeszkódzëc, bó jak ni, to jô waju przësmaża! Zgrzecha: A jenë jo! A nôgörszé je to, że tam jadą rozmajiti uczałi, nawetka z dôleka królowie. Lëcëper: Czarë czë co? Czë wa diôbłë, gödzyta sa na to, co prorocë w Pismionach mają pödóné? Muszimë dzejac i chutkó temu zaradzëc! Purtk: Tak mëszla, że tëch mądrzelów i królów muszimë dobëc buchą. Jima muszi wga-dac, że lëdze na wôżnëch stanowiszczach ni mielëbë sa kłoniąc taczému môłému dzecku. Smatk: Jô móm cëdowné spósobnoscë. Czej uzdrza króla na koniu, tak gö wërzasna, że mu sa wszëtczégó odechce. Nëczk: A jô sprawia, że kóń złomie szpera. Brzëdôl: Möje sztëczczi wa znajeta. Tak nasmrodza, że zmilą droga. Zgrzecha: Na nick naje diôbelsczé naradë. Pón Jezës sa ju narodzył. Wëpełniłë sa proroctwa. Pón Jezës w Betlejemie dobéł! Lëcëper: Wa smrodzę, nieudacznice! Radë so nie widzą! Jô jesz swöje dokôża! Do samego kuńca świata bada sa biôtkówôł, chóc dopierze, të Jezë nade mną dobéł. stawiłë, abë óddac teza Bóżému Dzecątku. Dzaka warna za to. Józef: Jesz dzys chwała Bóżégö Sëna prziń-dze sławie wiele ledzy. Za chwila badą tu królowie, a i nawet pasturkówie z Kaszëb. Wszëtcë jidą do szopczi. Marija: Czë oni tu abó wëtrafią? Archanioł: Pón Bóg zesłôł tu gwiôzda, co świecy dalek i szerok. Nen wid jich tu przëpro-wadzy. Złé moce chcałë knôpów zatrzëmac, ale aniołë sczerowałë jich na dobrą droga. Marija: Chwała niech badze niebiosom! Pasturk I: Na kolana knôpi! Panie Boże położony w tim lëchim kumku ód nas pro-stëch pasturków badzë póchwôlony! Më na Kaszëbach mómë lëché zemie, tej jô tobie przeniósł blós kószik malënów. Pasturk II: Niech Ce chwôli całi swiat. Kaszëbi to dobri roböcy nôród. Jô tobie skłôdóm w darze përzna rëbów i grzëbów. Pasturk III: Chca jesz ofiarować mój biédny dôr. Jô móm budla krowiégó mléka, terô Je-zësk nie badze wiele płakôł. Józef: Wiôldżé Bóg zapłać warna za te darë i serce, jaczé ókazëjeta dlô Bóżégó Sëna. Archanioł: Wiesc ó tim wëdarzenim rozeń-dze sa na wszëtczé stronë. Syn Bóżi ze swöją nôuką przeńdze przez swiat. Badze miôł wiele öddónëch lëdzy, ale i wiele wrogów, jaż póniese smierc, a przez to zbawi swiat i wstąpi do niebiesczi chwałę. Chur śpiewie kôlada. Nad Betlejem gwiôzdë swiécą, Nad stajenką aniele lecą. Gloria spiéwómë ti cemny nocë, Gloria, narodzył sa Pan wiôldżi möcë. Gloria, od grzechów On nas wëbawił, Gloria, pokój na zemi sprawił. Solo: Jezësku môłi, Kaszëbi grają, Przed twójim kumka tak so śpiewają. Gloria, spiéwómë ti cemny nocë, Gloria, odemknij na chwilka óczë. Gloria, wszëtcë më rzec Cë chcelë, Gloria, temu przed kumk twój gnelë. Wszëtcë darë tuwó skłôdają I Jezëskówi swój pókłón dają. SCENA II Chur spiéwie kölada. Marija: Churë aniołów dosc chutkó sa tu Jak poznać? nie pozna jem że to aniół jô nie widza żebë miôł skrzidła möże pö tëch biôłëch żabach bëło widzec le wiele lëdzy mô taczé biôłé zabë... Karolëna Serkôwskô a öczë? jo - miôł czësto biôłé öczë le to nick nie bëło ösoblëwégö Hammamet tam sa zaczało smiészné zdarzënczi pötkałë zeloné öczë spragłé ubëtku jak ön mëslôł? jak aniół a jô mësla że ön mëslë mô ulotné... tam sa lica smiałë zdzëwöwóné öbrócënka smutku w złosc złoscë w śmiech smiéchu w hëc co z gôdką? czë użiwôł anielsczégö jazëka? tam nie zabéł ptôch ö swöjim spiéwie kwiatë ö tim, że doch muszą pôchnąc pö prôwdze co jesz gö wëprzédniało? chiba nick... biôłô niechac z czôrną prosbą oswajać sa mia stara ö smroku dzywné że czej anioł köl nas je më gö nie widzymë czôrny smiéch z biôłim böjanim zaczałë tuńcowac w jeden takt muzyczi a pozni... późni je za późno 25 sł.: E. Prëczköwsczi muz.: T. Fópka Czas zaczënac! Zróbta rum! Dżinie z môla chwila cëchô! Nëże chwatkö pöjmë w szrum, Bina do nas dzysô słëchô! Ref. Bö më chcemë redosc wnaszac, Równym kroka zwierać szëczi, W lëdzczé serca görąc wpraszac, W zgodzę widzec cél daleczi. Cél daleczi, bëlny cél, Remia w remia, prosto, na szrôc, Chöc przed nama wiôlgô dôl -W nien sa chcemë möckö zaprzéc. Ref. Bö më chcemë... Leno stałosc w naszich dbach Zriwô w droga hurmë lëdzy, chtërny w régach jidą stach Zrzeszać mëslë w rodny ödżin Ref. Bö më chcemë... Cél daleczi GrégórJ. Schramke Pôwiôstka ô pismionie - roczëznowi wspômink W slédnym czasu brzadno öd rozmajitëch wikszich a miészich roczëznów. Sygnie chöc le wspömnąc latosé 70-té roczëznë smier-cë J. Kôrnowsczégö ë L. Hejczi, niedôwny 100-ny jëbleusz urodzeniégö J. Trepczika (w 2007 roku) ë 50-ti jistnieniô K-PZ (w 2006 roku), czë téż tegö roku 20-sti lëteracczégö debiutu E. Prëczköwsczégö. Przë tim całim öbrzadowanim, jô jaż ni móm smiałoscë wspömnąc ö jesz jedny niewiôldżi pismio-na, jaczé sa stało dosc znóné na Kaszëbach ë jaczé zwëskało karno bëlnëch drëchów, ale téż ë miało swöjëch zacatëch niedrëchów. Ö jaczim cządniku pisza? Ö „Odrodzę", jaczi pierszi numer, jesz pöd pözwą „Pömöranijô", sa ukôzôł prawie w gödniku dzesac lat do-wsladë. Jô wiera nigdë nie zabôcza negö pierszégö numra. Złożony w Wordze, zwielony na ksero w nakładze bödôj ju tedë nikomu nieznónym, mający jaż... dwie starnë. A z tekstów w rodny gôdce bëła le jedna jedurnô wiérzta! Wcyg sa usmiéwóm lëtechno, równak przë tim téż kąsk wieso- ło, rozchlëdniony wspominka ö tim, jak to mie tedë pöwiôdelë, że czej no „buszné pi-smiono" nalazło sa w Kaszëbsczim Dodómie na Straganiarsczi w Gduńsku, tedë jesz dr Cezari Obracht-Prondzyńsczi miôł je wząc dwuma pôlcama za góra, wëgôdiwno nim pómachac ë przë tim wëszczerzac sa: „To mô bëc gazéta?! To mô bëc gazéta?!". Miôł tedë chłop rëcht. Dejadë wiera blós tedë. „Ödroda" sa chutkózmieniwała, zmócniwała, bëlniała. Drëdżi numer negó niezanôleżnégö miesacznika (a lepi bë rzec „nieregularnika", bö z tim wëchödanim gazétë bëło rozmajice) miôł ju sztërë starnë, trzecy - szesc, sódmi -dwanôsce ë na slédnô wielëna sa utrzëmiwa jaż bez 20 pösobnëch numrów, to je do „Ödrodë" 6/2003 wrechówno. Pótim cząd-nik nôczascy béł ju szesnôscestarnicowi. Na-kłôd öd „chto wié jaczégó", ju w 2001 r. óstôł pódóny jakno 750 szt., a w 2003 r. urósł do 1.000 szt. (wëjątka béłtu leżnoscowi numer zrëchtowóny na VI Zjôzd Kaszëbów - óstôł ón wëdrëköwóny w nakładze 2.000 szt.). Öd drëdżégö numra pismiono miało ju pözwa „Ödroda", pöd jaką sa ukôzywało bez pösobné lata, jaż do strëmiannika 2005 roku - nastapnégö cządu w ji dzejach, öd czedë m.jin. zwëska przëmiotnik „Kaszëbskô". Tekstów w rodny gôdce téż bëło w „Odrodzę" corôz to wicy ë tak, ju öd szó-sti „Ödrodë" (2(6)/2001) bëła öna wnetk w całoscë pö kaszëbsku (le jeden pölaszący artikel na numer), a zdebkö późni, z wëjim-kama, ju blós w najim jazëku. Zmieniałë sa téż ôrt ë niwizna publicysticznëch do-kazów. Pö cządze burzeniégö ë, przëznac nót, czasa dosc słabö napisónëch tekstach, przeszedł czas na ubëtnienié, a ë téż na pi-sarsczé sa ju corôz to lepszé wërobienié. Dobrze wiera jem to czedës, na jednym ga-zétniczim zeńdzenim w Miésczi Bibliotece mn. K. Damrota w Köscérznie, öpisôł: „Ödroda je möżno przërównac do swójsczégö wina. Na zôczątku, le co nastawione w kruku, sa öno burzi, bąblëje ë jesz za dobré do picô nie je, dopierze późni, czej sa ju wëszëmi, nabiérô szmaczi, farwë ë bël-notë". Zmieniwelë sa téż nôleżnicë redakcji. Jeż-lë zdrzec na redakcjowi pödôwk w pier-szich pôra numrach, to ó karnie, co robiło „Ödroda" wnetk nick nie bëłobë möżno pöwiedzec, bó są tam pödóné le... dwa num-rë szołertelefónu. Jô wdôrzóm so równak, że pierszô redakcjo to: Paul Szczëpta, jaczi béł udbödôwcą pismiona ë bez dłudżi czas przędnym jego redachtora ë „mótóra", bez co a téż bez swoje artikle „zasłużił so" na tak wiôlgą nienawiść jednégö z profesorów GU, że ten jaż próböwôł sprawie, cobë Paul nie skuńcził sztudiów (szczescé, że nen prof. nie béłz najégó, to je Paula ë möjégö, wëdzélu ë sa mu ta sztëka nie uda); Adam Kleina, Dark Król ë jô, jakno zastapca przédnégó ë ten, z jaczim Paulk pierszi pódzelił sa ną swoją mëslą ö założenim cządnika. Chóc bëło nas sztërzëch, to na zôczątku le Paulk ë jô jesma publikówelë tekstë. Pö reszce dosc chutkó „ódpódł" Dark, Adam za to „sa trzimôł" wiele dłëżi, bó do numra 1/2005, a w midzëcza-su ë późni doszlë ë na kródzy abó dłëżi w ni óstelë m.jin. Słôwk Fórmella (doparłacził do naju jakno jeden z pierszich ë béł do samégó kuńca cządnika; terô je ón w redakcji „Ste- gnë"), Przemk Bréza, dr Dëszan Władisłôw Pazdzersczi, Rómk Drzéżdżón (terô w redak-cjowim kolegium „Pomeranii"), Ana Cupa (telewizjowô redachtórka programë „Tedë jo"), Tómk Żuroch-Piechówsczi, Tómk Fópka ë Dark Szëmikówsczi, a téż Staszk Geppert ë Mark Kwidzyńsczi, jaczi zajimelë sa nają jinternetową starną (do dzysô ona jistnieje na serwerze „Nasze Kaszuby"). Czas mijôł, a z nim sa zmieniwôł naj cząd-nik. W 2001 roku Jark Éllwart - gwôscëcél Wëdôwiznë Region - sa włącził w naje dze-janié ë za jegö sprawą „Ödroda" ze skłódóny w Wordze ë kserowóny w „pódzemnym" sa sta robioną w profesjonalnym kómputrowim programie ë drëkówóną, co zakuńczeło pierszi ji cząd. Jeżlë jidze ó tekstowe bënë pismiona to z czasa, ju w nym drëdżim cządze, ókróm wiadłów ë dzélów spólëznowó-póliticznégó, kulturalnego ë lëteracczégó, zjawiłë sa nowé partë: historiczny ë pópularno-nôukówi (astro-fizyka), a do te jesz np. doszedł cykel felietonowatëch wiérztków Romana Drzéż-dżona („Rómk na..."). W cządniku téż bëłë póeticczé debiutë m.jin. Hanë Makurôt (ju w „Kaszëbsczi Odrodzę") ë Titusa Kamila Rolsczégó (gôdóm tu le ó jego kaszëbsczim debiuce, ko pólsczi ón miół ju wiele rëchli -w 1986 roku w „Świecie Młodych"). Do te pismiono ód graficzny starnë zaczało wiele lepi wëzdrzec. Öb czas negó drëdżégó cządu w „Odrodzę" doszło téż do jesz jedny zmianę - na stano-wiszczu przédnégó redachtora jô jem zastąpił nówicy z naju zasłużonego dló pismiona Paula. Czej tak o ti „Odrodzę" pisza, sedzącë przed mójim kómputra, wid lampczi rozwidnió noc, buten wëje wiatrzëszcze, czëc téż autó-łë na szaséji pód mójim ókna na Leith Walk w Edinburgu, stôwają mie przed óczama skarnie ë zdarzenia, a z dëszë rwie sa: „Ach, to bëłë czasë"! Jo, to bëłë czasë. Ë ju sa wnet nie pamiató ny całi ucemiadżi z wëdôwanim pismiona, kólpórtowanim gó ë dobéwanim dët-ków. Przëchôdają na mësla taczé rzeczë jak: pó ukózanim sa pierszégó numra notka z przëwitënka ë gratulacjama, jakô sa ukôza w anarchisticznym pismionie „Mać Pariadka"; z pömöcą drëchów kserowanie „Ödrodë" w nôrozmajitszich molach, w tim w... Marszałkówsczim Urządzę; publikowanie w dzélëkach „Môłégö Ksyżëca" w dolmaczënku na kaszëbsczi W. Walkusza; pierszô drëköwónô „Ödroda"; rokroczne swiatowanié geburstagu najégö pismiona w baro drëszny nama Tawernie „Mestwin"; wespół z Muzeum Pismieniznë ë Muzyczi Kaszëbskó-Pómórsczi w Wejrowie wëdanié pierszégó zsziwku „Zymk", lëst ód dzecy z jedny ze szkółów na Kaszëbach, jaczé nama dzakówałë za to, że naj cządnik sa ukózywó; snôżi wiôldżi baner z winietą „Ödrodë", niespódzankówó zrobiony dló naju na Zjôzd Kaszëbów w Kóscérznie bez drëcha Jóna Môrcëna Kószôłka; czë agitacjowô akcjô öb czas powszechnego spisënku, ó jaczi zarô téż jaż móm chac tu co wicy napisać. W nen spisënk jesmë sa mócno włączëlë, a wedlë najégó pözdrzatku na sprawë naji Tatczëznë, sa rozmieje że jesma namôwia do te, cobë Kaszëbi pódôwelë kaszëbską nôrodnosc. Öj, napsëło to krëwi niechtër-nym propólôchóm ë wëwółało rozmajité zacaté pölemiczi m.jin. w cządnikach, dze np. bëlno sa udzélół znóny z óstrégó pióra Tomôsz Żuroch-Piechówsczi. Paul dół téż tedë zrobic plakatë, w jaczich jesma zachacywelë do pódôwaniô ka-szëbsczi nôrodnoscë, a téż taczé lecónczi (32,000 szt.), co wszëtkó raza za sprawą naszą ë drëchów, chutkó sa pojawiło w nôro-zmajitszich môlach Kaszëbsczi ë co, jak mie pówiôdelë, midzë jinszima przëczëniło sa do te, że jeden z krajowëch partów K-PZ zwónił do przédny sedzbë w Gduńsku ë pitôł sa, czë ne plakatë to rozwiészelë „naszi, zrzeszeniowi lëdzë" ë co oni (to je ti z partu) mają za nórodnosc na spisënku podawać, boju sami często tego nie wiedzą, a na co „Gduńsk" miôł ódrzeknąc, że polską. Ni ma sa co tu ószëkiwac, „Ödroda" ni mia, nimó swójégó nakładu 750 egz. z tamtego czasu, bëcô tedë darmôk ë ju kólpórtowóną na całe Kaszëbë, jaż taczi mócë, cobë zarô zmienić swiat ë to na przék kónserwatiwnym ë z rozmajitëch przëczënów (m.jin. wgôda-nia za PRL-u) powszechnym pózdrzatkóm. Równak nimó to jesmë wiedno bëlë dbë, że w wiôldżim dzélu jesmë sa przëczënilë do tegó, że chóc ne 5100 lëdzy podało na nym spisënku kaszëbską nórodnosc. Jak jem ju wëżi rzekł, „Ödroda" sa rozwija, tak graficzno, jak ë meritoriczno. Wszëtkó tej bë sa zdówało bëc dobrze ë bëlno wróżëc na przińdnota. Równak tak nie bëło - jedna ukózka wcyg straszëła - Felënk Dëtka. Wiera nigdë nie bëło kol naju dobrze z dëtka-ma. Nimó tegó, że kóżdi pisôłdo„Ödrodë" za darmóka, za darmóka sa kolportowało cządnik ë robiło dzél jinszich wkółcządnikówëch zachów (jinszé w pózniészim cządze bëłë robione w Wëdôwiznie Region „w czasu robotę"). Dzaka rozmajitim dobrzińcom (w tim karnie bëlë téż niechtërny z sami redakcji pismiona), póróm zachacbóm, udbóm taczim jak aukcjo na 5-ti roczëznie „Ödrodë" statków z winietą cządnika czë włożenió w tedë ju 1.000 sztëk wióldżi nakłód pismiona raczno (sic!) wëpisónëch na „Ödroda" drëczków pócztowëch przekazów - tak jakoś nama z numra na numer szło. De-jadë zdórzało sa, że ë to wszëtkó bëło za mało ë „Ödroda", nimó tegó, że artiklów bëło jaż za wiele, sa nie ukózywa, bó nie bëło dëtków na ji drëk. Ë to bëła przédnó przëczëna nieregularnotë w wëchódzenim drëka pismiona. A mógło bëc jinaczi, mogło bëc wiele lepi. Pó prostemu westrzód naju felowało taczégó jednégó, co bë miôł drig do załótwianió nëch wszëtczich dëtkówëch sprawów. Kuńc kuńców jesma so udbała, że za „Ödroda" badze mus płacëc dëtka ë to można wząc za trzecy cząd pismiona. Kąsk zmieniła sa tedë pózwa ë pismiono zwëskało przëmiotnik „Kaszëbskó" (chódzëło ó rozma-jité fórmalné sprawë). Wezdrzënk pismiona téż sa zmienił, zbógacëło sa óno ó 4 farwné starnë (nié do kuńca sa to utrzëmało), a na pierszi öprzestałë bëc drëkówóné tekstë, a zastąpił je ódjimk z le pórama titlama, ja-czé miałë zachacac do przeczëtanió numra. Winieta téż bëła nowô. Dejadë jeżlë jidze ó meritoriczną zawiartosc, to tu sa wnetk nick nie zmieniło, a pismiono szło dali ju swójim óbrónym tura. O jedny rzecze wórt tu równak wspómnąc. Zgłosył sa do naju Môrcën Sköczk - znóny céchöwnik. W mejlu napisôł chto ön je ë że rôd bë z nama zaczął wespółrobic, leno bë chtos muszôł jemu na kaszëbsczi przedolmaczëc jegö tekstë do ma-lënków. Same dokazë téż doparłacził, a do te napisôł jesz m.jin., dze ju bëłë drëköwóné jegö céchunczi (np. „Newsweek"). Jô to wszëtkö przeczëtôł, öbezdrzôł ë z żôla jem jemu ödpisôł, że baro mu dzakuja za mejla ë chac drëköwaniô u naju, równak to so nie dô, bö naju nie stac na płacenie za ne ma-lënczi. Na to ön ödpisôł, że doch ön nié dlô dëtków sa do naju ódezwôł, a blós temu, że baro mu sa widzy to, co robimë. Ë tak, z tek-stama przedolmaczonyma bez R. Drzéżdżo-na, zaczałë sa ukazëwac w najim cządniku M. Skoczka dokazë ë bëłë drëköwóné jaż do östatnégö numra pismiona. A nen slédny, 41 numer sa ukôzôł w czer-wińcu 2006. Zastôł ön mie ju na Britlj-sczich Ostrowach, na jaczé jem wëcygnął w smutanie 2005 roku, przed czim jem zdôł przédnictwo w prowadzenim pismiona. Möjim pösobnika ë jak sa pökôzało östatnym (przënômni póczi co) nôwëższim „Kaszëbsczi Ödrodë" östôł R. Drzéżdżón. To prawie öd Rómka jem sa dowiedzôł ö za-przestanim wëdôwaniô pismiona. Przédnô przëczëna - felënk dëtków. Wiera nawetka pörobiłë sa dłëdżi. Przegôdelë jesma sztëk czasu ë mielë stara co wëmëslec. Jak sa kąsk pózni pökôzało, naje udbë nie przëniosłë brzadu. Wnetk pózni przeszła do mie kuwerta z - jak jem sa richtich domëszlôł - dwuma ekzem-plarzama negö slédnégö numra cządnika. Rozerwôł jem paczét ë bez dłëgszi sztót nie wierził jem swöjim öczóm - ukôzało sa mie pismiono tak szaré ë tak smatno wëzdrzącé bez nad zwëk żôrotny a lëchi papiór, że jaż sa płakać chcało. Pö prôwdze żałobny béł nen slédny numer. Oficjalno ukazywanie sa „Kaszëbsczi Ödrodë" je zawieszone, równak czë tak po prôwdze nie je to ju ji kuńc? Pôra miesądzy dowsladë gôdôł jem bez skypa z Karola Ródą, jednym z ödrodowëch wespółrobótników ë kölpörtérą na Wejrowö ë ökólé. Pókôrbiła jesma téż ë ó nym najim cządniku. Ön mie tedë rzekł: „Grégór, żebë tak dzysô „Ödroda" sa ukazywa, to bë z dët-kama bëło czësto jinaczi. Dzys je z tim wiele lepi, pieńdze na taczé zachë są, ósoblëwö z Europejsczi Unie". Tej tak bë sa pö prôwdze dało? Ë czë bë sa nalôzł chtos, chto bë zebrôł lëdzy do grëpë, bë spróbować jesz rôz? Pömoranijô PISMIONO WÔLNICH KASZËBÓW I PÔMÔRZANÓW Nr 1/1999. Gduńsk ODRODA Pismiono Wôlnëch Kaszëbów Ne. 7(11)/2001. Séwnik-Rujan Gdunsk - Sopót- Gdiniô - Rëmiô - Wejrowô - Lëzëno- Labôrg - Słëpsk - Puck - Brusë - Kôscerzëna - Bëtowô - Kartuzë - Chmielno - Strëszô Buda - Szemud - Łeba. Darmôk. Róman Drzéżdżón Kaszëbizna wiele wôrtnô Slédnym czasa przeczëtôł jem dwie ksąż-czi. Równak nie nalôzł jem jich w ksagarnie na kaszëbsczi pölëcë, na jaką z nôdzeją na cos nowégö a bëlnégö pódzéróm, leno na pölsczi. Gôdka tuwö ö „Ogniach na skałach" - Rafała Zemkewicza i „Galeonach wojny" - Jaceka Kómudë. Co w nich je czekawégó, że wôrt ö nich pisać w kaszëbsczim cządniku? W ksążce Zemkewicza, napisóny na ôrt fan-tazy, akcjô dzeje sa w nadmórsczi krôjnie. Nalézemë tuwö wik ë półóstrów, na chtër-nym stoji zómk, jaczi dżinie na zakuńczenie pöwiescë w mörzu. Böhatérama są nieszcze-stlëwi ksyżëc, zaczarzonô ksyżënka z zëmny nordë, szlachcëcowie ë rëbôcë, co „(...) rozmawiali po swojemu, mową zarazem podobną i niepodobną do używanej w królestwie. Żegostowi (główny bohatera - najemny wöjôrz) zdawało się, ze rozumie większość słów, ale nie był tego do końca pewien." Jakô to möwa möżemë sa domôgac tam-sam widzące: baty, zugi, sadze, bodarze, mańce, lasom, maszoperia, takie. Autor w gwësnëch molach „óbwónił" tekst drobnotama ka-szëbsczi gôdczi, żebë pödsztrichnąc apart-nosc mieszkańców negö wëmëszlonégó ksastwa... chtërne baro szlachuje za Nordą Kaszëb a fabuła przëbôcziwô legeńda ö za-topienim stôrégö Hélu. Drëgą ksążką są „Galeony wojny". Na ji zôczątku nalézemë pódzakówanié dlô... Au-gustina Necla, jaczégö pöwiescë czëtóné za młodëch lat, bëłë pódskacënka dlô autora do pisaniô. „Galeony wojny" je pöwiescą fantazy, ale na-pisóną na spódlim wöjnë pólskö-szwédzczi z XVII stalatégö. Głównym böhatérą je admirał Arendt Dickmann - historicznô postać, do- wódca pólsczi flotë w bitwie pod Oliwą, jaczi próbuje rozwiązać wëzgódka bôłtowégö potwora - lewiatana zabijącégó ókratników. W ksążce je widzec wiele kaszëbsczich znanków. Bökadno wëkórzistónô są ka-szëbsczi jazëk (w sztilizacji; szkoda, że pi-sënk je pólsczi), wierzenia, zwëczi a jedny-ma z wôżniészich póstacjów są kaszëbsczi rabusznicë. Wedle mie, ne dwie ksążczi, nie są lëterac-czima arcëdokôzama, ale wôrt je przeczëtac, chócbë temu bë doznać sa, że kaszëbizna dlô pólskójazëkówëch autorów muszi bëc wiele wôrtnô, żlë ród bierzą z ji bókadnoscë gôdczi, zwëków, wierzeniów ë historii. A më, Kaszëbi, wcyg mómë jaczé kömpleksë... Rafał Ziemkiewicz, Ognie na skałach, Fabryka Słów, Lublin 2005 Jacek Komuda, Galeony wojny, 1.1 i II, Fabryka Słów, Lublin 2005 Rafał A. Ziemkiewicz OGNIE NA SKALACH 'dleonj KYOjny Słôwk Fôrmella Jan Rómpsczi Kaszëbsczi i pölsczi patrioto (dzél 1) Kt s Tak sa skłôdó, że prawie w latosym roku öbchôdómë sztërdzestą roczëzna smier-cë jednégö z kaszëbsczich utwórców, dze-jôrzów i dejologów, to je Jana Rómpsczégö. Przënôlégôł ön do grëpë Zrzeszińców, rów-nak, czej pörównô sa gö z jinszima nôleżnika-ma negö karna jak na przëmiôr z Aleksandra Labudą czë Jana Trepczika, tej możno je dozdrzec, że je ön póstacją wiera wiele mni od nich znóną a ösoblëwie midzë tak zwó-nyma "zwëczajnyma" lëdzama. Temu téż przë leżnoscë latosy roczëznë umercô Jana Rómpsczégö chcemë kąsk przëbôczëc jegö dzejanié ë żëcowé kawle. Jan Rómpsczi urodzył sa 8 gödnika 1913 roku w Kartuzach. Spödleczną szkoła skuńcził w 1927 roku. Wëucziłsa za drëkarza. Matura zdôł ön eksternisticzno w 1937 roku. Ökróm tego co sa tikô jegö warköwégö żëcô w czą-dze przed drëgą światową wojną, to robił ön tedë jakno szkolny w pözaszköłowim nauczanim w óbeńdze Wiôlgöpölsczi a w latach 1938-39 béł czerownika referatu społeczny ópieczi w Miesczim Zarządzę w Wejrowie. W 1936 roku östôł wzati do wojska, skądka równak go po jaczims czasu zwölnilë. Przëczëną tegö bëłë sprawë zrzeszone z jegö zdrowim, przede wszëtczim wiera lëchi zdrok. W nym przedwójnowim dzélu jegö żëwöta zacza sa téż jegö żëcowô darga jakno kaszëbsczégö utwórcë, dze-jôrza ë redaktora. Krótko pö pówstanim w 1929 roku Regionalnego Zrzeszeniô Ka-szëbów östôł Rómpsczi jegö nôleżnika, co stało sa zôczątka jego dzejaniégö w karnie pózniészich Zrzeszińców. Ju ód 1933 roku zrzesził sa z pismiona „Zrzesz Kaszëbskô", do chtërnégó pisôł a nawetka jaczis czas nim czerowół. Możno je téż nadczidnąc, że jego sostra Aniela ósta białką Jana Trepczika, wi-dzymë tej, że łączëłë jich nié leno póspólné deje, ale téż familiowé sprawë. Prawie w „Zrzeszë Kaszëbsczi" zadebiuto-wół Rómpsczi jakno poeta. W 1933 roku öpublikówôł w nym cządniku swoja wiérzta pod titla „Kiej". W „Zrzeszë" téż zamiescył Rómpsczi fragmentë swóji dramë „Vzenjik Arkonë". Ökróm tego wôrt wspómnąc tuwó ó tim, że jeden z dokôzów utwórcë, to je óbrôzk na bina „Reboce" óstôł nadóny w Pómórsczi Rozgłośnie Pólsczégó Radia w Toruniu. Tak tej ju przed drëgą światową wojną młodi jesz tedë Rómpsczi óstôł dozdrzóny jakno kaszëbsczi utwórca. W 1937 roku pisôł ö nim sóm Aleksander Majkówsczi: „(...) piakné historiczné wi-érztë pisze Jan Rómpsczi, młodi człowiek, co sa jakno samóucznik przërëchtowôł do maturë" (dolm. Słôwk Fórmella). Cekawą i wôrtną nadczidniacô rzeczą je téż udzél Rómpsczégó w pogrzebowi uroczëznie Aleksandra Majkówsczégó w Kartuzach, czej za-spiéwôł ón pó kaszëbsku stworzoną przez Jana Trepczika żałobną śpiewa. W séwniku 1939 roku béł Rómpsczi uczastnika óbronë Pólsczi przed hitlerow-sczima najezdnikama a pó zakuńczenim bi-ôtków óstôł wzati przez Niemców do lagru w Gross Born (dzysdniowé Borne Sulinowo). Pó ti m, ja k óstôł sta mtąd ka zwól niony, wrócył na Pómórzé, dze, żebë zarobić na żëcé, robił jakno piekôrz, kónduktéra ë robotnik. Włą-cził sa téż tedë w dzejania, jaczich céla bëło uwolnienie Pólsczi ë Kaszëbsczi z niemiec-czi niewole. W 1941 roku óstół nóleżnika organizacje „Polska Żyje", co w czerwińcu Czej piszemë ö wöjnowim cządze w żëcym Jana Rómpsczégó, wôrt przedstawić to, co napisôł ö nim w swöji „Obecnej sytuacji organizacji TOW «Gryf Pomorski»" kómańdant Nordowégö Pódókragu Krajowi Armie ppór. rez. Henrik Gruetzmacher. Tekst nen pöwstôł w czerwińcu 1944 roku i póswiacony je przëczënóm aresztowa-niów nôleżników „Grifa" w pierszi połowie 1944 roku. Ö Rómpsczim möżemë sa tam do-wiedzec midzë jinyma, że: „Rómpsczi (sedzôł ju rëchli 9 miesacy w G[estapo] we Gduńsku na póliticznym spódlim) człowiek ö wësoczich wôrtnotach, fanaticz-ny Pólóch, nie zdra-dzył, dejade załómelë sa jinszi" (dolm. Słôwk Förmella). Na ösoblëwé pödsztrëchnienié za-słëgiwô w tim môlu na gwës nié leno to, że Rómpsczi nie zdradzył, ale téż to, że östôł nazwo ny przez oficera Krajowi Armie „fana-ticznym Pólócha". Nie bëłobë to wiera niczim dzywnym czejbë nié to, że östôł tak nazwó-ny człowiek, chtërnégö n ôz wës kö köj a r zo n é bëło (a chto wié, może jesz terô je?...) colemało z separatizma a na-wetka z dzejanim, co miało przenieść Polsce szkoda (na przëmiôr zôpadnoniemiecczi re-wizjonizm sczerowóny procëm pölsczi nor-dowi ë zôpadny grańce). Ökazëje sa równak, że nen człowiek, co tak cwiardo stojôł pö stronie kaszëbiznë, béł dbë, że Kaszëbi są apartnym nóroda a kaszëbizna apartnym słowiańsczim jazëka, w nôbarżi dradżich czasach rozmiôł cwiardo bronie téż Pólsczi i biôtköwac sa ö ji wólnota. Widzec je tej, że miôł w se Rómpsczi wiele miłotë nié blós do Kaszëb, ale béł téż ökróm te prôwdzëwim pölsczim patriotą, chtëren rozmieje, że miłota do kaszëbsczi Tatczëznë a nawetka pödsztrëchiwanié ji rozmajitëch apartno-sców ni muszi bëc przék miłoce do Pölsczi. 1942 roku sta sa dzéla Krëjamny Wojskowi Organizacje „Grif Pömörsczi". Öb czas swöji przënôleżnotë do konspiracje miôł Rómpsczi pseudonim „Gryf". Öd lepińca 1942 roku do maja 1943 béł zastapcą kómańdanta ny organizacji na miasto Wejrowó. Prawie w tim miesce i w jegö ökölim zajimôł sa téż Rómpsczi krëjamną uczbą. Szukelë gó w tim czasu hitlerowcë i pierszi rôz chwôcëlë gó 1 gromicznika 1943 roku. Aresztowało gó tej gestapo w Gdini, skądka óstół wëwiozłi do Gduńska. Niemce ni móglë tedë równak udokaznic jego winë i zwólnilë gó. W 1943 roku wstąpił do Krajowi Armie, nie óznóczało to dejade kuńca jego łączbë z „Grifa Pómórsczim". Jesz róz óstół za-trzimóny przez gduńscze gestapo w gromiczniku 1944 roku w Kartuzach, jaż kureszce w strëmianniku 1944 roku wsadzony óstół do kóncentracjowégó lagru w Stuttho-fie, dze sedzół jaż do przińdzeniegó Czerwiony Armie w maju 1945 roku. Znak jego bëcégó w lagrze nalezc móżemë téż w jego lëteracczim utwórstwie. Temu prawie póswiaconó ósta wiérzta pod titla „W smrok", w chtërny czëtómë: Öbdzarti z łachów Z krziżem na głowie Zeszlapóny Na lógrowi gnój. W bólëcë prëcz-légł Numer 33044-To béł pókrok W smrok... Umarł człowiek, Obróz i szlachóta Boga... Wstół urzas. Młodszi syn Subisława I, brat Sambora I, urodzony wiera dzes kole 1160 roku. Pier-szi pömörsczi ksąża, ö jaczim möżemë pöwiedzec ju përzna wicy. Panowanie swoje zaczął kole 1207 roku, po umercym Sambora I i odsëniacym öd rządów (stało sa to wiera w mirny sposób) swojego bratówca Subisława II. Ju na zóczątku stół sa rządzëcela wiôldzégó dzéla kraju. Jego białką bëła Zwinisława. Zdówó sa, że bëła córką abó sostrą slédnégó ksążëca Swiecégó - Grzëmi-sława. Mestwin I béł tej czësto gwësnym erbą kócewskó-zôbórsczégó ksażstwa, chtërnym rządzył (wiera raza ze starszim bracyną Sambora I, jaczi zgódzył sa na to) ju kóle 1200 roku. W 1207 roku sparłaczëłë sa tedë pód rządama jednégó ksążëca dwa dzéle Wschódnégó Pómórzó. W tim téż prawie czasu wëmarła na Mazowszim familio Powałów, z jaczi póchóda matka Sambora I ë Mestwina I. Nowi gduńsczi ksąża przëłącził tej do swóji zemi jakno spódkówizna wëszo-grodzką kasztelania (dzysdniowi Fordon - dzél Bëdgöszczë) i pieńsczś pósódłowié w óbeńdze Chełmińsczi Zemi. Öd samégó zóczątku Mestwin zmócniwó swoje przédnictwó midzë jinyma dzaka dina-sticzny żeńbie. Kóle 1205 roku ożenił swoja nóstarszą córka Mirosława ze szczecyńsczim ksążëca Bogusława II. W nen sposób pówsta baro wóżnó zrzesz. Pómórsczi zemi zagróża-ją w tim czasu Dëhczicë pód przédnictwa chcëwégó na nowé zawojowania króla Waldemara II. Prówdac w 1205 roku oficjalny pödwëższi gduńsczegó ksażstwa, ksąża senior Pólsczégó Królestwa - Władi-słów Laskónodżi, ódpiarł deńscze wojska w óbeńdze Sławii, to je leżącego za Odrą dzéla Pómörzô, w czim pómógłë mu téż pómórsczé óddzéle, ale ju niedługo zaczął ón biótkówac sa z Leszka Biółim ókrakówsczitrón,temutéżstałosagwësné,że w przëtrôfku, czejbë Dëhczicë zaatakówelë, nie béłbë ón w sztadze przińc pómórsczému rządzëcelowi z pomocą. W 1210 roku baro wiólgó deńskó armio, co czerowa sa w strona prësczi zemi, stówo pód Gduńska. Mestwin I ni może spódzewac sa pómócë swojego nowégó pryncepsa. Leszk Biółi, co dobéł w biótce z Władisława Laskónodżim, prawie stracył krakówsczi trón, chtëren zajął ópólsczi ksąża Mieszko Plątonodżi. Pómórsczi ksąża ni mó tej za wiele móżlëwötów. Deńskó je prawie tak mócnô jak jesz nigdë przódë wiera nie bëła i prowadzenie z nią wójnë samému ni mogło skuńczec sa dobëcym. Mestwin I óstół często sóm, uznół tej Waldemara II za swojego przédnika ë przësygnął mu na wiérnota. Ostało to zapisóné w deńsczich rocznikach, dze Mestwin I nosy miono „dux Polonie'', to je „ksąża Pólsczi". Deńscze przédnictwó nie warało równak długo. Ju w 1212 roku Mestwin I je uczastnika zjazdu pólsczich ksążatów ë biskupów w Mąkólnie na Kujawach. W dokumeńce zrëchtowónym ób czas negó zśńdzenió Mestwin wëstapiwó jakno „dux Pomeranie", to je ksąża Pömörzégö. W tim czasu miona „dux" użiwelë téż wszëtcë pölsczi ksążata, przez co wiémë, że béł ön równy Piastama. Öb czas zjazdu w Mąkólnie Mestwin I pötkôł sa z öpata klôsztoru norbertanów we Wrocławiu - Alarda. To zetkanié muszało bëc przëczënątegó, żewpôdłön na udbafuńdacji na Pömörzim drëdżégö klôsztoru. Robota nad tim, żebë stwörzëc nowi konwent, déro-wa kole dwuch lat. W 1214 roku do Żukowa sprowadzone östałë norbertanczi ze Strzelna. Organizacyjno nowi klôsztor podlegać miôł Wrocławöwi. Żukowsko fuńdacjó dosta wiele darënków a bëłë to dostóné od Me-stwina I wse: Rabiechówó i Smirowó (dzysô je to dzél Sopotu), jęzora: Łapalëcczé ë Wiôl-dżé Brodno. Białka Mestwina, ksażnô Zwini-sława, ödda zôs norbertankom swöje wse na Öksëwsczi Kapie: Öksëwié, Öblëżé, Pögörzé, Dabögörzé, Möstë, Kösôköwö, a ökróm tegö téż Belczköwö nad Łebą i Grabowo kol Świeco. Nie zabôcził Mestwin I ö rodowi cystersczi fuńdacje w Ölëwie. Darowôł klôsztorowi mi-dzë jinszima kasztelóńscze Chmielno i wies Juszköwö köle Pruszcza. Wspiérôł téż udbë stwörzeniégö misjowégö biskupstwa dlô Prës, chtërno kąsk późni nalazło swój môl w Zantirze nad Wisłą. Na gwës widzôł w tim lepszi spösób rozkóscérzeniô swójëch wpłi-wów na prësczich zemiach, jak nie dôwa-jącô donëchczôs bëlnégö brzadu pölitika zawójowaniów. Wedle nekrologów cystersczich klôsztorów w Ölëwie i Pelplinie Mestwin I umarł 1 maja. Późni jakôs raka dopisa data 1220 roku. Dzy-sô popularno je téż data 1217. Póchówóny óstôł w ólëwsczim kóscele. Jego białka, Zwinisława, żëła jesz długo, umarła 4 séw-nika 1240 r. Ostało po nim sztërzech sënów: Swiatopôłk, Warcësłôw, Sambór ë Ratibór, midzë chtërnëch pôdzelił pôwikszoné a zmöcnioné przez se pömórsczé ksażstwo. Nôstarszi - Swiatopôłk dostôł Gduńsk, Warcësłôw - Swiecé, młodszi bracynowie mielë zôs bëc pód ópieką Swiatopôłka, chtëren w przińdnoce, zgódno z wolą ojca, dô Samborowi lubiszewskó-tczewską zemia a nômłodszému Ratibórowi-Biôłogarda nad Łebą. Ö nôstarszi córce, Mirosławie, jesmaju nadczidlë. Co sa tikô drëdżi, Jadwidżi, to kole 1220 roku ożenią sa ona z wiôlgópölsczim ksążëca Władisława Ödonica. Trzë slédné zôs óstałë zôkónnicama w Żukowie (jedna z nich, Witosława, óstónie tam pódwëższą). Pózniészô tradicjô nada Mestwinowi 1 pozwanie - „Pacificus" to je Spokojny. Bël-no óddôwô ono charakter rządów ksążëca, jaczi ób czas swojego panowaniô nie chcôł prowadzëc wojnów. Nimó te równak za jego czasów Pömörzé óprzestało bëc zapadłima strónama, „barabónama", ó jaczich nick nie je wiedzec. Mestwin I Spokojny óstawił pó se zmocnioné ksażstwó, co ju wnetka pótim zacznie miec corôz wikszi cësk na to, co sa dzeje w państwie Piastów. Na medalionie Wawrzińca Sampa uzdrzec móżemë Mestwina I jakno dozdrzeniałégó chłopa, co z buchą nosy ksążëcy diadem. Zgódno z jego pózwanim nie nalézemë tuwó niżódnëch wójnowëch znanków, na-wetka dzélëka ubarnieniégó. Je prawie czësto öpaczno, za rządzëcela możno je dozdrzec bókadną w lëstë wietewka. Je to wiera oliwno wietewka - znanka miru. Za to na pësznym lińcuchu, na chtërnym ksąża zacyskô swoja raka, widzymë môłi medalion. Przedstôwiô ón baro wiele wôrtny zabëtk, zrzeszony z personą Mestwina I. W 1860 roku w óbeńdze dôwnégó gardu w Swiecym nalazłi óstôł strzébrzny sztaplowi tłok, na jaczim widzec bëło piechtnégó wójôrza z miecza ë tôrczą. Wkół niego widzec béł nôdpis: „Sigil Mistivi,/, to je „Sztapel Mestwina". Jego to prawie ódcësk móżemë obżerać na medalionie Wawrzińca Sampa. Cëzé pöznôjta (2) < z o iu l-V/) GrégórJ. Schramke Karól Dickens ë jegö „Gödowô piesniô" „Marley béł umarłi, bë öd tegö zacząc. Co do te ni ma niżódny wątplëwötë. Dokumeńt jegö pögrzebaniô östôł pödpisóny bez dëchównégó, urzadnika, gwôscëcela pögrzebnégö zakładu ë pödwëższégö żałobników. Scrooge miôł to téż szrajbniaté. A Scrooge'a miono to nie bëło bëleco, ö tim wiedzôł köżdi na gełdze. Stari Marley béł tak martwi jak gózdz wbiti w dwiérze." Tak sa prawie zaczinô wiera nôbarżi znónô na swiece wilëjowô pöwiôstka - „A Christ-mas Carol" („Gödowô piesniô") Karóla Dickensa, dokôz ö niemöżebnym skamżochu Ebenezerze Scrooge'u, jaczégö w wilijną noc nôprzód ödwiédzô dëch jegö umarłégö partnera Jacoba Marley'a, a tej pösobno trzë ukôzczi: Dëch Uszłëch Gódów, Dëch La-tosëch Gödów ë Dëch Gödów w Przińdnym Roku, dzaka jaczim Scrooge sa zmieniwô w czësto jinszégó, dobrégö człowieka. Ach, czë w naji kulturze je chtos, chto chöcbë z wielnëch adaptacjów puszczónëch w TV, nie znôł ny snôżi öpöwiescë? Jô ja tak prawie móm pöznóné w pörénku érë wideö, czej za môłégö jesz knôpa jem wiera nômni pôra razë öbzérôł ji wersja Walta Disneya z 1983 roku, dze np. pömagéra Scrooge'a bëła Mësz Mickey, a sostrzóna Kaczór Donald. Ju późni jem miôł leżnosc poznać „normalny" film, a téż sa jem pótkôł z ksążką. A terô móm ju zaczaté czëtanié ji w stôrim zbierze wëdónym dzes w 2. półwie 19. stalata, jaczi za môłégó dëtka jem so kupił z car boots'u (taczégó britijsczégó pchłówégó targu). Czej ju jem przë ekranizacjach „Godowi piesnie", to chcą jes dodać, że bëło ju jich wicy jak dzesac, wrechiwóm w to téż ne malënköwé. A pierszô z nich, jesz niemô, ósta nakrąconô ju w 1908 roku. Nônôwszô je zrëchtowónô jakno kómputrowó animacjo w reżiserji R. Zemeckis (znónégó m.jin. z „Powrotu do przińdnote" czë „Beówulfa"). Në, ale dosc ju ó tim. Swoja „Godową pieśnią" Karól Dickens napi-sół w 1843 roku. A mioł so udbac to ji napisanie pó to, bë z autorsczégó honorarium... spłacëc dłëdżi. Gwësno öbczas ji usôdzaniô nawetka nie snił, że óna sa bódôj zrobi nôbarżi znónym z jego dokazów. Jeżlë ju móm ö dłëgach wspómnioné, wôrt tedë przeńc do przezérku żëcégó Dickensa, w jaczim dëtk, a lepi bë rzeknąc jego fëlenk, a téż dłëdżi ojca Karóla, bëłë wôżną znanką jego dzecnëch lat. Karól Dickens sa urodzył 7 gromicznika 1812 roku w Portsmouth w Anielsczi jakno drëdżi z ósemczi dzecy w familii dosc biédnégó urzadnika Johna Dickensa ë jego białczi Elizabeth z dodómu Barrow. W 1822 roku rodzëzna przëcygna do Londi-nu, gardu jaczi stół sa płaca akcji wiele dokazów utwórcë, m.jin. „Olivera Twista" czë „Mółi Dorrit". W stolëcë Anielsczi dëtkówi ustów familii 35 sa pögörsził ë Karól, czej le béł 12 lat stôri, muszôł niechac szköła ë jic do robötë. Ta do-stôł w hurtownii czernidłów, dze robił dzesac gödzënów öb dzeń. Zamieszkôł u znajemny familie, starszi białczi Elizabeth Roylance, jaczi z niewiôldżich zarobionëch dëtków dzél ji muszôł oddawać za zakwaterowanie, reszta dôwôł rodzëznie. Nimö tegö krótko pózni öjc Karóla östôł za 40 funtów ë 10 szëlingów dłëgu zatkłi w sôdzë dlô dłëżników. Sôdzów taczich bëło tedë w Anielsczi dosc tëli. Bëłë óne „na pół ótemkłé", tzn. jeż-lë chto miôł jaczégó dëtka, cobë gó dawac kögum to bëło nót, mógł miec przestąp do krómu czë góspödë, a nawetka wëchadac pöza sôdza, z tim równak, że na noc muszôł do ni nazôt przińc. Zdôrzało sa téż, że w sami sôdzë, raza z zamkłim w ni, ze swóji wóle téż zamieszkiwa familiô. Sa rozmieje óna wcyg bëła wólno ë mögła so wëchôdac pöza murë czedë mia chac. Tak prawie bëło w przëtrôfku nôblëższich Karóla, jaczi, póza nim, zamieszkelë z Johna. Czej chto czëtôł „Małą Dorrit", ten ód razu wiera dozdrzi jak pówëższi ópisënk pasëje do tego, jaczi je w ny prawie ksążce. To doch w sôdzë dlô dłëżników sedzôł ód lat latecz-nëch ójc titlowi bóhatérczi, a z nim mieszka jego familio. Nie dosc tego - Dorrit sa w tim prawie urodzëła ë to bëło bez pôranosce lat jedurné dodóm, jaczé mia! Dopowiem jesz, że prawie ta sódza z ksążczi je dëcht tą samą, jakô pó prówdze jistniała ë w jaczi béł zatkłi John Dickens! Ne sparłaczëne midzë żëcym utwórcë a jegó pówiescama to znónó rzecz dlô historików lëteraturë. Karól Dickens ópisywół to, co bëlno miôł póznóné, stąd téż béł pózéwónym „kronikarza 19. stalatny Anielsczi". Ë kureszce stądka mola akcji jegó dokazów je nóczascy Londin ë to jegó nôbiédniészé partë, a świata ksążkówëch herojów- świat biédnëch lëdzy. Nimó tego, że w wiele dokazach je możno nalezc sparłaczënë żëcégó Dickensa z jegó dokazama, to równak za autobiografówą uznôwô sa „Davida Copperfielda", dze przędny bohatera tak jak ë Karól Dickens za knópa muszi cażkó robie, pózni, dzaka kawlowi, udôwó sa mu wësztôłcëc, pó czim robi jakno biedny urzadnik, żeni sa, wcyg sni a biôtkuje sa ó zlepszenim swójégó dętkowi ë żëcowi niwiznë, w kuńcu óstôwô lëterata ë dobiwô sławë ë bogactwo. Sa rozmieje, że są jinoscë w lëteracczim żëcym Davida, a jawernym Karóla, bó np. David chutkó óstół serotą, a starszi Karóla żëlë jaż do jegó dodrzeniałëch lat, równak tak mni wicy mijało żëcé utwórcë „Ölivera Twista". Jakjem rzekłfamilió Dickensów, póza Karóla, mieszka w sôdze dlô dłëżników. Kawel sa równak do ni uśmiechnął, bó pora miesacy pó zatrzëmanim Jóna, umarła jegó starka, jakô óstawiła mu w spadku 450 fuńtów. Jón béł tej chutkó znów wolny. Karól jesz kąsk porobił w nym magazynie, a tej, jak to ostało rzekłé wëżi przë leżnoscë „Davida Copperfielda", mógł jic do szkółë. Nie wspóminół ji nôlepi. Pómachtóné uczenie ë direktór szkółë-sadista to le dwa z óbwinów, jaczé miôł do ti szkołę Dickens. Równak skuńcził ja, a tej, w 1827 roku, zaczął robie jakno młodszi urzadnik w prawni-czi kancelarii. Za nick nie widzała sa mu ta robota ë ju rok pózni sa z nią óddzakówół ë óstół „a freelance reporter" (niezanóleż-nym repórtérą). Z czasa stół sa póliticznym dzennikarza, jaczi m.jin. ópisywół parlamentarne debatë. Pióra ni rniół ju niechac, dejade z czasa ga-zétniczą stalówka zamienił na lëteracką. Pierszim tegô ôrtu teksta béł ópublikówóny w londińsczim „Monthly Magazine" w 1833 roku mółi dokóz „A Dinner at Poplar Walk". Kąsk pózni Dickens dobéł uznanie jakno utwórca skeczów pisónëch pod pseudonima „Boz" ë drëkówónëch w gazéce, a ju w 1936 roku ópublikówónëch w ksążce zatitlowó-ny „Skeches by Boz" („Wice Bóza"). Dejade dopierze pierszó pówiesc - „Karno Pic-kwicka", drëkówónô w dzélach w 1836-37 przeniosła mu sława. A leno ju bëlniała óna z pósobnyma pówiescama: „Oliver Twist" (ksążkówi wëd. 1838), „Nicholas Nickleby" (1839), „Godowo piesnió" (1843), „David Copperfield" (1850), „Kómudné dodóm" (za óriginała - „Bleak House"; pól titel: „Samotność"; 1853), „Mółó Doritt" (1857) czë „Pówióstka ó dwuch gardach" (1859). Dëtköwô Dickensowi téż sa zaczało polepszać. Jesz w 1843 roku, miôł miec ji-wer z dëtkama, czedë to miôł wëdatczi spartaczone z piątą niosbą swóji białczi -notabene miôł z nią jaż dzesac dzecy - rów-nak pö tim ju nigdë nie cerpiôł öd felënku pieńdzów, tak że ju w 1856 roku bëło go ju stac kupie so wiôldżé dodóm w Higham w hrabstwie Kent. Dickens sa stół téż znóny ze swóji filantropsczi dzejnotë. W biogramach Dickensa pödsztrichô sa jego dwie rézë na amerikańczi kóntinent-w 1842 ë w 1867-8. Öbëdwie bëłë m.jin. ful wëkła-dów, a téż czëtaniów bez utwórca uriwków swöjëch dokazów (miôł to nadzwëk lubić), z tim téż, że pierszô bëła téż wôżnô bez to, że Dickens fest tam prawił za zniesenim niewölnotë. Krótko pó ny drëdżi wanodze do Ameri-czi, w czasu rézë pó Anielsczi, Szkocji ë Jir-landji w 1869 roku, ób jaką przed publiką czëtół uriwczi ze swójëch dokazów, 57 lot stóri Dickens doznół letczégó udaru musku. Ustów zdrowiégó wnet mu sa pólepsził, de-jade nen udar béł ju doch znaka, że ju nie je wszëtkó richtich ze zdrowim utwórcë. Ë bëła to prówda. 8 czerwińca 1870 roku, w swójim dodómie w Higham, pó całim dni robótë nad swoją nónowszą pówiescą „The Mystery of Edwin Drood" („Krëjamnota Edwina Dro-od'a"), Karól Dickens dostół drëdżégó udaru, ód jaczégó, bez ódzyskanió przëtomnoscë, pósobnégó dnia umarł. Ostół póchówóny w Zakątku Póétów na smatórzu Opactwa Westminister. Dokôzë Dickensa do dzysó są dobrze znó-né, tak dzaka ksążkóm, jak ë kinowi czë telewizji. Pówiescë ë pówióstczi utwórcë są czejbë bôjczi w jawernym świece. Kronikarsko, wiólgó dokładność w pókózanim żëcégó 19. stalatny Anielsczi, czasto do te malowónó cemnyma farwama, kómudą ë brzëdotą w pókózywanim świata biédóków je farwówónó ë czarzonó bójkówóscą (ë ni móm tu na mëslë bajkówóscë z „A Christmas..." ze swójima dëchama ë niestwórzonoscą, le szczescé, usmiéwk namienienió) w ódmienienim sa kawlów bohaterów, tak że kuńc kuńców dobro ë miłota dobéwają. Do te jesz zraczno napi-sónó fabuła ë mestérsczi drig do usódzanió bohaterów, w tim téż tëch z dalszich planów (czasa nawetka są one barżi cekawé charak-terama ë wëzdrzatka jak ne nówóżniészé personë), sprawiłë, że m.jin. „Karno Pic-kwicka", „David Copperfield", „Môłô Dorrit", „Oliver Twist" ë, sa rozmieje „Godowo pie-snió" są do dzysó jednyma z nóbarżi snóżich dokazów piakny lëteraturë.